Czeka nas teraz długie hamowanie

advertisement
http://new-arch.rp.pl/artykul/815284_Czeka_nas_teraz_dlugie_hamowanie.html
Czeka nas teraz długie hamowanie
20.10.2008, Mirosław Kuk Paweł Czuryło
Z Andrzejem Sławińskim, profesorem SGH w Warszawie, członkiem Rady Polityki Pieniężnej, rozmawiają Mirosław Kuk i Paweł
Czuryło
autor zdjęcia: Kuba Kamiński
Rz: Jak głęboka będzie recesja w rozwiniętych gospodarkach?
Andrzej Sławiński: Prognozy jeszcze do niedawna zakładały, że ożywienie koniunktury w krajach wysoko rozwiniętych zacznie się już w drugim
kwartale 2009 r. Teraz prognozy uległy zmianie. Przewiduje się, że hamowanie gospodarki światowej będzie długie. Ostatnia intensyfikacja pomocy
kapitałowej rządów dla banków jest walką o to, by recesja w krajach wysoko rozwiniętych była płytka. Z tego punktu widzenia obecna sytuacja jest
podobna do tej, jaka była w Japonii na początku lat 90., gdy pękły tam bańki spekulacyjne na rynku akcji i nieruchomości, a w japońskich bankach
pojawiły się ogromne straty. Tamtejszy rząd dokapitalizował banki, a Bank Japonii zasilał je masowo, by utrzymać płynność. Wtedy świat mówił, że
Japonia powinna była pozwolić upaść zagrożonym bankom, by uzdrowić sytuację i szybciej wyjść z kryzysu. Teraz widać, że Japonia dobrze
postąpiła, ratując je, dzięki czemu recesja była płytka. Wprawdzie późniejszy wzrost gospodarczy był powolny, ale miało to już inne przyczyny.
Starzejące się, przestraszone kryzysem japońskie społeczeństwo zaczęło więcej oszczędzać, a mniej wydawać.
Czy punkt zwrotny kryzysu jest już za nami? Czy mogła nim być zmasowana akcja rządów i banków centralnych, które ratują
instytucje finansowe?
Jesteśmy świadkami ratowania banków na niespotykaną skalę. Miejmy nadzieję, że okaże się to skuteczne. Występują tu jednak dwa zagrożenia.
Jedno z nich związane jest z tym, że banki – uciekając w płynność – wciąż masowo wyprzedają aktywa. Spadają więc ceny także dobrych papierów,
w tym papierów hipotecznych będących efektem sekurytyzacji prawidłowo udzielonych kredytów. Współczesna rachunkowość wymaga jednak, by
wartość aktywów była księgowana zgodnie z ich aktualną rynkową wartością. Powoduje to, że dopóki ceny na rynkach finansowych spadają, nawet
dobre aktywa przynoszą bankom straty. Drugie zagrożenie, poważniejsze, wynika stąd, że może wystąpić negatywne sprzężenie zwrotne pomiędzy
kryzysem bankowym i recesją gospodarczą. Rosnące bezrobocie może sprawić, że te kredyty hipoteczne, które banki traktują dzisiaj jako w pełni
spłacalne, mogą się stać kredytami niespłacalnymi.
Spowolnienie gospodarki potrwa do 2010 roku czy nawet dłużej?
To wszystko dopiero się zaczyna, ale zagrożenia są na tyle poważne, że na ponowne ożywienie w gospodarce światowej możemy poczekać dłużej, niż
wcześniej oczekiwano. Sytuacja jest pod kilkoma względami gorsza niż w trakcie recesji lat 2001 – 2003. Różnica wynika nie tylko stąd, że obecnej
recesji towarzyszy ostry kryzys bankowy, którego wpływ na gospodarkę na razie trudno jest ocenić. W latach 2001 – 2003 przyczyną recesji było
„tylko” załamanie na giełdach. Teraz jest nią załamanie na rynkach budowlanych, co ma zawsze większe reperkusje dla koniunktury, a pamiętajmy,
że spadki cen domów są zazwyczaj długotrwałe. W latach 2001 – 2003 recesja dotknęła najpierw Stany Zjednoczone, a dopiero po kilku kwartałach
Europę. To amortyzowało jej ostrość. Teraz może się zacząć równocześnie w wielu krajach, co może wywołać niekorzystne sprzężenia zwrotne. A
część gospodarek europejskich, takich jak włoska i portugalska, wejdzie w recesję już osłabiona wcześniejszą długoletnią stagnacją.
Zgadza się pan ze stwierdzeniem, że po tym kryzysie świat nie będzie już taki sam?
Kończy się pewna epoka, chociaż głosy mówiące o zmierzchu liberalnej gospodarki rynkowej są przesadne. Jestem finansistą i widzę to bardziej
prozaicznie. Przez ostanie trzy dekady wierzono, że banki nauczyły się dobrze zarządzać ryzykiem, więc można było znacznie zliberalizować nadzór
finansowy. Rzeczywistość okazała się inna. Mimo rzeczywistego postępu w metodach zarządzania ryzykiem wciąż aktualna okazała się hipoteza
niestabilności systemu finansowego Hymana Minsky’ego. Długi okres względnego spokoju skłonił banki do podejmowania coraz większego, a w końcu
nadmiernego ryzyka. Trzeba więc pogodzić się z tym, że mechanizm rynkowy ma zdolność do samoregulacji z wyjątkiem rynku ryzyka.
Z płynnością jest jak z powietrzem. Dopiero gdy zaczęło jej brakować, banki boleśnie odczuły, jak jest ważna. Trudno się więc dziwić, że teraz
niechętnie ją sobie pożyczają
Patrząc na nasze podwórko, na ile pomoże bankom uruchomienie przez NBP transakcji swapowych?
Swapy walutowe są niezbędne do zarządzania strukturą walutową bilansów banków. Nie jest winą naszych instytucji finansowych, że zamarły obroty
na globalnym rynku swapów walutowych. Tym bardziej trzeba było im pomóc. Transakcje swapowe NBP nie mogą być jednak doskonałym
substytutem międzynarodowego rynku, na którym obroty były duże i pozwalały bankom w Polsce i w wielu innych krajach na dużą łatwość
zarządzania strukturą walutową bilansów. Robimy jednak pod tym względem to, co inne banki centralne.
Ale pośród swapów wymienionych w informacji NBP jest mowa tylko o euro i dolarach.
Proszę pamiętać, że to były tylko początkowe operacje.
A co z problemem niechęci banków do pożyczania sobie wzajemnie także i złotych?
Z płynnością jest jak z powietrzem. Dopiero gdy zaczęło jej brakować, banki boleśnie odczuły, jak jest ważna. Trudno się dziwić, że teraz niechętnie
ją sobie pożyczają. Jednak w przeciwieństwie do sytuacji w wielu innych krajach międzybankowy rynek pieniężny w Polsce jeszcze działa. Umożliwia
bankom krótki, jednodniowy oddech, skoro transakcje zawierane są już tylko na rynku overnight. Dlatego NBP uruchomił transakcje repo,
umożliwiające bankom zaciąganie pożyczek na okresy do trzech miesięcy, które stawały się stopniowo niedostępne na rynku.
Czy myśli pan, że będzie potrzeba zastosowania jakichś innych rozwiązań do poprawy sytuacji?
Niechęć banków do podejmowania ryzyka ma swoje główne źródło w ogólnym kryzysie zaufania w światowym sektorze bankowym. Zmieni się to
zasadniczo dopiero wraz ze stabilizowaniem się sytuacji na rynku globalnym. Nie znaczy to jednak, że nie będziemy podejmowali kolejnych kroków,
które pomogą zarządzać płynnością naszym bankom.
Co pan sądzi o ostatnich danych gospodarczych?
Jesteśmy w specyficznej sytuacji, gdy nawet najświeższe dane są już trochę historyczne. Dotychczas myślano, że ekspres szybkiego wzrostu naszej
gospodarki bez większych trudności „przejedzie” przez krótki i płytki okres spowolnienia w gospodarce światowej, ledwo co wyhamowując. Jeśli
jednak recesja w Unii Europejskiej będzie rzeczywiście znacznie dłuższa niż do niedawna prognozowano, to i nas czeka dłuższe hamowanie. Zmienia
to wymowę bieżących danych. Jeszcze miesiąc temu obecne dane o tempie wzrostu płac byłyby niepokojące z punktu widzenia zagrożeń
inflacyjnych. Dzisiaj można zakładać, że tempo wzrostu płac stosunkowo niedługo zwolni do poziomu 6 – 7 proc., który jest neutralny z punktu
widzenia banku centralnego, ponieważ stanowi to, z grubsza biorąc, sumę tempa wzrostu wydajności i wysokości celu inflacyjnego.
Jaka będzie w tej sytuacji polityka pieniężna RPP?
Prowadzi się ją w ten sposób, że bank centralny stopniowo dostosowuje stopy procentowe do zmieniających się prognoz. Obawiam się, że w tej
chwili, gdy prognozy na całym świecie są nieustannie rewidowane, to jest wszystko, co można powiedzieć o naszej przyszłej polityce pieniężnej.
CV
Andrzej Sławiński jest profesorem SGH w Warszawie. Specjalista od rynków finansowych i polityki pieniężnej, opisuje m.in. funkcjonowanie rynków
instrumentów pochodnych i kryzysy walutowe w gospodarkach wschodzących. Od 2004 r. członek Rady Polityki Pieniężnej. Członek Komitetu Nauk
Ekonomicznych PAN, Komitetu Nauk o Finansach PAN oraz Rady Naukowej Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
20.10.2008
Download