Bitwa na surowce Autor: Andrzej Hołdys („Polska Energia” – 11/2011) Czy to możliwe, że ropa i woda wygrały drugą wojnę światową? Niedawno w USA ukazała się interesująca publikacja, której autorzy – Fred Beach i Michael Webber, naukowcy z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin – pokazują, jak ważną rolę w pokonaniu faszystowskich Niemiec i Japonii odegrały surowce naturalne. Najważniejsze były te surowce, które zapewniły aliantom stałe dostawy olbrzymich ilości energii – tej spalanej przez silniki pojazdów, samolotów i okrętów wojskowych, oraz tej potrzebnej fabrykom pracującym na potrzeby wojska. Kluczowe znacznie miały: woda, ropa i węgiel. Przesadą byłoby stwierdzenie, że to dzięki dostępowi do tych dóbr alianci wygrali wojnę, jako że czynników, które o tym zdecydowały było więcej, lecz bez wielkich rezerw surowców wygranie tak długotrwałego konfliktu byłoby niezwykle trudne. To w końcu amerykański generał z okresu II wojny światowej Omar Bradley wymieniany jest często jako autor powiedzenia: „amatorzy fascynują się taktyką, zawodowców interesuje logistyka”. SZEŚĆ LAT ROZWOJU W momencie wybuchu II wojny światowej amerykańska marynarka wojenna posiadała 380 okrętów. Pod koniec wojny jej flota liczyła 6700 jednostek, z czego około 1200 stanowiły statki transportowe przeznaczone do przewozu paliwa, sprzętu i żywności dla żołnierzy. W ciągu tych samych sześciu lat w USA wyprodukowano 300 tys. samolotów, 100 tys. czołgów i transporterów opancerzonych, oraz kilkaset tysięcy samochodów wojskowych. A pod koniec wojny uruchomiono jeszcze Projekt Manhattan, którego celem było wyprodukowanie bomby atomowej. Zrobiono to w ciągu zaledwie trzy i pół roku, kosztem 25 mld dolarów (w dzisiejszych cenach). Przy projekcie pracowało 130 tys. ludzi. Mało kto wie, jak bardzo energochłonne było to przedsięwzięcie. Gdyby nie wielkie hydroelektrownie dostarczające tani prąd, nigdy nie udałoby się uzyskać potrzebnych ilości materiału rozszczepialnego. Gigantyczny wzrost mocy przemysłowych nastąpił również w Japonii i Niemczech. Oba kraje już na wiele lat przed rozpoczęciem wojny znacznie rozbudowały swój sektor zbrojeniowy. Sprawność oraz organizacja pracy w niemieckich i japońskich fabrykach były na najwyższym poziomie. Niemieccy naukowcy i inżynierowie projektowali doskonałą broń, samoloty, okręty i rakiety. Z tego samego słynęli Japończycy. Jednak piętą achillesową obu państw był niedobór własnych surowców paliwowych i źródeł energii. WOJNA O POLA NAFTOWE Druga wojna światowa, w przeciwieństwie do pierwszej, toczyła się niemal na całym globie. Szlaki zaopatrzeniowe dla armii walczących w Europie, Azji i Afryce liczyły tysiące kilometrów. Potrzebne były olbrzymie ilości ropy naftowej – głównego surowca do produkcji paliwa dla środków transportu. Amerykanie mieli jej u siebie pod dostatkiem. Gdy tylko wybuchła wojna, natychmiast ich wzrok padł na wschodni Teksas. W ciągu paru lat zwiększyli produkcję ropy o połowę, nawiercając tysiące nowych szybów. Dwadzieścia miesięcy – wyczyn dziś trudny do powtórzenia – zajęło im zbudowanie rurociągu o długości 2300 km, który połączył Teksas z Filadelfią. W przeciwieństwie do Amerykanów, a także Brytyjczyków, którzy mieli dostęp do pól naftowych na Bliskim Wschodzie, Niemcy i Japonia musiały importować ropę - lub też walczyć o nią. Po wybuchu wojny Niemcy mogli liczyć na dostawy ropy z Rumunii i Związku Radzieckiego. Okazało się to jednak za mało na ich potrzeby. To był jeden z głównych powodów zaatakowania ZSRR w czerwcu 1941 r. Niemieckie dywizje szybko zmierzały w kierunku Kaukazu i pól naftowych Groznego oraz Baku. Gdyby je zajęli i uruchomili produkcję ropy, mieliby jej wystarczająco dużo, aby móc dalej prowadzić wojnę. Nie udało im się. Porażkę ponieśli również w Iraku i Iranie, gdzie próbowali zjednać sobie rządy. Skończyło się na zbrojnej interwencji Brytyjczyków w pierwszym kraju i wspólnej brytyjsko-rosyjskiej operacji w Iranie. Niemcom pozostały dostawy ropy z Rumunii i zajętej w 1938 r. Austrii, z własnych skromnych złóż i – przede wszystkim – paliwa syntetycznego z węgla wytwarzanego w kilkunastu fabrykach. W ciągu pięciu lat – od 1938 do 1943 r. – zwiększyli jego produkcję z 10 mln do 36 mln baryłek. Plany na 1946 r. przewidywały wyprodukowanie 60 mln baryłek. Pokryłoby to trzy czwarte niemieckich potrzeb. Projekty te legły w gruzach, dosłownie, kiedy w maju 1944 r. alianci rozpoczęli masowe bombardowania fabryk, w których wytwarzano syntetyczną benzynę. Zrzucono na nie dziesiątki tysięcy ton bomb. Był to potężny cios zadany nazistowskiej maszynie wojennej. Systematycznie bombardowano też rafinerie w rumuńskim mieście Ploeszti. NA DALEKIM WSCHODZIE Japonia również była pozbawiona własnych zasobów surowców paliwowych. Ropę importowała przede wszystkim z… USA. Dostawy te ustały latem 1941 r. w wyniku embarga wprowadzonego przez Amerykanów w odpowiedzi na zajęcie przez Japonię części Indochin. Konsekwencje tej decyzji znamy: w grudniu tego samego roku cesarska armia zaatakowała i zniszczyła amerykańskie bazy na Pacyfiku, a kilka dni później uderzyła na Holenderskie Indie Wschodnie (czyli dzisiejszą Indonezję), które przed II wojną światową były czwartym na świecie importerem ropy. Dzięki zajęciu indonezyjskich złóż Japonia mogła dalej prowadzić wojnę. Japończycy liczyli na to, że Amerykanie, uwikłani w wojnę w Europie i pozbawieni floty uderzeniowej na Pacyfiku, zawrą z nimi separatystyczny pokój. Przeliczyli się jednak. W ciągu zaledwie dwóch lat amerykański przemysł został przestawiony na produkcję wojenną. Było to możliwe dzięki posiadaniu przez USA olbrzymich zasobów kluczowych surowców mineralnych. Jednym z nich były boksyty – główna ruda aluminium. Amerykanie potrzebowali gigantycznych ilości tego metalu do wyprodukowania setek tysięcy samolotów wojskowych. W 1944 r. amerykański przemysł lotniczy wyprodukował 96 tys. maszyn, a huty aluminium, którego produkcję zwiększono 16-krotnie w ciągu sześciu lat, stały się największym konsumentem energii elektrycznej w USA. Jednak samo posiadanie złóż boksytów nie wystarczyłoby. Do uzyskania czystego metalu potrzebne były gigantyczne ilości energii, którą mogły dostarczyć tylko rzeki. Szybko rozbudowano hydroelektrownie na Tennessee oraz dokończono wznoszenie potężnych zapór na rzece Columbia, płynącej przez północno-zachodnie stany Washington i Oregon. PRĄDOŻERNA BOMBA Olbrzymie ilości energii konsumował też Projekt Manhattan. Korzystał on z energii tych samych rzek, które dostarczały prąd hutom aluminium. Uran wzbogacano w Oak Ridge w pobliżu Tennessee, a pluton produkowany był nad rzeką Columbia w stanie Waszyngton, w miejscu zwanym Hanford Site. Japonia podczas II wojny światowej nie pracowała nad bombą jądrową, ale nawet gdyby to robiła, nie zdołałaby wyprodukować potrzebnej ilości materiału rozszczepialnego – dowodzą Beach i Webber. Jej hydroelektrownie miały zbyt małą moc, aby podołać tak prądożernemu zadaniu. Program nuklearny rozwijały za to, i to już od 1939 r., faszystowskie Niemcy. Nigdy jednak nie osiągnął on tych rozmiarów, jak za Atlantykiem. W Niemczech w pewnym momencie przestano wierzyć w to, że da się w ciągu kilku lat wyprodukować bombę atomową. Badania, początkowo intensywne, stopniowo ograniczano. W kraju brakowało też mocy hydroenergetycznych potrzebnych do uzyskania odpowiedniej ilości materiału rozszczepialnego. Takie moce znajdowały się w okupowanej Norwegii. Działał tam jedyny w Europie zakład produkujący tzw. ciężką wodę, którą niemieccy naukowcy chcieli wykorzystać do moderowania reakcji łańcuchowej w swoim próbnym reaktorze. Alianckie samoloty bombardujące fabrykę oraz norwescy „cichociemni” przerzuceni z Wielkiej Brytanii skutecznie im w tym przeszkadzali. Ci drudzy w lutym 1944 r . wysadzili w powietrze prom, którym Niemcy chcieli wywieźć z Norwegii cały zapas ciężkiej wody. To był ostateczny koniec nazistowskich planów nuklearnych. „Ostatecznie wojnę wygrali ci, którzy mieli na swoim terytorium dość surowców mineralnych, źródeł energii i zasobów ludzkich, aby prowadzić długotrwały konflikt zbrojny. Na dodatek potrafili wykorzystać te atuty w krótkim czasie. Tylko dlatego USA mogły prowadzić równocześnie wojnę w Europie i na Pacyfiku. Oczywiście nie tylko surowce zdecydowały o wyniku II wojny światowej, ale ich rola była ogromna. I taka pozostanie w przyszłych konfliktach” – konkludują Beach i Webber.