Teatr Sebastian Ligarski Degrengolada. Nalot SB na teatr domowy Wprowadzenie 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego spowodowało perturbacje w działalności m.in. placówek kulturalnych. W wielu z nich doszło do weryfikacji kadr zespołów, w niektórych zwolniono dyrektorów, w wielu zespołach nastąpiły głębokie podziały w ocenie działalnoiści władz. Koncert zespołu Lady Punk we Wrocławiu , kwiecień 1989, fot. fot. Marek Koor, Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu. z muzyką punkrockową miały miejsce na terytorium Polski, w trakcie podróży turystycznych oraz kolonii szkolnych. Podkreślano również wypowiedzi fanów punka – najbardziej prześladowanych przez Stasi – wyrażające podziw dla organizowanego w Polsce w Jarocinie największego festiwalu rockowego w państwach bloku wschodniego. W latach osiemdziesiątych uczestnictwo w tym Pierwsze kontakty młodych mieszkańców NRD z muzyką punkrockową miały miejsce na terytorium Polski, a wyjazd na festiwal w Jarocinie był jednym z ich nieziszczalnych marzeń wydarzeniu stało się marzeniem wielu młodych obywateli NRD – niekiedy podejmowano nawet próby uzyskania zgody na wyjazd do Polski i dotarcia do Jarocina, były one jednak zazwyczaj zakończone niepowodzeniem. Polska muzyka rockowa odegrała znaczącą rolę w rozwoju sceny muzycznej w NRD. PRL stał się zarówno dla muzyków, jak i fanów rocka w NRD rodzajem pośrednika w kontakcie z ulubionym rodzajem muzyki. To właśnie w Polsce w latach siedemdziesiątych, bądź w trakcie koncertów polskich grup w NRD wielu młodych Niemców przeżywało swoje pierwsze bezpośrednie kontak- 38 ty z muzyką rockową, muzycy czerpali inspirację z repertuarów polskich gwiazd. Rozwiązania w zakresie „polityki muzycznej” wykorzystywane w Polsce stały się również wzorcem dla rozwoju sceny muzyki rockowej NRD. Jedną z najbardziej charakterystycznych form oporu społecznego był bojkot środków masowego przekazu przez środowiska twórcze, szczególnie teatralne i filmowe. Władze od początku starały się złamać opór środowiska wszelkimi dostępnymi metodami. Drogą do tego celu były spotkania z poszczególnymi delegacjami – przedstawicielami środowisk, podczas których strona rządowa przedstawiała swoje dezyderaty pod adresem środowiska, wyrażane zazwyczaj w ultymatywnej formie. Spotkania te odbywające się na przestrzeni całego 1982 r. nie przyniosły spodziewanych przez obie strony efektów. W październiku 1982 r., podczas kolejnej tury rozmów w Urzędzie Rady Ministrów z grupą kilkunastu aktorów, reżyserów i dyrektorów teatrów negocjowano sposób przerwania bojkotu. Mieczysław Franciszek Rakowski zrelacjonował w swoim dzienniku to spotkanie: „zaczęło się od mojego wystąpienia, czyli referatu o polityce kulturalnej rządu oraz stosunku do środowisk twórczych i, rzecz to oczywista, o bojkocie aktorów. Było w nim sporo akcentów polemicznych, nie odmówiłem sobie lekkiej drwiny z tych aktorów, którzy teraz mówią, że nie chcą służyć propagandzie, ponieważ jest kłamliwa, stronnicza itp., a w latach siedemdziesiątych, gdy miała więcej zamkniętych obszarów, jakoś im nie przeszkadzała. Nie przeszkadzało im też korzystanie ze specjalnych przywilejów. Jak by to nie brzmiało paradoksalnie, dziś także zarówno do ministra kultury, jak i do mnie zwracają się aktorzy z różnego rodzaju sprawami, których załatwienie wymaga, delikatnie mówiąc, naruszenia bądź obejścia istniejącego prawa”. Wynikiem tego spotkania był jeszcze głębszy podział w środowisku artystycznym, co do dalszego sposobu postępowania wobec władz. Tym bardziej że kilW stanie wojennym i po jego zakończeniu występy w mieszkaniach prywatnych były kontrolowane i śledzone przez Służbę Bezpieczeństwa. ka dni później Mieczysław Franciszek Rakowski wydał zarządzenie skierowane do prezydentów miast i wojewodów zobowiązujące ich do zalecania podległym im teatrom, aby udostępniały swoje spektakle, w celu przeniesienia ich na nośniki audiowizualne. W ten sposób wychodziły one naprzeciw postulatów sformułowanych na październikowym spotkaniu przez Kazimierza Dejmka. Według Daniela Przastka to zarządzenie spowodowało zakończenie bojkotu. Nie oznaczało jednak końca trwającym od początku stanu wo- 39 jennego masowym występom aktorów na scenach teatralnych umiejscowionych w kościołach. Do tej formy wyrażania przez środowiska twórcze swojej solidarności z opozycją przyczynił się właśnie bojkot reżimowych środków masowego przekazu. Aktorzy, którzy zniknęli z ekranów telewizorów lub programów radiowych, chcieli nadal uczestniczyć w życiu społecznym, swoim autorytetem i popularnością wspomagając opozycję podziemną. Dlatego na teren kościołów oraz domów prywatnych przenoszono sztuki o wydźwięku patriotycznym i religijnym, w tym klasykę polskiego dramatu lub te spektakle, które expresis verbis odnosiły się do sytuacji społeczno-politycznej w kraju. Ich ogromna popularność, dzięki uczestnictwu w spektaklach wielu znakomitych aktorów oraz zaangażowaniu w ich organizację hierarchów Kościoła, spowodowała również aktywizację działań Służby Bezpieczeństwa (SB). Trwała ona de facto przez całą dekadę lat osiemdziesiątych XX w. Wejście SB podczas domowego przedstawienia Degrengolady Pavla Kohouta zbiegło się z treścią wystawianej sztuki, tak że publiczność nie do końca wiedziała, co jest przedstawieniem, a co realnością. Teatr domowy cieszył się ogromną popularnością wśród społeczeństwa. De facto każdy aktor, który nie utożsamiał się z działaniami władz, a angażował się w opozycję miał na swoim koncie występy przed tą bardzo specyficzną widownią. Występy w mieszkaniach prywatnych były przez SB oraz współpracujące z nią władze administracyjne również pilnie kontrolowane i śledzone. Wkraczano tam, gdzie miało to przynieść wymierne korzyści. Żadna jednak z akcji SB nie miała tak spektakularnego przebiegu oraz zakończenia jak wydarzenia, które rozegrały się 20 listopada 1984 r. we Wrocławiu przy ul. Czarnoleskiej. Tego dnia w willi należącej do byłego pracownika „Elwro” Romana Serwy odbywało się przedstawienie sztuki (jednoaktówki) czeskiego desydenta, poety, prozaika, dramaturga, rzecznika „Karty 77”, Pavla Kohouta pod tytułem Degrengolada. Udział brali aktorzy warszawskiego Teatru 40 Powszechnego, przebywający we Wrocławiu na XXIV Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych. Byli to: Maciej Szary, Andrzej Piszczatowski, Piotr Machalica, Zygmunt Sierakowski, a także Bogdan Szczesiak oraz Maria Dłużewska, którzy specjalnie na ten spektakl przyjechali do stolicy Dolnego Śląska. W spotkaniu brało udział, według różnych źródeł, od 115 do 120 osób. Według relacji świadków, gdy do mieszkania wkroczyli przedstawiciele Wydziału Społeczno – Administracyjnego UW oraz funkcjonariusze SB przedstawienie jeszcze trwało. Wejście władzy zbiegło się z treścią wystawianej sztuki, tak że publiczność nie do końca wiedziała, co jeszcze jest przedstawieniem, a co jest już realnością. Dopiero po krótkim zamieszaniu i wylegitymowaniu się władzom widzowie zrozumieli, że spotkanie zostało „nakryte”. Wszyscy uczestnicy zostali przewiezieni do KW MO we Wrocławiu, gdzie spisano ich personalia oraz zatrzymano. Wśród osób, które zostały zatrzymane znaleźli się studenci, aktorzy wrocławskich teatrów, zaproszeni goście, lekarze, pracownicy naukowi wrocławskich uczelni. Szczególnie wnikliwie przesłuchiwano warszawskich aktorów. Niektórzy z nich domagali się obecności adwokata, a w składanych wyjaśnieniach bagatelizowali swoją obecność w tym miejscu oraz ostro domagali się uwolnienia. Kierownictwo wrocławskiej SB nie zamierzało jednak pozostawić sprawy bez dalszych konsekwencji dla uczestników spotkania. Do KW MO wezwano dyrektora warszawskiego Teatru Powszechnego Zygmunta Huebnera oraz dyrektora artystycznego festiwalu Bogusława Litwińca. Zygmunt Huebner milcząco przyjął do wiadomości fakt uczestnictwa „swoich” aktorów w przedstawieniu teatru domowego. Po zakończeniu rozmowy z oficerami SB poprosił Andrzeja Piszczatowskiego o zachowanie dyskrecji wobec innych członków zespołu, zaś Bogdanowi Szcześniakowi zabronił kontaktowania się z kolegami podczas pobytu we Wrocławiu. Aktorów zwolniono po przesłuchaniach ze względu na przewidziane próby do Kartoteki Tadeusza Różewicza, która znajdowała się w programie festiwalu. Tym samym władze miały okazać swoją łagodność i wyrozumiałość dla artystów, jednocześnie dając do zrozumienia, że podobne próby podejmowane w przyszłości będą karane z całą surowością obowiązującego wówczas prawa. Zatrzymanie aktorów przez aparat bezpieczeństwa odbił się echem wśród dziennikarzy akredytowanych przy festiwalu, którzy nieustannie wypytywali organizatorów oraz dyrektora Teatru Powszechnego w Warszawie o szczegóły tej akcji. Poza wyżej wymienionymi artystami z Warszawy w willi przebywali także Eugeniusz Korin, wówczas reżyser zatrudniony we wrocławskim Teatrze Polskim oraz aktorka Halina Chombakow. W spotkaniu brali udział także lekarze, adwokaci, pracownicy naukowi wrocławskich uczelni i instytucji kulturalnych. Po każdą z tych osób musieli zgłosić się dyrektorzy macierzystych zakładów pracy. W KW MO zjawili się m.in. Stanisław Afenda, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej we Wrocławiu, oraz Mariusz Hermansdorfer, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu szono do ustąpienia ze stanowiska i wyrzucono z wrocławskich uczelni. Grupa aktorów na znak protestu odeszła z Teatru i założyła jedną z najpopularniejszych nieformalnych grup teatralnych „Nie Samym Teatrem…”, którego działalność nie ograniczała się tylko do Dolnego Śląska. Zespół ten, z którym związani byli m. in. Bogusław Kierc, Edwin Tomasz Petrykat, Bogusław Kierc, Danuta Kierc, Andrzej Makowiecki, Andrzej Wilk, Kazimierz Wysota, Joanna Ładyńska, Stanisław Melski oraz Zbigniew Karnecki – kompozytor, a także Jarosław Szymkiewicz oraz Andrzej Falkowski – literaci, a w pojedynczych spektaklach lub przy ich tworzeniu udział brały również takie osoby jak: Zygmunt Bielawski, Iga Mayr, Ewa Kamas czy Halina Skoczyńska, był notorycznie i konsekwentnie prześladowany przez wrocławską SB. Represje, szczególnie aktywnie prowadzone przez Sekcję IV Wydziału III KW MO we Wrocławiu kierowaną przez kpt. Andrzeja Beksę, trwały nieprzerwanie do 1988 r. Po przesłuchaniu aktorów zwolniono ze względu na próbę „Kartoteki” Różewicza. Na właściciela willi, w której grano przedstawienie, nałożono wysoka grzywnę. czy prof. Krystyn Matwijowski, dziekan Wydziału Filozoficzno-Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego. Wszyscy zostali zobowiązani do zdyscyplinowania swoich pracowników i pouczeni o grożących im oraz ich zwierzchnikom konsekwencjach prawnych. Warto wspomnieć, że obrona zatrzymanych polegała w ogromnej większości na tłumaczeniu, iż uznali spektakl za legalny, odbywający się w ramach festiwalu teatralnego. Ostatecznie wszyscy uczestnicy spotkania zostali zwolnieni do domu, zaś właściciela willi pociągnięto do odpowiedzialności przed Kolegium do spraw Wykroczeń, gdzie nałożono na niego wysoką grzywnę. Akcja wrocławskiej SB w 1984 r. z pewnością nie była przypadkowa i wiązała się z nasileniem działań represyjnych wobec środowiska artystycznego w tym mieście po zakończeniu stanu wojennego. W lipcu tego roku dyrektora wrocławskiego Teatru Współczesnego Kazimierza Brauna zmu- 41