Rozdział 1 Trochę historii. . . 1.1 1.1.1 Pierwsze milenium Początki Burgundowie to plemię skandynawskie, którego ojczyzną są południowe krańce basenu bałtyckiego. Bornholm to zniekształcone: Burgundarholm – wyspa Burgundów, pod którą to nazwą była znana w wiekach średnich. W pierwszym wieku AD Burgundowie rozpoczęli migrację, osiadając się pierwotnie pomiędzy . . . dolnym biegu Wisły a Wartą. Miejsce okazało się niezbyt „bezpieczne” i dlatego kontynuowali migrację w kierunku zachodnim, docierając do północno-zachodnich krańców Cesarstwa Rzymskiego. Pojawili się tam w okresie kiedy Cesarstwo dogorywało. Depopulacja, zanik gospodarki rolnej, najazdy barbarzyńców, nieudolni władcy . . . Na samym początku 5. wieku (405). olbrzymie hordy barbarzyńców z rozmaitych plemion (szacowane na ok. 200 tysięcy), parte przez (jeszcze bardziej) agresywnych i ekspansywnych Hunów przekroczyły Dunaj i – najprawdopodobniej przez przełęcz Brenner – wtargnęły do Italii. Napór został powstrzymany pod Florencją przez wojsko rzymskie ściągnięte z Galii (w dużej części złożone z oddziałów zaciężnych . . . Hunów i Gotów). Ale – osłabiono w ten sposób linię Renu, przez którą już na dobre wtargnęły plemiona Wanadalów, Alanów, Szwabów i właśnie Burgundów, którzy uprzednio znajdowali się w okolicach środkowego Renu, niedaleko dzisiejszych Moguncji i Wormacji. Aecjusz (magister utriusque militiae; naczelny wódz piechoty i konnicy, faktyczny władca zachodniego cesarstwa rzymskiego za czasów Galii Placydy i jej synka Waleriana) skierował przeciwko nim (divide et impera – dobra stara rzymska zasada) Hunów, którzy w 436 roku zadali im druzgocącą klęskę – to był koniec pierwszego epizodu. Została po nim „Pieśń o Nibelungach” – krwawy i ponury epos starogermański, unieśmiertelniony operami Wagnera. 1.1.2 Pierwsi władcy Drugi epizod – drugie królestwo to rządy niejakiego Gundobada (Gundibalda). I tutaj libretto ocieka krwią. Początkowo rządził on Burgundami wraz ze swymi braćmi, potem zamordował brata Chilperika, później drugiego – Godegisela. (Córka Chilperika, Klotylda to żona pierwszego „znacznego” króla Franków (fundatora dynastii Merowingów) – Clovisa, za którego Francja przyjmuje chrzest; 496, St. Remi). Przy tym sympatycznym charakterze, Gundobad dał się poznać jako dość rozgarnięty władca, twórca kodeksu praw Lex Romana Burgundionum, a także . . . zwolennik religii chrześcijańskiej. To drugie królestwo przeżyło do 534, kiedy padło pod naporem Franków. Po śmierci króla Franków Clothara I (561) jego królestwo zostało podzielone pomiędzy kilku następców z królewskiej rodziny Merowingów – jeden z synów Clothara, Guntram otrzymał r egnum Burgundiae. 1.1.3 W królestwie Franków Po zmierzchu Merowingów regnum Burgundiae staje się łupem Karolingów – nowej dynastii, potem znowu mamy do czynienia z bytem właściwie niezależnym. Na początku drugiego milenium Burgundia 1 dzieli się na dwie części: księstwo Burgundii, na zachód od Saony – i ta pozostaje przy Francji, oraz Burgundię Wschodnią, albo Franche-Comté – hrabstwo Burgundii, która jest we władaniu Karolingów niemieckich. Księstwo Burgundii jest w dziedzicznym władaniu bocznej linii królów francuskich – konkretnie, drugi król z dynastii Kapetyngów, Robert Pobożny, przekazuje ją jednemu ze swoich młodszych synów i ta boczna linia Kapetyngów panuje tam aż do roku 1361 (zapamiętajmy tę datę). Jest to dzielnica bogata, dobrze zorganizowana. Powstają w niej dwa wspaniałe sanktuaria, które do dzisiaj są pierwszorzędnymi atrakcjami turystycznymi: Vézelay (to tutaj, w pięknej bazylice romańskiej Św. Bernard nawoływał do 2. krucjaty) i Autun (grób Św. Łazarza, miejsce pielgrzymek) i dwa centra konwentualne, które promieniują na całą Europę: benedyktyńskie Cluny (910), skąd ruszyła kluniacka reforma życia zakonnego i Cı̂teaux, które dało początek nowemu zakonowi – cystersów (Św. Bernard z Clairveaux). 1.2 1.2.1 Po roku tysięcznym Wyprawy krzyżowe Bez większych rewelacji przebiega wiek jedenasty. Wiek dwunasty to – w Europie – wiek stojący pod znakiem wypraw krzyżowych. Po synodzie w Clermont (1095), na którym papież, Urban II rzucił apel do zgromadzonych wiernych rozpoczęła się największa awantura średniowiecza. Zdobycie Jerozolimy nastąpiło już w 1099 roku, ale już w niecałe dziewięćdziesiąt lat później (1187) Saladyn zdobywa i zajmuje ją. Potem jest już tylko gorzej, chociaż kolejne sto lat prób odbicia Świętego Miasta, a potem heroicznej obrony kurczących się resztek Królestwa Jerozolimskiego, obfitują w momenty zapisane na zawsze w historii etosu rycerskiego. Angażują się wielcy i mali, królowie i zwykli rycerze, a nawet tzw. prosty lud. Cóż z tego. Nie daje żadnych skutków 2. krucjata (1148-9), w której bierze udział sam król Francji Ludwik VII, wraz ze swą piękną i rezolutną żoną Eleonorą z Akwitani (ślub 1137). Co gorsza, pewne wydarzenia z pobytu pary królewskiej na bliskim Wschodzie odegrają swoją rolę w ich . . . rozwodzie (formalnie: ze względu na bliskie pokrewieństwo). Ten z kolei fatalnie zaciąży na kilku następnych stuleciach stosunków francusko-angielskich – osamotniona Eleonora (33 lata) wychodzi za mąż (1152) za . . . 16-letniego Henryka Plantageneta, hrabiego Andegaweni i księcia Normandii, który w dwa lata później zasiądzie na tronie Anglii. Tymczasem w Ziemi Świętej brak sukcesów: Fryderyk I Barbarossa (1190) przybywa ze swoją armią i ginie w nurtach rzeki Selef. Zorganizowana rok później ”krucjata królów” (Filip August, Ryszard Lwie Serce) nie daje oczekiwanych wyników. Na chwilę udaje się ”odzyskać” Jerozolimę na drodze . . . traktatu pokojowego z sułtanem (1229; Fryderyk II), ale po 15 latach Turcy ponownie wkraczają do nieufortyfikowanego miasta. W połowie 13. wieku pojawia się (po raz pierwszy) w północnej Afryce Święty Ludwik, król Francji. Ponosi najpierw klęskę, potem odnosi efektowne zwycięstwo, aby w końcu . . . dostać się wraz z całym wojskiem do niewoli, z której zostaje uwolniony po zapłaceniu okupu i zrzeczeniu się kolejnych terytoriów. W niespełna dwieście lat po rozpoczęciu epopei pada Akka, ostatni liczący się bastion w Palestynie, przy okazji następuje masakra broniących twierdzy templariuszy. To nie jest bez znaczenia dla wydarzeń, które zajdą we Francji na samym początku 14. wieku. Średniowieczna Wyprawy krzyżowe były z góry skazane na zagładę i – jak piszą historycy – należy raczej podziwiać, że królestwa chrześcijańskie wytrwały aż tak długo. Przyczyniły się one z pewnością do ugruntowania etosu rycerskiego, który był przez następne wieki (2-3) podstawowym kanonem sposobu bycia dla ”szlachetnie urodzonych”. Z drugiej strony – nie były bez znaczenia dla pewnego zahamowania rozwoju państwowości w samej Europie – często interesy lokalne były podrzędnymi (w rzeczywistości, lub były takimi postrzegane) wobec obrony Ziemi Świętej. 1.2.2 Początki państwowości francuskiej Porzućmy krzyżowców i spróbujmy się przyjrzeć Francji na przełomie 13. i 14. wieku. Warto sobie zdać sprawę, że Francja w wieku np. dwunastym daleka jest bardzo od Francji dzisiejszej. W roku 1180 francuskie terytoria wyglądały dość skromnie. NA terytorium dzisiejszej Francji zwracają uwagę olbrzymie posiadłości angielskie: Normandia (dziedzictwo Wilhelma Zdobywcy!), Andegawenia i Akwitania (Plantageneci i Eleanora). Ale już w sto lat później, po spektakularnych sukcesach Filipa 2 Augusta (Normandia, Andegawenia, Tours) jego syna (Ludwik VIII) i wnuka – Świętego Ludwika wygląda to zupełnie inaczej. Wiek trzynasty dobiega końca. Dla Francji jest to z pewnością wiek budowania zrębów państwowości. Po Św. Ludwiku następuje Filip (3.) nazywany Śmiałym (Chrobrym) i kolejny Filip zwany Pięknym. Skuteczna polityka wewnętrzna, układy, małżeństwa, zakupy (!) powiększają terytorium Francji (hrabstwa Tuluzy, Brie i Champagne). Jak nazwać wiek 13.? Może wiekiem katedr? Właśnie wtedy powstają te arcydzieła sakralnej sztuki budowlanej, budowane przez natchnionych a zarazem niesamowicie kompetentnych majstrów i ich wyspecjalizowane ekipy. Chartres, Notre-Dame, Amiens, Reims. Nowa jakość, nowy wymiar . . . A może wiekiem uniwersytetu? Już z końcem dwunastego wieku w Paryżu powstają liczne centra edukacyjne, z których najsławniejsze zakłada kapelan Św. Ludwika, Robert de Sorbon. Uniwersytet paryski wprawdzie obchodzi od kilkunastu (dwudziestu) lat swoje 800-lecie, ale tak naprawdę prawa i statuty wraz z pewną osobowością prawną otrzymał w 1231. Stał się jednak od razu jednym z najprężniejszych ośrodków, osią scholastyki średniowiecznej. W końcu to dominikanin, z klasztoru przy ulicy Św. Jakuba w Paryżu, Św. Tomasz z Akwinu pisze swoją sumę, usiłującą pogodzić rozum i wiarę; więcej z rozumu uczynić dla wiary mocny i trwały fundament. A przecież z kolei podstawą rozumu były nauki poganina, Arystotelesa, które robiły furorę w świecie ówczesnej nauki . . . . 1.2.3 Filip Piękny; Walezjusze Zostawmy już wiek 13. Mamy początek wieku 14.-ego: w Paryżu rządzi Filip IV. Ciekawa postać, tzn. ciekawe i niezbyt spójne są przekazy historyczne o nim. Z jednej strony król ponad przeciętną: dbający o interesy królestwa, dbający o stolicę – właśnie za jego czasów Paryż przybiera rangę miasta numer 1, nie tylko we Francji, ale w Europie, na północ od Apeninów (mury: Filip-August, Karol V). Król jest przystojny, dobrze się prowadzi (co nie jest takie znowu częste – patrz niżej). Tak jak wspomnieliśmy prze umiejętną politykę zwiększa obszary poddane bezpośrednio, albo pośrednio władzy królewskiej. Ale, z drugiej strony jego pamięć plami kilka niezbyt szlachetnych uczynków: jako pierwszy władca zaczyna . . . fałszować monetę (wypuszcza pieniądze zaniżonej zawartości kruszcu), popada w tarapaty finansowe i łupi Żydów i Lombardów. Popada w konflikt z papieżem, Bonifacym VIII. Oczywiście powodem są pieniądze – Bonifacy nie pozwala na opodatkowanie duchowieństwa bez swojej zgody (bulla Clericis laicos 1296). Ten konflikt ma katastrofalne następstwa papież potępia postępowanie króla w kolejnych dwóch bullach, ten wysyła do niego swojego kanclerza celem pertraktacji (?) a może zastraszenia. To drugie – niestety dość się udaje i znieważony przez Wilhelma Nogaret papież umiera. Kolejni papieże zostaną podporządkowani właśnie królowi Francji i rozpoczyna się niewola awiniońska (Klemens V). W 1307 roku Filip rozprawia się z . . . 1.2.4 . . . Templariuszami. To znowu wątek, który kusi aby o nim choć wspomnieć, ale rzecz jasna nie mamy na to możliwości. Historia tego tragicznego wydarzenia nie jest do końca jasna, ale przeważa (jakże dzisiejszy!) pogląd: chodziło o pieniądze. Zakon templariuszy był bajecznie bogaty, Filip IV – stale potrzebował gotówki. Templariusze zostają oskarżeni o herezję, sodomię i wiele innych niegodziwości, uwięzieni, skazani i straceni (1310 spalono w Paryżu 54 templariuszy). Dzieje się to przy aprobacie awiniońskiego papieża – Klemensa 5.ego. Legenda głosi, że Wielki Mistrz Zakonu, Jakub de Molay, bezpośrednio przed śmiercią na stosie (18/03/1314) rzuca klątwę na swoich prześladowców: króla Francji i jego następców, a także na papieża. W tym momencie nie żyje już, zmarły rok wcześniej kanclerz Nogaret - według wielu historyków główny reżyser i sprawca dramatu). Co lepsze, źle się dzieje w rodzinie królewskiej: jeszcze przed sprawą templariuszy dwie synowe Filipa Pięknego zostają oskarżone o niemoralne prowadzenie się, ich kochankowie zostają zamordowani, a one same uwięzione; zresztą w klika lat i one padną ofiarami politycznych mordów (ulubiony serial erotyczno-kryminalny). Kilka tygodni po spaleniu de Molay umiera Klemens V (prawda mocno już chorujący od dłuższego czasu), w listopadzie – Filip IV. Jego trzej synowie (Ludwik X, Filip V Długi, Karol IV) wstępują kolejno na tron, ale te trzy rządy nie trwają nawet piętnastu lat. 3 Po śmierci Karola IV powstaje problem sukcesji na tronie Francji: żaden z trzech synów Filipa IV nie pozostawia męskiego potomka! Żyje siostra trzech królów, Izabela żona króla Anglii Edwarda II, ale prawo Franków Salickich nie zezwala na przekazywanie władzy (raczej: majątku) po kądzieli. Tak przynajmniej interpretują ad hoc sytuację profesorowie prawa francuskiego uniwersytetu, na prośbę . . . bratanka Filipa Pięknego, też Filipa (syna Karola, hrabiego Valois). Nie można było chyba skuteczniej przekląć rodziny Filipa IV. Jego bratanek, Filip Walezjusz, obejmuje (1328) tron Francji, ale w tym samym momencie pretensje do niego zgłasza Edward III, król Anglii, syna Edwarda II i Izabeli Francuskiej, wnuk Filipa IV-ego. Oczywiście jest to tylko pretekst dyplomatyczny, legitymizujący ewentualne działania zaczepne, na które Anglia ma już od pewnego czasu ochotę, widząc słabość królestwa francuskiego . . . . Zaczyna się . . . 1.2.5 . . . wojna stuletnia Nasze sprawy wkraczają już „w swoje sedno”. Zanim przyjrzymy się potyczkom wojny stuletniej, powiedzmy . . . 1.2.6 . . . parę słów o Flandrii . . . . . . , głównym bohaterze – zresztą będzie ona jednym z głównych aktorów konfliktu, choć może w nieco „dyskretny sposób”. Hrabstwo Flandrii, z końcem wieku dwunastego jest lennem króla Francji, pod władzą hrabiego Nevers. Jest on lojalnym wasalem swojego pana, ale ma do czynienia z twardym i trudnym ludem, który w dodatku zaczyna smakować życia we względnym bogactwie. Kwitnie handel, kwitnie bankowość reprezentowana przez włoskich bankierów (głównie z Genui). Flandria nabiera znaczenia jako potęga produkcyjna: oprócz jeszcze nieśmiało rozwijającego się handlu morskiego główną siła Flandrii jest przemysł tkacki, oparty na imporcie angielskiej wełny, a także – w dużym stopniu – na eksporcie gotowego rękodzieła do Anglii, ale także do różnych prowincji francuskich. Konflikt francusko-angielski zmusi ich do zajęcia stanowiska: wybiorą opcję angielską. (Podobnie jak Flandria, tak i Guyena – serce posiadłości angielskich we Francji opiera swój byt na kontaktach handlowych z Anglią, a konkretnie – eksporcie win). Na początku 14. wieku mieszczaństwo flandryjskie spróbuje – po raz pierwszy – wybić się na niepodległość i przejąć władzę w swoje ręce. W roku 1302 ma miejsce słynna potyczka pod Courtrai – karna ekspedycja francuskich rycerzy, wysłana przez króla na prośbę hrabiego Nevers, celem ukrócenia buntu mieszczan Gandawy i Brugii ponosi sromotną porażkę w walce z uzbrojonym oddziałami tych miast (nie-rycerzy!) (tzw. ”pole złotych ostróg”). To jest znak czasu (zignorowany), że złoty wiek rycerstwa zaczyna się powoli kończyć – następne znaki pokażą się w trakcie wojny stuletniej. Po potyczce pod Courtrai, była podobna (Casel, dwadzieścia lat później), gdzie wojska flamandzkiego gminu zostały wycięte w pień, po kilku latach (1328) we Flandrii zapanował znów francuski namiestnik, hrabia de Nevers. Filip Valois próbował zacieśnić więzy z Flandrią, co jednak oznaczało odizolowanie jej od Anglii. Przeciw takiej polityce podniosły bunt miasta przemysłowe, pod przywództwem Gandawy, na czele której stał bogaty kupiec Jakub van Artevelde. W 1339 Artevelde odnosi znaczące sukcesy militarne przeciwko hrabiemu Nevers i w glorii zwycięstwa zawiera sojusz z Edwardem III. To w tym okresie, Edward III zjedna sobie polityczną przychylność Flandrii (jego żona to Flamandka). Artevelde krótko cieszył się sukcesami i władzą. Ta ostatnia przewróciła mu nieco w głowie, gdy zażądał od swojego sojusznika aby jego syn, kolejny Edward książę Walii, zwrócił się przeciwko synowi Ludwika Nevers, Ludwikowi de Male. Okazało się, że tak „gruba” zmiana orientacji politycznej nie przypadła do gustu miastom, które . . . zwróciły się przeciwko swojemu przywódcy. Jego butne i pańskie maniery przestały się podobać jego niegdyś kompanom a teraz poddanym. Doszły do tego podejrzenia o malwersacje finansowe – w 1345 tłum zatłukł go na śmierć. Po incydencie, przedstawiciel miast flandryjskich udali się do Edwarda III i zaproponowali mu aby nabył swoich praw do Flandrii w bardziej subtelny sposób. Edward ogłosił się właśnie królem Francji, a więc Flamandowie w jakimś sensie pozostawali lojalni wobec swoich profrancuskich zobowiązań. Zaproponowali aby Edward wydał swoją córkę za Ludwika de Male (którego akurat mieli w . . . komunalnym areszcie) i w ten sposób hrabstwo Flandrii stałoby się dziedzictwem „potomków twego dziecięcia”. Subtelne. Edwardowi ogromnie się to spodobało, ale 4 nie spodobało się Ludwikowi de Male, który . . . uciekł w dniu zaręczyn! Powodowała go lojalność do Francji1 . 1.2.7 Wojna stuletnia; pierwsze akty Pozostańmy przez chwilę przy pierwszych fazach wojny 100-letniej. Pretekstem była sukcesja po synach Filipa IV-ego. Prawdziwym powodem? Trudno wymienić jeden. Oczywiście bogactwo Francji i kiepski stan finansów angielskich, a także pewna potrzeba legitymizacji władzy (Edward III — przekazanie korony pomiędzy Edwardem II i Edwardem III odbyło się delikatnie mówiąc w sposób mało elegancki). Etos rycerski? Potrzeba realizacji etosu rycerskiego? Dobry pretekst, aby uniknąć organizowania następnej krucjaty? Wojny 14. wieku nie miały charakteru zaborczego. Były to raczej łupieskie wyprawy; jeżeli łupiony kraj pogrążał się w słabości i chaosie, suwerenny władca tracił oparcie wśród (przynajmniej) części swoich wasali i wtedy można było myśleć o przechwyceniu władzy, szczególnie jeżeli istniały ku temu, choćby i błahe przesłanki (racje) dynastyczne. Jak to pisze ładnie Michelet: rycerze łaknęli wojny dla sławy, ale prowadzili działalność wojenną dla zysku. Jeszcze w 1340 Anglicy niszczą flotę francuską zgromadzoną u ujścia Skaldy w Sluys (port Brugii). Tu po raz pierwszy pojawia się cudowna broń: łuk. Mimo, że znana już była na pozór skuteczniejsza i groźniejsza kusza, angielski (wł. walijski) łuk okaże się głównym źródłem sukcesów. Dwumetrowy oręż, cięciwa odciągana dobrze za ucho, zasięg do 300 metrów (!). Sprawny łucznik potrafi wystrzelić 10/12 metrowych strzał na minutę (kusza: 2). Świadom przydatności tej „mało rycerskiej” broni Edward III zakazuje (w 1337 ) pod karą śmierci (!) uprawiania jakichkolwiek innych sportów – angielski piechur, rekrutujący się z gminu ma się szkolić w strzelaniu z łuku! Wojna stuletnia ma świetnego kronikarza. Jean Froissart, (1337-1410) spędzi ostatnie 20 lat swojego życia na spisywaniu „pierwszej połowy”. Jest on człowiekiem Filipy, żony Edwarda III, ale stać go na obiektywizm. To dzięki jego relacjom niektóre sceny z tej wojny można naprawdę oglądać na własne oczy. Słynna bitwa pod Crecy (24/8/1346) – umykająca z łupami wyprawa angielska (z samym królem i jego synem, księciem Walii; dotarli pod sam Paryż!) zostaje dopadnięta przez potężne wojsko francuskie, z królem Filipem na czele. Anglicy są osaczeni, w potrzasku, stosunek sił jest dla nich fatalny. Ale . . . Francuzi przybywają na pole walki po długim i forsownym marszu, jest 4-ta po południu, słońce świeci im w oczy. Przed chwilą przeszła ulewna, letnia burza która przemoczyła cięciwy kusz francuskich (genueńskich) kuszników (angielski łucznicy zwinęli cięciwy swoich łuków i schowali je pod hełmy). Przygotowanie ogniowe w wykonaniu genueńskich kuszników daje mizerne wyniki; w dodatku żądni walki (sławy, okupu?) rycerze niecierpliwią się i nie czekając na koniec przygotowania ruszają do ataku. teren jest śliski, mało otwarty, a oddziały angielskich łuczników strzelają jak dobrze wyregulowana maszyna. Łuczników wspomagają piesze oddziały, wyposażone w krótkie piki i długie noże (to też walijska specjalność). Francuzi ponoszą sromotną porażkę, ranny król ucieka z pola walki, na którym pozostanie cztery tysiące trupów z francuskiej armii – kwiat rycerstwa francuskiego i sprzymierzeni (np. ślepy Jan Luksemburski; jego syn, przyszły cesarz Karol IV uciekł; może na szczęście – nie byłoby mostu Karola w Pradze?). Pod Crecy ginie Ludwik de Nevers i to wtedy właśnie Edward III usiłuje (następnego roku podczas oblężenia Calais) wyswatać swoją córę za syna Ludwika, Ludwika de Male, który ucieka do króla Filipa. Ten, wniebowzięty, żeni go z córką księcia Brabancji, wschodniego sąsiada Francji, ściśle z nią związanego sojuszem wojskowym. Pierwsze 10 lat zmagań powinno było dać obu stronom wiele do myślenia. Ale rycerze słabo myślą. Francuzi, urażeni w swojej dumie, szczególnie po utracie Calais ani myśleli o pokojowych środkach załagodzenia (zakończenia) konfliktu. Anglicy chodzili w glorii zwycięzców, pożytkowali bogate łupu i okupy. Obie strony szykowały się więc do drugiego aktu, gdy na Europę spadł największy kataklizm jaki utrwaliły jej dzieje – w październiku 1347 genueńskie galery zawinęły do portu w Messynie na Sycylii z martwymi i konającymi ludźmi u wioseł. Statki przybywały z Krymu. 1 Obaj panowie – Edward i Ludwik – pokazali, że potrafią działać konsekwentnie: 20 lat później, Edward będzie ubiegał się o córkę Ludwika dla swego syna Edmunda. „Przy pomocy” francuskiego papieża Urbana V (brak dyspensy) dostanie się ona jednak . . . bratu króla Francji. Ale o ostatecznej satysfakcji może mówić właśnie Edward: owoc tego związku, księstwo Burgundii, przysporzy ogromnych problemów swojemu rodzicowi: królestwu Francji. 5 1.2.8 Dżuma w Europie Dżuma przyszła z Azji, gdzie rozprzestrzeniała się w sposób endemiczny już od dobrych 20 lat gdzie pochłonęła (szacunki bardzo ostrożne) 30 milionów ofiar. Jedną jej odmianę (obrzęk gruczołów chłonnych pod pachami i w pachwinach; krwawienia wewnętrzne) przenosiły pchły pasożytujące na szczurach (przez krew); jej druga odmiana – płucna – rozprzestrzeniała się przez zakażenie kropelkowe. Obie odmiany były przeraźliwie skuteczne. Epidemia dżumy szalała w Europie przez trzy lata, z różnym natężeniem w różnych okresach i miejscach. Przez następne 60 lat powracała jeszcze kilkakrotnie. Jak widać z mapki, oszczędziła ona w dużym stopniu ziemie polskie, stąd mało o niej w Polsce wiemy. Zresztą, Polska na swoich granicach wprowadziła kwarantannę, która okazała się skuteczna. Ocenia się, że przynajmniej jedna trzeci ludności Europy padła ofiarą Czarnej Śmierci. Upadały niektóre miasta, wymarły całkowicie wsie i miasteczka. Opuszczonych pól nikt nie uprawiał, puste warsztaty zmarłych rzemieślników nie wytwarzały, zresztą nie byłoby kupców. Dodatkową zgrozę budziła nieświadomość przyczyn choroby i brak jakichkolwiek sposobów na walkę z nią (skąd inąd szpitale wypełniały heroicznie swą posługę opieki nad umierającymi). Filip Walezjusz zapytał o zdanie swoich profesorów z fakultetu medycyny uniwersytetu paryskiego: według uczonego gremium odpowiedzialną miała być konjunkcja Saturna, Jowisza i Marsa w 1345. Ta oficjalna wersja, zapożyczona, przepisywana, tłumaczona na różne języki stała się, paradoksalnie (?), motorem rozwoju piśmiennictwa, który po stu latach zaowocuje wynalazkiem druku. Oczywiście, oprócz wersji naukowej, istniała – i to znacznie szerzej rozprzestrzeniona – wersja o gniewie Bożym. Pojawiły się standardowe zjawiska: gromady pokutników-biczowników nawołujących do pokuty i . . . pogromów Żydów, jak zwykle pierwszych sprawców wszelkich nieszczęść. Zresztą pogromy zaczęły się wcześniej: Tuchman pisze, że wielkich miastach niemieckich (Fryburgu, Augsburgu, Norymberdze, Monachium, Ratyzbonie, Erfurcie i Moguncki) Żydów wymordowano tak skrupulatnie, że można było mówić o bardzo udanej próbie „ostatecznego rozwiązania” . . . 1.2.9 Wojna stuletnia – ciąg dalszy Czarna Śmierć przeorała nie tylko ciała czternastowiecznej Europy ale umysły – te wielkie i te małe. Jej gospodarcze i socjologiczne skutki były daleko poważniejsze niż – w sumie błahe – potyczki królewskich przeciwników. A ci – nie dawali za wygraną. Następca Filipa VI, jego syn Jan Dobry (przydomek jak pisze historyk: z braku innego, bardziej pochlebnego) okazał się fatalnym władcą: zarówno jako finansista, jak i gospodarz swojego państwa, a także jak i wojskowy może się poszczycić wyjątkowymi porażkami. Taką była z pewnością bitwa pod Poitiers (1356), w której znowu trzy razy liczniejsze wojska francuskie, z królem i jego czterema synami (delfinem – przyszłym Karolem V, Ludwikiem Orleańskim, Janem przyszłym księciem Berry i Filipem – założycielem dynastii Wielkich Książąt Burgundii) uległy, po zażartej – po prawdzie – bitwie, Anglikom dowodzonym przez Czarnego Księcia. Znowu znakomicie spisują się angielski łucznicy, a wojska francuskie nie potrafią wykorzystać swojej olbrzymiej przewagi liczebnej. Podczas bitwy król francuski dostaje się do niewoli, wraz z najmłodszym synem Filipem (pozostali po prostu . . . uciekli). 1.2.10 Calamitas Regni Jan Dobry spędza ostatnie lata swego życia w Londynie († 1364) jako królewski jeniec, otoczony zbytkiem. Francją rządzi jego najstarszy syn, po śmierci ojca król Karol V. Jeszcze jako młody regent musi stawić czoła buntowi ludu paryskiego i groźniejszej jeszcze rewolcie chłopskiej, żakeri. Mimo to, znękany zarazą i wojna kraj zaczyna powoli odżywać (sprzyja temu nieco zagmatwana sytuacja w Anglii). Roztropne rządy niestety kończą się; Karol V umiera (1380), pozostawiając 12-letniego syna. Francją zarządzają (oficjalnie) szwagier Karola V, książę Bourbon i brat Karola V, właśnie Filip od 1382 tytularny książę Burgundii, chociaż dwóch pominiętych braci zmarłego króla zgłasza swoje pretensje. Zaczyna się okres wielkich zabaw – młody król, zresztą rokujący jak najlepsze nadzieje, pada (1392) ofiarą obłędu. Obłęd nie jest permanentny, co król (i jego otoczenie) wykorzystuje na nie kończące się zabawy. Jedna z nich o mało nie kończy się tragicznie (słynny bal przebierańców, podczas którego przebrani za . . . małpoludy król i jego kompanowie padają ofiarą płomieni; gdyby nie spódnica 6 ciotki, księżnej Berry tron Francji znowu byłby przedmiotem konkursu). Kryzys trwa, pogłębia się. Po władzę sięgają stryjowie regenci, w pierwszym rzędzie burgundzki Filip, a także brat króla, Ludwik Orleański, otwarcie romansujący ze swoją królewską bratową, Izabelą Bawarską. Upada autorytet władzy. Syn Filipa Burgundzkiego († 1404), Jan bez Trwogi szuka drastycznych środków – jego ludzie w biały dzień, w Paryżu mordują Ludwika Orleańskiego, a profesor Uniwersytetu, Jean Petit, wygłasza kilkugodzinną apologię tego czynu! Cały Paryż dzieli się na dwa stronnictwa – Armaniaków (teść zabitego księcia był hrabią Armagnac) i Burgundczyków. Po początkowych sukcesach partia burgundzka zostaje wygnana z Paryża; wtedy właśnie Burgundczycy będą szukać sojuszu z Anglikami (zresztą Armaniacy wpadną niedługo na podobny pomysł). W 1415 kolejna, ale i ostatnia „wielka” porażka francuska, młody Henryk V ląduje na półwyspie Cotentin z kolejną łupieską wyprawą i znowu angielscy łucznicy i piechota rozbijają wspaniałą francuską konnicę. Ginie brat Jana bez Trwogi, Antoni, książę Burgundii i Brabancji. (W pięć lat później Henryk V ożeni się z córką Karola VI!) Kolejne 15 lat to ciągłe potyczki, zmiany koalicji, morderstwa, ale także i naturalne zgony. Postacią numer jeden staje się książę burgundzki, Jan bez Trwogi, który wraz z królową rządzi praktycznie w Paryżu, ale . . . w 1419 roku, w trakcie spotkania z delfinem, na którym mają omówić wspólny (!) plan walki z Anglikami, ginie zamordowany i księciem Burgundii zostaje jego syn – Filip Dobry, który będzie energicznie (i z sukcesami) parł do powiększenia terytorium Burgundii. Pomaga mu w tym traktat z Troyes, zawarty z królem Anglii (Henrykiem V). Henryk poślubia córkę Karola VI, Katarzynę i – po śmierci Karola VI – ma zostać prawowitym dziedzicem królestwa francuskiego (syn Karola VI, Karol VII zostaje stanowczo pozbawiony wszelkich praw). Ale . . . już w 3 lata później(1422) umierają Henryk V (31/8) i jego teść, Karol VI (21/10). Królem Francji de nomine zostaje syn Henryka V, 10-miesięczny Henryk VI. Rezolutny (wbrew niektórym przekazom) syna Karola VI, Karol VII ogłasza się regentem i przez dobre 10 lat musi zadowolić się rządami nad niewielkim spłachetkiem ziemi („petit roi de Bourges”). W Anglii powoli wytwarza się sytuacja, która zaowocuje w w połowie 15. wieku awanturą, znaną pod nazwą wojny dwojga róż. 1.3 Odrodzenie Francji; Ludwik XI i księstwo Burgundii W 1429, podczas ogólnej beznadziei pojawia się fenomen Joanny d’Arc, która mobilizuje króla, uwalnia Orlean, prowadzi Karola VII do Reims, gdzie zostaje on namaszczony i koronowany na króla francuskiego. Joanna pojmana przez Burgundczyków i wydana przez nich Anglikom zginie na stosie w 1431, ale jej charyzma udzieli się francuskiemu władcy i wojownikom – od tej pory Anglicy będą przegrywać we Francji, i do połowy 15. wieku stracą praktycznie wszystkie punkty oporu we Francji. Zresztą rehabilitacja Joanny nastąpi już w roku 1456. Na kanonizację przyjdzie czekać przeszło 450 lat . . . . Ostatnie lata rządów Karola VII są dość skandaliczne – król zaniedbuje sprawy państwowe, oddając się „używaniu życia” (piękna Agnieszka Sorel i jej kuzynka). Niezadowoleni z rządów francuscy panowie organizują spisek („la Praguerie”), w którym bierze udział syn króla, Ludwik XI. To prowadzi do – dość oczywistych – niesnasek pomiędzy tatusiem i synkiem. Korzysta z tego . . . Filip Dobry, stając się najczulszym stryjem i sponsorem przyszłego króla Francji. Ten odpłaci mu zresztą, w analogiczny sposób: kiedy Filip popadnie w konflikt ze swoim jedynym (z prawego łoża!) synem Karolem (Zuchwałym) to właśnie Ludwik będzie popierał synalka przeciw tacie. Stosunki Francja–Burgundia w połowie 15. wieku to instruktaż walki – politycznej i orężnej – o władzę pomiędzy budującym mozolnie potęgę Francji (poprzez umocnienie władzy centralnej) a największymi z władców Burgundii: Filipem i Karolem. W 1453 roku, gdy padnie Konstantynopol to właśnie do Filipa papież wyśle błagalne prośby o zorganizowanie odsieczy – kolejnej krucjaty przeciwko Turkom. Filip oczywiście złoży uroczystą przysięgę, na uczcie która przeszła do historii dworskich obyczajów (słynne ”voeux de faisan” ). Przysięgę obwaruje jednak tyloma zastrzeżeniami, że będzie z czystym sumieniem zapomnieć o organizacji krucjaty. No cóż, gdyby Filip był trochę młodszy i miał dłużej takich doradców jak kanclerz Nicolas (Mikołaj) Rolin . . . A znów Ludwik nie był tak niebywale uparty i diabolicznie wręcz uzdolniony do prowadzenia gier i intryg politycznych . . . A jeszcze – gdyby Karol, syn Filipa był mniej przywiązany do stwarza7 nia pozorów wielkiego władcy i wielkiego wodza . . . Historia zachodniej Europy wyglądałaby mocno inaczej. Po 10 latach panowania, którego głównym tematem było wojowania z każdym i za wszelką cenę (1467-1477) Karol zginął pod Nancy. Burgundia już nigdy nie podźwignęła się jako samoistny byt państwowy: stała się częścią Francji, jedną z najbogatszych prowincji królestwa które będzie przez następne stulecia potęgą numer 1 – polityczną, militarną i kulturalną – Europy. Po Karolu pozostała tylko jedna córka Maria, której przypadło . . . zapoczątkować czasy największej świetności dynastii Habsburgów (jej wnukiem będzie Karol V). Ale to już inna historia. 8 Rozdział 2 Kilka słów o malarstwie 2.1 Bracia Limbourg. Znakomici miniaturzyści – specjaliści od ozdabiania ręcznie (jeszcze!) pisanych ksiąg. Znani są przede wszystkim jako wykonawcy (miniatur) w tzw. „bardzo bogato zdobionych godzinkach” księcia Jana Berry (syna Jana Dobrego, brata Karola V i Filipa Śmiałego). Godzinki – był to zbiór modlitw na każdy dzień liturgiczny roku, a właściwie na każdą porę (godzinę) dnia. Szalenie popularne; każdy szanujący się wielki pan je miał, często po kilka egzemplarzy. Jean de Berry był nieco przesadnym kolekcjonerem. Zbierał wszystko, zarówno rzeczy piękne, jak drogie. Czasem odnosi się wrażenie, że głównym motorem jego pasji były pycha i chęć zaimponowania innym: słynna kolekcja rubinów liczyła kilkadziesiąt sztuk, w tym jedną 240-karatową! Ale Jean de Berry chyba rzeczywiście kochał książki. Jego biblioteka (nb. brat, król Karol V, miał jeszcze okazalszą) zawierała pozycje typu reference books: Podróże Marko Polo, Imago Mundi Gossuin’ea – 14-wieczną encyklopedię geograficzną, kilka ksiąg Arystotelesa, dzieła Mikołaja z Oresme, atlasy, dzieła astronomiczne i astrologiczne. Ale . . . także 14 biblii, 16 psałterzy, 18 brewiarzy. Samych godzinek było . . . 15, z tego wspomniane „bogato zdobione” – niewątpliwą perłę kolekcji, choć ukończone dopiero po śmierci Jean’a i to przez innego malarza! Był tam i drugi egzemplarz godzinek autorstwa Limbourgów, tzw. „bardzo piękne” godzinki. De Berry zamówił je u braci wcześniej (1409-1412); natychmiast po ich ukończeniu, świadom mistrzostwa zleceniobiorców zamówił kolejne . . . Politycznie de Berry miał mało szczęścia. W konflikcie burgundzko-armaniackim został „wplątany” w udzielanie poparcia armaniakom. Kiepsko na tym wyszedł; pro-burgundzki ludek Paryża zdemolował mu zarówno siedzibę w Paryżu (słynną wieżę Nesle) jak i podparyską rezydencję, zamek w Bicetre. Właśnie od odbudowy Bicetre datuje się znajomość de Berry z Limbourgami. Bracia Jan, Herman i Paweł rozpoczęli karierę na burgundzkim dworze Filipa Śmiałego w pierwszych latach 15. wieku. Pochodzili z Geldrii – małego flamandzkiego księstewka między Mozelą i Renem (w swoich czasach byli raczej nazywani Niemcami). Po śmierci Filipa (1404) mamy lukę w ich życiorysie, ale już w 1408 roku Paweł pobiera imponujące wynagrodzenia za prace przy malowidłach w zamku Bicetre (dostał za to dom w Bourges). Właśnie Paweł był „najważniejszy” (choć nie najstarszy) z trójki. Prawdopodobnie odbył podróż studyjną do Włoch (Siena?, Mediolan?) – tak wynika z analizy kompozycji. Godzinki wykonano na 206 arkuszach najwyższej klasy pergaminu (velum) formatu 29 × 21 cm (A4). Cztery arkusze, każdy złożony na pół, łączono w jedną „ jednostkę” introligatorską (8 kartek). Nie wiadomo kto pisał (edytował) teksty. Praca na d godzinkami zaczęła się w 1412-1413 roku; niedokończone (śmierć sponsora, a także wszystkich trzech braci w 1416, podczas kolejnego ataku dżumy) uzupełnił Jean Colombe w prawie sto lat później. Godzinki były w posiadaniu rodziny (miała je chyba wnuczka Karola Zuchwałego, Małgorzata Austriacka, ciotka Karola V, Habsburga). Z końcem 19. wieku godzinki odszukał, zidentyfikował i zakupił do ofiarowanej państwu kolekcji książę d’Aumale. Są w zamku Chantilly, w muzeum Kondeuszy. Dla zwykłych śmiertelników – tylko kopia. Nie trzeba tłumaczyć dlaczego tak wysoko je cenimy. Znakomita technika, oszałamiająca paleta intensywnych, głębokich kolorów, zamiłowanie do pokazania zarówno najdrobniejszych detali, jak i scen 9 doskonale ilustrujących tzw. codzienne życie epoki – można się tylko zachwycać. 150 lat po Limbourgach podobny geniusz będzie można odnaleźć w obrazach Piotra Breughel’a. Przeszło setka miniatur przedstawia różne sceny „liturgiczne” – Święte osoby, sceny z Pisma Świętego. Najsłynniejsze są jednak „karty tytułowe” miesięcy: 11 (bo listopad namalował w całości Colombe). 2.2 Bracia van Eyck i inni Pierwsze dziesiątki 15. wieku przynoszą także rewolucję w sztuce malarskiej. Niekontestowani mistrzowi włoscy ustępują miejsca malarzom flamandzkim. Ba, sami będą się od nich uczyć. Czternasty wiek, pierwsza połowa piętnastego, to rozkwit sztuki w ogóle. Włochy przodują. Zwłaszcza Florencja. To tam rodzi się nowa sztuka, którą nazywamy renesansem. Poród nie jest lekki, bo 250 lat gotyku robi swoje. Dlaczego Florencja? Bo tam jest dużo pieniędzy i rodzi się nowa klasa ludzi: bogaci władcy – nie wielkich królestw, ale księstw, ksiąstewek, którzy – tak jak Jean de Berry czy to z wewnętrznego przekonania, czy trochę ze snobizmu kochają rzeczy piękne. Filippo Brunelleschi buduje przepiękny w stylu szpital dla noworodków, czerpiąc natchnienie z romańskiej architektury toskańskiej i odrzucając (obce? już mało atrakcyjne?) wzorce gotyku. Potem przyjdzie (ukończony po jego śmierci) kościół Ducha Świętego i tour de force genialnego artysty, ale i natchnionego konstruktora – kopuła katedry we Florencji. Brunelleschi, Alberti – to architekci; Donatello, Ghiberti – to rzeźbiarze. Brunelleschi n.b. jest „oficjalnym” twórcą sztuki perspektywy w malarstwie. A malarze? Massacio – ale ten umiera w wieku 28 lat. Castagno, Ucello – osobiście nie przepadam. Piero della Francesca – niewątpliwie numer 1. Ale malarstwo włoskie – jeszcze w poprzednim wieku słabo dościgły wzór dla całej Europy – będzie się uczyć od nowych mistrzów, którzy pojawiają się w zdumiewającej obfitości w małej krainie Europy – Flandrii. 2.2.1 Jan van Eyck Tutaj nie ma wątpliwości wśród krytyków. Palmę pierwszeństwa trzyma Jan van Eyck (ca. 1390-1441). Zaczynał tak jak bracia Limbourg, iluminując i ilustrując rękopisy, ale szybko zdobywa sobie sławę wśród współczesnych jako zarówno mistrz techniki (operowanie światłem, umiejętność użycia farb olejnych – subtelna gradacja tonów, poprzez nakładanie kilu warstw farby) jak i twórca nowej koncepcji, która będzie zresztą znakiem firmowym tzw. malarstwa flamandzkiego. Ta nowa koncepcja to próba przedstawienia świata jako sumy części, ba drobnych detali, z których każdy zasługuje na pieczołowite odtworzenie (to cecha wspólna z miniaturami braci L!). Tu można doszukiwać się postawy poznawczej, co więcej postawy która nie jest już domeną wąskiej elity uczonych lub oświeconych władców, ale do której aspiruje bogacące się mieszczaństwo – główni sponsorzy malarstwa mistrzów flamandzkich. Nie ma jeszcze nauk ścisłych, które tłumaczą porządek rzeczy, ale malowany pejzaż spełnia już nie tylko rolę ilustracyjną ale i stanowi swoisty instruktaż w postrzeganiu bogactwa otaczającego nas świata. Niewiele obrazów van Eycka dochowało się do naszych czasów. Za opus magnum uchodzi adoracja Baranka (katedra Św. Bawona w Gandawie), dzieło – najprawdopodobniej – barci Jana i Hubert. To niewątpliwie majstersztyk, ale trudno o nim w skrócie mówić. Przypatrzmy się raczej obrazowi z Luwru: donator, kanclerz Filipa Dobrego – niewątpliwie człowiek, który był przynajmniej współtwórcą potęgi Burgundii – Mikołaj Rolin klęczy przed Matką Boską z Dzieciątkiem. obraz zachwyca perfekcją detali, ale niesie z sobą jakże wymowne treści. Donator, wbrew przyjętym obyczajom jest przynajmniej równorzędnym tematem obrazu. Czuć w jego postaci siłę i dumę, nawet pewne zniecierpliwienie. To nie jest człowiek, który jest przyzwyczajony do – wynikających tu z sytuacji – gestów pokory. Matka Boska jest przedstawiona według zwykłej konwencji: pełna spokoju i umieszczająca swego syna w centrum uwagi spektatora. Unoszący się nad nią anioł z koroną „odrealnia” nieco tę część obrazu i pozwala artyście popisać się mistrzostwem w odtworzeniu wszelkich detali. Najbardziej jednak zdumiewający jest drugi plan obrazu. Mimo, że van Eyck nie znał traktatów Brunelleschi’ego o perspektywie pokazany jest tu wspaniale krajobraz miejski. Po prawej stronie (tej po której jest i Maria) mamy wspaniałe centrum miejskie, z dominującą gotycką katedrą); po lewej oddzielone meandrami rzeki bardziej „ziemski” krajobraz. Daleko, na horyzoncie piętrzą się ośnieżone góry. Czy można dziwić się dwóm postaciom w ogrodzie, którzy zamiast spoglądać nabożnie 10 na postacie z pierwszego planu wolą kontemplować bezkresny widok. (symbolika: „stara” twarz Dzieciątka, pawie – symbole nieśmiertelności). I jeszcze jeden, tym razem z National Gallery. Włoski bankier dworu burgundzkiego, rezydujący w Brugii Giovanni Arnolfini, pokazany jest tu ze swą małżonką Giovanną Cenami. Tutaj, jak to ładnie pisze jeden z krytyków, mamy parę ludzi w lesie symboli. Pomarańcze – wspomnienie świętej niewinności (stan poprzedzający nieszczęsne pożarcie jabłka); a może zresztą to są właśnie jabłka (pokusa poznania złego i dobrego). Paląca się (w pełny dzień) świeca w kandelabrze to symbol płomienia nocy weselnej, a także symbol obecności Boga, wobec którego dwoje małżonków składa uroczystą przysięgę ślubną. Mały piesek to symbol wierności i miłości. Dyskretnie wyzierające z drugiego planu łoże małżeńskie uzmysławia nam (i małżonkom), że w małżeństwie „te sprawy” mają swoją wagę. No i wreszcie lustro, genialny trik artysty. Nie tylko umieszcza tutaj siebie, naocznego świadka zaślubin (razem z drugim), ale nadając lustru wypukły kształt podkreśla trójwymiarowość pomieszczenia. Ten jeden niewielki obraz wystarcza aby wizyta w muzeum przy londyńskim Trafalgar Square była powinnością numer jeden turysty. Jan był też wspaniałym portrecistą, któremu dorówna tylko Roger Van der Weyden. Widzimy to na (Brugia, muzeum) kolejnej Matce Boskiej, tym razem z kanonikiem Van der Paele, portrecie żony Małgorzaty (idem). Jan van Eyck był od ca. 1425 roku „na służbie” Filipa Dobrego, ale jego rola nie ograniczała się tylko do malowania, a raczej jego talenty malarskie były wykorzystywane w sposób bardziej subtelny. Był on jednym z posłów Filipa na dwór portugalski – poselstwo miało na celu negocjacje w sprawie małżeństwa Filipa z portugalską księżniczką, Izabelą. Zapewne van Eyck przywiózł z Portugalii portret przyszłej panny młodej (znamy go w wersji wykonanej przez Petrusa Christusa, zresztą ucznia van Eycka, lub jednego z jego pomocników). 2.2.2 . . . i inni Malarstwo to nie sport i trudno jest klasyfikować współcześnie tworzących malarzy, w dodatku pochodzących z tego samego regionu. Ale można się pokusić na pogrupowanie ich w kategorie. Do pierwszej kategorii flamandzkich mistrzów poza van Eyck’iem należy zaliczyć Roberta Campin (1378/9 – 1444) identyfikowanego zazwyczaj (i najprawdopodobniej błędnie) z „mistrzem z Flemalle” (hipotetyczne opactwo koło Liège); także jego ucznia Rogier’a Van der Weydena (1399–1464), pochodzącego z Tournai gdzie w miejscowym muzeum można oglądać doskonale zrobione reprodukcje wszystkich jego zachowanych (i rozproszonych po świecie obrazów) i Petrusa Christusa, o którym wiemy bardzo niewiele, a którego sześć zachowanych obrazów (podpisanych i jednoznacznie z nim identyfikowanych) pochodzi z lat 40-ych i 50-ych 15. wieku. Wiadomo że w 1444 stał się obywatelem Brugii, gdzie przez 30 lat działał jako malarz. Campin: obraz książąt Merode (Św. Józef) Weyden: zwiastowanie z Luwru, zdjęcie z krzyża (Prado), Sąd Ostateczny (przytułek dla biednych w Beaune). Petrus Christus: portret dziewczyny (Berlin), opłakiwanie (Bruksela), Św. Eligiusz (Metropolitan Museum of Art, NY). Ale należałoby w znacznie szerszym kręgu drugiej kategorii wymienić Dirka Boutsa, Justyna z Gandawy, Hugona Van der Goesa, znanemu wszystkim Hieronima Boscha (Akwizgran, ca.1460 – 1516; jego obrazy oglądamy głównie w Prado, jako że Filip II gustował w jego dziełach) i Hansa Memlinga (1440–1494; wprawdzie Niemca z okolic Frankfurtu nad Menem, ale całe życie tworzącego w Brugii – gdzie jest jego pierwszorzędne muzeum), Quentina Metsysa tworzącego w Antwerpii w pierwszej ćwiartce 16. wieku. 11 Rozdział 3 Muzyka Ta sama kraina flamandzka rodzi w 14. i 15. wieku najwspanialszych muzyków renesansu. Wymieńmy tylko: 1400-1425 • Gilles Binchois, [ca. 1400, Mons – † 1460] ca. 1424 Anglia; od 1430 członek kapeli na dworze burgundzkim głównie pieśń świecka • Guillaume Duffay,[ca. 1400, ? – † 1460, Cambrai] Włochy (Rimini, Rzym, Bolonia, Florencja, Sabaudia), od 1440 Cambrai Nowa struktura mszy polifonicznej: wprowadzanie (za Dunstablem) tenorowego cantus firmus + motto czołowe „ . . . msze Dufay’a ze swą genialną dramaturgią łączą idee wielkiej formy cyklicznej z błyskotliwym przeplataniem się wirtuozowskich (ale i lirycznych) duetów i odcinków pełnego czterogłosu. Są jak cudowne poliptyki van Eycka – złożone i wielowątkowe, a przecież absolutnie spójne i jednorodne, służące wizualnemu przedstawieniu jednej idei.” Ewa Obniska, Klasyka, nr.1, 1998 1425-1450 • Johannes Ockhegem [ca.1420, ? – † 1497, Tours] 1443-4 śpiewak w kościele NMP w Antwerpii; od 1451 na dworze francuskim; kontynuacja szkoły Dufay’a; połączenie rygoru matematycznego z pełną polotu inwencją • Jacob Obrecht [ca. 1450, Bergen op Zoom – † 1505, Ferrara (dżuma)] Utrecht, Cambrai, Brugia, Ferrara (dwór książąt d’Este) symbolika liczbowa, missa parodia • Antoine Busnois, [ca. 1430 – † 1497, Brugia] od 1467 na służbie dworu burgundzkiego, potem habsburskiego (Karol Śmiały, Maria Burgundzka) komp.świeckie, msze 1450-1475 • Heinrich Isaac, [1450, Flandria – † 1517, Florencja] 1496-1517 na dworze habsburskim (Maksymilian I, mąż Marii B.) – Wiedeń, Augsburg, Innsbruck, Norymberga, Konstancja, Florencja liczne utwory świeckie, msze – kontynuacja Josquin’a des Près i Obrechta • Pierre de la Rue [ca. 1460, Tournai – † 1515, Courtrai] Siena, dwór burgundzki, dwór Habsburgów Mechelen (Maria Austriacka, Karol V) liczne msze 12 • Josquin des Près[ca. 1440, – † 1521, Condé-su-l’Escaut] prawd. uczeń Ockeghema; od 1459 Włochy: Mediolan (dwór Sforzów), Rzym (kapela papieska), Ferrara (dwór książąt d’Este), dwór francuski (Franciszka I); od ca. 1503 kanonik w Condé absolutny wirtuoz techniki warsztatowej; kontynuacja stylu „flamandzkiego” + niesłychanie wypieszczona barwa brzmienia; podstawa do dalszego rozwoju polifoniczności jego rola we współczesnej mu muzyce porównywalna jest z rolą JSB 1475-1500 – Jean Mouton, Andrea Willaert 1500-1525 – Nicolas Gomert, Clemens non Papa 1500-1525 – Cipriane de Rohre, Orlando Lassus [1532, Mons –† 1594 Monachium] Rzym (kier. kapeli u Św. Jana na Lateranie), Antwerpia, od ca. 1564 na dworze bawarskim. olbrzymia, przebogata spuścizna, dużo gatunków nieliturgicznych (piosenki, motety) 13