Ludzka czaszka i zgniłe ryby, czyli dawne sposoby na ludzkie choroby

advertisement
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Ludzka czaszka i zgniłe ryby, czyli dawne sposoby na ludzkie
choroby
Specyfikami tymi leczono m.in. epilepsję, zatrucia pokarmowe czy reumatyzm. Współczesna medycyna również
nie ucieka od metod wzbudzających wstręt np. larwami much leczy się trudne do wyleczenia rany. O lekach
"obrzydliwych i dziwnych" podczas XI Toruńskiego Festiwalu Nauki i Sztuki opowiadał dr Wojciech Ślusarczyk z
Zakładu Historii Medycyny i Pielęgniarstwa Collegium Medium Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Jak wyjaśniał dr
Ślusarczyk, leki uznawane przez nas za obrzydliwe stosowano w najdawniejszych cywilizacjach: Babilonii,
Chinach i Egipcie. Niektóre z nich przetrwały jednak do XIX, a nawet początków XX wieku zarówno w medycynie
nieoficjalnej, jak i oficjalnej. Dlaczego ówcześni lekarze posługiwali się kontrowersyjnymi specyfikami? "Nie
znano etiologii chorób i próbowano je leczyć +po omacku+" - wyjaśniał dr Ślusarczyk. Jedną z teorii, mówiących
o przyczynach występowania chorób była tzw. teoria humoralna autorstwa słynnego Hipokratesa. Zgodnie z nią
w ciele człowieka krążyły cztery ciecze (humory): krew, flegma, żółć i czarna żółć. "Gdy człowiek był zdrowy te
cztery humory pozostawały w równowadze, choroba oznaczała jej zaburzenie" - wyjaśniał prelegent. Zgodnie z
tą logiką np. krwotoki oznaczały nadmiar krwi, którą trzeba było upuścić. Przełom w medycynie i leczeniu
nastąpił dopiero w XIX w. w czasach prekursora mikrobiologii Ludwika Pasteura. Jak radzono sobie wcześniej?
Jeden z najlepszych starożytnych lekarzy Claudius Galenus - znany jako Galen - zatrucie pokarmowe leczył np.
zgniłymi rybami. "Poprzez zgnojenie ryb na słońcu uzyskiwał jad trupi jako środek przeciwko biegunce" - mówił
dr Ślusarczyk. W Europie wierzono, że jako skuteczny lek mogą służyć sproszkowane starożytne mumie
egipskie. Wszystkiemu winna była jednak nieszczęsna pomyłka tłumacza Gerarda z Cremony. W średniowieczu
Arabowie używali leku zwanego "mumiją". Pod taką nazwą krył się bitumin - specyfik ściągający rany i pomocny
przy zatruciach pasożytami. W XII wieku wspomniany Gerard z Cremony nazwę "mumija" przetłumaczył jednak
błędnie jako "mumia", określając nią mirrę służącą do balsamowania zwłok, a nie naturalny bitumin. W efekcie
tej pomyłki w Europie do leków zamiast bituminu zaczęto dodawać sproszkowane fragmenty zwłok starożytnych
Egipcjan. "Wkrótce powstał +przemysł+ sprzedawania starożytnych zwłok do Europy. Arabowie zaczęli nawet
podrabiać sprzedawane Europejczykom mumie. Szukali biedaków, których ciała po śmierci owijali bandażami i
zakopywali na trzy lata w ziemi, po czym sprzedawali Europejczykom jako starożytne mumie" - wyjaśniał dr
Ślusarczyk. Jak stwierdził, sami Egipcjanie nigdy nie posunęli by się do spożywania mumii nawet w celach
leczniczych, bo oznaczałoby to znieważenie ich przodków. "W niektórych sytuacjach nie unikali jednak mózgu
ludzkiego, macicy kozic, krwi psa i krwi menstruacyjnej dziewic jako środków leczniczych" - przypomniał
naukowiec. Krew była niezwykle cenionym lekarstwem. Była kwintesencją życia, dlatego jej spożywanie
pomagało przywracać utracone przez organizm siły. Cennym medykamentem były również czaszki ludzkie
tragicznie zmarłej osoby młodej. "Czekano aż taka czaszka zacznie gnić i pojawi się na niej meszek, który
później zeskrobywano specjalnym nożykiem. Przygotowany w taki sposób specyfik służył do leczenia epilepsji" mówił dr Ślusarczyk. Również w Egipcie jako środki do leczenia różnych przypadłości używano kantaryd, czyli
małych chrząszczy zwanych muszką hiszpańską. Zawarta w nich kantarydyna, powodowała sztywnienie i
puchnięcie członków. "Z tego powodu Markiz de Sade dodawał ją do ciast przygotowywanych na swoje słynne
+przyjęcia towarzyskie+" - wyjaśniał prelegent. W Babilonii jako składnika leczniczych mikstur używano popiołu
z psich czaszek. Z kolei w starożytnych Indiach cennym środkiem do pielęgnacji cery były odchody krokodyla.
Ze względu m.in. na niebezpieczeństwo z jakim wiązało się ich zdobycie były bardzo drogie, dlatego często je
podrabiano. Jak tłumaczył dr Ślusarczyk, wiele wieków później za skuteczny środek do pielęgnacji cery i leczenia
ran uważano ludzki tłuszcz. Jego dostawcami byli zazwyczaj kaci, bo tylko oni mieli do niego legalny dostęp.
Jeszcze w XIX, a nawet na początku XX wieku ludy zamieszkujące terytorium Rosji bóle reumatyczne leczyły
owijając nogi mięsem zdechłej krowy. Czasem chorego nawet wkładano do wnętrza zdechłego zwierzęcia.
"Skuteczność niektórych z tych środków znalazło potwierdzenie w dzisiejszej nauce. Cztery tysiące lat temu tzw.
kurzą ślepotę (wada polegająca na zaburzeniach widzenia przy słabym oświetleniu - PAP) leczono wywarem ze
świeżej wątroby wołu. Wiele lat później lekarze odkryli, że znajduje się w niej duża ilość witaminy A, której
niedobór wywołuje właśnie kurzą ślepotę" - powiedział uczony. Współcześnie doskonałym środkiem do
wyleczenia wyjątkowo trudnych w gojeniu używa się opatrunków, pod które wkładane są larwy much. Wyjadają
one martwą, gnijącą tkankę, a zdrową pozostawiają nietkniętą. Wystarczy zdjąć opatrunek i - dzięki pracy owych
larw - rana jest wyczyszczona. Zdaniem dr. Ślusarczyka warto zastanowić się czy nie wrócić do stosowania
niektórych dawnych leków obrzydliwych - oczywiście po naukowym potwierdzeniu ich skuteczności. Mogłoby
być to metoda lepsza niż stosowanie antybiotyków, na które jesteśmy coraz bardziej odporni. "Jednak dziś
nawet lek dziwny, podany byłby zapewne w takiej formie, że nie wzbudzałby już obrzydzenia" - zaznaczył
naukowiec. PAP - Nauka w Polsce, Ewelina Krajczyńska
Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)
Download