Solidaryzm ubezpieczonych w ZUS – lekcja z przeszłości System emerytalny ma charakter powszechny, jego celem jest urzeczywistnienie zawartego w art. 67 ust. 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej prawa każdego obywatela do zabezpieczenia społecznego na wypadek osiągnięcia wieku emerytalnego. Nie został skonstruowany przez ustawodawcę dla indywidualnych ubezpieczonych, ale dla ogółu osób objętych ubezpieczeniem, które w przyszłości staną się beneficjentami systemu emerytalnego. Propaganda bazująca na podważaniu zaufania do państwowego systemu emerytalnego i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych poczyniła trudne do naprawienia szkody w percepcji społecznej. Nikt utrzymujący się z pracy zarobkowej nie zdoła indywidualnie chronić się przed skutkami utraty zdolności do zarobkowania. Czy ci, którzy domagają się likwidacji ubezpieczeń społecznych, zdają sobie sprawę, że realizacja ich postulatów oznacza likwidację płatnych urlopów rodzicielskich, zasiłków chorobowych rekompensujących utracone zarobki i innych świadczeń solidarnie finansowanych przez społeczeństwo? Atakując niegospodarność ZUS, zapominamy, że to na tę instytucję przeniesiono ciężar stworzenia od podstaw systemów informatycznych, bez których nie mogłyby funkcjonować OFE. Kogo interesują rokroczne raporty Najwyższej Izby Kontroli pozytywnie oceniające realizację ustawowych zadań ZUS? Dlaczego w kraju, gdzie afera goni aferę, nagłaśnia się ponad miarę wszelkie potknięcia urzędników zatrudnionych w tej instytucji? Dlaczego tak wielu Polaków żyje w przekonaniu, że ZUS stanowi relikt słusznie minionej epoki realnego socjalizmu? W rzeczywistości ZUS powstał w II Rzeczypospolitej, przetrwał epokę realnego socjalizmu i pierwszą dekadę transformacji ustrojowej, choć – co zrozumiałe – podlegał licznym modyfikacjom. Należy mieć nadzieję, że przetrzyma również tsunami, jakim okazała się zainicjowana w 1999 r. reforma systemu ubezpieczeń społecznych i zawłaszczenie przez OFE bez mała 200 mld zł składek emerytalnych. W odrodzonej Polsce powszechny system ubezpieczeń pracowniczych budowano stopniowo, poczynając od ustawodawstwa w zakresie ubezpieczeń chorobowych i macierzyństwa (1919–1920) aż po wprowadzenie ubezpieczeń starości oraz inwalidztwa pracowników umysłowych (1927). Jednak spójne, jednolite dla wszystkich byłych zaborów standardy ustanowiła dopiero ustawa z 28 marca 1933 r. o ubezpieczeniu społecznym, zwana scaleniową, bo połączyła w system kilka odrębnych aktów prawnych dotyczących robotników przemysłowych i nisko uposażonych pracowników umysłowych. Od tego czasu ubezpieczenia społeczne stały się powszechne, z wyłączeniem robotników rolnych, dla których właściciele ziemscy mieli organizować opiekę lekarskiej oraz zasiłki chorobowe w naturaliach oraz osób najlepiej zarabiających. Utrzymano przywileje grup pracowników objętych systemami gwarantującymi ubezpieczenie społeczne na korzystniejszych warunkach niż powszechne. Dotyczyło to m.in. wojskowych, pracowników państwowych i publicznoprawnych (np. etatowi pracownicy PKP, monopoli państwowych, PKO, Banku Polskiego) oraz górników, hutników i pracowników umysłowych. Rozporządzeniem prezydenta Ignacego Mościckiego z 24 października 1934 r. o zmianie ustawy o ubezpieczeniu społecznym ustanowiono państwowy monopol ubezpieczeniowy, uzasadniając tę decyzję potrzebą zabezpieczenia pracowników przed wyzyskiem, złą wolą lub nieudolnością prywatnych towarzystw ubezpieczeniowych. Do wykonywania tego monopolu powołano Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który przejął funkcje Izby Ubezpieczeń Społecznych, Zakładu Ubezpieczenia na Wypadek Choroby, Zakładu Ubezpieczenia od Wypadków, Zakładu Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych, Zakładu Ubezpieczenia Emerytalnego Robotników. Wybuch drugiej wojny światowej uniemożliwił prowadzenie działalności ubezpieczeniowej, zwłaszcza że w trakcie ewakuacji zagrabiono ponad połowę zasobów finansowych ZUS, a represje okupanta spowodowały niepowetowane straty osobowe. Jednak już w 1947 r. Zakład wznowił działalność i prowadził ją bez większych przeszkód do 1955 r. Potraktowany przez władze komunistyczne jako pozostałość po ustroju kapitalistycznym, został zlikwidowany dekretem z czerwca 1954 r. o powszechnym zaopatrzeniu emerytalnym pracowników i ich rodzin. Realizację zadań związanych z wykonywaniem ubezpieczenia społecznego powierzono wówczas Ministerstwu Pracy i Opieki Społecznej, związkom zawodowym oraz radom narodowym. Rozwiązanie to okazało się błędem, lecz ZUS został reaktywowany dopiero w 1960 r. dla obsługi całości gwarantowanych przez państwo ubezpieczeń. W miarę odchodzenia od doktryny dyktatury proletariatu, prawo do ubezpieczeń społecznych zyskiwały wszystkie grupy społeczno-zawodowe: członkowie rolniczych spółdzielni produkcyjnych, rzemieślnicy, twórcy i artyści, zatrudnieni na podstawie umowy zlecenia lub agencyjnej, rolnicy indywidualni, duchowni, osoby prowadzące działalność gospodarczą. Ubezpieczenia zdrowotne w PRL finansowano bezpośrednio z budżetu państwa, dopiero pod koniec pierwszej dekady transformacji ustrojowej przekazano je Kasom Chorych, których funkcje przejął w 2004 r. Narodowy Fundusz Zdrowia. Poza tą zmianą, liczne nowelizacje ustawy systemowej miały na celu dostosowanie zakresu i organizacji systemu ubezpieczeń społecznych do możliwości sfinansowania świadczeń. W konsekwencji zmieniały się również algorytmy i parametry kalkulacji świadczeń, co później skutecznie wykorzystano w kampanii promującej prywatyzację emerytur. W okresie transformacji systemowej spod kompetencji ZUS wyłączono ubezpieczenia rolników indywidualnych, powierzając je Kasie Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS). Do końca lat 70. XX wieku Fundusz Ubezpieczeń Społecznych zarządzany przez ZUS pozostawał w równowadze, a nawet posiadał nadwyżki finansujące wydatki państwa. W następnej dekadzie, gdy gospodarka realnego socjalizmu zaczęła chylić się ku upadkowi, FUS równowagę utracił. Spadły bowiem, na skutek zatorów płatniczych oraz nasilającej się z każdym rokiem inflacji, wpływy ze składek, wzrosła zaś liczba świadczeniobiorców. Na wcześniejsze emerytury i liberalnie przyznawane renty kierowano bowiem masowo zredukowanych pracowników. W latach 90. XX w. kontynuowano tę politykę jako metodę ograniczania bezrobocia na patologicznym rynku pracy. Wszystko ma jednak swoją cenę. Relacja ubezpieczonych do świadczeniobiorców pogorszyła się z 3,4 w 1980 r. do 2,0 we wrześniu 2013 r. Spadek zatrudnienia i wynikający stąd spadek wpływów ze składki to, obok powołania OFE, główna przyczyna pogorszenia w latach 90. XX wieku równowagi funduszu ubezpieczeń społecznych. Byłaby to sytuacja przejściowa, gdyby nie błędne założenia przyjęte w reformie systemu ubezpieczeń społecznych i późniejsze jego modyfikacje. Restrukturyzacja gospodarki narodowej polegająca na likwidacji i niszczeniu wielkich państwowych zakładów pracy, prywatyzacja sprowadzająca się do wyprzedaży ocalałych z pogromu polskich przedsiębiorstw zagranicznym inwestorom w złudnej nadziei na poprawę ich konkurencyjności, modernizacja aparatu wytwórczego przebiegająca przy zastosowaniu kapitałochłonnych technik produkcji eliminujących pracowników, spowodowały w latach 1990–1999 r. ubytek ok. 6 mln stanowisk pracy w przemyśle, budownictwie i rolnictwie. Wszystko to działo się w czasie, gdy na rynek pracy wchodził drugi powojenny wyż demograficzny – pokolenie ludzi urodzonych po 1980 r. Z ostatniego Narodowego Spisu Powszechnego wynika, że z rynku pracy zostało trwale wykluczonych ok. 10 mln Polaków w wieku produkcyjnym. Prawie 800 tys. mężczyzn i 1600 tys. kobiet w wieku 25 i więcej lat nie ma własnych źródeł utrzymania, a 1500 tys. dzieci jest niedożywionych. Chroniczne, strukturalne, skoncentrowane geograficznie bezrobocie przekracza od dwudziestu czterech lat dwa miliony, a byłoby dwukrotnie wyższe, gdyby nie ponad dwumilionowa emigracja zarobkowa, głównie do krajów UE. Problemów tych nie rozwiąże prywatna dobroczynność, ani spektakularne akcje pomocowe. Zgroza ogarnia na myśl, jak wyglądałaby sytuacja dochodowa ludności w Polsce, gdyby ZUS nie zamortyzował błędów w polityce gospodarczej. Grażyna Ancyparowicz fot. T. Gutry