Robią z niej sznurek, papier i tequilę

advertisement
Pismo Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego
Lipiec 2009
Robią z niej sznurek,
papier i tequilę
ależące do rodziny Agavaceae agawy (Agave) są dość popularnymi roślinami uprawianymi w naszych mieszkaniach. Ojczyzną tej grupy roślin, obejmującej ponad dwieście gatunków, jest Ameryka. Występują one na obszarach półpustynnych od południowych stanów USA po północne regiony Ameryki Południowej.
Agawy należą do sukulentów liściowych. Mają silnie skróconą łodygę, z której wyrasta rozeta dużych, mięsistych liści, u jednych gatunków na obrzeżach zaopatrzonych w haczykowate kolce, a u innych – gładkich. Każdy liść zakończony jest ostrym kolcem o długości od kilku milimetrów do kilku
centymetrów. Małe gatunki agaw osiągają 30 cm wysokości i zakwitają po 5–10 latach, natomiast wysokie mogą dorosnąć nawet do 5 m i potrzebują do
zakwitnięcia od 15 do 40 lat. Większość tych bylin kwitnie raz w życiu, wytwarzając pojedynczy, mocno rozgałęziony pęd kwiatostanowy, dorastający
nawet do kilkunastu metrów i przypominający swym wyglądem duże drzewo. Na szczycie tego pędu i na jego rozgałęzieniach rozwija się ogromna liczba białych lub żółtawych, dzwonkowatych kwiatów. Po zapyleniu powstają z nich owoce – torebki wypełnione czarnymi nasionami. Oprócz kwiatów
pojawiają się w kwiatostanie tzw. rozmnóżki, czyli malutkie roślinki, które po pewnym czasie opadają na ziemię, ukorzeniają się i rosną, dając początek
następnemu pokoleniu. W ten sposób przyczyniają się do zachowania gatunku, gdyż roślina mateczna po przekwitnięciu ginie.
Do gatunków niskich należą między innymi: wolno rosnąca, kopulasta agawa królowej Wiktorii
(A. victoriae-reginae), Agave filifera z białymi włókienkami na brzegach liści, piękna
agawa króla Ferdynanda (A. ferdinandi-regis) o ciekawych kolcach w kształcie
korony na końcach liści, Agave guttata o liściach całkowicie pozbawionych kolców i pokrytych brązowymi plamami, agawa Parry‘ego
(A. parryi) i wiele innych.
Duże gatunki to najpopularniejsza w uprawie amatorskiej
agawa amerykańska (A. americana) oraz jej odmiany:
var. variegata o liściach żółto obrzeżonych i var. mediopicta charakteryzująca się żółtymi paskami wzdłuż
środka liścia, a także agawa sizalowa (A. sisalana),
kantalowa (A. cantala) i henekwen (A. fourcroydes).
Uprawiając agawy, należy pamiętać, że są to rośliny wymagające pełnego słońca i bardzo przepuszczalnego podłoża. Ponieważ w swych liściach gromadzą
duże zapasy wody pozwalające na przetrwanie długich
okresów suszy, należy je podlewać bardzo oszczędnie. Nadmiar wilgoci może być przyczyną chorób pochodzenia grzybowego lub nawet prowadzić do śmierci rośliny. W lecie agawy
najlepiej wystawiać na zewnątrz, a w zimie należy im zapewnić
okres spoczynku w pomieszczeniu o temperaturze 5–12°C.
W tym czasie powinno się całkowicie zaprzestać podlewania.
Agawy rozmnaża się przez oddzielanie odrostów korzeniowych lub wysiew nasion. W Ameryce Łacińskiej
mają bardzo duże znaczenie gospodarcze.
Z ich liści, przede wszystkim z agawy sizalowej, uzyskuje się włókno, które
służy do wyrobu sznurków, lin,
a nawet papieru. Wykorzystywane są również do produkcji
napojów alkoholowych, takich
jak pulque, mezcal i tequila. Dla
zapewnienia oryginalności do butelek z mezcalem wrzuca się żerujące
na korzeniach agawy gąsienice motyla z gatunku Hypopta agavis.
Agave micracantha.
JACEK KAŃSKI
Fot. Magdalena Mularczyk
N
ZE STARYCH KSIĄG
2
Urządzenia i sprzęty
dla zapobiegania
brakowi miejsca
w pokoju
onieważ na parapecie okiennym rzadko znajdzie się dość miejsca dla wszystkich roślin, musimy naprzód nauczyć się oceniać, które mianowicie z pomiędzy nich potrzebują światła najjaśniejszego,
a które są bardziej umiarkowane w swych wymaganiach.
Odrobina obycia się z roślinami okaże nam ich właściwości pod tym względem. Rośliny o liściach
dużych, mocnych, skórzastych, jak: palmy, smokowce (draceny), arum i wiele innych, są mniej wybredne i obchodzą się bez pełnego światła łatwiej, niż rośliny o silnym pędzie, oraz rośliny o drobnych, cienkich listkach, jak: adiantum, fuksje (ułanki), popielniki (cinerarie), heliotrop; te powinny stać bezwarunkowo na samym parapecie okiennym. [...]
Rzadko spotkać można stolik, na którym by rośliny dobrze się udawały. Trzymają się na nim tylko odpowiednio wybrane i silne okazy [...]. Ale i te rośliny tracą swą symetrję, swoją prawdziwą piękność,
swój kształt wytworny, i wzrost równomierny, do tego stopnia, że jeśli przez czas dłuższy przebywały na
stoliku, mogą pieścić oko nasze już tylko w masie, zaś jako sztuki pojedyńcze zupełnie są zepsute. [...]
Uważam za bardzo praktyczne postawienie paru sztucznych roślin na stronie stolika najdalej od słońca
położonej; jeżeli stoją w ziemi, trudno je odróżnić, a znacznie podnoszą piękność żardinierki. (Rada autora wydaje nam się nieestetyczną – przyp. tłum.).
P
Fuksja 'Auguste Gevaert'. Za: Louis van Houtte i in. (red.), Flore des serres et des jardins
de l'Europe […], vol. XIII, Gand 1858.
Robert Betten (1861–1916) – niemiecki
ogrodnik, redaktor „Praktycznego Poradnika Sadowniczo-Ogrodniczego”, autor
książek o pielęgnowaniu roślin pokojowych. Jego imieniem nazwano jedną z odmian gruszy.
Robert Betten, Praktyczna hodowla kwiatów, przekład według 5-go wydania oryginału, Wydawnictwo
M. Arcta w Warszawie 1911, s. 5–8 (pisownia oryginalna).
Sen i czułość
en roślinny jest faktem stwierdzonym. Mnóstwo roślin przy schyłku dnia przyjmuje układ
osobliwszy, – niektóre z nich należące do wodnych, obniżają kwiaty do dna topieli, koniczyna zaś
łąkowa w czasie wieczorów letnich, reprezentuje obszerną sypialnię, w któréj każda roślinka stula dwa
listki boczne i zwiera ponad niemi liść końcowy, osłaniający je jakby opiekuńczą kotarą. Gdy ciemności
zaczynają rozpościerać się na ziemi, rośliny zwijają listki, jak gdyby przewidywały że nastąpi noc, a z nią
chłód dotkliwy.
Sprawdził to Linneusz na czułkach i koniczynie ogrodowéj, które utrzymywane w cieplarni,
a zatem zabezpieczone od zimna, prawie nie zwijały liści.
Rodzina roślin strąkowych (Leguminosae), przedstawia nam jeszcze inne, niemniéj godne uwagi
zjawiska, a między niemi tak zwaną przez botaników czułość.
Liczne doświadczenia stwierdziły, że rośliny posiadają w pewnym stopniu wrażliwość, podobną do téj
jaką cechuje się świat zwierzęcy. Roślinę, równie jak zwierzę, elektryczność drażni lub zabija, narkotyki
paraliżują. Czułek skropiony opium, stula listki i zasypia – trucizny znicestwiają jego życie.
Pod wpływem tych działaczy, roślina cierpi i uwidocznia to cierpienie wyraziście – znosi głód
i pragnienie, umiera, gdy brak jéj powietrza, wreszcie jakkolwiek wydaje się nieruchomą, przejawia
niekiedy ruchy życiowe.
S
Obrazy z życia Flory. Opracował według najnowszych źródeł Wincenty Niewiadomski. Warszawa,
drukiem Józefa Ungra, 1880, s. 23–24 (pisownia oryginalna).
Wincenty Niewiadomski (1826–1892) – warszawski literat, publicysta, popularyzator wiedzy
przyrodniczej; z zawodu urzędnik, pracował m.in. w mennicy Królestwa Polskiego i na kolei.
CZASOPISMO WYDAWANE PRZEZ OGRÓD BOTANICZNY
UNIWERSYTETU WROCŁAWSKIEGO
Adres redakcji:
ul. Sienkiewicza 23
50-335 Wrocław
tel. (071) 322 59 57 w. 14
e-mail: [email protected]
dtp i druk: 6x7 ([email protected])
Liść czułka wstydliwego (Mimosa pudica):
A – niepodrażniony, B – stulony pod wpływem podrażnienia lub ciemności. Za: Ferdinand Pax, Prantls Lehrbuch der Botanik,
Leipzig 1904, s. 169.
Wojciech Chądzyński – redaktor prowadzący
Magdalena Mularczyk – konsultacja botaniczna
oraz autorzy:
Ewa Biała, Wioletta Foremska, Hanna Grzeszczak-Nowak, Marcin
Kaczmarek, Ryszard Kamiński, Jacek Kański, Justyna Kiersnowska,
Jolanta Kochanowska, Jolanta Kozłowska-Kalisz, Krystyna Kromer,
Anna Łęcka, Tomasz Nowak, Karolina Sokołowska, Krzysztof Szczerbiński.
www.biol.uni.wroc.pl/obuwr
OSOBLIWOŚCI SPRZED LAT
ZIÓŁKA
NASZYCH
PRADZIADKÓW
Miało to tym większy sens, że do
stałych bywalców Ogrodu należeli
nie tylko botanicy, lecz także studenci medycyny i farmacji. Z czasem kolekcja została poszerzona
o importowane z dalekich, ciepłych
krain owoce i kwiaty.
I ŻYWE, I PRZETWORZONE
Umiejętnie spreparowane nietrwałe części roślin oraz wysuszone
w 1874 roku, po obejrzeniu wystawy: „Ta innowacja w pełni zasługuje na powszechne uznanie i naśladownictwo. Szczególną wartość
mają zwłaszcza umieszczone na
specjalnych tablicach objaśnienia,
jakie powinny zostać wprowadzone
również na innych wystawach
w ogrodach botanicznych”. Satysfakcja dyrektora Ogrodu była tym
Naczynie do ekspozycji surowców roślinnych. Za: H.R. Göppert,
Die officinellen Gewächse europäischer botanischer Gärten…
Hannover 1863, s. 8.
Tysiąc
szklanych słojów
ły, gummę arabską, krople
bobrowe, rhubarbarum na
winie, balsam peruwiański,
dwuwinian potażu, czyli kremortartar, kamień piekielny
w kawałku i jeszcze ponad
pięćdziesiąt innych medykamentów.
Profesor Goeppert swoją
karierę zawodową rozpoczynał od pracy w aptece dziadka w Nysie, a po ukończeniu
studiów medycznych przez
wiele lat był praktykującym
lekarzem, zanim w 1852 roku objął katedrę botaniki
i dyrekcję Ogrodu. Zainspirowany przez aptekarzy, którzy w 1857 roku zjechali się
do Wrocławia na branżową
konferencję, postanowił obok
rosnących na rabatach i w szklarniach roślin pokazywać to, co
z nich uzyskiwano pożytecznego.
liście, nasiona, włókna, żywice,
oleje, barwniki i inne produkty
z roślin użytkowych były zamknięte w uszczelnionych kitem szklanych naczyniach, które opatrywano czerwonymi napisami, przytwierdzano do pomalowanych na
biało palików i umieszczano tuż
obok żywych roślin. To „muzeum
botaniczno-farmaceutyczne”, jak je
nazywał jego twórca, obejmowało
w latach 60. XIX wieku ponad tysiąc takich pojemników. Każdego
roku w kwietniu trzeba było je wynieść z magazynu i porozstawiać
we właściwych miejscach, a w październiku zabrać z powrotem do
budynku.
Koledzy profesora Goepperta,
dobrzy znawcy przedmiotu, pochlebnie wyrażali się o wrocławskim eksperymencie. Wybitny austriacki botanik Anton Kerner von
Marilaun (1831–1898) zapewniał
Aloes zwyczajny i wytwarzane
z niego kosmetyki.
Fot. Magdalena Mularczyk
W „wieku pary i elektryczności” surowce roślinne
i zwierzęce oraz substancje
mineralne i proste związki
chemiczne nadal, jak dawniej, stanowiły podstawę
lecznictwa. Oto, co osoby
mieszkające z dala od aptek
powinny mieć w swojej domowej apteczce według doktora A. Simona, autora wydanego w 1860 roku w Warszawie poradnika Medycyna
ludowa czyli treściwy pogląd
na środki ochronne, poznawanie i leczenie chorób (pisownia oryginalna): liście melissy, orzechowe, mięty, rozmarynu, szałwii,
senesu, cytwarowe nasienie,
krwawnik pospolity, rumianek,
kwiat bzowy i lipowy, korzeń szlazowy, dzięglu, tatarakowy, perzu,
jalapy i ipekakuany w proszku,
rhubarbarowy, salepu, sarsaparilli,
podróżnika i kozłku, jałowiec i jagody, gorczycę, piołun, mech karagen, mech islandzki, korę chinową i dębową, szafran, kwiat
siarczanny, wosk żółty i bia-
Fot. Magdalena Mularczyk
eśli wierzyć zachowanym raportom dyrekcji i relacjom zwiedzających, w tym również cudzoziemców, wrocławski Ogród Botaniczny już w połowie XIX wieku
znajdował się w awangardzie europejskich zakładów naukowych.
Profesor Heinrich Robert Goeppert (1800–1884), który kierował nim przez 32 lata, wprowadził wiele nowatorskich
rozwiązań i niespotykanych
gdzie indziej elementów. Należała do nich niewątpliwie
ekspozycja tych części egzotycznych roślin, które mimo
wszelkich starań nie wykształcały się w warunkach
uprawy, czyli przede wszystkim kwiatów i owoców,
a także produktów roślinnych wykorzystywanych w medycynie i technice.
J
3
Słoje z zasuszonymi roślinami ze zbiorów Muzeum Przyrodniczego UWr.
pełniejsza, że wzbudzające duże zainteresowanie zwiedzających eksponaty nie bywały ani dewastowane, ani kradzione. Dawał też wyraz
swojej radości, pisząc: „Zaufanie
wzbudza zaufanie oraz uznanie szerokiej publiczności, czego doświadczyłem wielokrotnie w tym i w podobnych wypadkach i o czym zaświadczam, by zachęcić innych,
którzy by planowali podobne
przedsięwzięcie”.
Słowa naszego szacownego poprzednika nie pozostały bez odzewu. Skromną kontynuacją jego pomysłu jest dzisiejsza kwatera roślin
kosmetycznych w dziale edukacji
przyrodniczej, gdzie obok roślin
stosowanych do pielęgnowania
urody ustawione są tablice informacyjne, ozdobione dodatkowo
opakowaniami po ziołowych kosmetykach. Stare słoje z zasuszonymi fragmentami roślin można natomiast odnaleźć w czeluściach szaf
Muzeum Przyrodniczego Uniwersytetu Wrocławskiego. Dzisiaj
trudno jednak stwierdzić, czy pochodzą jeszcze z epoki, kiedy na
wzmocnienie zażywano „tynkturę
jabłeczno-żelazną, aromatyczną”,
a kaszel łagodzono naparem z „korzenia poligali” z dodatkiem „lukrecyi”.
MAGDALENA MULARCZYK
ROŚLINY DLA CIAŁA
4
odzaj łopian (Arctium) z rodziny astrowatych (Asteraceae) liczy 6 gatunków roślin zielnych
zamieszkujących
strefę
umiarkowaną Europy i Azji. Część
z nich została zawleczona do obu
Ameryk. W Polsce występuje powszechnie łopian większy (A. lappa), łopian pajęczynowaty (A. tomentosum), łopian mniejszy (A. minor) oraz sporadycznie łopian gajowy (A. nemorosum). Spotkać je
można na niżu i w niższych partiach gór, najczęściej na brzegach
lasów, w zaroślach, na przydrożach
i rumowiskach.
R
W Polsce, w różnych regionach,
często używane są inne nazwy dla
łopianu: babcok, babok, czep, dziadok, dziadownik, dziady, głowacz,
knefle, kobierz, kobylok, kostropacz, łopień, łopiun, łopuch,
łopustka, łopusyna, ostropacz, repiej, rzep, szapotnik.
Z roślin, które jeszcze nie kwitły,
pozyskuje się korzenie późną jesienią lub wczesną wiosną oraz liście
na przełomie wiosny i lata. W polskiej medycynie ludowej łopian
większy stosowany był przy różnych okazjach, ale szczególnie i bardzo powszechnie związany jest z gło-
w zamkniętym naczyniu odstawiamy w ciepłe miejsce na 3 tygodnie.
Po tym czasie oliwę zlewamy. Takie mikstury wzmacniają cebulki
włosowe i doskonale wpływają na
porost włosów. Napar ze świeżych
lub suszonych liści stosowany do
płukania włosów zapobiega ich wypadaniu i łupieżowi. Zalecany jest
też do oczyszczania tłustej skóry
twarzy.
kich zaburzeniach czynności skóry,
mają działanie bakterio- i grzybobójcze. Łagodzą skutki ukłuć komarów i użądleń pszczół.
Napar: 2 łyżki stołowe liści zalewamy 0,5 l wrzątku i parzymy
pod przykryciem 15–20 minut,
cedzimy.
Okłady ze zmiażdżonego korzenia przynoszą ulgę przy dolegliwościach reumatyczno-artretycznych
i nerwobólach.
Łopian większy ma także zastosowanie kulinarne. W Nowym lekarzu domowym (1927) Stanisława Breyera czytamy: „…Łodygi na wiosnę, póki są miękkie,
z powłoki obdarte i w wodzie ugotowane, mają smak szparagów.
Można też, z dodatkiem soli, octu
i oliwy, dobrą z nich mieć sałatę,
albo marynować jak ogórki. Korzenie zbierane wiosną dają potrawę
zdrową, mającą smak karczochów…”.
W lecznictwie ludowym i kuchni podobnie wykorzystywane są
również inne gatunki łopianu.
Tekst i zdjęcie:
JOLANTA KOCHANOWSKA
Dziad,
który łupież leczy
Łopian większy jest rośliną dwuletnią. Ma mocną budowę i zwarty
pokrój. Łodyga jest wzniesiona
(wysokość do 2 m), rozgałęziona
i owłosiona. Wrzecionowaty, mięsisty korzeń osiąga długość 60 cm.
Dolne liście mają długie ogonki,
kształt sercowaty lub owalny (średnica do 50 cm), od spodu bardzo
liczne białe włoski. Górne liście są
siedzące i wyraźnie malejące ku
wierzchołkowi łodygi. Purpurowoczerwone, rurkowate kwiaty zebrane są w duże, kuliste koszyczki.
Każdy koszyczek okryty jest wieloma haczykowato wygiętymi łuskami. Kwitnienie przypada na lipiec
i sierpień. Dojrzałe owocostany,
„rzepy”, składają się z drobnych
owoców – niełupek. Rozsiewanie
nasion następuje dzięki haczykom
bardzo łatwo przyczepiającym się
do sierści zwierząt (ektozoochoria)
i ubrań ludzi (antropochoria).
Łopian większy – liście.
wą i jej niedomaganiami, takimi
jak bóle, łupież, łysienie. Przekonanie o skuteczności łopianu w leczeniu tych dolegliwości bierze początek z pradawnych legend. Jedna
z nich mówi o ściętej głowie św. Jana Chrzciciela, która miała upaść
między rosnący w pobliżu łopian,
a później zrosnąć się na powrót
z ciałem. Do dziś jeszcze gdzieniegdzie w wigilię św. Jana mai się domy liśćmi łopianu.
Korzenie zawierają inulinę
(45%), olejki eteryczne, śluzy,
garbniki, sole mineralne i wiele innych cennych związków. Wyciskamy z nich świeży sok (sokowirówka znacznie ułatwi nam zadanie)
i wcieramy w skórę głowy systematycznie, od wiosny do jesieni. Na
zimę możemy przygotować olej
łopianowy z równych wagowo
części posiekanych świeżych korzeni i oliwy z oliwek. Mieszaninę
Odwar z suszonych korzeni
wzmaga skuteczność kuracji w kamicy nerkowej, żółciowej, cukrzycy, chorobie wrzodowej żołądka
i dwunastnicy. Kąpiele z dodatkiem odwaru są pomocne w lek-
Odwar: 1 łyżkę stołową suszu
z korzeni zalewamy 2 szklankami
wody i gotujemy pod przykryciem
5 minut od zawrzenia, cedzimy
i pijemy 2–3 razy dziennie po 1/4
szklanki.
Kwitnący łopian większy. Za: Johan Carl Kraus, Afbeeldingen der artseny-gewassen met derzelver Nederduitsche en Latynsche beschryvingen,
Amsterdam 1796 (www.BioLib.de).
POZNAJMY BLIŻEJ
a terenie naszego przepięknego Ogrodu Botanicznego,
z niezwykle bogatymi kolekcjami
roślin, istnieje również Pracownia
Kultur Tkankowych. Została ona
założona przez prof. dr hab. Krystynę Kukułczankę w roku 1967
i w owym czasie była jedną z pierwszych w Polsce.
Pani profesor z techniką kultur
in vitro – czyli uprawy komórek
i tkanek roślinnych „w szkle”, poza organizmem macierzystym, na
sztucznych pożywkach – zapoznała
się w Holandii, pracując z dr Frederiką Quak, która badała wirusy
5
Fot. Marek Grotowski
N
Prof. dr hab. Krystyna Kukułczanka – twórczyni Pracowni.
czym PGR w Naramowicach
(1975–1977). Większość opracowań koncentrowała się na rodzajach storczyków ważnych dla kwiaciarstwa, tj. Cymbidium, Cattleya,
Dendrobium i Phalaenopsis.
W połowie lat siedemdziesiątych zwrócono uwagę na ozdobne rośliny cebulowe i kłączowe pochodzące z czterech rodzin: Amaryllidaceae, Araceae, Iridaceae i Liliaceae. W pracach scharakteryzowano potencjał regeneracyjny poszczególnych przedstawicieli rodzin
oraz określono wpływ hormonów
na przebieg regeneracji pąków, ce-
się w nim obecnie między innymi
przeniesiona z Sienkiewicza Pracownia Kultur Tkankowych.
W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych opracowano metody rozmnażania, wówczas mało
u nas znanych, gatunków kwitnących roślin doniczkowych z rodziny Bromeliaceae, głównie z rodzajów Guzmania, Vriesea i Tillandsia. Ustalono sposoby wegetatywnej reprodukcji tych roślin
przez stymulację rozwoju pąków
kątowych i regenerację z tkanki
twórczej pod wpływem zastosowanych
hormonów
roślinnych.
Pracownia Kultur Tkankowych
– początki
bul i bulw przybyszowych. Prowadzono też badania nad rozmnażaniem innych gatunków roślin ozdobnych, tj. kaladium dwubarwnego (Caladium bicolor, syn.
C. × hortulanum), anturium Andréego (Anthurium andreanum), sępolii fiołkowej (Saintpaulia ionantha), paciorecznika indyjskiego
(Canna indica), jukki (Yucca sp.),
peperomii pnącej (Peperomia
scandens), Cyrtanthus elatus (syn.
Vallota purpurea), szachownicy
kostkowatej (Fritillaria meleagris).
W roku 1987, dzięki aktywnemu
działaniu i zabiegom naszego dyrektora dr. hab. prof. nadzw. Tomasza Nowaka, udało się ukończyć
rozpoczętą przez dr hab. Zofię Gumińską budowę nowego budynku
przy ulicy Świętokrzyskiej. Mieści
Frizea (Vriesea) 'Christiane' – jedna z roślin ananasowatych, którymi zajmowała się prof. Krystyna Kukułczanka.
Fot. Dorota Poturała
W tym samym czasie opracowano
technologie rozmnażania roślin
owadożernych w warunkach in vitro i określono sposoby długoterminowego prowadzenia ich uprawy
oraz tworzenia banku genów.
Stwierdzono ogromny potencjał
regeneracyjny rosiczek (Drosera
spp.) i muchołówki amerykańskiej
(Dionaea muscipula). Rośliny te są
zdolne do spontanicznego rozkrzewiania i obfitej regeneracji z blaszek i ogonków liściowych. Z jednego liścia można było uzyskać
w ciągu roku nawet 4 tysiące roślin. Rozety liściowe gatunków
owadożernych dobrze się ukorzeniały i łatwo adaptowały do uprawy ex vitro, czyli w tradycyjnych
podłożach.
KRYSTYNA KROMER
Storczyk z rodzaju Cymbidium na
pożywce agarowej.
Fot. Dorota Poturała
nanie zjawiska hormonalnego kierowania procesami wzrostu roślin,
a więc organogenezą (tworzeniem
organów) i morfogenezą (procesem wzrostu i różnicowania). Praktycznym zamierzeniem tych prac
było zwiększanie wydajności rozmnażania różnych gatunków roślin
ozdobnych, cennych dla produkcji
ogrodniczej, a mało rozpowszechnionych w naszym kraju.
Przez kilkanaście lat priorytetem
badań były egzotyczne storczyki,
dla których opracowano metodę
rozmnażania klonalnego, umożliwiającą uzyskiwanie w krótkim
czasie wielu osobników jednakowych pod względem genetycznym.
Wyniki tych prac wdrożono do
produkcji w Stacji Hodowli Roślin
Ogrodniczych w Zaborzu (1973–
–1980) i w Kombinacie Ogrodni-
Fot. Ryszard Kamiński
roślinne i sposoby ich eliminacji.
Zjawisko niższego stężenia niektórych wirusów w aktywnie rosnących merystemach, czyli tkance
twórczej, wykorzystała w opracowaniu w 1958 roku metody uwalniania od chorób wirusowych
ziemniaków i goździków.
Po powrocie z zagranicy prof.
Kukułczanka postanowiła rozwinąć w Polsce badania nad rozmnażaniem i wzrostem roślin ozdobnych w warunkach in vitro. Dzięki
jej staraniom wygospodarowano
w Ogrodzie miejsce na pracownię
w budynku przy ulicy Sienkiewicza, a w piwnicy powstał pierwszy
fitotron – klimatyzowana komora
ze sztucznym oświetleniem. Celem
prowadzonych w tym czasie badań
była optymalizacja pożywek dla
kultur tkanek roślinnych oraz poz-
Rosiczka przylądkowa (Drosera
capensis) w kulturze in vitro.
6
Z ARCHIWUM FOTOGRAFII PRZYRODNICZEJ
Kwitnący Eucalyptus coccifera we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym.
Fot. Elżbieta Bogaczewicz
Z PRAC STUDENTÓW I PRACOWNIKÓW OGRODU
Porzeczka alpejska (Ribes alpinum). Praca wykonana w Ogrodzie Botanicznym UWr.
7
Mgr inż. arch. krajobrazu Anna Jaśkiewicz
NASZE PASJE
Na sofie „Praga”.
Z DOROTĄ KEHL, kierownikiem obiektu dydaktycznego
wrocławskiego Ogrodu Botanicznego, rozmawia Wojciech
Chądzyński
Dorota Kehl na tle Mostu Karola i Hradczan.
Praga
moja miłość
W czasie jednej z wycieczek było
tak gorąco, że nawet w cieniu trudno się oddychało. Zdecydowałyśmy
wtedy, że popływamy statkiem po
Wełtawie. Samo czekanie stało się
udręką. Upał, ze czterdzieści stopni, a jedyny kawałek cienia, dosłownie tyle, ile wynosi długość
buta, rzucał mur nabrzeża. Ja już
po kilkunastu minutach miałam
dość stania, ale moje dziewczyny
uparcie tkwiły pod murem i czekały na stateczek. Z nudów zrobiłam im zdjęcie – okazało się jednym z ciekawszych.
– Oprócz podróży, kolejną Pani
pasją jest fotografowanie…
– Z każdego wyjazdu przywożę po
kilkaset zdjęć. Teraz, w dobie fotografii cyfrowej, to normalne. Spośród nich wybieram około stu i zanoszę do zakładu fotograficznego,
aby zrobić odbitki. Jestem tradycjonalistką i uważam, że najlepiej
oglądać zdjęcia w albumie. Przeglądanie ich na komputerze to nie
to samo. Bardzo lubię z córkami
siadać wieczorem przy herbatce,
otwierać kolejny album i wspomnieniami wracać do miejsc, w których byłyśmy.
– Często na wyprawy zabieracie ze
sobą jeszcze jednego uczestnika…
– Naszą jamniczkę Dinę. Kiedy po
raz pierwszy z nami jechała, była to
wyprawa do Pragi samochodem.
Starsza córka wcześniej załatwiła
dla psa wszystkie papiery. Podjeżdżamy cudowną trasą przez
Przełęcz Okraj do punktu kontroli
granicznej. Oprócz nas nie ma ni-
kogo. Pusto. Wysiadamy, a Dina
oczywiście pierwsza. Pracownicy
przejścia granicznego byli nią tak
zachwyceni, że tylko pobieżnie
sprawdzili nasze paszporty i psie
dokumenty.
Jeżeli chodzi o Dinę, to pamiętam jeszcze jedną sympatyczną
przygodę – co prawda niezwiązaną
z Pragą – której była główną bohaterką. Pewnego dnia schodziliśmy
ze Śnieżki na dół do Karpacza, a
pod górę szła niewielka grupa turystów. Sama młodzież. W pewnym momencie jedna z dziewcząt
mówi: „W nosie mam Śnieżkę, dalej nie idę. Jestem zmęczona”. Na
to jej koleżanka z uśmiechem,
wskazując na Dinę: „Zobacz, jamnik wszedł, i ty też dasz radę”.
Zmęczona błyskawicznie zripostowała: „Daje radę, bo to jest jamnik
wysokogórski”.
A tak na marginesie, to nasza
jamniczka ma certyfikat wejścia na
Śnieżkę i wszelkie możliwe
pieczątki ze schronisk wokół Karpacza!
– Zwiedziła już Pani prawie całą
Europę. Jednak Praga jest miastem, do którego wraca Pani najczęściej…
– Uwielbiam spacery po tych uroczych praskich uliczkach, gdzie historia jakby się zatrzymała w miejscu, gdzie ludzie żyją bez pośpiechu
i są radośnie nastawieni do wszystkich. Wspaniała jest też Praga
w nocy, bo ma wtedy niepowtarzalny i tajemniczy klimat.
W ubiegłym roku, modernizując
swój pokój, wymieniłam stare
meble na nowy komplet wypoczynkowy „PRAGA”, a na ścianach
powiesiłam oprawione w ramki nasze zdjęcia z wypraw do Pragi. Czy
to nie jest miłość?
Fot. Dorota Kehl
Fot. Alicja Kehl
›
›
– Czy można zakochać się w mieście?
– Ależ oczywiście, i ja jestem tego
najlepszym przykładem. Od wielu
bowiem lat Praga czeska jest
właśnie moją miłością.
– Jak zrodziło się to uczucie?
– W latach osiemdziesiątych
ubiegłego wieku moja ciocia pracowała w Taborze – uroczym miasteczku w południowej części
Czech. Jeździłam do niej pociągiem
i w Pradze miałam przesiadkę. Bardzo często pociąg, którym przyjeżdżałam z Wrocławia, spóźniał
się, więc nie chcąc siedzieć czterech godzin na dworcu kolejowym,
zostawiałam walizkę w przechowalni i wyruszałam zwiedzać Pragę. Najpierw było Václavské námestí, Staré Mesto, Malá Strana, a
potem kolejne dzielnice i uliczki.
Przez tych parę godzin, po kilka razy w roku, zakochałam się w tym
przepięknym mieście.
– O ile wiem, to tym uczuciem zaraziła Pani również swoje córki…
– Nie tylko córki, ale też i siostrzenicę. Teraz, gdy tylko mam wolny
W dawnej żydowskiej dzielnicy
Josefov.
czas, rzucam hasło: jedziemy do
Pragi. Odzew ze strony dziewcząt
jest natychmiastowy. „Oczywiście,
że jedziemy!”. Potem już tylko
szybkie szukanie noclegu w internecie, rezerwacja, a następnego
dnia wyjazd o piątej nad ranem.
O dziesiątej jesteśmy na miejscu,
szybki prysznic, kawa albo inne picie i na miasto. Zwiedzanie do późnej nocy, krótkie spanie i rano
znów na miasto. Mam szczęście do
zwiedzania Pragi. Prawie zawsze
jest ładna pogoda, a czasami nawet
za bardzo. Wtedy chodząc uliczkami, szukamy cienia albo wchodzimy do starych domów, kościołów
lub pałaców, aby się schłodzić.
Fot. Alicja Kehl
Fot. Alicja Kehl
8
W oczekiwaniu na statek.
ROŚLINA ROKU
czowy ze szkodliwych złogów. Stosuje się je w profilaktyce i leczeniu
kamicy moczowej oraz stanów zapalnych gruczołu krokowego, a także w leczeniu infekcji i stanów zapalnych dróg moczowych. Mają
również działanie napotne, przeciwwrzodowe i żółciopędne. Odpowiednio sporządzone wyciągi wodno-alkoholowe wstrzymują rozwój
bakterii i grzybów w przewodzie
pokarmowym oraz niszczą chorobotwórcze drożdżaki z rodzaju
Candida. Duże znaczenie ma też
fakt, że leki z hortensji łagodzą objawy tak częstych dolegliwości, jak
alergie.
WIOLETTA FOREMSKA
Fot. Ewa Biała
atrząc na piękne kwiaty hortensji, nie zdajemy sobie sprawy, że początki kariery tej pięknej
rośliny nie wiązały się z jej walorami ozdobnymi, tylko z właściwościami leczniczymi i użytkowymi. Niektóre części krzewu, bogate w różnorodne cenne substancje, wykorzystuje się do produkcji papieru,
mydła, a przede wszystkim aptecznych specyfików, takich jak napary, wyciągi, ekstrakty, nalewki,
olejki eteryczne oraz destylaty. Do
dziś w Chinach i Korei uprawia się
hortensje na plantacjach.
Liście niektórych hortensji
można suszyć i sporządzać z nich
napar. Do tego celu nadają się
przede wszystkim liście hortensji
P
9
Ulistnione pędy hortensji krzewiastej 'Grandiflora'.
Źródło zdrowia
i radosnego podniecenia
Nalewka hortensjowa
Działa euforyzująco, przeciwdepresyjnie i korzystnie na przewód pokarmowy.
2 łyżki kłącza lub ziela hortensji, 2 łyżki glistnika, 1 łyżkę
żubrówki lub nostrzyka, 2 łyżki
kwiatu lub ziela dziurawca zalać
500 ml alkoholu 40% i odstawić
na 14 dni. Przefiltrować. Zażywać
po 5–10 ml dwa razy dziennie.
NAPARY Z HORTENSJI:
Łagodzący objawy alergii
Hortensja bukietowa, forma wielkokwiatowa. Za: Vilmorin’s Blumengärtnerei, Band II, Berlin 1896.
Hortensja ogrodowa. Za: Vilmorin’s Blumengärtnerei, Band II,
Berlin 1896.
Po 1 części kłącza lub ziela hortensji, krwawnika, rumianku
i czarnuszki. Sporządzić napar
(1 łyżka na 200 ml wrzątku), pić
dwa razy dziennie po 100 ml.
Stosowany w leczeniu
chorób układu moczowego
Po 2 części ziela lub kłącza
hortensji, liścia ortosyfonu, ziela
wierzbówki, po 1 części ziela
nawłoci, liścia mącznicy, ziela
połonicznika i liścia borówki.
Łyżkę mieszanki zaparzać w 200
ml wody i pić napar trzy razy
dziennie przez tydzień. Po dwutygodniowej przerwie kurację
można powtórzyć.
Fot. Ewa Biała
piłkowanej (Hydrangea serrata)
z grupy Amacha, które nie zawierają cyjanków, a zaparzona z nich
herbatka jest naturalnie słodka.
W Ameryce Indianie z plemienia
Cherokee wykorzystywali korzenie
i korę hortensji krzewiastej (H. arborescens) jako specyfik bardzo
skuteczny w leczeniu rozmaitych
dolegliwości: od kamieni nerkowych po oparzenia.
W Japonii pędy hortensji bukietowej (H. paniculata) używane są
przy produkcji wysokiej jakości papieru. Zawarta w ich włóknach
kleista substancja, zwana nori,
służy do wzmacniania bardzo cienkiego papieru. Surowcem leczniczym uzyskiwanym z tej hortensji
jest kłącze. Wykopuje się je wraz
z korzeniami jesienią, myje i suszy.
Kłącze zawiera wiele dobroczynnych substancji, takich jak: saponiny, izokumaryny, glikozydy fenolowe, flawonoidy, nitrylozydy, alkaloidy oraz olejki eteryczne. W liściach tego pospolitego krzewu
znajdują się hydrangina, saponiny,
oraz substancje cyjanogenne.
Właściwości lecznicze ma również odmiana hortensji ogrodowej
H. macrophylla var. thunbergii.
Surowcem do wyrobu leków są liście, bogate w dwuhydroizokumaryny oraz izokumaryny – tunberginole A, B, F. Zbiera się je przed kwitnieniem lub podczas jego trwania.
Preparaty z hortensji działają
moczopędnie i odkażająco na drogi
moczowe, oczyszczają układ mo-
Surowiec leczniczy z hortensji krzewiastej.
CO NAM GROZI
10
odzaj hortensja (Hydrangea)
obejmuje wiele gatunków krzewów, z których kilka należy do najczęściej uprawianych w naszych
ogrodach roślin ozdobnych. Największą ich zaletą są piękne i trwałe kwiaty, pojawiające się w okresie, kiedy inne krzewy już przekwitają.
R
która łatwo atakuje osłabione rośliny, jest szara pleśń, wywoływana
przez Botrytis cinerea. Grzyb ten
powoduje macerację tkanek pod
wpływem działania enzymów pektolitycznych. Na płatkach kwiatowych oraz na liściach pojawiają się
wodniste plamy. W warunkach
zmniejszonej wilgotności porażone
rozprzestrzenia się w czasie deszczu. Krople rozpryskującej się
wody uwalniają powstałe na powierzchni blaszki liściowej zarodniki i przenoszą je na sąsiednie rośliny. Opadłe porażone liście należy
zbierać, ponieważ są one miejscem
zimowania sprawcy choroby. Po
stwierdzeniu objawów krzewy po-
na purpurowobrązowe. Grzybnia
stanowiąca nalot rozwija się na powierzchni, a do komórek skórki zapuszcza ssawki, którymi czerpie
pokarm. Choroba rozprzestrzenia
się za pośrednictwem zarodników
przenoszonych przez wiatr. Infekcja następuje przez nieuszkodzoną
tkankę roślinną. Preparaty zaleca-
Dolegliwości hortensji
– choroby
Liście hortensji z objawami niedoboru żelaza.
Do uprawy hortensji najlepsza
jest próchniczna gleba o lekko
kwaśnym odczynie (pH 4,5–5,5).
Krzewy te wymagają dosyć intensywnego nawożenia od kwietnia do
końca lipca. Nawozy powinny lekko zakwaszać podłoże. Hortensje
rosnące w glebie o odczynie zbliżonym do zasadowego cierpią na
chlorozę liści. Powoduje ją ograniczona przyswajalność żelaza z podłoża o niewłaściwym pH. Przestrzenie pomiędzy nerwami liścia
przebarwiają się na żółto, a nerwy
pozostają zielone. W razie wystąpienia takich oznak należy zakwasić podłoże oraz uzupełnić niedobór żelaza przez podlanie lub
opryskanie roślin chelatem tego
pierwiastka. Jednym z dostępnych
na rynku preparatów jest Mikrovit
Fe.
Zbyt intensywne zasilanie roślin, szczególnie nawozami azotowymi, może zmniejszyć ich odporność na choroby pochodzenia grzybowego. Szybko rosnące młode pędy mają delikatne tkanki, podatne
na uszkodzenia i infekcje. Chorobą,
tkanki zasychają. Na pędach roślin
pozostających w spoczynku (okres
jesienno-zimowy) zwykle od wierzchołków pojawia się nekroza rozszerzająca się w kierunku podstawy. Porażone pędy należy wycinać
poniżej miejsca infekcji. Rozprzestrzenianiu się choroby sprzyja
duże zagęszczenie roślin. Po stwierdzeniu objawów krzewy powinniśmy opryskać dwukrotnie w odstępie 10–14 dni preparatami Rovral
Flo 255 SC lub Kaptan zawiesinowy 50 WP.
Chorobą pojawiającą się jedynie
na liściach jest ich plamistość.
Mogą ją powodować grzyby z rodzaju Ascochyta, Cercospora,
Phyllosticta oraz Septoria. Na porażonych tkankach pojawiają się
okrągłe lub owalne brązowe plamy.
Przebarwienia ogranicza purpurowobrunatna obwódka. Z czasem
uszkodzona tkanka zasycha i może
się wykruszać. Chore liście przedwcześnie zamierają i opadają.
Krzewy z powodu osłabienia wolniej rosną, a ich wartość dekoracyjna maleje. Choroba najszybciej
Pęd hortensji porażony przez szarą pleśń.
winniśmy opryskać trzykrotnie
w odstępach dziesięciodniowych
preparatami: Bravo 500 SC, Topsin 500 SC lub Sportak 450 EC.
Najłatwiejszą do zdiagnozowania chorobą hortensji jest mączniak prawdziwy, powodowany
przez grzyba Erysiphe polygoni. Na
najmłodszych liściach i pędach pojawia się biały, mączysty nalot
grzybni. W warunkach zwiększonej wilgotności objawy chorobowe
gwałtownie się rozprzestrzeniają.
Chore liście zmieniają zabarwienie
Plamistość liści hortensji.
ne do zwalczania mączniaka prawdziwego to na przykład Nimrod
250 EC lub Score 250 EC.
Hortensje są roślinami dosyć odpornymi. Musimy być jednak czujni, aby radość z widoku pięknie
rosnących krzewów nie została
zakłócona. Zwracajmy szczególną
uwagę na stan roślin po opadach
deszczu, takie warunki sprzyjają
bowiem rozwojowi chorób pochodzenia grzybowego.
Tekst i zdjęcia:
MARCIN KACZMAREK
WIEŚCI Z WOJSŁAWIC
śród kilku tysięcy drzew
i krzewów, które rosną w Arboretum w Wojsławicach, jedno
jest wyjątkowe. Mimo że nie należy
do najstarszych okazów, budzi powszechne zainteresowanie. Jest to
bowiem – dzięki staraniom polskich dendrologów, którym Wojsławice zawdzięczają wiele cennych
roślin – pierwsza w Polsce udana
aklimatyzacja tego gatunku, nazywanego drzewem królów. A oto
historia najstarszego i najpiękniejszego polskiego cedru.
W
11
Historia najstarszego
polskiego cedru
miczny podgatunek cedru libańskiego, czyli Cedrus libani subsp.
stenocoma (nazwa pochodzi z greki: stenos = wąski, coma = czub).
Spośród czterech znanych gatunków cedrów ten uważany jest za
najbardziej mrozoodporny. W naturalnym środowisku dorasta do
20–40 m wysokości, a w Europie
Zach. osiąga zaledwie 10–20 m.
Fot. Hanna Grzeszczak-Nowak
Fot. Jerzy Tumiłowicz
znajdowała się jedna czteroletnia
siewka cedru – podarowana przez
Ogród Botaniczny w Göteborgu.
Do tradycji tej szwedzkiej placówki
naukowej należało coroczne organizowanie botanicznych ekspedycji
w różne regiony świata, po nasiona
i żywe okazy cennych gatunków.
W 1959 roku w górach płd.-zach.
Turcji, w najwyższym paśmie gór
Wojsławicki cedr w roku 1970 –
2 m wysokości.
Fot. Tomasz Bojarczuk
Szyszki wyrastają na 4−5-letnich krótkopędach.
Taurus, na wysokości około 1800 m
n.p.m, wyprawie udało się zebrać
nasiona opisane jako Cedrus libani. Dziesięć uzyskanych z nich siewek przesłano do Kórnika, ale przetrwały tylko dwie. Jedną profesor
posadził w swoim Arboretum, drugą przeznaczył dla Wojsławic, wierząc, że znajdzie tu ona lepsze warunki do wzrostu – i nie pomylił się.
W 1989 roku wojsławicki cedr
zawiązał pierwszych 60 szyszek.
Bystre oko doświadczonego dendrologa, profesora Jerzego Tumiłowicza z Arboretum SGGW
w Rogowie, wychwyciło ich odmienne cechy – były mniejsze od
szyszek cedru libańskiego (C. libani), a większe od atlaskiego (C. atlantica). Także bardziej stożkowaty
pokrój drzewa, utrzymujący się nadal przewodnik i wolniejszy wzrost
wskazywały na cedr turecki – ende-
Początkowo jego nasiona miały
niską zdolność kiełkowania (ok.
5%), ale z biegiem lat ich jakość się
poprawiała. W marcu 2000 roku
zaobserwowano liczne samosiewy
o charakterystycznych czerwonych
kiełkach. W większości polskich
ogrodów botanicznych rosną już
2–3-metrowe wojsławickie cedrowe
„dzieci“, m.in. w Ogrodzie Roślin
Leczniczych w Gdańsku, w Ogrodzie Botanicznym PAN w Warszawie, w arboretach w Glinnej i Sycowie oraz w Rogowie, gdzie wytrzymały bez uszkodzeń zimę 2005/06
z temperaturą poniżej –30°C.
Pięćdziesięcioletni cedrowy brat
bliźniak rośnie nadal w Arboretum
Kórnickim, nigdy jednak nie zawiązał szyszek i jest niższy, ma tylko
16 m wysokości i 65 cm obwodu,
wojsławicki zaś – 22 m i 210 cm.
HANNA GRZESZCZAK-NOWAK
Wojsławicki cedr około roku 1975
− 5 m wysokości.
Fot. Hanna Grzeszczak-Nowak
Późną jesienią 1965 roku dr Władysław Bugała (1924–2008), kierownik Arboretum PAN w Kórniku, późniejszy profesor i dyrektor tej placówki oraz Instytutu
Dendrologii PAN, wybrał ze
szkółki kilka gatunków drzew iglastych uważanych za nie w pełni odporne na mróz w naszym klimacie.
Młodemu stażyście polecił zapakować je do podróży – na następny
dzień zaplanował wyjazd do parku
w Wojsławicach. Od pewnego czasu w gremiach naukowych Instytutu rozważano możliwość przejęcia
i przekształcenia Wojsławic oraz
Przelewic – dwóch najcenniejszych
kolekcji dendrologicznych na tzw.
Ziemiach Odzyskanych – w placówki badawcze PAN. Były też
Wojsławice cennym źródłem nasion i sadzonek unikatowych roślin. Na wyprawę zabrano, zaopatrzonego w szpadel i notes, Tomasza Bojarczuka − owego młodego,
pracującego zaledwie od miesiąca,
stażystę, który po latach został następcą profesora Bugały w Arboretum.
Na miejscu w rozładunku roślin
uczestniczył zasłużony ogrodnik
Czesław Terlecki (1899–1984),
opiekun wojsławickiej kolekcji od
1948 roku. Wśród szydlic, cedrzyńców, głowocisów i kuningamii
Fot. Hanna Grzeszczak-Nowak
Dr Tomasz Bojarczuk z trzyletnią
siewką wojsławickiego cedru,
1999.
Wojsławicki cedr w roku 2000 –
20 m wysokości i 160 cm obwodu.
BYŁO, JEST, BĘDZIE
12
Plan Ogrodu Botanicznego
Warto zobaczyć
Na upalne letnie dni polecamy cieniste zakątki Ogrodu Botanicznego,
na przykład wschodni kraniec arboretum, gdzie kwitną najrozmaitsze
gatunki i odmiany Rośliny Roku 2009 – hortensji, wśród nich
hortensja ogrodowa (Hydrangea macrophylla) 'Mariesii Lilacina' (1).
W alpinarium warto zwrócić uwagę na „górkę nowozelandzką” –
w grupie roślin pochodzących z antypodów zobaczymy tam szczaw
pogięty (Rumex flexuosus) (2), zaskakujący całkowicie brązowymi
pędami i liśćmi. Lustro wody w basenie zlokalizowanym w dziale
roślin ozdobnych pokrywają różnobarwne liście i kwiaty grzybieni;
tuż przy brzegu czerwienieje Nymphaea 'James Brydon' (3).
W cieniu budynku świetnie czuje się funkia (Hosta) 'June' (4)
oraz jej liczne krewniaczki. Gdy upał zanadto nie doskwiera,
można wstąpić do szklarni i zobaczyć, jak wygląda drzewo,
z którego nasion produkuje się kakao, czyli kakaowiec
właściwy (Theobroma cacao) (5). Interesujące są też kaktusy
i agawy (Agave) (6, opis na str. 1) – najważniejsze spośród żywych
eksponatów wystawy „Sukulenty Meksyku”.
• LIPCOWE IMPREZY • LIPCOWE IMPREZY • LIPCOWE IMPREZY •
Ogród Botaniczny we Wrocławiu – zbiórka w niedzielę
SPACERY Z PRZEWODNIKIEM
Mamy już wakacje i sezon urlopowy, więc odbędą się tylko dwa
niedzielne spacery, ale za to poświęcone atrakcyjnym grupom
roślin, pretendującym do miana narodowych kolekcji wzorcowych. Opowiadać o nich będą ich długoletni opiekunowie.
o godz. 12 pod dębem przy Alei prof. F. Paxa.
5 lipca
Arboretum w Wojsławicach – zbiórka w niedzielę
o godz. 12 na grobli obok kasy.
12 lipca
Wstęp – w cenie biletu do Ogrodu.
Rośliny wodne naszych ogrodów
dr Ryszard Kamiński
Prezentacja kolekcji liliowców (Hemerocallis)
+ kiermasz
dr Jolanta Kozłowska-Kalisz
Fot. Jolanta Kochanowska
• Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU •
Yuliana i Scorpio z Nowej Gwinei.
• Takich egzotycznych gości nasz
Ogród jeszcze nie widział. Ósmego
maja odwiedzili nas Yuliana Gombo
i Scorpio Kogoya – Papuasi z miejscowości Wamena na Nowej Gwinei,
oddalonej od Wrocławia o 14 tysięcy
kilometrów. Przylecieli do Polski na
zaproszenie wrocławskich dziennikarzy, z którymi zawarli znajomość podczas ich niedawnej wyprawy do Indonezji. Oboje mają zainteresowania
przyrodnicze; Scorpio jest z zawodu
przewodnikiem turystycznym, Yuliana zaś studiuje agrotechnikę. Pierwszy raz w życiu opuścili swoje rodzinne strony, więc z ogromnym zainteresowaniem oglądali zarówno nasze kolekcje roślinne, jak i zwierzęta
w Ogrodzie Zoologicznym oraz zabytkową architekturę miasta. Szczególnie zachwyciło ich przedstawienie
„Traviaty” Giuseppe Verdiego
w Operze Wrocławskiej. Z Dolnego
Śląska, gdzie zwiedzili jeszcze Arbo-
retum w Wojsławicach, zamek Książ
i wiele innych atrakcyjnych miejsc,
pojechali do Krakowa, w Tatry, na
Polesie, do Warszawy i nad Bałtyk.
Na trasie podróży powrotnej na
Nową Gwineę znalazła się między innymi Wenecja.
• W wojsławickim Arboretum odbyła
się 9 i 10 maja konferencja „Regiony
Europy – samorządność w realizacji
europejskiej polityki spójności”, organizowana przez Dolnośląską Izbę
Rolniczą. Towarzyszył jej kiermasz
wyrobów rzemiosła artystycznego
i lokalnych produktów ekologicznych
oraz występy zespołów ludowych.
• Na polsko-ukraińskim pikniku, zorganizowanym 6 czerwca w Ogrodzie
Botanicznym z okazji Dni Narodowego Uniwersytetu Lwowskiego im.
Iwana Franki na Uniwersytecie
Wrocławskim, spotkali się przedstawiciele władz i kadry naukowej obydwu uczelni.
Download