Podróż w nieznane Jest godzina 2:45. Spacerując po opuszczonym, alfabetycznie ułożonym miejscu pochówku dawnych znajomości, po raz kolejny wystawiam się na zagrożenie. Tak wiele z tych relacji miało być przecież „na zawsze”. Niestety, takie gwiazdy gasną szybciej niż Supernowa. Po krótkim spojrzeniu na dwójkę Adamów, kieruję swój wzrok w stronę Ani oraz Arlety. Przelotnie i bez jakiejkolwiek pewności otwieram się na przeszłość, wchodząc w pościg z wczorajszym dniem. Idąc dalej, staram przypomnieć sobie chociaż głos Adrianny, lecz nie pozostaje mi nic poza echem mroku. W końcu trafiam na literę D. Gdzieś w rogu znajduje się stary, dawno nieremontowany grób. To jedna z tych relacji, o których chciałbyś zapomnieć, a wszystko wokół nieustannie ci o niej przypomina. Na szczęście, natrafiam również na pozytywne wspomnienia. Wśród nich figurują imiona takie jak Daniel, Dawid czy Dorota. Mając w nich oparcie, potrafiłem zawsze stanąć na nogi. Przechodzę do litery E. Widzę kątem oka Ewę i znów jestem w naszym rodzinnym domu. Spoglądam również na jedną jak i drugą Ewelinę, wiedząc, że jedna z nich potrafiła wzbudzić we mnie natchnienie, druga tylko zrobić nadzieję. Filip i Grzegorz. Przy nich byłem i nauczycielem – ale też pilnym uczniem. Dla Iwony, jak mniemam, stałem się jedynie symbolem ambicji. Szkoda było mi życia na takie przyjaźnie. Przystanąłem przy literze J. To tutaj wreszcie czuje się spełniony. Mam wszystko, czego pragnąłem od dawna, jestem naprawdę szczęśliwy. Litera K przynosi radość, wyrzuty sumienia, aż wreszcie hipokryzję oraz świętokradztwo. Pod literą M znajduję wiele przykładów manipulacji czy szeroko pojętej „zabawy uczuciem”. Zapalam świeczkę dla Mamy. Po krótkiej refleksji ruszam dalej. Nikola, osoba, której dziś nie potrafię sobie przypomnieć. Patrycja, Paweł, Patryk. Serce zaczyna bić szybciej. Nie szukam w nich winy, my samy odpowiadamy za to, kim jesteśmy dla innych. Nagle, na cmentarzu przestają świecić się światła. Zostałem tu tylko ja i moja przeszłość. Sam nie wiem, dokąd pójdę, ale wiem, że jest jedyna droga, która prowadzi do wolności. To przecież droga do blasku światła. Znajduję je przy literze T. Staram się zapalić znicz, jednak nogi same uginają się pod ciężarem dawnych wydarzeń. Tutaj kończy się moja podróż. Na końcu cmentarza zauważam jeszcze jedno miejsce, kierujące mnie na nowo do litery P… Jest godzina 3:15. Znów wystawiam się na zagrożenie. Jak sam mniemam – po tych ciemnościach może być już tylko jaśniej. Otwieram zardzewiałą bramkę. Przyszła pora na przyszłość. Każda minuta od teraz to moje własne „last minute”.