Rozdział XXIII Pożegnalna misja Po kraju rozeszła się wieść, o licznych wyprawach kosmicznym pojazdem J. W. Jędrzejewicza dzieci z płońskiej podstawówki. Tłumy naukowców i badaczy przybywały do Szkoły Podstawowej nr 2 w Płońsku wielkim zainteresowaniem oglądali pojazd i wnikliwie studiowali czarny notes. Marzeniem każdego z nich, było wybrać się na Planetę Niezwykłą. Opowieści dzieci, które odwiedziły planetę wzbudziły w nich olbrzymią ciekawość, chęć poznania i pobrania próbek do badań. Jak że wielkie rozczarowanie ich spotkało, gdy okazało się, że na wyprawę mogą polecieć wyłącznie dzieci , gdyż maszyna napędzana jest dziecięcą fantazją i wyobraźnią. W zapiskach notesu odnaleziono zaszyfrowaną informację: „..Po ostatniej wyprawie pojazd rozpadnie się w pył…” Klasa 1d była ostatnią klasą, która mogła udać się na wycieczkę, zanim pojazd przestanie istnieć. - Proszę pani, proszę pani, nasi koledzy tak często pomagali królowej Irfei. Czy my możemy prosić o przysługę dla nas?- wykrzyknął Filip. - A o co chcielibyście prosić? – zapytała pani Magdalena. - Jest tyle nieszczęśliwych i chorych dzieci, którym warto by było pomóc- powiedziała Oliwia ze smutkiem w oczach powiedziała, - Może na tej Niezwykłej planecie znajdziemy jakieś cudowne lekarstwo?! - wykrzyknął Kornel. Wszyscy czekali na ten dzień z niecierpliwością, dopytując o datę wylotu na Niezwykłą Planetę. Wszyscy w szkole byli zachwyceni po powrocie z wyprawy. Pewnego dnia do klasy weszła pani i oznajmiła z uśmiechem: - Jutro wyruszamy w podróż kosmiczną, wiem, że długo czekaliście, ale było warto. Jesteśmy klasą, która pożegna się z Niezwykłą Planetą- rzekła Pani. Następnego dnia rano wszyscy ustawili się grzecznie, parami przed szkołą, gdzie czekał najwspanialszy pojazd, który zabrał nas w wymarzone miejsce. Wszyscy w skupieniu i ciszy siedzieli na pokładzie. Statek mknął w przestworzach. Przez okna widać było gwiazdy, warkocze komet, planety Mars i Wenus mrugające wesoło. Po wyładowaniu na wielkiej polanie, oczom dzieci ukazała się śliczna kraina. Były piękne drzewa, tęczowa rzeka, w oddali było widać Magiczną Górę. Polanę porastała miękka trawa. Na spotkanie wyszła królowa Irfeja, w asyście wróżek, elfów i skrzatów. Towarzyszył jej również jednorożec. Po lewej stronie podążał Niemusz. Dzieci przywitały serdecznie mieszkańców planety. Pani Magdalena oznajmiła królowej, że zgodnie z obietnicą klasy 1c, dzieci przygotowały prezentacje multimedialną po poznańskim muzeum, tak aby Niemusz mógł zobaczyć jak wyglądała luneta Jana Walerego Jędrzejewicza. Fabian sięgnął z plecaka tablet i zabrał Niemusza na wirtualną wycieczkę. Z wypiekami na twarzy Niemusz oglądał zbiory muzealne. W każdym pomieszczeniu było mnóstwo ciekawych rzeczy: grube księgi, przyrządy do pomiarów i oczywiście luneta. Po zakończonej prezentacji królowa zwróciła się do dzieci. - Słyszałam, ze jesteście wyjątkową klasą i przybyliście tu z misją. W czym mogę wam pomóc? - Królowo Irfejo, znamy opowieści o twojej dobroci, o bogactwach i cudach twej krainy – zaczął nieśmiało Kacper. - Na ziemni jest tyle dzieci dotkniętych różnymi chorobami, może mogłabyś nam pomóc?– zapytał Szymon. Zamyśliła się Królowa zamyśliła się, a po chwili powiedziała; - Na dalekiej północy, w górach skalistych rośnie magiczna roślina. Z niej można zrobić lek. Jest jednak pewien problem. Rośliny strzeże olbrzymi trol i trudno tam dotrzeć. - Ale chyba jest jakaś mapa? Z mapą ja z pewnością bym sobie poradził. – stwierdził Dominik. - Oczywiście, że jest – odpowiedział Niemusz. Królowa wręczyła Dominikowi mapę i powiedział: - Żeby zdobyć roślinę, trzeba przechytrzyć trola . Maszerowali kamienistą drogą, było bardzo wąsko i stromo, a noc stawała się coraz ciemniejsza. Gdy dotarli do najwyższego szczytu ich oczom ukazało się zjawisko niezwykłe, ZORZA POLARNA. Z głębokiej jaskini wyłoniła się postać straszna i odrażająca. Był to stwór przypominający człowieka, przygarbiony, z długimi włosami. Miał ogromny nos, porośnięty brodawkami i duże oczy. Dzieci zamarły w bezruchu. - I co teraz będzie? - spytał Ksawery.- Jak sobie poradzimy? - Może Szymon zagada go na śmierć- zaśmiał się Olek- He, He, He. - Może wystarczy grzecznie poprosić – powiedziała Zuzia. Mimo swej brzydoty, trol okazał się być miłym stworzeniem. - Witajcie, mam na imię Popi. Jestem strażnikiem „Zdrowiłka” (cudownej rośliny leczniczej). Co Was do mnie sprowadza? Dzieci opowiedziały trolowi o chorych kolegach i koleżankach oraz przedstawiły swoją prośbę. Popi słuchał uważnie, a wielkie łzy spływały mu po policzkach. Milczał dłuższą chwilę. Po chwili zwrócił się do dzieci. - Kochani macie wielkie i dobre serduszka. Przybyłyście tu nie rządni przygód, ale po pomoc dla potrzebujących. Dam Wam sadzonkę rośliny, z której naukowcy na waszej planecie będą mogli wyprodukować lek, na każdą chorobę. - Ojej! Sadzonkę! Ale dzieci chorych jest dużo, że może nie wystarczyć !- zamartwiła się Maja. Trol z uśmiechem wyjaśnił, że jeśli w dobrej wierze będzie zrywany tylko jeden liść, to na jego miejscu wyrosną trzy nowe. Z wielką radością dzieci wróciły do kosmicznego pojazdu. Drogę powrotną oświetlał blask zorzy, słychać było śpiew ptaków, z za drzew wyglądały zwierzęta. Widok wracających dzieci ucieszył królową. Jej twarz rozpromieniła się, gdy dostrzegła doniczkę z roślinką. Nieuchronnie zbliżał się czas pożegnania i powrotu na Ziemię. - Drodzy ziemianie, miło mi było Was gościć- zaczęła mówić królowa. Pani wyjęła z torebki pudełeczko. W środku znajdowała się mała tabliczka z napisem „Dziękujemy za gościnę na Planecie Niezwykłej! Uczniowie i nauczyciele ze Szkoły Podstawowej Nr 2 im. Jana Walerego Jędrzejewicza w Płońsku” i wręczyła ją Infei. - Przykro mi, że to ostatnie odwiedziny. Szkoda, że już więcej nie będziemy mogli, ze sobą porozmawiać- kontynuowała królowa. - Czemu nie? – zapytał z przejęciem Fabian. - A niby jak? – zdziwił się Gabryś. - A na Skayp’e, Messenger’e – odpowiedział Fabian i podarował królowej tablet, udzielając szczegółowej instrukcji. Ruszyliśmy w drogę powrotną. W dodali została Planeta Niezwykła. Pierwszaki przykleiły nosy do szyb, machały na pożegnanie. Jak tylko pojazd wylądował na dziedzińcu szkoły i wysiadło z niego ostatnie z dzieci, niebo zasłoniły chmury. Zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Najpierw zaświeciło Słońce, pojawił się księżyc, zaraz potem gwiazdy. Zerwał się silny wiatr i zaczął padać deszcz ze śniegiem. Przerażone dzieci skryły się w szkole. Gdy nastała cisza i dzieci wyszły przed budynek. Po kosmicznym pojeździe nie było już śladu. Przez chwilę wydawało się, że słychać śmiech Jana Walerego Jędrzejewicza. Cieszył się, że jego praca nie poszła na marne. Badania nad właściwościami leczniczymi przywiezionej rośliny będą trwały długo, ale jest nadzieja na sukces. Dyrekcja szkoły przekazała roślinę naukowcom oczekującym w szkole. W nagrodę za wzorową postawę Pani Dyrektor obiecała dzieciom, wycieczkę do ogrodu botanicznego – może tam też wyhodują cudowną roślinę? KONIEC