Urodziłem się w 1950 r - Polskie Towarzystwo Ekonomiczne

advertisement
Moja Polska i moje podejście do ekonomii
Jan Toporowski
Urodziłem się w 1950 r. w Oxfordzie, w Anglii. Ojciec pracował jako
nauczyciel języka angielskiego wśród żołnierzy zdemobilizowanych z Polskich Sił
Zbrojnych w Anglii. Pierwsze moje wspomnienia są z obozu Polskiego w Fairford,
gdzie mieszkaliśmy i gdzie Ojciec pracował. Gdy miałem sześć lat, przenieśliśmy się
to Oxfordu, gdzie Ojciec kończył studia. Ojciec należał to Narodowej Demokracji i
później pisał w endeckim czasopiśmie, Myśl Polska.
Byłem więc wychowany w domu patriotycznym i katolickim co było
powszechne w uchodźczym środowisku polskim. Normalność ta była iluzją
ukrywającą poważne problemy rodzinne, które doprowadziły do tego, że Ojciec i
Matka przeżyli załamania nerwowe i później spowodowały przedwczesną śmierć
mojego brata Krzysztofa. Nic więc dziwnego, że od dzieciństwa fascynowało mnie
współżycie innych rodzin i że do dziś mam prawie instynktowne współczucie dla
ludzi na marginesach normalnego życia.
Wychowanie moje patriotyczne i emigracyjne oddaliło mnie nie tylko od
rzeczywistości angielskiej, ale także od rzeczywistości Polskiej, której przedwojenne
problemy społeczno-gospodarcze były poza dyskusją tak samo jak wszelkie aspekty
życia powojennego, nawet kultura, mogły tylko wskazać przemoc Rosjan. Natomiast,
moje szkolenie angielskie oddaliło mnie od Polski i od środowiska moich rodziców.
W angielskiej szkole katolickiej odkryłem Oxfordzką odmianę katolickiej wiary:
intelektualną, liberalną w kwestiach politycznych i moralnych, społecznie
zaangażowaną. W warunkach społecznych, w których sam obserwowałem biedę,
rasizm, i pod wrażeniem pierwszych zdjęć zbrodni amerykańskich w Wietnamie, taki
katolicyzm wydał się o wiele bardziej aktualny niż katolicyzm Polonii w Anglii.
Polonijny katolicyzm utrzymywał środowisko polskie w getcie, w którym nie było
dyskusji
nad
zagadnieniami
politycznymi
i
społecznymi
poza
rozgrywek
przedwojennych polityków.
Ambicje moich rodziców w stosunku do mnie zawężały się tylko do nadziei,
że będę patriotą i że odkryję w sobie powołanie kościelne. W szkole radzono mi pójść
na dziennikarstwo, albo studiować nauki społeczne. Nie wiedziałem co mam zrobić
1
by stać się dziennikarzem więc, bez podjęcia świadomej decyzji co będę robił w
przyszłości, znalazłem się na wydziale nauk społecznych Uniwersytetu Birmingham.
Przed podjęciem studiów, w lecie 1968 r., pojechałem po raz pierwszy do
Polski. Pierwsze wrażenia były bardziej mieszane niż się tego spodziewałem.
Jedynym śladem po wydarzeniach marcowych była większa niż normalna obstawa
milicjantów wokół Uniwersytetu w Warszawie. Ludzie byli bardzo życzliwi, ale po
raz pierwszy zdałem sobie sprawę jak daleko zostałem wyobcowany od ojczyzny
przez
moje
wychowanie
emigracyjne.
Wiedziałem
trochę
o
trudnościach
gospodarczych i politycznych, i wtedy jeszcze z wpływem kościoła katolickiego
wiązałem nadzieje na lepszą przyszłość dla mojej skłóconej ojczyzny. Słuchałem też
wiadomości o interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Ale
bardziej byłem pod wrażeniem manifestacji studenckich w Paryżu, gdzie brat mój
studiował w polskim seminarium duchownym, znajdującym się w samym środku
dzielnicy uniwersyteckiej. Ja z nimi sympatyzowałem, a on nie ukrywał swojego
obrzydzenia wobec zachowania francuskich studentów.
Po kilku tygodniach studiów zaczął się strajk okupacyjny w eleganckim
gmachu administracyjnym uniwersytetu Birmingham. Czołową rolę grali moi koledzy
z wydziału nauk społecznych. Burzliwe dyskusje o wojnie w Wietnamie, o
demokracji w Anglii i w naszym uniwersytecie, o rasizmie, problemach biedoty, o
roli uniwersytetu w Rodezji, itd., były bardziej rzeczywiste niż historyczna kwestia
narodowa Polski. Chciałem wszystko wiedzieć o całym świecie. Poza normalnymi
kursami teorii społecznej i politycznej, zapisałem się na kursy o Afryce, ale też o
rozwoju gospodarczym wschodniej Europy. Pomógł mi w studiach Mosze Lewin,
wybitny politolog i historyk sowieckich dyskusji o planowaniu, z którym mogłem
rozmawiać po polsku. Od niego nauczyłem się wiele o długofalowych problemach
rozwoju gospodarczo-politycznego Polski.
Po polsku rozmawiałem nie tylko z Lewinem. Na uniwersytecie w
Birmingham był wtedy Klub Polski. Prawie wszyscy członkowie należel, tak jak ja,
do drugiego pokolenia emigracji wojennej. Wyjątkiem była studentka z Polski, Anita
Prażmowska, studiująca historię (obecnie profesor historii w London School of
Economics). Ostro krytykowała nasze całkowite ignorowanie polskiej kultury
powojennej. Zbliżyliśmy się do siebie. Kiedy zadeklarowałem swoje uczciwe
intencje, podała mi szarą polewkę. W rozpaczy pojechałem z przyjaciółmi na Saharę,
gdzie względnie chłodne wieczory spędziłem pisząc melancholijne listy miłosne,
2
które w końcu jakoś dotarły do adresatki i odniosły porządany skutek. Tam w Afryce,
dokładnie w Gambii, znalazłem niespodziewane pocieszenie przy kieliszku wśród
Polaków, członków załogi statku “Radom”, który płynął wzdłuż wybrzeża zachodniej
Afryki. Moją Polskę znalazłem poza granicach państwa polskiego.
Po ukończeniu studiów dostałem pracę w Komisji Kościelnej Anglii (Church
Commissioners for England). Jest to urząd państwowy zajmujący się zarządzaniem
majątku kościoła Anglikańskiego. Anita dostała się na studia doktoranckie na Queen
Mary College Uniwersytetu Londyńskiego. Przenieśliśmy się razem do Londynu. Po
kilku miesiącach kłopotów mieszkaniowych, dostaliśmy mieszkanie od Komisji
Kościelnej w dzielnicy Maida Vale, na strychu dziewiętnastowiecznej kamienicy. Na
pierwszym piętrze mieszkało starsze polskie małżeństwo; Themersonowie. Przed
wojną Stefan Themerson był pionierem polskich filmów awangardowych, a po wojnie
pisał w języku angielskim powieści filozoficzne. Żona Franciszka była malarką. W
ich domu spotkaliśmy nowe środowisko - twórcze i jak najbardziej intelektualne.
Themersonowie nie mieli własnych dzieci, i ich żydowskie rodziny, z wyjątkiem
siostrzenicy Jasi Reichardt, zostały wymordowane w czasie wojny. Oboje prowadzili
małe wydawnictwo literackie, ale szerszy sukces artystyczny ich ominął. Nas
fascynowało życie ludzi, którzy zajmowali się twórczą pracą cały dzień i tylko
przerywali żeby spożyć posiłki i prowadzić głębokie dyskusje. Znali wielu bardzo
ciekawych ludzi: Słonimskiego, Gombrowicza, Tuwima, Bertranda Russell’a, i
opowiadali np. o spotkaniu z Salvadore Dali’m. U Themersonów poznaliśmy też
Tamarę Deutscher, wdowę po słynnym historyku polskim Izaaku Deutcherze. Kiedyś
Franka Themerson opowiedziała nam, że krótko po przyjeździe do Anglii, mieszkała
przez kilka tygodni u Polaków w Oxfordzie. Byli to Michał i Adela Kaleccy.
Themersonowie nauczyli nas czym jest życie twórcze, w którym
najważniejszym celem jest wyrobienie własnych poglądów i realizacja idei. Od nich
też wynieśliśmy rozumienie pracy: że jest coś, co byśmy dzisiaj nazywali ‘day job’,
mianowicie nudna praca, którą się wykonuje po to, by umożliwić sobie życie twórcze.
Ale prawdziwe życie twórcze nie można ograniczyć do jakiegoś stanowiska w
hierarchicznej organizacji pracy. Życie twórcze jest poświęceniem i nie karierą. To
było bardzo różne od dzisiejszej obsesji ze znalezieniem pracy, która odzwierciedla
inwestycje w szkolenie i jest jedynym wskaźnikiem ambicji. Rezultatem tego
stosunku jest dzisiejsza skłonność do traktowania ludzi, którzy nie osiągną sukcesu
zawodowego jako nieudaczników.
3
W takiej atmosferze, a w dodatku mieszkając z doktorantką, dosyć szybko
zapisałem się na dalsze studia magisterskie na nowo-otwartym wydziale ekonomii w
Birkbeck College. College ten jest częścią Uniwersytetu Londyńskiego i prowadzi
studia wieczorowe. W Komisji Kościelnej przenieśli mnie do pracy w sekcji
inwestycji giełdowych. Bardzo szybko zdobyłem dużą wiedzę o akcjach, obligacjach
firmowych i rządowych, i nawet trochę o rachunkowości i działalności
przedsiębiorstw kapitalistycznych.
Krótko po rozpoczęciu studiów ekonomicznych przeżyłem dwa olśnienia,
którymi do dziś kieruję się w mojej pracy jako ekonomista. Pierwszym olśnieniem
byłą konstatacja, że teorie ekonomiczne mają bardzo mały związek z aktualnym
funkcjonowaniem firm i rynków w kapitalizmie, podobnie jak teoria gospodarki
socjalistycznej bardzo mało mówiła o rzeczywistym funkcjonowaniu jej gospodarstw.
Drugiego olśnienia doznałem w bibliotece wydziałowej, gdzie znalazłem małą
książkę Michała Kaleckiego pod tytułem Studies in the Theory of Business Cycles
1933-1939, ze wstępem napisanym przez Joan Robinson. Nareszcie odkryłem
ekonomistę, który właściwie rozumiał funkcjonowanie gospodarki kapitalistycznej.
Od tego czasu wyszukiwałem i czytałem wszystko, co mogłem z jego publikacji.
Celem moim było nie tylko zrozumienie Kaleckiego, ale też wyjaśnienie niezwykłych
wahań gospodarczych, które przeżywaliśmy w Wielkiej Brytanii, i które też
nawiedziły inne kraje kapitalistyczne. Tego nie mogła wyjaśnić teoria ekonomiczna
oparta na fundamentach równowagi ogólnej. Poczułem, że trzeba mi czasu na
czytanie i przemyślenie tych spraw. By mieć więcej czasu, porzuciłem pracę w
Komisji Kościelnej i rok spędziłem jako Prezes Związku Studenckiego mej uczelni.
W kolejnym roku rozpocząłem studia doktoranckie w Birmingham o planowaniu
gospodarczym w Polsce. W Birkbeck nie było specjalizacji o tym kierunku, a
sąsiednia School of Slavonic and East European Studies była wtedy placówką
emigracyjnych intryg politycznych. Tylko w Birmingham toczono żywe dyskusje
polityczne na temat krajów socjalistycznych, deliberacje, które miały jakiś związek z
rzeczywistością. Wybierając temat, myślałem głównie o takim, który pozwoliłby mi
szybko napisać i obronić pracę, by mieć więcej czasu na rozszerzenie mych lektur.
I faktycznie, pracę napisałem dosyć szybko. W 1980 r. pojechałem do Polski
aby zbierać materiały. Trafiłem na sam środek kryzysu gospodarczego. Drugi raz
znalazłem się w Polsce w celach naukowych podczas stanu wojennego.
Opublikowałem kilka artykułów o sytuacji w Polsce w New Statesman i w tygodniku
4
katolickim, The Tablet. Postrzegałem kryzys przede wszystkim jako finansowy
kryzys państwa polskiego. Chociaż współczułem głęboko przeciętnym rodzinom
polskim, nie podobały mi się gesty nacjonalistyczne i wpływy klerykalne w kołach
Solidarności. Może z tego powodu Tablet nie opublikował mojego ostatniego
artykułu o kryzysie, w którym opisałem stosunek kościoła katolickiego do
Solidarności.
Studiując w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w tak napiętej sytuacji
politycznej próbowałem też rozszerzyć swoją znajomość kultury Polskiej. Chodziłem
do teatru, gdzie poznałem po raz pierwszy prace Stanisława Ignacego Witkiewicza.
Jego filozofia zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Według niej celem sztuki nie jest
jakaś abstrakcja wartości estetycznej lecz zmiana samego słuchacza, czytelnika, lub
widza. Doszedłem do przekonania, że celem pisarstwa ekonomicznego nie może być
tylko wzmocnienie ludzi w przekonaniach wyrobionych w ograniczonym życiu
codziennym. Nauka ekonomiczna tylko wtedy ma wartość, kiedy objawia nowe albo
ukryte aspekty tego życia. Najgorsze dziennikarstwo dąży do wzmocnienia
powierzchownych wyobrażeń ludzi. Próżna nauka ekonomii uszlachetnia te wrażenia
pustą teorią albo matematyką. Najlepsi ekonomiści, jak Smith, Marx i Keynes,
pokazali nam w sposób systematyczny jaka inna jest gospodarka od tego co nam się
wydaje w codziennym życiu. Pierwszym ekonomistą, który mi to uświadomił, był
Kalecki.
Po zakończeniu doktoratu zacząłem wykonywać różne prace zlecone.
Wykładałem też w uczelniach wyższych Londynu. Stałą pracę dostałem ponownie w
1985 roku, jako ekonomista w Standard Chartered Bank. Zajmowałem się tam
głównie sprawami rynków finansowych. Pisałem też raporty o sytuacji w Polsce i
Afryce. Nawet doradzałem w sprawie pożyczki dla irackiego rządu Saddama
Husseina. Zrozumiałem wówczas problem zadłużenia międzynarodowego i błędną
politykę Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która pogłębiała tendencje
deflacyjne zamiast ją łagodzić.
Nie zaniedbałem interesowania się pracami Kaleckiego. Z pomocą
Tomasza Balogha, który pracował z Kaleckim w Oxfordzie oraz Mikołaja Kaldora,
który zajął Fellowship Keynesa w King’s College, Cambridge, przetłumaczyłem i
opublikowałem eseje Kaleckiego o planowaniu gospodarczym. Poznałem Adelę
Kalecką, Jerzego Osiatyńskiego i potem Tadeusza Kowalika. Czułem, że znalazłem
5
nareszcie w Polsce środowisko ekonomistów zaangażowanych, którzy rozumieją
aktualne problemy funkcjonowania gospodarki kapitalistycznej.
W lutym 1986 opublikowałem artykuł w dzienniku Financial Times, w
którym zapowiedziałem, że banki międzynarodowe będą musiały zrezygnować ze
spłaty długów, nawet jeżeli doprowadzi to do ich krachu. Z tym zjawiskiem łatwo jest
dzisiaj dać sobie radę. O wiele trudniej jest wydostać się z deflacji
ogólnogospodarczej. Zacytowałem mało znany, a bardzo ważny argument Róży
Luksemburg o zadłużeniu międzynarodowym i kryzysach finansowych przed
pierwszą wojną światową. Nikt w londyńskich rynkach finansowych nie wiedział,
kim była Róża Luksemburg. Ale później dowiedziałem się, że pewien zgorszony
akcjonariusz banku w Stanach Zjednoczonych wiedział o niej i zatelefonował do
prezesa banku skarżąc się, że ekonomista zatrudniony przez bank cytował jej krytykę
polityki bankowej. Wybuchła awantura. Kilka miesięcy potem straciłem pracę i na
długo wszelkie możliwości pracy na rynkach finansowych Londynu. Natomiast mój
artykuł wywołał duże zainteresowanie wśród myślących ekonomistów. Po raz
pierwszy zostałem zaproszony do Stanów Zjednoczonych, gdzie poznałem słynnego
teoretyka kapitalizmu finansowego, Hymana P. Minsky’ego. Przed wojną Minsky
rozpoczął studia na wydziale matematyki w Chicago gdzie, pod wpływem Oskara
Langego, przeniósł się na ekonomię.
W domu przeżyliśmy kilka napiętych tygodni. Mieliśmy małą córkę, a
Anita, prócz dorywczych zajęć na uczelniach, nie miała stałej pracy. Na szczęście
zaoferowano mi etat w Politechnice South Bank, w Londynie. Po raz drugi
rozpocząłem karierę, tym razem jako wykładowca uniwersytecki. Tu już nie
dokuczano mi za publikowanie niewygodnych opinii. Znalazłem też dodatkową pracę
w Economist Intelligence Unit, pisząc o Afryce.
Moja
publikacja
esejów
Kaleckiego
rozbudziła
zainteresowanie
ekonomistów należących do względnie nowego obozu teoretyków, zwanych „PostKeynesians”. Geoffrey Harcourt, wybitny przedstawiciel tego obozu w Cambridge i
uczeń Joan Robinson, od której odziedziczył zamiłowanie do teorii Kaleckiego,
zaczął mnie zachęcać do napisania intelektualnej biografii Kaleckiego. Jednak nie
byłem jeszcze do tego gotowy. Czułem, że za mało znam jego teorie finansowe i
pieniężne. W latach dziewięćdziesiątych opublikowałem pierwsze swoje książki o
finansach (The Economics of Financial Markets and the 1987 Crash oraz The End of
Finance). W książkach tych próbuję wyjaśnić przypadki nierównowagi finansowej,
6
które przeżyłem i obserwowałem: krachy giełdowe w 1974 r. i w 1987 r., kryzys
zadłużenia międzynarodowego w latach osiemdziesiątych, i potem krachy w
gospodarkach zwanych „emerging markets” (powstające rynki). Opis tych
przypadków połączyłem z opisem współczesnego kapitalizmu AmerykańskoBrytyjskiego z nadmiernie rozwiniętymi systemami finansowymi. Takie systemy
utrudniają bardziej efektowną optymalizację działania „agentów ekonomicznych”,
natomiast
zmieniają
funkcjonowanie
firm
kapitalistycznych.
Wielkie
firmy
kapitalistyczne z ułatwionym dostępem do rozdętych rynków finansowych łatwo
gromadzą nadmierną ilość zobowiązań finansowych w stosunku to aktualnej
produkcji. Nadwyżką kapitału inwestują spekulacyjnie na rynkach finansowych. W
takim układzie Keynesa teoria stopy procentowej, jako cena płynności, staje się
właściwa. Natomiast sama produkcja staje się coraz bardziej przypadkową częścią
działalności największych koncernów. „W erze finansowej finanse głównie finansują
finanse”. Następuje stagnacja w produkcji przemysłowej. Głównym czynnikiem
dynamiki takiej gospodarki staje się konsumpcja podsycana przez boom finansowy.
W ten sposób systemy finansowe wpływają na charakter i dynamikę gospodarek
kapitalistycznych rynkowych.
W latach 90. unikałem tematów Polskich. Nie chciałem dołączać się do
brygad emigracyjnych Polaków zatrudnionych przez instytucje zachodnie, którzy,
poza patriotyzmem, mieli nawet mniej do zaofiarowania swojej ojczyźnie niż
ekonomiści z Chicago. Nie podobało mi się też bezmyślne uwielbienie neoliberalnych
teorii chicagowskich, które mają małe odniesienie do rzeczywistości Amerykańskiej,
a jeszcze mniejsze do Polskiej. W Ameryce, teoria Chicagowska, zwłaszcza w
najnowszej wersji Woodforda, nie jest w stanie objaśnić tego, jak rozwój finansowy,
wyrażający się w nadmiernej kapitalizacji wielkich firm, zniechęca inwestycje
przemysłowe, z wyjątkiem najbardziej spekulacyjnych. Tak nadmierny rozwój
finansowy doprowadził do upadku Stanów Zjednoczonych jako mocarstwo
przemysłowe. Ten upadek, przy nie zmienionym popycie na produkty przemysłowe
jest, moim zdaniem, jedną z głównych przyczyn uprzemysłowienia Wschodnej Azji.
Natomiast Polska nie ma łatwego dostępu do bogatego rynku gdzie finanse
duszą przemysł. Jest więc tym bardziej uzależniona od rozwoju rynku wewnętrznego i
rynków we wschodniej Europie. Te rynki są ograniczone przez regresyjne zmiany w
podziale dochodów.
7
Mimo mych sukcesów w nauce, warunki pracy na uczelni w South Bank
pogorszyły się. W 2002 podjęto decyzję zwolnienia z pracy wybitniejszych
pracowników naukowych. Na szczęście, po kilku napiętych miesiącach, sprawy się
dobrze ułożyły. Fundacja Leverhulme przyznała mi Fellowship w celu napisania
biografii intelektualnej Michała Kaleckiego. Pomógł mi też Uniwersytet w
Cambridge, gdzie wkład Kaleckiego do rozwoju teorii ekonomii w Anglii był
najpoważniejszy, przyznając mi członkostwo wydziału nauk ekonomicznych i
politycznych. Odkryłem dużą ilość nieznanych materiałów w archiwach w Cambridge
i w Oxfordzie. Od 2004 r. współpracuję z Research Centre for the History and
Methodology of Economics Uniwersytetu Amsterdamskiego.
W 2004 r. Wydział Ekonomii Szkoły Orientalistyki i Afrykanistyki
Uniwersytetu
Londyńskiego
zaoferował
mi
pozycję,
która
umożliwia
mi
kontynuowanie pracy naukowej. W 2005 r. otrzymałem czteromiesięczny Research
Fellowship w Bank of Finland.
Rozumiałem to jako pewien wyraz większego
liczenia się bankierów centralnych z realiami świata współczesnego. W tym też roku
wydana została moja trzecia książka Theories of Financial Disturbance. Jest to
analiza mechanizmów, za pomocą których systemy finansowe mogą destabilizować
gospodarkę rynkową. W tej książce opisuję finansową teorię wzrastającego ryzyka.
To jedyny element współczesnej teorii ekonomicznej, który ma wyjątkowo polskie
korzenie. Zrodził się z dyskusji Polskich ekonomistów w latach trzydziestych
ubiegłego stulecia. Był to wyjątkowy okres rozwoju teorii ekonomicznej w Polsce.
Polscy ekonomiści nie tylko omawiali i przystosowali najnowsze teorie i koncepcje w
dyskusjach ekonomistów z całego świata, ale tacy jak Oskar Lange i Michał Kalecki
wnieśli swój wkład w dyskusje ekonomistów w innych krajach. Mogli to zrobić,
ponieważ krytycznie odnosili się do doświadczenia Polskiego, i widzieli te
doświadczenie w kontekście rozwoju światowego kapitalizmu. Nie mogli więc
traktować przejścia do raju kapitalistycznego jako wyłącznie narodowego problemu.
Co więcej, wiedzieli, że nie ma raju kapitalistycznego.
Obecnie pracuję nad książką o rozwoju myśli Kaleckiego. Wiem, że będzie w
niej trochę z Anity Prażmowskiej, z Themersonów, z Tamary Deutscher, i z Tadeusza
Kowalika. Wszyscy oni przyczynili się do mojego rozwoju intelektualnego w
diasporze polskiej. Moje pochodzenie i przeżycia przekonały mnie, że w
społeczeństwach głęboko rozwarstwionych ekonomista w swojej działalności
zawodowej ma szczególny obowiązek wykazania troski o los ludzi najuboższych.
8
Czasami (choć rzadko), taka troska może przyczynić się do polepszenia sytuacji tych
ludzi. Ale częściej wpływa to także pozytywnie na stosunki międzyludzkie, nawet
tych żyjących w lepszych warunkach. Adam Smith, w swej Teorii Uczuć Moralnych
wyraził to najbardziej zwięźle i trafnie: „Tę tendencję do podziwiania bogatych i
możnych, a pogardzania ludźmi ubogimi i niskiego stanu, oraz ich lekceważenia, jest
najbardziej powszechną przyczyną rozkładu uczuć moralnych”.
9
Download