Inne choroby drzew na terenie miasta Żyrardowa Drzewa rosnące na terenach miejskich nie mają łatwego życia, a drzewa przyuliczne są szczególnie narażone na niekorzystne warunki miejskie. W najgorszym stanie są lipy. Ich stan zdrowotny z każdym rokiem ulega pogorszeniu. W ostatnich latach zaobserwowano zasychanie całych szpalerów przyulicznych, w tym przy ul.Limanowskiego. Pierwszym niepokojącym objawem tego, że z drzewami dzieje się coś złego jest drobnienie liści i zamieranie całych części koron. Często zasychaniu liści towarzyszy grzyb rozszczepka pospolita Schizophyllum commune, powodująca chorobę zwaną płytką, białą zgnilizna drewna, atakującą drzewa liściaste. Owocnikami grzyba są szaro-białe narośla, mające postać hub (wachlarzyków) wielkości 1-5 cm, ułożone szeregowo w spękaniach kory. Sama rozszczepka nie jest przyczyną zamierania drzew, ale jej pojawienie się świadczy o ich złym stanie, które szybko zamierają. Lipy rosnące w ul.Limanowskiego między ul.1 Maja a ul.Strażacką uschły w ciągu dwóch lat i w większości zostały już wycięte. Przyczyną zamierania lip nie jest patogen, ale kilka niekorzystnych czynników występujących w środowisku. Pierwszym i chyba najważniejszym jest brak możliwości rozwoju bryły korzeniowej i wyjałowienie gleby. Korzenie nie mają możliwości rozwoju i drzewo takie przypomina przerośniętą roślinę rosnącą w zbyt ciasnej donicy. Ubicie gleby, otoczenie pnia drzewa przez płyty chodnikowe i asfalt, ograniczające dostęp do korzeni powietrza, zaburzony obieg materii (opadające liście jesienią są usuwane i składniki odżywcze nie wracają do gleby) powodują wyjaławianie gleby i w efekcie nieodwracalne zmiany jej struktury, prowadząc do jej degeneracji . Kolejnym czynnikiem jest niedostatek wody w glebie. Przed 2006 rokiem wystąpiło kilka suchych lat powodujących długotrwałą suszę, co spowodowało eskalację tego zjawiska. Jeśli nałoży się na to zasolenie gleby jako efekt zimowego utrzymania ulic, które powoduje tzw. suszę fizjologiczną- woda w glebie staje się niedostępna dla korzeni drzew, ukazuje się obraz tego, co drzewa muszą znosić, a do czego nie są przystosowane. Nic dziwnego, że ogrodnicy- dendrolodzy szacują średnią długość życia drzew przyulicznych na terenach ośrodków miejskich na 40-50 lat, choć w środowisku naturalnym gatunek może dożyć 200-300 lat. Wydaje się, że środowisko zostało trwale skażone. Nie znamy jeszcze wszystkich mechanizmów odpowiedzialnych za prawidłowy rozwój drzew. Na pewno zdegradowana gleba to także zniszczona mikroflora i mikrofauna glebowa, co powoduje, że nawet nowe nasadzenia, posadzone nieco dalej od zasolonych ulic są w kiepskiej kondycji. Nie tylko lipy cierpią z wymienionych wcześniej powodów. Gatunkiem jeszcze bardziej wrażliwym na obecność soli w glebie jest klon pospolity Acer platanoides. Niestety, niewiele można zrobić dla drzew przyulicznych. Podlewanie bryły korzeniowej jest niemożliwe, gdyż aktywna część korzeni znajduje się pod asfaltem. Wniesienie nawozów mineralnych w celu dożywienia drzew to jeszcze większe zasolenie gleby. Przesadzenie rośliny do nowego podłoża jest niewykonalne. Na ogół nawet znajomość przyczyny lub choroby niewiele może zmienić los drzew. Przykładem może być szrotówek kasztanowcowiaczek od ponad 11 lat trzebiący populację kasztanowca białego Aesculus hippocastanum w Polsce. Forsowana jeszcze kilka lat temu metoda iniekcji specjalnymi preparatami mającymi na celu unicestwienie szkodnika okazała mało skuteczna. Nawiercanie pni drzew, niezwykle kosztowne. spowodowało większe szkody, niż sam owad. Kasztanowce stopniowo zamierają. Na zdjęciach poniżej pokazano suche kasztanowce w Al.Partyzantów. Szrotówek jest małą ćmą, o rozpiętości skrzydeł zaledwie kilku milimetrów i nie ma wroga naturalnego. W trakcie okresu wegetacyjnego może wytworzyć kilka pokoleń, a ostatnie z nich zimuje w glebie, gdzie bez jedzenia może przeżyć do kilku lat. Szrotówkowi nie straszne są długie i mroźne zimy. Pułapki feromonowi i lepy mające na celu odłowienie części owadów są bardzo kosztowne i nie sprawdziły się na terenach miejskich. Jedyne co można zrobić, to wygrabiać jesienią liście, ograniczając w ten sposób liczebność populacji szkodnika. W ostatnich latach zaczęły chorować jesiony wyniosłe Fraxinus excelsior. Choroba pojawiła się stopniowo i obecnie obejmuje nie tylko drzewa przyuliczne. W 2010r zaobserwowano nietypowe zachowanie się jesionów przy kanale ulgi przy ul.Wyspiańskiego, a więc w miejscu, gdzie nie ma mowy o braku wody w glebie. Drzewa nie są suche, gdyż mają żywe pączki i soki w gałęziach koron. Nie wiadomo dlaczego nie wypuszczają liści i w lipcu 2010r wyglądały, jak przedstawiają poniższe zdjęcia. Zjawisko to występuje także poza Polską, również w Austrii, Szwecji i na Litwie. Prawdopodobnie jest kilka przyczyn, ale ich scharakteryzowanie będzie możliwe po wykonaniu ekspertyzy dendrologicznej. Chorują także drzewa innych gatunków. Bardzo niepokoi fakt zamierania brzóz, które nie mają specjalnych wymagań i mogą rosnąć nawet na suchych piaskach. Brzozy w Żyrardowie zaczęły zamierać już z końcem XX wieku. Najpierw usechł brzozowy zagajnik w lasku międzyborowskim w sąsiedztwie ul.Głowackiego. Z gęstego brzezinianka pozostało kilkadziesiąt drzew , które są w większości w złej kondycji. Wiele z nich zaatakowały huby. Kilka lat później zaczęły zamierać drzewa tego gatunku rosnące przy ul.Bohaterów Warszawy oraz na terenie zabytkowego cmentarza. Objawami choroby jest drobnienie liści prowadzące do powstania ażurowej korony. Zaatakowane drzewo umiera w ciągu 2-3 lat. Wydaje się, że przyczyną nie może być zasolenie gleby, gdyż brzozy rosną, z pewnymi wyjątkami, poza pasem drogowym. Poniższe zdjęcia obrazują chorobę brzóz na zieleńcu w Al.Partyzantów – lipiec 2010r. Osobnym zjawiskiem jest zamieranie wiązów. Na terenie miasta Żyrardowa na przestrzeni ostatnich lat zostało wyciętych co najmniej kilkanaście okazałych drzew należących do gatunku Ulmus laevis i Ulmus glabra. Około 10 lat temu na kilkunastu wiązach pojawiły się charakterystyczne objawy holenderskiej choroby wiązów, zwanej też naczyniową chorobą wiązów albo grafiozą wiązu. Choroba jest wywoływana przez grzyb Ophiostoma novo-ulmi, który zatyka wiązki przewodzące w pniu drzewa. Górna część korony zasycha, za to w dolnej części korony i na pniu wybijają tzw. śpiące pączki, tworząc liście kilka razy większe niż normalnie. W ciągu jednego roku drzewo zasycha. Choroba ta rozprzestrzenia się głównie za pomocą chrząszczy. Po znalezieniu chorego wiązu można się spodziewać, że zostaną zaatakowane okazy tego gatunku w sąsiedztwie. Choroba jest na tyle groźną, że może spowodować masowe zarażenia, co sprawia, że trudno z nią walczyć. Skuteczna metoda nie została do tej pory wynaleziona i w przypadku znalezienia chorego drzewa należy je natychmiast wyciąć i spalić. Inną groźną chorobą wiązów jest żółtaczka wiązu. Jej objawy są niespecyficzne i bardzo podobne do objawów holenderskiej choroby wiązu. Rodzaj i nasilenie symptomów zależy od gatunku porażonego drzewa, czasu, jaki upłynął od zakażenia, oraz warunków klimatycznych. Pierwsze objawy chorobowe są trudne do zauważenia, ponieważ grzyb infekuje poprzez korzenie, na których zmiany widoczne są w pierwszym rzędzie. Fitoplazmy rozwijają się w tkance przewodzącej (łyku) porażonych roślin powodując hipertrofię (przerost), hiperplazję (nadmiernie szybki podział komórek), nekrozę elementów łyka oraz zwiększoną produkcję kallozy, która zatyka rurki sitowe. Konsekwencją tych zmian jest degeneracja łyka korzeni, pnia i pędów drzewa. Objawy chorobowe widoczne są również na nadziemnej części — liście chorych wiązów żółkną, są wygięte wzdłuż nerwu głównego ku dołowi zdrobniałe, więdną i przedwcześnie opadają. Na terenie Żyrardowa nie ma zbyt wielu wiązów, na ogół są to jeszcze młode drzewa, ale i te chorują i muszą być systematycznie kontrolowane i, jeśli zajdzie taka potrzeba, usuwane. Młody, zasychający wielopniowy wiąz rosnący w kanale ulgi przy ul.Radziwiłowskiej- lipiec 2010r. Reasumując stan zdrowotny drzew w Żyrardowie jest zły i wszystko wskazuje na to, że będą one masowo wypadały. Opracowała: Anna Gumula-Wrona Wydz. Gospodarki Komunalnej Urząd Miasta Żyrardowa