Karol Lutkowski Integracja z Unią Europejską jako wyzwanie dla

advertisement
Karol Lutkowski
Integracja z Unią Europejską jako wyzwanie dla polskiej polityki pieniężnej
1.Europejska Unia Gospodarcza i Walutowa nowym etapem integracji
Po upływie dwu lat i czterech miesięcy od utworzenia (w dniu 1. stycznia 1999 roku)
międzynarodowej, europejskiej waluty – euro - i przejęcia roli najwyższej władzy pieniężnej
w obszarze Europejskiej Unii Gospodarczej i Walutowej (EUGiW) przez powołany do
istnienia pół roku wcześniej we Frankfurcie nad Menem Europejski Bank Centralny (EBC),
nowy, wspólny system pieniężny dwunastu państw członkowskich EUGiW wydaje się już
być na dobre zakorzeniony. EBC, jako emitent tego nowego pieniądza i organ sprawujący
politykę monetarną w obrębie całego obszaru unii walutowej, jest naczelną instytucją
Europejskiego Systemu Banków Centralnych - zintegrowanej, quasi-federalnej struktury
bankowości centralnej całego tego bloku. Trwają obecnie przygotowania do mającego się
rozpocząć już wkrótce, bo w dniu 01. stycznia 2002 roku, procesu konwersji dotychczas
używanych, narodowych znaków pieniężnych na bilety i monety opiewające na euro. Ta
psychologicznie i politycznie delikatna operacja, zaplanowana na okres do sześciu miesięcy,
jest wprawdzie – ściśle rzecz biorąc - tylko widocznym potwierdzeniem już istniejącej
rzeczywistości. Zważywszy jednak na fakt, że będzie ona oznaczać nieodwracalne
przekroczenie pewnej psychologicznej granicy, definitywne rozstanie się społeczeństw tego
obszaru ze znakami pieniężnymi, do których przywykły, z ich symboliką i bagażem
sentymentów, jakie ona wywołuje, można zrozumieć dlaczego
zbliżanie się tej daty
oczekiwane jest tam, jeśli nie z “zapartym tchem”, to jednak z uczuciem – mimo wszystko –
pewnego niepokoju, jaki występuje przed przekroczeniem każdego historycznego progu.
W każdym razie, nowa karta historii Europy, jaka została otwarta wraz z utworzeniem
wspólnego pieniądza i ma zostać teraz w widoczny sposób potwierdzona, będzie polegać nie
tylko na jeszcze ściślejszym niż dotąd wzajemnym zrastaniu się gospodarek członkowskich
tego ugrupowania (co było już istotą projektu wspólnego rynku), ale - jak się powszechnie
przewiduje - także na krystalizowaniu się nowych więzi integracyjnych w szeregu innych
dziedzinach, m.in. właśnie na płaszczyźnie politycznej - przy wszystkich zasadniczych
rozbieżnościach, jakie zachodzą między deklarowanymi dążeniami poszczególnych krajów
członkowskich jeśli chodzi o konkretną formę tych przyszłych więzi.
Przesłanki takiej
ewolucji są zresztą explicite zawarte w traktacie z Maastricht. Ma szansę spełnić się w ten
2
sposób znana i często cytowana prognoza jednego z wybitnych ekonomistów francuskich, J.
Rueff’a, wypowiedziana blisko czterdzieści lat temu, że do powstania Europy dojdzie za
sprawą pieniądza, albo nie dojdzie do tego nigdy. Wyłania się w ten sposób na naszym
kontynencie duży, jednolity obszar, o łącznym potencjale ludnościowym, a niezadługo być
może także i produkcyjnym, większym niż Stany Zjednoczone. Naturalnie, wydźwięk tego
zdania musi zostać stonowany przez wskazanie na różnorakie historyczne i strukturalne
skrępowania, jakie ciążyły i po części nadal ciążą nad rozwojem państw i społeczeństw
Europy. Przeszkody te mogą utrudnić, lub uniemożliwić spożytkowanie wszystkich
potencjalnych szans, jakie tkwią w tej zarysowującej się dopiero przyszłej ewolucji. Jednak
nie ulega wątpliwości, że jest to wczesna faza bezprecedensowego eksperymentu, który w
razie powodzenia może otworzyć w historii kontynentu europejskiego rozdział na tyle nowy
jakościowo, iż odwoływanie się do przeszłości jako podstawy prognoz, staje się zawodne.
Prawdopodobna jest hipoteza, iż ewolucję w kierunku ściślejszej integracji, także - w jakiejś
formie na płaszczyźnie politycznej - napędzać mogą nawet same tarcia wewnątrz nowego
mechanizmu monetarnego, które już dały o sobie znać, np. w postaci sporów o właściwe
relacje między organami politycznymi i EBC w łonie integracji. W szczególności jest
wyobrażalne, że przy braku ściślej koordynowanej polityki budżetowej, system wspólnego
pieniądza może ujawnić “deficyty” integracji, których skutki będą mogły zostać rozładowane
tylko przez pogłębienie procesu jednoczenia się europejskiego bloku państw. Oczywiście, nie
da się wykluczyć, że napięcia takie spowodują raczej kryzys integracji, zamiast dostarczyć
bodźca do ściślejszej współpracy. Przynajmniej na razie jednak, mimo wszystkich trudności,
bieg wydarzeń sprzyja raczej prognozom optymistycznym.
Wiadomo było zresztą od samego początku procesu integrowania się gospodarek
Europy (i wielu jego zwolenników w tym właśnie zawsze widziało ostateczny sens integracji
monetarnej), iż proces ten ma szansę doprowadzić do powstania Europy zintegrowanej w
jakiś sposób także politycznie. Same spodziewane korzyści ekonomiczne nie uzasadniałyby,
wg. opinii wielu obserwatorów, trudów i ryzyk związanych z wprowadzaniem systemu
wspólnego pieniądza. Gdyby
ewolucja w
kierunku integracji politycznej rzeczywiście
nastąpiła, to także niektóre argumenty sceptyków w kwestiach pieniężnych mogłyby powoli
tracić na znaczeniu. Dotyczy to zwłaszcza krytyki płynącej od strony niektórych ekspertów
amerykańskich. Specjaliści ci wskazują na różnice między warunkami, w jakich niegdyś
powstała i funkcjonuje obecnie
północno-amerykańska unia walutowa Stanów z jednej
strony i warunkami, w jakich ma funkcjonować europejska unia walutowa z drugiej strony.
3
Funkcjonalnie, porównanie wypada wg. nich na niekorzyść Europy. Jest tak właśnie dlatego,
że nie widzą oni w Europie niezbędnej podstawy, jaką dla unii walutowej jest zwykle unia
polityczna ze wszystkim, co się z tym gospodarczo wiąże (chodzi w szczególności o
możliwość transferów finansowych via budżet federalny na skalę gospodarczo i społecznie
znaczącą). Wydaje się, że zacieśnianie więzi integracyjnych na płaszczyźnie politycznej
mogłoby z czasem łagodzić tę funkcjonalną słabość. Niemniej, można tymczasem uznać za
rzecz niemal pewną, że wspólna polityka monetarna, przy braku wspólnej polityki fiskalnej,
nie raz będzie powodem napięć w nowym mechanizmie walutowym Europy. Przynajmniej
na razie jednak sukces tej grupy krajów w postaci radykalnego wytłamszenia inflacji i na tej
podstawie (przybliżone) spełnienie kryteriów traktatu z Maastricht przez tak dużą liczbę
krajów członkowskich, pozwala oczekiwać, że euro - mimo trudnego początku jego “kariery”
na międzynarodowym rynku walutowym – okaże się w przyszłości walutą trwale stabilną.
Zajmie też zapewne, wcześniej czy później, poczesne miejsce w rzędzie walut rezerwowych
światowego systemu monetarnego, skutecznie rywalizując z dolarem pod tym względem, a
także - co niemniej prawdopodobne – stanie się także jednostką kluczową dla pewnego grona
krajów spoza Unii Europejskiej, które zechcą połączyć z nią ściślej swoje losy gospodarcze.
Obszary bliżej związane wymianą z krajami europejskimi zdecydują się kiedyś zapewne
utworzyć szerszą, nieformalną strefę euro. W ramach takiej strefy pieniądz europejski stanie
się prawdopodobnie środkiem rozliczeń międzynarodowych. Funkcjonować będzie jako
waluta transakcyjna, główny składnik oficjalnych i prywatnych rezerw dewizowych tych
krajów oraz ważna jednostka lokacyjna.
Za prawdopodobieństwem ostatecznego umocnienia się pozycji euro przemawiają
m.in. instytucjonalne rozwiązania przyjęte w EUGiW, do których należą: jednoznaczne,
priorytetowe zobowiązanie Europejskiego Banku Centralnego (EBC) do zabiegania o stabilny
poziom cen (siły nabywczej) na obszarze cyrkulacji euro, pełna autonomia samego EBC, jak
też
autonomia podległych mu narodowych banków centralnych względem władz Unii
Europejskiej jak również władz narodowych, a także tryb powoływania Rady EBC i jego
Zarządu z prezesem na czele. Zasady statutowe, struktura organizacyjna, narzędzia działania,
nade wszystko zaś sama generalna doktryna polityki pieniężnej, sposób rozumienia jej sensu i
zadań, wzorowane były w decydującej mierze na niemieckim Bundesbanku. EBC uchodzi nie
bez racji za spadkobiercę doświadczeń i międzynarodowej reputacji niemieckiego banku
centralnego. Dotychczasowe perypetie euro, wyrażające się w spadkowym trendzie jego
notowań na międzynarodowym rynku (po krótkotrwałym wzlocie zaraz po jego utworzeniu)
4
nie podważają jeszcze szansy wejścia waluty europejskiej do szerszego międzynarodowego
obiegu. Jest bowiem rzeczą powszechnie znaną, że zaufanie do instytucji monetarnej i
emitowanego przez nią pieniądza musi być budowane i umacniane w ciągu długiego okresu, a
EBC - jako bank całkowicie nowy i nie do końca sprawdzony w działaniu - żadnej własnej,
ułatwiającej start renomy na początku nie miał i mieć nie mógł. Trudny debiut nowej waluty
na międzynarodowym rynku nie jest w żadnym zakresie przypisywany jakimś
konstrukcyjnym defektom nowego mechanizmu pieniężnego, samego w sobie, lecz raczej
okolicznościom względem niego zewnętrznym (które mogą ustąpić i jest duża szansa, że tak
właśnie się niezadługo stanie). Wprawdzie nie nastąpiło dotąd od dawna zapowiadane przez
najpoważniejsze ośrodki badawcze trwałe umocnienie kursu jednostki euro w stosunku do
dolara, mimo przejściowego wzrostu kursu euro na przełomie lat 2000 – 2001. Jednak
przeszacowanie dolara względem pieniądza europejskiego (określane na ok. 20%),
odzwierciedlone w stałym trendzie wzrostowym amerykańskiego deficytu bilansu obrotów
bieżących, uzasadnia podtrzymywanie przekonania, że do korekty kursowej w kierunku
odpowiednim dla tego stanu rzeczy w nieodległej przyszłości zapewne dojdzie. Zasadnicza
bowiem stabilność waluty europejskiej, mierzona wskaźnikiem najważniejszym wskaźnikiem cen w różnych jego wariantach – jest niekwestionowanym faktem. Tezy tej nie
podważa informacja, że pierwszy kwartał roku 2001 przyniósł – zapewne przejściowo –
wzmożenie dynamiki wskaźnika kosztów utrzymania na tym obszarze do wysokości nieco
przekraczającej założony limit 2% wzrostu cen rocznie. EBC bowiem zdecydowanie tłumi tę
wzmocnioną chwilowo tendencję inflacyjną, narażając się powszechnie raczej na zarzut
przypisywania nadmiernej wagi do postulatu przeciwdziałania wszelkim przejawom inflacji,
choćby za cenę spowolnienia tempa wzrostu PKB w aktualnej sytuacji recesyjnego stanu
światowej koniunktury.
Kiedy zatem stawia się pytanie o charakter wyzwań, jakie stoją przed polską polityką
monetarną po rozpoczęciu negocjacji o członkostwo Unii Europejskiej (UE), to podkreślić
wypada nade wszystko rygorystyczne standardy monetarnej stabilności, do jakich EBC został
zobowiązany i którym też praktycznie hołduje w zakresie podległym jego samodzielnemu
wpływowi. Na odnotowanie zasługuje przy tym szczególny charakter chwili, w jakiej
problem naszego przyłączenia się do Unii Europejskiej staje na porządku dziennym. Unia
Europejska jest sama także w procesie transformacji, głębokiej przemiany jakościowej,
dokonującej się w znacznej mierze właśnie “za sprawą pieniądza”. Ze względów
obiektywnych jak i subiektywnych nadaje to problematyce monetarnej rangę centralną w
5
całokształcie spraw (nie pomniejszając wagi innych aspektów integracji), już choćby dlatego,
że absorbują one uwagę kół kierowniczych Unii Europejskiej akurat teraz w stopniu
wyjątkowo intensywnym.
2.Charakter i zakres dostosowąń do standardów UE w polskim systemie pieniężnym
Jak jednoznacznie wynika z ustaleń szczytu kopenhaskiego i treści Białej Księgi, pomyślne
zakończenie zabiegów o członkostwo w UE krajów środkowoeuropejskich (w ich liczbie
Polski ) uwarunkowane będzie wykazaniem przez te kraje zdolności do przyjęcia na siebie
obowiązków płynących z traktatu z Maastricht,w tym zdolności i woli przystąpienia w
przyszłości do Europejskiej Unii Gospodarczej i Walutowej. Trzeba więc będzie wykazać
przede wszystkim, że Polska jest zdolna i zdecydowana doprowadzić w nieodległym czasie
do ustabilizowania wewnętrznej wartości złotego w takim stopniu, aby przyjęcie przez nią
wszystkich praw i obowiązków członka (w tym pełne otwarcie gospodarki na rynek UE ) nie
wywołało kryzysu bilansu płatniczego kraju i głębokiej recesji, co - w opinii drugiej strony mogłoby być także źródłem kłopotów dla samej UE. Równocześnie, rozpatrując rzecz w
perspektywie długofalowej, w ocenie tej będzie chodzić o ustalenie czy złoty - z punktu
widzenia Unii Europejskiej - ma widoki na osiągnięcie w dalszej perspektywie takiego
stopnia stabilizacji, że zastąpienie go później przez euro w obiegu wewnętrznym kraju nie
będzie szokiem szkodzącym bezpośrednio samej polskiej gospodarce, a pośrednio również
destabilizującym sytuację monetarną wewnątrz “rdzeniowego” obszaru unii walutowej. I
chociaż Polsce powinno zależeć na możliwie rychłym, pomyślnym sfinalizowaniu rozmów, to
równocześnie jest także w żywotnym interesie polskiej gospodarki docenić wagę tego aspektu
strategii integracyjnej i nie odsłaniać się bez właściwego przygotowania na ryzyka tego
rodzaju otwarcia. Przygotowanie zaś, o którym tu mowa, polegać musi przede wszystkim na
neutralizacji czynników, które - po wejściu do UE - powodować mogą zbyt szybką erozję
pozycji konkurencyjnej kraju wewnątrz tego ugrupowania na skutek aprecjonowania się
kursu realnego polskiego pieniądza. Fundamentalnego znaczenia nabiera w ten sposób
postulat zredukowania tempa inflacji najpierw do niskiego tempa jednocyfrowego, a w
dalszej kolejności jej praktycznego (niemal) wygaszenia, tak jak zrobiło to jedenaście krajów
przystępujących teraz do EUGiW (chociaż i tak sprawa wejścia Polski w skład unii walutowej
stanie się aktualna znacznie później, po wejściu do UE). Nigdy też dość podkreślania, że
niezależnie od obserwowanego spadkowego trendu kursu euro ciągu pierwszych dwu lat jego
notowań na międzynarodowym rynku walutowym, obszar europejskiej unii walutowej
6
utrzymał wysoce skutecznie wartość euro w jej pierwszoplanowym aspekcie, tj. pod
względem jego wewnętrznej siły nabywczej ( 0 - 2% inflacji przez większą część tego
wstępnego okresu, z niewielką tendencją do zwyżki inflacji na początku roku), natomiast
inflacja w Polsce pozostaje nadal stosunkowo wysoka. Po zejściu z wysokich poziomów do
8,6% (grudzień - grudzień) w roku 1998 podskoczyła ona ponownie w roku następnym do
ponad 11%, a następnie opornie schodziła - jeszcze we wrześniu 2000 roku sięgała w
przeliczeniu rocznym poziomu 10,1% i dopiero w końcu roku 2000, a zwłaszcza w
pierwszym kwartale roku 2001 zaczęła spadać stosunkowo szybko, osiągając w kwietniu roku
2001 tempo 6,5%. Dało to asumpt do rozpoczęcia procesu “ostrożnego” obniżania
urzędowych stóp procentowych (w lutym i marcu 2001 r.) za każdym razem o 1 pp. Jest
jednak
faktem
potwierdzonym
doświadczeniem
historycznym,
jak
też
analizami
teoretycznymi, że w obszarze niskich, jednocyfrowych temp proces inflacji jest nadzwyczaj
odporny na próby dalszego redukowania jego tempa.
Przystąpienie do UE i tym samym pełne otwarcie polskiej gospodarki na
obukierunkowe strumienie finansowe implikuje, że wewnętrzne ustabilizowanie złotego musi
się dokonać równocześnie z zaprowadzeniem pełnej wymienialności złotego - nie tylko
formalnej (“na papierze”), lecz również faktycznej - tak dla rezydentów jak i nierezydentów,
pomijając wyjątki od tej zasady, które będą mogły odnosić się tylko do “gorącego pieniądza”,
spekulacji,
obrotu
szczególnymi
instrumentami
finansowymi
typu
derywaty
oraz
wyjątkowych okoliczności kryzysowych. Pomimo uchwalenia radykalnie nowego prawa
dewizowego (oczekującego na wdrażające go w praktyce przepisy wykonawcze), o którym
szerzej nieco dalej, złoty spełnia na razie jedynie formalnie wymogi artykułu ósmego statutu
MFW, a i to tylko na najniższym poziomie rygoryzmu jego dopuszczalnej stosowalności.
Stare prawo dewizowe z grudnia 1994 i dokonane później modyfikacje obowiązującego
wtedy tzw. ogólnego zezwolenia dewizowego daleko odbiegały od akceptowalnego w UE
wzorca. Odpowiedź na to wyzwanie, polegająca na opracowaniu nowej ustawy dewizowej,
była dobrym przykładem dopingującego wpływu starań Polski o członkostwo UE, jaki daje
się zauważyć w obszarze transformacji systemowej. Można skutecznie bronić poglądu, że bez
konieczności dostosowawczych w tej dziedzinie, poniekąd wymuszanych z zewnątrz przez
wzgląd na cel integracyjny, proces przemian instytucjonalno-systemowych posuwałby się
naprzód prawdopodobnie bardziej opornie ze względu na odczuwane nadal wpływy
biurokratycznej inercji i rutyny. Można też powiedzieć, że tak jak na początku procesu
stabilizacji
polskiej
gospodarki
działaniom
przekształcającym
sprzyjał
program
7
dostosowawczy uzgodniony z MFW, pomagając przełamywać różnorakie wewnętrzne opory,
tak w końcowej fazie tego procesu mobilizujące działanie objawia w tym zakresie właśnie
wzgląd na konieczność dostosowań niezbędnych dla spełnienia warunków członkostwa Unii
Europejskiej.
Wkraczając na drogę systemowej transformacji swojego modelu gospodarczego w
system gospodarki rynkowej Polska musiała zacząć od zasadniczej przebudowy swojego
sektora bankowego. Było to tym bardziej konieczne, że najpilniejszą potrzebą chwili było
wtedy przywrócenie zaufania do krajowego pieniądza. Tę operację trzeba było zacząć od
zmiany instytucjonalnych podstaw systemu pieniężnego, w tym powołania do istnienia
autentycznego banku centralnego, wyposażonego w minimum autonomii i narzędzia działania
rynkowego typu, dwuszczeblowej struktury bankowości, uruchomienia rynku pieniężnego i
dopuszczenia do swobodnego kształtowania stopy procentowej przez siły
tegoż rynku.
Dokonano tego wydzielając z dawnego mono-banku dziewięć samodzielnych, dużych
banków komercyjnych (które odtąd stanowiły rdzeń sektora bankowości komercyjnej) i
uwalniając bank centralny od zadań kredytowania podmiotów gospodarczych. Narodowy
Bank Polski (NBP) zyskał znaczny zakres autonomii i względną wolność od nacisków sfery
polityki i gospodarki. Postawiono przed nim priorytetowe zadanie: wytłumienie inflacji.
Proces
stabilizacji
pieniądza,
który
po
“szokowym”
początku
przyjął
charakter
gradualistycznego sprowadzania w dół tempa wewnętrznej deprecjacji złotego, trwa do tej
pory i nadal wygląda na dość daleki od finalizacji. Jego dokończenie jest jednak
fundamentalnym warunkiem powodzenia integracyjnych zamiarów kraju. Faktem pozostaje,
że - patrząc wstecz - te wczesne posunięcia były już pierwszymi krokami na drodze wiodącej
w prostej linii także do spełnienia wymogów wejścia Polski do UE (chociaż Traktat
Stowarzyszeniowy został podpisany dopiero później). Będzie jednak ważną konstatacją
stwierdzić, że cały realizowany obecnie pakiet dostosowań do wymogów członkostwa UE,
zarówno jeśli idzie o dostosowania instytucjonalno-systemowe jak też działania w zakresie
harmonizacji celów i narzędzi, leży dokładnie na przedłużeniu kierunku przemian
instytucjonalnych i działań polityczno-gospodarczych wytyczonych już na początku procesu
transformacji. Jest to poniekąd ekstrapolacja i konkretyzacja tej samej linii, tylko że już na jej
bardziej zaawansowanym odcinku. Gdyby żadnego zamiaru integracji nie było, to też
należałoby zmierzać generalnie w tym samym kierunku. Harmonogram czasowy zarysowany
Traktatem Europejskim, jak też wola kraju dokonania akcesu do UE, są jednak potężnym
czynnikiem mobilizującym i organizującym ten wysiłek. Bezpośrednia pomoc materialno-
8
finansowa
i
doradcza,
z
możliwością
wykorzystywania
gotowych
standardów
ukierunkowujących prace dostosowawcze, są w jednakowym stopniu czynnikiem
inspirującym i ułatwiającym, jak też zobowiązującym i naciskającym w tym kierunku.
Uregulowania odnoszące się do banku centralnego i polityki pieniężnej są dobrą
ilustracją tego dopingującego wpływu. Daje się on obserwować także w innych dziedzinach,
ale w obrębie sektora monetarnego jest on szczególnie wyraźnie odczuwany. Jest tak z racji
wagi problematyki monetarnej w gospodarce stabilizującej i otwierającej swój system
pieniężny. Jest tak również z racji centralnego miejsca, jakie problematyka pieniężna zajmuje
w zestawie warunków strony unijnej pod naszym adresem (czego wyrazem są zapisy
dokumentów wspomnianych we wstępie) oraz z powodu tej głębokiej transformacji
monetarno-systemowej, jaką przechodzi sama UE. Wpływ tego ostatniego elementu
sprowadza się w istocie do podwyższenia “poprzeczki”, jaką kraje Europy środkowej
napotkają na ich drodze do Unii. W tym sensie można powiedzieć, że ich wejście zapowiada
się jako trudniejsze i bardziej wymagające, niż wejście poprzedniej grupy nowicjuszy, takich
jak Hiszpania lub Portugalia. Trzeba jednak przyznać zarazem, że znaczenie i wartość
samego członkostwa obiektywnie idzie mocno w górę, a to zarówno
z racji procesów
zachodzących w świecie (przymusy płynące z globalizacji rynków oraz internacjonalizacji
procesów gospodarczych) jak i z racji obiecujących przemian dokonujących się wewnątrz
samej Unii Europejskiej.
Prace prowadzone w Polsce nad dostosowaniem sektora monetarnego do wymogów
integracji z UE objęły zarówno bankowość komercyjną, jak też - i to w pierwszym rzędzie bank centralny. Dotyczyło to określenia rangi i miejsca banku centralnego, jego usytuowania
w systemie ustrojowym państwa, jego podstawowych funkcji, narzędzi działania, autonomii,
jego organów władczych (Rada Polityki Pieniężnej, Zarząd, także Komitet Nadzoru
Bankowego), trybu ich powoływania i odwoływania oraz długości kadencji. Najważniejsze z
tych kwestii, o ciężarze gatunkowym charakterystycznym dla zasad ustrojowych, znalazły
uregulowanie w uchwalonej w roku 1997 konstytucji. Zasady te zostały także zapisane,
uszczegółowione i rozwinięte w znowelizowanym prawie bankowym. Uregulowania te,
włącznie z naczelnym celem postawionym bankowi centralnemu, jakim jest stabilizacja
poziomu cen (zaś wspieranie polityki gospodarczej rządu tylko w zakresie niesprzecznym z
poprzednio wymienionym celem naczelnym) oraz prawno-instytucjonalne gwarancje
autonomii można uznać za w pełni już zgodne ze standartami wyznaczonymi przez traktat z
9
Maastricht. Niesprzeczne ze standartami UE, choć z innych powodów dyskusyjne, wydaje się
także uregulowanie dotyczące kompetencji w zakresie polityki kursowej (która jest domeną
wspólnych rozstrzygnięć rządu i banku centralnego). Istotne umocnienie podstaw polityki
pieniężnej, całkowicie w duchu traktatu z Maastricht, wyraża się w konstytucyjnym zakazie
finansowania deficytu budżetowego przez NBP oraz w nieprzekraczalnym limicie nałożonym
na względny rozmiar długu publicznego (60% PKB). Arsenał środków normalnie
stosowanych przez bank centralny dla realizacji ustalonych przez Radę Polityki Pieniężnej
założeń polityki pieniężnej obejmuje te same instrumenty regulowania podaży pieniądza w
gospodarce, które należą do klasycznego repertuaru banków centralnych w gospodarce
rynkowej. Są to przede wszystkim instrumenty pośredniego oddziaływania: operacje
otwartego rynku typu repo, jak też typu outright, wykonywane przy użyciu bonów
skarbowych i własnych bonów NBP, a ponadto stopy: lombardowa i dyskontowa. Polski
bank centralny stosuje jednak także stopy minimalnych rezerw obowiązkowych od wkładów
bieżących, terminowych i wkładów dewizowych, tzn. instrument kontrowersyjny, ale zgodny
ze standartami Unii (jest on obecny także w arsenale środków EBC, tak jak był dotąd dość
powszechnie stosowany przez narodowe banki centralne zachodniej Europy). Stopa
minimalnych rezerw nie jest narzędziem popularnym w kołach bankowości komercyjnej,
gdyż zamrażając bankom część płynnych środków wywołuje wzrost kosztów ich
funkcjonowania. Jest niewątpliwie przejawem słabości mechanizmu sterującego podażą
płynności w polskim systemie bankowym to, że stopy te muszą w nim być wyjątkowo
wysokie. Do niedawna sporą część winy ponosił za to zbyt usztywniony mechanizm kursu,
zmieniony dopiero na wiosnę 2000 roku, którego obrona zaowocowała znacznym wzrostem
płynności sektora bankowego i trzeba było efekt tych działań neutralizować. W każdym razie
minimalne rezerwy są narzędziem stosowanym w krajach OECD szeroko, a wstępne
zapowiedzi informują, że EBC widzi w nim (tak zresztą jak dotąd Bundesbank) narzędzie
przydatne dla stabilizowania nadmiernych wahań w płynności banków handlowych. Można
jedynie uznać za niemal pewne, że stopy te będą tam w dalszym ciągu niskie (rzędu 2 – 3 %,
jak dotychczas), natomiast w Polsce pewnie długo jeszcze będą one musiały pozostać na
stosunkowo wysokim poziomie.
Dla porównania, warto tu także podać parę podstawowych informacji dotyczących
struktury i mechanizmów funkcjonowania bankowości centralnej w EUGiW, bo to jest w tym
kontekście właściwą płaszczyzną odniesienia dla oceny stopnia dostosowania osiągniętego
przez NBP. EBC jest w tej chwili tym organem, który suwerennie wyznacza kierunek polityki
10
pieniężnej dla całego “rdzennego” obszaru euro. Natomiast co się tyczy wykonawstwa, to
jest ono praktycznie realizowane za pośrednictwem jego lokalnych “ramion”, jakimi stały się
w obecnych warunkach narodowe banki centralne. Są i pozostaną one dość autonomiczne
jeżeli chodzi o sposób wykonania otrzymanych wytycznych (zasada subsydiarności).
Głównymi narzędziami, jakimi posługują się te banki (podobnie jak sam ECB, kiedy uznaje
za stosowne włączyć się do akcji bezpośrednio, do czego ma prawo) są operacje otwartego
rynku, głównie typu repo, a więc transakcje kupna - sprzedaży krótkoterminowych papierów
określonego typu z obowiązkiem dokonania operacji odwrotnej w przewidzianym czasie.
Papierami wykorzystywanymi do tego celu są głównie dwutygodniowe bony pieniężne
ESBC, zbywane albo nabywane na cotygodniowej aukcji. Ten sposób prowadzenia polityki
pieniężnej stał się w ostatnich latach praktyką powszechną banków centralnych ze względu
na swą elastyczność i skuteczność. Mają być jednak w użyciu także trzy inne typy bonów, o
dłuższych terminach zwrotu, dla precyzyjniejszego regulowania poziomu płynności (chodzić
będzie wtedy o tzw. fine tuning), lub - w przypadku papieru o najdłuższym, 3-miesięcznym
terminie wykupu - dla skorygowania jakiejś poważniejszej i trwałej dysproporcji w strukturze
zagregowanego bilansu sektora bankowego krajów unii. Aukcje tych bonów (czyli tzw.
tenders ) mają przyjmować ilość za wielkość stałą, a stopę procentową za zmienną, zaś
czasem na odwót. Rynkowa stopa procentowa porusza się jednak wewnątrz pewnego pasma.
Jego górnym krańcem (ceiling rate) jest urzędowo ustalona stopa refinansowa (po której
banki mogą np. zaciągać kredyt lombardowy - typowa forma refinansowania się banków).
Dolny kraniec pasma wyznaczony jest przez stopę depozytową (floor rate ),po której banki
mogą plasować w ESBC swoje czasowo wolne, płynne środki. Operacje otwartego rynku
służą do regulowania poziomu stopy rynkowej wewnątrz tych widełek (standing facilities).
Jak wspomniałem, zdecydowano się jednak w ESBC zapewnić miejsce także dla stopy
obowiązkowych rezerw, jako swoistego buforu stabilizującego wahania stopnia płynności
banków komercyjnych. Statut EBC dopuszcza również możliwość regulowania płynności
systemu bankowego (i równoczesnego wpływania na kurs wymienny euro) drogą operacji
swapowych. Operacje tego typu, wykonywane już niekiedy w przeszłości przez banki
centralne, zmierzają do wyindukowania odpływu albo przypływu kapitałów lotnych zza
granicy przez wytworzenie sztucznego odchylenia kursu forward od jego poziomu
równowagi, wyznaczonego zasadą “ krytego parytetu stóp procentowych” (covered interest
parity principle). Jak zatem widać, arsenał środków EBC nie wykracza poza zestaw
“klasycznych” narzędzi bankowości centralnej i rozpatrując rzecz w aspekcie czysto
11
technicznym, można twierdzić śmiało, że repertuar instrumentów NBP jest już od dawna
zgodny z tamtym zestawem. Z zewnątrz patrząc, nie widać żadnych zasadniczych przeszkód
na drodze do technicznego zharmonizowania
w każdej chwili jego działań z polityką
realizowaną przez EBC. Wszystko to uwarunkowane jest raczej tylko zaistnieniem
niezbędnych do tego fundamentalnych przesłanek makroekonomicznych. Zależy to też
naturalnie od dokonania odpowiednich rozstrzygnięć natury politycznej.
3.Stabilizacja złotego podstawowym warunkiem pomyślnej integracji Polski z Unią
Europejską
Fundamentalną przesłanką wejścia Polski najpierw do Unii Europejskiej, a następnie w dalszej kolejności - do
Europejskiej Unii Gospodarczej i Walutowej jest skuteczne
dokończenie programu stabilizacji złotego, czyli głównie definitywne uporanie się z
problemem inflacji. Jest to ponad wszelką wątpliwość warunek podstawowy, z którym żaden
inny warunek gospodarczy nie może się równać pod względem znaczenia. Europejska
integracja jednoznacznie określiła swoje stanowisko w kwestii rangi, jakie ma - w jej
rozumieniu - mocny pieniądz we wzroście ekonomicznym poszczególnych gospodarek, jak
też całego integracyjnego ugrupowania. Wyrazem tego przekonania jest po prostu całokształt
jej programu na najbliższą przyszłość. Długofalowy cel konwergencji tempa polskiej inflacji
do normy zachodnio-europejskiej jest w tej sytuacji (i wobec polskich aspiracji
integracyjnych) najbardziej zasadniczym wyzwaniem dla polskiej polityki gospodarczej.
Znaczenie tego wyzwania podkreśla z drugiej strony fakt, że postulat wytłumienia inflacji był
najpilniejszym zadaniem od początku procesu transformacji systemowej w Polsce,
zważywszy okoliczności w jakich proces ten się tutaj rozpoczynał. Cel ten zdeterminował
zresztą generalny kształt programu gospodarczego na okres bezpośrednio po przełomie
politycznym roku 1989. Obniżanie inflacji okazało się procesem trudnym i powolnym, przy
równoczesnych
głębokich
przekształceniach
strukturalnych
polskiej
gospodarki.
Stabilizowanie poziomu cen trwa do chwili obecnej jako nadal aktualne, priorytetowe
zadanie, pomimo świeżych postępów na tej drodze, wyrażających się w osiągniętej w
pierwszym kwartale roku 2001 redukcji inflacji do tempa 6,5%.
Niezależnie jednak od nadal mocnego odchylenia w górę tempa polskiej inflacji od
wskaźnika średniej inflacji w krajach dwunastki, żadna wartość polskiego indeksu cen nie
zostałaby uznana za przejaw autentycznej i ostatecznej stabilizacji, jak długo złoty pozostaje
12
pieniądzem praktycznie nie w pełni wymienialnym. Co do tego trudno mieć jakiekolwiek
złudzenia. Dopiero pełna wymienialność, zgodnie ze standartem przyjętym w UE, może być
weryfikatorem autentyzmu stabilizacji monetarnej i dopiero wtedy dynamika indeksów cen
posiadać może swoją właściwą wymowę. Ale bezpieczne wprowadzenie wymienialności
zewnętrznej, także w obrotach kapitałowych ( i nie tylko dla nierezydentów, lecz także
dlarezydentów) wymaga przede wszystkim właśnie mocniejszego wygaszania inflacji. Jako
absolutne minimum, znaczyłoby to konieczność utrzymania spadkowego trendu rocznych
stóp inflacji i nie dopuszczenia pod żadnym pozorem do jej ponownego wzrostu. Z racji
świeżych doświadczeń rozprzężenia monetarnego z przełomu dekady lat osiemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych oraz trwających w płytkiej podświadomości społecznej uczuleń na tym
punkcie,
wszelkie ponowne odbicie się wzwyż od tego spadkowego trendu byłoby
niezmiernie groźne. Mogłyby włączyć się przy takim wstrząsie czasowo nieczynne (ale cały
czas zdolne do działania) “eskalatory” spirali inflacyjnej i pod znakiem zapytania stanęłyby
rezultaty całego dziesięciolecia
wysiłków stabilizacyjno-reformatorskich. Jak pokazują
doświadczenia wielu krajów, w tym doświadczenia bliskie w czasie i w przestrzeni,
szczególnie
niebezpiecznym,
a
zarazem typowym powodem podważenia
procesu
stabilizacyjnego bywa kryzys dewizowy, do jakiego dochodzi na skutek wzrostu wskaźnika
realnego kursu krajowego pieniądza właśnie z powodu inflacji. Wywołane tym dalsze
narastanie deficytu bilansu obrotów bieżących uruchamia w jakimś momencie spekulacyjne i
paniczne odpływy lotnych funduszy. Rezultatem jest zazwyczaj gwałtowny spadek kursu,
powodujący przede wszystkim niewypłacalność firm zadłużonych oraz skok wzwyż inflacji.
Gdyby natomiast bank centralny zdecydował się interweniować w obronie kursu, skutkiem
mógłby być drenaż rezerw w trakcie bezowocnego stabilizowania kursu i (wcześniej, albo
później) ostatecznie także jego głębokie załamanie. Jest to właśnie typowy impuls, który
uruchamia wspomniany mechanizm reaktywacji inflacji i sprowadza na kraj gospodarcze
załamanie.
Problem polega na tym, że Polska jest obecnie ponownie (po przejściowej zwyżce
dynamiki wzrostu cen) w strefie jednocyfrowych temp inflacji, ale jest to właśnie ta ich
strefa, w której - jak wspomniano - dalsza redukcja napotyka na szczególnie silne opory. I
władza monetarna łatwo może tu się znaleźć w pułapce, która polegałaby na tym, że próby
podtrzymywania kursu groziłyby dalszym jego realnym aprecjonowaniem. Natomiast
dopuszczenie do spadku kursu dla usunięcia zaistniałego przeszacowania (gdyby nawet nie
przeszkadzały temu ruchy kapitałów) mogłoby spowodować inflacyjne “tąpnięcie”, które
13
byłoby równoznaczne z wysoce prawdopodobnym uruchomieniem spirali. Nieopatrzne
wejście w ten impas byłoby tym łatwiejsze, że prawdziwy stan rzeczy objawia się zawsze z
bardzo dużym opóźnieniem . Dlatego właśnie jest zwykle już za późno na potrzebne a nie
destabilizujące korekty polityki monetarnej, kiedy pytanie o ich celowość zaczyna być na
serio stawiane. Opory zaś, o których wspomniano powyżej, biorą się właśnie z mechanizmów
inflacyjnej inercji, zakorzenionych w antycypacjach po części sformalizowanych w postaci
różnego rodzaju klauzul indeksacyjnych, albo nawet nie sformalizowanych, ale aktywnych i
wpływających na postawy społeczne oczekiwań inflacyjnych. Czynnikiem inflacyjnej inercji
może oczywiście być też budżet, nadal deficytowy i budowany na bazie prognozy cenowej
zakładającej trwanie dość wysokiej inflacji.
Trzeba przy tym dodać, że kilka ostatnich lat ściągnęło uwagę wszystkich
obserwatorów międzynarodowej sceny finansowej na jeszcze jedno zjawisko, groźnie
potęgujące niebezpieczeństwo kryzysu walutowego w warunkach podobnych do opisanych tu
jako charakterystyczne dla Polski. Zjawisko to wyszło
na jaw przy okazji załamania
finansowego w Meksyku (1994/5), a potem w krajach Dalekiego Wschodu i niektórych
krajach Europy środkowo-wschodniej ( np. Czechy ). Mowa tu o wielkich przypływach
krótkoterminowych kapitałów, poszukujących doraźnych zysków natury arbitrażowospekulacyjnej, które przychodzą na krótko, przyciągnięte m.in. wysoką stopą procentową
(charakterystyczną dla krajów szybko rosnących, ale jeszcze nie w pełni stabilnych
monetarnie). Czynnik ten najpierw zazwyczaj wzmacnia zawyżenie kursu krajowego
pieniądza, a później - przy panicznych odpływach - potęguje drenaż rezerw i dramatyczne
załamanie kursu. Spowalnianie pełzania kursu przy stopie procentowej utrzymywanej na
wysokim poziomie (jeśli dany kraj stosował kurs pełzający ) miało jednak ten niezamierzony
skutek uboczny, że czyniło lokaty w takim kraju czasowo jeszcze atrakcyjniejszymi.
Potęgowało to przypływy, a tym samym zaostrzało problem panowania nad ilością pieniądza
wewnątrz takiego kraju i zwiększało ryzyko załamania. Ostrość problemu łagodziło
stosowanie stosunkowo szerokiego pasma swobodnych wahań kursu wobec kursu
centralnego. Taki mechanizm bowiem zwiększa ryzyko i niepewność spekulantów. Polska,
która od roku 1995 do kwietnia 2000 roku utrzymywała
taki stosunkowo elastyczny
mechanizm kursu, była dzięki temu – jak można sądzić - mniej na takie niebezpieczeństwa
narażona (zwłaszcza, że z biegiem czasu zwiększano szerokość tego pasma, spowolniając
równocześnie tempo pełzania kursu centralnego, aż do “upłynnienia” złotego w kwietniu
2000 r.). Niewątpliwie sprzyjało to uspokojeniu przepływów wywoływanych motywami
14
spekulacyjnymi, chociaż – jak pokazały doświadczenia pierwszych kilku miesięcy roku 2001
– mechanizm floatingu nie może tego zjawiska całkowicie wyeliminować, kiedy bodźce do
spekulacji pozostają aktywne. Dzięki wzmożonemu przeciwdziałaniu inflacji w trakcie 2000
roku deficyt bilansu obrotów bieżących okazał się nie aż tak groźny, jak się tego wcześniej
obawiano (przekroczył bowiem wszelkie granice uznawane za bezpieczne, kiedy w roku 1999
sięgnął poziomu 7,6% PKB, ale w końcu roku 2000 zaczął się powoli się obniżać). Faktem
pozostaje jednak, że był to i jest nadal potencjalny czynnik zagrożenia dla procesu
stabilizacji, tym bardziej, że realna aprecjacja złotego tymczasem poszła dalej naprzód.
Neutralizacja zagrożenia dla procesu konwergencji ku unijnym standardom stabilizacji,
zagrożenia z zewnątrz, bo od strony globalizującego się międzynarodowego rynku
finansowego, jest zagadnieniem poważnym i bardzo trudnym wyzwaniem dla polskiej
polityki pieniężnej na obecnym etapie. Gdyby bowiem inflacja (jej twardy rdzeń) stawiała
opór naciskowi na jej wyhamowanie, to ryzyko “potknięcia się” przez Polskę przed samym
progiem UE stałoby się nader poważne.
4. Strategia monetarna EBC a polityka pieniężna NBP
Mając na uwadze cel integracji z UE, polska polityka pieniężna stoi nie tylko wobec
doraźnego zadania energicznego redukowania inflacji, tak by nastąpiła pod tym względem
możliwie
prędko
niezbędna
konwergencja
ku
niskim,
jednocyfrowym
tempom
obserwowanym w zachodniej Europie. Na dłuższą metę chodzi jeszcze o coś więcej. NBP
stoi w dalszej perspektywie przed zadaniem znalezienia “wspólnego języka” z EBC i z całym
ESBC w znaczeniu stosowania tego samego typu długofalowej strategii polityki pieniężnej.
Sam zestaw narzędzi, jakimi NBP rozporządza, można już uznać za w pełni zgodny z
instrumentami tam stosowanymi, nawet jeżeli wymaga on jeszcze poszerzenia o inne
narzędzia (np. o bardziej zróżnicowany zestaw obligów dla potrzeb operacji otwartego rynku
oraz stworzenie szerszych możliwości dokonywania operacji dewizowych także na rynku
terminowym). Jest to już w każdym razie jakościowo ten sam typ narzędzi, które tam jak i w
Polsce się stosuje, albo stosować daje. Na razie wygląda na to, że znaczenie poszczególnych
instrumentów tam i u nas będzie w najbliższym okresie istotnie się różnić, tak samo jak
bezpośredni cel i sposób ich stosowania. Jednak wypada przyjąć, że na dalszym etapie NBP
stanie wobec konieczności pełniejszego zharmonizowania swego zestawu narzędzi i sposobu
ich stosowania z praktyką bankowości centralnej Unii. Najpóźniej z chwilą przystąpienia
Polski do UE, a nie wykluczone, że już wcześniej, polski bank centralny wejdzie w system
15
ściślejszej współpracy z EBC i podległymi mu narodowymi bankami centralnymi. Stanie on
wobec konieczności koordynowania swoich posunięć z posunięciami EBC. Należy bowiem
przyjąć, że wtedy (jeśli nie już wcześniej) Polska znajdzie się w składzie członków
Europejskiego Systemu Walutowego, to jest w zewnętrznej strefie euro, do której należeć
będą (głównie nowe) kraje członkowskie UE nie należące jeszcze do EUGiW w sensie
ścisłym, ale przygotowujące się do przystąpienia we właściwym dla nich czasie do tego
bloku. Bliskie współdziałanie z tym zespołem banków centralnych będzie zapewne wymagało
w jakimś momencie przyjęcia takiej samej jak one doktryny i strategii polityki pieniężnej.
Według tego co już wiadomo na temat tej przyszłej strategii, jej założeń, celów i generalnego
ukierunkowania, jest w interesie gospodarek przygotowujących się do członkostwa jednej jak
i drugiej unii wdrażać u siebie możliwie wcześnie przynajmniej niektóre z jej wiodących
elementów.
Ostateczne decyzje co do niektórych szczegółowych kwestii pozostają jeszcze sprawą
otwartą, ale generalny kształt tej strategii jest znany i już wdrażany w praktyce. EBC stosuje
strategię mieszaną, łączącą przyjęcie celu pośredniego (o charakterze agregatu pieniężnego),
ustalanego dla nadchodzącego okresu na podstawie programu średniookresowego, ze
strategią sprowadzającą się do bezpośredniego namierzania założonego (jako maksymalne i
możliwie niskie) tempa inflacji. Bezpośrednie namierzanie tak zdefiniowanego celu
inflacyjnego (czyli tzw. Direct Inflation Targeting - DIT) jest od roku 1999 także oficjalnie
stosowaną strategią Narodowego Banku Polskiego. Jest to z jednej strony wynik jego
krytycznej oceny stosowanych dotychczas strategii, które były oparte na różnie
definiowanych celach pośrednich, a z drugiej strony także kolejny istotny krok zbliżający
zasady funkcjonowania polskiej polityki pieniężnej do wzorca przyjętego aktualnie w
obszarze Unii.
Podejście EBC będzie prawdopodobnie nadal dość pragmatyczne w postępowaniu,
jednak pryncypialne co do celu. Trzeba przy tym dodać, że cały czas istniała oraz istnieje
nadal tendencja, mocno wspierana przez Bundesbank, do
podkreślania zalet strategii
wypraktykowanej z dobrym rezultatem najpierw przez bank centralny Niemiec, a potem
stosowanej przez niektóre inne banki centralne. Zgodnie z tym podejściem, ilościowy cel
pośredni (np. ilość pieniądza w rozumieniu M3 ), jako wielkość podana do publicznej
wiadomości, a następnie realizowana i mogąca być weryfikowaną pod kątem wiarygodności
instytucji odpowiedzialnej za jej osiągnięcie, uważana jest za najlepiej służącą stabilizacji
poziomu cen w dłuższym okresie. Zwolennicy tego podejścia twierdzą, iż zaletą takiej
16
polityki, jeśli się ją konsekwentnie realizuje, jest uspokojenie oczekiwań społecznych w
kwestii przyszłej dynamiki poziomu cen. To zazwyczaj przyczynia się w sposób istotny do
obniżenia kosztów polityki nakierowanej na stabilizację wartości pieniądza. Cenną korzyścią,
jaką się wtedy także zyskuje, jest wiarygodność banku centralnego i jego długofalowej linii
działania. Dzięki temu dochodziło do pozytywnego sprzężenia między tempem wzrostu
gospodarczego i stabilizacją pieniężną w długich, historycznych okresach. Historia
gospodarcza samej Republiki Federalnej Niemiec jest w tym kontekście zwykle przytaczana
jako klasyczny przykład skuteczności tej strategii. Z drugiej strony jest jednak rzeczą
zrozumiałą, że sensowność strategii opartej na takiej doktrynie zależy w stopniu krytycznym
od stałości funkcji popytu na pieniądz (czyli - od innej strony patrząc - od stałości prędkości
obiegu pieniądza w gospodarce).Takie zaś założenie trudno przyjmować w gospodarce
przechodzącej gwałtowne przemiany strukturalne oraz instytucjonalne - spostrzeżenie
odnoszące się w równej mierze do obecnej sytuacji w Europie zachodniej jak i do sytuacji
gospodarki polskiej. Koncepcyjne dopuszczenie niestabilności funkcji popytu na pieniądz
przekreśla celowość tego rodzaju strategii, bo czyni jej skutek po prostu nieprzewidywalnym.
W
warunkach
zmienności
szybkości
obiegu
polityka
bardziej
elastyczna
niż
scharakteryzowana tutaj daje przynajmniej szanse wyrównania skutków tej niestabilniości. Z
takiego właśnie powodu niektóre kraje wybrały w polityce pieniężnej drogę odmienną (to jest
DIT). Zaczęły one w pewnym momencie w przeszłości ogłaszać zamierzone na najbliższy
okres maksymalne tempa inflacji, rezygnując z wiązania się sztywnymi wskaźnikami
ilościowymi jako celami pośrednimi. Taką strategię stosują już od szeregu lat zwłaszcza kraje
anglosaskie. Pozwala to ich bankom centralnym - w ocenie kierowniczych gremiów tych
instytucji - lepiej radzić sobie z trudnościami regulacyjnymi w sferze pieniężnej, jakie płyną
np. z szybkiego rozmnażania się wszelkiego typu rynkowych innowacji finansowych. Z
doświadczeń tych postanowił skorzystać (tyle, że na kompromisową modłę) świeżo
utworzony Europejski Bank Centralny. I taką właśnie drogą zdecydował się też pójść ostatnio
Narodowy Bank Polski.
Główny problem, jaki nastręcza tego rodzaju strategia, polega na znacznych
opóźnieniach czasowych między impulsem monetarnym nadanym przez bank centralny i
obserwowalnym skutkiem (opóźnienie to mieści się na ogół w przedziale czasowym roku dwóch lat). Wobec tej trudności polityka pieniężna prowadzona jest wtedy jakby we mgle, tj.
z wysokim ryzykiem bezwiednego zejścia z właściwej linii, co może być później bardzo
trudne, lub wręcz niemożliwe do skorygowania. Ponieważ tak istotna zmiana strukturalna jak
17
utworzenie unii walutowej i wprowadzenie wspólnego pieniądza było dużym wstrząsem dla
obszaru unii, więc jest prawdopodobne, iż założenie nie zmienionej funkcji popytu nie byłoby
w tym wypadku adekwatne. Kierownictwo EBC jest tego świadome i fakt ten przesądził o
drodze wybranej na początek działalności nowej instytucji emisyjnej. Może jednak później
EBC zechce powrócić do ilościowego celu pośredniego, gdyby popyt na pieniądz w obszarze
unii walutowej okazał się z upływem czasu znowu względnie stabilny.
Co się natomiast tyczy zasad, jakimi kierowała się dotąd polska polityka pieniężna, to
- z punktu widzenia postronnego obserwatora - przez dłuższy czas, bo od początku procesu
transformacji aż do przełomu lat 1998 - 99 trudno było mówić o długofalowej strategii
polityki pieniężnej w znaczeniu, jakie termin ten posiadł na Zachodzie. NBP wkładał
naturalnie wiele starań w opracowanie corocznych Założeń polityki pieniężnej, raportów o
inflacji, sprawozdań kwartalnych i rocznych z realizacji przyjętych na dany okres zadań w
zakresie wewnętrznej polityki kredytowo-pieniężnej i obrotu płatniczego z zagranicą.
Uczestniczył w pracach rządu nad wyprofilowaniem treści dokumentów programowych,
także tych o charakterze bardziej perspektywicznym; współdziałał z innymi agendami
państwa przy wzajemnej koordynacji poszczególnych elementów składowych polityki
makroekonomicznej (polityki budżetowej, płacowej, handlu zagranicznego) z polityką
pieniężną. Jednak do niedawna wychodzono z generalnego założenia, że wciąż wysokie
tempo inflacji i trwające nadal przemiany systemowe rodziły jeszcze tyle niepewności, a
przez to zmienności w zakresie podstawowych współzależności gospodarczych
(np.
niepewność w kwestii przesunięć popytu na pieniądz i szybkości jego cyrkulacji), że nie było
możliwe budowanie średniookresowych programów monetarnych. Doraźne rozbieżności
poglądów utrudniały też niekiedy koordynację polityki pieniężnej z polityką budżetową.
Polityka budżetowa (fiskalna ) ze swej strony także długo nie mogła przebić się do tego
punktu, w którym możliwe by się stało średniookresowe (kilkuletnie) programowanie
budżetowe. Przeszkodą były w znacznej mierze opóźnienia w reformowaniu niezmiernie
ważnej dla budżetu sfery zabezpieczenia społecznego i usług społecznych (ochrony zdrowia,
oświaty), tak samo jak administracji państwa. Wdrożenie wiarygodnej strategii monetarnej o
charakterze średniookresowym zależało w decydującej mierze od możliwości wzajemnej
harmonizacji tych dwu kluczowych dziedzin polityki makroekonomicznej. Przez długi czas
takiej możliwości praktycznie nie było. Niemożność prowadzenia konsekwentnej,
średniookresowej strategii monetarnej nie wykluczała natomiast prób ilościowego określania
celów polityki pieniężnej w krótkim okresie. Dlatego też NBP w ciągu minionej dekady
18
regulował w różnych okresach (przynajmniej w perspektywie jednorocznej) agregaty
monetarne takie jak: aktywa krajowe netto, pieniądz krajowy, lub pieniądz ogółem. W roku
1997 NBP wyznaczył sobie także - wzorem niektórych zachodnich banków centralnych - tzw.
cel operacyjny, którym była masa pieniądza centralnego (“baza monetarna”), zaś w roku 1998
celem operacyjnym była krótkoterminowa stopa procentowa międzybankowego rynku
pieniężnego. Polski bank centralny długo poszukiwał odpowiednich metod regulowania
podaży pieniądza. Długo eksperymentował. Utrzymujące się wysokie tempo inflacji i
ewolucja instytucjonalna sektora monetarnego gospodarki, a przez to także niestałość popytu
na pieniądz, były poważnym utrudnieniem w przejściu do średnioterminowej strategii polityki
pieniężnej, którą jednak zaczęto wdrażać w roku 1999 na bazie opublikowanego wcześniej i
przyjętego przez Radę Polityki Pieniężnej dokumentu pt. Średniookresowa Strategia
Polityki Pieniężnej. Jak jednak zostało wzmiankowane wyżej, podobnej natury trudności
były także w tym samym czasie, choć w innych okolicznościach, niełatwym problemem do
rozstrzygnięcia w przygotowującym się do pełnienia swych zadań EBC, a nawet są nim
nadal. Nie jest bowiem z góry wiadome jak będzie się zachowywał w przyszłości popyt na
pieniądz w wielkim a niejednorodnym obszarze cyrkulacji euro. Można w związku z tym
twierdzić,że przy wszystkich różnicach skali, ról i warunków, w jakich będą w bliskiej
przyszłości działać te dwie instytucje (EBC na wielkim terenie zachodniej Europy i NBP na
obszarze Polski ), kategorie myślenia, sposób pojmowania własnych zadań i arsenał
stosowanych narzędzi są w obu bankach emisyjnych bardzo podobne. Jest to wynikiem
dostosowawczej ewolucji, jaka
w polskim banku centralnym już się dokonała i nadal
dokonuje. Nie bez znaczenia były tu pomoc i doradztwo zachodnich banków
centralnych,zwłaszcza w pierwszych latach procesu transformacji polskiej gospodarki.
Zasadny wydaje się pogląd,że z chwilą zbliżenia się tempa polskiej inflacji do
poziomu bliskiego tempu inflacji w EUGiW,
polski bank centralny nie powinien mieć
szczególnych problemów natury technicznej z włączeniem się do Europejskiego Systemu
Banków Centralnych i z funkcjonowaniem w nim jako jego integralny element składowy.
Sądzę zresztą, że już wcześniej - jeszcze jako członek Europejskiego Systemu Walutowego
przed wejściem do unii walutowej sensu stricto - NBP będzie zdolny bezproblemowo
koordynować swoje poczynania z bankowością centralną unii. Oczywiście, u podstaw tych
prognoz leży założenie, że proces schodzenia z wysokich temp inflacji będzie już odtąd bez
specjalnych zakłóceń kontynuowany.
19
5.Zmiany w polskim prawie dewizowym i kwestia pełnej wymienialności złotego
Konieczne dostosowania w sferze systemu pieniężnego, jakie narzuca zamierzony
proces integrowania gospodarki polskiej z Unią Europejską, nie sprowadzają się rzecz jasna
tylko do postulatów zdecydowanego obniżenia inflacji oraz osadzenia wewnętrznej
stabilności złotego na podstawach systemowo-instytucjonalnych, które byłyby w stanie
stabilność tę zagwarantować. Z punktu widzenia strategii integracyjnej można powiedzieć, że
spełnienie powyższych postulatów jest podporządkowane i służy (jako warunek konieczny)
innemu, niemniej ważnemu wymaganiu: pełnemu otwarciu gospodarki w płaszczyźnie
monetarnej na swobodny obrót towarowy, usługowy i kapitałowy. Wymaganie to jest
spełnione wtedy, kiedy pieniądz danego kraju staje się w pełni swobodnie wymienialny
wewnętrznie i zewnętrznie zarówno dla potrzeb obrotów bieżących oraz kapitałowych
rezydentów jak i nierezydentów. Wprawdzie fundament prawny w postaci nowej ustawy
dewizowej, w takim duchu sformułowanej, już w roku 2000 zaistniał i złoty uzyskał w niej
formalno-prawny status pieniądza wyczerpującego przymioty wymienialności wewnętrznej
jak i zewnętrznej w znaczeniu pełniejszym niż dotychczasowy status waluty wymienialnej
tylko w ograniczonym zakresie. Dotychczas bowiem wymianialność przysługiwała złotemu
jedynie w obrotach bieżących, tzn. w zgodzie z art. VIII. statutu MFW (i to na najniższym
poziomie swobody konwersji, dopuszczonym w tym artykule), jednak de facto złoty - jak to
już podkreślono - nie stał się jeszcze walutą praktycznie wymienialną w znaczeniu
określonym nowym prawem, które posługuje się znaczeniem przyjętym na Zachodzie w
odniesieniu do walut krajów wysoko rozwiniętych. Działania wcześniej podjęte dla nadania
złotemu charakteru waluty w miarę swobodnie wymienialnej wystarczyły wprawdzie do tego,
by spełnić warunki przystąpienia Polski do OECD w roku 1996, ale nie wystarczały do
spełnienia bardziej rygorystycznego
wymogu pełnej wymienialności i niczym nie
skrępowanej otwartości na przepływy gospodarcze, jakiej żąda Unia Europejska od krajów
zabiegających o przyjęcie w poczet jej członków. Potrzebna była zatem z gruntu nowa
ustawa, nie zaś tylko “ulepszanie” prawa dotąd obowiązującego.
Nowa ustawa dewizowa tym się przede wszystkim różni od ustawy obowiązującej
dotąd (po wszystkich jej nowelizacjach), że jest zbudowana w całości na podstawie innej
zasadniczej “filozofii” gospodarczo-prawnej. Dotychczasowe prawo nosiło bowiem dotąd
piętno epoki, w której powstało - epoki gospodarki zakazów, nakazów i rozdzielnictwa.
Piętna tego nie były w stanie zetrzeć późniejsze nowelizacje, ani zmiany ogólnego zezwolenia
dewizowego (OZD), które rozluźniały nieco skrępowania samej ustawy. Istota rzeczy tkwiła
20
bowiem w tym, że prawo to było skonstruowane na fundamencie generalnego zakazu, od
którego ustawa przewidywała następnie wyjątki i dodatkowe możliwości interpretacyjne,
dopuszczające dalej idące rozluźnienia na mocy administracyjnych rozporządzeń i pozwoleń
indywidualnych. Nowe prawo dewizowe zbudowane jest natomiast na zasadzie generalnej
swobody (od której są wyjątki - w założeniu, czasowe tylko). Lista wyjątków od swobody
obrotu dewizowego jest wprawdzie na razie obszerna, ale mogą one być znoszone w trybie
administracyjnym, kiedy okoliczności na to pozwolą, bez konieczności nowelizowania samej
ustawy. Różnica podejścia jest więc zasadnicza. Pomimo zachowanych na razie skrępowań
jest to dokument przeniknięty innym duchem niż dawne prawo. Można przyjąć, że jest ono
zgodne ze standartami przyjętymi w gospodarce rynkowej, nie koliduje z uregulowaniami
MFW, ani WTO, ani OECD, ani też samej Unii Europejskiej (najbardziej pod tym względem
wymagającej ze wszystkich wymienionych organizacji).
Ważną innowacją (w stosunku do prawa dotychczasowego) jest zrównanie statusu
waluty krajowej z walutami zagranicznymi. Kryterium wyodrębnienia obrotu dewizowego
(operacji dewizowej) ma charakter podmiotowy (ważne jest z kim, a nie w jakim pieniądzu
dokonuje się operacji). Obrotem dewizowym są operacje finansowe między rezydentami i
nierezydentami. Dzielą się one, najogólniej ujmując, na operacje bieżące i kapitałowe.
Szczegółowy podział obu grup na poszczególne kategorie operacji odpowiada siatce
pojęciowej przyjętej w statystyce MFW. Czasowe ograniczenia płatnicze, przewidziane w
tym projekcie, odnosiłyby się do lokat i kredytów krótkoterminowych (do jednego roku) oraz
do lokat poza obszarem OECD, z wyłączeniem państw, z którymi zawarto umowy o
popieraniu i ochronie inwestycji. Czasowe ograniczenia dotyczyłyby także obrotu
instrumentami innowacyjnymi (derywaty), o nie w pełni znanych właściwościach, a
wykorzystywanych m. in. do celów spekulacyjnych. Poza tym, w bardzo szczególnych i
raczej wyjątkowych sytuacjach zagrożeń dla stabilności finansowej państwa rząd zachowuje
także prawo stosownia czasowych ograniczeń. Kontrola zgodności z prawem konkretnych
operacji dewizowych jest zadaniem scedowanym na banki dewizowe. Przy w zasadzie pełnej
swobodzie płatności istnieje jednak obowiązek informowania banku o przeznaczeniu
transferowanych środków. Pomimo dyskusyjności niektórych jego postanowień można
wyrazić pogląd, że - generalnie biorąc – nowe prawo spełnia zadanie dostosowania zasad
aplikowanych u nas w tym obszarze do standardów europejskiej integracji. Można w nim
widzieć jeden z istotniejszych przejawów wpływu dążeń integracyjnych Polski
przyśpieszenie i liberalizujące pogłębienie przemian systemowych.
na
21
Zadanie uczynienia złotego pieniądzem w pełni, tj. nie tylko formalnie, ale także de
facto, wymienialnym przez stworzenie możliwie prędko przesłanek dla pełnego zadziałania
przepisów nowej ustawy dewizowej w praktyce pozostaje jednym z najpoważniejszych
wyzwań, przed jakimi stoi polska polityka gospodarcza na obecnym etapie integracyjnych
dostosowań. Trudność tego zadania wynika z okoliczności natury wewnętrznej i zewnętrznej.
Do utrudnień wewnętrznych w sferze monetarnej należy w pierwszym rzędzie zjawisko
czasowo wzmożonej w latach 1999-2000 inflacji, zaś w sferze realnej - zapóźnienia w
proeksportowej restrukturyzacji gospodarki. Zapóźnienia te znalazły swoje odbicie w
niepokojąco wysokich deficytach obrotów bieżących ostatnich czterech lat (1997 – 2000). I
chociaż w ostatnim kwartale roku 2000 dała się zaobserwować lekko spadkowa tendencja
zarówno tempa inflacji jak też deficytu bilansu obrotów bieżących, to jednak umacniający się
ostatnio (marzec - kwiecień 2001 roku) kurs złotego, który w końcu kwietnia b.r. „filuje” na
poziomie tuż poniżej ceny 4 zł za 1 dolara, nakazuje obawiać się nawrotu napięć w bilansie
obrotów w perspektywie następnych kilku miesięcy i później. Szczególnym utrudnieniem
zewnętrznym, jeśli nie liczyć zwykłych fluktuacji koniunkturalnych, stał się ostatnio proces
globalizacji rynków finansowych w świecie. Jego charakterystyczną cechą jest bowiem
wzrost niestabilności oraz rozmiarów strumieni kapitałowych (zwłaszcza płynnych funduszy
transferowanych z miejsca na miejsce z motywów arbitrażowo-spekulacyjnych). Stały się one
w ostatnim czasie wyjątkowym utrudnieniem polskiej polityki gospodarczej właśnie ze
względu na ryzyka, jakie stwarzają przez zwyżkową presję na kurs. Chrakterystyczne przy
tym, że rozpoczęty w lutym 2001 r. proces stopniowych obniżek stóp nie tylko nie przyniósł jak dotąd - zelżenia tego nacisku, lecz raczej go wzmógł. Prawdopodobnie dlatego, że
„gradualizm” tych obniżek pobudził spekulację na zwyżkę ceny kilkuletnich obligacji
skarbowych o stałym oprocentowaniu.
Podobne komplikacje daje o sobie znać od czasu do czasu w wielu krajach
przechodzących transformację systemową. Przypływy tego rodzaju stawiają banki centralne
wobec swoistej kwadratury koła - jak zachować panowanie nad dynamiką masy pieniężnej z
jednej strony, nie dopuścić do zwyżki kursu krajowego pieniądza (grożącej podważeniem
pozycji konkurencyjnej w handlu zagranicznym) z drugiej strony, a przy tym nie sięgać po
administracyjne środki ograniczania zakresu swobodnej wymienialności pieniądza. Sprawa
jest bardzo poważna, bo przypływy te – po zdewastowaniu zdolności eksportowych danego
kraju „taranem” zawyżonego kursu – stają się też zwykle rezerwuarem płynności cechującej
się tendencją do naglych odplywów, kiedy objawią się skutki osłabienia pozycji
22
konkurencyjnej danego kraju. To zazwyczaj jest wstępem do załamania kursu, a bywa, że
także do zahamowania procesu wzrostu gospodarczego na długi przeciąg czasu, jako że
kryzys walutowo-finansowy zmusza władze do prowadzenia ostro restrykcyjnej polityki
gospodarczej. Zachodzi tym samym stale niebezpieczeństwo zablokowania postępu w
integrowaniu nowych członków z Unią Europejską i bieżąca polityka makroekonomiczna
musi mieć to potencjalne zagrożenie stale w centrum uwagi.
Ważnym elementem skladowym polityki doraźnego neutralizowania tego zagrożenia
mogłaby być odpowiednia polityka kursu walutowego (połączona z właściwie prowadzoną
polityką stopy procentowej). Powinna ona stworzyć warunki do tego, by można było
bezpiecznie wdrożyć wszystkie liberalizujące zapisy nowego prawa, ale także uniknąć
przeszacowania kursu. Kurs bowiem jest tą klamrą, która spina w jedną całość trzy ważne
obszary problemowe: wewnętrzną politykę pieniężną, nastawioną na stabilizację poziomu
cen, politykę bilansu płatniczego, ukierunkowaną na zachowanie struktury i salda bilansu
płatniczego w stanie zgodnym na długą metę z bezpieczną pozycją płatniczą kraju (wolność
od restrykcji dewizowych) i strategię integracji. Na zaawansowanym etapie przygotowań do
integracji zaistnieje bowiem potrzeba nadania kursowi rolę ogniwa spajającego krajowy
system pieniężny z blokiem wspólnej waluty. Wcześniej jednak polityka walutowa (kursowa)
musi uczynić sam mechanizm kursu narzędziem sprzyjającym umocnieniu pozycji
konkurencyjnej kraju jeszcze przed ponownym zamrożeniem kursu na progu zewnętrznej
strefy euro, tj. na wejściu do “tunelu” kursowego Europejskiego Systemu Walutowego w jego
obecnej, zmienionej wersji.
6.Możliwa ścieżka dojścia Polski do członkostwa w EUGiW
Zadanie, jakie wypływa dla polityki pieniężnej NBP z projektu zintegrowania gospodarki
polskiej z Unią Europejską, daje się streścić w taki sposób, że jest to zadanie doprowadzenia
do zasadniczej i trwałej redukcji inflacji przy rozszerzeniu swobodnej wymienialności złotego
do jej pełnego zakresu, w zgodzie z możliwościami, jakie tworzą regulacje nowego prawa
dewizowego. Winno się to dokonywać drogą stosowania instrumentów rynkowego typu
(zasadniczo takich samych, a w każdym razie zgodnych z tymi, które są stosowane w
EUGiW), na gruncie strategii kompatybilnej ze strategią EBC. Przyjąć bowiem trzeba, iż
Polska zamierza należeć kiedyś do “rdzeniowej” grupy członków i
będzie chciała
23
partycypować w centralnym nurcie dalszego rozwoju europejskiej integracji, włącznie z
ostatecznym wprowadzeniem na swoim terytorium wspólnego pieniądza.
Pamiętać należy przy tym, że nie wystarcza w tym celu dążenie do samego
formalnego spełnienia finansowych kryteriów konwergencji, zapisanych w traktacie z
Maastricht. Polska tak jak inne kraje w procesie transformacji, które aspirują do członkostwa
w UE, ma przed sobą przede wszystkim zadanie zrestrukturyzowania gospodarki, czyli
dokonania „realnej” (w przeciwieństwie do samej tylko „nominalnej”) konwergencji, by
mogła bezpiecznie stać się częścią optymalnego obszaru wspólnej waluty. Bez spełnienia
tego warunku
wszelkie projekty uczestniczenia w unii walutowej byłyby dla polskiej
gospodarki wielce niebezpieczne, jako przedwczesne (to samo, w znacznej mierze, dotyczy
też projektów jednostronnej „euryzacji” naszej gospodarki). Nie mogłaby ona bowiem
dotrzymywać kroku partnerom na płaszczyźnie konkurencyjności w handlu.To niosłoby ze
sobą realną groźbę zamienienia terytorium naszego państwa w obszar chronicznej stagnacji, z
której mogłoby nie być wyjścia na skutek wyzbycia się instrumentów służących
przewyciężaniu takich impasów. Pomyślna restrukturyzacja może przy tym wymagać
dopuszczenia do nieco powolniejszego (niż w Europie zachodniej) dążenia do kompletnej
stabilizacji poziomu cen, choć nie może oznaczać biernego akceptowania inercyjnych oraz
monetarnych czynników inflacji. Nie powinno to być też zasadniczą przeszkodą na drodze do
UE, ani na drodze do luźnego powiązania się w nieodległym momencie z obszarem euro.
Wzgląd ten może jednak przemawiać za mniej gorączkowym (niż to się czasem proponuje)
dążeniem do stania się formalną czy nawet nieformalną częścią samego obszaru euro.
Stopniowa konwergencja podstawowych wskaźników makroekonomicznych do
porównywalnych wskaźników w EUWiG stworzy jednak - jak wolno zakładać - w dalszej
perspektywie warunki do postawienia na porządku dziennym problemu definitywnego
włączenia Polski także do EUGiW. Oczywiście, trzeba sobie zdawać sprawę z możliwości
nieprzewidywalnych w tym momencie zwrotów w rozwoju wydarzeń, w samym kraju jak i
poza jego granicami. Przypominają o tym perypetie euro w ciągu dwu początkowych lat jego
istnienia i napięcia wywołane wewnątrz europejskiego ugrupowania długo trwającym
spadkiem nowej, europejskiej waluty Przede wszystkim zaś trzeba pamiętać o tym, że
pomyślne zakończenie programu stabilizacji pieniężnej nie jest jeszcze w Polsce absolutnie
zagwarantowane.
Także
sukces
wielkiego
przedsięwzięcia
unii
walutowej
jako
„wieńczącego” etapu integracji gospodarczej w Europie, bynajmniej nie jest już w tej chwili
24
sprawą przesądzoną, pomimo pomyślnych prognoz długofalowych . Nie gubiąc tych
zastrzeżeń z pola uwagi, można w tej chwili jednak opierać się na założeniu, że - tak jak już
wielokrotnie (choć nieoficjalnie) to deklarowano ze strony polskiej - w horyzoncie lat 20062008 wejście Polski do systemu wspólnej waluty, z przyjęciem wszystkich związanych z tym
praw i obowiązków, stanie się realną możliwością
Szersze uzasadnienie celowości takiego kroku wykracza poza ramy niniejszego
artykułu. Autor miał zresztą niejednokrotnie okazję obszernie się na ten temat wypowiadać na
łamach różnych czasopism.1 W tym miejscu wystarczy zaznaczyć, że istnieją i mają swoją
wagę koszty związane z rezygnacją z takich instrumentów działania jak własna polityka
pieniężna i kurs. Jednak szanse związane z pełnym dostępem do olbrzymiego rynku
kapitałowego, dostępem wolnym od ryzyk walutowych i niepewności makroekonomicznych,
mają znaczenie tak wielkie, iż wzgląd ten zdecydowanie przeważa nad
wagą
kontrargumentów, jakie bywają w tym kontekście zgłaszane. Moment wejścia Polski do
EUGiW będzie poprzedzony zapewne co najmniej dwuletnim przebywaniem gospodarki
polskiej (już jako pełnoprawnego członka UE, ale jeszcze nie członka EUGiW ) w
Europejskim Systemie Walutowym II, tak jak to zakłada Średniookresowa Strategia Polityki
Pieniężnej, uchwalona przez Radę Polityki Pieniężnej. System ten jest zmodyfikowaną wersją
tego mechanizmu stabilnych kursów, który funkcjonuje w UE już od roku 1979. Stanowił on
najpierw ważny etap, w którym dojrzewały warunki i wola tej grupy krajów do podjęcia po
raz drugi w historii integracji europejskiej próby wprowadzenia wspólnej waluty (pierwsza
bowiem próba, podjęta w trakcie dekady lat siedemdziesiątych zakończyła się
niepowodzeniem). W nowej, zmodyfikowanej wersji tego mechanizmu waluty krajów UE nie
należących jeszcze do EUGiW, ale dążących do tego celu, wyznaczają kurs centralny swoich
walut względem euro. Ich banki centralne są zobowiązane stabilizować wahania kursu
rynkowego swoich walut w stosunku do pieniądza europejskiego w przyjętym paśmie
dopuszczalnych oscylacji. Obowiązek stabilizowania kursu spoczywa na członku ESW, gdyż
sam EBC jest wolny od zobowiązań w tym zakresie. Należy jednak dodać, że dopuszczalne
pasmo wahań może być tam szerokie - sięgać nawet do 15% w górę i w dół od kursu
centralnego. Wszelkie zmiany w tym mechanizmie, takie jak np. zmiana kursu centralnego,
muszą być jednak uzgadniane z EBC i z narodowymi bankami centralnymi. Jednakże nie
będzie od strony EBC nacisku na wczesne usztywnianie kursu walut krajów przebywających
1
Ostatnio – na konferencji zorganizowanej przez Sejmową Komisję Integracji z Unią Europejską w dniu 03.
września 2000 roku – vide: zbiór materiałów z tej konferencji sporządzony przez Biuro Obsługi Sejmu RP.
25
w tej zewnętrznej strefie unii walutowej. Wyciągnięto w ten sposób wnioski z negatywnych
doświadczeń z tego rodzaju mechanicznym, a często przedwczesnym usztywnianiem.
Przeciwnie, członkowie unii dają jednoznacznie do zrozumienia, że nie chcą przyjmować do
swojego grona krajów, które nie osiągnęły jeszcze potrzebnego stopnia stabilności,
potwierdzonego spełnieniem przez co najmniej dwa lata rygorystycznych kryteriów traktatu z
Maastricht. EBC ma nawet prawo zalecić w pewnych sytuacjach korektę kursu i jego
rekomendacja powinna zostać spełniona. W zamian za to, kraj przebywający jeszcze w tego
rodzaju przedpolu unii walutowej może liczyć na pewną (zresztą mocno ograniczoną) pomoc
finansową ze strony EBC. I od krajów wstępujących do Unii Europejskiej oczekuje się woli i
zdolności poddania się tej próbie i jej skutecznego wytrzymania. Będzie to wymagało od
kraju przebywającego w tym mechanizmie już od początku określonego stopnia stabilności, a
potem zwiększającej się samodyscypliny finansowej, potrzebnej dla umacniania tej
stabilności. Już teraz więc trzeba liczyć się z koniecznością włączenia się także Polski do tego
mechanizmu najpóźniej z chwilą jej przystąpienia do UE. Nie należy jednak wykluczać, że
może to dla naszej gospodarki okazać się celowe nawet wcześniej, zwłaszcza gdyby proces
negocjowania warunków wejścia Polski do UE miał się przeciągać w czasie.
Tymczasem trwa zaawansowana już faza negocjacji w sprawie przyjęcia Polski do
UE, w której dominują, jak na razie, tematy dotyczące problemów restrukturyzacji rolnictwa,
hutnictwa i innych branż. Problematyka walutowo-finansowa czeka tymczasem na boku,
odłożona do późniejszego etapu rozmów. Nie znaczy to jednak, że nie ma w tym obszarze
problemów, które polska polityka pieniężna powinna podjąć już teraz we własnym zakresie, a
może nawet postawić je z własnej inicjatywy na porządku dziennym negocjacji.
Tu powrócić trzeba do tematu dających się okresowo we znaki Narodowemu Bankowi
Polskiemu trudności panowania nad dynamiką przyrostu masy pieniądza z powodu
wzmiankowanych wcześniej
przepływów kapitałowych, to w jedną, to w drugą stronę.
Chociaż znakomicie większa część tych strumieni to przypływ inwestycji o charakterze dłużej
terminowym, dobrze służące rozwojowi gospodarki, a tylko stosunkowo mniejsza ich część
to “gorący” pieniądz w poszukiwaniu szybkiego zysku, to jednak transfery te mają też znaną,
niebezpieczną stronę. Istnieje obawa, że mogą one nadmiernie albo zaniżać kurs złotego
(pobudzając inflację), albo go zawyżać i podkopywać pozycję konkurencyjną kraju w handlu,
tworząc równocześnie przesłanki dla możliwych, przyszłych odpływów oraz niebezpiecznych
operacji spekulacyjnych obliczonych na załamanie krajowego pieniądza. Bank pragnąłby też -
26
jak nie raz oświadczali jego przedstawiciele – móc dalej obniżać stopę procentową, by
sprzyjać wzrostowi gospodarczemu. Jednak powstrzymuje go przed tym obawa, że może to
znowu pobudzić ekspansję kredytową systemu bankowego. Wydaje się jednak, że w obecnej
sytuacji i właśnie w związku z zamiarem integracyjnym Polski zarysowują się możliwości
przełamania wzmiankowanego impasu.
Gospodarce polskiej, jak się wydaje, potrzebny byłby na tym etapie nadal kurs
wprawdzie elastyczny, zdolny na krótką metę wahnąć się czasem w szerokim zakresie (aby
zniechęcać i odstraszać potencjalnych spekulantów) i zachować kontrolę nad dynamiką masy
pieniężnej, ale równocześnie kurs stabilny w przekroju dlugookresowym.
potrzebne
Byłoby to
dla utrzymania równocześnie wewnętrznej stabilizacji jak i zewnętrznej
wiarygodności kraju oraz wzrostu. Wyrwaniem się z trudności (drogą “ucieczki do przodu”)
mogłoby być właśnie możliwie wczesne wejście złotego do szerokiego tunelu wahań
kursowych, jakim jest Europejski System Walutowy; wejście choćby na zasadzie decyzji
jednostronnej (choć najlepiej byłoby oczywiście wejść tam z aprobatą EBC). To, o co w tym
posunięciu by chodziło, sprowadza się w istocie do umocnienia wiarygodności NBP,
uzyskania przezeń w powszechnej percepcji kół finansowych wizerunku banku mocno i
trwale zorientowanego na stabilizację pieniężną, z dalekosiężnym zamiarem na widoku konsekwentnego dążenia do znalezienia się w nieodległej przyszłości w składzie
Europejskiego Systemu Banków Centralnych. Zgłaszane niekiedy w tym kontekście obawy,
że byłby to krok przedwczesny i ryzykowny, nie znajdują przekonującej podstawy ani w
logice, ani w faktach (choć obawy te mogą być zasadne w odniesieniu do bardziej
radykalnych pomysłów, jak projekty jednostronnej euryzacji). Polska jest już w strefie
jednocyfrowej inflacji i chodzi obecnie o “wytracenie” inflacyjnej inercji, która karmi się w
szczególności właśnie inflacyjnymi oczekiwaniami. Znalezienie się już teraz w systemie
choćby nieoficjalnej, ale już powszechnie znanej koordynacji poczynań z działaniami EBC
umocniłoby wiarygodność NBP, ułatwiając proces dalszej dezinflacji, bez forsowania tego
procesu w stopniu, który przeszkadzałby procesowi restrukturyzacji. Pasmo kursowe ESW
jest na tyle szerokie, że - przy prognozowanych na najbliższą przyszłość tempach polskiej
inflacji - potrzeba elastyczności naszego kursu byłaby tu aż z nadwyżką akomodowana. Jak
się wydaje, nikt nie zamierza narzucać polskiej polityce walutowej konieczności “duszenia
się” w zbyt ciasnym gorsecie nieadekwatnego kursu. Jak to zostało powiedziane wyżej, EBC
zerwało z onegdajszą praktyką jego poprzednika (był nim Europejski Fundusz Współpracy
Walutowej) wymuszania na członkach Europejskiego Systemu Walutowego upartego trwania
27
przy sztywnym kursie centralnym i bronienia go jak długo się da (doprowadziło to w latach
1992-93 do napięć w ESW i do ostatecznego przejścia na obecne, bardzo szerokie pasmo
wahań). Wręcz przeciwnie, wszystko wskazuje raczej na to, że to EBC, prawdopodobnie jako
pierwszy, zasugerowałby korektę kursu centralnego
złotego w przypadku trudności o
głębokim podłożu strukturalnym. Oczywiście, wejście w ten mechanizm współpracy mogłoby
mieć pozytywny sens tylko wtedy, kiedy byłoby pierwszym krokiem na drodze do
faktycznego przyłączenia się w rozsądnym horyzoncie czasowym do EUGiW. Implikuje to,
naturalnie, rozstrzygnięcie w takim właśnie kierunku wszystkich istotnych wątpliwości co do
zasadniczej sensowności dążenia do członkostwa w tym ugrupowaniu, jakie nurtują różne
koła polskiego społeczeństwa. Podobne wątpliwości nurtują jednak także inne społeczeństwa
w porównywalnej z naszą sytuacji.
Download