Prof. Andrzej Matysiak Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu Imperatyw systemowy a rozwój zrównoważony Panujący w ekonomii głównego nurtu paradygmat wyczerpał, jak się wydaje, możliwości wyjaśniania i predykcji zjawisk i procesów społeczno-ekonomicznych zachodzących we współczesnym świecie. Innymi słowy, jest on pod względem heurystycznym jałowy, ponieważ nie generuje nowych teorii rozwoju społeczno-gospodarczego. Nadal trwa izolacja między teorią wzrostu gospodarczego a teoriami rozwoju społecznego. W związku z tym powstaje pytanie: czy alternatywnym paradygmatem może być koncepcja rozwoju zrównoważonego? Jej krytycy twierdzą, że nie jest to radykalna zmiana paradygmatu, tylko jego modyfikacja, ponieważ "nie odrzucono idei wzrostu jako podstawowego celu, ale usiłowano go dostosować do innych szerszych celów" (Payne, Philips 2011, s. 163). Przedmiotem krytyki są również cele, które zawiera koncepcja, i tak Bill Adams twierdzi: "nie wiadomo czy zrównoważony rozwój przynosi ze sobą nowy paradygmat, czy tylko zieloną wyspę "status quo"" (Adams 1993, s. 207). Koncepcja zrównoważonego rozwoju, nawet w tej wielce uproszczonej interpretacji, wymaga zasadniczej rewizji obowiązującego paradygmatu. W pierwszej kolejności należy uchylić tezę głoszącą, że głównym źródłem dobrobytu społecznego jest wzrost produktywności pracy. Jest to równocześnie podstawowy imperatyw gospodarki rynkowej, o czym dobitnie świadczy ewolucja systemów gospodarczych. Prawdą jest, że "społeczności o wyższej wydajności nieustannie wypierają społeczności o niższej wydajności" (Lewis 2004, s. 17). W związku z tym powstaje pytanie, czy imperatyw wydajności można pogodzić z imperatywem zachowania równowagi ekosystemu. Innymi słowy: czy koncepcję zrównoważonego rozwoju można urzeczywistnić w gospodarce o ustroju kapitalistycznym. Wydaje się, że ekonomiści głównego nurtu nie mają w tej materii większych wątpliwości. Zrównoważony rozwój jest możliwy, jeżeli zostaną spełnione następujące warunki: 1) imperatyw wzrostu wydajności zostanie wyparty przez imperatyw ciągłego przyrostu wiedzy, 2) powszechna prywatyzacja kapitału naturalnego, 3) deregulacja rynków. Pierwszy warunek wynika z założenia, że czynnikiem limitującym wzrost produktywności w gospodarce postindustrialnej jest przyrost wiedzy prywatnej, publicznej i wspólnej. Zatem, bez udziału państwa w produkcji wiedzy, rozwój zrównoważony jest zagrożony. Intermalizacja negatywnych efektów zewnętrznych jest warunkiem koniecznym ochrony środowiska przyrodniczego, ale niewystarczającym, ponieważ konieczne są również działania, które generują pozytywne efekty zewnętrzne. Nabywcą ich nie jest jednak rynek, tylko sektor publiczny. Ostatni warunek wynika z przekonania, że niezamierzone efekty działań podmiotów w gospodarce rynkowej mają zawsze pozytywy wpływ na dobrobyt społeczny. Niezamierzonym efektem prywatyzacji ziemi jest wyludnianie się obszarów wiejskich, ponieważ koncentracja własności redukuje liczbę osób żyjących z rolnictwa. Regulowany rynek ziemi może zatem zapobiec tragedii wynikających z istnienia wielkich latyfundiów. W gospodarce postindustrialnej ważniejszy jest wzrost produkcyjności ziemi, niż wzrost zysku z tytułu większej produktywności pracy. Innymi słowy, można osiągnąć wysoką produktywność ziemi i pracy w niższych pod względem obszarowym gospodarstwach niż działających na wolnym rynku. Niezamierzonym efektem funkcjonowania rynków jest wzrost nierówności dochodowych w społeczeństwie. Obowiązujący paradygmat przyjmuje, że nierówności są sprawiedliwe, bo wynagrodzenia czynników produkcji są proporcjonalne do krańcowej produktywności, co nie zasługuje na krytykę. Maja one ponadto pozytywny wpływ na rozwój, jeżeli nie są nadmierne. Nie jest mi znana granica, oddzielająca nierówności nadmierne od dopuszczalnych i dlatego proponuję modyfikację tej tezy. W świetle koncepcji zrównoważonego rozwoju należy podzielić przekonania głoszące, że "tam gdzie panuje równość wszystkim żyje się lepiej" (R. Wilkinson, K. Pickett, 2011). Teza ta jest dobrze potwierdzona empirycznie i dlatego uzasadniona jest rewizja poglądów na ten temat w ekonomii głównego nurtu. Sądzę, że transformacja systemowa w Polsce stworzyła system gospodarczy, którego głównym imperatywem jest wzrost produktywności pracy, a niezamierzonym efektem poprawa stanu środowiska naturalnego. Bez większej przesady można powiedzieć, że jest to system odpowiedni dla gospodarki industrialnej, co można usprawiedliwić dziedzictwem poprzedniego systemu. W podsumowaniu tych rozważań, pragnę podkreślić, że rozwój zrównoważony w warunkach globalizacji jest możliwy tylko w krajach, które znajdują się w fazie postindustrialnej. Tego warunku nie spełnia polskie rolnictwo, ponieważ produktywność ziemi i pracy wynosi około 1/3 przeciętnej wydajności w UE-27. W związku z tym, nie jest spełnione kryterium ekonomiczne rozwoju zrównoważonego, czyli parytetowy dochód rodzin rolniczych. Jego realizacja jest zdeterminowana przez tempo zmian struktury agrarnej, ale ze względów społecznych, jego przyspieszenie nie jest celowe. Jest to jednocześnie szansa uniknięcia negatywnych konsekwencji rolnictwa industrialnego. Instytucjonalne ograniczenia koncentracji własności ziemi są, jak się wydaje, gwarancją zrównoważonego rozwoju na obszarach wiejskich.