Literatura na etap diecezjalny: 1. Jan Paweł II – Katecheza: „Jezus Chrystus "przynosi" Ducha Świętego Kościołowi i ludzkości” (12.08.1987) Jezus Chrystus, Syn Boży, który przychodzi od Ojca na świat, za sprawą Ducha Świętego staje się człowiekiem w łonie Maryi, Dziewicy z Nazaretu, i w mocy Ducha Świętego spełnia jako człowiek swe mesjańskie posłannictwo aż do krzyża i zmartwychwstania. W nawiązaniu do tej prawdy (która stanowiła przedmiot poprzedniej katechezy) wypada przypomnieć tekst św. Ireneusza: Duch Święty „zstąpił na Syna Bożego, który stał się Synem Człowieczym, przyzwyczajając się wraz z Nim do zamieszkiwania w rodzaju ludzkim, do spoczywania w ludziach, dziełach Bożych, pełniąc w nich wolę Ojca i przemieniając ich starość w nowość Chrystusową”. Ten bardzo znamienny tekst powtarza w innych słowach to, o czym dowiadujemy się z Nowego Testamentu, to jest, że Syn Boży stał się człowiekiem za sprawą Ducha Świętego i spełnił swe posłannictwo mesjańskie w Jego mocy, ażeby w ten sposób przygotować zesłanie i zstąpienie tegoż Ducha, który „przenika głębokości Boże” (por. 1 Kor 2,10), do dusz ludzkich, ażeby odnowić i umocnić Jego uświęcającą obecność i działanie w życiu człowieka. Ireneusz mówi obrazowo, że Duch Święty, działając w Synu Człowieczym, „przyzwyczajał się wraz z Nim do zamieszkiwania w rodzaju ludzkim”. W Ewangelii Janowej czytamy: „W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: «Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie — niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza». A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był «dany», ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony” (J 7,37-39). Jezus zapowiada przyjście Ducha Świętego posługując się przenośnią „wody żywej”, gdyż jest to „Duch, który daje życie” (por. J 6,63). Tego Ducha uczniowie mają otrzymać od samego Jezusa w odpowiednim czasie — gdy Jezus zostanie „uwielbiony”. Ewangelista ma na myśli uwielbienie paschalne, przez krzyż i zmartwychwstanie. Kiedy ów czas — czyli „godzina” Jezusa — był już bliski, w czasie pożegnalnej mowy w wieczerniku, Chrystus wraca do swojej zapowiedzi i kilkakrotnie obiecuje Apostołom przyjście Ducha Świętego jako nowego Pocieszyciela (Parakleta). Mówi do nich tak: „Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze — Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie” (J 14,16-17). „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (J 14,26). Z kolei zaś Chrystus mówi: „Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie” (J 15,26). Na koniec zaś Jezus mówi tak: „jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16,7-8). W wypowiedziach powyższych zawarte jest objawienie prawdy o Duchu Świętym, który pochodzi od Ojca i od Syna. (Prawda ta została szerzej wyłożona w encyklice Dominum et Vivificantem). Przemawiając do Apostołów w wieczerniku, w wigilię swojej męki, Jezus wiąże swoje bliskie odejście z przyjściem Ducha Świętego. Jest to związek przyczynowy: Jezus musi odejść przez krzyż i zmartwychwstanie, aby Duch Prawdy mógł zstąpić na Apostołów i cały Kościół jako Pocieszyciel. Wówczas bowiem Ojciec pośle Go „w imieniu Syna”, pośle Go w mocy tajemnicy Odkupienia, jaka się przez tegoż Syna — Jezusa Chrystusa — ma dokonać. Słusznie więc można twierdzić — jak czyni to Jezus — że również Syn sam Go pośle: „Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca” (J 15,26). Tę obietnicę, daną Apostołom w przededniu swej męki i śmierci, Jezus wypełnił naprzód w dniu zmartwychwstania. Czytamy bowiem w Ewangelii Janowej, że przyszedł do uczniów zgromadzonych w wieczerniku i pozdrowiwszy ich, przejętych niezwykłym wydarzeniem, „tchnął na nich i powiedział im: «Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane»” (J 20,22-23). W tekście Janowym zasługuje na podkreślenie pewien szczegół natury teologicznej: Chrystus zmartwychwstały staje wobec Apostołów jako Ten, który „przynosi” im Ducha Świętego, który im Go niejako „daje” w znakach swojej krzyżowej śmierci („pokazał im ręce i bok”, J 20,20). Jest to „Duch, który daje życie” (por. J 6,63) i dlatego Apostołowie otrzymują wraz z Duchem Świętym moc i władzę odpuszczania grzechów. To, co wydarzyło się w samym dniu zmartwychwstania, inni Ewangeliści przenoszą niejako także na następne dni, podczas których Chrystus w dalszym ciągu przygotowuje Apostołów na ten moment, kiedy za sprawą Jego odejścia Duch Święty zstąpi na nich w sposób definitywny, tak że Jego przyjście stanie się jawne wobec świata. Będzie to zarazem moment narodzin Kościoła: „gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8). Ta obietnica, bezpośrednio już poprzedzająca przyjście Parakleta, wypełniła się w dniu Pięćdziesiątnicy. Jednym słowem — Jezus Chrystus jest Tym, który pochodzi od Ojca jako przedwieczny Syn, Tym, który od Ojca „wyszedł”, stając się człowiekiem za sprawą Ducha Świętego. Spełniwszy zaś swe mesjańskie posłannictwo jako Syn Człowieczy w mocy Ducha Świętego, „idzie do Ojca” (por. J 14,12). Odchodząc jako Odkupiciel świata „daje” swoim uczniom, a zarazem zsyła na Kościół po wszystkie czasy tego samego Ducha, w mocy którego działał jako człowiek. W ten sposób, jako Ten, który „idzie do Ojca”, Chrystus przez Ducha Świętego prowadzi również „do Ojca” wszystkich, którzy za Nim idą na przestrzeni dziejów. „Wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go” (Dz 2,33) — powie apostoł Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy. „Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze!” (Ga 4,6) — napisze apostoł Paweł. Duch Święty, który „od Ojca pochodzi” (J 15,26), jest zarazem Duchem Jezusa Chrystusa: Duchem Syna. Bóg dał Chrystusowi Ducha Świętego „bez miary” — mówi Jan Chrzciciel według czwartej Ewangelii (por. J 3,34). A św. Tomasz z Akwinu w swoim przejrzystym komentarzu tłumaczy, że prorocy otrzymali Ducha „w miarę” i dlatego „po części” prorokowali. Chrystus zaś otrzymuje Ducha Świętego „bez miary”: zarówno jako Bóg, albowiem Ojciec poprzez odwieczne rodzenie dozwala mu tchnąć Ducha w nieskończoność, jak też jako człowiek, albowiem poprzez pełnię łaski Bóg napełnił Go Duchem Świętym, aby wylewał Go na wszystkich wierzących. Doktor Anielski nawiązuje do słów Ewangelii Janowej (3,34): „Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela [mu] Ducha” (według tłumaczenia znakomitych biblistów). Naprawdę możemy zawołać z głębokim wzruszeniem słowami Jana Ewangelisty: „Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali” (J 1,16), bo naprawdę staliśmy się uczestnikami życia Bożego w Duchu Świętym. Widzimy, jak ponad światem dzieci pierwszego Adama, przeznaczonych na śmierć, wznosi się można postać Chrystusa, „ostatniego Adama”, który stał się „duchem ożywiającym” (1 Kor 15,45). 2. Jan Paweł II – Katecheza: „Jezus Chrystus a objawienie trynitarne” (19.08.1987) Katechezy o Jezusie Chrystusie znajdują swój etap centralny wokół tematu zaczerpniętego z Objawienia: Jezus Chrystus — człowiek narodzony z Dziewicy Maryi — jest Synem Bożym. Świadczą o tej zasadniczej prawdzie wiary chrześcijańskiej wszystkie Ewangelie i cały Nowy Testament. W poprzednich katechezach staraliśmy się ukazać to właśnie świadectwo i rozwinąć poszczególne jego wątki. Świadectwo ewangeliczne leży u podstaw uroczystego nauczania Kościoła na Soborach, które odzwierciedla się w Symbolach wiary (przede wszystkim w Nicejsko-Konstantynopolitańskim), a także, oczywiście, w stałym zwyczajnym nauczaniu Kościoła, w jego liturgii, modlitwie, życiu duchowym, które rozwija i któremu przewodzi. Prawda o Jezusie Chrystusie Synu Bożym stanowi w samoobjawieniu się Boga ten „newralgiczny” punkt, poprzez który odsłania się niewysłowiona tajemnica Boga w Trójcy Przenajświętszej Jedynego. Według Listu do Hebrajczyków bowiem, kiedy Bóg „w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1,2), wówczas odsłoniła się rzeczywistość życia wewnętrznego Boga, tego życia, w którym Bóg pozostając absolutną jednością Bóstwa, równocześnie jest Trójcą, czyli Boską komunią Osób. O tej komunii świadczy Syn, który „wyszedł od Ojca i przyszedł na świat” (por. J 16,28). Jedynie On. Stary Testament, kiedy Bóg „przemawiał […] przez proroków” (Hbr 1,1), nie znał tej wewnętrznej tajemnicy Boga. Chociaż pewne elementy objawienia starotestamentowego stanowiły przygotowanie do niej, to jednak wprowadzić w tę tajemnicę mógł tylko Syn. Albowiem „Boga nikt nigdy nie widział”, nikt nie poznał wewnętrznej tajemnicy Jego życia. Jedynie Syn: „Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18). W ciągu poprzednich katechez dane nam było zapoznać się z głównymi wątkami tego pouczenia, w których prawda o synostwie Bożym Jezusa Chrystusa nabiera pełnej wyrazistości. Zamykając ten etap rozważań, wypada przypomnieć niektóre momenty, w których wraz z prawdą o synostwie Bożym Syna Człowieczego, Syna Maryi, odsłania się tajemnica Ojca i Ducha Świętego. Chronologicznie pierwszym jest już moment zwiastowania w Nazarecie. Ten bowiem — mówi anioł — który ma się narodzić z Dziewicy, jest Synem Najwyższego, Synem Bożym. W tych słowach Bóg zostaje objawiony jako Ojciec, zaś Syn Boży jako Ten, który ma się narodzić za sprawą Ducha Świętego („Duch Święty zstąpi na Ciebie”: Łk 1,35). W treści zwiastowania zawarta jest tajemnica trynitarna: Ojciec, Syn i Duch Święty. Tajemnica ta zawarta jest również w teofanii związanej z chrztem Jezusa w Jordanie, kiedy Ojciec, poprzez Głos przychodzący z wysokości, daje świadectwo o Synu „umiłowanym”, a świadectwu temu towarzyszy Duch „zstępujący” na Jezusa pod postacią gołębicy (por. Mt 3,16). Jest to jakby „wizualne” potwierdzenie słów Izajasza proroka, do których Jezus odwołał się w Nazarecie, rozpoczynając swą mesjańską działalność: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał” (Łk 4,18; por. Iz 61,1). Następnie, podczas swej działalności publicznej, Jezus sam wprowadza swych słuchaczy w tajemnicę Boskiej Trójcy. Należy raz jeszcze przypomnieć owo „radosne wyznanie”, jakie znajdujemy u Mateusza (11,25-27) oraz u Łukasza (10,21-22). Wyznanie to jest „radosne”, gdyż — jak czytamy w tekście Łukaszowym — „w tej właśnie chwili Jezus rozradował się w Duchu Świętym” (Łk 10,21) i rzekł: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11,25-27). Tak oto, wraz z owym „rozradowaniem Jezusa w Duchu Świętym”, zostajemy wprowadzeni w „głębokości Boże”, w te „głębokości”, które przenika tylko Duch: w wewnętrzną jedność życia Bożego w niezgłębionej komunii Osób. Słowa te, zapisane u Mateusza i Łukasza, całkowicie współbrzmią z wielu wypowiedziami Jezusa w Ewangelii Janowej, do których odwoływaliśmy się już w poprzednich katechezach. U „szczytu” słów Jezusa, które odsłaniają Jego jedność z Ojcem, znajduje się stwierdzenie: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). Zostaje ono podjęte i rozwinięte w modlitwie arcykapłańskiej (J 17) z wieczernika oraz w całym pożegnalnym przemówieniu Jezusa, przygotowującym Apostołów do Jego odejścia w ciągu wydarzeń paschalnych. I tutaj właśnie, w pryzmacie tego „odejścia”, Jezus wypowiada słowa, które w sposób definitywny objawiają tajemnicę Ducha Świętego oraz stosunek, w jakim pozostaje On do Ojca i Syna. Chrystus, który mówi: „Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie”, równocześnie oznajmia Apostołom przyjście Ducha Świętego. Jest to „Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi” (J 15,26). Jezus „będzie prosił Ojca”, aby ten Duch Prawdy został dany uczniom, aby „był z nimi na zawsze” jako „Pocieszyciel” (por. J 14,16). Zapewnia też Apostołów: „Ojciec pośle Ducha Świętego w moim imieniu” (por. J 14,26), „aby świadczył o Mnie” (por. J 15,26). Co więcej, dokona się to za sprawą Chrystusowego odejścia w ciągu wydarzeń paschalnych, za sprawą krzyża i zmartwychwstania: „jeżeli odejdę, poślę Go do was” (J 16,7). „W owym dniu — mówi Jezus — poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim”; za sprawą Ducha Świętego rozjaśni się w pełni tajemnica jedności Ojca i Syna: „Ja w Ojcu — a Ojciec we Mnie”. Tajemnicę tę może bowiem rozjaśnić tylko „Duch, który przenika głębokości Boże” (por. 1 Kor 2,10), stanowiąc w komunii Osób o jedności życia Bożego w Bogu. Wraz z tą tajemnicą rozjaśnia się także tajemnica Wcielenia Syna w stosunku do wiernych i do Kościoła — i to również za sprawą Ducha Świętego. Mówi więc Jezus: „W owym dniu [gdy Apostołowie otrzymają Ducha Prawdy], poznacie [nie tylko], że Ja jestem w Ojcu moim [ale także], że wy jesteście we Mnie, a Ja w was” (por. J 14,20). Wcielenie jest fundamentem naszego synostwa Bożego przez Chrystusa, jest podstawą tajemnicy Kościoła jako Ciała Chrystusowego. Należy tu zauważyć, że Wcielenie, chociaż dotyczy bezpośrednio Syna, jest równocześnie „dziełem” Boga Trójjedynego (Sobór Laterański IV). Świadczy o tym już sama treść zwiastowania (por. Łk 1,26-38). Poprzez całe swoje nauczanie Jezus „otworzył przed rozumem ludzkim niedostępne perspektywy” wewnętrznego życia Boga Jedynego w Trójcy, Ojca, Syna i Ducha Świętego. Kiedy po dokonaniu swej mesjańskiej misji ostatecznie opuścił Apostołów czterdziestego dnia po zmartwychwstaniu, wypełnił do końca to, co zapowiedział: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (J 20,21). I wtedy rzekł do nich: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28,19). Zanim Kościół rozpoczął wędrówkę po drogach świata, tymi słowami kończącymi Ewangelię Jezus Chrystus powierzył mu najwyższą tajemnicę swojego objawienia: tajemnicę niepodzielnej jedności w Trójcy. I od tej chwili Kościół pełen podziwu i uwielbienia wyznaje z głębokim wzruszeniem słowami Jana Ewangelisty zamykającymi Prolog czwartej Ewangelii: „Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18). 3. Jan Paweł II – Katecheza: „Jezus Chrystus - prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek” (26.08.1987) „Wierzę […] w Jezusa Chrystusa, Syna Jego [Boga Ojca] jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Dziewicy”. Cykl katechez o Jezusie Chrystusie, który tutaj rozwijamy, nawiązuje stale do prawdy wyrażonej w powyższych słowach Składu Apostolskiego. Słowa te mówią o Chrystusie jako prawdziwym Bogu — Synu Ojca i zarazem prawdziwym człowieku — Synu Maryi Dziewicy. Katechezy uprzednie pozwoliły nam przybliżyć się do tej centralnej prawdy wiary chrześcijańskiej. Obecnie wypada nam wniknąć w samą istotną treść tej prawdy: zastanowić się, co to znaczy „prawdziwy Bóg” i „prawdziwy człowiek”. Jest to owa rzeczywistość, która odsłania się przed oczyma naszej wiary poprzez samoobjawienie się Boga w Jezusie Chrystusie. A jeżeli może ona — jak każda prawda objawiona — być właściwie przyjęta tylko przez wiarę, to chodzi tutaj o rationabile obsequium fidei, o wiarę rozumną. Takiej też wierze służyć mają dalsze katechezy, skoncentrowane na tajemnicy Boga – Człowieka. Już poprzednio stwierdziliśmy, że Jezus Chrystus najczęściej mówił o sobie używając określenia „Syn Człowieczy” (por. Mt 16,28; Mk 2,28). Tytuł ten odpowiadał tradycji mesjańskiej Starego Testamentu, a równocześnie był zgodny z całą „pedagogią wiary”, świadomie stosowaną przez Jezusa z Nazaretu. Chodziło Mu o to, ażeby Jego uczniowie i słuchacze sami dochodzili do przeświadczenia, że ów „Syn Człowieczy” jest zarazem prawdziwym Synem Bożym. Znalazło to szczególny wyraz w wyznaniu Szymona Piotra w pobliżu Cezarei Filipowej, do którego już odwoływaliśmy się w dawniejszych katechezach. Jezus zadaje Apostołom pytania, a gdy Piotr uznaje Jego Boskość, sam potwierdza te słowa, nazywając go „błogosławionym […] albowiem ciało i krew nie objawiły mu tego, ale Ojciec” (por. Mt 16,17). Ten Ojciec, który daje świadectwo o Synu, bo tylko on „zna Syna” (Mt 11,27). Jednakże pomimo całej dyskrecji Jezusa, związanej ze stosowaną przez Niego pedagogią wiary, prawda o synostwie Bożym stawała się coraz bardziej jawna na gruncie tego, co mówił, a zwłaszcza tego, co czynił. Jeśli dla jednych stanowiła ona przedmiot wiary, dla innych była powodem sprzeciwu i oskarżenia. W definitywnej postaci wyraziło się to w czasie sądu, wobec Sanhedrynu. W Ewangelii św. Marka czytamy: „Najwyższy kapłan zapytał Go […]. «Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Błogosławionego?» Jezus odpowiedział: «Ja jestem. Ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego z obłokami niebieskimi»” (Mk 14,61-62). Według Łukasza pytanie brzmi: „«Więc Ty jesteś Synem Bożym?» Odpowiedział im: «Tak. Jestem Nim»” (Łk 22,70). Reakcja zebranych jest jednoznaczna: „«Zbluźnił […] słyszeliście bluźnierstwo». […] «Winien jest śmierci»” (Mt 26,65-66). Reakcja ta wynika poniekąd z litery Prawa Starego Przymierza. Czytamy w Księdze Kapłańskiej: „Ktokolwiek bluźni imieniu Pana, będzie ukarany śmiercią. Cała społeczność ukamienuje go” (Kpł 24,16). Jezus z Nazaretu, który wobec urzędowych przedstawicieli Starego Testamentu stwierdza, że jest prawdziwym Synem Bożym, wypowiada — wedle ich przeświadczenia — bluźnierstwo. Dlatego „winien jest śmierci” — i tę śmierć ponosi. Nie przez ukamienowanie wedle prawa starotestamentowego, ale przez ukrzyżowanie wedle ustawodawstwa rzymskiego. Nazywać siebie „Synem Bożym” znaczyło „czynić siebie samego Bogiem” (por. J 10,33), co wywoływało radykalny sprzeciw stróżów starotestamentowego monoteizmu. To, co dokonało się ostatecznie podczas sądu nad Jezusem z Nazaretu, już wcześniej Mu zagrażało, jak widać z Ewangelii, zwłaszcza Janowej. W kilku miejscach czytamy tam, że słuchacze Jezusa chcieli Go ukamienować, gdy to, co słyszeli z Jego ust, wydawało im się bluźnierstwem. Takie bluźnierstwo znaleźli np. w słowach, które łączą się z tematem Dobrego Pasterza (por. J 10,27.29) i stanowią jakby ostateczną konkluzję tego tematu: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). Czytamy w dalszym ciągu: „I znowu Żydzi porwali kamienie, aby Go ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów, pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować?» Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga»” (J 10,31-33). Analogiczna jest reakcja na słowa Jezusa: „Zanim Abraham stał się, JA JESTEM” (J 8,58). I tutaj Jezus stanął wobec identycznego pytania i oskarżenia: „Kim Ty siebie czynisz?” (J 8,53) — a odpowiedź na to pytanie groziła tak samo ukamienowaniem (por. J 8,59). Chociaż więc Jezus mówił o sobie nade wszystko jako o „Synu Człowieczym”, jednakże całokształt tego, co czynił i czego nauczał, świadczył, że jest Synem Bożym w dosłownym tego słowa znaczeniu: że jest „jedno z Ojcem”, a zatem: tak jak Ojciec, i On jest Bogiem. O jednoznacznej treści tego świadectwa mówi zarówno fakt jego akceptacji: „wielu uwierzyło w Niego” (por. np. J 8,30), jak poniekąd bardziej jeszcze fakt radykalnego sprzeciwu, oskarżenie o bluźnierstwo, związane z gotowością wymierzenia tej kary, jaką Prawo Starego Testamentu przewidywało dla bluźnierców. W odnośnych wypowiedziach Chrystusa szczególnie znamienny jest zwrot „JA JESTEM”. Kontekst, w którym ten zwrot bywa wypowiadany, wskazuje na to, że Jezus przywołuje tutaj odpowiedź daną Mojżeszowi przez samego Boga na pytanie o Jego imię: „«JESTEM, KTÓRY JESTEM» […] «… powiesz synom Izraela: JESTEM posłał mnie do was»” (Wj 3,14). Otóż Chrystus posługuje się tym samym „JA JESTEM” w kontekstach bardzo znamiennych. Tak więc nie tylko w przytoczonej odpowiedzi o Abrahamie: „Zanim Abraham stał się, JA JESTEM”, ale także w innych wypowiedziach. Tak np.: „jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich” (J 8,24), a także: „Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM” (J 8,28) oraz: „Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że JA JESTEM” (J 13,19). Owo „Ja Jestem” brzmi także w innych miejscach, również u synoptyków (np. Mt 28,20; Łk 24,39), jednakże w wypowiedziach uprzednio przytoczonych zdaje się być szczególnie wyraziste zastosowanie imienia Bożego z Księgi Wyjścia. Chrystus mówi o swoim „wywyższeniu” paschalnym na krzyżu, ale z kolei przez zmartwychwstanie: „wtedy poznacie, że JA JESTEM”. To znaczy: wtedy okaże się w pełni, że jestem Tym, któremu przysługuje imię Boże. Wskazuje więc na to, że jest prawdziwym Bogiem. A przed męką jeszcze tak modli się do Ojca: „Wszystko bowiem moje jest Twoje, a Twoje jest moje” (J 17,10) — czyli „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). W obliczu Chrystusa, Słowa Boga Wcielonego, przyłączmy się do Piotra i powtarzajmy za nim z tą samą wiarą: „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego” (Mt 16,16). 4. Jan Paweł II – Katecheza: „Ja jestem Drogą i Prawdą, i Życiem” (09.09.1987) Cykl katechez o Jezusie Chrystusie skoncentrowany jest na objawionej rzeczywistości Boga – Człowieka. Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Jest to rzeczywistość spójna, objawiona w jedności osoby Chrystusa; rzeczywistość, której nie możemy traktować rozłącznie ani tym bardziej oddzielnie. Niemniej z uwagi na właściwości naszego ludzkiego poznania, które jest analityczne i stopniowe, a poniekąd także na sposób przedstawienia tej prawdy w samym źródle Objawienia — przede wszystkim w Piśmie Świętym — staramy się naprzód wskazywać na to, co świadczy o Bóstwie, a z kolei na to, co świadczy o człowieczeństwie tego samego Chrystusa. Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem. Jest Bogiem – Synem współistotnym Ojcu (i Duchowi Świętemu). Kiedy w Ewangelii używa w odniesieniu do swojej osoby zwrotu „JA JESTEM”, to znajdujemy w tym echo imienia, jakim Bóg nazwał siebie wobec Mojżesza (por. Wj 3,14). Ponieważ Chrystus stosuje do siebie to samo „JA JESTEM” (J 13,19), wypada przypomnieć, że imię to oznaczało Boga nie tylko jako Absolut („Samoistnienie Istnienia”), ale jako Tego, który zawarł Przymierze z Abrahamem oraz jego potomstwem, i który w imię tego Przymierza posyła Mojżesza, aby wybawił Izraela (czyli potomków Abrahama) z niewoli egipskiej. Tak więc owo „JA JESTEM” ma zarazem znaczenie soteriologiczne, mówi o Bogu Przymierza, który jest z człowiekiem (podobnie jak z Izraelem), aby go zbawić. Pośrednio mówi o Emmanuelu (por. Iz 7,14), „Bogu z nami”. Chrystusowe „JA JESTEM” (z Ewangelii przede wszystkim Janowej) należy rozumieć w ten sam sposób. Wskazuje ono z jednej strony w kierunku Boskiej preegzystencji Słowa – Syna (o czym była mowa w katechezie poprzedniej), a równocześnie mówi o wypełnieniu się Izajaszowej zapowiedzi Emmanuela, czyli „Boga z nami”. „JA JESTEM” oznacza więc także — zarówno w Ewangelii Janowej, jak i u synoptyków — „Jestem z wami” (por. Mt 28,20). „Wyszedłem od Ojca i przyszedłem na świat” (J 16,28), aby „szukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19,10). Prawda o zbawieniu (soteriologia), wpisana w objawienie imienia Bożego już w Starym Testamencie, zostaje potwierdzona do końca przez samoobjawienie się Boga w Jezusie Chrystusie. W tym właśnie znaczeniu „Syn Człowieczy” jest prawdziwym Bogiem: Synem współistotnym Ojcu, który zechciał być „z nami”, aby nas zbawić. Te wstępne uwagi musimy stale mieć w pamięci, kiedy staramy się wydobyć z Ewangelii wszystko to, co świadczy o Bóstwie Chrystusa. Niektóre fragmenty Ewangelii mają tu szczególne znaczenie. Przede wszystkim ten, w którym Mistrz, prowadząc swą ostatnią rozmowę z Apostołami w przeddzień męki, mówi o „domu Ojca”, w którym idzie „przygotować im miejsce” (por. J 14,1-3). Gdy zaś Tomasz pyta o drogę, Jezus odpowiada: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem”. Jezus jest drogą, gdyż „nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Niego” (por. J 14,6). Co więcej: „Kto Jego widzi, widzi i Ojca” (por. J 14,9). „Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie?” (J 14,10). Gdy w tym kontekście słyszymy: „Ja jestem […] prawdą i życiem”, można to zrozumieć tylko jako właściwości Bożej Istoty: Istoty – Prawdy, Istoty – Życia. Jezus nazajutrz powie do Piłata: „Ja […] na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie” (J 18,37). Świadectwo prawdzie może dawać człowiek, ale „być prawdą” może tylko Bóg, gdyż jest to właściwość wyłącznie Boska. Jeśli więc Jezus jako prawdziwy człowiek daje świadectwo prawdzie, to świadectwo takie ma swoje źródło w tym, że sam „jest Prawdą” w odwiecznej prawdzie Boga: „Ja jestem […] prawdą”. I dlatego też może powiedzieć, że „jest światłością świata”: „kto idzie za Nim, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (por. J 8,12). Analogicznie, gdy Jezus mówi „Ja jestem […] życiem” (J 14,6). Człowiek, stworzenie, może „mieć” życie, może je także „dawać”, tak jak Chrystus „daje” swe życie za zbawienie świata (por. Mk 10,45 i paralele). Kiedy mówi o tym „dawaniu życia”, mówi jako prawdziwy człowiek. Lecz „jest życiem”, gdyż jest prawdziwym Bogiem. Przed wskrzeszeniem Łazarza Jezus sam o tym mówi, zwracając się do jego siostry, Marty: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem” (J 11,25). Istotnie w zmartwychwstaniu potwierdziło się ostatecznie, że „Syn Człowieczy” posiada życie nie podlegające śmierci, że „jest życiem”, a więc jest Bogiem. Dlatego też jako Ten, który „jest życiem”, może dawać życie: „Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (J 11,25). Może także stawać się — w Eucharystii — „chlebem życia” (por. J 6,35.48), „chlebem żywym, który zstąpił z nieba” (J 6,51). W tym znaczeniu też Chrystus porównuje siebie do krzewu winnego, który ożywia wszystkie latorośle w Niego wszczepione (por. J 15,1), czyli wszystkich członków Jego Mistycznego Ciała. Oprócz tych znamiennych wyrażeń, które naprowadzają nas na tajemnicę Bóstwa utajoną w „Synu Człowieczym”, są jeszcze inne, bardziej obrazowe wyrażenia, poprzez które Bóg Przymierza mówił o sobie w Starym Testamencie zwłaszcza przez proroków, a które w Ewangelii Jezus odnosi do siebie. Dotyczy to przede wszystkim obrazu Pasterza. Znana jest dobrze przypowieść o Dobrym Pasterzu, w której Chrystus mówi o sobie i swoim zbawczym posłannictwie: „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce” (J 10,11). U Ezechiela czytamy: „Albowiem tak mówi Pan Bóg: Oto Ja sam będę szukał moich owiec i będę miał o nie pieczę. […] Ja sam będę pasł moje owce […]. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię […]. Będę pasł sprawiedliwie” (Ez 34,11.15-16). „A wy, owce moje, jesteście owcami mego pastwiska, Ja zaś Bogiem waszym” (Ez 34,31). Podobny obraz znajdujemy również u Jeremiasza (por. 23,3). Mówiąc o sobie jako o Dobrym Pasterzu, Chrystus wskazuje na swe odkupieńcze posłannictwo („daję życie moje za owce moje”); równocześnie jednak przemawiając do słuchaczy, którzy znali proroctwo Ezechiela i Jeremiasza, wskazuje dość wyraźnie na swoją tożsamość z Tym, który w Starym Testamencie mówił o sobie jako o troskliwym pasterzu, stwierdzając równocześnie: „Jestem Bogiem waszym” (por. Ez 34,31). Bóg Starego Przymierza przedstawiał siebie w nauczaniu proroków również jako Oblubieńca Izraela, swojego Ludu. „Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, któremu na imię — Pan Zastępów. Odkupicielem twoim — Święty Izraela” (Iz 54,5; por. również Oz 2,21-22). Wiadomo, że Jezus wielokrotnie nawiązuje do tego podobieństwa w swym nauczaniu (por. Mk 2,19-20 i paralele; Mt 25,1-12; Łk 12,36; również J 3,27-29), a zostanie ono w pełni rozwinięte w Listach św. Pawła, który przedstawia Chrystusa jako Oblubieńca swego Kościoła (por. Ef 5,25-29). Wszystkie te i podobne wyrażenia nabierają w nauczaniu Jezusa pełnego znaczenia, gdy odczytujemy je w całym kontekście tego, co Chrystus czynił i mówił. W niniejszym cyklu katechez należy je także stale wiązać, jako poszczególne „jednostki tematyczne”, z całokształtem rozważań o Bogu – Człowieku. Chrystus: prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek. „Jestem” jako imię Boga wskazuje na Bożą Istotę, której właściwościami — atrybutami — są: Prawda, Światłość, Życie, ale również to, co się wyraża przez podobieństwa Dobrego Pasterza i Oblubieńca. Ten bowiem, który powiedział o sobie: „JESTEM, KTÓRY JESTEM” (Wj 3,14), przedstawił się równocześnie jako Bóg Przymierza, jako Stworzyciel i Odkupiciel zarazem, jako Emmanuel: Bóg, który zbawia. To wszystko w Jezusie Chrystusie znajduje swe potwierdzenie: swe wcielenie. 5. Jan Paweł II – Katecheza: „Jezus Chrystus ma Boską władzę sądzenia” (30.09.1987) Bóg jest sędzią żywych i umarłych, sędzią ostatecznym, sędzią wszystkich. W katechezie, która poprzedziła zstąpienie Ducha Świętego na pogan, św. Piotr nazywa tak Chrystusa: „Bóg ustanowił Go sędzią żywych i umarłych” (Dz 10,42). Ta Boska moc i władza (eksousía) jest już w nauczaniu Chrystusa związana z Synem Człowieczym. Znany tekst o Sądzie Ostatecznym w Ewangelii Mateuszowej zaczyna się od słów: „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów” (Mt 25,31-32). W dalszym ciągu mowa jest o przebiegu sądu oraz o wyroku na korzyść sądzonych: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” (Mt 25,34); z drugiej strony zaś o wyroku skazującym: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!” (Mt 25,41). Jezus Chrystus — Syn Człowieczy — jest zarazem prawdziwym Bogiem, ponieważ posiada Boską władzę sądzenia ludzkich czynów i ludzkich sumień, a władza ta jest ostateczna i uniwersalna. Chrystus wyjaśnia, dlaczego On właśnie posiada tę władzę, mówiąc: „Ojciec bowiem nie sądzi nikogo, lecz cały sąd przekazał Synowi, aby wszyscy oddawali cześć Synowi, tak jak oddają cześć Ojcu” (J 5,22-23). Władza ta jest związana z mocą dawania życia. „Albowiem jak Ojciec wskrzesza umarłych i ożywia, tak również i Syn ożywia tych, których chce” (J 5,21). „Podobnie jak Ojciec ma życie w sobie, tak również dał Synowi: mieć życie w sobie samym. Przekazał Mu władzę wykonywania sądu, ponieważ jest Synem Człowieczym” (J 5,26-27). Słowa te wskazują wyraźnie, iż Boska władza sądzenia została związana z posłannictwem Chrystusa jako Zbawcy, jako Odkupiciela świata. I samo sądzenie należy do dzieła zbawienia, do porządku zbawienia: jest ostatecznym aktem zbawczym. Celem bowiem sądu jest uczestnictwo w Bożym życiu jako ostateczny dar dla człowieka — ostateczne wypełnienie jego odwiecznego powołania. Łączy się to zarazem z zewnętrznym objawieniem chwały Ojca w Jego Synu jako Odkupicielu człowieka. „Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego […] i wtedy odda każdemu według jego postępowania” (Mt 16,27). Porządek sprawiedliwości od początku został wpisany w porządek łaski. Sąd Ostateczny ma stanowić definitywne potwierdzenie tej więzi: Chrystus wyraźnie mówi, że „sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca” (Mt 13,43), ale nie mniej wyraźnie zapowiada odrzucenie tych, którzy „dopuszczają się nieprawości” (por. Mt 7,23). Jak wynika z przypowieści o talentach (Mt 25,14-30), miarą sądu będzie współpraca z darem otrzymanym od Boga, współpraca z łaską, lub też jej zaniedbanie. Boska władza sądzenia wszystkich i każdego jest udziałem Syna Człowieczego. Klasyczny tekst w Ewangelii Mateuszowej (25,31-46) w sposób szczególny uwydatnia prawdę, że Chrystus spełnia tę władzę nie tylko jako Bóg – Syn, ale zarazem jako Człowiek. Spełnia ją — i wydaje wyroki — w imię solidarności z każdym człowiekiem, który od innych ludzi doznaje dobra lub zła: „byłem głodny, a daliście Mi jeść” (Mt 25,35) lub też „byłem głodny, a nie daliście Mi jeść” (Mt 25,42). Podstawową „materią” sądu są uczynki miłości względem człowieka — bliźniego. Chrystus z tym właśnie bliźnim się utożsamia: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40), a „Wszystko, czego nie uczyniliście […] tegoście i Mnie nie uczynili” (Mt 25,45). Wedle zapisu Mateusza sąd będzie nade wszystko z miłości. Jednakże ludzie będą sądzeni bez wątpienia także ze swej wiary: „Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych” (Łk 12,8); „Kto się […] Mnie i słów moich zawstydzi, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej chwale oraz w chwale Ojca” (Łk 9,26; por. również Mk 8,38). W świetle Ewangelii jest prawdą wiary, a jest to jedna z prawd podstawowych, że Bóg jest sędzią wszystkich, a władza ta ma charakter ostateczny i uniwersalny. Tę władzę „Ojciec przekazał Synowi” (por. J 5,27) w ścisłej łączności z Jego posłannictwem zbawienia. Świadczą o tym w sposób szczególnie wymowny słowa Jezusa w nocnej rozmowie z Nikodemem: „Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17). Jeśli Chrystus — zwłaszcza wedle synoptyków — jest sędzią w znaczeniu eschatologicznym, to zwłaszcza według Ewangelii Janowej Boska władza sądzenia zostaje niejako umieszczona wewnątrz Boskiej woli zbawienia, jaką wyraża całe mesjańskie posłannictwo Chrystusa. „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi” (J 9,39). „A jeżeli ktoś posłyszy słowa moje, ale ich nie zachowa, to Ja go nie sądzę. Nie przyszedłem bowiem po to, aby świat sądzić, ale by świat zbawić” (J 12,47). Chrystus jest nade wszystko Zbawicielem. Nie uważa za swe posłannictwo sądzić ludzi „według zasad tylko ludzkich” (J 8,15). Jest przede wszystkim Nauczycielem dróg zbawienia, a nie oskarżycielem winnych: „Nie mniemajcie […] że to Ja was oskarżę przed Ojcem. Waszym oskarżycielem jest Mojżesz […]. O Mnie bowiem on pisał” (J 5,45-46). Na czym więc polega sąd? Jezus odpowiada: „sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki” (J 3,19). Wypada przeto powiedzieć, że wobec tego Światła, jakim jest Bóg objawiony w Chrystusie, wobec tej Prawdy, niejako same uczynki sądzą każdego. Wola zbawienia człowieka ze strony Boga, ma swój ostateczny wyraz w słowach i czynach Chrystusa — przez całą Ewangelię aż do paschalnej tajemnicy krzyża i zmartwychwstania — staje się równocześnie najgłębszą podstawą, niejako centralnym kryterium sądu ludzkich czynów i ludzkich sumień. W tym przede wszystkim znaczeniu „Ojciec […] cały sąd przekazał Synowi” (J 5,22), ofiarowując w Nim każdemu człowiekowi możliwość zbawienia. W tym znaczeniu „został już osądzony” człowiek, o ile odrzuca tę możliwość: „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony” (J 3,18). Nie wierzy, to znaczy właśnie odrzuca zbawienie ofiarowane człowiekowi w Chrystusie („nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego”, J 3,18). Tę samą prawdę wyrażają również słowa proroctwa starca Symeona, zapisane w Ewangelii Łukaszowej, o Tym, który „przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu” (Łk 2,34), czy też o „kamieniu, który odrzucili budujący” (por. Łk 20,17-18). Jest więc pewnikiem wiary to, że „Ojciec […] cały sąd przekazał Synowi” (J 5,22). Boska władza sądzenia, która jest udziałem Chrystusa, świadczy, że On — Syn Człowieczy — jest prawdziwym Bogiem, ponieważ tylko Bóg ma władzę sądzenia. Kiedy władza ta zostaje dogłębnie zespolona z wolą zbawienia, jak to wynika z Ewangelii, wówczas objawia się w niej na nowo Bóg Przymierza, który przychodzi do ludzi jako Emmanuel, aby wyprowadzić ich z niewoli zła. Objawia się Bóg, który jest Miłością. W ten sposób ulega sprostowaniu ów aż nadto ludzki sposób pojmowania sądu Bożego jako bezdusznego aktu sprawiedliwości, czy wręcz zemsty. W rzeczywistości Sąd Ostateczny — jak wyraźnie wynika ze źródeł biblijnych — jawi się jako ostatnie ogniwo Bożej miłości. Bóg osądza, gdyż kocha: osądza w imię miłości. Władza sądzenia, którą Ojciec przekazał Chrystusowi, jest na miarę miłości Ojca i naszej wolności. 6. Jan Paweł II – Katecheza: „Jezus Chrystus ma moc odpuszczania grzechów” (07.10.1987) Z Boską władzą sądzenia, którą — jak powiedzieliśmy w poprzedniej katechezie — Jezus Chrystus przypisuje sobie i o której czytamy w Ewangeliach, zwłaszcza w Ewangelii Janowej, wiąże się władza odpuszczania grzechów. Równocześnie ukazaliśmy, jak ta Boska władza sądzenia każdego i wszystkich uwydatniona nade wszystko w apokaliptycznym opisie Sądu Ostatecznego — jest dogłębnie zespolona z Boską wolą zbawienia człowieka w Chrystusie i przez Chrystusa. Owo zbawienie urzeczywistnia się już w akcie odpuszczenia grzechów. Niejako dalszym ciągiem tej objawionej prawdy o władzy sądzenia jest wszystko to, co Ewangelie mówią o władzy odpuszczania grzechów. Władza ta należy do samego Boga. Jeśli Chrystus — Syn Człowieczy — posiada tę samą władzę, to znaczy, że jest Bogiem zgodnie z tym, co sam powiedział: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). Chrystus nie tylko od początku swej mesjańskiej misji głosił konieczność nawrócenia („Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”, Mk 1,15), ucząc, że Ojciec gotów jest przebaczać nawróconym grzesznikom, ale sam odpuszczał grzechy. Władza Jezusa staje się najbardziej wyraźna właśnie wtedy, gdy sam stwierdza, że ją posiada i gdy bez wahania przypisuje ją sobie. Mówi na przykład: „Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów” (Mk 2,10). Mówi to w Kafarnaum do uczonych w Piśmie, gdy przyprowadzono doń paralityka, aby go uzdrowił. Marek ewangelista pisze, że Jezus widząc wiarę towarzyszy chorego, którzy przez otwór w dachu spuścili łoże biednego paralityka, powiedział: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mk 2,5). Wtedy uczeni w Piśmie pomyśleli w duszy: „Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?” (Mk 2,7). Jezus, który czytał ich myśli, odparł im na to: „Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów — rzekł do paralityka: Mówię ci: «Wstań, weź swoje łoże i idź do domu!»” (Mk 2,8-11). Zdumieni tym cudem, ludzie wielbili Boga mówiąc: „Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego” (Mk 2,12). Zrozumiałe jest zdumienie w obliczu tego niezwykłego uzdrowienia; zrozumiałe są także lęk i uwielbienie, które — jak mówi Mateusz — ogarnęły tłumy na widok takiej mocy udzielonej ludziom przez Boga (por. Mt 9,8) lub — według Łukasza — w obliczu „dziwnych rzeczy”, które tego dnia ujrzeli (por. Łk 5,26). Ale dla tych, którzy zastanowili się nad tym wydarzeniem, stało się jasne, iż to cudowne uzdrowienie stanowiło potwierdzenie głoszonej przez Jezusa prawdy, którą uczeni w Piśmie przeczuwali i odrzucali: że „Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów”. Zwróćmy uwagę, że Jezus mówi konkretnie o władzy odpuszczania grzechów na ziemi, którą sprawuje już w swoim ziemskim życiu, wędrując jako Syn Człowieczy po miastach i drogach Palestyny, a nie tylko w godzinie eschatologicznego sądu w swoim człowieczeństwie uwielbionym. Już na ziemi Jezus jest „Bogiem z nami”, jest „Bogiem – Człowiekiem”, który odpuszcza grzechy. Zwróćmy uwagę także na to, że we wszystkich wypadkach, kiedy Jezus mówi o odpuszczeniu grzechów, słuchacze wyrażają sprzeciw i oburzenie. Przykładem może być tekst mówiący o jawnogrzesznicy, która przychodzi do Mistrza, gdy spożywa On obiad w domu faryzeusza. Jezus mówi do niej: „Twoje grzechy są odpuszczone” (Łk 7,48). Znamienna jest tutaj reakcja współbiesiadników, którzy „zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?»” (Łk 7,49). Bardzo znamienne elementy znajdujemy także w scenie z Ewangelii Janowej, kiedy uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzają do Jezusa kobietę „pochwyconą na cudzołóstwie”, by sprowokować Go do wydania sądu zgodnie z Prawem Mojżeszowym. Już z pierwszego zdania, w którym Jezus odpowiada na pytanie oskarżycieli: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień” (J 8,7), wynika, że w sposób realistyczny podchodzi On do kondycji człowieka, a więc także kondycji swoich rozmówców, którzy w istocie oddalają się jeden po drugim. Widzimy również, jak wiele ludzkiego zrozumienia okazuje nieszczęśliwej kobiecie, pomimo oczywistej dezaprobaty dla jej dawnego postępowania. Bo choć mówi: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J 8,11), nie przytłacza jej ciężarem nieodwołalnej kary. Gdy na pytanie: „Nikt cię nie potępił?”, otrzymuje odpowiedź: „Nikt, Panie!”, zapewnia: „I Ja ciebie nie potępiam. — Idź, a od tej chwili już nie grzesz!” (J 8,10-11). W słowach Jezusa zawarte jest potwierdzenie władzy odpuszczania grzechów, a więc Jego transcendentnego, Boskiego Ja. W owym „i Ja” daje o sobie znać władza sądzenia i przebaczania, którą posiada Słowo wraz z Ojcem, i w swoim ludzkim wcieleniu wypełnia dla zbawienia każdego z nas. Rzeczą najbardziej istotną w tej ekonomii zbawienia i odpuszczenia grzechów jest to, aby całą duszą miłować Tego, który przychodzi do nas jako przedwieczna Wola miłości i przebaczenia. Uczy nas tego sam Jezus, gdy spożywając posiłek razem z faryzeuszami, przyjmuje od grzesznicy pobożne akty hołdu, a widząc zdumienie współbiesiadników, opowiada im przypowieść o dwóch dłużnikach, z których jeden winien był wierzycielowi pięćset, drugi zaś — pięćdziesiąt denarów. Wierzyciel darował dług obu dłużnikom. „Który więc z nich będzie go bardziej miłował?” (Łk 7,42) — pyta Jezus. A usłyszawszy odpowiedź Szymona: „«Sądzę, że ten, któremu więcej darował»”, mówi: „«Słusznie osądziłeś». […] «Widzisz tę kobietę? […] Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje»” (Łk 7,43-44.47). Złożona psychologia, którą odznacza się relacja pomiędzy wierzycielem i dłużnikiem, pomiędzy miłością zjednującą przebaczenie i przebaczeniem rodzącym nową miłość, pomiędzy dawaniem zgodnie z rygorami „dać” i „mieć” a wielkodusznością szczerego serca skłonnego do dawania bez miary, zawarta jest w tych słowach Jezusa, które stanowią dla nas zachętę do przyjęcia właściwej postawy wobec Boga – Człowieka, który sprawuje swą Boską władzę odpuszczania grzechów, ażeby nas zbawić. Wszyscy jesteśmy dłużnikami Boga, dlatego Jezus w modlitwie, której nauczył swoich uczniów i którą oni z kolei przekazali wszystkim wierzącym, zwraca się do Ojca z tą zasadniczą prośbą: „przebacz nam nasze winy” (Mt 6,12). U Łukasza prośba ta brzmi następująco: „przebacz nam nasze grzechy” (Łk 11,4). W ten sposób podkreśla On raz jeszcze prawdę, że tylko Bóg ma władzę odpuszczania grzechów (por. Mk 2,7). Równocześnie jednak Chrystus sam sprawuje tę Boską władzę na mocy innej, nauczanej przez siebie prawdy: prawdy o tym, że Ojciec „cały sąd przekazał Synowi” (J 5,22), udzielając Mu także władzy odpuszczania grzechów. Nie chodzi oczywiście o normalny „urząd” powierzony jakiemukolwiek człowiekowi i sprawowany przezeń na mocy otrzymanego od Boga mandatu. Słowa, w których Jezus sobie przypisuje władzę odpuszczania grzechów — które w wielu przypadkach opisanych przez Ewangelistów rzeczywiście odpuszcza — mają dla Jego słuchaczy głębsze i bardziej zobowiązujące znaczenie; w istocie kontestują oni to, że czyni się Bogiem i zawzięcie wysuwając oskarżenie o bluźnierstwo, skazują Go na śmierć krzyżową. Jezus powierzył „urząd” odpuszczania grzechów swoim Apostołom (i ich następcom), gdy przyszedł do nich po swym zmartwychwstaniu: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone” (J 20,22). Będąc Synem Człowieczym, a zarazem Synem Bożym, Jezus posiada władzę odpuszczania grzechów, którą przekazał Mu Ojciec w tajemnicy trynitarnej komunii i hipostatycznej jedności. Jako Syn Człowieczy, który w swej ludzkiej naturze cierpi i umiera dla naszego zbawienia, Jezus dokonuje ekspiacji za nasze grzechy i od Trójjedynego Boga otrzymuje ich odpuszczenie. Jako Syn Człowieczy, który wypełniając mesjańskie posłannictwo kontynuuje swoje zbawcze działanie aż do spełnienia czasów, Jezus udziela władzy odpuszczania grzechów Apostołom, ażeby ludzie mogli żyć w wierze i postępować zgodnie z przedwieczną wolą Ojca „bogatego w miłosierdzie” (por. Ef 2,4). Nieskończone miłosierdzie Ojca, ofiara Chrystusa, Syna Boga i Syna Człowieczego, który za nas poniósł śmierć, dzieło Ducha Świętego, który poprzez posługę Kościoła stale realizuje w świecie „odpuszczenie grzechów”, to podstawy, na których opiera się nasza nadzieja zbawienia. 7. Jan Paweł II – Katecheza: „Jezus Chrystus - Boski prawodawca” (14.10.1987) W Ewangelii znajdujemy jeszcze inny fakt, który świadczy o tym, że Jezus był w pełni świadomy swojej Boskiej władzy i że byli o niej przekonani także Ewangeliści oraz pierwsza wspólnota chrześcijańska. Synoptycy zgodnie stwierdzają, że słuchacze „Zdumiewali się nad Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,22; również Mt 7,29; Łk 4,32). Tę cenną informację podaje nam Marek już na początku swojej Ewangelii. Wynika z niej, że ludzie szybko dostrzegli różnicę, jaka zaznaczała się w sposobie, więcej — w samej istocie nauczania — pomiędzy Chrystusem a uczonymi w Piśmie. Ci ostatni naukę swoją opierali na Prawie Mojżesza, które sami interpretowali i komentowali. Chrystus natomiast w swym nauczaniu nie występuje jako „wykładowca” czy „komentator” Prawa Starego Przymierza, lecz jako Prawodawca, jednym słowem jako Ten, kto posiada władzę nad Prawem. Zwróćmy uwagę, iż słuchacze Jezusa dobrze wiedzieli, że chodzi o Prawo Boże dane przez Mojżesza mocą władzy, której udzielił mu sam Bóg jako swemu przedstawicielowi i pośrednikowi wobec ludu izraelskiego. Ewangeliści i członkowie pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej, zastanawiając się nad tą reakcją słuchaczy Jezusa, lepiej zdawali sobie sprawę z jej pełnego znaczenia, patrzyli na nią bowiem w kontekście całej późniejszej działalności Chrystusa. Tak więc zarówno dla synoptyków, jak i dla tych, którzy odczytywali ich pisma, logiczne było przejście od stwierdzenia władzy Chrystusa nad Prawem Mojżeszowym i całym Starym Testamentem do stwierdzenia Jego władzy Boskiej. I to nie tylko — jak w przypadku Mojżesza — władzy Boskiego wysłannika czy legata. Chrystus przypisując sobie władzę uzupełnienia i autorytatywnej interpretacji Prawa Bożego, czy wręcz władzę głoszenia go w nowy sposób, ujawniał swoją świadomość bycia „równym Bogu” (por. Flp 2,6). Że władza Chrystusa nad Prawem jest władzą Boską, to objawia się również w fakcie, że nie tworzy On innego prawa, obalając dawne: „Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5,17). Bóg nie mógłby „znosić” Prawa nadanego przez Boga. Może natomiast tak jak czyni to Chrystus — ukazać jego pełne znaczenie, wyjaśnić jego właściwy sens, sprostować błędne interpretacje i przeciwstawić się arbitralnemu stosowaniu go przez lud, a nawet przez jego nauczycieli i przywódców, ulegających ludzkim słabościom i ograniczeniom. Dlatego Jezus zapowiada, głosi „sprawiedliwość”, żąda „sprawiedliwości” większej niż sprawiedliwość uczonych w Piśmie i faryzeuszów (por. Mt 5, 20), „sprawiedliwości”, którą Bóg sam ustanowił i która wymaga wiernego przestrzegania Prawa ze względu na królestwo niebieskie. Syn Człowieczy działa więc jako Bóg przywracający porządek raz na zawsze ustalony i ustanowiony przez Boga. Jezus tak wypowiada się na temat Prawa Bożego: „Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni” (Mt 5,18). W tych dobitnych słowach stwierdza, że Prawo Mojżeszowe pozostaje zasadniczo nie zmienione, a równocześnie otrzymuje w Jego słowie mesjańskie wypełnienie. Nauczając „jako mający władzę” nad Prawem, Chrystus ukazuje, że ta pełnia, jaka odpowiada duchowi Prawa Bożego, wyraża się nade wszystko w miłości Boga i bliźniego: „Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy” (Mt 22,40). Chodzi o „wypełnienie” odpowiadające „duchowi” Prawa, które pojawia się już w „literze” Starego Testamentu. Jezus przyjmuje to, syntetyzuje i ukazuje jako Ten, który jest także panem Prawa. Wypełnieniem są również przykazania miłości i wiary rodzącej nadzieję, które należą do Jego mesjańskiego dzieła. Chrystus włącza je do starego Prawa, wyjaśnia ich treść i rozwija to, co w sobie kryją. Wzorem tego wypełnienia jest życie Jezusa i dlatego może On powiedzieć swym uczniom nie tylko: postępujcie według mego Prawa, ale — postępujcie tak jak Ja, naśladujcie Mnie, idźcie drogą światła, które płynie ode Mnie. Kazanie na Górze według Mateusza jest tym „miejscem” w Nowym Testamencie, w którym Chrystus najwyraźniej daje poznać swą władzę nad Prawem, jakie otrzymał Izrael od Boga wraz z Przymierzem. Tu właśnie głosząc trwałą wartość Prawa i obowiązek jego przestrzegania (por. Mt 5,18-19), jednocześnie stwierdza potrzebę „sprawiedliwości” większej „niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów”, czyli przestrzegania Prawa ożywianego nowym duchem ewangelicznej miłości i szczerości. Znane są konkretne przykłady. Pierwszy z nich to przezwyciężanie gniewu, urazy, niechęci — uczuć, które łatwo zagnieżdżają się w ludzkim sercu nawet wtedy, gdy zewnętrznie przykazania Mojżeszowe są przestrzegane, jak choćby przykazanie „nie zabijaj”: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi” (Mt 5,21-22). To samo odnosi się do każdego, kto obraża drugiego człowieka obelżywymi słowami, szyderstwem i drwiną. Jest to potępienie każdego ustępstwa na rzecz instynktu wrogości, w którym potencjalnie zawiera się akt krzywdy, a nawet zabójstwa, przynajmniej duchowego, stanowi on bowiem pogwałcenie ekonomii miłości w stosunkach międzyludzkich i wyrządza krzywdę innym. Owemu potępieniu Jezus pragnie przeciwstawić Prawo miłości, która oczyszcza i porządkuje nawet najskrytsze uczucia i poruszenia duszy człowieka. Wierność temu Prawu Jezus traktuje jako niezbędny warunek praktyki religijnej: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5,23-24). Ponieważ chodzi tu o prawo miłości, nie jest ważne to, kim jest osoba żywiąca urazę wobec drugiego, głoszona bowiem przez Jezusa miłość zrównuje i jednoczy wszystkich w pragnieniu dobra, w nadawaniu lub przywracaniu harmonii stosunkom z bliźnim, nawet wtedy, gdy w grę wchodzą spory i procesy sądowe (por. Mt 5,25). Innym przykładem udoskonalenia Prawa jest to, co odnosi się do szóstego przykazania Dekalogu, w którym Mojżesz zabrania cudzołóstwa. Posługując się językiem hiperbolicznym, a nawet paradoksalnym, aby przyciągnąć uwagę słuchaczy i poruszyć ich do głębi, Jezus mówi: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam…” (Mt 5,27); i tu, potępiając nieczyste spojrzenia i myśli, zaleca unikanie wszelkich okazji, odwagę w praktykowaniu umartwienia, podporządkowywanie wszystkich czynów i zachowań wymogom zbawienia duszy i całego człowieka (por. Mt 5,29-30). Wiąże się z tym w pewnej mierze następna wypowiedź Jezusa: „Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A Ja wam powiadam…” (Mt 5,31-32). Jezus stwierdza, że wygasło owo ustępstwo wobec starego Prawa przyznane ludowi Izraela „Przez wzgląd na zatwardziałość serc” (Mt 19,8), i zabraniając także tej formy pogwałcania prawa miłości, przywraca nierozerwalność małżeństwa (por. Mt 19,9). Na tej samej zasadzie staremu zakazowi krzywoprzysięstwa przeciwstawia zakaz przysięgania w ogóle (por. Mt 5,33-37), kierując się w tym równie jasnymi względami wynikającymi z przykazania miłości. Nie należy nie dowierzać lub nie ufać bliźniemu, gdy jest on zwykle szczery i lojalny; obie strony winny raczej przestrzegać tego podstawowego prawa w mowie i w czynie: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5,37). Dalej Jezus mówi: „Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu” (Mt 5,38-39), po czym przemawiając językiem metaforycznym, uczy nadstawiać drugi policzek, odstępować nie tylko szatę, ale i płaszcz, nie odpowiadać złością na natręctwo, a nade wszystko: „Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie” (Mt 5,42). A więc radykalne wykluczenie z osobistego życia ucznia Jezusa prawa odwetu, niezależnie od spoczywającego na społeczeństwie obowiązku obrony swoich członków przed przestępcami i karania tych, którzy naruszają prawa obywateli i państwa. A oto ostateczne udoskonalenie, stanowiące dynamiczne centrum wszystkich poprzednich: „Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził. A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5,43-45). W ten sposób uproszczonej interpretacji starego Prawa, w której bliźni utożsamiany był z Izraelitą, a wręcz z pobożnym Izraelitą, Jezus przeciwstawia prawdziwą interpretację przykazania Bożego, któremu nadaje wymiar religijny odwołując się do osoby Ojca niebieskiego, który, łaskawy i miłosierny, darzy dobrocią wszystkich, jest więc najwyższym wzorem powszechnej miłości. Rzeczywiście, Jezus kończy swoją wypowiedź słowami: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Wzywa swoich wyznawców do praktykowania doskonałej miłości. Miłość jest syntezą nowego Prawa, które Chrystus przynosi światu. Miłość bowiem sprawi, że w stosunkach z innymi człowiek przezwycięży klasyczne przeciwstawienie przyjaciel – wróg; wywodząc się z głębi ludzkich serc, stanie się ona podstawą solidarności społecznej i politycznej, również w jej zinstytucjonalizowanych formach. „Nowe przykazanie” Jezusa szeroko opromieni całe dzieje ludzkości. W tym miejscu należy podkreślić przede wszystkim to, że w najistotniejszych punktach Kazania na Górze powtarza się przeciwstawienie: „Słyszeliście, że powiedziano…” — „a Ja wam powiadam”, przeciwstawienie, które nie „znosi” Prawa Bożego, ale wskazuje na to, co jest jego doskonałym wypełnieniem, zamierzonym przez Boga-Prawodawcę. Jezus przedstawia w nowym świetle owo zamierzenie Boga i wyjaśnia całą jego wartość, polegającą na realizacji nowego życia i rozpoczęciu nowego etapu w dziejach ludzkości. Czyni to przypisując sobie władzę Boga – Prawodawcy. Można zatem powiedzieć, że w sześciokrotnym „a Ja wam powiadam” Jezusa rozbrzmiewa echem owo samookreślenie się Boga „Ja Jestem”, które Jezus także stosuje do siebie (por. J 8,58). Na zakończenie wypada przypomnieć odpowiedź Jezusa na zarzut faryzeuszy, którzy widząc, jak Jego uczniowie w szabat zrywają kłosy z pola i jedzą, oskarżają ich o naruszanie Prawa Mojżeszowego. Jezus najpierw przypomina im przykład Dawida i jego towarzyszy, którzy bez wahania jedli „chleby pokładne”, by zaspokoić głód, a następnie przykład kapłanów, którzy w dzień szabatu spełniają swoje funkcje w świątyni, nie zachowując prawa spoczynku. Na zakończenie z całą stanowczością wypowiada słowa dla faryzeuszy niesłychane: „Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia”, i dalej: „Syn Człowieczy jest Panem szabatu” (Mt 12,6.8; por. Mk 2,27-28). Te oświadczenia wyraźnie wskazują na to, że Jezus miał pełną świadomość swojej Boskiej władzy. Stwierdzenie Jezusa, że jest czymś „większym niż świątynia”, było dość jasną aluzją do Jego Boskiej transcendencji. Ogłoszenie się zaś „Panem szabatu”, czyli czegoś, co sam Bóg dał Izraelowi, stanowiło otwarte ukazanie władzy Głowy mesjańskiego królestwa i nowego Prawodawcy. Nie chodzi więc tutaj jedynie o zwykłe odstępstwa od Prawa Mojżeszowego, które w wyjątkowych wypadkach były dopuszczane także przez rabinów, ale o przywrócenie Prawu pełnego znaczenia, o jego uzupełnienie i odnowę, którą Jezus ogłasza jako nieprzemijającą: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Mt 24,35). To, co pochodzi od Boga, jest wieczne, tak jak i wieczny jest Bóg. 8. Jan Paweł II – Katecheza: „Wierzycie w Boga? I we mnie wierzcie!” (21.10.1987) W poprzedniej katechezie zostało ukazane, na podstawie wymownych i przekonujących przykładów, jak Chrystus — w pełni świadomy swojej Boskości — odnosi do siebie imię Boga, Boże przymioty, władzę Ostatecznego Sądu nad czynami wszystkich ludzi, władzę nad samym prawem Bożym. Poprzez wszystkie te elementy Chrystus potwierdza z mocą tę samą prawdę: że jest Bogiem, współistotnym Ojcu. Mówi o tym wprost w rozmowie z Żydami, prowadzonej w uroczystość poświęcenia świątyni: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). Jednakże odnosząc do siebie przymioty Boga, Jezus mówi o sobie najczęściej jako o „Synu Człowieczym”. Czyni tak zarówno ze względu na istniejącą w Nim osobową jedność człowieka i Boga, jak i na pedagogię wiary stosowaną wobec uczniów, których prowadzi stopniowo, niejako za rękę, do poznania tajemnic swej prawdy. Jako „Syn Człowieczy” nie waha się mówić: „Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!” (J 14,1). Chrystus wymaga, by w Niego wierzono, ale z Jego mowy pożegnalnej, przytoczonej w rozdziałach 14-17 Ewangelii Janowej, a zwłaszcza z odpowiedzi udzielonej Tomaszowi i Filipowi wynika, że chodzi tutaj nie tylko o wiarę w Mesjasza jako Bożego Pomazańca i Wysłannika, ale o wiarę w Syna „współistotnego” Ojcu. „Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!” Ewangelia Janowa, a w szczególności rozmowa z Apostołami podczas Ostatniej Wieczerzy, jest pod tym względem szczególnie wymowna. Jezus mówi Apostołom, że „idzie przygotować im miejsce […] w domu Ojca” (por. J 14,2-3). Kiedy Tomasz pyta Go o drogę do tego domu, do tego nowego królestwa, odpowiada, że On sam jest drogą, prawdą i życiem (por. J 14,6). Kiedy zaś Filip prosi, by pokazał im Ojca, odpowiada w sposób całkowicie jednoznaczny: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: «Pokaż nam Ojca?» Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie — wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła!” (J 14,9-11). Żaden człowiek, który a priori nie odrzuca istnienia Boga, nie może nie ulec silnemu oddziaływaniu tych słów. Tym, którzy wierzą w Ojca, co więcej — pobożnie Go szukają, Chrystus wskazuje na siebie i mówi: Ojciec jest we Mnie! Aby nadać większą wiarygodność swoim słowom, Jezus odwołuje się do swoich dzieł: do wszystkiego, czego dokonał na oczach uczniów i całej rzeszy. Są to dzieła święte, często cuda, których dokonuje na znak, że mówi prawdę. Wszystko to zasługuje na wiarę. Chrystus mówił o tym nie tylko w gronie Apostołów, ale wobec całego ludu. Czytamy bowiem, że nazajutrz po triumfalnym wjeździe do Jerozolimy, wielkie rzesze przybyłe na święto Paschy dyskutowały na temat osoby Chrystusa i w większości w Niego nie wierzyły, chociaż „uczynił […] przed nimi tak wielkie znaki” (J 12,37). W pewnej chwili Jezus zawołał: „Ten, kto we Mnie wierzy, wierzy nie we Mnie, lecz w Tego, który Mnie posłał. A kto Mnie widzi, widzi Tego, który Mnie posłał” (J 12,44). Można zatem powiedzieć, że Jezus Chrystus utożsamia się z Bogiem jako przedmiot wiary, którą głosi i której wymaga od swoich wyznawców. Tłumaczy im: „To, co mówię, mówię tak, jak Mi Ojciec powiedział” (J 12,50), nawiązując wyraźnie do przedwiecznej mowy, poprzez którą Ojciec rodzi Słowo – Syna do trynitarnego życia. Owa wiara staje się „logiczną konsekwencją” czynów i słów Chrystusa dla tych wszystkich, którzy szczerze Go słuchają, przypatrują się Jego czynom, rozważają Jego słowa. Ale jest ona także podstawą i niezbędnym warunkiem wymaganym przez Chrystusa od tych, którzy pragną stać się Jego uczniami lub korzystać z Jego Boskiej władzy. Znamienne są pod tym względem słowa skierowane do ojca owego epileptyka, który od dzieciństwa poddany był przerażającej władzy „ducha niemego”. Stroskany ojciec prosi Jezusa: „«jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!» Jezus mu odrzekł: «Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy». Natychmiast ojciec chłopca zawołał: «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!»” (Mk 9,22-23). Wtedy Jezus uleczył i wyswobodził nieszczęsnego chłopca, ojcu zaś zalecił otwartość duszy na wiarę. Właśnie ową otwartość okazywały Mu na przestrzeni stuleci liczne osoby pokorne i strapione, które podobnie jak ojciec epileptyka zwracały się doń z prośbą o pomoc w sprawach doczesnych, a przede wszystkim duchowych. Ale gdy ludzie, niezależnie od ich sytuacji społecznej i kulturalnej, stawiają Mu opór, powodowani pychą i niedowiarstwem, Chrystus karze ich za to, nie pozwalając im korzystać z dobrodziejstw swojej Boskiej władzy. Znamienne i uderzające jest to, co czytamy o mieszkańcach Nazaretu, gdzie Jezus powrócił po rozpoczęciu swojej działalności publicznej i dokonaniu pierwszych cudów. Nie tylko ze zdziwieniem słuchali Jego nauki i obserwowali Jego dzieła, ale wręcz gorszyli się Nim. „A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu” (Mk 6,4-6). Cuda są „znakami” Boskiej władzy Jezusa. Tam, gdzie uparcie się jej nie uznaje, cud traci swoją rację bytu. Sam zresztą Jezus odpowiada uczniom, którzy po uzdrowieniu epileptyka pytają, dlaczego oni, choć otrzymali od Niego władzę, nie zdołali wypędzić złego ducha: „Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: «Przesuń się stąd tam!», a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was” (Mt 17,19-20). Posługując się tym obrazowym i hiperbolicznym językiem, Chrystus pragnie wpoić w swoich naśladowców przekonanie o potrzebie i mocy wiary. Kładzie na to nacisk również po uzdrowieniu człowieka niewidomego od urodzenia, gdy spotkawszy go pyta: „«Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?» On odpowiedział: «A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie». On zaś odpowiedział: «Wierzę Panie!» i oddał Mu pokłon” (J 9,35-38). Jest to akt wiary człowieka pełnego pokory, który jest obrazem wszystkich pokornych poszukujących Boga (por. Pwt 29,3; Iz 6,9 n.; Jr 5,21; Ez 12,2). Niewidomy dostępuje łaski przejrzenia nie tylko w sensie fizycznym, ale i duchowym, ponieważ uznaje „Syna Człowieczego”, w przeciwieństwie do tych, którzy przekonani o swej samowystarczalności ufają tylko własnemu rozumowi i odrzucają światło płynące z góry, a tym samym skazują siebie, wobec Chrystusa i Boga, na niewidzenie (por. J 9,39-41). O decydującym znaczeniu wiary mówi jeszcze wyraźniej dialog Jezusa z Martą przy grobie Łazarza: „Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». Rzekła Marta do Niego: «Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat»” (J 11,23-27). I Jezus wskrzesił Łazarza na znak swej Boskiej mocy, którą sprawuje nie tylko wtedy, kiedy jako Pan życia wskrzesza umarłych, ale również wówczas, gdy odnosi zwycięstwo nad śmiercią, On, który — według słów skierowanych do Marty — jest zmartwychwstaniem i życiem! Nauczanie Jezusa, w którym stawia On „wymaganie” wiary jako warunek swego zbawczego działania, znajduje syntezę i „ugruntowanie” w nocnej rozmowie z Nikodemem, „dostojnikiem żydowskim”, który był Mu przychylny i gotów uznać Go za „nauczyciela” posłanego od Boga (por. J 3,2). Jezus prowadzi z nim długą rozmowę na temat „nowego życia”, a w końcu — na temat nowej ekonomii zbawienia opartej na wierze w Syna Człowieczego, który musi zostać wywyższony, „aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,15-16). A zatem wiara w Chrystusa jest warunkiem „konstytutywnym” zbawienia: życia wiecznego. Jest to wiara w Syna Jednorodzonego, współistotnego Ojcu, w którym wyraża się miłość Ojca. „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3,17). Rzeczywiście, potępienie jest najściślej związane z wyborem pomiędzy przylgnięciem do wiary w Chrystusa a jej odrzuceniem: „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3,18). W tej samej rozmowie z Nikodemem Chrystus wskazuje w kierunku swej tajemnicy paschalnej jako punktu centralnego tej wiary, która jest warunkiem zbawienia: „potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3,14-15). Można by powiedzieć, że jest to zarazem punkt „krytyczny” wiary w Chrystusa. „Wywyższenie” Syna Człowieczego na krzyżu było definitywną próbą wiary dla Jego Apostołów i uczniów, która mogła w nich wywołać — i po części wywołała — głęboki wstrząs. To, że „dnia trzeciego zmartwychwstał”, pozwoliło im wyjść z tej próby zwycięsko. Ten, który ostatni zdołał przezwyciężyć ową paschalną próbę wiary — Tomasz apostoł — przy spotkaniu ze Zmartwychwstałym wyznaje: „Pan mój i Bóg mój!” (J 20,28), a słowa te zawierają pełnię wiary w Bóstwo Chrystusa. Podobnie jak Piotr w Cezarei Filipowej (por. Mt 16, 16), również Tomasz podczas owego paschalnego spotkania wydaje okrzyk wiary, który płynie od Ojca: Jezus, ukrzyżowany i zmartwychwstały jest „Panem i Bogiem”. Po tym wyznaniu wiary, na które Jezus odpowiada błogosławiąc tych, „którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29), następuje pierwszy epilog Ewangelii Janowej: „I wiele innych znaków, których nie zapisano w tej książce, uczynił Jezus wobec uczniów. Te zaś zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem, Synem Bożym, i abyście wierząc mieli życie w imię Jego” (J 20,30-31). Tak więc wszystko to, co Jezus czynił i czego nauczał, co z kolei było głoszone i poświadczone przez Apostołów, co zostało spisane przez Ewangelistów, wszystko to, co z ich nauczania Kościół zachowuje i powtarza, winno służyć wierze. Wiara bowiem prowadzi do zbawienia. Zbawienie, a zatem życie wieczne, jest związane z mesjańskim posłannictwem Jezusa Chrystusa, z którego wywodzi się cała „logika” i „ekonomia” chrześcijańskiej wiary. Czytamy o tym już w Prologu Ewangelii Janowej: „Wszystkim tym […] którzy Je (Słowo) przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego” (J 1,12).