Nouriel Roubini Stephen Mihm EKONOMIA KRYZYSU Wstęp do wydania polskiego Grzegorz W. Kołodko Przełożył Robert Mitoraj Warszawa 2011 Spis treści Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego (Grzegorz W. Kołodko) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7 Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 Rozdział 1. Biały łabędź . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Rozdział 2. Ekonomiści kryzysu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 59 Rozdział 3. Tektonika płyt. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 84 Rozdział 4. Wszystko w rozpadzie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 112 Rozdział 5. Światowe pandemie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 142 Rozdział 6. Ostatnia instancja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 163 Rozdział 7. Wydatki w górę, podatki w dół? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 187 Rozdział 8. Porządkowanie bałaganu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 212 Rozdział 9. Radykalne środki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 243 Rozdział 1 0. Linie uskoku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 273 Wnioski. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 301 Perspektywy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 311 Podziękowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 337 Wybrana bibliografia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 343 Indeks. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 351 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego Rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele dzieje się naraz. Świat się zmienia. Nieustannie. Rzec można – wędruje. Druga dekada XXI wieku zaczyna się w zgoła odmienny sposób niż pierwsza, kiedy to sytuacja światowej gospodarki i ludzkości wyglądała z kolei inaczej niż u zarania ostatniej dekady minionego wieku. Inny, znacznie wyższy, jest nie tylko poziom produkcji i inaczej, bardziej nierównomiernie, dzielone są jej efekty, lecz także inny jest sposób funkcjonowania planetarnej gospodarki, coraz bardziej współzależnej, połączonej licznymi więzami kulturowymi, politycznymi i ekonomicznymi. I jest nas – ludzi – coraz więcej. Dwadzieścia lat temu 5,3 miliarda, dziesięć lat temu 6 miliardów, teraz już prawie 7 miliardów. Również i z tej perspektywy inaczej trzeba patrzeć na to, co się dzieje w globalnej gospodarce, gdyż dotyczy to coraz większej liczby mieszkańców Ziemi. Ostatnie dwie dekady – naznaczone nakładaniem się, swoistą koincydencją megatrendów o wymiarze epokowym: globalizacją, rewolucją techniczno-informatyczną, posocjalistyczną transformacją, liberalnym przełomem polityczno-kulturowym – uśpiły czujność znacznej części środowiska nauk społecznych i, co ważne, polityków. Choć szybko okazało się, że nie ma żadnego końca historii (jak głosił Fukuyama) i taki nawet się nie zbliża, bo ta skończyć się może jedynie wraz z końcem cywilizacji, to do 2007 roku w odniesieniu do oczekiwań wobec przyszłości górował optymizm. Często dość naiwny. Zarazem wobec dominującego nurtu interpretacji procesów rozwoju społeczno-gospodarczego nie starczało niezbędnej dozy krytycyzmu, bez czego trudno liczyć na długofalowy postęp. W rzeczywistości wskutek coraz szerszego rozpościerania się skrzydeł neoliberalizmu trwał lot ćmy do ognia. I bynajmniej nie w stronę „zderzenia cywilizacji”, co – polemizując z Fukuyamą – zapowiadał Huntington1, lecz ku Samuel P. Huntington, The Clash of Civilizations and the Remaking of World Order, Simon and Schuster, New York 1998. Po raz pierwszy Huntington przedłożył swoją hipotezę w artykule zatytułowanym The Clash of Civilizations opublikowanym już w 1993 roku na łamach amerykańskiego dwumiesięcznika „Foreign Affairs”. Zob. też polskie wydanie książki: Zderzenie cywilizacji, Muza, Warszawa 2005. 1 8 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego rozległemu światowemu kryzysowi gospodarczemu, z implikacjami daleko wykraczającymi poza obszar stosunków ekonomicznych. I to na skalę nieznaną w dziejach, bo nie tylko obejmującą wyłonioną wskutek globalizacji współzależną gospodarkę wszechświatową, ale i niebywałą masę ludzi. Globalizacja to długotrwały i spontaniczny (by nie rzec – chaotyczny) proces liberalizacji i towarzyszącej jej integracji, wcześniej w dużej mierze funkcjonujących w odosobnieniu rynków gospodarek narodowych, w jeden wewnętrznie sprzężony rynek ogólnoświatowy. Integracji przy tym podlegają nie tylko rynki towarów, ale również kapitału, w tym w ostatnich dekadach ze szczególną intensywnością bardzo płynnego kapitału finansowego. Zdecydowanie wolniej natomiast liberalizują się i integrują rynki siły roboczej. Już z tego samego faktu wynika określona dychotomia procesu globalizacji: nie dla wszystkich stwarza ona takie same szanse, nie wszystkich też obarcza jednakowo towarzyszącymi jej kosztami2. Przede wszystkim jednak globalizacja, prowadząc do wyłonienia się ogólnoświatowego rynku, nie doprowadziła jak dotychczas do powstania planetarnego systemu koordynacji polityki gospodarczej3. Literatura na temat globalizacji jest już przebogata. Nie brakuje w niej, co skądinąd zrozumiałe, pozycji zdecydowanie broniących tego procesu4. Jest to o tyle zrozumiałe, o ile akcentuje się dobre strony uświatowienia gospodarki. Bo globalizacja to tyleż samo co „uświatowienie”, a więc uczynienie gospodarki ogólnoświatową. Dzięki globalizacji, poprzez otwarcie i integrację, poszerzają się rynki zbytu i spadają koszty produkcji; swobodne przepływy inwestycji bezpośrednich są głównym kanałem transferu nowych technologii i przyczyniają się do niezwykle szybkiego rozprzestrzeniania się postępu technicznego; transfery kapitału portfelowego mogą wspomagać finansowanie deficytów krajów, które same w krótkim okresie nie potrafią związać budżetowego końca z końcem; bardziej swobodne migracje ludności przyczyniają się do relatywnego zmniejszania się nierówności dochodowych Zob. też: Zygmunt Bauman, Globalizacja, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1998; Global Capitalism, red. Will Huston i Anthony Giddens, The New Press, New York 2000; Grzegorz W. Kołodko, Globalizacja a perspektywy rozwoju krajów posocjalistycznych, Towarzystwo Naukowe Organizacji i Kierownictwa, Toruń 2001; Jadwiga Staniszkis, Władza globalizacji, Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2003; Władysław Szymański, Interesy i sprzeczności globalizacji, Difin, Warszawa 2004; Edmund Wnuk-Lipiński, Świat międzyepoki. Globalizacja, demokracja, państwo narodowe, Znak, Instytut Nauk Politycznych PAN, Kraków 2004. 3 Szerzej o tym m.in. w: Joseph E. Stiglitz, Globalizacja, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2004; Grzegorz W. Kołodko, Polska z globalizacją w tle. Instytucjonalne i polityczne aspekty rozwoju gospodarczego, Towarzystwo Naukowe Organizacji i Kierownictwa, Toruń 2007; Władysław Szymański, Czy globalizacja musi być irracjonalna?, Szkoła Główna Handlowa, Warszawa 2007. 4 Zob. Globalization, Growth, and Poverty. Building an Inclusive World Economy, A co-publication of the World Bank and Oxford University Press, Washington, DC, 2002. 2 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego 9 i sprzyjają w dłuższej perspektywie czasowej podnoszeniu jakości kapitału ludzkiego poprzez wzrost kwalifikacji. Nie brakuje też prac pisanych z pozycji apologetycznych, nobilitujących współczesny, ogólnoświatowy kapitalizm5, który przecież nie tylko rozwiązuje wiele problemów , lecz w tym samym czasie wiele – niekiedy nawet więcej – tworzy6. I teraz, na przełomie pierwszej i drugiej dekady XXI wieku, akurat tak się dzieje. Problemów dotyczących uwarunkowań, mechanizmów i skutków zarówno krótkookresowej reprodukcji, jak i długofalowego rozwoju społeczno-gospodarczego zdecydowanie nam przybyło. A to za sprawą kryzysu lat 2008–2010. Kryzys 2008–2010? W tych ramach czasowych chyba będzie on przywoływany, podobnie jak jego znany poprzednik sprzed ośmiu dekad – Wielki Kryzys 1929–1933 – aczkolwiek w obu przypadkach korzenie tkwią w zjawiskach i procesach zachodzących już wcześniej, natomiast skutki i implikacje dawały i będą dawać o sobie znać później. **** Ostatnie kilka lat to dla jakże wielu swoisty szok7. Ludzie zostali wyrwani z iluzji w gwałtowny, dla przytłaczającej większości zaskakujący sposób. Z iluzji domniemania, jeśli nie doskonałości, to rzetelności i funkcjonalności kapitalizmu. Tymczasem pokazał on – nie po raz pierwszy i ostatni – swoje inne oblicze. Co prawda można i należy wciąż dbać o kultywowanie tego, co w nim słuszne i postępowe, wyłuskując dobre strony kapitalistycznej gospodarki rynkowej, teraz już ogólnoświatowej. Sam tak czynię, chociażby stosując jako przyświecający nam w prowadzonych analizach i studiach w Centrum Badawczym Transformacji, Integracji i Globalizacji (TIGER) slogan „Globalizacja z ludzką twarzą”. A przecież wiadomo, że tygrysy – choć piękne – nie ludzkie mają lico… Johan Norbert, In Defense of Global Capitalism, Cato Institute, Washington, D.C.; Jagdish Bhagwati, In Defense of Globalization, Oxford University Press, New York 2004. 6 Na temat istoty globalizacji i jej wielostronnych konsekwencji dla procesów produkcji, akumulacji, wymiany i konsumpcji zob. m.in. Emerging Market Economies. ������������������������ Globalization and Devel� opment, red. Grzegorz W. Kolodko, Ashgate, Aldershot, England– Burlington, VT, 2003; Martin Wolf, Why Globalization Works, Yale University Press, New Haven–London 2004; Globalization and Social Stress, red. Grzegorz W. Kolodko, Nova Science Publishers, New York 2005; Joseph E. Stiglitz, Making Globalization Work, W.W. Norton & Company, New York–London 2006. 7 Joseph E. Stiglitz swą książkę analizującą uwarunkowania i przebieg światowego kryzysu gospodarczego rozpoczyna rozdziałem noszącym tytuł The Making of the Crisis i takimi słowami: „Jedynym zaskoczeniem, jeśli chodzi o kryzys roku 2008, było to, że był on zaskoczeniem dla tak wielu”. Por. Joseph E. Stiglitz, Freefall: America, Free Markets, and the Sinking of the World Economy, W.W. Norton & Company, New York 2010, s. 1. 5 10 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego I teraz pojawiać się będzie coraz więcej prac krytykujących, niekiedy wręcz potępiających, współczesny globalny kapitalizm jako ustrój niesprawny, niesprawiedliwy i wręcz nieefektywny. Już się pojawiają. Publikowanych też jest coraz więcej prac usiłujących bronić tej formacji przed krytyką i próbujących pomóc jej w umknięciu przed odpowiedzialnością za niezwykle kosztowne zaburzenia, do jakich doszło w światowej gospodarce. Już są publikowane. W pierwszym wypadku mamy do czynienia niekiedy z przegięciem w stronę krytykanctwa, bez zdolności do wskazania odmiennych dróg gospodarczej wędrówki w przyszłość8. W drugim – przebija się apologetyka systemu, który przecież w praktyce się nie sprawdził i nie uda się zinterpretować współczesnego kryzysu jako wypadku przy kapitalistycznej pracy9. Trwają zatem starania o przerzucenie odpowiedzialności – intelektualnej i politycznej – na innych. Nic dziwnego, tak jest zawsze w ciężkich czasach, a to są czasy ciężkie. Na tym tle pojawia się praca dwóch amerykańskich autorów – Nouriela Roubiniego z New York University oraz Stephena Mihma z University of Georgia. Oryginalne wydanie amerykańskie ukazało się w 2010 roku, a więc polskie tłumaczenie trafia do rąk czytelników bardzo szybko. Jest to bezsprzecznie najlepsza książka pokazująca rzetelnie istotę obecnego światowego kryzysu gospodarczego. Prac roztrząsających jego charakter ukazało się więcej10 – i będzie ich jeszcze więcej – jednakże żadna z nich tak trafnie, dogłębnie i prawdziwie nie pokazuje uwarunkowań, dynamiki i następstw kryzysu. Udało się to autorom dzięki umiejętnemu łączeniu wątków współczesnych z historycznymi, mikroekonomii z makroekonomią, a ich obu z analizą i syntezą w ramach ekonomii politycznej. Przy tym nie tkwią oni w gorsecie wąsko rozumianej analizy ekonomicznej – co niejednego już zawiodło na manowce – lecz poruszają się z dużą erudycją i intelektualną sprawnością po stykach ekonomii z innymi, pokrewnymi dyscyplinami nauk społecznych, zwłaszcza nauk politycznych, oraz elementaTak można zakwalifikować m.in. popularną pracę Naomi Klein Doktryna szoku, Muza, Warszawa 2008. 9 Zob. np. Witold M. Orłowski, Świat, który oszalał, czyli poradnik na ciekawe czasy, Agora, Warszawa 2008. 10 Zob. też: Joseph E. Stiglitz, Freefall: America, Free Markets...; Ian Bremmer, The End of the Free Market: Who Wins the War Between States and Corporations?, Portfolio, New York 2010; Philippe Legrain, Aftershock: Reshaping the World Economy After the Crisis, Little Brown, London 2010; Raghuram Rajan, Fault Lines: How Hidden Fractures Still Threaten the World Economy, Princeton University, Princeton, NJ, 2010; Stephen D. King, Losing Control: The Emerging Threats to Western Prosperity, Yale University Press, New Haven–London 2010; Fareed Zakaria, The Post-American World, W.W. Norton & Company, New York 2009. Ukazało się również kilka prac w języku polskim, w tym znakomite dzieło Władysława Szymańskiego, Kryzys globalny. Pierwsze przybliżenie, Difin, Warszawa 2009. Do trwającej debaty włączyłem się także jako redaktor naukowy i współautor pracy zbiorowej przedstawiającej różne punkty widzenia na kryzys. Zob. Globalizacja, kryzys i co dalej?, red. Grzegorz W. Kołodko,Wydawnictwo Poltext, Warszawa 2010. 8 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego 11 mi socjologii i psychologii. Nie tkwią też w jakiejkolwiek ortodoksji, sięgając w wyjaśnianiu istoty rzeczy do elementów różnych teorii i szkół ekonomicznych. Jest to więc praca o znamionach interdyscyplinarnych i holistycznych, a tylko w ten sposób można powiedzieć coś zasadniczo nowego i zarazem słusznego11. Autorzy przy tym wszystkim nie nudzą. Książka napisana jest z werwą, żywym językiem, a narracja jest prowadzona w stylu utrzymującym czytelnika w nieustannej uwadze. Można by rzec, że świetnie poruszają się w kryzysowej przestrzeni i czasach, w których kryzysy nas dotykają. Nie pierwszy to bowiem kryzys i nie ostatni. Nie tylko dlatego że jeden z autorów – Stephen Mihm – jest historykiem gospodarczym, lecz przede wszystkim z tego względu, że nie da się sensownie opisać obecnego kryzysu bez historycznej analizy porównawczej. I dlatego autorzy często przenoszą czytelnika w inne, niekiedy zamierzchłe już czasy, sięgając przy tym do klasycznego już dzieła Kindlebergera12. A czynią to po to, aby pokazać, że historia gospodarki to w istocie historia kryzysów. Przynajmniej od czasu, gdy feudalizm został wyparty przez kapitalizm. Nie ma kapitalizmu bez cykliczności procesu reprodukcji makroekonomicznej. Nie ma gospodarki rynkowej bez periodycznych kryzysów. Nie ma i nie będzie. Autorzy wykazują to niezbicie. Ale przecież nie oni pierwsi. Nie boją się przypomnieć, że wykazał to już półtora wieku temu Karol Marks13, a później udowodnił raz jeszcze John Maynard Keynes14. Co prawda ze swoich rozważań o immanentnej kryzysogenności kapitalizmu wyciągnęli oni zgoła odmienne wnioski: Marks sugerujące nieuchronność upadku kapitalizmu i imperatyw zastąpienia go intencjonalnie bezkryzysowym socjalizmem (komunizmem), Keynes zaś podpowiadające, jak tenże kapitalizm uratować przed autodestrukcją. Wszakże obaj (choć bynajmniej nie tylko oni) nigdy nie mieli złudzeń co do kapitalistycznej sielanki. Tym bardziej zdumiewające jest to, jak wielu ludzi – w tym także skądinąd inteligentnych ekonomistów i polityków – oczarował mit o w miarę bezkonfliktowym funkcjonowaniu gospodarki rynkowej. Im bardziej byli oczarowani, tym bardziej teraz powinni być rozczarowani. Oczywiście, jeśli nie są ofiarami doktrynerstwa i dogmatyzmu, co niestety w ekonomii – nauce O imperatywie takiego właśnie ujęcia metodologicznego w nowoczesnej ekonomii, stosując je zarazem do interpretacji długofalowych procesów rozwoju, piszę szeroko w książce Wędrujący świat, Prószyński i S-ka, Warszawa 2008, oraz w pracy Świat na wyciągnięcie myśli, Prószyński i S-ka, Warszawa 2010. 12 Charles P. Kindleberger, Manias, Panics, and Crashes. A History of Financial Crises, Basic Books, New York 1978. 13 Karol Marks, Kapitał. Krytyka ekonomii politycznej, Książka i Wiedza, Warszawa 1951. Oryginał dzieła Das Kapial: Kritik der politischen Ökonomie ujrzał światło dzienne prawie półtora wieku temu, w 1867 roku. 14 John Maynard Keynes, Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2003. Praca w oryginale ukazała się po raz pierwszy w 1936 roku. 11 12 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego ocierającej się o wartości i idee, a zarazem tkwiącej w morzu sprzecznych interesów – zdarza się jakże często… **** Kunszt Nouriela Roubiniego i Stephena Mihma polega na tym, że znakomicie łączą przeszłość z przyszłością. Analiza historyczna – a uważam, że jest ona potrzebna nie tylko w tym wypadku – stanowi dla autorów instrument nie tyle intelektualnego roztrząsania przeszłości, co skądinąd samo w sobie może być fascynujące15, ile narzędzie do pokazywania przyszłości. Autorzy przy tym umykają przed zagrożeniem popełniania błędu ekstrapolacji, co jakże często zdarza się w ekonomii; tak było, tak jest, więc i tak będzie. Otóż nie, ponieważ procesy reprodukcji makroekonomicznej nie są bezwarunkowo ciągłe, a dokładniej mamy do czynienia z nakładaniem się oraz przenikaniem ciągłości i zmiany. Jeszcze jedna zatem koincydencja w czasie i przestrzeni. Przyszłość nie jest – bo z natury długofalowych procesów rozwoju (i, od czasu do czasu, zastoju bądź wręcz regresu) być nie może – prostą funkcją trendu16. Błąd ekstrapolacji leży u podstaw tego, że teraz to Roubini właśnie robi światową karierę jako ten, który „przewidział kryzys”. To prawda, choć nie on jeden. Ale to on potrafił wystąpić w siedlisku finansowej ortodoksji, zarówno teoretycznej, jak i praktycznej, z jakże niekonwencjonalnymi w tamtym miejscu i czasie – czasie boomu tego niby bezkonfliktowego rynku – poglądami. W samej jaskini lwa, bo na Wall Street i w Międzynarodowym Funduszu Walutowym, dowodził, wydawałoby się niezbitymi argumentami, że rynek finansowy, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, już wtedy – w latach 2005–2006 – był nadętym balonem, a dmuchane weń powietrze było coraz bardziej skażone. Bańka finansowa bowiem już w połowie minionej dekady była pełna papierów „wartościowych” – jakby na ironię wciąż tak właśnie nazywanych przez Zob. też: Bejamin M. Friedman, The Moral Consequences of Economic Growth, Alfred A. Knopf, New York 2005; David S. Landes, Bogactwo i nędza narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy, Wydawnictwo Literackie Muza, Warszawa 2005; Strobe Talbott, The Great Experiment. The Story of Ancient Empires, Modern States, and the Quest for a Global Nation, Simon & Schuster, New York–London–Toronto–Sydney 2008. 16 Więcej na temat związków przyczynowo-skutkowych między teraźniejszością a przyszłością zob. Lester Thurow, The Future of Capitalism. How Today’s Economic Forces Shape Tomorrow’s World, William Morrow and Company, Inc., New York 1996; Grzegorz W. Kołodko, Wędrujący świat... O ile Thurow nie przewidział obecnego kryzysu, co zrozumiałe, bo w połowie lat 90. bynajmniej nie był on jeszcze nieuchronny, o tyle w drugiej z tych prac, która ukazała się pół roku przed upadkiem banku Lehman Brothers, nieuchronność kryzysu jest pokazana jako oczywistość już nie do uniknięcia. 15 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego 13 ekonomistów (w odniesieniu do języka angielskiego mówimy o securities, choć znaczna ich część bynajmniej ani bezpieczną, ani godną zaufania lokatą płynnego kapitału nie była) – które musiały się z czasem okazać mało warte, o ile wręcz nie bezwartościowe. Roubini to rozumiał i starał się dotrzeć ze swoją argumentacją do kręgów, które mogły coś sensownego uczynić poprzez odpowiednie działania w polityce gospodarczej. W odniesieniu do USA chodziło tu zwłaszcza o poczynania w sferze polityki pieniężnej banku centralnego, czyli Systemu Rezerwy Federalnej, Fed, jak i w ramach polityki fiskalnej rządu, czyli administracji prezydenta George’a W. Busha17. Natomiast w skali globalnej rzecz dotyczyła między innymi konieczności zmiany ortodoksyjnego podejścia typowego dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Dokładnie dwa lata przed upadkiem Lehman Brothers, jednego z okrętów flagowych Wall Street, na seminarium zorganizowanym we wrześniu 2006 roku w MFW, Roubini przekonywał o nieuchronności nadchodzącego kryzysu. Jednak nie posłuchano go, tym bardziej że nieopodal, o parę ulic dalej, kierownictwo Fed nie potrafiło – albo i nie chciało, będąc z jednej strony pod nadmiernym wpływem monetarnej ortodoksji, z drugiej zaś pod przemożnym naciskiem specjalnych grup interesów finansjery Wall Street – zadziałać w sposób ograniczający nadmuchiwanie spekulacyjnej bańki, a Departament Skarbu, czyli amerykańskie ministerstwo finansów, też się nie odważył przeciwstawić nasilającej się nawałnicy. MFW zaś raz jeszcze okazał się bardziej organizacją na posługi interesów Stanów Zjednoczonych, a dokładniej ich elit finansowych i politycznych. Rychło miało się okazać, że bynajmniej nie było to także i w ich interesie. Choć też nie do końca, bo przecież i tym razem – jak zawsze zresztą przy okazji kryzysu – znaleźli się tacy, którzy na tym nieźle wyszli. Niejeden z czołowych amerykańskich banków inwestycyjnych jest obecnie większy, posiada większy niż przed 2008 rokiem kapitał i ma silniejszą pozycję zarówno na rynku amerykańskim, jak i globalnym. Jak natomiast kierownictwa tych banków zachowywały się w krytycznych dniach września 2008 roku, które doprowadziły do wybuchu otwartej fazy kryzysu i tąpnięcia na Wall Street – do wybuchu, bo do kryzysu doprowadził cały łańcuch wydarzeń zakorzenionych w zjawiskach i procesach zachodzących dużo wcześniej, co znakomicie książka Roubiniego i Mihma pokazuje – poczytać można nie tylko na jej stronach18. Zob. Nouriel Roubini, The US as a Net Debtor: The Sustainability of the US External Im­ balances, listopad 2004. Dostępne w internecie pod adresem http://pages.stern.nyu.edu/~ nroubini/papers/Roubini-Setser-US-External-Imbalances.pdf. 18 Zob. James B. Stewart, Eight Days. The battle to save the American financial system, „The New Yorker”, 21 września 2009. 17 14 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego **** Choć Ekonomia kryzysu to jedna z prac najostrzej krytykujących współczes­ ny kapitalizm, to autorzy bynajmniej nie popadają w skrajność. Nie ogłaszają jeszcze ani końca świata, ani też upadku kapitalistycznego ustroju polityczno-gospodarczego, opartego na wolnym rynku i dominacji prywatnej własności oraz maksymalizacji zysku jako celu działalności gospodarczej. Choć i takie wieszczenie bez mała końca kapitalizmu się zdarza, a przynajmniej wskazać można na symptomatyczne przypadki przechodzenia od ściany do ściany. Niekiedy może to wyglądać jak olśnienie, innym razem jest to zwykły oportunizm oraz polityczny i intelektualny koniunkturalizm. Jakże wiele takich przykładów możemy przytoczyć z własnego, polskiego podwórka, gdzie w ślad za podmuchami kryzysu wzrosła liczba zwolenników interwencjonizmu państwa. Przykładem takiego olśnienia na amerykańskim, nader opiniotwórczym gruncie może być zwrot dokonany przez jednego z do niedawna bardziej zagorzałych zwolenników hipotezy efektywnych rynków, która nader często bywa nadużywana przez apologetów wolnego, niczym nieskrępowanego rynku19. Jeden z eksponentów „szkoły chicagowskiej” Richard A. Posner, autor książki mówiącej o kompromitacji kapitalizmu20, na pytanie, czego ekonomiści (sam jest prawnikiem) nauczyli się przez ostatnie kryzysowe lata, odpowiada, że obawia się, iż niczego. A to dlatego że „…rynkowe korekty działają bardzo wolno w stosunku do rynku akademickiego. Profesorowie są na kontraktach etatowych. Mają wielu studentów i doktorantów do wypromowania. Posługują się metodami, które znają od dawna i z którymi czują się wygodnie. To zaiste wymaga olbrzymiego wysiłku, aby odciągnąć ich od zajmowania się sprawami w sposób, do którego przywykli”21. Otóż to: wygoda, konformizm, tradycja w złym znaczeniu tego słowa. Albo – z innej perspektywy – konformizm, brak dostatecznej intelektualnej innowacyjności (o zgrozo!), przyzwyczajenie, bywa, że nawet myślowa gnuNa moim blogu pojawił się taki oto wymowny wpis: „Panie Profesorze, jestem obecnie studentem uniwersytetu XYZ, w którym to studiuję naukę o polityce. Rozumiem, że każdy ma swoją własną prawdę, ale jeśli 90% kadry nauczycielskiej mówi nam na przykład, że wolny rynek się sam wyreguluje albo że przy obecnej polityce rządu i przy naszym obecnym tempie rozwoju gospodarczego dogonimy za 20 lat Niemcy, to pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to słowa ks. Tischnera – g…o prawda. Każdy ma prawo się mylić, to prawda, ale żeby tacy »wielcy profesorowie« wpajali uczniom takie bajki” (wpis 1015 z dnia 22.11.2010 roku, http://www.wedrujacyswiat.pl/ blog/?p=6). 20 Richard A. Posner, A Failure of Capitalism: The Crisis of ‘08 and the Descent into Depression, Harvard University Press, Cambridge–Massachusetts–London 2009. 21 John Cassidy, After the Blowup. Laissez-faire economists do some soul-searching – and finger pointing, „The New Yorker”, 11 stycznia 2010, s. 29. 19 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego 15 śność i lenistwo. Absolutnie takich przywar pozbawieni są autorzy Ekonomii kryzysu. To właśnie heterodoksyjność i polityczna niepoprawność, intelektualna krnąbrność i nieuleganie presji zachowawczego myślowo tzw. głównego nurtu podpowiedziały im właściwą drogę poszukiwań i podsunęły na czas, a nie ex post, właściwe odpowiedzi. To oni mają rację. Ale rację mają także inni, jak chociażby wspomniany Posner, którzy potrafią przejść z pozycji konserwatywnych (używając amerykańskiej gwary politycznej) na quasi-keynesizm, który skądinąd też nie jest wystarczającą receptą na aktualne bolączki. I teraz nawet taki prominent chicagowskiej szkoły ekonomii przyznaje, że to wadliwa polityka pieniężna i deregulacja spowodowały aktualny kryzys. Roubini takiej wolty wykonywać nie musi22. Co do keynesizmu, to sięga doń tylko na tyle, na ile jest to konieczne, zdając sobie sprawę, że przyszłość należy do heterodoksji i teoretycznego eklektyzmu23. Miał rację wiele lat temu, kiedy go nie posłuchano, ma ją i teraz, kiedy stał się gwiazdą ekonomii. Tak właśnie. W ekonomii także bywają gwiazdy. I moda. Nie aż tak jak w show-biznesie, ale bywają. Przez wiele lat jakże wielu skądinąd mądrych ludzi dawało się zwieść temu, co autorzy nazywają raz konserwatyzmem, innym razem „współczesnym leseferyzmem”. Chodzi im o to samo, co niektórzy z nas – także ja w pracach na temat globalizacji, rozwoju i zastoju, kryzysu – określają jako neoliberalizm. Autorzy tej pracy również w sposób trafny i przekonujący pokazują, że nie mamy do czynienia z ogólnym kryzysem kapitalizmu, że nie jest to, generalnie biorąc, Failure of Capitalism, ale z pewnością jest to załamanie się jego neoliberalnej odsłony. Już załamanie, ale jeszcze nie upadek. Podkreślam to wręcz w tytule jednego z rozdziałów Wędrującego świata: Upadający neoliberalizm i jego marna spuścizna (czyli dlaczego szkodliwa koncepcja na czas jakiś zawojowała pół świata i jak sobie z tym poradzić). No właśnie, jak sobie z tym poradzić? Tu autorzy, podchodząc do spraw pragmatycznie, mają wiele sensownego do zaproponowania. I to jest kolejna cenna zaleta tej książki, zawiera ona bowiem nie tylko rzetelną, przekonującą i klarownie wyłożoną diagnozę stanu rzeczy (złego), lecz również konstruktywne propozycje, co i jak czynić, aby w przyszłości było lepiej. „Lepiej” nie oznacza jednakże uniknięcia kryzysów. Nicią przewodnią książki Ekonomia kryzysu jest bowiem teza, że kryzysy są immanentną, niezbywalną cechą kapitalizmu. Piszę Roubini, gdyż jego współautor Mihm nakreślił głównie historyczne wątki książki. Niektórzy inni autorzy – jakby ich ostatnio coraz więcej – sądzą, że nadszedł okres renesansu keynesizmu; zob. Robert Skidelsky, Keynes: The Return of the Master, Perseus Books, New York 2009. Ale tak naprawdę jest to czas kolejnej ucieczki do przodu, a nie oglądania się wstecz. Z (neo) keynesizmu warto czerpać całymi garściami, ale w obliczu wyzwań współczesności absolutnie nie wolno do niego się ograniczać. 22 23 16 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego Dlatego też i w przyszłości przyjdzie nam się z nimi borykać. Można je wszakże zawczasu przewidzieć. A gdy to się potrafi, to można rozładowywać przynajmniej po części ich potencjał, by były mniej dewastujące dla procesu reprodukcji – dla wytwarzania i świadczenia usług, dla dystrybucji, dla akumulacji i inwestycji, dla konsumpcji i zaspokajania potrzeb. Można wreszcie lepiej z punktu widzenia zarówno tejże reprodukcji na długą metą, jak i imperatywu zachowania równowagi społecznej i ekologicznej rozkładać koszty przezwyciężania skutków kryzysów, gdy już w nas uderzają. Roubini i Mihm piszą o tym sporo. I piszą mądrze. Pytanie tylko, na ile takie mądre rady przebiją się do praktyki – do polityki makroekonomicznej i strategii biznesu, zwłaszcza tego uprawianego w przyszłości. Teraz, tkwiąc wciąż w długim cieniu kryzysu, wydaje się, że powinno to dziać się na rozległą skalę. Ale – jak uczy nie tylko historia – później już tak być nie musi. Trzeba zatem uważać, bo z czasem nadejdą kolejne kryzysy, także ten, który w innym miejscu określiłem jako Jeszcze Większy Kryzys24. **** Nie szczędząc gorzkich słów pod adresem naszej pięknej nauki ekonomii – a przecież zasługuje ona na całą ich litanię – Roubini i Mihm nie odżegnują się od niej i nie ogłaszają jej końca. Pokazują za to, że główny nurt ekonomii, oparty na prostej, a niekiedy prostackiej interpretacji ekonomii neoklasycznej, zawiódł na całej linii. To, co zawiodło, to neoliberalizm. Albo – jak wolą autorzy – współczesny leseferyzm. Pokazują oni jednak, że nauka ekonomii też bez winy nie jest. Dodajmy, że czynią to – z różnych punktów widzenia – również inni autorzy, a niektórzy nawet nie od dzisiaj, zwracając uwagę na ułomności tej upolityczniającej się i ulegającej wpływom grup interesów dyscypliny wiedzy25. Wielką wartością Ekonomii kryzysu – sądzę, że nie mniejszą niż interesujący, warsztatowo rzetelny opis uwarunkowań i przyczyn, mechanizmu i przebiegu, skutków doraźnych i długofalowych następstw współczesnego światowego kryzysu gospodarczego – jest pokazanie, że periodyczne kryzysy są czymś normalnym w kapitalizmie. Przyszło nam zatem żyć w świecie wędrującym od kryzysu do kryzysu. To taki świat między kryzysami. Grzegorz W. Kołodko, Zanim nadejdzie Jeszcze Większy Kryzys, [w:] Globalizacja, kryzys i co dalej... 25 Zob. na przykład Paul Ormerod, The Death of Economics, John Wiley & Sons, Inc., New York 1997; László Csaba, Crisis in Economics?, Akadémiai Kiadó, Budapest 2009. 24 Świat między kryzysami – wstęp do wydania polskiego 17 Może ich wszak być w przyszłości mniej i nachodzić nas mogą rzadziej oraz z mniejszą intensywnością. I o to chodzi. By tak jednak było, trzeba wiedzieć, co od czego zależy, i zawsze pamiętać, że rzeczy dzieją się tak, jak się dzieją, ponieważ wiele dzieje się naraz. Grzegorz W. Kołodko profesor zwyczajny dyrektor Centrum Badawczego Transformacji, Integracji i Globalizacji TIGER, www.tiger.edu.pl Akademia Leona Koźmińskiego Wstęp W styczniu 2009 roku w ostatnich dniach administracji prezydenta Busha wiceprezydent Dick Cheney udzielił wywiadu agencji Associated Press. Zapytany, dlaczego rząd nie przewidział największego załamania gospodarczego od lat wielkiego kryzysu, udzielił on znamiennej odpowiedzi: „Bo nie było na świecie takiego mądrego, który by coś takiego przewidział. (…) Nikt tak naprawdę nie spodziewał się takiego obrotu spraw”1. Cheney nie był odosobniony w swojej opinii. Przypomnijmy sobie wypowiedzi, jakich po nastaniu kryzysu udzielali liczni eksperci z branży finansowej i przedstawiciele elit politycznych. Wszyscy zadawali sobie to samo retoryczne pytanie: „Kto by się spodziewał?”. Jak Cheney argumentował w tym samym wywiadzie, kryzys finansowy przypominał ataki terrorystyczne z 11 września 2001 r.: katastrofalny w skutkach, ale niemal nie do przewidzenia. To nieprawda. Wystarczy wspomnieć jedną z najbardziej znanych prognoz, w której zawarto wyraźną zapowiedź kryzysu, mianowicie publiczne wystąpienie przed dużą widownią jednego z autorów tej książki Nouriela Roubiniego, jeszcze w beztroskim 2006 roku2. Siódmego września Roubini, profesor ekonomii Uniwersytetu Nowojorskiego, przemawiał w Waszyngtonie do niedowierzających jego słowom przedstawicieli Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jego głos zabrzmiał jak poważne ostrzeżenie, ale wielu słuchaczom wydawało się ono absurdalne. Gospodarkę amerykańską – stwierdził wówczas – wkrótce czeka jedyne w swoim rodzaju załamanie na rynku nieruchomości, bolesny wstrząs w branży naftowej, drastyczny spadek zaufania konsumentów, a co za tym idzie – nieuchronna głęboka recesja. Jakby tych nieszczęść było mało, Roubini dodał do nich kolejne, prezentując iście przerażający scenariusz. Problemy właścicieli domów ze spłatą swoich Dick Cheney w wywiadzie z Deb Riechmann, Associated Press, 8 stycznia 2009. Nouriel Roubini, wykład i dyskusja, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Waszyngton, 7 września 2006, transkrypt. 1 2 20 Wstęp kredytów hipotecznych wywołają potężny wstrząs całego globalnego systemu finansowego i w końcu jego zahamowanie, ponieważ spowoduje to rozpad rynku wycenianych na biliony dolarów papierów wartościowych zabezpieczonych tymi hipotekami. Ten zbliżający się krach na rynku nieruchomości – konkludował Roubini – może „doprowadzić (…) do poważnego załamania systemu finansowego” i wywołać kryzys, który mocno osłabi lub nawet wyrzuci z rynku fundusze hedgingowe, banki inwestycyjne, a także wspierane przez rząd molochy, takie jak Fannie Mae i Freddie Mac. Słuchająca tych ostrzeżeń publiczność przyjęła je z dużym sceptycyzmem. Roubini rozwijał swoją pesymistyczną wizję przez następne półtora roku, kiedy to jego przewidywania stopniowo zaczęły się sprawdzać3. Na początku 2008 roku ekonomiści utrzymywali, że Stany Zjednoczone przechodziły jedynie przejściowe problemy z płynnością, jednak Roubini prognozował, że znacznie głębszy kryzys uderzy w gospodarstwa domowe, przedsiębiorstwa, a najbardziej dotkliwy okaże się dla firm finansowych. Na długo przed upadkiem banku Bear Stearns Roubini zdołał przewidzieć, że splajtują dwa główne domy maklerskie (tzn. banki inwestycyjne), a inni ważni gracze na rynku stracą niezależność. Wall Street w swej obecnej postaci – stwierdzał – przestanie istnieć, a krach, jaki tam nastąpi, wywoła wstrząsy o sile niespotykanej od lat 30. XX wieku. Kilka miesięcy później Bear Stearns był już tylko wspomnieniem, a Lehman Brothers ogłaszał swoją upadłość. Merrill Lynch został przejęty przez Bank of America, a Morgan Stanley i Goldman Sachs, przekształcając się w holdingi bankowe, musiały się poddać ściślejszemu nadzorowi finansowemu. Również jako jeden z pierwszych Roubini dostrzegł globalny wymiar nadchodzącego nieszczęścia. Wbrew obserwatorom rynku, głęboko przekonanym, że reszta świata uniknie skutków amerykańskiego kryzysu, Roubini ostrzegał – i jak się później okazało słusznie – że choroba rozprzestrzeni się za granicę, zamieniając wirus trawiący gospodarkę narodową USA w światową finansową pandemię. Ponadto ten prawdopodobny kryzys systemowy stanie się zarzewiem największej od dekad globalnej recesji, która nie ominie gospodarki Chin, Indii i innych państw uznawanych do tej pory za odporne na kłopoty Stanów Zjednoczonych. Gdy inni ekonomiści skupiali się na niebezpieczeństwie inflacji, Roubini dość wcześnie wystąpił z tezą, która także znalazła swoje potwierdzenie w późniejszych wydarzeniach, że gospodarce światowej może grozić potencjalnie destrukcyjna w skutkach spirala deflacyjna, o skali nieznanej od czasów wielkiego kryzysu. Tenże, The Rising Risk of a Systemic Financial Meltdown: The Twelve Steps to Financial Disaster, 5 lutego 2008, http://www.roubini.com/analysis/44763.php; Stephen Mihm, Dr. Doom, „New York Times Magazine”, 15 sierpnia 2008. 3 Wstęp 21 Niezbyt optymistyczne zapatrywania Roubiniego nie miały wówczas wielu zwolenników, ale okazały się niezwykle trafne: trudno byłoby znaleźć na świecie ekonomistę, który by przewidział obecny kryzys z taką jasnością i dokładnością. Należy jednak zauważyć, że nie był on jedynym, który uderzał na alarm; grupa innych dobrze zorientowanych obserwatorów trafnie przewidziała różne elementy finansowego kryzysu, a ich analizy pomogły Roubiniemu stworzyć całościowy obraz sytuacji uwzględniający ich cenne spostrzeżenia. Były współpracownik Roubiniego z Uniwersytetu w Yale Robert Shiller w latach 90. był jednym z pierwszych, którzy wskazywali na groźne skutki bańki spekulacyjnej na giełdach zapowiadającej krach w branży informatycznej; również parę lat temu należał do awangardy ekonomistów, którzy przestrzegali przed niebezpieczeństwem związanym z bańką spekulacyjną na rynku nieruchomości4. Także poglądy wielu innych ekonomistów i obserwatorów rynku wywarły wpływ na Roubiniego. Na konferencji w Jackson Hole w 2005 roku, w której uczestniczyło wielu znamienitych ekonomistów i decydentów, profesor finansowości z Uniwersytetu w Chicago Raghuram Rajan przedstawił tezę, że system wynagrodzeń bankierów i maklerów (traders) zachęca ich do podejmowania zbyt dużego ryzyka i nadmiernego wykorzystywania dźwigni finansowej, a co za tym idzie, może wywołać poważny kryzys światowego systemu finansowego5. Inne uznane postacie ekonomii formułowały podobne ostrzeżenia: wybitny znawca Wall Street James Grant stwierdził w 2005 roku, że działania Fedu przyczyniły się do powstania „największej bańki kredytowej” w całej finansowej historii USA6; William White, główny ekonomista Banku Rozrachunków Międzynarodowych, wykazywał, że obecny system sprzyja powstawaniu baniek na rynku aktywów i kredytów7; analityk finansowy Nassim Nicholas Taleb uważał z kolei, że rynki finansowe były zupełnie nieprzygotowane do tego, by zmierzyć się z następstwami zdarzeń z tzw. grubego ogona, które wykraczały poza linię zwykłego podziału ryzyka; ekonomiści Maurice Obstfeld i Kenneth Rogoff zwracali uwagę, że deficyt na rachunku obrotów bieżących USA wkrótce okaże się niemożliwy do utrzymania8; a Stephen Roach z banku Morgan Robert Shiller, Irrational Exuberance, Princeton University Press, Princeton 2000; Karl E. Case, Robert J. Shiller, Is There a Bubble in the Housing Market?, „Brookings Papers on Economic Activity” 2 (2003), s. 299–362. 5 Raghuram G. Rajan, Has Financial Development Made the World Riskier?, mowa wygłoszona w Federal Reserve Bank of Kansas City na sympozjum: The Greenspan Era: Lessons for the Future, Jackson Hole, 27 sierpnia 2005. 6 Justin Lahart, NASDAQ: Five Years after the Peak, „Wall Street Journal”, 7 marca 2005. 7 Beat Balzli, Michaela Schiessl, The Man Nobody Wanted to Hear, „Der Spiegel”, 8 lipca 2009. 8 Maurice Obstfeld, Kenneth Rogoff, The Unsustainable US Current Account Position Revisited, „National Bureau of Economic Research Working Paper” nr 10869, listopad 2004. 4 22 Wstęp Stanley i David Rosenberg z Merrill Lynch od dłuższego czasu podkreślali, że konsumenci w Stanach Zjednoczonych żyją zdecydowanie ponad stan9. Można by wymieniać kolejne nazwiska. Jednak pomimo poważania, jakim cieszyli się wspomniani ekonomiści i komentatorzy, zupełnie nie liczono się z ich krytycznymi opiniami, co wymownie świadczy o stanie ekonomii i finansów ostatnich dziesięcioleci. Większość ekonomistów, komentatorów i decydentów ignorowała ich ostrzeżenia, ponieważ wierzyła w prostą i ładnie brzmiącą prawdę: że rynki są zdolne do samoregulacji, że są stabilne, trwałe i że można na nich polegać. Zgodnie z tym rozumowaniem cały gmach XXI-wiecznego kapitalizmu – wspomagany oczywiście najnowszymi innowacjami finansowymi – miał sam sobą zarządzać i nie pozwalać sobie na niebezpieczne wychylenia od stanu równowagi. Dziś ten pogląd wydaje się rażąco naiwny, jednak przez całe dziesięciolecia był obowiązującą powszechnie prawdą, traktowaną jako nadrzędna wytyczna przy podejmowaniu najważniejszych decyzji gospodarczych i uzasadnienie strategii inwestycyjnych. Jak łatwo się domyślić, kryzysy gospodarcze w tym paradygmacie zajmowały stosunkowo niewiele miejsca. Jeśli już o nich mówiono, to uznawano je za anomalie, bardzo mało prawdopodobne, wyjątkowo rzadkie wydarzenia, a ponadto trudne do przewidzenia i krótkotrwałe w skutkach. Również w poważnych badaniach naukowych kryzysy rozpatrywano zasadniczo jako przypadłość dotykającą słabiej rozwinięte, „przeżywające problemy” państwa, a nie takie gospodarcze potęgi jak Stany Zjednoczone. Niniejsza książka sprowadza problematykę kryzysu do głównego nurtu rozważań ekonomicznych: najkrócej mówiąc, jest to książka o ekonomii kryzysu. Nie znajdziemy w niej tezy, że kryzys stanowi wyjątek, przeciwnie – kryzys jest w niej traktowany jako reguła, i to obowiązująca zarówno w krajach rozwijających się, jak i rozwiniętych. Kryzysy – gwałtowne załamania gospodarcze następujące po okresie niepohamowanego boomu – to coś, co ludzkość zna od zawsze i o czym nie będzie miała okazji zapomnieć. Kryzysy są prawdopodobnie starsze od kapitalizmu, ale łączy je z nim szczególny związek. Można powiedzieć, że pod wieloma istotnymi względami kryzysy są wpisane w genotyp kapitalizmu. Te same cechy, które decydują o żywotności kapitalizmu – jego zdolności do innowacyjności i odporność na ryzyko – tworzą środowisko sprzyjające powstawaniu baniek spekulacyjnych i kredytowych, a co za tym idzie, przygotowujące grunt dla katastrofalnych krachów, których negatywne skutki odczuwane są przez długi czas. Kryzysy są zjawiskiem powszednim i przebiegają według niezmiennych schematów. Trochę przypominają huragan: ich zachowanie w pewnym zakresie jest przewidywalne, ale sporo w nim zmian kierunków, intensywności, słabnię 9 Brett Arends, Economic ‘Armageddon’ Predicted, „Boston Herald”, 23 listopada 2004. Wstęp 23 cia i nasilania się, następujących niekiedy niemal bez ostrzeżenia. Niniejsza książka przedstawia zasady, zgodnie z którymi te gospodarcze burze można badać, śledzić oraz w pewnym zakresie przewidywać, a nawet ich unikać. Posługując się dzisiejszym kryzysem jako studium przypadku, pokazujemy, w jaki sposób można przewidzieć takie wydarzenia oraz – co nie mniej ważne – jak im zapobiegać, jak je przetrwać i jak niwelować ich negatywne skutki. Mówimy też, jak należałoby przebudować nasze finansowe tamy, aby minimalizować skutki przyszłych nawałnic. A jest to istotne, ponieważ kryzys, którego ostatnio doświadczyliśmy, daje nam obraz tego, czego w niedługim czasie możemy się spodziewać. Nie unikniemy kryzysów w nadchodzącej przyszłości. Aby zrozumieć, dlaczego tak jest, musimy rozwikłać wiele nierozstrzygniętych, a powracających kwestii dotyczących ostatniego kataklizmu, zaczynając od najbardziej oczywistych: Dlaczego w ogóle doszło do powstania bańki spekulacyjnej, której pęknięcie doprowadziło do największego finansowego krachu ostatnich dziesięcioleci? Czy wynikało to z nadmiernego ryzyka podejmowanego przez instytucje finansowe, na które pozwalały liberalne przepisy i brak należytego nadzoru? Czy przeciwnie, było to nieuchronną konsekwencją nadmiernych ingerencji rządowych na rynkach finansowych? Te pytania postawione są ze zdecydowanie różnych, a nawet przeciwstawnych stron rozumienia kryzysu finansowego. I sugerują całkowicie odmienne sposoby rozwiązania problemów. Autorzy książki usiłują sobie także odpowiedzieć na pytanie, dlaczego kryzys pojawił się akurat w tym momencie? Czy był to wyłącznie skutek gwałtownego spadku zaufania, osłabnięcia – jak to mówił John Maynard Keynes – „zwierzęcej natury” kapitalizmu? Czy też z konieczności wynikał z tego, że niektóre dziedziny gospodarki były (i pewnie nadal są) zbyt zadłużone i w istocie bliskie bankructwa? Innymi słowy, czy kryzys wynikał tylko z braku płynności finansowej, czy też jego korzenie tkwiły głębiej, mianowicie w niewypłacalności? Jeśli zachodzi ta druga ewentualność, to jakie ma to znaczenie dla naszej przyszłości? W tym miejscu nasuwa się wiele innych pytań. W samym środku kryzysu banki centralne na całym świecie dla wielu sektorów systemu finansowego stały się „pożyczkodawcami ostatniej instancji”. Czy działania banków centralnych powstrzymały rozwój znacznie groźniejszych wypadków? Czy też zachęciły do podejmowania dużego ryzyka w przyszłości i otworzyły drogę do jeszcze większych i bardziej destrukcyjnych baniek spekulacyjnych oraz gwałtownych załamań? Albo: jaki będzie skutek dominującego obecnie nastawienia, by wprowadzić nowe regulacje? Czy dzięki nim powstanie zdrowszy i bardziej odporny system finansowy i czy ich rezultatem będzie stabilniejszy rozwój, czy też będą to tylko zmiany kosmetyczne, które nie zapobiegną pojawianiu się w przyszłości bardziej dotkliwych w skutkach spekulacyjnych baniek i kryzysów? 24 Wstęp Powyższe pytania nie są wcale hipotetyczne. John Maynard Keynes, bezsprzecznie jeden z najwybitniejszych ekonomistów XX wieku, trafnie zauważył, że „idee głoszone przez ekonomistów oraz myślicieli politycznych, bez względu na to, czy są słuszne, czy błędne, mają większą siłę, niż się powszechnie przypuszcza. W rzeczywistości to one właśnie rządzą światem. (…) Szaleni władcy, na których spłynęło objawienie, czerpią swoje maniackie pomysły od jakiegoś teoretyzującego pisarzyny sprzed niewielu lat”10. Te często cytowane słowa zostały napisane ponad siedemdziesiąt lat temu, ale nadal pozostają aktualne. Wiele z pojęć używanych dziś do opisu najgorszego od wielu pokoleń kryzysu finansowego opiera się na założeniach, które choć nie zawsze są błędne, uniemożliwiły nam pełne zrozumienie jego źródeł i skutków. Chcemy podkreślić na samym początku, że nie jesteśmy zwolennikami jakieś określonej teorii ekonomicznej; naszym zdaniem niemal każda szkoła ekonomiczna ma do powiedzenia coś istotnego na temat obecnego kryzysu, dlatego też w przedstawionych poniżej analizach korzystaliśmy z przemyśleń wielu teoretyków tematu. Sięgaliśmy nie tylko do Keynesa, ale także do innych. Uważamy bowiem, że aby zrozumieć, czym są kryzysy i jak sobie z nimi radzić, należy posłużyć się metodą bardziej holistyczną i eklektyczną, niż się zwykle przyjmuje. Nie pozwalamy na to, by kierowała nami ideologia ani emocje. Zdajemy sobie bowiem sprawę, że kryzysy mają różne odcienie, a narzędzia, które sprawdzają się w jednej sytuacji, w innej mogą się okazać nieskuteczne. Takim pragmatyzmem przeniknięta jest zawarta w tej książce ocena przyszłości systemu finansowego. Usiłujemy odpowiedzieć w niej na konkretne pytania. Czy w nadchodzącej przyszłości powinniśmy się bardziej martwić inflacją czy deflacją? Jakie będą długofalowe konsekwencje antykryzysowych działań politycznych, takich jak programy bodźców dla gospodarki wprowadzone przez wiele rządów na świecie, a zwłaszcza nadzwyczajnych narzędzi pomocy finansowej użytych przez Fed i inne banki centralne? I jaka przyszłość rysuje się przed anglosaskim modelem skrajnie wolnorynkowego, leseferystycznego kapitalizmu? Jaką przyszłość ma przed sobą dolar? Czy trwający obecnie kryzys to zwiastun początku końca amerykańskiego imperium i rozkwitu Chin oraz wschodzących gospodarek? I wreszcie, jak zreformować globalny ład gospodarczy, by zminimalizować negatywne skutki przyszłych kryzysów? Ambicją autorów jest udzielenie odpowiedzi na te pytania dzięki umieszczeniu obecnego kryzysu w kontekście kryzysów, które zdarzyły się na przestrzeni wieków w różnych częściach świata. Wbrew pozorom zdarzenia z kilku ostatnich lat wpisują się w znany od wieków wzorzec. Kryzysy przebiegają w określony, logiczny sposób i wywołują dające się przewidzieć skutki. Są znacznie częstsze John Maynard Keynes, Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza, przeł. M. Kalecki, S. Rączkowski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2003, s. 350. 10 Wstęp 25 i bardziej zrozumiałe, niż się powszechnie uważa. Na następnych stronach będziemy się poruszać między przeszłością a teraźniejszością, aby pokazać, w jaki sposób zadawano powyższe pytania i jak na nie odpowiadano w okresie poprzednich kryzysów. Po drodze będziemy musieli wyjaśnić kilka wprawiających w zakłopotanie i często błędnie rozumianych pojęć z ekonomii, takich jak: pokusa nadużycia, dźwignia finansowa, panika bankowa, arbitraż regulacyjny, deficyt w obrotach bieżących, sekurytyzacja, deflacja, kredytowe instrumenty pochodne, kryzys kredytowy („ciasnota” kredytowa) czy pułapka płynności. Mamy nadzieję, że nasze wyjaśnienia okażą się użyteczne nie tylko dla finansistów, lecz także dla rodzimej i zagranicznej kadry kierowniczej przedsiębiorstw, studentów zarządzania, ekonomii i finansów, decydentów i urzędników administracji w wielu krajach, a także dla najliczniejszej grupy zwykłych inwestorów z całego świata, którzy wiedzą dziś, że nieznajomość mechanizmów międzynarodowego porządku finansowego może być dla nich niebezpieczna. Struktura tej książki jest prosta. Na początku przedstawiono historię przeszłych kryzysów i streszczono poglądy ekonomistów, którzy je analizowali. Następnie ukazano najgłębsze źródła ostatniego kryzysu, a także opisano – bynajmniej niezaskakujące i nieodbiegające od wzorców rozwoju dotychczasowych kryzysów – symptomy świadczące o zbliżaniu się katastrofy. Wreszcie zarysowano perspektywy na przyszłość, opisano niezbędne reformy systemu finansowego i starano się oszacować prawdopodobieństwo wystąpienia kryzysów w nadchodzących latach. Rozdział 1 zabiera czytelnika w krótką wycieczkę do przeszłości i zaznajamia go z dawnymi okresami boomu gospodarczego, bańkami spekulacyjnymi i nagłymi krachami, które przechodziły jak huragan przez gospodarkę. W tej części będziemy przyglądać się relacjom między kapitalizmem a kryzysem. Zaczniemy od bańki spekulacyjnej towarzyszącej tzw. tulipomanii, która ogarnęła w latach 30. XVII wieku Holandię, następnie, zbliżając się ku współczesności, opiszemy okoliczności powstania tzw. bańki Mórz Południowych w 1720 roku, później pierwszy światowy kryzys finansowy, który zaczął się w 1825 roku; wreszcie panikę roku 1907; wielki kryzys lat 30. i wiele kryzysów, które nawiedzały gospodarki wschodzące i rozwinięte, począwszy od lat 80. XX wieku. Naszym zdaniem kryzysy nie są ani anomaliami, jak pragnie je przedstawiać współczesna ekonomia, ani też rzadkimi „czarnymi łabędziami”, którymi uczynili je inni komentatorzy. To raczej zjawiska pospolite, stosunkowo łatwo przewidywalne i dające się zrozumieć. Nazywamy je białymi łabędziami. W krajach najbardziej rozwiniętych gospodarczo druga połowa XX wieku to okres relatywnego, choć nietypowego, spokoju, którego szczytowym momentem były lata niskiej inflacji i wysokiego wzrostu gospodarczego, nazwane przez ekonomistów „wielkim umiarkowaniem” (Great Moderation). W rezultacie w ekonomii głównego nurtu albo ignorowano kryzysy, albo uważano je za objawy 26 Wstęp kłopotów gospodarek słabiej rozwiniętych. Dlatego też jeśli chcemy uzyskać szerszą perspektywę na kryzysy przeszłe, teraźniejsze i przyszłe i pragniemy je lepiej rozumieć, musimy zwrócić się do ekonomistów starszego pokolenia. Ich najważniejsze przemyślenia w tej dziedzinie zawarto w rozdziale 2. Niektórzy z nich, jak wspomniany już John Maynard Keynes, są znani powszechnie, inne postacie, jak Hyman Minsky – znane są słabiej. W rozdziale 3 wyjaśniono głębokie strukturalne źródła obecnego kryzysu. Od samego początku przeważały opinie, że wszystkiemu winne są funkcjonujące od pewnego czasu kredyty hipoteczne wysokiego ryzyka (subprime), które w wiadomy sobie sposób zainfekowały zdrowy skądinąd światowy system finansowy. W tym rozdziale autorzy rozprawiają się z tym absurdalnym poglądem i pokazują, jak utrzymujące się od dziesięcioleci trendy i obowiązująca polityka gospodarcza stworzyły globalny system finansowy, który od początku do końca był systemem najwyższego ryzyka. Poza stworzeniem bardziej ezoterycznych i niejasnych finansowych instrumentów owe długotrwałe trendy doprowadziły do powstania tzw. alternatywnego systemu bankowego, rozmnożenia się parabanków udzielających kredytów hipotecznych, funduszy hedgingowych, firm maklerskich, funduszy rynku pieniężnego oraz innych instytucji, które wyglądały tak jak banki, działały tak jak banki, udzielały pożyczek i same zapożyczały się tak jak banki, i pod każdym względem były bankami – ale nigdy nie podlegały bankowym regulacjom prawnym. W rozdziale 3 scharakteryzowano także zagadnienie pokusy nadużycia, która pojawia się, gdy uczestnicy rynku podejmują nadmierne ryzyko, opierając się na założeniu, że w razie niepowodzenia otrzymają pomoc, gwarantowane w ubezpieczeniu korzyści, że tak czy owak unikną ujemnych skutków swej lekkomyślności. Inną kwestią podjętą w tym rozdziale są mające długie tradycje słabości ładu (nadzoru) korporacyjnego, a także rola państwa, choć jednakowo obce są nam oba rywalizujące z sobą wyjaśnienia, według których kryzys był wynikiem zbyt małego albo też zbyt dużego udziału państwa w gospodarce. Rzeczywistość, twierdzimy, jest znacznie bardziej skomplikowana i bywa inna, niż nam się na pierwszy rzut oka wydaje: owszem, działania rządu i jego bezczynność odegrały swoją rolę, choć niekoniecznie taką, o jakiej mówili konserwatyści i ogólnie liberałowie. Kilka kolejnych rozdziałów skupia się na obecnym kryzysie. Napisano na ten temat już wiele prac, jednak zdecydowana większość z nich ujmuje kryzys jako zjawisko jednostkowe, wydarzenie bez precedensu, które mogło wystąpić jedynie w systemie finansowym XXI wieku. Porównanie z przeszłymi kryzysami, jakiego dokonaliśmy w rozdziale 4, pozwala obalić ten naiwny i uproszczony pogląd. Twierdzimy, że obserwatorom rynku finansowego żyjącym sto, a nawet dwieście lat temu wydarzania z 2008 roku wydawałyby się zrozumiałe, zarówno co do ich przebiegu, jak i zachowania banków centralnych, które chcąc ratować Wstęp 27 sytuację, wcieliły się w rolę pożyczkodawców ostatniej instancji. Dzisiejszy kryzys różni się od poprzednich konkretnymi okolicznościami, jednak pod wieloma względami wpisuje się w znany scenariusz, co dobrze ilustruje stare porzekadło, że historia rzadko się powtarza, ale często się rymuje. Historia potwierdza, że kryzysy mają wiele podobieństw do pandemii: rozpoczynają się wybuchem choroby, która następnie rozprzestrzenia się coraz dalej od swego epicentrum. Pod tym względem dzisiejszy kryzys nie różni się od innych, ale miał on szczególną siłę oddziaływania przez to, że jego korzenie tkwiły w światowych centrach finansowych, a nie na rynkach wschodzących. W rozdziale 5 staramy się odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób i dlaczego kryzys osiągnął wymiar globalny, uderzając w gospodarkę tak różnych państw, jak Islandia, Dubaj, Japonia, Łotwa, Irlandia, Niemcy, Chiny czy Singapur. Odrzucamy obiegowe twierdzenie, że reszta świata zaraziła się chorobą, która miała swój początek w Stanach Zjednoczonych. To pogląd głęboko nieprawdziwy, ponieważ niedomagania trapiące amerykański system finansowy występowały również – i w niektórych wypadkach miały głębszy zasięg – w innych częściach świata. Pandemia nie działała więc na oślep; jej ofiarami padały tylko te kraje, których systemy finansowe dotknięte były podobnymi słabościami. W odróżnieniu od książek na temat kryzysu finansowego, które skupiają się głównie na Stanach Zjednoczonych, w niniejszej pracy ukazujemy go jako rozległy kryzys XXI-wiecznego światowego kapitalizmu. W rozdziale 5, śledząc nieraz zaskakujące formy, jakie to załamanie gospodarcze przybierało w innych krajach, odsłaniamy zasady działania światowego systemu finansowego, międzynarodowej sytuacji makroekonomicznej oraz ukazujemy transgraniczne konsekwencje narodowej polityki pieniężnej i fiskalnej. Ostatni kryzys mówi wiele o funkcjonowaniu globalnej gospodarki w okresach czy to względnej równowagi, czy też mniejszej lub większej nierównowagi. Wszystkie kryzysy mają swój koniec, ten również. Każdy kryzys kiedyś się kończy, ostatni z nich nie jest pod tym względem wyjątkiem. Niestety, jego skutki będą odczuwalne przez długie lata, może nawet przez dziesięciolecia. W rozdziale 6 pokazujemy, dlaczego tak się dzieje i dlaczego po każdym kryzysie następuje groźba deflacji i depresji. Niegdyś banki centralne używały polityki pieniężnej jako narzędzia w walce z kryzysem, teraz w pewnej mierze powracają do tej praktyki. Jednocześnie kryzysy finansowe w wielu wypadkach zmuszają banki centralne do natychmiastowego wprowadzania innowacji, i ten kryzys nie był pod tym względem wyjątkiem. Takie środki ratunkowe mogą wywołać pozytywny skutek, ale mogą też, jak nietestowane wcześniej lekarstwo, doprowadzić pacjenta do śmierci. To samo dotyczy polityki fiskalnej. W rozdziale 7 przyglądamy się, jak decydenci, korzystając z przysługujących im uprawień do regulowania podatków i wydatków, walczyli z rozprzestrzenianiem się kryzysu. Niektóre z tych metod 28 Wstęp zostały po raz pierwszy sformułowane przez Keynesa; wiele innych składa się na ogromną, przeprowadzoną na niespotykaną dotąd skalę interwencję państwa w gospodarkę. W rozdziale tym podejmujemy się oceny ewentualnych przyszłych konsekwencji najbardziej radykalnych działań rządowych, a zwłaszcza badamy niebezpieczeństwa, jakie mogą się pojawić w ich rezultacie za jakiś czas. Poziom interwencji konieczny do ustabilizowania systemu stawia pod znakiem zapytania dalsze istnienie tradycyjnego wolnorynkowego (laissez-faire) kapitalizmu; w epoce pokryzysowej rządy, używając bardziej restrykcyjnych regulacji i ściślejszego nadzoru, mogą zacząć wywierać bardziej bezpośredni bądź pośredni wpływ na gospodarkę. Rozdziały 8 i 9 przedstawiają plan nowej finansowej architektury, która ma pozwolić instytucjom finansowym osiągnąć większą przejrzystość i stabilność. Stabilizacja międzynarodowego systemu finansowego wymaga bez wątpienia długofalowych reform, takich jak: wprowadzenie większej koordynacji między bankami centralnymi, jednoczesna regulacja i nadzorowanie nie tylko banków komercyjnych, lecz także banków inwestycyjnych, firm ubezpieczeniowych oraz funduszy hedgingowych, wprowadzanie zasad kontrolowania ryzykownych zachowań firm finansowych zaliczanych do grona „zbyt dużych, by upaść”, potrzeba ustanowienia wyższych wymagań kapitałowych i większej płynności między instytucjami finansowymi i wprowadzenie działań ograniczających zarówno pokusę nadużycia, jak i koszty fiskalne wyciągania z kłopotów firm finansowych. W rozdziałach tych stawia się również trudne pytanie o rolę, jaką w przyszłości mają odgrywać banki centralne, aby móc kontrolować i w porę przekłuwać bańki spekulacyjne. W rozdziale 10 podejmujemy kwestię zasadniczej nierównowagi w globalnej gospodarce i mówimy o potrzebie podjęcia bardziej radykalnych reform w międzynarodowym systemie walutowym i finansowym, reform prawdopodobnie koniecznych, aby zapobiec przyszłym kryzysom. Dlaczego tak wiele gospodarek rynków wschodzących przechodziło kryzysy finansowe w ostatnich dwudziestu latach? Dlaczego Stany Zjednoczone popadły w ogromny deficyt, a Niemcy, Japonia, Chiny i wiele wschodzących gospodarek utrzymują nadwyżki? Czy rozwiązanie problemu nierównowagi bilansu obrotów bieżących – jednej z przyczyn finansowego kryzysu – będzie mieć charakter systematyczny czy chaotyczny? Czy dolara amerykańskiego czeka upadek, a jeśli tak, to jaka będzie zamiast niego główna waluta rezerwowa świata? Jaką rolę może odegrać zreformowany Międzynarodowy Fundusz Walutowy w ograniczaniu na świecie krachów walutowych i kryzysów finansowych? I czy MFW powinien zostać prawdziwym międzynarodowym pożyczkodawcą ostatniej instancji? Ta część książki oparta jest na zrozumieniu podstawowej prawdy: że Stany Zjednoczone, a tym bardziej grupa G7, mają ograniczoną zdolność narzucenia tych reform. Opisane zmiany w światowym ładzie gospodarczym będą zachodzić pod czujnym okiem szerszej grupy interesariuszy: Brazylii, Indii, Chin, Rosji Wstęp 29 oraz innych krajów, które składają się na coraz silniejszą grupę G20. Te zdobywające coraz większe znaczenie państwa będą w dużym stopniu decydować o strategii postępowania wobec przyszłych kryzysów; swój głos będzie mieć także liczna grupa nowych graczy i instytucji systemu finansowego, takich jak państwowe fundusze majątkowe, instytucje finansowe zarejestrowane w krajach o korzystniejszych przepisach podatkowych i bankowych oraz międzynarodowe unie walutowe. W ostatniej części zatytułowanej„Perspektywy” rzucamy światło na drogę, która nas czeka, ze wszystkimi niebezpieczeństwami czyhającymi na światową gospodarkę. Kryzys, który sprowadził na nas „wielką recesję”, może i jest za nami, ale wciąż możemy natknąć się na wiele niebezpieczeństw i problemów. Jakie kwestie zdecydują o przyszłej zmienności światowej ekonomii i jego systemu finansowego? Czy światowa gospodarka wróci na ścieżkę szybkiego rozwoju, czy też będzie doświadczać długiego okresu spowolnionego, anemicznego wzrostu? Czy luźna polityka pieniężna przyjęta w następstwie kryzysu stworzyła ryzyko powstania nowych baniek spekulacyjnych, których pęknięcie doprowadzi do kolejnego krachu? W jaki sposób rząd USA i rządy innych państw poradzą sobie z ogromnym zadłużeniem zaciągniętym na poczet walki z kryzysem? Czy będą uciekać się do inflacji, aby obniżyć wartość rzeczywistą swych długów, czy też poważniejszym zagrożeniem stanie się deflacja? Jaka jest przyszłość globalizacji i gospodarki rynkowej. Czy wahadło wychyli się w stronę mocniejszej interwencji państwa w sferę gospodarczą i finansową i jakie będą konsekwencje takiej zmiany? Choć wielu komentatorów założyło, że przyszłość należy do Chin i że Stany Zjednoczone skazane są na powolny upadek, w naszej prognozie przedstawiamy różne scenariusze, według których istniejące i wschodzące rynki przetrwają i będą się rozwijać albo też będą się zmagać z trudnościami i popadną w kryzys. Mówiąc bardziej ogólnie, w ostatnich rozdziałach książki próbujemy odpowiedzieć na następujące otwarte pytania: Jak globalizacja wpłynie na prawdopodobieństwo wystąpienia przyszłych kryzysów? Jak rozwiążemy problem nierównowagi w światowym systemie, która przyczyniła się do powstania obecnego kryzysu? Innymi słowy – jak zreformujemy globalny kapitalizm? Także tutaj mogą nam się przydać lekcje z przeszłości. Wszakże świat przechodził już podobne trudności, i to wiele razy. W 1933 roku John Maynard Keynes stwierdził: „Dekadencki międzynarodowy, ale indywidualistyczny kapitalizm, w którego ramionach znaleźliśmy się po pierwszej światowej wojnie, nie jest sukcesem. Nie jest ani mądry, ani piękny, ani sprawiedliwy, ani cnotliwy – i nie wywiązuje się właściwie ze swej roli. Mówiąc krótko: nie lubimy tego systemu i powoli zaczynamy go nienawidzić. Kiedy jednak zastanawiamy się nad tym, czym go zastąpić, mamy spore trudności z odpowiedzią”11. 11 John Maynard Keynes, National Self-Sufficiency, „Yale Review” 22 (1933), s. 760–761. 30 Wstęp Trudności te zostały ostatecznie pokonane i będą pokonane także w naszych czasach. Niniejsza książka pragnie przyczynić się do rozwiązania tych problemów, rzucając nieco światła na kwestię reformy systemu kapitalistycznego, mającego na swoim koncie liczne kryzysy i niewywiązującego się właściwie ze swojej roli. Owszem, reformy rynkowe pozwoliły wielu wschodzącym gospodarkom wyjść z powszechnego ubóstwa i zacofania, ale częstotliwość i dotkliwość kryzysów gospodarczych i finansowych wzrosły zarówno w krajach rozwijających się, jak i uprzemysłowionych. Na sporządzonej przez nas mapie pokazujemy nie tylko, jak wpadliśmy w kłopoty, lecz także jak możemy się z nich na dłużej wydostać. Rozdział 1 Biały łabędź Kiedy właściwie zaczął się boom? Być może rozpoczął się on od nagłego szaleństwa na rynku nieruchomości, kiedy to świeżo upieczeni spekulanci kupowali domy i grunty, a następnie po kilku tygodniach lub paru dniach odsprzedawali je, niczym akcje, z podwójnym czy potrójnym zyskiem. A może sytuacja wymknęła się spod kontroli wtedy, gdy zwykli zjadacze chleba zainwestowali wszystkie swoje oszczędności na Wall Street, zwiedzeni urokami nowoczesnej gospodarki, opartej na zaawansowanych technologiach, oraz potęgą nowych gałęzi przemysłu. Politycy i decydenci bynajmniej nie próbowali przeciwdziałać takim sposobom szybkiego bogacenia się, przeciwnie – zachęcali do tych praktyk. Nawet prezydent Stanów Zjednoczonych stwierdził, że państwo nie powinno przeszkadzać biznesowi. Rosnącej fali spekulacji nie próbowali też powstrzymać szefowie Systemu Rezerwy Federalnej. Pochwalano innowacje finansowe i wszelkie eksperymentowanie, uznając je za świetne narzędzia przyspieszające wzrost gospodarczy, a na rynku pojawiły się nowe rodzaje firm sprzedające niedoświadczonym inwestorom trudne do sprawdzenia papiery wartościowe i udzielające znacznych kredytów milionom pożyczkobiorców. W następnej fazie boom przerodził się w bańkę spekulacyjną. Wszyscy bez wyjątku, wielkie banki i zwykli konsumenci, zadłużali się po uszy, opierając się na wątpliwym założeniu – ale z jakichś nieznanych bliżej względów trudnym do odparcia – że ceny będą tylko i wyłącznie rosnąć. Większość ekonomistów uznała taki obrót wydarzeń za jak najbardziej pozytywny i twierdziła, że rynek ma zawsze rację, więc lepiej w niego nie ingerować. Nikt nie chciał słuchać czy brać na poważnie garstki oponentów, którzy ostrzegali przed rychłym nadejściem krachu. A krach wkrótce nastąpił, wywołując wstrząs odczuwalny we wszystkich zaułkach Wall Street i uderzając w stabilność szacownych instytucji obleganych przez swych przestraszonych wierzycieli. W chwilach przejściowego spokoju 32 1. Biały łabędź niektórzy ogłaszali, że najgorsze już minęło, jednak później było jeszcze gorzej. Mimo że kilku bankom inwestycyjnym – m.in. Goldman Sachs – udało się uniknąć bankructwa, instytucje finansowe znajdowały się na prostej drodze ku przepaści, a inne znane i duże firmy upadały z dnia na dzień. Wyschły dostępne dotąd źródła kredytów i załamał się cały skomplikowany mechanizm zapożyczania się i udzielania pożyczek, sprawiając, że nawet przedsiębiorstwa mające zdolność kredytową musiały walczyć o refinansowanie swych długów. Krachowi na giełdzie towarzyszyły bankructwa firm, coraz liczniejsze przejęcia przez banki domów z powodu niespłacanych kredytów i gwałtowny spadek wydatków konsumpcyjnych. Oczom wszystkich ukazały się rozbudowane piramidy finansowe (Ponzi schemes) oraz inne świadectwa rozpowszechnionych nadużyć i zmów cenowych w całej branży finansowej. W tym czasie choroba rozkładająca Stany Zjednoczone zdążyła się rozprzestrzenić na inne części świata, powodując spektakularny upadek zagranicznych giełd papierów wartościowych, banków i firm inwestycyjnych. Gwałtownie wzrastało bezrobocie, drastycznie spadała produkcja przemysłowa, a coraz niższe ceny zbudziły upiora deflacji. Tak nadszedł koniec pewnej epoki. Opisywane przez nas wydarzenia nie rozegrały się w ostatnich latach, lecz ponad osiemdziesiąt lat temu, w przeddzień wielkiego kryzysu1. Gorączka spekulacyjna w branży nieruchomości i na giełdzie, niedostateczny poziom regulacji systemu finansowego oraz bujny rozkwit innowacji finansowych – zarówno wtedy, jak i ostatnio – doprowadziły do powstania bańki spekulacyjnej, której pęknięcie pociągnęło za sobą krach systemu finansowego na Wall Street, gwałtowną zapaść w sferze realnej gospodarki i kryzys gospodarczy na całym świecie. Nie przypadkiem ostatni kryzys finansowy wykazuje tyle zadziwiających podobieństw do wspomnianej katastrofy sprzed ponad osiemdziesięciu lat: w okresie bezpośrednio poprzedzającym naszą wielką recesję oddziaływały te same siły, które doprowadziły do wielkiego kryzysu. Co więcej, zjawiska wspólne dla tych dwóch wydarzeń, takie jak irracjonalna euforia, stosowanie bez ograniczenia dźwigni finansowej, innowacje finansowe, bańka cenowa na rynku aktywów, panika i masowy odpływ depozytów z banków oraz innych instytucji finansowych, są typowe także dla wielu innych klęsk finansowych. Wystarczy zamienić kilka szczegółów w powyższym opisie i będziemy mieć charakterystykę niesławnej bańki Mórz Południowych z 1720 roku, światowy kryzys finansowy z 1825 roku, boom i bańkę spekulacyjną, zwiastujące „straconą dekadę” Japonii (1991–2000), amerykański kryzys kas oszczędnościowo-pożyczkowych i dziesiątki kryzysów, które w latach 80. i 90. XX wieku nękały rynki wschodzące. Wciąż najlepszym omówieniem tego tematu pozostaje książka Johna Kennetha Galbraitha, The Great Crash, 1929, Houghton Mifflin, Boston 1954. 1 Niezmienne schematy 33 W historii współczesnego kapitalizmu kryzysy nie są wyjątkiem, lecz regułą. Nie znaczy to, że wszystkie kryzysy są takie same. Bynajmniej, konkretne okoliczności kryzysu mogą się zmieniać, a jego źródłem mogą być rozmaite problemy występujące w różnych dziedzinach gospodarki. Zdarza się na przykład, że główną jego przyczyną jest nadmierne zadłużenie gospodarstw domowych; innym razem odpowiadają za niego firmy finansowe lub przedsiębiorstwa albo nawet państwo. Różne są też skutki uboczne kryzysów; wiele w tym względzie zależy od skali i trafności interwencji rządu. Jeśli kryzysy osiągają wymiar globalny, a najgroźniejsze z nich są właśnie kryzysami światowymi, niezwykle istotne jest, czy międzynarodowa reakcja na nie wynika ze współpracy państw czy z konfliktu między nimi. Gra toczy się o najwyższą stawkę. Niedbale zarządzane kryzysy powodują ogromne zniszczenia: zmiatają z powierzchni ziemi całe gałęzie przemysłu, drastycznie pogarszają sytuację finansową, wywołują falę masowego bezrobocia i obciążają rządy olbrzymimi kosztami fiskalnymi. Co więcej, kryzysy doprowadzały do przewrotów rządowych i bankructw całych państw, zmuszały je do wypowiadania odwetowych wojen handlowych. Torowały również drogę do prawdziwych wojen, jak to widać na przykładzie wielkiego kryzysu, który przygotował grunt dla drugiej wojny światowej. Nie można udawać, że kryzysy nie istnieją. Niezmienne schematy Kiedy na początku 2007 roku w Stanach Zjednoczonych na horyzoncie pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu na rynku nieruchomości i kredytów hipotecznych wysokiego ryzyka (subprime), początkową reakcją wszystkich było niedowierzanie i zaprzeczanie faktom. W marcu przewodniczący Fedu Ben Bernanke otwarcie poinformował Kongres, że: „Wszystko jednak wskazuje na to, że w ostatnim czasie udało nam się zdecydowanie ograniczyć wpływ, jaki na resztę gospodarki i rynki finansowe wywierały problemy związane z kredytami złej jakości”2. Latem 2007 roku sekretarz skarbu Henry Paulson bagatelizował niebezpieczeństwo krachu spowodowanego tego rodzaju kredytami: „Nie sądzę, by stanowiły one jakiekolwiek zagrożenie dla gospodarki”3. Ben S. Bernanke, The Economic Outlook, zeznanie przed połączoną Komisją Gospodarczą w Kongresie, 28 marca 2007; http://www.federalreserve.gov/newsevents/testimony/bernanke20070328a.htm. 3 Cyt. za: Kevin Carmichael, Peter Cook, Paulson Says Subprime Rout Doesn’t Affect Economy, Bloomberg.com, 26 lipca 2007, http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=20601087&sid= aBvlvvm.ISfo&refer=home. 2