O rozstrzygalności pytań i sporów filozoficznych

advertisement
Anna Brożek
O pytaniach filozoficznych
i ich rozstrzygalności
1. Obiegowe poglądy
Są dwa poglądy na temat pytań filozoficznych, rozpowszechniane nie
tylko przez tych, którzy o naszej dyscyplinie wypowiadają się z lekceważeniem,
ale niekiedy także przez samych filozofów. Zgodnie z pierwszym z tych
poglądów – filozofia jest w ogóle zbiorem pewnych szczególnych pytań raczej
niż odpowiedzi na nie; to pytania właśnie, a nie odpowiedzi (czy ich systemy w
postaci teorii) odgrywają w filozofii rolę zasadniczą. Zgodnie z drugim
poglądem – swoistością pytań filozoficznych jest ich zasadnicza
nierozstrzygalność. Obie te sprawy byłyby zresztą ze sobą związane: jeśli
istotnie pytania filozoficzne byłyby nierozstrzygalne, to siłą rzeczy nie można
by na nie prawdziwie – ani nawet w uzasadniony sposób – odpowiedzieć. Gdy
te poglądy zestawimy – filozof jawi się jak ktoś, kto zajmuje się
kolekcjonowaniem pytań, na które i tak nikt nigdy nie odpowie.
Nie ukrywam, że taki obraz roboty filozoficznej jest mi obcy i nie
chciałabym się z nim utożsamiać.
2. Istota pytań filozoficznych
Rozpatrzmy na początek pytanie: Jeśli nierozstrzygalność nie jest istotą
pytań filozoficznych, to co nią jest?
Problematyka filozoficzna, jak wiadomo, podlegała ewolucji. Nawet
jednak jeśli za punkt wyjścia w określeniu dystynktywnych cech pytań
filozoficznych przyjmie się wyłącznie współczesny sens terminu „filozofia”, to
sprawa nie będzie prosta. Zgódźmy się, że współcześnie filozofa obejmuje
cztery wielkie działy: ontologię, epistemologię, aksjologię (scil. etykę i estetykę)
oraz logikę (sensu largo, tj. logikę formalną, semiotykę logiczną i metodologię).
Rzecz jasna były okresy, kiedy mianem „filozofii” obejmowano wiele innych
dyscyplin, dziś całkowicie autonomicznych – takich, jak fizyka, biologia czy
psychologia (oderwana od filozofii dopiero – aż trudno uwierzyć – 100 lat
temu!).1 Dziś traktuje się filozofię jako dyscyplinę odrębną od dyscyplin, które
niekiedy nazywa się – właśnie w odróżnieniu od filozofii – dyscyplinami
szczegółowymi. Można powiedzieć, że poszczególne dyscypliny zagarniają
pewne fragmenty dziedziny filozofii – tak, że niekiedy można odnieść wrażenie,
Ponieważ wielu filozofów reprezentuje tzw. orientację historyczną – być może domagaliby
się oni włączenia do tej listy historii filozofii. Nie da się ukryć, że historia filozofii odgrywa w
pracy filozofa znacznie większą rolę niż np. historia matematyki w pracy matematyka. Jeśli
jednak mielibyśmy historię filozofii uznać za dyscyplinę filozoficzną (a nie historyczną), to
należałoby historię matematyki uznać za dyscyplinę matematyczną i podobnie zrobić z każdą
inną dyscypliną i jej historią.
1
że pole badawcze filozofii kurczy się sukcesywnie. Ontologia jest nauką o
ogólnej strukturze rzeczywistości – ale czy o ogólnej strukturze rzeczywistości
nie poucza nas fizyka? Epistemologia – to nauka o poznaniu, ale czy o poznaniu
nie mówi psychologia i fizjologia? Co więcej; dyscypliny szczegółowe mają
wyraźny status metodologiczny, podczas gdy filozofia, zazwyczaj uprawiana na
sposób «fotelowy», takim wyraźny statusem nie może się pochwalić.
Miejsce filozofii nadal sytuować można gdzieś w pobliżu nauk
szczegółowych: filozofowie na co najmniej dwa sposoby są nadal związani z
dyscyplinami, które wyrosły z filozofii.
Po pierwsze, w siatce pojęciowej filozofii znajdują się pojęcia, które
stanowią bazę terminologiczną wielu dyscyplin szczegółowych. Są to np.
pojęcia ontologiczne (takie np. jak istota czy przyczyna), epistemologiczne
(takie jak wiedza czy prawda), aksjologiczne (takie jak dobro czy piękno) i
logiczne (takie jak sprzeczność czy wynikanie). Jest sporo racji w twierdzeniu,
że pojęcia filozoficzne odróżnia od pojęć charakteryzujących inne dyscypliny –
ich ogólność. Filozof nie zajmuje się przyczyną globalnego ocieplenia, lecz –
pojęciem przyczyny w ogóle. Nie zajmuje się budową i mechanizmem działania
ludzkiego oka, lecz – pojęciem poznania w ogóle. (Zauważmy w tym miejscu,
że jako przykłady pytań rozstrzygalnych, w przeciwieństwie do pytań
filozoficznych, daje się często pytania z dziedziny nauk przyrodniczych. Z
drugiej strony – za warunek rozstrzygalności uważa się określoność pytania.
Skoro tak, to roztrzygalność niektórych pytań filozoficznych jest wręcz
nieodzownym warunkiem rozstrzygalności pytań naukowych: rozstrzygnięcie
pytania „Co to jest przyczyna?” jest mianowicie warunkiem rozstrzygalności
pytania „Co jest przyczyną x-a?”).
Po drugie, filozofii stawia się niekiedy zadanie syntezy poszczególnych
nauk – takiej syntezy, która mogłaby zapewnić spójny oraz świata. Filozof,
który takiej syntezy dokonuje, przerzucałby mosty pomiędzy dyscyplinami
szczegółowymi (nie da się ukryć, że takie mosty przy dzisiejszej specjalizacji
metodologicznej są wyjątkowo potrzebne, jeżeli rzeczywiście mielibyśmy
posiadać spójny i adekwatny obraz świata). Filozof musi korzystać z wyników
nauk szczegółowych, aby takich syntez dokonywać. Są jednak takie fragmenty
ogólnej wizji świata, których żadna «kanoniczna» dyscyplina naukowa nie bada,
a które do całościowej wizji świata muszą należeć: mam tu na myśli dziedzinę
aksjologii. Ani prawoznawstwo, ani teoria sztuki – nie stanowią podstaw dla
normatywnej aksjologii (inaczej jest z metaaksjologią).
Po trzecie, filozofia potrzebna jest niekiedy w samych naukach
szczegółowych – gdzie porządkuje siatkę pojęciową tych dyscyplin. Niekiedy
rolę filozofa, który takiego porządkowania pojęciowego dokonuje, przyjmuje
jakiś matematyk, fizyk czy psycholog – niekiedy zaś filozof, który jednak, aby
zdobyć się na taki interwencjonizm, musi być z danę dyscypliną dobrze
obznajomiony. (Teorie fizyki relatywistycznej, zaksjomatyzowana matematyka
– to były w dużym stopniu efekty analizy filozoficznej…)
2
Te dwie funkcje filozofii ma się na myśli, kiedy się mówi niekiedy (np. w
krakowskiej szkole filozofii przyrody) odpowiednio o „filozofii o nauce” i
„filozofii w nauce”.
3. Rozstrzygnięcie pytania
Przyjrzyjmy się bliżej pojęciu rozstrzygalności pytania. Zacznijmy od
tego, że mawia się nie tylko o rozstrzygalności i nierozstrzygalności pytań, lecz
często także – problemów i zdań. Wszystkie te pojęcia (nie)rozstrzygalności da
się jednak sprowadzić do (nie)rozstzygalności pytań. Pytania są bowiem
słownym wyrazem problemów, a – z drugiej strony – zdania, o których orzeka
się (nie)rozstrzygalność, są odpowiedziami na pewne pytanie.
Zanim wskażę, co to znaczy „rozstrzygalność pytania” – powiedzmy, co
to znaczy „rozstrzygnąć pytanie”. Rozstrzygalność – to wszak tyle, co możność
rozstrzygnięcia.
Nasuwa się myśl, że rozstrzygnąć pytanie – to znaleźć na nie pewną
odpowiedź. Jaką to odpowiedź na dane pytanie należałoby znaleźć, aby jej
znalezienie uznać za rozstrzygnięcie pytania? Jak wiadomo – w erotetyce
wyróżnia się wiele różnych typów odpowiedzi, z których nie każdą bylibyśmy
skłonni uznać za rozstrzygającą. Przyjmijmy na początek, że:
(1) Rozstrzygnąć pytanie P – to wskazać trafną (tj. zarazem prawdziwą i bezpośrednią)
odpowiedź na pytanie P.
Odpowiedź bezpośrednią charakteryzuje się przy tym jako dostarczającą
informacji dokładnie takiego typu, jakiego spodziewa pytający.
Wydaje się jednak, że nie tylko wskazanie odpowiedzi trafnej jesteśmy
skłonni uznać za rozstrzygnięcie pytania. Gdybyśmy jednak tylko znalezienie
odpowiedzi trafnej uznawali za «rozstrzygnięcie» pytania, to każde pytanie źle
postawione musielibyśmy uznać za nierozstrzygalne. Na to nie pozwalają jednak
intuicje językowe wsparte zdrowym rozsądkiem.
Rozważmy pytanie o postaci „Które S są P?”. Załóżmy, że fałszywe jest
założenie tego pytania, czyli że żadne S nie są P. Jeżeli zbiór S-ów nie jest zbyt
liczny, a jego elementy są łatwo «dostępne», można sprawdzić wszystkie jego
elementy pod kątem bycia-P. Jeżeli ta procedura się nie powiedzie – i okaże się,
że żadne S nie jest P – wyjdzie właśnie na jaw, że założenie pozytywne tego
pytania było fałszywe. Tym samym zyskamy podstawę do uznania, że pytanie to
jest źle postawione. Nie powiemy jednak, że pytanie to jest nierozstrzygalne:
odkrycie, że żadne S nie są P – uznamy właśnie za rozstrzygnięcie pytania
„Które S są P?”. (Sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, gdy zbiór
przedmiotów S jest nieskończony lub tak liczny, że sprawdzenie wszystkich
należących do niego przedmiotów pod kątem posiadania cechy bycia-P jest
niewykonalne w tzw. rozsądnym czasie.)
3
Wydaje się więc, że pojęcia pytania nierozstrzygalnego nie da się
utożsamić z pojęciem pytania źle postawionego (scil. mającego fałszywe
założenia), choć zapewne jest tak, że niektóre pytania źle postawione są zarazem
nierozstrzygalne.
Być może za rozstrzygnięcie pytania należy więc uznać także – wskazanie
prawdziwej i zarazem prostującej odpowiedzi. Przeformułujmy więc (1) do
postaci:
(2) Rozstrzygnąć pytanie P – to wskazać trafną lub zarazem prawdziwą i prostującą
odpowiedź na pytanie P.
W dalszym ciągu – gdy będę mówiła o znajdywaniu prawdziwej
odpowiedzi na dane pytanie – to będę miała a myśli właśnie odpowiedzi
prawdziwą bezpośrednią lub prawdziwą i prostującą (a nie np. częściową…).
Tak sformułowaną – w (2) – definicję „rozstrzygnięcia pytania” nazwijmy
„apragmatyczną”. Chodzi o to, że w praktyce prawie nigdy nie mamy
stuprocentowej pewności co do tego, czy dana odpowiedź istotnie jest
prawdziwa. W życiu codziennym i w praktyce naukowej – powiemy, że dane
pytanie zostało rozstrzygnięte już wtedy, gdy jedną z odpowiedzi na to pytanie
(w szczególności właściwą lub prostującą) uznamy za prawdziwą. Uznanie, że
jakaś odpowiedź trafna lub wyczerpująca na dane pytanie jest prawdziwa –
zwykle stanowi wystarczający powód, aby zaprzestać poszukiwania innej
odpowiedzi na to pytanie, a w tym przejawia się właśnie rozstrzygnięcie
pytania. Uwzględniając ten fakt, sformułujmy pragmatyczne pojęcie
rozstrzygnięcia pytania.
(3) Rozstrzygnąć w sensie pragmatycznym pytanie P – to uznać2 pewną bezpośrednią
lub prostującą odpowiedź na pytanie P – za prawdziwą.
Powiemy przecież, że ktoś rozstrzygnął dale pytanie, gdy zadowolił się
odpowiedzią, którą znalazł (lub uzyskał). Takie pojęcie rozstrzygalności
należałoby zrelatywizować do osoby (w powyższym sformułowaniu
relatywizacja jest zakamuflowana): może się zdarzyć, że tę samą odpowiedź na
dane pytanie jedna osoba jest skłonna uznać za prawdziwą, a inna nie. Poniżej
zastanowimy się, co decyduje o tych rozbieżnościach.
Chciałabym zastrzec, że gdy dalej będzie mowa o rozstrzygnięciu pytania
– to będzie chodziło o jeden z tych dwóch sensów: pragmatyczny lub
apragmatyczny, przy czym w moim przekonaniu w praktyce większą rolę
odgrywa pojęcie pragmatyczne.
Analizy wymaga przywołane tu pojęcie uznawania – w szczególności kwestia tego, czy
uznawanie jest stopniowalne. Jeśli jednak nawet uznawanie jest stopniowalne – to jest pewien
stopień uznania odpowiedzi, przy którym pytanie uznaje się za rozstrzygnięte. Mówiąc
swobodnie – wtedy pytanie jest rozstrzygnięte, gdy jesteśmy odpowiedzią
usatysfakcjonowani i przestajemy się szukaniem innej odpowiedzi zajmować.
2
4
4. Rozstrzygnięcie a rozstrzygalność
Nie ulega wątpliwości, że jeżeli pewne pytanie jest rozstrzygnięte, to jest
też rozstrzygalne. Problem polega na tym, że poszukuje się raczej kryterium
oceny, czy dane pytanie jest rozstrzygalne, nawet jeśli nie jest ono jeszcze (a
może nawet nigdy nie będzie) rozstrzygnięte. Spróbujmy wskazać takie
kryterium.
Rozstrzygalność – to możność rozstrzygnięcia, przyjmijmy więc na próbę,
że:
(4) Pytanie P jest rozstrzygalne, gdy da się pytanie P rozstrzygnąć.
Ukryte w tym sformułowaniu pojęcie możliwości („da się”) – można
precyzować na kilka sposobów. Przyjrzę się dwóm takim precyzacjom.
Po pierwsze, można uznać, że w definicji (4) chodzi o możliwość
dokonania pewnej czynności: znalezienia (resp. wskazania) prawdziwej
odpowiedzi. Sformułowanie (4) przybierze różne postaci – w zależności od tego,
jakie pojęcie możliwości weźmiemy pod uwagę. Jestem skłonna redukować
pojęcie możliwości – do pojęcia niesprzeczności. Na przykład, coś jest możliwe
logicznie – gdy jest niesprzeczne z prawami logiki, możliwe fizycznie – gdy jest
niesprzeczne z prawami fizyki, możliwe biologicznie – gdy jest niesprzeczne z
prawami biologii itd. Ponieważ w sformułowaniu (4) chodzi o możliwość
dokonania pewnej czynności – szczególnie ważne będzie pojęcie możliwości
praktycznej. Praktycznie możliwe jest to, co jest nam «dostępne» przy danym
stanie wiedzy i przy danej dostępności narzędzi niezbędnych do dokonania
określonej czynności. Jeśli pamiętamy o tych zastrzeżeniach – nie możemy
używać pojęcia rozstrzygalności po prostu: dane pytanie jest lub nie jest
rozstrzygalne zawsze jakoś: logicznie, fizycznie, praktycznie etc.
Po drugie, pojęcie rozstrzygalności i nierozstrzygalności można
sprecyzować, odwołując się do pojęcia procedury rozstrzygania, czyli zestawu
czynności, których trzeba (by) dokonać, aby znaleźć prawdziwą odpowiedź na
to pytanie (lub aby co najmniej móc z dostatecznym stopniem przekonania
uznać pewną odpowiedź za prawdziwą). W tym sensie:
(5) Pytanie P jest rozstrzygalne – gdy znana jest procedura R taka, że zastosowanie
procedury R pozwala na rozstrzygnięcie pytania P.
Innymi słowy – pytanie jest rozstrzygalne, gdy wiadomo, co trzeba zrobić,
aby na nie satysfakcjonująco odpowiedzieć.
Wprowadźmy jeszcze pojęcie rozstrzygalności ze względu na daną
procedurę:
(6) Pytanie P jest rozstrzygalne ze względu na procedurę R, gdy jeżeli zastosuje się
procedurę R, to rozstrzygnie się pytanie P.
5
Każda dyscyplina dysponuje pewnym zestawem procedur, które
dopuszcza jako procedury rozstrzygania swoich pytań badawczych.3 Innymi
słowy – na procedurę, o której mowa w (5) nakłada się w poszczególnych
naukach pewne dodatkowe warunki. Jeśliby takich dodatkowych warunków nie
było – to nie byłoby i pytań nierozstrzygalnych (można bowiem zawsze
wskazać jakąś procedurę, która pozwala znaleźć odpowiedź na dane pytanie:
można np. losować jedną z bezpośrednich odpowiedzi; losowanie odpowiedzi
nie byłoby jednak procedurą satysfakcjonującą w żadnej dyscyplinie naukowej).
Jak wspomniałam wyżej, zwrot „pytanie P jest rozstrzygalne” jest
eliptyczny. W jednym ze swoich rozwinięć przyjmie on postać, w której pojęcie
rozstrzygalności zrelatywizujemy do procedury, osoby, czasu, osoby etc. Na
przykład:
(6) Pytanie P jest rozstrzygalne dla osoby O w czasie T, gdy jest taka procedura R, że
w czasie T osoba O jest przekonana, że jeśli zastosuje procedurę R, to rozstrzygnie pytanie P.
W nauce szczególną rolę odgrywa to podstawienie formuły (6), w którym
chodzi o pytanie badawcze należące do problematyki danej dyscypliny – w
którym «osobą», do której relatywizujemy pojęcie, jest grupa uczonych
uprawiających daną dyscyplinę naukową w danym okresie. Wykaz pytań w tym
sensie rozstrzygalnych i w tym sensie nierozstrzygalnych – na danym etapie
rozwoju dyscypliny naukowej – zdaje sprawę ze stanu tej dyscypliny.
5. Wyróżnione procedury
Powyższe rozważania pokazują, że zwrot „pytanie rozstrzygalne” jest
eliptyczny. Pytania nie są rozstrzygalne po prostu – a jedynie ze względu na
pewną procedurę lub zespół procedur.
Są dwie procedury rozstrzygania pytań szczególnie ważne w nauce in
toto. Są to: procedura algorytmiczna (mechaniczna), istotna w naukach
formalnych, oraz procedura weryfikacji empirycznej, szczególnie ważna w
naukach przyrodniczych. Obie te procedury próbowano zresztą uczynić
decydującymi procedurami także w filozofii, chcąc w ten sposób naszą
dyscyplinę przybliżyć do nauki.
Marzenie o mechanizacji rozstrzygania problemów – i myślenia w ogóle –
jest, jak wiadomo, bardzo stare: wystarczy przypomnieć próby Lullusa i słynne
„Calculemus” Leibniza. Największego znaczenia procedury algorytmiczne
zyskały dopiero na początku wieku XX wraz z gwałtownym rozwojem nauk
formalnych, zwłaszcza metamatematyki i metalogiki. Jednym z najbardziej
Taki zbiór procedur nie jest jednak czymś dla danej dyscypliny stałym, tylko ewoluuje wraz
z rozwojem dyscypliny. Często nie jest też tak, że pewien zespół procedur jako całość jest
uznawany przez ogół przedstawicieli danej dyscypliny. Przywołajmy np. spór intuicjonistów i
formalistów w matematyce, czy behawiorystów i introspekcjonistów w psychologii.
3
6
dotychchczas dyskutowanych problemów jest to, czy i w jakim stopniu
twierdzenie Gödla o niezupełności położyło kres marzeniom o mechanizacji
myślenia. Trwają także prace nad ulepszeniami procedur mechanicznych – tak,
aby za ich pomocą rozwiązać jak najwięcej problemów. W kwestiach tych
trudno mi się wypowiadać – z racji braku dostatecznej kompetencji w tej
dziedzinie.
Zwrócić chcę natomiast uwagę na to, że chociaż uznanie danej procedury
rozstrzygania za wyróżniony sposób rozwiązywania problemów jest tylko
konsekwencją pewnej decyzji metodologicznej, to w wypadku procedury
algorytmicznej przyjęcie takiej konwencji jest wyjątkowo uzasadnione. Otóż
algorytmizacja rozwiązywania problemów pozwala na zbliżenie definicji
rozstrzygalności pragmatycznej i apragmatycznej (por. definicje (2) i (3)).
Procedurę algorytmizowaną – może w zasadzie powtórzyć każdy i wszędzie; co
więcej – jej kroki może nawet wykonać maszyna. Wyniki uzyskane za pomocą
metody algorytmicznej są nieodwoływalne; problemy stają się po jej
zastosowaniu rozstrzygnięte raz na zawsze. Nic dziwnego, że tak wielu
matematyków, logików i filozofów fascynuje ta metoda rozwiązywania
problemów. Daje bowiem ona nadzieję na efektywny i niewątpliwy postęp w
nauce.
Na gruncie metodologii nauk empirycznych stosuje się pojęcie
rozstrzygalności empirycznej. Mówiąc w wielkim uproszczeniu – pytanie jest
rozstrzygalne w sensie empirycznym, gdy da się zaprojektować doświadczenie
(lub ciąg doświadczeń), którego wynik «wyrokuje», którą z odpowiedzi na to
pytanie należy uznać za prawdziwą. Zauważmy, że procedura, o której mowa,
zawiera najczęściej reguły przekształcania pytania wyjściowego na inne pytania
– przy czym ostatnie pytanie w danym ciągu ma być rozstrzygnięte
bezpośrednio (przez obserwację). W rozstrzyganiu pytań metodą weryfikacji
empirycznej stosuje się model hipotetyczno-dedukcyjny. Hipotezy – to
zaproponowane odpowiedzi na pytania należące do danej dyscypliny. Z hipotez
wyprowadza się zdania, poddawane empirycznemu (eksperymentalnemu)
sprawdzeniu: pozytywna weryfikacja hipotezy powoduje, iż dana odpowiedź
zostaje uznana przez grono naukowców za prawdziwą odpowiedź na dane
pytanie. Wydaje się ponadto, iż w takich dyscyplinach jak makro- i mikrofizyka
nawet hipotez sprawdzonych i potwierdzonych przez naukowców nie uważa się
za rozstrzygnięcia ostateczne (inaczej niż w wypadku rozstrzygnięć uzyskanych
algorytmicznie). Niech jako ilustracja posłuży następujący przykład.
Przyjrzyjmy się kilku definicjom dotyczącym cząstek elementarnych
zawartym w Słowniku fizyki. (Zastrzegam, że jako nie-znawca problematyki
cząstek elementarnych nie mogę ocenić, czy definicje poniżej przytoczone
odzwierciedlają aktualny stan wiedzy na temat budowy atomów. Adekwatność
tych definicji nie ma jednak znaczenia dla ilustracji problemów związanych z
pojęciem weryfikacji empirycznej…)
W haśle „cząstki elementarne” czytamy:
7
Do czasu odkrycia elektronu […] uważano, że atomy stanowią podstawowe składniki
materii. Dzięki temu odkryciu oraz odkryciu jądra atomowego i protonu stało się
oczywiste, że atomy nie są cząstkami elementarnymi, ponieważ same mają strukturę
wewnętrzną. Odkrycie neutronu […] uzupełniło model atomu: jądro atomowe,
składające się z protonów i neutronów jest otoczone neutronami, których liczba musi
równoważyć ładunek. Model ten nie wyjaśniał jednakże ogromnej trwałości jądra,
które – co jest oczywiste – nie może być wiązane wskutek oddziaływania
elektromagnetycznego, neutron nie ma bowiem żadnego ładunku elektrycznego. […]
Hideki Yukawa zasugerował, iż wiązanie cząstek w jądrze jest wynikiem istnienia
krótko żyjących cząstek, nazwanych mezonami, które przebiegają od protonu do i z
powrotem. […] Hipoteza Yukawy doprowadziła do odkrycia oddziaływań silnych i
słabych. Doprowadziła także do odkrycia około 200 krótko żyjących cząstek
„elementarnych”.
Z zacytowanego fragmentu można wnosić, że owe «odkrycia» elektronu,
protonu, neutronów oraz cząstek elementarnych – są definitywne, a ich istnienie
jest rozstrzygnięte (przesądzone).
Później jest opisana teoria kwarków, skomentowana tak:
Cała zawiła teoria kwarków znalazła obecnie potwierdzenie w dowodach pośrednich,
choć ani istnienie kwarków ani gluonów nie zostało bezpośrednio potwierdzone
doświadczalnie. Pojedyncze kwarki miałyby ciekawą właściwość, a mianowicie
byłyby znacznie cięższe niż hadrony, które są z nich złożone.
Tu okazuje się, że wcale sprawa nie jest aż tak przesądzona. W cytowanym
fragmencie mowa też o dwóch procedurach rozstrzygania: pośredniej i
bezpośredniej. Niestety nie wiadomo do końca, co dokładnie te terminy znaczą
– wygląda jednak na to, że bezpośrednie potwierdzenie doświadczalne jest jakoś
«lepsze» niż pośrednie.
Przy lekturze definicji poszczególnych cząstek elementarnych – niekiedy
ma się wrażenie, iż ich istnienie jest rozstrzygnięte. Pisze się np.:
Bozon – cząstka elementarna o spinie całkowitym.
De facto więc podaje się jedynie konotację nazwy „bozon”. Inaczej jest
wypadku terminu „grawiton”:
Grawiton – hipotetyczna cząstka – kwant energii wymienianej w oddziaływaniu
grawitacyjnym. […] Cząstki takiej nie zaobserwowano, lecz jej istnienie postuluje się,
by oddziaływanie grawitacyjne włączyć w spójny sposób do mechaniki kwantowej.
Gdyby istniała, poruszałaby się z prędkością światła, jej masa spoczynkowa i ładunek
byłyby równe zeru, a spin wynosiłby 2.
Tutaj pisze się wyraźnie, że istnienie grawitonu jest tylko hipotezą – innymi
słowy: pytanie „Czy istnieją grawitony?” nie jest rozstrzygnięte. Sformułowanie
8
„Cząstki takiej nie zaobserwowano” sugeruje, że oczekiwaną procedurą
rozstrzygającą istnienie grawitonu – byłaby obserwacja. Stosowanie pojęcia
obserwacji w odniesieniu do mikrocząstek jest jednak metodologicznie bardzo
podejrzane. Z drugiej strony – przytoczona definicja pokazuje, że hipoteza
istnienie grawitonów jest użyteczna – bo gdyby była prawdziwa, udałoby się
połączyć teorię grawitacji z teorią cząstek elementarnych, do czego, o ile mi
wiadomo, dążą fizycy od kilkudziesięciu lat.
Procedura empirycznego rozstrzygania problemów jest więc w stosunku
do procedury algorytmicznej – w pewnym sensie ułomna.
6. Rozstrzygalność pytań filozoficznych a procedury rozstrzygania
Przypomnijmy, że pojęcie rozstrzygalności trzeba relatywizować do
określonej procedury rozstrzygania bądź do zbioru określonych procedur
stosowanych w danej dyscyplinie. Pytanie filozoficzne jest więc rozstrzygalne
ze względu na daną procedurę, gdy da się rozstrzygnąć za pomocą tej procedury
(czyli da się na nie zadowalająco odpowiedzieć po zastosowaniu tej procedury).
Pytanie filozoficzne jest rozstrzygalne w ogóle – jeżeli jest rozstrzygalne za
pomocą procedur stosowanych w filozofii.
Wydaje się, że główny spór dotyczący statusu pytań filozoficznych
dotyczy rodzaju procedur, które mają być w filozofii uznawane za dopuszczalne
lub zalecane procedury rozstrzygania pytań.
Zgodnie z dwoma skrajnymi poglądami w tej sprawie – jedynymi
dopuszczalnymi procedurami rozstrzygania problemów filozoficznych miałaby
być z jednej strony procedura algorytmiczna, a z drugiej strony – weryfikacja
empiryczna.
Zwolennikiem pierwszej metody był, na naszym gruncie, jak wiadomo,
Łukasiewicz, gdy pisał:
Przyszła filozofia naukowa musi zacząć swą budowę od samego początku, od
fundamentów. Zacząć zaś od fundamentów, to znaczy zrobić naprzód przegląd
zagadnień filozoficznych i wybrać spośród nich te tylko zagadnienia, które można
sformułować zrozumiale, odrzucić zaś wszelki inne. Już w tej pracy przedwstępnej
logika matematyczna może być użyteczna, bo ustaliła znaczenie wielu wyrażeń
należących do filozofii. Następnie trzeba przystąpić do prób rozwiązania tych
zagadnień filozoficznych, które można sformułować zrozumiale. Najodpowiedniejszą
metodą, którą należałoby zastosować w tym celu, zdaje się być znowu metoda logiki
matematycznej: metoda dedukcyjna, aksjomatyczna. Oprzeć się trzeba na zdaniach, o
ile możliwości intuicyjnie jasnych i pewnych, i takie zdania przyjąć jako aksjomaty.
Jako pojęcia pierwotne, czyli niezdefiniowane, należy wybrać takie wyrażenia,
których sens można wszechstronnie wyjaśnić na przykładach. Starać się trzeba, by
aksjomatów i pojęć pierwotnych było jak najmniej i trzeba je dokładnie wyliczyć.
Wszystkie inne pojęcia muszą być bezwarunkowo zdefiniowane na podstawie pojęć
pierwotnych, a wszystkie inne twierdzenia bezwarunkowo udowodnione na podstawie
aksjomatów i przy pomocy przyjętych w logice dyrektyw dowodzenia. Wyniki w ten
sposób uzyskane, należy ustawicznie konfrontować z danymi intuicji i doświadczenia
9
oraz z regułami innych nauk, zwłaszcza przyrodniczych. W razie niezgodności należy
system poprawiać, formułują nowe aksjomaty i dobierając nowe pojęcia pierwotne. O
kontakt z rzeczywistością należy dbać nieustannie, by nie tworzyć bytów
mitologicznych w rodzaju idei platońskich i rzeczy samych w sobie Kanta, lecz
zrozumieć istotę i budowę tego świata realnego, w którym żyjemy i działamy, i który
chcemy jakoś przekształcać na lepszy i doskonalszy.4
(Tu jednak nadal pozostaje kwestia rozstrzygania, skąd się biorą aksjomaty, a
więc jaka jest metoda rozstrzygania, czy coś jest, czy nie jest aksjomatem danej
dyscypliny filozoficznej.)
Zwolennicy ograniczenia problemów filozoficznych do problemów
rozstrzygalnych empirycznie – wyrośli, jak wiadomo, z logicznego empiryzmu
(pomijam tu wykrzywienie koncepcji Koła Wiedenskiego, gdzie
weryfikowalność traktowano jako kryterium sensowności).
Osobiście – nie jestem skłonna żadnej z tych dwóch procedur: ani
algorytmicznej ani empirycznej – traktować jako jedynej procedury
rozstrzygania problemów filozoficznych. Podkreślam jednak, że uznanie takiego
a nie innego zestawu procedur rozstrzygania procedur za decydujące w danej
dyscyplinie, należy raczej do metafilozoficznego credo filozofa. W związku z
tym – w moim przekonaniu sporu filozoficzne biorą się m.in. stąd, że różni
filozofowie akceptują różne procedury rozstrzygania.
7. Analiza pytań w filozofii
Jakie więc są procedury rozstrzygania pytań akceptowane w filozofii?
Problem polega tym, że dyscyplina ta jest bardzo niejednolita pod tym
względem. Filozofowie różnią się w poglądach na temat tego, jaki jest zakres
procedur nadających się do rozstrzygania problemów i, w związku z tym, które
pytania filozoficzne są lub nie są rozstrzygalne.
Gdybym miała wskazać na procedurę rozstrzygania problemów typową
dla filozofii, to wskazałabym na analizę. Jestem skłonna twierdzić, że to analiza
– analiza pojęć, twierdzeń i pytań – jest wyróżnioną «metodą filozoficzną» i to
metodą stosowaną nie tylko przez filozofów, którzy sami się określają mianem
„analitycznych”, lecz także przez filozofów, którzy za analitycznych
«oficjalnie» się nie uważają.
Badania filozoficzne nie zawsze prowadzą więc do znalezienia trafnej
odpowiedzi na pytanie, które bierze się na warsztat. Często wyczerpują się one
w dokonaniu jego dyfrakcyjnej lub implantacyjnej analizy.5 Analiza dyfrakcyjna
pytania polega na wskazaniu jego składowych – tj. wyróżnieniu i opisie
pytajnika, osnowy, zakresu niewiadomej i datum quaestionis. Poddaje się też
Jan Łukasiewicz, „ O metodę w filozofii” [1928]; [przedruk w:] Jan Łukasiewicz, Logika i
metafizyka, WFiSUW, Warszawa 1998, s. 41.
5
Tu i niżej wykorzystuję aparat pojęciowy wprowadzony w pracy A. Brożek, J. Jadacki,
„Analiza analizy”, Studia Philosophiae Christianae 1/2006.
4
10
analizie pojęcia występujące w osnowie. Analiza implantacyjna pytania polega
na jego «włączeniu» w większą całość: w pewną klasę pytań (np. w
obszerniejszą problematykę), w pewne rozumowanie erotetyczne lub tp. Analiza
pytania polega niekiedy także na wskazaniu jego parafrazy (resp. na przekładzie
pytania na inny – np. precyzyjniejszy język).
Dość często zdarza się, że pytanie, które bierze na warsztat filozof,
obarczone jest jakimś defektem semiotycznym – jest to więc pytanie anomalne.
Terapia logiczna, zastosowana wobec pytania obarczonego defektem
syntaktycznym lub semantycznym, może doprowadzić do osiągnięcia
dwojakiego rodzaju rezultatów.
Po pierwsze, może ona doprowadzić do sformułowania dopuszczalnych
parafraz danego pytania, które defektami semiotycznymi nie są już obarczone.
Powiemy wtedy, że wyjściowe pytanie było wieloznaczne i że zastępuje się je
klasą pytań jednoznacznych. W szczególności może się zdarzyć tak, że każde z
pytań będących wynikiem sparafrazowania pytania wyjściowego jest
rozstrzygalne. Niestety może się zdarzyć również tak, że zasadność dokonanych
parafraz6 zostanie podważona i nierozstrzygalne pytanie wyjściowe wraca na
«filozoficzny warsztat». Historia filozofii dostarcza wiele przykładów na to, że
filozofowie niezadowoleni z rozstrzygnięć swoich poprzedników powracali do
starych pytań – postawionych w nowym przebraniu.
Po drugie – terapia logiczna zastosowana wobec pytania anomalnego
może zakończyć się niepowodzeniem: może doprowadzić do ustalenia, że
żadnej adekwatnej parafrazy danego pytania nie posiadającej defektów
semiotycznych pytania parafrazowanego nie da się sformułować. Tylko w takim
wypadku wolno uznać wyjściowe pytanie anomalne – za pytanie
nierozstrzygalne.
Rezultaty analizy pytań filozoficznych mogą być różnorakie. W dziejach
filozofii bywało często tak, że analiza jakiegoś pytania prowadziła do jego
porzucenia – jako pytania nierozstrzygalnego. Wynikiem analizy jakiegoś
pytania bywało też «przekazanie» go do jakiejś innej dyscypliny naukowej.
8. Przykład: rozstrzygalność problemu zasady antropicznej
Jako przykład problemu nierozstrzygalnego z powodu zamętu
pojęciowego – rozważmy problem tzw. zasady antropicznej (problem, nb. z
pogranicza kosmologii i filozofii). Znów – rozpocznę rozważania od analizy
hasła „zasada antropiczna” zamieszczonego w Powszechnej encyklopedii
filozofii (Lublin), pozostawiając na boku kwestię, czy sformułowania w tym
haśle zawarte, stanowią aktualny wyraz problemu zasady antropicznej.
Taki los spotyka np. parafrazy pytań filozoficznych, dokonywane przez filozofów
analitycznych, którym zarzuca się, że proponowane przez nich precyzujące parafrazy
pozbawiają parafrazowane pytania – «metafizycznej głębi».
6
11
W haśle „zasada antropiczna” owej encyklopedii spotykamy się z
następującymi określeniami:
Zasada antropiczna – to:
(i) sposób rozumowania, za pomocą którego próbuje się z oczywistego
faktu istnienia człowieka we wszechświecie, a w ogólności jakiejś postaci
życia, wyprowadzić wiedzę o globalnych właściwościach tego
wszechświata.
(ii) ogólna postawa badawcza wobec wszechświata, wychodząca od
pewnej wiedzy o istniejących w nim obserwatorach;
(iii) zbiór pojęć, według których nie tylko człowiek dostosowany jest do
świata, ale także świat do człowieka.
(iv) dyrektywa o charakterze epistemologicznym;
Już ten zestaw definicyjnych określeń świadczy o chwiejności znaczeniowej
definiowanego terminu, mianowicie co najmniej o jego wieloznaczności.
Rozpocznijmy od tego, że „zasadą” zwykło się w filozofii nauki nazywać
pewien rodzaj prawa (a więc pewne zdanie ogólne o postaci „Każde A jest B”
bądź „Dla każdego x, jeśli x jest A, to x jest B”). Zasada nie jest więc ani
sposobem rozumowania (czyli sposobem dobieraniem zdań pozostających ze
sobą w relacji wynikania), ani postawą badawczą (czyli stanem mentalnym
badacza), ani zbiorem pojęć (czyli zbiorem obiektów abstrakcyjnych), ani
dyrektywą (czyli przepisem wykonywania pewnej czynności). Można
zinterpretować ten fakt na dwa sposoby: albo jest tak, że we wszystkich czterech
sformułowaniach (1)-(4) występuje błąd przesunięcia kategorialnego, albo jest
tak, że termin „zasada antropiczna” został dobrany niewłaściwie do pojęcia,
które ma konotować. Sam autor hasła zdaje się sugerować drugie rozwiązanie,
gdyż pisze: „Wbrew temu, co sugerowałoby słowo „zasada”, nie jest ona
żadnym fundamentalnym prawem biologii czy fizyki”.
Skoro zasada antropiczna nie jest zasadą (co zaznaczać będę w dalszej
części tekstu ujmując to wyrażenie w cudzysłów „«»”), to być może jest
którymś z bytów, na które wskazują rodzaj przytoczonych określeń (i)-(iv)?
Odpowiedź negatywną na to pytanie przynosi analiza dalszej części
encyklopedycznego hasła, w której autor przytacza kilka sformułowań «zasady»
antropicznej. Przytaczam tu dwa z nich, tzw. mocną i słabą wersję «zasady»:
(v) (Wersja mocna «zasady» antropicznej): Wszechświat musi posiadać
takie właściwości, które pozwalają na pojawienie się życia na pewnym
etapie jego istnienia.
(vi) (Wersja słaba «zasady» antropicznej): Nie twierdzimy, że
wszechświat nie istniałby, gdyby nas nie było; twierdzimy tylko, że skoro
jesteśmy i prowadzimy obserwacje, to wszechświat musi być taki, jaki
jest.
Jak widać zasada antropiczna nie jest ani rozumowaniem, ani zbiorem pojęć, ani
postawą badawczą, ani dyrektywą epistemologiczną. Jest ona zdaniem
stwierdzającym konieczność zachodzenia pewnego stanu rzeczy (v) bądź
12
zachodzenie zależności między dwoma stanami rzeczy (vi).
Zajmijmy się najpierw mocną wersją «zasady». Operator modalny „musi”
wolno chyba zinterpretować w tym kontekście jako operator konieczności. Po
niezbędnych modyfikacjach (v) przekształca się w (vi):
(vi) Konieczne jest, że Wszechświat posiada takie właściwości, jakie
pozwalają na pojawienie się życia na pewnym etapie jego historii.
Powstaje od razu pytanie, o jaką konieczność chodzi. Nie jest to bowiem z
pewnością konieczność logiczna. Swobodniejsza interpretacja sformułowania
(v) pozwala jednak zinterpretować je jako stwierdzenie zachodzenia relacji
związku przyczynowo-skutkowego między dwoma stanami rzeczy, a więc –
zgódźmy się – konieczności fizycznej.7 Chodzi o stwierdzenie zachodzenia
relacji związku przyczynowo-skutkowego między tym, że na pewnym etapie
rozwoju Wszechświata pojawiło się na nim życie – a tym, że wszechświat
posiada jakie a nie inne właściwości:
(vii) „To, że na pewnym etapie istnienia Wszechświata pojawiło się na
nim życie, jest przyczyną tego, że Wszechświat posiada takie a nie inne
właściwości.”
Otóż o ile łatwo się zgodzić na zachodzenie związku odwrotnego (tj. na uznanie,
że pojawienie się życia na ziemi jest skutkiem tego, że świat ma takie a nie inne
własności), to na zachodzenie relacji stwierdzonej w (vii) zgodzić się nie
sposób. «Wyznawca» tej «zasady» antropicznej musiałby uznawać istnienie
przyczyn celowych. To z kolei prowadzi zwykle do twierdzenia o istnieniu tzw.
zewnętrznego względem świata inteligentnego projektanta, który «musiał»
dobrać wielkości fizyczne właśnie tak, by umożliwić powstanie życia. Hipoteza
istnienia takiego «zewnętrznego» projektanta nie jest już jednakże hipotezą
naukową. Rozstrzygnięcie pytania:
(viii) Czy (vii)?
nie jest więc możliwe za pomocą procedur akcentowanych w fizyce, ani za
pomocą analizy pojęciowej (jak powiedziałby John Hick – weryfikacja tego
twierdzenia mogłaby być jedynie weryfikacją ostateczną…).
Drugie, słabsze sformułowanie (vi) «zasady» antropicznej proponuję
sformułować następująco:
(ix) Jeśli wszechświat jest taki, jaki jest, to konieczne jest, że wszechświat
jest taki, jaki jest.
Tu nie ma wątpliwości. Odpowiedź na pytanie
(x) Czy (ix)?
brzmi: „Tak”.
W stosunku do mocnej wersji «zasady» sformułowanie (ix) różni się tym,
że zdanie z operatorem konieczności jest następnikiem implikacji, której
poprzednikiem jest zdanie empirycznie prawdziwe (bo wszechświat jest taki,
jaki jest). Spróbujmy, znów dokonując swobodnej interpretacji sformułowania
7
Rozumiem tu przyczynę jako warunek zarazem niezbędny i wystarczający zajścia skutku.
13
(ix), przekształcić je w pewną dyrektywę metodologiczną. Dyrektywa taka
mówiłaby po prostu tyle, że fizycy powinni rekonstruować historię
rzeczywistego wszechświata (czyli w szczególności takiego, we którym
wyewoluowało życie), a nie każdego logicznie niesprzecznego. Nie jest to
jednak żaden przepis działania naukowców, który jakoś ograniczałby ich
czynności, gdyż mogą oni badać tylko ten świat, do którego mają empiryczny
dostęp, czyli jedyny świat rzeczywisty.
Jak widać, tzw. „zasada antropiczna” to wyrażenie chwiejne i niejasne.
Oczywiście można by winą za obarczyć autora analizowanego przeze mnie
encyklopedycznego hasła. Jestem jednak przeświadczona, że głównym
powodem definicyjnego zamętu jest kryjąca się za nim «mistyfikacja
pojęciowa», która pociąga nierozstrzygalność problemu zasady antropicznej w
obecnym jej sformułowaniu.
Zagadnienia związane z «zasadą» antropiczną (do czegokolwiek ten
termin się odnosi) cieszą się wśród naukowców wielkim zainteresowaniem.
Świadczy o tym choćby lista zamieszczonych przez autora hasła pozycji
bibliograficznych. Wydaje się jednak, że najpierw należałoby usunąć niejasności
związane z sensem terminu „zasada antropiczna”. Jako nie-specjalista w
dziedzinie fizyki nie jestem jednak gotowa podjąć się tego zadania.
9. Dylemat filozofa
Są dwa typy filozofów: zadaniowcy i sposobowcy. Zadaniowcy –
wychodzą od pytań, na które chcą odpowiedzieć; pytania – determinują
procedury rozstrzygania tych pytań. Sposobowcy – wychodzą od metody, którą
przyjmują «a priori», a do swojej metody – w pewnym sensie – dobierają
dziedzinę badań i stawiane pytania. Dylemat zadaniowca da się wyrazić
pytaniem: „Jaką metodą rozstrzygania mam posługiwać się w swoich
badaniach?” Dylemat sposobowca wyraża się z kolei tak: „Na jakie pytania
jestem w stanie odpowiedzieć za pomocą metody rozstrzygania, jaką
przyjąłem?”
Warto zdać sobie sprawę, którą z postaw przyjmuje się w swoich
badaniach i z tego, że nieporozumienia pomiędzy filozofami biorą się często
właśnie z różnicy tych postaw.
14
Download