Pismo Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego Październik 2009 Pokochajmy chryzantemy! hryzantemy kojarzą się nam z dniem Wszystkich Świętych, w Europie przez lata były symbolem żałoby i śmierci. Tymczasem w Azji są symbolem zdrowia, dobrobytu i władzy, a w Japonii mają nawet swoje święto – Festiwal Szczęśliwości, obchodzony na przełomie września i października. Spróbujmy więc i my spojrzeć na nie łaskawszym okiem. Są to przecież bardzo atrakcyjne rośliny o szerokiej skali barw i długim okresie kwitnienia, które upiększą ogród późną jesienią. Warto też wiedzieć, że wiele chryzantem, które kupujemy na groby naszych bliskich, z powodzeniem przezimuje w gruncie. Rodzaj chryzantema (Chrysanthemum) należy do rodziny astrowatych (Asteraceae) i liczy około 50 gatunków występujących głównie na terenach Chin, Korei, Japonii i Mongolii. Większość to byliny, ale są też wśród nich gatunki jednoroczne, znane jako złocienie. W Polsce w warunkach naturalnych rośnie jedynie chryzantema Zawadzkiego (Ch. zawadskii, syn. Dendranthema zawadskii) – endemit Pienin. Chryzantemy są bylinami lub podkrzewami o łodygach rozgałęzionych, często sztywnych, zdrewniałych u nasady. Liście, zielone lub szarozielone, ułożone są na łodydze skrętolegle. Kwiaty zebrane są w koszyczki (pojedyncze, półpełne lub pełne), a te tworzą baldachogrona. W ogrodnictwie duże znaczenie ma tylko jeden gatunek: chryzantema wielkokwiatowa (Ch. × grandiflorum). Zalicza się do niego wszystkie odmiany pochodzenia mieszańcowego uprawiane pod osłonami oraz niemal wszystkie odmiany gruntowe. Ze względu na wielkość kwiatów wyróżnia się trzy grupy odmian: wielko-, średnio- i drobnokwiatowe. Do uprawy w gruncie nadają się tylko odmiany o małych i średnich kwiatach, różniące się między sobą odpornością na mróz. Osiągają one wysokość 30–100 cm, kwitną od sierpnia do listopada, a nawet do grudnia (kwiaty wytrzymują niewielkie przymrozki). Polecane mrozoodporne odmiany to np.: 'Apollo' (kwiaty pomarańczowoczerwone), 'Bronzefeuer' (złotobrązowe), 'Cameo' (jasnoróżowe, pełne), 'Copycat' (żółtopomarańczowe), 'Primrose Button' (cytrynowożółte, pomponowe). Spośród 80 odmian rosnących w Ogrodzie Botanicznym dwie należą do grupy Rubellum: 'Clara Curtis' oraz 'Duchesse of Edinburgh'. Odmiany z tej grupy są bardzo wytrzymałe na mróz. Mają pojedyncze lub półpełne kwiaty, kwitną od września do listopada. Chryzantemy są bardzo mało wymagające, ale najlepiej czują się w żyznym, dobrze zdrenowanym podłożu, na stanowiskach słonecznych. W jednym miejscu mogą rosnąć 2–4 lata, po tym czasie trzeba je wiosną podzielić i przesadzić na nowe miejsce. Pozostawienie ich na tym samym stanowisku na dłużej negatywnie na nie wpływa. W okresie wegetacji należy je zasilać nawozem wieloskładnikowym co 3–4 tygodnie, do czasu wybarwienia się pąków. Nie można zapominać o regularnym podlewaniu, bo ze względu na płytki system korzeniowy rośliny szybko przesychają. Na pokrój i obfitość kwitnienia bardzo korzystnie wpływa uszczykiwanie wierzchołków, które najlepiej wykonać w czerwcu. Późną jesienią, po przemarznięciu pędów, należy je przyciąć na wysokość 10–15 cm. Dobrze jest przykryć rośliny stroiszem, czyli gałązkami świerka lub jodły, dla ochrony przed wiosennymi przymrozkami. Chryzantemy świetnie nadają się na rabaty bylinowe, gdzie będą stanowić ostatni późnojesienny barwny akcent. Szczególnie pięknie wyglądają pokryte poranną rosą lub szronem. Odmiany niskie są doskonałe na obwódki, a wyższe na kwiat cięty. W wazonie utrzymują się nawet cztery tygodnie. Tekst i zdjęcie: Chryzantema 'Cameo'. ANNA ŁĘCKA C ZE STARYCH KSIĄG 2 Porosty i uosobienie ich w legendach ycie flory wodnéj rozpoczęło się od porostów (Lichenes). Skromne te roślinki obsiadają w postaci pyłku czarnego, żółtego lub białego, korę drzewną, stare ruiny i skały. Porosty przyjmują najrozmaitsze kształty – reprezentują pył, skorupki, blaszki, gałązki lub włókienka – porastają na kamieniu, skale lub drzewie. Porost pleniący się na murach, jest barwy żółto-złotawéj – porost jeograficzny ciemno-popielatéj. Na górach norwegskich krzewią się prześliczne czarne porosty, należące do tego ostatniego gatunku. [...] Z pośród porostów gałązkowych, na pierwszym planie uwydatnia się słynny Chrobotek, czyli Mech Renożywny (Cladonia rangiferina), który w rozmaitych krajach kuli ziemskiéj, a głównie w bezpłodnych okolicach Skandynawii, stanowi podczas zimy wyłączne pożywienie renów. Najosobliwszym wszakże ze wszech porostów jest niezaprzeczenie brodaty, obrastający od dołu do szczytu, sędziwe jodły górskie lasów północnych. Postać jego wybitnie ornamentacyjna, uderzała już umysł ludów starożytnych, lubujących się w mistycyzmie i uosobiona została w legendach. W Niemczech siwobrody Rübezahl, przebywający w górach Olbrzymich, równie jak brodaty Tapio, leśny bożek Finnów, są nie czém inném, jak tylko alegorycznemi figurami prastarych jodeł, obrosłych tym porostem. Skromne te rośliny zalecają się wstrzemięźliwością i wielu innemi użytecznemi przymiotami. [...] Do porostów leczniczych zaliczamy Mech Islandzki (Cetraria islandica), krzewiący się na wyniosłych górach w krajach przybiegunowych, a u nas w Tatrach na Babiéj i Czarnéj górze. Ż Obrazy z życia Flory. Opracował według najnowszych źródeł Wincenty Niewiadomski. Warszawa, drukiem Józefa Ungra, 1880, s. 50–52 (pisownia oryginalna). Płucnica islandzka (Cetraria islandica). Za: Franz Eugen Köhler, Köhlers Medizinal-Pflanzen […], Gera 1883-1914. Wincenty Niewiadomski (1826–1892) – warszawski literat, publicysta, popularyzator wiedzy przyrodniczej; z zawodu urzędnik, pracował m.in. w mennicy Królestwa Polskiego i na kolei. Odpowiednie naczynia i ozdabianie ich est to błędne mniemanie, że dobra i pożywna ziemia zapewnia w zupełności należyte wyżywienie roślinom. Tak byłoby istotnie, gdyby ziemia pozostawała zawsze taką, jaką jest w danej chwili; niestety jednak każda ziemia może niezmiernie łatwo się zepsuć, a wówczas nietylko nie jest pożywieniem, ale staje się wprost trucizną! Wielki wpływ na utrzymanie ziemi w dobrym stanie mają przedewszystkiem naczynia, w których mieszczą się rośliny. Są to, że użyjemy porównania, śpiżarnie naszych roślin i jako takie winny być utrzymywane. A więc przedewszystkiem muszą mieć ściany porowate, umożliwiające dopływ powietrza, a następnie tak urządzone, żeby nadmiar wody, który powoduje butwienie i kwaśnienie ziemi, mógł łatwo spływać przez znajdujące się w dnie otwory. [...] Najbardziej rozpowszechnione a zarazem najlepsze naczynia są donice gliniane; są one tembardziej porowate a więc tem lepsze, im słabiej wypalone, im mniej metaliczny wydają dźwięk, gdy uderzymy palcem o ich ścianę. [...] Równie dobre, jak donice gliniane, są naczynia drewniane, zwłaszcza skrzynki służące do pomieszczenia kilku roślin razem. Tutaj otwiera się szerokie pole dla miłośnika kwiatów, mającego dość czasu, ochoty i smaku, aby zająć się przyozdobieniem tych skrzynek. Przy pomocy szyszek jodłowych, ładnych kawałków kory, mchów, porostów rozmaitych, kształtnych żołędzi i t. p. drobiazgów można przyozdobić ściany zewnętrzne skrzynki i stworzyć rzecz, która sama przez się może być ozdobą pokoju. J Robert Betten, Praktyczna hodowla kwiatów, przekład według 5-go wydania oryginału, Wydawnictwo M. Arcta w Warszawie 1911, s. 15–16 (pisownia oryginalna). Hiacynty i tulipany w doniczkach. Za: H. Settegast (red.), Illustriertes Handbuch des Gartenbaues, 2. Auflage, Nordhausen [1922]. Robert Betten (1861–1916) – niemiecki ogrodnik, redaktor „Praktycznego Poradnika Sadowniczo-Ogrodniczego”, autor książek o pielęgnowaniu roślin pokojowych. Jego imieniem nazwano jedną z odmian gruszy. CZASOPISMO WYDAWANE PRZEZ OGRÓD BOTANICZNY UNIWERSYTETU WROCŁAWSKIEGO Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 23 50-335 Wrocław tel. (071) 322 59 57 w. 14 e-mail: [email protected] dtp i druk: 6x7 ([email protected]) Wojciech Chądzyński – redaktor prowadzący Magdalena Mularczyk – konsultacja botaniczna oraz autorzy: Ewa Biała, Wioletta Foremska, Hanna Grzeszczak-Nowak, Marcin Kaczmarek, Ryszard Kamiński, Jacek Kański, Justyna Kiersnowska, Jolanta Kochanowska, Jolanta Kozłowska-Kalisz, Krystyna Kromer, Anna Łęcka, Tomasz Nowak, Karolina Sokołowska, Krzysztof Szczerbiński. www.biol.uni.wroc.pl/obuwr OSOBLIWOŚCI SPRZED LAT Fot. Norbert Pax O Profesor Ferdinand Pax w Ogrodzie Botanicznym, 1937. 2. Dynia figolistna (Cucurbita ficifolia), czarnonasienna, pochodząca prawdopodobnie z Ameryki, ma owalne, zielone, biało paskowane lub marmurkowate owoce. 3. Dynia piżmowa (Cucurbita moschata). 4. Dynia olbrzymia (Cucurbita maxima) i zwyczajna (C. pepo), obydwie nieznane w stanie dzikim, ale wszędzie uprawiane, pochodzą zapewne z tropikalnej Ameryki. Dostarczają jadalnych owoców, często osiągających wagę cetnara [ok. 50 kg]. Inne odmiany nie mają przeznaczenia kulinarnego, lecz uprawiane są dla ozdoby. Ich owoce wykazują dużą zmienność, jeśli chodzi o wielkość, kształt i barwę. Wyobrażenie o różnorodności form, powstałych najczęściej przez krzyżowanie, można zyskać, jeśli porówna się odmiany gruszkowate dwubarwne ze znaną dynią turbanową, formy brodawkowate z gładkimi itd.”. Fragment szpaleru z dyń widać jeszcze na zdjęciu z przełomu lat 20. i 30. XX wieku, kiedy w Ogrodzie rządził już inny dyrektor. Zapraszamy na kolejne święto dyni w niedzielę, 11 października. Atrakcji na pewno nie zabraknie! MAGDALENA MULARCZYK I właśnie tenże profesor Pax przy reorganizacji działu, w którym rośliny posadzone są według naturalnego pokrewieństwa, postanowił jedną ze słonecznych kwater w sąsiedztwie rodziny dzwonkowatych przeznaczyć na szpaler roślin dyniowatych. W większości są to tropikalne i subtropikalne rośliny zielne, które w stanie dzikim płożą się po ziemi lub wspinają na drzewa i krzewy za pomocą pędów przekształconych w wąsy czepne. W uprawie niektóre gatunki, na przykład szklarniowe ogórki, bywają prowadzone pionowo, na specjalnych konstrukcjach. METR DŁUGOŚCI, Fot. Hans Hildebrand Szacunek dla dyniowatych Aleja dyniowa, w tle nieistniejąca dzisiaj palmiarnia, ok. 1930. PIĘĆDZIESIĄT KILO WAGI Oddajmy głos samemu profesorowi Paxowi, który w swoim przewodniku dla zwiedzających z 1895 roku tak zachęcał do obejrzenia nowo zagospodarowanego fragmentu Ogrodu Botanicznego: „Aby dać zwiedzającym pewne wyobrażenie o różnorodności i zmienności owoców, urządziliśmy »aleję dyniową«, dwie ozdobione kwiatami rabaty, na których dyniowate pną się po mocnych podporach. Są tutaj uprawiane osobliwe formy tych roślin. Ich dobór zmienia się oczywiście z roku na rok. Najważniejsze są następujące: 1. Tykwa, kalebasa (Lagenaria vulgaris), pochodząca z tropików, a obecnie uprawiana wszędzie. Owoce butelkowate, dorastające do metra długości i bardzo zmienne w kształcie, służą do wyrobu naczyń. Niektóre odmiany są jadalne. Fot. Magdalena Mularczyk d pięciu lat na początku października Ogród Botaniczny na kilka dni zmienia swoje oblicze. Gdzie nie spojrzeć, spomiędzy przybierających jesienne barwy roślin wyłaniają się stwory nie z tego świata i najróżniejsze zaskakujące przedmioty, nawet motocykle i bolidy Formuły 1. Wszystko zrobione z... dyń rozmaitej wielkości, kształtu i koloru, bo właśnie w tym czasie odbywa się ostatnia impreza ogrodowego sezonu – Dolnośląski Festiwal Dyni. Zabawa jest doskonała, wystawa warzyw dyniowatych oraz wyczarowanych z nich kompozycji, konkursy na największą, najciekawszą i najsmaczniejszą dynię, kiermasz zdrowej żywności i występy artystyczne przyciągają za każdym razem kilka tysięcy osób. Mało kto jednak wie, że dzisiejszy radosny festyn nawiązuje do dziedzictwa po naszych dawnych poprzednikach. Już bowiem w latach dziewięćdziesiątych XIX wieku na terenie działu systematyki roślin istniała „aleja dyniowa”, obsadzona efektownie owocującymi roślinami z rodziny Cucurbitaceae. POMYSŁOWY PROFESOR Twórcą tej nietypowej ekspozycji był profesor Ferdinand Pax (1858–1942), wybitny systematyk i geograf roślin, który kierował Ogrodem najdłużej ze wszystkich dotychczasowych dyrektorów, bo aż 33 lata. Jego imię nosi główna aleja Ogrodu, którą ponoć przed stu laty osobiście obsadził kasztanowcami. Za jego czasów powstał służący nam do dziś kompleks szklarni po zachodniej stronie alei. Głównym przedmiotem naukowych zainteresowań profesora były rośliny z rodziny wilczomleczowatych (Euphorbiaceae), klony (Acer) oraz flora Sudetów i Karpat, w tym również polskich Tatr i Beskidów. Współpracownicy wspominali go jako człowieka o złotym sercu, a przy tym wyjątkowo skromnego i oszczędnego. Nie przykładał wagi do swojej powierzchowności, chodził w starym, znoszonym ubraniu i według Hansa Hildebranda, inspektora Ogrodu w latach 1927 –1934, wyglądał niemal jak kloszard, a nie uczony z wielkim dorobkiem i były rektor Uniwersytetu Wrocławskiego. Pewnego razu, przechadzając się jak co dzień po Ogrodzie, spotkał żonę inspektora z koszem pełnym zakupów. – A cóż tam pani niesie? – zapytał. – Kalafiory i kiełbaski na obiad – brzmiała odpowiedź. – O! kalafior to dobra rzecz, ale skoro ma pani kalafiory, to po co jeszcze kiełbaski? 3 Motocykl – dzieło uczniów Zespołu Szkół Plastycznych im. Stanisława Kopystyńskiego we Wrocławiu. ROŚLINY DLA CIAŁA 4 rastary dąb to według ludowych podań ojciec wszystkich drzew. Największe triumfy święcił w starożytnym Rzymie, gdzie był sadzony w gajach poświęconych Jowiszowi. Jego liście zdobiły czoła zasłużonych obywateli. Odgrywał również wybitną rolę w świecie Galów, w magii celtyckich druidów – „ludzi dębu” (według dawnych wierzeń z tym drzewem szczególnie związane są osoby urodzone 21 marca). Miał duże znaczenie w obrzędowości Słowian, Litwinów i Germanów. Dąb zawsze był symbolem siły oraz pozytywnej i dobroczynnej mocy. Uważany za dom elfów, daje również schronienie ludziom i zwierzętom, a w obrębie jego aury domostwa są bezpieczne. Bywa też, choć rzadko, żywicielem jemioły – daru niebios uznawanego za panaceum. P Dęby to drzewa długowieczne, prawdopodobnie jedne z najdłużej żyjących drzew liściastych. Ich wiek maksymalny szacuje się na ponad 1000 lat. Dąb rosnący w Polsce koło Piotrowic ma około 750 lat. Dęby należą do rodziny bukowatych (Fagaceae). Występują prawie wyłącznie w strefie umiarkowanej i subtropikalnej półkuli północnej, wyróżnia się około 600 gatunków. W Europie rosną gatunki rodzime: dąb szypułkowy (Quercus robur), dąb bezszypułkowy (Q. petraea), dąb ostrolistny (Q. ilex), dąb korkowy (Q. suber), dąb burgundzki (Q. cerris), dąb omszony (Q. pubescens), dąb węgierski (Q. frainetto), i aklimatyzowane, głównie z Ameryki Północnej: dąb szkarłatny (Q. coccinea), dąb czerwony (Q. rubra), dąb błotny (Q. palustris) oraz inne gatunki, w niewielkiej liczbie. Najpowszechniej występuje dąb szypułkowy: od północnej Rosji po Hiszpanię. Lubi żyzne, ciężkie, wilgotne gleby i pełne nasłonecznienie. Dorasta do wysokości 50 m. Pień dość nisko rozgałęzia się na potężne szczytowe konary (w przeciwieństwie do dębu bezszypułkowego, którego pień sięga do samego wierzchołka), pokrywa go ciemnoszara, głęboko pękająca korowina. Korona jest zwykle nieregularna. Kwiaty rozwijają się w maju, równocześnie z liśćmi. Jednonasienne owoce (dla botanika orzechy) zwane żołędziami pojawiają się we wrześniu na długich szypułkach (do 10 cm). Otoczone są dobrze przylegającą miseczką – kupulą. Korę, liście i owoce wykorzystuje się od dawna w medycynie i przemyśle kosmetycznym. Z narośli (dębianek, galasów), wyrastających na liściach po ich nakłuciu przez owada z rodziny galasówkowatych, pozyskuje się taninę. Ze starej księgi: …„Wyłuszczone żołędzie, pokrajane i wyługowane nalaniem ukropu, tracą nieprzyjemną gorycz, a wtenczas spalone i utarte, mogą nawet dla zdrowych w zastępstwie kawy zamorskiej albo z dodatkiem służyć za zdrowy posiłek…” (Józef Gerald-Wyżycki, XIX wiek). Szczególnie ciekawe było uśmierzanie bólu zębów. Usta płukano odwarem z kory dębu, przykładano kawałki kory na twarz lub liście na obolałe dziąsła. Dla wzmocnienia kuracji chory udawał się przed cząc stopy w kąpieli lub przykładając okłady na miejsca zmienione chorobowo. W tym celu należy sporządzić odwar z kory: 100 g sproszkowanej kory zalewamy 1 l wody, gotujemy 20 minut i cedzimy. Podobne działanie ma nalewka – po uprzednim rozcieńczeniu w wodzie w proporcji 1:10. Cierpiący na zapalenie dziąseł i błon śluzowych powinni pędzlować dziąsła i płukać jamę ustną preparatem zakupionym w aptece. Podobne działanie mają leki sporządzone z innych gatunków dębów. Bardzo trwała dębina wykorzystywana jest w budownictwie wodnym oraz do produkcji okien, podłóg, beczek i mebli. Pamiętajmy jednak, że dęby to przede wszystkim wspaniałe i ważne elementy krajobrazu. Tekst i zdjęcie: JOLANTA KOCHANOWSKA Dąb szypułkowy: 1 – kwitnąca gałązka; 2 – kwiaty męskie; 3 – kwiat żeński; 4 – kwiat żeński w przekroju; 5 – owoc. Za: Alois Pokorny, Illustrierte Naturgeschichte des Pflanzenreiches, Prag 1887, s. 127. Siła dębu wschodem słońca do lasu, nie odwracając się po drodze. Pod starym, rozłożystym dębem odmawiał trzykrotnie modlitwę, następnie trzykrotnie obchodził drzewo wymawiając słowa: „Powiedzże mi, powiedz, mój kochany dębie, Jakim sposobem leczyć zęby w mojej gębie”. Innym „magicznym” sposobem było przenoszenie słabych, cierpiących na epilepsję lub febrę dzieci przez rozwidlone gałęzie dębu. Powszechnie wykorzystywano „dębowe” surowce przy leczeniu wszelkich chorób skórnych, chorób kobiecych, gruźlicy, opuchlizny nóg oraz jako ratunek w wypadku zatrucia grzybami. Obecnie podstawowym surowcem leczniczym jest kora dębu. Zawiera ona garbniki o właściwościach ściągających, które w największej ilości występują w drzewach 9–10-letnich. Zbiera się ją w marcu–kwietniu, a następnie suszy. Znana jest z działania przeciwzapalnego, łagodzącego świąd i hamującego namnażanie się wirusów. Preparaty z kory dębu można stosować w leczeniu ostrej biegunki niespecyficznej, nieżytów żołądka i jelit – pijemy 4–5 razy dziennie filiżankę gorącego naparu z 10 g sproszkowanej kory. Nadmierną potliwość stóp, zapalenia, odmrożenia lub pęknięcia skóry, żylaki, wypryski możemy ograniczyć, mo- Jeden z pomnikowych dębów w Ogrodzie Botanicznym. POZNAJMY BLIŻEJ nącza rosną dziko przede wszystkim w wilgotnych lasach tropikalnych Afryki, Ameryki Południowej i wysp Oceanu Spokojnego. Spotkać je można także w widnych lasach, na zboczach górskich w subtropikalnych rejonach Azji Południowo-Wschodniej, Ameryki Północnej oraz w krajach śródziemnomorskich. Nieliczne występują w strefie klimatycznej umiarkowanej. Obecnie znane są ogółem ponad dwa tysiące gatunków pnączy, a liczba ta zwiększa się, głównie dzięki odnajdywaniu nieopisanych jeszcze powojników z terenu Chin. Rośliny z tej grupy porastają powierzchnie pionowe. Samodzielnie wspinają się po murach lub pniach drzew bądź korzystają z różnorodnych podpór ustawionych w ogródkach przez miłośników tej grupy roślin. Łatwo pną się po konstrukcjach, owijając się pędami albo zaczepiając ogonkami liściowymi lub wąsami pochodzenia pędowego i liściowego. Są krzewami, półkrzewami, roślinami zielnymi wieloletnimi lub jednorocznymi. Niektóre z nich to okazy masywne, o znacznej miąższości (np. glicynia – Wisteria, dławisz – Celastrus), inne – delikatne, nieduże, ale dające wyraźny akcent kolorystyczny swoimi barwnymi kwiatami (np. japońska odmiana powojnika Clematis 'Edo Murasaki'). W zależności od charakteru ogródka i wielkości miejsca przeznaczonego pod pnącze można dobrać odpowiedni gatunek lub odmianę. W naszym Ogrodzie dzięki wieloletniej współpracy z innymi ogrodami na świecie oraz polskimi szkółkarzami udało mi się zgromadzić wyjątkowo bogatą kolekcję tych roślin. Wiele gatunków, a zwłaszcza odmian, jest dostępnych dla właścicieli ogródków, ale część z nich bywa trudna do zdobycia i można je podziwiać tylko w ogrodach botanicznych. Akebia pięciolistkowa (Akebia quinata) – duże, zwarte pnącze o charakterystycznych liściach oraz różowoliliowych kwiatach żeńskich (większych) i męskich (mniejszych). Najciekawsze są owoce, przypominające niebieskie serdelki, wypełnione pożywnym, przeźroczystym miąższem. Ich uzyskanie jest ogrodniczym sukcesem. Odmiany: 'Silver Bells', 'Variegata'. Winnik (Ampelopsis) – wspaniałe rośliny o bardzo zróżnicowanym ulistnieniu. Jedne gatunki mają ciemnozielone, ząbkowane blaszki liściowe, u innych liście są jaśniejsze i głęboko, fantazyjnie powcinane. Większość winników P 5 ma liczne, kuliste, błyszczące, ciemnoniebieskie owoce. Cardiospermum halicacabum – pnącze jednoroczne z charakterystycznymi owocami: w rozdętej, jasnej torebce znajdują się trzy czarne nasiona wielkości „ziarenka” pieprzu. Na każdym widać wyraźny biały rysunek serduszka. Dławisz (Celastrus) – polska nazwa rodzaju nie jest przypadkowa. Młody osobnik nierozważnie posadzony przy małym drzewku niezwykle szybko owinie się wokół pnia i może z czasem silnym uściskiem uśmiercić swoją podporę. Główną ozdobą są liczne owoce barwy czerwonej, częściowo scho- Powojnik 'Edo Murasaki'. Rośliny lubiące wspinaczkę Winobluszcz Henry'ego. Pueraria lobata. wane w żółtych „kapturkach”. Pozostają one na gałęziach aż do mrozów. Powojnik (Clematis) 'Rooguchi' – odmiana japońska, niezmiernie wytworna. Dorasta do 2 m. Kwiaty są dzwonkowate, ciemnofioletowe. Powojnik chiisański (Clematis chiisanensis) – niewielkie rozmiary rekompensuje „liliokształtnymi”, żół to-purpurowymi kwiatami o grubych płatkach. Powojnik Rehdera (Clematis rehderiana) – kwitnie bardzo obficie, bladożółtymi, wdzięcznymi kwiatuszkami, które przypominają drobne dzwoneczki. Chmiel sercolistny (Humulus lupulus var. cordifolius) – szybko rosnące pnącze bylinowe. Tę botaniczną odmianę odróżniają od gatunku pięknie ukształtowane, grubo ząbkowane liście. Miesięcznik kanadyjski (Menispermum canadense) – pokrój rośliny jest uporządkowany. Liście układają się dachówkowato, mają regularnie, łagodnie powcinane brzegi. Paederia scandens – przy ziemi czuć cebulowy zapach, którym roślina skutecznie odstrasza szkodliwe owady, a także… koty. Winobluszcz Henry’ego (Parthenocissus henryana) – zachwyca purpurowo-zieloną barwą i rozjaśnionym unerwieniem liści. Winobluszcz różnolistny (Parthenocissus heterophylla) – liście mają szczególną, bardzo silnie zaznaczoną fakturę. Obwojnik grecki (Periploca graeca) – pnącze niewymagające. Daje dużą, ciemnozieloną, błyszczącą masę liściową. W czerwcu obsypuje się fioletowymi, delikat- nie pachnącymi kwiatuszkami w kształcie gwiazdek. Pueraria lobata – pochodzi z Japonii, gdzie jest półkrzewem, u nas natomiast zachowuje się jak bylina. Ma duże, charakterystyczne, trójlistkowe liście. Niebieskie kwiaty zebrane są w kwiatostany podobne jak u glicynii, ale nieco luźniejsze i mniejsze. Nasz okaz wyrósł z sadzonki podarowanej nam przez właścicieli ogrodu na Biskupinie. Roślina mateczna została przywieziona 40 lat temu z Kraju Kwitnącej Wiśni i co roku osiąga 10 metrów wysokości. W swojej ojczyźnie nazywana jest kudzu, a jej sproszkowane korzenie od dawna wykorzystywane są w dalekowschodniej medycynie. Jeżyna rdzawa (Rubus phoenicolasius) – półpnącze wspierające się. Rozłożysty krzew z makowoczerwonymi owocami o niepowtarzalnym smaku. Cytryniec chiński (Schisandra chinensis) – roślina kapryśna w uprawie, co nadrabia długimi kiściami jaskrawoczerwonych owoców, bogatych w witaminę C. W swojej ojczyźnie zastępuje cytrynę. Smilaks szczeciniasty (Smilax hispida) – pnącze północnoamerykańskie, silnie kolczaste. Kilka roślin posadzonych koło siebie stanowi barierę nie do przebycia. Tekst i zdjęcia: JOLANTA KOCHANOWSKA 6 Z ARCHIWUM FOTOGRAFII PRZYRODNICZEJ Saracenia (Sarracenia) w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Wrocławskiego. Fot. Ryszard Kamiński Z PRAC STUDENTÓW I PRACOWNIKÓW OGRODU Róża dzika. Praca wykonana w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Wrocławskiego. 7 Mgr inż. arch. krajobrazu Malwina Kołodziej NASZE PASJE Fot. Wojciech Chądzyński 8 Profesor Tomasz Nowak. lat. Sam zbieram takie korki i gdy tylko dowiedziałem się, że kolekcja jest do kupienia, natychmiast ją nabyłem. Korki te, podobnie jak wiele innych zgromadzonych przeze mnie i moją żonę Hannę przedmiotów, będzie można już w niedługim czasie oglądać w tworzonym przez nas skansenie wsi dolnośląskiej. Powstanie on przy wojsławickim Arboretum, w wyremontowanej stodole oraz innych pomieszczeniach gospodarczych byłego majątku rodziny von Oheimbów. Znajdą się tam też maszyny rolnicze, których jest tak wiele, że można by wyposażyć w nie kilka konnych gospodarstw wisi, starannie posegregowane, w dwóch zabytkowych szafach i tylko wybranym osobom profesor pozwala je oglądać. – Ta bielizna to już prawdziwe rarytasy na rynku kolekcjonerskim – mówi Tomasz Nowak. – Są to bowiem przedmioty codziennego użytku, które szybko się niszczyły i dlatego tak niewiele z nich przetrwało do naszych czasów. Oprócz tego rzadko kto zbierał tego typu rzeczy, ponieważ kolekcjonowanie damskich dessous przez mężczyzn mogłoby być nieelegancko kojarzone. A przecież i te przedmioty są świadectwem naszej kultury materialnej, która już bezpowrotnie Zwiewne halki, nocne koszulki i dessous naszych prababek stały po naszych przodkach, i dlatego, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja, staram się je ratować przed zniszczeniem lub śmietnikiem – mówi profesor Tomasz Nowak. – Zbieranie zawsze sprawiało mi wielką przyjemność, tym bardziej kiedy za zdobywane eksponaty nie trzeba było zbyt dużo płacić. PODZIWIAJĄC ZBIORY PANA PROFESORA, trudno nie zauważyć wspaniałej kolekcji przedwojennych płaskich, porcelanowych korków do butelek. Jest ich ponad trzysta, a każdy z nich różni się od innych umieszczonym na nim napisem. – Znaczna część tego zbioru była własnością pani Drozd, która razem ze swoim świętej pamięci mężem gromadziła go przez wiele rolnych. Wśród tych zabytkowych maszyn jest piękna młockarnia trójsitowa, wyprodukowana jeszcze przed wojną w Ząbkowicach Śląskich, oraz zachowana w doskonałym stanie waga do ważenia bydła. Wykonano ją w 1914 roku we wrocławskiej fabryce wag. Zbieramy i ratujemy wspólnie z żoną tego typu przedmioty przed zniszczeniem, ponieważ są wspaniałym świadectwem kultury materialnej Śląska. NAJWIĘKSZYM JEDNAK HITEM KOLEKCJONERSKIM pana profesora jest zbiór bielizny damskiej z przełomu XIX i XX wieku. Są to wykonane z delikatnych tkanin i ozdobione przepięknymi koronkami zwiewne halki, koszulki nocne, dessous. Wszystko przemija. Czy któraś z dzisiejszych młodych panien wie, jak wyglądała bielizna, którą nosiły jej praprababki? Dlatego właśnie kolekcjonuję te fatałaszki, aby przetrwały dla przyszłych pokoleń. Oprócz tego zbieram je, bo są wykonane ze wspaniałego materiału, obszyte delikatną, piękną koronką i zawsze będą mi się kojarzyć z czymś eleganckim, co miało bezpośredni kontakt z kobiecym ciałem. Coś, co było cudowną ręczną robotą. Nie kryję, że sprawiłoby mi ogromną przyjemność, gdyby moja małżonka zechciała czasami coś z tej kolekcji założyć na siebie. No cóż, ona jednak, jak większość pań, woli chodzić w spodniach. WOJCIECH CHĄDZYŃSKI Fot. Tomasz Nowak Fot. Wojciech Chądzyński chodząc do mieszkania profesora Tomasza Nowaka – dyrektora wrocławskiego Ogrodu Botanicznego, ma się wrażenie, że trafiło się do muzeum. Pełno w nim bowiem eksponatów, których nie powstydziłaby się żadna placówka etnograficzna. Na ścianach wiszą misternie wykonane hafty oraz piękne i niepowtarzalne koronki – z tymi z Koniakowa włącznie. Są też stare klucze, fragmenty uprzęży końskich, rzemieślnicze narzędzia, a na półkach – zabytkowe lampy, wiekowe żelazka oraz wiele, wiele innych przedmiotów użytku domowego, którymi posługiwali się na co dzień nasi dziadkowie i pradziadkowie. – Czuję ogromny szacunek do rzeczy materialnych, które pozo- W Bielizna damska z przełomu XIX i XX wieku. Część kolekcji przedwojennych porcelanowych korków od butelek. ROŚLINA ROKU rzewy hortensji ogrodowej (Hydrangea macrophylla) sadzi się zazwyczaj w ogrodach albo uprawia w donicach na balkonach i tarasach. Kwitnące okazy pojawiają się w sprzedaży wczesną wiosną i są uważane za jeden z atrybutów Świąt Wielkanocnych. Za sprawą dostępności nowych, ciekawych odmian możemy je coraz częściej spotkać w kwiaciarniach, gdzie wykorzystywane są jako efektowny kwiat cięty, wzbogacający bukiety i wiązanki. Hortensja jest bardzo cennym materiałem bukieciarskim, który można kupić na giełdzie kwiatowej od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Swą dekoracyjność zawdzię- K 9 naście sekund, po czym umieścić je w czystej wodzie o temperaturze pokojowej. Trwałość ciętych kwiatostanów wynosi około 2–3 tygodni. Zastosowanie odżywki (np. Chrysal) przedłuża ją o co najmniej 6 dni. Nie powinno się zapominać o podcinaniu końców gałązek oraz regularnej wymianie wody w wazonie. Najdłużej zachowują swą urodę hortensje ścinane z krzewów kwitnących późnym latem. Bujnymi kształtami i pięknymi barwami hortensji możemy się cieszyć przez kilka miesięcy dzięki różnym metodom suszenia i utrwalania. Roślina ta doskonale zasusza się w wazonie w pozycji naturalnej. w małe pęczki i zawiesić kwiatostanami w dół (metoda zielarska). Suszymy je w temperaturze powyżej 20°C, w przewiewnym miejscu. Jeżeli powietrze będzie zbyt wilgotne, kwiatostany mogą zbrązowieć. Należy także pamiętać, aby rośliny pozostawały w ciemności, ponieważ wtedy lepiej utrwalają się barwy. Przy wykorzystaniu tylko naturalnego obiegu powietrza czas suszenia może wynosić do kilku tygodni. Do komponowania kolaży najlepiej nadają się rośliny suszone na płask (metoda zielnikowa). Traktuje się tak pojedyncze liście, kwiaty czy same płatki. Metoda ta jest prosta i polega na tym, że wybraną część rzystywane odmiany o dużej liczbie kwiatów płonnych, odpornych na mróz, np.: 'Bouquet Rose' – o dużych, kulistych, intensywnie różowych kwiatostanach, 'Maculata' – o białych lub niebieskich kwiatostanach i biało obrzeżonych liściach, 'Caerulea' – o kwiatostanach ciemnoniebieskich. Suszki są często nielubiane z powodu osadzania się na nich kurzu oraz osypywania kwiatów i liści. Polecam zatem utrwalanie w roztworze gliceryny. Roślina zachowuje wówczas elastyczność i naturalny kształt, nie kruszy się. Świeżo ścięte pędy, oczyszczone i pozba- Uchwycić piękno cza dobrze wykształconym kwiatom płonnym zebranym w imponujące kwiatostany, z których można układać niezwykle efektowne, bogate bukiety. Wspaniałą ozdobą może być nawet pojedynczy kwiatostan, jednak równie pięknie Wystarczy wstawić ją do wysokiego naczynia z 4–5-centymetrową warstwą wody, którą początkowo będzie pobierać. Później, jeśli nie uzupełnimy płynu, kwiatostan stopniowo się zasuszy. Możemy także powiązać rośliny rośliny wkładamy między gazety lub kartki papieru i przyciskamy na całej powierzchni. Raz w tygodniu należy wymienić wilgotny papier na suchy. Suszenie trwa co najmniej 3 tygodnie, czasem nawet do kilku miesięcy. Do suszenia powinny być wyko- wione zbędnych liści, przycina się ukośnie i nacina na 4–5 cm, po czym jak najszybciej wstawia się je do roztworu gliceryny (1 część gliceryny na 2 części wody), aby mogły go pobrać. Dodatkowo można opryskać rośliny tym roztworem, co przyspieszy cały proces. Preparowanie trwa od kilkunastu dni do około 3 tygodni. Gdy rośliny są już odpowiednio nasączone gliceryną, przekłada się je na papier, aby przeschły. Jedyną wadą jest to, że w czasie preparowania może nastąpić częściowa zmiana barwy na bordową lub brązową. Zaletą natomiast to, że zakurzone rośliny można delikatnie umyć, ponownie wysuszyć i cieszyć się ich urodą nawet do kilku lat! Tekst i zdjęcia: EWA BIAŁA Kompozycja z hortensji ogrodowej i bukietowej. będzie się prezentował wraz z tulipanami, daliami, storczykami czy różami. W kwiaciarniach najczęściej dostępne są hortensje o barwie różowej, czerwonej, białej i niebieskiej, nieco rzadziej zielone, jasnopomarańczowe i bordowe. Aby ich uroda przez długi czas cieszyła nasze oczy, należy oczyścić pędy z dolnych liści, przyciąć ukośnie lub przeciąć na krzyż na głębokość 2–3 cm i zanurzyć ich końce w gorącej (ok. 80°C) wodzie na kilka- Hortensja krzewiasta i ogrodowa z kwiatostanem funkii i przetacznika. Wiązanka z hortensją ogrodową w roli głównej. WIEŚCI Z WOJSŁAWIC 10 ajwcześniejsze powojenne lata wojsławickiego Arboretum zostały przedstawione w poprzednim, wrześniowym numerze naszego miesięcznika. Teraz czas na kolejną część. Do roku 1950 park wojsławicki pozostawał w niemal zupełnym zaniedbaniu. Z istotną pomocą przyszedł mu dopiero Komitet Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie, a właściwie prof. Władysław Szafer, który rejestrował obiekty przyrodnicze szczególnie godne ochrony oraz zlecał ich zabezpieczanie na terenie całego kraju. To na jego polecenie w 1950 roku do Wojsławic skierowany został Tadeusz Szymanowski (1910–1991) – absolwent Wydziału Ogrodniczego Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie i asystent prof. Romana Kobendzy. W ciągu dwóch miesięcy, kierując praktyką wakacyjną grupy studentów SGGW, zinwentaryzował kolekcję roślin oraz przeprowadził gruntowne czyszczenie parku z posuszu i chwastów. Trud ten został dostrzeżony przez profesora Kazimierza Browicza i Władysława Bugałę, którzy w artykule „Ważniejsze drzewa i krzewy w niektórych parkach Polski Zachodniej”, opublikowanym w 1952 roku, napisali: „Park w Wojsławicach to prawdziwe curiosum dendrologiczne. Ze wszystkich opisanych w tej pracy parków znajduje się w najlepszym stanie. Jest to zasługa mgr T. Szymanowskiego”. Warto też wspomnieć, że ten wyjątkowo pracowity ogrodnik drzewoznawca, wywodzący się z ogrodniczego rodu, autor wielu publikacji i książek, zamieścił w „Roczniku Dendrologicznym” obszerne opracowanie „Park w Wojsławicach i jego zbiory dendrologiczne” (1952). Mariaż ogrodu dendrologicznego z gospodarstwem rolnym nie wychodził żadnej ze stron na dobre. Jednorazowa akcja porządkowa nie mogła zastąpić systematycznej pracy. Park wkrótce był ponownie mocno zaniedbany – alejki pozarastały, na rabatach pojawiły się dorodne chwasty i samosiewy rodzimych drzew. Na krzewach różaneczników i azalii zawieszone były jedynie tabliczki z numerami, ale nikt nie wiedział, co one ozna- botanikiem lwowskim, autorem m.in. fundamentalnego dzieła Atlas flory Polski i ziem ościennych. W Arboretum zastali stado pasących się krów oraz unikatowe okazy zagłuszone przez chwasty. Wejścia broniła jedynie duża tablica: „Nieupoważnionym wstęp na teren parku wzbroniony”. Przez kilka lat ogród był oficjalnie zamknięty, praktycznie jednak każdy mógł tam wejść przez otwarte bramy PGR. Mimo to goście, by go legal- W maju 1962 roku, ku radości turystów, bramy parku zostały otwarte, a po stawie pływały trzy zakupione łabędzie. Wprowadzono jednak bilety wstępu o nominale 2 złotych. W tym samym roku Zespół Ekspertów Stowarzyszenia Naukowo-Technicznego Inżynierów i Techników Ogrodnictwa zlecił powtórną inwentaryzację dr. Szymanowskiemu i Bohdanowi Widulińskiemu z Zakładu Botaniki Leśnej SGGW. Ich badania Powojenne dzieje czają. Nieogrodzony park niszczał, aż do nagłośnionego w prasie skandalu, który zadziałał skuteczniej niż wieloletnie prośby jego opiekuna o pomoc. nie zwiedzić, musieli wylegitymować się specjalnym pozwoleniem wydanym przez dyrekcję PGR. umożliwiły wywieszenie metalowych, emaliowanych tabliczek z nazwami drzew i krzewów. Wciąż Wołanie o ratunek dla parku – wycinek z „Gazety Robotniczej” z 3 sierpnia 1955 roku. Otóż w połowie sierpnia 1958 roku przebywający we Wrocławiu dyrektor Ogrodu Botanicznego Chińskiej Akademii Nauk, dr Ju, wyraził życzenie obejrzenia parku w Wojsławicach. Pojechał tam wraz ze swoim wrocławskim przewodnikiem, profesorem Akademii Medycznej Józefem Mądalskim – Tylko po otrzymaniu specjalnego pozwolenia można było wejść na teren PGR-u i zwiedzić ogród dendrologiczny. Archiwum OBUWr. Jeszcze tego samego roku opiekę nad Arboretum powierzono Miejskiej Radzie Narodowej w Niemczy, która do porządkowania parku oddelegowała cztery niewykwalifikowane osoby, tzw. siły pomocnicze. Z milionowej dotacji przyznanej przez Wojewódzką Radę Narodową we Wrocławiu oczyszczono dwa stawy, zakupiono 70 ławek, betonowe ogrodzenie i żwir na alejki. Fot. Włodzimierz Seneta (?) N Dr Tadeusz Szymanowski (z prawej) i nieznany leśnik podczas drugiej inwentaryzacji drzewostanu – Wojsławice, maj 1962 roku. Turystyczna rubryka i zabawny rysunek zapraszają na wycieczkę do Wojsławic. „Gazeta Robotnicza”, sierpień 1962 roku. jednak nieoznaczona pozostawała kolekcja rododendronów – ze względu na brak polskich specjalistów, którzy potrafiliby zidentyfikować te nieznane w naszym kraju odmiany. Gdy wydano dotację, okazało się, że finansowe utrzymanie placówki nadmiernie obciąża skromny budżet Urzędu Gminnego w Niemczy. Naczelnik Ferdynand Gąsiorowski, kiedy tylko nadarzyła się możliwość, przekazał park nowo powstałemu Dzierżoniowskiemu Kombinatowi Hodowli Zwierząt Zarodowych. Stało się to 15 lutego 1979 roku. Rok wcześniej sędziwego emeryta Czesława Terleckiego poproszono o opuszczenie domku ogrodnika, który wraz z parkiem przejął wchodzący w skład Kombinatu Zakład Usług Socjalnych. Po remoncie urządzono w budynku pokoje gościnne dla dyrekcji. 18 kwietnia 1979 roku do WIEŚCI Z WOJSŁAWIC Wiosną 1981, w ostatnim roku pracy Ryszarda Topora, zatrudniono Walentynę Kusowską, kucharkę przeniesioną z POHZ Piotrkówek, a rok później z tej samej firmy również jej męża Władysława – kierowcę. Oboje zamieszkali w wyremontowanym domku ogrodnika. Z Arboretum systematycznie znikały różne rośliny i niestety nadal pogłębiały się ogrodnicze zaniedbania. Pozytywną postacią w tamtym okresie był mgr inż. Alfred Arboretum Część 2 Węgłowski (1906–1992), który w 1939 roku ukończył Wydział Ogrodniczy SGGW w Warszawie. W Wojsławicach zatrudniony został przez Dzierżoniowski Kombinat od lipca 1979 roku (do 1985 lub 1986) na pół etatu na stanowisku specjalisty dendrologa, mającego sprawować ogólny fachowy nadzór nad parkiem. Ten emerytowany kierownik Plantacji Miejskich Wydziału Rolnictwa Fot. Hanna Grzeszczak-Nowak działalność ograniczała się do odchwaszczania, likwidowania samosiewów i rozsadzania zbyt gęsto rosnących okazów. Kombinat próbował oczyścić parkowy staw, ale zaraz po wykonaniu prac ulewa zni- Mgr inż. Alfred Węgłowski – dendrolog. Archiwum autorki. weczyła cały trud, zgromadzony obok namuł spłynął bowiem z powrotem do zbiornika. Woda zniszczyła wówczas także asfaltową drogę dojazdową. Udało się natomiast wyremontować poszycie dachowe historycznej szklarenki. Przez następnych kilka lat Arboretum nie miało szczęścia do przydzielanych pracowników. W opinii wielu miejscowych do pracy w parku oddelegowywano pracowników Kombinatu – przekształconego w 1981/82 roku w mniejsze jednostki, Państwowe Ośrodki Hodowli Zarodowej (POHZ) – niejako za karę, tj. za różnego rodzaju pracownicze przewinienia, ewentualnie pozbywano się osób kłopotliwych lub niewydajnych. Przegląd najstarszych w Arboretum. ciu miał dwie pasje: jeździectwo i różaneczniki. Napisał wiele artykułów o tych roślinach i specjalizował się w ich rozpoznawaniu. Jego zasługą było wykonanie pierwszej inwentaryzacji krzewów Rhododendron w Wojsławicach i częściowe ich oznaczenie. Na wielu zawiesił metalowe etykiety, malowane ręcznie olejną farbą przez Jadwigę Olejnik z wrocławskiego Ogrodu. Wyniki jego badań zostały zawarte w „Roczniku Dendrologicznym”, vol. 37, w publikacji prof. Jerzego Hrynkiewicza-Sudnika „Kolekcja różaneczników w arboretum Wojsławickim” (1986/87). Lata osiemdziesiąte przyniosły częste zmiany zarządców: Przewodnik po Arboretum autorstwa Tadeusza po restrukturyzacji Czochera z 1978 roku. Dzier żoniowskiego dacji, naczelnik Niemczy FerdyKombinatu administrowanie Wojnand Gąsiorowski przekazał Arbosławicami powierzono w 1982 roku retum w Wojsławicach UniwersyZakładowi Usług Socjalnych. tetowi Wrocławskiemu. 29 lutego Zastępcy dyrektora Zakładu, Jó1988 roku zabytkowy park został zefowi Mnichowi, udało się powopierwszą w historii filią Ogrodu łać pierwszą Radę Naukową ArboBotanicznego UWr. Rozpoczął się retum. Jej inauguracyjne posiedzecałkiem nowy rozdział w dziejach nie odbyło się 6 czerwca 1982 roArboretum. ku. Jednak pięć lat później, w związku z postawieniem POHZ i podHANNA GRZESZCZAK-NOWAK ległych mu jednostek w stan likwi- etykiet Wojewódzkiej Rady Narodowej we Wrocławiu – nie bacząc na sędziwy wiek – raz w tygodniu, zarówno latem, jak i zimą, przyjeżdżał pociągiem lub autobusem z Wrocławia do Wojsławic. W latach 1975–1983 pracował także na pół etatu jako dendrolog we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym. Był osobą nieco tajemniczą, o interesującej przeszłości – kawalerzystą, żołnierzem AK, powojennym organizatorem Zarządu Zieleni Miejskiej we Wrocławiu. W ży- Fot. Hanna Grzeszczak-Nowak uporządkowania i nadzoru Ogrodu Dendrologicznego w Wojsławicach oddelegowany został 43-letni Ryszard Topór, z zawodu rolnik, pracownik Ośrodka Sanatoryjno-Wypoczynkowego w Piotrkówku, należącego także do Kombinatu. Był nieco zaskoczony decyzją dyrektora Andrzeja Łobarzewskiego i na stanowisku specjalisty do spraw ogrodniczych wytrwał zaledwie trzy sezony. Do pomocy przydzielono mu dwie rencistki z Wojsławic, w tym Marię Hłodniak. Ich 11 Arboretum dzisiaj. BYŁO, JEST, BĘDZIE 12 Plan Ogrodu Botanicznego Warto zobaczyć Jesień nie byłaby tak piękna, gdyby nie chryzantemy – jeden z jej klasycznych symboli. Wiele różnobarwnych, drobnokwiatowych odmian z rodzaju Chrysanthemum można teraz podziwiać w dziale roślin ozdobnych (1, opis na str. 1). Jednakowo atrakcyjna przez cały rok jest natomiast amerykańska sekwoja wiecznie zielona (Sequoia sempervirens) (2), która właściwie powinna rosnąć w szklarni, ale u nas, dzięki łagodnemu klimatowi, wytrzymała kilka ostatnich zim na wolnym powietrzu. W alpinarium warto wdrapać się na pagórek za profilem geologicznym, by zobaczyć owocującą górską krzewinkę – wawrzynek alpejski (Daphne alpina) (3). Interesujące owoce ma również komonicznik skrzydlatostrąkowy (Tetragonolobus maritimus) (4), wpisany na Czerwoną listę roślin i grzybów Polski. W szklarni z basenami hydroponicznymi imponująco prezentuje się trudna do uprawy w mieszkaniu, pochodząca z Filipin Medinilla myriantha (5), a wśród meksykańskich sukulentów – duży, kulisty kaktus Echinocactus grusonii (6), żartobliwie nazywany „fotelem teściowej”. • PAŹDZIERNIKOWE IMPREZY • PAŹDZIERNIKOWE IMPREZY • W niedzielę wstęp dla wszystkich VI DOLNOŚLĄSKI FESTIWAL DYNI w cenie ulgowego biletu do Ogrodu. W tym roku obchodzimy mały jubileusz, bo od pierwszego święta dyni, zorganizowanego 9 i 10 października 2004 roku, PLENER PLASTYCZNY mija właśnie pięć lat. Impreza bardzo przypadła wrocławianom Dynie są wdzięcznym materiałem dla osób uzdolnionych do gustu i z roku na rok w Ogrodzie pojawia się coraz więcej artystycznie, więc podczas ostatniego w tym roku pleneru, gości. I tym razem nie zabraknie stoisk ze zdrową żywnością w niedzielę, 11 października, będziemy zachęcać oraz okazji do beztroskiego biesiadowania przy muzyce. dzieci i młodzież do wysłuchania ciekawej prelekcji o dyniach, Najważniejsze punkty programu – konkursy, zabawy, a następnie wykonania „Dyniowych portretów”. występy artystyczne i kiermasze – odbędą się w niedzielę, Spotykamy się o godz. 10.00 obok kasy przy ul. Sienkiewicza. 11 października, ale warto przyjść już w piątek i sobotę, Dynie będą przygotowane przez Ogród Botaniczny. aby móc w spokoju podziwiać pomysłowe aranżacje Prosimy tylko o przyniesienie potrzebnych dodatków. z dyniami w roli głównej. Najlepsze prace zostaną nagrodzone. Życzymy dobrej zabawy! Archiwum OBUWr • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • • W dniach 18 i 19 sierpnia gościliśmy siedmioro pracowników Ogrodów Botanicznych Reńskiego Uniwersytetu Fryderyka Wilhelma w Bonn: dyrektora ds. technicznych oraz kierowników działów szklarniowych, systematyki, arboretum, działu ekologicznego i filii Melbgarten oraz Ogrodu Roślin Użytkowych. Goście zapoznali się ze strukturą i kolekcjami roślinnymi naszego Ogrodu, a także zawarli znajomość z przedstawicielami kadry kierowniczej. Wielkie wrażenie wywarło na nich również rozległe i malownicze Arboretum w Wojsławicach. Chwalili panujący w obydwu placówkach porządek, bogactwo i różnorodność kolekcji, kompozycję kwater, system informacji o roślinach i niespotykaną kreatywność pracowników. Przez dyrektora, prof. Tomasza Nowaka, zostali zaproszeni na uroczystości z okazji 200-lecia Ogrodu w 2011 roku. Od bońskich ogrodników otrzymaliśmy w podarunku dwie niezwykle dla nas cenne rośliny: Esenbeckia grandiflora i Neesenbeckia punctoria. Ich nazwy pochodzą od nazwiska botanika Christiana Gottfrieda Neesa von Esenbecka (1776–1858), który w 1818 roku założył Ogród Botaniczny w Bonn, naszym zaś kierował w latach 1830–1851. • W sobotę, 12 września, odbył się kolejny zjazd członków Klubu Miłośników Roślin Wodnych. Szczegółowe informacje na stronach internetowych: www.roslinyakwariowe.pl/kmrw www.akwarium.pl/index.php/pl/kalendarium/imprezy-2009/ 380-xivzjazdkrmw.html