DDA- wyrok czy szansa

advertisement
DDA - wyrok czy szansa?
Rozmowa Małgorzaty Florczak z Elżbietą Królak psychoterapeutką pracującą w INTRZE,
psychoterapeutką POP.
Elu, od wielu lat specjalizujesz się w pracy z osobami uzależnionymi, współuzależnionymi oraz
Dorosłymi Dziećmi Alkoholików. Prowadzisz zarówno terapię indywidualną oraz cyklicznie grupę
dla DDA. Czy możesz powiedzieć, co jest dla Ciebie najbardziej inspirujące, co szczególnie sobie
cenisz w tej pracy.
Praca z każdą z tych grup zmierza do tego żeby zaszła zmiana. Towarzyszenie ludziom w trakcie
zmiany to jest to, co tak bardzo lubię. W tym widzę sens pracy terapeutycznej.
Grupa DDA jest pod tym względem wyjątkowym miejscem. W procesie tej grupy zmiana jest jednym
z czynników „leczących” np. rosnąca bliskość. Uczestnicy wychodzą ze schematów, które się zużyły i
które ich ograniczają. Wychodząc stopniowo, rozwijają skrzydła. Lubię właśnie jak to się dzieje w
grupie, bo tu są szczególnie dobre warunki do rozwoju, do budowania siebie na nowo. W grupach
„dedeowskich” jest bardzo duży poziom akceptacji. Dominuje życzliwość i duża troska o innych. Nikt
nie jest marginalizowany. Oczywiście, że bywa trudno, czasem bardzo trudno. Ale jest niepowtarzalny
duch łączący te osoby - to lubię czuć na sesjach. Oczywiście nie od razu tak jest i nie w każdej grupie,
ale wspólne historie wnoszą porozumienie i zrozumienie na głębszym poziomie.
Jesteś także wykwalifikowaną terapeutką w ramach psychologii zorientowanej na proces wg.
Arnolda Mindella (POP). Czy możesz powiedzieć jakie są główne założenia tego nurtu?
POP zakłada, że każdy z nas jest w procesie. Proces to właściwie wszystko to, co pojawia się w
naszym życiu. Praca z procesem polega na integrowaniu tego, co przynosi nam codzienność a w tym
są też nasze sny, symptomy w ciele. Chcemy, aby za pomocą rozszerzonej świadomości lepiej
rozumieć, włączać te duże i małe sprawy, które nam się wydarzają. Sednem jest nie tylko bycie w
sobie, w swojej aktualnej tożsamości, ale również chwytanie tego, co pojawia się oprócz naszego
codziennego Ja –np. coś szczególnego w relacjach, co drugi człowiek wnosi, to, na co się złoszczę albo
to, czym się zachwycam. Wartością jest odkrywanie znaczenia tego dla siebie poprzez doświadczanie.
Praca z procesem jest przede wszystkim pracą doświadczeniową. Głębsze rozumienie symptomów,
postaci lub różnych szczegółów ze snów polega na „wchodzeniu” w te elementy i przyglądaniu się w
jaki sposób mogę skorzystać z „informacji”, które one niosą w swoim życiu. A wszystko to, po to by
zbliżać się do pełni.
Jest pewna ważna idea POP, którą często posługuję się pracując z DDA. Konkretne sytuacje relacyjne
czy życiowe, które dzieją się teraz, przychodzą po to żeby przepracować to, co działo się wtedy.
Pracując nad czymś trudnym z teraźniejszości, rozwiązujemy jednocześnie trudny problem z
przeszłości. Poprzez odzyskanie siły teraz, możemy wreszcie poczuć się silnym tak, jak nie mogliśmy
poczuć się silnym wtedy np. wobec ojca alkoholika. To co zyskujemy w efekcie pracy teraz, pozwala
naprawić tamte trudne momenty, pozwala zbudować siebie takiego, jakim wtedy nie można było być
z racji choćby tego, że byliśmy dziećmi i pozostawaliśmy w ogromnej zależności.
Kiedy o tym opowiadasz to właściwie brzmi to spójnie z ogólnymi założeniami psychoterapii
humanistycznej – integrować, scalać, ale forma pracy w ramach założeń Mindella kojarzy mi się z
1
czymś nieuchwytnym, mistycznym, trochę odlotowym Co Ciebie pociągnęło w tym kierunku
rozwoju?
Jest tak, jak mówisz, forma może się wydawać mistyczna czy odlotowa. Właśnie poprzez wchodzenie
w doświadczenie –np. stawanie się tu i teraz częścią swojego snu – słoniem czy fotelem. Coś co
szczególnie przyciąga, jest zwykle najbardziej dziwaczne i prowadzi nas w nieznane a potrzebne nam
rejony. Realne stawanie się tym i odczuwanie tego, może wydawać się takie niezwykłe. Ale w tym
znajdujemy odpowiedź na pytanie: po co nam się to wydarza, albo po co to akurat nam się śni.
A kiedy wykorzystujesz swoje doświadczenie psychoterapii zorientowanej na proces – z jakimi
klientami i w jakich sytuacjach. Czy są jakieś przesłanki, które sprawiają, że wybierasz tę formę
pracy?
W zależności od tego, czy pacjent jest otwarty na taką pracę i czy w ogóle chce pracować
doświadczeniowo, elastycznie wykorzystuję POP. Osobom, które rozpoczynają terapię nie proponuję
takiego doświadczenia, ale takim, które mają wstępne rozumienie siebie i poszukują sensu tego, co
im się wydarza lub odpowiedzi na głębsze pytania.
Spróbujmy wrócić jeszcze do tematu DDA i zatrzymać się na samym terminie. Pojęcie „DDA”
funkcjonuje w powszechnym, codziennym języku, często jako „słowo klucz”, skrót myślowy
dotyczący funkcjonowania osób pochodzących z rodzin dotkniętych problemem alkoholowym. Czy
możesz go krótko wyjaśnić?
DDA -Dorosłe Dzieci Alkoholików to termin, który trochę służy, a trochę nie służy tym osobom. Ja nie
lubię przywiązywać się do niego, do tej diagnozy i staram się, żeby terapia, którą proponuję nie
związywała osób z takim myśleniem o sobie. Czasem bywa, że ktoś przychodzi pierwszy raz i pytam
co go sprowadza, a on mówi od razu: „Jestem DDA”. Tak jakby to DDA miało być „kluczem”,
„wytrychem” i w ogóle wszystko tłumaczyć. Myślę, że można się za bardzo przywiązać do tego i przez
taki tylko pryzmat patrzeć na siebie. To byłaby szkoda, to uproszczenie i ograniczenie dla człowieka.
Owszem ważna jest identyfikacja - rozpoznanie, że był w rodzinie problem alkoholowy, że byłam/
byłem wychowywany w warunkach często zagrażających życiu i zdrowiu, że to wpłynęło na to, jaka/
jaki jestem. Potrzebny jest czas, żeby się zanurzyć w te trudne doświadczenia, żeby przeżyć i zamknąć
to, co miało miejsce wtedy. Oczywiście, że nie zmieni się historii życia, ale można nie być aż tak do
niej przywiązanym. Nie potrzeba się tą przeszłością obciążać przez całe życie a terapia pozwala się
tych obciążeń pozbyć albo chociaż od nich oddalić. I można iść dalej. Zgodnie z tym terapia, którą
proponuję, to grupa 8 -9 miesięczna, po której robi się przestrzeń na rozwój w innych grupach, ale
też niekoniecznie w ciągłej terapii dalej.
Czy każda osoba pochodząca z tzw. „domu alkoholowego” powinna skorzystać z psychoterapii?
Myślę, że nie każda. W ogóle nie myślę tak, że każdy powinien korzystać z psychoterapii, również w
tym przypadku. Są osoby z rodzin gdzie był problem alkoholowy, które korzystają z psychoterapii, ale
nie zajmują się problemem DDA jako centralnym. Przychodzą na terapię z czymś innym i problem
alkoholowego domu, aż tak mocno ich nie nacechował. To są osoby, które miały kogoś dobrego,
wspierającego obok, kto dawał im potwierdzenie, bo rodzice nie dawali. Takie osoby czegoś innego
mogą potrzebować w terapii. Schematy domowe były nie tak mocne albo dzięki pomyślnemu
zbiegowi okoliczności same poradziły sobie z tamtą przeszłością.
2
Są jednak i tacy, którzy żyją dalej tak, jak żyło się w ich domach rodzinnych. Dla nich wtedy i teraz
najważniejsze było i nadal jest przetrwanie. Przyjmując w dzieciństwie znane role dzieci z rodzin
alkoholowych (bohater, maskotka, dziecko we mgle, kozioł ofiarny) utrwalili je w dorosłym życiu nic
nie zmieniając. Dalej potrafią tylko być bohaterem i wszystko brać na siebie albo tym zamglonym
dzieckiem z nieokreślonymi potrzebami, zamkniętym w swoim świecie. Nie mogą wyjść z tej
dziecinnej strategii przetrwania. Te osoby potrzebują terapii, żeby to zobaczyć, wady i korzyści takiej
postawy i rozwinąć inne aspekty swojej osoby żeby żyć szczęśliwiej. Zatem, kiedy ktoś czuje, że
przeszłość go obciąża albo przeciwnie - bardzo jest odcięty i kompletnie nie chce tam wracać może
być korzystne, żeby spróbował najpierw z kimś porozmawiać i uświadomił sobie czy jest to coś, co
wpływa na jego teraźniejszość. Może tak być, że w ogóle tego nie zauważał, a jak zacznie się temu
uważnie przyglądać to okaże się, że owszem żyje wciąż w tamtych schematach.
Z tego co powiedziałaś, rozumiem, że zdarza się, że mimo bardzo obciążających doświadczeń
rodzinnych, obecność innych znaczących osób sprawia, że można unieść tą bolesną przeszłość i
mimo niej budować udane życie…?
Tak są osoby, które poradziły sobie, dzięki komuś, dzięki czemuś wspierającemu… tak też się zdarza.
A kiedy szczególnie wartościowa czy zalecana jest grupa DDA?
Grupa jest szczególnie wartościowa wtedy, kiedy ktoś nie chce dotykać swojej bolesnej przeszłości.
Jak wie, że „tak było”, ale właściwie się tym nie przejmuje. Chociaż z boku patrząc widać, że ponosi
konsekwencje trudnego dzieciństwa poprzez zamknięcie, branie nadmiernie odpowiedzialności, czy
też zamarcie - strategię życiową polegającą tylko na przetrwaniu bez możliwości sięgania dalej, wyżej.
Zdarza się, że niektórzy sami czują, że odcinają się od swoich uczuć i rozpoczynają terapię. Grupa
może być dla nich naprawdę bardzo dobrym miejscem, w którym mogą do tych uczuć powrócić.
Poprzez to, że będą akceptowani, łatwiej im będzie zaakceptować siebie i wrócić do dobrego
kontaktu ze sobą.
Grupa to miejsce, gdzie w bezpiecznych warunkach, w atmosferze akceptacji można zajrzeć do
swojego alkoholowego domu. Zyskujemy lepsze zrozumienie siebie, czasem odreagowanie,
domknięcie niezakończonych dotąd historii, które tam się zdarzyły. Potem owszem – pozostaje
pamięć –we wspomnieniach to będzie zawsze, ale już nie tak tragiczne i nie tak obezwładniająco.
Jesienią zwykle otwierany jest nabór do grupy DDA, którą prowadzisz w INTRZE. Tak jest i w tym
roku. Jaka jest procedura pozwalająca na skorzystanie z niej - innymi słowy czy są jakieś warunki,
aby dostać się do Twojej grupy?
Zawsze zapraszam chętnych na konsultację i właściwie rzadko odmawiam. Jak już ktoś chce, to widać
czegoś ważnego potrzebuje: odkryć, przekonać się, zrozumieć. Zdarza się w trakcie grupy że, mimo
wcześniejszej chęci i wcześniejszej rozmowy, ktoś czuje, że kosztuje go to emocjonalnie zbyt dużo
napięcia, zbyt obciążają go historie innych osób. Wtedy rozmawiamy o tym w grupie i może tak być,
że się wycofa. Ale tak w rzeczywistości zdarza się rzadko.
Czyli okazuje się że to nie ten moment…
Nie ten moment, nie jest jeszcze na to przygotowany, tak bywa, ale to nic strasznego. Może podjąć
terapię kiedy indziej, gdzie indziej, w innym lepszym dla siebie czasie.
3
Dorosłe Dzieci Alkoholików są często osobami dobrze funkcjonującymi w życiu w konkretnych
obszarach np. zawodowym. I choć trudniej im w życiu osobistym, to patrząc z boku wydaje się, że
„poradziły sobie” z ogromnym obciążeniem, które musiały unieść w dzieciństwie. Co może dać im
taka grupa, jakie mogą być jej korzyści?
Może być tak, że ktoś jest poukładany z pozoru i dużo go to kosztuje. Bo trwanie w sztywnym
poukładaniu służy zamaskowaniu przeszłości. Czasem zachęcam takie osoby, żeby poczytały nt. DDA i
zobaczyły czy rzeczywiście bolesna przeszłość już ich nie dotyczy. W ten sposób można sprawdzić to
samemu. Można pójść też na samopomocowe grupy DDA, posłuchać innych i sprawdzić jak oni tego
doświadczają. Jeśli ktoś bardzo mocno się odcina albo bardzo mocno rezonuje na te historie, to
pewnie sygnał, żeby poukładał się jeszcze raz.
Są jeszcze dwie ważne kwestie, które są istotnymi korzyściami uczestniczenia w grupie. Po pierwsze
doświadczenie rodziny alkoholowej wprowadza dużo dezorientacji i niepewności co do własnych
odczuć, potrzeb. Stąd osoby szukają odpowiedzi na pytanie jaka/jaki być powinienem, co jest
właściwe, bo wiadomo, że nie tamte domowe wzorce, zachowania, sposób życia. A jednocześnie
towarzyszy im strach, że tak źle mówią o rodzinie pochodzenia, o swoich rodzicach. Grupa daje
potwierdzenie, co do tego co czuję, co myślę, co przeżyłam - że właśnie tak mogło być i że to było
bardzo trudne dla wrażliwego dziecka. Druga nie mniej ważna sprawa, wiąże się z tym, że grupa daje
odwagę do poszukiwania swojej drogi, eksperymentowania i wypróbowywania różnych spraw,
pomysłów.
Wyobraźmy sobie, że mamy możliwość stworzenia krótkiego przesłania- takiego listu otwartego do
DDA… co chciałabyś w nim przekazać?
DDA to nie wyrok. Nie warto przywiązywać się do takiej diagnozy. Owszem to doświadczenie niesie
bardzo ciężkie, trudne historie, ale też taka przeszłość daje pewne wyposażenie - to siła napędowa do
życia, olbrzymia wytrzymałość, wrażliwość, niezwykła wyobraźnia, czasem łatwość wchodzenia w
relację w pierwszym kontakcie. Każdy ma inaczej bo różne są te domy dzieciństwa. To mogą być
mocne strony, które wykształciły się w rodzinie w trudnych warunkach – nasze zasoby, a inne cechy
jesteśmy w stanie rozwijać właśnie teraz, w dorosłym życiu.
Myślę też, że doświadczając trudności, problemów szukamy rozwiązań, ulgi także w psychoterapii.
Pracując nad sobą dajemy sobie szansę na zmianę. Sięgamy do potencjału, którego bez pierwotnej
potrzeby pracy nad sobą nie odkrylibyśmy.
Czyli świadomość naszych cech, nabytych umiejętności, które zdobyliśmy w alkoholowej rodzinie
można przeformułować na nasz zasób. To bardzo optymistyczne i budujące.
Dziękuję za rozmowę.
4
Download