Tulku Thondup UZDRAWIAJĄCE MEDYTACJE Buddyjskie metody leczenia ciała i umysłu ISBN 83-87387-08-8 Tłumaczenie: Marcjanna Góralczyk-Przychocka, Jarek Należnik Wydawnictwo Mudra 2002 Str. 256, format 143 x 206, oprawa miękka Cena wraz z kosztami wysyłki i pobrania: 29,00 zł W Uzdrawiających medytacjach Tulku Thondup przedstawia: sposoby wykorzystania czterech uzdrawiających mocy: pozytywnych wyobrażeń, pozytywnego myślenia, pozytywnych uczuć i wiary, rozbudowane ćwiczenia uzdrawiające, które można wykonywać pojedynczo lub w ramach 12-stopniowego programu leczniczego, ćwiczenia na rozproszenie niepokoju, modlitwy dla umierających i zmarłych oraz wskazówki dla osób towarzyszących umierającym. Przedstawione medytacje przybliżają nas do wrodzonych możliwości naszej wyobraźni i pamięci, do naszej naturalnej zdolności cieszenia się pięknem oraz głęboko zakorzenionej tęsknoty za stanem wyciszenia i spokoju. Może to być cenna lektura dla wszystkich, którzy pragną być zdrowsi, szczęśliwsi i spokojniejsi w codziennym życiu. Znakomita prezentacja starożytnych medytacji buddyjskich, przystosowanych do potrzeb współczesnego człowieka. Herbert Benson (lekarz medycyny, profesor Mind and Body Medical Institute w Harvard Medical School, autor The Relaxation Response oraz Timeless Healing) Istnieje taki wymiar ludzkiego doświadczenia, w którym króluje zdrowie, doskonałość i spokój. Książka naucza, w jaki sposób nawiązać łączność z tym rodzajem świadomości, aby mogła ona uzewnętrznić się w naszym życiu. W dzisiejszych czasach ta mądrość jest nam niezwykle potrzebna. Larry Dossey (lekarz medycyny, autor Reinventing Medicine oraz Healing Words) W swej wspaniałej książce Tulku Thondup prezentuje pełny zbiór metod uzdrawiających zaczerpniętych z samego serca buddyjskiej tradycji Tybetu. Są to niezwykle skuteczne, a jednocześnie bardzo proste medytacje uzdrawiające ciało, umysł, serce i duszę. Co zaś najcenniejsze - Tulku Thondup unaocznia nam, że zdrowie i szczęście znajdują się w zasięgu ręki, a całe nasze życie może być spokojną i radosną podróżą. Sogial Rinpocze (autor Tybetańskiej księgi życia i umierania) *** TULKU THONDUP pochodzi z Tybetu, gdzie studiował w klasztorze Dodrubczien. W 1958 roku, po chińskiej inwazji na Tybet, uciekł do Indii i tam nauczał przez następne lata. W 1980 roku przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, aby gościnnie wykładać na Uniwersytecie Harvarda. Napisał wiele książek na temat buddyzmu tybetańskiego, m.in. Uzdrawiającą moc umysłu, Ukryte nauki Tybetu, Masters of Meditation and Miracles, Enlightened Journey oraz The Practice of Dzogchen. SPIS TREŚCI Słowo wstępne - Daniel Goleman Podziękowania Wprowadzenie (przeczytaj) Część pierwsza METODY SAMOUZDRAWIANIA Rozdział 1. LECZENIE CIAŁA I UMYSŁU Spokojny umysł Umysł jako źródło negatywnych postaw Droga do spokoju Świadomość spokojnego umysłu Pozytywne postrzeganie Jak być szczęśliwszym Związek ciała i umysłu Wykorzystanie ciała do poprowadzenia umysłu Medytacyjny wgląd w ciało Rozdział 2. POZYTYWNE PODEJŚCIE DO MEDYTACJI Cztery uzdrawiające moce umysłu Właściwe i niewłaściwe wykorzystanie czterech uzdrawiających mocy Źródła uzdrawiania Leczenie ciała Rozdział 3. KORZYŚCI PŁYNĄCE Z UZDRAWIAJĄCEJ MEDYTACJI Korzyści ogólne Korzyści duchowe Korzyści fizyczne Długofalowe i nieoczekiwane efekty stosowania medytacji uzdrawiającej Rozdział 4. REALIZACJA UZDRAWIAJĄCEGO POTENCJAŁU Trzy możliwe stany naszego zdrowia Cztery uzdrawiające przedmioty medytacji Dwa źródła leczniczych mocy: zewnętrzne i wewnętrzne Sposoby radzenia sobie z trudnościami Rola przedmiotu koncentracji Stan oświecenia to nasza prawdziwa natura Rozdział 5. JAK MOBILIZOWAĆ SIĘ DO MEDYTACJI Przygotowania Wskazówki do medytacji Czas trwania medytacji Przezwyciężanie oporu Znajdowanie przyjemności w medytacji Prostota Unikanie oczekiwań Cierpliwość i systematyczność w praktykowaniu medytacji Docenianie własnych postępów w medytacji Część druga MEDYTACJE UZDRAWIAJĄCE CIAŁO I UMYSŁ Rozdział 6. MEDYTACJA KIEROWANA Wprowadzenie Dwanaście faz medytacji Dwanaście faz medytacji a brak czasu Inne sposoby leczenia Rozdział 7. MEDYTACJE UZDRAWIAJĄCE PRAKTYKOWANE PRZY ZASYPIANIU I PO PRZEBUDZENIU Medytacja w trakcie zasypiania Medytacja po przebudzeniu Rozpuszczanie niepokoju podczas zasypiania i budzenia się Uzdrawiająca aura przy zasypianiu i budzeniu się Część trzecia BUDDYJSKIE MEDYTACJE UZDRAWIAJĄCE CIAŁO I UMYSŁ Rozdział 8. MEDYTACJA UZDRAWIAJĄCEGO BUDDY Wprowadzenie Dwunastostopniowa medytacja Uzdrawiającego Buddy Poświęcenie zasługi i wzbudzenie oświeconej postawy Medytacja Uzdrawiającego Buddy w skrócie Rozdział 9.. UZDRAWIAJĄCE MEDYTRACJE DLA UMIERAJĄCYCH I ZMARŁYCH Medytacje dla zmarłego lub umierającego Instrukcje dla zmarłego lub umierającego Jak powinny się zachowywać osoby pomagające umierającemu Dodatek 1. BUDDYJSKIE ŹRÓDŁA UZDRAWIAJĄCYCH MEDYTACJI Dodatek 2. ODPOWIEDZI NA NIEKTÓRE PYTANIA PRZYPISY SŁOWNICZEK BIBLIOGRAFIA Uzdrawiające medytacje WPROWADZENIE Od chwili opublikowania Uzdrawiającej mocy umysłu w 1996 roku dużo podróżowałem po Europie i Ameryce Północnej. Podczas tych podróży odbyłem wiele spotkań, objaśniałem praktyki zawarte w książce i prowadziłem sesje medytacyjne. Otrzymałem także wiele listów z podziękowaniami i uwagami od czytelników z różnych środowisk. Wyruszyć w świat po opublikowaniu książki to niezwykle ciekawe doświadczenie, szczególnie dla kogoś takiego jak ja. Do osiemnastego roku życia przebywałem przecież w klasztorze Dodrubczien w odległej, otoczonej potężnymi górami dolinie wschodniego Tybetu. Codzienny rytm nauki i modlitwy wyznaczały tam słońce i księżyc. Tybet, jaki pamiętam z okresu swego dorastania, to miejsce istniejące poza czasem, głęboko zakorzenione w swej religijności i oddzielone od niepokojów współczesnego świata. Życie, jakie od kilkudziesięciu lat wiodę w Stanach Zjednoczonych, w pewien sposób przypomina mi lata spędzone w klasztorze. Czuję się zadomowiony w swoim skromnym, ale przytulnym mieszkaniu w wielkim mieście. Jak w klasztorze, jestem tu otoczony księgami i kolekcją buddyjskich obrazów wyrażających żywą, ponadczasową prawdę. Od wielu lat zajmuję się studiowaniem i objaśnianiem nauk oraz tłumaczeniem starożytnych pism Dharmy, aby iskra zawartej w nich mądrości roznieciła płomień buddyjskiej praktyki także w świecie Zachodu. Sporo czasu spędzam w samotności, studiując pisma i medytując. Tym niemniej w kraju, który mnie przyjął, znalazłem wielu przyjaciół. Przez te wszystkie lata trafiło do mnie wiele osób, szukając porady w trudnych sytuacjach. Dlatego napisałem książkę o uzdrawiającej mocy naszego umysłu pragnąłem pokazać, w jaki sposób możemy sami sobie radzić w codziennym życiu. Po opublikowaniu Uzdrawiającej mocy umysłu opuściłem swoje skromne mieszkanie, by spotykać się z ludźmi w wielu różnych miejscach na Zachodzie. Spotkania te utwierdziły mnie w przekonaniu, że często potrzebujemy wsparcia, aby wiedzieć, jak żyć. Może kiedyś zaświtało w nas zainteresowanie medytacją, przeczytaliśmy książkę czy odbyliśmy jakieś warsztaty, może podążaliśmy jakąś duchową ścieżką przez wiele lat - mimo to, jako istoty ludzkie, zawsze potrzebujemy pomocy. Potrzebujemy nauczyciela, by ukazał nam prawdy, które będą dla nas wskazówką. Potrzebujemy praktycznych umiejętności troszczenia się o siebie i rozwijania konstruktywnych postaw w codziennym życiu. Większość uczestników moich warsztatów wykazywała zdumiewającą otwartość na medytację, poświęcając jej całą swą uwagę i energię. I nawet dla tych, którzy po raz pierwszy zetknęli się z technikami pracy z umysłem albo przyszli na zajęcia z poważnymi problemami, medytacja była przyjemnym i budującym doświadczeniem - a to dzięki towarzyszącemu jej oddaniu. Zdarzało się, że nowicjusze niepokoili się perspektywą siedzenia w medytacji przez dwie lub trzy godziny - a potem nagle byli zdumieni, że sesja już się kończy. Niektórzy doświadczali uczucia przestrzenności i przejrzystości - przebłysku wolności w ciasnym dotąd więzieniu swych sztywnych poglądów. Inni odczuwali miłość i otwartość, wobec których wszelka niechęć, niepokój czy nienawiść traciły sens. Pojawiały się też doznania spokoju i siły, przy których przestawały być istotne przywiązanie, pożądanie czy zazdrość. Żaden problem nie wydawał się już tak straszny jak wcześniej. Dotyczyło to nawet chorób - ot, przejściowa faza w nieograniczonej przestrzeni, coś jak obłok na niebie. Często pojawiały się także osoby, które w pewnym momencie grzecznie przepraszały i wychodziły, stwierdziwszy, że próba medytacji powoduje u nich zbyt silny opór. Inni wyraźnie z czymś się zmagali, lecz nie porzucali praktyki i w końcu im się udawało. Były też osoby, które nie potrafiły docenić pozytywnych uczuć, jakich doznawały - i pomimo uzyskania właściwych efektów medytacji, nie były w stanie w pełni ich wykorzystać. Niektórzy z uczestników nie byli jeszcze gotowi na to, by się otworzyć. Przez twarde ściany ich umysłów i emocji nie przedostawało się nic, co mogłoby przeniknąć istotę ich problemów. Zaszokowało mnie także to, jak mało potrafili nieraz skorzystać z uzdrawiającej medytacji również "doświadczeni praktykujący". Okazało się bowiem, że tak mocno trzymali się swych opinii na temat określonego podejścia do medytacji, że wręcz wrośli we własną pychę, a możliwość odmiennego spojrzenia na kwestię praktyki budziła w nich poczucie zagrożenia. Reakcje czytelników mojej pierwszej książki pozwoliły mi na dokonanie jednego z najbardziej satysfakcjonujących odkryć - przekonałem się, że aby odnieść korzyść z moich wskazówek, nie trzeba się utożsamiać z żadną konkretną religią. Można być katolikiem, protestantem, wyznawcą judaizmu albo też niewierzącym. Potrzebne jest tylko otwarte serce. Spotkałem osoby realizujące "Program dwunastu kroków" (terapię uwalniania się od uzależnień opracowaną przez Anonimowych Alkoholików), dla których książka okazała się użyteczna - bez konieczności odwoływania się do jakiejkolwiek zinstytucjonalizowanej religii. Co więcej, buddyjskie wskazanie bycia uważnym tu i teraz oraz rozproszenia niepokoju o przeszłość i przyszłość znajduje swoje odbicie we wspomnianej terapii - jeden z jej punktów dotyczy skupienia się na teraźniejszości. Ta książka, podobnie jak i poprzednia, została napisała z intencją niesienia pożytku każdemu, kto tego potrzebuje, niezależnie od wyznania i pochodzenia. Dla osiągnięcia spokoju i szczęścia, a może nawet oświecenia, nie trzeba być buddystą. Mądrość i współczucie są wrodzone nam wszystkim i mogą emanować z serca każdej istoty. Nawet z serca zwierzęcia, jak pokazują ludowe przypowieści (dżataki). Najważniejsze są narodziny i rozwój duchowości w naszym umyśle - nie ceremoniały i etykietki. Według buddyjskich pism właśnie tak - przez bezpośredni wgląd - niektórzy mędrcy (pratjekabuddowie) osiągają oświecenie w takich miejscach i w takich czasach, w których buddyzm nie jest obecny i nie naucza żaden budda. Ludzie ci dochodzą do oświecenia samoistnie, ponieważ urzeczywistniają tę samą mądrość, o której mówi buddyzm. W tej książce skupiam się nie tyle na osiągnięciu oświecenia, co na drogach prowadzących do szczęśliwszego życia i utrzymania spokojnego umysłu na co dzień. I chociaż w dalszej części tekstu odwołuję się do pewnych buddyjskich wizerunków, to moją intencją jest przedstawienie uniwersalnej ścieżki, którą każdy może podążać. Ja sam jestem spadkobiercą tradycji buddyzmu ningma - najstarszej szkoły w Tybecie, której początki sięgają IX wieku, kiedy to wielki jogin Padmasambhawa przybył z Indii do Tybetu, by przekazywać nauki Buddy. Otrzymałem inicjacje do praktyk tantry, ale wielkim szacunkiem darzę także nieezoteryczne nauki i sutry. Sam praktykuję niektóre z nich. Nauki te to mądrość dotycząca codziennego życia - głęboka studnia pełna życiodajnej wody. Jeśli praktykuje się je z oddaniem, przynoszą spokój i zadowolenie, a nawet mogą prowadzić do najwyższego urzeczywistnienia. Z tych właśnie nauk przede wszystkim czerpię w tej książce, dodając moją własną wiedzę o praktykach ezoterycznych - przystosowaną do potrzeb zachodniego odbiorcy. Fakt, że istnieją tysiące praktyk medytacyjnych, które można stosować w zależności od potrzeb konkretnej osoby, budzi zdziwienie. Okazuje się, że można uzdrowić siebie samego, słuchając wiatru, spoglądając w głęboki błękit nieba albo patrząc w gwiazdy. W Tybecie wszechobecność duchowości była tak intensywna, że całe otoczenie - rzeki, drzewa, krzewy - wydawało się ożywione błogosławieństwem. Jest taka słynna przypowieść o prostej starej Tybetance, która modliła się do zęba starego psa tak długo, aż osiągnęła urzeczywistnienie. O powodzeniu praktyki zdecydowała oczywiście silna wiara kobiety, a nie przedmiot medytacji jako taki. To umysł i przede wszystkim umysł stanowi źródło uzdrawiającej siły i mądrości. W niezliczonym bogactwie praktyk medytacyjnych odnalazłem podejście, które okazało się szczególnie owocne: przeświadczenie, że także ciało może być świetnym przedmiotem medytacji. Każdy uczestnik moich warsztatów je ma, dysponuje więc dokładnie tym, co jest potrzebne do medytacji. Ludzie nieustannie martwią się o swoje ciała: albo cieszą się zdrowiem i chcą utrzymać ten stan, albo niepokoją się procesami starzenia, albo ich ciało choruje i odmawia posłuszeństwa. Wszyscy chcą się uwolnić od mentalnych cierpień, jakie niesie choroba. W czternastym rozdziale Uzdrawiającej mocy umysłu przedstawiłem krótki opis medytacji, której przedmiotem jest własne ciało. Niniejsza książka zrodziła się z zasianego tam nasiona. Ciało stanie się tu przedmiotem głębokiej refleksji. Jej celem jest obudzenie w ciele uzdrawiających mocy, a tym samym obudzenie umysłu. Nie zawsze możliwe jest uleczenie w ten sposób ciała, ale zawsze możemy spróbować zmniejszyć swe cierpienie, nauczyć się je lepiej znosić. Choroba może jednak często zostać przezwyciężona dzięki leczniczej sile naszego umysłu. Kiedy mieszkańcy Zachodu spotykają się z terminem "medytacja uzdrawiająca", często przyklejają mu etykietę new age. Z mojego punktu widzenia taka postawa jest niezrozumiała, ponieważ opisywane przeze mnie praktyki nie są niczym nowym i zostały sprawdzone na przestrzeni wielu lat. W swojej pierwszej książce na ten temat powołałem się na liczne badania zachodnich naukowców potwierdzające użyteczność medytacji. Przedstawiłem też przykłady skuteczności mentalnych praktyk. Prezentacja konkretnych przypadków jest zawsze inspirująca, toteż wspomnę dalej o medytacji, która mnie samemu pozwoliła poradzić sobie z dolegliwością kręgosłupa. Przedstawię także przypadek mego przyjaciela Harry'ego Wintera, który, wspierając się medytacją, przezwyciężył nowotwór zdiagnozowany jako śmiertelny. Czytelnicy pierwszej książki żywo zainteresowali się jego przypadkiem, dlatego postanowiłem ponownie opisać rodzaj wizualizacji, którą się posłużył (zob. s. 43) Ostatnio Harry używa jeszcze innej wizualizacji (zob. s. 44), aby poradzić sobie z bezdechem towarzyszącym rozedmie płuc. (Niedługo po ukończeniu tej książki otrzymałem niestety wiadomość o śmierci Harry'ego z powodu powikłań związanych z rozedmą ponad 11 lat po postawieniu diagnozy o śmiertelnej postaci raka.) Często słyszę pytanie o naukowe dowody i statystykę, potwierdzające fakt, że medytacja rzeczywiście leczy. Moja odpowiedź jest prosta. Przedstawiam głęboką, sprawdzoną na przestrzeni wieków mądrość buddyzmu tybetańskiego na temat uzdrawiania. Nadaję jej postać zrozumiałą dla wykształconego i pozbawionego uprzedzeń, a przy tym nadmiernie zapracowanego współczesnego czytelnika. Każdy kolejny krok w medytacji jest oparty na zasadach zdrowego rozsądku, uniwersalności i naturalności. Tam, gdzie w grę wchodzi zdrowy rozsądek, niepotrzebne są skomplikowane procedury oceny ani statystyka. Taka na przykład campa - prażona mąka z jęczmienia - jest w Tybecie podstawowym pożywieniem. Tybetańczycy nigdy nie potrzebowali dowodu na wartość odżywczą campy. Sądzę więc, że problem leży nie tyle w braku skuteczności medytacji, ile w braku naszej otwartości i oddania. Przez setki lat buddyści, a także wyznawcy wielu innych tradycji duchowych, obserwują zjawisko uzdrawiania dokonującego się siłą medytacji, modlitwy i woli. Medytacja wspiera leczenie nie tylko zwykłych schorzeń, ale i takich, które są uważane za nieuleczalne i śmiertelne. Z drugiej strony, widujemy uduchowione osoby, które ze spokojem i wręcz uśmiechem przyjmują chorobę, uwięzienie, bezdomność, a nawet śmierć, ponieważ w najgłębszej istocie swego jestestwa trwają stale w stanie spokoju i radości. To właśnie nazywamy uzdrawiającą mocą umysłu. W ostatnich dziesięcioleciach naukowcy zaczęli się interesować potężną mocą leczniczą starożytnych medytacji i modlitw. Wielu z nich zdumiewa głębia wiedzy reprezentowanej przez dawnych mistrzów, którzy przecież nie prowadzili badań naukowych. Zawsze jednak znajdą się tacy, którzy będą mieli wątpliwości, nawet jeśli życie podsuwa im dowody pod sam nos. Żyjemy w złotym wieku nauki i medycyny, jednocześnie odkrywając na nowo wiedzę pochodzącą ze złotego wieku mądrości umysłu. Zamiast przeciwstawiać sobie te dwa światy, możemy czerpać z obu. Czasem, gdy patrzę na twarze uczestników moich warsztatów, zastanawiam się, co sobie mogą myśleć. Być może wiedzą, że w dzieciństwie zostałem rozpoznany jako inkarnacja mędrca z innej epoki i w wieku pięciu lat przeznaczono mnie do życia klasztornego, wypełnionego nauką i modlitwą. Niektórym mogę się wydawać jakimś egzotycznym okazem, ale mam nadzieję, że i oni zostaną i nauczą się czegoś o mądrości, która jest nam wszystkim dana z natury. Z pewnością część uczestników słabo rozumie moją łamaną angielszczyznę. Między innymi z tego powodu tybetański duchowny pisze książkę (na laptopie!): aby przesłanie było bardziej zrozumiałe i mogło być odbierane niezależnie od różnic kulturowych. Nie uważam się ani za eksperta medytacji, ani za wybitnego buddyjskiego mistrza. Jestem po prostu osobą, która tak jak wszyscy musi żeglować po wzburzonych morzach życia. Dzielę z innymi dar człowieczeństwa. Moje życie, tak jak wielu ludzi, nie zawsze jest łatwe i przyjemne. Doświadczyłem pomieszania i konfliktów, emocjonalnych burz i fizycznego cierpienia. Szczególnie dały mi się one we znaki podczas ucieczki z Tybetu, ale i potem nie brakowało mi kłopotów. W najtrudniejszych okresach życia światło przewodnie dawnych nauk pomagało mi cieszyć się cudownym darem istnienia - z wszelkimi trudami, jakie ono z sobą niesie. To, co mam do zaproponowania, nie jest moje - ten skarb należy do wszystkich. Jako dziecko miałem wyjątkowe szczęście: moi znakomici nauczyciele przekazali mi wiedzę, która nie ma sobie równych. Zachowałem wspomnienie najwspanialszych ludzkich istot, najwspanialszych wizerunków, słów i uczuć - ogromu spokoju, miłości i mądrości. Te wspomnienia pozostają we mnie żywe do dzisiaj. Tybetańskie przysłowie mówi: "Jeśli wśród sandałowych drzew pozostawisz na dłużej kawałek zwykłego drewna, to i on zacznie pachnieć jak drzewo sandałowe". Właśnie dlatego, choć nie jestem nikim wyjątkowym, mogę przekazać mądrość o uzdrawianiu siebie. W książce mówię dużo o ciele i umyśle. Ale tak naprawdę liczy się przede wszystkim umysł. Choroba i śmierć są częścią naturalnego cyklu życia, dotyczą fizycznego ciała i emocjonalnego umysłu. Nie da się w nieskończoność unikać choroby. Gdy nadchodzi nasza kolej, musimy się z tym pogodzić. Wówczas najpewniejszym źródłem oparcia jest spokój umysłu. Pomaga on akceptować wszystkie aspekty życia, tak jak akceptujemy światło za dnia, a ciemność nocą. Trzeci Dodrubczien, mędrzec żyjący na przełomie XIX i XX wieku, obdarzył nas takim oto klejnotem mądrości: "Być niezwyciężonym wobec przeszkód niekoniecznie oznacza umiejętność zapobiegania im lub ich zwalczania. Oznacza raczej niepozwalanie na to, by zatrzymały nas one na drodze [do uzdrowienia]". Czytelnikom, którzy czytali moją poprzednią książkę, znanych jest wiele zasad zawartych również w tej. Moi nauczyciele nie wahali się przed powtarzaniem mi tych samych rad - ja zrobiłem podobnie. Częściowo dla tych, którzy nie znają poprzedniej książki, a częściowo dlatego, że ludziom zazwyczaj trzeba wielokrotnie powtarzać to samo. Dobrze jest słyszeć kilkakrotnie te same prawdy - to dodaje otuchy. W poprzedniej książce przede wszystkim zostały omówione ogólne zasady dotyczące uzdrawiania, zawiera ona również wiele medytacji, które mogą się okazać przydatne w rozmaitych sytuacjach. Na koniec warto powiedzieć, że nie należy traktować medytacji jako jedynej metody rozwiązywania wszelkich problemów. Zazwyczaj bowiem są one bardzo złożone i przejawiają się w postaci różnych symptomów, stanowiąc rezultat działania wielu przyczyn. Uzdrowienie wymaga stosowania w odpowiednich proporcjach ćwiczeń fizycznych i odpoczynku, a także zdrowego odżywiania się, odpowiednich leków, czystego środowiska oraz właściwego trybu życia. Poza tym ludzie różnią się między sobą i każdy ma inne potrzeby. To, co dobre dla jednej osoby, może wcale nie być dobre dla drugiej. Jeśli po kilku dniach (a nawet po dwudziestu jeden godzinach) okaże się, że dana medytacja nie przynosi żadnej ulgi, to znaczy, że nie jest odpowiednia i należy zastosować inną. Z oceanu uzdrawiającej mądrości nauczanej przez buddyzm zaczerpnąłem nieco leczniczego nektaru, w którym zasmakował mój umysł. Teraz pragnę przekazać go Wam.