Zestawienie Filozofów ANAKSYMANDER I ANAKSYMENE SOKRATES PLATON ARYSTOTELES ŚW. AUGUSTYN ŚW. TOMASZ Z AKWINU KARTEZJUSZ PASCAL HOBBES SPINOZA LEIBNIZ ROUSSEAU LOCKE I PODSTAWY EMPIRYZMU BERKELEY HUME KANT MARKS, ENGELS I MATERIALIZM DIALEKTYCZNY COMTE I POZYTYWIZM NIETZSCHE -2 -5 -11 -29 -45 -54 -64 -74 -77 -80 -84 -92 -95 -102 -106 -113 -133 -140 -149 1 ANAKSYMANDER I ANAKSYMENES Anaksymander pochodził z Miletu, tak samo jak Tales, którego był uczniem. Urodził się zapewne w 609 lub 610 r., a umrzeć miał wkrótce po r. 547 lub 546, mniej więcej jednocześnie z Talesem. Miał napisać pierwsze w Grecji dzieło filozoficzne; traktowało ono O przyrodzie i pod tym tytułem znane było późniejszym. Wszystkie informacje, jakie o nim posiadamy, przemawiają za tym, że był najświetniejszym umysłem wśród wczesnych filozofów Grecji. - Anaksymenes był trzecim w szeregu filozofów z Miletu. Koleje jego życia nie są znane. Żył prawdopodobnie między 585 a 525 r. Dzieło jego, również traktujące O przyrodzie, pisane było prostą, niewyszukaną prozą. Umysłowością swą różnił się od Anaksymandra: miał się doń jak fizyk do metafizyka. POGLĄDY. 1. «ZASADA» i «NATURA». Tales rozmyślał nad początkiem świata, ale dopiero Anaksymander zaczął używać terminu "początek" (arche). Był to wyraz potoczny, ale użyty przez filozofa zmienił swe potoczne znaczenie. Początek był dla Ana-ksymandra już czymś więcej niż pierwszym momentem w rozwoju rzeczy; a to dlatego, że był przekonany, iż to, co było na początku, nie przestaje istnieć, tylko przybiera inne kształty. Tales szukał materii, która była na początku, ale przestała istnieć, bo przetwo-rzyła się w inne rodzaje materii; Anaksymander szukał również pierwotnej materii, ale z przekonaniem, że skoro była, przeto jest i będzie. Pierwotne własności rzeczy pojmo-wał zarazem jako trwałe, istotne, zasadnicze: "arche" była dlań już nie tylko początkiem, ale "zasadą" rzeczy; nie tylko ich pierwotną, ale też właściwą naturą. Przy takim założeniu główne zagadnienie filozoficzne uległo przemianie: chodziło w nim już o coś więcej niż o początek. Wyraz "arche", który znaczył tyle, co początek, zaczął oznaczać, gdy został zastosowany w filozofii - zasadę (uległ analogicznej przemianie, jak później łaciński wyraz "principium", pierwotnie znaczący tyle, co "początek", a potem tyle, co "zasada"). I w znaczeniu "zasady" wyraz ten stał się naczelnym terminem greckiego słownika filo-zoficznego. W tych samych czasach, może też dzięki Anaksymandrowi, przekształciło się w analo-giczny sposób znaczenie drugiego podstawowego filozoficznego terminu: "przyroda", czyli "natura". Etymologicznie ten grecki termin oznaczał to, co staje się, roz-rasta i rozradza. Podczas gdy Tales szukał początku natury, to następcy jego zastanawiali się już nie tyle nad jej początkiem, ile nad tym, co w niej jest od początku; i to, co od początku było, jest i będzie, zaczęto nazywać "naturą". W tym znaczeniu, w jakim dziś mówi się o "naturze" rzeczy, w tym filozofowie greccy używali tego wyrazu od wczesnych czasów. Termin, który potocznie oznaczał rzeczy ulegające zmianie, w filozofii zaczął oznaczać to właśnie, co w rzeczach zmianie nie ulega. Przemiana terminologiczna była symptomem pojawienia się nowej myśli filozoficznej. I żadna może z wczesnych myśli nie była bardziej godna podziwu od tej, że zmienne zja-wiska posiadają stałą naturę. Że to Anaksymander był jej twórcą, co do tego są tylko poszlaki; ale jeśli nie on, to ktoś bliski mu czasowo, bo nie ulega wątpliwości, że pierw-szym pokoleniom filozofów myśl ta była już znana. Wyraz "natura" nie oznaczał u Gre-ków całokształtu przyrodzonych zjawisk (które przeważnie oznacza w czasach nowych), lecz tylko prawo, które nimi rządzi, ich ogólną zasadę, ład kosmiczny, to, co czasy nowe nazywają "naturą rzeczy". Zjawiska są dostępne zmysłom, a natura jest ukryta, trzeba jej szukać; zjawiska są różnorodne, a natura jedna; zjawiska są przypadkowe, a natura konieczna. W szczególności zaś przeciwstawiali naturę temu, co stworzone i ustanowione przez człowieka, co nie jest konieczne, co mogłoby być inaczej. W przeciwieństwie do tego, o tym, co konieczne, powszechne, od człowieka niezależne, mówili, że jest "z natury". Natura z jej koniecznością była dla nich najwyższą doskonałością. Zawierała też najwięk-sze piękno, z którym piękno sztuki nie mogło się - w przekonaniu Greków - równać. 2 2. BEZKRES. Wraz ze zmianą zagadnienia nastąpiła zmiana odpowiedzi. Anaksy-mander, jak pisze Arystoteles, "rozumiał przez zasadę nie wodę ani żaden inny z tzw. żywiołów, lecz jakąś inną naturę bezgraniczną, z której powstają wszystkie niebiosy i świa-ty w nich zawarte". Wskazuje to, że inną metodą potraktował zagadnienie: mianowicie, w poszukiwaniu zasady wyszedł poza to, co dawała obserwacja. "Widząc, jak jeden żywioł przemienia się w drugi, nie uważał za słuszne jeden z nich przyjąć za zasadę, lecz przyjął coś poza nimi". Przypuszczał, że to, z czego poczęły się wszystkie gatunki materii, nie może być jednym z nich; był śmielszy od Talesa i większości jońskich fizjologów, którzy pierwotną materię umieli jedynie wybierać wśród znanych jej gatunków. Jakaż była ta inna zasada Anaksymandra? Był to "bezkres" (apeiron). Odpo-wiedź ta wymieniała tylko ilościową własność pierwotnej materii: jej bezgraniczność. Nie wymieniała jakości, gdyż z bezgranicznością łączyła jakościową nieokreśloność, w bezkresie bowiem wszystko jest zmieszane. Z bezkresu przyroda ciągle powstaje, jakby z rezerwuaru materii, bezkres istniał na początku i istnieje nadal, a tylko traci swą nieokre-śloność w miarę tego, jak kształtuje się zeń przyroda. Co skłoniło do przypuszczenia, że zasada jest bezgraniczna? Anaksymander mówił: Musi być bezgraniczna, gdyż inaczej wyczerpałaby się. Nieograniczony rozrost przyrody wskazywał mu, że i zasada przyrody musi być nieograniczona. Więc własności zasady ustalał nie na podstawie obserwacji, jak Tales, lecz na drodze dedukcji; przez rozumowanie dochodził do tego, jaka zasada być musi, aby mogła z niej powstawać przyroda. Wynik rozumowania wydaje się śmiały, koncepcja bezkresu zadziwia w tak wczesnej fazie myśli filozoficznej. Jednakże nie była na owe czasy wyjątkowa; nawet mitologiczne kosmogonie wywodziły świat z bezkresu, bezgranicznego chaosu. Wczesna myśl grecka, może pod wpływem Wschodu, operowała pojęciem bezkresu i nieskończoności. Później zaś, gdy stała się samodzielna, zaczęła skłaniać się do twierdzenia, że zasada bytu jest właśnie skończona i określona. 3. POWSTANIE PRZYRODY. Przyroda powstaje z bezkresu - ale w jaki sposób powstaje ? Jak odbywa się przekształcanie się materii? To było drugie wielkie zagadnienie Anaksymandra i innych filozofów z Miletu. Tales, choć nie ma na to wyraźnych świadectw, wyo-brażał sobie zapewne rzecz w sposób najprostszy, jako proces przemiany, transformacji jednej rzeczy w drugą; woda, która była na początku, przemieniła się w ziemię, powietrze i wszystko inne. Anaksymander rozumiał sprawę w bardziej uczony sposób; starożytny historyk filozofii powiada, iż "przypuszczał, że stawanie się odbywa się nie przez przemianę żywiołów, lecz przez wyłanianie się przeciwieństw". Należy to tak rozumieć: w pierwotnym bezkresie zawarte były wszelkie przeciwieństwa; w przyrodzie zaś są już wzajem oddzielone; zatem - oddzieliły się w procesie powstawania przyrody; proces ten polega tedy na wyłanianiu się przeciwieństw. Co powoduje ten proces? Powoduje go wieczny ruch. Ruch (był to znamienny pogląd hilozoistów) jest nieodłączny od materii. Przebiega on według właściwego sobie prawa. Pisze o tym Arystoteles: "Z czego powstało to, co istnieje, w to samo się też obraca przez zniszczenie według koniecznego prawa; Anaksymander wyrażając myśl tę w swym poetyckim języku mówił, że jedno drugiemu płaci karą i pokutą za niesprawiedliwość w porządku czasu". Anaksymander nie tylko sformułował ogólne prawo przekształcania się pierwotnej materii, ale także opisał szczegółowo, w jakim porządku odbywały się przekształcenia. Posługując się przyjętą przez siebie ogólną zasadą, usiłował wytłumaczyć, dlaczego przy-roda ma taką a nie inną postać, dlaczego np. ziemia jest pośrodku, a niebiosa dookoła. Opis Anaksymandra jest pierwszą niemitologiczną kosmogonią, jaką posiadamy: nie odwołuje się do bogów, lecz kolejne etapy świata wywodzi z przyjętej zasady. Wydzieliły się na początku przeciwieństwa, zimno i ciepło, a przez zimno i ciepło wytworzyły się różne stany skupienia, poczynając od 3 ziemi, która jest najgęstsza, poprzez wodę i powietrze aż po lotny ogień. Ziemia, jako najcięższa, znalazła się pośrodku, a tamte otoczyły ją kon-centrycznymi, coraz to lżejszymi i gorętszymi sferami. Sfera wody częściowo wyparowała i przeto w niektórych tylko miejscach znajduje się między ziemią a powietrzem. Zewnętrzna ognista sfera, otaczająca świat "jak kora otacza drzewo", rozerwała się, a części jej, odrzucone siłą odśrodkową; potworzyły ciała niebieskie. Oto opis, który przez swą dąż-ność do mechanicznego wyjaśnienia świata podobny jest do teorii tworzenia się systemu planetarnego, które głoszone były w dwadzieścia kilka wieków później. Jak wszyscy wcześni filozofowie greccy, Anaksymander zajmował się również, specjal-nymi kwestiami z zakresu przyrodoznawstwa. Był, jak się zdaje, pierwszym Grekiem, który wykonał mapę; obliczał odległość i wielkość gwiazd; miał zaawansowane poglądy kosmograficzne. Zajmował się też istotami organicznymi i wyprowadzając zwierzęta lądowe od morskich, a ludzi od zwierząt innych gatunków, stworzył coś w rodzaju pier-wotnej teorii descendencji. Ale na większą skalę zastosowania jego pomysłów filozoficznych do szczegółowych zagadnień przyrodoznawstwa dokonał dopiero uczeń jego, Anaksy-menes. 4. ZMODYFIKOWANIE ZASADY PRZEZ ANAKSYMENESA. Anaksymenes zachował zasad-niczy pogląd swego poprzednika: że świat jest bezkresny i że ruch jest wieczny. Lecz gdy tamten zasady bezkresnej rozmyślnie nie określił bliżej (zapewne w przekonaniu, że jeśli materia jest bezkresna, to jest też nieokreślona), ten utożsamił ją z pewną okre-śloną i znaną z doświadczenia materią: z powietrzem. Powietrze zajęło w poglądach Anaksymenesa miejsce analogiczne do tego, jakie woda zajmowała u Talesa. Dlaczego właśnie powietrze? Bo ono jedno wśród wszystkich rodzajów materii zda-wało się być ilościowo nieskończone. Wydawało się, że wypełnia bezkres. Po drugie, musiało wpłynąć na wybór greckie przekonanie, że dusza (objawiająca się jako tchnienie) nie jest z natury swej różna od powietrza; jeśli więc dusza utrzymuje ciała przy życiu, to znaczy, że utrzymuje je przy życiu powietrze. A łiilozoistyczny sposób myślenia wymagał od zasady, aby stanowiła nie tylko masę wszechświata, ale też i siłę, która go ożywia. Trzecim wreszcie i zapewne głównym argumentem za tezą Anaksymenesa musiała być łatwa zmienność powietrza, pozwalająca względnie najłatwiej wyobrazić sobie, że po-wstały z niego wszystkie przedmioty. 5. ZASTOSOWANIE ZASADY. Pogląd Anaksymenesa na zasadę świata nie zawiera nic szczególnego; ale nie w tym leżał punkt ciężkości jego filozofii. Miał temperament raczej fizyka niż filozofa, więcej niż ogólną teorią zajmował się szczegółowymi zastosowaniami. I w tym zakresie dokonał rzeczy godnych pamięci. Rozumiał, że powietrze może mieć różną gęstość. Gdy jest równomiernie rozproszo-ne, jest niewidzialne, widoczne staje się przez rozrzedzanie i zgęszczanie się; wtedy przyjmuje inny wygląd i przechodzi w inny stan skupienia. Przez rozcieńczanie staje się ogniem, a przez kondensowanie wiatrem, chmurą, potem wodą, ziemią i nawet kamieniem. Te fizykalne rozważania umocniły jeszcze przekonanie o jedności przyrody: wszy-stkie przedmioty stanowią jedność, skoro zbudowane są z tej samej powietrznej materii i mogą przechodzić w inny stan skupienia, w dowolną inną postać materii. Anaksymenes rozważał również przyczyny, które powodują przemiany w przyrodzie. Przede wszystkim ruch, nieodłączny od materii, powoduje zgęszczanie i rozrzedzanie powietrza, zbliżając i oddalając jego części. Po wtóre zaś, ciepło i zimno powodują zmiany w stanie powietrza; Anaksymenes zauważył związek między temperaturą a stanem skupienia materii; ogień był dlań ciałem najgorętszym i najrzadszym, kamień zaś - najbardziej gęstym i najzimniejszym. Tymi rozważaniami myśliciel grecki wszedł na drogę, którą poszła nowożytna fizyka. Wszechstronnie stosował swą teorię do wyjaśniania zjawisk. Przede wszystkim do zja-wisk meteorologicznych: te bowiem zaciekawiały Greków więcej niż zjawiska ściśle fizykalne, i 4 ówczesny uczony obowiązany był wyjaśnić te zjawiska przed wszystkimi innymi. Nie była to oddzielna nauka, lecz zastosowanie filozofii i niejako wypróbowanie jej zasad. Anaksymenes tłumaczył tedy, że wiatry powstają, gdy zgęszczone powietrze wprowadzane jest w ruch; przy dalszej kondensacji powstają chmury i woda; grad two-rzy się, gdy woda opadająca z chmur marznie, śnieg - gdy marzną chmury pełne wilgoci; błyskawice - gdy chmury zostają gwałtownie rozerwane przez wiatr; tęcza - gdy pro-mienie słońca padają na zgęszczone powietrze, trzęsienie ziemi - gdy w ziemi dokony-wają się zmiany dzięki rozgrzewaniu i ochładzaniu. Drugą dziedziną, która również domagała się wytłumaczenia od ówczesnego filozofa, były zjawiska astronomiczne: te intrygowały swoją stałością, jak tamte niepokoiły zmiennością. W tej dziedzinie zasady Anaksymenesa zawiodły; tu raczej cofnął wiedzę, niż ją posunął naprzód. Twierdził, że Ziemia jest płaska jak stół. Gwiazdy są ciałami ognistymi, a towarzyszą im ciała stałe, których istnienie objawia się w zaćmieniach. WPŁYW FILOZOFÓW JOŃSKICH. Filozofia następnych generacji greckich wy-rosła na podłożu pojęć i zagadnień stworzonych przez fizjologów jońskich. Znalezienie "arche", tj. początku czy zasady świata, pozostało naczelnym zadaniem filozofii. Wszakże nie tylko zagadnienia, ale i prymitywne ich rozwiązania, dane przez Jończy-ków, znajdowały zwolenników w późniejszych czasach. Jeszcze za czasów Peryklesa Hippon z Samos uważał wraz z Talesem wodę za zasadę, a Diogenes z Apolonii wraz z Anaksymenesem miał za zasadę powietrze; od Anaksymandra był znów zależny poeta kosmogoniczny Ferekydes z Syros. W późniejszym zaś okresie starożytności stanowisko hilozoistyczne odnowili stoicy. SOKRATES ŻYCIE. Sokrates (469 - 399) urodził się w Atenach i w Atenach spędził całe swe życie. Był człowiekiem, w którym myśliciel w nierozerwalny sposób zespolił się z działaczem. Gdy tego wymagały potrzeby kraju, służył mu jako żołnierz i jako urzędnik - prytan; podczas wojny dawał dowody męstwa, podczas pokoju - rozwagi i odwagi cywilnej, występując sam jeden przeciw roznamiętnionemu tłumowi. Na ogół jednak nie brał udziału w sprawach państwowych; całkowicie bowiem poświęcił się działalności innego rodzaju: działalności nauczycielskiej. Przypominała pod wieloma względami czynności sofistów i współcześni traktowali Sokratesa jak sofistę; jednakże dzieliło go od sofistów nie tylko to, że uczył bezinteresownie, ale też i cała treść nauki. Działanie jego polegało na tym, że uczył ludzi cnoty, a ściślej mówiąc, uczył ich rozumu, aby przez to doprowadzić do cnoty. W tej działalności widział sens swego życia. Absorbowała go tak, że o własnych sprawach nie myślał: żył wraz z rodziną w niedostatku. Był wszędzie tam, gdzie mógł znaleźć rozmówców, zatrzymywał ludzi na rynku, w palestrze czy na biesiadzie, by mówić z każdym o jego sprawach i zmuszać do zastanawiania się nad nimi, nad umiejętnością i cnotą. Zyskał sobie koło zwolenników i uczniów: najwykwintniejsza młodzież ateńska, jak Alcybiades, Krycjasz, Platon, Ksenofont, przestawała z nim stale. Ale obok zwolenników miał i surowych krytyków. Zyskał popularność, ale popularność jego nie była połączona z uznaniem. Ogół widział w nim tylko dziwaka; przeciętny Ateńczyk nie traktował na serio człowieka, który zaprząta sobie głowę cudzymi sprawami, a nie może się zdobyć na nowy płaszcz: z tego stanowiska wydrwił go w swej komedii Ameipsjas. Inni widzieli w nim osobistość wręcz niebezpieczną: uprawiana przezeń analiza i krytyka przekonań i stosunków wydawała się groźna dla istniejącego porządku rzeczy. Arystofanes, który w 423 r. przed-stawił Sokratesa w Chmurach, widział w nim ucieleśnienie bezcelowych rozważań, szkodli-wej wolnomyślności, pychy, wymyślnych oszukaństw i braku szacunku dla tradycji. Pomimo takich o nim opinii mógł jednak jeszcze Sokrates przez ćwierć wieku czynić dalej swoje. 5 Dopiero gdy doszedł do 70 roku życia, spotkało go publiczne oskarżenie, że działalność jego jest szkodliwa. Może działały tu przyczyny polityczne, poczucie za-czynającego się upadku Aten kazało szukać jego winowajców. Dość, że w r. 399 fabrykant Anytos, mówca Likon i poeta Meletos wnieśli przed sąd przysięgłych skargę na Sokratesa, że winien jest bezbożności oraz demoralizacji młodzieży. Sąd uznał winę Sokratesa. O karze śmierci nie myśleli zapewne ani oskarżyciele, ani sędziowie; tak ciężki wymiar kary wy-wołała postawa Sokratesa, który winy swej nie uznał, przeciwnie, kładł nacisk na doniosłość swej działalności. Z powodów religijnych wyrok nie mógł być wykonany zaraz i Sokrates spędził 30 dni w więzieniu. Mógł łatwo uniknąć śmierci, uczniowie chcieli mu ułatwić ucieczkę, lecz nie zgodził się stojąc na stanowisku posłuszeństwa prawu. Ostatnie dni spędził w rozmowach z uczniami; Platon, choć wówczas z powodu choroby nieobecny, opisał w Fedonie na podstawie relacyj, ostatnie chwile Sokratesa. "Wszyscy jednozgodnie przyznają, że żaden jeszcze człowiek, ile pamięć nasza sięga, nie zajrzał w oczy śmierci z większą godnością", napisał uczeń Sokratesa, Ksenofont (IV, 8). Potomność po wszystkie czasy widziała w Sokratesie ideał filozofa, a w jego życiu i śmierci doskonałe wypełnienie obowiązków filozofa. Chłodny umysł łączył się w nim w przedziwny sposób z gorącym sercem. Silna, raczej zmysłowa natura była opanowana przez silną duszę. Brzydota przysłowiowa jego postaci była jakby symbolem wyższości ducha. Cechowała go równość i pogoda usposobienia, humor i łagodność. "Wydawał mi się najlepszym i najszczęśliwszym z ludzi", pisał Ksenofont. PISM nie zostawił, uczył tylko ustnie. O nauce jego wiemy z pism uczniów, głównie z dialogów Platona i Wspomnień o Sokratesie Ksenofonta. Również i Arystoteles informuje o jego zasługach dla filozofii. POGLĄDY SOKRATESA. Sokrates, podobnie jak sofiści i większość ludzi jego epoki, zajmował się tylko czło-wiekiem. W człowieku zaś interesowało go jedynie to, co uważał za najważniejsze, a za-razem mogące być przedmiotem reformy i ulepszenia: "Zajmował się" jak podaje Arystoteles - "jedynie sprawami etycznymi, całą zaś przyrodą nie zajmował się wcale". Mówił, że drzewa niczego nie mogą go nauczyć, uczą natomiast ludzie w mieście. I pracował na dwóch tylko polach: na polu etyki oraz logiki, którą uważał za niezbędną dla etyki. I. POGLĄDY ETYCZNE Sokratesa dadzą się sformułować w trzech głównych tezach: 1. CNOTA JEST DOBREM BEZWZGLĘDNYM. "Cnota" była starodawnym pojęciem Greków, ale rozumiana była ogólnikowo, jako tężyzna życiowa, dzielność, sprawność w spełnianiu zawodowych czynności. Jeszcze sofiści tak rozumieli cnotę i stwierdzali, że jest to zaleta całkowicie względna, różna dla mężczyzny i dla kobiety, młodzieńca i dojrza-łego męża. Sokrates zaoponował przeciw temu relatywizmowi, wskazał na zalety, które są jedne dla całego rodu ludzkiego: sprawiedliwość, odwaga czy panowanie nad sobą są zaletami zawsze i wszędzie. Nazywając te zalety "cnotą", dał temu wyrazowi bardziej specjalne, a właściwie zupełnie nowe znaczenie. Wytworzył nowe pojęcie cnoty przez to, że spośród zalet człowieka wyodrębnił specjalnie zalety moralne. Prawa dotyczące cnoty moralnej są "niepisane", w kodeksach ich nie ma; niemniej są trwalsze od pisanych. Wywodzą się bowiem z samej natury rzeczy, a nie z ustano-wienia ludzkiego; jakże mogłyby być ustanowione, skoro są powszechne, jednakowe dla wszystkich ludzi? wszak (tak rozumował Sokrates) wszyscy ludzie nie mogli zejść się razem i ustanawiać praw. Na powszechność praw moralnych Sokrates kładł szczególny nacisk, stojąc w opozycji do relatywizmu sofistów; powszechność była zasadniczą cechą cnoty w jej nowym znaczeniu. Ta dopiero co wyodrębniona zaleta wysunęła się od razu dla Sokratesa na szczyt dóbr. Wszystko inne, co ludzie zwykli uważać za dobro - zdrowie, bogactwo, sława niejednokrotnie w skutkach okazuje się złe. Człowiek powinien zabiegać o dobro naj-wyższe, nie licząc się nawet z niebezpieczeństwami i śmiercią. Dla dóbr moralnych powi-nien 6 poświęcić dobra niższe i pozorne: "Czyż nie wstydzisz się dbać o pieniądze, sławę, zaszczyty, a nie o rozum, prawdę i o to, by dusza stała się najlepsza?" Sokrates był tedy pierwszym, który wyróżnił dobra moralne, właściwy przedmiot etyki (za to nazwano go "twórcą etyki"); a także był pierwszym przedstawicielem sta-nowiska - nazwijmy je moralizmem - wynoszącego dobra moralne ponad wszystkie inne. 2. CNOTA WIĄŻE SIĘ z POŻYTKIEM i SZCZĘŚCIEM. Sokrates mawiał, że rad by posłać do piekieł tego, kto pierwszy rozdzielił dobro i pożytek. Ale związek obu widział nie w tym, iż dobro zależne jest od pożytku, lecz, przeciwnie, iż pożytek zależny jest od dobra. Tylko to, co dobre, jest naprawdę pożyteczne. Ludzie dlatego często błądzą i działają wbrew własnemu pożytkowi, że nie wiedzą, co jest dobre. Sokrates był tedy przeciwieństwem utylitarysty; ale stojąc na stanowisku nierozdzielności dobra i pożytku często wyrażał się tak samo jak utylitaryści: twierdził, że czyn jest niezawodnie dobry, gdy wypływa zeń pożytek, a zalecając sprawiedliwość czy lojalność, wysiłek w pracy czy kompetencję w za-wodzie, powoływał się na płynącą stąd korzyść. A podobnie rozumiał również stosunek dobra do szczęścia: szczęście związane jest z cnotą, bo z cnoty wynika. Szczęśliwy jest bowiem ten, kto posiada największe dobra, a największym dobrem jest cnota. 3. CNOTA JEST WIEDZĄ. Wszelkie zło pochodzi z nieświadomości: nikt umyślnie i z świadomością zła nie czyni. I nie może być inaczej: skoro dobro jest pożyteczne i gwarantuje szczęście, nie ma powodu, aby ktoś, kto je zna, nie czynił go. Wiedza jest tedy warun-kiem dostatecznym cnoty, a mówiąc językiem jaskrawym, jakiego Sokrates używał: jest tym samym, co cnota. "Jest to jedno i to samo wiedzieć, co jest sprawiedliwe, i być sprawiedliwym". To była definicja Sokratesa: cnota jest wiedzą. Na zarzut, że w działaniach ludzkich nieraz przejawia się rozdźwięk między wiedzą a czynem, między tym, co dyktuje rozum, a tym, do czego pcha namiętność, że do cnoty, oprócz wiedzy, potrzebna jest jeszcze wola - na to Sokrates odpowiedziałby, że jeśli wiedza nie wystarcza do cnoty, to musi być powierzchowna i niezupełna. Kto natomiast posiada wiedzę prawdziwą i pełną, ten nie może nie przejąć się nią do głębi i nie może czynić inaczej niż dobrze. Wiedza potrzebna do cnoty jest oczywiście innego rodzaju niż ta, którą zbierali filozofowie greccy: to nie wiedza o żywiołach, gwiazdach, o kosmosie, lecz o sprawiedliwości i odwadze, nie przyrodnicza, lecz etyczna. Opiera się nie na czysto teoretycznym roztrząsaniu, lecz na praktycznym rozsądku. Stanowisko takie nazywa się intelektualizmem etycznym. Sokrates nie był zresztą odosobniony na tym stanowisku. Grecy mieli w ogóle skłonność do intelektualnego pojmowania życia, a już szczególniej było ono rozpowszechnione w V w. w Atenach, w dobie greckiego oświecenia. Że Sokrates zajmował stanowisko intelektualistyczne, to miało jeszcze specjalne powody: najpierw, sam był typem refleksyjnym, powodującym się w życiu namysłem, nie działającym odruchowo, a przy tym posiadającym wolę tak silną i pewną, że nie znał jej wahań i nie odczuwał jej udziału w decyzjach; następnie, So-krates zwykł był trudno uchwytne zalety moralne wyobrażać sobie przez analogię z zaletami pracy zawodowej, zwłaszcza rzemieślniczej: w tej zaś dziedzinie robi się dobrze, gdy się umie robić, gdy się wie, jak robić. Jako konsekwencje intelektualizmu powstały dalsze tezy Sokratejskiej etyki. Naj-pierw, że cnoty można się uczyć; boć cnota jest wiedzą, a wiedzy można się uczyć. Była to teza doniosła: wielkie dobro, jakim jest cnota, nie jest wrodzone. Można je nabyć, przeto od nas samych zależy, czy dobro to posiadamy. Następną konsekwencją było, że cnota jest jedna. Sprawiedliwość była zdefinio-wana jako wiedza o tym, co się komu należy, pobożność - jako wiedza o bogach, od-waga - jako wiedza o tym, czego należy się bać; ostatecznie wszystkie cnoty są wiedzą, więc są w istocie swej 7 jednym i tym samym. Tą tezą o jedności cnoty Sokrates wyrażał swój sprzeciw wobec pluralizmu etycznego sofistów. Sokrates niczym swej teorii intelektualistycznej nie ograniczał. Natomiast w swych osobistych decyzjach powoływał się nieraz na głos wewnętrzny - na głos demona (daimonion), jak się wyrażał - który go od złego czynu powstrzymywał. Ten głos wewnętrzny nie był uzupełnieniem intelektu przez inny czynnik psychiczny, w rodzaju woli czy czucia, ale raczej uzupełnieniem etyki przez czynnik religijny, powołaniem się na pomoc, jakiej bóstwo udziela ludziom. Etyczne tezy Sokratesa łączyły się w łańcuch i prowadziły do jasnego wniosku: Ludzie dążą do szczęścia i do pożytku. Prawdziwe szczęście i prawdziwy pożytek daje tylko dobro. Prawdziwym dobrem jest cnota. Cnota jest jedna, bo każda cnota jest wiedzą. Zdobywając wiedzę osiągamy dobro, a z nim pożytek i szczęście. Wyłania się stąd proste wskazanie życiowe: należy szukać wiedzy, a kto może, powinien i innych wiedzy uczyć. Sokrates nie tylko głosił taką ogólną teorię, ale zastosował ją do siebie, z żelazną konsekwencją kierował swym życiem zgodnie z teorią. Uważając nauczanie za zadanie najwyższe, cały mu się poświęcił. Nie licząc się z osobistymi skłonnościami i warunkami życia dążył nie-złomnie do tego, co jest dobrem najwyższym i co przeto obowiązuje wszystkich i zawsze. Jego życie i śmierć były w zupełnej jedności z jego nauką. II. POGLĄDY LOGICZNE. Sokrates wzywał nie wprost do cnoty, lecz do zastana-wiania się nad cnotą. Sam, choć był nauczycielem, nie posiadał gotowej wiedzy, którą by mógł komunikować innym; nie obiecywał, jak sofiści, że uczniów prawdy nauczy, lecz że będzie razem z nimi prawdy szukać. Jego teoria wiedzy była teorią poszukiwania wiedzy, czyli jej metodologią. I właśnie przez to była rzeczą szczególnej wagi: bo spowodo-wała, że dla poszukiwania wiedzy została obmyślona specjalna metoda; uwaga filozofów, skierowana dotąd na rzeczywistość, spoczęła teraz na wiedzy i na sposobie jej zdoby-wania. Sokrates nie był teoretykiem, lecz wirtuozem metody; nie formułował jej przepisów, lecz przykładem własnym pokazywał, jak ją stosować. Metoda, jaką się posługiwał, była metodą dyskusji, współpracy umysłowej. Składała się z dwóch części, negatywnej i pozytywnej, "elenktycznej" i "maieutycznej": pierwsza uczyła, jak usuwać fałszywe przekonania, druga jak zdobywać prawdziwe. l. METODA ELENKTYCZNA, czyli metoda zbijania, którą Sokrates uważał za "naj-większy i najskuteczniejszy spośród sposobów oczyszczania umysłu", polegała na dopro-wadzaniu do absurdu: fałszywą tezę przeciwnika Sokrates przyjmował poważnie (to nazywano "ironią" Sokratesa) i pytaniami zmuszał do wyciągania z tezy konsekwencji dopóty, aż doprowadziły do twierdzenia sprzecznego z twierdzeniami powszechnie uzna-nymi bądź z samą tezą pierwotną. Celem było zdemaskowanie tego, co jest tylko pozorem wiedzy, i oczyszczenie zeń umysłu. Uważał się za uprawnionego do tej krytyki, bo gdy inni ulegając złudzeniu mniemali, że wiedzę posiadają, on miał świadomość swej niewiedzy. Wiedział przez to coś, czego nie wiedzieli inni; nazywał to "wiedzą niewiedzy". Była to wiedza psychologiczna: bo stwierdzając swą niewiedzę ujawniał poznanie samego siebie. Przede wszystkim zaś była w tym wiedza epistemologiczna: ujawniał bowiem, że wie, na czym polega wiedza, skoro umiał rozpoznać jej brak, posiadał pojęcie i kryterium wiedzy. A to uważał za rzecz najważniejszą i za właściwy początek badań: najpierw kryte-rium wiedzy, potem dopiero sama wiedza. Zanim zacznie się badać naturę rzeczy, należy uświadomić sobie naturę poznania. Sokrates stał pierwszy na stanowisku, tak rozpowszechnionym w czasach nowych, że krytyka poznania jest pierwszą z nauk filozoficznych i musi poprzedzać wszystkie inne. Paradoksalne pojęcie "wiedzy niewiedzy" było wyrażeniem postawy nie sceptycznej, lecz krytycznej. Wierzył w możność znalezienia prawdy obowiązującej powszechnie i w tym była najważniejsza różnica między nim a sofistami, 8 którzy byli relatywistami. Metodę zbijania miał wspólną z nimi, ale dla nich był to koniec i cel, a dla niego tylko początek. 2. METODA MAIEUTYCZNA. Drugą metodę Sokrates nazywał maieutyką, czyli sztuką położniczą; mniemał bowiem, że każdy człowiek nosi w sobie wiedzę prawdziwą, ale jej sobie nie uświadamia, że trzeba mu w tym dopomóc, trzeba wydobyć zeń prawdę; przeto funkcja nauczyciela analogiczna jest do sztuki położniczej. Sokrates spełniał ją przy po-mocy pytań. Metoda jego była metodą wspólnego szukania, metodą, która nosi dziś nazwę heurystycznej. Rola kierownika polegała na umiejętnym stawianiu pytań; Sokrates postępował w ten sposób, że dzielił pytania złożone na najprostsze i dawał im formę rozjemczą, tak iż odpowiedź niewiele tylko wymagała samodzielności i sprowadzała się do powiedzenia: tak czy nie. Pytaniami takimi przyciskał do muru, zmuszał do dawania odpowiedzi. Odpowiedź na proste pytania etyczne musiała wypadać trafnie, nie wyma-gała bowiem żadnych specjalnych wiadomości, lecz tylko rozsądku, który każdy posiada. I sam, choć powtarzał wciąż o swej niewiedzy, przyznawał wyraźnie, iż wie, co jest dobre i złe, iż posiada intuicyjną wiedzę o dobru. Każdy wie, iż np. sprawiedliwość jest dobrem, a tchórzostwo złem. Wiedza ta stanowiła punkt oparcia dla jego wywodów etycznych; była dla Sokratesa sprawdzianem trafności jego rozumowań. Jeśli np. z określenia sprawiedliwości, jakie chciał przyjąć, wynikało, że sprawiedliwość jest złem, to wiedział, że określenie to jest błędne, a tak samo błędne było określenie, z którego wy-nikało, że tchórzostwo jest dobrem. A) Poszukiwania swe Sokrates rozpoczynał od stwierdzenia faktów znanych i uznanych, sprawdzonych doświadczeniem i czynem. Fakty te dotyczyły czynności człowieka: rzemieślnika, artysty, polityka, wodza. Traktował je jako przesłanki dla rozumowania. Do czynności zaś moralnych, trudniej uchwytnych, przechodził drogą analogii. Założeniem rozumowania analogicznego była stałość struktury wszelkiej czynności. Jeśli czynność rzemieślnika ma swoiste zalety, o które musi zabiegać, swoiste zło, którego ma unikać, swoistą wiedzę, której wymaga, swoiste obowiązki, to i każda inna czynność, a więc i moralna, musi mieć swoiste zalety, swoiste zło, wiedzę i obowiązki. Dalej, analogia uczy do zakresu faktów znanych wciągać fakty nowe, np. wskazuje, że odwaga istnieje nie tylko na wojnie, ale i w pokoju, na lądzie tak samo jak na morzu, w polityce jak i w życiu prywatnym, w radości jak i w bólu, w pożądaniach jak i w oba-wach. B) Wszakże analogia pomaga tylko w ustaleniu zakresu pojęcia, ale nie treści. Czym jest odwaga (czy jakakolwiek cnota), na to pytanie analogia nie da już odpowiedzi. Na to trzeba zestawić poszczególne wypadki odwagi, zarówno te, które znane są potocznie, jak i te, na które naprowadziła analogia, i potem odnaleźć ich cechy wspólne. To jest dzieło indukcji. Wedle świadectwa Arystotelesa Sokrates był twórcą metody indukcyjnej. Jak zaś tę metodę pojmował, to wykazuje najlepiej jego rozmowa z Eutydemem spisana przez Ksenofonta. Aby ustalić, co to jest sprawiedliwość, Sokrates każe napisać po jednej stronie "S", po drugiej "N" i następnie pod "S" spisywać w jednej kolumnie wszystko, co jest czynem sprawiedliwym, a pod "N" - co niesprawiedliwym. Wypadło spisać pozycje bardzo różnorodne i rozbieżne. Na tę rozbieżność powoływali się sofiści, by dowieść, jak względna jest sprawiedliwość. Sokrates, przeciwnie, dążył do tego, aby względność przezwyciężyć i znaleźć cechy wspólne wszystkim czynom sprawiedliwym, ogólne cechy sprawiedliwości. C) I tak było w każdej rozmowie Sokratesa: w każdej szukał cech ogólnych. Szukał zaś ogólnych cech odwagi czy sprawiedliwości na to, by ustalić, czym jest od-waga i czym jest sprawiedliwość; znajdował pojęcie odwagi czy sprawiedliwości: to był cel jego poszukiwań. I miał przekonanie, że w takim indukcyjnie zdobytym po-jęciu ma wiedzę pewną i powszechną, wbrew sofistom, którzy nie umieli wyjść poza relatywizm. Aby zaś mieć pojecie, trzeba je zdefiniować. Jakikolwiek kto w rozmowie z nim poruszał temat, on nawracał zawsze do definicji: chwalisz kogoś za sprawiedliwość, to powiedz, czy wiesz, co to 9 znaczy "sprawiedliwość"; mówisz, że się nie lękasz i jesteś odważny, to określ, co to "odwaga". "Dwie są rzeczy, które każdy musi sprawiedliwie przyznać Sokratesowi: rozumowanie indukcyjne i definicję" - pisze Arystoteles. Sokrates był pierwszym, który zajął się systematycznie kwestią definiowania pojęć i wskazał na indukcję jako na sposób znajdowania definicji. I przed Sokratesem wielu ludzi posługiwało się indukcją i definiowało pojęcia; ale to, co oni robili przygodnie, on zrobił świadomie i metodycznie, szukał metody stałej i obowiązującej badacza. Cel jego był praktyczny: szukał pojęć, bo kto ma pojęcia, ten ma wiedzę, a kto ma wiedzę, ten ma cnotę. Cel był praktyczny, ale dał wynik, który był i teoretycznie ważny: wynikiem tym były doniosłe metody logiczne. Wprawdzie za-równo indukcję jak i definicję stosował tylko w wąskim zakresie pojęć etycznych; ale gdy metody były ustalone, łatwą już było rzeczą zastosować je powszechnie; dokonali tego uczniowie Sokratesa. Logiczne zdobycze Sokratesa wydają się pokrewne zdobyczom sofistów; zwłaszcza kultywowanie definicji: boć sofiści także zajmowali się wyrazami i ich znaczeniem i dochodzili na tym polu, np. Prodyk, do niezwykłej subtelności. Jednakże różnica była zasadnicza: im chodziło o język, Sokratesowi zaś o rzecz samą, której język daje tylko nazwę. Sofiści byli erudytami, którzy starali się. zebrać encyklopedycznie jak najwięcej wiadomości, Sokrates zaś był logikiem, któremu zależało na jednej ogólnej formule. Cel badań rozumiał w sposób, który też na pozór był zbliżony do pojmowania sofistów: bo i on, i oni cel ten rozumieli praktycznie, i jemu, i im chodziło o uzyskanie korzyści przez wiedzę. Ale korzyść rozumieli inaczej: oni pojmowali ją materialnie i doraźnie, on jako korzyść duchową i trwałą. Głębsza jeszcze różnica była w tym: sofiści uważając prawdę za względną i umowną chcieli uczyć nie tego, co prawdziwe, lecz tego, co skuteczne; Sokrates zaś uczył tylko tego, co prawdziwe, w przekonaniu, że jedynie prawda jest skuteczna dla celów, które stawiał: dla poprawy moralnej ludzi. Sofiści byli utylitarystami, a Sokrates moralistą, oni byli relatywistami, on uznawał wiedzę powszechną i bezwzględną. SOKRATYZM to skrajny moralizm, połączony ze skrajnym intelektualizmem: cnota jest dlań celem człowieka, a wiedza - generalnym środkiem. Wiedzę pojmuje jako pojęciową, a sposób tworzenia pojęć widzi w indukcji. Kto posiada wiedzę i, co za tym idzie, cnotę, ten posiada największe dobro i przeto jest szczęśliwy; a więc nierozłączność szczęścia, rozumu i cnoty była konsekwencją sokratyzmu. Konsekwencję tę przyjęły odtąd wszystkie obozy filozofii greckiej i na tym fundamencie budowały etykę. I druga jeszcze konsekwencja została przyjęta przez następców Sokratesa: wiedza jest zawarta w pojęciach ogólnych, więc - wiedza może być tylko ogólna. Na tym znów fundamencie następne stulecia budowały teorię poznania. UCZNIOWIE. Opozycja przeciw Sokratesowi wyładowała się w procesie i straceniu; była to opozycja laików. Natomiast filozofowie stanowczo wypowiedzieli się za Sokratesem. Wpływ jego był olbrzymi. Dwaj wielcy filozofowie klasycznej filozofii greckiej byli jego uczniami: Platon - bezpośrednim, Arystoteles - pośrednim. Przejęli się jego wiarą w poznanie bezwzględne, a na podłożu jego teorii pojęć etycznych stworzyli wielkie systemy filozoficzne. Platonizm i arystotelizm były owocami akcji Sokratesa. Ale to była tylko część uczniów jego. Inni, dziejowo mniej ważni, ale liczniejsi, wy-zyskali w inny zupełnie sposób jego doktrynę. Byli to wspólni uczniowie Sokratesa i sofistów, którzy od Sokratesa przejęli tylko pewne składniki jego nauki, bądź jego moralizm, bądź jego teorię pojęć, nie zrywając wszakże z relatywizmem sofistów. 10 PLATON Prąd humanistyczny w filozofii, rozpoczęty w V w., wydał w początku następnego stulecia wielką syntezę: dzieło Platona. Nie była to pierwsza synteza filozoficzna Greków, poprzedziła ją bowiem filozofia Demokryta. Ale tamta była syntezą przyrodniczej filozofii pierwszego okresu, ta zaś wyszła z nowej orientacji humanistycznej; tamta w materii, ta zaś w idei i duchu widziała osnowę bytu; tamta była systemem materialistycznym, ta zaś idealistycznym. ŻYCIE PLATONA. Platon Ateńczyk żył lat 80, od 427 do 347 r. Żył w czasach roz-kwitu Aten, w atmosferze najwyższej kultury starożytnej, na którą złożyło się państwo Peryklesa, sztuka Fidiasza i ruch etyczny i naukowy, stworzony przez Sokratesa. Pochodził ze znakomitego rodu, matka miała przodka w Solonie, ojciec należał do Kodrydów. Kultura domu była wysoka, wychowanie staranne. W duchu prawdziwie greckim od młodu kształcił zarówno ciało, jak umysł. Nauczyciel gimnastyki, miał młodzieńcowi, którego właściwe imię było Arystokles, dać przydomek "Platona" za jego bary szerokie. W igrzyskach olimpijskich i istmijskich odnosił zwycięstwa. Ćwiczył się w poezji, malarstwie i muzyce, a choć twórczość jego innym poszła torem, pozostał zawsze artystą. Naukowe studia również rozpoczął wcześnie: słuchał Kratyla heraklitejczyka, znał popularne w Atenach pisma Anaksagorasa. Mając lat dwadzieścia poznał Sokratesa. Przebył z nim 8 lat aż do jego śmierci. Lata te miały wpływ decydujący; jeśli nie wytworzyły, to podniosły wysoką jego kulturę logiczną i etyczną. Obcując z Sokratesem Platon stykał się zarazem z różnymi prądami, jakie reprezentowali uczniowie Sokratesa: Antystenes, Arystyp, Euklides i inni. Po śmierci Sokratesa opuścił Ateny; zaczęły się jego lata wędrówki. Był pono w Egipcie; kursowały opowieści o jego "wtajemniczeniu" przez tamtejszych kapłanów. Bywał potem we Włoszech, w ojczyźnie eleatyzmu i pitagoreizmu; odwiedzał Archytasa w Tarencie i starego Timaiosa pitagorejczyka w Lokri. Podróże Platona trwały lat dwanaście, powrócił z nich jako człowiek zupełnie dojrzały. Odtąd zamieszkał w Atenach. Założył szkołę w gaju Akademosa i oddał się pracy pisarskiej i nauczycielskiej. W otaczającym go życiu politycznym bezpośredniego udziału nie brał; jednak pragnął czynem na wielką skalę zastosować swe idee, zmienić cały ustrój polityczny i "filozofów uczynić królami". Było bowiem jego przekonaniem, że polityka, natchniona przez filozofię, powinna ukształtować świat wedle idei dobra. Politycy powinni ulepszać ziomków, a nie schlebiać im; faktycznie zaś nie troszczą się o prawdziwe dobro kraju, lecz schlebiają obywatelom przez zwiększanie ich zamożności, wygody, potęgi państwowej. Perykles, Cymon, Temistokles, Milcjades - czy uczynili Ateńczyków lepszymi? Nie, oni tylko wzbogacili Ateny i rozszerzyli ich granice; sami doświadczyli niesprawiedliwości i złości Ateńczyków - a więc do sprawiedliwości i dobra wychować ich nie umieli czy nie chcieli. "Myślę" - pisał Platon w Gorgiaszu - "że wraz z nielicznymi Ateńczykami, aby nie powiedzieć sam jeden, uprawiam prawdziwą politykę". Dla tak pojętej polityki zdarzała się sposobność lepsza niż w Atenach, bo w Syrakuzach, najbogatszym wówczas i najpotężniejszym państwie greckim. Jeszcze w okresie swych wędrówek Platon dotarł był do Syrakuz i zawiązał tam przyjaźń ze szwagrem władcy, Dionem; wówczas jednak władca, Dionizjos Starszy, obawiając się widocznie agitacji politycznej, wydalił Platona ze swego państwa. Gdy wszakże w 367 r. Dionizjos zmarł, Pla-ton, wezwany przez Diona, udał się do Syrakuz, by kierować nowym władcą, Dionizjosem Młodszym. Wpływ jego był jednak krótkotrwały; zapewne zniechęcił Dionizjosa każąc mu studiować geometrię, niezbędną w jego mniemaniu dla idealnego władcy. Tymczasem Dion został zesłany, jako podejrzany o dążenie do władzy, i Platon powrócił do Aten. W 361 r. podjął jeszcze trzecią wyprawę sycylijską, aby pogodzić Dionizjosa z Dionem, ale 11 zamierzenia nie osiągnął, wplątał się tylko w walki domowe i sam ledwie uszedł z ży-ciem. Występy polityczne filozofa skończyły się niepowodzeniem i rozczarowaniem na całej linii. Z wyjątkiem tych dwóch przerw politycznych ostatnie czterdzieści lat życia Platona przeszły w Atenach w nieustannej pracy naukowej i nauczycielskiej. Rodziny nie założył; jedyną jego rodziną była Akademia. Mieszkał przy szkole, żył otoczony uczniami. Żył zresztą wygodnie: Diogenes cynik oburzał się na zbytek jego mieszkania. Do końca życia rozwijał i ulepszał swe poglądy; przed samą jeszcze śmiercią poprawiał napisaną przed wielu lat dziesiątkami I księgę Państwa. Umarł spokojnie w podeszłym wieku. Śmierć jego nastąpiła w dniu jego urodzin, a był to dzień zjawienia się Apollina na ziemi. I legenda związała Platona z bogiem słońca: to syn Apollina, a lata jego życia to niemal święta liczba muz w drugiej potędze. Zaraz po śmierci złożono mu ofiarę i coraz więcej z biegiem czasu otaczano czcią tego mędrca, boskiego męża, półboga. A uczniowie jego i uczniowie uczniów, obchodząc corocznie święto jego narodzin i zgonu, chwalili w hymnie "dzień, w którym bogowie dali ludziom Platona". PISMA Platona przechowały się, o ile wiadomo, w całości. Najzupełniejszy ich zbiór przekazał Trasyllos, Grek żyjący w Rzymie za czasów Tyberiusza. Zbiór ten obejmuje trzydzieści pięć dialogów i grupę listów, razem trzydzieści sześć pism, podzielonych przez Trasyllosa, na podobieństwo tragedyj, na dziewięć tetralogii; obejmuje wszakże kilka pism wątpliwej autentyczności. Najważniejsze są: Obrona Sokratesa, Laches (dialog o odwadze), Charmides (o roztropności), Eutyfron (o pobożności), Protagoras (o cnocie), Gorgiasz (dialog o retoryce, zawierający krytykę egoizmu i hedonizmu), Kratyl (dialog o języku, będący zarazem kry-tyką heraklityzmu i nominalizmu), Menon (dialog o możności uczenia się cnoty, z ważnym epizodem epistemologicznym), Fajdros (alegoryczny opis stosunku duszy do idei), Fedon (o nieśmiertelności duszy), Uczta (o miłości), Teajtet (o poznaniu), Państwo (wielkie dzieło w dziesięciu księgach o idealnym państwie, zawierające poglądy Platona we wszystkich ważniejszych dlań kwestiach), Parmenides (pokaz dialektycznej metody), Sofista (o bycie), Fileb (o dobrach, specjalnie o stosunku rozkoszy i' mądrości), Timaios (filozofia przy-rody w formie opisu stworzenia świata), Prawa (powtórzony wykład teorii idealnego państwa). Tytuły tych dialogów brane są zazwyczaj od imienia jednego z rozmówców. O teorii idei, będącej jądrem poglądów Platona, nie traktuje specjalnie żadne pismo jego, natomiast większość posługuje się nią: Fedon stosuje ją w psychologii, Teajtet w teorii poznania, Państwo w teorii państwa, - Timaios w filozofii przyrody. Przy okazji szkico-wana była sama nauka o ideach: najdokładniej w Państwie i Fedonie, w poetyckiej prze-nośni w Fajdrosie: autokrytykę teorii idei zawierał Parmenides. Legendą jest, jakoby Platon oprócz dzieł wydanych pisał jeszcze pisma ezoteryczne dla wtajemniczonych. Natomiast miewał w Akademii wykłady różniące się poniekąd w treści od głoszonych przezeń pism; o charakterze wykładów tych wiemy przez Arystotelesa. Pisma Platona ze względu na formę swą są unikatem w dziejach piśmiennictwa filozoficznego. 1) Wszystkie, bez mała, są dialogami; na formę tę wpłynęła zapewne metoda sokratyczna, a także chęć zbliżenia pisma do mowy, o której wyższości Platon był przekonany (pisał o tym w Fajdrosie). 2) Platon był nie tylko myślicielem, ale i świetnym pisarzem; dialogi jego posiadają wartość dzieł sztuki literackiej, cechuje je niepospolita zdolność wytwarzania nastroju, charakteryzowania ludzi i sytuacji, wzywania się w sposoby mó-wienia i myślenia. 3) W dialogach Platona zabierają głos współcześni mu przedstawiciele nauki, polityki i przeróżnych zawodów, on sam ani jednego zdania nie wypowiada od siebie. Stąd trudność odróżnienia własnych poglądów Platona. Na ogół, acz nie zawsze, poglądy autora wypowiadane są ustami Sokratesa. 4) Układ dialogów ma żywość potocznej rozmowy, daleko odbiegającą od normalnego naukowego traktatu; splatają się w nich różne zagadnienia, pełno dygresji i epizodów ubocznych. Kwestie zasadnicze, zwłaszcza teoria idei, nie są właściwym 12 tematem żadnego dialogu, lecz omawiane są przy okazji i w zastosowaniu do okazji. Sprawy najważniejsze są często tylko w przenośniach, mi-tach i aluzjach. A poważne tezy nie zawsze łatwe są do odróżnienia od ironii i żartu. Dialogi Platona - wbrew dawniejszym poglądom - nie stanowią cyklu; z małymi wyjątkami każdy stanowi oddzielną całość. Są zagadnienia, które Platon rozważał w wielu dialogach i rozwiązywał za każdym razem inaczej; dlatego ustalenie kolejności dialo-gów jest rzeczą dużej wagi. Dzięki historykom XIX wieku udało się ustalić kolejność, jeśli nie poszczególnych dialogów, to ich grup. Trzy są mianowicie grupy: dialogi okresu wczesnego, średniego i późnego, znane również jako dialogi sokratyczne, konstrukcyjne i dialektyczne-. A) Dialogi wczesnego okresu są: a) sokratyczne, tj. stawiają sobie za zadanie, wzorem Sokratesa, określanie pojęć etycznych, b) są elenktyczne, tj. wykazują, jakich określeń przyjmować nie należy, ale pozytywnych rozwiązań przeważnie nie dają), c) zbi-jają cudze rozumowania ich własną bronią, nie zaznaczając własnego stanowiska Platona, d) nie wypowiadają i zdają się w ogóle nie znać poglądów uważanych za najtypowsze dla Platona, mianowicie teorii idei, e) późniejsze z nich skierowane są przeciw sofistom. Do tej pierwszej grupy należy Eutyfron, Laches, Charmides, I księga Państwa, Protagoras i Gorgiasz; wiąże się z nią również Obrona Sokratesa. B) Dialogi średniego okresu są: a) konstrukcyjne, tj. budują własne pozytywne teorie, które łączą się z sobą w system, b) zawierają dualistyczne sformułowania nauki o ideach, które uważane są za typowo Platońskie, c) są najbogatsze artystycznie i mają najwięcej polotu poetyckiego, d) noszą wybitne cechy mistycznego orfizmu i odbijają przez to od pewnej trzeźwości wczesnych i późnych dialogów. Przejście do tej grupy sta-nowią Menon i Kratyl, które zawierają tylko zaczątki nauki o ideach; należą zaś wyraźnie do niej: Fajdros, Fedon, Uczta, Państwa księgi H-X i Teajtet. C) Dialogi późnego okresu są: a) dialektyczne w swej metodzie, b) nie zawierają dualistycznego ujęcia nauki o ideach, c) mają formę stosunkowo mało artystyczną, d) mają język wyszukany i pełen odrębności oraz niezwykły porządek wyrazów, e) Sokrates przestaje, z wyjątkiem Fileba, być w nich wyrazicielem poglądów Platona. Do grupy tej należy kilka dialogów, które powstawały w następującym porządku: Parmenides, Sofista, Polityk, Fileb, Timaios (Tymeusz), Krycjasz, Prawa. POPRZEDNICY. Głównym poprzednikiem Platona był Sokrates: on natchnął logikę i etykę Platona. Drugi zaś, prawie równie ważny motyw jego filozofii pochodził od uczonych pitagorejskich, których wpływ objawił się zwłaszcza w filozofii przyrody. Oba motywy łącznie doprowadziły Platona do idealizmu. Poza tym Platon zużytkował poglądy innych jeszcze filozofów poprzedzającej epoki: rzeczywistość pojmował w duchu Heraklita (pośrednikiem był Kratyl heraklitejczyk, nauczyciel Platona), a zarazem szukał, wzorem eleatów, bytu niezmiennego; z Anaksagorasem miał wspólną myśl o duchowym pierwiastku poruszającym świat; był też pod wpływem sekt mistycznych, zwłaszcza orfickich. Natomiast z relatywistami w rodzaju Protagorasa lub materialistami, przedstawicielami obserwacyjnej jońskiej wiedzy, jak Demokryt, jako z zajmującymi biegunowo różne stanowiska, porozumienie nie było dlań możliwe. Orientacja filozoficzna Platona była podwójna: etyczna i matematyczna; wedle tych dwóch dziedzin formował swe filozoficzne poglądy. Miał rozległą wiedzę matematyczną, współczesne odkrycia fizykalne i astronomiczne, dokonywane zwłaszcza przez pitagorejczyków, były mu znane i znajdowały w nim entuzjastycznego zwolennika. ROZWÓJ FILOZOFII PLATONA przeszedł przez trzy okresy, które odpowiadają trzem grupom jego pism. 1. Zaczął jako sokratyk, przejęty zagadnieniami etycznymi i przekonaniem o istnieniu niezawodnej wiedzy pojęciowej. W pracach tego okresu okreś-lał pojęcia etyczne i polemizował z sofistami i erystami, którzy nie uznawali celów etycz-nych i wiedzy pewnej. 13 2. Zainteresowania jego wyszły poza granice sokratyki i od teorii poznania i działa-nia zawiodły go do teorii bytu. Myśli pokrewne własnym znalazł u pitagorejczyków, eleatów i Anaksagorasa. Wtedy stworzył teorię idei wiecznych. W tym samym czasie, przyjąwszy orficką religię, rozwinął naukę o duszy nieśmiertelnej. Spirytualizm jego pochodzi z tego okresu tak samo jak idealizm. Okres ten, przypadający na pełnię lat męskich Pla-tona, był jego okresem najbardziej harmonijnym; pisał wówczas dzieła o najwyższym pozio-mie artystycznym, w których logik był w równowadze z poetą, trzeźwy badacz z religij-nym entuzjastą; wieki późniejsze uznały dzieła te za właściwy wyraz Platońskiego ducha. 3. W ostatniej fazie Platon zmienił styl i temat pism, zdawało się nawet, że dokonał odwrotu od teorii idei. Nie był to odwrót, ale spostrzeżenie trudności, jakie tkwiły w tej teorii. Teraz wyzbył się dualizmu, który mu dawniej kazał przeciwstawiać doskonały świat idei i znikomą doczesność; mniej przeciwstawiał idee i rzeczy, a więcej zwracał uwag na związki między nimi. Coraz też więcej widział w rzeczywistości elementów duchowych i przez to wzmogły się spirytualistyczne pierwiastki jego filozofii. Nie zarzucając teorii idei, zajął się usilniej jej zastosowaniami; rozszerzył wówczas zakres swych dociekań na filozofię przyrody i na szczegółową filozofię państwa. POGLĄDY PLATONA I. NAUKA O IDEACH. 1. NOWY RODZAJ BYTU. Pogląd Sokratesa, że w pojęciach jest zawarta wiedza pewna i bezwzględna, był założeniem filozofii Platona. Ale pogląd, przez Sokratesa wytworzony specjalnie dla pojęć etycznych, Platon rozszerzył na wszelkie pojęcia. Sokrates nie pytał, czy pojęcia odpowiadają rzeczywistości; pojęcia bowiem etyczne nie rościły pretensji, by być odwzorowaniem rzeczywistości, lecz, przeciwnie, by być wzorem dla niej; były trafne, jeśli były dobrymi wzorami, choć nic im w rzeczywistości nie odpowiadało. Platon, rozszerzywszy teorię pojęć etycznych na inne, musiał postawić to nowe zagadnienie: co jest tą rzeczywistości ą, którą poznajemy p rzeź pojęcia? Jak wszyscy filozofowie greccy, był realistą; było dlań pewnikiem, że jeśli pojęcia za-wierają wiedzę, to muszą mieć jakiś przedmiot rzeczywisty. Ale co jest tym przed-miotem? Rozumował tak: Własnością pojęć jest jedność i stałość: to była pierwsza prze-słanka. Przedmioty, wedle których pojęcia są urobione, muszą mieć te same własności, co pojęcia: to przesłanka druga. Tymczasem wszystkie rzeczy, jakie znamy z doświadczenia, właśnie tych cech nie posiadają, są bowiem złożone i zmienne: to trzecia przesłanka. Stąd wniosek: nie rzeczy są przedmiotami pojęć. Heraklit trafnie określił naturę rzeczy: są w wiecznym ruchu i nawet nie może być inaczej, bo gdy ruch ustaje, wszystko zamiera i ginie. Stałe własności przysługują poję-ciom, ale nie przysługują rzeczom. To, co dzięki Heraklitowi Platon wiedział o rzeczach, było w niezgodzie z tym, co dzięki Sokratesowi wiedział o pojęciach. Ta niezgoda pobu-dziła go do stworzenia własnej teorii. Przykładowo rozważając sprawę: co jest przedmio-tem pojęcia "piękna"? Nie są nim rzeczy piękne, które są różnorodne i zmienne. Pozo-staje przyjąć, iż jest to jakieś nie znane nam z bezpośredniego doświadczenia piękno, które jest zawsze jedno i niezmienne. Rzeczy piękne są przedmiotem nie pojęć, lecz po-strzeżeń, przedmiotem zaś pojęcia jest - "samo piękno" albo, jak Platon niekiedy mówił: "idea piękna". I podobnie rzecz ma się z wszystkimi innymi pojęciami: muszą one mieć swój przedmiot, przedmiotem tym zaś nie mogą być rzeczy, lecz musi nim być jakiś byt inny, którego cechą jest niezmienność. Takie rozumowanie skłoniło Platona do przyjęcia, że istnieje byt, który bezpośrednio nie jest dany. Ten odkryty przez się byt nazywał "ideą" (Idea). Idei jest wiele, stanowią odrębny świat. Stosunki zachodzące między nimi są takie jak te, co zachodzą między pojęciami. Jak pojęcia stanowią hierarchię nadrzędnych i pod-rzędnych, tak też ustrój świata idei jest hierarchiczny, od niższych do coraz ogólniej-szych i wyższych, aż do najwyższej idei: idei dobra. 14 Idee były paradoksem dla laików, a także dla tych filozofów, którzy, jak powiada Platon, "to tylko za byt uważają, co rękami objąć mogą". Ale nie były nim dla Platona; jego uwaga była skupiona na dwóch dziedzinach, których przedmioty wyraźnie odbiegały od znanej nam rzeczywistości: na etyce i matematyce. One istotnie zdawały się do-tyczyć czegoś znacznie trwalszego niż zmienne rzeczy. Oprócz zaś wiedzy etycznej i ma-tematycznej utwierdzał go w tej koncepcji przykład eleatów, wedle których byt ma cechę niezmienności. Idee Platona były posokratesowską odpowiedzią na te same zagadnienia, na które przedtem odpowiadała liczba pitagorejczyków, żywioły Empedoklesa czy atomy Demokryta. I tu, i tam chodziło o wyjaśnienie natury bytu. Niektóre z tamtych odpowiedzi, jak pitagorejska lub Demokrytejska, zbliżały się już bardzo do Platońskiej: bytu bowiem prawdziwego nie pojmowały na podobieństwo rzeczy. Jednakże różnica była zasadnicza: tamte dawniejsze doktryny pojmowały byt prawdziwy jako należący do świata material-nego, idee zaś Platońskie znalazły się poza nim. Tu wprawdzie torował znów drogę "duch" Anaksagorasa, ale Platon śmielej od tego filozofa rozwinął myśl o transcendentnym bycie znajdującym się poza empirycznym światem. Idee zresztą nie tylko rozwiązały nowe zagadnienia, ale także usuwały trudności dawnej filozofii: Heraklita i eleatów. Bezprzedmiotowym stawał się spór, czy byt jest zmienny, czy niezmienny, jest bowiem częściowo zmienny, a częściowo niezmienny; rzeczy są zmien-ne, a idee niezmienne. Rozwiązanie trudności, dane przez Platona, było dualistyczne; przyjmował, że istnieje niejeden rodzaj, ale dwa rodzaje bytu: byt poznawany przez zmysły i byt poznawany przez pojęcia, zniszczalny i wieczny, zmienny i niezmienny, realny i idealny, rzeczy i idee. 2. IDEE A RZECZY. Jeśli jednak ściślej brać pojęcie bytu (a było to od eleatów powszechne u filozofów greckich), to jest nim tylko to, w czego naturze leży, aby być, i co przeto nie może przestać być. Przy takim rozumieniu bytu, rzeczy nie są już bytem; bytem są wieczne i niezniszczalne idee. Jedynie idee istnieją, a o rzeczach można powiedzieć co najwyżej, że stają się. Rzeczy są w stosunku do bytu tylko tym, czym w stosunku do nich samych są cienie lub odzwierciedlenia na wodzie: są jedynie przelotnymi zjawami. Jesteśmy, jak mówi Platon w słynnej paraboli, podobni do jeńców, uwięzionych w jaskini i zwróconych twarzami do jej wnętrza, którzy z tego, co się dzieje na zewnątrz jaskini, mogą widzieć jedynie cienie. Znamy bowiem bezpośrednio tylko rzeczy, te zaś są cienia-mi idei. Ostateczny wynik rozumowania był taki: mówiąc ściśle, nie ma dwóch rodzajów bytu, lecz jest tylko jeden, mianowicie idee. Przyjęcie nowego rodzaju bytu pocią-gnęło za sobą odwrócenie poglądu na byt, na realność: bo zwykły pogląd widzi realność jedynie w rzeczach, Platon zaś, wziąwszy za miarę realność idei, nie znalazł jej w rzeczach. Wydały mu się jedynie zjawiskami, nie bytem; tylko byt idealny wydał mu się naprawdę realny. Idee i rzeczy, byt i zjawiska, aczkolwiek nierównej realności i doskonałości, jed-nakże są ze sobą związane. Sama wspólność nazw między rzeczami a ideami (np. "rzeczy piękne" a "idea piękna") wskazuje na ich związek. Rzeczy, nie dorównując ideom, są jednak do nich podobne; Platon tłumaczył to tym, że są zależne od idei; zależność ta nie jest natury przyczynowej, idee są nie przyczynami, lecz wzorami rzeczy. Mają niejako "uczestnictwo" w ideach i przez to przyjmują ich własności. Widzimy jakby "obecność" idei w rzeczach. Natura obu światów jest różna, ale układ ten sam; albowiem porządek realnego świata jest odwzorowaniem świata idei. Jak mogło się to stać, że rzeczy są ukształtowane na wzór idei ? Wytłumaczenia można by szukać, porównując je z tworami człowieka, wykonywanymi przezeń wedle wzorów. Analogia każe przypuszczać, że i przyroda ma swoje wzory. Platon z czasem wytłumaczył tę analogię przypuszczeniem, że nie jest ona wytworem mechanicznym, lecz celowym tworem Bożym. Jak ludzie wykonywają swe dzieła mając przed sobą wzór w ideach, tak też Bóg na wzór idei stworzył świat. 15 3. NATURA IDEI. Idea jest bytem, ale -jakim? Fizycznym nie, bo idee uczestniczą w wielu rzeczach (np. ta sama idea piękna odpowiada niezliczonym rzeczom pięknym), a to w sferze bytu fizycznego nie jest możliwe. Ale nie są też bytem psychicznym, boć nie są myślami w duszach, lecz przedmiotami myśli. Kto pojmuje idee na podobieństwo rzeczy lub myśli, ten natrafia na trudności i absurdy; takie pojmowanie Platon wyklu-czał. Jakże więc je pojmował? Gotowej, wykończonej teorii idei nie posiadał, choć całe życie nad nimi rozmyślał. Był pewien, że istnieją, że są powiązane logicznymi związkami, że tworzą hierarchię, ale na naturę idei sam ich odkrywca nie miał ani jasnego, ani usta-lonego poglądu. Można przypuszczać, iż miał tego świadomość i godził się z tym, widząc, że umysłowi ludzkiemu nie jest również jasna natura rzeczy, choć te bezpo-średnio są dane i każdemu znane; skądże więc idee, zaledwie odkryte, miałyby być od razu poznane do głębi? Nasuwały się dwie możliwości: pojmować idee bądź w sensie logicznym, bądź w reli-gijnym. Jeśli nie są pokrewne znanej nam rzeczywistości, jeśli nie są ani fizyczne, ani psy-chiczne, to jedno z dwojga: albo są czymś "czysto idealnym", służącym jako wzór i miara dla poznania i działania, ale istniejącym jedynie dla umysłu, albo też są realnością, ale nam niepojętą, nie ziemską, boską. Platon najczęściej opisywał idee w pierwszej interpretacji; ale mówił o nich także, że bytują w "nadniebiańskich miejscach" (co prawda w tych dialogach, w których głównie przemawiał przenośniami). Zapewne wahał się między obu interpretacjami, immanentną i transcendentną. Zresztą, więcej niż na samej teorii idei zależało mu na jej zastosowaniach psychologicznych, epistemologicznych, etycznych, politycznych, a te zastosowania były od interpretacji idei względnie niezależne. II. NAUKA O DUSZY. 1. FUNKCJA BIOLOGICZNA DUSZY. Platon stworzył nowe pojęcie duszy, tak samo jak stworzył nowe pojęcie idei. Wprawdzie nazwę "duszy" Grecy dobrze znali i przed nim, ale on dał jej nową treść. Przed nim filozofowie-przyrodnicy mieli duszę za rodzaj materii, orficy za nadziemskiego demona. Platon koncepcje te zmo-dyfikował i stworzył ich oryginalną syntezę. Filozofowie-przyrodnicy widzieli w duszy czynnik życia: człowiek żyje, póki ją w so-bie posiada, a umiera, gdy ją traci. Pojmowali ją przy tym jako materię, tyle tylko że subtelniejszą od tej, z jakiej zbudowane jest ciało. Platon zachował ich biologiczne poj-mowanie duszy: również i dla niego była czynnikiem życia, bez którego ciało jest martwe. Życie zaś polega na tym, że istota, która je posiada, jest źródłem samorzutnego ruchu. I to właśnie stanowi istotę duszy: że jest tym, co się samo wprowadza w ruch. Zachowując biologiczne rozumienie duszy, Platon przestał ją natomiast rozumieć materialnie. Dusza jest, właśnie jako czynnik życia, przeciwieństwem materii, bo materia jest z natury bezwładna, a dusza jest źródłem ruchu. Jest realna, ale nie mate-rialna. "W Platonie" - pisał Leibniz - "najdoskonalsze wydaje się mi to: że definiuje ducha jako substancję, która sama się porusza, swobodnie i samorzutnie działa, że trak-tuje go jako zasadę działania w przeciwieństwie do materii". 2. FUNKCJA POZNAWCZA DUSZY. Wczesna filozofia grecka nie uznawała poznania za funkcję psychiczną, lecz za funkcję ciała. W postrzeganiu widziała sprawę fizjologiczną, myśleniu zaś przypisywała tę samą naturę, jaką ma postrzeganie. Platon zmienił ten pogląd. Boć nie całą naszą wiedzę zawdzięczamy narządom cie-lesnym; barwy postrzegamy oczami, dźwięki uszami, ale jakimż zmysłem postrzegamy byt, różność, tożsamość, podobieństwo i tyle innych własności, wspólnych przedmiotom różnych zmysłów? "Wydaje się" - pisał - "że dla nich nie ma odrębnego narządu, lecz dusza sama przez się ogląda wspólne własności we wszystkich rzeczach". Nie mając narządów zmysłowych dusza poznaje tu sama. Poznanie jest tu jej funkcją, a nie ciała. "Własności wspólne" nie ciało poznaje, lecz dusza; wobec zaś tego, że poznanie stanowi jedność, trzeba przyjąć, że dusza poznaje i we wszystkich innych wypadkach. Ciało i jego zmysły są dla 16 duszy narzędziem poznania. Poznaje sama bezpośrednio, bądź pośrednio, posługując się tymi narzędziami. Jednakże nie poznanie rzeczy, lecz idei przemawiało, według Platona, najdobitniej za tym, że poznanie jest funkcją duszy; bo idee znamy, choć ciało wcale z nimi nie ma i nie może mieć styczności. Platońskie pojmowanie duszy, które do jej funkcji biologicz-nej dodało funkcję poznawczą, było tedy związane z nauką o ideach. Dla Platona dusza była przede wszystkim czynnikiem życia, ale przyznając jej funkcję poznawczą zrobił zasadniczy krok ku nowożytnemu pojęciu duszy. 3. FUNKCJA RELIGIJNA DUSZY. Żywe w Platonie uczucia religijne, w szczególności pragnienie nieśmiertelności, spowodowały, że dalej jeszcze przekształcił pojęcie duszy, przypisując jej inną jeszcze rolę. Pragnienia nieśmiertelności nie zaspokoi wszak ciało, którego zagląda pośmiertna jest widoczna; jedynie mogłaby to uczynić dusza, która zdaje się opuszczać ciało z ostatnim tchnieniem. Jest więc zrozumiałe, że Platon w duszy dopatrywał się nieśmiertelnego pierwiastka w człowieku. A miał pod tym względem poprzedników: w mistycznych sektach religijnych, jak orficka, i w szkołach filozoficz-nych zbliżonych do tych sekt, jak pitagorejska. Tam pojmowano duszę jako istotę trwal-szą i doskonalszą od wszystkiego, co ziemskie, istotę zaziemską, boską, chwilowo tylko zamieszkującą ciało. Takie połączenie biologicznych i poznawczych funkcji z zaziemską istotą pociągało za sobą niesłychane konsekwencje. Boć dusza, pojęta biologicznie i psychologicznie, choćby była niematerialna, miała łączność z ciałem: wprawiała ciało w ruch i przez na-rządy ciała własnego poznawała inne ciała. Jeśli natomiast była zaziemską istotą, to nie mogła być złączona z ciałem. Nie mogła odbierać spostrzeżeń, które wymagają narządów cielesnych; nie mogła też doznawać uczuć i namiętności, które również powstają przy udziale duszy. To, co w nowoczesnym pojęciu należy do spraw psychicznych, to zostało tu przepołowione: większa część zaliczona została do czynności ciała, a przy duszy po-zostało jedynie to, co dusza posiada "sama z siebie" bez 'udziału ciała. Z części, jakie Platon odróżnił w duszy - rozumnej, impulsywnej i zmysłowej - tylko rozumna mogła być zaliczona do "duszy samej". Faktycznie więc Platon operował niejednym, lecz dwoma pojęciami duszy: szerszym i węższym. Pierwsze było oparte na rozważaniach biologicznych i psychologicznych, drugie na religijnych. Dusza w pierwszym znaczeniu obejmowała czynności zmysłowe, w drugim - była samym rozumem. Pierwsza była składnikiem materialnej przyrody, druga nie była niczym z tą przyrodą związana. Pierwsze pojęcie rozwinął wśród następ-ców Platona Arystoteles, drugie odnowił religijnie myślący schyłek starożytności, a roz-winęło chrześcijaństwo. 4. DUSZA A CIAŁO. Ujęcie duszy jako niematerialnej doprowadziło do ostrego przeciwstawienia jej ciału. Platonizm był nie tylko dualizmem idei i rzeczy, ale również dualizmem duszy i ciała. Ten dualizm wyrażał się w następujących tezach: A) Dusza jest niematerialna. B) Jest oddzielna od ciała, niezależna. Dusza i ciało, choć zespolone są w człowieku, istnieją wzajem niezależnie. Złączenie z ciałem nie jest dla duszy niezbędne. Platonizm podwójnie tedy wykraczał poza materialistyczny pogląd na świat: przez uznanie niema-terialnych idei i niematerialnych dusz. C) W przeciwieństwie do ciała, które jest złożone z części, dusza jest niezłożona. Jeśli człowiek stanowi jedność, to dzięki swej duszy, a nie ciału. Niezłożona była zresztą jedynie dusza w węższym pojmowaniu Platona; gdy mówił o niej w znaczeniu szerszym, dzielił ją na dwie części, rozumną i zmysłową, a nawet na trzy: rozumną, zmysłową i, pośredniczącą między nimi, impulsywną. D) Dusza jest doskonalsza od ciała. Dusza (oczywiście tylko rozumna) poznaje idee i upodabnia się do nich; przez to jest źródłem prawdy, dobra i wszystkiego, co cen-ne w człowieku. Przeto ciało nie może być uważane za równorzędny z nią składnik czło-wieka; ciało jest jej podległe, ona stanowi istotę człowieka. Człowiek - to dusza władająca ciałem. 17 E) Z wyższości duszy nad ciałem wynika, że złączenie ich jest dla duszy niekorzystne. Byłaby lepsza i szczęśliwsza, gdyby była wolna od ciała; ciało jest dla niej wię-zieniem i mogiłą. Ze śmiercią ciała zaczyna się dopiero prawdziwe życie duszy. Były to wierzenia, które dawno już głosili orficy i pitagorejczycy. Dawały one spirytualizmowi Platona specjalnie religijne zabarwienie. F) Dusza w przeciwieństwie do ciała jest nieśmiertelna. Tej sprawie jako dlań najważniejszej, a najsporniejszej, Platon poświęcił wiele swych myśli. 5. NIEŚMIERTELNOŚĆ DUSZY. Choć ciało ulegnie rozkładowi i zniszczeniu, dusza, jako niezależna odeń, może trwać dalej. Platon był przekonany, że nie tylko trwa dłużej od ciała, ale trwa wiecznie. Istnienie jej nie ma końca, a także nie ma początku; jest nie tylko nieśmiertelna, ale i odwieczna. Dla tego przekonania Platon szukał dowodów; poświęcił im jedno ze swych dzieł (Fedonon), a i w innych do tej sprawy powracał. Operował wszyst-kimi odcieniami swego pojęcia duszy, byle pomnożyć argumenty za jej nieśmiertelnością; poświęcał niższe części duszy, byle uratować nieśmiertelność dla duszy rozumnej. Oto niektóre z jego dowodów: A) Pojęcie duszy związane jest w sposób konieczny z pojęciem życia; ponieważ zaś życie wyklucza śmierć, więc i dusza wyklucza śmierć. - W dowodzie tym dusza pojęta była biologicznie, jako zasada życia. Z tego dowodu wynika zresztą co najwyżej, że jeśli dusza istnieje i póki istnieje, może być tylko żywa., nigdy martwa. B) Dusza posiada wiedzę wrodzoną, musiała więc zdobyć ją przed urodzeniem, istniała zatem przed urodzeniem. - Dusza była tu pojęta jako podmiot poznania. Dowód ten jest ważny tylko, o ile istnieje wiedza aprioryczna i o ile może być utożsamiona z wro-dzoną, a wrodzona z nabytą przed urodzeniem; a i tak dowodzi co najwyżej, że du-sza istniała przez pewien czas przed urodzeniem, ale nie, że wiecznie istniała i istnieć będzie. C) Każda rzecz ginie od swoistego zła. Złem duszy jest niesprawiedliwość, niewstrzemięźliwość, tchórzostwo, ciemnota; ale doświadczenie uczy, że te zła nie przyprawiają duszy o śmierć; zatem nic jej już o śmierć przyprawić nie może. - Tu dusza była pojęta jako zasada etyczno-religijna. 6. ESCHATOLOGIA. Platon stawiał - wzorem orfików - pytanie, dlaczego dusza, doskonała i wieczna, związana jest z ciałem niedoskonałym i znikomym. Odpowiedź dał etycznoreligijna, taką samą jak oni; przyjmował wraz z nimi, że a) dusza istniała pierwotnie bez ciała, b) zaciążył na niej grzech, c) dla odkupienia została złączona z cia-łem. Gdy win? odkupi, będzie znów wolna. Poznanie prawdy przez filozofię uważał za najpewniejszy środek wyzwolenia duszy z ciała. Jak pojmował nieskończone dzieje duszy, czekające ją po opuszczeniu ciała? Nieskończoność tę zapełniał bądź szeregiem prób i czynów, bądź niezmąconym szczęściem. Eschatologia Platona kusiła się o szczegółowe odmalowanie losów duszy: opisywała sąd pośmiertny, zamianę ciał, dawała nawet topografię miejsc, gdzie przebywają dusze po śmierci. Nawet w dialogach najtrzeźwiejszych, zajętych sprawami epistemologii czy polityki, przerywał swe rozważania, by spojrzeć w perspektywę losów pozagrobowych. Był prototypem tych filozofów, którzy wiedzieli, że dla niektórych zagadnień, leżących im na sercu, nie można spodziewać się ścisłego rozwiązania, niemniej nie uważali za słuszne wyłączenia ich z filozofii. Przykład Platona oddziałał na losy filozofii, która poszła innymi torami niż nauka ścisła. Przekraczając granice ścisłości Platon zachował jednak pełną świadomość, gdzie ta granica przebiega. Po opisie miejsc, w których przebywają zmarli, dodaje: "Żeby jednak wszystko zupełnie tak się działo, jak tu opisałem, tego rozsądny człowiek na pewno utrzy-mywać nie może", "ale warto mieć odwagę wypowiadania tych twierdzeń, gdyż jest to piękna odwaga". "Ty, Kalliklesie" - tak mówi w innym miejscu swej eschatologii - "masz to zapewne za 18 babskie gadanie i niewątpliwie można by pogardzać takimi rozpra-wami, gdybyśmy mogli znaleźć coś lepszego i prawdziwszego". Platon był uczonym, ale nie tylko uczonym. Gdzie nie mógł sięgnąć metodą naukową, tam próbował fantazji poetyckiej lub zdawał się na wiarę religijną. Specjalnie w jego poglądach na duszę zbiegły się motywy naukowe i pozanaukowe. A dokonane przez Pla-tona połączenie tych rozbieżnych motywów przetrwało długo w dziejach myśli europej-skiej. Niektórzy zaś z jego naśladowców kładli szczególny lub nawet wyłączny nacisk na motywy orfickie jego psychologii, nie mając zrozumienia, jakie miał Platon, dla granicy między nauką a mitem. III. NAUKA O PRZYRODZIE 1. CELOWOŚĆ ŚWIATA. Przyrodą materialną Platon zajmował się najmniej, uważając ją za najpośledniejszy rodzaj bytu, pozbawiony tej doskonałości, która cechuje idee i dusze. Ale gdy w późniejszym już wieku uczynił ją przedmiotem szczegółowszych rozważań, doszedł do wyników nadspodziewanie dla niej pozytywnych. Platon był daleki od mechanistycznego pojmowania przyrody, cechującego filozofię Demokryta: w przyrodzie widział nie zbiór mechaniczny części i wytwór ślepej konieczności, ale zespół organiczny, ułożony celowo i rozumnie. Choć jest materialna, ale ma pierwiastki idealne i duchowe. Pierwotnie, widząc niedoskonałość przyrody, przeciwstawił jej doskonałe idee, ale z czasem i w niej samej rozpoznał coś z doskonałości id ej. Musiały umacniać go w tym poglądzie odkrycia astronomiczne dokonane właśnie za jego życia przez uczonych pitagorejskich. Skoro Ziemia jest kulista, a szlaki planet okrężne, to znaczy, że we wszechświecie panują kształty najprostsze i najdoskonalsze i że harmonia jest zasadą jego budowy. Ciała niebieskie krążą po stałych i geometrycznie prawi-dłowych szlakach, a więc wszechświatem rządzi rozum i ład. Mniemał, że własności przyrody są zrozumiałe tylko, gdy przyjmie się, iż jest zbudo-wana celowo. Cel, którego poszukiwanie uchodziło w czysto przyczynowym systemie Demokryta za przesąd i było całkowicie usunięte z nauki, u Platona stał się podstawową zasadą wyjaśniania przyrody. Celowość i rozumny ustrój świata kazały mu, jak pisał, wierzyć w istnienie bóstwa, które rozumnie zbudowało świat. I dla przedstawienia swego poglądu na przyrodę wybrał w Timaiosie formę religijną: opisu stworzenia świata. W nim, splatając wywód naukowy z mitem, wyłożył cel świata i jego urzeczywistnienie. "Demiurg", czyli boski budowniczy świata, zbudował go powodowany dobrocią; doskonałość świata była mu celem i przeto uczynił go możliwie najlepszym. Dla-tego budując go wziął za wzór idee. Idee są przeto czynnikiem w powstaniu świata: Demiurg był jego przyczyną sprawczą, a one celową, czyli Demiurg był siłą twórczą, a one wzorem świata. Własności wzoru przeszły poniekąd na świat realny. Stwórca uczynił świat żywym, uduchowionym i rozumnym, boć życie, duch i rozum lepsze są od martwoty i bezduszności; z podobnej racji uczynił go jedynym, jednolitym i części jego zespolił tak ściśle jak w żywym organizmie. Dał mu kształt najdoskonalszy ze wszystkich: kształt kulisty; dał mu ruch najdoskonalszy: ruch okrężny. Nie przypadek tedy ani mechaniczna konieczność, lecz cel świata - jego doskonałość - tłumaczy szczegóły jego budowy. Czas np. istnieje po to, by upodobnić świat do wiecz-ności, planety - bo potrzebne do miary czasu; żywioły są cztery, bo tyle członów ma doskonała proporcja; rośliny istnieją, by służyć za pokarm dla istot rozumnych, istoty żywe są celowe w każdym szczególe, celowa jest ich organizacja, ich kształty, funkcje ich narządów. W całości świat jest "widzialną, żywą istotą, obrazem twórcy, postrzegalnym bogiem, jest największy i najlepszy, najpiękniejszy i najdoskonalszy". 2. MATERIA. Świat musiał być stworzony z czegoś; musiała istnieć materia, z któ-rej został zbudowany. Była, obok Demiurga i idei, trzecią przyczyną świata: obok sprawczej i celowej była przyczyną materialną. Musiała tedy poprzedzić powstanie świata: świat ma początek, ale 19 materia jest wieczna, tak samo jak Bóg i idee. Toteż świat, ściśle mówiąc, nie jest stworzony, lecz zbudowany z istniejącego już przedtem tworzywa. Materia jest z natury bezkształtna, nieograniczona i nieokreślona, może natomiast przyjmować wszelkie kształty. Jest miejscem, gdzie realizują się kształty: to jedyne, co można o niej orzec, skoro nieokreśloność należy do jej natury. Gdy Demiurg dał tej nie-określonej materii określony kształt, wtedy powstał z niej wszechświat. Materia jest pier-wiastkiem nieboskim, przeto z niej jest wszystko, co jest we wszechświecie niedosko-nałością i złem. Za jej sprawą świat niecałkowicie jest celowy i zgodny z rozumem. Była to zupełnie nowa koncepcja materii; dawniejsi filozofowie, którzy wyłącznie zaj-mowali się światem materialnym, nie myśleli odmawiać jej ani określoności, ani dosko-nałości. Skąd ta zmiana? Stąd, że idee i dusze Platon włączył do przyrody jako jej skład-niki. Po odciągnięciu tych składników dla materii została sama nieokreśloność i niedosko-nałość. Gdy dotąd pojmowano materię jako zespół konkretnych materialnych ciał, teraz stała się ona tylko abstrakcyjnym ciał składnikiem. To abstrakcyjne pojęcie materii nie pozostało własnością Platona; przeciwnie, rozwinięte przez Arystotelesa, utrwaliło się w filozofii na długie stulecia. Dwa były tedy dla Platona - poza bóstwem - wieczne czynniki bytu: idee i materia. Idee są wiecznym bytem, materia zaś, jako nieokreślona, jest wiecznym niebytem. Świat realny, kosmos, nie jest natomiast wieczny: powstał, gdy Demiurg połączył idee z materią. Jako zaś połączenie bytu i niebytu, jest czymś "pośrednim między bytem a nie-bytem", jest połączeniem idealnych wzorów i materii, a więc doskonałości i niedoskonałoś-ci, celowości i konieczności. 3. DUSZA ŚWIATA. Demiurg stworzył świat możliwie najdoskonalszym; co zaś w nim jest mniej doskonałe, to jest wynikiem późniejszego pogorszenia się świata. Platon odwróci) porządek, w jakim na ogół i przed nim, i po nim pojmowano rozwój świata: dla niego doskonałość nie była wynikiem rozwoju, lecz jego początkiem. Świat nie postępuje, lecz cofa się. Pierwej stworzone zostały dusze, jako najdoskonalsze składniki świata, a potem dopiero ciała. Ciała, jako niedoskonałe, nie mogły być pierwotnym dziełem Bożym. Stworzone zostały po duszach i dostosowane do nich jako ich narządy. Są tedy tylko wtór-nym składnikiem świata, dusze zaś są jego składnikiem pierwotnym. Dusze znajdują się nie tylko w ciałach organicznych. Więc przede wszystkim pla-nety mają dusze. Platon przejął pogląd pitagorejskich uczonych, że krążą one w pustej przestrzeni, ruch więc ich nie jest powodowany przez działanie z zewnątrz, lecz musi mieć źródło w nich samych. Źródło zaś samorzutnego ruchu jest właśnie tym, co nazy-wamy duszą. Podobnie też i wszechświat jako całość nosi w sobie źródło ruchu, więc - posiada duszę. Brzmi to jak czysta bajka: faktycznie zaś było zastosowaniem szerokiego, a ob-cego nam pojęcia duszy. Bo "dusza planet" i "dusza wszechświata" - to oczywiście nie dusza w węższym rozumieniu Platona, nie dusza rozumna, właściwa jedynie człowiekowi, ale dusza w znaczeniu szerokim, jako zasada ruchu i życia. W tym sensie dusza - a nie materia - jest podstawowym pojęciem Platońskiej filozofii przyrody. Dusza wszechświata daje mu ruch regularny i życie, kształt i ład. Ta koncepcja świata była naj-ostrzejszym przeciwieństwem atomistyki, która rozbijała świat na nieskończoną ilość martwych i wzajemnie niezależnych części. Moralny punkt widzenia, wprowadzony przez Sokratesa do rozważania spraw ludzkich, Platon przeniósł i na przyrodę. Badając zjawiska przyrody szukał dla nich nie tylko przyczyn, lecz także celów; przyjąwszy, że świat jest "najpiękniejszym z tworów", dedukował z tego założenia "wedle pojęć i liczb" jego własności. Jak Demokryt był kla-sycznym przedstawicielem mechanistycznego, tak Platon finalistycznego pojmowania przyrody. Wielkie odkrycia przyrodnicze jego czasów, wykazujące ład i harmonię świata, zdawały się upoważniać do takiego pojmowania. Postawa religijna uczyniła zeń wroga atomistyki i 20 wszelkiej mechanistycznej teorii; był przekonany, że w świecie musi być miejsce dla wolnych i wiecznych dusz i że fałszywa jest każda teoria, która się z tym nie liczy. W dziedzinie przyrody Platon nie poruszał się tak swobodnie jak w rzeczach etycz-nych i logicznych; więcej tu niż gdzie indziej korzystał z pomysłów cudzych. Niemniej i tu stworzył własną syntezę, przesyciwszy pomysły starych przyrodników orficką wiarą w wyższość ducha, pitagorejską nauką o harmonijnym ustroju kosmosu, Sokratesowskim przekonaniem o wadze praw moralnych i własną doktryną bytów idealnych, które istnieją poza światem, ale światu służyły za wzór. Idealizm Platona polegał pierwotnie na twier-dzeniu, że obok rzeczy realnych istnieją idee; podobnie też jego spirytualizm - że obok rzeczy materialnych istnieją dusze. Ale rozważania nad przyrodą skłoniły go do poglądu, że idee istnieją nie tylko obok rzeczy, ale są także odwzorowane w rzeczach; a tak samo, że dusze istnieją nie tylko obok materii, ale też stanowią istotny składnik całej materialnej przyrody. Było to rozszerzenie i wzmocnienie idealizmu i spirytualizmu: teorie, które obowiązywały tylko poza granicami materialnego świata, zostały rozciągnięte i na niego; straciwszy swój dualistyczny charakter filozofia Platona stała się powszechnym idealiz-mem i spirytualizmem. IV. NAUKA O POZNANIU. 1. POZNANIE ROZUMOWE. Teoria poznania, pierwotnie traktowana przez Greków ubocznie przy teorii bytu, u Platona zajęła równorzędne z nią miejsce. Formalnie postawił pytanie: co to jest poznanie? i jedno z dzieł swych (Teajteta) całkowicie rozważaniu tego pytania poświęcił. Pierwotną grecką koncepcją było, że poznanie jest to postrzeganie: rzeczy można poznać tylko przez zetknięcie się z nimi za pomocą zmysłów. Platon tę koncepcję odrzucił. Odrzucenie jej było konsekwencją teorii idei - bo zgodnie z nią poznanie ma obejmować idee, postrzeganie zaś zmysłowe oczywiście nie nadaje się do poznawa-nia idei. Jeżeli w ogóle można poznać idee, to jedynie myślą, a nie zmysłami. "Rzeczy można widzieć, ale nie można o nich myśleć, o ideach zaś można myśleć, ale nie można ich widzieć". Podobnie jak istnieją dwa rodzaje bytu: idee i rzeczy - tak też i dwa ro-dzaje poznania: rozumowe i zmysłowe. Jednakże ta odpowiedniość bytu i poznania nie jest zupełna. Platon doszedł do prze-konania, że zmysły nie tylko nie sięgają idei, ale też nie wystarczają do poznania rzeczy. Musi tu z nimi współdziałać myśl. Zapewne, aby poznać rzeczy, trzeba je widzieć, słyszeć czy ich dotykać. Ale niektóre postrzeżenia, np. postrzeżenia kształtów, wzywają, jak Platon powiada, na pomoc myśl. Co więcej, nie wszystkie własności rzeczy dadzą się postrzec zmysłami. Barwy poznajemy oczami, dźwięki uszami; ale różność, jaka zachodzi między barwą a dźwię-kiem, nie jest widziana ani słyszana; tak samo tożsamość, liczba i wiele innych własności "wspólnych". Nie posiadamy dla nich właściwego organu zmysłowego; pozostaje więc przyjąć, że "dusza sama przez się ogląda we wszystkich rzeczach te wspólne własności", że poznaje się myślą, a nie zmysłami. 2. POZNANIE WRODZONE. Myśl zaś, wbrew panującemu mniemaniu, jest od postrzegania niezależna. Co prawda: "co do tego jesteśmy w zgodzie, że myśli niepodobna powziąć inaczej niż na skutek patrzenia, słuchania lub działania innego zmysłu". To chro-nologiczne pierwszeństwo jest faktem, któremu Platon nie myślał zaprzeczać. Natomiast twierdził, że myśl, choć występuje po postrzeżeniu, nie opiera się na nim. Z postrzegania nie moglibyśmy np. zaczerpnąć pojęcia równości, bo rzeczy, jakie postrzegamy, nie są nigdy naprawdę równe i tylko zbliżają się do równości. Stosunek jest odwrotny: to nie pojęcia opierają się na spostrzeżeniach, lecz postrzeżenia - na po-jęciach. Postrzegając jakieś rzeczy i oceniając je jako np. równe, rozporządzamy już poję-ciem równości i posługujemy się nim jako miarą. Pojęcie równości musieliśmy posiadać, zanim spostrzegliśmy, że jakieś rzeczy są równe, natomiast uświadomiliśmy sobie to pojęcie dopiero przy sposobności postrzegania rzeczy równych czy raczej zbliżonych do równości. Postrzeżenie w tym czy innym wypadku jest okazją do uświadomienia sobie pojęć, ale nie jest 21 materiałem ani podstawą do ich wytwarzania. Nie wy-wołuje pojęć, lecz jedynie je przypomina. To, że posiadamy wiedzę, zanim jeszcze zetknęliśmy się zmysłami z rzeczywistością, potwierdzają fakty. Oto ludzie na trafnie postawione pytania sami z siebie znajdują trafne odpowiedzi; odnajdują np. w ten sposób własności figur geometrycznych, choć nie uczyli się poprzednio geometrii. Obok tedy wiedzy opartej na postrzeganiu istnieje inna wiedza, która postrzeganie wyprzedza. Podczas gdy tamta formuje się stopniowo, ta jest dana od urodzenia, wrodzona. Pierwszy to zapewne raz stanowisko takie zostało wypowiedziane w Grecji. Przedplatońscy filozofowie odróżniali myśl od postrzeżenia, uważali ją jednak za subtelniejszą odmianę postrzeżenia; cenili rozum wyżej od zmysłów, ale mieli go za nadbudowę, która bez fundamentu w zmysłach nie może się utrzymać; byli racjonalistami, ale dopiero Pla-ton był apriorystą. W wiedzy, jak ją pojmował Platon, tkwiła zagadka: Jakże możemy znać cośkolwiek od urodzenia, nie oglądawszy tego jeszcze? Jak w szczególności możemy znać idee, z któ-rymi nigdy nie spotykamy się, a których wrodzone pojęcia przede wszystkim dotyczą? Zagadkę tę Platon rozwiązał w taki sposób: przyjmował, że umysł nasz oglądał idee w po-przednim życiu i zachował o nich pamięć; to tłumaczy, że zna je od urodzenia i tak bezpośrednio, jak gdyby je oglądał. Dlatego to w życiu obecnym nie potrzebujemy już zdobywać wiedzy o ideach; wystarcza, że ją sobie przypominamy; wiedza wrodzona jest "przypomnieniem" (anamnezis). Rozwiązanie Platońskie było tego rodzaju, że tłumaczyło wiedzę racjonalną, ale ucie-kając się do irracjonalnych, orficko-pitagorejskich wierzeń w wędrówkę dusz. Uznawało też wiedzę niezależną od doświadczenia, ale opierało ją na doświadczeniu, zdobytym w poprzednim życiu. W ten sposób aprioryzm Platona był utajonym empiryzmem i w grun-cie rzeczy nie odbiegał od tradycyjnego w Grecji pojęcia poznania. 3. STOPNIE POZNANIA. Platon nie tylko miał wiedzę rozumową za niezależną od zmysłowej, ale też za wyższą od niej. Od prawdziwego poznania wymagał dwóch rzeczy: aby dotyczyło samego bytu i aby było niezawodne. Otóż te wymagania spełnia jedynie wiedza rozumowa, zmysłowa bowiem dotyczy tylko zjawisk i ulega nieustannym złudze-niom; zmysłowa jest raczej domysłem niż poznaniem. Ściśle trzymając się określenia poznania wypada rzec, że właściwie nie ma dwóch rodzajów pozna-nia, lecz jest tylko jedno: racjonalne poznanie idei; wszystko inne jest domysłem. Ale to określenie poznania było tak surowe i wąskie, że poza obrębem poznania zna-lazło się bez mała wszystko, co obchodzi człowieka: zarówno przyroda, jak dusza i bo-gowie. Toteż Platońska teoria poznania nie mogła obejść się bez teoretycznie odrzuco-nego "domysłu"; gdzie właściwe poznanie było niedostępne, tam musiał zastępować je domysł i w praktyce okazywał się nie mniej użyteczny od poznania. Wiedza rozumowa i zmysłowa stały się przeto dla Platona stopniami na drodze po-znania. I od tego samego Platona, który najbardziej skrajnie i jednostronnie pojął po-znanie, zaczęła się również pojednawcza nauka o stopniach poznania. Nauka ta nie ograniczała się zresztą do dwóch stopni, do poznania rozumowego i zmysłowego. Jak przed paru pokoleniami filozofowie greccy rozróżnili myśl i zmysły, tak teraz znów Platon rozdzielił dwa rodzaje myśli, które dotychczas nie były od-dzielone: myśl dyskursywną i myśl intuicyjną. Tamto był pierwszy, to drugi etap w różnicowaniu władz poznawczych. W przeciwstawieniu do myśli dyskursywnej, która pośrednio, przez rozumowanie dochodzi prawdy, intuicja miała być jej poznaniem bezpośrednim, rodzajem patrzenia intelektualnego czy stykania się myśli z jej przedmiotem. Późniejsi filozofowie rozumieli intuicję jako stan ekstatyczny i mistyczny, gdy umysł w zachwyceniu obcuje z bóstwem; Platonowi było to obce, intuicja była dlań aktem umysłu działającego samodzielnie i z samowiedzą. Wynosił ją, jako zdolność bez-pośredniego poznawania prawdy, ponad 22 rozumowanie - i nauka jego o stopniach pozna-nia, powyżej poznania zmysłowego i dyskursywnego, otrzymała jeszcze stopień naj-wyższy: poznanie intuicyjne. 4. POZNANIE NAUKOWE i METODA DIALEKTYCZNA. Odpowiednio do swej ogólnej teorii poznania Platon rozwinął teorię nauki. Teoria ta, pierwsza chronologicznie, jaka do nas doszła, była pojęta w duchu skrajnego racjonalizmu. Twierdziła, że z dwóch metod, jakimi posługują się badacze, empiryczna może służyć co najwyżej do badania rzeczy, do badania zaś idei jedynie aprioryczna. Ściślej zaś biorąc, empiryczna jest niedostateczna nawet do badania rzeczy, jeśli ma to być badanie naukowe; nauka bowiem jest poznaniem najdoskonalszym, empiryczna zaś metoda, jako oparta na danych zmysłowych, jest zawsze niepewna. Empirycznie można stwierdzać tylko przemijające fakty, nauka zaś w ścisłym znaczeniu szuka prawd powszechnych, jest "wiedzą o tym, co istnieje wiecznie". Taki wzgląd kazał Platonowi wąsko ująć pojęcie nauki i ograniczyć jej za kres do czysto racjonalnych dociekań. Empiryczna znajomość faktów wcale, wedle niego, do nauki nie należała; obserwacja nie była metodą naukową. W astronomii np. oglądanie "obrazów" na niebie" może przydać się jedynie do egzemplifikacji: "tą pstrokacizną na niebie należy posługiwać się tylko jako przykładem". "Będziemy zajmować się astronomią tak jak geometrią, to zaś, co jest na niebie, pozostawimy na uboczu, jeśli mamy uprawiać praw-dziwą astronomię". Na takie ukształtowanie teorii nauki wpłynęło ogólne, idealistyczne stanowisko Pla-tona, a poza tym też postępy matematyki i matematycznego przyrodoznawstwa, których był świadkiem. W porównaniu z powszechnymi prawami przyrody, jakie pitagorejscy uczeni przy pomocy matematycznych obliczeń - znajdowali w dziedzinie astronomii czy akustyki, wyniki prostej obserwacji musiały wydawać się błahe, nieścisłe i niepewne, więc nienaukowe. Matematyka najbardziej zbliżała się do Platońskiego ideału nauki, gdyż miała charak-ter pojęciowy i pomijając zmienne zjawiska badała niezmienne związki. Jednakże nawet ona nie spełniała wszystkich wymagań Platona. Była mu wprawdzie nauką, ale najniższą w hierarchii. Najpierw dlatego, że nawiązuje bądź co bądź do obserwacji i posługuje się myśleniem obrazowym, a po wtóre dlatego, że jest dogmatyczna, operuje bowiem zało-żeniami, których uzasadnić nie umie i nie próbuje. Czystą metodą naukową, nie posiadającą braków matematyki, jest dialektyka. Ta operuje czystym, bezobrazowym myśleniem, szuka prawdy na drodze samego tylko zestawiania pojęć i twierdzeń, ich analizy i syntezy. A dla zapobieżenia dogmatyzmowi bada własne założenia i szuka dla nich racji, aż znajdzie dostateczną; to połączenie dedu-kcji z redukcją odróżnia ją najwięcej od zwykłego w naukach postępowania. Metoda dialektyczna służy przede wszystkim do badania i dej, ale także i do wyjaś-niania zjawisk. Platon opowiedział w Fedonie ustami Sokratesa, na jak różnych drogach szukał tego wyjaśnienia. Ostatecznie nie zadowoliło go ani przyczynowe, ani celowe i doszedł do przekonania, że jedynym, prawdziwym wyjaśnieniem jest dialektyczne: przez ustalenie logicznej zależności zjawisk wyjaśnia się je lepiej niż przez znalezienie ich przyczyn lub celu. Zgodność sądów o zjawiskach jest jedyną gwarancją, że je pojmu-jemy prawidłowo. Stąd przepis dla postępowania naukowego: "założywszy za każdym razem twierdzenie logiczne, które uważam za najsilniejsze, to uznaję za prawdę, co mi się zdaje być z nim zgodne, a za nieprawdę, co z nim niezgodne". Założeniem (hipoteza) nie może być oczywiście twierdzenie dowolne, lecz "najsilniejsze", najbardziej przekonywające rozum. Ta metoda założeń jest metodą wszelkiej wiedzy, która nie jest li tylko empirycznym stwierdzaniem faktów; jeśli bowiem wiedza nie opiera się na doświad-czeniu, to może oprzeć się tylko na "założeniach", które dla umysłu są "najsilniejsze". W metodzie tej Platon uwydatnił jeden ze składników naukowego postępowania. Formalne wyniki jej były cenne: dialektyka zwróciła uwagę na stosunki panujące między twierdzeniami 23 i doprowadziła do sformułowania zasad dedukcji. Dała początek logice. Podczas gdy Sokrates był tylko wirtuozem w operacjach logicznych, Platon był już ich teoretykiem; znał zasadnicze prawa logiki i przygotował systematyczny ich wykład, roz-winięty przez Arystotelesa. 5. FILOZOFIA. Dla Platona dialektyka była czymś więcej niż metodą, była filozofią. Ona bowiem, i ona jedna, ze względu na swój nieempiryczny sposób postępowania pomija zjawiska i sięga idei, jako zaś nauka o ideach jest nauką o prawdziwym bycie, a tym właśnie ma być filozofia. Teraz dopiero, w ujęciu Platona, filozofia wyodrębniła się od nauk, z którymi dotąd współżyła, znalazł się bowiem dla niej odrębny przedmiot: idee, i odrębna metoda: dialektyka. A wyodrębniła się nie jako równa innym, ale jako najdoskonalsza z nauk, bo ona jedna, w przekonaniu Platona, miała za przedmiot byt prawdziwy i ona jedna miała metodę niezawodną. Platon był stanowczym wrogiem empiryzmu, ale nie był równie stanowczym zwolenni-kiem racjonalizmu. Prawdę dusza może znaleźć tylko sama, bez udziału zmysłów; ale poznawanie przez "duszę samą" Platon gotów był pojmować rozmaicie. Jednym ze spo-sobów było poznanie czysto racjonalne, wedle surowych zasad dialektyki. Ale przy-puszczał, że w ostatecznych zagadnieniach intuicja i wiara, mit i przenośnia, irracjonalny popęd duszy mogą nas równie i więcej zbliżyć do prawdy niż ścisłe rozumowania. Nauka musi być tedy czysto racjonalna, ale nie filozofia, która ma do czynienia z tymi ostatecz-nymi zagadnieniami. Daleki był od mniemania, iż sam rozum rozwiąże wszystkie zagadki bytu. Jeśli nawet przenika on świat idei, to pozostaje jeszcze irracjonalny czynnik świata: materia. A nawet wśród idei najwyższa, idea dobra, także przekracza to, co rozum pojąć może. Platon pisał tedy w jednym ze swych listów: "O tym, na czym naprawdę mi zależy... nie ma i nie będzie żadnego mego pisma, bo nie jest to racjonalne, jak matematyka, i nie daje się ująć w słowa. Ale gdy długo zmagałeś się i obcowałeś z rzeczą, to nagle zapala się w duszy jakby światło. Kto nie jest wewnętrznie zrośnięty i spokrewniony z tym, co moralne i pięk-ne, ten... nigdy nie pozna prawdy o dobru i złu". Dlatego też zadaniem filozofii jest w części tylko poznanie prawdy, w części zaś coś zupełnie innego: dokonanie przewrotu w duszy, "spokrewnienie jej z tym, co moralne i piękne". Taka koncepcja filozofii jeszcze radykalniej oddzielała ją od nauk niż metoda dialektyczna. I dwojaką koncepcję filozofii - tę, która jej przyznaje największą racjo-nalność, i tę, która jej wszelką racjonalność odbiera - Platon przekazał potomności. Toteż zarówno racjonalizm, jak J irracjonalizm zwykły powoływać się na niego jako na swego twórcę. V. ETYKA. 1. NAUKA o CNOTACH. Sprawom etycznym Platon poświęcił najwięcej prac. Pierwotnie, przejęty intelektualizmem Sokratesa, sprowadził cnotę do wiedzy. Z czasem jednak przezwyciężył jednostronność swego poprzednika. Przekonał się, że cnota nie od samego tylko rozumu zależy. Rozróżnienie trzech części duszy było mu pobudką do rozszerzenia etyki; przyjąwszy bowiem pitagorejską koncepcję cnoty jako ładu i harmonii duszy, mniemał, że każda część jej musi mieć udział w tej harmonii, każda musi mieć swą cnotę, posiadanie zaś wiedzy jest cnotą jednej tylko części, mianowicie rozumu. Trzy są tedy cnoty odpowiednio do trzech części duszy: mądrość jest cnotą części rozumnej, męstwo impulsywnej, panowanie nad sobą - pożądliwej; ponadto potrzebna jest czwarta cnota sprawiedliwość - łącząca wszystkie części duszy i utrzymująca wśród nich ład, aby każda "spełniała swoje". Tak powstała klasyczna teoria czterech cnót, która przez wieki pozostała panującą. Ponadto Platon widział, że sama wiedza i cnota nie czynią jeszcze życia ludzkiego pełnym i doskonałym. Wiedza bez radości jest tak samo niedoskonała, jak radość bez wiedzy. Cynicy byli tak samo jednostronni i przez to tak samo błądzili, jak cyrenaicy. Oczywiście, nie każda radość zasługuje, aby o nią zabiegać. Ta, którą dają zmysły, jest zazwyczaj zmieszana ze złem i 24 cierpieniem. Natomiast z piękna, wiedzy i harmonijnego ukształtowania życia płynie czysta radość. Po jednostronnych teoriach, od których zaczęła się etyka Greków, była to pierwsza próba zestawienia i klasyfikacji różnorodnych dóbr i cnót. Usystematyzowała luźny materiał zebrany w rozmowach Sokratesa i zapoczątkowała dzieło rozwinięte dalej przez Arystotelesa. 2. NAUKA o MIŁOŚCI. Nie w tym jednak jeszcze tkwiło jądro Platońskiej etyki: tkwiło w jego idealistycznym poglądzie na świat. Jak byt, tak i dobro rozdzielał na dwa światy: idealny i realny. I dobra idealne stawiał nieporównanie wyżej od realnych. Dobra realne w porównaniu z idealnymi wydawały mu się znikome. Czy w ogóle mają wartość i mogą być uważane za dobra? Pod tym względem poglądy Platona uległy wahaniu. Był czas, gdy łącząc swój idealizm z ascetyzmem orfickim, głosił zupełne wyrze-czenie się dóbr doczesnych: ideałem jego był wówczas filozof, który, wyższy ponad rzeczy realne, żyje obok nich, a nie spostrzega ich. Pesymistycznie mniemał, że w świecie realnym zło ma i mieć będzie przewagę nad dobrem i że przeto jedyną drogą do zupełnego dobra jest odejście z tego świata. Jednakże nie był to ostateczny pogląd Platona. Później, przeciwnie, uznał dobra realne za niezbędny szczebel do osiągnięcia dóbr idealnych. Etyka jego, podobnie jak jego teoria poznania, wyzbyła się z czasem jednostronności i to, co pierwotnie odrzucała, pojęła jako niezbędny szczebel rozwoju. Ta jego dojrzała teoria etyczna składała się z trzech tez: 1) dobra stanowią hierarchię, 2) szczytem hierarchii nie jest żadne z dóbr realnych, lecz dobro idealne: idea dobra, 3) dobra realne są natomiast początkiem i nieuniknionym etapem w drodze do szczytu. O tym stosunku dóbr realnych i idealnych Platon wypowiedział się w Uczcie, w swej nauce o miłości. Związek nauki o dobrach z nauką o miłości wypływał stąd, że miłość, jak ją pojmował Platon, to nic innego, jak właściwe duszy dążenie do osiągnięcia i wiecz-nego posiadania dobra. Otóż pierwszym przedmiotem miłości są dobra realne, np. piękne ciała. Z czasem dopiero rodzi się w duszy świadomość, że piękno dusz jest większe od piękna ciał, i przed-miotem miłości stają się wtedy piękne myśli i czyny, piękne twory dusz, jednym słowem piękno duchowe. Później jeszcze przychodzi zrozumienie, że jeżeli przedmioty są piękne, to dlatego, że mają w sobie piękno, które jest wszystkim im wspólne, i wytwarza się miłość nie do tego czy innego pięknego przedmiotu, lecz do piękna wszystkich przedmio-tów. I kto tak stopniowo udoskonala się w rzeczach miłości, ten ujrzy wreszcie to, do czego wszystko inne było tylko przygotowaniem: piękno wieczne, będące pięknem zawsze i dla każdego - ideę piękna. Język potoczny przejął termin platońskiej (lub, jak się mówi, "platonicznej") miłości w zubożonym, czysto negatywnym znaczeniu wyzbycia się pożądań zmysłowych wobec przedmiotów cielesnych; dla Platona natomiast miłość nadzmysłowa była wprawdzie celem, ale miłość zmysłowa była szczeblem do niej. Poprzez cele realne, względne, skończone, doczesne można osiągnąć cele idealne, bezwzględne, wieczne: te sens Platońskiej teorii miłości. Teoria ta była nie tylko etyczną teorią celów, ale też psychologicznym opi-sem dążeń ludzkich. Opis to daleko odbiegający od takiego, który widzi w człowieku tylko egoistyczne i hedonistyczne skłonności. Platon nie zaprzeczał, że dusza ma i takie pożądania (nie darmo jest związana z ciałem), lecz twierdził, że ma również pociąg do rzeczy nadzmysłowych, wiecznych i bezwzględnych. Przez nie człowiek zdolny jest wybiec poza wąskie granice, w jakich zamknięte jest jego realne życie. Przez swą mi-łość do idei dusza staje się pośrednikiem między światem realnym a idealnym: należąc sama do świata realnego, sięga idei. A przez to w etyce Platońskiej, specjalnie w jego nauce o miłości, tkwi przezwyciężenie 25 dualizmu, jaki zawiera jego ontologia. Dwa różne światy stają się szczeblami, przez które dusza kolejno przejść może i powinna. Etyka Platona, a zwłaszcza jego nauka o miłości, mimo swój poetycki polot i patos, była najpozytywniejszą częścią jego filozofii; transcendentne były dla niej nie byty, lecz cele, a stosunek idei i zjawisk nie był stosunkiem dwóch światów, lecz stosunkiem celów i środków. Tu idealizm Platoński miał najwznioślejszą, a zarazem najmniej metafizyczną postać. W dążeniu do idei dobra Platon znalazł cechę definiującą cnotę. Sokrates określił ją jako wiedzę, ale dla Platona określenie to nie było już możliwe do przyjęcia. Mógł natomiast zastąpić je nowym: dążenie bowiem do idealnego celu odróżnia cnotę od wszystkich innych dążeń ludzkich, bo wszystkie inne mają cele realne. Nauka o dobru ma w filozofii Platona-szczególną wagę: wszak idea dobra stoi na czele jego systemu i ma pierwszeństwo wobec wszystkich innych idei. Ta przewaga dana dobru jest tak samo odrębnością jego systemu, jak przewaga dawana przezeń ideom. O idei dobra Platon pisze, że jest podobna do słońca, które nie tylko oświeca rzeczy, ale również umożliwia im życie, rozwijanie się i rośniecie; tak też i idea dobra warunkuje istnienie wszystkich idei, choć sama jest już ponad czy poza istnieniem. Tymi słowy, które sam nazwał "boską przesadą", ale które znalazły potężny oddźwięk w późniejszej, mistycznie nastrojonej filozofii, Platon chciał zapewne wyrazić, że dobro, którego idea przewyższa nawet ideę istnienia, jest wszelkiego istnienia osnową. Dobro jest początkiem i końcem w systemie Platona: jest pierwszą zasadą, wedle której powstał świat, i ostatecznym celem, do którego dąży. 3. NAUKA o PAŃSTWIE. Konkretne zadania człowieka objawiają się w pełni - według Platona - nie w życiu jednostkowym, lecz w społecznym. Przeto szczegóły swej etyki rozważał na tle teorii państwa. Wszakże nie państwa, jakie jest rzeczywiście, ale jakim być powinno. Temat był nowy: teoria państwa, jaką budowali przedtem Grecy (np. sofiści), trzymała się stosunków rzeczywistych i dążyła co najwyżej do zracjonalizowania środków, ale nie stawiała państwu celów. Platońska zaś teoria państwa, wyłożona w Państwie i Prawach, była normatywną teorią państwa "najlepszego", skonstruowaną wedle idei dobra i sprawiedliwości. a) Państwo najlepsze winno dążyć do zalet najwyższych i właściwych ideom; za takie Platon uważał powszechność i stałość. Ma przeto powodować się nie indywidualnymi pomysłami i aspiracjami, lecz ogólnymi zasadami; program Platona nie uwzględniał też różnorodnych warunków, w jakich państwa żyją, i różnorodnych temperamentów, jakie mają ludy; był jeden dla wszystkich, nie podlegał ani przystosowaniom, ani rozwojowi. Od obywateli wymagał stałości w sposobie myślenia i odczuwania; poeci, którzy podlegają na ogół zmiennym uczuciom, a przez sztukę swoją mogą w tym duchu oddziaływać na innych obywateli, powinni być wydaleni z doskonałego państwa. Uniwersalny charakter był tedy pierwszą cechą tej teorii. b) Państwo doskonałe ma jeden cel obowiązujący wszystkich; nie jest dopuszczalne, aby każdy obywatel dążył na swoją rękę do swojego dobra. Państwo ma być zbudowane jak organizm, a w nim każdy ma "robić swoje", to znaczy to, czego odeń wymaga wspól-ny cel wszystkich. Części państwa muszą zależeć od całości, a nie całość od części: wtedy tylko będzie w nim ład. c) Państwo musi być oparte na wiedzy; bo, aby dobro czynić, trzeba dobro znać. Państwo będzie doskonałe dopiero, gdy na tronach znajdą się przedstawiciele największej wiedzy, filozofowie. Takie było intelektualistyczne hasło tej teorii państwa. d) Do państwa mogą należeć tylko ci, którzy są dlań potrzebni; potrzebni zaś są, oprócz władców-filozofów, strażnicy państwa, to jest wojsko, oraz wykonawcy niezbęd-nych przedmiotów materialnych, to jest rzemieślnicy. Każda z trzech grup ma inne za-dania i musi przeto żyć w innych warunkach; tworzy zatem oddzielny stan społeczny. Państwo idealne ma więc być stanowe. Trzy stany, które doń należą, odpowiadają trzem częściom, z których 26 składa się dusza; istnieje bowiem ścisła analogia między państwem a jednostką. Części państwa powinny mieć te same cnoty, co części duszy: cnotą władców jest mądrość, strażników - męstwo, rzemieślników - panowanie nad sobą. Gdy każdy stan czyni swoje, wtedy powstaje harmonijny ustrój państwa: ustrój sprawiedliwości. Części państwa, jak części duszy, nie są sobie równe: funkcja władców jest wyższa od funkcji strażników, a strażników od rzemieślników. Tworzą więc między sobą hierarchię i idealne państwo musi być hierarchiczne. e) Idealne państwo jest ascetyczne, dąży bowiem do idealnego celu, którego osiąg-nięcie nie zapewnia obywatelom bezpośrednich korzyści ani rozkoszy, ani dóbr doczes-nych. Przeciwnie, wymaga wyrzeczenia się dóbr doczesnych. Dla dwóch wyższych stanów zniesiona jest własność indywidualna; obowiązuje tam ustrój komunistyczny, w którym jednak wspólne jest nie posiadanie, lecz wyrzeczenie się. Stan najniższy nie podlega rygorom, ale dlatego, że - w duchu greckiego arystokratyzmu - nie bierze udziału w dążeniach do doskonałości. Ta utopia Platońska była oparta na pięknej zasadzie: na podporządkowaniu jednostek państwu, a państwa celom czysto moralnym, idealnym, powszechnym i stałym. Ale realizacja jej była doktrynerska, szczegóły dziwaczne, okrutne, nie liczące się z wolnością i szczęściem człowieka. VI. ESTETYKA. Pogląd Platona na sztukę nie był prosty. Sam był artystą i poetą przynajmniej tak samo jak filozofem, miał zaufanie do natchnienia, nad wszystko cenił twórczość. W poezji widział boski "szał" (/uaria), w poecie "boskiego męża", pośrednika między bogami a ludźmi, przez którego przema-wiają bogowie. Ale z drugiej strony, nie wyzwolił się z greckiego poglądu, że sztuki, zwłaszcza takie, jak malarstwo czy rzeźba, są z natury swej tylko umiejętnościami, a artysta, ma-larz czy rzeźbiarz - rzemieślnikiem. A tak samo jest w poezji, o ile nie jest rzeczą boskiego natchnienia. Przejął myśl znaną już sofistom, że osnową sztuk jest naśla-downictwo. Naśladownictwo zaś jest zawsze poniżej tego, co naśladuje: więc sztuka jest czynnikiem ujemnym, nie podnosi rzeczywistości, lecz ją obniża. Zwłaszcza że naśladuje rzeczy realne, które same już były, wedle Platona, naśladownictwem idei: jest więc naśladownictwem drugiego stopnia. I oto z jednej strony Platon widział w sztuce, mianowicie w sztuce poety, najwyższą z czynności człowieka, z drugiej zaś potępiał sztukę, mianowicie naśladowniczą, i chciał ze swego idealnego państwa usunąć artystów. Toteż wpływ jego na potomność był dwojaki: nauczył w artyście widzieć wieszcza i nauczył widzieć w nim naśladowcę. Dał początek dwom zupełnie różnym kierunkom w filozofii sztuki: z jednej strony mistycznemu, a z drugiej naturalistycznemu jej traktowaniu. Mistyczne rozumienie sztuki jako wieszczbiarstwa i źródła najgłębszego poznania raz po raz odtąd powracało w dziejach, a rozumienie naturalistyczne, jako naśladownictwa, było w ciągu wielu stuleci najbardziej rozpowszechnioną z teorii estetycznych. ISTOTA PLATONIZMU. Platonizm jest idealizmem, czyli teorią głoszącą, że we wszystkich dziedzinach bytu i działania, obok pierwiastków realnych, które są przemija-jące, istnieją pierwiastki idealne, które są wieczne, i że pierwiastki idealne mają przewagę nad realnymi. W szczególności platonizm oznacza: w ontologii: przekonanie, że istnieje byt idealny i że byt realny jest odeń zależny; w psychologii: uznanie, że dusza istnieje niezależnie od ciała i że ciało jest niższe i za-leżne od niej; w teorii poznania: przekonanie, że istnieje wiedza rozumowa, niedoświadczalna, wro-dzona i że wiedza zmysłowa, jako zależna i niepewna, musi jej być podporządkowana; w metodologii: uznanie metody dialektycznej i podporządkowanie jej wszelkiej metody empirycznej. 27 w etyce: uznanie, że właściwym celem człowieka są dobra idealne i że dobra realne, jako niższe, powinny im być podporządkowane i traktowane tylko jako środki. Mówi się o "systemie" Platona, bo obejmował pełnię różnorodnych zagadnień i rozwią-zywał je z jednolitego stanowiska. Ale systemu nie miał w programie. A pełnia jego po-mysłów rozsadzała system. Na czele jego filozofii stało pojęcie idei, ale także i pojęcie duszy, i pojęcie dobra; był twórcą idealizmu, ale także spirytualizmu i metafizyki opartej na etycznym podłożu. Tak samo w teorii poznania: cechowało ją uprzywilejo-wanie rozumu, ale także uprzywilejowanie intuicji, a ponadto irracjonalnych czynni-ków poznania; a choć "przypuszczalne" poznanie niezbyt cenił, zanalizował je dokładniej od wszystkich poprzedników. Był też pionierem finalistycznego pojmowania przyrody. Był pionierem logiki. Arystoteles i w jednym, i w drugim miał już drogę otwartą. SZKOŁA PLATONA. Szkoła założona przez Platona - prototyp starożytnych szkół filozoficznych - której jako "scholarcha" około 40 lat, do samej śmierci, przewodził, od gaju Akademosa, gdzie się mieściła, otrzymała nazwę Akademii. Nie była to szkoła w pospolitym słowa znaczeniu, lecz raczej instytut współpracy naukowej; należeli do niej nie tylko uczniowie, ale i uczeni: Arystoteles przez 20 lat był jej członkiem. Na pierwszym planie w Akademii była, oczywiście, filozofia i ćwiczenia w metodzie dialektycznej. Ale także, jak to wynikało z poglądów epistemologicznych Platona, pracowano tam nad matematyką; napis na Akademii głosił, że ci, co nie są wykształceni matema-tycznie, nie mają do niej wstępu. Akademia wydała wybitnego astronoma Eudoksosa. Wiadomo, że zajmowano się w niej też klasyfikacją roślin i zwierząt, co było w związku z podjętą przez Platona logiczną teorią podziału pojęć. Wszakże najbardziej nawet różno-rodne prace naukowe nie wyczerpywały programu Akademii; nie była związkiem czysto naukowym, lecz, zgodnie z aspiracjami Platona, miała służyć idei dobra. Pod względem prawnym ta szkoła naukowa była zaliczona do związków religijnych. Dawało to większe gwarancje bezpieczeństwa dla jej mienia i przyczyniło się zapewne do tego, iż przetrwała wszystkie inne szkoły i dopiero w 529 r. n.e. została zamknięta przez Justyniana. W długich swych dziejach po śmierci założyciela szkoła Platońska nie była na ogół wierna jego nauce. Była zewnętrznie najtrwalsza, ale wewnętrznie najmniej oporna ze wszystkich szkół filozoficznych w starożytności. Zresztą filozofia Platona, literacko ujęta, operująca najwięcej aluzjami, w każdym dialogu przynosząca nowe sformułowania, nie mogła nadawać się na doktrynę szkolną. Speuzyp, następca Platona w Akademii (scholarcha 347-339), i jego następca, Ksenokrates (scholarcha 339 - 314) prowadzili ją w duchu późnej nauki Platona, wzmac-niając jeszcze jej czynniki pitagorejskie, tak iż nauka o ideach przeszła w metafizykę liczb. Następni zaś trzej scholarchowie, zaczynając od Polemona (scholarcha 314-268), w duchu czasu położyli nacisk na sprawy etyczne i zbliżyli się znacznie w swych poglądach do cyników. To była pierwsza faza Akademii. Najmniej oczekiwane było, że szkołę Platona opanuje sceptycyzm. Tak jednak stało się w pierwszej połowie III wieku, gdy na czele jej stanął Arkezylaos, i tak pozostało długo, bo jeszcze Karneades, o wiek odeń młodszy, prowadził ją w duchu sceptycyzmu. Ten sceptyczny okres szkoły znany jest pod nazwą średniej Akademii. Akademia i nadal poddawała się panującym prądom. Po sceptyckiej Akademii przy-szedł czas w II w. p.n.e., za scholarchatu Filona z Laryssy, na eklektyczną. Potem zaś uległa wpływom religijnym. Tzw. neoplatonizm, wielka doktryna religijno-filozoficzna kończącej się starożytności, powstał (w III w n.e.) poza Akademią, ale Akademia poddała mu się, odkąd scholarcha został Proklos (scholarcha ok. 450-485 n.e.). To była ostatnia faza Akademii. WPŁYW PLATONA. Platon na razie nie oddziałał: Grecja nie poszła torem jego wskazań politycznych, a teorie Platona nie przyjęły się nawet we własnej jego szkole. Jednakże dość prędko przyszedł jego czas; jeszcze przed końcem ery starożytnej nastąpił przewrót uczuć i 28 przekonań, rzeczy doczesne i zmysłowe straciły na wartości wobec wiecz-nych i nadzmysłowych, zewnętrzne wobec wewnętrznych, "ludzkość nawróciła się na platonizm". Ostatnie wieki filozofii starożytnej od I w. p.n.e. są pod przemożnym wpły-wem Platona; nie tylko jeden prąd, który otrzymał tę nazwę, ale bez mała cała ówczesna filozofia jest "neoplatonizmem". Jednocześnie pod jego też wpływem powstała filozofia chrześcijańska, a ustrój kościelny zrealizował zasadnicze punkty Platońskiego programu z Państwa. Przez wczesne średniowiecze aż po XIII w. Platon był nieporównanie naj-potężniejszą powagą europejskiej filozofii. W XIII i XIV wieku też nie przestał liczyć zwolenników, a już w XV w. rozpoczęło się w filozofii "odrodzenie" pod hasłem po-wrotu do Platona. Każdy okres i każdy prąd przejmował z bogatej i różnorodnej puścizny Platońskiej inne motywy i każdy interpretował ją po swemu. Co innego widzieli w nim Grecy aleksan-dryjscy, zakładający szkoły neoplatońskie, co innego chrześcijańscy mistycy średniowiecza, co innego renesansowi filozofowie przyrody. "Najwyższe piękno, prawdy nie-zmienne, budowniczy świata, słowo przedwieczne, idee Boże, miłość nadzmysłowa, nie-śmiertelność duszy - to wszystko z Platona", powiada jeden ze współczesnych history-ków, podczas gdy inni znów widzą w nim głównie genialnego twórcę logiki. Jedni uważali go i uważają za orfika, inni - za sokratyka, jedni znajdowali w jego dziełach kult ekstazy i wieszczych sił ducha, inni rozumowej trzeźwości. Na ogół jednak pierwiastki religijne filozofii Platona oddziałały rozległej niż ściśle naukowe. Wpływ Platona opanował nie tylko naukę, ale też w stopniu silniejszym niż np. wpływ Demokryta lub Arystotelesa dostał się do podstaw ogólnej kultury europejskiej. Wielu ludzi, którzy nigdy nie słyszeli o Platonie, powtarza dziś jego myśli i wielu buntuje się przeciw jego teoriom nie wiedząc, że od niego pochodzą. OPOZYCJA PRZECIW PLATONOWI. Opozycja przeciw filozofii Platona rozpo-częła się już za jego życia, zapewne zainaugurował ją Antystenes i szkoła megarejska. Ale najradykalniej podjął ją, wkrótce po śmierci Platona, najwybitniejszy jego uczeń, Arystoteles. Zarzuty Arystotelesa, które zostały po wszystkie czasy typowe dla walki z platonizmem, sprowadzają się do dwóch. Po pierwsze, idee są fikcjami; idee, którym Platon przypisywał istnienie obok rzeczy, są, wedle jego przeciwnika, jedynie hipostazą pojęć i zdwojeniem rzeczy. Platon nie umiał nawet podać, jakie istnieją idee: czy tylko idee substancji, czy także jakości, liczb i stosunków. Rozumowanie, jakim się posługiwał, prowadzi do absurdu: bo jeżeli istnieje idea odpowiadająca własnościom wszystkich ludzi, to dalej musi istnieć idea wyższego stopnia, odpowiadająca wspólnym własnościom ludzi oraz idei człowieka, i tak w nieskończoność. Drugi zarzut Arystotelesa polega na tym, że idee nie tylko są fikcjami, ale fikcjami bezużytecznymi. Są bezużyteczne, bo nie wyjaśniają faktów. ARYSTOTELES Ostatni wielki system tego okresu unikał jednostronności i skrajności zarówno doktryn materialistycznych i sensualistycznych, jak idealistycznych i racjonalistycznych. Jego obraz świata był złożony, zawierał składniki zarówno idealne jak materialne, a tak samo złożone było jego pojęcie poznania. System ten - dzieło Arystotelesa - był kompro-misem, ale dokonanym na całkowicie oryginalnej podstawie. ŻYCIE ARYSTOTELESA. Żył od 384 do 322. Urodził się w Stagirze na Półwyspie Trackim. Pochodził z rodziny, w której zawód lekarza był dziedziczny; ojciec jego, Ni-komach, był lekarzem nadwornym króla macedońskiego. Ze środowiska, w którym wyrósł, wyniósł pewien zasób wiedzy empirycznej, przyrodniczo-lekarskiej. W r. 367 Arystoteles przybył do Aten i wstąpił do Platońskiej Akademii. Spędził w niej lat dwadzieś-cia, najpierw jako uczeń, potem jako nauczyciel i badacz. Duch nauki Platońskiej różnił się znacznie od empirycznego kierunku jego dotychczasowego wykształcenia. Połączenie obu kierunków wytworzyło swoisty typ jego umysłowości. Z czasem wystąpił przeciw doktrynie Platona, jednakże 29 pozostał w Akademii aż do śmierci mistrza. Opuścił ją do-piero, gdy następcą Platona wybrano mało wybitnego Speuzypa. Osiadł w Assos w Azji, dokąd Hermiasz, władca tamtejszy, już dawniej pociągnął niektórych członków Akademii. W Assos i w pobliskim Atarneusie spędził trzy lata w pracy naukowej i nauczycielskiej. W 343 - 342 r. powołany został przez Filipa Macedońskiego na nauczyciela Aleksandra i był nim aż do objęcia władzy przez swego ucznia; a i potem pozostał w Macedonii i mieszkał w Stagirze. Opuścił Aleksandra dopiero, gdy ten sprzeniewierzył się ideom panhelleńskim i rozpoczął pochód na Azję. Wtedy Arystoteles powrócił do Aten. Założył tam szkołę. Szkoła ta była wzorowana na Akademii, ale miała ją prześcignąć wszechstron-nością i planowością pracy; zaszczepił jej ducha empiryzmu i uczynił instytutem badań specjalnych zarówno w dziedzinie humanistycznej, jak i przyrodoznawczej. Szkoła znaj-dowała się w Likeionie; czy to od szpalerów Likeionu, czy też od tego, że dysputowano tam chodząc, otrzymała nazwę "perypatetyckiej". Szkole przewodził od 335 do 323. Osobista praca pisarska Arystotelesa zeszła wówczas wobec nauczycielskiej na drugi plan. Gdy po śmierci Aleksandra rozpoczął się ruch antymacedoński w Grecji, opuścił Ateny i udał się do Chalkis, gdzie wszakże niebawem żywot zakończył. Wielka praca i wielki umysł, bezinteresowna miłość prawdy i ześrodkowanie wysiłków całego życia na polu nauki, zdolność organizowania pracy i sprzęgania ludzi do wspólnej roboty, wreszcie pomyślne warunki zewnętrzne i niezależność - wszystko to było nie-zbędne, aby wytworzyć coś tak potężnego, jak naukowe dzieło Arystotelesa. PISMA jego dają się podzielić na trzy grupy: 1. PISMA WYDANE przez niego samego i przeznaczone dla szerszego ogółu. Pocho-dziły głównie z pierwszego okresu, gdy Arystoteles należał do Akademii; były to prze-ważnie dialogi, o dużych zaletach literackich. Im Arystoteles zawdzięczał w starożytności sławę świetnego stylisty. W tematach i tytułach nawiązywały do Platona: był między nimi dialog Eudemos, inspirowany przez Fedona, Meneksen, Ucztę, był dialog o miłości, o sprawiedliwości, o retoryce, były dialogi Sofista i Polityk, dialogi o rozkoszy, wychowaniu, o władzy królewskiej, o poetach, o bogactwie. Do najważniejszych należał Protreptyk, który nawiązywał do Platońskiego Eutydema, a zawierał obronę filozofii i pochwałę życia oddanego wiedzy, oraz duży dialog w trzech księgach O filozofii. Z całej tej grupy przechowały się drobne zaledwie fragmenty. 2. MATERIAŁY NAUKOWE. Były treści zarówno historycznej, jak literackiej i przyrodniczej. Zbieranie ich zostało zapoczątkowane w Assos i Stagirze, pochodziły jednak głównie z późnego okresu, z czasów Likeionu, i były wynikiem wspólnej pracy Arysto-telesa i jego uczniów. Były wśród nich wyciągi z dzieł dawnych filozofów, z wykładów Platońskich, zbiory teorii i wzorów retorycznych, materiały do dziejów teatru i poezji, wykazy zwycięzców olimpijskich, zbiór 158 konstytucji greckich i zbiór praw ludów barbarzyńskich, systematyczne badania zoologiczne, zbiory definicji i problematów nau-kowych. I z tej grupy pism nie przechowało się prawie nic. Stosunkowo najwięcej zostało materiałów zoologicznych. Z prac nad konstytucjami odnaleziono w 1891 r. część studium o państwie ateńskim. Zbiór problematów zachował się w postaci skażonej. 3. PISMA zawierające OPRACOWANIA NAUKOWE, a przeznaczone do użytku szkoły. Są to notaty do wykładów, pisane szkicowo i nieozdobnie. Pochodzą bądź z epoki Likeio-nu, bądź jeszcze z Assos, ale później przerabiane. Były zapewne przygotowywane do wydania, jedne mniej, drugie więcej, ale żadne nie było przygotowane ostatecznie. I w ta-kim nieukończonym stanie dzieła te, jedne z najważniejszych, jakie zna historia myśli europejskiej, zostały przekazane pokoleniom. Te dzieła Arystotelesa przechowały się, i to nawet w całości. Przechowały się w redakcji Andronikosa z Rodosu, który dał im układ dość dowolny i autentyczne teksty uzupełnił przez notaty uczniów. - Pisma te tworzą pięć grup: pisma logiczne, przyrodnicze, metafizyczne, praktyczne i poetyczne. 30 A) PISMA LOGICZNE otrzymały w czasach bizantyjskich nazwę Organonu (narzędzie), odpowiadającą intencjom Arystotelesa. Należą do tej grupy następujące trak-taty: Kategorie, Hermeneutyka (De interpretatione), Analityki (pierwsze i wtóre), zawierające teorie wnioskowania i dowodzenia, Topika, traktująca o dowodzeniu prawdopodobnym i o sztuce prowadzenia sporu, i O sofizmatach (po łac. De sophisticis elenchis). Jądro logiki Arystotelesa zawarte jest w Analitykach. Topika jest zredagowana najobszerniej. Pisma o kategoriach i o zdaniu ^Hermeneutyka) są mało przez autora opracowane i później uzupełnione, co dało powód do kwestionowania ich autentyczności. B) PISMA PRZYRODNICZE składają się z rozpraw należących do fizyki, do historii naturalnej i do psychologii, a) Z pism fizykalnych główne jest Fizyka (czyli odczyty o przyrodzie) w 8 księgach, 'dzieło ważne, ale niejednolite, którego księgi pochodzą z różnych epok, a pierwotnie stanowiły może oddzielne traktaty. Poza tym: O niebie, O stawaniu się i ginięciu, Meteorologika. b) Historia naturalna zwierząt jest głównym dziełem drugiej grupy, która ponadto obejmuje liczne monografie zoologiczne: O częściach zwierząt, O pochodzeniu zwierząt, O ruchu zwierząt, O poruszaniu się przestrzen-nym zwierząt i inne. Botaniczne dzieła Arystotelesa nie zachowały się. c) O duszy, rozprawa ważna i stosunkowo dobrze opracowana, jest głównym dziełem psychologicznym Arysto-telesa, uzupełnionym przez szereg drobniejszych studiów. C) METAFIZYKA stanowi ośrodek filozofii Arystotelesa, obejmując tak zwaną przezeń "pierwszą filozofię". Nazwa dzieła ...... oznacza "pisma następujące po pismach przyrodniczych" (tak je bowiem Andronikos umieścił w szeregu pism Arysto-telesa) i ustaliła się znacznie później. Praca ta składa się z czternastu ksiąg różnej wagi i różnego pochodzenia, nie dających się składnie ze sobą powiązać. Metafizyka nie była zapewne nigdy jedną książką ani jednym kursem wykładowym; dopiero komentatorzy (Syrian i Pseudoaleksander) potraktowali ją jako jedno dzieło i zdołali utrwalić tę opinię. Wyraźny związek zachodzi między księgami ?-? i Z-?, one stanowią zrąb Metafizyki. Księga A, zawierająca szkic teologii Arystotelesa, stanowi odrębny traktat; księga ? jest słownikiem filozoficznym; księgi M-N są polemiką z Platonem. D) PISMA PRAKTYCZNE obejmują etykę i politykę. Etyka jest przechowana w trzech redakcjach, ale zapewne tylko dwie są autentyczne: Etyka eudemejska jest wcześniejszą, a Etyka nikomachejska późniejszą redakcją. Etyka wielka (po łac. Magna Moralia) jest uważana przeważnie za pochodzący z późniejszych stuleci ekscerpt z tamtych dwóch. Polityczne dzieło Arystotelesa, noszące nazwę Polityka, obszerne a nie ukończone, jest prawie równie niejednolite jak Metafizyka. E) PISMA POETYCZNE. Z tej grupy przechował się jedynie fragment Poetyki, traktujący głównie o tragedii. Przechowane pisma Arystotelesa stanowią tylko część tego, co napisał, ale część ważną, bo ściśle naukową i dającą pojęcie o całokształcie jego poglądów. ORIENTACJA naukowa Arystotelesa. Dziedziną nauki, którą zajmował się naj-więcej i wedle której modelował swe pojęcia filozoficzne, była biologia; mówiąc o bycie miał na myśli przede wszystkim żywe jednostki. Nauka ta odegrała w jego systemie tę samą rolę, co w systemie Platona matematyka i matematyczne przyrodoznawstwo, które Arystoteles znał mniej i mniej uwzględnił. Ta różnica orientacji naukowej wyjaśnia po-niekąd różnice w filozoficznych poglądach obu myślicieli. POPRZEDNICY. Arystoteles był uczniem Platona i choć zwalczał jego zasadniczą doktrynę idei, jednak przejął od niego niezmiernie wiele poglądów. Nawet takie specjalnie Arystotelesowskie pojęcia, jak pojęcie celu, duszy, Boga, były przekształceniami odpowiednich pojęć Platona. Siła twórcza Arystotelesa nie leżała w dziedzinie najogólniejszych zagadnień, lecz właśnie bardziej szczegółowych; Platon był twórcą zasad, a Arystoteles rozwiniętych teorii. 31 Z drugiej strony zależny był od szkół lekarskich, którym zawdzięczał nie tylko swe wiadomości biologiczne, ale i cały empiryczny i realistyczny tryb myślenia. To dwojakie dziedzictwo - Platona i lekarzy - było trudne do uzgodnienia i stanowiło źródło wielo-rakich trudności w systemie Arystotelesa. Arystoteles, historyk nauki i niepospolity erudyta, znał i uwzględniał, jak nikt przedtem, poglądy filozoficzne i naukowe, dawniejsze i współczesne. Usiłował odnaleźć w każdym jego particulam veri i stworzyć syntezę. ROZWÓJ. 1. Arystoteles rozpoczął swą działalność w Akademii jako zwolennik Pla-tońskiej doktryny. W dialogach, jakie pisał wówczas, głosił teorię idei: "pierwszą filozofię" pojmował jako naukę o bycie samoistnym i wiecznym, wyznawał też naukę o anamnezie i nieśmiertelności duszy, rozwijał etykę normatywną, stawiającą ludziom cele transcen-dentne. W tym okresie powziął już plan późniejszych swych dzieł i w Metafizyce i Fizyce, choć były potem przeredagowane, niektóre części mają charakter jeszcze platoński. W tym okresie ukształtowały się logiczne poglądy Arystotelesa. 2. Jeszcze za życia Platona Arystoteles wystąpił przeciw nauce o ideach; zwrot ten zaznaczył się w niektórych dialogach pisanych jeszcze w Akademii, np. w dialogu O filozofii. Po opuszczeniu Akademii, w Assos, Atarneusie i Stagirze sformułował pozytywnie do-ktrynę, która zastąpiła mu naukę Platońską: była to doktryna teologiczna. Najsławniejsze pomysły metafizyczne Arystotelesa - teoria transcendentnego Boga i transcendentnego rozumu, Ideologiczne przyrodoznawstwo i teologiczna etyka - powstały właśnie w tej epoce. Szkic ówczesnego poglądu na świat Arystotelesa przechował się w księdze A Meta-fizyki; spekulatywna 3 księga O duszy wykłada ówczesne jego stanowisko psycholo-giczne, Etyka eudemejska - stanowisko etyczne, a niektóre części Fizyki i traktatu O nie-bie - stanowisko przyrodoznawcze. 3. W późniejszych latach, w okresie pracy w Likeionie, Arystoteles dalej jeszcze od-szedł od platonizmu. Teraz czynnik empiryczny jego filozofii wziął stanowczo górę. Prze-stał nawet zajmować się najogólniejszymi kwestiami poglądu na świat, natomiast - w pracy wspólnej z gronem uczniów - budował empiryczną naukę, zwłaszcza biologię, socjologię, historię. Psychologia jego ze spekulatywnej teorii rozumu stała się empirycznie i fizjologicznie orientowaną dyscypliną (w dwóch pierwszych księgach O duszy); przyro-doznawstwo, zwłaszcza astronomia, nabrało charakteru mechanistycznego; nawet etyka znalazła dla cnoty empiryczną miarę (to jej ujęcie Arystoteles wyłożył w Etyce nikomachejskiej), a metafizyka wystąpiła z twierdzeniem, że nie ma pozamaterialnego bytu (w niektó-rych księgach Metafizyki). Z tego okresu pochodzi większość specjalnych prac Arystotelesa. Nie pierwszy okres, niesamodzielny, ani trzeci, obojętny względem filozofii, lecz okres środkowy wydał oryginalną myśl filozoficzną Arystotelesa. Wszakże w książkach jego myśl ta nie była wyrażona w czystości, lecz przetykana poglądami wcześniejszymi i później-szymi. To, co nazywa się systemem Arystotelesa, jest zespołem poglądów średniego i póź-nego okresu i jako taki zespół jest z natury rzeczy niezbyt jednolite i konsekwentne. POGLĄDY ARYSTOTELESA 1. LOGIKA. 1. METAFIZYKA A LOGIKA. Arystoteles zajmował dwojaką postawę wobec świata: od Platona nauczył się idealizmu, a z usposobienia był realistą. I z nauki Platona (głoszącej, że prawdziwy byt jest idealny, a prawdziwa wiedza jest ogólna) przejął ostatecznie tylko połowę: zachował teorię wiedzy, ale odrzucił teorię bytu. Zaprzeczał, iżby istniały idee poza jednostkowymi rzeczami; natomiast uznawał, że wiedza jest zawarta w poję-ciach ogólnych. Stanęło na tym: byt jest jednostkowy, a wiedza - ogólna. Platoński dualizm, dzielący byt na dwa światy, świat idei i świat rzeczy, został usu-nięty; ale za to wytworzył się dualizm nowy: bytu i wiedzy. Dociekania naukowe rozpadły się na dwa działy: naukę o wiedzy i naukę o bycie; logika, traktująca o wie-dzy ogólnej, oddzieliła się od metafizyki, traktującej o jednostkowym bycie. 32 2. TEORIA POJĘĆ i SĄDÓW. Logika ma uczyć, jak posługiwać się pojęciami i sądami. Podstawą prawidłowych pojęć jest definicja, a prawidłowych sądów - dowód; przeto definicja i dowód były dla Arystotelesa głównymi tematami logiki. A) Pojęcia są ogólne w mniejszym lub większym stopniu i tworzą przez to hie-rarchię coraz ogólniejszych pojęć. Szczytem hierarchii są najogólniejsze rodzaje. Definicja pojęcia dokonywa się przez umieszczenie go w tej hierarchii, zaliczenie do rodzaju wyższego (z zaznaczeniem tylko właściwej różnicy). Przy najwyższych rodzajach jest kres definiowania: są one podstawą wszelkiej definicji, ale same nie mogą być definiowane, nie ma bowiem wyższych ponad nie rodzajów. Wynikało więc z założeń Arystotelesa, że istnieją pojęcia ogólne nie mające i nie potrzebujące definicji. B) Analogiczne stosunki panują w teorii sądów. Sądy również tworzą hierarchię, mianowicie hierarchię racji i następstw, przy czym sądy bardziej ogólne mogą sta-nowić rację dla mniej ogólnych, nigdy odwrotnie. Szczytem hierarchii sądów są sądy najogólniejsze. Dowód przeprowadza się przez umieszczenie sądu w tej hierarchii i spro-wadzenie do sądu wyższego, to znaczy do takiego, który dla niższego stanowi rację. Przy najwyższych sądach jest kres dowodzenia. Są one zasadą wszelkiego dowodzenia, ale same nie mogą być dowodzone, nie ma bowiem sądów nad nie ogólniejszych, które by mogły być dla nich racjami. Taką ogólną zasadą dowodzenia jest np. zasada sprzecz-ności, a ponadto jeszcze każda gałąź wiedzy ma właściwe sobie zasady. To było istotne: że ze stanowiska Arystotelesa wynikało, iż istnieją sądy ogólne nie mające i nie potrze-bujące dowodu. Sąd był dla Arystotelesa zespołem pojęć; jednostką logiczną było dlań pojęcie. Sąd zawiera dwa pojęcia, jedno w podmiocie, drugie w orzeczeniu, i polega na tym, że je zestawia, stawia, mianowicie mniej ogólne podporządkowuje ogólniejszemu (technicznie mówiąc, dokonuje "subsumpcji" pojęć). Sąd "Sokrates jest człowiekiem" podporządkowuje po-jęcie Sokratesa pojęciu człowieka, a sąd "człowiek jest śmiertelny" podporządkowuje po-jęcie człowieka ogólniejszemu jeszcze pojęciu istoty śmiertelnej. Stosunek subsumpcji jest przechodni: jeśli śmiertelność cechuje człowieka, to cechuje Sokratesa, który jest człowiekiem. Na tym opiera się wnioskowanie, a także dowód, który nie jest niczym innym jak wnioskowaniem z prawdziwych sądów. Prostą jego formą - zwaną sylogizmem - jest wnioskowanie z dwu sądów mających jedno wspólne pojęcie. Teorię sylogizmu Arystoteles opracował w sposób bez mała wyczerpujący. Stanowiła istotną część jego wiekotrwałej logiki. Rozwinąwszy szeroko logikę Arystoteles potraktował ją jako oddzielną dyscyplinę. A jako taka znalazła się poza obrębem filozofii. Co więcej, pojął ją nie jako właściwą naukę, lecz jako przygotowanie i narzędzie nauk, czyli, jak się później zwykło mówić, dyscyplinę formalną. Nie była jednak niezależna od takiego czy innego rozwiązania ogólnych zagadnień filozoficznych; logika Arystotelesa była wyrazem jego filozoficznego stanowiska. Opie-rała się na przekonaniu, że byt jest jednostkowy, ale cechy ogólne stanowią jego istotę. Stąd pochodziło, że stosunkowi subsumpcji dawała przewagę nad innymi stosunkami lo-gicznymi, a także, że za jednostkę logiczną przyjęła pojęcie, które ujmuje ogólne cechy rzeczy jednostkowych. 3. LOGIKA A PSYCHOLOGIA POZNANIA. Hierarchiczny układ pojęć, powiązany definicjami, i hierarchiczny układ sądów, powiązany dowodami, stanowią idealny obraz wiedzy, ale nie wiedzy rozwijającej się, lecz już zakończonej. Logika Arystotelesa zawierała tedy metodę wykładania wiedzy zdobytej raczej niż metodę jej zdobywania. Że z ogółu wynika szczegół, a nie odwrotnie, to leży w naturze rzeczy; natomiast w naturze umysłu ludzkiego leży, że przeciwnie - tylko przez znajomość szczegółów może dojść do znajomości ogółu. Sylogizm jest strukturą wiedzy osiągniętej; ale strukturą wiedzy rozwijającej się jest nie sylogizm, lecz indukcja. Logika Arystote-lesa przedstawiała tedy rzeczowy porządek prawd, nie twierdząc bynajmniej, że jest on psychologicznym porządkiem, w jakim prawdy poznajemy. Te dwa 33 porządki były nawet dla Arystote-lesa wręcz sobie przeciwne; stanowiły zasadnicze przeciwieństwo w jego filozofii: droga od ogółu do szczegółu i od szczegółu do ogółu, inaczej mówiąc, kierunek właś-ciwy naturze rzeczy i kierunek właściwy umysłowi ludzkiemu, czyli porządek logiczny i porządek psychologiczny - jeszcze inaczej, metoda wykładania zdobytej prawdy i me-toda jej zdobywania. W powyższym poglądzie ujawniło się odstępstwo Arystotelesa od Platona, który do-patrywał się tożsamości obu porządków, a nie ich przeciwieństwa; Platon mniemał, że umysł zaczyna od wrodzonych ogólnych pojęć i na ich podstawie dedukcyjnie postępuje w wiedzy. Dlatego też dla Platona rozum sam wystarczał do poznania. Natomiast u Arystote-lesa zmysły miały w poznaniu funkcję równie niezastąpioną, jak rozum. Trzeba zetknąć się z rzeczywistością, aby coś o niej wiedzieć, umysł zaś może się z nią zetknąć jedynie przez zmysły; wrodzonych pojęć nie ma w umyśle, jest onniezapisaną tablicą, którą zapisują dopiero postrzeżenia; od postrzeżeń tedy trzeba rozpoczynać poznanie. Od nich, drogą stopniowej abstrakcji, drogą wydzielania czynników ogólnych umysł do-chodzi do pojęć. Tu dopiero rozpoczyna się funkcja rozumu: na podstawie materiału dostarczonego przez zmysły poznaje to, co jest w rzeczach ogólne, a przeto, jak mniemał Arystoteles, istotne. Wiedza rozumowa jest celem, natomiast wiedza zmysłowa jest niezastąpionym początkiem i podstawą. W taki sposób Arystoteles oddawał rozu-mowi i zmysłom suum cuigue i kompromisowo godził pretensje racjonalizmu i sensualizmu. Głosząc, że tylko rozum umie wydobyć z doświadczenia to, co istotne, Arystoteles stał na stanowisku racjonalizmu; ale racjonalizm jego był związany z genetycznym empiryzmem. Filozofia jego stanowiła, w porównaniu z Platonem, znaczne wzmożenie czynnika empirycznego. I nikt nie kładł silniej od Arystotelesa nacisku na fakt, że poznanie ma charakter bierny; wszelka władza umysłu, jeśli ma poznawać przedmioty zewnętrzne, musi być receptywna, czyli poddawać się działaniu tych przedmiotów. Dotyczy to również i rozumu, z tą tylko różnicą, że ten styka się z przedmiotami pośrednio, poprzez obrazy dostar-czane mu przez zmysły. Arystoteles, kładąc nacisk na empiryczną podstawę poznania, stawał w opozycji przeciwko jego rzekomym czynnikom wrodzonym, ale bardziej jeszcze przeciwko czyn-nikom mistycznym. Żadne wieszcze natchnienie nie może zastąpić doświadcze-nia. W przeciwieństwie do Platona, który widział bezsilność rozumu wobec ostatecz-nych zagadnień, Arystoteles ufał rozumowi, a nawet i zmysłom; stał na stanowisku uf-ności wobec przyrodzonych władz umysłu. Wedle Arystotelesa dowody nie mogą biec w nieskończoność, lecz muszą istnieć pierwsze przesłanki; ten stan rzeczy dał mu sposobność okazania ufności, jaką żywił wobec rozumu: uważał, że prawdy ogólne, na jakie rozum przystaje, godne są całkowitego zaufania i nie wymagają dowodu, a przeto mogą spełniać funkcję pierwszych przesłanek. Filozofia Arystotelesa opierała się więc na prawdach bez dowodu, była świadomie filozofią dogmatyczną. Jej zaufa-nie do rozumu pozwalało budować metafizykę, krytykę zaś poznania czyniło zbyteczną. Do systemu filozofii Arystotelesowskiej należy logika i psychologia poznania, one spełniają w nim te zadania, które w innych systemach oddane są krytyce czy teorii poznania. II. FILOZOFIA TEORETYCZNA. 1. PODZIAŁ FILOZOFII. Filozofia, pojmowana naówczas w najszerszym sensie jako "poznanie prawdy", objęła w badaniach Arystote-lesa zakres już tak wielki, że aktualna stała się sprawa jej podziału. Arystoteles dokonał podziału oddzieliwszy najpierw logikę jako dyscyplinę przygotowawczą, a następnie po-dzieliwszy filozofię na dwa wielkie działy: na teoretyczną i praktyczną. Dychotomię tę uzasadniał zarówno tym, że rozum posiada dwojaką funkcję (poznawanie zasad bytu i zasad działania), jak i tym, że możemy wieść dwojaki tryb życia (życie badawcze i życie czynne). W filozofii praktycznej wyróżniał dwa główne działy, etykę i politykę, którym podporządkował dyscypliny podrzędne, jak retoryka, ekonomika i poetyka (choć nie-kiedy 34 wymieniał poetykę jako dział oddzielny). Filozofię zaś teoretyczną dzielił trychotomicznie na fizykę, matematykę i pierwszą filozofię. Podstawą tego podziału był stopień abstrakcji, najmniejszy w fizyce, większy w matematyce (którą pojmował szeroko, gdyż oprócz arytmetyki i geometrii zaliczał tu szereg nauk, które z tych dwóch czerpią swe zasady, jak muzyka, optyka, czyli perspektywa, astronomia i mechanika). Istnieje zaś jedna nauka, która dalej jeszcze niż matematyka posuwa abstrakcję. Ma ona za przedmiot byt jako taki, rozważa same tylko powszechne własności bytu, wszelkie szczegółowe jego ukształtowania pozostawiając innym naukom. Tę naj-ogólniejszą z nauk Arystoteles nazwał "pierwszą filozofią" albo też wprost "filozofią" w ściślejszym tego słowa znaczeniu. Później przyjęła się dla niej inna nazwa, ta miano-wicie, która jest tytułem Arystotelesowskiego dzieła: "metafizyka". Metafizyka była prawdziwym ośrodkiem filozofii Arystotelesa, a wyniki jej zdecydowały o charakterze innych, bardziej specjalnych działów, jak nauka o Bogu, o przyrodzie czy o duszy. 2. SUBSTANCJA. Arystoteles żywił przekonanie, że bytem samoistnym, czyli - wedle ukutego później łacińskiego terminu - "substancją" są jedynie konkretne rzeczy. Wprawdzie byt można rozważać w różny sposób: jako zespół rzeczy, ale także jako zespół jakości, kwantów lub stosunków różnego rodzaju. Jednak z tych "kategorii" (orzeczenie) jedna tylko "rzecz" jest substancją, natomiast jakości, kwanty i stosunki mogą istnieć tylko w związku z rzeczami jako ich "przypadłości" (po łac. accidentia, stąd też nazywane akcydensami). To przekonanie, nie uzna-jące bytu samoistnego poza realnymi rzeczami i zrywające przez to z Platońskim ide-alizmem, było zasadniczym założeniem Arystotelesa. Wynikało zeń dokładniejsze określenie zadania "pierwszej filozofii": ma badać byt samoistny, a więc - realne rzeczy; ma ustalić ich powszechne własności i składniki. 3. FORMA i MATERIA. Rozważania logiczne skłoniły Arystotelesa do rozróżnienia w substancjach dwu składników. Jeśli bowiem wziąć jakąś jednostkową substancję, np. jakiegoś określonego człowieka, to pewne jego własności wchodzą do pojęcia człowieka, do jego definicji, inne zaś (np. to, że jest małego wzrostu) do tego pojęcia, do jego definicji, nie wchodzą. Można więc i należy z tego punktu widzenia rozbić każdą rzecz na to, co za-warte jest w jej pojęciu, i to, co się w tym pojęciu nie mieści; na to, co należy do defi-nicji i co nie należy. Jeszcze inaczej: na własności ogólne rzeczy, wspólne jej z innymi rzeczami tego gatunku, i na jej własności jednostkowe. Własności pojęciowe, ogólne, gatunkowe rzeczy Arystoteles nazwał formą, a pozo-stałe materią. I substancja w jego ujęciu rozpadła się na formę i materię. Nazwanie dwu jej składników "formą" i "materią" oparte było na pewnej analogii z tym, co się potocznie tak nazywa. Niemniej "forma" u Arystotelesa straciła swe pierwotne znaczenie i zamie-niła je na przenośne. W przeciwieństwie do formy przestrzennej Arystoteles wytworzył szczególne a dziejowe doniosłe pojęcie formy pojęciowej. I w pojęciu materii dokonało się u Arystotelesa podobne przesunięcie. Materia objęła u niego to, co w substancji nie jest formą: stała się więc tym, co jest z natury nie uformowane, nieokreślone. Nie stosuje się to do tego, co zwykle nazywa się "materią", jak brąz czy marmur. Brąz i marmur - powiada Arystoteles - nie są czystą materią, lecz ufor-mowaną. Tylko "pierwsza", czysta materia nie ma w sobie jeszcze żadnej formy i jest rze-czywiście nieokreślona. Tak powstało szczególne a dziejowo doniosłe pojęcie materii jako nieokreślonego podłoża zjawisk. Arystoteles utworzył tedy nowe pojęcia formy i materii. Ale nie całkowicie porzucił dawne: jako przykłady materii dawał jednakże brąz i marmur, a jako przykład formo-wania czynność rzeźbiarza. Toteż forma i materia były u niego przedmiotem nowych pomysłów, ale także niekonsekwencji i powikłań. Arystoteles połączył wyniki dwu analiz: logicznej analizy substancji z jej analizą genetyczną, rozważającą to, co się dzieje, gdy 35 rzeźbiarz formuje brąz czy marmur. Treść pojęcia substancji utożsamił z formą, jaką substancja uzyskiwała w rozwoju. Uczynił to dlatego, że zarówno forma jak pojęcie są czynnikami jedności w rzeczach: rzeczy, jakkolwiek są materialnie złożone, mają zawsze jedną formę i jedno pojęcie. Swej nieokreślonej materii przypisywał mimo wszystko bardzo określone własności. Mianowicie, że jest podłożem zjawisk i wszelkiej ich prze-miany, że jest tym, z czego substancje są utworzone i co trwa, gdy substancje ule-gają zniszczeniu (gdy posąg jest roztrzaskany, forma jego ulega zniszczeniu, ale materia trwa); jest też materia tym, co w substancji jest wielością, różnorodnością, podzielnością (bo z formy może pochodzić jedynie jedność). Wcześniejsi filozofowie twierdzili, że substancją jest materia, Platon zaś, że substancją są idee. Dla Arystotelesa ani materia, ani idea nie były substancjami: natomiast i jedna, i druga były składnikami substancji. To był jego sposób uzgodnienia przedplatoników z Platonem. Z materii przedplatonicy uczynili konkretną substancję, a tak samo Platon postąpił z ideą. Tymczasem materia nie istnieje samodzielnie, tak samo jak nie istnieją idee: wszystko to są abstrakcje. Naprawdę istnieją jedynie konkretne zespoły materii i formy. Taki był zasadniczy pogląd Arystotelesa, nazwany potem "hilemorfizmem" - materia i forma. 4. ISTOTA RZECZY. Arystoteles miał oba składniki substancji za równie niezbędne, jednakże nie za równie ważne. Forma była dlań ważniejsza: bo pojmował ją jako realny odpowiednik pojęcia, zupełnie tak jak Platon ideę transcendentną. I zajęła w jego filozofii to miejsce, które u Platona zajmowała idea. Wyrosła w rozważaniach Stagiryty na zasadniczy czynnik zarówno poznania, jak i bytu. A) PRAWDZIWE POZNANIE jest natury pojęciowej: wszak pojęcie, jakie mamy o rzeczy, a nie przypadkowe jej postrzeżenie, mówi nam, czym ta rzecz naprawdę jest: poznajemy z rzeczy to, co zawarte jest w jej pojęciu. Czyli - poznajemy jedynie formę. Była to pierwsza doniosła konsekwencja utożsamienia formy z pojęciem. Dalej zaś wynikało stąd, że materia jest niepoznawalna. Zapewne, nie dotyczy to materii pochodnych, marmuru czy brązu, ale materia pierwsza, która jest całkowicie nieuformowana, jest też i niepoznawalna. B) ISTOTNY SKŁADNIK rzeczy stanowi to, co w niej jest pojęciowe. Posągiem jest tylko to, co posiada własności należące do pojęcia "posąg"; i te tylko są dla posągu istotne, wszystkie inne są przypadkowe, może je mieć lub nie mieć. Co zawarte jest w pojęciu i jest własnością całego gatunku, to jest stałe, a co stałe, to istotne. Zatem forma, jako składnik pojęciowy rzeczy, jest ich składnikiem istotnym, jest najważniejszą częścią sub-stancji, jest istotą rzeczy. To była druga konsekwencja utożsamienia formy z pojęciem. Przez wyodrębnienie w rzeczach formy powstało tedy w filozofii Arystotelesa pojęcie "istoty rzeczy" i "cech istotnych". Dawniejsi filozofowie rozróżniali już cechy na-leżące do natury rzeczy i cechy, które nie należąc do niej są rzeczom konwencjonalnie przypisywane przez ludzi. Teraz po raz pierwszy wśród cech należących do natury rzeczy rozróżnione zostały cechy mniej i więcej istotne. Dwoistość w wartościowaniu idei i rzeczy, wprowadzoną przez Platona, Arystoteles przeniósł do wnętrza rzeczy. 5. PRZYCZYNA i CEL. Wyjaśnienia własności rzeczy można szukać w czworaki sposób: odwołując się bądź do formy rzeczy, bądź do ich materii, bądź jeszcze do ich przyczyny sprawczej lub celu. Poznawszy bowiem formę rzeczy lub jej materię, przyczynę lub cel, rozumiemy przez to samą rzecz.Forma, materia, przyczyna i cel - to były dla Arystotelesa 4 zasady wyjaśniania (także nazwane ahiai, czyli przyczyny). Z nich dwie pierwsze są składnikami rzeczy - czymże są dwie pozostałe? Co stanowi przyczynę tego, że powstał np. ten oto posąg? To, że rzeźbiarz go ob-myślił. Na skutek posągu obmyślonego (istniejącego tylko w umyśle rzeźbiarza, a przeto niematerialnego) powstał posąg materialny. Co było tu węzłem łączącym przyczynę i skutek? Nie materia, skoro przyczyna była właśnie niematerialna; węzłem tym była ich wspól-na forma. Podobny związek zachodzi przy powstawaniu innych wytworów ludzkich. A i w 36 przyrodzie związek przyczynowy jest tegoż samego rodzaju: jednostka żywa rodzi inną jednostkę tegoż gatunku, czyli tej samej formy, choć materia jest w nich różna. Ary-stoteles wnosił stąd, że przyczyna sprawcza leży nie w materii, lecz w formie. Forma zatem nie jest czynnikiem tylko formalnym i idealnym, lecz jest siłą, która działa i wytwarza skutki; jest czynnym pierwiastkiem w substancji. Arystoteles brał, jak Demokryt, pod uwagę możność czysto przyczynowego pojmo-wania rzeczywistości: wszystko, co się dzieje, dzieje się "z konieczności", a nie dla jakiegoś celu. Rozważał taką koncepcję, ale - nie uznał jej za słuszną. Argumentem jego było: koncepcja ta przedstawia fakty jako wynik przypadku, nie może przeto tłumaczyć przy-rody, której zasadniczą własnością jest prawidłowość i stały kierunek rozwoju. Te dają się natomiast wyjaśnić przez przyjęcie stałego celu. Celowość znamy z produkcji ludzkiej; ale tak samo do celu zdąża przyroda, w której panują równie prawidłowe związki jak w produkcji ludzkiej, a nawet - jak wszystko w przyrodzie - celowość jej jest zupełniejsza od celowości ludzkich tworów. Przyczyny oczywiście działają w każdej prze-mianie, ale - w kierunku wyznaczonym przez cel; nóż chirurga tnie i jest przyczyną ope-racji, ale tnie tak, jak tego wymaga cel operacji: uzdrowienie chorego; a analogicznie dzieje się też w przyrodzie. Tak Arystoteles usiłował godzić Demokryta z Platonem, kauzalizm z finalizmem; jednakże w jego kompromisowym rozwiązaniu Platon zachował przewagę: przyczyny wprawdzie działają, ale są zależne od celów. W pojmowaniu celów Arystoteles różnił się od Platona, twierdził, że cel nie jest transcendentny i idealny, że nie leży poza rzeczą, lecz w niej samej. Cóż zaś jest celem rzeczy, to najwyraźniej widać w żywych istotach: rozwijają się tak, aby posiąść cechy swego gatunku. Podobnie w każdej innej rzeczy: celem jej rozwoju jest rozwinięcie cech gatunkowych, czyli formy. Forma jest zatem tak samo celem rzeczy, jak jest ich przyczyną. Taka redukcja trzech zasad do jednej była umożliwiona przez modyfikację pojęcia formy: forma jest siłą działającą celowo. W tej modyfikacji wyrażało się dopiero właściwe Arystotelesowi pojęcie formy: cechuje je dwoistość, forma jest z jednej strony czynnikiem pojęciowym, a z drugiej czynnikiem aktywnym. 6. ENERGIA i POTENCJA. Ponieważ naturę formy stanowi działanie, Arystoteles charakteryzował ją jako energię (eregyeta, po łac. actus, stąd też "aktem" zwana). Ponieważ zaś forma jest istotnym składnikiem bytu, więc energia, aktywność, działanie stanowią istotę bytu. "Jest" to nie znaczy "zajmuje przestrzeń", lecz znaczy "działa". Nie była to koncepcja całkowicie nowa: już u hilozoistów to tylko uchodziło za zasadę przyrody, co jest siłą. Ale dopiero Arystoteles wyraźnie sformułował energetyczną koncepcję bytu. Jeśli forma jest energią, to czymże jest materia? Jest potencją wyraz o dwóch znaczeniach: siła i możność; po łac. potentid), bo potencja jest przeciwieństwem i uzupeł-nieniem energii. W przeciwieństwie do siły działającej jest dyspozycją. To pojęcie potencji było również tworem Arystotelesa. Było oparte na wewnętrznym doświadczeniu siły, które Arystoteles zobiektywizował, zastosował do zjawisk materialnych i wprowadził do inwentarza pojęć filozoficznych. Przy pomocy pary pojęć "energia i potencja", a także równoległej pary "forma i ma-teria", Arystoteles rozwiązywał różnorodne zagadnienia; tłumaczył zarówno proces stawania się, jak i gotowe wytwory tego procesu, stanowiące rzeczywistość. Stawanie się pojmował jako aktualizowanie potencji, a rzeczywistość - jako potencję już zaktuali-zowaną, której proces stawania się doszedł już do swego kresu. Np. rośniecie rośliny jest aktualizowaniem ("energią") potencji zawartej w nasieniu, dojrzała zaś roślina jest tej potencji zaktualizowaniem zupełnym, czyli, jak to nazywał Arystoteles, "entelechią". 7. ZASTOSOWANIE ZASAD OGÓLNYCH (TEORIA PRZYRODY). Arystoteles z natury rzeczy dopatrywał się w przyrodzie tych czynników, które jego metafizyka uznała za czynniki istotne bytu, a więc: substancji, formy, energii i celu. W jego koncepcji przyroda była więc 1) 37 substancjalna, 2) jakościowa, 3) dynamiczna, 4) celowa. Innymi słowy: Ary-stoteles widział osnowę zjawisk nie w abstrakcyjnych stosunkach, lecz w konkretnych sub-stancjach; jakościowe własności rzeczy, należące do formy, miał za bardziej istotne od ilościowych; dopatrywał się w przyrodzie działania samorzutnych sił; a działanie sił tłu-maczył ich dążeniem do celu. Taka koncepcja przyrody niecałkowicie była nowa, zbliżała się do pierwotnego sta-nowiska myślicieli greckich; jednakże miała charakter bojowy, zwracała się bowiem przeciw poglądowi, który w nauce greckiej wyparł tamten pogląd pierwotny. Stanowiła reakcję przeciw ilościowemu traktowaniu zjawisk przez pitagorejczyków i Platona, a także przeciw czysto przyczynowemu ich traktowaniu przez Demokryta. Ci filozofowie wyzwo-lili się od świadectwa zmysłów i przezwyciężyli obraz świata, jaki one dają; Arystoteles natomiast wrócił do obrazu świata opartego na zeznaniach zmysłów. To kazało mu w szczególności zerwać z zaczynającym się wśród Greków wyłącznie ilościowym rozwa-żaniem zjawisk. Jego postawa była najbardziej dostosowana do badań biologicznych, natomiast w innych naukach przyrodniczych doprowadziła do cofnięcia się. W dwóch zwłaszcza dziedzinach: w mechanice i astronomii. Normalny ruch ciał - padanie kamienia lub wznoszenie się dymu - tłumaczył Ary-stoteles jako ich celowe dążenie do właściwego każdemu miejsca. Przy tym głosił, że od-ległość, jako będąca stosunkiem, a nie substancją, nie może działać i przeto nie może zmieniać siły owego dążenia. Wychodził tedy w mechanice z fałszywych założeń i fał-szywie sformułował prawo ruchu, a błędowi jego sądzone było trwać przez tysiąclecia. W astronomii cofnął się: odrzucił hipotezę ruchu Ziemi i wrócił do systemu Eudoksosa; tu również przyczynił się do zatrzymania na tysiąclecia błędnego poglądu. Dla niego Ziemia stała się znów nieruchomym środkiem świata, dookoła którego krążą sfery gwiezdne. Co więcej, ponieważ zakładał, że ruch nie może trwać, jeśli nie jest podtrzymy-wany przez stałą akcję siły poruszającej, zmuszony był przeto przyjąć, że istnieją siły po-ruszające nieustannie owe sfery i że wobec doskonałości owych ruchów są to siły istot boskich. Takim mitycznym zwrotem stworzył niemałą przeszkodę dla rozwoju astronomii. 8. PIERWSZA PRZYCZYNA (TEOLOGIA). Świat jest wieczny, a zarazem przestrzennie ograniczony. Jest wieczny, bo materia, z której się składa, będąc warunkiem wszelkiego rozwoju nie może być wynikiem rozwoju; nie powstała, więc jest wieczna, a wraz z nią cały świat materialny. Przestrzennie ograniczony jest zaś z takiego względu: każdy żywioł ma swoje miejsce w świecie, więc poza sferą ostatniego żywiołu nie ma już materii, nie ma nawet próżni, bo próżnia to miejsce, które nie zawiera materii, ale mogłoby ją zawierać. Ponieważ tedy świat jest wieczny, nie było innego świata przed nim ani nie będzie po nim; ponieważ zaś nie ma miejsca poza jego granicami, więc nie istnieją światy z nim współczesne. Zatem znany nam świat jest światem jedynym. W nim odbywa się wszędzie jeden i ten sam proces: stopniowego formowania materii, urzeczywistniania tego, co w niej potencjalnie założone. Przeto wszechświat stanowi jednolity łańcuch przyczynowo i celowo powiązanych zdarzeń. Jednakże w tej jednolitości świata jest wyłom: wszystkie ogniwa są tej samej natury, z wyjątkiem - pierwszego ogniwa. Każda bowiem rzecz ma swoją przyczynę, a ta znów swoją; ale łań-cuch przyczyn nie może wedle Arystotelesa iść w nieskończoność; zasadniczym jego przekonaniem było, że musi istnieć pierwsza przyczyna. Pierwsza zaś przyczyna musi posiadać inne własności niż znane nam rzeczy. Te bowiem są wynikiem działania przyczyn, tamta zaś nie mając przyczyny istnieje sama przez się; te są więc bytem zależ-nym, a pierwsza przyczyna niezależnym. Oto własności tego niezależnego bytu: 1) Jest nieruchomy i niezmienny: nie może być poruszany, bo nie byłby pierwszą przyczyną, ani nie może poruszać sam siebie, bo byłby bytem złożonym. 2) Jest niezłożony: bo zespolenie z części musiałoby mieć przyczynę. 3) Jest niematerialny: bo materia jest źródłem 38 zmiany i wszystko materialne jest zmienne. Jest więc czystą formą, czystą energią. 4) Jest istotą duchową: inaczej bowiem niematerialnej formy niepodobna pojąć. 5) Jest rozumem: analogia z ludzkim życiem duchowym każe wyłączyć niższe funkcje psychiczne, jako pobudzane przez przyczyny zewnętrzne. 6) Jakże rozum może wprawiać w ruch materialny świat? Tylko w ten sposób, że stanowi cel, który pociąga świat. Działa "jak ukochany, który pociąga kochającego". Porusza świat będąc celem świata. Zasada jego działania to zasada nieruchomej atrakcji. 7) Działaniem rozumu może być jedynie myślenie. A przedmiotem myślenia może być w tym wypadku jedynie sam rozum: po-znający bowiem upodobnia się do poznawanego i gdyby pierwsza przyczyna za przed-miot swych myśli miała świat, to upodobniłaby się doń i przyjęła jego niestałe własności. 8) Jest tylko jeden: inaczej nie byłoby jedności w świecie, świat byłby tylko zbiorem epi-zodów, a tymczasem świat rzeczywiście jest jednością. 9) Jest konieczny: bo nie zawiera materii, która nosi w sobie różne możliwości. 10) Jest doskonały: bo najdoskonalsza w bycie jest forma, rozum, energia. - Taki zespół własności nie był obcy greckim filozo-fom; te same mniej więcej własności Parmenides przypisywał bytowi, a Platon ideom. Świat przypadkowy, niedoskonały, zależny wskazuje tedy na byt koniecz-ny, doskonały, absolutny; jeśli istnieje świat, to istnieje również absolut. Taki tok rozumowania odróżniał Arystotelesa zarówno od Demokryta, jak i od Platona: Demokryt rozpoczął swe dociekania od fizycznego świata i na nim je też skończył; Platon od razu od absolutu zaczął; Arystoteles zaczął od badania fizycznego świata, by przezeń dojść do absolutu. Tyle razy powtarzał w swych pismach, że nie ma formy bez materii, ale ostatecznie uznał taką czystą formę; tyle razy wypominał Platonowi, że głosi byt transcen-dentny, ale sam ostatecznie skończył na transcendentnym bycie. A byt absolutny, konieczny, doskonały, który sam będąc nieruchomy porusza świat - to nic innego jak to, co wszyscy nazywają Bogiem. Kosmologia doprowadziła Arysto-telesa do teologii. Przez rozważania kosmologiczne doszedł do uzasadnienia istnienia Boga i do określenia jego natury. Te rozważania były prototypem dowodu istnienia Boga, który otrzymał z czasem nazwę "kosmologicznego". W dziejach zaś teologii greckiej poglądy Arystotelesa były ważnym etapem: mono-teizm, który od Ksenofanesa nurtował filozofię grecką, u niego znalazł pełny wyraz. Nowa była koncepcja Boga jako istoty czysto duchowej. Nowa poniekąd transcendencja Boga, choć miał tu wzór w "rozumie" Anaksagorasa i w Platońskiej idei dobra. Rolę Boga wobec świata Arystoteles pojął inaczej niż Platon: Bóg nie był dlań wykonawcą świata, świat bowiem w ogóle nie był wykonany, świat jest wieczny. Bóg wprawił świat w ruch - i w tym sensie jest jego pierwszą przyczyną, a także jest jego celem ostatecznym, ale twórcą jego nie jest. Arystoteles przypisał Bogu po części własności Platońskiego de-miurga, ale po części też własności Platońskich idei. Teologia zastąpiła ideologię; na miejsce przeciwstawienia rzeczy i idei przyszło przeciwstawienie świata i Boga. 9. OKRĄG NIEBIAŃSKI i OKRĄG ZIEMSKI (KOSMOLOGIA). Dualizm świata i Boga, niedosko-nałego i doskonałego bytu, odbił się w kosmologii Arystotelesa i wprowadził do niej dualizm. Bóg działa w sposób niezmienny, a przeto i ruch, którego jest sprawcą, musi być niezmienny. Takim zaś ruchom podlega jedynie niebo gwiazd stałych (zewnętrzny okrąg świata, tzw. "pierwsze niebo"); tylko więc jego ruch pochodzi bezpośrednio od Boga. Na tę jedną, zewnętrzną sferę świata "pierwsza przyczyna" działa bezpośrednio. Że jednak ruch pozostałych sfer jest podobny do ruchu pierwszego nieba, więc Arysto-teles przyjął, iż wprawiane są w ruch przez istoty podobne do pierwszej przyczyny, tylko mniej doskonałe. "Pierwsza przyczyna ruchu", pierwotnie jedyna, uległa rozmnożeniu dla względów astronomicznych. Teologia przekształciła się w astronomię, czy raczej odwrotnie, astronomia w jakąś astroteologię; cały okrąg "nadksiężycowy" został pojęty jako dziedzina działań boskich. 39 Są tedy we wszechświecie dwa okręgi, których natura jest całkowicie odmienna: okrąg niebiański i ziemski. Niebiański, wprawiany w ruch przez pierwszą przyczynę i przez pokrewne jej istoty, które wywołują ruch sfer, jest nieporównanie doskonalszy; ruch, jaki w nim panuje, jest okrężny (ruch okrężny jest najdoskonalszy, bo najbardziej regularny i jednolity), a materia - eteryczna. W okręgu ziemskim (który znajduje się w samym ośrodku świata) ruch normalny jest prostolinijny, a materia zbudowana z czterech żywio-łów. Tamten jest okręgiem rzeczy wiecznych i niezmiennych na modłę eleatów, ten zaś zmiennych i przemijających na modłę Heraklita. I jeśli świat ziemski ma w sobie co cen-nego, to tylko przez wpływ świata niebiańskiego, przez działanie gwiazd. Traktowanie przyrodoznawstwa jako stosowanej teologii odwiodło Arystotelesa od drogi, którą poprzednio szli greccy badacze i na której osiągali cenne zdobycze. Porzucił pitagorejski system astronomiczny, Demokrytejską naukę o jednolitej budowie świata. Spekulacje teologiczno-przyrodnicze Arystotelesa pochodziły zapewne z wczesnych jego lat i były zależne od Platona; może zaniechał ich później, oddawszy się specjalnym bada-niom naukowym; niemniej w pismach jego pozostały i zostały przezeń przekazane potomno-ści. I wszystkie te teorie - przeciwstawienie niebiańskiego i ziemskiego świata, teoria wpły-wu gwiazd wraz z nauką o centralnym położeniu Ziemi i o istnieniu boskich istot wpra-wiających w ruch sfery świata - przetrwały wieki pod gwarancją powagi naukowej Arysto-telesa. 10. DUSZA (PSYCHOLOGIA). W psychologii Arystoteles stosował ogólne zasady swej filozofii: użył pojęcia formy i materii, by ująć stosunek duszy i ciała. Dzięki temu stworzył trzecią wielką koncepcję, jaką grecka myśl wydała w tej kwestii. Wedle niej dusza nie jest substancją oderwaną od ciała, jak chciał Platon, ale też nie jest ciałem, jak chciał Demokryt. Jest, wedle Arystotelesa, formą, czyli energią ciała organicznego: to znaczy, że dusza i ciało organiczne stanowią nierozłączną całość; dusza nie może istnieć bez ciała, a ciało nie może spełniać swych funkcji bez duszy, która ożywia ciało. Określenie, że dusza jest energią ciała organicznego, znaczyło, że jest ona przyczyną samorzutnych czynności organicznej istoty. Było to dynamiczne pojęcie duszy, przygotowane już przez Platona. Było pojęciem szerokim, nie specjalnie psychologicznym, lecz ogólnobiologicznym. Dusza, pojęta w ten sposób, była podstawowym czynnikiem życia organicznego, i zrozumiałe jest powiedzenie Arystotelesa, że przyrodnik ma więcej do czynienia z duszą niż z ciałem. Świadomość była tylko jedną z funkcji tak pojętej duszy, która ma funkcji tyle, ile ciało organiczne ma czynności. Funkcje te Arystoteles ułożył hierarchicznie. Za wyższe miał te, które nie mogą być wykonywane bez innych, niższych; w tym sensie myśl jest wyższa od postrzegania, a postrzeganie od odżywiania (bo i ono jest funkcją tak szeroko pojętej duszy). Odróżniał trojakie funkcje i, odpowiednio do tego, trzy rodzaje duszy. Dusza roślinna posiada jedynie funkcję najniższą: powoduje odżywianie się i rośnie-cie; nie posiadając zaś odpowiedniego narządu nie jest zdolna do postrzegania. Zdolność tę posiada dusza wyższego szczebla, dusza zwierzęca. Że zaś z postrzeganiem łączy się przyjemność i przykrość, a z nimi pożądanie przyjemności i popęd do unikania przy-krości, więc dusza zwierzęca - ale dopiero ona - posiada uczucia i popędy. Dopiero więc na drugim szczeblu duszy zaczynają się funkcje psychiczne. Istnieje wszakże szczebel jeszcze wyższy: dusza myśląca, właściwa jedynie człowiekowi. Jej zdolność - rozum - jest najwyższą zdolnością duszy. Rozum poznaje zarówno byt jak i dobro; znając zaś dobro, kieruje wolą, czyni, że wola staje się rozumna. Rozum, gdy kieruje wolą, nazywa się praktycznym, w odróżnieniu od teoretycznego, czyli poznającego. - Ponie-waż wyższe zdolności zakładają niższe, więc dusza ludzka łączy wszystkie zdolności duszy. Arystoteles zbliżał tedy ku sobie przeciwieństwa: ciało i duszę, zmysły i rozum. Psy-chologia jego była typowym przykładem tego, jak kompromisowo usposobiony umysł z czynników, które dla innych były przeciwieństwem, robił szczeble jednego szeregu. Jednakże i u niego 40 ciągłość szeregu była zerwana w jednym punkcie: mianowicie, naj-wyższa zdolność duszy rozum - ma zupełnie odrębny charakter i stanowi wyłom w zasadach psychologii Arystotelesa. W pojęciu, jakie Arystoteles miał o rozumie, zawarta była zasadnicza trudność. Był bowiem przekonany, że wszelka władza poznawcza duszy musi być receptywna, gdyż poznania wysnuć z siebie niepodobna. Ale z drugiej strony, dusza czysto receptywna byłaby maszyną, poruszaną z zewnątrz. Arystoteles gotów był uznać, iż maszynami są dusze niższe, ale nie dusza rozumna. Ta musi być samorzutna, musi być pierwszą przy-czyną swych działań. Trudność tę, że rozum jest z jednej strony receptywny, a z dru-giej samorzutny, rozwiązywał Arystoteles przez rozróżnienie dwojakiego rozumu: biernego i czynnego. Bierny czyni zadość receptywności poznania, czynny - samorzutności duszy. Bierny jest receptywny, operuje tylko materiałem, jaki przejmuje od zmysłów, a funkcja jego polega na tym, że z wyobrażeń zmysłowych wyabstrahowuje pojęcia. Rozum czynny nie jest receptywny, ale też nie spełnia wcale funkcji poznawczej (to funkcja rozumu biernego); jego rola polega na tym, że wprawia w ruch rozum bierny i przez to jest pierwszą przyczyną samorzutnych poczy-nań duszy. Rozum bierny jest jakby aparatem odbiorczym duszy, a czynny - jego mo-torem. Intencja tej nauki jest jasna, ale sama nauka ciemna. Rozum czynny, aby być pierwszą przyczyną, musi być czystą formą, czystym aktem. Wszystkie funkcje duszy są związane z ciałem i dzielą jego los, a rozum czynny nie; będąc wolny od materii, jest niezniszczalny, a przeto natury raczej boskiej niż ludzkiej. Przez rozum czynny dusza jest mikrokosmosem o własnej pierwszej przyczynie. I jak Bóg w makrokosmosie, tak dusza w mikro-kosmosie jest wyłomem z ogólnej zasady, jaka rządzi systemem Arystotelesa: że wszelka forma może istnieć jedynie w łączności z materią. Tymczasem Bóg i dusza są samo-istnymi formami. Była to pozostałość platonizmu w Arystotelesowskim poglądzie na świat. Co wyrzucał Platonowi, sam w innej postaci wprowadził do swego systemu. III. FILOZOFIA PRAKTYCZNA. 1. NAJWYŻSZE DOBRO. I w etyce Arystoteles w ramy platońskie wprowadził realistyczną i empiryczną doktrynę. Platon chciał normo-wać życie wedle idei dobra, Arystoteles stał na stanowisku, że nie ma innego dobra niż realne. Platon stawiał cele transcendentne, Arystoteles szukał celów osiągalnych. Etyka Platona była dedukcyjna, u Arystotelesa stała się empiryczna. Platon etykę pojmo-wał czysto normatywnie, Arystoteles łączył normy z opisem działania ludzkiego. Bo Pla-ton wyprowadzał normy z idei, Arystoteles zaś z realnej natury człowieka. Platon uznawał tylko normy powszechne, Arystoteles chciał powszechność norm godzić z indywidualną naturą działającego. Dla Platona miarą słuszności było tylko ogólne prawo, dla Arysto-telesa zaś żywy wzór dobrego i mądrego człowieka. W imię tych zasad Arystoteles mniemał, że naturę dobra znajdzie nie drogą abstrakcyj-nego rozumowania, lecz przez ustalenie, jakie w rzeczywistym życiu ludzie sobie stawiają cele. Cele ludzkości są różnorodne, ale są między nimi wyższe i niższe; wyższe są te, dla których niższe cele są środkami. A łańcuch środków i celów nie może iść w nieskończo-ność, lecz musi - jak Arystoteles wnosił, zgodnie ze swym finitystycznym sposobem my-ślenia - istnieć jakiś cel najwyższy, który do niczego nie jest środkiem. Taki cel jest najwyższym dobrem osiągalnym. Według Arystotelesa jest nim eudajmonia. Ona była tym konkretnym celem, który w jego etyce zajął naczelne miejsce, zajmowane w etyce Platona przez abstrakcyjną ideę dobra. Eudajmonia, w rozumieniu Greków, była to do-skonałość jednostki, czyli osiągnięcie tego optimum, jakie człowiek przy swej naturze osiągnąć może. Stosując się do zwyczaju, ale za to narażając się na pewne nieporozu-mienia, można tłumaczyć wyraz "eudajmonia" przez "szczęście". Eudajmonizm, podający eudajmonię za dobro najwyższe, twierdzi więc, że dobrem najwyższym nie jest dobro idealne, ani też zewnętrzne, ani społeczne, ale - doskonałość jednostki. A czym jest doskonałość? - eudajmonizm jest ogólnikową i niedostateczną teorią, 41 póki tego nie wyjaśni. Eudajmonistami byli bez mała wszyscy greccy etycy, ale każdy inaczej pojmował eudajmonię. Arystoteles widział ją w działaniu właściwym człowiekowi. A właściwą naturą człowieka, w myśl racjonalizmu Arystotelesa, jest rozum. Przeto eudajmonia leży w działaniu rozumu, ono jest osnową życia doskonałego. 2. CNOTY. Działalność rozumu obejmuje dwie dziedziny: poznania i życia praktycznego. Odpowiednio dwojakie są też zalety człowieka rozumnego: jedne zwą się cno-tami dianoetycznymi, np. mądrość, rozsądek, drugie etycznymi, np. hojność, męstwo. W pracy czysto teoretycznej eudajmonia może być zupełna; czynny jest wówczas tylko rozum, więc najdoskonalsza władza człowieka. Ale żyć czystą teorią jest to rzecz boska, dla człowieka niedostępna: jemu do życia potrzeba nie tylko wiedzy, ale też zdro-wia, jadła, dóbr materialnych. Żyć wyłącznie rozumem - to tylko ideał, a nie realny program, to reminiscencja z Platona. Natura ludzka jest złożona, a wszystkie jej potrzeby muszą być zaspokajane; człowiek musi spełniać czynności praktyczne, chodzi tylko o to, by je spełniał rozumnie, to znaczy, by żył zgodnie z cnotami etycznymi. Systemu cnót niepodobna wydedukować; można go tylko ustalić na podstawie empi-rycznej. Cnót jest tyle, ile właściwych człowiekowi czynności, bo każda czynność ma swoją cnotę; gdy np. człowiek ma do czynienia z dobrami zewnętrznymi, wtedy cnotą jest hojność; gdy znów opanowany jest przez uczucie lęku, wtedy cnotą jest męstwo. Lęk sam przez się nie jest zły, zły może być tylko stosunek do niego, pozbawiony intencji moralnej i niezgodny z rozumem, gdy mianowicie ktoś lęka się tam, wtedy i z tego po-wodu, z którego lękać się nie należy, albo też nie lęka się tam, wtedy i z tego powodu, z jakiego lękać by się należało. Trafnym, rozumnym stosunkiem do lęku jest właśnie mę-stwo; jest ono środkiem między tchórzostwem a zuchwalstwem. Tak samo znów hojność jest trafnym stosunkiem do dóbr zewnętrznych, jest środkiem między rozrzutnością a skąpstwem. Podobnie w każdej dziedzinie można i należy znaleźć odpowiedni "środek". Na tej podstawie Arystoteles określał cnotę jako "usposobienie zachowujące środek" (dokładniej jako: ....... To była owa "doktryna środka", najsławniejsza z teorii etycznych Arystotelesa. Cnoty tak pojęte czynią zadość potrzebom rozumu. Wszakże człowiek jest istotą nie tylko rozumną, ale także cielesną. Zaspokojenie zaś potrzeb cielesnych wymaga innych jeszcze, zewnętrznych warunków, które nie są w rękach człowieka. Przeto sama cnota nie może zagwarantować eudajmonii. Nad życiem więc praktycznym człowiek niezdolny jest całkowicie zapanować, życie zaś czysto teoretyczne, które by zapewniło eudajmonię, jest dlań niedostępne. 3. SZTUKA. Właściwością Platona było, że ponad znaną rzeczywistością doszukiwał się innej, wyższej: ponad rzeczami - idei, a tak samo ponad doświadczeniem - poznania intuicyjnego, ponad zwykłą sztuką - wieszczej. Właściwością zaś Arystotelesa było, iż odrzucali te nadbudowy jako irrealne i irracjonalne: odrzucał idee, intuicje, a tak samo wieszcze pretensje poetów. Odpadła tedy w jego ujęciu ta dwoistość, którą Grecy widzieli w sztuce, a którą Platon jeszcze spotęgował, oddzielając boską natchnioną poezję i zwykłą sztukę będącą tylko naśladownictwem. Skoro nie ma sztuki wieszczbiarskiej, to jest tylko naśladownicza. Teraz dopiero powstały w Grecji warunki do wytworzenia ogólnej, jednolitej teorii sztuki, obejmującej wszystkie jej działy od poezji do plastyki. Ta pierwsza teoria była naturalistyczna, widziała osnowę sztuki w odtwarzaniu natury. Arystoteles zresztą pojmował ją bardzo szeroko i liberalnie: jak w innych swych teoriach, tak też i w tej estetycznej daleki był od jednostronności. Uwzględniał w działaniu sztuki także czynniki formalne oraz (zwłaszcza w słynnej swej teorii tragedii) czynniki uczuciowe. Dopiero późniejsi estetycy przeszli do wyłącznego, jednostronnego naturalizmu. ISTOTA ARYSTOTELIZMU. Arystotelizm jest filozoficzną doktryną środka, unika-jącą skrajnych rozwiązań, a skłonną do uznania cząstki prawdy, jaka w każdym z nich tkwi. W 42 metafizyce arystotelizm unika zarówno idealizmu jak materializmu, w teorii pozna-nia zarówno czystego racjonalizmu jak czystego sensualizmu, w etyce - zarówno moralizmu jak hedonizmu. W metafizyce jest twierdzeniem, że (wbrew idealizmowi) nie ma innych substancji niż materialne, ale że (wbrew materializmowi) osnowę substancji stanowi idealna ich istota; że substancje są jednostkowe, ale istota ich jest ogólna. W jednostkowych rzeczach od-najdywać ogólną istotę - to arystotelizm. W teorii poznania arystotelizm jest twierdzeniem, że (wbrew aprioryzmowi) pochodzenie poznania jest empiryczne, ale że (wbrew empiryzmowi) wyniki jego są racjonalne. Empiryczną drogą znajdywać racjonalną wiedzę - to arystotelizm. W etyce jest twierdzeniem, że (wbrew moralizmowi) najwyższym dobrem jest nie cnota, lecz szczęście, ale że (wbrew hedonizmowi) osnowę szczęścia stanowi nie doznawanie przyjemności, lecz działalność godna człowieka, rozumna i cnotliwa. Przez cnotę dochodzić szczęścia - to arystotelizm. Ogromna jest ilość pomysłów, teorii, rozumowań, jakie Arystoteles wprowadził do filozofii i w niej utrwalił. Szczegółowy podział filozofii, wyodrębnienie logiki, jako dyscypliny służebnej, i "pierwszej filozofii", jako dyscypliny naczelnej; - szczegółowe opracowanie logiki, pojętej jako sylogistyka, i szczegółowe opracowanie psychologii, pojętej jako teoria władz psychicznych; - próba zestawienia kategorii i zasad (cztery zasady, czyli przyczyny: formalna, materialna, sprawcza i celowa); - nowe pojęcia metafizyczne: formy, materii, energii, potencji, istoty rzeczy;- nowe pojęcie Boga jako pierwszej przy-czyny świata i nowe ujęcie duszy jako formy ciała organicznego; - nowa teoria rozumu, rozdzielonego na czynny i bierny - to wszystko i wiele innych idei naukowych i filozoficz-nych pochodzi od Arystotelesa. NASTĘPCY ARYSTOTELESA. 1. SZKOLĄ PERYPATETYCKA. Likeion, założony przez Arystotelesa, zgodnie z duchem ostatnich lat mistrza, chciał służyć celom ściśle naukowym. Zainteresowania filozoficzne perypatetyków zeszły na drugi plan wobec specjalnie naukowych. Teofrast (362-287), kierownik szkoły po śmierci jej założyciela, pozostawił epokowe, godne prac zoologicznych Arystotelesa prace botaniczne. Kontynuował również jego badania nad dziejami filozofii: Teofrasta były podstawą całej późniejszej doksografii greckiej. Eudem z Rodosu należący wraz z Teofrastem do najbliższych uczniów Arystotelesa, słynny był ze swojej encyklopedycznej wiedzy, a szczególniej odznaczył się jako historyk matematyki. Arystoksen z Tarentu doprowadził do szczytu wiedzę starożytnych o muzyce; prowadził dalej badania pitagorejczyków, ale stosując metodę empiryczną Arystotelesa. Dicearch z Messeny położył zasługi na polu geografii, historii kultury i polityki. W późniejszych generacjach perypatetyków badania szczegółowe osiągały coraz większą przewagę; "alek-sandryjscy erudyci" w znacznej części wychodzili z ich szkoły. W filozofii perypatetycy byli na ogół wierni swemu mistrzowi; ale interpretowali go w dwojaki sposób. Jedni podnosili idealistyczne, platońskie pierwiastki jego systemu; tak czynił np. Eudem, kładący nacisk na transcendencję Boga i rozumu. Inni znów, przeciwnie, usiłowali wytępić czynniki platońskie w arystotelizmie. Ten drugi prąd zaczął się już u Teofrasta, a najbardziej zdecydowany wyraz znalazł u Stratona z Lampsaku, który po Teofraście objął scholarchat (287 - 269), a był może najsamodzielniejszym myślicielem, jakiego wydał Likeion. "Stratonizm" był materialistyczną interpretacją Arystotelesa, zaprzeczającą istnieniu przedmiotów niematerialnych i transcendentnych; nie ma form poza materią, nie ma Boga poza przyrodą ani rozumu poza zdolnością postrze-gania. 2. KOMENTATORZY. Ku końcowi starożytności, od I w. p. n. e., gdy potrzeba autory-tetu i tradycji opanowała umysły, w szkole Arystotelesa obudził się, zatracony poprzed-nio, pietyzm dla mistrza. Odtąd szkoła oddała się rozważaniu i komentowaniu jego pism. 43 Wówczas to Tyranion poddał je krytyce filologicznej, Andronikos z Rodosu ułożył systematycznie, inni jeszcze pracowali nad ich egzegezą. Komentatorom Arystotelesa przypadło zadanie nie tylko objaśniać, ale i uzupełniać jego poglądy. Tylko bowiem poglądy logiczne i poniekąd przyrodnicze i etyczne pozostawił w postaci mniej więcej wykończonej, metafizyczne zaś zaledwie naszkicował. W szczegól-ności nie było zupełnie jasne, jak pojmował naturę Boga i rozumu ludzkiego. W epoce zaś wzmożonych zainteresowań religijnych, jaka nastąpiła na schyłku starożytności, właśnie te zagadnienia musiały być wyjaśnione. Chcąc je wyjaśnić komentatorzy musieli nie tylko rekonstruować, ale i uzupełniać myśli Arystotelesa; tekst jego, zwłaszcza w teorii rozumu, stał się punktem wyjścia dla różnych doktryn. Uzupełnienie poszło w dwóch kierunkach: w kierunku Teofrasta i w kierunku Eudema, w naturalistycznym i w ide-alistycznym. Znakomitym przedstawicielem pierwszego kierunku wśród komentatorów był Aleksander, drugiego - Temistius. Aleksander z Afrodyzji (około 200 r. n.e.) dał naturalistyczną interpretację Arys-totelesa, która od jego imienia nosi nazwę "aleksandrynizmu". Rozum bierny (nazy-wał go "materialnym", jest formą ciała, a forma nie może istnieć w oderwaniu od materii, więc: rozum ginie wraz z ciałem. Aleksander, w imię jednorodności duszy, nie chciał dla rozumu czynić wyjątku: dusza rozumna musi być tak samo zniszczalna, jak roślinna i zwierzęca. Jeśli rozum czynny jest niezniszczalny, to znaczy, że jest nie ludzkiej, lecz boskiej natury. Odjął więc rozum czynny człowiekowi i tylko rozum bierny miał za przyrodzoną własność człowieka. Rozum bierny jest przeto zniszczalny, czynny zaś nie należy do natury ludzkiej; nie ma więc nieśmiertelności dla duszy ludzkiej. Taka teoria nie mogła zadowolić religijnie nastrojonych umysłów. Dla tych Temistius (IV w. n.e.) zinterpretował naukę Arystotelesa. Rozum bierny pojął jako samoistną, niezależną od materii substancję, która nie będąc wytworem rozwoju fizycznego nie podlega też fizycznemu rozkładowi. Rozum bierny w tej interpretacji stał się równie trwałym jak czynny, a czynny równie przyrodzonym jak bierny. I wypadło, że dusza rozumna jest nieśmiertelna. 3. DALSZY WPŁYW ARYSTOTELIZMU. Wpływ ten był zupełnie inny w starożytności, a inny w epoce chrześcijańskiej. W starożytności znano z puścizny Arystotelesa tylko pisma wczesne, przeznaczone dla szerszych kół; późniejsze zaś, specjalniejsze, pozosta-wały nie wydane. Oddziałał przeto w duchu wczesnych poglądów: jako filozof platoński i teologiczny. Oryginalne momenty jego dojrzałej nauki nie zostały prawie dostrzeżone poza szkołą. Epoka chrześcijańska, odwrotnie, odziedziczyła jedynie pisma późne Arystotelesa, na schyłku starożytności odnalezione i wydane; wczesne natomiast zaginęły. Ale to, co przechowało się, nie od razu zostało przyswojone. Wczesne średniowiecze znało jedynie jego logikę, a i to częściowo; był w owym czasie wielką powagą, ale tylko w tym zakresie. Pisma jego przechowały się po upadku Grecji najpierw w Syrii, a potem w Arabii. Gdy państwo Mahometa opanowało Hiszpanię, arabscy uczeni zanieśli naukę Arystotelesa na zachód Europy. Dzięki nim dopiero w XII i XIII w. Europa łacińska zapoznała się z całą puścizną Arystotelesa, a wtedy stał się największą powagą we wszystkich działach filozofii. Gdy pisano "filozof" bez bliższego określenia, znaczyło to: Arystoteles. Filozofia jego dzięki całej swej strukturze, a zwłaszcza dogmatyzmowi i racjonalizmowi, była jakby predestynowana, by stać się filozofią scholastyki. Wielkim odnowicielem arystotelizmu był Tomasz z Akwinu. Związał on trwale filozofię katolicką z arystotelizmem. Do końca wieków średnich znaczenie Arystotelesa było olbrzymie; później żywa myśl poszła na ogół innymi torami, choć nie brakło nawrotów do niego. Zwłaszcza w szko-łach filozofia Arystotelesa długo zachowała panowanie, a logika jego po dziś dzień jest przedmiotem szkolnym. OPOZYCJA. Za życia Arystotelesa i bezpośrednio po jego śmierci nie było jej prawie: bo też arystotelizm nie wyszedł był wówczas poza szkołę. Wystąpiła dopiero, odkąd stał się filozofią 44 panującą: działo się to w 16 wieków po śmierci Arystotelesa. Opozycja przyszła późno, ale za to była tym silniejsza, odpowiadała sile średniowiecznego arystotelizmu. Objawiła się już na schyłku średniowiecza wśród scholastyków-modernistów. W szczególnie zaś ostrej opozycji przeciw Arystotelesowi był Renesans, a i potem w walce z arystotelesowsko-scholastycznymi koncepcjami rozwijała się filozofia nowożytna. Opozycja skierowana była najwięcej przeciw formalizmowi, który nie był zamierzeniem, ale był skutkiem arystotelizmu; przeciw werbalizmowi i szerzeniu fikcji, do czego prowadzi-ło doszukiwanie się istoty i form rzeczy; przeciw finalizmowi, który utrudniał rozwój przyrodoznawstwa; przeciw dogmatycznemu pojęciu ruchu, geocentrycznej astronomii, przeciw dzieleniu przyrody na ziemską i niebiańską. Przeciwnicy Arystotelesa wysuwali również zarzuty formalne przeciw jego filozofii; wskazywali, że pozornie jednolity jej system został uzyskany dzięki zamaskowanym niekonsekwencjom (zaprzecza istnieniu czystych form, a Boga i rozum uważa za czyste formy) i wieloznacznościom (zwłaszcza w pojęciu ....., oznaczającym zarówno formę jak i gatunek). ŚW. AUGUSTYN Na Wschodzie filozofowie chrześcijańscy pielęgnowali dawną tradycję grecką, na Zachodzie zaś próbowali iść własnymi drogami; toteż Wschód dał filozofii chrześcijańskiej od razu wysoką kulturę, ale Zachód dał jej samodzielność. Zachód najwięcej przyczynił się do tego, że myśl chrześcijańska była nowym początkiem w dziejach filozofii; nie zrywając ze starożytną tradycją (jak chciał Tertulian i inni hellenofobi), ale też nie podporządkowu-jąc się jej (jak to czynili Orygenes i jego następcy), znalazł koncepcję filozoficzną będącą wyrazem odrębnej, chrześcijańskiej postawy wobec Boga i świata. Stało się to na przełomie IV i V w., a było dziełem św. Augustyna. ŻYCIE AUGUSTYNA. Św. Augustyn (354 - 430) urodził się w Tagasta, w Numidii, z ojca poganina i matki chrześcijanki. W mieście ojczystym, potem w Kartaginie, Rzymie i Mediolanie był nauczycielem retoryki. Pisma Cycerona pobudziły go do badań filozoficznych. Choć wychowany przez matkę w chrześcijaństwie, usposobiony był doń niechętnie; pierwotnie wyznawał manicheizm z jego skrajnym dualizmem dobra i zła. Później, odkrywszy braki tej doktryny, przerzucił się do sceptycyzmu akademickiego. Dopiero w 386 r. lektura dzieł neoplatońskich skłoniła go do powrotu do dogmatycznej filozofii, a kazania biskupa Ambrożego nawróciły go do Kościoła. Ochrzczony w 387 r., powrócił do Afryki i tam spełniał czynności kapłańskie, od 395 r. jako biskup Hippony. Z zapałem bronił nauki Kościoła i zwalczał herezje, nawet te, które jego samego pociągały dawniej: mani-cheizm, donacjanizm, występujący przeciw jedności Kościoła, i pelagianizm, uzależniający łaskę od zasługi. Filozoficzne zainteresowania Augustyna pod koniec jego życia coraz więcej ustępowały miejsca teologicznym. PISMA Augustyna są bardzo liczne. Najdawniejsze z zachowanych pisane są w 386 r. pod Mediolanem: Contra Academicos, traktat polemiczny przeciw sceptycyzmowi, De vita beata, o zależności szczęścia od poznania Boga, Soliloąuia, o sposobie poznawania prawd nadzmysłowych. Już po chrzcie, w drodze z Mediolanu do Afryki, napisał traktat o sto-sunku duszy do ciała, De ąuantitate animae. Większość prac Augustyna pisana była już w Afryce; najważniejsze są: Wyznania (Confessiones), 400 r., przedstawiające stanowisko Augustyna w osobistej formie, na wpół pamiętnikarskiej, a na wpół modlitewnej; traktat O Trójcy (De Trinitate), 400-410, systematyczny wykład poglądów teologicznych; O państwie bożym (De civitate Dei), 413-426, główne dzieło Augustyna, zawierające zwłaszcza jego poglądy historiozoficzne; wreszcie Retractationes, rzecz napisana na krótko przed śmiercią, w której Augustyn streścił swe pisma i skorygował w duchu kościelnym. 45 Koleje życia Augustyna były burzliwe, charakter niejednolity, namiętny i niepohamowa-ny, umysł gwałtownie przerzucający się od stanowiska do stanowiska. Powiedziano o nim, że "u żadnego wielkiego myśliciela nie było takiej odległości między szczytami a najniższymi punktami, jaka była u Augustyna", a także, że między świętymi Kościoła nie było takiego, który byłby tak mało święty, a tak bardzo ludzki jak on. Zmagała się w nim potrzeba czystej duchowości i płomienna zmysłowość, poczucie wyższości życia duchowego i potrzeba faktów uchwytnych i dotykalnych; walczył w nim filozof, wielbiciel autono-micznej kultury umysłowej, z chrześcijaninem, powolnym Kościołowi i jego dogmatom. To jeden, to drugi brał górę w Augustynie; toteż nie ma jednolitego systemu w jego pismach, nie ma go nawet w Retractationes, choć tam jeden ze składników jego umysłu ustąpił przed drugim. Za to jest w nich niezwyczajne bogactwo, z którego przez długie wieki czerpała filozofia chrześcijańska. ROZWÓJ. We wczesnym okresie Augustyn stał na stanowisku manicheizmu, potem akademickiego sceptycyzmu. Później nastąpił powrót do dogmatycznej filozofii w duchu Platona. Po nawróceniu zaś dokonało się przejście od doktryn pogańskich do chrześcijańskich. Ale i wówczas Augustyn nie dał swym myślom definitywnej postaci: myśli jego do końca ulegały nieustannym przetworzeniom i rozwijały się, przechodząc od autonomicznej filozofii do ortodoksalnej dogmatyki, od stanowiska naturalistycznego do supranatura-lizmu, przekonanego o nieustannym działaniu łaski nadprzyrodzonej. Etapy, przez które przeszła myśl Augustyna, nie były przypadkowe, nawet manicheizm i sceptycyzm odpowiadały pewnej stronie jego natury i choć wyrzekł się ich, nigdy jednak nie wyzbył się całkowicie manichejskiego dualizmu i sceptyckiej nieufności do wiedzy przyrodzonej. POPRZEDNICY. Filozofia Augustyna wyrosła na podłożu doktryn zarówno chrześcijańskich, jak i starożytnych.Z filozofów starożytności głównym jego źródłem był Platon; Platoński idealizm w metafizyce, absolutyzm w teorii poznania, uznanie odrębności ducha, nacisk na irracjonalne czynniki życia duchowego, dualizm życia doskonałego i ziemskiego wszystko to odpowiadało Augustynowi i oddziałało na sformułowanie jego własnych poglądów. O platończykach pisał, że: paucis mutatis verbis atąue sententiis christiani ferent. Znał naukę Platona przeważnie w tym ujęciu, jakie jej dali neoplatończycy, ale ich zasadniczy pogląd - monizm i emanatyzm - odrzucił i przez to właśnie oddzielił filozofię chrześcijańską od współczesnej pogańskiej. POGLĄDY AUGUSTYNA I. TEORIA POZNANIA. 1. POZNANIE DUSZY. Augustyn dzielił punkt wyjścia z filozofami hellenizmu: przyjmował, że dla człowieka celem jest szczęście i że filozofia ma je znaleźć. Ale o szczęściu mniemał, że dać je może jedynie - Bóg. Stanowisko to było naturalne w epoce religijnej, a zwłaszcza u filozofa chrześcijańskiego, ale nikt go nie prze-prowadził równie konsekwentnie, jak Augustyn. Do szczęścia potrzebne jest (wbrew sceptykom) poznanie. Nie wystarcza przy tym samo dążenie do poznania, potrzebne jest posiadanie go. Wszakże nie wszelkie poznanie jest potrzebne, lecz tylko poznanie Boga i własnej duszy. Badania przyrody są to - jak pisał z powodu astronomii - "poszukiwania bardzo ciekawe i - bardzo próżne". "Pragnę znać Boga i duszę. I nic więcej? Nic więcej". To ograniczenie Augustyn przekazał stuleciom, przetrwało ono całe średniowiecze. Poznanie zaś jest możliwe, wbrew sceptykom. Zapewne, zmysły podlegają złudzeniom, ale po pierwsze, nie podlegają im zawsze, a po wtóre, myśl nie we wszystkim jest od zmysłów zależna, lecz posiadając własne tryby rozumowania może sama niektóre prawdy ustalać. Augustyn szukał takiego sposobu poznania, który nie podlega błędom i przeto stanowi niezawodny punkt wyjścia dla wiedzy. I znalazł przede wszystkim to, że błędy powstają 46 wtedy, gdy wypowiadamy twierdzenia o rzeczach, ale nie powstają, gdy dotyczą zjawisk. Nawet i postrzeżenia stają się pewne, o ile rozważa się ich treść, a nie rzeczy, które je wywołują. "Nie twierdź nic więcej jak to, że tobie rzeczy się takimi przedstawiają, a nie będziesz miał zawodu". Ale Augustyn nie skończył na fenomenalizmie; znalazł inną jeszcze niezawodną pod-stawę wiedzy. Zauważył mianowicie, że zarzuty sceptyków przeciw poznaniu dotyczą tylko poznania rzeczy zewnętrznych, ale - nie przeżyć wewnętrznych. Twierdzenia nieza-wodne nie ograniczają się tedy do zjawisk, lecz obejmują również przeżycia wewnętrzne. O istnieniu rzeczy zewnętrznych można wątpić, ale o własnym życiu wątpić niepodobna. Własna myśl jest faktem ze wszystkich najpewniejszym: to słynna zasada Augustyna. W porównaniu z wiedzą psychologiczną, posiadającą pewność bezpośrednią, wiedza fizykalna o rzeczach zewnętrznych musiała się Augustynowi wydać niepewna, raczej przypuszczeniem i wiarą niż wiedzą. "Ty, który chcesz poznać siebie, czy wiesz, że istniejesz? Wiem. Skąd to wiesz? Nie wiem. Czy odczuwasz się jako substancję prostą czy złożoną? Nie wiem. Czy wiesz, że poruszasz się? Nie wiem. Czy wiesz, że myślisz? Wiem". Wszystko jest wątpliwe prócz tego tylko, że jestem i że myślę. A w innym miejscu: "Czy powietrze, czy ogień jest źródłem życia, co do tego ludzie wątpili, ale któż może wątpić, że pamięta, że rozumie, że chce, że myśli, że wie, że sądzi? Bo choćby wątpił, niemniej żyje; jeśli wątpi, pamięta, dlaczego wątpi; jeśli wątpi, rozumie, że wątpi; jeśli wątpi, to chce się upewnić; jeśli wątpi, to myśli; jeśli wątpi, to wie, iż nie wie; jeśli wątpi, to sądzi, iż nie należy twierdzić". A zatem: "Wejdź w samego siebie, we wnętrzu człowieka mieszka prawda". Zasada ta, znana jako Kartezjańska, ale na wiele wieków przed Kartezjuszem wypowiedziana przez Augustyna, stanowiła zupełne odwrócenie poglądu na poznanie. Było to zerwanie z obiektywizmem, poza który starożytność nie wyszła; myśl szukająca prawdy, myśl, która dotąd stale i mimo wszelkie trudności zwracała się po nią ku rzeczom zewnętrznym, została odwrócona i skierowana ku wewnętrznemu życiu poznającego. I gdy dotąd dusza i jej przejawy traktowane były na podobieństwo rzeczy, teraz, odwrotnie, wraz ze zmienioną postawą umysłu, życie psychiczne musiało stać się wzorem dla pojmo-wania natury rzeczy. Jest zrozumiałe, że to odwrócenie postawy dokonało się w epoce religijnie nastrojonego filozofowania; oddziałało tu zobojętnienie chrześcijańskie na ze-wnętrzne warunki życia, oderwanie się od nich i skoncentrowanie na zbawieniu i na życiu wewnętrznym, które doń wiedzie. 2. POZNANIE IDEI i OŚWIECENIE PRZEZ BOGA. Co umysł, poza własnymi przeżyciami, poznaje najlepiej? Rzeczy zewnętrzne? Nie - wedle Augustyna, od rzeczy lepiej poznaje prawdy wieczne. To była druga teza, wyróżniająca jego teorię poznania; choć w niej miał poprzedników starożytnych, uzasadniał ją w szczególny sposób, łącząc argumenty antyczne z nowymi. Umysł - wbrew potocznemu przekonaniu, ale zgodnie z poglądem Platona - myśląc uświadamia sobie przede wszystkim prawdy ogólne i niezmienne. Nie jest zaś - to było przekonanie odziedziczone po starożytnych - wytwórcą prawd, lecz wyłącznie ich od-biorcą; w szczególności zaś ograniczony umysł ludzki nie może wytwarzać prawd wiecz-nych. Natomiast - jak to Augustyn twierdził w zgodzie z Platonem, a wbrew sensualistom - umysł może wiedzę przejmować wprost, bez pośrednictwa ciała i zmysłów. Skoro więc umysł jest tylko odbiorcą, to przedmioty, które poznaje, muszą istnieć poza nim; prawdy wieczne w myśli są odbiciem prawd wiecznych, istniejących obiektywnie. W analogiczny tedy do Platona sposób - założywszy receptywną naturę poznania - Augustyn dochodził do uznania idealnego świata. Różnił się natomiast tym, że dla niego świat idealny był złączony z Bogiem. Wieczne istnienie jest właściwe tylko Bogu, więc prawdy wieczne istnieją w Bogu, są ideami Bożymi. Jeśli więc dusza poznaje prawdę, to dzięki temu, że istnieje Bóg i jej udziela swych idei. Wiedzy, o którą na próżno zabiegamy przyrodzonymi 47 władzami naszego umysłu, Bóg udziela duszy drogą oświecenia (illuminatio). Teorię tę nazywano później iluminizmem. Umysł wedle niej bezpośrednio widzi prawdę, jak oczy widzą rzeczy (visio intellectualis). Poznanie umysłowe ma charakter intuicyjny, umysł dochodzi prawdy wprost bez rozumowania. Podczas gdy np. dla Arystotelesa poznanie Boga było rzeczą rozumowania, dla Augustyna było ono przede wszystkim aktem bezpośredniej intuicji, kontemplacji. Pojęcie intuicji było w tym religijnym okresie, dla zrozumiałych powodów, podstawowym pojęciem teorii poznania; ale nie wszędzie było pojmowane tak samo: dla Filona, dla Plotyna była to ekstaza bez myśli, "zachwy-cenie", dla chrześcijańskiego filozofa - było to właśnie spotęgowanie myśli. Bo dla tamtych intuicyjne oglądanie bóstwa było możliwe przez zjednoczenie się z nim, dla tego zaś - przez oświecenie, spotęgowanie władz poznawczych. Tam oglądanie bóstwa było wynikiem przyrodzonego procesu: umysł poznaje bóstwo, bo sam jest jego częścią. Tu, przeciwnie, oświecenie było pojęte jako fakt nadprzyrodzony, dzieło łaski. Moment nadprzyrodzoności i łaski stanowił kamień węgielny chrześcijańskiej nauki o intuicji. Jeśli "ekstaza" ma oznaczać wyjście z siebie i zjednoczenie z bóstwem, to intuicja u neoplatończyków była uwarunkowana przez ekstazę, natomiast w chrześcijańskim poglądzie intuicja nie wymagała ekstazy. Łaska oświecenia przypada dobrym; przygotowaniem do oświecenia jest więc mniej ćwiczenie umysłu niż oczyszczenie serca. Augustyn kładł na to nacisk i poznanie na pierwszym swym szczeblu przestało być dlań funkcją teoretyczną, a stało się funkcją praktyczną. Poznanie zakładające bezpośredni udział w nim bóstwa jest poznaniem mistycznym. Mistyczna była ekstatyczna intuicja Plotyna, mistyczna też intuicja Augustyna. Ale charak-ter intuicyjnego poznania był w obu wypadkach odmienny: przez nacisk na oświecenie (spotęgowanie władz przyrodzonych) i łaskę Augustyn stworzył podstawy odrębnego mistycyzmu chrześcijańskiego. Wzorem Greków Augustyn przyjmował, że poznanie przechodzi szereg stopni, zanim dojdzie do swego celu; ale jeszcze dalej rozwinął naukę ich o stopniach poznania: ponad stopnie, znane Platonowi i Arystotelesowi, kładł, jak to było w duchu religijnej filozofii i jak to czynili również neoplatończycy, wyższe jeszcze stopnie, mające charakter już nie racjonalny, lecz mistyczny. Ta Augustyńska doktryna, pojmująca poznanie mistyczne jako ukoronowanie racjonalnego, stała się wzorem filozofii średniowiecznej. Biorąc za punkt oparcia wiedzę aprioryczną o ideach, Augustyn sposobem na wpół racjonalnym i na wpół mistycznym dowodził naczelnych tez metafizyki: istnienia Boga i nieśmiertelności duszy. Mamy niezachwianą świadomość prawd wiecznych; wszyst-ko zaś, co wieczne, może istnieć jedynie w Bogu, więc Bóg - istnieje. Jak inni dowodzili istnienia Boga jako przyczyny świata, tak on dowodził - jako źródła prawdy. A w analo-giczny sposób dowodził również nieśmiertelności duszy: musi być wieczna, bo uświadamia-jąc sobie prawdy wieczne ma udział w wieczności. Była to zupełnie inna droga niż ta, którą dla dowiedzenia tych samych tez dochodziła np. filozofia perypatetycka, za punkt wyjścia przyjmująca wiedzę doświadczalną o realnych rzeczach. II. TEOCENTRYCZNA METAFIZYKA. Augustyn przeprowadził to, co było intencją jego poprzedników: uczynił Boga ośrodkiem myśli filozoficznej. Przeprowadził w poglądzie na świat przewagę Boga nad stworzeniem i całkowitą zależność stworze-nia od Boga; pogląd jego na świat był konsekwentnie teocentryczny. Z tym łączył się moment drugi: przewaga duszy nad ciałem. I moment trzeci: przewaga uczucia i woli nad rozumem. A wszędzie przewaga była trojaka: była nie tylko metafizyczna, ale też epistemologiczna i etyczna. 1. PRZEWAGA BOGA NAD ŚWIATEM, a) Bóg jest "najwyższym bytem" (summa essentia), bo On jeden istnieje z własnej natury; wszystko zaś inne mogłoby nie być. On jeden jest bytem niezależnym; wszelki inny byt istnieje tylko dzięki zrządzeniu boskiemu. Bóg jest nie tylko sam bytem, ale przyczyną wszelkiego bytu. I nie tylko przyczyną jego powstania, ale też i wszelkich jego przemian; nie tylko stworzył świat, ale nieustannie 48 zachowuje go, jakby tworzy na nowo (creatio continua), wbrew poglądowi wcześniej-szych pisarzy, że świat, odkąd raz został stworzony, rozwija się już samodzielnie. "Gdyby Bóg rzeczom stworzonym swą twórczą moc odjął, przepadłyby", powiada Augustyn. Bóg kieruje światem, i to w najdrobniejszych szczegółach: "Nie należy słuchać tych, którzy nauczają, że wyższymi świata dziedzinami rządzi Opatrzność, niższą zaś częścią wstrząsają okoliczności i ruchy przypadkowe". b) Bóg jest najważniejszym przedmiotem poznania: poznanie przemijających zjawisk nie ma bowiem wartości wobec poznania bytu absolutnego. Zarazem Bóg jest przyczyną poznania, w myśl bowiem iluminizmu, głoszonego przez Augustyna, Bóg udziela prawdy umysłom ludzkim, bo człowiek sam prawdy by nie znalazł. c) Bóg jest najwyższym dobrem i zarazem przyczyną wszelkiego dobra. Jak wszelki byt istnieje przez Boga, tak samo i wszelkie dobro jest dobrem tylko przez Boga. "Cóż warta jest mnogość dóbr, to dobro i tamto dobro? Wyzbądź się tego i tamtego i patrz, jeśli możesz, na dobro samo, a wtedy zobaczysz Boga, który jest dobrem nie dzięki innemu dobru, lecz jest dobrem wszelkich dóbr". Dlatego Bóg jest właściwym celem życia. Dobro - powiada Augustyn - znaczy dla mnie tyle, co należenie do Boga (Mihi adhaerere Deo bonum est). Dążenie do Boga leży w naturze człowieka i zespolenie z Bogiem może jedynie dać mu szczęście: "Uczyniłeś nas dla Siebie i niespokojne jest serce nasze, póki nie spocznie w Tobie" - tak zaczynają się Wyznania św. Augustyna. Co więcej, dobra i szczęścia czło-wiek nie może zdobyć sam, lecz tylko z pomocą Bożą: są one rzeczą łaski. A na czy m zło polega? Na odsunięciu się od Boga i na pysze, która mniema, że stworzenie może obyć się bez Boga. Tak cała etyka Augustyna skoncentrowana była w Bogu: wszelkie dążenie do dobra - tak samo jak poznawanie prawdy - ma w Bogu zarówno przyczynę, jak i cel. Wobec tej przewagi, jaką w niej posiada Bóg, filozofia Augustyna brzmi jak czysta teologia. Ale nie inaczej jest w innych systemach tej epoki. Wystarczy zaś zastąpić słowo "Bóg" przez "byt" (bezwzględny), by znaleźć analogię między filozofią Augustyna a filo-zofią poprzednich, mniej religijnie usposobionych okresów. 2. PRZEWAGA DUSZY NAD CIAŁEM, a) Augustyn osiągnął czysto spirytualistyczną koncepcję duszy, koncepcję, która zapowiadała się już od Platona i do której ciążyła myśl chrześcijańska. Dusza jest substancją samoistną; nie jest ani własnością ciała, ani rodzajem ciała. Nie ma w sobie nic materialnego, posiada tylko takie funkcje, jak myśl, wola, pamięć; wbrew starożytnym nie ma nic wspólnego z funkcjami biologicznymi. Za odrębnością duszy od ciała przemawia szereg względów: najpierw, że funkcje jej różnią się od funkcji ciała, bo one tylko mogą być zwracane ku sobie (można myśleć o sobie, pamiętać o sobie itd.); po wtóre, w przeciwieństwie do ciała, dusza nie znajduje się w jed-nym miejscu, bo odczuwa podrażnienie, gdziekolwiek ciało zostanie podrażnione. Dusza nie jest tylko różna od ciała, jest odeń doskonalsza: to po Grekach nie było nowością. Nowe było raczej uzasadnienie: jest doskonalsza, bo bliższa Boga. Gdy ciało jest zniszczalne, ona jest niezniszczalna; jest nieśmiertelna, bo poznając prawdy wieczne ma udział w wieczności. b) Duszę znamy lepiej niż ciało; wiedza o duszy jest pewna, o ciele niepewna - to był wynik dokonanego przez Augustyna odwrócenia poglądu na poznanie. Co więcej, dusza, a nie ciało poznaje Boga, którego "niepodobna oglądać cielesnymi oczami ani żadnym takim zmysłem". Ciała jest nawet przeszkodą w poznaniu: rozgwar wyobrażeń przedostając się do wnętrza duszy mąci je; stąd trudność widzenia wewnętrznego i koniecz-ność oderwania się od życia cielesnego, aby zagłębić się we własną duszę i znaleźć zawarte w niej prawdy. c) Wobec wyższości duszy nad ciałem, należy dbać o duszę, a nie o ciało. Rozkosz zmysłowa jest godna potępienia, bo wzbudza pragnienie dóbr cielesnych i skłania do wy-wyższania ich ponad dobra duchowe. 49 3. PRZEWAGA SIŁ IRRACJONALNYCH DUSZY NAD ROZUMEM, a) Zasadniczą postacią życia duchowego nie był dla Augustyna rozum, lecz wola. U podstaw tego twierdzenia leżało takie rozumowanie: Właściwa natura każdej rzeczy przejawia się tam, gdzie rzecz jest czynna, a nie gdzie jest bierna: to była jedna przesłanka. Rozum zaś - wedle zgodnej opinii całej starożytności -jest bierny: to przesłanka druga. Stąd wniosek: naturę ludzką stanowi nie rozum, lecz czynna wola. Natura człowieka przejawia się nie w tym, co wie, lecz w tym, czego chce. Tą nauką o pierwszeństwie woli Augustyn zerwał ze starożytnym intelektualizmem. Stanowisko swoje stosował Augustyn nie tylko w psychologii, ale analogicznie i w teo-logii: nie tylko w naturze ludzkiej, ale i w naturze Boga dopatrywał się pierwszeństwa woli. Filozofia jego przeszła tedy na całej linii od intelektualizmu do woluntaryzmu. Była to jedna z najdonioślejszych przemian, jakie dzieliły nowy pogląd na świat od sta-rożytnego. b) Czynniki irracjonalne mają przewagę nie tylko w dziedzinie działania, ale i w dzie-dzinie samego poznania. Prawdę o Bogu, która przerasta przyrodzenie człowieka, poznać może nie rozum, lecz wiara. Wiara zaś jest rzeczą raczej woli niż rozumu, a jeszcze więcej rzeczą uczucia, czyli, jak mówił Augustyn, "serca". "Nie pojmiesz patrząc, staraj się zrozumieć wierząc. Natęż ostrze oczu twego serca i patrz, a nastaw uszy serca i słuchaj". Nikt nie kładł takiego jak Augustyn nacisku na udział wiary w poznaniu. Nie chodziło mu o zastąpienie rozumu, ale o uzupełnienie go; wiara i rozum uzupełniają się wzajem: "Zrozum, byś mógł wierzyć, wierz, byś mógł zrozumieć". "Są rzeczy, którym wierzyć nie będziemy, jeśli ich nie zrozumiemy, i są inne, których nie zrozumiemy, jeśli nie będziemy w nie wierzyć". Daleko odbiegła ta koncepcja od wiedzy autonomicznej, gdzie przyrodzony rozum jest jedynym narzędziem i miarą prawdy; była to koncepcja dostosowana do ducha chrześcijaństwa; na niej też budowała scholastyka. c) Jeśli prawdę zdobywa się nie samym rozumem, to tym bardziej - dobro; jeśli poznanie jest rzeczą woli i uczucia, to tym bardziej - działanie. Jeśli więc teoria poznania Augustyna miała charakter woluntarystyczny i w ogóle irracjonalistyczny, to tym bardziej jego etyka. Augustyn ostatecznie zerwał ze starożytnym intelektualizmem etycznym, panującym od Sokratesa. Nie jest tak, jak twierdzili starożytni: że wystarcza znać dobro, aby je czynić; trzeba dobro kochać. Tylko z miłości płyną dobre czyny, zwłaszcza z miłości do dobra najwyższego, do Boga. I szczęście można osiągnąć jedynie przez miłość; bo przez miłość, a nie przez wysiłek myśli, można się zbliżyć do Boga. 4. NADPRZYRODZONE CZYNNIKI w ŚWIECIE PRZYRODZONYM. Cała filozofia Augustyna była ześrodkowana w Bogu, jedynym bycie absolutnym i doskonałym; wobec Niego świat doczesny utracił znaczenie; a jeśli ma znaczenie, to tylko jako dzieło i odblask Boga. Bez Boga niepodobna ani działać, ani poznawać, ani istnieć. Potrzebne jest oświecenie, aby poznać prawdę, potrzebna łaska, aby czynić dobrze i być zbawionym. I w całej przyrodzie nic dziać się nie może bez udziału sił nadprzyrodzonych. Taki był supranaturalistyczny pogląd Augustyna na świat: najostrzejsze przeciwieństwo wszelkiego natura-lizmu. Wszystkie gałęzie wiedzy łączyły się u Augustyna, bo ostatecznie miały przedmiot ten sam: Boga. Bóg jako jedyny byt i prawda - to rzecz metafizyki; Bóg jako źródło poznania - to przedmiot teorii poznania; Bóg jako jedyne dobro i piękno - to przed-miot etyki; Bóg jako osoba wszechmocna i pełna miłości - to rzecz religii. Stary po-dział wiedzy świeckiej na logikę, fizykę i etykę pozostał w mocy, ale podstawa jego uległa zmianie: to wszystko nauki o Bogu, ale jedna jako o przyczynie poznania, druga - bytu, trzecia - dobra. Olbrzymia przewaga Boga nad światem miała dla Augustyna źródło swe w tym, że wszelkie stworzenie jest skończone, Bóg zaś nieskończony. Nieskończoność była dla Augustyna najistotniejszym przymiotem Boga. Świat jest nicością wobec Niego, bo co skończone, jest 50 nicością wobec nieskończonego i dla tego, kto to zrozumiał, byłoby obłę-dem dbać o świat skończony. Z infinityzmem łączyła się druga właściwość poglądów Augustyna: personalizm. Bognie tylko jest bytem nieskończonym, ale jest osobą, godną miłości. Takie rozumienie stosunku do nieskończonego bytu wyodrębnia filozoficzną postawę chrześcijaństwa, której Augustyn dał wyraz. Istotę Boga w jego przekonaniu stanowiła wola. Zerwał z naturalistyczną koncepcją Boga: Bóg był mu już nie tylko bytem wiecznym i przyczyną świata, ale także kierownikiem świata i sędzią. To stanowiło o zmienionym poglądzie na świat. Nie tylko wszak Augustyn, nie tylko chrześcijaństwo wydało teocentryczny pogląd na świat. Teocentryczny był przede wszystkim neoplatonizm. Ale tam Bóg nie był pojęty jako osoba. I z tym wiązała się inna jeszcze różnica obu poglądów: w neoplatonizmie świat był emanacją Boga, wytworem koniecznym naturalnego procesu, u Augustyna zaś wolnym dziełem woli Bożej. Tu dualizm, tam zaś monizm, bo tam Bóg i świat były jednej natury. Dla Augustyna świat, jako będący wolnym dziełem Boga, był dziełem rozumnym; był więc wykonany wedle planu; zatem Bóg w umyśle swym posiada idee, wedle których świat stworzył. "Idee są to główne formy lub zasady rzeczy, trwałe i niezmienne, które znajdują się w umyśle Bożym". To był chrześcijański platonizm, Augustyński wariant nauki o ideach, pojętej w duchu teologicznym i personalistycznym. W Bogu istnieje idealny wzór realnego świata: tę teologiczno-metafizyczną naukę nazwano później egzemplaryzmem. Istnieją tedy jak u Platona - dwa równoległe światy: idealny w Bogu i realny, wykonany w czasie i w przestrzeni. Realny powstał przez umieszczenie idei w materii. III. HETERONOMICZNA ETYKA. 1. TEODYCEA. Świat jest znikomy wobec Boga, niemniej jest Jego dziełem i przeto jest dobry. "Cokolwiek istnieje, o ile istnieje, jest dobrem"; wszystko, nawet materia, którą platończycy i gnostycy mieli za zło, ma swoje miejsce w porządku świata. Świat jest objawem najgłębszej istoty boskiej, wszystko w nim jest pełne cudu, od najbardziej codziennych zjawisk, od powstawania żywych istot z nasienia aż po prze-bieg dziejów. Jedynie przyzwyczajenie stępiło w nas poczucie cudu. W ocenie świata, w sprawie dobra i zła, leżała główna trudność filozofii Augustyna. Z jednej strony świat, jako dzieło i objaw Boga, nie może nie być dobry. Jednak z drugiej strony istnienie zła jest niewątpliwe; Augustyn miał potężne poczucie zła, manichejskiego dualizmu - powtórzmy to raz jeszcze - nie wyzbył się nigdy całkowicie. Rozwiązanie konfliktu, zaproponowane przez Augustyna, stworzyło podwaliny chrześcijańskiej "teodycei", czyli obrony doskonałości stworzenia. Pierwszą tezą jego było: zło nie należy do przyrody, lecz jest dziełem wolnych stworzeń. "Bóg dobrą usta-nowił przyrodę, lecz zatruła ją zła wola". Do tego przyłączyła się druga teza: zło nie jest realne, jest tylko brakiem dobra; nie ma absolutnego zła, jak jest absolutne dobro. Istoty wolne czynią źle wtedy, gdy nie czynią dobrze, gdy odwracają się od dobra lub zwracają ku dobru mniejszemu zamiast ku większemu. Nie niższe cele są złe, lecz złe jest odwrócenie się od celów wyższych. Zła jest bądź pycha, bądź pożądliwość; pycha - to chęć wystarczenia sobie bez Boga; pożądliwość - to zabieganie o rzeczy przemijające i pozbawione rzeczywistej wartości. Zło jest więc tylko negatywnej natury - czemuż Bóg jednak i takiemu nie zapobiegł? Temu pytaniu Augustyn przeciwstawił trzeci argument swej teodycei: zło nie psuje harmo-nii świata, przeciwnie, jest do niej potrzebne. Ukaranie grzesznych tak samo należy do niej, jak nagrodzenie świętych. Bóg wolał stworzyć większe dobro ze złem niż mniejsze bez zła. To wystarcza do obrony doskonałości boskiego dzieła i nie potrzeba przypuszczać, jak to czynił Orygenes lub Grzegorz, że zło jest przejściowe i z końcem świata zniknie, że źli będą nawróceni i dokona się apokatastaza. 51 2. NAUKA o ŁASCE. Właściwością poglądów etycznych Augustyna było, że złu przypisywały inne pochodzenie niż dobru. Zło pochodzi od człowieka, dobro - od Boga, czyli zło jest rzeczą przyrody, a dobro - rzeczą łaski. Dobrzy są jedynie ci, co dostąpili laski; są więc dobrzy nie z siebie, lecz z laski Bożej. Łaski zaś dostąpili nie zasługując na nią; łaska jest "dana darmo" i nie byłaby łaską, gdyby była udzielana za za-sługi. Człowiek jest tedy odpowiedzialny za zło, ale nie za dobro. Tak przepołowiona jest etyka Augustyna; jedna jej połowa jest wyrazem najdalej idącego supranaturalizmu: bez łaski człowiek nie może dobrze czynić, a na łaskę nie może zasłużyć. Na tym tle toczył się spór Augustyna z Pelagiuszem o łaskę, jeden z najważniejszych, jakie zna historia etyki chrześcijańskiej. Był rozprawą supranaturalizmu z natura-lizmem w etyce. Pelagiusz uznawał wprawdzie działanie łaski, ale pojmował ją tylko jako "pomoc" i "oświecenie" i twierdził, że jest udzielana "wedle zasługi"; przez to fak-tycznie usuwał "łaskę", zastępował ją wymiarem sprawiedliwości i zastępował religię etyką. Dla Augustyna nie było godnych łaski: przyznanie wolności ludzkiej współdziałania w zbawieniu byłoby pomniejszeniem Boga. Łaski niepodobna uzasadnić, jest ona faktem ostatecznym. Ludzie dzielą się na tych, co jej dostąpili, i tych, co nie dostąpili, choć jedni i drudzy nie zasłużyli na nią; ale przez nią jedni są dobrzy, a drudzy źli. Dwojakie jest przez to przeznaczenie ludzi: złym należy się kara i będą ukarani i potępieni, dobrzy zaś będą zbawieni. Łaska jest tedy przyczyną, że ludzkość dzieli się na dwie kategorie, zbawionych i potępionych. Jedna część stworzeń idzie z Bogiem, inna przeciw niemu, jedna stanowi "państwo Boże", druga - "państwo ziemskie" (civitas Dei - civitas terrena). Upadek człowieka postawił go po stronie przeciwboskiej. Bóg jednakże łaską swą na-wrócił i uratował część ludzkości; ta część należy odtąd do państwa Bożego. Zmagania obu państw stanowią dzieje świata. Augustyn dzielił te dzieje na sześć okresów; okres szósty zaczyna się z przyjściem na świat Chrystusa i kończy już dzieje ziemskie. Po nim czas zostaje pochłonięty przez wieczność, ci, co należą do państwa Bo-żego, wejdą w wieczną szczęśliwość, a inni w wieczne zatracenie: dzieje kończą się rozdzia-łem ostatecznym i nieodwołalnym. Taki koniec potrzebny był w przekonaniu Augustyna, by okazać zarówno sprawiedliwość Bożą, która karze, jak i miłosierdzie Boże, które zbawia. Augustyn zwalczał manichejski dualizm w pojmowaniu początku świata, natomiast przyjmował go jako koniec świata, jako nieodwołalny wynik jego rozwoju. Za tę koncepcję dziejów Augustyn został nazwany pierwszym historiozofem. Rze-czywiście, jak nikt przed nim, kładł nacisk w dziejach świata na treść powszechną i ro-zumną. Przez włączenie historii do rozważań filozoficznych dodał jeszcze jeden motyw do tych, które filozofię chrześcijan wyróżniały od filozofii Greków. Ci bowiem, obojętni dla przemijających zdarzeń, w spekulacjach swych zajmowali się wyłącznie bezczasowym absolutem; mówili wprawdzie o rozwojach i emanacjach, ale i te pojmowali bezczasowo. Dochodzenia antropologiczne i historiozoficzne wyróżniały Augustyna także od in-nych pisarzy chrześcijańskich, mianowicie od Ojców greckich; ci w spekulacjach swych zmierzali do poznania natury Boga, on zaś także ku poznaniu natury człowieka, jego cnoty, wolności, zbawienia. Wedle znanej formuły: sprowadził dogmatykę chrześcijańską na ziemię. Połączył dwa krańce religijnie pojętej filozofii: naukę o Bogu i naukę o czło-wieku, o wszechmocnym Bogu i o wolnym człowieku. ISTOTA AUGUSTYNIZMU. Augustyn położył podwaliny pod nową chrześcijańską filozofię. Zerwał z klasyczną postawą Greków, z jej obiektywizmem i intelektualizmem; jego postawa była introspekcyjna, a wola miała dlań pierwszeństwo przed rozumem. Ze zmienionej postawy wypłynął zmieniony pogląd na świat. Grecy skłaniali się do finityzmu i naturalizmu. Agustyn, przeciwnie, pojął Boga jako nieskończonego, a świat jako twór nadprzyrodzony i dzieło łaski. Postawa introspekcyjna, pojmująca nawet Boga na podobieństwo własnych przeżyć, prowadziła do personalizmu, kazała widzieć w Bogu przede 52 wszystkim osobę, której istotą jest wola; przez to nastąpił odwrót od starożytnego uniwersalizmu. Pojmowanie zaś Boga jako nieskończonego sprawiło, że świat musiał się wobec Niego wydać znikomy i że powstał - w przeciwieństwie do hellenistycznego monizmu - skrajny dualizm Boga i świata. Cała zaś koncepcja filozoficzna Augustyna oparta była na większym zaufaniu do woli, wiary, miłości i łaski niż do rozumu i doświadczenia. Na tym podłożu sformułował oryginalne poglądy filozoficzne, starożytnym nie znane, i jako twórca poglądu na świat stanął obok Platona, Arystotelesa i Demokryta. Z tych ogólnych własności augustynizmu wypływały szczegółowe jego teorie: w meta-fizyce - egzemplaryzm, będący chrześcijańską postacią Platońskiego dualizmu między światem idealnym a realnym; w teorii poznania - aprioryzm, głoszący, że znane są nam prawdy wieczne niezależnie od doświadczenia, i iluminizm, przyjmujący interwencję Boga w poznaniu; w etyce - doktryna miłości i łaski, uznanie wolności a zarazem predestynacji człowieka, negatywna koncepcja zła, pojmowanie dziejów jako zmagania się dobra ze złem. Wprowadzając nowe zasady do filozofii Augustyn nie mógł jednakże i nie chciał całko-wicie wyzwolić się od dawnych, starogreckich i starochrześcijańskich. Stąd rozliczne na-pięcia i sprzeczności w jego poglądach. Miał prawdę za dostępną jednostkom, ale z dru-giej strony uważał ją za przywilej Kościoła. Miał ją za daną bezpośrednio, a z drugiej strony uważał ją za dar nadprzyrodzony. Przezwyciężył intelektualizm, niemniej cel osta-teczny pojmował intelektualistycznie, jako kontemplację Boga. Twierdził, że ciało nie jest złem, gdyż jest dziełem Bożym, a jednak w pożądliwości cielesnej widział źródło zła. Zwalczał manichejski dualizm dobra i zła, a przecież właśnie dualizm był ostatnim sło-wem jego historiozofii. Różne dążności pierwotnego chrześcijaństwa, myśl biblijna i myśl spekulatywna, duch religijny i duch kościelny, racjonalizm i mistycyzm, wierność Zako-nowi i miłość - wszystko to złączyło się u Augustyna. Wobec tej pełni motywów, sprzecz-ności nie od razu mogły być usunięte ani samodzielna myśl chrześcijańska wyraźnie od-separowana od starożytnej; było to zadanie dla stuleci. WPŁYW. Bezpośrednich następców Augustyn miał niewielu: wkrótce po jego śmierci nastąpił zupełny upadek oświaty. Ale gdy w parę wieków potem scholastycy podjęli na nowo budowę chrześcijańskiego poglądu na świat, czynili to na podstawach stworzonych przez Augustyna. Był najbardziej wpływowym myślicielem chrześcijaństwa; wśród łacińskich filozofów średniowiecza był nieporównanie więcej znany i słuchany niż wszyscy Ojcowie Wschodu. Przez niego prąd idealistycznej myśli z platońskiego źródła wpłynął do średniowiecza. Długo augustyńska tradycja była bez współzawodnictwa, stanowiła jedyny typ ortodoksalnej filozofii; dopiero w XIII w. Tomasz z Akwinu przeciwstawił jej nowy typ filozofii chrześcijańskiej, przez obiektywną i intelektualną postawę bardziej zbliżony do filozofii starożytnej; ale wpływ Augustyna działał i później. -Trzy były najważniejsze nawroty augustynizmu: 1. Za Karolingów, w VIII i IX w., podczas pierwszego rozkwitu średniowiecznej filozofii. Od tego czasu Augustyn stał się decydującym czynnikiem średniowiecznej myśli. 2. W XIII w. wzmogły się wpływy Augustyna jako reakcja przeciw arystotelizmowi i powstał tzw. "augustynizm XIII w.". 3. Z początkiem nowożytnego okresu, w XVII w., po Reformacji, sposobów odnowie-nia chrześcijaństwa szukano znów w Augustynie. Jansenizm był augustynizmem XVII w., a wielkie chrześcijańskie systemy tego czasu, systemy Kartezjusza i Malebranche'a, w postawie i w wynikach zbliżały się do Augustyna. OPOZYCJA przeciw augustynizmowi musiała wziąć w obronę czynniki pomniej-szone przezeń lub pominięte: czynniki doczesne, przyrodzone, cielesne, racjonalne, em-piryczne. Augustyn sformułował filozoficzną postawę chrześcijaństwa, ale czynił to w spo-sób skrajny i wysuwając na czoło jedne składniki życia otamował inne. Trzeba było, jak powiada Eucken, niewymownej pracy, aby z powrotem odnaleźć równowagę życia. 53 Jeszcze za czasów Augustyna i w łonie samego Kościoła doszedł do głosu, przez usta Pelagiusza, prąd oponujący przeciw jego skrajnemu supranaturalizmowi. Augustyn zwyciężył na razie, jednakże przeciwny prąd zachował swą żywotność, zwłaszcza w kom-promisowej posiaci "semipelagianizmu". W imię zaś czynników empirycznych wystąpił przeciw czystemu augustynizmowi w XIII w. Tomasz z Akwinu; Kościół stanął po stro-nie tomizmu. ŚW. TOMASZ Z AKWINU Utworzenie chrześcijańskiego arystotelizmu w XIII wieku było przewrotem dla chrześcijańskiej filozofii; albowiem przez tysiąc lat z górą była budowana na podstawie Platońskiego idealizmu, teraz zaś podstawą jej stał się empiryzm perypatetycki. Arystotelizm chrześcijański nie mógł być kopią greckiego, lecz musiał być nowym systemem, analogicznym do tamtego. System ten był dziełem Tomasza z Akwinu, od którego imienia zwie się tomizmem. Został najwcześniej przyjęty przez zakon kaznodziejski i zwolennicy jego w XIII wieku stanowili "szkołę dominikańską" ("młodszą", w przeciwieństwie do starszej, wiernej jeszcze augustynizmowi). POPRZEDNICY. Wzorem dla Tomasza był Arystoteles; od niego przejął: 1. Pojęcie poznania jako procesu receptywnego i na tym pojęciu oparł swą empi-ryczną teorię poznania. 2. Pojęcie dowodu i na nim oparł rozgraniczenie wiedzy i wiary. 3. Pojęcie przyczynowego powiązania zdarzeń i na nim oparł pogląd na sto-sunek Boga i stworzenia. 4. Pojęcie aktu (czyli energii) i potencji oraz pojęcia formy i materii, i na nich oparł teorię duszy i ciał, psychologię i filozofię przyrody. 5. Pojęcie środka i na nim oparł swą etykę. Te pojęcia Tomasz jeszcze uzupełnił. Przede wszystkim przez pojęcia istoty (essentia) i istnienia (esse), na których oparł rozróżnienie Boga i stworzenia. System Arystotelesa pociągał średniowiecznych myślicieli swą logiką, pojęciem poznania, filozofią przyrody. Natomiast jego teologia i psychologia zdawały się prawo-wiernym filozofom niemożliwe do przyjęcia; brakło w nich bowiem uznania, że świat jest stworzony w czasie, że dusza jest nieśmiertelna, że zdarzeniami kieruje Opatrzność. Do-piero Tomasz z Akwinu umiał wykazać, że filozofia Arystotelesa jest z tymi i z wszystkimi innymi artykułami wiary chrześcijańskiej zupełnie zgodna. Przyjmując zasady filozofii Arystotelesowskiej Tomasz musiał przeciwstawić się platonizmowi, zarówno w jego augustyńskiej, jak i neoplatońskiej wersji, to jest walczyć zarówno ze starą scholastyką, jak i nowymi prądami, wywołanymi przez filozofię Ara-bów. Jednakże w wielu punktach godził się z Augustynem; odrzucał wprawdzie jego psychologię i odrzucał teorię poznania, ale kontynuował dzieło jego w teologii. W nauce o przymiotach Boga źródłem jego był zarówno Augustyn jak i Arystoteles, a ponadto jeszcze neoplatończycy chrześcijańscy, jak Pseudo-Dionizy, wcześniejsi scholastycy, jak Anzelm, mistycy, jak Bernard; nauka ta, jak i wiele innych nauk Tomasza, była syntezą historyczną w wielkim stylu. Niektóre znów motywy tomizmu pochodziły ze źródeł neoplatońskich. Na pytanie, jak jest zbudowany świat, odpowiadał w myśl Arystotelesa, natomiast na pytanie, dla-czego jest tak zbudowany, odpowiadał: bo taki właśnie świat jest doskonały. Był to punkt widzenia pochodzący już nie od Arystotelesa, lecz od Plotyna. Od niego też tomizm czerpał hierarchiczną koncepcję świata jako drabiny coraz doskonalszych bytów. Można rzec, że dół tej drabiny, aż po człowieka włącznie, pojęty jest w tomizmie i po arystotelesowsku, ale góra - po neoplatońsku. Korzystając z idei neoplatońskich Tomasz nigdy jednak nie przekroczył tej granicy, która oddziela ortodoksję chrześcijańską od pariteizmu. 54 POPRZEDNICY BEZPOŚREDNI. Przewrót tomistyczny przygotowali ci uczeni XII w., którzy recypowali pewne działy arystotelizmu, jak teorię uniwersaliów (np. Abelard) lub genetyczną teorię poznania (np. Gilbert). W początkach XII w. takich filozofów było już wielu, należał do nich np. Piotr z Hibernii, nauczyciel młodego Tomasza na fakul-tecie artystów w Neapolu, który skierował uwagę jego na filozofię Arystotelesa. Tym wszakże, który przed Tomaszem najwięcej uczynił dla utworzenia chrześcijańskiego ary-stotelizmu, był mistrz jego w Kolonii, Albert. ALBERT zwany WIELKIM (1193-1280), Niemiec, z rodu hr. v. Bollstadt, scholarz padewski, dominikanin od 1223 r., nauczał od 1226 w różnych miastach niemieckich, 12451248 w paryskim uniwersytecie, a od 1248 w nowo utworzonej wyższej uczelni (studium generale) w Kolonii. Niejednokrotnie odwoływany na urzędy jako prowincjał, legat papieski, biskup, szybko jednak urzędy te składał i wracał do Kolonii do pracy nauczycielskiej. Uczony wielkiej wiedzy i talentu, miał za życia autorytet zupełnie wyjątkowy, w oczach potomności zaćmiony nieco przez sławę ucznia; ślad tego uznania po-został w postaci przydomku "Wielki" nadanego jemu jednemu spośród wszystkich scholastyków. Dzieła jego składają się w znacznej części z komentarzy do Arystotelesa, a także do PseudoDionizego i do Lombarda; poza tym napisał Sumę teologiczną oraz specjalne rozprawy De natura et origine animae, De unitate intellectus contra averroistas i inne. System chrześcijańskiego arystotelizmu jest poniekąd wspólnym dziełem Alberta i To-masza. Albert uznał wyższość doktryny filozoficznej Arystotelesa nad tą, którą do jego czasów posługiwali się chrześcijańscy uczeni, i zaczął przystosowywać ją do nauki chrześci-jańskiej. Ale wraz z naukami Arystotelesa przejął i doktryny neoplatońskie, które dopiero Tomasz porzucił, by pójść w kierunku czystszego arystotelizmu. Nie wyzwolił się również jeszcze z augustynizmu (przyjmował rationes seminales, mnogość form, duszę jako sub-stancję, iluminację jako warunek poznania). Niemniej w wielu punktach wskazał nową drogę. On pierwszy oddzielił dziedzinę tajemnic religii (jaką jest np. Trójca św.), od prawd dostępnych dla rozumu; pierwszy twierdził, że inne są zasady teologii, a inne przyrodo-znawstwa (theologica non conveniunt cum physicis in principiis); wprowadził do scho-lastyki XIII w. kompromisową koncepcję uniwersaliów, odnalezioną przezeń u Arabów (Awicenny), przypomniał zaniedbany przez poprzednie pokolenia kosmologiczny sposób dowodzenia istnienia Boga. Od niego bodaj wyszedł impuls do historycznej interpre-tacji Arystotelesa, stosowanej potem przez awerroistów. Był uniwersalnym umysłem, pracował nie tylko nad systemem filozofii, ale też podej-mował specjalne badania doświadczalne; zwłaszcza w dziedzinie botaniki zdobył znaczną wiedzę. Zarzucał Augustynowi, że nie znał przyrody. Z różnorodnej jego inicjatywy nau-kowej Tomasz podjął tylko część teologiczno-filozoficzną, ale tej dał formę skończoną. Inni za to uczniowie Alberta kontynuowali jego badania przyrodoznawcze, a także motywy neoplatońskie jego filozofii; uczniowie ci, zwłaszcza Ulryk i Teodoryk, znani pod nazwą "albertystów", wchodzili nieraz w XIV i XV w. w konflikt z "tomistami". W XIII i XIV w. Albert tworzył wspólny front filozoficzny ze swym wielkim uczniem, Tomaszem. Natomiast na schyłku średniowiecza uformowała się wspomniana już od-dzielna szkoła albertystów. Zainicjował ją w Paryżu w początkach XV w. Jan z Nowego Domu. Wpływy jej objęły też Kolonię, gdzie Heimeryk de Campo (zm. 1460), uczeń Jana, wiódł z tomistą Gerardem de Monte spór na temat różnic doktrynalnych między Albertem a Tomaszem. W sporze tym albertyści mieli tendencję do wyolbrzymiania różnic między Albertem i jego uczniem, a tomiści je bagatelizowali, wskazując na zgodność za-sadniczej orientacji obu. Spór ten miał w XV w. znaczny rozgłos, a nie najmniej śledzono go w Krakowie. ŻYWOT. Św. Tomasz z Akwinu (ur. 1225 lub nieco później - zm. 1274) był Włochem, pochodził z rodu hrabiów Akwinu. Urodził się na zamku pod Akwinem, w Królestwie 55 Neapolitańskim. Studia odbywał u benedyktynów w słynnym klasztorze Monte Cassino. W 1243 r. został dominikaninem. Życie jego zeszło w pracy naukowej, jako zakonnik wolny był od spraw osobistych, a także umiał uwolnić się od spraw kościelno-administracyjnych, którym Bonawentura i tylu innych .filozofów średniowiecznych poświęciło znacz na część życia.Przebywał najpierw w klasztorze w Neapolu, a od 1245 r. w Kolonii, gdzie Albert Wielki stał się dlań mistrzem w filozofii. Pracował kolejno to w Kolonii, to w Pa-ryżu, stosownie do potrzeb naukowych i pedagogicznych zakonu. W Paryżu wykładał od r. 1252. Powziąwszy przekonanie o słuszności zasad perypatetyckich pracował nad uzgodnieniem ich z nauką chrześcijańską; w pracy tej przyszedł mu z pomocą papież Urban IV, który wprawdzie ponowił ogólną prohibicję Arystotelesa, ale jednocześnie paru kompetentnych uczonych powołał do studiów nad jego filozofią: Wilhelmowi z Moerbecke powierzył przełożenie dzieł Arystotelesa, a Tomaszowi ich interpretację krytyczną i poprawienie jego błędów. Dla spełnienia tego zadania Tomasz opuścił Paryż i udał się do Włoch. Później, w 1269 r., został ponownie przez władze swe skierowany do Paryża, aby bronił prawowiernego stanowiska w sporach doktrynalnych wywołanych tam przez awerroistów. W 1272 r. został z powrotem powołany do Włoch, dla założenia studium generale w Neapolu. W 1274 r. był stamtąd wezwany przez papieża do Lugdunu na sobór, ale zmarł w drodze. PISMA Tomasza są bardzo liczne. Przede wszystkim pozostawił trzy wielkie dzieła, z których każde rozważa całokształt ówczesnych zagadnień: 1) Komentarz do Sentencyj Piotra Lombarda, pisany wcześnie podczas pierwszego pobytu w Paryżu, w związku z wygłaszanymi tam wykładami. 2) Suma filozoficzna, czyli Summa contra gentiles, zaczęta w Paryżu, skończona w Rzymie w 1264 r. 3) Suma teologiczna, najkompletniejsze, główne dzieło Tomasza, zaczęta w 1265 r., pisana do końca życia i niedokończona. - Obszerne komentarze do całego prawie Arystotelesa stanowią jeszcze jeden wykład poglądów filozoficznych Tomasza. Poza tym zostawił wiele prac monograficznych pisanych przeważnie w związku z dysputami uniwersyteckimi (Quaestiones disputatae, Disputationes ąuodlibetales), oraz prac aktualnych o charakterze polemicznym, np. przeciw Wilhel-mowi de Saint-Amour (Contra impugnantes Dei cultum, 1257), przeciw Sigerowi z Brabantu (De unitate intellectus contra averroistas, 1270). Do systemu swego Tomasz doszedł nie od razu: komentarze do Lombarda zdradzają jeszcze wpływ dawniejszej scholastyki, dojrzałe dzieła pisane są po r. 1260. Suma teolo-giczna zawiera definitywne sformułowania, nawet w zagadnieniach filozoficznych. POGLĄDY. 1. WIEDZA i WIARA. Wyraźniej od dawnych scholastyków i od współczesnych augustynistów w rodzaju Bacona, Tomasz oddzielił wiedzę od wiary, dzie-dzinę rozumu od dziedziny objawienia. Są wprawdzie niektóre prawdy dostępne rozu-mowi a zarazem objawione, np. nieśmiertelność duszy; na ogół jednak wiara i wiedza stanowią dwie różne dziedziny. Dziedzina wiedzy, w przekonaniu Tomasza, była rozległa: rozum poznaje nie tylko rzeczy materialne, ale również Boga, Jego istnienie, Jego własności, Jego działanie. Istnie-ją jednak prawdy, które są dla rozumu niedostępne, jak Trójca św., grzech pierworodny, Wcielenie, stworzenie świata w czasie; są to prawdy wiary, które jedynie objawienie może ludziom udostępnić. To stanowcze rozgraniczenie, dokonane na podstawie ściślejszego pojęcia wiedzy, było nowe; było początkiem krytycznego rozsegregowania prawd ze względu na ich różną naturę, któremu filozofia następnych stuleci tak wiele poświęciła pracy. Scholastycy XII w., jak Anzelm, próbowali jeszcze dowodzić wszystkich prawd objawionych; według Tomasza dowód tajemnic wiary przekracza możliwości rozumu, można jedynie prawd takich bronić i wykazywać niesłuszność zarzutów przeciw nim skierowanych. Niektóre prawdy przekraczają rozum, ale żadna mu się nie sprzeciwia. Nie może być sprzeczności między objawieniem a rozumem; podwójnej prawdy o tej samej rzeczy, jednej 56 objawionej, a drugiej wyprowadzonej przez rozum (jak uczyli awerroiści), być nie może, boć wszelka prawda, objawiona zarówno jak naturalna, pochodzi z jednego źródła: od Boga. Prawda, jaką Bóg zsyła na drodze łaski, uzupełnia, ale nie zmienia tej, którą udostępnia na drodze przyrodzonej. Na tej podstawie powstała prosta koncepcja rozgraniczenia filozofii i teologii, na jaką się dawniejsza scholastyka pomimo różnych usiłowań nie zdobyła. Teologia buduje na podstawie objawienia, filozofia wyłącznie na zasadach rozumu. Nawet gdy traktują o tych samych prawdach, każda traktuje inaczej. Filozofia, jeśli służy teologii, to jedynie w tym sensie, że przygotowuje do wiary (praeambula fidei), i że jej broni. Rozdział ten obu dyscyplin został odtąd na ogół przyjęty w scholastyce; kompetencje zostały rozdzie-lone i w 1272 r. paryski wydział filozoficzny (artystów) zabronił członkom swym zabierać głos w sprawach teologicznych. 2. NAUKA o BYCIE. A) Substancje i uniwersalia. Według św. Tomasza nie jest bezpośrednio znany umysłowi ludzkiemu ani Bóg, ani dusza, ani istota rzeczy material-nych, ani żadne prawdy ogólne; dane są mu tylko rzeczy jednostkowe. One więc muszą służyć za punkt wyjścia dla wszelkiego poznania. I wedle rzeczy jednostkowych kształtował Tomasz swą koncepcję bytu. Musiała ona wypaść inaczej niż koncepcja dawnej scholastyki, która za punkt wyjścia rozważań brała od razu idee wieczne lub pojęcie Boga. Rzeczy jednostkowe, i tylko one, są substancjami, czyli samoistnymi bytami; było to zasadnicze stanowisko Tomasza, wspólne mu z Arystotelesem. Z niego wynikł pogląd na sprawę uniwersaliów. Był to pogląd umiarkowanie realistyczny, w duchu Arystote-lesa. Powszechniki istnieją, ale tylko w łączności z jednostkowymi rzeczami; istnieją w substancjach, stąd mogą być wyabstrahowane przez umysł, ale same substancjami nie są (universalia non sunt res subsistentes, sed habent esse solum in singularibus). Mogą mieć trojaką postać: 1) Powszechnik może być zawarty w substancji jednostko-wej, której istotę stanowi: to universale in re, zwane także przez Tomasza powszechnikiem bezpośrednim (uniwersale directum). 2) Powszechnik może być wyabstrahowany przez umysł: jest to uniwersale post rem, które Tomasz nazywał też refleksyjnym (reflexivum). W tej postaci nie istnieje on w jednostkowych rzeczach; realnie (formaliter) istnieje tylko w umyśle, a jedynie podstawę ma (fundamentaliter) w rzeczach. 3) Poza tym należy jesz-cze przyjąć powszechnik niezależny od rzeczy, uniwersale ante rem: jest on ideą w umyśle Bożym, wzorem, wedle którego Bóg stworzył świat realny. - To potrójne rozróżnienie połączyło wszystkie trzy zasadnicze koncepcje, jakie występowały w sporze o uniwersalia. B) Składniki bytu. Jedynie tedy jednostkowe przedmioty są substancjami, bytami samodzielnymi. Są one zawsze złożone: 1. Złożone są istoty (essentia) i istnienia (existentia). Istotą każdej rzeczy jest to, co wspólne jej gatunkowi i zawarte w definicji. - Istota Boga jest taka, że implikuje jego istnienie. Natomiast istota rzeczy stworzonych istnienia nie implikuje; z istoty ich nie wynika, że muszą istnieć. Człowiek czy kamień istnieją nie dzięki swej "istocie", lecz dzięki jakiemuś innemu czynnikowi. I w tym leży zasadnicza różnica między Bogiem a stworzeniem. Stąd Bóg jeden jest bytem koniecznym (musi istnieć, bo to leży w Jego istocie) i niezależnym (istnieje z własnej natury), a stworzenie jest bytem przy-padkowym i zależnym (bo istnienie nie leży w Jego naturze). Stąd też Bóg jest bytem prostym, a stworzenie - złożonym, bo składa się przynajmniej z istoty i istnienia. 2. Istota substancji cielesnych jest znów złożona z formy i materii. Forma jest podstawą tego, co w jednostkach jest gatunkowe, a materia tego, co indywidualnie różne; forma jest źródłem jedności w substancjach, materia - mnogości; jeśli zaś mnogości, to i cielesności. I w tym leży zasadnicza różnica między światem duchowym a cie-lesnym. Co cielesne, składa się z formy i materii, co zaś jest czysto duchowe, to (wbrew augustynizmowi) posiada tylko formę. 57 3. Powyższe rozróżnienie Tomasz formułował również przy pomocy ogólniejszego jeszcze, Arystotelesowskiego przeciwstawienia potencji i aktu, czyli bytu możliwego i rzeczywistego. Forma jest aktem, materia zaś tylko potencją. Bóg jest czystym aktem, stworzenie zaś zawiera zawsze czynnik potencjalny, który urzeczywistnia się tylko stop-niowo. Na tej podstawie ontologicznej wznosi się system Tomasza, obejmujący Boga i stwo-rzenie, świat duchowy i cielesny. Ten fundament jest Arystotelesowski; oryginalność tomizmu objawia się w samej budowie. W budowie tej rozważymy kolejno: naukę o Bogu, naukę o świecie, naukę o duszy, potem zaś, przeszedłszy do zdolności duszy, naukę o poz-naniu i naukę o działaniu (czyli filozofię moralną). 3. NAUKA o BOGU. A) Istnienie Boga. Istnienie Boga nie jest prawdą oczywistą (propositio per se nota), nie wymagającą dowodzenia. Nie jest prawdą wrodzoną, zaszcze-pioną w sercu każdego człowieka, jak się wyrażał Jan z Damaszku. Potrzebny jest dlań dowód. Twierdząc tak, Tomasz stawał w opozycji do panującego w scholastyce przeko-nania, zrywał z tezą obozu augustyńskiego, dla którego Bóg był "jak najbardziej obecny w duszy ludzkiej". Istnienie Boga nie jest także prawdą opartą na apriorycznym rozumowaniu; nie wy-nika ani z pojęcia prawdy, jak chciał Augustyn, ani z pojęcia doskonałego bytu, jak chciał Anzelm. Zarówno w dowodzie Augustyna, jak i Anzelma (oba były uznawane przez pa-nujący w XIII wieku obóz augustyński) Tomasz widział błędy. Przyznawał, że gdybyśmy znali istotę Boga, to pojęlibyśmy od razu, że istnieje; ale cóż, kiedy istoty Jego bezpośred-nio nie znamy; nie możemy więc istnienia Boga wywodzić a priori z Jego istoty. Nie pozostaje więc nic innego, jak oprzeć dowód istnienia Boga na doświadczeniu. Był to wniosek obcy dotychczasowej scholastyce. W doświadczeniu dany jest byt skoń-czony i niedoskonały, bardzo daleki od Boga. Niemniej jest to jedyna droga do upewnienia się o Jego istnieniu. I droga ta faktycznie prowadzi do celu, albowiem analiza bytu skoń-czonego przekonywa, że nie posiada on w sobie samym przyczyny swego istnienia, i wska-zuje na Boga jako na swą przyczynę. Dowód istnienia Boga jest tedy możliwy; ale musi być aposterioryczny, musi wyprowadzać istnienie Boga nie z nie znanej nam istoty Jego, lecz ze znanych nam Jego dzieł. Tomasz dał pięć dowodów istnienia Boga, które są wszakże jednego typu, sta-nowią warianty tej samej myśli. Pierwszy dowód (ex motu) z istnienia ruchu wnosi, że istnieje pierwsza przyczyna ruchu; drugi (ex ratione causae efficientis) z niesamoistności świata wnosi, że istnieje istota samoistna będąca przyczyną świata; trzeci (ex possibili et necessario) z przypadkowości rzeczy wnosi, że istnieje poza nimi istota konieczna; czwarty (ex gradibus perfectionis) z faktu, że istnieją istoty różnej doskonałości, wnosi, iż istnieje istota najdoskonalsza; wreszcie piąty (ex gubernatione rerum) z powszechnej celowości przyrody wnosi, że istnieje istota najwyższa, rządząca przyrodą a działająca celowo. Wszystkie te dowody są typu kosmologicznego. Wszystkie opierają się na założeniu, że szereg przyczyn nie może iść w nieskończoność, lecz musi istnieć przyczyna pierwsza. Trzy pierwsze są odmianami dowodu zainicjowanego przez Arystotelesa; dwa ostatnie zawierają motywy neoplatońskie, choć użyte są w perypatetyckim trybie rozumowania: jako inicjatora ostatniego dowodu Tomasz wymienił Jana z Damaszku. B) Przymioty Boga. Własności Boga nie były za czasów Tomasza przedmiotem sporu; były ustalone powagą Pisma św. i Ojców i Tomasz nie różnił się w tym punkcie od innych filozofów swego wieku. Sporne było natomiast: 1) czy można je rozumem poznać, czy też raczej należy je uważać za przedmiot wiary i objawienia; 2) jeśli można je poznać, to w jaki sposób; a także 3) jaka własność Boga jest zasadnicza, czyli co sta-nowi Jego "istotę metafizyczną", z której wynikają inne własności. Tomasz był zdania, że 1) własności Boga można poznać rozumem; 2) że wszakże rozum ludzki nie może poznać ich wprost, lecz tylko pośrednio, drogą "negacji lub "eminencji" - 58 czyli bądź przez zaprzeczenie, bądź przez nieskończone wzmożenie własności istot skończonych; 3) że istotą metafizyczną Boga jest samoistność (aseitas): Bóg jest jedynym bytem, który istnieje sam przez się, wszystkie inne są bytami zależnymi (entia ab alio, entia participata). Bóg jest tedy samoistny; jako samoistny, nie ma przyczyny; nie istnieje nic, co mogłoby być przyczyną Jego zmiany, jest więc niezmienny; jest wieczny, bez początku i końca, bo powstanie i koniec byłyby zmianami; jest niematerialny; jest bytem prostym, niezłożonym, bo podstawą wszelkiej złożoności jest materia; istota Jego jest identyczna z istnie-niem, bo byt prosty nie może mieć składników; nie ma dlań rodzaju i przeto nie może być definiowany itd. Te wszystkie własności mogą być ustalone drogą negacji. Drogą zaś eminencji ustalić można, że własnością Boga jest doskonałość, mądrość, wszechmoc, inte-ligencja, wola itd. Tymi wieloma różnorodnymi pojęciami ograniczony umysł ludzki próbuje ująć prostą naturę Boga. 4. NAUKA o ŚWIECIE. A) Stosunek Boga do świata jest stosunkiem stwórcy do stworzenia. Nauka o stworzeniu świata wynikała dla Tomasza z jego pojęcia Boga i pojęcia rzeczy skończonych, które można pojąć tylko jako stworzone; byt ich bowiem jest samoistny i nadany (ens ab alio), musiało więc kiedyś nastąpić nadanie tego bytu, czyli stworzenie. Tomistyczne pojęcie stworzenia zawierało następujące składniki: 1. Świat został stworzony z niczego (creatio ex nihilo), nie zaś z odwiecznej materii, o której pisali Platon i Arystoteles, a która, jako odwieczna, byłaby niezależna od Boga. 2. Stworzenie dokonane zostało wprost przez Boga, a nie przez instancje pośred-nie, jak to wyobrażali sobie neoplatończycy, gnostycy i niektóre wczesne systemy patrystyczne. Gdyby bowiem świat nie był wprost stworzony przez Boga, to byłby wynikiem sumowania się przyczyn, czyli dziełem przypadku, i nie miałby tej jedności, jaką rzeczy-wiście posiada. 3. Stworzenie jest aktem woli, nie konieczności, jak tego chciały systemy emanacyjne. Bóg rozporządzał wielu możliwościami, a urzeczywistnił tylko jedną. Każda istota działa wedle właściwego jej sposobu działania, Bóg działa więc w sposób wolny, właści-wy istotom rozumnym. 4. Stworzenie odbyło się według idei Bożych. Bóg miał w wiecznych Swych ideach niejako program świata: stworzenie polegało na zrealizowaniu tych idei. Działanie na podstawie idei jest właściwym sposobem działania istot rozumnych i wolnych, więc ono tylko mogło być działaniem Boga. 5. Stworzenie nastąpiło w czasie. Ale gdy sam fakt stworzenia i powyższe cztery jego własności były dla Tomasza rzeczą dowodu i wiedzy, to stworzenie w czasie było dlań tylko rzeczą wiary. Zarówno dowód, że świat nie ma początku (Awerroes), jak i że ma po-czątek (augustyniści), jest niedostateczny; logicznie więc i jedno, i drugie jest możliwe, co zaś jest rzeczywiście, to już rzecz nie dowodu, lecz objawienia i wiary. Zresztą dowód jest w tym wypadku wykluczony z natury rzeczy, dowód bowiem operuje pojęciami, pojęcia zaś są ogólne i dotyczą tylko własności rzeczy, niezależnych od czasu. Sprawa dowodu w nauce o stworzeniu wywołała znaczną rozbieżność zdań. Majmonides, na którym Tomasz poniekąd wzorował swą teorię stworzenia, uważał nie tylko czasowy początek, ale samo stworzenie za rzecz wiary. Jeszcze dalszy był Tomasz od Alberta Wielkiego, który, odwrotnie, uważał "stworzenie z niczego" za rzecz wiary, był zaś zdania, że jeśli zgodzimy się na nie, to już czasowy charakter stworzenia da się do-wieść. Bóg nie tylko stworzył świat, ale też kieruje nim. Toteż świat jest uporządkowany, rozwija się celowo wedle planu boskiego, czyli opatrzności. Części niższe służą wyższym, a wszystkie służą Bogu, który jest przeto celem świata. Bóg, jako przyczyna sprawcza i celowa, jest czynny wszędzie, nawet i w wolnych czynach istot rozumnych, bo "wcale nie należy do pojęcia wolności wyboru, aby istota wolna była pierwszą przyczyną swych działań". Przez ten swój udział Bóg transcendentny jest poniekąd immanentny światu. Tomasz w sprawie współdziałania Boga w dziejach świata zajmował stanowisko pośrednie między deizmem, 59 który eliminuje udział Boga w działaniu stworzeń, a okazjonalizmem, który eliminuje działanie samych stworzeń. B) Budowa świata nie jest faktem ostatecznym, lecz da się wytłumaczyć. Tomasz tłumaczył ją racjonalnie, tak samo jak racjonalnie dowodził istnienia Boga i stworzenia świata. Tłumaczył świat jako dzieło Boże, a więc dzieło rozumne i celowe. Mnogość i różnorodność stworzeń były potrzebne, bo bez nich Bóg nie mógłby był wyrazić pełni Swej istoty. Istnieją tedy różnorodne stworzenia, o różnym stopniu doskonałości: od żywiołów, poprzez złożone ciała nieorganiczne, rośliny, zwierzęta aż do człowieka. Te wszystkie znamy z doświadczenia: ale poza nimi muszą być inne jeszcze, wyższe; istnieć musi bo-wiem ciągłość między stworzeniem a Bogiem. Te pośrednie istoty to czyste inteligencje, czyli anioły; stanowią one, według Tomasza, niezbędny składnik hierarchicznego układu świata. Nauka o aniołach stanowiła tę część systemu Tomasza, w której czynniki biblijne i neoplatońskie miały przewagę nad perypatetyckimi. Składały się na nią: a) nauka bib-lijna o aniołach i b) spekulacje mistyczne nad stopniami hierarchicznymi bytu, pochodzące od neoplatończyków. Zespolenia biblijnych aniołów z neoplatońskimi inte-ligencjami dokonał był jeszcze PseudoDionizy; scholastycy, a w szczególności Tomasz, wzięli układ chórów anielskich wprost od niego. Te istoty pośrednie między Bogiem a czło-wiekiem mają też własności pośrednie; nie poznają przez zmysły, jak człowiek, ani z własnej natury, jak Bóg, lecz poznają przez iluminację. Anioły poznają więc prawdę w sposób, który Augustyn i jego następcy, nie licząc się z naturą ludzką, przypisywali lu-dziom. 5. NAUKA o DUSZY. Tomasz porzucił pogląd Platona, podjęty przez Augustyna, mistyków i szkołę franciszkanów, że tylko dusza jest człowiekiem, ciało zaś jest nie częścią, lecz narzędziem człowieka. - Według niego, jak według Arystotelesa, ciało również na-leży do natury człowieka. Jeśli zaś i dusza, i ciało stanowią części człowieka, to w jaki sposób są złączone? Jak forma z materią. W myśl Arystotelesowskiego hilemorfizmu Tomasz pojął duszę jako formę istoty organicznej, tzn. jako czynny tej istoty pierwiastek. I dusza ludzka jest formą człowieka; jest to dusza rozumna, gdyż rozumne poznawanie jest czynnością właściwą i wyróżniającą człowieka. Jednakże człowiek spełnia inne jeszcze czynności, np. postrze-ga zmysłami; ma więc może i inne formy? Nie, bo czynność rozumu jest najwyższą z czyn-ności, a forma wyższa obejmuje już niższe. Franciszkańska szkoła uważała za niemożliwe łączenie w jednej zasadzie tak różnych rzeczy, jak myślenie i funkcje fizyczne; gorszyła się tym, że funkcje fizyczne zostały zaliczone do funkcji duszy, i twierdziła, że istnieje mnogość form w człowieku. Jedność formy była jedną z tez Tomasza najsilniej atakowanych. Nie mógł jednak zrezygnować z niej, w przekonaniu, że człowiek, aby być jedną substancją, musi mieć jedną formę. Hilemorfizm Tomasza w rozumieniu człowieka, twierdzenie jego, że człowiek nie jest samą duszą i że dusza jest formą ciała, a nie samoistną substancją, to była bodaj najśmielsza, najryzykowniejsza część jego filozofii. Ale wykazał, że da się ona uzgodnić z chrystianizmem, że chrystianizm nie wymaga bezcielesnego spirytualizmu ani także dualizmu duszy i ciała, niezależności duszy. Wbrew pierwotnej tradycji Tomasz stanął na stanowisku psy-chofizycznej jedności człowieka. Choć pogląd ten miał źródła starożytne, arystotelesowskie, ale z ducha był jak najbardziej nowoczesny. 6. NAUKA o POZNANIU. A) Nauka Tomasza o poznaniu ludzkim była w szczególnie ostrym przeciwieństwie do wcześniejszej tradycji scholastycznej. Stał na stanowisku: 1) receptywności poznania oraz 2) łączności poznania wyższego z niższym, umysłowego ze zmysłowym. Augustyńska tradycja głosiła zaś, przeciwnie, samorzutność poznania oraz niezależność umysłu od zmysłów. 1. Poznanie polega na upodobnieniu podmiotu do poznawanego przedmiotu. Jest ono procesem receptywnym, który polega na tym, że przedmiot wraża w duszę swój "obraz" 60 (species). To wrażanie obrazu w duszę odbywa się przy zetknięciu z przedmiotem, zetknięcie zaś odbywa się przez pośrednictwo zmysłów. Stąd pochodzi niezastąpiona rola zmysłów przy powstawaniu poznania. Wszelkie tedy poznanie ludzkie jest pochodzenia empirycznego. Człowiek nie posiada idei wrodzonych. Także nie jest prawdą, abyśmy, jak tego chciała szkoła augustyńska, poznawali rzeczy przez ich wieczne prawzory (in rationibus aeternis); prawzorów tych bezpośrednio wcale nie oglądamy, nie mogą więc być środkiem (medium) poznania rzeczy. Nie iżby poznanie takie, jakie opisuje szkoła augustyńska, było niemożliwe. Możliwe jest, ale człowiekowi nie jest dane. Jest to poznanie właściwe "czystym inteligencjom", które nie mają ciał i zmysłów; jest to poznanie aniołów, ale nie ludzi. 2. Władze poznawcze człowieka są bądź zmysłowe, bądź umysłowe. Władze wyższe posługują się niższymi, więc umysłowe zmysłowymi. Od władz niższych, zmysłowych, musi się też rozpoczynać proces poznania. W doczesnym życiu (secundum praesentis vitae statum) umysł, złączony z ciałem, nie może obejść się bez pośrednictwa zmysłów. Ale zmierza do umysłowego ujęcia rzeczy. Zaczyna od ujmowania konkretnych, jednostko-wych przedmiotów, ale dąży do poznawania ich ogólnych, istotnych własności; zaczyna od zmysłów, ale potem wybiega daleko poza zmysły; Tomasz pojmował empirycznie genezę poznania, ale nie jego kres. Posiadamy rozum i dzięki niemu poznanie postępuje naprzód na drodze abstrakcji. Tomasz traktował rozum psychologicznie, jako władzę duszy, a nie, jak Awerroes, metafizycznie, jako oddzielną substancję. Wraz z Arystotelesem dzielił rozum na czynny i bierny. Rozum czynny sam nie jest właściwie władzą poznawczą; jest raczej jakby światłem, które padając na wyobrażenie wydobywa zawartą w nim istotność. Istotność tę poznaje rozum bierny, on dokonywa właściwego aktu poznawczego; zachowuje się wobec niej tak samo biernie, receptywnie, jak zmysły wobec obrazów zmysłowych. I ostatecznie wszelkie poznanie rozumowe, tak samo jak zmysłowe, jest receptywne. Taka była ogólna teoria poznania Tomasza. Była ona odpowiednikiem jego hilemorficznego dualizmu, tak samo jak teoria poznania augustynistów była wyrazem ich czystego sptrytualizmu. Z tą teorią dostał się do scholastyki tok myśli trzeźwiejszy i bardziej liczący się z faktami niż ten, który panował w niej dotychczas. B) Odrębność tej teorii poznania przejawiała się również w zagadnieniach szcze-gółowych: a) Przedmioty materialne możemy poznawać rozumem. Posiadamy przeto o nich wiedzę ogólną i pewną. Pogląd ten Tomasza przeciwstawiał się teorii Platońskiej, dla której właściwym przedmiotem poznania rozumowego był świat niematerialny. Nato-miast Tomasz zastrzegał, że poznanie rozumowe jest zawsze ogólne; więc też rozumowo poznajemy tylko gatunki, a nie jednostki materialne. b) Duszę własną poznajemy tylko pośrednio. Teza ta była wynikiem obiektywnej postawy Tomasza: uważał, jak Grecy, że dane nam są rzeczy zewnętrzne, a nie przeżycia wewnętrzne. Twierdził też, że poznajemy jedynie to, co rzeczywiste, a nie, co tylko poten-cjalne; poznajemy więc bezpośrednio jedynie czynności duszy, władze zaś duszy i samą duszę wyłącznie na drodze refleksji. Tu przeciwieństwo ze szkołą augustyńską było najostrzejsze: ta bowiem twierdziła, że dusza poznaje siebie przez bezpośrednią intuicję; dla niej poznanie własnej duszy było poznaniem najpierwotniejszym, z którego wywodzi się wszelkie inne, nie wyłączając poznania przedmiotów zewnętrznych. 7. FILOZOFIA MORALNA. Wczesna scholastyka niewiele pracowała na polu filozofii moralnej w założeniu, że sprawy moralne są natury praktycznej, nie naukowej. Tomasz zaś do systemu włączył dział ten jako równoległy z filozofią teoretyczną. Ze starożytnych doktryn dwie miały największy wpływ na etykę chrześcijańską: stoicki ascetyzm i neoplatoński ekstatyzm. Tomasz poszedł zupełnie inną drogą: poszedł za Arystotelesem i jego etyką umiaru i rozumu. Wbrew tym, co przejęci dobrami wyższymi potę-piali 61 niższe, Tomasz wraz z Arystotelesem cenił każde dobro i każdemu chciał wyznaczyć należne mu miejsce. Dla trafnego wyboru dóbr rozum musi poprzedzać wolę i kierować nią. Tomasz głosił więc pierwszeństwo rozumu i stał, wraz z Grekami, na stanowisku intelektualizmu, w stanowczym przeciwieństwie do woluntaryzmu augustyńskiej szkoły. Ostateczny cel życia widział w szczęściu, ale szczęście pojmował zgodnie ze swą teocentryczną i intelektualistyczną filozofią; pojmował je jako poznanie, ale poznanie Boga. Poznanie bowiem jest najwyższą funkcją człowieka, Bóg zaś najdoskonalszym przedmiotem poznania. Bóg był dlań ostatecznym celem i miarą czynów ludzkich. Pod tym względem tomizm nie różnił się od augustynizmu. Ale w analizie życia moralnego uwzględnił nie tylko osta-teczny cel, lecz i cele bliższe, a przez to przy ogólnej teocentrycznej postawie znajdował miejsce na badania empiryczne. W badaniach tych wzorował się na Arystotelesie, a zespo-liwszy jego subtelne pojęcia etyczne z chrześcijańską postawą wobec życia, stworzył system etyki o nieporównanej pełni i konsekwencji. OGÓLNE WŁASNOŚCI TOMIZMU. To, co było w tomizmie nowe, nieoczekiwane, to oparcie filozofii chrześcijańskiej na doświadczeniu, tej filozofii głoszącej istnienie Boga, opatrzności, nieśmiertelnej duszy, wolnej woli. Iluminizm, nadprzyrodzone oświecenie umysłu, wiedza aprioryczna, wrodzona, intuicyjna, do której dotąd odwoływała się scholastyka, to wszystko jest niepewne i niepotrzebne, wystarcza doświadczenie. Najogólniejszymi własnościami tomizmu były: dualizm Boga i świata, hilemorfizm, obiektywizm, empiryzm, uniwersalizm, realizm, intelektualizm. Dualizmem między bytem absolutnym a względnym, między Bogiem a stworzeniem, tomizm przeciwstawiał się panteizmowi; hilemorfizmem bronił jedności ludzkiej natury i przeciwstawiał się rozrywaniu duszy i ciała, dualistycznemu rozumieniu człowieka; obiektywizmem, postawą umysłu zwróconą ku światu zewnętrznemu i przekonaniem, że rzeczy zewnętrzne są nam dane bardziej bezpośrednio niż wewnętrzne, przeciwstawiał się subiektywnej postawie mistyków i augustynistów; empiryzmem, przekonaniem, że wszelka wiedza pochodzi z doświadczenia, przeciw-stawiał się augustyńskiemu aprioryzmowi; uniwersalizmem, przekonaniem o wyższości ogółu nad jednostką, przeciwstawiał się indywidualizmowi, którego czas przyszedł jeszcze w XIII w.; realizmem umiarkowanym przeciwstawiał się z jednej strony skrajnemu realizmowi platończyków, a z drugiej - nominalizmowi; intelektualizmem, nauką o pierwszeństwie intelektu w poznaniu i działaniu, przeciw-stawiał się woluntaryzmowi Augustyna i emocjonalnej postawie mistyków. Własności te sprawiły, że Tomasz należał raczej do mniejszości filozofów średniowiecz-nych; był bardziej wybitnym niż typowym myślicielem scholastycznym. Zwłaszcza, obiek-tywną i empiryczną postawą różnił się od wcześniejszej tradycji schelastycznej. Stworzył drugi typ scholastyki, który później bardzo się rozpowszechnił; należy jednak pamię-tać, iż przed Tomaszem, tzn. przed połową XIII w., typu tego nie było. Filozofię chrześci-jańską Tomasz jakby zbliżył z powrotem do filozofii starożytnej. Ściślej mówiąc, od jednego antyku, platońskiego, nawrócił do innego antyku, perypatetyckiego. OPOZYCJA wyszła od panującej jeszcze w XIII w. "starej scholastyki", opartej na Augustynie. Spór o naukę Tomasza stał się najważniejszym sporem filozoficznym XIII wieku. Tomasz walczył na dwa fronty: z heterodoksalną i z ortodoksalną filozofią, zawerroizmem i z augustynizmem. On wystąpił przeciw awerroizmowi, a augustynizm wystąpił przeciw niemu. Tomizm miał z augustynizmem wiele poglądów wspólnych; jako prawowierne systemy chrześcijańskie musiały być zgodne w swych tezach teologicznych. Nato- 62 miast ich fundamenty filozoficzne były zupełnie różne, miały inną teorię poznania i inną psychologię. Tomizm został w szczególności zaatakowany za jedność formy, odrzucenie materii duchowej, uznanie materii za podstawę indywidualności, za potencjalność materii i odrzucenie rationes seminales, za teorię pośredniego poznawania duszy, za odrzucenie iluminizmu. Tomasz miał przeciwników wśród duchowieństwa świeckiego; należał do nich Stefan Tempier, biskup paryski, który w r. 1277 potępił niektóre jego tezy, np. tezę o indywidualizującej materii. Miał przeciwników nawet wśród dominikanów; sam prowincjał angielski i arcybiskup kantuareński, Robert Kilwardby, w tymże 1277 roku odrzucił szereg doktryn Tomasza, np. naukę o jedności formy. Ale najwięcej oponentów miał Tomasz wśród franciszkanów, najgoręcej broniących augustyńskiej tradycji; bojowo wystąpili przeciw niemu zwłaszcza trzej uczniowie Bonawentury: Peckham, który jako biskup potępił doktryny Tomasza w 1284 r., Middleton i de la Marę, autor specjalnego dzieła Correctorium fratris Thomae, w którym poddał krytyce 117 twierdzeń Tomasza. UCZNIÓW I ZWOLENNIKÓW Tomasz miał przede wszystkim wśród dominikanów; należał do nich Ptolomeusz z Lukki, który wykończył pismo Tomasza De regimine principum, i Egidiusz z Lessines, który bronił przeciw Kilwardby'emu jego nauki o jedności formy. Wybitny myśliciel dominikański początku XIV w., Herveus z Nedellec (Natalis, zm. 1323 r.), autor Defensa doctrinae divi Thomae, bronił filozofii św. Tomasza, ale zarazem torował drogi dla krytycyzmu, który miał rozwinąć się w następnym stuleciu. Doktryna Tomasza dostała się również do zakonu augustianów przez Egidiusza Rzymianina (12471316), profesora Uniwersytetu Paryskiego, i do karmelitów przez generała zakonu Gerarda z Bolonii (zm. 1317). Także niektórzy profesorowie Uniwersytetu Paryskiego, księża świeccy, przejęli jego poglądy, zwłaszcza Piotr z Owernti (zm. 1305), który wykończył komentarze Tomasza do niektórych pism Arystotelesa. Nauka św. Tomasza opanowała przede wszystkim Paryż, główny ośrodek średniowiecznej nauki. Pod koniec zaś średniowiecza stolicą tomizmu stała się Kolonia. - Wszakże ci zwolennicy nauki Tomasza przyjęli ją na ogół tylko częściowo, przeważnie nawet pomijając to, co było własną koncepcją Akwinaty, wprowadzając zaś do niej obce pierwiastki z filo-zofii Augustiańskiej, z Arabów, z Dunsa Szkota. W XIII i nawet XIV w. tomizm był jeszcze poglądem mniejszości; a przy tym był to tylko tomizm częściowy. Ale ostatecznie spór o filozofię Tomasza skończył się jej zwycięstwem. Znikły wątpli-wości co do jej prawowierności: potępienie z r. 1277 zostało uchylone przez biskupa parys-kiego w 1325 r. Tomasz zyskał sobie nazwę doctor communis. W r. 1567 przez papieża Piusa V został uznany za piątego doktora Kościoła. Szkoła Tomasza, odkąd powstała, nie przestała już istnieć. Tradycje jej podtrzymywał przede wszystkim zakon dominikański, który na kapitułach generalnych w latach 1278- 1313 uznał oficjalnie naukę Tomasza za naukę zakonu, a jego samego za doctor ordinis. Od XVI zaś wieku potężny zakon- jezuitów - uznał ją również za swoją. Co więcej, Stolica Apostolska wielokrotnie od Jana XXII po Benedykta XV ogłaszała naukę Tomasza jako naukę Kościoła. W czasach nowych dwukrotnie dokonał się nawrót do tomizmu. Pierwszy raz w XVI w.: wówczas powstał ruch usiłujący regenerować upadającą scholastykę przez powrót do Tomasza. Ruch ten, kierowany przez Towarzystwo Jezusowe, miał ośrodek w Hiszpanii, w najświetniejszych naówczas uniwersytetach Europy, jak Alhambra, Sala-manka, Koimbra. Nie odpowiadał jednak duchowi epoki, nie zdołał wyjść poza Hiszpanię, a i tu wygasł w XVII wieku. Przedtem wszakże wydał Franciszka Suareza (1548 - 1617), który wznowił naukę Tomasza, co prawda w formie swobodnej, pełnej odstępstw (nie ma realnej różnicy między istotą a istnieniem; - czysta materia mogłaby istnieć samodzielnie; - materia nie jest zasadą indywiduacji; - jednostki mogą być poznawane bezpośrednio; - dowód istnienia Boga 63 przeprowadzony przez Tomasza jest niedostateczny), niemniej przyczynił się do tego, by naukę tę znów uczynić aktualną. Drugi nawrót do nauki Tomasza nastąpił w drugiej połowie XIX w. Pobudką doń stała się encyklika Leona XIII Aeterni patris z 1879 r., zalecająca odnowienie filozofii w duchu Tomasza, oraz zainicjowana przez tegoż papieża Akademia św. Tomasza w Rzy-mie. Odtąd rozwija się filozofia pojęta na wzór Tomasza i znana pod nazwą "neotomizmu". KARTEZJUSZ Czym dla nowożytnej nauki był Galileusz, tym Kartezjusz dla nowożytnej filozofii. Połączywszy zabiegi o wzorową metodę ze spekulacją metafizyczną stworzył nowy typ filozofii. Toteż od jego wystąpienia, czyli od pierwszej połowy XVII w., przyjęte jest zaczynać nowy okres w filozofii. ŻYCIE. Renę Descartes (lub Des Cartes, z łacińska Cartesius, w spolonizowanym brzmieniu Kartezjusz) żył od 1596-1650. Urodzony w prowincji Touraine, wychowany w jezuickiej szkole La Fleche (1604-1612), potem do 1618 mieszkał w Paryżu i studiował matematykę. Lata 1618-1629 spędzał, chcąc poznać świat i ludzi, w wirze życia świato-wego i dworskiego, w ojczyźnie i za granicą, w podróżach i wyprawach wojennych (jako ochotnik brał udział w wojnie 30-letniej), przerywał wszakże raz po raz taki tryb życia i powracał do studiów. W 1629 usunął się ostatecznie w zacisze holenderskie i, znalazłszy tam całkowity spokój, pogrążył się w pracy; tam spędził lat 20, całą prawie resztę życia, tam napisał główne swe dzieła. W 1649 r. na zaproszenie królowej szwedzkiej Krystyny udał się do Sztokholmu, gdzie jednak, nie zniósłszy północnego klimatu, już w następnym roku umarł. Kartezjusz był jakby uosobieniem typu uczonego; był tylko i wyłącznie uczonym. Bez ambicji osobistych (w przeciwieństwie np. do Fr. Bacona), bez aspiracji do pouczania ludzi i poprawiania świata, opanowany był wyłącznie żądzą udoskonalenia własnego umysłu i poznania prawdy; ten cel kierował jego życiem od początku do końca. PISMA. Filozofia była dla Kartezjusza - po dawnemu - uniwersalną nauką: „Cała filozofia jest jak drzewo, którego korzeniem jest metafizyka, pniem - fizyka, a gałęźmi - pozostałe nauki, sprowadzające się do trzech, mianowicie: do medycyny, mechaniki, etyki". Jego działalność badawcza obejmowała prawie cały ten zakres: pracował twórczo nie tylko na polu metafizyki, ale również na polu matematyki, fizyki i biologii. Ostrożny, ceniący najwięcej swój spokój, a nie dbający o sławę, niechętnie ogłaszał swe prace. Zależało mu jedynie na opinii najwybitniejszych uczonych; z nimi prowadził obszerną korespondencję naukową i utwory swe komunikował im w rękopisie. Pierwsza jego publikacja ukazała się dopiero w 1637 r.; nosiła tytuł: Essais, a zawierała filozoficzne studium Discours de la methode oraz prace matematyczne (Geometrie) i fizykalne (Dioptrigue i Meteores). Następnie w 1641 r. wyszło główne jego dzieło filozoficzne, Meditationes de prima philosophia (francuski przekład w 1647 r.). Po nim nastąpiły jeszcze Principia philosophiae, 1644, i monografia psychologiczna Les passions de r dmę, 1649. Już po śmierci autora wyszły: młodzieńcza praca metodologiczna Regulae ad directionem ingenii (pisana zapewne w 1628) i dialog La recherche de la \erite par la lumiere naturelle (obie prace wydane w 1701) oraz fragmenty z dzieła Le monde on le traite de la lumiere, którego - po potępieniu Galileusza - autor nie chciał ogłosić (wyd. w 1664). POPRZEDNICY. Kartezjusz podawał się za myśliciela, który zerwał z dotychczasową tradycją, jako bezwartościową, i zaczął budowę nauki zupełnie od początku. Istotnie, był myślicielem oryginalnym; niemniej był daleko bardziej związany z tradycją, niż twierdził. Mianowicie, z tradycją scholastyki. Zagadnienia jego metafizyki były te same, co scholastyków wielkiej epoki; a i postawa, jaką zajmował przy ich rozwiązywaniu, bliska była postawie prądu augustyńskiego (samego Augustyna, Bonawentury, Dunsa Szkota). Za- 64 sadniczy subiektywny punkt wyjścia jego filozofii: cogito, ergo sum, koncepcja Boga, szukanie źródła wiedzy w Bogu, prymat woli i koncepcja wolności, woluntarystyczna teoria sądu, nawet różne szczegóły, jak słynny przykład kawałka wosku - to wszystko jest już u Augustyna. Niektóre znów poglądy epistemologiczne, koncepcja nieograniczonej wol-ności Bożej itp., były przygotowane przez okhamistów. W szczególności słynne Kartezjuszowskie cogito, ergo sum było wypowiedziane przez Augustyna i wielokrotnie powta-rzane przez scholastyków, a i współcześnie z Kartezjuszem uzasadnione na nowo przez Campanella. Mimo te zależności Kartezjusz wprowadził nową metodologię i wybudował nowy system filozofii. ROZWÓJ. Po długich studiach nad naukami i po różnorodnych próbach własnych Kartezjusz ustalił swą metodę naukową. Dzień 11 listopada 1620 r. uważał za datę odkrycia tej metody, a koło 1626 r. metodologia jego była już wykończona. Po okresie poszukiwań metodologicznych nastąpił okres drugi: budowanie systemu. Okres ten rozpoczął się po przybyciu Kartezjusza do Holandii, a przed 1637 r. przewodnie idee systemu były już ustalone. POGLĄDY KARTEZJUSZA I. METAFIZYKA. 1. METODA. Gdy Kartezjusz postanowił dokonać reformy nauki, stan jej był niepomyślny: scholastyka była skończona, a Odrodzenie do pozytywnych wy-ników nie doszło. Główne dzieła Bacona i Galileusza nie były jeszcze napisane. Zresztą rozwiązanie Bacona nie zadowoliło Kartezjusza, a reforma Galileusza ograniczała się do nauki empirycznej i nie obejmowała filozofii. Przyczynę niezadowalającego stanu nauk Kartezjusz widział w braku odpowiedniej metody: badania naukowe o tyle tylko będą mogły być prowadzone pomyślnie, o ile przedtem będzie dla nich znaleziona metoda. „Metoda" stała się głównym hasłem i pierwszym zadaniem jego filozofii. Wielu było od czasów Odrodzenia uczonych, co szu-kali nowej metody, ale dopiero Kartezjusz pojął głębiej to zadanie: zabiegał nie o taką metodę, która tylko ułatwi zdobywanie wiedzy, ale o taką, która zapewni jej nieza-wodność. Miarą niezawodną wiedzy była dla Kartezjusza jasność i wyraźność. Co jest jasne i wyraźne (clair et distinct), to jest pewne. A jasna i wyraźna - wiedza dotych-czasowa, według niego, nie była, z wyjątkiem matematyki. Nie były wyraźne ani speku-lacje scholastyczne, ani wiadomości faktyczne, dostarczane przez doświadczenie. Ideał naukowy Kartezjusza był różny od scholastycznego, a także i od ideału Bacona; nie spe-kulacyjny, ale racjonalistyczny. Jasne i wyraźne było dla Kartezjusza to, co proste. Jedynie złożone myśli są splątane i ciemne, i tylko one ulegają błędom. Nauce potrzebna jest zatem metoda, która wykrywa proste składniki myśli. W tym sylogizm nic nie pomoże. To zadanie spełnić może nato-miast metoda analityczna, jaka jest stosowana w arytmetyce. Kartezjusz zastosował ją przede wszystkim w geometrii i zbudował geometrię analityczną (której ideę powzięli byli niegdyś okhamiści). A spodziewał się, że i inne nauki będą korzystać z jej dobrodziejstw. Na drugi jeszcze punkt kładł w metodzie naukowej nacisk. Chciał, aby pod względem ścisłości i pewności wszystkie nauki stały się podobne do matematyki. Matematyka zaś swe zalety naukowe czerpie stąd, że rozważa same tylko własności ilościowe. Dążył tedy do tego, by wszystkie nauki ograniczyć do rozważań ilościowych. Liczbowo daje się ująć przestrzeń oraz (wedle nowych naówczas odkryć Galileusza) - ruch. Otóż ide-ałem Kartezjusza było wszelkie własności rzeczy wywieść z kształtu i ruchu, całą przyrodę rozważać wyłącznie geometrycznie i mechanicznie. Wraz z metodą analityczną to dążenie do matematycznego traktowania zjawisk stanowiło osnowę Kartezjańskiej końcepcji nauki. W przekonaniu zaś, że ta sama metoda obowiązuje we wszystkich naukach, pracował nad stworzeniem powszechnej nauki (mathesis nniversalis), racjonalnej, analitycznej, matematycznej, ujmującej w jednym systemie całokształt wiedzy o wszechświecie. 65 2. SCEPTYCYZM METODYCZNY. Metoda Kartezjusza była w zasadzie przeznaczona do szczegółowych badań naukowych; ale i naczelne zagadnienie metafizyki rozwiązał analogicznie. Chodziło mu tu o znalezienie twierdzenia bezwzględnie pewnego, które byłoby „punktem archimedesowym" dla metafizyki, niezawodną przesłanką wszelkich dal-szych rozumowań. Szukał twierdzenia, które oprze się wszelkim wątpliwoś-ciom; metoda Kartezjusza polegała tu na próbowaniu wszelkich argumentów sceptyckich. Był to sceptycyzm szczególnego rodzaju: Zwątpienie było tu nie wynikiem, lecz punktem wyjścia, i było głoszone w celu - uzyskania pewności. Ten „sceptycyzm meto-dyczny" Kartezjusz stosował specjalnie wobec twierdzeń o istnieniu; aby upewnić się co do realności przedmiotów, rozważał możliwość, iż są tylko naszymi ideami; toteż po-stępowanie jego równie słusznie może też być nazywane „idealizmem metodycznym". fArgumenty sceptyckie, jakimi Kartezjusz się posługiwał, były te same, które sceptyków starożytności i średniowiecza doprowadziły były do zwątpienia. Sprowadzały się one do trzech: złudzenia zmysłów; - brak wyraźnej granicy między jawą a snem; - możliwość, że jesteśmy wprowadzani w błąd przez jakąś potężniejszą od nas istotę. Dwa pierwsze argumenty wystarczały, by zakwestionować naszą wiedzę o rzeczach zewnętrznych, trzeci czynił wątpliwymi nawet prawdy matematyczne. 3. COGITO, ERGO SUM. Zdawało się, że przeciw argumentom tym nie obroni się żadne twierdzenie, że o realności wszystkich przedmiotów wypadnie zwątpić. Tymczasem właśnie w wątpieniu znalazła się - ostoja pewności. Jeśli bowiem wątpię, to myślę; myśl istnieje (cogitatio est), choćbym śnił lub choćby mię zły demon wpro-wadzał w błąd. To, co myślę, może być snem lub błędem, ale że myślę, to jest niewąt-pliwe. Mogę mylić się w rozumowaniach, ale mogę się mylić tylko -jeśli myślę. Istnienia rzeczy zewnętrznych nie jesteśmy pewni, ale jesteśmy pewni istnienia własnej myśli. Był to prosty zwrot, ale wystarczał, by dokonać przewrotu. Kartezjusz wskazał, że fundamentu wiedzy szukać należy nie w świecie zewnętrznym, lecz w człowieku, nie w przedmiocie, lecz w podmiocie, nie w materii, lecz w świadomym duchu. Byli i przed nim filozofowie, którzy rozumieli ten stan rzeczy; ale nikt przed nim nie wyłożył go tak metodycznie i przekonywająco. Nikt też nie oddzielił tak zasadniczo świata myśli od świata materialnego i nie przekonał tak dobitnie, że świat myśli jest nam bliższy, lepiej znany i pewniejszy. Wywyższenie myśli nad materię, zapoczątkowane już w filozofii starożytnej i średniowiecznej, zostało teraz dokonane w sposób stanowczy; miało nieobliczalne skutki dla filozofii nowożytnej. W myśli, w samowiedzy Kartezjusz znalazł „punkt archimedesowy" dla filozofii, wystarczający, by oprzeć na nim przekonanie o istnieniu jaźni, a pośrednio także o istnie-niu Boga i istnieniu ciał. Istnienie jaźni wynikało bezpośrednio z istnienia myśli; jeśli bowiem jest myśl, to musi też być ktoś, kto myśli. „Myślę, więc jestem" (cogito, ergo sum). A czym jestem? istotą, która myśli. Jaźń myśląca, czyli dusza, istnieje, choćby ciało moje było złudze-niem; istnieje więc niezależnie od ciała, jest niezależną substancją. 4. ISTNIENIE BOGA i ISTNIENIE CIAŁ. Odkąd Kartezjusz uzasadnił istnienie jaźni, dalsze pytanie kształtowało się dla niego, a także dla jego następców, w ten sposób: Czy istnie-nie innych bytów - Boga i świata materialnego - może nam stać się tak pewne, jak istnienie jaźni? Ani istnienie Boga, ani istnienie ciał nie mogły same przez się obronić się przeciw argumentom „metodycznego" sceptycyzmu, ale może dadzą się uzasadnić z pomocą niezawodnej przesłanki, jaką jest istnienie jaźni. W tym kierunku poszły rozumowania Kartezjusza. Jego sceptycyzm wstępny, choć przez niego samego przezwyciężony, zostawił jednak ślad: co do istnienia rzeczy zewnętrznych, które dla myślicieli starożytnych było 66 oczywiste, wytworzył przekonanie, że wymaga ono dowodu. I ten stosunek Kartezjusza do rzeczy utrwalił się w filozofii nowożytnej. Co do istnienia Boga, to Kartezjusz mniemał, iż w następujący sposób wynika ono z faktu myślenia i istnienia jaźni. a) Jaźń, jako niedoskonała, nie istnieje sama przez się, lecz musi mieć przyczynę. Ostateczna przyczyna musi być doskonała, a więc jest Bogiem. b) Istnienie Boga wynika z samej idei, jaką mamy o Bogu. Jest to idea doskonała, ponieważ zaś skutek nie może być doskonalszy od przyczyny, więc - jaźń ludzka nie może być przyczyną tej idei. Nie człowiek wymyślił ideę Boga, lecz została ona wytworzona w jego umyśle przez istotę doskonałą, czyli przez samego Boga. Jeśli więc posiadamy ideę Boga, to istnieje Bóg, który ją w naszym umyśle wytworzył. Względnie oryginalny był dowód drugi; ale na ogół dowody Kartezjusza szły po linii dowodów Augustyna i Anzelma (posługiwał się także dowodem ontologicznym). Dowo-dów Tomasza, opartych na założeniu realności świata materialnego, nie mógł przyjąć, gdyż właśnie kwestionował oczywistość tego założenia. Przeciwnie, mniemał, że istnienia ciał dowiedzie dopiero po ustaleniu istnienia Boga. Rozumowanie Kartezjusza - oryginalne, ale w duchu całkowicie augustyńskim - było następujące: Posiadamy naturalną skłonność do uznawania realności ciał. Jest to, co prawda, tylko skłonność naszego umysłu, która mogłaby być złudzeniem. Ale twórcą natury, w szczególności naszego umysłu, jest Bóg, Bóg zaś jest doskonały, a jako dosko-nały nie mógłby nas wprowadzić w błąd, uczyniłby zaś to, wpajając skłonność do uzna-wania realności ciał, które nie istnieją. Zatem istnienie świata materialnego, istnienie ciał nie jest pewne bezpośrednio, lecz jest gwarantowane przez doskonałość Bożą. W taki tedy sposób Kartezjusz dowodził istnienia Boga i stworzenia. Był to sposób bardzo zawiły i mało odpowiadający zwykłemu rozsądkowi; ten raczej, za Tomaszem z Akwinu, przyjmie bez dowodu istnienie ciał i na jego podstawie dowodzić będzie istnie-nie Boga, nie będzie zaś odwrotnie, za Kartezjuszem, z istnienia Boga wywodzić istnienia ciał. - Kartezjusz zaczął od wątpienia, ale wątpienie było dlań tylko fazą przejściową, służącą do tego, aby nie uzasadnione i przez to niepewne przekonania przetworzyć w uza-sadnione i pewne. Pozostało pytanie: Jakie są stałe własności, czyli przymioty (atrybuty) tego, co istnieje: Boga, duszy i ciał? 5. PRZYMIOTEM BOGA była dla Kartezjusza Jego nieskończoność. Na drodze analizy nieskończoności i przez analogię z rzeczami skończonymi wyprowadzał pozostałe Jego własności. Wynikiem tej analizy i analogii była woluntarystyczna koncepcja, odpo-wiadająca tradycji augustyńskiej: Bóg jest przede wszystkim wolą, bo wola, jedyna z władz duchowych, jest nieograniczona. Wola, która z natury jest wolna, u istoty nieskończonej nie może niczym być ograniczona; nie ogranicza jej ani prawda, ani reguły dobra; prawdą i dobrem jest tylko to, co Bóg chce. To rozumowanie doprowadziło Kartezjusza - wbrew właściwym intencjom jego filozofii - do subiektywizmu, takiego samego, jaki głosił już Duns Szkot i Ockham: nie ma twierdzeń, które same z siebie byłyby praw-dziwe, ani rzeczy, które same z siebie byłyby dobre, lecz są prawdziwe i dobre tylko na skutek wyroku boskiego. 6. PRZYMIOTEM DUSZY jest świadomość lub, jak wyrażał się Kartezjusz, myślenie (które w jego terminologii obejmowało wszelkie funkcje psychiczne, łącznie z wolą i uczu-ciem). I jest to jedyny przymiot duszy: żadne własności cielesne nie są w stały sposób związane z duszą. Pogląd taki był zerwaniem z dawną, grecką jeszcze tradycją, wedle której dusza była czynnikiem życia; teraz zaś została pojęta wyłącznie jako czynnik myśli. W starożytności zasadniczy podział by} na przedmioty żywe i martwe; świado-mość była traktowana jako jeden z objawów życia. W nowożytnej zaś filozofii, od Kartezjusza, zasadniczy podział był już na istoty świadome i nieświadome. Dla staro-żytnych duszę 67 posiadała każda istota żywa, dla nowożytnych tylko istota świadoma. Co innego nazywano teraz „duszą" -jednakże różnica była nie tylko terminologiczna: od Kartezjusza wytworzyło się przekonanie, że świadomość jest czynnikiem zupełnie odrębnym i że nie ma pokrewieństwa i ciągłości między czynnościami organicznymi a psychicznymi. Życie zostało przesunięte do sfery przedmiotów materialnych i pojęte jako proces czysto materialny; dusza zaś, straciwszy łączność z życiem, straciła zarazem łączność z ciałem. I wytworzył się radykalny dualizm duszy i ciała. 7. PRZYMIOTEM CIAŁA jest rozciągłość. I tylko ona: wystarcza rozgrzać kawałek wosku, aby przekonać się, że zmieni wszystkie swe własności i że, poza rozciągłością, nie posiada żadnych stałych własności. W szczególności jakości zmysłowych Kartezjusz nie zaliczał do własności ciał: stał na stanowisku ich subiektywności. Znalazłszy, że rozciągłość jest przymiotem ciał, wysnuwał stąd szereg konsekwencji. Najpierw właściwością rozciągłości jest jej nieskończona podzielność. Ciała nie mogą więc składać się z atomów, te bowiem są niepodzielne. Teorii atomizmu, odnowionej za jego czasów i pociągającej większość tych, co chcieli mechanistycznie traktować przyrodoznawstwo, Kartezjusz nie mógł zatem przyjąć. Skoro ciała nie posiadają realnie innych własności niż przestrzenne, to nie podlegają innym zmianom niż przestrzenne. Zmiana przestrzenna, czyli ruch, jest więc jedyną po-stacią zmian, jakie zachodzą w ciałach. Ciała posiadają zatem tylko właściwości geometryczne i ulegają tylko zmianom mechanicznym. Jakości i zmiany jakościowe są tylko subiektywnymi reakcjami naszych zmysłów (jak to widać wyraźnie w niektórych jakościach zmysłowych, np. akustycznych, których przyczyną obiektywną jest tylko ruch). Rozważania metafi-zyczne i obserwacje fizjologiczne zbiegły się z ideami metodologicznymi Kartezju-sza i postulat metodologiczny, by zjawiska traktować jako ruchy, mógł przekształ-cić się w tezę, że zjawiska są ruchami. Teorię mechanistyczną Kartezjusz stosował w przyrodzie bez ograniczeń; życie pojmo-wał jako proces czysto mechaniczny, powodowany przez materialne impulsy (esprits animaux), wytwarzane we krwi; zwierzęta pojmował jako maszyny i w tym sensie inter-pretował ich zachowanie. Mechanistyczna koncepcja przyrody zastąpiła dynamistyczną koncepcję scholastyczną, operującą pojęciami samorzutnych sił i celów. Uczyniła obraz świata uboż-szym, ale za to przejrzystszym i łatwiejszym do opracowania naukowego. W koncepcji tej Kartezjusz spotkał się z Galileuszem; poparta ich powagą, zapanowała w europejskiej filozofii i nauce. Geometryczna koncepcja ciał miała dla Kartezjusza dalsze jeszcze konsekwencje. Ciała, jako nie posiadające innych własności niż rozciągłość, są pozbawione własności dynamicznych; nie są zaopatrzone w siły, a więc nie mają zdolności wytwarzania ruchu. Mimo to poruszają się: może to pochodzić tylko stąd, iż ruch został im udzielony z zewnątrz. Że zaś dusza, której przymiotem jest tylko myślenie, tym bardziej nie posiada zdolności wprawiania ciał w ruch, pozostaje więc jedyna możliwość, że ruch materii udzielony jej został przez Boga. Ciała, nie posiadając w sobie sił, nie mogą ani zaha-mować, ani spotęgować ruchu raz im przez Boga udzielonego; ilość zatem ruchu we wszechświecie jest stała. Tak więc z ogólnych swych założeń Kartezjusz wyprowadził jako konsekwencję prawo zachowania ruchu. 8. DUALIZM DUSZY i CIAŁA. Istnieją tedy w świecie dwie substancje, myśląca i rozciągła, dusza i ciało. Mają one zasadniczo różne natury. Ciała są rozciągłe, a pozbawione świadomości, dusze zaś są świadome, a za to pozbawione rozciągłości. Stanowią dwa oddzielne światy. Na ogół wcale nie stykają się ze sobą; nie tylko ciała nieorganiczne, ale nawet zwierzęta są wyłącznie cielesnej natury; mają tylko ciała, nie mają dusz. Jeden jest tylko wyjątek, jeden wypadek, gdzie obie substancje są złączone: to człowiek, złożony z duszy i ciała. Ciało ludzkie jest tak samo automatem jak zwierzęce, ale w tym automacie 68 mieszka dusza. Zachowanie się człowieka robi wrażenie, że dusza i ciało nie tylko złą-czone są w nim, lecz że też oddziaływają wzajem na siebie; ale znów założenia Kartezjusza nie pozwalały przyjąć, by dusza mogła cośkolwiek zmienić w przebiegu cielesnym, a ciało w duchowym. Znalazł się w położeniu bardzo trudnym: oddzieliwszy radykalnie ciała i dusze, nie mógł zgodzić się, że działają na siebie: a jednocześnie nie mógł zaprzeczyć, że działają. Uciekł się do rozwiązania kompromisowego: ciało nie może spowodować, by cośkolwiek powstało czy zmieniło się w duszy, ani dusza nie może spowodować, by cośkolwiek powstało lub zmieniło się w ciele. Ale - ciało może wpłynąć na zmianę kie-runku tego, co dzieje się w duszy, a dusza na zmianę kierunku tego, co dzieje się w ciele. Było to rozwiązanie bardzo dziwne i niezadowalające. Kartezjusz ujawnił trudność zrozumienia stosunku duszy i ciała, ale trudności tej nie rozwiązał. Będą to usiłowali uczynić jego następcy. Stosunek duszy i ciała stanie się głównym zagadnieniem stulecia. Dualizm był szczególnie charakterystyczną cechą postawy naukowej Kartezjusza. Uważał on za niedopuszczalne zbliżanie do siebie dziedziny materii i dziedziny ducha, łączenie filozofii przyrody z filozofią ducha. Równie dualistycznie myślał w innych za-gadnieniach, przeciwny był zwłaszcza łączeniu filozofii i religii. Sam był przyrodnikiem i psychologiem, był człowiekiem uczonym i religijnym zarazem, ale nie dopuszczał do prze-nikania się tych dziedzin. Ta dualistyczna postawa pociągnęła znaczny odłam myślicieli XVII wieku. Odegrała ona rolę w rozwoju nauki: dualizm, usuwający wszelką interwencję sił duchowych z rozwoju ciał, umożliwił czysto mechanistyczne przyrodoznawstwo, z drugiej zaś strony, przez eliminację czynników materialnych z rozważania zjawisk psy-chicznych, przyczynił się do rozwoju psychologii. II. TEORIA POZNANIA I PSYCHOLOGIA. 1. ROZUM A ZMYSŁY. Rozum jest miarą poznania; pewne jest to, co on uzna za jasne i wyraźne. Zmysły nie stanowią drugiej instancji, równorzędnej z rozumem. Wrażenia zmysłowe są przydatne do życia, ale nie do poznania; są dane umysłowi, tak samo jak uczucia, tylko do sygna-lizowania, co jest dla człowieka odpowiednie, a co szkodliwe, ale bynajmniej nie do wskazywania mu prawdy; przeto postępujemy wbrew naturze, jeśli traktujemy wrażenia jako źródło poznania. Zmysły mają znaczenie wyłącznie praktyczne, funkcję poznawania spełnia tylko rozum. Nie jest nawet prawdą, jakoby zmysły musiały stanowić początek poznania, do którego rozum potem nawiązuje; wrażenia zmysłowe są jedynie sposob-nością do uświadamiania sobie przez rozum własnych wrodzonych idei. 2. IDEE WRODZONE. Analiza przedstawień, jakie znajdujemy w naszym umyśle, prowadzi do rozróżnienia trzech ich rodzajów: są wrodzone (ideae innatae), czyli „urodzone razem z nami", drugie przychodzą z zewnątrz, czyli są nabyte (adventitiae), trzecie zaś skonstruowane przez nas samych (a me ipso factae). Przedstawienie np. Słońca jest nabyte, przedstawienie hipogryfa jest skonstruowane przez nas, ogólne zaś przedstawienia, takie jak substancji, Boga, własnej jaźni, są nam wrodzone. Spornym było naprawdę tylko istnienie jednego z trzech rodzajów idei: idei wrodzo-nych. Kartezjusz z całą stanowczością wypowiedział się za nimi. Takie stanowisko (później nazwano je „natywizmem") u Kartezjusza wynikało z dualizmu: tłumaczenie poznania na sposób arystotelesowski, jako wyniku działania ciał na duszę, zdawało się godzić w samodzielność duszy i przez to było dlań nie do przyjęcia. Więc też zwrócił się do drugiej wielkiej koncepcji poznania: do koncepcji Platońskiej, widzącej w poznaniu samorzutne działanie duszy. Idee wrodzone, wedle Kartezjusza, 1) nie są wynikiem działania na umysł przedmio-tów zewnętrznych, lecz 2) należą do umysłu jako jego własność, 3) są niezależne od woli, 4) są proste i 5) są jasne i wyraźne, boć to, co do samego rozumu należy, nie może być dla rozumu ciemne. Natomiast Kartezjusz nie twierdził, iżby przedstawienia wrodzone były stale obecne w umyśle; to nie jest niezbędnym warunkiem wrodzoności. Ujmując pogląd swój 69 najostrożniej, twierdził, że wrodzona jest tylko dyspozycja do pewnych przedstawień, tylko zdolność wytwarzania ich przez umysł. Ale obok tego psychologicznego ujęcia idei wrodzonych przejawiło się w filozofii Kartezjusza drugie, metafizyczne; mianowicie, według niego, idee wrodzone cechowała nie tylko stałość, ale i niezawodność. Dlaczego są niezawodne? Bo zostały wpojone umysłowi przez Boga, towarzyszy im „światło naturalne", które zapewnia o ich praw-dziwości; Bóg je wpoił i Bóg gwarantuje ich prawdziwość, podczas gdy idee nabyte są tylko wynikiem przypadkowego działania rzeczy na umysł i dziełem omylnych ludzi. Tak to nowożytna Kartezjańska teoria idei wrodzonych miała jednak łączność z dawną Augustyńską teorią iluminacji. 3. PRAWDA i BŁĄD, ROZUM i WOLA. Przeżycia Kartezjusz dzielił na dwa rodzaje: bierne i czynne. Gdy przedstawiam coś sobie, gdy mam jakieś idee, to przeżycia moje są bierne; gdy natomiast twierdzę lub zaprzeczam, gdy sądzę, wtedy zachowuję się czynnie, dokony-wam aktów. Różnica między obu rodzajami przeżyć występuje szczególniej na jaw przy rozważaniu natury fałszu i błędu. Nie mogę popełnić błędu, gdy zachowuję się biernie; mogę jedynie, gdy zachowuję się czynnie, gdy coś twierdzę lub czemuś zaprzeczam. Żadne przedstawienie nie jest samo przez się fałszywe; nie jest fałszywa np. idea chimery, choć nic jej w rzeczywistości nie odpowiada; jest równie prawdziwe, że przedstawiam sobie kozę, jak że przedstawiam sobie chimerę. Błąd i fałsz pojawiają się dopiero wtedy, gdy o ideach wydajemy sądy, gdy np. twierdzimy, że idei chimery odpowiada istota rzeczywista. Sąd jest sprawą złożoną; wedle Kartezjusza (tak samo jak wedle Augustyna lub Dunsa Szkota) biorą w nim udział obie podstawowe zdolności umysłu: nie tylko zdolność po-znania, ale i wyboru, nie tylko rozum, ale i wola. Rozum dla Kartezjusza był zdolnością przedstawiania, nie było zaś jego rzeczą twierdzić i zaprzeczać. To jest właśnie rzeczą woli; ona, która jest zdolnością czynną dokonywującą aktów, jest właściwą sprężyną sądu. Sąd nie jest aktem czysto intelektualnym, lecz aktem decyzji, zgody lub niezgody. Błądzimy nie wtedy, gdy przedstawiamy sobie chimerę, lecz gdy decydujemy, że przedstawieniu chimery odpowiada realny przedmiot; gdy na-tomiast odrzucamy tę myśl, wtedy na podłożu tego samego przedstawienia chimery otrzy-mujemy sąd prawdziwy. Zatem prawda i błąd są sprawą uznania lub odrzucenia, i wola jest tym, co trafia lub błądzi, znajduje prawdę lub wpada w fałsz. Teoria sądu, a przeto i cała teoria poznania Kartezjusza była więc woluntarystyczna. Skąd pochodzi błąd? Stąd, że wola ludzka jest nieograniczona, a rozum ograniczony: jeśli wola utrzymuje się w granicach, w których rozum daje podstawę do sądów, wtedy nie może mijać się z prawdą, ale jeśli wybiega poza tę granicę i wydaje sąd tam, gdzie rozum nie sięga, wtedy wpada w błąd. Bóg dał człowiekowi wolną wolę; ale to pociągnęło za sobą możliwość błędu. Religijno-metafizyczna podstawa psychologii Kartezjusza obja-wiała się w jego teorii sądu i błędu tak samo, jak w teorii idei wrodzonych. W jego teorii człowieka, tak samo jak w teorii Boga, przejawił się woluntaryzm i indeterminizm, przekonanie o panowaniu woli i wolności. 4. AFEKTY. Kartezjusz wyodrębnił akty woli od spostrzeżeń, wszystkie zaś inne stany świadomości, nie wyłączając afektów, uważał intelektualistycznie za przedstawienia. Przedstawień są dwa rodzaje: są one bądź takie, które dusza odnosi do przyczyn zewnętrznych, bądź takie, które wywodzi z samej siebie; te drugie noszą nazwę afektów (passions). Afekty są wywoływane przez przedmioty zewnętrzne, bezpośrednio zaś przez „siły życiowe", rezydujące we krwi; siły te u różnych osobników, zależnie od ich temperamentu, wytwarzają różne afekty. Kartezjusz, wyprzedzając w tym nowoczesną psychologię, przyznawał afektom tę odrębność, iż pobudzają duszę do działania; np. popęd do ucieczki nie jest 70 li tylko następstwem, lecz jest podstawowym czynnikiem afektu strachu, lękać się to nie jest nic innego, jak mieć popęd do ucieczki. Psychologię afektów Kartezjusz opracował w myśl swej analitycznej i mechanistycznej metody. Przede wszystkim całą różnorodność złożonych afektów sprowadził do niewielkiej ilości prostych i pierwotnych. Odróżnił ich mianowicie sześć: podziw, miłość, nienawiść, pożądanie, radość i smutek. Wprowadził przez swą teorię przejrzystość do pewnego przynajmniej działu psychologii, i to takiego, który wydawał się szczególnie nie-uchwytny; wzbudzał też swą teorią zrozumiały podziw. I odtąd teoria afektu weszła do stałego repertuaru filozofii XVII wieku. Kartezjusz miał afekty za fakty dodatnie, jako że są celowymi urządzeniami, skłania-jącymi nas normalnie do tego, co użyteczne, a odwodzącymi od tego, co szkodliwe. Za-strzegał wszakże, że mogą stać się złe, a to przez wzbudzanie nadmiernej skłonności do pewnych dóbr, ze szkodą dla dóbr innych. I teoria afektów prowadziła Kartezjusza do reguły etycznej: panować nad afektami i utrzymywać je w granicach użyteczności. Utylitarystyczne normowanie przyrodzonych afektów nie wyczerpywało zresztą jego etyki; przeciwnie, uważał za niezbędne uzupełnić ją przez teorię cnót i celów idealnych. Etyki wszakże systematycznie nie opracował; nie odpowiadała ona ani zamiłowaniom, ani zdolnościom myśliciela, który cenił w nauce to tylko, co jasne i wyraźne, proste i obli-czalne. PODSTAWOWE TEZY KARTEZJANIZMU były: W metodologii: Zasada badania metody przed badaniem rzeczy. Kryterium jasności i wyraźności w poznaniu. Metoda analityczna w matematyce. Program powszechnej wiedzy racjonalnej, zbudowanej na wzór matematyki. Metoda fikcyjnego sceptycyzmu jako sposób znalezienia wiedzy niezawodnej. W metafizyce: Dualizm Boga i stworzenia, czyli substancji nieskończonej i skoń-czonej. Dualizm substancji myślącej i rozciągłej. Nieograniczona wolność Boga i wolność woli ludzkiej. W filozofii przyrody: Mechanistyczne pojmowanie materii, nie wyłączając orga-nicznej. Nieatomistyczna teoria budowy materii. W teorii poznania: Znalezienie pewności w samowiedzy. Natywistyczna teoria idei. Woluntarystyczna teoria sądu. Teoria światła naturalnego jako teologiczne uzasad-nienie wiedzy. Z tego najbardziej są znane i uważane za typowe dla Kartezjusza: 1) Jasność i wyraźność idei jako kryterium pewności. 2) Program sprowadzenia wszelkiej wiedzy do typu matematycznego. 3) Zdobywanie wiedzy pewnej okólną drogą przez sceptycyzm. 4) Dualizm myśli i materii. 5) Mechanistyczne traktowanie ciał. Żądza ścisłości, krytyczności i metodyczności w myśleniu z jednej strony, a z drugiej pragnienie rozwiązania naczelnych zagadnień metafizycznych - to główne sprężyny kartezjanizmu. STOSUNEK DO PRZESZŁOŚCI. „Ojciec nowożytnej filozofii" miał niezwykle liczne i mocne związki z filozofią średniowieczną. Zagadnienia i postawę dzielił z wielkimi systemami scholastyków. Natomiast uderzająca jest jego obcość wobec myśli starożytnej. Scholastyka zawierała pewne motywy starożytne obok motywów własnych; otóż staro-żytne motywy w scholastyce były Kartezjuszowi obce i pomijał je, podejmował zaś i roz-wijał jedynie te, które były swoiście średniowieczne i chrześcijańskie; dlatego też bliższy był Augustynowi i Szkotowi niż przejętemu antyczną filozofią Tomaszowi z Akwinu. Jeśliby w aprioryzmie, odrywającym myśl od doświadczenia, i w dualizmie, odrywają-cym duszę od ciała, widzieć znamię średniowiecza, to Kartezjusz byłby nie bardziej nowo-żytny, lecz właśnie bardziej średniowieczny od Tomasza. W rozwiązaniu problemów scholastycznych okazał niemałą oryginalność. Brakło mu subtelności scholastycznych pojęć, która w jego czasach była już w zaniku; miał za to 71 większą prostotę w ujęciu zagadnień. Nowość jego filozofii polegała i na tym, że po paru stuleciach zobojętnienia dla systematycznych zagadnień filozofii (bo schyłek schola-styki kładł nacisk prawie wyłącznie na zagadnienia teorii poznania, a rozproszony filozo-ficznie Renesans nie mógł zdobyć się na system) potrafił je wznowić, zainteresować świat naukowy kwestiami, które zdawały się być anachronizmem, i stworzyć w XVII w. nowy systematyczny okres filozofii, analogiczny do wieku XIII. Stał się zwycięskim obrońcą tradycyjnych poglądów chrześcijańskiej filozofii przeciw wzrastającemu naturalizmowi. Tradycję tę zaś ożywił nowymi ideami naukowymi: jego metodologia, teoria przyrody, teoria jaźni i cały ostrożny i metodyczny tok rozumowania odpowiadały wymaganiom i aspiracjom nowej epoki i zostały zaakceptowane również przez tych, co nie chcieli czy nie umieli, jak Kartezjusz, nowej nauki łączyć z dawną metafizyką. NASTĘPCY. Filozofia Kartezjusza oddziałała potężnie: nie tylko tworzyła szkołę, ale zapanowała nad umysłami epoki i zdecydowała o kierunku dalszego rozwoju filozofii. Stała się faktem, którego żaden filozof XVII w. nie mógł pominąć; każdy musiał się wypo-wiedzieć za lub przeciw; odkąd najwybitniejszych myślicieli swego czasu wciągnął w dy-skusję nad rękopiśmiennymi jeszcze Medytacjami, odtąd poglądy jego stały się ośrodkiem życia umysłowego. I. Szkoła kartezjańska, w ściślejszym znaczeniu, wytworzyła się w obu ojczyznach Kartezjusza, wybranej i naturalnej, w Holandii i Francji. W Holandii nauka Kartezjusza dostała się jeszcze za jego życia do uniwersytetów, zwłaszcza w Utrechcie i Lejdzie, i przyjęła tam postać bardziej szkolną. We Francji znalazła oddanego propagatora w osobie o. Mersenne'a (1588-1648), będącego powagą naukową swego czasu, a przyjęła się zwłaszcza w kołach jansenistów. Z kół tych wyszła w 1662 wielka logika pt. L'art de penser, napisana w Port Royal w duchu kartezjańskim przez Antoniego Arnauld (1612 -1694) i Piotra Nicole (1625- 1695). Kartezjanizm znalazł również zwolenników w nowo założonym zgromadzeniu oratorianów, pielęgnujących idee św. Augustyna. Słynni teologowie francuscy XVII w., Bossuet i Fenelon, skłaniali się też ku jego doktrynie. Recepcja jej w kołach religijnie myślących była ułatwiona przez podobieństwo z doktryną św. Augustyna. Z Holandii kartezjanizm przedostał się niebawem do Niemiec, poszczególnych zaś zwolenników miał też i w innych krajach, Anglii i Włoszech. Wszędzie współzawodni-czył skutecznie z dawnymi szkołami i stał się najbardziej typową szkołą filozoficzną XVII wieku. Kartezjanie 1) rozszerzali naukę mistrza w działach, które on opracował mało lub których wcale nie opracował, jak etyka, socjologia, filozofia państwa i prawa, estetyka. Anonimowa Ethica Cartesiana wyszła w 1692. Estetyka w duchu Kartezjusza opracowana została przez J. P. de Crousaz (Traite du beau, 1716), a przez poetę Boileau ujęta w re-guły praktyczne. 2) Przystosowali ją do innych stanowisk: np. janseniści do augustynizmu, a uczniowie holenderscy do protestanckiego racjonalizmu. 3) Przekształcili jego poglądy tam, gdzie zawierały największe trudności, mianowicie a) w kwestii stosunku rozumu i wiary i b) stosunku duszy i ciała. Stosunek wiary i rozumu ujął odmiennie Pascal; stosunek duszy i ciała pojęli w nowy, ale zgodny z duchem kartezjanizmu sposób - Geulincx i Malebranche. II. Kartezjanizm stał się w drugiej połowie XVII w., zwłaszcza we Francji, poglądem większości ludzi wykształconych. Był to jednak na ogół kartezjanizm połowiczny: był wierny metodologii Kartezjusza, zwłaszcza jego regule posługiwania się pojęciami jasnymi, a także jego fizyce mechanistycznej; natomiast nie interesował się jego metafi-zyką. Stanowił formę przejściową od czystej postawy kartezjańskiej, typowej dla XVII w., do postawy pozytywistycznej Oświecenia, która opanowała umysły w XVIII w. III. Do kartezjanizmu w szerszym znaczeniu należą wszystkie wybitniejsze systemy XVII w.; bo wszystkie nawiązywały do jego zagadnień (zwłaszcza stosunku duszy i ciała) i posługiwały się jego pojęciami. We wszystkich nich, jak u Kartezjusza, metoda była pierwszym zagadnieniem, matematyka - wzorem, a rozwiązanie wielkich zagadnień 72 metafizycznych - celem. Granica między jego zwolennikami a przeciwnikami jest płynna, bo zwolennicy nieraz znacznie modyfikowali jego naukę, a przeciwnicy obficie z niej korzystali. Nowe systemy filozoficzne wytwarzały się przez dwa stulecia bądź kontynuując, bądź zwalczając go. Nie bez słuszności historycy wywodzili zeń nie tylko okazjonalizm Geulincxa i Malebranche'a i monizm Spinozy, ale też monadologię Leibniza, sensualizm Locke'a (który zwalczał Kartezjusza, ale wiele zeń korzystał), immaterializm Berkeleya (sam Kartezjusz tylko dzięki skomplikowanemu rozumowaniu uniknął immaterializmu), a także materializm La Mettrie'ego (który sam siebie nazywał kartezjaninem), a nawet i krytycyzm Kanta. Poglądy Kartezjusza, wedle słów angielskiego uczonego T. Huxleya, są żywe i dziś: bo nauka jest nadal mechanistyczna, a filozofia idealistyczna, tak samo jak były u Kartezjusza. OPOZYCJA. Wystąpiła jeszcze przed ukazaniem się głównego dzieła Kartezjusza, który, przedłoży wszy je w rękopisie uczonym różnych obozów, domagał się od nich kry-tyki. Najostrzejsza wyszła z trzech stron: 1. Naturalistyczne stanowisko zwalczało pierwiastki spirytualistyczne kartezjanizmu. Głównym przeciwnikiem był tu Hobbes (zarzuty jego Kartezjusz ogłosił wraz z Medytacjami, jako Obiekcje trzecie). 2. Konserwatywna teologia, zarówno katolicka, jak protestancka, zwalczała głównie jego racjonalistyczną próbę uzasadnienia prawd wiary bez opierania się na objawieniu i będącą składnikiem tej próby metodę fikcyjnego sceptycyzmu. Opozycję tę prowadził wśród katolików jezuita Bourdin (Obiekcje siódme), a wśród protestantów Gisbert Yoetius, arystotelik, profesor teologii w Utrechcie.'- Oba stanowiska, naturalistyczne i teolo-giczne, łączył w swej polemice z Kartezjuszem Gassendi, odnowiciel epikureizmu i lo-jalny pisarz katolicki. 3. Sceptycyzm, który w tej epoce miał fideistyczną tendencję, zwalczał racjonalizm Kartezjusza, aby podnieść znaczenie wiary. Już w kołach kartezjan występował w tym duchu Pascal, a wyraźną polemikę prowadził biskup P. D. Huet (1630-1721), autor pisma Censura philosophiae Cartesianae, ogłoszonego w r. 1723. Wynikiem opozycji było, że studium Kartezjusza zostało zakazane w Utrechcie już w 1642 r., a w Lejdzie w 1648, specjalny zaś edykt Stanów Holenderskich zabronił go w r. 1656. W. r. 1663 pisma Kartezjusza zostały w Rzymie umieszczone na indeksie. W 1671 zakaz królewski zabronił nauczania filozofii Kartezjańskiej w Uniwersytecie Paryskim. Ale interdykcje nie odebrały jej żywotności. Późniejsze pokolenia najwięcej raził w Kartezjuszu jego racjonalizm i natywizm. W walce z teorią idei wrodzonych i z matematycznym ideałem wiedzy formowała się, zaczynając od Locke'a, empiryczna filozofia Oświecenia. WSPÓŁZAWODNIK KARTEZJUSZA. Pomiędzy krytykami Kartezjusza był jeden, który miał pokrewne z Kartezjuszem dążenie i miał dane do odegrania w dziejach filozofii podobnej roli, jak tamten. Był to Pierre Gassendi (1592-1655), matematyk, przyrodnik, filozof, profesor teologii w Aix, w ojczystej Prowansji, potem kanonik w Dijon, w końcu powołany na katedrę matematyki do Paryża. I on był, jak Kartezjusz, wrogiem arystotelesowsko-scholastycznej filozofii; pierwszym jego dziełem było Exercitationes paradoxicae adversus Aristotelem z r. 1624. I on odczuł potrzebę zerwania z tradycją i skierowania myśli filozoficznej na nowe tory. I on cenił nade wszystko ścisłą naukę i był, znów jak Kartezjusz, całkowicie lojalny wobec nauki Kościoła. Ale podczas gdy Karte-zjusz chciał sam dokonać reformy filozofii, bez niczyich wzorów, to on w swej reformie chciał korzystać z pewnego wzoru, mianowicie z atomistycznej filozofii Epikura. Jej poświęcił główne dzieła wydane za życia (De vita, moribus et doctrina Epicuri, 1647; Animadversiones in Decimum Librum Diogenis Laertii, ąui est de vita, moribus, placitisąue Epicuri, 1649; Syntagma philosophiae Epicuri, 1649), a wykład własnej filozofii, wzorowanej na Epikurze, pozostawił 73 w rękopisie (Syntagma philosophicum complectens logicam, physicam et ethicam, 1658). Umiał pogodzić doktrynę starożytnych materialistów i hedonistów z nauką Kościoła, ale też nie odnowił całego systemu Epikura, lecz wyjął zeń tylko i odnowił atomistykę. Co do niej pokazał, że może być przyjęta bez uszczerbku dla wiary. Odrzucał natomiast twierdzenie o odwieczności atomów i materialności duszy; przeciwnie, twierdził, że atomy są stworzone i wprowadzone w ruch przez Boga i że dusza rozumna jest niematerialnym duchem. Atomistyka miała wprawdzie w średniowieczu poszczególnych sympatyków, a miała ich więcej jeszcze od początku nowej ery; ale Gassendi był pierwszym znakomitym i wpływowym jej obrońcą od czasu starożytności. W upodobaniu Gassendiego do atomistyki objawiał się jego umysł, bardziej plastyczny i prostolinijny niż Kartezjusza, unikający zawiłych dróg, po których chodziły myśli tamtego. Widział też tak jasno, jak mało kto, słabe strony kartezjanizmu, krytykował idee wrodzone, dualizm duszy i ciała, pojmowanie zwierząt jako automatów, nie umiejąc zresztą przeważnie zastąpić doktryn tych przez lepsze. Dokoła Gassendiego zebrało się liczne koło „gassendystów", które przez czas jakiś posiadało autorytet naukowy nie mniejszy niż szkoła kartezjańska. (Poza zawodowymi filozofami do uczniów Gassendiego należał Molier: doktryna antyscholastyczna i anty-kartezjańska Gassendiego wyraziła się u niego w słynnych żartach skierowanych przeciw teoriom scholastycznym i kartezjańskim). I po śmierci mistrza istnieli jeszcze gassendyści, ale wpływy ich powoli zanikły wobec wpływów Kartezjusza, a sam Gassendi uległ niezasłużonemu zapomnieniu. Różne powody, leżące w skromności samego Gassendiego, w trudności jego dzieł, w niepopularności epikureizmu, z którym się zbratał, przy-czyniły się do tego, że reforma filozofii nowożytnej poszła po linii nie jego, lecz Kartezjusza. PASCAL Na zasadach Kartezjańskich w następnym zaraz pokoleniu wytworzona została filo-zofia praktyczna, czyniąca zadość potrzebom moralnym, a zwłaszcza religijnym. Była ona dziełem Pascala. ŻYCIE. Blaise Pascal (1623-1662) łączył genialne zdolności naukowe i literackie z głęboko religijną naturą. Życie krótkie, trapione nieustanną prawie chorobą i cierpie-niem, wydało plon bogaty i różnorodny. Sławę dały mu twórcze pomysły na polu mate-matyki oraz publicystyczne Prowincjałki (Lettres Provinciales), w których z niezwykłą przenikliwością, swobodą i dowcipem zwalczał oportunistyczną etykę jezuitów. Sam przylgnął do jansenizmu, chcącego odnowić ducha chrześcijańskiego przez nawrót do św. Augustyna. Pod koniec życia aspiracje religijne wzięły w nim górę całkowicie nad naukowymi i wiódł żywot mistyka i ascety, oddanego całkowicie Bogu. PISMA. Filozoficznie najważniejsze dzieło: Myśli (Pensees sur la religion, znane zwykle pod skróconym tytułem: Pensees), 1669, pochodzące z ostatniego okresu; nie do-kończone, składa się z fragmentów i aforyzmów. Poglądy logiczne Pascal naszkicował we fragmencie Esprit geometrique. STOSUNEK PASCALA DO POPRZEDNIKÓW. Pascal był w filozofii następcą Kartezjusza. Ale, pod wpływem jansenizmu, idee Augustyna zyskały w jego poglądzie na świat jeszcze większe znaczenie. We wcześniejszym okresie, gdy zajmował się zagadnieniami logiki i metodologii, przejął się zasadami Kartezjusza i nie wyrzekł się ich do końca; ale w późniejszym, religijnym okresie wyciągnął z nich inne wnioski i zajął stanowisko całko-wicie odmienne od tego, jakie zajmował Kartezjusz. Stanowisko to było różne pod trzema względami. Po pierwsze: Kartezjusz zajmował się najwięcej dwiema rzeczami, teologią i metodo-logią; filozofia jego posiadała dwa bieguny, Boga i metodę, i odpowiednio do nich dwa czynniki, augustynizm i racjonalizm. Między tymi czynnikami, które Kartezjusz umiał godzić, w myśli 74 Pascala nastąpił rozłam. Po wtóre: Kartezjusz umiał godzić metafizykę ze sceptycyzmem; sceptycyzmem bowiem-operował tylko jako narzędziem do oczyszczenia umysłu i utorowania drogi metafizycznej filozofii. Pascal zaś, przejąwszy się do głębi argumentami sceptycyzmu, zamknął przed sobą dogmatyczną drogę. Po trzecie: Kartezjusz mało zajmował się zagadnieniami etycznymi, które dla Pascala były najważniejsze. - Fi-lozofia Pascala była tedy wynikiem wewnętrznego rozłamu, jaki dokonał się między skład-nikami filozofii Kartezjusza przez wzmożenie trzech jej czynników: sceptycznego, religijnego i etycznego. POGLĄDY. 1. BEZRADNOŚĆ ROZUMU. Pascal stawiał wiedzy te same wysokie wymagania, co Kartezjusz i inni racjonaliści; i on uważał geometrię za wzór wiedzy. Ale przekonał się, że te wymagania są zbyt wygórowane, że wiedza, jaką w rzeczywistości posiadamy, nie czyni im zadość. W sprawach doniosłych geometria nie da się stosować: ani nie pozwala nam poznać nieskończoności, jaka nas otacza, ani nie rozwiązuje zagadnień etycznych i religijnych. Przy rozwiązywaniu tych zagadnień kryteria Kartezjańskie - jasność i wyraźność - nie dają żadnej pomocy. Bezradność racjonalnej metody w sprawach istotnych i życiowo doniosłych Pascal nie tylko stwierdził, ale przeżył jako wewnętrzną tragedię. Że odbiegł tak daleko od Kartezjusza w zapatrywaniu na skutecz-ność metody naukowej, nie było przypadkiem; pochodziło stąd, że metodę tę chciał zastosować do zupełnie innej sfery zagadnień: Kartezjusz przejęty był sprawami czysto teoretycznymi, jemu zaś chodziło o sprawy doniosłe praktycznie, o szczęście i zbawienie duszy. Że zaś wzorem Kartezjusza nie rozróżniał wiedzy teoretycznej i praktycznej, więc przekonanie o nieskuteczności wiedzy praktycznej rozciągał i na teoretyczną. Wynikło stąd potępienie wszelkiej wiedzy: wiedza jest tylko „próżnością" i „szaleństwem". Racjonalizm stawiając wiedzy niezmiernie wysokie wymagania miał dwa krańcowe ujścia: albo wiedza czyni zadość tym sprawdzianom, albo nie; w pierwszym przypadku posiadamy wiedzę absolutną, w drugim - nie posiadamy żadnej. Pierwsze ujście znalazł racjonalizm u Kartezjusza, drugie u Pascala. Sceptycyzm u Pascala wyrósł z racjonalizmu; gdyby stawiał był wiedzy tylko takie wymagania jak empiryści, którzy za wiedzę uważali już znajomość faktów, to nie miałby powodu kończyć zwątpieniem. Przyznawał bowiem, że fakty znamy, ale twierdził, że ich nie rozumiemy. Bez zrozumienia nie ma dla racjona-listy poznania. Stwierdziwszy nieudolność rozumu musiał więc dojść do przekonania, że „nie ma nic tak zgodnego z rozumem, jak wyparcie się rozumu". Wynikiem zawiedzio-nego racjonalizmu było zwątpienie zupełne, którego nie wyraził nikt w sposób bardziej przejmujący od Pascala. Zwątpienie bowiem nie doprowadziło go do uspokojenia, jak niegdyś Pirrona, lecz doprowadziło do rozpaczy: „Nie wiem, kto mnie wydał na świat, czym jest świat, czym jestem ja sam, żyję w okropnej niewiedzy wszystkich rzeczy..." 2. PORZĄDEK SERCA. Jednakże i Pascal znalazł wyjście ze zwątpień. Ale nie przez rozum, jak Kartezjusz, lecz przez „serce" i wiarę. „Serce" - to właściwa człowiekowi zdol-ność poznawania rzeczy nadprzyrodzonych. Istnieje „porządek serca" (ordre du coeur), różny od porządku rozumu, który uczeni skłonni są uważać za jedyny. „Serce ma swoje racje, których rozum nie zna" (Le coeur a ses raisons, ąue la raison ne connait pas). Scep-tycyzm, „pirronizm", nie był dlań tedy wynikiem ostatecznym: był etapem do uznania uczu-ciowej natury poznania, mistycznej intuicji. Co więcej, był etapem do poddania się wierze i autorytetowi religijnemu. „Ogłupi cię wiara? - Przypuśćmy, ale cóż masz do stracenia?" To jedyna możliwa droga, skoro wiadomo, że rozum niezdolny jest do poznania. Podobnie jak w XIV w., tak i tu sceptycyzm był na usługach mistycyzmu i fideizmu. „Trzeba być geometrą, pirronistą i pokornym chrześcijaninem" - pisał Pascal, tj. trzeba 1° stawiać, wiedzy wysokie wymagania, 2° przekonać się, że rozum nie może im sprostać, a wtedy 3° poddać się objawieniu. W związku z tym był szczególny dowód istnienia Boga, skonstruowany przez Pascala dowód, w którym matematyk argumentował wespół ze sceptykiem. Albo Bóg jest, albo go nie ma: 75 jedno z dwojga musimy przyjąć, decyzja jest nieuchronna, boć albo żyć będzie-my z Bogiem, albo bez Niego. Otóż Pascal nie próbował dowieść, że istnienie Boga jest pewne, ani nawet, o ile jest prawdopodobne; natomiast próbował obliczyć, o ile uznanie go jest dla człowieka zyskowniejsze. Przyjęcie istnienia Boga jest z naszej strony, jak mówi Pascal, hazardem i całe to rozumowanie znane jest pod nazwą „zakładu Pascala" (le pari de Pascal). Stawiając na istnienie Boga, ryzykujemy niewiele, bo tylko jedno do-czesne życie; jeśli zaś okaże się, iż mamy rację, to zyskamy - wieczne życie i szczęście. Założeniem było tu, że Bóg nagradza wiarę, a karze niewiernych. Był to szczególny dowód istnienia Boga, probabilistyczny i eudajmonistyczny, bo opierający się w rozumowaniu na prawdopodobieństwie i na oczekiwaniu szczęścia. Ściśle mówiąc, nie był dowodem istnienia Boga, lecz co najwyżej dowodem, że należy tak żyć, jak gdyby istniał. 3. PORZĄDEK DÓBR. Pascal przejął nie tylko w metodologii, lecz w metafizyce zasadnicze pozycje kartezjanizmu. Ale potraktował je z innego punktu widzenia: z punktu widzenia moralisty. Oddzielał, równie stanowczo jak Kartezjusz, Boga od stworzenia, a świadomość od materii, ale były to dlań nie tyle różne rodzaje bytu, ile różne dobra, nie tyle przedmioty poznania, ile wyboru. I substancje, oddzielone przez Kartezjusza, gdy je Pascal począł traktować jako przedmioty wyboru, utworzyły hierarchię: za naj-niższą z substancji uznana została materia, za wyższą dusza, za najwyższą Bóg. Szczeble tej hierarchii, jak substancje Kartezjusza, były toto genere różne i wiecznie wzajem oddzielone. Wedle Pascala, dobra materialne nigdy, przy żadnym ich mnożeniu, nie dosięgną poziomu dóbr duchowych: „Wszystkie ciała, firmament, gwiazdy, Ziemia i jej królestwo nie są warte najmniejszego z duchów". Przewaga ducha nad ciałem jest nieskończona. A równie znów nieskończona jest przewaga nadprzyrodzonego, boskiego porządku nad przyrodzonym; nadprzyrodzony porządek objawia się na ziemi w miłości, toteż „wszystkie ciała razem wzięte i wszystkie duchy razem wzięte, i wszystkie ich utwory nie są warte najmniejszego poruszenia miłości". Operując, jak Kartezjusz, pojęciem nieskończoności i przez nie odróżniając Boga i stworzenie, doszedł do przekonania, że wobec wartości rzeczy boskich, która jest nieskończenie wielka, wartość rzeczy doczesnych jest nieskończenie mała, więc - rzeczy doczesne są zupełnie znikome i bezwartościowe. To była podstawa do rozegrania „zakładu Pascala" i do zdecydowania, jak pokierować życiem. Wynikło stąd, że jedynie rozsądna jest etyka służby bożej: „Dwa są tylko rodzaje osób, które można nazwać rozsądnymi: te, które służą Bogu z całego serca, bowiem Go znają, lub też te, które Go z całego serca szukają, bowiem Go nie znają". Jest rzeczą uderzającą, że kartezjanizm zastosowany przez religijnego myśliciela, ja-kim był Pascal, doprowadził do wyników daleko bardziej krańcowych w swym ascetyzmie niż scholastyka. Gdy scholastycy na ogół pojmowali świat jako twór Boży i noszący znamię boskiego pochodzenia, ten nowożytny myśliciel uznał go za zupełną nicość. 4. WIELKOŚĆ i NICOŚĆ CZŁOWIEKA. Człowiek jest tym stworzeniem, w którym spotykają się wszystkie szczeble hierarchii. Składa się z dwóch składników - ciała i myśli, z których jeden jest nieskończenie cenniejszy od drugiego. „Człowiek jest trzciną najsłabszą w przyrodzie, ale to trzcina myśląca. Dla zgniecenia go nie trzeba, aby się cały świat zbroił. Nieco mgły, kropla wody starczy, by go zabić. Lecz niechby był zgnieciony przez wszechświat cały, to jeszcze byłby czymś szlachetniejszym od tego, co go zabija: gdyż on wie, że umiera, i zna przewagę, jaką wszechświat ma nad nim. A świat nie wie o tym nic. Cała tedy godność nasza leży w myśli..." Co więcej, człowiekowi dana bywa łaska, nadprzyrodzona miłość, która należy do porządku boskiego. Więc też „człowiek jest podzielony i sam sobie przeciwny", wielkość jego jest równa jego nędzy. Pirroniści mieli tedy podstawę do głoszenia nędzy człowieka; mieli ją również stoicy, gdy głosili wielkość człowieka; ale obie sekty są jednostronne. 76 ZESTAWIENIE. Pascal nie mieści się w tym pojęciu, jakie się ma zwykle o filozofii XVII wieku: nie stworzył systemu, nie zajmował się ontologią, nie był racjonalistą. Ale nie ma okresów o filozofii zupełnie jednolitej, zawsze znajdują się myśliciele, którzy od-biegają od panującego poglądu: tak było też i w XVII wieku. Pascal reprezentuje właśnie mniejszość filozoficzną tego stulecia: mniejszość przejętą sprawami człowieka i widzącą irracjonalne czynniki życia i umysłu. Mniejszość ta w racjonalistycznym okresie dała po-czątek przyszłemu irracjonalizmowi: Pascal uczynił to dla etyki, inni dla estetyki. Tych, którzy wówczas zajmowali się specjalnie człowiekiem, było więcej. Myśli Pascala były napisane o kilka lat wcześniej, a wydane o kilka lat później niż Maksymy La Rochefoucaulda; są zaś wyrazem skrajnie odmiennego rozumienia człowieka: jedne czysto religijne-go, drugie - czysto doczesnego. ZNACZENIE PASCALA. Pascal nie stworzył nowego typu filozofii; przeszedł tę samą drogę, co niektórzy scholastycy XIV w., którzy przez sceptycyzm przeszli od racjo-nalizmu do mistyki. Ale nigdy filozofia nie była głębiej odczuta, nie była wynikiem potęż-niejszych zmagań wewnętrznych. Toteż szkoły filozoficznej nie stworzył, ale po wszystkie czasy znajdował ludzi, dla których był przewodnikiem. W szczególności związani z nim byli „egzystencjaliści" XIX i XX wieku, nie interesujący się bytem w ogóle, lecz tylko egzystencją ludzką, i widzący, jak Pascal, tragiczny los człowieka, jego zagubienie wśród nieskończoności. We Francji zawiązało się w XX wieku stowarzyszenie Les Amis de Pascal. HOBBES Inny system XVII wieku, który zagadnieniom tego stulecia dawał naturalistyczne rozwiązanie, był dziełem Hobbesa. ŻYCIE. Thomas Hobbes (1588-1679) pochodził z angielskiej pastorskiej rodziny; studiował w Oksfordzie, gdzie za jego czasów uczono jeszcze scholastycznej filozofii. Wyrósł wszakże na przeciwnika religii i scholastyki. W młodym jeszcze wieku postanowił zostać pisarzem politycznym, później dopiero dla politycznych poglądów poszukał filo-zoficznych podstaw. Brał czynny udział w polityce: stał po stronie rojalistów. Znaczną część życia - razem około 20 lat - spędził w Paryżu; tam poznał się z nowymi prądami naukowymi kontynentu, które wpłynęły na ukształtowanie się jego poglądów. Zmarł w bardzo późnym wieku, do końca pracując, ale raczej literacko niż filozoficznie (m. in, mając 87 lat wykończył i ogłosił rymowany przekład całego Homera). DZIEŁA. System swój opracował względnie późno, głównie podczas emigracji paryskiej w latach 1640- 1651 i po powrocie do Londynu. Wyłożył go po łacinie pt. Elementa philosophiae w 3 częściach: I. De corpore, 1655, II. De homine, 1658, III. De cive (wydana naj-wcześniej, 1642 i 1647). Ostatnią część, zawierającą filozofię prawa i państwa, rozwinął w angielskim dziele pt. Leviathan, 1651. POPRZEDNICY. Filozofia Hobbesa miała cele polityczne, postawę naturalistyczną. Postawa ta odpowiadała usposobieniu Hobbesa, ale była jeszcze potęgowana przez wpływ naturalistycznych prądów, wznowionych naówczas po tysiącu lat przerwy. Hobbes wbrew pozorom miał mało związków z filozoficznymi prądami Anglii, był niezależny od Fr. Bacona, z którym żył w bliskich osobistych stosunkach, ale którego jako myśliciela nie cenił. Znaczną część życia spędził we Francji i we Włoszech; tam ten angielski myśliciel poznał nowe idee i poszedł z dwoma prądami umysłowymi kontynentu, racjonalistycznym i naturalistycznym. 1. Racjonalistyczną teorię poznania i przyrody, zainicjowaną przez Kartezjusza i poniekąd przez Galileusza, Hobbes poznał między 1634 a 1636 r.; Galileusza znał osobiście, z Kartezjuszem korespondował. Zresztą jeszcze przed poznaniem ich poglądów, pod wpływem 77 studiów nad Euklidesem, powziął myśl racjonalnego, podobnego do geometrii systemu filozofii. 2. Podczas gdy racjonalizm łączył Hobbesa z Kartezjuszem, dzielił go odeń naturalizm. Tu przyłączył się do prądu zainicjowanego w dobie Odrodzenia przez Telesia i innych, a usiłującego wznowić starożytny naturalizm stoików i epikurejczyków. Tego naturalistycznego prądu stał się niebawem czołowym przedstawicielem. Szczególniej zaś charakte-rystyczne dla Hobbesa było połączenie tych dwóch szeregów rozwojowych, racjonalistycznego i naturalistycznego. Najsamodzielniejszy był w filozofii politycznej. Zamierzenia jego w tej dziedzinie miały wprawdzie poprzedników w epoce Odrodzenia, jak Machiavelli i Grocjusz, Bodin i Althusius; ale z nich jedni, jak Machiavelli, byli historykami, inni, jak Grocjusz, prawnikami, Hobbes zaś był filozofem. Poglądy, które tamci wyprowadzali z doświadczeń historycznych lub z rozważań prawniczych, on usiłował uzasadnić ogólną koncepcją filozoficzną. POGLĄDY. 1. MATERIALISTYCZNA METAFIZYKA. Ogólna filozoficzna koncepcja Hobbesa była materialistyczna. Przyjmował, że nie istnieje nic poza ciałami: niematerialne substancje, które od wieków stanowiły osnowę poglądu na świat, miał za fikcję. To przekonanie pozwalało mu usunąć trudności, z jakimi walczyła filozofia XVII w.: Kartezjańskie zagadnienie stosunku duszy i ciała rozwiązywało się, a raczej upadało, gdy zostało zaprzeczone istnienie czego bądź poza ciałem. Ten nowożytny materializm był odmienny już i ostrożniejszy od starożytnego: dla starożytnych świadomość była własnością niektórych oddzielnych atomów, dla Hobbesa zaś funkcją ciała organicznego, wziętego w całości. Poza tym materializm Hobbesa połączył się z mechanistyczną koncepcją filozofów XVII w. Zaczynając od Kartezjusza i Galileusza, mechanistycznie pojmowali oni przemiany ciał; dla Hobbesa zaś, który nie uznawał żadnych przedmiotów poza ciałami, mechanicyzm stał się powszechną teorią bytu. Teoria ta była atakowana w dwóch punktach: że przebiegi cielesne są wyłącznie ruchami i że przebiegi psychiczne są ruchami. Pierwszy atak Hobbes odpierał, jak Galileusz i Kartezjusz, usiłując wykazać, że jakości zmysłowe, które przemawiają przeciw jego tezie, nie są własnościami rzeczy, gdyż są subiektywne; główne zaś jego argumenty za subiektywnością jakości były dwa: a) postrzegamy bez bodźca zewnętrznego (w snach, wizjach) tak samo, jak gdy bodziec działa; b) różne bodźce wywołują te same jakości, np. uderzenie w nervus opticus wywołuje takie samo wrażenie, jak światło. - Po-gląd zaś, że przebiegi psychiczne są natury mechanicznej, Hobbes popierał takimi argu-mentami: a) ruch może wywołać tylko ruch i tylko przez ruch może być wywołany; stany zaś świadomości są wywołane przez ruchy i wywołują ruchy; b) istnieje podobieństwo mię-dzy zjawiskami: ruchu i świadomości, mianowicie między ruchem a impulsem woli. 2. RACJONALISTYCZNA METODOLOGIA. Hobbes, nieodrodny syn XVII wieku, następca Kartezjusza, dążył do stworzenia racjonalnego systemu filozofii. System ten przybrał wszakże u Hobbesa odrębną postać przez to, że został oparty na przesłankach materialis-tycznych. Przedmioty idealne nie istniały dla Hobbesa zupełnie, psychiczne były natury cielesnej, a cielesne były mechanizmami: takie założenia niezmiernie ułatwiały jednolity system. Hobbes który był świadkiem powstania mechaniki i przejęty był kultem dla niej, wyobraził sobie, że jego system mechanistycznej filozofii będzie tak samo ścisły, jak nauka mechaniczna. Mniemał, że urzeczywistni aspiracje swego wieku do doskonałego poznania. Wszystkie zjawiska miały być ujęte tak ściśle, jak zjawiska ruchu, bo wszystkie zostały sprowadzone do ruchu. I sam proces poznania był dla Hobbesa, jak każdy proces, natury mechanicznej: przez zetknięcie przedmiotu z narządem zmysłowym ruch z przedmiotu przenosi się na narząd, potem na nerwy, wreszcie do wnętrza mózgu. Proces ten musi zatem przejść przez zmysły; 78 innej dcogi nie ma dla mechanicznie pojętego procesu poznania. Konsekwencja kazała tedy Hobbesowi z metodologicznym racjonalizmem połączyć sensualizm psychologiczny. Hobbes miał wszakże świadomość, że mechanistyczna koncepcja jest jedynie hipotezą. Całe poznanie jest tylko wnioskiem ze zjawisk o hipotetycznych przyczynach. Można by wnioskować inaczej i wytworzyć odmienną teorię, ale mechanistyczna teoria zdaje sprawę ze zjawisk i przeto spełnia swe zadanie. Takim pojmowaniem własnej teorii jako hipotezy Hobbes przygotował grunt dla pozytywizmu następnych stuleci. 3. NATURALISTYCZNA ETYKA i POLITYKA. Na takim (na wpół oryginalnym) metafizycz-nym i epistemologicznym podłożu wznosiła się philosophia civilis, najoryginalniejsza część systemu Hobbesa. Traktował ją naturalistycznie, jako ciąg dalszy filozofii naturalnej, wychodząc z założenia, że człowiekiem rządzą te same prawa mechaniczne, które rządzą przyrodą. Usiłował uchwycić mechanizm psychiczny jednostki i wyprowadzić zeń cały złożony ustrój życia. Występował przeciw tradycyjnej od Arystotelesa tezie, że człowiek z natury jest istotą społeczną. Przeciwnie, z natury i instynktu każdy zajmuje się wyłącznie własnymi sprawami; każdy kocha jedynie siebie, każdy jest egoistą; jedynym celem jest zachowanie samego siebie, jedynym dobrem własne dobro. Każda rzecz jest dobra, jeśli służy celom jednostki, a jednocześnie może być zła dla innej jednostki, z której interesami jest w niezgodzie. Innej miary dobra i zła natura nie zna. Więc też każdy z natury rzeczy usiłuje wszystko, czego domaga się jego egoizm, osiągnąć dla siebie i jeśli trzeba, wywal-czyć. Nie ma praw ani obowiązków, które by go ograniczały; ile wywalczy, zależy tylko od jego sił. Stąd status naturalis człowieka: walka wszystkich przeciw wszystkim. Homo homini lupus. Jednakże walka przynosi szkody - i dla uniknięcia ich ludzie opuścili stan natury. Aby uzyskać pokój, zaczęli żyć, jak gdyby byli skrępowani umową; każdy ustąpił część swych pretensji na rzecz społeczności, aby w zamian od niej otrzymać obronę. Tak powstało państwo: nie z natury i z instynktu, lecz z obawy i rozsądku. Dopiero zaś z państwem powstało prawo i obowiązki, a wraz z prawem obiektywna miara dobra i zła. Hobbes nie tylko tłumaczył mechanistycznie powstanie państwa, ale również mecha-nicznie chciał je normować. Ideałem jego był dobrze funkcjonujący mechanizm; warunek zaś dobrego funkcjonowania widział w działaniu najwyższej siły, sprzęgającej poszczególne części mechanizmu. W zastosowaniu do państwa znaczy to: monarcha jest warunkiem prawidłowego funkcjonowania państwa. Dlatego lud ustępuje monarsze swych praw. Odtąd należy się, aby każdy czynił, co władca rozkazuje; przeto normy życia zależą od jego woli i rozkazu. Nie pierwszy to raz dobro i zło zostało uzależnione od woli: ale u dawniej-szych zwolenników tego kierunku, jak Duns lub Ockham, była to wola Boża. W tym naturalistycznym systemie monarcha zajął miejsce Boga. W ten sposób przez filozofię mechanistyczną Hobbes uzasadniał samowładczy ustrój monarchiczny. Wzniósł system filozofii, by spełnić zapowiedź daną towarzyszom politycznym; że uzasadni racjonalnie i dedukcyjnie politykę rojalistyczną. ZNACZENIE. Materialistyczna metafizyka, złączona z racjonalistyczną metodą i monarchistyczną polityką, wydała system Hobbesa. Był to system naturalistyczny, wyłączający czynniki idealne, duchowe, wolne; był deterministyczny w teorii przyrody, sensualistyczny w teorii poznania, egoistyczny w teorii działania. Szczególne było w tym systemie, iż był wyprowadzony dedukcyjnie: wypowiadał się w tym duch XVII w. Pokrewne, naturalistyczne doktryny miały wielu zwolenników w epoce poprzedzającej Hobbesa i w następującej po nim, w Odrodzeniu i w Oświeceniu. Hobbes był jakby łącznikiem między tymi epokami, natomiast we własnej epoce był odosobniony. Jego teorie były wprost prowokacją dla idealistów XVII w. Jeśli miał zwolenników za życia, była to „bezimienna masa"; z wybitnych myślicieli tylko Spinoza korzystał zeń, a Gassendi oceniał go z 79 sympatią. Przeciwników zaś miał wielu: w opozycji doń była przede wszystkim szkoła platońska w Cambridge, a także Locke, Shaftesbury i tylu innych. W XVIII w. stosunek doń uległ zmianie: minęło wtedy działanie Kartezjusza i Malebranche'a i przyszedł czas Hobbesa. Diderot pisał wówczas: „Jakże Locke wydaje mi się nieścisły, a La Bruyere i La Rochefoucauld biedni i mali w porównaniu z tym Tomaszem Hobbesem; książki jego można czytać i komentować całe życie". Ale i wówczas powodzenie jego nie było powszechne ani pozbawione zastrzeżeń: tych, których pociągała jego naturalistyczna teoria, odstręczała za to dedukcyjna metoda. Najwięcej wsławił się i oddziałał swą filozofią społeczną, najoryginalniejszą częścią swego systemu. Odebrał dobru, obowiązkowi, prawu charakter niezmienny i absolutny, wyższy ponad człowieka i społeczeństwo; dopatrzył się ich źródła w woli ludzi, niestałej i zmiennej. Był inicjatorem „socjologizmu" etycznego, tej najbardziej nowożytnej postaci relatywizmu, uzależniającej oceny i normy od potrzeb i decyzji, nie jednostek wprawdzie, ale społeczeństw. Od Hobbesa socjologizm powracał już stale, ostatnio w XX wieku w teorii Durkheima. W 1929 r. obchodzono 250 rocznicę jego śmierci zjazdem naukowym w Oksfordzie, w następnym zaś roku powstała międzynarodowa Societas Hobbesiana. SPINOZA Między systemami filozoficznymi XVII w. system Spinozy miał charakter monistyczny: przezwyciężał przeciwstawienie ducha i materii, choć nie sprowadzał ducha do materii ani materii do ducha. ŻYCIE. Benedykt (lub Baruch) Spinoza (lub Despinoza, d'Espinoza, De Spinoza żył od 1632 do 1677; pochodził z rodziny żydowskiej osiadłej w Niderlandach i w kraju tym całe swe życie spędził. Nauki pobierał w szkole żydowskiej, gdzie już się zetknął z filozofią, mianowicie z doktrynami średniowiecznych Żydów, m. in. Majmonidesa i kabalistów. Dopiero po 1654 r. poznał łacinę i język grecki; wówczas zaczął studiować dzieła scholastyki chrześcijańskiej oraz rozkwitające wtedy nauki przyrodnicze; szczególny wpływ wywarł nań Kartezjusz. Za nieprawowierne poglądy został odtrącony przez współ-wyznawców, a od 1656 r. wyłączony z gminy i wyklęty. Odtąd żył w odosobnieniu, obcując z małym tylko gronem przyjaciół, całkowicie oddany nauce. Poza studiami teoretycznymi zajmował się szlifierstwem. Mieszkał najpierw w Amsterdamie, potem w Hadze. Powołanie na katedrę do Uniwersytetu Heidelberskiego (1673) odrzucił, nie chcąc niczym krępować swej niezależności. Umarł w młodym wieku. Liczne świadectwa przedstawiają go jako prawdziwego mędrca, opanowanego, pogodnego i łagodnego, bezinteresownie poświęcającego swe życie wiedzy. PISMA. Jedynie dwie prace Spinozy ukazały się za jego życia: Renati des Cartes Principiorum philosophiae pars I et II, morę geometrico demonstratae, 1663, i Tractatus theologico-politicus, 1670. Pierwsza referowała poglądy obce, druga dotyczyła spraw pozafilozoficznych. Filozoficzne jego pisma ogłoszone zostały dopiero pośmiertnie i anonimowo, pt. B. d. S. Opera Posthuma, 1677. W wydaniu tym zawarte były: Ethica ordim geometrico demonstrata, Tractatus de intellectus emendatione (wczesny, pisany zapewne przed 1662 r.) i Tractatus politicus (pisany przed samą śmiercią, nie ukończony). W blisko dwa wieki później, w 1852 r., odnaleziono w holenderskim przekładzie jeszcze jedną rozprawę Spinozy, Krótki traktat, czyli Tractatus de Deo et homine eiusc/ue felicitate (pisany zapewne między 1658 a 1660). Najważniejszym dziełem jest Etyka, zawierająca nie tylko filozofię moralną, ale cały system Spinozy; w zasadniczej koncepcji wytworzona w latach 1652- 1665, była opracowywana i ulepszana aż do śmierci autora. Traktat o poprawie umysłu stanowi epistemologiczne przygotowanie do systemu Spinozy. 80 POPRZEDNICY. System Spinozy miał dwa główne źródła: z jednej strony odwieczną panteistyczną metafizykę (którą Spinoza znał nie z pism jej twórców i klasyków, jak Plotyn, Eriugena lub Bruno, lecz późnych, przeważnie żydowskich jej przedstawicieli), z drugiej zaś Kartezjańską teorię poznania i mechanistyczne poglądy nowożytnego przyrodo-znawstwa. Do nowych idei, które oddziałały na Spinozę, należały poglądy Hobbesa; one to nadały filozofii Spinozy naturalistyczny odcień. Panteistyczną metafizyka była wszak-że osią poglądów Spinozy, wobec niej idee naukowe XVII wieku zajęły miejsce służebne. Filozofia Spinozy była jednym z nawrotów średniowiecza w XVII w.: po kartezjanach, którzy odnowili augustynizm, Spinoza odnowił heterodoksalny panteizm. Kartezjanie połączyli naukę nowożytną z tradycją średniowiecznej teologii chrześcijańskiej, Spinoza połączył ją z tradycją teologii żydowskiej. Poglądy Spinozy miały ponadto jeszcze trzecie źródło. Spinoza zabierał głos nie tylko w sprawach ściśle filozoficznych, ale także i politycznych, był rzecznikiem wolności i tolerancji. Otóż w tej działalności miał pobudkę i wzór w prądach wolnościowych panujących w XVII wieku w Niderlandach. Środowisko holenderskie wespół ze środowiskiem żydow-skim i z ogólnoeuropejskimi ideami XVII w. wydało złożoną doktrynę Spinozy. ROZWÓJ. Od początku swej pracy filozoficznej zajmował Spinoza tę samą zasadniczą postawę, ale stopniowo zmniejszał się w jego filozofii udział czynników mistycznych i wzmagał naturalistycznych, wpływ Hobbesa brał górę nad wpływami scholastyków, panteistów i kartezjan. POGLĄDY. Spinoza pojmował poznanie podobnie jak Kartezjusz: racjonalistycznie. Miarą prawdy i dla niego była jasność i wyraźność, a rozum, poznający w sposób jasny i wyraźny, był dlań jedynym źródłem prawdy. Do racjonalistycznej teorii poznania dostosował racjonalistyczną metodologię. Wyzna-wał ideę „powszechnej nauki", przejętą od Kartezjusza, i w Etyce dał naukę o świecie, Bogu, poznaniu i działaniu, opartą na wspólnych założeniach i tworzącą jeden naukowy system. Przejął również typową dla racjonalistów myśl, że matematyka jest wzorem nauki. Swą powszechną naukę wyłożył sposobem geometrii (morę geometrico) ; przyjąwszy pewne definicje i aksjomaty, na podstawie ich dowodził dalszych twierdzeń. Tak matematy-cznej postaci filozofia nie miała ani przed Spinoza, ani po nim. Filozofia Spinozy wyrosła na podłożu na wskroś osobistym i uczuciowym, ale usiłował i potrafił dać jej postać abstrakcyjną, racjonalną i zupełnie bezosobistą. 1. PANTEIZM. Matematyczna była jednak tylko forma systemu Spinozy, treść jego zaś była metafizyczna. Dzieło Morę geometrico było wykładem monistycznej nauki o jed-ności wszechrzeczy. W filozofii Kartezjusza potępiał jej dualizm: dualizm Boga i świata, myśli i rozciągłości, duszy i ciała, wolności i mechanizmu. Próbował zaś przezwyciężyć dualizm wychodząc z własnych założeń Kartezjusza; z jego definicji substancji (substancja jest tym, co istnieje samo przez się i co może być samo przez się pojęte) wnosił, że substancja jest tylko jedna, a jest nią Bóg. Bo aby coś istniało samo przez się, nie może być niczym ograniczone; musi być nieskończone, a nieskończona substancja - to Bóg. Substancja nie może być stworzona, gdyż wtedy miałaby przyczynę i istniałaby przez przyczynę, a nie sama przez się. Poza Bogiem nie może więc być substancji. Bóg, czyli substancja: to dwie nazwy tej samej rzeczy. Stąd wynika, że wszechświat nie może istnieć poza Bogiem, lecz tyłków Bogu. Zarówno świat rzeczy, jak i świat myśli nie są samoistne, lecz są objawami tego, co samoistne, tj. Boga. Nie są poza Bogiem, a przeto Bóg nie jest poza nimi. Bóg, czyli przyroda: to dwie nazwy jednej rzeczy. Przez ten panteizm miał zostać przezwyciężony dualizm Boga i świata. 2. DETERMINIZM. Własności świata wywodzą się z natury Boga, wywodzą się zeń wedle praw logicznych. I świat podlega tym samym prawom logicznym, którym podlegają idee 81 abstrakcyjne. Przez taką koncepcję miał zostać przezwyciężony dualizm świata idealnego i realnego. Cokolwiek zatem dzieje się, jest konieczne, bo poddane wiecznym prawom. Nie ma więc w świecie przypadku ani wolności. Cała przyroda jest mechanizmem; a człowiek, jego czyny i dzieła, społeczeństwo, państwo, cała kultura - to wszystko jest też koniecznym wytworem mechanicznie rozwijającej się przyrody. Nie był to oryginalny pomysł Spinozy, ale z całej jego filozofii robił wrażenie najsilniejsze i oddziałał najszerzej. I sam Spinoza kładł nań nacisk: nie było dlań gorszego przesądu i złudzenia niż mniemanie, że przyroda ma ustrój celowy, że rządzą nią czynniki nadprzyrodzone. Uznawał powszechny determinizm, przez który miał zostać przezwyciężony dualizm wolności i mecha-nizmu. 3. MATERIA i DUCH. Wszechświat ma wszakże, jak Kartezjusz wykazywał, dwie dziedziny: materii i myśli. Rozróżnienia tego Spinoza nie mógł pominąć, ale doprowadził je do jedności w ten sposób, że potraktował jako dwa przymioty (attributa) jednej substancji. Bóg, który z natury jest nieskończony, posiada nieskończenie wiele przymiotów, z których dwa myśl i rozciągłość - są dostępne umysłowi ludzkiemu. Bóg jest tedy substancją myślącą i zarazem rozciągłą. Odpowiednio do tych dwóch przymiotów Boga istnieją dwa światy: duchowy i materialny; każdy objaw (modus) substancji należy do jednego lub drugiego jej przymiotu. Odrębność dwóch światów w systemie Spinozy została zachowana, ale przez uzależnienie obu od czegoś trzeciego miał zostać przezwyciężony dualizm materii i świadomości. 4. PARALELIZM. W człowieku ciało jest rozciągłe, a dusza myśląca; niemniej ciało i dusza człowieka są w zgodzie. Nie może to być skutkiem tego, że ciało podlega duszy lub odwrotnie; bo ciało i dusza - pod tym względem Spinoza był jednego zdania z okazjonalistami - nie mogą oddziaływać na siebie. Jeżeli są w zgodzie, to tylko dlatego, że są objawami tej samej substancji. Porządek myśli i porządek stanów cielesnych odpowiadają sobie wzajem. Odpowiedniość tę Spinoza usiłował wytłumaczyć nie, jak to zwykle czyniono, przez oddziaływanie jednego porządku na drugi, lecz przez równoległość obu. Koncepcja paralelizmu psycho-fizycznego była oryginalnym pomysłem Spinozy, pozostającym w związku z jego monistyczną koncepcją bytu. Zjawiska psychiczne i fizjologiczne, długo traktowane jako będące jednej natury, potem rozerwane radykalnie przez Kartezjusza, teraz ponownie zostały zbliżone, jako równoległe. Dzięki paralelizmowi miał zostać przezwyciężony dualizm duszy i ciała. Ale jakże jest możliwe poznanie rzeczy przez myśl, jeśli myśli i rzeczy nie komunikują się wzajem? Jest możliwe znów dzięki temu, że myśli i rzeczy są równoległymi objawami jednej substancji. Rzeczy nie działają wprawdzie na myśl, ale pomimo to myśl poznaje rzeczy. Zarówno bowiem myśli, jak i rzeczy wywodzą się z natury Boga. Wywodzą się równolegle i dlatego odpowiadają sobie; dzięki temu jest możliwe, że myśli nasze, nie sty-kając się z rzeczami, jednakże ściśle im odpowiadają. „Porządek i powiązanie rzeczy jest takie samo, jak porządek i powiązanie idei". Dzięki temu paralelizmowi miał zostać przezwyciężony dualizm podmiotu poznającego i przedmiotu poznawanego. 5. ETYKA RACJONALNA i MISTYCZNA. Sprawy etyczne Spinoza rozważał najobszerniej, ale nie przyjmował dla nich odrębnych zasad, lecz traktował je jako zastosowanie ogólnej nauki o Bogu i świecie. Afekty i czyny ludzkie tak samo są wytworem konieczności, jak wszystko inne; i one nie są wolne. Niesłusznie też postępują ci, co wyśmiewają się z namięt-ności ludzkich lub potępiają je, miast je rozumieć; Spinoza w swej etyce chciał je badać tak, jak bada się linie, płaszczyzny i ciała. Wszelkie afekty są koniecznym wytworem natury; ale jedne wypływają z natury własne] działającego, inne znów są wzbudzane przez otaczające go rzeczy. Każda istota pragnie zachować swoją naturę i działać wedle niej; kto tak czyni i nie podlega działaniom z zewnątrz, ten jest wolny. Spinoza uważał jak stoicy, że takie postępowanie, naturalne i wolne, 82 jest postępowaniem słusznym; działanie zgodne z naturą, wolne i słuszne: to trzy nazwy jednej rzeczy. Kosztem moralności, sprowadzonej do natury, dualizm moralności i natury miał tu zostać przezwyciężony. Spinoza łączył, jak stoicy, naturalizm etyczny z racjonalizmem; prawdziwą naturę człowieka widział w rozumie; czyny są zgodne z naturą ludzką, jeśli są rozumne. Na tym podłożu Spinoza chciał rozwinąć polityczną działalność reformatorską. Pragnął zreformować świat, jego stosunki społeczne i państwowe, prawne i religijne tak, aby dać przewagę racjonalnym czynom i pobudkom. Najwyższe dobro widział w poznaniu: poznanie Boga wzbudza miłość doń (amor Dei intellectualis) i prowadzi do mistycznego z Nim połączenia: jest to największe szczęście dostępne człowiekowi. CECHY SPINOZYZMU. Spinoza zbudował system monistyczny, nie będący ani materializmem, ani spirytualizmem. Uznawał jedną substancję, ani materialną, ani du-chową, neutralną wobec przeciwstawienia myśli i ciał. Nie posługiwał się przy tym kon-cepcją ewolucyjną, używaną przez dawniejszych monistów; ewolucjonizm zastąpił przez paralelizm, który był jego najoryginalniejszą koncepcją metafizyczną. Ze stanowiska monizmu Spinoza usiłował rozwiązać naczelne zagadnienia metafizyczne, dyskutowane w jego epoce: stosunek myśli i ciał pojął w duchu paralelizmu, stosunek Boga i świata - w duchu panteizmu. Co prawda, monistyczne stanowisko okazało się trudne do konsekwent-nego zachowania; w szczegółowych wywodach Spinoza traktował ciała jako zależne od myśli, a częściej jeszcze ciała podawał za pierwotne, myśli zaś za zależne od nich, a wtedy monizm jego upodabniał się do materializmu. Swą niezmiernie abstrakcyjną metafizykę umiał połączyć ze sprawami aktualnymi: z racjonalistycznej i deterministycznej teorii wywodził idee demokratyczne i wolnomyślicielskie. Zewnętrzną - ale tylko zewnętrzną - właściwością jego systemu było wykończenie matematyczne. OPOZYCJA. Gwałtowna i powszechna opozycja, jaką wywołały pisma Spinozy wśród filozofów i teologów, miała nerw religijny i etyczny. Potępiano jego wolnomyślne zasady teologiczne i polityczne, wyrażone w Traktacie teologiczno-politycznym, i atakowano poglądy metafizyczne za panteizm, w którym widziano ukryty ateizm, i za determinizm, niebezpieczny dla moralności. Tak było w XVII i jeszcze w XVIII w. Ale nawet ci, co dzielili wolnomyślne poglądy Spinozy, występowali przeciw jego filozoficznej doktrynie. Występował przeciw niej i Bayle, i Wolter, i Wolf, występowali angielscy deiści i francuska Wielka Encyklopedia. Tym nie chodziło już o względy religijne, lecz o naukowe. Krytycy (między którymi był Leibniz) wykazali logiczną niedoskonałość Etyki; zauważyli, że matematyczna ścisłość Spinozy jest tylko pozorem; że jego definicje są wieloznaczne, aksjomaty nieoczywiste, a twierdzenia nie wynikają z przesłanek. ZWOLENNICY. Dopiero w niespełna sto lat po śmierci Spinozy przyszedł czas spinozyzmu. We Francji w XVIII w. powoływali się nań materialiści, kładąc nacisk na motywy naturalistyczne i mechanistyczne, nie będące zresztą jego pomysłem oryginalnym. Głównym zaś terenem kultu Spinozy stały się Niemcy w końcu XVIII w. Kult ten wyrósł już nie na glebie trzeźwego naturalizmu, ale wprost przeciwnie, romantyzmu. Twórcami jego byli Jacobi, Herder, Goethe. A podtrzymywali go potem romantycy wszystkich krajów, z Byronem i Shelleyem na czele. Romantyków pociągała zarówno doktryna, jak i osoba Spinozy. Panteizm jego odpowiadał ówczesnej postawie umysłów, a w nim sa-mym wielbiono prawdziwego mędrca, samotnego filozofa, męczennika nauki. Generację romantyków, niekompetentną w rzeczach ścisłości, podziwem przejmowała ścisłość matematyczna Spinozy i w systemie jego widziano nieprześcigniony, definitywny twór ro-zumu. Nauka Spinozy stała się tematem ożywionych dyskusji, najpierw między Jacobim i Mendelssohnem (1785-1786), potem między Jacobim i Herderem. Od tych czasów da-tuje się 83 filozoficzna powaga Spinozy. Od romantyków kult jego przejęli idealiści niemieccy, Schelling i Hegel, którzy zbliżali się doń sposobem filozofowania, abstrakcyjnym i monistycznym. Przez Hegla kult ten przeszedł znów do materialistów, ze Straussem i Feuerbachem na czele. Odtąd w XIX i XX w. Spinoza znajdował stale zwolenników, czczących w nim protoplastę monizmu, apostoła wolnej myśli itd. W r. 1921 wielbiciele Spinozy za-łożyli międzynarodowe zrzeszenie Societas Spinozana z siedzibą w Hadze; w r. 1927 uro-czystym zjazdem w Hadze obchodzili 250 rocznicę jego śmierci, a w r. 1932 - 300 rocznicę jego urodzin. LEIBNIZ Ostatni wielki system racjonalistyczny XVII w., zbudowany przez Leibniza, wyrósł na podłożu pluralizmu i indywidualizmu, z poczucia różnorodności i indywidualności rzeczy. Na tym podłożu umiał uzgodnić przeciwieństwa, jakie ujawniła dotychczasowa filozofia. ŻYCIE LEIBNIZA było jedyne w swoim rodzaju ze względu na pełnię i wszechstron-ność poczynań. Gottfried Wilhelm Leibniz żył od 1646 do 1716. Urodził się w Lipsku jako syn uczonego prawnika, profesora. Jest prawdopodobne, iż pochodził z rodziny emigrantów polskich, arian Lubienieckich. Był umysłem wyjątkowo wcześnie dojrzałym: od dzieciństwa pochłaniał książki naukowe; mając lat 15 wstąpił na uniwersytet, gdzie studiował prawo, matematykę i filozofię; mając lat 17 napisał rozprawę De principio individui, w której wykazał niepospolitą erudycję i samodzielność; mając lat 20 został doktorem praw. Zaproponowano mu wówczas katedrę uniwersytecką; ale pragnąc bardziej pełnego i czynnego życia odrzucił propozycję; i nigdy potem pracą akademicką się nie trudnił. Natomiast wszedł na służbę elektora mogunckiego i jako współpracownik jego pierwszego ministra dostał się od razu w wir wielkiej polityki europejskiej. Różnorodne sprawy, jedna ważniejsza od drugiej, zajmowały jego umysł: reforma nauczania jurysprudencji, kodyfikacja praw, sposób zwalczenia herezji, pogodzenie katolicyzmu z protestan-tyzmem. Mając lat 24 został radcą sądu najwyższego w Palatynacie; w misjach politycz-nych bawił przez cztery lata w Paryżu, w latach 1673 i 1676 jeździł do Londynu, w 1676 do Amsterdamu. Jednocześnie prowadził rozległe studia; studiował matematykę i przyrodoznawstwo; dokonał wówczas, w r. 1674, odkrycia rachunku różniczkowego; studiował również filozofów: Kartezjusza, Hobbesa, Pascala. Zawarł, głównie podczas pobytu w Paryżu, osobiste stosunki z najpierwszymi uczonymi tamtych czasów, jak Arnauld, Malebranche, Huet, Tschirnhaus, Mariotte, Huyghens, Boyle, Collins. Odwiedzał Spinozę, korespondował z Newtonem. W 1676 r., po śmierci elektora i jego ministra, opuścił służbę w Palatynacie i osiadł w Hanowerze jako radca dworu i bibliotekarz. Na tym stanowisku pozostał lat czterdzieści, aż do śmierci; zresztą, więcej bodaj czasu spędzał na podróżach politycznych i naukowych niż w zacisznym, małym mieście, które nie zaspokajało jego ambicji. W związku ze swym stanowiskiem brał udział w różnorodnych rokowaniach dyplomatycznych, a także pra-cował na polu historii prawa, wydawał Annales Brunsvicenses, Scriptores rerum Brunsvicensium, Codex iuris gentium, wielką historię rodu książąt brunświckich. A poza tym pracował nad mnóstwem rzeczy, robiąc odkrycia, budując teorie i snując projekty działań i reform. W zakres jego dociekań wchodziła nadal teologia, specjalnie idea godzenia wyznań, prawo, zwłaszcza państwowe, przyrodoznawstwo wszelkich działów, a szczególniej mechanika, poza tym medycyna, górnictwo, językoznawstwo, logika, a najwięcej matematyka i filo-zofia. Skarżył się nieraz na nadmiar i rozbieżność swych prac, ale nie byłby się zgodził wyrzec którejkolwiek z nich. Ukochaną jego myślą była organizacja nauk i tworzenie w tym celu akademii; robił o to starania w Berlinie, Dreźnie, Wiedniu i Petersburgu. W Berlinie, gdzie dużo przebywał, odkąd zaprzyjaźniona z nim ks. Zofia Karolina wyszła za Fryderyka I, 84 doprowadził do otwarcia Akademii Nauk w 1700 r. i był jej pierwszym przewodniczącym. W Wiedniu natomiast, gdzie spędził lata 1712-1714, mianowany tam radcą cesarskim i baronem, planu utworzenia akademii nie przeprowadził z powodu złych finansów państwa. Nie tylko sfery naukowe, ale i dwory monarsze interesowały się jego filozofią (zwłaszcza Zofia hanowerska, Zofia Karolina pruska, księżna Walii, Eugeniusz Sabaudzki), zabiegały o jego rady (Piotr Wielki), obdarzały go tytułami i łaskami. Ale - po życiu pełnym świetności umarł w Hanowerze zupełnie sa-motny. Był umysłem jedynym w swoim rodzaju: filozofia nie zna umysłu bardziej wszech-stronnego i oryginalnego. Był przede wszystkim filozofem, ale i w wielu innych naukach pracował twórczo. Łączył w swych rozważaniach najróżniejsze punkty widzenia: meta-fizyczny, naukowy, społeczny, religijny. Charakterystyczną cechą jego umysłu była posta-wa koncyliatorska, dążność do godzenia przeciwnych poglądów. Inną cechą było to, co można by nazwać wyobraźnią filozoficzną: zdolność wodzenia myśli po nieutartych i niespodziewanych torach. PISMA. Z ogromnej ilości pism Leibniza mała tylko część została ogłoszona za jego życia. Oddzielnie wydał, poza młodzieńczymi dysertacjami, tylko Teodyceę. Najwięcej publikował w pismach naukowych, w „Acta eruditorum" i „Journal des savants". Wypo-wiadał się w rozprawach specjalnych i akademickich komunikatach, ale poza tym także w ogromnej korespondencji naukowej (sama Biblioteka Królewska w Hanowerze po-siada 15000 jego listów, skierowanych do tysiąca z górą osób), a również w pismach okolicznościowych i polemicznych (Teodycea została wywołana przez słownik Bayle'a, Nouveaux essais było polemiką z Lockiem) i w popularnych skrótach przeznaczonych dla zaprzyjaźnionych monarchów (np. Principes de la naturę et de la grace były pisane dla Eugeniusza Sabaudzkiego). Natomiast obszernie i systematycznie filozoficznych swych poglądów nie wyłożył nigdy. - Pisał we wcześniejszych latach po łacinie, później po francusku, nadzwyczaj rzadko po niemiecku. - Najważniejsze filozoficznie są pisma: De principio individui, 1663, Discours de metaphysiąue, 1686, Systeme nouveau de la naturę, 1695, Essai de Thśodicee, pisane 1696, wydane 1710, Nouveaux essais sur rentendement humain, pisane 1704, wydane 1765, Principes de la naturę et de la grace, pisane 1714, wy-dane 1740, Monadologie, 1714, wyd. 1720, i wydana przez L. Couturata rozprawka Primae veritates. Z korespondencji najważniejsze filozoficznie: z Arnauldem i z Clarkiem. Zasta-nawiające jest, że pisma pozostawione przez Leibniza w rękopisie częściowo nie są zgodne z tymi, które ogłosił. POPRZEDNICY. Źródła systemu Leibniza są różnorodne. Przekonaniem jego było, że w każdym poglądzie jest cząstka prawdy, a intencją - te cząstki zebrać w jeden system. Będąc jeszcze wyrostkiem, marzył o uzgodnieniu Demokryta, Platona i Arystotelesa. Znał Kartezjusza i Gassendiego, okazjonalistów i Spinozę - i choć tak bardzo byli różni między sobą, z wszystkich w ten czy inny sposób korzystał. Mimo taką postawę, stworzył system na wskroś oryginalny. Zagadnienia, jakie podejmował, były typowe dla filozofii nowożytnej, specjalnie dla racjonalistycznej filozofii XVII wieku; ale stanowisko, jakie wobec nich zajmował, było pod niektórymi przynajmniej względami zbliżone raczej do filozofów średniowiecza i filozofów Odrodzenia (jak np. do Bruna). ROZWÓJ filozofii Leibniza rozpoczął się wcześnie; wspominał później, że mając lat 15 chodził po lesie w okolicy Lipska i zastanawiał się, czy ma w swej filozofii zachować poglądy tradycyjnej metafizyki, czy też pójść za nową, mechanistyczną koncepcją. Mechanizm wówczas wziął w nim górę, ale na krótko. Już w dysertacji z r. 1663 zajął stanowisko, któremu do końca pozostał wierny. Odtąd poglądy jego rozwijały się stopniowo i bez załamań, aż dojrzały, jak sam mówił, „po dwudziestu latach rozmyślań", tj. w latach 16801685. POGLĄDY LEIBNIZA 85 I. METAFIZYKA. Naczelnym zagadnieniem XVII wieku było zagadnienie substancji. Zapoczątkował je Kartezjusz twierdząc, iż istnieją dwie różne substancje, cielesna i duchowa. Zawikłał się przy tym w trudności, nie umiejąc wyjaśnić, jak dwie tak różne od siebie substancje, rozciągła i nierozciągła, mogą wzajem na siebie działać. Następcy jego szukali dla tej trudności rozwiązania. Okazjonaliści twierdzili, że dwie substancje nie dzia-łają na siebie i działać nie potrzebują, bo Bóg to za nie czyni. Spinoza wywodził, że to, co Kartezjusz brał za dwie substancje, to były tylko dwa przymioty tej samej substancji, mianowicie Boga. Hobbes zaś mówił, że nie ma dwu substancji, są tylko substancje jednego rodzaju, mianowicie materialne. Leibniz wystąpił z jeszcze innym rozwiązaniem. Było w duchu indywidualizmu i plura-lizmu: przyjmował nieograniczoną ilość substancji. Jednakże twierdził, że wszystkie są jednego rodzaju. Pod tym względem podobny był do Hobbesa. Ale zarazem był jego przeciwieństwem: bo gdy tamten przyjmował jedynie substancje materialne, to ten twierdził że materialnych właśnie nie ma. Przyjmował, że każde zjawisko jest indywidualne, każde różni się od każdego innego, nie ma dwóch liści ani dwóch kropel wody, które byłyby do siebie zupełnie podobne. Wbrew rozpowszechnionemu poglądowi atomistów, nie ma dwóch rzeczy, które by różniły się tylko miejscem zajmowanym w przestrzeni, a poza tym były identyczne. Wszelako zjawiska, jakkolwiek różnią się między sobą, są sobie bliskie, gdy zaś nie są dość bliskie, to znajdą się zawsze zjawiska między nimi pośrednie. Nie ma w przyrodzie skoków, są tylko przejścia. Zjawiska stanowią szeregi ciągłe. Np. między różnymi rodzajami ruchów przejścia są ciągłe, a spokój jest tylko krańcowym punktem w szeregu ruchów coraz to drobniejszych. Podobnie linia prosta jest krańcowym wypadkiem linii krzywych, a rów-ność nierówności. Podobnie nieświadomość jest tylko najniższym szczeblem świado-mości, fałsz jest najmniejszą prawdą, a zło najmniejszym dobrem. Wszędzie we wszech-świecie panuje ciągłość, każde zjawisko jest przejściem między innymi zjawiskami. Ten stan rzeczy Leibniz sformułował jako prawo ciągłości (lex continui). Prawo to pozwa-lało mu łączyć zjawiska w szeregi i sprowadzać do jedności przeciwieństwa, nawet prze-ciwieństwo materii i ducha. Najciekawsze były zastosowania tego prawa na polu psycho-logii i matematyki. W imię jego przyjmował, że życie psychiczne posiada całą skalę stopni, aż do postaci tak słabej, że już nieświadomej; przez to wprowadzał do psychologii nie-świadome stany psychiczne. W jego również imię, uzupełniając dotychczasową ma-tematykę, która uwzględniała jedynie wielkości nieciągłe, rozpoczął budowę matematyki wielkości ciągłych na podstawie liczb nieskończenie małych. Prawo to i w ogóle przekonanie o mnogości, indywidualności, a zarazem ciągłości natury miało też doniosłe znaczenie dla metafizyki Leibniza. Daje się ono sformułować w następujących tezach: 1. SUBSTANCJI JEST WIELE. Z jednej bowiem substancji nie mogłaby się wytworzyć mnogość rzeczy. W tym poglądzie wyrażał się pluralizm metafizyczny Leibniza, przekonanie, że mnogość zjawisk musi mieć źródło w samej naturze bytu. Z tego stano-wiska przeciwstawiał się wszelkiemu monizmowi, w szczególności temu, który współ-cześnie z nim głosił Spinoza. 2. SUBSTANCJE SĄ JAKOŚCIOWO ODRĘBNE. Inaczej niewytłumaczalna byłaby różnorodność rzeczy. Ten pogląd Leibniza przeciwstawia się czysto ilościowej koncepcji świata, wyzna-wanej przez filozofię mechanistyczną. Substancje są indywidualne, każda ma swój odrębny charakter. Naturę substancji łatwiej jest zrozumieć na podobieństwo osób niż na podobieństwo rzeczy, osoby bowiem wyraźniej posiadają cechy indywidualne. Leibniz mniemał nawet, że jeśli dwie rzeczy są tak do siebie podobne, iż nie sposób znaleźć wyróżniających je własności, to nie są dwiema rzeczami, lecz jedną i tą samą (zasadę tę nazwał principium identitatis indiscernibilium). 86 Indywidualne substancje, z których składa się prawdziwy byt, Leibniz (świadom swojego związku z Arystotelesem) nazywał „entelechiami"; ale częściej, dla zaznaczenia, że są jednostkami prostymi, zwał je „monadami" (zaczerpnąwszy termin ten od Giordana Bruna). Stąd też swą metafizykę nazywał „monadologią". Monady były dlań nierozdzielnymi składnikami świata, „punktami metafizycznymi", „prawdziwymi atomami". 3. SUBSTANCJE NIE DZIAŁAJĄ JEDNA NA DRUGĄ. Skąd pochodzą własności substancji? Czy przyczyna ich jest zewnątrz, czy wewnątrz substancji? Jak okazjonaliści, Leibniz uważał za niepojęte i niemożliwe, by substancja mogła ulegać działaniu z zewnątrz i sama działać na zewnątrz. „Monada nie ma okien", jak mówił; każda monada jest zamkniętym kosmosem. Natomiast, wytworzywszy pojęcie substancji na wzór osoby ludzkiej, Leibniz uważał za zrozumiałe, że substancja rozwija samorzutną działalność, nie pobudzana z zewnątrz. Ponieważ jest zamkniętym kosmosem, więc tylko w jej własnej działalności mogą mieć źródło przemiany, jakim podlega, i własności, jakie osiąga. 4. SUBSTANCJE SĄ OBDARZONE SIŁAMI. Skoro tak jest, to substancja musi rozporządzać siłą, czyli zdolnością przetwarzania się; nie może być bierną masą, za jaką mechaniści mieli materialną substancję. W ten sposób Leibniz doszedł do dynamistycznej kon-cepcji substancji. W przeciwieństwie do swych poprzedników uważał przemienność za za-sadniczą własność substancji; w tym leżało główne bodaj odstępstwo Leibniza od Cartezjusza. Błąd kartezjanizmu widział w geometrycznej koncepcji materii, nie uwzględniającej czynników dynamicznych. W jego przekonaniu nie mechanizm, lecz dynamizm był teorią odpowiadającą zjawiskom. 5. SUBSTANCJE SĄ NIEROZCIĄGŁE i NIEMATERIALNE. Substancje są niepodzielne: to, co podzielne, może stanowić mnogość substancji, ale nie jedną substancję. Ponieważ zaś rozciągłość jest podzielna, więc substancje są nierozciągłe. Ponieważ zaś materia jest rozciągła, więc substancje, jako nierozciągłe, są niematerialne. Ciała, jako materialne, roz-ciągłe i podzielne, nie są więc substancjami, mogą być jedynie zjawiskami substancji. Nierozciągłe, a za to obdarzone siłami substancje, niepodzielne i indywidualne, mają naturę podobną do dusz raczej niż do ciał. Nie z obserwacji materialnego świata, lecz z samowiedzy znamy indywidualne i samorzutnie działające jednostki. Jeśli nazwiemy „spiry-tualizmem" pogląd, że dusze są substancjami i że wszelkie substancje mają naturę bardziej podobną do dusz niż do ciał, to pogląd Leibniza był spirytualizmem. 6. SUBSTANCJE MAJĄ ZDOLNOŚĆ POSTRZEGANIA. Własności substancji są tedy analo-giczne do własności psychicznych; i stosunek między substancjami musi przede wszystkim polegać na postrzeganiu. To twierdzenie Leibniza miało bardziej paradoksalne brzmienie niż sens: pojmował bowiem postrzeżenie bardzo szeroko, nie uważał samowiedzy i nawet świadomości za niezbędny warunek postrzegania; obejmował mianem postrzeżenia stany o różnym stopniu jasności, wyrazistości i świadomości. Zasada ciągłości pozwoliła mu po-łączyć w jeden szereg postrzeżenia o różnym stopniu jasności, świadome i podświadome, od wszechwiedzy Boskiej do podświadomych „małych spostrzeżeń" najniższych sub-stancji. Jedynie Bóg, monada doskonała, postrzega wszechświat z doskonałą jasnością. Najniższe monady mają jedynie postrzeżenia niedoskonałe, nieświadome, podobne do tych, jakich ludzie doznają w stanie omdlenia lub głębokiego snu. Dusza ludzka posiada stosunkowo wysoki poziom świadomości: postrzega dokładnie i postrzeżenia te pamięta, przede wszystkim zaś posiada samowiedzę, która bynajmniej nie jest własnością wszelkiego postrzegania. Postrzeżenia czynią, że monady różnią się jedna od drugiej; każda postrzega wprawdzie to samo, bo, w ten czy inny sposób, każda ma wszechświat za przedmiot swych spostrzeżeń, ale - każda postrzega go z innym stopniem jasności i z innej perspektywy, każda uświadamia sobie inne jego części. Ponieważ substancje nie działają jedna na drugą, więc treść spostrzeżeń nie może być nabyta przez działanie z zewnątrz, lecz musi być sub-stancjom 87 wrodzona. Była to paradoksalna konsekwencja epistemologiczna nauki o samoistności i nieprzenikalności substancji. 7. ZJAWISKIEM SUBSTANCJI SĄ CIAŁA. Ciała, nie będąc substancjami, są zjawiskami substancji. Cielesność była dla Leibniza tą postacią, w jakiej monada zjawia się monadzie. Ciała są wobec substancji tym, czym odbicia ciał w zwierciadłach są wobec ciał. Ciała są zjawiskami, ale nie są złudami; są to zjawiska „prawdziwe", „dobrze ugruntowane" (phaenomena bene fundata), gdyż w pewien sposób odpowiadają naturze zjawiających się substancji. Bo czymże są zjawiska? Leibniz zachował stare, obiektywne pojęcie zja-wiska: zjawisko jest zewnętrzną i względną postacią rzeczy. W tym sensie substancja sama przez się nie jest ciałem, ale dla innych substancji jest ciałem. Zjawiskowe były dla Leibniza nie tylko własności zmysłowe, jak światło, ciepło, barwy, ale także i te, które mechanistyczna filozofia XVII w. uważała właśnie za obiektywne włas-ności substancji: rozciągłość, kształt, ruch. Są bowiem względne, zależne od punktu wi-dzenia, nie mogą więc być własnościami samego bytu. Realna jest w substancji jedność, a mnogość jest zjawiskowa; realna jest siła, a rozciągłość zjawiskowa. Realnie żadna monada nie działa na żadną, a objawiają się tak, jak gdyby każda działała na każdą. Wobec takich rozbieżności między substancją a zjawiskiem, inaczej widzi świat metafizyka, która bada naturę substancji, a inaczej fizyka, która bada zjawiska. Specjalnie nie należą do natury substancji przestrzeń i czas; każda substancja jest bowiem jednością, a przestrzeń i czas są formami mnogości. Nie należą one także do zja-wisk; zjawiskiem jest tylko mnogość następujących po sobie lub współistniejących fak-tów, na podstawie której umysł tworzy idealne koncepcje przestrzeni i czasu. Wobec ta-kiej natury czasu Leibniz przyjmował, że stosunki między substancjami są bezczasowe, tak samo jak stosunki logiczne. I podobnie jak Spinoza i tylu innych racjonalistów przed nim miał przekonanie, że natura realnego bytu jest ta sama, co stosunków logicz-nych. 8. SUBSTANCJE DZIAŁAJĄ CELOWO. Do natury monad należą nie tylko spostrzeżenia, ale i pożądania; one to są czynnikiem przemian w monadach. Pożądania zmierzają ku celom; celowość przeto cechuje substancje i tylko zjawiska podlegają prawom mechanicz-nym. Celowość jest realna, a mechanizm jest zjawiskowy. W ten sposób Leibniz stary spór celowości i mechanizmu rozstrzygał na korzyść celowości. 9. SUBSTANCJE STANOWIĄ HIERARCHIĘ. Mniejsza lub większa doskonałość przedstawień czyni, że monady są mniej lub więcej doskonałe. Jako mniej lub więcej doskonałe, tworzą hierarchię. Zaczynając od monad pozbawionych samowiedzy, których świadomość jest jakby w stanie uśpienia, poprzez dusze niższe, rozporządzające tylko spostrzeżeniami i pa-mięcią, i dusze posiadające samowiedzę i rozum - hierarchia dochodzi aż do szczytu, którym jest monada doskonała: Bóg. Że taka doskonała monada istnieje, to Leibniz po-pierał dowodami znanymi od czasów średniowiecza, zarówno dowodami Anzelma, jak Tomasza. 10. SUBSTANCJE TWORZĄ HARMONIJNY ZESPÓL. Pomimo iż każda monada jest odrębnym i nieprzenikalnym światem, jednakże wszystkie odpowiadają sobie i zgadzają się między sobą. Zgodność między duszą a ciałem, stanowiąca jedno z głównych zagadnień XVII wieku, była dla Leibniza już tylko szczegółowym wypadkiem ogólnej zgodności we wszechświecie. Skąd ta harmonia? Jak dzieje się to, że spostrzeżenia różnych monad odpowiadają sobie? Oto harmonia jest wprzód ustanowiona przez Boga (harmonie preetablie, harmoniapraestabilita). Wedle tego ustanowienia losy monad rozwijają się niezależnie, ale równolegle i zgodnie, wedle stałego prawa, więc w stałej odpowiedniości. Monady są jakby zegarami, jednakowo na początku uregulowanymi przez Boga, które zgadzają się zawsze ze sobą i przez to robią wrażenie, jak gdyby były od siebie zależne. 88 Możliwe byłyby światy inne niż ten, który istnieje; ale wszystkie byłyby mniej harmo-nijne. Świat rzeczywisty jest ze wszystkich możliwych najbardziej harmonijny, jego części najdoskonalej sobie odpowiadają. A przeto jest z wszystkich najlepszy. Twierdząc, że Bóg tworząc świat wybrał z możliwych najlepszy, Leibniz dawał wyraz swemu optymizmowi. Nie zaprzeczał, że świat jest niedoskonały w szczegółach, że istnieje zło metafizyczne, fizyczne i moralne, tj. ograniczoność skończonego bytu, cierpienie i grzech. Twierdził natomiast, że te niedoskonałości są potrzebne dla tym większej doskonałości całości. Jeśli nam wydaje się wątpliwe, to dlatego, że nie umiemy przejrzeć do głębi ustroju świata. Leibniz chciał te wątpliwości rozwiać w swej „teodycei", czyli obronie doskonałości dzieła Bożego, którą przedsięwziął wzorem filozofów średniowiecza. Jednym z objawów doskonałości świata jest panująca w nim wolność. Pociąga za sobą możliwość błędu i grzechu, lecz jest dobrem tak wielkim, że świat bez błędu i grzechu, ale i bez wolności, byłby światem mniej doskonałym niż nasz. A Leibniz nie sądził, iżby wolność nie dała się pogodzić z tym, że świat i jego harmonia były wprzód ustanowione przez Boga. W doskonałym świecie możliwe jest jednak dalsze doskonalenie. I żaden dobry czyn nie ginie, każdy przyczynia się do ulepszenia wszechświata. Doskonalenie się jednostki - to była zasada etyczna Leibniza, jedyna, jaka mieściła się w tym indywidualistycznym systemie. I nie ma zresztą reguł ogólnych doskonalenia się, lecz musi się ono dokonywać w każdej jednostce odpowiednio do jej natury. II. ZASADY LOGICZNE. Wszyscy wielcy filozofowie XVII wieku zajmowali się zagadnieniami poznania, Leibniz zaś specjalnie logiką formalną. Był jednym z niewielu myślicieli, którzy w ciągu tysiącleci wprowadzili do niej prawdziwie nowe, przewrotowe pomysły; może pierwszym, w tej skali, od Arystotelesa. Powziął myśl matematycznego traktowania logiki, myśl, która oceniona została dopiero w XIX, a nawet w XX wieku. Historycznie zaś szczególnie ważna była jego klasyfikacja twierdzeń prawdziwych, która oddziałała od razu. 1. Za prawdy pierwotne, które nie wymagają uzasadnienia, bo są same przez się jasne, Leibniz uważał jedynie zdania wyraźnie identyczne, oparte na jednej tylko zasadzie tożsamości. Wszystkie inne prawdy są pochodne. Są one dwojakie ze względu na dwojaki sposób, w jaki dają się sprowadzić do pierwotnych: są bądź konieczne, bądź przypadkowe, lub inaczej mówiąc, bądź rozumowe, bądź faktyczne (verites necessaires et contingentes, yerites de raison et de fait). Jedne z prawd odróżnionych w tym epokowym podziale, mianowicie rozumowe, mogą być sprowadzone do pierwotnych za pomocą samej tylko zasady sprzeczności. Leibniz wywodził je tedy z zasad tożsamości i sprzeczności, nie posługując się żadnymi przesłankami intuicyjnymi. Prawdy wywiedzione w ten sposób są konieczne, zaprzeczenie ich jest niemożliwe, bo sprzeczne; fakty nie mogą tych prawd uzasadnić ani obalić; umysł sam z siebie, a priori upewnia się co do nich. Prawdy te nie opierają się na faktach, ale też i nie dotyczą faktów, lecz tylko możliwości. Inny gatunek prawd stanowią prawdy faktyczne. Wywód ich z pierwotnych prawd identycznych, choć w zasadzie jest możliwy, nigdy przez umysł ludzki nie bywa całkowicie przeprowadzony. Każdy bowiem fakt rzeczywisty związany jest ze wszystkimi innymi faktami i przeto zależny od nieskończonej ilości warunków; wywód ich z prawd pierwot-nych musiałby więc uwzględnić tę nieskończoność, rozumowanie byłoby nieskończenie długie, a więc dla skończonego umysłu niewykonalne. Dla skończonego umysłu prawdy te są przypadkowe; stwierdza je za pomocą doświadczenia, ale konieczności ich nie może przeniknąć. Jednakże może cośkolwiek zbliżyć się do ich zrozumienia; nie mogąc wywieść ich z prawd pierwotnych, może przynajmniej wywieść je z prawd stosunkowo bardziej pierwotnych, może znaleźć jakąś dla nich rację. 89 Taki wywód prawd faktycznych wymaga innej podstawy niż wywód prawd koniecz-nych ; zasada sprzeczności nie wystarcza, potrzebna jest oprócz niej inna zasada, wyróż-niająca rzeczywistość wśród tego, co możliwe. Zasadą tą dla Leibniza była zasada racji dostatecznej, orzekająca, że nic w rzeczywistości nie jest bez racji, że każda prawda faktyczna może i powinna być uzasadniona za pomocą prawd pierwotniejszych. Zasada ta twierdzi zatem, że wszystkie prawdy są racjonalnie powiązane. Tak pojęta, formułowała ona ogólne, formalne założenie wszelkiego racjonalizmu. (Leibniz skłonny był pojmować ją nie tylko formalnie i nadawał jej znaczenie bardziej specjalne, mianowicie Ideologiczne. Czym bowiem świat rzeczywisty różni się od światów możliwych? Tym, że jest z nich wszystkich najlepszy. Albowiem Bóg, tworząc świat, wybrał z możli-wych najlepszy, najbardziej celowo zbudowany. Przeto racją każdego faktu jest jego ce-lowość i odpowiedniość). Trzy są tedy rodzaje prawd: pierwotne, pochodne-rozumowe i pochodne-faktyczne. Każdy rodzaj jest oparty na innej zasadzie i istnieją trzy podstawowe zasady logiczne: zasada tożsamości, sprzeczności i racji dostatecznej. Traktując faktyczne prawdy analo-gicznie do rozumowych, wywodząc je za pomocą zasad logicznych z prawd identycz-nych, Leibniz dawał wyraz swemu racjonalizmowi. Potęgowało zaś ten racjonalizm to, że jedyną prawdziwie naczelną zasadę widział w zasadzie tożsamości; dwie inne służyły do tego, by zdania pochodne sprowadzać do pierwotnych. Miał przekonanie, że w osno-wie swej wszystkie prawdy są identyczne, że wyrażają w orzeczeniu to tylko, co zawarte jest w podmiocie; nie wszystkie tylko są identyczne i analityczne w sposób wyraźny. Wszystkie tedy prawdy są w swej osnowie rozumowe, cała rzeczywistość ma charakter racjonalny. 2. Leibniz z tych rozważań logicznych wyciągnął wnioski metafizyczne. Skoro wszystkie prawdy są w zasadzie racjonalne, to racjonalna musi też być rzeczywistość. Ważne wnioski wypływały z analitycznego charakteru wszystkich prawd, nawet czysto faktycznych. „Badając pojęcie, jakie mam o każdym prawdziwym twierdzeniu, stwierdzam, iż wszelkie orzeczenie, konieczne czy przypadkowe, przeszłe, teraźniejsze czy przyszłe, jest objęte w pojęciu podmiotu. Teza ta jest wielkiej wagi, bo wynika z niej, że każda dusza jest oddzielnym światem, niezależnym od czegokolwiek z wyjątkiem Boga". W pojęciu np. Sokratesa było od początku zawarte, jak będzie żył i umierał, zawarty był każdy szcze-gół jego życia. A tak samo jest z pojęciem każdego człowieka, każdej rzeczy. Jedne wnioski, jakie Leibniz stąd wyciągnął, potwierdzały jego metafizykę. Bo skoro wszystko, co się substancji przytrafia, zawarte jest w jej pojęciu, to nie może pochodzić z działania na nią innych substancji. Więc substancje muszą być „bez okien”, a jeśli panuje między nimi harmonia, to jest to „harmonia wprzód ustanowiona". Ale poza tym wypływały inne jeszcze wnioski, mianowicie powszechny determinizm. Nie może być wolności, jeśli wszystko, co się substancji przytrafia, jest z góry zawarte w jej pojęciu. Był to determinizm nie mniej radykalny niż Spinozy. Był to panlogizm nie mniej stanowczy niż Parmenidesa i niż ten, jaki później głosić będzie Hegel. Wszystko w świecie jest konieczne, a jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy i musimy odwoływać się do doświadczenia, to .tylko dlatego, że umysł nasz jest niedoskonały. Logicznie możliwe jest wszystko, co niesprzeczne, więc możliwości jest wiele i walczą ze sobą o istnienie. Ale nie wszystkie mogą istnieć, bo nie każda z każdą jest, jak to nazy-wał, „współmożliwa". Natomiast są grupy możliwości, które są współmożliwe. Górę bierze ta grupa, która jest największa, i tylko ona istnieje rzeczywiście. Leibniz wręcz definiował: „Istniejącym jest ten byt, który jest współmożliwy z największą ilością rzeczy". W ten sposób sama logika - jak się zdawało Leibnizowi - stanowi o tym, co ma istnieć; nie trzeba się już odwoływać do woli i wyboru Bożego. Wynikało więc z logicznych prze-słanek Leibniza, że wszystko w świecie jest zdeterminowane, niezależne nie tylko od woli człowieka, ale nawet od woli Bożej. 90 Tych wniosków Leibniz jednakże nie ogłosił. Może nie dlatego, iżby uważał je za nie-pewne, lecz że podejrzewał, iż wydadzą się rażące, niezgodne z nauką chrześcijańską, wobec której pragnął być lojalny. Zostały w jego rękopisach. I dopiero w XX wieku histo-rycy odnaleźli tę drugą filozofię Leibniza, analityczną, panlogiczną, skrajnie determini-styczną. ZNACZENIE. Leibniz wielorako zasłużył sobie na miejsce w dziejach filozofii. Naj-pierw przez stworzenie nowego systemu. System jego, nie będąc ani materialistycznym, ani panteistycznym, osiągnął tak jednolity pogląd na świat, jaki przedtem cechował jedynie materializm i panteizm. Jednolitość tę zawdzięczał zwłaszcza zasadzie ciągłości: inne systemy dla osiągnięcia jedności sprowadzały zjawiska jedne do drugich (np. duchowe do materialnych), ten zaś każdemu zjawisku pozostawiał jego odrębność, ale traktował je jako ogniwa ciągłego szeregu; w ten sposób łączył materię z duchem, przedmioty nieświa-dome ze świadomymi, stworzenie z Bogiem - i osiągnął jednolity pogląd na świat. Sy-stem ten, mówiąc skrótami, był racjonalistyczny, pluralistyczny, indywidualistyczny, dynamistyczny, spirytualistyczny, finalistyczny, harmonistyczny, optymistyczny. Według niego świat był zespołem obdarzonych siłami indywiduów, całkowicie między sobą różnych i niezależnych, jednakże zgodnych. Wszystko natomiast, czego potocznie doświadczamy i co zazwyczaj bierzemy za naturę rzeczy - przestrzenność, czasowość, cielesność, przyczynowość - to wszystko było dlań jedynie zjawiskiem. System Leibniza, choć posługi-wał się argumentami nauki, był jednak przede wszystkim dziełem wyobraźni metafi-zycznej, i to tak lotnej, że dającej porównać się jedynie z tą, która wydała neoplatonizm. Ale poza metafizycznym systemem Leibniz wprowadził do filozofii szereg pomysłów, ważnych niezależnie od systemu. Są to przede wszystkim: 1) teoria tożsamości wszystkich zdań i zasada racji dostatecznej, a ponadto jeszcze program kombinatoryki - w logice; 2) zasada ciągłości - w metodologii; 3) teoria podświadomości i samowiedzy - w psy-chologii; 4) dynamiczna teoria materii - w filozofii przyrody. System Leibniza miał dwa warianty: w jednym monady były wolne, a Bóg tak wybierał możliwości, by stworzyć świat z możliwych najlepszy. Wariant ten Leibniz ogłosił, a nie ogłosił drugiego. Ten drugi był panlogiczny: według niego wszystko było konieczne i nie było miejsca na wolność. I w pierwszym wariancie świat podlegał także zasadzie racji dostatecznej, ale zasada ta była rozumiana Ideologicznie: dzieje się to, co najbardziej celowe, najlepsze. W drugim wariancie wzgląd ten odpadł: dzieje się po prostu to, co jest konieczne. OPOZYCJA. Chcąc pogodzić wszystkich, Leibniz nie zadowolił nikogo; w kołach konserwatywnych uchodził za niebezpiecznego wolnomyśliciela, a w sferach naukowych i postępowych wydawały się podejrzane i szkodliwe jego ustępstwa na rzecz religii. Opozycja rzeczowa wypowiedziała się już za życia Leibniza, przeważnie w postaci prywatnej korespondencji, którą prowadził z całym ówczesnym światem naukowym. Np. ze stanowiska kartezjanizmu polemikę stoczył z nim Arnauld, a ze stanowiska New-tona - Clarke. ZWOLENNICY. Dość bliskie Leibnizowi idee wygłaszał odeń niezależnie Shaftesbury. Bliskie były mu też poglądy południowosłowiańskiego uczonego R. J. Boscovicha (1711 1787), obrońcy dynamizmu w filozofii przyrody. Aspiracje do godzenia różnych filozofii i wyznań miał już wcześniej Juan Caramuel (1606- 1682), postać równie ma-lownicza jak Leibniz, uczony, generał, biskup, autor 70 dzieł naukowych. Leibniz już za życia zdobył sławę, ale nie stworzył szkoły. Tłumaczy się to sferą ludzi, z którą obcował: byli to wybitni uczeni i monarchowie, a więc materiał niepodatny na uczniów. Jednakże znalazł jednego zwolennika, który usystematyzował jego filozofię i tą drogą ją rozpowszechnił. Był nim Christian Wolff wziął z Leibniza tylko niektóre motywy, pomijając nawet to, co było najoryginalniejszym jego pomysłem, jak „harmonia wprzód ustanowiona", zachował natomiast teorie logiczne. W jego wykładzie filozofia Leibniza stała się krańcowym racjonalizmem. Wolff wychował bardzo wielu uczniów i dał początek tzw. Leibniz- 91 Wolffische Schule. Nie wyszła ona poza Niemcy, ale w Niem-czech była uniwersytecką filozofią przez cały wiek XVIII aż po Kanta. ROUSSEAU W pełni Oświecenia odezwał się głos, który godził w jego podstawy: w okresie uwiel-bienia dla cywilizacji bronił praw prostej natury i praw uczucia w czasach panowania ro-zumu. Był to głos Rousseau. Rousseau zajmował się głównie sprawami pedagogicznymi i politycznospołecznymi, ale w swej obronie natury i uczucia poruszył również szereg istotnych zagadnień filozofii. ŻYCIE. Jean Jacques Rousseau (1712-1778) był Szwajcarem, urodzonym w Gene-wie. Pochodził z ludu. Przeznaczony do rzemiosła i oddany do terminu, zbiegł w r. 1728, by szukać życia bardziej odpowiadającego jego aspiracjom. Próbował różnych zawodów, wreszcie wiódł życie włóczęgi. Z tego życia wyrwała go pani de Warens; z nią spędził w górach Sabaudii sielankowe lata swego życia. W roku 1741 wyruszył do Paryża: zdol-ności zastąpiły mu naukowe przygotowanie i najprzedniejsze sfery naukowe (późniejsi encyklopedyści) przyjęły go do swego grona. Długo nie znajdował ujścia dla nurtujących go myśli i uczuć, dopiero praca konkursowa, ogłoszona w 1749 r. przez Akademię w Dijon, dała mu sposobność do sformułowania ich i ogłoszenia. Jego paradoksalna odpowiedź, nagrodzona przez Akademię, dała mu w jednej chwili światową sławę. Sława nie zaspo-koiła jego ambicji ani nie dała mu szczęścia. Szukając życia bliższego przyrodzie, powrócił w 1754 r. do swej ojczystej Genewy. Potem przyjaciele, chcąc spełnić jego marzenia i urzeczywistnić wielbiony przezeń ideał życia sielskiego, stworzyli mu pod Paryżem ustronną siedzibę, nazwaną Ermitage; ale mieszkał tam krótko. Później w okresie tworzenia głów-nych dzieł, 1758 -1762, przebywał w gościnie u marszałka de Luxembourg; potem jeszcze Hume próbował mu stworzyć w Anglii dogodne warunki życia i pracy. Ale ciężki charakter Rousseau, jego nieumiejętność zżycia się z ludźmi, chorobliwa podejrzliwość, granicząca z manią prześladowczą, kładły zawsze kres wysiłkom przyjaciół. Później spadły nań prześladowania polityczne. Różnice poglądów doprowadziły go do zerwania z encyklopedystami. I koniec życia spędził w osamotnieniu i rozgoryczeniu. CHARAKTER jego, którego najlepszy obraz dają Wyznania, był pełen sprzeczności. Moralność jego miała dużą miarę, ale nie była skrupulatna w szczegółach. Egzaltowany i namiętny, tonął w marzeniach i nie umiał zżyć się z rzeczywistością. Dzieła jego były wiernym odbiciem tego charakteru. Był samoukiem bez metodycznego przygotowania. Żył w okresie zaniku tradycji filozofii, ale w beztradycyjności prześcignął wszystkich współczesnych. Nigdy nie był ścisły i metodyczny; nie był filozofem w technicznym tego słowa znaczeniu. Ale miał parado-ksalne a zdecydowane poglądy, miał szczery entuzjazm i miał pióro, które chwytało za serca. Filozofia jego orientowana była nie wedle wyników nauki, lecz wedle osobistych doświadczeń i marzeń. Paryż był tym modelem, wedle którego utworzył pojęcie cywili-zacji, a sielanka przeżyta za młodu - modelem pojęcia natury. PISMA Discours sur les sciences et les arts sur la ąuestion proposee par l’Academie de Dijon, 1750, był pierwszym dziełem Rousseau, wywołanym przez zadanie konkursowe Akademii w 1749 r. na temat: Czy odrodzenie nauki i sztuk przyczyniło się do oczyszczenia obyczajów? Druga z kolei rozprawa była również wywołana przez nowy konkurs tej samej Akademii, ale ta nie została nagrodzona; był to Discours sur forigine et les fondements de l'inegalite parmi les hommes, 1750. Późniejsze obszerne dzieło o „umowie spo-łecznej", Du contrat social, 1762, zawierało filozofię społeczną Rousseau. Emile ou sur rćducation, 1762, romans pedagogiczny, zawierał nie tylko teorie wychowawcze, ale również (w 4 księdze) poglądy metafizyczne i religijne autora. 92 POPRZEDNICY. Stanowisko Rousseau było nowe. Wprawdzie walka z jednostronnie racjonalnym kształtowaniem życia rozpoczęła się wraz z filozofią chrześcijańską, ale była toczona w imię woli, Rousseau zaś poprowadził ją w imię uczucia; ponadto sprawie, ujmowanej z punktu widzenia psychologicznego lub metafizycznego, dał zwrot społeczny. Inna rzecz, że doktryna jego fragmentarycznie była już przedtem głoszona i przygoto-wana od dawna: wątpliwości co do wartości cywilizacji wyrażał już La Mettrie; z intelektualistycznym poglądem na życie zerwał był jeszcze Montaigne; emocjonalne składniki człowieka doceniał Malebranche; stan natury gloryfikowali nie filozofowie wprawdzie, ale romansopisarze w rodzaju Defoego; indywidualistyczny ruch w pedagogii zainauguro-wał już Locke; ujemny pogląd na Oświecenie i czysto racjonalną kulturę, szerzoną z Paryża, był nawet za czasów Rousseau przeważający w kołach zachowawczych. POGLĄDY. 1. POTĘPIENIE CYWILIZACJI. Napytanie postawione przez Akademię w Dijon - czy nauki i sztuki przyczyniły się do oczyszczenia obyczajów? - Rousseau dał odpowiedź przeczącą. I wyciągnął stąd wniosek, że nauki, sztuki i w ogóle cywilizacja są pozbawione wartości. Podstawą tego wniosku było przekonanie, że dobra moralne są jedyne i niezastąpione. Co więcej, nauki i sztuki nie tylko są pozbawione wartości, ale mają wręcz wartość ujemną, gdyż stają na przeszkodzie moralności: powstały ze zła, utrzymywane są przez zło i rodzą zło. „Astronomię zrodziła przesądność; wymowę - am-bicja, nienawiść, pochlebstwo; geometrię - skąpstwo; a wszystkie nauki, nie wyłączając etyki - pycha ludzka". „Co poczęlibyśmy ze sztukami, gdyby nie zbytek, który je karmi? Gdyby nie nieprawości ludzkie, do czego by służyła jurysprudencja? Czym stałaby się historia, gdyby nie było tyranów, wojen, spiskowców?" Nauki i sztuki wytwarzają zbytek jednych kosztem ubóstwa drugich, a wszystkim paczą smak, gubią cnotę. Widząc anta-gonizm moralności i cywilizacji Rousseau stanął po stronie moralności. Cywilizacja jest niedorzecznością, skoro nie czyni ludzi lepszymi, zwłaszcza że również nie czyni ich szczę-śliwszymi. 2. UWIELBIENIE NATURY było u Rousseau następstwem potępienia cywilizacji. Jeśli zło pochodzi z cywilizacji, to dobro możemy znaleźć jedynie w naturze. Ten pogląd Rousseau miał źródło główne we względach moralnych, ale ponadto miał jeszcze inne źródło: przesyt kulturą. Przesyt ten wywołał tęsknotę do prostych, naturalniejszych stosunków, a tęsknota idealizowała te stosunki. W epoce Oświecenia było zwyczajem chwalić naturę, ale każdy naturę pojmował inaczej. Rousseau pojmował ją jako stan pierwotny. Jeśli cywilizacja jest źródłem zła, to najdoskonalszy jest stan pierwotny i najdoskonalsi są ludzie nie tknięci jeszcze przez cywilizację. Co przekracza stan pierwotny, jest sztuczne i złe. „Wszystko jest dobre, gdy wychodzi z rąk Stwórcy, wszystko paczy się w rękach człowieka". I Rousseau stał się apostołem naturalności, pojętej jako pierwotność. 3. POTĘPIENIE USTROJU SPOŁECZNEGO było dalszą konsekwencją. Nie tylko takiego czy innego, lecz w ogóle wszelkiego społecznego ustroju. Przezeń bowiem człowiek opuszcza pierwotny stan natury. Rousseau wyobrażał sobie mianowicie, że w stanie natury życie jest indywidualne. Wszelki ustrój społeczny jest nie dziełem natury, lecz wytworem sztucznym, a przeto złym. Jest on zły przede wszystkim dlatego, iż wytwarza nierówność między ludźmi. To zaś było dogmatem Rousseau: że równość jest najwyższym prawem ludzkim, przeto nierówność największym złem. Tymczasem odkąd powstało społeczeństwo, odtąd są pano-wie i niewolnicy, władcy i poddani, bogaci i ubodzy. Zło zaczęło się od najpierwszego kroku uspołecznienia, od chwili powstania własności. Własność zaś powstała z chwilą, gdy zapoczątkowane zostało rolnictwo i obróbka metali. Obróbka metali wymagała bo-wiem podziału pracy; odkąd potrzebni byli ludzie do topienia i kucia żelaza, odtąd po-trzebni stali się inni, którzy tamtych karmili, i rozpoczął się handel, wymiana żelaza i po-żywienia. Rolnictwo zaś wymagało ścisłego podziału terenów i ustalenia praw sprawied-liwości, 93 całkowicie różnych od praw natury; wkładając pracę swą w ziemię, rolnik rościł sobie prawa do owoców włożonej pracy, i co za tym idzie, także do samej ziemi. Skończyła się równość, a z równością zgoda. Za tym poszło niewolnictwo, nędza, zaczęły się walki między pierwotnym właścicielem a innymi ludźmi, którzy mu chcieli jego własność odeb-rać, bo czuli się silniejsi. Walki wywołały wreszcie pragnienie pokoju; i dla pokoju zawarta została umowa, sankcjonująca stan posiadania każdego. I tak powstało państwo, wbrew naturze i równości. Taki pogląd Rousseau był odwróceniem poglądu Hobbesa na stan natury i rolę społeczeństwa i państwa. Z powyższych zaś poglądów wynikało, że dzieje nie są postępem, bo wzrastanie cywilizacji nie jest wzrastaniem ani dobra, ani szczęścia. Taki pesymistyczny wynik godził w podstawowe przekonania XVIII wieku, który podjął dzieło „oświecenia" z nieograniczoną wiarą w cywilizację i postęp. 4. WROGA POSTAWA WOBEC INTELEKTUALIZMU. Właściwą, najgłębszą zdolność człowieka Rousseau widział nie w rozumie, lecz w uczuciu. Nim też - wbrew temu, co czyni zwy-rodniała przez cywilizację ludzkość - należy kierować się we wszelkich okolicznościach. „Jeśli przyroda przeznaczyła nas do tego, byśmy byli zdrowi, śmiem prawie twierdzić, że stan refleksji jest stanem niezgodnym z przyrodą i że człowiek rozmyślający jest zwierzę-ciem zwyrodniałym: wartość prawdziwa człowieka leży nie w rozumie, lecz w sercu, a wartość serca jest niezależna od wartości rozumu". Nawet w dziedzinie poznania uczucie jest zdolne dokonać więcej niż rozum: dociekania filozofów, kierowane przez rozum, nie rozwiązały żadnej wątpliwości dręczącej człowieka. Jeśli co oświeca nasz umysł, to tylko serce: oczywistość tego, co dyktuje serce, Rousseau przeciwstawiał rzekomej oczywistości osiąganej przez rozum. Człowiek zdolny jest zbudować naturalną etykę i religię, ale musi oprzeć je nie na rozumie, jak tego chcą filozofowie i teolo-gowie, lecz na sumieniu. Sumienie, nie rozum, uczy, co słuszne i dobre. Ono jest „boskim instynktem nieśmiertelnym, niebiańskim głosem". Wynikała stąd wroga postawa wobec nauki i filozofii. Rousseau był wrogiem spekulatywnych dociekań. Ale szczególniej był przeciwnikiem filozofii panującej w jego epoce: racjonalistycznej, materialistycznej, sensualistycznej. 5. POGLĄGY PEDAGOGICZNE i SPOŁECZNE. W praktyce trudno było myśleć o powrocie do stanu pierwotnego natury, choćby był stanem idealnym. Ale można było normować rozrost cywilizacji. Nawet niezależnie od Rousseau polityka oświatowa XVIII w. stawiała sobie pytanie, do jakiego stopnia można cywilizację rozpowszechniać wśród mas, bez obawy doprowadzenia do rozkładu społeczeństwa. Rousseau rozwinął pogląd zmierzający ku bardziej naturalnemu pokierowaniu życiem. Rozwinął go głównie w zakresie wychowania i ustroju społecznego. Wychowanie powinno być naturalne: powinno więc tylko rozwijać to, co leży w psychice ludzkiej. Natura każdego jest indywidualna, więc też i wychowanie powinno być indywidualne, bez schematu. Natura człowieka jest nie tylko duchowa, ale i cielesna; więc wychowanie powinno objąć również i cielesny rozwój człowieka. Do natury duchowej człowieka należy nie tylko rozum; trzeba kształcić nie tylko myślenie abstrakcyjne, ale też uczyć poglądowo i nade wszystko rozwijać uczucie. Rola tak pojętego wychowania jest negatywna: faktycznie sprowadza się ono do pomocy przy samowychowaniu; nie kieruje rozwojem, lecz usuwa przeszkody, aby natura rozwijała się we właściwym kierunku. Filozofii społecznej Rousseau stawiał zadania normatywne: ustalenie ustroju idealnego. Ideał Rousseau miał zbliżyć społeczeństwo do natury; był republikański i de-mokratyczny, dążył do państwa równości i wolności. Występował nawet przeciw syste-mowi reprezentacyjnemu, dającemu niektórym jednostkom więcej władzy, niż się to im z natury należy. ZNACZENIE Rousseau dla filozofii było czworakie: 94 1. Odnowienie stanowiska moralistycznego, ponad wszystkie inne dobra stawiające-go dobra moralne: wolność i równość. 2. Postawienie zagadnienia wartości cywilizacji na miejsce dogmatycznego przeko-nania o jej wartości. 3. Wezwanie do naturalności we wszystkich dziedzinach życia. 4. Uznanie praw uczucia wbrew intelektualistycznemu pojmowaniu życia. OPOZYCJA uczonych przeciw Rousseau była powszechna. Z natury rzeczy sprowadzała się do obrony istniejących poglądów, które on atakował. Jednym z oponentów, któremu Rousseau specjalnie replikował, był król Stanisław Leszczyński. Polemika z Rousseau nie była trudna, bo ten zwalczając jednostronność panujących idei, sam uległ przeciwnej znów jednostronności. Broniąc roli uczucia, nie docenił rozumu; broniąc natury, nie docenił kultury; brakło mu poczucia rzeczywistości; jego poglądy, zwłaszcza pogląd na naturę ludzką, odpowiadały jego marzeniom, ale nie rzeczywistości. DZIAŁANIE. Rousseau wyzwolił siły i idee, których Oświecenie nie dopuszczało do głosu; wyzwolone, obaliły ideologię Oświecenia i wytworzyły nową. W tym leży jego rola historyczna wobec filozofii. Poza granicą filozofii wpływ jego był tym bardziej silny. Samotny wśród uczonych, znalazł oddźwięk w szerokich masach społecznych i przez nie wywołał przewrót w literaturze, wychowaniu, ustroju społecznym. Obroną praw uczucia przygotował romantyzm, wywołał w literaturze, a poniekąd i w innych dziedzinach kultury, nową epokę. Teoriami pedagogicznymi zapoczątkował wielką nowożytną reformę wychowania. Pestalozzi, główny twórca tej reformy, przejął istotną część swej doktryny od Rousseau, którego idee rozwinął fachowo. Społecznym ideom Rousseau sądzone było rychłe urzeczywistnienie: w rewolucji francuskiej. Utopijnymi teoriami podkopał szacunek dla istniejącego porządku rzeczy i przez to rozpętał siły przewrotowe. Paradoksem dziejów było, że Rousseau, wielki wróg cywili-zacji przyczynił się bezpośrednio do tego ogromnego jej rozpowszechnienia, jakie było wyni-kiem rewolucji. W naszych czasach Genewa jest ośrodkiem kultu Rousseau: tam ma siedzibę La Societe J. J. Rousseau, tam wychodzą od r. 1905 „Annales de la Societe J. J. Rousseau". LOCKE I PODSTAWY EMPIRYZMU Empiryzm był zasadniczym stanowiskiem filozoficznym Oświecenia. Zaczął się i roz-winął w Anglii. Podstawy jego stworzył jeszcze w końcu XVII w. Locke. ŻYCIE. John Locke (1632-1704) urodził się w tym samym roku, co Spinoza, niemniej jednak należał już do innego okresu filozofii. Ale bo też dopiero w kilkanaście lat po śmierci Spinozy ukształtował swą teorię filozoficzną. Większa część jego życia upłynęła w w. XVII, ale poglądy zostały ogłoszone dopiero na progu XVIII i były typowe raczej dla XVIII wieku. Locke pochodził z rodziny wolnomyślnej, wzrastał w atmosferze postępu i całe życie był pionierem liberalizmu. Filozofia scholastyczna, wykładana jeszcze za jego czasów w Oksfordzie, nie zaspokoiła jego potrzeb naukowych: pociągało go opisowe przyrodoznawstwo i medycyna; wykształcił się na zawodowego lekarza. Los zaś zbliżył go do sfer rządzących Anglią i skierował na drogę urzędniczą i polityczną. Zaprzyjaźniony z wybit-nym mężem stanu, lordem Shaftesburym, dzielił od 1667 r. zmienne koleje jego życia: za jego rządów zajmował wysokie urzędy, a po jego upadku w 1675 r. opuścił kraj. Powrócił doń po rewolucji 1688 r. i obaleniu rządów absolutystycznych. W polityce angielskiej zatriumfowały wówczas jego idee. Odzyskał urzędy i wpływy. Do 57 roku życia nic dru-kiem nie ogłaszał, po rewolucji zaś rozwinął najżywszą działalność pisarską, filozoficzną, polityczną i pedagogiczną i nie przerwał jej już do końca życia. 95 W filozofii wzorował się na opisowym przyrodoznawstwie i medycynie: chciał badać umysł, jak przyrodnicy badają ciało; Kant nazwał go „fizjologiem umysłu". Natomiast nauki ścisłe, które w poprzedniej epoce miały największy wpływ na filozofię, znał słabo; Newton, chcąc udostępnić mu swe dzieło, musiał sporządzić zeń skrót, pomijający ma-tematyczne formuły i uzasadnienia. Zresztą ten filozof nowego typu czerpał z czynnego życia więcej pomysłów niż z książek. DZIEŁA. Dzieło główne, ściśle filozoficzne: Essay Concerning Human Understanding, wydane w r. 1690, pisane przez lat blisko dwadzieścia, było pierwszym w europejskiej literaturze dziełem specjalnie poświęconym analizie poznania i traktującym rzecz w sposób obszerny, szczegółowy i systematyczny. Treści filozoficznej był również fragment The Conduct of the Understanding, wydany pośmiertnie w r. 1706. Inne dzieła trzymały się na pograniczu filozofii i publicystyki: Epistola de tolerantia 1689, uzupełniona potem przez trzy dalsze listy o tolerancji. Utwór ten był punktem wyjścia nowoczesnego liberalizmu. - Z dziedziny filozofii społecznej: Two Treatises of Government, 1690. - Z pedagogiki: Some Thoughts Concerning Education, 1693. Z filo-zofii religii: Reasonableness of Christianity, 1695. POPRZEDNICY. Prąd empirystyczny, do którego należał Locke, miał już od średnio-wiecza swój główny ośrodek w Anglii i wydał tam szereg wybitnych myślicieli od Rogera Bacona do Franciszka Bacona. Jeszcze za życia Locke'a duch empiryzmu panował w Royal Society, brytyjskiej akademii nauk. Byłoby jednak błędem mniemać, że był to prąd panu-jący w Anglii i że filozofia Locke'a była naturalnym wytworem tradycji i otoczenia. Właśnie w XVII w. rozkrzewił się tam prąd zupełnie inny: metafizyczny, platonizujący. A i od daw-niejszych przedstawicieli kierunku empirystycznego Locke się różnił: gdy oni zajmowali się kwestiami logicznymi i metodologicznymi, on dał kierunkowi charakterystyczną dla nowszych czasów postać psychologiczną i epistemologiczną; podczas gdy oni chcieli badać empirycznie rzeczy zewnętrzne, on badał empirycznie umysł. Pomimo wielkie różnice, jakie dzieliły go od Kartezjusza, miał z nim to wspólne, że punktem wyjścia ich rozważań były przeżycia wewnętrzne. DWA EMPIRYZMY. Filozofii Locke'a zwykło się dawać tę samą nazwę, co filozofii Bacona: nazwę „empiryzmu". Obie w tym samym stopniu wiążą wiedzę z doświadczeniem, z faktami, obie można sformułować w tych słowach: nie ma wiedzy bez doświadczenia. A jednak zachodzi między nimi istotna różnica. Mianowicie Bacon twierdził, że nie ma wiedzy prawdziwej bez doświadczenia, że bez oparcia się o fakty musimy popaść w błąd, że więc powinniśmy trzymać się doświadczenia. Teoria jego była normatywna, miała charakter metodologiczny. Inaczej Locke: on twierdził, że wszelka wiedza, wszelkie wyobrażenia, wszelkie sądy, błędne tak samo jak prawdziwe, wytwarzają się na drodze doświadczenia, innej drogi nie ma, umysł jest niezapisaną kartą, którą jedynie doświadczenie może zapisać. Teoria Locke'a była opisowa, genetyczna, miała charakter psychologiczny. Bacon mówił o tym, jak należy kierować umysłem. Locke zaś o tym, jak umysł nasz się rozwijał, zanim jeszcze mogliśmy nim kierować. Z tą różnicą między dwoma empiryzmami wiąże się druga. Dla Bacona ważne były przede wszystkim fakty obiektywne, typu: „to ciało jest ciepłe" czy „to ciało jest barwne": na nich opiera się wiedza o świecie. Natomiast Locke interesował się psychologicznym zagadnieniem, jak wiedza zbiera się w naszej świadomości; dla niego podstawowe były takie fakty, jak: „czuję ciepło" lub „widzę barwę". Rzec można, że empiryzm pierwszego miał charakter obiektywny, a drugiego subiektywny. Doświadczenie posługuje się zmysłami; opierać się na doświadczeniu - to znaczy przeważnie: opierać się na zmysłach. Starożytność na ogół utożsamia te dwie rzeczy: doświadczenie i poznanie zmysłowe; jej genetyczny empiryzm był po prostu sensualizmem, i tę nazwę daje 96 się starożytnym empirystom, stoikom i epikurejczykom. U Locke'a wy-padło inaczej: jego empiryzm właśnie nie był sensualizmem. Uczeni specjaliści, przyrodnicy czy historycy, a także niektórzy filozofowie na doświadczeniu opierają swe badania. O nich mówimy, że są „empirykami". Natomiast „empirystami" nazywamy tych jedynie, którzy nie tylko opierają się w nauce na doświadczeniu, lecz wytwarzają teorię, że trzeba, lub że należy na nim ją opierać. A nawet tych tylko, którzy głoszą, że trzeba, lub że należy opierać się wyłącznie na doświadczeniu. Galile-usz i Newton w swych badaniach byli empirykami; wytworzyli też teorię nauki opiera-jącą ją na doświadczeniu, ale ponieważ nie tylko na doświadczeniu, więc empirystami nie byli. Natomiast byli nimi Bacon i Locke. W obu znaczeniach empiryzm jest skrajną teorią wiedzy, uwydatniającą wyłącznie rolę doświadczenia. POGLĄDY. 1. NOWY PROGRAM FILOZOFII. Stary program metafizyczny Locke zastąpił przez epistemologiczny; zadanie filozofii widział w poznaniu nie bytu, lecz naszych pojęć o bycie. Zmiana ta zapowiadała się już dawniej; w filozofii XVII wieku, zwłaszcza u Kartezjusza i Malebranche'a, analiza poznania zajmowała wiele miejsca; jednakże rola jej była przygotowawcza wobec metafizyki. Locke zaś doszedł do przekonania, że umysł ludzki nie może rozwiązać zagadnień metafizyki - a wtedy przygotowawcze zadanie filozofii jest jej zadaniem jedynym. Pozostało jej badanie poznania, jego pochodzenia, pewności i zakresu: zadanie dostępne dla nauki, a zarazem - przez swą ogólność - filozoficzne. Ta opinia Locke'a przyjęła się szeroko: przedmiot filozofii przesunięty został z bytu na poznanie; przez to filozofia przestała być poglądem na świat i stała się raczej poglądem na człowieka. Locke nie tylko określił nowe zadanie filozofii, ale też wskazał jej metodę. Metoda jego była: a) psychologiczna: badał nie stosunek pojęć do poznanych przedmiotów, lecz same pojęcia w tej postaci, w jakiej znajdują się w umyśle ludzkim; b) genetyczna: naturę pojęć określał na podstawie ich pochodzenia, zakładając, że objawia się ona najczyściej w ich postaci pierwotnej; na psychologię dzieci i dzikich kładł też większy nacisk niż na psychologię ludzi dojrzałych i cywilizowanych; c) analityczna: mniemał, że dla zrozumienia pojęć wystarcza odnaleźć ich proste składniki. Psychologiczne, genetyczne i analityczne rozważania najwięcej zajęły miejsca w jego dziele, a że przy tym były naj-prostsze i najdostępniejsze, więc oddziałały najszerzej. 2. EMPIRYCZNE POCHODZENIE WIEDZY. Przejęty metodą genetyczną, Locke wysunął na czoło teorii poznania zagadnienie pochodzenia wiedzy. I dał na nie odpowiedź w du-chu 'empiryzmu: Wiedza nasza pochodzi wyłącznie z doświadczenia; umysł jest sam przez się niezapisaną tablicą, którą zapisuje doświadczenie. Przyjął za hasło arystotelesowskotomistyczną maksymę: Nie ma nic w umyśle, czego nie było przedtem w zmyśle (Nihilest in intellectu, quodnonfuerit antea in sensu). To empirystyczne stanowisko w filo-zofii, łącznie ze skierowaniem jej na psychologiczny i epistemologiczny szlak, charakte-ryzuje najogólniej poglądy Locke'a. Ze stanowiska empiryzmu zwalczał teorię idei wrodzonych; polemika z nią zajęła znaczną część jego dzieła i była początkiem typowego dla XVIII wieku sporu. Zwalczał wrodzone składniki wiedzy we wszelkiej postaci, zarówno wrodzone idee, jak i wrodzone zasady, zarówno logiczne, jak moralne i religijne; zarówno wrodzone pojęcie bóstwa, jak wrodzone zasady przyczynowości i sprzeczności. Głównym argumentem Locke'a było, że idee, rzekomo wrodzone umysłowi ludzkiemu, wcale nie są znane wielu ludziom; powoływał się zwłaszcza na dzieci, na dzikich, na umysłowo chorych. Argument ten nie trafiał zresztą w głównego zwolennika idei wrodzonych, Kartezjusza, który twier-dził, iż wrodzone są dyspozycje, a nie gotowe idee. Locke, choć kładł nacisk na empiryzm, zachował jednakże w swej teorii poznania pewne czynniki wrodzone. Mówił, że przez doświadczenie nabywamy cały ma-teriał wiedzy, ale tylko materiał; natomiast władze umysłu nie są nabyte, lecz z natury umysłowi właściwe; 97 inaczej mówiąc, są mu wrodzone. Później dopiero wystąpili radykalniejsi empiryści, którzy twierdzili, że nawet władze umysłu kształtują się w zależ-ności od nabytego doświadczenia. Doświadczenia nabywamy, według Locke'a, na dwóch drogach: doświad-czając rzeczy zewnętrznych! doświadczając samego siebie. W terminologii Locke'a, świata zewnętrznego doświadczamy przez „postrzeżenia" (sensation), operacji zaś włas-nego umysłu przez „refleksję" (refiexion). Pojęcie „postrzegania", czyli doświadczenia uzyskiwanego przez narządy zmysłowe, jest jasne i nie budzi wątpliwości; oryginalność, a zarazem trudność teorii Locke'a leżała w pojęciu „refleksji". Refleksja, w jego pojmowaniu, nie była, jak to nazwa zdaje się podsuwać, czynnością pochodną ani abstrakcyjną; przeciwnie, była bezpośrednim doświadczaniem konkretnych faktów wewnętrznych. Gdyby nie brak właściwego narządu, można by mówić o „zmyśle wewnętrznym" jako równoległym do zmysłów zewnętrznych; i nawet Locke czasami tak się wyrażał. Przez to, że w refleksji widział oddzielne źródło doświadczenia, Locke, choć był empirystą, nie był sensualistą. Stosunek obu rodzajów doświadczenia był, według Locke'a, taki: Postrzeżenie wyprze-dza refleksję, gdyż umysł wtedy dopiero zaczyna działać, gdy przez postrzeżenie otrzymał materiał do swych działań; refleksja ma natomiast tę wyższość, że wiedza na niej oparta jest pewniejsza. Ostatni punkt wskazuje na związek Locke'a z Kartezjuszem. A i w ogóle w dwoistości doświadczenia, zaznaczonej przez Locke'a, był ślad Kartezjańskiego dualizmu: ale dualizm metafizyczny przekształcił się w epistemologiczny. Teoria refleksji była ważnym składnikiem filozofii Locke'a. Wskazywała na ona trzecie źródło wiedzy, obok myślenia i zmysłowego postrzegania: na introspekcję. Doświadcze-nie zostało rozszerzone o doświadczenie wewnętrzne, zakres jego przestał być równy zakresowi zmysłowego postrzegania. Stare filozoficzne przeciwstawienie rozumu i zmy-słów przekształciło się w nowe: rozumu i doświadczenia. 3. WŁASNOŚCI PIERWOTNE i WTÓRNE. Wszystko, cokolwiek znajdujemy w umyśle, zarówno postrzeżenia zewnętrzne i doświadczenia wewnętrzne, jak i kopie ich, powstające w umyśle, a także abstrakcyjne pojęcia i wyobrażenia fantazji, wszystko to Locke obej-mował wspólną nazwą „idei". (Stare Platońskie pojęcie idei nie miało już miejsca w empirystycznej filozofii i termin, który się stał nieużyteczny, został przez Kartezjusza, a po-tem zwłaszcza przez Locke'a zużytkowany psychologicznie i w tym znaczeniu utrwalił się w filozofii nowożytnej). Znamy bezpośrednio tylko idee, a nie rzeczy. One też, a nie rzeczy, są jedynym punktem wyjścia wiedzy. Tak było już u Kartezjusza, tak też u Locke'a. Tym przede wszystkim empiryzm Locke'a różnił się od dawniejszego empiryzmu, np. Hobbesa, który zaczynał od analizy rzeczy. Idee są, według Locke'a, dwóch rodzajów, odpowiadają dwojakim własnościom rzeczy. W jego terminologii jedne odpowiadają własnościom „pierwotnym" (primary), inne zaś „wtórnym" (secundary), lub, w dzisiejszej mowie, jedne obiektywnym, a inne subiektywnym. Mamy np. ideę rozciągłości i ideę barwy, ale rozciągłość jest włas-nością rzeczy, barwa zaś tylko wynikiem działania rzeczy na wzrok. Za obiektywne własno-ści Locke uważał rozciągłość, kształt, ruch; za subiektywne - barwy, dźwięki, smaki itp. To rozróżnienie dwóch rodzajów idei i własności nie było wynalazkiem Locke'a: zapoczątkowane było przez Demokryta, nieobce scholastyce, w XVII zaś wieku rozpowszech-niło się znacznie i znalazło wielu wybitnych zwolenników, jak Kartezjusz i Gassendi, Gali-leusz i Boyle; nawet terminologię Locke przejął tu przez pośrednictwo Boyle'a. Jednakże całej sprawie dal interpretację odrębną: przejął rozróżnienie, ale zmienił jego podstawę, przekształciwszy z racjonalistycznej w empirystyczną. Podczas gdy jego poprzednicy uważali własności ujmowane przez rozum za obiektywne, a przez same zmysły za subiektywne, Locke wśród samych jakości zmysłowych odróżnił te dwa ro-dzaje. 98 Co przemawia za tym, by niektóre własności, jak smaki, barwy, uważać za subiek-tywne? Roślina trująca, którą spożywamy, wywołuje pewien smak w ustach, a chorobę w kiszkach; choroby nikt nie uważa za własność rośliny, dlaczegoż smak uważać za jej własność? Nie tkwi on w roślinie, lecz powstaje w ustach, tak samo jak choroba powstaje w kiszkach. Wosk pod wpływem działania słońca blednie, nikt jednak nie uważa tej bla-dości za własność słońca; podobnie i barwy, którą słońce wywołuje działając na oczy, nie należy mieć za jego własność. Rzeczy posiadają jedynie własności pierwotne: wielkość, kształt, liczbę, ruch; działając zaś na różne narządy naszego ciała wywołują w nich włas-ności wtórne: barwy w oczach, dźwięki w uszach, smaki w ustach. Oddzielenie własności pierwotnych od wtórnych Locke przeprowadzał na dwojakiej podstawie. Najpierw: własności pierwotne przysługują rzeczom stale i niepodobna usunąć ich z naszych wyobrażeń o rzeczach. Z własnościami wtórnymi sprawa ma się inaczej: wystarczy zgasić światło, by pozbawić rzeczy ich barw. Po wtóre, własności pier-wotne są postrzegane przez wiele zmysłów, które w ten sposób jak gdyby spraw-dzają się wzajem i dają świadectwo obiektywności tych własności; natomiast własności wtórne są przedmiotem zawsze jednego tylko zmysłu. 4. IDEE PROSTE i ZŁOŻONE; KRYTYKA POJĘCIA SUBSTANCJI. Z punktu widzenia metody analitycznej, stosowanej przez Locke'a, istotną różnicę między ideami stanowiło, czy są proste, czy złożone. Proste idee stanowią materiał całej wiedzy; pochodzą one wyłącz-nie z doświadczenia. Łącząc idee, umysł wprowadza do idei czynnik dowolności i naraża się na błędy, tym większe, im dalej odbiega od idei prostych; przeto idee złożone nie mają już dla poznania tej wagi, co proste. Wśród idei złożonych Locke oddzielił idee substancyj od idei stosunków i ob-jawów. Najdokładniej zanalizował ideę substancji, będącą naczelnym pojęciem metafi-zyki, szczególniej od czasów Kartezjusza. Należało tę ideę rozważyć z nowego, epistemologicznego punktu widzenia; Locke podjął to zadanie i dał klasyczną krytykę pojęcia substancji. Wynikiem tej krytyki było, że niepodobna rozstrzygnąć, jaka jest natura substancyj, bo doświadczenie, jedyne nasze źródło, nic o substancjach nie mówi, ani o substancji cielesnej, ani o duchowej. Doświadczenie dotyczy zawsze tylko własności. Umysł nasz zaś pojmuje własności jako przywiązane do substancyj i, mimo zmienność własności, uznaje trwałość substancyj. Pojęcie substancji jest wytworem umysłu, który je podsuwa pod własności, jakby podporę. Umysł jest bowiem tak zbudowany, iż nie potrafi obejść się bez tego pojęcia: nie umie inaczej łączyć idei i nie umie myśleć nie posługując się nim. Skoro nie wiemy o substancji z doświadczenia, to znaczy, iż nic o niej nie wiemy, gdyż doświadczenie jest, w myśl poglądów Locke'a, jedynym źródłem wiedzy. Nie wiemy o niej nic, ale - nie znaczy to znów, aby była czystą fikcją umysłu. Locke zaprzeczał poznawalności substancji, ale chcąc być ostrożnym nie zaprzeczał jej istnieniu. 5. WIEDZA RACJONALNA, CHOĆ EMPIRYCZNEGO POCHODZENIA. Locke różnił się od ra-cjonalistów w poglądzie na pochodzenie poznania, ale posługiwał się tym samym pojęciem poznania, które oni wytworzyli, i stosował wobec poznania te same kryteria, co oni. Jak oni, wymagał od prawdziwego poznania, aby ustalało prawdy konieczne. Nie od razu był empiryzm zbudowany: Locke, który stworzył pierwsze jego stadium, zdołał w jego duchu rozwiązać kwestię pochodzenia poznania, ale nie rozwiązał jeszcze kwestii jego przedmiotu i ważności. Stało się to dopiero w dalszym stadium rozwoju empiryzmu, gdy uświadomiono sobie iunctim między obu kwestiami i zrozumiano, że wiedza pochodzenia empirycznego nie może mieć za przedmiot stosunków koniecznych. U Locke'a natomiast pogląd na przedmiot i ważność poznania nie był jeszcze dopaso-wany do jego poglądu na pochodzenie poznania. Wbrew późniejszym empirystom, a zgod-nie z Kartezjuszem i innymi racjonalistami XVII w., za najwyższy rodzaj poznania nie uważał 99 poznania faktów jednostkowych, lecz poznanie - przez intuicję i dowód - prawd ogólnych. Stąd pochodził ten paradoksalny stan rzeczy, że Locke, „ojciec empiryzmu", ujemnie oceniał sądy empiryczne; z wyjątkiem sądów egzystencjalnych, nie widział w są-dach o faktach prawdziwego poznania. Wynikiem połowiczności empiryzmu Locke'a był jego pesymistyczny pogląd na po-znanie. Posiadamy je tylko w zakresie idei prostych, w zakresie zaś idei złożonych jedynie w matematyce i etyce. Nie osiągamy go nie tylko w dziedzinie metafizyki, ale i fizyki, która, wychodząc poza sferę idei prostych, przestaje mieć wyniki pewne. 6. FILOZOFIA PRAKTYCZNA. Locke, choć do praktycznych spraw życia przywiązywał większą wagę niż do teorii, jednakże systematycznie opracował tylko teoretyczny dział filozofii; praktyczne zaś jej działy traktował fragmentarycznie i w zastosowaniu do potrzeb aktualnych. Niemniej jednak dał w nich cenne pomysły, wystąpił z doniosłymi hasłami. Główne hasła jego były trzy: najpierw, domagał się prowadzenia badań w łączności z życiem; po wtóre, oparcia ich na podstawie psychologicznej; po trzecie, przyzna-nia każdemu prawa swobodnego rozwoju i sądu. W etyce wszystkie te hasła znalazły zastosowanie: reguły etyczne powinny być żywe i konkretne, oparte na psycho-logii popędów i woli (analogicznie do teorii poznania Locke'a, opartej na psychologii idei), a życie moralne powinno być wolne, oparte na własnym rozumie każdego, nie zaś na autorytecie. Był jednym z tych, co sądzili, że ludzie zabiegają jedynie o własny interes, i myślał, że to jest w porządku, byle zabiegali rozumnie: poglądem tym przygotował póź-niejszy utylitaryzm. W pedagogice Locke domagał się uwzględniania indywidualności dzieci i rozumiał wartość metody poglądowej, jako dostosowanej do umysłowości dziecka. W teorii państwa dał wyraz swym dążeniom wolnościowym; był teoretykiem nowo-żytnej tolerancji i sformułował zasady państwa konstytucyjnego: podział władz i prawo większości do rządzenia. W filozofii religii głosił wraz z deistami religię naturalną, wolną od objawienia, i usiłował dać jej uzasadnienie psychologiczne. ZNACZENIE. W empirystycznej filozofii Locke'a najdonioślejsze było: uczynienie poznania naczelnym zagadnieniem filozofii; stosowanie w rozwiązywaniu tego zagadnienia metody psychologicznej i genetycznej; oddzielenie dwóch źródeł doświadczenia: postrzeżenia i refleksji; próba rozgraniczenia między materiałem doświadczenia a jego opracowaniem przez umysł; rozpowszechnienie dystynkcji między jakościami pierwotnymi a wtórnymi; krytyka pojęcia substancji; wprowadzenie do filozofii praktycznej, w szczególności do etyki, pedagogiki, teorii państwa zasad wolności i indywidualnego rozwoju. Przeciwstawiano później (pierwszy uczynił to badaj Hume) wiek XVII i XVIII w ten sposób, że XVII zajmował się przyrodą, a XVIII - człowiekiem. Do tej zasadniczej przemiany zainteresowań Locke przyczynił się najwięcej. Locke niewiele poglądów stworzył, ale wiele umocnił w nauce. Nie był geniuszem, lecz będąc człowiekiem o trzeźwym i pełnym umiaru sposobie myślenia i będąc „właści-wym człowiekiem we właściwym czasie", zdziałał więcej od niejednego geniusza. OPOZYCJA. Dzieła Locke'a posiadały szereg słabych stron pobudzających do sprze-ciwu, przede wszystkim niedokładność wykonania i wynikającą z niej wieloznaczność pojęć (nie wyłączając zasadniczych, jak „idea") i niekonsekwencje w poglądach (np. wkraczanie w dziedzinę metafizyki lub mieszanie zagadnień epistemologicznych z psycho-logicznymi). 1. Pierwszy sprzeciw został wywołany nie przez te braki formalne, lecz przez sam empirystyczny i antymetafizyczny program Locke'a. Konserwatywni myśliciele ówcześni analizy umysłu wcale nie uważali za filozofię; więc też Locke'anie uważali za filozofa, a jego Essay dyskwalifikowali a priori. Widzieli w nim godny potępienia subiektywizm, prowadzący nieuchronnie do sceptycyzmu. Wiele było książek specjalnie przeciw niemu skierowanych. 100 Jedna nosiła tytuł Metoda nauki, czyli solidna filozofia, uzasadniona przeciw mrzonkom ideistów (J. Sergeant, 1697), inna - Anty-sceptycyzm (H. Lee, 1702). 2. Rzeczowa krytyka ze stanowiska racjonalizmu znalazła najświetniejszy wyraz u Leibniza, który dziełu Locke'a Essay przeciwstawił swe Nouveaux essais (pisane w 1704, nie wydane jednak z powodu śmierci Locke'a i ogłoszone dopiero w 1765 r.). 3. Krytykę poglądów Locke'a ze stanowiska samego empiryzmu przeprowadził zwłaszcza Berkeley; wskazał na to, że Locke był połowiczny w swym empiryzmie i nie wyciągnął zeń wszystkich konsekwencji. NASTĘPCY. Locke nie był nauczycielem i nie miał uczniów we właściwym słowa znaczeniu; ale miał liczne koło zwolenników. Wpływ jego nie ograniczył się do sfer naukowych ; dzieła jego, pisane przystępnie, nie krępujące się ścisłością, trafiły do szerokich kół inteligencji i uczyniły Locke'a filozoficznym leaderem ruchu liberalnego. Kultura Oświecenia wyrosła na głoszonej przezeń zasadzie wolności. Wpływy jego sięgały rów-nież kontynentu; jednakże najwybitniejszych następców naukowych znalazł w swej oj-czyźnie. 1. Prąd empirystyczny, zainicjowany przez Locke'a, najważniejszy prąd naukowy Oświecenia, rozwinął się znakomicie w Anglii XVIII wieku. Najbardziej twórczy spośród następców Locke'a byli tu Berkeley i Hume. Przez Woltera prąd ten dostał się do Francji: Condillac i inni stali się uczniami Locke'a. Ogólnie rzec można: filozofia nowożytna obejmuje dwa wielkie kierunki: aprioryzm i empiryzm. Otóż początkowo, przez Karte-zjusza, zapanował pierwszy; od Locke'a zaś drugi wziął górę. 2. Locke był również punktem wyjścia badań na polu psychologii. Wśród jego następców rozwinęła się psychologia asocjacyjna, łącząca empiryczne traktowanie zja-wisk psychologicznych z ich traktowaniem mechanistycznym. Była zastosowaniem do psychiki metody stosowanej dawniej wobec ciał; przedstawienia ujmowała jako atomy psychiczne, a kojarzenie jako psychiczną postać mechanizmu. Psychologia tego typu opracowana została w Anglii w ciągu XVIII wieku i wyłożona systematycznie najpierw przez Davida Hartleya (1705- 1757), potem przez Josepha Priestleya (1733-1804). 3. Doniosłą dziedziną szerokich wpływów Locke'a, wykraczających poza sferę ściśle naukową, była filozofia religii. Locke przyłączył się do deizmu, ale dał mu nową postać: teorię tę, która powstała w filozofii racjonalistycznej, sprzągł z empiryzmem. Widział cel deizmu w wytworzeniu religii filozoficznej, zgodnej z rozumem, ale mniemał, że prawdy zgodne z rozumem nie muszą być rozumowi wrodzone. Głównymi następcami jego na tym polu, przedstawicielami empirystycznie pojętego deizmu byli: John Toland (1670-1722) i lord Bolingbroke (1678 -1751). Najbardziej palącym zagadnieniem deistów było: czy chrystianizm jest zgodny z re-ligią rozumową? Locke, a także Toland, dali odpowiedź twierdzącą, inni, jak Shaftesbury, przeczącą. W tej fazie deizmu, jaka nastąpiła po Locke'u, zagadnienia filozoficzne zeszły, w sposób typowy dla XVIII wieku, na drugi plan wobec politycznych: deistom chodziło teraz mniej o dowody dla swej teorii, a więcej o wywalczenie tolerancji. Toland był pierw-szym, którego nazywano i który sam siebie nazywał „wolnomyślicielem". 4. Locke oddziałał też na teorie polityczne. Był rzecznikiem liberalizmu i nie-zmiernie się do jego rozpowszechnienia w XVIII w. przyczynił. Locke żył w XVII wieku, ale myśl jego należała już do XVIII w. Wpływ jego ujawnił się dopiero po 1720 r., ale wtedy od razu był rozległy. Silne oddziaływanie tego filozofa było poniekąd objawem szerzącej się wówczas niechęci do filozofii, mianowicie filozofii tradycyjnej. Oddziałał na filozofów, ale bodaj więcej jeszcze na tych, co nie chcieli się zajmować filozofią, na literatów, publicystów, pedagogów. Znalazł umiejętnych popularyzatorów, m. in. Addisona, tak cenionego, że nawet Hume pisał o nim, iż „może będzie jeszcze czytany z przyjemnością, gdy Locke będzie już całkowicie zapomniany". Ale prze-powiednia ta, jak wiele innych przepowiedni o przyszłości filozofii, nie sprawdziła się. 101 Dziś widzi się w Locke'u przede wszystkim początkodawcę empiryzmu: z tego punktu widzenia jedni go wielbią, a inni potępiają. Bezpośredni następcy rozumieli go nieco ina-czej : widzieli w nim tego, który rozszerzył filozofię na zagadnienia humanistyczne, który zapoczątkował naukowe traktowanie człowieka, jego wychowania, religii, państwa. Są-dzono nawet, że dla człowieka był tym, czym Newton dla przyrody. I te dwa nazwiska - Newton i Locke - które dziś mogą się wydawać wzajem obce, były w XVIII w. często wymawiane razem. BERKELEY Empiryzm w następnej zaraz po Locke'u generacji osiągnął postać najbardziej radykalną, a zarazem - związał się z immaterialistyczną metafizyką. Było to dziełem Berkeleya. ŻYCIE. George Berkeley (1685- 1753) urodził się i większą część życia spędził w Ir-landii. Studia odbywał w Dublinie, 1700- 1707, i wkrótce po ich ukończeniu, w bardzo jeszcze młodym wieku, wydał główne swe dzieła filozoficzne. Jako duchowny anglikański, zajmował od 1709 r. stanowiska kościelne w Dublinie i Londynie. W celach misjonarskich przebywał w Ameryce (Rhode Island) w latach 1729-1731. Walczył piórem i czynem z ateizmem i liberalizmem religijnym. W r. 1734 został biskupem Cloyne w Irlandii; tam przez lat 18 łączył pracę nad diecezją z pracą naukową. Typ jego umysłowy cechowała bystrość i śmiałość, nie cofająca się przed najbardziej paradoksalnymi konsekwencjami; śmiałość myśli godził - podobnie jak Malebranche - z całkowitą lojalnością wyznaniową. Posiadał rozległą wiedzę naukową. Nauką, która miała widoczny wpływ na jego filozofię, była fizjologia, zwłaszcza optyka fizjologiczna. Był obznajomiony również z naukami ścisłymi (nawet pierwsza jego publikacja była treści matematycznej), ale oceniał ujemnie ich wyniki i zupełnie niezależnie od nich budował filozofię. PISMA FILOZOFICZNE. A New Theory of Vision, 1709, analiza przestrzennego wi-dzenia, która wywarła wpływ na całokształt filozofii Berkeleya. - Principles of Humm Knowledge, 1710, główne dzieło. - Three Dialogues between Hylas and Philonous, 1713, popularyzacja głównego dzieła. - Alciphron, 1732, polemika z wolnomyślicielstwem religijnym i etycznym. - Siris, 1744, utwór o szczególnym układzie, który, wziąwszy za punkt wyjścia lecznicze właściwości dziegciu, drogą stopniowego uogólniania tematu, poprzez botanikę i medycynę, dochodzi do najogólniejszych zagadnień metafizyki. Ponadto pozostał po Berkeleyu jedyny w swoim rodzaju pamiętnik filozoficzny z okresu formo-wania się jego poglądów naukowych (1706- 1703); pamiętnik ten, pod nazwą Commonplace-book, został ogłoszony dopiero w r. 1871. POPRZEDNICY. Pierwotne poglądy Berkeleya należały do empirystycznego prądu filozofii angielskiej, choć były równie! w związku z racjonalistyczną filozofią kontynentu: za młodu studiował gruntownie nie tylko Bacom, Locke'a, Newtona, ale też Kartezju-sza i Malebranche'a; zwłaszcza z Malebranche'em poglądy jego miały wiele wspólnego. Ale wśród empirystów angielskich Berkeley zajmował szczególne stanowisko: myśl jego bowiem szła jednocześnie i z drugim prądem rozwijającym się w Anglii, z metafizycznym prądem platońskim. Empirycznymi argumentami posługiwał się w obronie doktryn me-tafizycznych; a z biegiem czasu platonizm całkowicie opanował jego myśl i odwiódł ją od empiryzmu. POGLĄDY. 1. SKRAJNY NOMINALIZM. Berkeley dał dążeniom swych empirystycznych poprzedników, w szczególności Locke'a, postać bardziej skrajną. Skrajność ta objawiła się przede wszystkim w poglądzie na idee ogólne i pojęcia abstrakcyjne. Locke zaprzeczał, jakoby w świecie zewnętrznym istniały przedmioty ogólne i abstrakcyjne; natomiast przyznawał, że pojęcia abstrakcyjne istnieją w umysłach. Berkeley zaprzeczał i temu: w umyśle tak samo nie ma nic abstrakcyjnego, jak i poza umysłem. Nikt na przy-kład nie ma 102 abstrakcyjnej idei rozciągłości: niepodobna przedstawić sobie rozciągłości bez takiej czy innej barwy, niepodobna też przedstawić sobie „barwy w ogóle", lecz przedstawiona barwa musi być bądź czerwona, bądź żółta, bądź jakakolwiek inna. Idea abstrakcyjna, na przykład idea „trójkąta", który nie jest ani ostro-, ani prosto-, ani rozwartokątny, jest sprzeczna, więc istnieć nie może. Niepodobna również przedstawić sobie „ruchu w ogóle", który nie byłby ani wolny, ani szybki. Każda w ogóle idea, jaką posia-damy, jest zupełnie określona i konkretna. Poprzednicy Berkeleya twierdzili, że wyrazy ogólne wprawdzie nic ogólnego nie oznaczają, ale coś ogólnego wyrażają, mianowicie ogólne idee w naszym umyśle. Według zaś Berkeleya nie ma ani przedmiotów ogólnych, ani idei ogólnych; ogólne są jedynie wyrazy. W związku z tym poglądem nastąpiło u Ber-keleya zwężenie terminu „idea": u Locke'a znaczył on „przedstawienie", a u Berkeleya tylko „wyobrażenie", gdyż nie ma innych przedstawień niż przedstawienia konkretne, czyli wyobrażenia. 2. SKRAJNY SENSUALIZM. Empirystyczny radykalizm Berkeleya objawił się również w jego poglądzie na pochodzenie poznania. Twierdził, że rozum jest istotnie właściwy człowiekowi, ale ma za przedmiot wyłącznie sprawy duchowe. Dla poznania ciał jedynym źródłem są zmysły. Jeśli chodzi o ciała, to wiedzieć i postrzegać jest jedno i to samo. Ale Berkeley poszedł jeszcze dalej: Locke twierdził, iż tyle tylko wiemy, ile doświadczamy, on zaś ponadto głosił, iż to tylko istnieje, czego doświadczamy. Uderzające były konsekwencje tego sensualizmu dla nauki, zwłaszcza matematyki. Teoria matematyki Berkeleya była najradykalniej sensualistyczną teorią wiedzy, jaka kiedykolwiek była wygłoszona. Figury, które geometria rysuje na papierze czy na tablicy, nie były dla Berkeleya ilustracją, lecz właściwym przedmiotem wiedzy matematycznej; one bowiem jedne mogą być oglądane przez zmysły. Rozum nie ma z matematyką nic do czynienia, bo przedmiotem jego są wyłącznie sprawy duchowe, a trójkąty nie są duchami ani czynnościami duchów; matematyka może więc jedynie być rzeczą zmysłów. To zmy-słowe jej pojmowanie kazało Berkeleyowi wnosić, że linie składają się z punktów i każda linia ma ich określoną ilość; że dzielenie w nieskończoność jest niemożliwe; że nie ma wielkości mniejszych niż te, które są postrzegalne, że więc matematyka nie może o takich wielkościach traktować. Całe życie Berkeley walczył z koncepcją wielkości nieskończenie małych, która wydawała mu się dziecinną pomyłką. Na ogół matematyka odbiega od doświadczenia, nie ma więc wartości dla poznania rzeczywistości. Berkeley był tedy prze-ciwnikiem stosowania matematyki do nauk przyrodniczych. Ten zasłużony dla optyki badacz był przeciwnikiem jej matematycznego traktowania. Potępiał też całe teoretyczne przyrodoznawstwo za jego abstrakcyjne pojęcia; przede wszystkim odrzucał mechanikę Newtona z jej absolutnym ruchem, przestrzenią i czasem, które nie istnieją, skoro nie ma ich śladu w doświadczeniu zmysłowym. Co więcej, Berkeley zaprzeczał istnieniu w świecie cielesnym sił i związków przyczynowych. I tych bowiem nie ma śladu w doświadczeniu. W szczególności uważał za fikcję siłę „mającą obecnie wielkie wzięcie", jak pisał: siłę ciążenia. Przedmiotem doświadczenia są tylko wyobrażenia, a wyobrażenia nie mogą działać i być przyczynami. Siła, działanie - to własności duchów, które znamy z wewnętrznego doświadczenia i przenosimy niesłusznie na przedmioty cielesne. 3. SKRAJNY SUBIEKTYWIZM. Locke stwierdził subiektywność niektórych jakości zmysłowych; Berkeley uznał słuszność jego myśli, ale - podobnie jak i innym jego myś-lom - dał jej postać bardziej skrajną. Mniemał mianowicie, że pierwotne własności, które Locke uważał za obiektywne, są również subiektywne; i one także istnieją tylko w umysłach. Podobnie jak barwa istnieje tylko, gdy jest widziana, tak też ruch czy kształt, czy wielkość istnieją tylko wtedy, gdy są postrzegane. Przemawiają za tym trzy argumenty: a) Jakości pierwotne nie występują nigdy w oderwaniu, lecz zawsze w łącz-ności z własnościami wtórnymi, np. kształt w łączności z barwą; jeśli więc te są subiek-tywne, to i tamte nimi być muszą, b) Własności pierwotne są względne, np. wielkość rzeczy i szybkość 103 ruchu zmieniają się w zależności od naszej wobec nich pozycji, są więc zwią-zane z umysłem, a przeto nieobiektywne. c) Własności pierwotne nie są zawarte w do-świadczeniu zmysłowym. Stosując metodę analityczną Locke'a do zbadania procesu wi-dzenia, Berkeley w swej Nowej teorii widzenia doszedł do przekonania, że przestrzeni i kształtów właściwie wcale nie widzimy; widzimy tylko światło i barwy, dopiero zaś przez połączenie wzroku z dotykiem postrzegamy głębię i ciała; pierwotne tedy własności, jak kształt i odległość, mniejsze mają oparcie w doświadczeniu niż wtórne; nie są rzeczą czystego doświadczenia, lecz wytworem przekształcenia doświadczeń przez umysł. Jeśli więc wtórne własności są subiektywne, to tym bardziej pierwotne. 4. IMMATERIALIZM. Zauważywszy, iż substancja nie jest przedmiotem doświadczenia, Locke uznał ją za niepoznawalną; ale istnieniu substancyj nie zaprzeczał. Berkeley i tu poszedł dalej: substancyj nie doświadczamy, więc - substancyj nie ma. Są one tylko fikcjami umysłu. To, co nazwamy „ciałami", są to tylko zespoły jakości zmysłowych i nic więcej; jeśli z ciał usunąć jakości, to nie zostaje nic. A więc: a) świat zewnętrzny składa się wyłącznie z jakości postrzeganych, b) wszystkie własności (zarówno pierwotne, jak i wtórne) są subiektywne. Świat składa się tylko z spostrzeżeń: poza postrzeżeniami nic w nim nie ma. Dla przedmiotów świata zewnętrznego „istnieć" znaczy: być postrze-ganym (esse = percipi). Rzeczy, które by były różne od spostrzeżeń, są tylko fikcjami umysłu. Jeśli materia ma być substancją istniejącą niezależnie od spostrzeżeń, to - nie ma materii. Jeśli ciała mają być częściami tak pojętej materii, to - nie ma ciał. Oto immaterializm Berkeleya. Nazywany bywa również idealizmem, bo, wedle niego, istnieją tylko idee; ten nowożytny, subiektywistyczny idealizm był jednak bardzo różny od Platoń-skiego, tak samo jak idea w sensie Berkeleya od idei Platona. Immaterializm był poglądem, do którego Berkeley przykładał największą wagę. Miał go za zrozumiały sam przez się, nieuznawany tylko przez zaślepienie umysłów. Wynikał on dlań bezpośrednio ze znaczenia terminu „istnieć": jeśli mówię, że stół istnieje, znaczy to, że widzę go i dotykam, lub że ktoś go widzi, lub przynajmniej, iż widziałby go, gdyby znajdował się w tym samym, co on, pokoju. Pogląd przeciwny („materialistyczna hipoteza" - jak nazywał realizm) był dla Berkeleya niezgodny z doświadczeniem, w sobie sprzeczny, a zupełnie niepotrzebny do rozumienia faktów. Jednakże zachował nazwę „ciał" i w ogóle całe potoczne, realistyczne słownictwo. Kładł nacisk na to, że teoria jego bynajmniej nie zaprzecza rzeczywistości świata; nie podwaja go tylko, jak to czyni pospolity pogląd, wprowadzający rzeczy obok idei. Niemniej koncepcja Berkeleya nie była wolna od trudności. Przede wszystkim od tej; jeśli istnienie rzeczy polega na tym, że są postrzegane, to jakże można uważać za jedną rzecz to, co postrzegamy wieloma zmysłami. Ale Berkeley nie lękał się paradoksalnych konsekwencji. Przyznawał, że nie możemy widzieć i dotykać jednej i tej samej rzeczy; dotykamy jednej, a widzimy drugą. Mimo to mówimy o jednej i tej samej rzeczy: po-chodzi to z niedokładności naszej mowy. Nie inaczej zresztą sprawa ma się z spostrzeże-niami tego samego zmysłu; gdy np. oglądamy przedmiot z bliska i z daleka, to spostrzeżenia są różne, więc i przedmiot musi być różny. Co więcej, inną rzecz widzimy gołym okiem, a inną, gdy spoglądamy przez mikroskop. Trudność dla teorii Berkeleya stanowiły szczególnie dwie sprawy: trwałość rzeczy i jedność rzeczy. 1) Czy ilekroć otwieram oczy i spostrzegam dom, tylekroć ten dom two-rzy się na nowo? 2) Czy gdy dziesięciu ludzi patrzy na dom, istnieje dziesięć domów? Tu Berkeley pomagał sobie taką koncepcją: rzeczy są postrzeżeniami, ale nie tylko ludzi, lecz i Boga; jako postrzeżenia Boże mają trwałość i jedność; nawet gdy żaden człowiek na nie nie patrzy, to jednak patrzy na nie Bóg i przeto istnieją bez przerw. 5. SPIRYFUALIZM. Immaterializm stanowił niejako połowę filozofii Berkeleya; druga jej połowa była spirytualistyczna. Aby istniały idee, muszą istnieć umysły, które w sobie te idee 104 noszą; świat składa się więc nie z samych idei, lecz z idei i umysłów. Umysły istnieją samodzielnie i są nosicielami idei: są prawdziwymi substancjami. Krytyka Berkeleya dotyczy substancji materialnych, nie duchowych. Uniknął jednego realizmu, ale pozostał wierny drugiemu. Było dlań pewnikiem, że idee same przez się wszak istnieć nie mogą; zakładają istnie-nie duchów czynnych. Duchy zaś z natury swej są różne od idei, bo różne jest to, co czynne, od tego, co bierne. Byt idei polega na tym, że są postrzegane (percipi), duchów - że postrzegają (percipere). Jedyną działającą przyczyną jest duch, więc wszelakie przemiany w świecie są natury duchowej, nie mechanicznej; dlatego też mechanistyczne wyjaśnienie przyrody było dla Berkeleya absurdem. Skąd wiemy o istnieniu duchów? Istnienie własnej jaźni poznajemy przez wewnętrzne doświadczenie. Pierwotną myślą Berkeleya było, że poznajemy tylko własności duszy, podobnie jak poznajemy tylko własności świata zewnętrznego, ale niebawem zmienił pogląd: poznajemy też różną od nich substancję psychiczną. Poza duchem własnym istnieją też inne duchy, choć o nich nie posiadamy doświadcze-nia. Nie posiadamy idei duchów, posiadamy natomiast ich pojęcie (notion), tj. nie wyo-brażamy ich sobie, lecz je rozumiemy. Jak ciała poznajemy tylko przez zmysły, tak duszę tylko przez rozum. Toteż świat ciał jest przedmiotem nauki, świat duchów - przedmio-tem metafizyki. ROZWÓJ. Filozofia Berkeleya przeszła przez dwie fazy: l) Pierwotne jego poglądy dojrzały wcześnie, do większości ich doszedł w 21 roku życia. Poglądy te ogłosił w trzech pierwszych dziełach w latach 1709- 1713; dzieła te, i tylko one, zawierają to, co potocznie jest znane pod nazwą „filozofii Berkeleya". Są to te poglądy, które zostały przedstawione powyżej. Z rokiem 1713 zamyka się ta pierwsza faza filozofii Berkeleya, a zarazem kończy jego oryginalna i historycznie doniosła produkcja filozoficzna. - 2) Przez 19 lat nie ogła-szał nic; gdy zaś powrócił do pióra, w poglądach jego zaszła przemiana: przejął się całko-wicie doktryną Platona. Poglądy drugiej fazy wyraził w ostatnim swym dziele Siris. Zacho-wując stanowisko immaterializmu, przeszedł od subiektywnego idealizmu do idealizmu Platońskiego, od sensualizmu do intelektualizmu, od empirystycznej teorii poznania do mistycznoracjonalistycznej metafizyki. MIEJSCE W DZIEJACH FILOZOFII. Berkeley był głównym w dziejach przedstawi-cielem immaterializmu. Ponadto zasłużył się szeregiem badań specjalnych, jak psycholo-giczna analiza widzenia przestrzennego. Upamiętnił się również swą niezwykle bystrą i ostrą krytyką tradycyjnych pojęć filozofii, jak pojęcia idei abstrakcyjnych, substancji, materii, jakości pierwotnych. ZWOLENNICY. Historyczną rolę odegrały tylko poglądy pierwszej epoki Berkeleya; a i te oddziałały na razie skromnie. l)Zwolennikiemimmaterializmu był Arthur Collier (1680-1732), autor Clavis universalis z r. 1713, który wszakże swą doktrynę powziął niezależnie od Berkeleya i tylko w rozwinięciu jej korzystał z jego pism. Poza tym Berkeley, który część życia spędził w Ameryce, znalazł tam następców: pierwsi filozofowie Ameryki - Samuel Johnson (1696- 1772) i Jonathan Edwards (1703- 1758) - byli wiernymi wyznawcami jego filozofii. - 2) Nie przejmując systemu immaterial(stycznego, Hume podjął myśli psychologiczne i epistemologiczne Berkeleya. Przez to Berkeley, choć sam nie był czystej krwi empirystą, stanowi ogniwo w rozwoju angielskiego empiryzmu od Locke'a do Hume'a. OPOZYCJA. Współcześni potraktowali przeważnie tezy Berkeleya jako paradoksy i zignorowali je. Późniejsi zaś filozofowie XVIII w. uważali stanowisko Berkeleya („idealizm" lub „egoizm", jak je zwano również) za niebezpieczne, zwłaszcza moralnie i reli-gijnie, i zwalczali je. Najbardziej rzeczową odprawę „subiektywnemu idealizmowi" dał pod koniec stulecia Kant w Krytyce czystego rozumu. 105 HUME Empiryzm angielski XVIII wieku w ostatniej swej, najdojrzalszej fazie poddał krytyce własne swe podstawy i zachwiał nimi wykazawszy w doświadczeniu czynnik subiektyw-ności i niepewności. Było to dziełem filozofii Hume'a. ŻYCIE. David Hume (1711- 1776), Szkot, pochodził ze średnio zamożnej ziemiań-skiej rodziny. Lata dziecinne spędził w majątku rodzinnym, szkolne w Edynburgu. Długo nie mógł znaleźć odpowiedniego zawodu ani stanowiska. Zamieszkawszy w latach 1734-1737 w wiejskim zaciszu we Francji, napisał tam swe główne dzieło. Dzieło zostało źle przyjęte, śmiałe poglądy zepsuły mu opinię i zamknęły karierę uniwersytecką. Zajmował odtąd prywatne posady lub przebywał na wsi; podczas wczasów wiejskich opracował popularniej swe dzieło, a także napisał szereg studiów etycznych i politycznych, które daleko więcej zwróciły nań uwagę niż jego wielkie dzieło filozoficzne. Będąc w latach 1752-1757 bibliotekarzem w Edynburgu, zachęcony materiałami, jakie tam znalazł, wziął się do pracy historycznej; owocem jej była wielka historia Anglii, wydana w 6 to-mach w 1754-1762. Była to już ostatnia jego publikacja; odtąd nic nie ogłaszał, wszedłszy w wir życia światowego i politycznego. W latach 1763-1766 był sekretarzem poselstwa w Paryżu; wówczas doszedł do pełni życiowych powodzeń, podziwiany przez uczonych, lubiany na dworze, rozrywany w salonach. Po powrocie do Anglii zajmował stanowisko podsekretarza stanu w ministerstwie spraw zagranicznych i prowadził dyplomatyczną korespondencję Anglii. Ale po paru latach, w 1769 r., odsunął się od życia politycznego, zamieszkał w Edynburgu i, jako człowiek zamożny i niezależny, pędził spokojnie i wy-godnie ostatnie lata życia. - Schematyzując jego życiorys, można rzec: w trzeciej dziesiątce swych lat stworzył dzieło filozoficzne, w czwartym spopularyzował je, w piątym zajmował się historią, w szóstym był dyplomatą i zbierał sławę, którą dawniej posiał, w siód-mym zaś był emerytem. Miał być człowiekiem niepospolitego uroku, który cięty dowcip łączył z łagodnością, a trzeźwą znajomość ludzi i świata z dobrodusznością. Jak Bacon, Locke i wielu innych Anglików, był zarazem filozofem i mężem stanu. Nie był książkowym uczonym ani pedagogiem. Zresztą, że nie był pedagogiem, nie stało się z jego woli: dwukrotnie ubiegał się o katedrę, w 1744 r. filozofii moralnej w Edynburgu i w 1751 logiki w Glasgow, ale oba razy uniwersytety pominęły wielkiego filozofa. Wykształ-cenie jego było głównie historyczne, polityczne i ekonomiczne: to była podstawa orienta-cyjna jego filozofii. PISMA FILOZOFICZNE. Główne dzieło: Treatise on Human Naturę w 3 t., 1739-1740. Część epistemologiczną dzieła później opracował krócej jako Ań Enąuiry Concerning Human Understanding, 1748, część zaś etyczną jako Ań Enąuiry Concernig the Principles of Morals, 1751. - Poza tym ogłosił drobniejsze prace: szkice polityczne i etyczne pt. Essays Moral andPolitical, 2 t., 1741 - 1742, oraz prace z historii religii: Natural History of Religion, 1757, i Dialogues Concerning Natural Religion, pisane ok. 1751, wydane dopiero po-śmiertnie w 1779 r. Filozofię Hume'a posiadamy w dwóch redakcjach, w Treatise i w Enquiry. Treatise jest bogatszy w treść, Enquiry za to wysuwa zagadnienia najistotniejsze i posługuje się metodą bardziej dojrzałą; ale różnic rzeczowych między nimi nie ma. - Właściwością Hume'a było, iż najtrudniejsze zagadnienia filozofii umiał ująć w przystępną i gładką formę eseju. ROZWÓJ. Hume był umysłem niezwykle wcześnie dojrzałym: miał lat 21, gdy powziął plan głównego dzieła, 23 - gdy je zaczął pisać, 28 - gdy je ogłosił. W dziele tym były zawarte wszystkie zasadnicze myśli jego filozofii. Odtąd już ich nie zmienił; tylko wobec niepowodzenia dzieła próbował je w następnym dziesięcioleciu zredagować na nowo. Działalność naukową skończył równie wcześnie, jak ją zaczął: przez ostatnie dwadzieścia pięć lat życia nic już dla filozofii nie uczynił. 106 POPRZEDNICY. Hume należał do wielkiej linii angielskiego empiryzmu: poprzedni-kami jego byli Locke i poniekąd Berkeley. W wynikach jednak odbiegł od nich i zbliżył się do sceptycyzmu. Sam mniemał, iż filozofia jego jest podobna do filozofii starożytnych „akademików"; faktycznie wyniki te były najbliższe tych, do jakich doszli późni scholastycy, nominaliści ze szkoły Ockhama, a w szczególności Mikołaj z Autricourt. POGLĄDY. 1. WRAŻENIA A IDEE. Hume był wierny tradycji empiryzmu angielskiego od Locke'a: badał nie rzeczy, lecz nasze o nich przedstawienia. Pogląd zaś na przedstawie-nia miał prosty, stosował jeden tylko fundamentalny podział: na pierwotne i pochodne; pierwsze nazywał wrażeniami (impressions), drugie zaś ideami (ideas), zwężając dalej ten termin Locke'a, zwężony już raz przez Berkeleya. I głosił o przedstawieniach jedno fundamentalne twierdzenie: że idee pochodzą z wrażeń. Wrażenia są pierwowzorami, idee zaś tylko ich kopiami, wytwarzanymi przez umysł. Wrażenia są właściwym środkiem poznania rzeczywistości i sprawdzianami prawdziwości idei; idee mają wartość dla poznania rzeczy tylko, o ile wiernie kopiują wrażenia. Rozróżniał jasno dwa rodzaje zagadnień dotyczących idei, zagadnienia psychologiczne i epistemologiczne: jak idee powstają i czy są trafne? O powstawaniu idei mniemał, iż dokonywa się ono w ściśle określonym porządku; nawet w snach i w najdzikszych fantazjach panuje stały związek między ideami, tzw. związek asocjacyjny. Udoskonalił teorię kojarzenia idei, sformułowawszy prawa kojarzenia; całą różnorodność kojarzeń sprowadzał do trzech rodzajów: do kojarzenia na zasadzie podobieństwa, czasowej i prze-strzennej styczności oraz związku przyczynowego. Na ogół jednak niewiele zajmował się kwestiami psychologicznymi. Symptomatyczne było, iż zlekceważył tę kwestię, która dla Locke'a była jeszcze naczelną dla całej filozofii: kwestię idei wrodzonych. Myślał w tej sprawie podobnie jak jego empirystyczni poprzednicy, ale nie rozwodził się nad nią, uwa-żając, że ważniejsza jest epistemologiczna kwestia słuszności idei. Z różnorakich za-gadnień, które jeszcze u Locke'a były splątane pod wspólną nazwą „badań nad umysłem ludzkim", wydzielił właściwe zagadnienie teorii poznania i zajął się nim specjalnie. 2. FAKTY A STOSUNKI MIĘDZY IDEAMI. Dwa są przedmioty badania: stosunki między ideami (relations ofideas) i fakty (matters offact). Przykład pierwszego rodzaju stanowi cała matematyka. Np. twierdzenie, że kwadrat przeciwprostokątnej jest równy sumie kwa-dratów obu przy prostokątnych, ustala pewien stosunek między ideami. Twierdzenie takie umysł znajduje niezależnie od doświadczenia. I jest ono niezależne od istnienia czegokolwiek na świecie; choćby nigdzie w przyrodzie nie było trójkątów, to twierdzenie to, podobnie jak i wszystkie inne dowiedzione przez Euklidesa, zachowałoby swą pewność i oczy-wistość. Twierdzenia o faktach nie mają już tej samej oczywistości i pewności. Przeciwieństwo żadnego faktu nie zawiera sprzeczności i może być przez umysł przedstawione z całą wyrazistością; że np. słońce jutro nie wstanie, jest twierdzeniem tak samo niesprzecznym i zrozumiałym, jak twierdzenie, że jutro wstanie. Na próżno więc usiłowalibyśmy dowodzić dedukcyjnie twierdzeń tego rodzaju - możemy jedynie odwołać się do doświadczenia. Te dwa rodzaje twierdzeń ludzkich różnią się tedy stopniem pewności i sposobem uzasadnienia, a także i przedmiotem. Pierwszy rodzaj dotyczy idei, a tylko drugi rzeczywistości. Znamy, wedle Hume'a, prawdy konieczne i oczywiste, ale to są prawdy pierwszego rodzaju, które nie mają za przedmiot rzeczywistości; znamy też prawdy dotyczące rzeczywistości, ale te znów nie są konieczne ani oczywiste. W zrozumieniu obu rodzajów prawd Hume nie widział trudności: wszak idee znajdują się w naszym umyśle, możemy więc bezpośrednio ustalać stosunki, jakie między nimi za-chodzą ; tak samo i różne fakty stwierdzamy bezpośrednio. Trudność zaczyna się dopiero, gdy twierdzimy coś o faktach, których nie stwierdziliśmy. Powstaje pytanie, czy mogą mieć jakąkolwiek pewność twierdzenia o rzeczywistości, które wykraczają poza świadectwo zmysłów? Takie zaś wykraczanie odbywa się nieustannie; to, co nazywamy doświadczeniem, nie 107 jest bynajmniej samym tylko ustalaniem faktów. Twierdzenie np., że jutro wzejdzie słoń-ce, jest oparte na rozumowaniu empirycznym; niemniej nie jest stwierdzeniem faktu, boć fakt ten jeszcze nie zaszedł. Hume postawił zagadnienie: co doświadczenie zawiera poza stwierdzeniem faktów? I w tym leży jego oryginalność i głębokość: inni empiryści widzieli w doświadczeniu rozwiązanie wszystkich zagadnień, on zaś w samym doświad-czeniu dojrzał zagadnienie, które wymaga rozwiązania. Otóż wykraczanie doświadczenia poza fakty występuje wtedy, gdy na podstawie faktu stwierdzonego wnosimy o jakimś innym, nie stwierdzonym. Abyśmy mieli prawo do takich wniosków, trzeba, by między tymi faktami zachodził związek niezawodny. Kwestia tego związku stała się najistotniejszym zagadnieniem Hume'a. Jeżeli zachodzą takie związki konieczne, to możemy, stwierdziwszy jeden fakt, wnosić o drugim. Ale czy w rzeczywi-stości zachodzą takie związki? 3. KRYTYKA POJĘCIA PRZYCZYNOWOŚCI. Związek, do którego odwołujemy się w rozu-mowaniu empirycznym, jest zawsze jeden i ten sam; jest to związek przyczynowy: wychodzimy poza stwierdzone fakty, szukając ich przyczyn lub skutków. Kto na pustej wyspie znajduje zegarek, ten wnioskuje, że kiedyś byli na niej ludzie; tzn. o przyczynie stwierdzonego faktu. Podobnie wnioskujemy też i w innych wypadkach. Czy do wniosków tego rodzaju mamy prawo? Tylko o ile związek przyczynowy jest związkiem koniecznym. Ale czy jest konieczny? - to było kulminacyjne pytanie Hume'a. A) Pytanie, czy związek przyczynowy jest konieczny, należało w myśl ogólnej postawy Hume'a sprecyzować w ten sposób: na jakiej podstawie poznajemy jego koniecz-ność ? Odpowiedź była możliwa dwojako: bądź że związek przyczynowy poznajemy a priori, bądź że empirycznie. Hume rozważył obie możliwości. Po pierwsze stwierdził, iż nie poznajemy tego związku a priori. Wszak nikt nie wyobraża sobie nawet, iżby a priori, przez samą analizę np. pojęcia prochu można było wykazać, iż eksploduje. Ze znajomości przyczyny nie da się wydedukować znajomość skutku: „Żaden przedmiot własnościami swymi dostępnymi zmysłom nie ujawnia nic o przyczynach, które go stworzyły, ani o skut-kach, które zeń powstały". Przyczyna jest jedną rzeczą, a skutek drugą; a priori nigdy nie da się pojąć, że dlatego, iż jest jedna rzecz, musi być i druga. Chodzi tu o przebieg rzeczy-wistości, a o rzeczywistości sądzić możemy tylko na podstawie doświadczenia, a nie a priori. Że zaś konieczność poznać można jedynie a priori, to gotowa jest odpowiedź na pytanie zasadnicze: Związek przyczynowy nie jest związkiem koniecznym. Ale po wtóre: związku przyczynowego nie poznajemy także empirycznie. Do-tychczas mniemano, że jeśli nie znamy go z rozumowania a priori, to musimy go znać z doświadczenia. Oryginalnością i zasługą Hume'a było, iż nie zadowolił się taką odpo-wiedzią i sprawdził ją. Sprawdzenie zaś dało wynik ujemny: czyste doświadczenie informuje o stałym następstwie faktów; ale nie poucza, że jeden fakt wynika z drugiego. Jeśli nacisnąć na spust fuzji, to rozlegnie się strzał; ale naprawdę stwierdzamy tylko, że strzał nastąpił po naciśnięciu spustu, nie zaś, że z niego wyniknął, że był jego skutkiem. Jak dzieje się to, iż po jednym fakcie następuje drugi, tego doświadczenie nie podaje; jeśli więc mamy się trzymać ściśle doświadczenia, to musimy wyrzec się związków przyczyno-wych i zadowalać się tylko ustalaniem stałych następstw. To była najbardziej niespodzie-wana i szczególna teza Hume'a. B) Nie ma zatem żadnej podstawy do uznawania związków przyczynowych jako koniecznych: ani podstawy rozumowej, ani doświadczalnej. A jednak mimo to w życiu i w nauce zawsze uznajemy je i oczekujemy, że gdy zaszła przyczyna, niechybnie zajdzie też i skutek. Taka postawa umysłu wymaga wytłumaczenia; stanowiła ona z kolei nowe zagadnienie Hume'a: dlaczego, choć nie mamy do tego podstawy, uznajemy istnie-nie związków przyczynowych? Czynimy to dlatego, że opieramy się na dawniej zebranym doświadczeniu i doświadczenie to przenosimy na przyszłość. Dotąd po naciśnięciu spustu w 108 fuzji padał strzał, więc sądzimy, że tak będzie i nadal. Ale czyniąc tak, nie zostajemy już w granicach czystego doświadczenia, lecz przekraczamy je. Nie są bynajmniej równoważne te dwa zdania: „Stwierdziłem, iż temu oto przedmiotowi towarzyszył taki skutek" i „Spodziewam się, że innym przedmiotom, które, o ile je znamy, są podobne do tamtego, będą towarzyszyć skutki podobne". Od jednego z tych zdań do drugiego można by przejść tylko drogą rozumowania, ale czy jest takie rozumowanie? Czy mamy prawo przenosić na przyszłość dawniej zebrane doświadcze-nia? Nie ma takiego rozumowania, które upoważniałoby do przenoszenia dotychczasowego doświadczenia na przyszłość. Nie ma sprzeczności w przypuszczeniu, że choć pewne zdarzenie miało jakiś skutek, to zdarzenie doń podobne mieć będzie skutek inny. W przenoszeniu doświadczeń na przyszłość gra rolę nie rozumowanie, lecz czynnik innego zgoła rodzaju; wnioski z przyczyny o skutku nie są wcale rzeczą rozumowania. Są rzeczą przyzwyczajenia. Stałe powtarzanie się pewnych związków nie zmienia wprawdzie nic w na-turze tych związków, ale zmienia nasz do nich stosunek. Wytwarza w umyśle skłonność do oczekiwania dalszych powtórzeń. Skoro przywykliśmy, że po naciśnięciu spustu pada strzał, sądzimy, że tak będzie i nadal. Jest to wszakże podstawa wniosku czysto subiektyw-na. Wprawdzie skłonność ta ma pewną podstawę obiektywną, mianowicie regularność w zachodzeniu związków, dotąd obserwowaną; ale właśnie ta podstawa sama jest niedostateczna do wyciągania wniosków. Właściwa podstawa wniosku jest nie obiektywna, lecz subiektywna, i jest uczuciowa, nie pojęciowa. Wnioskowanie jest tu aktem wiary, nie wiedzy. Poczucie konieczności nie jest podstawą wniosków naszych, lecz ich wynikiem; tym jest większe, im więcej wniosków takich wyciągnęliśmy. Poszukiwanie wniosków przyczynowych jest instynktem, który nam dała natura. Dała nam ona instynkt nie dając zrozumienia. Wnioskujemy o rzeczach przyszłych bez znajomości podstaw naszych wniosków tak samo, jak możemy poruszać się nie mając znajomości muskułów. Ale instynkt nie jest poznaniem. Stąd wniosek: zasada przyczynowości nie jest odpowiednią podstawą poznania rzeczywistości. 4. KRYTYKA POJĘCIA SIŁY. Pojęcie siły związane jest z pojęciem przyczynowości - bo siła to nic innego jak zdolność wywoływania skutków. Gdybyśmy mogli z doświadczenia znać siłę, tj. gdybyśmy doznawali wrażenia siły, to mielibyśmy w nim właściwy pierwowzór wyobrażenia przyczynowości. Ale w tym rzecz, że takiego wrażenia nie doznajemy. Nie dostarcza nam go doświadczenie zewnętrzne: postrzegamy tylko ruchy przedmiotów, ale nigdy nie postrzegamy siły, która je popycha. Ani także doświadczenie wewnętrzne. Wydaje się nam, iż w aktach woli doświadczamy działania siły, ale jest to złudzenie. To, czego rzeczywiście w tych aktach doznajemy, to wysiłek, ale nie siła działająca: prze-życie woli jest takie samo u człowieka, który przy pomocy woli porusza swe członki, jak u sparaliżowanego, który jest bezsilny. Przeżywając akt woli, nie możemy przewidzieć jego skutków. I w doświadczeniu wewnętrznym znamy tylko następstwo faktów między przeżyciem wewnętrznym a zjawiskiem, nie znamy zaś mechanizmu wewnętrznego, który je łączy. Działanie woli na myśli jest tak samo dla nas niezrozumiałe, jak działanie woli na ciało lub działanie ciała na ciało. To tylko jednorodność woli i myśli wytwarza złudzenie, że związek ich jest nam zrozumiały. Hume rozproszył to złudzenie. 5. KRYTYKA POJĘCIA SUBSTANCJI. W swym obszerniejszym dziele Hume poddał krytyce inną jeszcze zasadę rozumowania empirycznego: zasadę substancji. Funkcja jej jest analo-giczna do tej, jaką spełnia zasada przyczynowości: i ona polega na łączeniu faktów. Jak tamta łączy fakty następujące po sobie, tak ta - fakty współczesne. Wrażenia dostarczane przez różne zmysły odnosimy do jednej substancji i choć wrażenia zmieniają się, mniemamy, że substancja jest wciąż ta sama; np. pewną barwę i pewien zapach traktujemy jako własności tej samej substancji, tego samego kwiatu, a chociaż zmienił barwę i stracił zapach, 109 pojmujemy go wciąż jako ten sam-kwiat. A tak samo przyjmujemy istnienie jaźni, trwałej substancji duchowej, choć znamy jedynie zmienne jej przeżycia. Czyniąc tak, wykraczamy poza fakty, tak samo jak wykraczamy we wnioskach przyczynowych. Krytyka Hume'a pogłębiła krytykę pojęcia substancji, dokonaną już dawniej przez Locke'a i Berkeleya, oraz rozszerzała ją na substancję duchową. Była ona analogiczna do jego krytyki przyczynowości: wyjaśniała, że przyjmując istnienie substancji wykraczamy poza fakty, a czynimy to za pomocą wniosku, który nie jest uzasadniony ani a priori, ani a posteriori, tj. ani przez analizę pojęć, ani przez stwierdzone fakty. Działa tu nie rozum i nie doświadczenie, lecz czynniki innego rodzaju: wyobraźnia i instynkt. Podstawa wniosku jest subiektywna, ta sama, co we wnioskach przyczynowych: przyzwyczajenie. Jest subiektywna, ale nie - dowolna: wnioski te bowiem są dokonywane z naturalnej skłonności umysłu, posiadają konieczność psychologiczną. Locke przyjmował, że poza wrażeniami, jakich doznajemy, istnieją jeszcze zewnętrzne substancje: są one przyczynami wrażeń. Ze swego empirystycznego stanowiska nie miał do tego podstaw, doświadcza się bowiem tylko wrażeń, a nie ich przyczyn. Ale było to zgodne z naturalnym, potocznym poglądem, do którego Locke się najchętniej stosował. Hume zaś, który się z potocznym poglądem nie liczył i paradoksów nie lękał, zerwał z tym: nie ma podstaw do przyjmowania, że wrażenia mają przyczyny w zewnętrznych substancjach. Są wrażenia i - koniec. W krytyce substancji Hume poszedł też dalej niż Berkeley: ten usunął pojęcie substancji tylko z fizyki, on zaś również z psychologii. Doszedł do wniosku, że jak nie ma podstawy do przyjmowania substancji materialnych, tak też nie ma do przyjmowania duchowych. Wydaje się nam, że jaźń nasza jest substancją, że istnieje i trwa niezależnie od naszych spostrzeżeń i uczuć, ale jest to złudzenie. „Gdy wnikam dokładniej w to, co nazywam «jaźnią», to trafiam zawsze tylko na takie czy inne szczegółowe postrzeżenia i nie obserwuję nigdy nic innego jak tylko postrzeżenia". Było to wyparcie substancji z ostatniej zajmowanej przez nią pozycji. Odbierało grunt koncepcji trwałej duszy, trafiało w psychologię, teologię, w całą filozofię. Ze świata został jedynie zespół wrażeń, poza tym nic ani po stronie przed-miotów, ani podmiotów, nie została ani materia, ani dusza. Było to stanowisko bardzo radykalne, paradoksalne, trudne do utrzymania. I dopiero w półtora wieku po Humie znalazła się nieco większa ilość filozofów, którzy je sobie przyswoili. 6. WYNIKI KRYTYKI Hume'a były destrukcyjne: kwestionując uzasadnienie wniosków o substancji, podważał podstawy metafizyki, a kwestionując je we wnioskach przyczyno-wych, podważał podstawy nauki ścisłej. Całkowitym sceptycyzmem doktryna jego jednak nie była. Nie podawał bowiem w wątpliwość ani apriorycznej wiedzy o stosunkach między ideami, ani wiedzy o faktach. Zakwestionował natomiast wszelką wiedzę o rzeczywistości, która wykracza poza fakty. Odrzucił nie tylko śmiałą koncepcję wiedzy racjonalistów, ale także skromniejszą koncepcję empirystów. Empirystów, którzy nie mieli tej wiary w ro-zum, co racjonaliści, przed sceptycyzmem broniła dogmatyczna wiara w doświadczenie; tę wiarę Hume rozbił. Doświadczenie jest wiedzą, dopóki trzyma się faktów, ale to, co nazywamy doświadczeniem, nieustannie wykracza poza stwierdzone fakty. W szczególności nadzieja empirystów (zarówno F. Bacona, jak Locke'a) osiągnięcia na podstawie samych faktów wiedzy koniecznej okazała się, w świetle krytyki Hume'a, niedorzeczna. Hume był empirystą nowego typu, który zrozumiał odrębną naturę wiedzy empirycznej. Dawniejsi empiryści przeciwstawiali racjonalistom inną koncepcję pochodzenia wiedzy, natomiast dzielili ich pogląd na kryteria i cele wiedzy; Locke walczył z racjonalistami o idee wrodzone, ale był przekonany, że i bez idei wrodzonych osiągalna jest wiedza konieczna. Dopiero Hume zrozumiał, iż zachodzi iunctim między obu zagadnieniami, iż wraz z po-chodzeniem zmienia się też i natura wiedzy; konieczność jest właściwa jedynie wiedzy racjonalnej, wiedza zaś empiryczna może być tylko faktyczna, a nigdy konieczna. 110 Krytyka Hume'a godziła w rozum, natomiast zostawiała nienaruszoną inną zdolność człowieka: instynkt. Hume sądził, iż instynkt lepiej niż rozum odgaduje rzeczywistość. Wyprzedził tych późniejszych myślicieli, którzy racjonalną orientację poznania zastąpili przez biologiczną i praktyczną. Życie i działanie znajdują to, czego teoria ani znaleźć, ani nawet ex post uzasadnić nie umie. Hume konsekwentniej od swych empirystycznych poprzedników cofnął się na stano-wisko immanentne i wyrzekł się wszelkich twierdzeń o tym, co nie jest bezpośrednio umysłowi dostępne. Nie pytał, czy rzeczy istnieją, lecz czy mamy rację przyjąć, że istnieją. Nie zaprzeczał też istnieniu związków koniecznych w świecie realnym, ale zaprzeczał, abyśmy je mogli poznać. Berkeley zaprzeczał istnieniu substancji materialnych. Hume zaś mówił tylko, iż nie może ono być przedmiotem wiedzy: stanowisko Berkeleya było meta-fizyczne, a Hume'a epistemologiczne. Po usunięciu tego, co obaliła jego krytyka, zostały, w oczach Hume'a, dwie tylko dziedziny rzetelnej wiedzy: po pierwsze matematyka, a po wtóre wiedza czysto faktyczna. „Gdy bierzemy do ręki książki z dziedziny teologii lub metafizyki, to musimy pytać: czy zawiera badania nad wielkością i liczbą prowadzone drogą czystego rozumowania? Nie. Czy zawiera badania nad faktami i istnieniem? Nie. To należy wrzucić ją w ogień, gdyż może zawierać jedynie fikcje i złudzenia". W ten sposób Hume przez ograniczenie zakresu wiedzy usiłował osiągnąć jej pewność; przygotował stanowisko wykluczające wszelką metafizykę i ograniczające wiedzę do formalnej i czysto faktycznej, które później poczęto nazywać „pozytywizmem". 7. KRYTYKA RELIGII Hume'a miała charakter analogiczny do jego krytyki poznania. Nie kwestionował prawd religijnych, ale kwestionował ich dowodliwość. Aprobował krytykę, jakiej deiści poddali religię objawioną, ale nie oszczędził też religii filozoficznej deistów. (Tak samo było w teorii poznania: przyłączył się tam był do krytyki racjonalizmu dokonanej przez empirystów, ale obalił również teorie empirystów). Religia filozoficzna nie mogła utrzymać się wobec wyników jego teorii poznania. Jeśli niemożliwe jest poznanie metafizyczne, to eo ipso niemożliwa jest racjonalna teoria Boga. Hume wykazał, że na wnioskach o substancji i przyczynowości nie można opierać po-znania; tymczasem zaś pierwszą tezą teologii racjonalnej jest substancjonalność Boga, a główne jej dowody oparte są na zasadzie przyczynowości. Zarówno stary dowód kosmolo-giczny, jak i nowszy, fizyko-teologiczny, upadają, jeśli zasada ta nie jest ważna dla rozu-mowania; w dowodach tych związek przyczynowy jest jeszcze specjalnie problematyczny, gdyż ma wiązać przyczynę niewspółmierną ze skutkiem: Boga ze stworzeniem. Jeśli już w empirycznym rozumowaniu Hume wykrył czynnik wiary, to tym bardziej musiał go znaleźć w religii. Nie zaprzeczając prawdziwości religii, wykazywał tylko, że jest rzeczą wiary, a nie wiedzy. Szczególniej więc krytyka jego musiała zwracać się przeciw filozoficznej religii Oświecenia, mającej pretensję do tego, by być nauką. Był to powrót do koncepcji dawniejszej, a cios dla Oświecenia. Hume nie ograniczył się wszakże w religii do krytyki. Postępował tu tak samo jak w teorii poznania, gdzie wykazawszy bezzasadność pewnych wniosków usiłował je za to wytłumaczyć psychologicznie. Zastosował też psychologiczne wyjaśnienie do religii, a asocjacyjną metodą odtworzył jej pochodzenie. Kierowało nim przekonanie, iż religia nie jest rzeczą przypadku, nie jest, jak to przedstawiali powierzchowni bojownicy Oświe-cenia, wymysłem kapłanów i władców dla utrzymania władzy nad tłumem, lecz jest ko-niecznym wytworem ludzkiej psychiki. Hume zainaugurował psychologiczne i historyczne jej badanie. 8. FILOZOFIA MORALNA. Umysł nasz przeżywa nie tylko wrażenia i idee, ale także namiętności, uczucia i akty woli; jak tamte są przedmiotem filozofii poznania, tak te znów filozofii moralnej. Do tej dziedziny badań Hume przykładał nawet szczególną wagę. Główne 111 jego dzieło, obejmujące całokształt jego poglądów, zaznaczało w tytule, iż celem jego jest „wprowadzenie eksperymentalnej metody do przedmiotów moralnych". I tą me-todą „eksperymentalną" (ściślej mówiąc: metodą psychologii asocjacyjnej) osiągnął nowe wyniki w filozofii moralnej. Wynikiem jego było najpierw, że nie same przedstawienia - jak przeważnie mniemali intelektualiści Oświecenia - ale uczuciowe czynniki doprowadzają do decyzji woli. Uczu-cie jest podstawowym faktem filozofii moralnej. Ale uczucia moralne nie są proste i pierwotne, jak przypuszczali poprzednicy Hume'a. np. Hutcheson, lecz są wyni-kiem kojarzenia. Jakież tedy uczucie jest pierwotne? Nie egoistyczne; zachowanie się ludzi przemawia stanowczo przeciw temu. Przeciwnie, pierwotne jest uczucie sympatii. Sympatia nie jest wyrozumowaną zasadą moralną, lecz naturalnym, biologicznym zjawiskiem solidarnego reagowania. Jest postawą pierwotną, podczas gdy zajmowanie się sobą jest zjawiskiem wtórnym; nawet własne czyny oceniamy moralnie ze stanowiska sym-patii dla innych. Hume zerwał z egocentryczną orientacją etyki, która długo panowała w oświeconej Anglii, i zastąpił ją orientacją społeczną. Nie uznawał naturalnego prawa i moralności dla tych samych powodów, dla których nie uznawał religii naturalnej. Ale z drugiej strony był też przeciwnikiem pojmowania prawa jako czystej konwencji. Podobnie jak religia, tak samo i prawo nie mogło być wy-tworzone sztucznie i dowolnie. Powstało jako naturalny wytwór rozwoju historycz-nego. Pierwotnym faktem było społeczeństwo, z którego drogą stopniowego rozwoju powstało prawo i państwo. Wobec takiego pojmowania filozofia moralna, a także filo-zofia prawa i państwa miały u Hume'a charakter społeczny i historyczny. ZNACZENIE. Hume mniej od innych wielkich filozofów kładł nacisk na tworzenie systemu i poglądu na świat, natomiast wybitne zasługi położył przy formułowaniu i rozwiązywaniu specjalnych zagadnień filozoficznych. Najważniejsze z nich były następujące: l. Doświadczenie, które dla dotychczasowych empirystów było dogmatem, uczynił zagadnieniem teorii poznania. Z analizą zaś doświadczenia związana była u Hume'a: 2. Klasyczna krytyka pojęcia przyczynowości i siły, a także krytyka pojęcia substancji, rozciągnięta również i na substancję duchową. 3. W teorii poznania - wprowadzenie biologicznego punktu widzenia. 4. W psychologii - sformułowanie praw kojarzenia i próba wyjaśnienia asocjacyj-nego nauki, moralności i religii. 5. W teorii religii - krytyka racjonalizmu i wprowadzenie do badań punktu widzenia psychologicznego i historycznego. 6. W filozofii moralnej - krytyka teorii intelektualistycznych i egoistycznych i wpro-wadzenie orientacji emocjonalnej i społecznej. Hume wyrósł z filozofii Oświecenia, ale wynikami swych badań przyczynił się niemało do przezwyciężenia tej filozofii. OD LOCKE'A DO HUME'A. W dziejach filozofii XVIII w. ten krótki, wczesny okres był najważniejszy. W nim dokonało się w teorii poznania przejście od empiryzmu Locke'a do sensualizmu Berkeleya i pozytywizmu Hume'a. Metafizyka była na dru-gim planie, ale i w niej nastąpił rozwój: od dualizmu ducha i ciała, na którym Locke jeszcze budował, Berkeley przeszedł do spirytualizmu, a u Hume'a zarysowała się kon-cepcja podważająca samo przeciwstawienie ducha i ciała. Jednocześnie nastąpiła ewolucja w etyce: od racjonalizmu, który w niej panował jeszcze u Locke'a, do emocjonalizmu Shaftesbury'ego, a potem do utylitaryzmu. Od połowy stulecia tempo rozwoju zwolniło się i kierunek jego się zmienił: wprawdzie nowe doktryny szerzyły się, zwłaszcza dzięki encyklopedystom, ale jednocześnie powsta-wała już reakcja przeciw nim - najpierw u Rousseau, potem u Szkotów, wreszcie u Kanta. 112 ZWOLENNICY I PRZECIWNICY. 1. Do bezpośrednich zwolenników Hume'a należał przede wszystkim Adam Smith (1723-1790), słynny ekonomista, profesor filo-zofii moralnej w Glasgow, później urzędnik celny w Edynburgu. W etycznym swym dziele (The Theory of Moral Sentiment, 1759) rozwinął szerzej teorię moralności Hume'a, zwłaszcza zasadę sympatii; w dziele zaś ekonomicznym (Inąuiry into the Naturę and Causes of the Wealth of Nations, 1776) zastosował punkt widzenia Hume'a do zagadnień gospodarczych i stworzył tzw. klasyczną szkołę ekonomii. 2. Hume był ostatnim twórczym umysłem wśród angielskich empirystów XVIII w. Na nim rozwój empiryzmu urwał się w Anglii, natomiast miał jeszcze ciąg dalszy we Francji; poglądy Hume'a na naukę rozwinęła jeszcze za jego życia grupa Francuzów z d'Alembertem na czele. W XIX wieku zaś tym samym torem poszli „pozytywiści". Kongenialni byli mu dopiero późni pozytywiści z końca stulecia, zwłaszcza Mach. 3. W związku z filozofią Hume'a była nauka Kanta, który, jak sam przyznawał, wiele zawdzięczał swemu angielskiemu poprzednikowi. Podczas gdy pozytywiści pozostali wierni poglądom Hume'a, Kant podjął tylko jego zagadnienia, ale dał im nowe rozwią-zanie; przede wszystkim znalazł sposób uzasadnienia sądów przyczynowych i innych sądów koniecznych. Toteż Kant w pewnym sensie należał do następców Hume'a, w innym zaś do opo-zycji. Przeciw empiryzmowi i sceptycyzmowi Hume'a Kant wystąpił ze stanowiska kryty-cyzmu; ze stanowiska zaś dogmatyzmu wystąpiła przeciw niemu szkoła szkocka, broniąca oczywistości i pewności zasad poznania. KANT Filozofia „krytyczna" była, po filozofii Oświecenia, drugim tworem XVIII wieku. Miała też z filozofią Oświecenia pewne cechy wspólne, zwłaszcza w swej części negatywnej; tak samo jak tamta zajmowała postawę minimalistyczną, chciała ograniczyć filozofię, byle ją uczynić pewniejszą, kładła wysiłek w usunięcie metafizyki z filozofii. Różnice były jednak liczniejsze niż wspólności. Oświecenie było ruchem popularnonaukowym, krytycyzm zaś był doktryną fachowców. Oświecenie było wytworem myśli angielskiej i francuskiej, krytycyzm - niemieckiej. Filozofia Oświecenia była dziełem zbiorowym, krytycyzm - dziełem jednego człowieka: Kanta. Filozofia Oświecenia była podjęciem starych myśli, sięgających jeszcze czasów starożytnych; filozofia krytyczna polegała na nowym pomyśle. Pomysł ten był przewrotowy, polegał na całkowitym odwróceniu trybu myślenia, Kant sam go porównywał z przewrotem, jakiego Kopernik dokonał w astronomii. Pomysł ten, stanowiący osnowę krytycyzmu, polegał na tym: że nie myśl kształtuje się zależnie od przedmiotów, lecz, odwrotnie, przedmioty są zależne od myśli. Konsekwencją było upewnienie wiedzy, ale zarazem ograniczenie jej do samego tylko doświadczenia. Kant zbudował dzięki temu pomysłowi nową teorię poznania, a uzupełniwszy ją przez teorię działania i upodobania, czyli przez etykę i estetykę, stworzył nowy, tak zwany „krytyczny" system filozofii. POPRZEDNICY. I. Krytycyzm powstał dzięki oryginalnej koncepcji Kanta; krytycystów, w ścisłym tego słowa znaczeniu, nie było więc przed Kantem. Natomiast do prehis-torii krytycyzmu można zaliczyć oba wielkie prądy nowożytnej filozofii: empirystyczny i racjonalistyczny. Kant bowiem doprowadził do kompromisu między tymi zmagają-cymi się prądami; oba złączyły się w jego krytycyzmie. Z jednej strony empiryści, jak Locke i Hume, byli mu poprzednikami w tym, że wysuwali zagadnienie poznania na czoło filozofii i że ograniczali poznanie do doświadczenia. Z drugiej znów racjonaliści, jak Kartezjusz, Leibniz, Wolff, przekazali mu przekonanie o możności poznania apriorycznego. Z empirystów bezpośrednio, i to bardzo silnie, na Kanta oddziałał Hume; z poglądami zaś racjonalistów 113 poznał się przez szkołę Wolffa. Do szkoły Wolffa należał jego nauczyciel filozofii Marcin Knutzen, od którego zresztą nauczył się nie tylko szkolnej filozofii, ale i za-sad nowego przyrodoznawstwa, nie tylko teorii Wolffa, ale i Newtona. II. Filozofia Kanta wytworzyła się na terenie Niemiec, gdzie w drugiej połowie XVIII wieku stan filozofii odmienny był niż w innych krajach. Sympatie filozoficzne były tu po-dzielone między szkołę Wolffa a „filozofię popularną". Z tą drugą Kant nie miał nic wspól-nego, natomiast miał liczne związki ze szkołą Wolffa. Była ona szkołą panującą w okre-sie studiów Kanta i według jej podręczników sam się uczył, a potem uczył innych. W drugiej połowie wieku znaleźli się w Niemczech pojedynczy myśliciele, których nie zadowalała żadna z dwóch panujących w kraju doktryn - ani filozofia Wolffa, ani „filozofia popularna"; zaczęli oni szukać nowych dróg dla ostrożnego i krytycznego ujęcia zagad-nień filozoficznych. Szli w pojedynkę, nie stworzyli szkoły. Najwybitniejszymi byli: Christian August Crusius (1715-1775), Johann Nikolaus Tetens (1736-1807; Philosophische Versuche iiber die menschliche Natur, 1776), wybitny psycholog, autorytet Kanta w rzeczach psychologii, oraz Johann Heinrich Lambert (1728- 1777; Neues Organon, 1771), filozof i matematyk, który miał w filozofii zamierzenia analogiczne do Kantowskich. Byli to najbliżsi w Niemczech poprzednicy Kanta. Ale reformy filozoficznej, do której dążyli, nie dokonali; dokonał jej Kant. ŻYCIORYS. Immanuel Kant urodził się w r. 1724, zmarł w 1804. Rodzina jego była prawdopodobnie pochodzenia szkockiego. Ojciec był rzemieślnikiem. Długie życie Kanta miało przebieg niezmiernie prosty, jednolity i jednostajny. Urodził się w Królewcu i w Królewcu przeżył i zakończył życie. Wiódł żywot ześrodkowany całkowicie w pracy nauczycielskiej i pisarskiej. Był filozofem uniwersyteckim, w przeciwieństwie do prawie wszystkich wybitnych filozofów XVIII w., którzy poza uczelniami wytworzyli swe poglądy i poza nimi je szerzyli. On zaś zawdzięczał uniwersytetowi podstawy swej wiedzy, zarówno filozoficznej, jak matematycznej i przyrodniczej. Przeszedł wszystkie szczeble kariery uniwersyteckiej; stanowią one jedynie ważniejsze daty zewnętrzne w jego życiorysie. Był - wszystko to w tym samym Królewieckim Uniwersytecie - najpierw magistrem, potem doktorem, potem w 1755 r. docentem, w 1770 profesorem logiki i metafizyki, potem dziekanem i rektorem. Odkąd został profesorem, mógł skupić się na swych pomysłach filozoficznych. Po wielu latach pracy, już jako człowiek blisko sześćdziesięcioletni, ogłosił jej wyniki w Krytyce czystego rozumu. Wtedy od razu sława jego rozeszła się szeroko. On zaś w napięciu twórczej energii pisał jedno po drugim swe zasadnicze dzieła. W 1796 r. starość i zanik sił zmusiły go do opuszczenia katedry, ale pisał jeszcze i potem; pracował na polu filozofii aż do ostatniego, 80 roku życia. Życie Kanta nie układało się zbyt pomyślnie dla pracy naukowej: wybijać się musiał powoli i mozolnie; po skończeniu uniwersytetu przez dziesięć lat musiał utrzymywać się jako nauczyciel prywatny; szczeble akademickie przechodził wolno, przy obsadzaniu katedr był dwukrotnie pomijany; przechodziły już lata męskie, gdy zajął stanowisko aka-demickie i zyskał tę względną zamożność, która pozwoliła mu swobodnie żyć i pracować. Praca pedagogiczna w uniwersytecie była uciążliwa, wprost przygniatająca swym ogromem. Wykładał, zwłaszcza jako docent, wiele godzin dziennie, i nie tylko nauki filozoficzne, ale też matematykę, antropologię i geografię fizyczną. Środowisko, w jakim żył, nie dawało mu żadnej podniety: Królewiec był małym, kresowym miastem, bez żadnego życia umysłowego, przy tym oddzielonym od środowisk intelektualnych Niemiec przez ziemie polskie i zdanym na siebie. Uniwersytet Królewiecki był drugorzędną uczelnią, która dopiero dzięki Kantowi zyskała rozgłos; nie dane było Kantowi obcować z ludźmi, którzy byliby równi lub choćby zbliżeni doń poziomem umysłu. W przeciwieństwie do innych, doniosłych wydarzeń w dziejach filozofii, które dokonywały się w świetnych środowiskach umysłowych i w epokach obfitujących w umysły twórcze - czy to były Ateny w V i VI wieku, czy Londyn początku 114 XVIII w., czy Paryż połowy XVIII w. - tu reforma filozofii dokonana została przez samotnego człowieka na głuchej prowincji. Trudne warunki, obciążenie pracą i wątłość zdrowia Kant neutralizował niezwyczajnie ekonomicznym trybem życia. Było to życie przysłowiowo regularne, systematyczne i dobrowolnie nakładające sobie ograniczenia. Żył sam, nie założył rodziny. Instynktownie odrzucał powołania do innych uniwersytetów (do Erlangen, Halle, Jeny) które rokowały świetniejsze pole działalności nauczycielskiej, ale oderwałyby go od skupienia i spokoju. Co więcej, ten śmiały i liberalny umysł instynktownie unikał śmiałych i liberalnych wystąpień, które mogłyby go narazić władzom czy społeczeństwu i wytrącić z systematycznej pracy (dopiero w 1794 r. siedemdziesięcioletniego starca spotkało surowe napomnienie rządu za postępowe poglądy religijne). Zorganizował życie tak, aby je całkowicie wyzyskać dla pracy. Wytworzyła się opinia, że Kant - jakkolwiek wielkie było dokonane przezeń dzieło naukowe osobiście był nudnym pedantem, ujemnym typem niemieckiego bakałarza, nie widzącego świata poza swoją specjalnością. Pewną podstawę opinia ta miała w późnych latach jego życia, gdy dawała mu się we znaki starość, a także działało poczucie wielkości podjętego dzieła i przekonanie, iż należy podporządkować mu wszystkie inne sprawy i zainteresowania. W pamięci potomności pozostał na ogół tylko obraz starego Kanta. Tymczasem przez trzy czwarte życia był człowiekiem innego pokroju: wszechstronnie wykształcony i oczytany, obznajomiony, dzięki książkom, z naukowymi i kulturalnymi nowościami Europy, reagował silnie na sprawy aktualne i zabierał głos w kwestiach ży-wotnych, obchodzących ogół. Swe wielkie dzieła, ciężkie i schematyczne, pisał w późnym wieku, ale do lat sześćdziesięciu był raczej eseistą niż filozofem systematycznym. Miał wówczas żywy styl pisarski, nie brakło mu humoru i dowcipu. Nie zasklepiał się w swej pracy fachowej, nie stronił od ludzi. Natomiast pewne rysy moralne od początku do końca życia charakteryzowały Kanta: przede wszystkim niezwykła dyscyplina wewnętrzna. Surowa, prawie purytańska moralność poparta była niepospolitą siłą woli. Był rygorystą, który wszelkie zagadnienia życiowe rozwiązywał z punktu widzenia obowiązku. Był przeciwieństwem „bujnego temperamentu", a życie jego przeciwieństwem „życia z fantazją". Jego surowy stosunek do życia był najjaskrawszym przeciwieństwem osiemnastowiecznego libertynizmu. ROZWÓJ. Kant późno doszedł do swych dojrzałych poglądów; był już niemłodym człowiekiem, gdy powziął myśl o tym, co się zwykło nazywać kantyzmem. Sam dzielił swój rozwój filozoficzny na dwa okresy: przedkrytyczny i krytyczny. Tylko dzieła drugiego okresu zapewniły mu to miejsce, jakie zajmuje w dziejach filozofii, bo one dopiero zawierały oryginalną koncepcję filozoficzną. A) Filozofia przedkrytyczna. W okresie tym Kant przeszedł przez szereg faz: W fazie I, do 1762 r., pracował prawie wyłącznie na polu nauk przyrodniczych. Prace te były śmiałe, szukające nowych dróg, nie lękające się hipotez: dotyczy to zwłaszcza słynnej hipotezy kosmologicznej, którą Kant powziął w tym czasie. Dążnością prac tych było czysto przyrodnicze tłumaczenie zjawisk. Ale ubocznie zawierały metafizyczne speku-lacje o nieśmiertelności i próbę dowodu istnienia Boga. Jedyne filozoficzne pismo tej epoki nie było samodzielne, szło torem filozofii szkolnej. Fazę II (1762-1766) znamionuje zwrot ku zagadnieniom humanistycznym i filozoficznym. W treści zaś pism zapowiada się zerwanie ze szkolną metafizyką. Był to naturalny wynik rozwoju Kanta, który jako matematyk i fizyk, wychowany na Newtonie, nie mógł zadowolić się metafizyką i jej pozornymi dowodami. W pracy konkursowej z 1764 r. przeprowadził porównanie metafizyki z matematyką; porównanie wyszło na nie-korzyść metafizyki i doprowadziło go do wniosku, że metafizyka nie jest jeszcze nauką. Tego nauczył go Newton, a Hume i Rousseau nauczyli go nie przeceniać intelektu. Wytworzone w tym okresie poglądy weszły jako składniki do późniejszego, oryginalnego systemu Kanta. 115 Faza III. Jedynym literackim jej płodem była dysertacja z r. 1770. W niej Kant dał szkic nowego poglądu filozoficznego, który powziął, jak się zdaje, w 1769 r. Opierał się na oryginalnej i śmiałej myśli, że przestrzeń i czas są subiektywnymi formami zmysłowości. Na tej podstawie snuł dualistyczną teorię świata zmysłowego i umysłowego: świat zmysłowy jest tylko zjawiskiem, bo ujęty jest w formę czasu i przestrzeni; ale obok niego istnieje świat umysłowy, nieprzestrzenny i nieczasowy, który poznajemy pojęciami naszego umysłu. Posiadamy wiedzę aprioryczną zarówno w dziedzinie nauki, jak i metafizyki; matematyka opiera się na wyobrażeniu czasu i przestrzeni, a metafizyka na pojęciach umysłu. Kant mniemał wówczas, że doszedł do poglądu, którego już nie opuści (jak pisał w liście do Lamberta). Wkrótce jednak powziął myśl nową, która ów pogląd uzupełniła, a konsek-wencje jego całkowicie zmieniła. Ta nowa myśl była fundamentem krytycyzmu i początkiem nowego okresu w filozofii Kanta. B) Filozofia krytyczna. Tę nową myśl Kant powziął (sądząc z listu jego do M. Hertza) w 1772 r. Nie ogłosił jej od razu; dojrzewała powoli. Przez lat jedenaście nie wydał ani jednej pracy filozoficznej, aczkolwiek były to właśnie lata jego najbardziej skupionej i twórczej pracy na tym polu. Dopiero w 1781 r. wydał Krytykę czystego rozumu, główne swe dzieło. Na stworzonej zaś przez nią podstawie jął już szybko pisać następne dzieła, które łącznie wytworzyły system krytycyzmu. Stanowisko Kanta nie uległo już od Krytyki czystego rozumu zmianie. Nie miał jednak gotowego programu i systemu; same zagadnienia pchały go od książki do książki. Pierwotnie Krytyka pomyślana była jako praca przygotowawcza dla metafizyki. Ale stała się faktycznie ośrodkiem i celem nowej filozofii; metafizyka na podłożu tej krytyki została wykonana tylko częściowo i nie dorównała krytyce. DZIEŁA. A) Dzieła przedkrytyczne: I faza. Gedanken von der wahren Schdtzung der lebendigen Krafte, 1746 (pierwsza praca drukowana). - Allgemeine Naturgeschichte und Theorie des Himmels, 1755 (zawiera przyrodniczą hipotezę o powstaniu świata). Principiorum cognitionis metaphysicae nova dilucidatio (rozprawa habilitacyjna), 1755. II faza. Der einzig mogliche Beweisgrund zu einer Demonstration des Daseins Gottes, 1762. Untersuchung uber die Deutlichkeit der Grundsdtze der naturlichen Theologie und Moral (praca napisana na konkurs Akademii Berlińskiej, nie nagrodzona), 1764. - Beo-bachtungen uber das Gefuhl des Schonen und Erhabenen, 1764. - Traume eines Geistersehers, erldutert durch die Traume der Metaphysik, 1766. - Pisma tego okresu, pisane z polotem i literacką kulturą, odróżniają się wybitnie już samym stylem od pism epoki krytycznej, które mozolnie i schematycznie rozwijają swe myśli. III faza. De mundi sensibilis et intelligibilis forma et principiis (dysertacja broniona przy objęciu katedry), 1770. B) Dzieła z okresu krytycyzmu. Tu należą trzy główne dzieła Kanta, tak zwane trzy krytyki: Krytyka czystego rozumu (Kritik der reinen Yernunft), 1781, 2 wyd. 1787, Krytyka praktycznego rozumu (Kritik der praktischen Vernunft), 1788, i Krytyka władzy sądzenia (Kritik der Urteilskraft), 1791. Pierwsza krytyka obejmuje teorię poznania, druga - etykę, trzecia - estetykę oraz filozofię świata organicznego. Myśli przewodnie Krytyki czystego rozumu Kant wyraził powtórnie w dostępmejszej i prostszej formie w Prolegomenach (Prolegomena zu einer jeden Metaphysik, die als Wissenschaft wird auftreten konnen), 1783. Drugie wydanie Krytyki czystego rozumu zostało w wielu miejscach zmienione, silniej zaakcentowany został realizm i przekonanie o niemożliwości poznania metafizycznego. Popularniejszym wykładem myśli zawartych w Krytyce praktycznego rozumu jest Uzasadnienie metafizyki moralności (Grundlegung zur Metaphysik der Sitten), 1785. Poza trzema krytykami i ich wariantami Kant ogłosił w tym okresie swą filozofię dziejów (Idee zu einer allgemeinen Geschichte in weltburgerlicher Absicht, 1784), swą filo-zofię przyrody (Metaphysische Anfangsgriinde der Naturwissenschaft, 1786) i swą filozofię religii 116 (Die Religion innerhalb der Grenzen der blossen Vernunft, 1793). Po opuszczeniu katedry ogłosił niektóre ze swych wykładów uniwersyteckich: antropologię ogłosił sam w 1798, logikę opublikował zań Jasche; filozofię religii i metafizykę ogłosił Poltitz już po śmierci Kanta w 1817 i 1821, etykę zaś dopiero w 1924 r. Menzer. Po śmierci Kanta wy-dano różne jego rękopisy, przeważnie notaty, z których najważniejsze są: Reflexionen, wyd. Erdmanna, 1882-1884, i Lose Blatter, wyd. Reickego, 1889-1899. ORIENTACJA. Kant rozpoczął swą twórczość naukową od prac przyrodniczych; jako docent wykładał matematykę, fizykę, geografię fizyczną. Matematyczne przyrodo-znawstwo było tą nauką, która najbardziej oddziałała na jego poglądy filozoficzne; trakto-wał tę naukę jako zasadniczy fakt, z którym musi liczyć się filozofia, z niej też - specjalnie z dzieła Newtona wywiódł swe pojęcie nauki, które było dlań miarą wymagań stawianych filozofii. POGLĄDY KANTA I. ZAGADNIENIE I METODA FILOZOFII. 1. ZAGADNIENIE SĄDÓW SYNTETYCZNYCH A PRIORI. Nowe wyniki w filozofii Kant zawdzięczał w znacznej części temu, że postawił w niej nowe pytanie. Pytanie to było takie: Jak na podstawie przedstawień możemy wiedzieć cokolwiek o rzeczach? Boć dane nam są tylko przedstawienia, a my sądy wypo-wiadamy o rzeczach; jakże możliwe jest to przejście od przedstawienia do rzeczy, od pod-miotu do przedmiotu? „Zauważyłem" - pisał w liście do M. Hertza - „że brak mi jeszcze czegoś innego, na co w mych długotrwałych badaniach metafizycznych, podobnie jak i inni, nie zwracałem uwagi, a co rzeczywiście jest kluczem całej tajemnicy, jaka dotychczas tkwi w metafizyce. Postawiłem sobie mianowicie pytanie, na jakiej podstawie to, co w nas zowie się przedstawieniem, odnosi się do przedmiotu". Badania, jakie w tej sprawie zainicjował, Kant nazwał „transcendentalnymi" (od transcendere, przekraczać): miały bowiem odnaleźć przedstawienia, które przekra-czają granice podmiotu i stosują się do przedmiotów. (Termin ten miał etymologicznie to samo pochodzenie, co „transcendentny", miał jednak zasadniczo inne znaczenie: transcendentnymi bowiem nazywają się przedstawienia, które przekraczają granicę do-świadczenia). Badania te były dla Kanta najważniejsze z całej filozofii poznania, toteż filozofię swą, dla której potem utarła się nazwa „krytycznej", sam przeważnie nazywał „transcendentalną". Aby zagadnieniu temu dać bardziej dokładne i fachowe sformułowanie, Kant przeprowadził dwojaki podział sądów. Po pierwsze, rozróżnił sądy uzyskane na podstawie doświadczenia i sądy od niego niezależne; pierwsze nazywał empirycznymi lub sądami a posteriori, drugie sądami a priori. Sądy a priori, jako niezależne od doświadczenia, mogą mieć źródło tylko w samym umyśle. Cechami zaś, po których dają się poznać, są konieczność i powszechność. „Doświadczenie poucza bowiem, że coś jest takie a nie inne, ale nigdy, że inne być nie może. Jeśli więc znajdzie się twierdzenie, które w myśli występuje jako konieczne, to jest ono sądem a priori. Następnie, doświadczenie nie daje sądom nigdy właściwej i ścisłej powszech-ności, lecz tylko przypuszczalną i względną... Jeśli więc jakiś sąd pomyślany jest jako ściśle powszechny, tzn. jeśli nie dopuszcza wyjątku, to nie jest wyprowadzony z doświadczenia, lecz jest ważny a priori". Po wtóre, Kant podzielił sądy na analityczne i syntetyczne. Sądy analityczne są to takie, które w orzeczeniu wypowiadają to tylko, co jest zawarte w podmiocie zdania, czyli to, co należy do definicji podmiotu bądź też daje się z definicji jego wyprowadzić. Syntetyczne zaś są sądy takie, które w orzeczeniu wypowiadają coś, co w podmiocie nie jest zawarte, co się z definicji podmiotu wyprowadzić nie da. Pierwsze objaśniają tylko wiedzę już posiadaną, drugie zaś rozszerzają wiedzę, bo pierwsze jedynie rozczłonkowują pojęcie będące podmiotem sądu, drugie zaś dodają do niego cechy nowe. Podział ten Kant połączył z poprzednim podziałem sądów na aprioryczne i aposterioryczne i otrzymał następujące rodzaje sądów: analityczne, które są zawsze a priori (bo do 117 rozczłonkowania pojęcia nie potrzeba doświadczenia), syntetyczne a posteriori i synte-tyczne a priori. Natura sądów analitycznych łatwa jest do zrozumienia, a tak samo i natura sądów syntetycznych a posteriori, jedne bowiem analizują tylko pojęcia, a drugie opierają się po prostu na doświadczeniu. Ale pozostają sądy syntetyczne a priori, które przedstawiają się zagadkowo. Jakże to jest możliwe wypowiadać o przedmiocie coś, co nie jest ani zawar-te w jego pojęciu, ani zaczerpnięte z doświadczenia? A właśnie te sądy stanowią jądro wiedzy: gdyż sądy analityczne są wprawdzie pewne i powszechne, ale nie powiększają wiedzy, sądy zaś empiryczne wprawdzie powiększają wiedzę, ale nie są pewne ani powszechne. Dla Kanta zaś - a nie był w tym nowatorem, lecz wyrazicielem tradycji - w pojęciu wiedzy leżało, że ma być pewna i powszechna. Dlatego to sprawa sądów syntetycznych a priori była tak istotna dla jego filozofii. Ale zarazem była to sprawa trudna i sporna. Empiryści właśnie zaprzeczali, jakoby sądy synte-tyczne a priori były możliwe; Hume np. uznawał tylko dwa rodzaje sądów, o stosunkach pojęć i o faktach, czyli w terminologii Kanta - sądy analityczne a priori i syntetyczne a posteriori. Według niego wszystkie sądy a priori były analityczne, a wszystkie syntetyczne były a posteriori. Kant był innego zdania. Nic tylko nie zaprzeczał istnieniu sądów syntetycznych a priori, ale nawet nie sądził, iżby ono mogło być przedmiotem sporu. Nie potrzeba pytać, czy są możliwe, bo rzeczywiście wchodzą w skład naszej wiedzy, bo wydajemy sądy, którym przysługuje niezaprzeczona pewność i powszechność. Skoro istnieją, to znaczy, że są możliwe. Różnica zdań może leżeć jedynie w wytłumaczeniu, jak są możliwe. Pytanie zasadnicze Kanta brzmiało więc: Jak są możliwe sądy syntetyczne a priori? Przeświadczenie, że istnieją sądy syntetyczne a priori, Kant czerpał z dwóch nauk: z matematyki i z czystego (jak się dziś mówi: matematycznego) przyrodoznawstwa. Nie ulegało dlań wątpliwości, że sądy matematyczne są a priori, niezależne od wszelkiego doświadczenia; przyjmował zaś (i uważał za doniosłe swe odkrycie), że są one również syntetyczne. Co zaś do sądów czystego przyrodoznawstwa, to znów nie ulegało wątpliwości, że są syntetyczne; Kant zaś uważał, że są a priori, gdyż są konieczne i powszechne. Zagadnienie swe Kant mógł więc również formułować tak: Jak jest możliwa matema-tyka? Jak jest możliwe czyste przyrodoznawstwo? 2. METODA TRANSCENDENTALNA. Sformułowanie takie ujawniało dobitnie nowość w postawieniu filozoficznego zagadnienia przez Kanta. Punktem wyjścia jego był fakt istnienia nauki. Nie postępował tak jak Hume, który zakwestionował pewność nauki, bo nie zgadzała się z wynikami jego filozoficznych rozważań. Dla Kanta nauka, taka mianowicie, która kroczy drogą ciągłego rozwoju, jest faktem ustalonym przez stule-cia pracy badawczej; krytyka filozoficzna nie może tego faktu kwestionować, natomiast powinna go wytłumaczyć. Filozofia ma poddać analizie naukę i wskazać warunki, pod jakimi nauka jest możliwa. Przede wszystkim ma ustalić, jakie sądy aprioryczne są w nauce zawarte. Stosownie do przyjętej przez się terminologii, postępowanie to nazywał „transcen-dentalnym". Transcendentalna metoda, w przeciwieństwie do psychologicznej, badała przedstawienia i sądy nie przez analizę umysłu, lecz przez analizę jego wytworów; analizo-wała obiektywny fakt: naukę. Faktem były dla Kanta takie nauki, jak matematyka, przyrodoznawstwo, natomiast nie była dlań faktem metafizyka, ze względu na brak stałego postępu i sporność zasadni-czych jej twierdzeń. I ona posługuje się twierdzeniami a priori, ale jej sądy nie mają tej gwarancji, co matematyczne i przyrodnicze. Toteż filozofia transcendentalna musi wobec niej inaczej już stawiać swe pytanie: nie jak, ale czy sądy syntetyczne a priori są w tym wypadku możliwe, czy więc metafizyka naukowa jest możliwa? 118 3. ZMYSŁOWOŚĆ i ROZUM. Kant musiał przede wszystkim postawić sobie pytanie, jakim to władzom podmiotu zawdzięczamy poznanie przedmiotu. Wchodziły w grę dwie zasadnicze władze: zmysły i rozum. Dwa dotąd istniały stanowiska w sprawie oceny źródeł poznania: racjonalizm i empiryzm. Oba były jednostronne: racjonalizm cenił rozum, ale nie cenił zmysłów, empiryzm odwrotnie, cenił zmysły, ale nie cenił rozumu. Kant ocenił pozytywnie oba źródła: oba w jego przekonaniu są niezbędne do poznania; aby poznać rzecz, trzeba najpierw wejść z nią w kontakt, czego jedynie mogą dokonać zmysły, i po wtóre trzeba ją zrozumieć, co znów uczynić może tylko rozum. To była nauka Kanta o „dwóch pniach poznania", stanowiąca wielką syntezę racjonalizmu i empiryzmu. W każdym poznaniu przedmioto-wym spotykają się dwa czynniki i oba są równouprawnione, bo oba są równie niezbędne. W przeciwieństwie do epistemologicznego monizmu, zarówno empirystów, jak i racjo-nalistów, Kant stał na stanowisku, że poznanie odbywa się w dwóch instancjach. Dało mu to do ręki kryterium pewności poznania, mianowicie: w postaci wzajemnej kontroli władz umysłu. Sens nauki Kanta był taki: nie możemy wprawdzie wyjść poza nasze przedstawienia i porównać ich z rzeczami, ale mamy dwa rodzaje przedstawień, zmysłowe i racjonalne, wyobrażenia i pojęcia, które możemy porównywać; one kontrolują się wzajemnie i przez tę kontrolę dają gwarancję prawdy. 4. PODZIAŁ KANTOWSKIEJ KRYTYKI POZNANIA. Każda z dwóch władz umysłu ma swe odrębne właściwości i musi być rozważana oddzielnie. Zasadami myślenia zajmuje się logika. Kant postawił sobie za zadanie rozwinąć ten dział logiki, który traktuje o myśleniu apriorycznym, a który nazywał „logiką transcendentalną". Poza tym podjął się zbudowania równoległej nauki o apriorycznych czynnikach poznania zmysłowego; tej dał miano „transcendentalnej estetyki" (miano etymologicznie trafne, które wszakże w tym znaczeniu nie przyjęło się). To były dwa główne działy krytyki: transcendentalna logika i transcendentalna estetyka. Ale myślenie („rozum" w najszerszym znaczeniu) obejmuje dwie różne funkcje: zdolność tworzenia pojęć na podstawie danego materiału oraz zdolność wyciągania wniosków wybiegających poza materiał doświadczalny w dziedzinę bytu absolutnego. Pierwszą zdolność Kant nazwał „rozsądkiem" (Verstand), drugą zaś „rozumem" (Vernunft) w węższym słowa znaczeniu. Stąd dwa działy transcendentalnej logiki: teoria rozsądku, czyli trancendentalna analityka, i teoria rozumu, czyli transcendentalna dialektyka. Krytyka umysłu ma tedy razem trzy działy: estetykę, analitykę i dialektykę, czyli teorię zmysłowości, rozsądku i rozumu. Analityka i dialektyka stanowią wprawdzie część tej samej logiki, jednakże związek analityki jest mocniejszy z estetyką niż z dialektyka. One bowiem łącznie stanowią teorię nauki, uzasadnienie wiedzy rzetelnej, zarówno matematy-cznej, jak przyrodniczej, dialektyka zaś stanowi teorię metafizyki, krytykę wiedzy rzekomej. II. TEORIA POZNANIA. 1. PRZESTRZEŃ i CZAS. (Estetyka transcendentalna). Podczas gdy rozum wytwarza pojęcia ogólne, zmysły dostarczają nam wyobrażeń jednostkowych (Anschauung). Dostarczają ich przede wszystkim na drodze receptywnej, gdy stykają się bezpośrednio z rzeczami i gdy rzeczy je pobudzają (affizieren). Wynikiem pobudzenia zmysłów przez rzecz jest wrażenie (Empfindung). Ale czy poza wrażeniami wyobrażenia nie zawierają żadnego innego czynnika? Owszem powiada Kant - po wyłączeniu wrażeń zostają w nich jeszcze dwa czynniki: przestrzeń i czas. Wszelkich bowiem wrażeń doznajemy w przestrzeni i czasie, ale przestrzeń i czas nie są przedmiotem wrażeń. Można by zarzucić, iż nie należą one do wyobrażeń, lecz do pojęć. Jednak nie: cechuje je bowiem nie ogólność, właściwa pojęciom, lecz, właściwa wyobrażeniom, jednostkowość. Przestrzeń jest tylko jedna: gdy mówimy o wielu przestrzeniach, to rozumiemy przez to tylko części jednej przestrzeni; a tak samo i czas jest jeden. 119 Kant w myśl postawionego zagadnienia, starając się wykryć czynniki aprioryczne wie-dzy, szukał ich też w wiedzy zmysłowej, w wyobrażeniach; szukał wyobrażeń, które byłyby a priori, a przez to powszechne i konieczne. Oczywiście, wrażenia nie wchodzą tu w grę; są bowiem właśnie wyraźnie i na wskroś empirycznym czynnikiem poznania; jedynie więc przestrzeń i czas mogą być wyobrażeniami a priori. Kant podjął dowód, iż są nimi istotnie. Dowód ten zawierał dwa główne argumenty: a) Przestrzeń nie jest wyobrażeniem empirycznym. Nie jest możliwe, by była zaczerpnięta z doświadczenia zewnętrznego, gdyż właśnie, odwrotnie, wszelkie doświadczenie zewnętrzne zakłada wyobrażenie przestrze-ni. Gdzie bowiem nie ma przestrzeni, tam nie może być mowy o. czymś „zewnętrznym", czyli leżącym „na zewnątrz" nas; abyśmy mogli, jak to czynimy rzeczywiście, wrażenia rzutować na zewnątrz, na to musimy już posiadać wyobrażenie przestrzeni. b) Przestrzeń jest wyobrażeniem koniecznym. Niepodobna jej usunąć z myśli; można wyobrazić sobie, że nie ma przedmiotów w przestrzeni, ale niepodobna wyobrazić sobie, że nie ma przestrzeni. - Analogicznie Kant argumentował również na rzecz aprioryczności czasu. Czymże więc są przestrzeń i czas, których wyobrażenia są nie empiryczne i konieczne? Nie są niczym realnym, bo wtedy naturalnym sposobem ich poznawania byłby sposób empiryczny, a za to wyobrażenia ich nie miałyby cechy konieczności. Zresztą, jakżeby przestrzeń i czas mogły być realne na podobieństwo rzeczy. Trudno to nawet wyobrazić sobie: byłyby wtedy jakimiś naczyniami obejmującymi wszystkie przedmioty, ale naczynia-mi szczególnego rodzaju, bo nieskończonymi i pozbawionymi ścian. Jeśli nie są realne, to muszą być - idealne; nie należą do świata rzeczy, lecz - pochodzą z naszych zmysłów. Zmysły nasze nie wytwarzają ich z wrażeń, lecz je od siebie do wrażeń dodają. Odbierając mianowicie wrażenia, ujmują je w pewien porządek, bądź jako współczesne, bądź jako następujące po sobie. Pierwszy porządek nazywamy przestrzenią, drugi - czasem. Dla określenia roli przestrzeni i czasu Kant użył starych, Arystotelesowskich pojęć formy i materii, które zastosował do poznania, tak jak Arystoteles stosował je do bytu; mówił, że przestrzeń i czas są formami zmysłowości. Materia wyobrażeń jest empiryczna (wrażenia), ale forma ich (przestrzenna i czasowa) jest a priori. Wykazanie aprioryczności czasu i przestrzeni stanowiło jednak tylko połowę zadania, jakiego podjął się był Kant; pozostawało jeszcze właściwe zadanie transcendentalne: wykazać, że te formy a priori stosują się do przedmiotów. Ale wywód transcen-dentalny był już zupełnie prosty. Jeśli przestrzeń i czas są formami, w które ujmujemy wszystko, co dane jest zmysłom, to naturalnie zjawiska stosują się do nich: nic nigdy nie może nam być dane, co nie byłoby przestrzenne czy czasowe. Jakimikolwiek rzeczy są same w sobie, w doświadczeniu zjawiają się zawsze jako uformowane przestrzennie i cza-sowo. Przestrzeń i czas stosują się do wszystkich zjawisk i z góry wiadomo, że do wszyst-kich muszą się stosować. Ponieważ mają siedlisko w podmiocie, ponieważ są formami subiektywnymi, więc stosują się tylko do zjawisk, ale za to do wszystkich zjawisk. Dlatego też doświadczenie ukazuje zawsze przestrzeń i czas jako realne; natomiast trans-cendentalna analiza wskazuje, że są idealne; stają się niczym, gdy zechcemy rozważać je niezależnie od doświadczenia i szukać ich w rzeczach samych w sobie. W ten i tylko w ten sposób tłumaczy się fakt nauki apriorycznej, powszechnej i koniecznej, mianowicie matematyki. Geometria wypowiada twierdzenia, którym towarzyszy świadomość konieczności; tego rodzaju twierdzenia nie mogą być empiryczne. Taki charakter tej nauki daje się wytłumaczyć tylko przez to, że jej przedmiot, tj. prze-strzeń, nie jest wyobrażeniem empirycznym, jest stałą formą zmysłowości. W sposób zaś zupełnie analogiczny czas, jako druga forma zmysłowości, tłumaczy, w mniemaniu Kanta, apodyktyczny charakter arytmetyki. Streszczając: 1) Matematyka zawiera sądy powszechne i konieczne; 2) sądy te mają za przedmiot przestrzeń i czas; 3) jako powszechne i konieczne, nie mogą być empiryczne, są 120 więc a priori; 4) sądy takie są możliwe dzięki temu, że przestrzeń i czas nie są przed-miotami realnymi poza nami, lecz są - w nas, są formami naszej zmysłowości. Wytłumaczenie sądów apriorycznych matematyki doprowadziło tedy Kanta do szczególnego poglądu na przestrzeń i czas, w którym to poglądzie aprioryzm połączył się z fenomenalizmem: ponieważ przestrzeń i czas są subiektywne, więc świat przestrzenny i czasowy może być jedynie zjawiskiem, ale za to sądy o świecie przestrzennym i czaso-wym mogą być niezależne od doświadczenia, powszechne i konieczne. Czy był to pogląd nowy? Tak i nie. Nie, bo wszak już od Platona metafizycy uważali świat przestrzenny i czasowy za zjawiskowy i nierealny. Tak, bo zjawiskowości świata Kant dowodził w odrębny sposób, odwołując się do „form zmysłowości" i do powszechnych i koniecznych sądów matematyki. Ta nowa teoria przestrzeni i czasu miała dwie konsekwencje najogólniejszego zna-czenia: 1) Poznanie zostało rozszczepione na dwa czynniki, stanowiące jego formę i materię. Forma jest podstawą wiedzy apriorycznej. Właściwe sobie formy posiada nawet i zmy-słowość. Przeto i ona może być podstawą wiedzy koniecznej i powszechnej. To była myśl nowa, gdyż dotąd zmysły były stale pojmowane jako czysto receptywne i niezdolne do wytworzenia wiedzy apriorycznej. 2) Przestrzeń i czas zostały uznane za formy subiektywne, ważne tylko dla zjawisk. Ten subiektywizm i fenomenalizm stanowiły przewrót wobec naturalnego sposobu myślenia. Przestrzeń, stojąca przed oczami człowieka jako coś obiektywnego, do czego sam należy, została pojęta jako jego wytwór; przedmiot zażartych sporów między metafi-zykami okazał się tylko subiektywną formą. Zjawiskowość przestrzeni i czasu pociągnęły za sobą zjawiskowość całego świata zmysłowego, który jest przestrzenny i czasowy. Feno-menalizm ten nie był intencją Kanta, ale był konsekwencją jego badań; przyjął ją dla wytłumaczenia odrębnej natury wyobrażeń przestrzeni i czasu oraz dla uzasadnienia matematyki jako nauki a priori. 2. KATEGORIE. (Analityka transcendentalna). Przestrzeń i czas nie są jedynymi apriorycznymi czynnikami naszej wiedzy. Nie tylko bowiem zmysłowość, ale również i rozsądek ma swe formy aprioryczne. Tamte były ujawnione przez transcendentalną analizę matematyki, te znów przez takąż analizę przyrodoznawstwa. Tamte stanowiły przedmiot transcendentalnej estetyki, te zaś transcendentalnej analityki. Dla ustalenia udziału rozsądku w tworzeniu wiedzy Kant odróżnił dwa rodzaje sądów: sądy spostrzegawcze (Wahrnehmungsurteile) i doświadczalne (Erfahrungsurteile). „Jest mi ciepło" jest przykładem sądu spostrzegawczego, a „Słońce grzeje" - sądu doświadczalnego. Pierwszy sąd a) dotyczy wyłącznie podmiotu, orzeka tylko o jego stanie, a nie o przedmio-tach, b) jest wyłącznie oparty na zeznaniu zmysłów. Sąd drugi a) wykracza poza pod-miot do przedmiotu i na podstawie podmiotowego stanu orzeka o przedmiocie, b) wykracza poza dane zmysłów przy pomocy rozsądku. Oba punkty są zwią-zane ze sobą: sąd o przedmiocie występuje tylko, gdy działa rozsądek, który do wyobrażeń dołącza pojęcia; same bowiem zmysły nie rozdzielają czynników przedmiotowych i podmio-towych w spostrzeżeniach. Na czym polega działanie rozsądku? Na wprowadzeniu do wyobrażeń jedności. Zmysły bowiem - to było założenie Kanta - dają tylko różnorodność wyobrażeń, roz-sądek zaś zespala wyobrażenia. „Połączenie nie leży w przedmiotach i nie może być ujęte przez postrzeganie, lecz jest jedynie urządzeniem rozsądku, który sam nie jest niczym innym niż zdolnością łączenia a priori". Nie same zmysły, ale i rozsądek jest w grze gdy, np. czując ciepło i widząc światło, przyjmujemy, iż pochodzą one od tego samego przedmiotu: od słońca. „Przedmiot jest to to, w czego pojęciu zostaje zespolona różnorodność danego wyobrażenia". Rozsądek zespala wyobrażenia za pomocą pojęć i przez nie doko-nywa przejścia od wyobrażeń do przedmiotów. 121 A więc: 1) przedmioty są pewnym zespoleniem wyobrażeń, a 2) zespolenie samo nie jest wyobrażeniem, lecz aktem myślącego podmiotu; zatem to, co zwiemy przedmiotem, nie istnieje bez udziału podmiotu myślącego: nie ma przedmiotów bez aktów podmiotu. I nie ma sądów empirycznych, nawet najprostszych, w rodzaju „Słońce grzeje", bez pojęć, tworzonych przez rozsądek. Podmiot jest warunkiem przedmiotu; pojęcia są warunkiem doświadczenia. Ale skąd umysł posiada zdolność jednoczącą? Jest ona odbiciem jedności samego umysłu: świadomość rzutuje swą jedność na zewnątrz i rozpierzchłe wyobrażenia jednoczy przez nią w przedmioty. Jedność, jaką odnajdujemy w przedmiotach, jest odbiciem jedności naszej jaźni. Wiedza o przedmiotach jest tedy możliwa tylko dzięki temu, iż posiadamy samowiedzę. Jedność świadomości jest więc warunkiem przedmiotów; przez nią rozsądek spełnia swą jednoczącą funkcję. „Jedność świadomości jest tym, co stanowi o odnoszeniu przedstawień do przedmiotu, a zatem o tym, że stają się one poznaniem". Jedność ta jest „warunkiem wszelkiego poznania, który nie tylko jest mi potrzebny do poznania przedmio-tu, ale któremu musi podlegać wszelkie wyobrażenie, aby stać się dla mnie przedmiotem". Jakież są te pojęcia, za pomocą których wyobrażenia zespalamy w przedmioty? Wyraźnie takim właśnie pojęciem jest pojęcie substancji: substancji nie postrzegamy, postrzegany tylko różnorodne własności, które umysł nasz łączy ze sobą, traktując je jako należące do jednej substancji. Na to zwracali już uwagę Locke, Berkeley i Hume. Tak samo rzecz się ma i z pojęciem przyczynowość i, jak to Hume wykazał. Ale takich pojęć jest więcej; Kantowi zaś chodziło o zestawienie w komplecie form rozsądku, analogicznych do form zmysłowości (czasu i przestrzeni). Te „formy rozsądku", zawarte w nim a priori i stanowiące sposoby łączenia wyobrażeń przez rozsądek, Kant nazywał czystymi pojęciami roz-sądku lub kategoriami . Wykaz kategorii był sztuczny, wiele kategorii figurowało w nim tylko jak od parady. Prawdziwie ważne były kategorie stosunku, zwłaszcza substancja i przyczynowość, do nich też Kant odwoływał się, ilekroć trzeba było naukę o kategoriach zilustrować żywym przykładem. Wywód, że pojęcia są warunkami przedmiotów (wywód ten nazywał „transcendental-nym wywodem kategorii"), Kant uważał za najtrudniejsze zadanie, jakie kiedykolwiek było postawione w dziejach filozofii. Mniemał zaś, że je nie tylko postawił trafnie, ale i roz-wiązał. Faktycznie złączył on w tym wywodzie sprawę bardzo istotną z powierzchownymi. Powierzchowny był wykaz kategorii, mający pretensję do kompletności; natomiast istotna była myśl, że pojęcia są warunkiem doświadczenia, jaźń - warunkiem przedmiotów. Ta myśl stanowi jądro całej filozofii Kanta. Na apriorycznych pojęciach rozsądek opiera aprioryczne zasady . Zasad tych (jak zasada trwałości substancji lub zasada przyczynowości) niepodobna wywieść ani dedukcyjnie, ani empirycznie (w tym Kant zgadzał się z Hume'em), niemniej jed-nak - są niezawodne (a w tym zasadniczo odbiegał od Hume'a). Mają one na swe poparcie wywód transcendentalny (takiego sposobu dowodzenia nie znał Hume ani w ogóle nikt przed Kantem), który polega na wykazaniu, że zasady te są warunkiem pozna-nia, że bez nich żadne poznanie, w szczególności poznanie doświadczalne, nie byłoby możliwe; bez nich znalibyśmy jedynie własne przedstawienia w ich subiektywnym przebiegu, one zaś pozwalają przejść od tego subiektywnego porządku przedstawień do obiektyw-nego porządku faktów, z własnych przeżyć wyłuskać to, co jest doświadczeniem rzeczy. 3. «PRZEWRÓT KOPERNIKAŃSKI». Sądy a priori stosują się więc do przedmiotów, a dzieje się to dzięki temu, że przedmioty nie są od tych sądów niezależne, lecz właśnie są przez te sądy ukształtowane. To wytłumaczenie syntetycznych sądów a priori osiągnięte zostało za cenę całkowitej przemiany pojęcia przedmiotu. Jak poprzednio o czasie i przestrzeni, tak teraz z kolei i o innych składnikach przedmiotów okazało się, że pochodzą z pod-miotu. Okazało się, że tradycyjne przeciwstawienie podmiotu i przedmiotu było wadliwe; 122 podmiot nie jest przeciwieństwem przedmiotu, lecz warunkiem przedmiotu. Dawne, dogmatyczne pojęcie przedmiotu zostało zastąpione przez nowe, „krytyczne". Analogicznie wadliwe okazało się tradycyjne przeciwstawienie doświadczenia i aprio-rycznej myśli: myśl jest bowiem nie przeciwieństwem, lecz zasadniczym składnikiem doświadczenia. Przez tę poprawkę Kant na miejsce starego, dogmatycznego pojęcia doświadczenia wprowadził pojęcie „krytyczne". Należy zaznaczyć, że przez „doświad-czenie" Kant rozumiał naukę doświadczalną, jaką był zbudował Newton. Mniemał wszakże, że i potoczne doświadczenie jest wytworem tych samych kategorii myśle-nia, co i naukowe. Nie może być inaczej, skoro same przedmioty doświadczenia są wytworem tych kategorii, skoro, jak powiada Kant, „warunki możliwości do-świadczenia są zarazem warunkami możliwości przedmiotów doświadczenia". Źródłem tej przemiany pojęć była przemiana postawy i metody filozoficznej; przed-miotem filozoficznych dociekań przestały być rzeczy, a stało się - poznanie rzeczy. Ta postawa nosi nazwę „krytycyzmu" (w szerszym znaczeniu); a także specjalny wynik osiągnięty przez Kanta przy zastosowaniu tej metody - mianowicie uzależnienie przed-miotu od podmiotu, doświadczenia od pojęć - bywa nazywany „krytycyzmem" (w węż-szym znaczeniu). Nerwem rozumowania Kanta jest taka oto alternatywa: istnieją tylko dwie drogi, na których można wytłumaczyć zgodność doświadczenia z pojęciami: albo doświadczenie umożliwia pojęcia, albo pojęcia umożliwiają doświadcze-nie. Wobec sądów syntetycznych a priori pierwsza droga jest zamknięta, gdyż są niezależne od doświadczenia. Zresztą pierwszą drogą chodziła myśl badawcza stale, ale bezskutecz-nie; Kant zdecydował się więc wejść na drugą drogę. Droga ta wydawała się paradoksalna już dla tego samego, że dotychczas nikt nią nie chodził; i rzeczywiście była rewolucyjna, wymagała „odwrócenia sposobu myślenia". Był to, jak sam Kant go nazywał, „przewrót kopernikański" w filozofii. Precedens i wzór miał wszakże w najściślejszych naukach - matematycznych i przyrodniczych - które weszły „na pewną drogę nauki" dopiero z chwilą, gdy dokonały analogicznego przewrotu, tj. gdy twórcy ich uświadomili sobie czynną rolę umysłu w badaniu rzeczy. Galileusz - pisze Kant - stoczył kule po pochyłej płaszczyźnie z szybkością, którą sam wyznaczył, Torricelli kazał powietrzu utrzymać ciężar, który sam z góry obliczył, twórcy chemii wedle własnego planu ujmowali i zwracali metalom poszcze-gólne składniki; wtedy pojęli, że „rozum to tylko rozumie, co sam wytwarza wedle własnej inicjatywy". Rozum wyprzedza doświadczenie, stawiając pytania i skłaniając przyrodę, aby na nie odpowiadała: „Zwraca się on do przyrody, aby od niej być pouczonym, wszak-że nie jako uczeń, lecz jako sędzia, który ma prawo zmuszać świadków, aby mu odpowia-dali na jego pytania". Dotąd przyjmowano, że całe nasze poznanie musi stosować się do przedmiotów; ale to założenie uniemożliwiało poznanie a priori. „Trzeba raz spróbować, czy dla po-znania zasad metafizyki nie okaże się korzystniejszym przyjęcie, że przedmioty muszą stosować się do naszego poznania. Rzecz ma się tu jak w pierwszym pomyśle Koperni-ka, który, gdy objaśnienie ruchu ciał niebieskich nie udawało się przy założeniu, że cała armia gwiazd krąży dokoła Słońca, spróbował, czy nie uda się lepiej, jeżeli każe widzowi krążyć, a natomiast gwiazdy zatrzyma". Zastosowawszy ideę „przewrotu kopernikańskiego" do filozofii, Kant rozwiązał zadanie, jakie był sobie postawił. Wytłumaczył, jak są możliwe sądy syntetyczne a priori; zarazem wytłumaczył, jak możliwe są nauki, które sądy takie zawierają, mianowicie matematyka i czyste przyrodoznawstwo. Co więcej, wytłumaczył i to, jak możliwe jest doświadczenie i jak możliwa jest przyroda; rozumiał bowiem „doświadczenie" jako naukę doświadczalną, czyli jako prawidłowy zespół sądów, „przyrodę" zaś jako prawidłowy zespół zdarzeń. Otóż prawidłowość, zarówno sądów, jak zdarzeń, Kant wy tłumaczył jako twór stale działających form umysłu. Tworem tych samych form jest i nauka, i przyroda. 123 III. KRYTYKA METAFIZYKI. (Transcendentalna dialektyka). 1. IDEE ROZUMU. Rola doświadczenia została przez Kantowską krytykę zarazem ograniczona i wzmożona. Wywiódł mianowicie (wbrew empirystom), że nie wszelkie poznanie z doświadczenia się wywodzi. Ale zarazem wywiódł (wbrew racjonalistycznym metafizykom), że wszelkie poznanie ogranicza się do doświadczenia. Badania jego przyznały słuszność empirystom w sprawie przedmiotu poznania, zerwały natomiast z ich poglądem na pochodzenie poznania. Albowiem samo doświadczenie zawiera czynniki niedoświadczalne; natomiast te czynniki niedoświadczalne, o ile nie są wcielone w doświadczenie, są pustymi formami bez wartości dla poznania. Nauka na doświadczeniu oparta i zjawisk dotycząca nie zaspokaja jednak rozumu; podejmuje on budowę metafizyki, chcąc wyjść poza zjawiska i poznać rzeczy same w sobie. Pojęcie „rzeczy w sobie" (Dinge an sich) nie było bynajmniej pomysłem Kanta; było odwiecznym pojęciem metafizyki, było używane nawet przez empirystów w rodzaju Locke'a; natomiast szczególnego znaczenia nabrało dzięki Kantowi, któryż niebywałą dotychczas stanowczością przeciwstawił je zjawiskom i ogłosił za niepoznawalne. Kant nazywał je także „noumenami", czyli przedmiotami myślnymi, rozumowymi, gdyż istotę rozumu widział właśnie w dążeniu do poznania rzeczy w sobie. Rozsądek sam domaga się uzupełnienia przez rozum, bo to, co poznaje, jest zawsze częściowe tylko i ograniczone; poznając, ujmuje jedynie fragmenty rzeczywistości, jedynie prawdy warunkowe; nigdy nie sięga kresu, nie obejmuje całości bezwarunkowej. Rozum zaś scala i zamyka te ograniczone i fragmentaryczne wyniki rozsądku, odnosząc je do przedmiotów nieskończonych i absolutnych. Pojęcia, jakimi się posługuje, są już innego rodzaju niż pojęcia rozsądku; w przeciwieństwie do kategorii, czyli czystych pojęć rozsądku, Kant czyste pojęcia rozumu nazywał „ideami" (dając jeszcze nowe znaczenie Platoń-skiemu terminowi). Trzy są główne idee, jakie rozum wytwarza: duszy, wszechświata i Boga. Ideą duszy usiłuje objąć całość doświadczenia wewnętrznego, ideą wszechświata - całość doświadczenia zewnętrznego, w idei zaś Boga szuka podstawy wszelkiego w ogóle doświad-czenia. Znamy z doświadczenia wewnętrznego poszczególne jedynie przeżycia, rozum zaś na ich podstawie wnosi o istnieniu duszy; znamy z doświadczenia zewnętrznego je-dynie poszczególne przedmioty materialne, rozum zaś wnosi z nich o istnieniu jednoli-tego wszechświata. Idee te stanowią osnowę metafizyki. I wartość metafizyki zależy od wartości tych idei. Sprawdzenie ich było podstawowym zamierzeniem krytyki Kanta. Wynik zaś sprawdzenia był - ujemny. Idea to cel, do którego rozum dąży, ale którego dosięgnąć nie może; a nie może go dosięgnąć, gdyż nie jest to cel realny, lecz tylko focus imaginarius dla myśli. Pod-czas gdy kategorie są wcielane przez rozsądek do doświadczenia, idee nie są i, dla swej absolutności, nie mogą być doń wcielane. Przeto kategorie stanowią składnik doświadcze-nia, idee zaś nie (mówiąc językiem Kanta, kategorie mają użytek „konstytutywny" wobec doświadczenia, idee zaś jedynie „regulatywny"). Idee można uzasadnić tylko psycholo-gicznie, tj. można wskazać potrzebę umysłu, która je wytwarza, ale rzeczowej podstawy odnaleźć dla nich niepodobna. 2. KRYTYKA METAFIZYKI TRADYCYJNEJ. Wobec takiej natury idei metafizycznych, metafizyka, choć jest dla umysłu ludzkiego przedsięwzięciem nieuniknionym, niemniej jednak jest przedsięwzięciem beznadziejnym. Absolutna metafizyka, usiłująca wniknąć w naturę Boga, duszy i wszechświata, jaką budowało tylu filozofów od Platona do Leibniza, odpowiada wprawdzie potrzebom umysłu, ale podejmuje się zadania, którego umysł wykonać nie może. Metafizyka dotychczasowa zakładała, że idee są bytami realnymi; Kant zaś doszedł do przekonania, że są to jedynie pojęcia rozumu, wyznaczające idealny kres poznania. W tym widział główny błąd metafizyki. Ponadto zarzucał, że kategorie rozsądku, jak substancja lub przyczynowość, które są tylko formami umysłu i mają wartość poznawczą wtedy tylko, gdy 124 są wcielone w doświadczenie, metafizyka stosuje poza granicami doświad-czenia do rzeczy samych w sobie. Dzięki takiemu posługiwaniu się pojęciami, nie odpo-wiadającemu ich naturze, powstają w metafizyce paralogizmy, antynomie, pseudodowody. W takich warunkach metafizyka nie jest i nie może być nauką. To był wynik krytyki, potępiający wielowiekowe wysiłki myśli: wynik negatywny, niemniej doniosły w dziejach filozofii. Krytykę metafizyki Kant przeprowadził szczegółowo we wszystkich jej działach. Działów takich było trzy, odpowiednio do trzech naczelnych idei - duszy, wszechświata i Boga: racjonalna psychologia, kosmologia i teologia. A) Krytyka psychologii racjonalnej. Psychologia racjonalna (rozwinięta zwłaszcza przez szkołę Wolffa) z faktu myślenia wyprowadzała wniosek, że istnieje dusza, czyli substancja myśląca, i że, jako substancja, jest prosta i niezniszczalna. Ale wnioski te są paralogizmami. Pochodzą one z niewłaściwego posługiwania się kategorią substancji. Nie mamy w tej dziedzinie prawa posługiwać się nią, ponieważ, jak to wykazała Kaniowska krytyka poznania, jest ona tylko formą łączenia wyobrażeń, tymczasem zaś wyobrażenia duszy nie posiadamy, więc i kategorii substancji stosować tu nie możemy; jaźń znamy tylko jako funkcję, ale nie jako substancję -jako podmiot myślący, ale nie jako przedmiot myśli. Tak samo wynikiem błędnego wniosku jest teza psychologii racjonalnej, że dusza jest prosta. A przeto upada i ta teza, która praktycznie ma największe znaczenie: że dusza jest nieśmiertelna; albowiem dowód nieśmiertelności duszy opierał się w psychologii racjonalnej na tym, że dusza, jako substancja prosta, nie może ulec rozkładowi i zniszczeniu. B) Krytyka racjonalnej kosmologii. Próby określenia natury wszechświata, które stanowią przedmiot kosmologii, natrafiają na największe trudności. Pojawiają się tu antynomie, czyli objawy rozterki rozumu z samym sobą, a sprzeczne twierdzenia - „tezy" i „antytezy" - są tu zarówno przekonywające dla rozumu. Zasadnicza antynomia dotyczy kwestii, czy świat jest skończony, czy też nieskończony. Ale jest ich więcej. Antynomie występują czterokrotnie: w kwestii ograniczoności świata, jego podzielności, wol-ności i konieczności. Tezy: Antytezy: 1) Świat ma początek w czasie i granic 1) Świat nie ma początku w cza-sie w przestrzeni. i ma granice w przestrzeni. 2) Wszystko w świecie jest bądź 2) Nic w świecie nie jest proste ani z prostych prostym składnikiem, bądź składa składników złożone. się z prostych składników. 3) Istnieje w świecie wolność. 3) Nie ma w świecie wolności, lecz wszystko dokonywa się wedle praw przyrody, 4) Należy do natury świata, że 4) Nie ma żadnej istoty koniecznej ani w świecie, istnieje istota konieczna, czy to ani poza nim jako jego przyczyny. jako jego część, czy jako przyczyna. Są to istotne trudności: umysł wikła się w rozwiązaniu tych zagadnień; skończoność nieskończoność, podzielność - niepodzielność, przyczynowość - wolność, przypadekkonieczność są odwiecznymi zagadnieniami. Kosmologiczne antynomie, zestawione przez Kanta, były pojęte tak szeroko, że obej-mowały właściwie całą metafizykę; bo pierwsza i ostatnia dotyczą również teologii, a druga i trzecia psychologii. Czy możliwe jest ich rozwiązanie? Nie było możliwe dla tych, którzy zakładali, że albo teza jest prawdą, albo synteza. Było natomiast możliwe dla Kanta: dla niego w dwóch pierwszych 125 kwestiach prawdą nie była ani teza, ani antyteza, a w dwóch następnych - zarówno teza, jaki antyteza. Rozwiązanie to oparł na rozróżnieniu świata zjawiskowego i myślnego (inteligibilnego - jak go nazywał Kant). Skoro bowiem przestrzeń i czas są tylko subiektywnym ujęciem przedmiotu, nie realnymi przedmiotami, to dwie pierwsze antynomie stają się bezprzedmiotowe. Inaczej z dwiema pozostałymi. Jeden i ten sam fakt może być zarazem i uwarunkowany, i wolny: w świecie zjawisk każdy czyn jest uwarunko-wany, bo tu panuje zasada przyczynowości, natomiast sam w sobie może być wolny, gdyż poza zjawiskami zasada ta nie obowiązuje. Antynomie trzecią, a także czwartą, Kant rozwiązywał tedy w ten sposób: tezy są prawdziwe dla świata myślnego, antytezy - dla zjawisk. C) Krytyka teologii racjonalnej. Idea Boga wybiega poza możliwe doświad-czenie; jest, jak Kant mówił, „hipotezą konieczną dla zaspokojenia rozumu", nigdy zaś faktem stwierdzonym przez umysł. Ideę tę wszakże umysł hipostazuje w ens realissimum, w pozaświatową istotę. Szczegółowej krytyce poddał Kant wszystkie główne dowody istnienia Boga, aby wykazać ich niedostateczność. Dowód ontologiczny z pojęcia Boga wnosi o jego istnieniu - tymczasem zaś z pojęcia przedmiotu można jedynie wnosić o jego możliwości, ale nie o istnieniu; istnienie czegokolwiek może być stwierdzone tylko przez doświadcze-nie. - Dowód kosmologiczny, który z faktu istnienia świata wnosi o istnieniu Boga jako jego przyczyny, popełnia inny błąd: zasadę przyczynowości, która obowiązuje tylko wewnątrz doświadczalnego świata, stosuje poza jego obrębem. - Dowód fizyko teologiczny, który z organizacji świata wnosi o istnieniu stwórcy, dowodzi co najwyżej, że świat ma budowniczego, ale nie, że ma stwórcę. Żaden tedy z dowodów nie wytrzymuje krytyki; ale tak samo jak niepodobna dowieść, że Bóg istnieje, tak samo niepodobna dowieść, że nie istnieje. Nie jest to w ogóle możli-wym tematem dociekań naukowych. 3. PERSPEKTYWY NOWEJ METAFIZYKI. Kant miał przekonanie, że obalił dotychczasową metafizykę, natomiast nie myślał obalać metafizyki w ogóle. Zbudowanie nowej metafizyki, „która będzie mogła wystąpić jako nauka", było nawet jego pierwotnym celem, który jednak potem, wobec odkryć z zakresu teorii poznania, zeszedł na drugi plan. I tylko w polemicznym uniesieniu wygłaszał nieraz zdania wybiegające poza właściwą intencję kantyzmu i negujące wszelką metafizykę. Nie zaprzeczał istnieniu „rzeczy samych w sobie", o których chce traktować metafi-zyka. Nie sądził, aby były tylko naszymi subiektywnymi ideami. Wszak nasze idee są nam najlepiej znane, a rzeczy w sobie są właśnie, jak Kant twierdził, niepoznawalne. Przeciwnie, istnienie rzeczy w sobie było dla Kanta czymś zrozumiałym samym przez się; było nie dowiedzioną przesłanką jego filozofii. Przeciwko żadnemu zarzutowi nie bronił się goręcej niż przeciw zarzutowi idealizmu: jakoby rzeczy sprowadzał do przedstawień. Żadne zestawienie nie było mu dotkliwsze nad zestawienie z „poczciwym" Berkeleyem. Miał przekonanie, iż bez rzeczy nie byłoby zjawisk. Krytyka poznania kazała Kantowi wyrzec się metafizyki. Niemniej jednak miał oso-biście wyraźne skłonności metafizyczne; w odwiecznych sporach metafizycznych, które w imię jego krytyki miały zamilknąć, miał określone predylekcje. Tendencje jego szły mianowicie w kierunku teizmu, infinityzmu, pluralizmu, personalizmu, indeterminizmu. Skłonny był do przypuszczenia, że w świecie absolutnym istnieje nieskończony Bóg i wolne jaźnie. Tendencje te miał w epoce przedkrytycznej; ale nawet gdy jego własna krytyka napiętnowała je, jako wykraczające poza sferę możliwego poznania, i wówczas jeszcze nie wyzbył się ich. Niektórym dał wyraz w swej etyce: pluralizmowi, gdy traktował świat jako wspólnotę istot rozumnych, teizmowi, infinityzmowi, indeterminizmowi, gdy Boga, nieśmiertelność i wolność podał za postulaty praktycznego rozumu. Zasługę krytyki czys-tego rozumu widział w tym, że podcięła korzenie materializmowi, fatalizmowi, ateizmowi, idealizmowi (w sensie subiektywnym, Berkeleyowskim), sceptycyzmowi. Ale na ogół sprawy te pozostały tylko w 126 głębi jego osobistych przekonań. Na zewnątrz występował z odwrotną tendencją: by właśnie odjąć grunt spekulacji. Widział niebezpieczeństwo w dwóch skłonnościach ludzkiego umysłu: w marzycielstwie (Schwdrmerei) i w zapędach oświeceniowych (Aufklarerei), tj. w spekulatywnym snuciu myśli i nadmiernej ufności w rozum. Chciał siebie i innych przed nimi przestrzec: to był najwyraźniejszy cel praktycz-ny jego działalności filozoficznej. Kant odegrał rolę nie tylko w dziejach teorii poznania, ale i w dziejach metafizyki; zawdzięczał ją jednak nie takim czy innym sympatiom metafizycznym; te mają znaczenie tylko biograficzne. Rola jego polegała na tym: 1) Obalił dowody dawnej metafizyki. Dowody, nie tezy. Nie przeczył ani istnieniu Boga, ani nieśmiertelności duszy, ale wy-kazał, że ani jedno, ani drugie nie jest dowiedzione, a podobnie nie są też dowiedzione inne tezy metafizyki. 2) Wykazał, że w zagadnieniach metafizycznych wszystkie stanowiska przekraczają w równej mierze granice poznania. Materializm nie jest bardziej naukowy od idealizmu; wprawdzie rzeczy w sobie przedstawia jako podobne do zjawisk, ale to nie jest dowodem ani oznaką jego słuszności, gdyż nieznane rzeczy w sobie mogą być całkiem różne od zjawisk. Tak samo ateizm nie jest bardziej prawdopodobny od teizmu, determinizm od indeterminizmu. Zaprzeczenie istnieniu Boga, nieśmiertelności duszy i wolności woli tak samo nie jest naukowo uzasadnione, jak ich głoszenie. 3) Wskazał inną drogę do uzasadnienia tez metafizycznych: nie drogę teoretyczną, lecz praktyczną. Niepodobna dowieść ich prawdziwości, można natomiast wykazać zgodność niektórych tez metafizycznych z postulatami stawianymi przez życie i działanie. Nie należą więc do wiedzy, lecz do wiary. „Musiałem obalić wiedzę" - pisał - „by zrobić miejsca dla wiary". Czyniąc to zerwał z tradycją metafizyki, za to powrócił poniekąd do naturalnego poczucia, jakie wielu ludzi ma wobec tych spraw ostatecznych. IV. ETYKA I ESTETYKA. 1. KRYTYKA ROZUMU PRAKTYCZNEGO. Znalazłszy prawdy powszechne i konieczne w nauce, Kant jął z kolei szukać ich w normach działa-nia. Podjął w tym celu krytykę rozumu „praktycznego", jak poprzednio „teoretycz-nego". Usiłował znaleźć jego sądy autonomiczne, gdzie rozum przemawia od siebie, a nie pod naciskiem czynników obcych. Wypadło mu wobec tego wyeliminować wszelkie sądy odwołujące się do rozkazów Boskich czy do wymagań społecznych, czy nawet do przyrodzonych pożądań jednostki. Są to bowiem czynniki obce rozumowi i każda taka etyka jest „heteronomiczna'": tu rozum nie kieruje, lecz jest kierowany. Kant sądził, że ze stanowiska rozumu cenna jest jedna tylko rzecz: dobra wola. Wszystko inne - zarówno dobra materialne, jak zalety osobiste - może obrócić się na zło, nie jest więc dobrem bezwarunkowym, bezwzględnie zalecanym przez rozum. A kiedy wola jest dobra? Wtedy, gdy usiłuje spełnić obowiązek. Nie ma dobrej woli tam, gdzie skłonność przyrodzona prowadzi do dobra - toteż dla Kanta czyny wyko-nane pod wpływem skłonności nie były „moralne"; były nimi tylko czyny wykonane z obo-wiązku. To przeciwstawienie skłonności i obowiązku stanowiło o rygorystycznym charakterze etyki Kanta. W pojęciu obowiązku nie widział nic osobistego; przeciwnie, widział jego istotę w podporządkowaniu się prawu. Toteż etyka jego była uniwersalistyczna, nie znała indywidualnych przepisów ani indywidualnych dóbr. Poza zasadą podporządkowania się prawu powszechnemu nie znajdował nic więcej, co by nakazywał rozum praktyczny. Każe on podporządkować się prawu, ale treści jego nie przesądza; wszelkie materialne określenie prawa moralnego jest już heteronomiczne dla rozumu. Nakaz jego jest tedy czysto formalny i przeto cała etyka nie może być inna niż formalna. Jedyny bezwarunkowy nakaz (kategorischer Imperativ) brzmi: „Postępuj wedle takiej tylko zasady, co do której mógłbyś jednocześnie chcieć, aby stała się prawem powszechnym". Kosztem tedy ograniczenia Kant znalazł aprioryczne prawo moralne (Sittengesetz), powszechne i konieczne, obowiązujące niezależnie od takich czy innych okoliczności życia. 127 Prawo to było w dziedzinie etyki odpowiednikiem apriorycznych praw nauki, ustalonych w Krytyce czystego rozumu. W ostrym przeciwieństwie do relatywistycznych dążeń swej epoki Kant bronił nowym sposobem bezwzględności dobra, tak samo jak bronił powszech-ności poznania. 2. ROZWIĄZANIE ZAGADNIEŃ METAFIZYCZNYCH PRZEZ ROZUM PRAKTYCZNY. Nakaz moralny ma sens jedynie wówczas, jeśli człowiek jest wolny. Jeśli bowiem wola jest całko-wicie wyznaczona przez przyczynowo powiązany przebieg zdarzeń, to próżne są wszelkie nakazy. Wolność stanowi tedy postulat praktycznego rozumu. Nie jest dowiedzione, iż jesteśmy wolni, ale - żyć musimy tak, jak gdyby było dowiedzione. Rozum teoretyczny nie umie rozstrzygnąć, czy w świecie panuje wolność, czy determinacja, i zaplątuje się w antynomię (3. antynomia); rozum praktyczny natomiast rozstrzyga antynomię na ko-rzyść tezy. Ze światem zjawisk związani jesteśmy węzłami przyczynowymi; niemniej w świecie „myślnym" możemy być wolni. Determinacja jest prawem zjawisk, a wolność rzeczy samych w sobie; to było rozwiązanie antynomii, dokonane przez rozum praktyczny. Wolność nie jest jedynym postulatem praktycznego rozumu; są jeszcze dwa inne: nieśmiertelność duszy i istnienie Boga. Nieśmiertelność niezbędna jest jako warunek postępu w moralności, Bóg zaś jako gwarancja sprawiedliwości. I te dwa wielkie zagadnienia metafizyki, których rozum teoretyczny nie mógł rozwią-zać, zostają rozwiązane przez rozum praktyczny. Przewaga rozumu praktycznego w tych ostatecznych kwestiach metafizycznych pochodzi stąd: rozum teoretyczny jest skrępo-wany zjawiskami, na których opiera swe rozumowania i poza które nie może wykroczyć; rozum praktyczny zaś nie jest przez nie skrępowany i przeto łatwiej dosięga absolutu. To była nowa koncepcja Kanta: że prawdy metafizyczne poznaje nie rozum teoretyczny, lecz praktyczny, wedle postulatów woli i działania. Nie ma przy tym niezgody między obu funkcjami rozumu, boć krytyka poznania nie doprowadza do wniosku, że nie ma wol-ności, nieśmiertelności i Boga, ale jedynie, że ich w świecie zjawisk nie ma. Co prawda, krytyka rozumu teoretycznego zdaje się prowadzić do tego, że wolność, nieśmiertelność, Bóg - to tylko ideały, tymczasem rozum praktyczny przypisuje im realne istnienie; jed-nakże instancje te nie są sobie równe: rozum praktyczny, nie ulegający sugestii zjawisk, ma pierwszeństwo (Primat der praktischen Vernunft). 3. KRYTYKA WŁADZY SĄDZENIA. Kant doszedł z czasem do przekonania, że prawdy powszechne i konieczne znajdują się nie tylko w dziedzinie poznania i działania, ale także i upodobania estetycznego. Przeto obok krytyki poznania i etyki znalazł jeszcze w filo-zofii miejsce na estetykę. (Kant zresztą nie używał wyrazu „estetyka" w tym znaczeniu; nazywał tę dyscyplinę „krytyką władzy sądzenia", bo w XVIII w. „sądzenie", „sąd" ozna-czały specjalnie sąd smaku, ocenę estetyczną). Kant nie miał doświadczenia w sprawach artystycznych; ale brak ten zastąpił oczyta-niem i systematyczną analizą zjawisk estetycznych. Korzystał z literatury estetycznej, głównie angielskiej, która przodowała w XVIII w., i nawiązując do jej obserwacji i refleksji umiał określić odrębny charakter sądów estetycznych i wydzielić ich zakres tak dokładnie, jak nikt przed nim. Pierwszą cechą wyodrębniającą upodobania estetyczne jest ich bezinteresowność. Kant rozumiał przez to, że upodobanie estetyczne jest niezależne od realnego istnienia podobającego się przedmiotu, że podoba się samo jego wyobrażenie. Cecha ta stanowi podstawę oddzielenia upodobania estetycznego od innego rodzaju upodobań, a także podstawę oddzielenia postawy estetycznej od postawy moralnej, dla której jest bardzo istotne, aby dobro było realizowane, a nie pozostawało w sferze wyobrażeń. Drugą znów cechą upodobania estetycznego jest jego bezpojęciowość. Napawamy się bezpośrednim wrażeniem pięknej rzeczy, a nie pojęciem, jakie o niej mamy. Ta cecha stanowi z kolei podstawę oddzielenia postawy estetycznej i poznawczej. 128 Przedmiotem upodobania estetycznego jest nie cała rzecz, lecz tylko jej forma. W formie tedy jedynie leży piękno rzeczy. Ta cecha upodobania estetycznego daje znów podstawę do oddzielenia go od upodobania zmysłowego. Kiedyż rzeczy wywołują w nas to tak szczególne upodobanie estetyczne? Wtedy, gdy powodują upodobanie całego naszego umysłu. Nie wywoła upodobania estetycznego ani samo wrażenie, ani samo wyobrażenie, ani sam sąd, ale ich łączne działanie. Dopiero wtedy wykwita w nas to szczególne uczucie zadowolenia, które zowiemy estetycznym. Nie jest ono ani prostym zadowoleniem zmysłów, ani prostym zadowoleniem myśli. Podoba się estetycznie to, co odpowiada całemu naszemu umysłowi, co umie pobudzić działanie wszystkich jego władz; przedmioty estetyczne są to zatem przedmioty zbudo-wane odpowiednio do natury podmiotu. Podobanie się takich przedmiotów jest konieczne, ale jest to konieczność szczególnego rodzaju, bo - subiektywna. Nie sposób ustanowić reguły, jakie przedmioty będą się podobać. Każdy trzeba spraw-dzić oddzielnie, by wydać sąd. Ale wobec tego, że umysły ludzkie składają się z tych sa-mych władz, należy oczekiwać, że przedmiot, który podobał się jednemu, będzie się po-dobał też innym. Sądy estetyczne cechuje tedy powszechność. Ale jest ona szczególnego rodzaju: jest powszechnością bez reguły. Reguł estetycznych nie ma i, wobec bezpojęciowości sądów estetycznych, być nie może. Wytwarza to swoisty charakter sądów estetycznych: o słuszności swego sądu nikt nikogo przekonać nie może, a jednak sąd jego występuje z pretensją, aby był przez innych uznawany, w przeciwieństwie do upodobania czysto zmysłowego, które każdy traktuje jako uczucie osobiste, nie obowiązujące innych. Systematyczna analiza, przeprowadzona przez Kanta, wykryła tedy szereg własności sądów o pięknie wyróżniających je od innych sądów i pozwoliła Kantowi uczynić to, co większość jego poprzedników miała za niewykonalne: zdefiniować piękno. Jest ono tym, „co podoba się ani przez wrażenia, ani przez pojęcia, lecz podoba się z subiektywną ko-niecznością, w sposób powszechny, bezpośredni i zupełnie bezinteresowny". Estetyka Kanta zawiera poza tym wiele jeszcze innych myśli, jak rozróżnienie piękna i wzniosłości, rozróżnienie piękna wolnego i związanego (freie md anhangende Schonheit), jak teoria geniuszu, ale są to przeważnie myśli, które Kant dzieli z innymi myślicielami swej epoki, a przy tym dotyczące spraw bardziej specjalnych. Dla ogólnych zagadnień filozofii istotne w estetyce Kanta było wyodrębnienie i określenie faktów estetycznych; było to jedno z ważnych posunięć Kanta w jego przedsięwzięciu zmierzającym do tego, by rozgraniczyć dziedziny rzeczywistości, by znaleźć władze umysłu zdolne je poznać, a przede wszystkim, by odszukać w ich poznaniu czynniki powszechne i konieczne. ISTOTĘ KANTYZMU stanowił pogląd, nazywany także „krytycyzmem" lub „transcendentalizmem", wedle którego podmiot jest warunkiem przedmiotu, a pojęcia są warunkiem doświadczenia. Konsekwencjami tego poglądu były: a) subiektywizm (ale nadempirycznego podmiotu, bo warunkiem poznania przedmiotu jest natura podmiotu w ogóle, nie zaś taki czy inny ustrój poznającego umysłu), głoszący specjalnie subiektywność przestrzeni i czasu, substancji i przyczynowości; b) agnostycyzm wobec rzeczy samych w sobie; c) aprioryzm wobec zjawisk. Wynikała tedy z kantyzmu niemożliwość metafizyki (o rzeczach w sobie) i możli-wość nauki powszechnej i koniecznej (o zjawiskach). Charakterystyczną cechą kantyzmu był również nacisk na czynniki formalne, forma-lizm, objawiający się nie tylko w teorii poznania, ale także w etyce i estyce. Poza tym w kantyzmie znajduje się szereg myśli luźniej związanych z jego myślą za-sadniczą i mogących być uznanymi za słuszne niezależnie od słuszności całego systemu. Do nich należy sama metoda transcendentalna; następnie nauka o „dwóch pniach po-znania", stanowiąca syntezę racjonalizmu i empiryzmu; dalej, cała fenomenologia pozna-nia, np. 129 oddzielenie wyobrażeń i pojęć, sądów i idei; wreszcie podstawowe koncepcje etyki i estetyki, ustalające pojęcie moralności i pojęcie piękna. ZWOLENNICY. Filozofia Kanta nie oddziałała od razu; Krytyka czystego rozumu, zawierająca myśli nowe a trudne, na ogół nie została zrozumiana, nawet przez ówczes-nych zawodowych przedstawicieli filozofii; dopiero Prolegomena uprzystępniły nowe stanowisko. Do rozpowszechnienia kantyzmu przyczyniły się popularnie napisane Listy o filozofii Kaniowskiej (Briefe iiber die kantische Philosophie), ogłoszone w latach 1786 i 1787 przez kantystę K. L. Reinholda (1755-1823). Od 1797 r., gdy Reinhold objął katedrę w Uniwersytecie Jenajskim, Jena stała się stolicą kantystów. Po ukazaniu się wszystkich trzech „krytyk" nastąpił już szybki rozrost kantyzmu. Powszechne stało się w Niemczech przekonanie, że jest on doniosłym dla filozofii zwrotem i że każdy musi się wypowiedzieć za nim czy przeciw niemu. Zwolenników znalazł we wszystkich akademickich ośrodkach Niemiec: w Królewcu, w Berlinie, Halle, Marburgu, Lipsku, Getyndze, Wiedniu. Myśl Kanta opanowała nie tylko zawodową filozofię, ale również oddziałała na nauki specjalne: matematykę, przyrodoznawstwo, a zwłaszcza na teologię. Pociągnęła literatów, przede wszystkim wielkich poetów niemieckich: częściowym jej zwolennikiem był Goethe, a całkowitym i zapalonym - Schiller.W 1793 i. mogła się już ukazać dwutomowa historia kantyzmu. A choć filozofia Kanta nie uzyskała nigdzie takiego znaczenia jak w Niemczech, wszelako jeszcze przed końcem stulecia ukazały się o niej dzieła w Anglii, Holandii (tam od 1798 r. wychodziło nawet specjalne pismo dla propagandy kantyzmu), we Francji i Szwecji. Najwierniejsi uczniowie Kanta nie zaznaczyli się wybitniej w dziejach filozofii: wierność bowiem okupywali niesamodzielnością. Nazwiska ich poszły w niepamięć. Względnie najwybitniejszy z nich był J. S. Beck (1761 - 1842), długoletni profesor w Rostocku. Samodzielniejsi zwolennicy usiłowali jeszcze za życia Kanta rozwinąć dalej lub skorygo-wać jego naukę. A czynili to w dwóch biegunowo różnych kierunkach: jedna grupa wy-rzucała Kantowi, że nie dość daleko poszedł w ostrożności krytycznej, druga, że zbyt daleko; pierwsza chciała z krytycznej filozofii usunąć resztę metafizyki, druga - wyciągnąć z niej metafizyczne konsekwencje. 1. Do grupy pierwszej skłaniał się Beck, ale przede wszystkim reprezentował ją Salo-mon Maimon (1754-1800), Żyd pochodzący z Polski, w Niemczech zamieszkały. (Jego Versuch uber die Transcendentalphilosophie, 1790, zawierał krytykę doktryny Kanta, a Versuch einer neuen Logik, 1794 - systematyczny wykład własnych poglądów). Głów-ną trudność kantyzmu widział - podobnie jak inni myśliciele tej grupy - w pojęciu rzeczy samej w sobie, którą miał za fikcję. Rozwijał przeto krytycyzm w duchu idealizmu. A ponadto rozwijał go w kierunku sceptycyzmu: nie uznawał wiedzy pewnej poza logiką i matematyką i, wracając do stanowiska Hume'a, nawet prawa przyczynowości nie uważał za konieczne. 2. Do drugiej grupy zbliżał się Reinhold, który za brak filozofii Kanta poczytywał, że nie stanowi dość zwartego systemu, i chciał ulepszyć ją, wyprowadzając jej twierdze-nia z jedynej zasady. Kant nie uznał tego ulepszenia, nazywał je „hiperkrytycyzmem". Ale w tym kierunku poszedł Fichte, za nim Schelling i Hegel, najwpływowsi i najsamodzielniejsi filozofowie ówczesnych Niemiec. Jak tamta grupa kładła nacisk na sceptyczne pier-wiastki u Kanta, tak ta znów na spekulatywne. Kant lubił konstrukcje pojęciowe (ich płodem była np. tablica kategorii); konstrukcje te stały się metodą Fichtego i Hegla. W poglądzie Kanta, że rozum dyktuje prawa światu, a także w jego nauce o prymacie rozumu praktycznego, następcy znaleźli podstawę nowej, idealistycznej metafizyki. Ta metafizyka wyparła niebawem filozofię krytyczną, z której wzięła była początek. - Filo-zofowie obu tych grup łączyli uznanie dla Kanta z krytyką i mogą być zaliczeni zarówno do jego zwolenników, jak i do przeciwników. 130 PRZECIWNICY. Filozofia Kanta zyskała rozgłos, ale z początku był to przeważnie rozgłos bez uznania. Kant wystąpił z nową myślą, do żadnego obozu filozoficznego się nie przyłączył; toteż wszystkie obozy obruszył przeciw sobie. Opisał to Reinhold: „W Krytyce czystego rozumu dogmatycy widzą usiłowania sceptyka, który pragnie pewność wszelkiej wiedzy obalić, sceptycy zaś - uroszczenia człowieka, który na gruzach dotych-czasowych systemów nowy chce wznieść dogmatyzm; supranaturaliści - sztuczkę, przez którą religię chce się pozbawić podstaw historycznych i ugruntować naturalizm, natura-liści - nową podporę chylącej się do upadku filozofii opieranej na wierze; materialiści - idealistyczne zaprzeczenie rzeczywistości materii; eklektycy - powstanie nowej sekty, której pewność siebie i nietolerancja nie miały dotąd przykładu i która niedawno wyzwo-lonej filozofii niemieckiej zagraża nowym jarzmem; wreszcie przedstawiciele filozofii po-pularnej - już to śmieszne przedsięwzięcie obliczone na to, by w naszym oświeconym i pełnym smaku stuleciu przez scholastyczne subtelności i terminologię wyrugować z filo-zofii zdrowy rozsądek, już to prawdziwy kamień obrazy, który zawala drogę filozofii popularnej, utorowaną tak niedawno przez mnóstwo łatwo dostępnych pism". Pierwsza recenzja Krytyki czystego rozumu (pióra Garvego) zwalczała ją za rzekomy subiektywny idealizm. Potem krytyki i polemiki posypały się jedna za drugą. Opozycja wychodziła z trzech stron: ze stanowisk konserwatywnych, z własnej szkoły Kanta i z nowych stanowisk filozoficznych, które ujawniły się mniej więcej jednocześnie z krytycyzmem. 1. OPOZYCJA KONSERWATYSTÓW. Zwalczano filozofię Kanta ze stanowiska Leibniza, Wolffa oraz popularnej filozofii Oświecenia. Ten sprzeciw nie odegrał roli, gdyż stano-wiska, z których był prowadzony, były już przestarzałe, nie należały do żywego roz-woju myśli. 2. OPOZYCJA WŁASNEJ SZKOŁY szła, jak było powiedziane wyżej, w dwóch kierunkach: empiryzmu i metafizyki spekulacyjnej. Temu ostatniemu kierunkowi sądzone było od początku XIX w. wziąć górę nad Kaniowskim krytycyzmem. 3. OPOZYCJA NOWYCH STANOWISK. Dwa stanowiska (względnie tylko nowe, bo wyznawane już dawniej na Zachodzie) znalazły teraz zwolenników w Niemczech. Oba występowały przeciw filozofii racjonalnej, do której należała doktryna Kanta; jedno z nich prowadziło do sceptycyzmu, drugie znajdowało pozytywne rozwiązanie w czynnikach irracjonalnych, w uczuciu i wierze. A) Sceptycyzm był związany z wzmocnieniem wpływów Hume'a. Ze sceptycyzmem sympatyzowała spora garść ówczesnych myślicieli - m. in. Maimon - ale w stanowczy sposób głosił go tylko jeden: Gottlieb Ernest Schulze (1761 - 1863), profesor w Helm-stedt i Getyndze, zwany „Ainezydemem-Schulze" stąd, że swemu pierwszemu, anoni-mowo wydanemu dziełu dał za tytuł imię starożytnego sceptyka (Aenesidemus, 1792). Pisma jego były nastrojone polemicznie: skierowane były bezpośrednio przeciw Reinholdowi, ale trafiały w samego Kanta. Uważał przedsięwzięcie krytycyzmu na niewykonalne, gdyż niepodobna, aby umysł sam siebie poddawał analizie i ocenie. Atakował Kanta szczególniej za niekonsekwencje w teorii przyczynowości: za to, że wbrew własnej teorii stosował zasadę przyczynowości poza granicami doświadczenia, gdy „rzeczy same w sobie" podawał jako przyczyny pobudzające nasze zmysły. B) Irracjonalizm był znów związany z odnowieniem wpływów Shaftesbury'ego; był ruchem równoległym do tego, jaki Rousseau zapoczątkował we Francji. W uczuciu i intuicji widział skuteczniejszą drogę do prawdy niż w abstrakcyjnej myśli. Z tym łączył poetycki entuzjazm dla przyrody, pojmowanej panteistycznie jako doskonała i boska. Tu znów autorytetem był Spinoza, którego wpływy odżyły mniej więcej jednocześnie z wpływami Shaftesbury'ego i skrzyżowały się z nimi. Panteizm stał się wówczas aktualnym zagadnieniem. Po śmierci Lessinga rzucono na szalę i jego autorytet na korzyść pan-teizmu, co stało się w r. 1785 pobudką do rozpoczęcia uporczywego „sporu o panteizm", w którym udział brali przede wszystkim Mendelssohn i Jacobi. 131 Irracjonalizm i panteizm znalazły zwolenników wśród poetycznych i uczuciowych natur - a był to okres sentymentalizmu - dla których filozofia Kanta była zbyt trzeźwa. Znalazły ich mniej wśród zawodowych filozofów, a więcej wśród amatorów i sympatyków filozofii, zwłaszcza wśród literatów. Były filozoficznym wyrazem zaczynającego się roman-tyzmu (tzw. Sturm und Drang). Były reakcją przeciw trzeźwej filozofii Oświecenia, reakcją, która wpadła w inną skrajność. Teraz hasłem była fantazja, indywidualne kierowanie ży-ciem, wiara w tajemniczą głębię rzeczy. Najtypowszym przedstawicielem tego ruchu był J. G. Hamann (1730- 1788), występujący jako prorok raczej niż jako filozof. Filo-zofia była dlań rzeczą wiary i uczucia, sprawą na wskroś osobistą i zupełnie irracjonalną, zdobywaną przez tajemnicze siły duszy. Innym myślicielem tej grupy był J. G. Herder (1744-1803), umysł subtelniejszy i bardziej naukowy, wszechstronny, ale też bardzo rozproszony. W okresie przedkrytycznym był uczniem i gorącym zwolennikiem Kanta, potem egzaltował się Shaftesburym i Spinozą, i wtedy odsunął się od Kanta; gdy zaś Kant surowo ocenił jego historiozofię (Ideen zur Philosophie der Geschichte der Menschheit, 1784- 1791), Herder brutalnie napadł na Krytykę czystszego rozumu (w Metakritik, 1799) i na Krytykę władzy sądzenia (w Kalligone, 1800). Filozoficznie najwybitniejszym przedstawicielem ruchu był nie Hamann i nie Herder, lecz Friedrich Heinrich Jacobi (1743 - 1819). I on nie był fachowym filozofem, był kup-cem, potem kapitalistą uprawniającym prywatnie filozofię, i dopiero w 1804 r. otrzymał stanowisko naukowe, zostawszy przewodniczącym nowo założonej Akademii Nauk w Monachium. Filozofia jego była filozofią wiary: tylko przez wiarę, tj. przez bezpo-średnie uczucie pewności możemy poznać prawdę. Uzasadniał swe stanowisko w szcze-gólny sposób: wywodził, iż racjonalne traktowanie filozofii musi prowadzić do spinozyzmu, ten zaś ze względu na swój materializm, determinizm, ateizm nie zaspakaja umysłu; należy więc porzucić racjonalne traktowanie filozofii i odwołać się do wiary. W późniejszych latach Jacobi powoływał się znów na Kanta jako na swego sprzymierzeńca; kładł nacisk w dziele Kanta tylko na jedną część: krytykę metafizyki, i interpretował krytykę tak, że wszelką wiedzę obaliła, aby zrobić miejsce dla wiary. A o czym Jacobiego pouczała wiara? Nie tylko, jak Kanta, o Bogu, wolności, nieśmiertelności, ale także - o realności rzeczy, przestrzeni, czasu; prowadziła go do naiwnego realizmu. Jacobi spotkał się w swych teoretycznych wynikach z szkołą szkocką, a daleko odbiegł od Kanta. DALSZE DZIEJE KANTYZMU. Zaraz w pierwszych pokoleniach XIX w. nad kantyzmem wzięła w Niemczech górę idealistyczna metafizyka; wywodziła się ona z pew-nych motywów filozofii Kaniowskiej, ale w całości była od niej biegunowo różna. Ale ani ona, ani żaden inny prąd filozoficzny XIX w. nie zgłuszył całkowicie myśli Kanta. Nawet w pierwszej połowie XIX w., gdy w filozofii niemieckiej rozwielmożniła się spekulacja metafizyczna, najwybitniejsi przedstawiciele nauk szczegółowych w Niemczech występowali jako stronnicy krytycznej filozofii Kanta. Językoznawcy, jak Wilhelm v. Humboldt, historycy, jak Niebuhr, prawnicy, jak Anzelm Feuerbach, fizjologowie, jak Johannes Miiller, późniejsi fizycy, jak Helmholtz, powoływali się na Kanta i korzystali z jego doktryny. W teologii protestanckiej wytworzyła się cała szkoła, tzw. „szkoła Ritschla", która szła śladem Kanta i kładła nacisk na oddzielenie wiedzy i wiary i na niezależność etyki od religii. Gdy w Niemczech zaczęła słabnąć energia kantyzmu, w innych krajach znalazł on wybitnych i samodzielnych przedstawicieli. W Anglii Hamilton łączył w oryginalny sposób doktrynę Kanta z rozpowszechnioną w jego ojczyźnie doktryną szkoły szkockiej. We Francji zaś Renouvier łączył ją z typową dla Francuzów metafizyką spirytualistyczną. Gdy zaś koło połowy XIX w. nastąpił upadek filozofii, zwłaszcza niemieckiej, środek naprawy dojrzano w nauce Kanta. W szóstym dziesiątku lat padło hasło „powrotu do Kanta" (zuruck zu Kant) i rozpoczęło się odnowienie jego filozofii. Liebmann, Friedrich Albert Lange, Hermann Cohen, Helmholtz byli najważniejszymi pionierami zwrotu. Odwołali się do 132 Kanta jako do tego, który pierwsze zadanie filozofii widział w krytyce poznania; i istotnie za jego przewodem nastąpiło przejście od metafizycznego do epistemologicznego traktowania filozofii. Ruch kantowski tym razem znalazł zwolenników w całej Europie; wiek XIX, tak samo jak XVIII, kończył się pod jego znakiem, choć nadal metafi-zycy potępiali jego subiektywizm, a empiryści jego aprioryzm. Od r. 1896 istniało specjalne czasopismo kaniowskie („Kantstudien"), wydawane w Halle, i specjalne towarzystwo kaniowskie (Kantgesellschaft), będące głównym zrzesze-niem filozoficznym Niemiec. Zostały zawieszone w czasach hitlerowskich. Entuzjazm dla Kanta, który doszedł do szczytu w końcu XIX w, zmalał bardzo w wieku XX. I podniosły się dość liczne głosy, że Kant był wręcz ujemnym czynnikiem w rozwoju filozofii. Głosy te wychodziły nie tylko z prawicy filozoficznej, ale i z lewicy, nie tylko od metafizyków, ale i od empirystów. Polscy logistycy pisali, że filozofia Kanta była nienaukowa, a B. Russel oświadczył, że była dla rozwoju filozofii - klęską. Miał zresztą na myśli nie tyle samego Kanta, ile jego następców, idealistów spekulatywnych. KWESTIE SPORNE. Interpretacja zasadniczej koncepcji Kanta jest wciąż jeszcze przedmiotem sporu: 1. Spór między interpretacją realistyczną (której broni większość kantystów) i idealistyczną (szkoła marburska): czy rzeczy same w sobie istnieją poza zjawiskami, czy też są tylko fikcją umysłu, regulatywną ideą? Zamierzenia metafizyki byłyby dla Kanta wedle pierwszej interpretacji niewykonalne, wedle drugiej - zupełnie bezprzedmiotowe. - Teksty Kanta przemawiają stanowczo na korzyść intepretacji realistycznej. 2. Spór między interpretacją psychologiczną a logiczną: czy formy aprioryczne są zależne od ustroju naszego umysłu, czy też są formami, jakie przyjąć musi stosunek jakiegokolwiek podmiotu do przedmiotu? Inaczej mówiąc: Czy formy aprioryczne poznania są to formy wrodzone? Czy umysł nosi je w sobie i narzuca je zjawiskom, a na-rzucałby inne, gdyby był zbudowany inaczej? Czy też formy te nie są wrodzone, lecz powstają wtedy, gdy umysł przedstawia sobie przedmioty, i choćby umysł ludzki był zbudowany inaczej, one pozostałyby niezmienione - są bowiem dla przedstawiania przed-miotów niezbędne? Psychologiczna interpretacja była łatwiejsza do rozumienia, miała też zawsze więcej zwolenników. Niektórzy wpływowi kantyści, jak F. A. Lange lub Helmholtz, dawali jej nawet zwrot fizjologiczny, gdyż formy aprioryczne wywodzili nie tylko z umysłu, lecz pośrednio z ustroju mózgu i nerwów. Doktryna Kanta nabierała dzięki temu pozorów teorii przyrodniczej. Można było nawet myśleć o ewolucyjnym wytłumaczeniu tych form, co oczywiście nie jest możliwe przy pojmowaniu ich jako form logicznych, nadempirycznych, będących nie wytworem przyrody, lecz warunkiem tego, by przyroda mogła w ogóle być przedstawiana przez umysł. Kant dał niewątpliwie pewną podstawę do interpretowania psychologicznego jego filozofii; zapewne nie dość jasno oddzielał obie interpretacje od siebie i sformułowaniom swym dawał to jedną, to drugą postać. Niemniej interpretacja logiczna była, jak się zdaje, głębszą, choć nie zawsze uświadamianą intencją jego filozoficznego przewrotu. Odkrycie jej jest dziełem szkoły marburskiej, w szczególności Hermanna Cohena. I dopiero przy tej interpelacji teoria Kanta ukazuje się jako pomysł całkowicie nowy w dziejach filozofii. MARKS, ENGELS I MATERIALIZM DIALEKTYCZNY Od filozofii Feuerbacha nieporównanie samodzielniejszym i ważniejszym dziełem tej epoki był materializm dialektyczny. Twórcami jego byli Marks i Engels i od nazwiska pierwszego z nich bywa też nazywany marksizmem. Był formą reakcji przeciwko panowaniu metafizyki idealizmu i wyrazem nowych czasów, podobnie jak pozytywizm we Francji i empiryzm w Anglii. Ale sięgał jeszcze dalej od nich, był nie tylko poglądem na świat, lecz zarazem podłożem społecznego ruchu rewolucyjnego: socjalizmu i komunizmu. 133 STOSUNEK. DO HEGLIZMU. Materializm dialektyczny bywa nieraz przedstawiany jako proste połączenie dialektyki z materializmem, Hegla z Feuerbachem: mówi się, że od Hegla wziął dialektykę, a od Feuerbacha materializm. Jednak interpretacja taka nie jest trafna; materializm dialektyczny był czymś więcej niż połączeniem dawnych poglądów, korzystał z nich, ale ujmował je po swojemu; jego dialektyka była różna od Heglowskiej, a jego materializm od Feuerbachowskiego. Prawdą jest, że przez jakiś czas Marks i Engels byli entuzjastami Feuerbacha, ale później odeszli od jego połowicznego stanowiska, nawet w rozumieniu przyrody, a tym bardziej historii. Prawdą jest też, że byli pod wpływem Hegla, ale prędko zerwali z jego idealizmem.Stosunek Marksa i Engelsa do Hegla jest złożony. Po pierwsze, zaczęli istotnie od heglizmu, wyrośli w jego atmosferze, posługiwali się wieloma jego pojęciami. Ale, po drugie, stanowisko jego zmienili radykalnie, a nawet wręcz je odwrócili: Hegel był idealistą, oni materialistami. Nie jest nawet tak, jak się częstokroć mówi: że zmienili poglądy jego w połowie, bo zerwali z jego idealizmem, a zachowali jego dialektykę. Ich dialektyka jest bowiem różna od Heglowskiej: zachowali nazwę, ale nazwa ta oznacza u nich co innego, prawo rozwijania się materii, a nie idej. „Moja metoda dialektyczna" — pisał Marks w posłowiu do II wydania Kapitału w 1873 r.—„jest nie tylko w założeniu różna od Heglowskiej, lecz jest jej wprost przeciwna". Widział, że jego dialektyka jest wytworem innych już warunków społecznych: Heglowska, choć do niej nawiązał prąd rewolucyjny, była sama wyrazem reakcji. Jednakże, po trzecie, mimo te zasadnicze różnice, Marks wysoko cenił Hegla, a błędy jego uważał bądź co bądź za błędy wielkiego umysłu. Miał go nawet za jedyny wielki umysł epoki, jedyny, z którym warto dyskutować. I gdy w latach siedemdziesiątych heglizm pojawił się w Anglii i zaczął wypierać z niej empiryzm, Marks miał to za zjawisko dodatnie. A Engels pisał: „Mimo swe braki system Heglowski ogarnął nieporównanie szerszą dziedzinę niż jakikolwiek inny system wcześniejszy i rozwinął takie bogactwo myśli, jakie dziś jeszcze wprawia w zdumienie".INNI POPRZEDNICY. Wiele różnych motywów - filozoficznych, naukowych, socjalnych — zbiegło się w teorii Marksa i Engelsa. Lenin napisał o tym: „Nauka Marksa jest prawowitym spadkobiercą tego najlepszego, co stworzyła ludzkość XIX wieku w postaci filozofii niemieckiej, angielskiej ekonomii politycznej i socjalizmu francuskiego". W materializmie dialektycznym połączyły się dwie wielkie linie rozwojowe, które dotąd przebiegały od siebie niezależnie. Jedną z nich była linia materializmu: szła od angielskiego myśliciela Hobbesa w XVII w., poprzez francuskich materialistów XVIII w., La Mettrie'ego i Diderota, do Niemca Feuerbacha w XIX wieku. Ale linia ta u Marksa i Engelsa uległa gwałtownemu odchyleniu: bo dotąd materializm był przeważnie rozumiany mechanistycznie; taki charakter nadał mu Hobbes, a wzmocnił La Mettrie. Materializm zaś dialektyczny był właśnie antymechanistyczny; jeśli miał w tym poprzedników, to tylko w niektórych myślicielach XVIII w., głównie w Diderocie, i — sięgając znacznie dalej — w starożytnych hilozoistach i stoikach.Drugą zaś linią wiodącą do Marksa i Engelsa była linia rozwojowa socjalizmu. Idee socjalistyczne rozpowszechniły się już w XVIII wieku, zwłaszcza we Francji, ale pierwotnie miały charakter utopijny i były związane z idealistycznym poglądem na świat. U Saint-Simona otrzymały inne filozoficzne podłoże, mianowicie pozytywistyczne. Marks zaś i Engels dokonali w teorii socjalizmu największego przewrotu: przeszli od socjalizmu utopijnego do naukowego, od uzasadnionego idealistycznie do uzasadnionego materia-listycznie.POCZĄTEK. Do filozofii swej doszli wcześnie. Już w 1844 r., gdy Engels odwiedził Marksa w Paryżu, sformułowali wspólnie swe tezy. Już wtedy wyszli nie tylko poza Hegla, ale i poza Feuerbacha.ŻYCIORYSY. Kari Marks (1818 - 1883) urodził się w Trewirze w rodzinie niemieckiej pochodzenia żydowskiego. Studiował prawo i filozofię. Pociągała go droga naukowa, ale zapowiadające się na niej trudności spowodowały, że poświęcił się początkowo dziennikarstwu. Przez czas jakiś był redaktorem „Gazety Reńskiej" w Kolonii. Musiał jednak opuścić Niemcy i osiadł w 1843 r. w Paryżu; przebywał tam, 134 dopóki na żądanie Prus i stamtąd nie został wydalony. W Paryżu zetknął się z francuskimi socjalistami. Przede wszystkim zaś w tym czasie zbliżyli się do siebie z Engelsem. Friedrich Engels (1820 - 1895) urodził się w Barmen w rodzinie niemieckich fabrykantów. Za młodu brał udział w ruchu literacko-politycznym „Młode Niemcy" i, jak Marks, ciążył do lewego skrzydła heglizmu. W 1842 r. pracował w fabryce ojca swego w Manchesterze, a to, co tam zaobserwował, ogłosił w 1845 r. w książce Położenie klasy robotniczej w Anglii. Poznawszy się z Marksem, związał na zawsze losy swoje z jego losami. W 1844 r. odwiedził go w Paryżu i wtedy ustalili wytyczne wspólnych poglądów filozoficznych i politycznych. W 1845 r. wrócili obaj do Niemiec. Pisali wtedy razem książki i razem działali politycznie. Główną ich sprawą było wówczas stworzenie partii komunistycznej, która by wcieliła w życie ich hasła. Rok 1848, rok rewolucji, zastał ich w Niemczech. Engels brał czynny udział w walkach. W okresie reakcji, która nastąpiła po rewolucji, musieli opuścić swój kraj, poszli na emigrację do Anglii. Marks osiadł w Londynie, gdzie pozostał do śmierci, pisząc i kierując stamtąd akcją polityczną. Engels zaś wrócił do fabryki w Manchesterze i pracował w niej, aby zapewnić egzystencję sobie i Marksowi. W Londynie osiadł i on od 1870 r. Przeżył o lat kilkanaście Marksa: od jego śmierci pracował naukowo i organizacyjnie za dwóch. WSPÓŁPRACA. Przez lat 40 stanowili zespół wyjątkowo zharmonizowany; jest to zjawisko bez precedensu, by teoria filozoficzna była dziełem nierozerwalnym dwóch ludzi. Uzupełniali się wzajemnie: gdy Marks przygotowywał Kapitał i robił studia ekonomiczne, Engels prowadził studia przyrodnicze.Engels, który przeżył Marksa, przypisywał zmarłemu towarzyszowi pracy główną zasługę w wytworzeniu ich wspólnej teorii, siebie usuwał w cień. I dla teorii tej ustaliła się nazwa „marksizmu" oraz przekonanie, iż jest zasadniczo dziełem Marksa. Ostatnio wszakże zostało ustalone — przede wszystkim przez Lenina — że Engels miał w niej znaczny udział, większy, niż sam przyznawał. I to właśnie w części ogólnofilozoficznej.PISMA. Kapitał (t. I 1869, t. II wyd. przez Engelsa 1885, t. III 1894), fundamentalne dzieło ekonomiczne, podstawa socjalizmu, był dziełem wyłącznym Marksa. Natomiast Engels był autorem prac o charakterze filozoficznym: Anty-Diihring, 1878; Ludwik Feuerbach i zmierzch klasycznej filozofii niemieckiej, 1888. Wczesne prace, które sformułowały ich pogląd na świat, były wspólnym ich dziełem. Święta rodzina, czyli krytyka krytycznej krytyki, wyszła w 1845, Ideologia niemiecka, napisana 1845/6, oraz Manifest komunistyczny, 1848.POGLĄDY, l. DWA OBOZY. „Naczelnym zagadnieniem całej filozofii jest zagadnienie stosunku myśli do bytu, ducha do przyrody. Stosownie do odpowiedzi na to pytanie filozofowie podzielili się na dwa wielkie obozy. Ci, którzy twierdzili, że duch istniał pierwej niż przyroda, utworzyli obóz idealistyczny. Inni zaś, którzy za pierwotną uważali przyrodę, należą do różnych szkół materialistycznych". Tak pisał Engels. Wraz z Marksem pomijali umyślnie inne różnice zdań występujące w filozofii, aby położyć nacisk na najważniejszą. Podczas gdy wiek XIX na ogół rozwijał, różnicował i komplikował problematykę filozoficzną, oni usiłowali ją uprościć i liczyli się z tym tylko, co najbardziej istotne.Owe dwa odróżnione przez nich wielkie obozy występowały w filozofii od wieków i na przemian brały jeden nad drugim górę. W okresie poprzedzającym wystąpienie Marksa i Engelsa panował idealizm, a w Niemczech panował nawet niepodzielnie. Dopiero lewica heglowska i Feuerbach zaczęli odwrót. Marks zaś i Engels znaleźli się już całkowicie w przeciwnym obozie: byli zdecydowanymi przeciwnikami idealizmu, a zwolennikami materializmu. 2. REALISTYCZNA TEORIA POZNANIA. Te dwa wielkie obozy różnią się między sobą podwójnie, ontologicznie i epistemologicznie: mają zasadniczo różne teorie bytu, ale zakładają także różne teorie poznania.Zasadnicza teza materializmu, jego teoria bytu brzmi: świat jest w całości materialny. Albo, mówiąc nieco inaczej: jedyną pierwotną i samoistną postacią bytu jest materia, nie zaś duch. Materializm Marksowski nie zaprzeczał, że istnieje duch, ale twierdził, że istnieje tylko w związku z ciałem, że jest wynikiem rozwoju materii, a 135 nie bytem pierwotnym, samoistnym, od materii niezależnym. Zwalczał nie tylko pogląd Platona, czy Leibniza, że jedynie duch jest bytem pierwotnym i samoistnym, ale także pogląd Karte-zjusza, że duch Jest równie pierwotny i samoistny, jak materia. Te zwalczane przez się poglądy nazywał idealizmem, choć znane są w historii filozofii raczej pod nazwą spirytualizmu i antyteza zwykle brzmi: materializm a spirytualizm.Ale materializm implikuje też teorię poznania, tezę epistemologiczną. Dwojako bowiem można rozumieć przedmioty materialne: albo są wytworami naszego umysłu, albo istnieją odeń niezależnie. Albo powiada się jak Berkeley: istnieć to nie znaczy nic innego, jak tylko być postrzeganym. Albo powiada się: istnieć znaczy właśnie coś więcej niż być postrzeganym, samo postrzeżenie wskazuje na byt, który jest od postrzeżenia różny i który je wywołał. Pierwsze stanowisko zwykło się nazywać idealizmem (epistemo-logicznym albo subiektywnym), drugie — realizmem. Otóż Marks i Engels głosili realizm przeciw idealizmowi. Tak samo jak stali za materializmem przeciw spirytualizmowi. l tę podwójną antytezę łączyli w haśle: materializm przeciw idealizmowi.Teza realizmu brzmi: materialny, zmysłowo postrzegalny świat jest rzeczywistym światem, a nie tylko naszym wyobrażeniem. Tezę tę materializm radykalizuje: „Materialny, zmysłowo postrzegalny świat, do którego sami należymy, jest jedynym rzeczywistym światem". Świat duchowy jest w stosunku do niego pochodny, zależny, jest jego wytworem. „Materia nie jest wytworem ducha, lecz duch jest najwyższym wytworem materii". Realizm może być umiarkowany lub radykalny. Umiarkowany powiada: przedmioty materialne istnieją niezależnie od naszych postrzeżeń, ale — nie są nam w pełni dostępne; postrzegamy je, ale nie wiemy, czy postrzeżenia nasze są do przedmiotów podobne. Inaczej sądzili Marks i Engels; ich realizm był radykalny. Według nich, rzeczy materialne, choć istnieją od postrzeżeń niezależnie, są postrzeżeniom dostępne. Wiemy nie tylko, że są, ale także, jakie są. Wiedza nasza o świecie materialnym, oparta na doświadczeniu i sprawdzona przez praktykę życiową, jest całkowicie wiarygodna i obiektywna.Realistyczny pogląd jest naturalnym poglądem człowieka. Natomiast filozofia wielokrotnie odeń odbiegała. Marks i Engels byli wszakże po stronie naturalnego poglądu, a nie wyłamujących się spod niego filozofów. „Przekonującym obaleniem dziwolągów filozoficznych jest praktyka, mianowicie doświadczenie i przemysł". W szczególności przemysł: jest to bowiem najlepszym dowodem realności jakiejś rzeczy, że ją sami umiemy wytworzyć i kazać jej służyć naszym celom. Taki był oryginalny sposób argumentowania Marksa i Engelsa, a zarazem jedyny, jaki mieli za trafny: teorię poznania nie odwołującą się do praktyki uważali za nieporozumienie i bałamuctwo.3. MATERIALIZM NIEMECHANISTYCZNY. Odrębność i nowość poglądów Marksa i Engelsa nie leżała w materializmie — materialistów było dość i przed nimi — lecz w swoistym rozumieniu materializmu. Dawniejsi materialiści zwykli byli rozumieć swą filozofię mecha-nistycznie. Wychodzili z badań fizykalnych nad przedmiotami nieorganicznymi, nad materią martwą i ją uważali za właściwą postać materii. Toteż filozofia mechanistyczna sprzęgła się z materialistyczną: rozpowszechnił się pogląd, że tam jest tylko materia, gdzie jest mechanizm, i gdyby stwierdzone zostały zjawiska niemechaniczne, to trzeba by przyjąć, że są objawem ducha, bo na pewno nie są objawem materii.Przeciw temu rozumieniu materii wystąpili Marks i Engels: dla nich mechanizm był tylko jedną z postaci materii, a materia posiada postaci wiele. Wszystko, co realne, jest jej postacią. Zarówno to, co mechaniczne, jak i to, co niemechaniczne. Postacią materii jest życie. Postacią jej jest także świadomość, życie psychiczne: nie jest mechanizmem, a mimo to jest tworem materii tak samo jak mechanizm. Wszystkie ,nauki badają ruch materii, nie tylko mechanika. A bez mała każda bada inny jej ruch: dźwięk, będący przedmiotem badań akustyki, jest również ruchem, ale ruchem innym niż mechaniczny, a tak samo ciepło badane przez termodynamikę, elektryczność, procesy chemiczne, biologiczne, psychiczne, społeczne. Póki się utożsamia materię z mechanizmem, materializm jest teorią wąską i paradoksalną. Natomiast w tym nowym ujęciu mieści całą różnorodność zjawisk, całe bogactwo świata. Nowy materializm 136 nie potrzebuje zaprzeczać temu wszystkiemu, czemu zaprzeczał materializm mechanistyczny; przyznaje, że cała różnorodność zjawisk jest realna, a twierdzi tylko, że cała jest związana z materią. 4. MATERIALIZM DIALEKTYCZNY. Materializm swój Marks i Engels nazywali „dialektycznym". Co przez to rozumieli, wymaga wyjaśnienia, używali bowiem tego wyrazu w innym znaczeniu, niż to dotąd było w zwyczaju. Mianowicie „dialektyką" nazywano dotąd metodę myślenia, którą posługiwali się Grecy, a którą odnowił Hegel; zarówno u Greków, jak u Hegla była to metoda wyłącznie umysłowa, polegająca na snuciu myśli bez odwoływania się do doświadczenia. I zarówno u Platona, jak u Hegla związana była z filozofią idealistyczną. Marks i Engels przejęli nazwę „dialektyki", ale pojęli ją tak dalece inaczej, że ich dialektyką stała się bez mała przeciwieństwem tego, co dotąd tak nazywano. Dotąd była własnością myśli, teraz zaś — materialnej przyrody; dotąd była metodą niezależną od doświadczenia, teraz stała się właśnie wyrazem doświadczenia; dotąd była związana z idealizmem, teraz zaś z materializmem. A jednak przejęcie tej nazwy przez Marksa i Engelsa nie było bynajmniej przypadkowe; rzecz w tym, iż za podstawową cechę przyrody uznali tę cechę, którą dawniej zaobserwowano na myślach i której wyrazem była metoda dialektyczna: iż jest w nieustannym ruchu, iż ciągle się rozwija. Przez „dialektyczny" materializm rozumieli pogląd, że istnieje jedynie materia, ale materia nieustannie się rozwijająca, przyjmująca coraz nowe postacie.Dokładniej mówiąc, dialektyczne pojmowanie przyrody przypisywało jej aż cztery właściwości: l) przyroda składa się z rzeczy ze sobą spojonych, wzajem się warunkujących i przeto względnych; 2) jest w ciągłym ruchu, przemianie, rozwoju; 3) rozwijając się wytwarza nowe jakości; a 4) motorem rozwoju jest walka wewnętrznych przeciwieństw.Podobny pogląd mieli już dawniej niektórzy myśliciele, przede wszystkim w starożytności Heraklit. Ale bodaj większość filozofów doszukiwała się w świecie jedności i tożsamości i skutkiem tego miała inny nań pogląd. W szczególności metafizycy zwykli byli konstruować byt jednolity, niezmienny, nie podlegający rozwojowi, absolutny. Dialektyczna zaś filozofia Marksa i Engelsa odwołując się do doświadczenia twierdziła, iż nie ma innego bytu jak tylko rozwijający się, zmienny i zależny. Więc też przeciwstawiali d i a-1 e k t y k ę — metafizyce. Bo metafizyka to filozofia absolutu, a dialektyką — filozofia zmienności bytu. I dla filozofii Marksowskiej nic nie było bardziej charakterystyczne jak to przeciwstawienie. Jeszcze u Hegla dialektyką była metodą konstruowania idealistycznej metafizyki, teraz zaś stała się przeciwieństwem zarówno idealizmu, jak metafizyki. 5. CZŁOWIEK KONKRETNY. Hasłem filozofii Marksa i Engelsa było: trzymać się doświadczenia; przedstawiać rzeczy w ich konkretnych własnościach. W szczególności człowieka chcieli rozumieć konkretnie, nie w oderwaniu. Tymczasem stwierdzali, że filozofowie operują tu właśnie abstrakcjami. Nie tylko idealista Hegel, ale także naturalista Feuerbach. Nie tylko filozofia, ale nawet nauki szczegółowe: człowiek taki, jakim go przedstawia biologia, jest abstrakcją, nie uwzględnia ona bowiem czynników społecznych; wytwarza fikcyjnego człowieka o stałych własnościach, niezależnego od czasu i miejsca, tymczasem właśnie zależnie od czasu i miejsca ludzie mają różne własności. Konkretne ich własności zależne są od warunków społecznych, w jakich żyją, od szczebla rozwoju, na jakim się znajdują, od otoczenia, które na nich wpływa. Zależnie od warunków społecznych, od stadium rozwoju, od otoczenia, człowiek jest taki albo inny. Przeto tylko w świetle socjologii i historii można go poznać konkretnie. 6. MATERIALIZM HISTORYCZNY. Materializm dialektyczny nie ograniczał się do zjawisk przyrody, obejmował także zjawiska społeczne. To była jedna z jego odrębności, tym wybiegał poza dotychczasowy materializm. Marks wywodził, że nie tylko przyroda, ale i dzieje ludzkie mają osnowę materialną, podlegającą prawom koniecznym. Jeśli może wydawać się inaczej, to tylko temu, kto rozważa w oderwaniu dzieje poszczególnych ludzi. 137 Ale należy je rozważać w zespole społecznym, nikt bowiem nie żyje sam, wszyscy żyją społecznie. A żyjąc społecznie, wchodzą w konieczne i niezależne od ich woli stosunki. Pogląd ten otrzymał nazwę materializmu historycznego. „Historycznego", bo dotyczył stosunków ludzkich i ich historycznego rozwoju, a „materializmu" — bo stosunki te tłumaczył materialistycznie. Był zastosowaniem materializmu dialektycznego do stosunków społecznych, ale zastosowaniem bardzo samodzielnym. Marks odkrył — mówiąc słowami Engelsa — „ukryty dotychczas pod ideologicznymi nawarstwieniami prosty fakt, że ludzie muszą przede wszystkim jeść, pić, mieć mieszkanie i odzież, zanim będą mogli się zajmować polityką, nauką, sztuką, religią itd.".W przedmowie do Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej Marks pisał: „Całokształt stosunków produkcji tworzy ekonomiczną strukturę społeczeństwa, realną podstawę, nad którą się wznosi nadbudowa prawna i polityczna i której odpowiadają pewne formy świadomości społecznej. Sposób produkcji życia materialnego warunkuje proces społeczny, polityczny i duchowy w ogóle; nie świadomość ludzi stanowi o ich bycie, lecz, odwrotnie, ich byt społeczny stanowi o ich świadomości".To znaczy, że, po pierwsze, wśród czynników życia ludzkiego pierwsze miejsce zajmują czynniki społeczne. Jednostki, chcąc czy nie chcąc, muszą się im podporządkować. Po wtóre zaś, wśród zynników społecznych pierwsze miejsce zajmują czynniki materialne, a wśród materialnych gospodarcze. One decydują o formach życia duchowego. Wyklucza to subiektywistyczny, idealistyczny pogląd na proces historii. Subiektywna świadomość gra niewątpliwie swą rolę, ale sama jest uwarunkowana obiektywnie, gospodarczo. 7. NADBUDOWA IDEOLOGICZNA. Dokładniej mówiąc: czynnikiem decydującym o całym rozwoju i ustroju społecznym, o całej kulturze jest sposób zdobywania środków do życia, czyli sposób produkcji dóbr materialnych. O sposobie tym stanowią siły wytwórcze, czyli ludzie i ich narzędzia pracy, ale także stosunki produkcji, czyli stosunki społeczne, w jakich produkcja się odbywa. Bo produkcja ma zawsze społeczny charakter, ludzie produkują wspólnie, a stosunki, jakie ich przy produkcji łączą, mogą być różne: może to być stosunek zarówno współpracy, jak i wyzysku jednych przez drugich.Historia zna pięć zasadniczych typów stosunków produkcji: typ gminy pierwotnej, typ niewolniczy, feudalny, kapitalistyczny i socjalistyczny. Nie są one wieczne, bo produkcja znajduje się zawsze w stanie rozwoju. A przeobrażenia jej mają daleko sięgające konsekwencje: nie ograniczają się do sfery gospodarczej, lecz wywołują nieuchronnie zmianę sposobu życia, myślenia, odczuwania, zmianę całego ustroju społecznego, ideologii, poglądów politycznych, instytucji kulturalnych. „Jaki jest sposób produkcji w społeczeństwie, takie jest również w zasadzie samo społeczeństwo, jego idee i teorie, poglądy polityczne i instytucje polityczne. Prościej mówiąc: jaki jest tryb życia ludzi, taki jest też sposób ich myślenia". Stosunki gospodarcze wpływają na wyobrażenia, sądy, idee, wytwarzają formy prawne, polityczne, a także religijne, artystyczne, filozoficzne. Formy te są, jak mówił Marks, „nadbudową ideologiczną" na podłożu gospodarczym. Podłoże ich—wbrew wszystkim idealistom—jest zawsze materialne. Każda epoka ma takie prawo, taką filozofię, taką moralność, jaki ma ustrój gospodarczy. W tym ustroju, a nie w ideach ogólnych leży klucz do rozumienia społeczeństwa i jego dziejów. Idee raz uformowane działają potem same dalej, działają nawet z powrotem na podłoże gospodarcze, ale jest to już zjawisko wtórne.Zmiany w produkcji zaczynają się zawsze od zmiany sił wytwórczych. Zależnie od nich zmieniają się z kolei stosunki produkcji. Jeśli nie nadążają za rozwojem tamtych, to system produkcji zaczyna szwankować, zaczynają się kryzysy gospodarcze, a za nimi idą w konieczny sposób przewroty społeczne. W nich wyładowują się konflikty między siłami gospodarczymi a nie nadążającymi za nimi stosunkami. Jeden z takich konfliktów Marks rozpoznał w swojej epoce: oto kapitalizm, skupiając robotników w fabrykach, nadaje produkcji charakter społeczny i podważa przez to swą własną podstawę, bo społeczna produkcja wymaga społecznej własności środków 138 produkcji. Musi przeto nastąpić przewrót, który władzę odda w ręce robotników, w ręce proletariatu. 8. FILOZOFIA A POLITYKA. Filozofia Marksa i Engelsa była poglądem na świat, a zarazem podłożem dla polityki. Materializm miał dla nich wartość nie tylko sam przez się, ale jako teoria socjalizmu. Teoria ich kończyła się perspektywą przewrotu politycznego — i przeprowadzeniu tego przewrotu poświęcili swe życie. Nigdy teoria filozoficzna nie była ściślej związana z praktyką. „Jak filozofia ma w proletariacie broń materialną, tak proletariat w filozofii swą broń duchową". O dawniejszych materialistach Marks mówił, że tylko objaśniali świat, a „tymczasem rzecz w tym, żeby go zmienić". Opracowanie przezeń teorii aterializmu dialektycznego było faktem należącym nie tylko do dziejów filozofii, ale też polityki, jednym z etapów walki społecznej: przyczyniło się bowiem do tego, że ruch robotniczy stał się świadomym ruchem klasowym.Całokształt wyników nauk szczegółowych można ująć tylko przy pomocy myślenia dialektycznego. Jest to zadanie dla całej ludzkości w jej postępującym rozwoju, nie dla pojedynczych ludzi. Dlatego też Marks i Engels w filozofii swej widzieli „kres filozofii w dotychczasowym znaczeniu wyrazu". 9. ETYKA MARKSIZMU. Tak samo w etyce marksizm był skierowany przede wszystkim przeciw moralności absolutnej, wiecznej, nadhistorycznej, ponadklasowej. „Odrzucamy" — pisał Engels — „wszelką próbę narzucenia nam jakiejkolwiek dogmatyki o charakterze wiecznego, już odtąd niezmiennego prawa moralnego... Przeciwnie, twierdzimy, że wszelka teoria etyczna była dotąd w ostatecznym rozrachunku wynikiem danego gospodarczego stanu społeczeństwa. A ponieważ społeczeństwo rozwijało się dotąd w przeciwieństwach klasowych, więc też moralność była zawsze moralnością klasową". Albo usprawiedliwiała interesy klasy panującej, albo też przekształcała się tak, by bronić interesów klasy walczącej. Taka etyka dialektyczna znalazła się poza walczącymi dotąd w filozofii partiami. Nie mogła się oczywiście zgodzić ze stanowiskiem apriorystów w rodzaju Kanta. Ale także odrzucała stanowisko empirystów, bo ich utylitarystyczna etyka miała również pretensję do tego, aby być powszechną, pozahistoryczną. ZESTAWIENIE. Marksizm był materializmem, ale śni generis: antymechanistycznym, dialektycznym, niepodobnym do tego, jaki przeważał dotychczas. Był też materializmem specjalnie liczącym się z historią, „historycznym", wywodzącym formy społeczne z czynników gospodarczych. Był filozofią świadomie służącą praktyce, polityce, dokładniej: polityce proletariatu, którego zwycięstwo wyprowadzał ze swych założeń jako konieczność. Engels powiedział nad grobem Marksa: „Jak Darwin odkrył prawo rozwoju świata organicznego, tak Marks odkrył prawo rozwoju historii ludzkiej". STOSUNEK MARKSA DO INNYCH STANOWISK FILOZOFICZNYCH. Marks dla swych teorii szukał sprzymierzeńca w masach; natomiast nie szukał go wśród filozofów, tu szedł w pojedynkę. Zwalczał nie tylko systemy idealistyczne, ale także i te, które mogły się wydawać bliższe jego stanowisku, z lekceważeniem odnosił się do pozytywizmu, a już zupełnie nie uznawał pozycji pośrednich i kompromisowych. Właściwie jednego tylko przeciwnika miał za godnego siebie: był nim Hegel. Odnowienie heglizmu około 1870 roku w Anglii uważał za zjawisko względnie pomyślne. Bo pogląd ten, będący biegunowym przeciwieństwem jego własnego, miał za lepszy od poglądów pośrednich, połowicznych. Walczył z nim, ale poniekąd dialektycznie wywodził się z niego. Wszak historia przebiega od przeciwieństwa do przeciwieństwa. Pisał: „My, socjaliści niemieccy, jesteśmy dumni, że pochodzimy nie tylko od Saint-Simona, Fouriera, Owena, ale także od Kanta, Fichtego i Hegla". OPOZYCJA I DZIAŁANIE. Związanie filozofii materialistycznej z partią polityczną dało jej zdecydowanych obrońców, ale także pomnożyło jej przeciwników. Filozofowie i historycy filozofii XIX w. nie zdawali sobie sprawy z przełomowego znaczenia marksizmu, podręczniki historii filozofii przeważnie wcale go nie wymieniały. 139 Marksizm uchodził za pogląd polityczny, nie naukowo-filozoficzny, i pierwotnie poza partią nie miał zwolenników. Po śmierci zaś Marksa i Engelsa zaczął ich tracić nawet w partii, czołowi jej przedstawiciele w Niemczech zaczęli pod koniec wieku, zachowując ich teorie gospodarcze i polityczne, porzucać filozoficzne. Przeważnie uważali za słuszne przyłączyć się do obozów mających wówczas lepszą pozycję naukową: do kantyzmu lub do nowego pozytywizmu. Ten stan rzeczy trwał jednakże krótko: sytuacja zmieniła się radykalnie od chwili wystąpienia Lenina.Kontynuację i dalsze rozwinięcie filozofii Marksa stanowi leninizm, który pojawił się na przełomie XIX i XX wieku, jako nowy etap rozwojowy marksizmu. Będzie omówiony później jako kierunek XX stulecia. COMTE I POZYTYWIZM Prądem inaugurującym nowy okres w dziejach filozofii był pozytywizm; powstał we Francji, początek dał mu Comte. Jego dążeniem było trzymanie się faktów, a unikanie metafizyki. Dążenie to zaszczepił epoce, ale sam zrealizował je tylko częściowo, bo wyrósł w poprzednim, metafizycznym okresie i zachował pewne cechy tego okresu, przede wszystkim pragnienie wielkiej syntezy, wszechogarniającego systemu.ŻYCIE. August Comte (1798 1857) urodził się na południu Francji w Montpellier, a kształcił się w Paryżu, w niedawno otwartej Szkole Politechnicznej. Był pierwszym w dziejach filozofem, który przeszedł studia techniczne. Po skończeniu ich mieszkał w Paryżu i utrzymywał się z lekcji matematyki. Od 1818 r. przez sześć lat żył w bliskich stosunkach z wielkim utopijnym reformatorem społecznym Saint-Simonem; później stosunki z nim zerwał. Już w 1826 r. w prywatnym kursie wyłożył zarys swego systemu; słuchało go grono słuchaczy niewielkie, ale obejmujące wybitnych ówczesnych uczonych, matematyków, przyrodników. Atak choroby umysłowej nie pozwolił mu kursu tego dokończyć. Po dwu latach jednak mógł powrócić do pracy; od 1832 był na Politechnice repetytorem analizy i mechaniki, a od 1837 r. egzaminatorem. Mimo starania nie uzyskał poważniejszej pozycji akademickiej, a od 1848 r. utracił i tamto skromne stanowisko. Przekonanie, że nauka wymaga całkowitej reformy i że on jest powołany, by ją przeprowadzić, poróżniło go z urzędowymi przedstawicielami nauki. Później żył już tylko z subwencji przyjaciół i uczniów. Od 1845 r. jego zainteresowania naukowe przeszły w społeczne, metafizyczne, religijne: jego zamierzenia reformatorskie objęły całą organizację świata. Zaczął głosić „religię ludzkości". — Był dziwnym człowiekiem, skromnym zewnętrznie, a zarazem przeświadczonym o swojej misji, był uczonym-pozytywistą, a zarazem arcykapłanem stworzonego przez się kultu. UKŁAD SIŁ FILOZOFICZNYCH WE FRANCJI OKOŁO 1830 ROKU. Około 1830 r., gdy Comte występował ze swą teorią pozytywną, filozofia francuska dzieliła się na dwa obozy. Jeden był sensualistyczny, zbliżony do materializmu: był to obóz „ideologów". Miał dawną we Francji tradycję, był dziedzictwem XVIII wieku, ale teraz już się kończył. Drugi obóz stał na stanowisku biegunowo przeciwnym, bo spirytualistycznym; uformował się później i miał w sobie żywotność zaczynającego się ruchu. Do niego należał Maine de Biran, a także katoliccy tradycjonaliści z doby Restauracji: de Maistre, de Bonald, Chateau-briand. Przewodzili zaś w nim eklektycy: Cousin i jego uczniowie. Spirytualizm ten w eklektycznej postaci, jaką otrzymał od Cousina, stał się urzędową filozofią Francji. I został nią na długo. Wszystkie nowe prądy, jakie się we Francji formowały, musiały z nim walczyć. Na jego też tle należy wyobrażać sobie powstanie i rozwój pozytywizmu. PISMA. Głównym dziełem Comte'a był Cours de philosophie positive w 6 tomach, 18301842, pisany ciężko i rozwlekle; wielu ludzi w XIX w. go wielbiło, ale mało kto chciał czytać, wołano czerpać informacje o filozofii pozytywnej z innych źródeł. W skrócie przedstawił swe poglądy w Discours sur 1'esprit positif, 1844. Późniejszym swym ideom, nie 140 tylko społecznym, ale metafizycznym i religijnym, dał wyraz w Systeme de politigue positive, 4 tomy, 1851 - 1854. POPRZEDNIKAMI Comte'a byli: l. Niektórzy myśliciele poprzedniego stulecia, przede wszystkim d'Alembert — ale także Turgot i Condorcet. Podobieństwo jest tak znaczne, że i ich poglądom daje się niekiedy nazwę „pozytywizmu", wprowadzoną przez Comte'a. Postawa ich bowiem w filozofii była taka jak jego, a utrzymana nawet konsekwentniej.2. W pokoleniu poprzedzającym go wielu myślicieli miało myśli podobne do Comte'a, ale co najwyżej szkicowali to, co on opracował dokładnie. On sam zwrócił uwagę na pokrewieństwo swego stanowiska ze stanowiskiem matematyczki Sophie Germain (1776--1831). Twierdziła ona, że wiele błędów ma źródło w tym, iż ludzie szukają początku wszech-rzeczy, chcą poprzez świat dotrzeć do bytu wiecznego, do istoty nieskończonej. Matematyka tego nie robi: dlatego jest wolna od błędów i przez nią może się dokonać reforma filozofii. Reforma ta będzie polegać przede wszystkim na tym, że się zarzuci pytanie „dlaczego", aby pytać tylko o to, „jak" jest w świecie. 3. Prehistoria pozytywizmu sięga nawet dawniejszych jeszcze czasów. Comte jako początkodawców kierunku wymienił Bacona, Kartezjusza i Galileusza; a także o Newtonie mówił, iż uchwycił był już ideę pozytywizmu. Za głównego zaś swego poprzednika uważał słusznie Hume'a. Dość, że poprzedników miał wielu. Renan, sam zbliżony do pozytywizmu, ale raczej niechętny Comte'owi, mówił, iż na ogół powtórzył on tylko złym stylem, co przed nim dobrym stylem napisali już byli Kartezjusz, d'Alembert, Łapiące.4. Poglądy Comte'a kształtowały się wszakże nie tylko pod wpływem uczonych i filozofów, ale także reformatorów i utopijnych socjalistów jego epoki. Przede wszystkim najznakomitszy z nich, hr. CIaude-Henri de Saint-Simon, był tym, który nauczył go szukać sposobów powszechnego uszczęśliwienia ludzkości i przekonał, że najpewniej może ich dostarczyć przemysł i nauka; nauczył go traktować naukę nie jako czystą teorię, lecz jako narzędzie reformy świata. SaintSimon był tedy nauczycielem Comte'a, sam zaś był uczniem pozytywisty D'Alemberta. W ten sposób, nie będąc sam filozofem, stanowił ogniwo w rozwoju filozofii, mianowicie ogniwo między dawniejszym pozytywizmem XVIII wieku a nowym, który wystąpił w XIX w. jako pełny system nie tylko nauki, ale i życia. 5. Filozofia zapoczątkowana przez Comte'a zajęła miejsce idealistycznej i spirytua-listycznej — niemniej była z nimi wielorako związana. Bo nawet wielkie przełomy myśli dokonują się w sposób ciągły; pozytywizm Comte'a jest właśnie tego przykładem. Poglądy jego pokażą, ile miał podobieństwa z twórcami systemów idealistycznych, zwłaszcza z Heglem. Wiele też przejął od swych francuskich przeciwników, spirytualistów i tradycjonalistów. Od nich, od de Maistre'a i de Bonalda, wziął nacisk na czynnik transcendentny w społeczeństwie, na niesprowadzalność społeczeństwa do jednostek, na ideę autorytetu społecznego. Z nich korzystał, gdy — aby przeciwdziałać anarchii swego czasu — na nauce i filozofii pozytywnej opierał politykę konserwatywną. Od nich wziął hasło ładu, które zespolił z hasłem postępu i które do postępowego ruchu pozytywistycznego wprowadziło tyle motywów konserwatywnych. POGLĄDY, l. FILOZOFIA POZYTYWNA. Comte, nadając filozofii swej miano „pozytywnej", chciał wyrazić przez to, że, po pierwsze, zajmuje się ona wyłącznie przedmiotami rzeczywistymi, stroniąc od urojonych, bada rzeczy dostępne umysłowi, a nie tajemnice;że, po drugie, rozważa tyllw tematy pożyteczne, unikając jałowych, chce bowiem służyć polepszeniu życia, a nie zaspokojeniu czczej ciekawości; że, po trzecie, ogranicza się do przedmiotów, o których można uzyskać wiedzę pewną, stroniąc od tematów chwiejnych i prowadzących do wiecznych sporów; że, po czwarte, zajmuje się kwestiami ścisłymi, unikając mglistych; że, po piąte, pracuje pozytywnie, nie ograniczając się do negatywnej krytyki.Filozofem pozytywnym jest wedle Comte'a ten, kto zrozumiał, że nauki przyrodnicze stworzyły nieporównany wzór dochodzenia naukowego, i kto stosując się doń wyrzeka się w 141 filozofii spekulacyj na rzecz badań czysto faktycznych. Jest nim też ten, kto unika twierdzeń absolutnych i zastępuje je przez względne.Właściwości te cechują jednak nie tylko pozytywizm: nie tylko on ogranicza się do faktów i twierdzeń względnych, nie tylko on kładzie nacisk na realność, pożyteczność, pewność, ścisłość i pozytywność swych badań. Są to właściwości wszelkiej filozofii mini-malistycznej. Pozytywizm zaś przyjmował ponadto, iż wiedza ma za przedmiot wyłącznie fakty fizyczne, wyłącznie ciała. Albowiem — takie było przekonanie Comte'a — o faktach psychicznych wiedzy nie posiadamy. Nie posiadamy jej, gdyż niepodobna być zarazem podmiotem i przedmiotem poznania. Badanie introspekcyjne jest chimerą: jakże np. można badać własne wzruszenia, skoro badanie wymaga właśnie opanowania wzruszeń? To obiektywne, antypsychologiczne nastawienie stanowiło szczególną cechę pozytywizmu, odróżniającą go od innych form minimalizmu. Jedna część minimalistów XIX w. poszła za nim, podczas gdy druga zajęła postawę wprost przeciwną, głosząc, że właśnie tylko fakty psychiczne dane nam są bezpośrednio i przeto one jedne stanowią podstawę naszej wiedzy. Są tedy w XIX w. dwa typy minimalizmu: jeden o antypsychologicznym, drugi zaś właśnie o psychologicznym charakterze. O filozofii „pozytywnej" i „pozytywizmie" zwykło się mówić w dwu znaczeniach, szerszym i węższym. W szerszym (a nawet bardzo szerokim) — jako o filozofii minima-listycznej w ogóle, ostrożnej, trzymającej się faktów, unikającej spekulacji. W węższym natomiast jako o filozofii uważającej fakty tylko zewnętrzne, dotyczące ciał, za jedyny przedmiot rzetelnej nauki. Np. Mili, będąc pozytywistą w pierwszym znaczeniu, nie był nim w drugim, natomiast Comte był nim także i w drugim. 2. ROZWÓJ LUDZKOŚCI. Comte uważał, że pozytywistyczne rozumienie świata jest najdoskonalszym tworem ludzkim i że ludzkość mogła doń dojść dopiero na najwyższym szczeblu swego rozwoju.Jest to fundamentalne prawo jej rozwoju umysłowego, że przechodzi przez 3 fazy:pierwsza jest teologiczna, druga metafizyczna, a dopiero trzecia i ostatnia jest pozytywna. W pierwszej ludzkość tłumaczyła zjawiska odwołując się do duchów, w drugiej— do abstrakcyjnych pojęć. W pierwszej rządziła się uczuciami, w drugiej intelektem. Zarówno intelekt, jak uczucia wytwarzają fikcje: fikcje wytworzone przez uczucia stanowią mitologię, a wytworzone przez intelekt metafizykę. Mitologia i metafizyka kolejno władały ludzkością i dopiero po wyzwoleniu się od nich mogła ona wejść w dalszą fazę rozwoju. Umożliwiła to, wedle Comte'a, dopiero filozofia pozytywna, wolna wreszcie od mitologii i metafizyki. Stwierdza ona tylko fakty, nie tłumacząc ich ani przez duchy, ani przez abstrakcje. Stanowi, wedle Comte'a, fazę rozwoju najwyższą i ostateczną. Pozytywistą ten myślał więc podobnie jak metafizyk Hegel, który również we własnej doktrynie widział ostatni, najwyższy szczebel rozwoju myśli ludzkiej.Comte kładł nacisk na to, że ludzkość przechodzi przez trzy fazy, ale w gruncie rzeczy faza druga mało się dlań różniła od pierwszej i łącznie z nią przeciwstawiała się fazie pozytywnej: obie były fazami złudzeń w rzeciwstawieniu do fazy pozytywnego poznania. „Faza pośrednia" — pisał — „znacznie więcej zbliża się do poprzedniej niż do następnej";„metafizyka jest w gruncie rzeczy pewnego rodzaju teologią". Miał nawet do niej jeszcze mniej sympatii niż do teologii: -ta bowiem może być przynajmniej konsekwentną wiarą, tamta zaś jest zawsze niekonsekwentną filozofią. 3. STWIERDZANIE i PRZEWIDYWANIE FAKTÓW. Jedyną rzeczą dostępną dla umysłu są fakty. Naczelnym prawidłem nauki jest: nie wypowiadać twierdzeń innych, jak tylko oparte na takim czy innym fakcie. Ostrze filozofii pozytywnej zwrócone było przeciw wszelkim próbom wykraczania poza fakty, w szczególności przeciw doszukiwaniu się dla faktów przyczyn leżących poza faktami.Jednakże zadanie nauki nie ogranicza się do rejestrowania faktów; jest to jedynie materiał do dalszych poszukiwań. Właściwym zaś zadaniem nauki jest opracowanie tego materiału i ustalenie stałych związków między faktami: inaczej mówiąc, ustalenie praw. To wykonalne zadanie powinno w nauce zająć miejsce niewykonalnych, jakie sobie dotąd stawiała, a zwłaszcza miejsce doszukiwania się przyczyn. 142 Należy wszakże pamiętać, że prawa nie są niczym innym, jak tylko stałymi związkami. Bądź związkami podobieństwa, bądź też następstwa.Na podstawie znajomości praw rządzących faktami nauka może przewidywać dalsze fakty. Savoir pour prevoir, zdobywać wiedzę, aby móc przewidywać; to była formuła Comte'a. Przy czym przewidywanie rozumiał szeroko: jako ustalanie faktów nie tylko przyszłych, ale także nieznanych obecnych, a nawet przeszłych.Prawdziwa nauka buduje tedy na doświadczeniach. Nie składa się jednakże z samych doświadczeń. Przeciwnie, dąży do tego, by stały się zbędne. Wyprzedza je i zastępuje przez przewidywania. Dlatego Comte był przeciwnikiem empiryzmu, jeżeli przez „empiryzm" rozumieć ograniczanie nauki do samego tylko zbierania doświadczeń. „Czysty empiryzm jest bezpłodny" — mówił. Twierdził nawet, że prawdziwa filozofia pozytywna jest w gruncie rzeczy równie daleka od empiryzmu, jak od mistycyzmu: powinna kroczyć między tymi dwoma — równie zgubnymi, jak mniemał — bezdrożami. Przy badaniu faktów uczony nie może się zachowywać całkowicie biernie. Już choćby tylko dlatego, że istnieje nieskończona różnorodność faktów i że dla orientowania się w niej potrzebne są kierownicze hipotezy. W niespodzianej u następcy Bacona i Hume'a tezie Comte twierdził, że myśl wskazuje drogę doświadczeniu i że ostatecznym celem nauki jest uczynić doświadczenie zbędnym, zastąpić je przez rozumowanie.Jak uogólnianie faktów i ich przewidywanie jest możliwe, tego nie badał: w ogóle nie stawiał zagadnień epistemologicznych i ograniczenie to było charakterystyczne dla niego i dla innych pozytywistów. Nie chcieli być teoretykami poznania, lecz tylko metodologami. Uważali, że skoro znamy fakty obiektywne, to zbędne jest stawianie głównego zagadnienia teorii poznania: jak w ogóle możliwa jest znajomość obiektywnych faktów? Zadanie swe widzieli więc nie w szukaniu podstaw nauki, lecz — podobnie jak to dawniej czynili pokrewni myśliciele, Bacon i d'Alembert — w klasyfikowaniu jej wyników. 4. KLASYFIKACJA NAUK. Comte odróżniał przede wszystkim nauki abstrakcyjne i konkretne. Pierwsze traktują o ogólnych prawach rządzących elementarnymi faktami przyrody, drugie zaś o konkretnych zespołach, w jakich fakty te występują w doświadczeniu. Np. mineralogia nie zajmuje się prawami, bo prawa, dzięki którym powstały minerały, są to ogólne prawa mechaniczne i chemiczne i stanowią przedmiot dociekań fizyki i chemii; ona zajmuje się tylko tymi konkretnymi postaciami, w jakich prawa mechaniczne i chemiczne występują w minerałach naszej planety. Fizyka i chemia są naukami abstrakcyjnymi, a mineralogia konkretną. Podobny jest też stosunek abstrakcyjnej nauki, jaką jest fizjologia, i konkretnych, jakimi są zoologia i botanika. Nauki abstrakcyjne zajmują się procesami kształtującymi rzeczy, a konkretne samymi rzeczami. Comte uważał, że nauki konkretne nie są jeszcze naprawdę uformowane, będą mogły się dopiero rozwinąć na podstawie abstrakcyjnych, od których zależą. W klasyfikacji swej uwzględnił też jedynie nauki abstrakcyjne.Zliczył ich tylko sześć. A za podstawę klasyfikacji brał większą lub mniejszą ich ogólność. Za najogólniejszą naukę, traktującą o wszelkich ciałach, uważał matematykę; po niej umieszczał astronomię, czyli mechanikę niebios, którą rozumiał szeroko, jako naukę o ruchu wszelkich ciał; potem fizykę i chemię, które miał za mniej ogólne, bo stosujące się już tylko do ciał ziemskich, a po nich nauki jeszcze mniej ogólne, bo traktujące wyłącznie o ciałach żywych, mianowicie biologię i socjologię. W sposób typowy dla pozytywizmu uważał matematykę za bardzo ogólną naukę indukcyjną, nie różna z natury swej od nauk przyrodniczych. W socjologii zaś umieścił wszystko to, co jest (abstrakcyjną) nauką o człowieku.W klasyfikacji tej wszystkie nauki ułożone były wedle swej ogólności — ale także i wedle złożoności: ogólność bowiem nauk jest odwrotnie proporcjonalna do ich złożoności. Matematyka, która jest najogólniejsza, traktuje o faktach najprostszych, socjologia zaś, która jest najmniej ogólna, traktuje o najbardziej złożonych. Zarazem nauki w tej klasyfikacji są ułożone w porządku wzajemnej swej zależności: oto mechanika zakłada prawa matematyczne, fizyka również mechaniczne, chemia fizyczne, biologia — chemiczne, 143 socjologia zaś zakłada wszystkie te prawa.Pierwsze pięć tych nauk były za czasów Comte'a już uformowane i rozwinięte: szósta tylko, socjologia, jeszcze nie istniała. Jednak Comte postulował ją, bo potrzebna była w jego systemie. Musiał ją sam budować. Budując zaś — i to było dużą jego zdobyczą — stwierdził, że można i należy rozszerzyć tezę o istnieniu ogólnych praw z nauk o przyrodzie również na nauki o ludziach. Metoda, którą w socjologii stosował, była historyczna: dochodziła do ogólnych wniosków przez porównywanie znanych historycznie form istnienia ludzkiego. Wnioski te sprawdzał potem przez ogólne rozważania natury biologicznej: społeczeństwo rozumiał tak, jak biolog rozumie zwierzę i roślinę, czyli jako organizm; to znaczy sądził, że wszystkie jego składniki są wzajem od siebie zależne. I to jeszcze było cechą jego socjologii, iż dzielił ją na dwa działy: na statykę społeczną, czyli naukę o porządku społecznym, i na dynamikę społeczną, czyli naukę o postępie, ^e pomysły jej twórcy zaważyły na dalszym rozwoju socjologii w XIX wieku. 5. ZADANIE FILOZOFII. W klasyfikacji nauk Comte, choć był filozofem, nie uwzględniał filozofii. Uważał, że wszystkie zjawiska podlegające badaniu są podzielone między inne nauki, dla filozofii nic nie zostaje. Był przekonany, że poza zjawiskami nie ma 'innej rzeczywistości i metafizyka nie ma się czym zajmować. Przyczyn i celów zjawisk niepodobna dociekać, a tym bardziej pierwszej przyczyny i ostatecznego celu. Czczymi wydawały mu się spory metafizyków, w szczególności materialistów ze spirytualistami. W jego dość symplistycznym rozumieniu metafizyka polegała po prostu na błędnym robieniu bytów z abstrakcji; w szczególności sądził, że Platońska teoria idej wyrosła całkowicie i wyłącznie z tego błędu.Ale pozytywizm Comte'a wyparł się nie tylko metafizyki. Wyparł się też teorii poznania. Niepotrzebne wydawały mu się jej dociekania, czy i jak możliwe jest poznanie, bezsensowne wątpliwości co do istnienia ciał zewnętrznych: uważał, że „zdrowy rozsądek dawno już zarzucił taką filozofię". Co więcej, wyparł się też logiki: jałowe wydawały mu się jej abstrakcyjne dociekania, oderwane od określonych faktów. Pod koniec nawet i ogólną metodologię miał za chimerę. Jeszcze więcej: wyparł się psychologii, twierdząc, że jest niemożliwa, bo niepodobna być obserwowanym i obserwatorem zarazem. To wyrzeczenie się psychologii nadało właśnie pozytywizmowi jego szczególny charakter, oddzieliło go od innych, skądinąd zbliżonych kierunków minimalis-tycznych, również ograniczających naukę do badania faktów. Pozytywizmowi, który wyparł się psychologii, pozostały tylko fakty zewnętrzne: to jest jego cecha swoista.W ten sposób dla zdecydowanego pozytywizmu odpadły nie tylko metafizyczne zadania filozofii, ale także i te węższe — epistemologiczne, logiczne, metodologiczne, psychologiczne —którymi nowsza filozofia zastępuje tamte. Zostało filozofii tylko jedno:teoria nauki. Ale i w niej nie należy do filozofii badanie założeń czy zasad nauk — bo tym mogą się zajmować one same. Zostało więc jedynie filozofii zadanie encyklopedyczne: zestawiać to, co zrobiły nauki szczegółowe. Ograniczając się do tego, Comte sądził, że uniknął „szalonego ryzykanctwa" metafizycznej filozofii i osiągnął „roztropną rezerwę pozytywizmu".O sprawach wykraczających poza fakty pozytywizm nie tylko nie chciał nic twierdzić, ale także nie chciał zaprzeczać. A więc nie angażował się w ateizm. Ani też w zaprze czanie celowości świata. Przyznawał nawet, że hipoteza jego celowości jest prawdopodobniejsza niż hipoteza ślepego mechanizmu. Z założeń jego nie wynikał też materializm; Comte uważał go za stanowisko nienaukowe, boć materia, rozumiana jako przyczyna zjawisk, nie jest i nie może być przedmiotem doświadczenia. „Materię" uważał za taką samą fikcję metafizyczną, jak „duszę". A ponadto mając przed oczami materializm me-chanistyczny swych czasów, sądził, że popełnia on ten błąd, iż zjawiska wyższe sprowadza do niższych, psychiczne i społeczne do mechanicznych. Nie wynikał też z jego założeń sceptycyzm: Comte uważał go za równie nieuzasadniony, a jeszcze bardziej niebezpieczny niż absolutyzm. Różnica między pozytywizmem a sceptycyzmem polega na tym, że (jak to sformułuje uczeń Comte'a, Littre) „sceptycyzm podaje wszystko w wątpliwość, a filozofia pozytywna to tylko, co jest poza doświadczeniem, 144 uznaje zaś to wszystko, co jest w doświadczeniu". Z pozytywizmu również nie wynikał probabilizm, głoszący, że twierdzenia mogą być tylko prawdopodobne bo właśnie nauka stwierdza prawa zupełnie niewątpliwe.Taka postawa pozytywizmu nie wydaje się obca przeciętnemu człowiekowi. Comte mówił też, że jest to po prostu postawa zdrowego rozsądku, pełnego ufności do faktów. Nauka jest tylko rozwinięciem tego, co wie zdrowy rozsądek: zapożycza od niego swe pierwsze zasady. Ale je potem uogólnia — i w tym leży główna między nimi różnica. 6. SPOŁECZNE ZALEŻNOŚCI NAUKI. Wiedza nasza o faktach i ich związkach jest pewna, ale — względna. „Badanie zjawisk nigdy nie doprowadzi do bezwzględnego ich poznania; poznanie zawsze pozostanie zależne od naszego organizmu i sytuacji". Astronomia np. nie mogłaby powstać w społeczeństwie złożonym z samych niewidomych; ani w obliczu gwiazd nie świecących, ani w atmosferze zawsze mglistej. Ostatecznie dochodził Comte do wyniku, że: „jedna jest tylko maksyma bezwzględna, to ta, że nie ma nic bezwzględnego". „Pojęcia nasze nie są zjawiskami wyłącznie indywidualnymi, lecz są również i nawet przede wszystkim zjawiskami społecznymi, wytworem ciągłej zbiorowej ewolucji". Skutkiem tego nasze dociekanie teoretyczne, nasza wiedza naukowa zależy nie tylko od warunków indywidualnych, ale i społecznych, od tego, że ludzie żyją i rozwijają się w gromadzie. Filozofowie po części dlatego właśnie stali się ofiarami własnych nierealnych pojęć, że w rozważaniach swych nie przyjęli społecznego punktu widzenia. Bo jednostka jest abstrakcją, rzeczywistością jest jedynie społeczeństwo.Nauka zmierza do tego, by wszystkie zjawiska ująć w jednym obrazie świata. Ale zjawiska są tak różnorodne, że nie dają podstawy do takiego obrazu: stanowią wyraźną mnogość, a nie jedność. Nauka mimo to jednak nie rezygnuje z jednolitego obrazu świata, z jednolitego systemu. Ale może go osiągnąć tylko na podłożu subiektywnym:nie mogąc zaczerpnąć jedności obrazu z własności świata, czerpie ją z potrzeb człowieka;czerpie ją nie z doświadczenia zewnętrznego, lecz z wewnętrznego; nie z wszechświata, lecz z człowieka czy raczej z ludzkości. Nawet nauki, których przedmiot jest bardzo od ludzkości daleki, jak astronomia, nie stanowią w tym wyjątku. Tak oto Comte do teorii nauki musiał wprowadzić czynnik subiektywny, choć jego punkt wyjścia był całkowicie obiektywny. Pisał też: „Należy pojmować wszystkie rozważania teoretyczne jako wytwory umysłu przeznaczone do zaspokajania naszych potrzeb". I wskutek tego w nauce „zawsze należy powracać do człowieka". 7. POLITYKA POZYTYWNA. Jest rzeczą zwykłą i naturalną, że filozof, który ograniczył swe zadania teoretyczne, wynagradza to sobie w dziedzinie praktycznej, rozszerza moralne zadania filozofii. Tak było też i u Comte'a. Właściwym jego celem stało się znalezienie doskonałego ustroju dla ludzkości, a filozofia pozytywna była mu tylko środkiem przygotowawczym do osiągnięcia tego celu.„Najdonioślejszym zadaniem ludzkości" pisał „winno być ciągłe doskonalenie natury ludzkiej, zarówno indywidualnej, jak zbiorowej". Zastrzegał tylko w myśl pozytywizmu, że doskonalenie to musi się odbywać w „granicach zakreślonych przez prawa rządzące realnym światem". Hasłem jego filozofii praktycznej było: vivre pour autrui, żyć dla innych. Implikowało zrzeczenie się pewnych praw osobistych na rzecz obowiązków wobec ogółu; w rozwinięciu prowadziło do poświęcenia się silnych dla słabych, ale za to do czci słabych dla silnych. W konsekwencjach ta filozofia praktyczna miała pewne podobieństwa z nauką chrześcijańską, choć podstawy miała zupełnie inne. Ludzkość była dla niej celem ostatecznym. Hasło to wysuwała na miejsce innego, panującego przez wieki w filozofii chrześcijańskiej: że ostatecznym celem jest Bóg. Nie Comte wprawdzie wymyślił to nowe hasło, ale on je sformułował i umieścił na czele etyki i polityki. Można było oczekiwać, że przedstawiciel ostrożnej, minimalistycznej filozofii odmówi sobie prawa tworzenia haseł, idej, celów; że ograniczy się do pojęciowej analizy istniejących haseł, idej, celów. Ale Comte pod tym względem nie był minimalistą: nie tylko badał hasła, ale je tworzył. Minimalizm jego objawił się co najwyżej w tym, że miały to być 145 hasła realne.Za najważniejszy swój wkład do pozytywizmu uważał właśnie rozszerzenie go na sprawy praktyczne, na politykę. Dotąd — pisał — walka o władzę rozgrywała się wyłącznie między przedstawicielami filozofii teologicznej i metafizycznej, szkoła zaś pozytywna nie brała w niej udziału; jednakże teraz jest już do tego gotowa. I rozwiąże wreszcie trudności polityczne, bo ona jedna zdolna jest pogodzić wymagania porządku i postępu. Ludzkość, porządek i postęp: to były główne hasła filozofii praktycznej Comte'a. Rozwiązanie zagadnień politycznych uzależniał od przekształcenia ruchu politycznego w filozoficzny. Nie inaczej niż na pozór tak bardzo odeń różni idealiści i mesja-niści. I tak samo jak oni uważał, że nowożytnemu przesileniu kres położyć może tylko całkowita reorganizacja świata na filozoficznych podstawach. Ostatnią część życia poświęcił już nie samej filozofii, lecz polityce, projektom ulepszenia ludzkości. I pod tym względem nie był minimalistą, lecz jeszcze nieodrodnym synem maksymalistycznej epoki, w której się był urodził, epoki szukającej nie tylko wielkiego systemu wiedzy, ale także rychłego zbawienia dla ludzkości. ROZWÓJ COMTE'A I OSTATNIA FAZA JEGO FILOZOFII. Zwykło się odróżniać dwie fazy filozofii Comte'a: Kurs filozofii pozytywnej należy do pierwszej. Polityka pozytywna do drugiej. Tylko poglądy pierwszej (te, które zostały przedstawione powyżej) są na ogół uważane za prawdziwy pozytywizm i za cenny wkład Comte'a do filozofii, poglądy zaś drugiej fazy za odejście od pozytywizmu i załamanie się wybitnego umysłu. W niej bowiem jego filozofia (która miała raz na zawsze skończyć z filozofią religijną i metafizyczną) stała się właśnie metafizyką, a nawet religią: jasna zaś myśl jego rozpłynęła się w dziwactwach. „Druga połowa mej kariery" napisał Comte w IV tomie swego Systemu — „miała przekształcić filozofię w religię, jak pierwsza zmieniła naukę na filozofię". Jednakże dokładniejsza analiza wskazuje, że w pierwszej fazie Comte'a były już zadatki drugiej, do której doszedł na drodze stopniowej ewolucji, nie przełomu. Zmianę jego poglądów spowodowała po części zmiana zagadnień, jakimi się zajmował. Odkąd mianowicie zajął się zagadnieniem życia, przekonał się, że jego dotychczasowe zasady są niewystarczające i że niepodobna ich rozwijać bez pojęcia całości i celu: to tylko w świecie nieorganicznym całość zależna jest od części, w organicznym natomiast części zależne są od całości. Jak stwierdził w liście do Milla z 1843 r., ten wzgląd skierował go na nowe drogi.Do tego przyłączył się czynnik drugi, tkwiący w nim samym. Oto jego umiłowanie porządku zawsze było nie mniejsze niż umiłowanie faktów. Każdą dziedzinę życia chciał reglamentować. Nie zostawiał żadnych kwestii otwartych, każda musiała być rozwiązana; było to wbrew temu pojmowaniu wiedzy, które naprawdę odpowiada pozytywizmowi i ewolucjonizmowi. A przez to poglądom jego musiało nieraz zbraknąć ostrożności, tej kardynalnej cnoty wszelkiego minimalizmu. Nie był dość przejęty myślą, którą sam tak często wypowiadał, że wszystkie prawdy naukowe są względne, nie pamiętał dość o tym, że i jego własne poglądy są historycznie uwarunkowane, że nauki będą dalej podlegać rozwojowi: stan ich z pierwszej połowy XIX w. traktował tak, jak gdyby był ostateczny.A wreszcie: jego potrzeba absolutnych podstaw i celów była równie silna, jak jego potrzeba opierania się na faktach. On, który wyrzekł się absolutu, tworzył nowy absolut;nie chciał się zajmować Bogiem, ale ludzkość traktował jako rodzaj bóstwa. Niektóre rzeczowniki oderwane, jak ludzkość, a także natura i porządek, zwykł byt pisać dużą literą: może słusznie dopatrzono się w tym objawu skłonności do tworzenia „bytów metafizycznych", które w zasadzie tak stanowczo zwalczał. Skłonność do budowania systemu miał od początku — ale z czasem stawała się coraz bardziej skłonnością do systemu absolutnego. Zwłaszcza odkąd od zagadnień naukowych przeszedł do politycznych, skłonność do reglamentacji i absolutyzacji spotęgowała się w nim jeszcze. Ludzkość stała się dlań przedmiotem jakby ponadrealnym, zaczął ją nazywać „Wielką Istotą", Le Grand Etre. Coraz częściej w ustach jego zastępowała miejsce Boga.W końcu on, który zapowiadał, że 146 przezwyciężył fazę teologiczną i metafizyczną ludzkości, stworzył nowy kult z modlitwami, obrzędami, sakramentami, kościołami, władzami duchownymi, świętymi. Jego „polityka pozytywna" domagała się ustroju nie tylko religijnego, ale i teokratycznego. Nauczanie i lecznictwo powierzała klerowi. Zwalczała parlamentaryzm, domagała się władzy dyktatorskiej, dziedziczności urzędów, cenzury nie tylko książek, ale i umysłów, zwalczania myśli niepodległej. Uczonym pozwalała podejmować te tylko zagadnienia, które zostały nakazane przez władze. Kazała palić wszystkie książki nie dające bezpośredniego pożytku. A wreszcie Comte, pierwotnie fanatyk nauki, utracił do niej zaufanie, uznał abstrakcyjne dociekania za niezdrowe dla ludzi zajęcie. Zaczął też wyrażać niechęć do Greków, a sympatię do teokracyj Wschodu, a nawet do fetyszyzmu, który uznał w końcu za stanowisko najbliższe pozytywizmowi.ZESTAWIENIE. Comte jest przez większość historyków nazywany „twórcą pozytywizmu" i był nim rzeczywiście w tym sensie, że na miejsce luźnych pomysłów pozytywistycznych wytworzył wielki pozytywistyczny system. Nie przeczy temu fakt, że główne myśli pozytywizmu były głoszone już przed nim, że jego prawo trzech faz wzięte jest z Saint-Simona, a jego klasyfikacja nauk mało różni się od d'Alembertowskiej. Ale są także historycy, którzy wysuwają wątpliwość, czy w ogóle Comte był pozy-tywistą. I jeśli trzymać się jego własnego określenia, to istotnie nie był pozytywistą zdecydowanym i onsekwentnym. Nawet w pierwszej fazie swego filozofowania, a tym bardziej w drugiej. Niektórzy jego oprzednicy, jak zwłaszcza Hume i d'Alembert, byli po-zytywistami bardziej konsekwentnymi od „twórcy pozytywizmu". A tak samo różni jego następcy. Pozytywizm, czyli oparcie wiedzy wyłącznie na faktach, był tylko jednym z motywów jego filozofii, i to takim, którego nie utrzymał w całości. Jest aż nazbyt wiele powodów, by odróżniać filozofię twórcy pozytywizmu cd filozofii pozytywizmu.Program ograniczenia badań do tego, co realne, pewne, ścisłe i pozytywne; przekonanie o względności wszelkiej wiedzy, ograniczenie nauki do faktów, i to wyłącznie zewnętrznych; określenie jej zadania jako przewidywania faktów; rozszerzenie przyrodniczego traktowania faktów także na fakty humanistyki; nieangażowanie się przy transcendentnych zagadnieniach nie tylko w twierdzenia, ale i w przeczenia; nacisk na społeczne uwarunkowanie i na społeczne konsekwencje nauki; przekonanie, ze do pozytywnego stanowiska można dojść tylko stopniowo — to są cechy każdego pozytywizmu. Natomiast cechą specjalnie pozytywizmu Comte'ajest: że według niego ludzkość dopiero w trzeciej fazie swego rozwoju doszła do pozytywizmu; że nauki klasyfikował wedle ich ogólności i złożoności; że wyparł się nie tylko metafizyki, ale także teorii poznania, logiki, metodologii, psychologii; że etyka jego była etyką altruizmu; że hasłami jej były Ludzkość, Postęp i Ład; że doprowadził do Religii Ludzkości.To wszystko należało jeszcze do pozytywizmu; ale u Comte'a łączyło się także z takimi motywami, które nie miały już żadnego związku z pozytywizmem, a nawet były z nim w niezgodzie. Był pozytywistą, ale także był synem niepozytywistycznej epoki. System swój spisał i rozpowszechnił w drugiej tercji XIX w., która już przeszła do mini-malizmu, ale wymyślił go jeszcze w pierwszej tercji. Może też być porównywany nawet z ówczesnymi metafizycznymi idealistami ze względu na podobny sposób filozofowania, konstrukcyjny i systematyczny, dogmatyczny, uniwersalistyczny i reformatorski. Uderzające jest, że ten pozytywistą miał Arystotelesa, św. Tomasza i Kartezjusza za największych filozofów, a Condiiiaca potępiał. Oczywiście, wśród konstruktorów systemów z pierwszej połowy XIX wieku miał miejsce odrębne, wyróżniała go dbałość o fakty, naturalizm, relatywizm, praktycyzm. Ale mimo te różnice, tak samo jak oni zdążał do wszechogarniającego systemu, mającego ująć całą prawdę i szybko zbawić ludzkość. Wyszedł z minimalizmu, ale skończył na maksymalizmie. Jego punkt wyjścia był pozytywny, ale aspiracje jego były podobne do aspiracyj wielkich systemów XIX wieku. One to czyniły, że się od pozytywizmu z biegiem lat stale oddalał.COMTE A HEGEL. Uchodzili zawsze za przeciwieństwo ten skrajny minimalista, a tamten skrajny 147 maksymalista i dopiero późno zauważono, jak wiele ich jednak łączy: obaj dążyli do syntezy, obaj, choć byli relatywistami, stworzyli absolutne systemy, obaj kładli największy nacisk na zjawiska społeczne; obaj doszli w polityce do konserwatyzmu; obaj wyobrażali sobie, że świat rozwija się w trójrytmie; obaj byli przekonani, iż tworzą ostatnią epokę dziejów. DZIAŁANIE. Niemniej Comte przyczynił się do tego, że w filozofii XIX w. zapanował pozytywizm: poprowadził umysły w kierunku, którego sam tylko częściowo przestrzegał. Zapewne, jak to powiedział J. St. Mili, pozytywizm był własnością nie Comte'a, lecz stulecia. Różni myśliciele zbliżeni do pozytywizmu, jak Spencer lub Buckle, zaprzeczali, jakoby zawdzięczali cokolwiek Comte'owi.Wczesną filozofię Comte'a rozpowszechnił w Anglii Mili, który wszakże był sam oryginalnym myślicielem i rozpowszechniając ją dał jej odrębne zabarwienie. Gdy w drugiej połowie wieku pozytywizm rozszedł się po całej Europie i stał się panującym prądem, miał w sobie bodaj więcej z Milla, Buckle'a i Spencera niż z Comte'a. Właściwą swą szkołę Comte pozostawił we Francji. Tam zaś nawet pozostawił aż dwie szkoły. Jedna trzymała się wiernie Kursu, a późniejsze poglądy Comte'a odrzucała jako sprzeniewierzenie się własnym hasłom. Na czele jej stał E. Littró. Była dość bliska ruchowi wszczętemu przez Milla. Stanowiła w filozofii francuskiej odłam skrajnie mini-malistyczny. Oddziałała na wybitne umysły z połowy XIX wieku, jak Renan lub Taine, napełniła tych filozofów nieufnością do filozofii.Druga natomiast szkoła Comte'a uznawała za prawdę wszystko, cokolwiek on kiedykolwiek powiedział. Na czele jej stał P. Laffitte. I ona także nazywała siebie pozytywizmem, choć od tamtego bardzo była różna. W myśl ostatnich dążeń mistrza była więcej gminą religijną niż szkołą filozoficzną. Głosiła religijny „kult Ludzkości". Jej uczestnicy uważali Littrego za „wroga mistrza", pisma Comte'a czytali jak Biblię, uważali za świętokradztwo zaprzeczać jakiemukolwiek jego poglądowi, czcili go nie tylko „jako filozofa, przywódcę szkoły pozytywnej, ale też jako twórcę religii powszechnej i pierwszego kapłana ludzkości". Gminy jej i kościoły, które utworzyły się głównie we Francji i Anglii, dotrwały do obecnych czasów. Na terenie Stanów Zjednoczonych skutecznie apostołował idee pozytywizmu Henry Edger. W siódmym dziesiątku lat ubiegłego wieku przeszły również do Ameryki Południowej, zwłaszcza do Brazylii, gdzie powstał „Kościół i Apostolat pozytywistyczny" z „Apostołem Ludzkości" na czele i z wielką „Świątynią Ludzkości" w Rio de Janeiro. A hasło Comte'a „Porządek i Postęp" stało się dewizą Republiki Brazylijskiej. EMILE LITTRE (1801 - 1881), choć w małym tylko stopniu był filozofem, odegrał doniosłą rolę w dziejach pozytywizmu; do rozpowszechnienia go przyczynił się więcej niż sam Comte; pozytywizm taki, jaki w drugiej połowie XIX w. zapanował, miał rysy raczej jego umysłu niż umysłu Comte'a.Był lekarzem, przyrodnikiem, filologiem, historykiem, a także dziennikarzem i literatem. Był jednym z najznakomitszych tłumaczy, jakich wydała Francja: dokonał słynnego przekładu Hipokratesa (10 tomów, 1839-1862), przełożył całą Historię naturalną Pliniusza, tłumaczył zarówno dzieło metodologiczne Herschla, jak fizjologiczne J. Miillera i Życie Jezusa Straussa, a ponadto jeszcze przełożył Dantego francuszczyzną XIV wieku. Wybrany w 1838 do Akademii Napisów, stał się jednym z głównych współpracowników Literackiej historii Francji, choć była daleka od jego pierwotnych zainteresowań. Był jednym z wielkich leksykografów Francji: opracował na nowo słownik języka francuskiego (1859 - 1871). Za ogrom pracy naukowej, jakiej dokonał, w starości spadły nań wszelkie zaszczyty, miejsce nie tylko w Akademii Francuskiej, ale także w parlamencie i senacie. I dzięki autorytetowi naukowemu uzyskał także filozoficzny.Był już sławnym uczonym, gdy zajął się filozofią. Około 1840 r. przeczytał Kurs filozofii pozytywnej, który go podbił dla filozofii i pozytywizmu. W 1848 wyłożył treść pozytywizmu w artykułach prasowych. Prace jego filozoficzne były właściwie tylko pracami o Comcie. W 1867 założył wraz z paru zwolennikami organ kierunku „La Philosophie Positive", który wychodził do 1883 r. Właściwych zainteresowań filozoficznych nie miał; pozytywizm był dlań tylko tłem działalności naukowej i oświatowej: miał więc już inny 148 charakter niż u Comte'a, był nastawiony przede wszystkim agnostycznie i antyreligijnie, poniekąd anty filozoficznie. I jego duch antyfilozoficzny zaważył na dziejach samej filozofii. Pozytywizm Littrego, mający w zasadzie utrzymać neutralność między materializmem i spirytualizmem, był jednak zawsze bliższy materializmowi. „Wiedza ludzka" pisał Littre „jest badaniem sił należących do materii". Po jego śmierci młodsi współpracownicy pisma „La Philosophie Positive" przeszli po prostu do obozu materialistów. NIETZSCHE Nietzsche jedną częścią swej działalności dał wyraz swej epoce: reprezentował jej scjentyzm, naturalizm, ewolucjonizm, relatywizm. Drugą natomiast godził w tę epokę, w całą jej kulturę, ujawniał występujące w niej rysy, był jednym z pierwszych którzy zbuntowali się przeciw niej. ŻYCIE Friedrich Nietzsche (1844- 1900) był z wykształcenia filologiem klasycznym. Niezwykle wcześnie dojrzały, już w 1869 r. — zaledwie ukończył studia—objął katedrę filologii w Bazylei. Ale prędko zainteresowania jego zmieniły się na filozoficzne. Po 10 latach zrzekł się katedry, by poświęcić się pracy pisarskiej. Był to jednak zarazem koniec jego normalnego, spokojnego życia. Opuścił Bazyleję i zaczął lata tułaczki. Gnany niepokojem, nękany chorobą, zmieniał nieustannie miejsce pobytu, przebywał w różnych miejscowościach Włoch i Szwajcarii, po hotelach i pensjonatach,, coraz bardziej bezdomny i samotny. W 1889 r. uległ chorobie umysłowej, z której się już nie podźwignąl:żył jeszcze lat 11, pielęgnowany w Weimarze przez matkę i siostrę.Ten wielbiciel życia i siły, apostoł bezwzględności, był osobiście człowiekiem wątłym i chorym, a w stosunku do ludzi niezwykle względnym i delikatnym. Był Niemcem, ale polskiego pochodzenia, ze zniemczonej rodziny Nickich: wiedział o swym pochodzeniu i cenił swą polską krew. „Przodkowie moi" — pisał — „byli polską szlachtą, po nich zostały mi moje instynkty, między nimi może i liberum veto". A. opisując swój stosunek do muzyki powiedział: „Jestem na to dość Polakiem, by całą muzykę świata oddać za Szopena". Niemcy uważają go za swego wielkiego filozofa: istotnie, urodził się Niemcem i pisał po niemiecku, ale z Niemiec uciekał, pogardzał Niemcami i nikt tak gwałtownie i namiętnie nie wytykał ich wad, jak on. Twierdził, że w kulturze Niemcy są spóźnieni o dwieście lat i nigdy już tego opóźnienia nie odrobią. PISMA I ROZWÓJ. Przez niedługi, 20 lat trwający okres swej twórczości Nietzsche żył pod nieustannym naporem myśli i pisał bardzo wiele. Ale z wyjątkiem dwu pierwszych książek — były to tylko zbiory aforyzmów, oderwanych myśli. Taki sposób pisania odpowiadał jego umysłowi, zdolnemu do najświetniejszych pomysłów, ale nie do ciągłości myślenia; później zaś stal się koniecznością: nieznośne cierpienia fizyczne nie pozwalały mu na dłuższe skupienie myśli; w ostatnich latach mógł pisać tylko chodząc; błąkając się wśród gór Engadyny spisywał swe myśli.W natłoku coraz nowych pomysłów zmieniał wielokrotnie swe stanowisko. W pismach jego można rozróżnić trzy główne okresy. Każdy z nich cechował inny kult, inny entuzjazm. Bo bez jakiegoś kultu, jakiegoś entuzjazmu żyć nie umiał. W pierwszym okresie był to kult sztuki, w drugim nauki, w trzecim życia, siły, indywidualności. W pierwszym był pod wpływem Wagnera, w drugim pod wpływem Darwina i ideału ścisłej naukowości, w trzecim wypowiadał myśli, które najbardziej były jego własne. Z pierwszego pochodzą:Narodziny tragedii (Die Geburt der Tragedie, 1869) i Niewczesne rozważania (Unzeitgemasse Betrachtungen, 1870-1872). Z drugiego: Ludzkie, arcy ludzkie (Menschliches, Alizumen-schliches, 1878), Jutrzenka (Morgenróthe, 1881), Wiedza radosna (Frohiiche Wissenschaft, 1882). Z trzeciego: Tako rzecze Zaratustra (Also sprach Zarathustra, 1883 - 1884), Poza dobrem i ziem (Jenseits von Gut und Bose, 1886), Z 149 genealogii moralności (Żur Genealogie der Moral, 1887). Pośmiertnie wydane: Ecce homo, 1908.POPRZEDNICY. Pochłonięty własnymi myślami, Nietzsche miał niewiele czasu na studiowanie cudzych. Erudycja jego była bardzo ograniczona, zarówno w zakresie nauk przyrodniczych, dla których żywił przez pewien czas największy kult, jak i filozofii. Jednakże znał Darwina i Spencera, którzy jego teorii dostarczyli najwięcej materiału. Znał F. A. Langego, z którym dzielił upodobanie do nauk szczegółowych i empirycznego myślenia. W poprzednim pokoleniu bliski był mu Stirner. A jeszcze bliższy Schopenhauer, u niego znalazł punkt wyjścia dla swej filozofii: przezwyciężył z czasem jego pesymizm, natomiast zachował do końca jego irracjonalizm i woluntaryzm. Zupełnie zaś bliskich, kon-genialnych Nietzschemu myślicieli można by znaleźć tylko w starożytności: Heraklita, jeśli chodzi o teorię przyrody, i sofistów, jeśli o teorię człowieka. Jeśli kto głosił przed nim ideę nadczłowieka, to tylko Kallikles i Trazymach opisani przez Platona. Ale podobne myśli są też u Carlyle'a. POGLĄDY, l. RELATYWISTYCZNA TEORIA POZNANIA. Przejęty biologicznymi teoriami swych czasów, Nietzsche był przekonany, że wszystkie czynności i wytwory ludzi uwarunkowane są potrzebami życiowymi. Poznanie nie stanowi wyjątku: i ono także służy zadaniom praktycznym. Prawdą jest dla nas to, i tylko to, czego życie wymaga. Jest przeto subiektywna i względna. Obiektywna i bezwzględna prawda jest złudzeniem. „Czymże są ostatecznie prawdy ludzkie? Są tylko nie dającymi się obalić błędami ludzkimi". W swym relatywizmie poznawczym Nietzsche poszedł dalej niż ktokolwiek. Sądził, że umysł nasz nie tylko nie ujmuje wiernie rzeczywistości, ale ją zawsze fałszuje. Rzeczywistość bowiem jest nieustanną zmiennością: aby zaś ją ująć i dla celów życiowych zużytkować, musimy ją zatrzymywać, utrwalać. Jest chaosem, a my musimy ją porządkować, doszukiwać się w niej praw. Jest nieprzebranym bogactwem, a my musimy ją dla naszych celów upraszczać. Nasza prawda jest zawsze utrwalona, uporządkowana, uproszczona. Jest dla nas prawdą, ale w rzeczywistości jest fałszem. Nasze prawdy to złudzenia, do których przywykliśmy, o których złudności nie pamiętamy. Przywykamy do nich i w końcu wierzymy sami w fałszywy obraz rzeczywistości, któryśmy wytworzyli.Obraz ten jest dla nas prawdziwy, bo w nim żyjemy. „Urządziliśmy sobie świat tak, byśmy w nim żyć mogli. Wprowadziliśmy ciała, linie i płaszczyzny, przyczyny i skutki, ruch i spoczynek, kształt i treść... Ale nie są one przez to dowiedzione. Życie nie jest argumentem: między warunkami życia może się znajdować także błąd". Posługujemy się od wieków przenośniami i zapominamy wreszcie, że to tylko przenośnie. Posługujemy się słowami i zapominamy, że to tylko słowa. „Zawalają nam drogę słowa, przy każdym poznaniu potykamy się o skamieniałe, przedawnione słowa".Każde nasze pojęcie deformuje rzeczywistość — już przez to samo, że ją uogólnia. I tym jest fałszywsze, im jest ogólniejsze. Więc najfałszywsze są pojęcia filozoficzne; pojęciom takim, jak absolut lub substancja, nie odpowiada już nic zupełnie, są wyłącznie tylko schematami myśli. 2. RELATYWISTYCZNA TEORIA WARTOŚCI. Tym bardziej względne, subiektywne, biologicznie tylko uwarunkowane są nasze oceny i to wszystko, co uważamy za dobra, za wartości. W szczególności wartości moralne. Nie ma moralności obiektywnej, powszechnie obowiązującej; każdy ma taką^ jaka mu dla jego celów życiowych jest potrzebna i jaka odpowiada jego uczuciom, afektom. Jeden ma taką, jaka przed nim samym usprawiedliwia to, na co ma on ochotę; inny taką, jaka daje mu upragniony spokój; jeszcze inny taką, jaka pozwoli mu wziąć odwet na wrogach. Ludzie mogą nawet nie uświadamiać sobie tego, ale naprawdę takie są tylko źródła ich moralności.Każdy ma taką moralność, jaką ma naturę. Najistotniejszą zaś różnicę między ludźmi Nietzsche widział w tym, że jednych natura jest silna, a innych słaba. Inna jest moralność silnych, a inna słabych; albo mówiąc językiem Nietzschego: moralność panów i moralność niewolników. Silni z natury rzeczy cenią dostojność i godność osobistą, stanowczość, sprawność, pewność działania, bezwzględność w 150 przeprowadzaniu swych zamierzeń: to są dla nich zalety istotne. Zupełnie inaczej słabi; oni muszą cenić to, co ich słabości przychodzi z pomocą: litość, miękkość serca, miłość, altruizm, względność.Niegdyś silni „panowie", mieli głos, oni to urabiali pojęcia i oni wytworzyli pojęcie dobra. Rozumieli je po swojemu: jako dostojność czy dzielność. Ale przyszedł czas buntu ze strony niewolników: byli wprawdzie słabi, ale liczniejsi i przez to zwyciężyli. Teraz ich opinia przeważa, stała się opinią powszechną; za dobro zaczęło uchodzić to, co odpowiada ich interesom: miękkie serce, altruizm. A także pokora, łagodność, zaparcie się siebie właściwości, do których zmuszeni są niewolnicy i które potem podnoszą do godności cnót. Nastąpiło całkowite odwrócenie sądów. W tej epoce, która przyszła po buncie niewolników, my żyjemy i moralność nasza jest moralnością niewolników.Nietzsche chciał zajmować bezstronne, naukowe, przyrodnicze, czysto opisowe stanowisko wobec ludzkiej moralności. I uważał, że jest w porządku, gdy niewolnicy mają moralność niewolników. Źle jest tylko, jeśli poddają się jej także i ci, co należą do rasy panów; to jest już—jak mówił terminem iologicznym, który wprowadził do spraw ludzkich — zwyrodnienie, dekadencja.Jednakże nie wytrwał w tej obiektywnej, bezstronnej postawie.- Czuł w sobie rasę panów i ich moralność odczuwał jako nieporównanie wyższą, jako jedynie słuszną. Stanął po jej stronie. Tu kończyła się etyka względna, z tezą: „każdy ma taką moralność, jaka mu odpowiada", i zaczynała się bezwzględna, z tezą: „jedna jest tylko właściwa moralność, moralność panów". Tu zaczynała się druga, zupełnie inna część filozofii Nietzschego, ani przyrodnicza, ani relatywistyczna. 3. KRYTYKA MORALNOŚCI WSPÓŁCZESNEJ. Z niezwykłą przenikliwością Nietzsche ujmował cechy moralności współczesnej, której był przeciwnikiem. Nie zestawił ich systematycznie, ale można to zrobić w myśl jego przekonań.Moralność współczesna, panująca, opiera się na trzech głównych założeniach: l) Założenie równości: wszyscy są równi, mają równe prawa i obowiązki. 2) Założenie wolności: każdy powinien być wolny, byle nie stawał na drodze wolności innych. 3) Założenie wartości moralnej: wartość moralna jest bezwzględna i zbędne jest ją uzasadniać, wskazując, że jest potrzebna do życia czy zdrowia — nie jest bowiem środkiem, lecz celem ostatecznym. Na założeniach tych opierają się szczegółowe zasady moralności współczesnej, przede wszystkim takie: l) Zasada sprawiedliwości: każdemu należą się te same prawa i dobra. 2) Zasada użyteczności: należy postępować tak, by wytwarzać jak najwięcej dóbr. 3) Zasada altruizmu i miłości bliźniego: należy pamiętać także o dobrach innych ludzi. 4) Zasada litości: wytwarzając dobra dla innych, należy udostępniać je przede wszystkim potrzebującym pomocy, nieszczęśliwym, słabym. 5) Zasada prymatu dóbr duchowych: dobra duchowe są wyższe od materialnych i zabiegać należy przede wszystkim o nie. 6) Zasada prymatu ogółu: dobro ogółu jest ważniejsze od dobra jednostki i o nie najwięcej należy zabiegać. 7) Zasada intencji: wartość najistotniejsza postępowania leży nie w tym, co ono osiąga, lecz w tym, do czego zmierza, w tym, czy rzeczywiście zmierza do dobra cudzego, duchowego, ogólnego. 8) Zasady wychowania: dla dobra tego nie należy szczędzić wysiłku i w dbałości o nie należy wychowywać siebie i innych. 9) Zasada nagrody i kary:moralne postępowanie otrzyma nagrodę, jeśli nie w tym życiu, to w przyszłym, a nawet samo nosi w sobie nagrodę w postaci zadowolenia wewnętrznego; a niemoralne otrzyma karę i samo ją nosi w sobie w postaci wyrzutów sumienia.Tę moralność, dziś panującą, Nietzsche wywodził od Sokratesa i Platona i jego zgubnej, jak sądził, idei dobra. Ideę tę podjęło chrześcijaństwo, ten „platonizm dla ludu", ono szczególniej utrwaliło panującą moralność. A także nowy ruch demokratyczny, o którym Nietzsche sądził, że prawie we wszystkich punktach jest zgodny z chrześcijaństwem. I był Nietzsche wrogiem Sokratesa, Platona, chrześcijaństwa i demokracji. 4. PRZEWARTOŚCIOWANIE WSZYSTKICH WARTOŚCI. Własne stanowisko Nietzschego owa moralność panów było we wszystkich punktach wprost przeciwne moralności dziś panującej. Główne jego założenia były takie: l) Założenie wartości życia: 151 jedynie ono posiada wartość bezwzględną i z niego rodzi się wszystko inne, co w ogóle wartość posiada. 2) Założenie wolności silnego: wolność należy się tylko temu, kto posiada dość siły, by ją sobie zapewnić. 3) Założenie nierówności: ludzie nie są równi, między nimi są lepsi i gorsi, zależnie właśnie od tego, ile mają w sobie życia i siły. Z założeń tych wypływał jego stosunek do zasad moralności współczesnej: był to stosunek krytyczny. Zasada sprawiedliwości jest zła: prawa i dobra należą się dostojnym, dzielnym, silnym, nie zaś słabym, nieudolnym, poronionym tworom natury. Właściwa sprawiedliwość opiera się nie na zasadzie równości, lecz głównie na nierówności: każdemu należy się tyle, ile ma zasługi. „Równość jest znamieniem upadku". Zasada użyteczności jest zła: nie chodzi o produkowanie dóbr, lecz o życie, które jest dobrem największym. Zasada altruizmu jest zła: jeśli ma się własne wielkie cele, to są one ważniejsze od cudzych. Nie należy oszczędzać bliźniego, wszystko jest dla najlepszego. „Samolubstwo dostojnych jest stanem świętym". Zresztą altruizm jest także egoizmem, tylko egoizmem słabych. Zasada litości jest zła: jest marnowaniem energii, poświęcaniem jej dla słabych i zwyrodniałych. Silny powinien mieć „patos dystansu", czyli poczucie swej pozycji i wyższości. Zasada prymatu dóbr duchowych jest zła: bo podstawą wszystkiego jest ciało, życie jest przede wszystkim sprawą cielesną, duch jest jedynie nadbudową nad nim. Zasada prymatu ogółu jest zła: tylko wielkie jednostki mają wartość, ogół zaś, jeśli ma wartość, to tylko jako kopia wielkich ludzi, jako ich narzędzie lub jako opór, który ich pobudza do działania; zresztą, jak mówił Nietzsche, „bierz go diabeł i statystyka". Zasada wychowania jest zła: czego się nie ma w organizmie, w siłach żywotnych, w instynktach, tego żadne wychowanie nie zastąpi. Wreszcie i zasada nagrody i kary jest zła: bo nagroda i kara nie są ważne; nagrodę rozumie się jako szczęście, karę jako nieszczęście, a od tego, by się czuć szczęśliwym, ważniejsze jest, by żyć życiem pełnym i dostojnym. Szczęście to także jeden z ideałów moralności panującej, dzieło niewolników, które należy obalić.Nietzsche zwalczał zwłaszcza wszelkie ograniczania się, wszelką ascezę, wszelką ucieczkę w sferę ideałów: tylko zwyrodniałe życie potrzebuje wyrzeczeń, zakazów, ascezy, ideałów religijnych i moralnych.Oskarżenie jego przeciw moralności współczesnej było potrójne: l) że opiera się ona na fałszywej psychologii, a przez to zapoznaje przyrodzone instynkty i ma zasady niezgodne z naturą; 2) że zbudowana jest na fikcjach: mówi o postępkach, jakich nie ma, o woli, jakiej nie ma, o porządku, jakiego nie ma; mianowicie o postępkach nieegoistycznych, woli wolnej i porządku moralnym; 3) że ma ujemne konsekwencje praktyczne: wychowuje mierny gatunek ludzi.Nietzsche jak sam mówił, podjął „przewartościowanie wszystkich wartości". To znaczy: wykazanie bezwartościowości tego wszystkiego, co powszechnie za wartościowe uchodzi, i postawienie w to miejsce wartości prawdziwych. Mówił także, że jego filozofia ma być „poza dobrem i złem". Należy to rozumieć tak, iż ma być poza dobrem i złem „moralnym", opartym na zasadach altruizmu, prymatu ducha, ogółu, intencji, wychowania. Nazywano go, i sam siebie nazywał, „amoralistą". Był przeciwnikiem przede wszystkim moralności panującej. A także wszelkiej moralności, czyli wszelkiego stawiania ponad życie jakichkolwiek wartości duchowych i podporządkowania im życia.Ale w szerszym rozumieniu to, co sam głosił, było także moralnością, bo było wartościowaniem i normowaniem czynności ludzkich. Rzec można, że był nie tylko twórcą nowej etyki, czyli nowej teorii moralności, ale także twórcą nowej moralności. Jeśli brać wielkich myślicieli przeszłości Platona czy Arystotelesa, Augustyna, Tomasza czy Kanta to aspiracje ich tak daleko nie szły: tworzyli nową etykę, nie nową moralność. Usiłowali jedynie ująć pojęciowo moralność swych czasów i swego środowiska, ujawnić jej właściwości, założenia, konsekwencje. Gdy jeden z krytyków zarzucił Kantowi, iż dał jedynie „nową formułę" moralności, ten odpowiedział, że to i tylko to było jego zamierzeniem. Moralność tworzyli na ogół nie filozofowie, tworzyły ją religie i ruchy społeczne, a filozofowie tylko utworzoną już moralność opracowywali. Nietzsche zaś poszedł dalej: podjął zadanie stworzenia nowej moralności.Osnową tej moralności było życie: 152 ono jest pierwszą i bezwzględną wartością. Miała się więc ta moralność opierać na instynktach, nie na świadomej myśli. Hasło życia było motywem, który od początku do końca kierował filozofią Nietzschego, było łącznikiem między różnymi okresami jego myśli: wszystko się w niej zmieniało, ale ten motyw trwał. Natchnienie czerpał z biologicznych rozważań Darwina i Spencera; ale przynajmniej pod dwoma względami rozumiał życie inaczej niż oni. Najpierw, rozumiał je dynamicznie, nie mechanicznie. Po wtóre zaś, nie w walce o byt widział jego funkcje. Tylko wyjątkowo życie jest walką o byt, zwykle jest czymś więcej, chce nie tylko utrzymać się przy istnieniu, ale rozwijać.Jakkolwiek różnorodne były idee moralne, jakie zna historia Europy, to jedno przekonanie było im wspólne: życie ludzkie ma swój cel. Wielu ludzi sądziło, że celu tego nie zna, że jeszcze go nie znalazło; ale nikt nie wątpił, że istnieje. To przekonanie zachwiało się dopiero w XIX wieku. A wyrazem tego zachwiania była filozofia Schopenhauera: życie nie ma celu, jest bezcelowym, bezrozumnym parciem naprzód. Do tego nawiązał Nietzsche:przyznał Schopenhauerowi rację. Jednakże częściowo. Bo człowiek nie ma istotnie celu poza sobą; ale — ma go w samym sobie: samo życie jest celem. Tym Nietzsche wyszedł poza nihilizm i pesymizm Schopenhauera.Na tle tych przekonań wytworzył też swój ideał człowieka: nazywał go nadczłowiekiem. W rzeczywistości obecnej go nie ma, ale można i należy go — jak mówił w swym biologicznym języku — wyhodować. Ludzkość zaczęła od moralności panów i, jak sądził, do niej wróci. Wtedy zrealizuje ten ideał. Jest to ideał przede wszystkim doskonałości biologicznej: ideał żywotności. Ale także doskonałości duchowej, dostojności i twardości nie tylko wobec innych, lecz i wobec siebie. 5. POSTAWA APOLLIŃSKA i DIONIZYJSKA. Już w pierwszych swych pracach Nietzsche przeciwstawił dwie zasadnicze ludzkie postawy. Był jeszcze wówczas filologiem i z antyku czerpał przenośnie: symbol jednej z owych dwu postaw widział w Apollinie, drugiej w Dionizosie. Postawa apollińska ceni to, co jasne, przejrzyste, opanowane, zrównoważone, zamknięte, doskonałe, harmonijne. Postawa zaś dionizyjska ceni przede wszystkim pełnię i płodność życia, jego pęd, który znosi wszystkie granice, obala wszystkie prawa, rozbija wszystkie harmonie, dla którego dynamika jest ważniejsza od doskonałości. Nietzsche stał naturalnie po stronie postawy dionizyjskiej. Wywodził, że w niej miało źródło wszystko, co w dziejach było wielkie, potężne, twórcze. Nawet grecka kultura, wydająca się tak bardzo apollińska, była wedle Nietzschego w osnowie swej dionizyjska.To przeciwstawienie Dionizos i Apollin Nietzsche w ostatnich latach przemienił na inne, bardziej jeszcze jaskrawe: Dionizos był dlań symbolem życia jako najwyższego dobra, a Bóg na krzyżu symbolem ofiary z życia dla innych dóbr. On sam był sercem po tamtej stronie: był wrogiem religii i chrześcijaństwa. ZESTAWIENIE. Podstawowym przekonaniem Nietzschego było, że życie cielesne, fakt biologiczny jest osnową ludzkiej egzystencji, a życie duchowe tylko jego odroślą. Z przekonania tego wypłynął jego naturalizm i relatywizm epistemologiczny i etyczny. Ale także wypłynęła koncepcja nowej moralności, przewartościowanie wszystkich wartości, wyjście poza dobro i zło, przeciwstawienie panów i niewolników, Dionizosa i Apollina, nadczłowiek, walka z dekadencją wszystkie te idee i wyrazy, które od Nietzschego przeszły do umysłowości inteligencji końca XIX wieku.Nietzsche wyjątkowo tylko zajmował się filozofią przyrody. Ale przygodnie wypowiadał się i o niej, stosując wtedy to, co znalazł analizując człowieka: sądził, że jak w człowieku, tak też w przyrodzie istotna jest wola. Za straszną omyłkę uważał przypuszczenie, że czynniki duchowe są pierwotne i istotne. Ulubioną jego ideą była starożytna idea wiecznego powrotu zdarzeń: gdy dzieje świata dojdą do kresu, wtedy rozpoczną się na nowo i będą przebiegać tak samo. Był to jego surogat wieczności.Był niepospolitym psychologiem. Nie w sensie systematycznego opracowania życia psychicznego, jak Locke czy Wundt, lecz w tym sensie, co Pascal czy La Rochefoucauld:obdarzony był zdolnością przenikania najtajniejszych motywów i zamierzeń 153 ludzkich.Był socjologiem. Umiał poglądy i poczynania ludzi wywieść z warunków, w jakich powsta-ły, z otoczenia, z przynależności do grupy społecznej, do grupy panów czy niewolników.Był przede wszystkim etykiem. Co więcej: choć podkreślał swój amoralizm, był twórcą moralności. I był nim świadomie. W późniejszych latach zadanie właściwe filozofii widział nie w badaniu kultury, lecz w jej tworzeniu. W tym sensie odróżniał „filozofów" i tych, co są jedynie „wyrobnikami filozoficznymi", jak się wyrażał z pogardą. Do nich zaliczał wielu z tych, co uchodzą za największych, między innymi Hegla, a nawet Kanta. Współczesną zubożałą filozofię nazywał „epochistyką" (od greckiego eno^rj powstrzymywanie się), bo zamiast stawiać wielkie zagadnienia, każe się od nich powstrzymywać. DZIAŁANIE. Gdy w 1889 r. obłęd zamroczył jego umysł i przerwał jego pracę, Nietzsche był jeszcze wówczas mało znany: jeden tylko Jerzy Brandes, duński historyk literatury, uczynił go w 1889 r. przedmiotem swych wykładów. Gdy zaś w 11 lat' później umierał, był już sławny. Oddziałał na filozofów; wielu się nim zainteresowało, niektórzy się przejęli. Więcej jeszcze oddziałał na szerokie rzesze inteligencji, na literatów, publicystów, i to bynajmniej nie tylko w Niemczech. Świadectwa działania jego są we Francji powieści Gide'a, we Włoszech d'Annunzia, w Polsce Przybyszewskiego i Berenta. Oddziałał też na polityków: Mussolini był zapalonym czytelnikiem jego pism. Niemiecka partia narodowosocjalistyczna doszedłszy do władzy uczyniła nietzscheanistę Baeumlera niejako urzędowym swym filozofem. Jeśli jednak przyznawała się do Nietzschego, to on niewątpliwie by się jej wyparł: może wyrosła na skutek jego lektury, ale nie na skutek jej rozumienia. Dla niego cechą „panów" była nie tylko siła, ale przede wszystkim dostojność.W Nietzschem można odróżnić dwa pierwiastki. Jeden jest pierwiastkiem romantycznym: to kult Dionizosa, pełni życia. Oddziałał więcej na filozofów. Drugi zaś pierwiastek był realistyczny: to wola mocy, władzy, panowania. Ten oddziałał na polityków oraz na politycznych filozofów.Najżywsze dyskusje w filozofii niemieckiej początków XX wieku związane były z Nietzschem. A więc gdy L. Klages bronił „duszy" subiektywnej i emocjonalnej przed „duchem" obiektywnym, uniwersalnym i racjonalnym (Der Geist als Widersacher der Seele, 1929). Albo gdy O. Spengler dowodził nieuchronności upadku dotychczasowej cywilizacji europejskiej (Untergang des Abendlandes 1918- 1922).Nietzsche przewidywał, że wielkie będzie kiedyś działanie jego filozofii: „Znam swój los" pisał. „Kiedyś z nazwiskiem moim zwiąże się wspomnienie kryzysu, jakiego nie było na ziemi, najgłębszego konfliktu sumienia, odwrócenia się od wszystkiego, w co dotąd wierzono, czego się domagano, co wielbiono. Nie jestem człowiekiem, jestem dynamitem". 154