Myśli o Ekonomii Wykład autorski (by Wojciech St. Mościbrodzki) Szanowni Państwo, prosiłbym, abyście pamiętali motto mojego wykładu: „Nie jest moim marzeniem, abyście myśleli tak, jak ja. Moim marzeniem jest, abyście myśleli”. Żeby jednak nie pozostawić wrażenia, że uważam Was za (na razie) niemyślących, pozwolę sobie na drugi cytat: „Wiele nauczyłem się od moich mistrzów. Lecz jeszcze więcej nauczyli mnie moi Uczniowie”. UWAGA: Poniższe treści nie są „notatkami do wykucia”. Są moimi propozycjami rozłożenia akcentów w niezwykle obszernej dziedzinie, jaką jest ekonomia. Potraktujcie je jako drogowskazy, które mogą wskazać Wam kierunek własnych poszukiwań. Bo właśnie do własnych poszukiwań sprowadza się sens pojęcia „studiowanie”. Temat I: Gospodarka. Rynek. Ekonomia. Słowo ekonomia wywodzi się z greckiego oikos = gmina. W starożytności1 sformułowanie homo oikonomicus oznaczało „człowieka gospodarnego”, a więc osobę, która potrafiła zarządzać dostępnym majątkiem i pomnażać go dla dobra wspólnego. Ekonomia to więc nauka o gospodarowaniu, o zarządzaniu i o wyborach – bo każde gospodarowanie w warunkach rzadkości (ang. scarcity) zasobów wiąże się z koniecznością wyboru. Czy kupimy mieszkanie, czy dom? Czy odłożymy pieniądze, czy je zainwestujemy? Czy państwo będzie wspierać biednych, czy może skupi się na zapewnianiu szans wszystkim? Każdy wybór wiąże się z konsekwencjami – nie tylko ekonomicznymi. Ekonomia więc, w pewnym sensie, jest więc nauką o człowieku (choć wielu ekonomistów byłoby pewnie innego zdania). 1 Terminu tego używał m.in. Ksenofont Ekonomia wiąże się też z polityką – zarówno w wymiarze mikro, jak i makro. Możemy nie lubić polityki, ale jesteśmy jej przedmiotem (i to nie od dziś). Już Arystoteles w Etyce Nikomachejskiej zastanawiał się nad kwestią własności prywatnej i państwowej. Jego myśli przeniknęły zarówno do filozofii chrześcijańskiej, jak i do islamu. Państwa greckie rozwijały się dzięki handlowi. Starożytni znali już pojęcie kredytu, a nawet ubezpieczenia. Wszystko to pokazuje, że ekonomia towarzyszy człowiekowi od zarania cywilizacji. Warto więc się nad nią zastanawiać i ją badać. * Czy ekonomia w ogóle jest nauką? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta. Od nauki wymagamy wszak, żeby dawało się stawiać tezy, które będą poddawane weryfikacji. Przykładowo – chemicy na całym świecie mogą sprawdzić, jak zachowa się żelazo poddane działaniu kwasu solnego. Fizycy mogą spuszczać ze stołu stalowe kulki i badać poprawność teorii grawitacji. Biolodzy mogą porównywać, jak zachowują się geny i weryfikować prawdziwość teorii ewolucji. Ekonomista jest właściwie tych narzędzi pozbawiony, bowiem raz występujące warunki praktycznie nigdy się nie powtórzą. Co więcej, ludzie są w stanie przewidywać, że w podobnych sytuacjach wystąpi określone zjawisko – i uwzględniać to w swoich zachowaniach (co oczywiście znacząco wpływa na środowisko ekonomiczne). Najlepszym tego przykładem jest fakt, że ekonomiści różnych czasów formułowali różne teorie – i, co więcej, potwierdzali ich słuszność w praktyce. Przykładowo – kiedyś orzekli, że w sytuacji kryzysu gospodarczego, rząd powinien aktywnie działać na rynku i dbać o napływ pieniądza na rynek. Działało! Państwa realizujące tę strategię gładko wychodziły na prostą. I nagle – ten system przestał się sprawdzać. Kilkadziesiąt lat później, okazało się, że stosowanie tej recepty nie tylko nie ratuje, ale wręcz pogłębia recesję. * O ile w starożytności ekonomia była elementem szerszych rozważań filozoficznych, o tyle od końca XV wieku zaczęła stanowić przedmiot osobnych badań. W XVI wieku sformułowano tezę, że posiadanie (przez państwo) zasobów metali szlachetnych jest zasadniczo równoznaczne z bogactwem. Innymi słowy, państwo powinno dążyć do posiadania jak największej ilości złota i srebra. Od francuskiego słowa bullion, oznaczającego kruszec w sztabie kierunek ten nazwano bulionizmem (jego przedstawicielem był m.in. angielski urzędnik celny - Thomas Miles, specjalista od tzw. prawa składu). Bulionizm przekształcił się następnie w teorię merkantylizmu (Jean Colbert, 1664: „O zasadach merkantylizmu”), opisującego handel jako główne źródło bogactwa narodów (od łac. mercari = handlować). W 1776 roku Adam Smith ogłosił swoje przełomowe dzieło „O bogactwie narodów”, które stało się fundamentem nowożytnej ekonomii. Smith był apologetą wolnego rynku, ale bynajmniej nie twierdził, że państwo powinno trzymać się z dala od gospodarki. Niemniej jednak, praca Smitha jest podstawą liberalnego myślenia o gospodarce. Współcześnie mamy cały wachlarz wzajemnie sprzecznych teorii ekonomicznych i każdy może znaleźć taką, którą uzna za słuszną. * Pojęcie rynku w ekonomii ma bardzo wiele znaczeń. Przede wszystkim oznacza ono system, dzięki któremu producenci (dostawcy) dóbr spotykają się z konsumentami (odbiorcami) i mogą dokonywać transakcji. Rynki mogą być wolne (to znaczy takie, na których strony obciążone są minimalnymi ograniczeniami) lub regulowane. Rynek, na którym kupuje się marchewkę i inne produkty spożywcze można uznać za rynek wolny (choć oczywiście i na nim istnieją ograniczenia – np. aby sprzedawać mięso, trzeba mieć odpowiednie certyfikaty). Rynek paliw jest rynkiem regulowanym – nie każdy może handlować benzyną. Niektóre rynki mają zasięg globalny – dotyczy to zwłaszcza bardzo płynnego rynku kapitałowego. W takich przypadkach często dla efektywności transakcji wymagana jest wyspecjalizowana infrastruktura techniczna. Na idealnym rynku mamy wielu (chciałoby się rzec: nieskończenie wielu) konsumentów i nieskończenie wielu producentów, a każdy z nich dysponowałby pełną wiedzą o ofercie handlowej. Na takim rynku panowałaby jednak cena, która ustaliłaby się jako wypadkowa sił podaży i popytu. W rzeczywistości jednak taka sytuacja jest tylko modelem przybliżonym – o czym najlepiej świadczą różnice cen pomiędzy różnymi stacjami paliw (choć sprzedają one właściwie to samo dobro). Większość nas sądzi, że kupując i sprzedając towary zachowujemy się logicznie (jestem głodny chcę zjeść bułkę idę kupić bułkę). W ekonomii założenie to znane jest pod nazwą Teorii Racjonalnego Wyboru. Odnosi się jednak ona głównie do mikroekonomii (czyli do decyzji indywidualnych). W tym miejscu warto przypomnieć teorię, która przenosi kwestię racjonalności na poziom makroekonomiczny – chodzi o analizy Johna Mutha i Roberta Lucasa, które nazwano Teorią Racjonalnych Oczekiwań. Mówi ona, że podmioty działające na rynku uwzględniają nie tylko bieżącą sytuację, ale także przewidują zachowania innych podmiotów (zwłaszcza rządu) i dokonują decyzji także na podstawie doświadczeń historycznych. Innymi słowy – jeśli ludzie przewidują, że niedługo rząd2 podniesie ceny paliw, aby ograniczyć ich zużycie, to będą dokonywali zwiększonych zakupów, aby „wyprzedzić” działania państwa. W efekcie – działania rządu będą miały niewielki skutek. Wydaje się jednak, że w rzeczywistości jest zwykle inaczej (nasze decyzje nie są w pełnie racjonalne, często wręcz są obarczone dużą dozą emocjonalności). * Termin „gospodarka” odnosi się do systemowego spojrzenia na rzeczywistość ekonomiczną. Gospodarka jest skomplikowanym zestawem połączonych ze sobą gospodarstw domowych (indywidualne podmioty – przede wszystkim konsumenckie), przedsiębiorstw (producenci) oraz organów i instytucji państwa. Gospodarka dzieli się na sektory (segmenty) – np. rolnictwo, przemysł lekki, przemysł ciężki, usługi itp. Podział ten nie jest ścisły i cały czas ewoluuje. Koniec XX i XXI wiek to zdecydowany rozwój segmentu usług, w którym coraz większą rolę odgrywają usługi finansowe. To zjawisko, w połączeniu z globalizacją, ma swoje wymierne plusy i minusy. Przykładowo – zglobalizowany rynek usług finansowych korzysta z wyspecjalizowanych instrumentów pieniężnych, a także z tzw. lewarowania (czyli efektu dźwigni). Oznacza to, że zarówno hossy, jak i bessy mogą być znacznie głębsze. Biorąc pod uwagę fakt, że bogatsi zwykle potrafią zabezpieczyć się przed negatywnymi skutkami załamania koniunktury (choćby przenosząc swoje inwestycje - kapitał jest znacznie bardziej mobilny niż praca), prowadzi to do rosnącego rozwarstwienia dochodowego. Z drugiej strony, globalny rynek finansowy umożliwia transfer kapitału do najbardziej zyskownych miejsc, co przyczynia się do postępu technologicznego i do wzrostu produkcji światowej. Pytania, jakie warto sobie postawić: 1. Czy uważasz, że istnieje jakaś obiektywnie prawdziwa teoria ekonomiczna? 2. Czy ekonomiści są w stanie opisać system gospodarczy? 3. Czy ekonomiści są w stanie przewidywać wydarzenia gospodarcze (albo im zapobiegać?) 4. Czy państwo jest w stanie w rzeczywisty sposób wpłynąć (pozytywnie) na gospodarkę? 2 Uproszczenie: w praktyce ceny energii podniosą producenci – ale w odpowiedzi na działania państwa (np. wzrost akcyzy)