Dobra pośrednie Dotychczas analizowałem wymianę dóbr finalnych ale oprócz nich, w wyniku pogłębiającej się specjalizacji na rynku wymiany, pojawiły się dobra pośrednie. Poza dobrami natury, we wszystkich pozostałych da się wskazać dobra pośrednie będące efektem podziału na etapy procesów prowadzących do powstania wyrobu finalnego, posiadającego nowe użyteczności. Dlatego dobro pośrednie może nie posiadać samoistnej użyteczności, a jeśli ją posiada to powstające z niego dobro finalne będzie miało większą od niego wartość wymienną i użytkową (np. warzywa, mięso po ugotowaniu są lepiej strawne, choć są amatorzy jedzenia ich na surowo). Jak ukształtuje się cena takiego dobra? Na pewno znajdzie się ona między kosztami wytworzenia a najniższą wartością aktualnego zastosowania. Skąd ta znaczna rozpiętość? Wynika ona z prawa malejącej użyteczności krańcowej, wskazującej na zależność miedzy ilością dostępnych jednostek a wartością zastosowania ostatniej z nich. Jest oczywiste, że każde dobro finalne, w którego skład wchodzi dobro pośrednie albo ma ustaloną cenę rynkową wyznaczoną w drodze konkurencji albo jest produkowane przez monopolistę. Posłużę się wykresem opisanym w artykule „Podaż i popyt”. Gdy cena dobra pośredniego rośnie to z rynku znikają najpierw konkurenci (Pk) o najwyższych kosztach a przy dalszej zwyżce ceny znikają również monopoliści (Pm) gdy koszty będą większe od przychodów tj.: f(wn)◦c+wk > f(wn)◦wn przychód: y1=f(wn)◦wn koszty: y2=f(wn)◦c+wk zysk: y1-y2=f(wn)◦wn-f(wn)◦c-wk pochodna (maksymalny zysk): f ‘(y1-y2)=f ‘(wn)◦wn+f(wn)- f ‘(wn)◦c=0 a to oznacza, że jeśli koszy krańcowy = przychód krańcowy to zysk jest maksymalny Dla dóbr, na które popyt jest nieelastyczny tzn. pozostaje niezmieniony - mimo rosnącej cenydo momentu aż z powodu ograniczenia budżetowego będziemy musieli wybierać między nim a ograniczeniem konsumpcji innego dobra bardziej użytecznego. Chociaż nie potrafimy wyznaczyć, rzeczywistej krzywej popytu, to wykresy dobrze obrazują nam występujące zależności. f(wn)c+ wk Jedynie monopolista jest zdolny ograniczyć podaż wyrobów. Na rynku konkurencyjnym podaż z konieczności jest większa od popytu, a konkurencja znajduje ujście w różnicowaniu się jakościowym wyrobów- pierwotnie prawie nieodróżnialnych. b f(wn)=b Istnieje jeszcze jeden istotny czynnik o którym dotychczas nie wspomniałem: łączny przychód uzyskiwany z działalności. Pewną osobliwością realnego socjalizmu byli tzw. chłoporobotnicy, a brali się oni stąd, że ani praca w zakładzie państwowym ani dochody z kilku hektarów gruntu nie wystarczały na utrzymanie rodziny. W gospodarce rynkowej nie zawsze można znaleźć zajęcie na poziomie swoich aspiracji ale zawsze jest praca zapewniająca minimum egzystencji. Autarkia świadczy o niedorozwoju, o braku stałych i znaczących dla rynku nadwyżek. Stałe, rosnące nadwyżki, prowadzą do wymiany i stopniowej specjalizacji najpierw w produkcji wyrobów gotowych a potem w produkcji komponentów. Gdy rośnie popyt na bardziej pracochłonne wyroby, musi pojawić się współpraca a następnie po zróżnicowaniu się jakościowym wyrobów, wytworzy się przestrzeń dla półproduktów wykorzystywanych przez kilku producentów finalnych. Nie pisze się o tym w literaturze ekonomicznej ale naturalnym efektem ekonomii skali jest podział rynku - w wyniku różnicowania się wyrobów finalnych- i wzrost ilościowy ale już na niższym etapie produkcji. A więc zjawisko przejściowej koncentracji produkcji przemieszcza się powoli od wyrobów finalnych w dół aż do bazy surowcowej. Efekt skali pojawia się jako konsekwencja inwestycji w wyposażenie zwiększające ai o wydajność. We wzorze ai < ai (1 − ck kc a ) stała (k) reprezentuje wielkość produkcji i k (popytu), dla której badamy opłacalność inwestycji w wydajność. Znany schemat obrazujący zależność między ponoszonymi kosztami stałymi (m)– składa się na nie głównie amortyzacja majątku trwałego- oraz kosztami zmiennymi (z), proporcjonalnymi do wielkości produkcji (x) sugeruje, że produkcja może rosnąć wraz z poszerzającym się rynkiem zbytu (popytem). koszty z*x m ilość x Zgodnie z tym schematem koszt na jednostkę produkcji będzie malał ze wzrostem ilości produkowanych wyrobów (m/x +z) w analizowanym okresie. Ale z przytoczonego wyżej wzoru oraz z twierdzenia Ricardo1 wynika istnienie optimum zależnego od poziomu płac i wydajności w produkcji wyposażenia technologicznego, co przeczy sugestiom wyprowadzanym z rysunku. Twierdzę że produkcja w kooperacji jest bardziej efektywna niż zintegrowana w jednym zakładzie. Pokażę to na prostym przykładzie. Niech proces produkcji wyrobu dzieli się na dwa etapy: pierwszy trwa 2 dni, natomiast drugi 3 dni. Producent ma zbyt na jeden wyrób dziennie, będzie więc musiał zapewnić produkcję równocześnie dla pięciu wyrobów, dzieląc produkcję na 5 równych odcinków czasu2. Kapitał obrotowy niezbędny do sfinansowania produkcji do czasu sprzedaży pierwszego wyrobu wyniesie: K5 =n(n+1)p/2=5*6p/2=15p gdzie: p -stawka płacy za dniówkę. Gdyby tę samą produkcję podzielimy na dwóch producentów to kapitał potrzebny do uruchomienia produkcji wyniesie K3 =3*4p/2=6p oraz K2 =2*3p/2=3p suma K3 +K2=9p jest mniejsza od K5 =16p Wniosek: potrzeba mniej kapitału obrotowego przy produkcji w kooperacji. Można wykazać że różnica ta wystąpi dla każdego rodzaju kapitału zainwestowanego w produkcję. Wniosek ten stanie się oczywisty gdy uświadomimy sobie, że produkując cały wyrób w jednym zakładzie musimy czekać dłużej na zwrot, i to tylko części, poniesionych nakładów 1 Opis znajduje się w artykule „Czy wszyscy jesteśmy ekonomistami?-część II” Szczegółowy opis czytelnik znajdzie w moim artykule Dlaczego ekonomiści głównego nurtu mogą ignorować czas, na: mises.pl 2 po sprzedaży kolejnych wyrobów. Wydaje się, że ograniczeniem dla niekończącego się podziału produkcji na coraz mniejsze przedziały czasowe jest jedynie to czy przychody z produkcji wydzielonego komponentu zapewnią minimalny poziom egzystencji. Jeśli tak to dlaczego istnieje tendencja do koncentracji? Odpowiedz jest jedna: zmonopolizowana produkcja daje swobodę w ustalaniu ceny (pokrywa się w ten sposób koszt utrzymywania zbędnego kapitału) i zapewnia względne zabezpieczenie przed konkurencją. Zagrożenie pojawi się dopiero ze strony substytutów produkowanych inną technologią i z surowców nie objętych monopolem. Otóż tworzenie bazy surowcowej oraz grupy podwykonawców kapitałowo powiązanych z producentem finalnym pozwala wzmocnić efekt monopolu wymuszając transfer zysków do centrali a kosztów do kraju gdzie chwilowo ulokowano produkcję podzespołów. Mimo to biedne kraje korzystają na takich inwestycjach, bo dają one zatrudnienia armii bezrobotnych, ale korzyści te są o wiele mniejsze niż gdyby podwykonawcy, będąc kapitałowo niezależni, mogli konkurować między sobą na wolnym rynku. Rodzi się pytanie skąd wziąć potrzebny kapitał w biednym społeczeństwie, w którym stopa oszczędności jest niewielka? Są dwa źródła kapitału: dobrze i wszechstronnie wykształcona kadra oraz klasa średnia zdolna do kumulowania oszczędności, ale to pociąga za sobą duże zróżnicowanie dochodów i znaczne ograniczenie podatków (niski poziom opieki socjalnej). Rozwijająca się i kooperująca za sobą sieć niewielkich, opartych na wyrafinowanych technologiach zakładów, wymaga relatywnie niewielkich nakładów kapitałowych dając ponadprzeciętną stopę zwrotu. Intuicja nie zawiodła Chestertona. Tylko małe skrojone na ludzką miarę zakłady, stwarzają klimat sprzyjający wdrażaniu niekonwencjonalnych i innowacyjnych rozwiązań a nadto charakteryzują się najwyższym tempem przyrostu kapitału. Globalizacja rozumiana jako koncentracja (zarówno pozioma jak i pionowa) produkcji w coraz to większych zmonopolizowanych strukturach świadczy o degeneracji rynku spowodowanej czynnikami pozaekonomicznymi. Względnie poprawny obraz rozwoju rynku produktów daje nam najmłodszy rynek tj. rynek elektroniki użytkowej. Mimo wielkiej kapitałochłonności zachowuje on cały czas dużą konkurencyjność co przekłada się na szybki spadek cen z niespotykanym wzrostem oferowanych użyteczności. Odmienny obraz znajdziemy na rynku farmaceutycznym, który zaczął zawłaszczać nawet prawo do testów i zmian w ludzkim genomie - patentując fragmenty genów!!! Podobny efekt przynosi patentowanie kodu. Perfidia takich rozwiązań, dotarłaby może do szerokich mas gdyby lingwiści po opracowaniu aksjomatycznej teorii danego języka, opatentowali ją i kazali sobie płacić za jego używanie. Pozornie nie byłby to monopol bo możemy w każdej chwili przyswoić sobie inny język. Oczywiście możemy posługiwać się prywatnie nawet kilkoma językami ale ponieważ urzędującym językiem byłby dalej ten objęty prawami autorskimi (np. urzędy przy elektronicznej transmisji danych wymagają standardu zgodnego z ustalonym przez Microsoft) a instrukcje do kupowanych urządzeń też pisane by były w języku urzędowym (większość sterowników do urządzeń elektronicznych działa tylko pod Windowsem ) to dalej zmuszeni będziemy do wnoszenia opłat licencyjnych. Będę się powtarzał, ale patenty czy prawa autorskie (patenty) mogą być przyznawane wyłącznie na kilka lat a nie jak w przypadku lekarstw ochrona patentowa przez 20 lat - w ciągu tego okresu autor albo zarobi na przyznanym mu monopolu albo nie. Absurdem jest konieczność ponawiania procedur dopuszczenia do stosowania (bardzo drogie i czasochłonne) generyków, gdy odkryto ich inne zastosowanie, bo raz stwierdzony brak szkodliwości nie wymaga potwierdzenia, natomiast o tym czym leczyć powinien decydować lekarz po uzgodnieniu z pacjentem. Wszystkie znane deformacja rynku wywoływane są przez decyzje (uchwalane prawa) znajdujące uzasadnienie wyłącznie poza ekonomią a często na przekór znanym prawom ekonomicznym (np. ceny maksymalne, normy, limity ). Tak na marginesie: wymiana bezgotówkowa, na opisywanym wcześnie serwerze, może stać się głównym źródłem dochodów dopiero, gdy pojawi się oferta produktów niezbędnych do przeżycia a nadto efektywny popyt na niektóre produkty (usługi) przekroczy „wartość” dóbr zapewniających minimum egzystencji. Oczywiście każdy z uczestników sam ustali te granice biorąc pod uwagę okoliczności i oczekiwania. Ale należy mieć stale na uwadze fakt, że poprawić swoją sytuację możemy, jedynie poprawiając sytuację innych. Takie nastawienie nie tylko zwiększa współpracę ale intensyfikuje też wymianę, bo tylko empatia i zrozumienie potrzeb innych pozwala tworzyć ofertę najlepiej dopasowaną do ich aktualnych potrzeb. O skali wzajemnej zależności świadczy to, że brakło by nam życia gdybyśmy chcieli wytworzyć sami to z czego korzystamy w ciągu jednego dnia. Większość tych rzeczy to intelektualny i materialny spadek po pokoleniach, które pracowały by nam oszczędzić trudu tworzenia. Wojciech Czarniecki