56 | Artykuły | MBA 5/2011 | „Master of Business Administration” 5/2011 (162): s. 56–64, ISSN 1231-0328, Copyright by Akademia Leona Koźmińskiego Reakcja państwa na kryzys gospodarczy – podstawowe dylematy Dr Jacek Tomkiewicz | Akademia Leona Koźmińskiego, Warszawa | [email protected] | Abstrakt Celem artykułu jest analiza reakcji polityki gospodarczej na kryzys finansowy z lat 2008–2010 z punktu widzenia skuteczności podjętych interwencji i ich kosztów. Można mieć zasadnicze wątpliwości co do tego, czy działania rządów i banków centralnych są właściwą odpowiedzią na strukturalne problemy, których skutkiem był początek kryzysu we wrześniu 2008 roku. Równie duży niepokój mogą budzić koszty zaangażowania się państwa w politykę antykryzysową oraz to, jakie konsekwencje dla przyszłego stanu gospodarki światowej wynikają z obecnej ekspansywnej polityki makroekonomicznej. JEL: E40, E50, E60, F02, F32, G01, H12 | Wprowadzenie Skala kryzysu finansowego, za którego początek uważa się upadek banku inwestycyjnego Lehmann Brothers we wrześniu 2008 roku, jest bardzo duża, nie brakuje nawet porównań do wielkiego kryzysu z lat 1929–1933. Te porównania wydają się uzasadnione, bo dzisiaj wyraźnie już widać, że kryzys dotknął nie tylko sektora finansowego, ale również sfery realnej gospodarki, co widać było w recesji zdecydowanej większości gospodarek świata w latach 2009–2010. O ile bezprecedensowa, w perspektywie ostatnich lat, jest skala załamania się gospodarczego, o tyle reakcja państw (rządów i banków centralnych) również zachodzi na niespotykaną wcześniej skalę. Różnoraki rodzaj tej interwencji oraz jej rozmiar muszą rodzić zasadnicze pytania o następstwa tak dużej ingerencji państwa w system rynkowy. MBA 5/2011 | Artykuły | 57 Niniejszy tekst ma na celu wskazanie podstawowych dylematów, które powstają podczas obserwacji reakcji polityki gospodarczej na obecny kryzys finansowy. Oczywiście powstaje pytanie, przed kim te dylematy są postawione. W pierwszej kolejności dotyczą one analityków, czyli przede wszystkim akademików zajmujących się analizą teorii i praktyki polityki gospodarczej. Analiza skutków interwencji państwa nie może ograniczyć się tylko do dyskusji akademickiej, bo przecież jest tutaj mowa o zależnościach w realnej gospodarce, więc przede wszystkim to aktywni politycy gospodarczy (rządy, banki centralne, międzynarodowe instytucje finansowe) muszą brać pod uwagę skuteczność i koszt interwencji państwa w gospodarce. | Interwencja państwa nie rozwiązuje przyczyn kryzysu Obecny kryzys finansowy jest na tyle nowy, że na razie jeszcze trudno mówić o powszechnym konsensusie co do jego przyczyn, ale większość pogłębionych analiz, która już się ukazała , wskazuje, że to, czego doświadczamy od ponad dwóch lat, ma swoje źródła w dwóch zasadniczych procesach. Po pierwsze, od kilkunastu lat narastają w światowej gospodarce tzw. globalne nierównowagi. W największym skrócie, światowa nierównowaga finansowa polega na głębokim deficycie na rachunku obrotów bieżących w Stanach Zjednoczonych (Bernanke 2005) (zbyt niski poziom oszczędności krajowych w stosunku do potrzeb inwestycyjnych gospodarki amerykańskiej), który jest finansowany przez kraje o strukturalnej nadwyżce w obrotach bieżących, tj. przede wszystkim Chiny, ale także Japonię czy kraje Zatoki Perskiej. Nierównowaga w bilansie płatniczym USA sprowadza się do napływu kapitału, który ulokowany na rynku finansowym musiał prowadzić do spekulacyjnego wzrostu cen aktywów finansowych. Innymi skutkami dużej podaży kapitału z zagranicy były kreatywność instytucji finansowych w tworzeniu nowych instrumentów i możliwość utrzymywania niskich stóp procentowych, co poprzez łatwą dostępność kredytów hipotecznych windowało ceny nieruchomości. Po drugie, kryzys pokazał, że nie jest prawdą twierdzenie, iż rynek finansowy jest miejscem, gdzie aktywa finansowe są wyceniane według ich fundamentalnej wartości, co nawiasem mówiąc było już wcześniej kwestionowane chociażby przez wskazywanie na występowanie na rynkach tzw. bąbli spekulacyjnych (Kalicki, Krześniak 2010). Cena poszczególnych instrumentów finansowych odzwierciedla zarówno zdyskontowane przyszłe przychody wynikające z danego instrumentu, jak i ryzyko związane z tymi płatnościami. Rynek finansowy jest przecież miejscem, gdzie informacja natychmiast oddziałuje na wycenę instrumentu, a wyspecjalizowane O ile raczej nie ma zasadniczych różnic w ocenie tego, że bezpośrednią przyczyną wybuchu kryzysu było załamanie się rynku produktów opartych o tzw. kredyty subprime, o tyle ekonomiści różnią się co do zasadniczych, strukturalnych powodów obecnych zawirowań. Z jednej strony wskazuje się nadmierną deregulację gospodarki wynikającą z oparcia się na ideologii neoliberalnej (Kołodko 2011; Żyżyński 2009), z drugiej strony plasują się poglądy wskazujące, że zasadnicze błędy zostały popełnione przez politykę państwa – zbyt luźną politykę pieniężną w USA czy dążenie rządu do zapewnienia jak największej liczbie obywateli własnego mieszkania (Winiecki 2008). Wśród polskich pozycji warto wskazać: NBP (2009); Orłowski (2008); Rosati (2009); Żyżyński (2009); Kołodko (2010). 58 | Artykuły | MBA 5/2011 instytucje – agencje ratingowe – są w stanie obiektywnie ocenić ryzyko poszczególnych papierów, co jest ważnym elementem określania ich wartości bieżącej. Patrząc na reakcje rządów i banków centralnych krajów wysoko rozwiniętych, można mieć wrażenie, że celem jest walka ze skutkami kryzysu, a nie usunięcie jego przyczyn. Trudno się dziwić, że polityka interwencyjna przede wszystkim jest nakierowana na walkę z bezpośrednimi następstwami kryzysu, a dopiero w dalszej kolejności podejmowane są próby oddziaływania na strukturalne powody załamania. Problemem jest raczej to, że działania będące lekarstwem na bieżące problemy mogą prowadzić do negatywnych następstw w przyszłości. Z punktu widzenia globalnej nierównowagi trudno uznać, że ekspansja fiskalna i monetarna, którą obserwujemy w USA, oddziałuje pozytywnie na strukturalną przyczynę kryzysu, tj. bardzo duży poziom konsumpcji finansowany w znacznej mierze kredytami. Zwiększone wydatki rządowe ewidentnie mają służyć utrzymaniu wysokiego poziomu konsumpcji, a nie zbilansowaniu gospodarki amerykańskiej, co może się stać tylko przez wzrost krajowych oszczędności. Oczywiście w krótkim okresie, dla ożywienia gospodarczego, kluczowa jest dynamika konsumpcji, ale nie zmienia to faktu, że bez wzrostu poziomu oszczędzania w USA światowe finanse nadal będą niezrównoważone. Bardzo duży deficyt budżetowy (ponad 10% PKB) w USA to przecież nic innego jak ujemne oszczędności publiczne, które powiększają nierównowagę zewnętrzną. O ile ogromny program stymulacyjny w Chinach ma sens nie tylko z punktu widzenia interesów gospodarki chińskiej, bo poprzez zwiększenie popytu krajowego zwiększa się zbyt na krajową produkcję, a tym samym zmniejsza się tempo przyrastania rezerw walutowych (globalne nierównowagi się zmniejszają), o tyle podtrzymywanie popytu konsumpcyjnego w USA stanowi podtrzymanie globalnej nierównowagi. Najnowsze dane potwierdzają te obawy. Wprawdzie w 2009 roku deficyt na rachunku obrotów bieżących spadł do 2,6% PKB (w 2008 roku było to 4,6%), ale nie było to trwałe zrównoważenie amerykańskiej gospodarki, lecz raczej skutek recesji i spadku konsumpcji. W 2010 roku, gdy w USA zanotowano ożywienie, luka w rachunku bieżącym wzrosła do 3,2% PKB (dane IMF), co wskazuje, że nie można mówić końcu globalnej nierównowagi. Poważne zastrzeżenia można mieć także do pomocy państwa, która jest kierowana do instytucji finansowych. Pęknięcie bańki spekulacyjnej na rynku finansowym wskazuje, że wcześniejsza wycena poszczególnych instrumentów finansowych (przede wszystkim odnosi się to do tzw. MBS (Mortgage Backed Securities), czyli papierów, których źródłem jest sekurytyzacja udzielonych kredytów hipotecznych) była zafałszowana, tj. ich cena wynikała raczej z wysokiego popytu na aktywa finansowe, a z nie realnej oceny zdolności do generowania przychodów. Pomoc państwa skierowana do instytucji finansowych polegająca na dokapitalizowaniu lub wykupie tzw. toksycznych aktywów utrudnia proces odnajdywania faktycznego, tj. odpowiadającego zdyskontowanym przyszłym płatnościom, poziomu wyceny instrumentów finansowych. Pomoc została udzielona nie tylko bankom, ale także np. zakładom ubezpieczeniowym, chociażby AIG. MBA 5/2011 | Artykuły | 59 Oczywiście można zrozumieć motywy rządów i banków centralnych, które za wszelką cenę chcą uniknąć powtórki paniki wywołanej informacją o bankructwie Lehmann Brothers, ale należy sobie zdawać sprawę, że ogromna skala interwencji państwa w funkcjonowanie prywatnych podmiotów może odbić się negatywnie na długookresowej efektywności gospodarki, chociażby przez zjawisko tzw. pokusy nadużycia (moral hazard). Przede wszystkim jednak interwencja państwa stanowi istotny czynnik, który przeszkadza we właściwej wycenie aktywów finansowych, czego wynikiem jest niemożność pełnienia przez rynek finansowy jednej ze swych ważnych funkcji, tj. obiektywnego określania ceny poszczególnych instrumentów. Inny sposób interwencji państwa na rzecz podtrzymania aktywności gospodarczej to bardzo luźna polityka pieniężna polegająca na utrzymywania bardzo niskich stóp procentowych banków centralnych (nawet na poziomie ujemnym w ujęciu realnym) oraz znaczne zwiększenie podaży pieniądza w drodze tzw. luzowania ilościowego (quantitative easing), co polega na w dużej mierze na zakupie skarbowych papierów dłużnych przez bank centralny. Wprawdzie operacje zakupu obligacji i bonów skarbowych przez bank centralny odbywają się na rynku wtórnym, więc nie jest to bezpośrednie finansowanie deficytu budżetowego przez bank centralny, ale jest to niewątpliwie operacja, która nie mieści w ortodoksyjnym podejściu do polityki makroekonomicznej, według której monetyzacja deficytu budżetowego jest niedopuszczalna. Wartość skarbowych papierów dłużnych w aktywach FEDu zwiększyła się w okresie wrzesień 2008–lipiec 2011 o ponad 400%, co wskazuje, że bank centralny staje się w dużej mierze dostarczycielem płynności dla sektora rządowego. Warto również zwrócić uwagę na zasadniczą zmianę polityki banku centralnego do struktury aktywów, która wynika w dużej mierze z prowadzonych operacji otwartego rynku. O ile przed kryzysem rola prywatnych papierów dłużnych w bilansie FEDu była znikoma, co wskazuje, że bank centralny nie kupował tych instrumentów w ramach operacji otwartego rynku, o tyle teraz (lipiec 2011) w aktywach FEDu jest zgromadzone samych tylko tzw. MBS-ów na kwotę prawie biliona dolarów. Zwiększenie podaży pieniądza przez banki centralne, której nie towarzyszy zwiększenie akcji kredytowej dla przedsiębiorstw i gospodarstw domowych, sprawia, że mamy do czynienia z „dziwną” z punktu widzenia podręczników ekonomii sytuacją – węższe agregaty pieniądza rosną wolniej niż szersze (przykładowo w USA w okresie październik 2009–październik 2010 agregat M1 zwiększył się o 6%, podczas gdy miara pieniądza M2 wzrosła tylko o 3,2% – dane FED). Pamiętajmy jednak, że mechanizm kreacji pieniądza działa tylko wtedy, gdy wysokiemu popytowi na kredyt towarzyszy duża skłonność banków do pożyczania pieniędzy, natomiast w przypadku małej albo wręcz ujemnej dynamiki kredytów zdecydowana część zwiększonej przez banki centralne podaży pieniądza „zostaje” w systemie finansowym, który musi przecież coś z tą dodatkową płynnością zrobić. Skutkiem tej sytuacji jest duży popyt na instrumenty finansowe ze strony banków, ubezpieczycieli i funduszy inwestycyjnych, co podbija ceny akty Ilość środków z budżetów publicznych skierowana na rzecz sektora finansowego naprawdę robi wrażenie, bo było to 3,4% PKB w USA, 6% w Wielkiej Brytanii, 10,7% w Niemczech i aż 28,7% PKB w Irlandii (IMF 2011). 60 | Artykuły | MBA 5/2011 wów, których cena znowu nie wynika z wyższych zdolności podmiotów gospodarczych do generowania zysków, ale ze zwiększonej płynności sektora, która jest lokowana w aktywa finansowe. Ten proces dobrze obrazuje sytuacja na amerykańskiej giełdzie – po załamaniu we wrześniu 2008 roku indeks S&P 500 zaczął rosnąć już we kwietniu 2009 roku, podczas gdy sfera realna pogrążała się w kryzysie – w całym 2009 roku PKB w USA spadł o 2,6%. O ile więc antykryzysowa polityka pieniężna (obniżenie stóp procentowych, zwiększenie podaży pieniądza, wykup aktywów finansowych przez instytucje publiczne) powstrzymała sektor finansowy przed upadkiem, co miałoby trudne do wyobrażenia konsekwencje dla całej gospodarki, o tyle trudno mówić, że teraz wycena aktywów finansowych odpowiada realnemu stanowi gospodarki. Bardzo duża zmienność na rynkach (widać to praktycznie na wszystkich rynkach: walut, akcji, obligacji czy surowców) wskazuje, że transakcje mają w dużej mierze charakter spekulacyjny, więc ryzyko kolejnych tzw. baniek nie spadło, ale nawet wzrosło. Słychać wprawdzie głosy mówiące o potrzebie nowych regulacji systemu finansowego, które usunęłyby strukturalne przyczyny kryzysu, za jakie uważa się nadmierny rozwój pochodnych instrumentów finansowych czy zbyt dużą skalę stosowani dźwignia finansowej. Nowe regulacje jak na razie są na etapie projektów i są obawy, że mogą one być mało skuteczne wobec możliwości innowacji na rynkach finansowych, dzięki którym można było „obejść” istniejące regulacje dotyczące chociażby wskaźników ostrożnościowych. Podsumowując: obecne zaangażowanie się państwa w ratowanie gospodarki jest konieczne dla uniknięcia głębokiej recesji. Musimy sobie jednak zdawać sprawę, że jak na razie niewiele zrobiono, aby usunąć strukturalne przyczyny powstania kryzysu, co musi polegać na przywróceniu światowej gospodarce względnej równowagi finansowej i zapanowaniu nad funkcjonowaniem sektora finansowego tak, żeby spełniał on swoje funkcje (transformacje oszczędności w kapitał) bez niebezpieczeństwa destabilizacji gospodarki. | żywienie nie będzie trwałe, a koszty interwencji państwa są O bardzo duże Możliwości prowadzenia ekspansywnej polityki zarówno fiskalnej, jak i pieniężnej są w oczywisty sposób ograniczone. Ograniczeniem dla utrzymywania wysokich wydatków publicznych finansowanych długiem publicznym jest możliwość pozyskania środków na rynku finansowym, a z drugiej strony świadomość konieczności ponoszenia wysokich kosztów obsługi długu publicznego w przyszłości. Coraz częściej zwraca się także uwagę, że określanie celów dla polityki pieniężnej powinno uwzględniać dużo więcej aspektów niż tylko poziom inflacji czy kursu walutowego (Siwiński 2011). Dobrym przykładem jest tutaj sposób na wykazywanie odpowiednich poziomów kapitałów własnych do aktywów banków. Wobec innej wagi ryzyka dla kredytu niż dla obligacji pochodzących z sekurytyzacji tego samego kredytu, banki „zamieniały” kredyt na obligacje, a tym samym wartość aktywów ważonych ryzykiem się zmniejszała, co umożliwiało prowadzenie dalszej akcji kredytowej bez konieczności zwiększania kapitałów własnych. Nowe regulacje wyeliminowały ten proceder. MBA 5/2011 | Artykuły | 61 Polityka pieniężna także ma swoje uwarunkowania – utrzymywanie bardzo niskich stóp procentowych oraz zwiększanie podaży pieniądza muszą w przyszłości przełożyć się na przyspieszenie inflacji, co będzie wymagać zdecydowanej reakcji banków centralnych. To, że recesja była stosunkowo płytka (PKB w USA spadł w roku 2009 o 2,6%, podczas gdy gospodarka europejska „skurczyła” się w tym samym czasie o 4% – dane IMF) z pewnością jest w dużej mierze zasługą bardzo ekspansywnej polityki państw. Bardzo duże poziomy deficytu budżetowego i – co tym idzie – szybko narastający dług publiczny sprawiają, że już wkrótce wymagana będzie rewizja polityki fiskalnej, tj. zmniejszenie skali nierównowagi finansów publicznych. Oczywiście dostosowanie fiskalne wcale nie musi oznaczać załamania gospodarczego, ale w obecnych okolicznościach raczej nie można liczyć na tzw. niekeynesowskie efekty dostosowania fiskalnego, tj. dynamiczny wzrost konsumpcji prywatnej, inwestycji czy eksportu. Zmniejszenie deficytu budżetowego musi więc odbić się negatywnie na dynamice gospodarczej i dopiero w dłuższym okresie może przełożyć się na wyższą dynamikę gospodarczą (IMF 2010). Jedyna nadzieja w tym, że o ile interwencja rządów była w dużej mierze ze sobą skoordynowana, o tyle wycofywanie się ze „wspomagania” gospodarki będzie następowało w różnym tempie w różnych krajach, co uchroni gospodarkę światową przede jednym dużym wstrząsem, jakim byłaby duża skala dostosowania fiskalnego dokonana jednocześnie w znacznej części gospodarki światowej (Nuti 2010). Obok makroekonomicznych skutków koniecznego dostosowania fiskalnego, nie można zapominać o skutkach polityki fiskalnej dla poszczególnych podmiotów gospodarczych. Zarówno w przypadku prób równoważenia budżetów przez podwyżki podatków, jak i w wyniku cięć wydatków publicznych, muszą ucierpieć podmioty prywatne – przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe. Wyższe podatki to niższe dochody rozporządzalne (nominalne, jeśli podniesione zostaną podatki bezpośrednie, lub dochody realne, gdy wzrosną podatki pośrednie), natomiast ograniczenie wydatków publicznych musi odbić się negatywnie na jakości dóbr i usług publicznych, z których korzystają zarówno przedsiębiorstwa, jak i gospodarstwa domowe. Równie „niebezpieczne” może być zdecydowane zacieśnienie polityki pieniężnej. Trudno oczekiwać, że ogromny wzrost podaży pieniądza (obserwowany chociażby jako wzrost sumy bilansowej banków centralnych w stosunku do PKB) pozostanie w dłuższym okresie bez wpływu na dynamikę cen. O ile obecnie, gdy obserwujemy ciągle proces tzw. delewarowania (skala dźwigni finansowej się zmniejsza), zwiększająca się podaż pieniądza nie pojawia się na rynku, o tyle w niedalekiej przyszłości musi pojawić się moment, kiedy podaż pieniądza na rynku finansowym zacznie rosnąć, co prowadzić będzie do przyspieszenia inflacji. Jedyną reakcją banku centralnego na wzrost inflacji może być wzrost stóp procentowych połączony z agresywną sterylizacją nadmiernej płynności. Wzrost rynkowych stóp procentowych może stanowić poważne zagrożenie dla ożywienia gospodarczego – koszt kapitału dla inwestorów będzie wyższy, koszt obsługi długu zarówno publicznego, jak i prywatnego wzrośnie, a tym samym trudno będzie liczyć na powrót wysokiej dynamiki wzrostu gospodarczego. 62 | Artykuły | MBA 5/2011 Oczywiście w tym miejscu pojawia się zasadnicze pytanie, czy państwa nie będą zainteresowane w dopuszczeniu do wzrostu inflacji. Takie podejście może mieć miejsce, bo przecież rządy jako dłużnicy mogą przychylnie patrzeć na spadająca realną wartość pieniądza, w którym wyrażone są ich długi. Zarówno jednak pierwsze podejście – zaostrzenie polityki pieniężnej – jak i drugie, tj. dopuszczenie do zwiększenia się dynamiki cen, oznacza realne koszty dla gospodarki. W pierwszym przypadku kosztem podniesienia stóp procentowych może być załamanie się kruchego ożywienia, a podwyższona inflacja także niesie za sobą szereg negatywnych skutków. Należy tutaj przede wszystkim wspomnieć o niezwiązanej ze zmianami wydajności pracy redystrybucji dochodów, co negatywnie odbija się na efektywności całej gospodarki. Dynamika cen w podstawowych gospodarkach świata wskazuje, że banki centralne raczej wybrały opcję polegającą na zezwoleniu na wzrost inflacji, co należy traktować jako kolejny krok na polu luzowania polityki pieniężnej – nominalne stopy procentowe banków centralnych pozostają wprawdzie bez zmian, ale wobec rosnącej inflacji realne stopy spadają. W maju 2011 roku inflacja liczona „rok do roku” sięgnęła odpowiednio 3,6% w USA; 2,7% w strefie euro i aż 4,5% w Wielkiej Brytanii. Warto przypomnieć, że zarówno Bank Anglii, jak i Europejski Bank Centralny wskazują, że ich celem jest utrzymanie inflacji na poziomie 2% (amerykański FED nie posługuje się tzw. bezpośrednim celem inflacyjnym), więc trudno nie zauważyć, że wśród władz monetarnych jest przyzwolenie na wyższą inflację. Na początku 2011 roku Europejski Bank Centralny zwiększył wprawdzie podstawową stopę procentową o 25 punktów bazowych, do poziomu 1,25%, ale ta wciąż jest na ujemnym realnym poziomie, nie mówiąc już o Banku Anglii, którego podstawowa stopa pozostaje na poziomie 0,5%. | Podział kosztów kryzysu Oczywiście skoro trudno wskazać jednoznacznie przyczyny wybuchu kryzysu, to tym bardziej trudno jest określić, jakie osoby czy grupy społeczne/zawodowe są odpowiedzialne za to, co obserwujemy od kilkunastu miesięcy. Raczej jednak przeważa pogląd, że to kadra zarządzająca instytucji finansowych ponosi winę za „napompowanie” bańki spekulacyjnej, która musiała pęknąć. Nie brak także wskazań na szeroko rozumianą kadrę menedżerską, która ponosi odpowiedzialność za spadek udziału płac w całości dochodu. W dużej mierze to przecież bardzo niska dynamika płac pracowników jest przyczyną niespotykanej wcześniej dynamiki konsumpcji finansowanej kredytami (Tomkiewicz 2010). Zasadne jest postawienie pytania, jak koszty walki z kryzysem rozłożą się między poszczególne grupy społeczne. Można mieć zasadnicze wątpliwości, czy koszty poniosą ci, którzy z całą pewnością przyczynili się do powstania kryzysu finansowego. Nie brak doniesień prasowych o sowitych odprawach dla kierownictwa poszczególnych instytucji, które znalazły się w największych tarapatach, więc raczej nie można mówić o ponoszeniu odpowiedzialności za popełnione błędy. Zasada, że za błędy nie płaci ten, kto je popełnił, ma także wymiar instytucjonalny. Banki i inne MBA 5/2011 | Artykuły | 63 instytucje finansowe, które obecnie czerpią ze środków publicznych, wcześniejsze ogromne zyski wykazywały bardzo często w rajach podatkowych, więc budżety, dzięki którym mogą dzisiaj przeżyć, wczoraj były po prostu oszukiwane. Brak poniesienia odpowiedzialności za popełnione błędy jest tym bardziej bolesny, że należy sobie zdawać sprawę, iż koszty interwencji państwa będą bardzo nierówno rozłożone w społeczeństwie. Przede wszystkim konieczność przyszłego bilansowania finansów publicznych musi odbyć się na drodze ograniczania wydatków publicznych. Jakość dóbr publicznych niewątpliwie się obniży, tym bardziej że przecież coraz większą część wydatków państwa będą stanowiły koszty obsługi długu publicznego, więc mniej środków pozostanie na finansowanie ochrony zdrowia czy oświaty. Wpływ jakości dóbr i usług publicznych na poszczególne grupy społeczne nie jest jednakowy – o ile gorsza jakość publicznej ochrony zdrowia ma zasadnicze znaczenie dla uboższej części społeczeństwa, o tyle dla bogatszych, którzy korzystają z prywatnej opieki zdrowotnej, jakość usług w szpitalach publicznych praktycznie nie ma znaczenia. Trudno również oczekiwać, że nastąpią jakieś zasadnicze kroki na polu polityki podatkowej. Wobec z jednej strony funkcjonowania rajów podatkowych, a z drugiej strony możliwości wykazywania pożądanej podstawy opodatkowania, raczej nie ma co liczyć, że państwom uda się w większym niż obecnie stopniu opodatkować dochody i majątki najlepiej uposażonych. Tendencja jest raczej odwrotna, tj. ciężar finansowania państwa coraz bardziej spoczywa na podatkach pośrednich, które mają przecież charakter degresywny. Pierwsze programy dostosowania fiskalnego ewidentnie wskazują, że to właśnie klasa średnia i uboższe warstwy społeczeństwa poniosą koszty porządkowania finansów publicznych po antykryzysowych pakietach stymulacyjnych. Wśród już wprowadzonych zmian strukturalnych trudno wskazać te, które sięgają do kieszeni „winowajców”. Przykładowo: – w Wielkiej Brytanii podniesiono stawkę podatku VAT, – w USA utrzymano przywileje podatkowe dla najlepiej zarabiających, – w krajach bałtyckich (Litwa i Łotwa) zwiększono stawki podatku VAT i zmniejszono znacząco świadczenie społeczne łącznie z nominalną obniżką emerytur, – w Grecji podniesiono stawki podatku VAT i obniżono emerytury. Koszty podwyższonej inflacji zostaną poniesione głównie przez klasę średnią oraz biedniejszą część społeczeństwa. Możliwość unikania negatywnych skutków inflacji (konsumpcja w innych krajach, lokowanie środków w aktywach „bezpiecznych” dla inflacji) jest przecież bardzo ograniczona dla podmiotów o niskich dochodach, które w znacznej mierze są zależne od transferów publicznych, a ich realna (w czasem nawet nominalna) wartość spada. 64 | Artykuły | | MBA 5/2011 Podsumowanie Celem niniejszego tekstu nie była jednoznaczna krytyka reakcji państwa na zaistniały kryzys finansowy. Warto jednak pokazać, że mimo tego, że prawdopodobnie dzięki ogromnej interwencji rządów i banków centralnych uniknięto głębokiej recesji, to można wskazać cały szereg dylematów odnoszących się do zaangażowania się państwa w rozwiązywanie powstałych problemów. Przede wszystkim trudno uznać, że obecne działania państwa rozwiązują strukturalne przyczyny obecnego kryzysu. Równie poważne wątpliwości można mieć co tego, czy ogromne bieżące i przyszłe koszty były naprawdę konieczne, a tym samym zasadne wydaje się pytanie, czy może nie lepsze dla czystości systemu rynkowego, a tym samym przyszłej efektywności gospodarki, byłoby jednak dopuszczenie do większej skali bankructw w poszczególnych branżach. Innym zastrzeżeniem jest przerzucenie odpowiedzialności i kosztów z tych, których można wskazać jako odpowiedzialnych za problemy, na ich ofiary. B i b l i o g r a f i a Horton M., Kumar M., Mauro P. (2009) The State of Public Finances – A Cross Country Fiscal Monitor, IMF Staff Position Note SPN/09/21, IMF. IMF (2009) World Economic Outlook, październik. IMF (2009) Global Financial Stability Report, październik. IMF (2010) World Economic Outlook, październik. IMF (2011) Fiscal Monitor, kwiecień. NBP (2009) Polska wobec światowego kryzysu gospodarczego. Warszawa. Kalicki K., Krześniak A. (2010) Polityka pieniężna w strefie Euro i USA a ceny aktywów w świetle doświadczeń z kryzysu. W: Kołodko G.W. (red.), Globalizacja, kryzys i co dalej. Warszawa: Poltext. Kołodko G.W. (red.) (2010) Globalizacja, kryzys i co dalej. Warszawa: Poltext. Kołodko G.W. (2011) Ekonomia kryzysu czy kryzys ekonomii? Master of Business Administration, nr 2. Orłowski W.M. (2008) Świat, który oszalał, czyli poradnik na ciekawe czasy. Warszawa: Agora. Rosati D. (2009) Przyczyny i mechanizm kryzysu finansowego w USA. Ekonomista, nr 3/2009. Siwiński W. (2011) Globalny kryzys finansowy i jego implikacje dla polityki pieniężnej. Master of Business Administration, nr 2. Tomkiewicz J. (2010) Globalne nierównowagi są nie do utrzymania. Portal: Obserwator Finansowy. Winiecki J. (2008) Dziennik, 13.10.2008, wywiad. Żyżyński J. (2009) Neoliberalizm jako strukturalna przyczyna kryzysu a poszukiwanie dróg naprawy. Ekonomista, nr 2.