O INNOWACJACH SPOŁECZNYCH

advertisement
O INNOWACJACH SPOŁECZNYCH
Rozmowa z Kubą Wygnańskim, Prezesem Zarządu Pracowni Badań i Innowacji Społecznych
"Stocznia" i współtwórcą Marzycieli i Rzemieślników. Domu Innowacji Społecznych
Ashoka: Jak zdefiniowałby Pan innowacje społeczne?
Kuba Wygnański: Pojęcie innowacji społecznych narażone jest na dwie groźby: jedną taką, że
będzie ono podlegało kompletnej inflacji – przekonaniu, że wszystko co robimy da się z jakiegoś
punktu widzenia określić jako innowacje społeczne. Drugą groźbą jest ryzyko elitarności, kiedy
uznamy, że innowacyjność to tak wąskie podium, że zmieści się na nim bardzo nieliczne grono, i
że wymaga to jakiegoś szczególnego geniuszu. Myślę, że między zbytnią elitarnością tego
pojęcia a zbytnią powszechnością trzeba znaleźć drogę środka. To, co społeczne może i musi
oznaczać koniunkcję trzech warunków: dla ludzi, przez ludzi oraz z ludźmi. W Stoczni wierzymy,
że innowacyjne rozwiązania w dużej mierze nie są czymś, co posiadają eksperci, ale że sami
ludzie mogą być ich źródłem. Ponadto, wielu ludziom słowo innowacja kojarzy się z czymś
całkiem nowym, z czymś czego jeszcze nie było; my uważamy, że innowacja może być efektem
odkrywanych na nowo tradycji (swoiste retro-innowacje). Istotne jest to, by poszukując innowacji
nie tylko zachwycać się tym, co nowe, ale także tym, co dawno zapomniane ale warte użycia w
zupełnie nowym kontekście.
Ashoka: Jakie warunki/kryteria muszą być spełnione, by coś dało się nazwać innowacją
społeczną?
K.W: Po pierwsze, emancypacyjny charakter, czyli taki, który prowadzi do usamodzielnienia się
grup czy osób, którym innowacje mają służyć. Innymi słowy, innowacje społeczne nie mogą
prowadzić do sytuacji uzależnienia odbiorcy danego rozwiązania od jego dostawcy czy twórcy
Kolejnym warunkiem jest implementowalność: dany pomysł nie może być utopią, ale musi być
zakorzeniony w praktycznym, faktycznym działaniu - czymś, co się da wdrożyć. Trzeci warunek
to efektywność. Zdarza się, że problemy za 20 000 tys. złotych są rozwiązywane za pomocą
programów za 2 mln złotych. Pytania o efektywność nie da się zatem uchylić. Ono jest
szczególnie trudnym pytaniem dla organizacji społecznych, dlatego że w pewnym sensie jest to
sektor, który żyje marzeniami, rozgrzeszając się tym, że miał dobre intencje. Dlatego często
ignoruje fakt, że nie da się zrobić wszystkiego oraz że nawet w tym sektorze trzeba „być dobrym
w czynieniu dobra.” Trzeba mieć przed oczyma oczywisty fakt, że ilość potrzeb społecznych
będzie zawsze większa niż ilość zasobów i innowacja społeczna polega na tym, aby one zostały
dobrze dobrane. Świat jest pełen „innowacji”, które kosztowały mnóstwo pieniędzy sponsorów i
publicznych, a odniosły znikomy skutek. Niezmiernie ważne jest także uświadomienie sobie tego,
że cechą immanentną innowacji jest to, że ona jest związana z ryzykiem porażki. Rzeczy, które
się zawsze udają, nie podlegają falsyfikacji, najpewniej nie są innowacyjne. Problem polega na
tym, że bardzo dużo rzeczy finansowanych jest z pieniędzy publicznych, a te pieniądze
„nienawidzą” ryzyka. A przecież zdrowy rozsądek mówi, że często rzeczy udają np. dopiero za
… czwartym razem (wedle angielskiego powiedzenia: it’s ok to fall). Prywatni inwestorzy
1
rozumieją to błogosławieństwo ryzyka i takich mikro-porażek, które prowadzą do tego, żeby było
lepiej. I myślę że te kryteria wyodrębniają innowacje społeczne.
Ashoka: Jak wynika z Innovation Union Scoreboard 2013 roku, Polacy nie są społeczeństwem
innowacyjnym. Zajęliśmy 23 miejsce na 27 państw. Z czego to wynika ? Jakie są bariery czy
wyzwania dla tego potencjału w naszym społeczeństwie?
K.W.: No cóż, Polacy są jakoś rozdarci między kompleksami a nieprawdopodobnym poczuciem
wyjątkowości czy wręcz powołania. Nie wiem, czy ten raport jest dobrą ilustracją, ale na pewno
jest pretekstem do dyskusji. Myślę, że my, Polacy mamy niezwykłą wprost zdolność do
przetrwania i adaptacji (często oznacza to omijanie reguł). Z cała pewnością jesteśmy na swój
sposób sprytni, z całą ambiwalencją jaka towarzyszy tej zdolności. Bardzo dużą część naszego
zasobu innowacyjnego zużywamy właśnie na czynności adaptacyjne, choć od czasu do czasu
jesteśmy zdolni do spektakularnej makro-innowacji, bo za taką skłonny jestem uznać to co
zdarzyło się 25 lat temu. Jest szereg powodów strukturalnych, które ograniczają zdolności
innowacyjne w Polsce. Jednym z nich jest system edukacji, który nie uczy działań zespołowych
i współpracy, a jest bardziej zorientowany na indywidualne sukcesy, rywalizację i patentowanie
wiedzy. Te problemy we współdziałaniu i nieufność nie sprzyjają innowacjom. Ponadto, bardzo
dużo problemów tkwi w administracji publicznej, bo ona ma skłonność do rytualizacji, ”jeżdżenia
po szynach” tam gdzie potrzebna jest manewrowalność, nadmiernej skłonności do
„rozwiązywania” przez regulowanie. Indywidualne osoby mogą być bardzo błyskotliwe, ale sam
system cierpi często na swoistą sklerozę i brak wewnętrznej refleksyjności. Brakuje też w Polsce
odpowiedniej infrastruktury dla innowacji, brakuje także osób, które potrafią rozpoznać iskrę
innowacji, którą wesprą nie tylko pieniędzmi.
Ashoka: Jakie zatem są warunki rozwoju innowacji społecznych w Polsce w najbliższych latach?
K.W.: Po pierwsze zrozumienie, że proces wytwarzania innowacji nieuchronnie wiąże się z
eksperymentowaniem i ryzykiem. Po drugie, innowacje społeczne (szczególnie te finansowane
ze środków publicznych) muszą odpowiadać na realne potrzeby i deficyty, a nie być sztuką samą
dla siebie. Te potrzeby muszą być bardzo jasno zdefiniowane. Po trzecie, konieczne wydaje się
stworzenie otoczenia sprzyjającego pojawianiu się innowacji, ich testowaniu a następnie
wdrażaniu. Wsparcie innowacji społecznych to nie tylko zadanie instytucji publicznych. Olbrzymie
znaczenie będą w tym miały miasta, uczelnie, biznes oraz organizacje pozarządowe (czy szerzej
– środowiska aktywnych obywateli), które powinny częściej wracać do właściwych im ról
innowatorów i reformatorów, a nie petentów, jak to często ma dziś miejsce. Dopiero zmieszanie
tych składników może dać istotnie nową jakość. I to właśnie ten rodzaj innowacji może okazać
się koniecznym i pierwotnym warunkiem zaistnienia wszystkich innych.
Ashoka: Dziękuję bardzo za rozmowę.
Kuba Wygnański - socjolog, działacz organizacji pozarządowych. W latach 80-tych działacz opozycji i
Komitetów Obywatelskich. Uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Współtwórca m.in. Stowarzyszenia na rzecz
Forum Inicjatyw Pozarządowych oraz Banku Danych o Organizacjach Pozarządowych Klon/Jawor.
Obecnie kieruje Pracownią Badań I Innowacji Społecznych STOCZNIA.
2
Download