NAJWIĘKSZA REWOLUCJA - KS. MICHAŁ HELLER Zwykle o Bożym Narodzeniu myślimy przez mgiełkę legendy i wspomnień z dzieciństwa, tymczasem to była rewolucja największa w dziejach ludzkości. Ale gdy wypowiadamy słowo „rewolucja” w tym kontekście, musimy wziąć poprawkę. Rewolucje kojarzą się nam z przelewem krwi i terrorem. Rewolucja Bożego Narodzenie dokonała się z niewypowiedzianą łagodnością i w ciszy. Rewolucje bardzo często wiotczeją, zamieniając swoje bojowe hasła na sztywną biurokrację nowego reżimu i ucisk jeszcze gorszy od poprzedniego. Rewolucja Chrystusowa – chciałoby się powiedzieć – jeszcze do dziś nie pokazała w pełni, jakie siły w sobie zawiera. Rewolucja Chrystusowa polega – bo nie można o niej mówić w czasie przeszłym – na przewrocie w dziedzinie myśli, w dziedzinie moralności i na zwrocie w historii ludzkości. Przewrót w dziedzinie myśli. Chrystus nie występował w roli mędrca lub filozofa, a przecież zmienił wszystko. Świat po Chrystusie przestał być areną ślepych sił i wynikiem ścierania się namiętności mitycznych bogów. Stał się urzeczywistnieniem rozumnego planu Stwórcy. Plan ten jest rozumny, można więc wnikać w jego tajniki i próbować je rozszyfrowywać. To właśnie nazywa się nauką. Jest rzeczą znamienną, że nauka powstała w strefie kulturalnych wpływów Chrześcijaństwa. Bo jest ona naturalną konsekwencją wiary w to, że Wszechświat jest dziełem Rozumu. Przewrót w dziedzinie moralności. Trudno dziś dostrzec rozmiary tego przewrotu, bo cała nasza moralność wyrosła z Jezusowej nauki. Jeżeli nawet nie całkiem stosujemy się do niej w życiu, to właśnie do niej – jako normy i wzorca – odnosimy nasze zaniedbania i ustępstwa. Od czasów Jezusa wszystko, co człowiek wymyślił dobre i piękne, choćby w swoich zamierzeniach było nie wiem jak laickie, i tak jest w Nim zakorzenione. Zwrot w historii ludzkości. Kilkunastu nieuczonych rybaków z zapadłej prowincji cesarstwa rzymskiego w imię Cieśli z Nazaretu podjęło się niemożliwości – rozprzestrzenić po całym świecie Dobrą Nowinę, że ten Cieśla był Bogiem, który „przyszedł do swojej własności”. I dokonali tego. Potem płynęły wieki. Przez Europę i inne kontynenty przewalały się wojny, wędrówki ludów, nowe ideologie, rewolucje i kontrrewolucje. A Chrystus? Historia się powtarza. Zabijają Go, ale zmartwychwstaje. Nikomu dotychczas nie udało się upilnować grobu. Nie jest istotne, że od narodzenia Chrystusa liczymy lata nowej ery (to jest ostatecznie bardzo wymowną, ale tylko konwencją); istotne jest to, że On jest środkiem ciężkości całej historii. W nauce Chrystusa znajduje się jeden punkt, który jej zapewnia niezniszczalność. Wyznajemy go słowami: „Przyjdzie sądzić żywych i umarłych”. W ten sposób, jak klamrą, spinają się: Narodzenie, Śmierć, Zmartwychwstanie i nasze życie, którego ostatecznym przeznaczeniem nie jest śmierć, lecz życie. Łamiemy się dziś kruchym opłatkiem i wypowiadamy sobie życzenia. Wypowiadajmy je z przekonaniem. Chrystus jest Chlebem mocnych.