Czekolada …. co lubi mózg naszego dziecka? „Każda myśl dziecka a przez to jego zachowanie ma początek w jedzeniu” Bernard Rimland Żaden rodzic nie dziwi się, że jedzenie może spowodować nieprawidłowości w rozwoju fizycznym dziecka a dobra dieta bogata w odpowiednie składniki zapobiega wielu chorobom (na przykład otyłości, która dotyczy już 38 procent dzieci poniżej 18 roku życia w Europie). Coraz więcej lekarzy, psychologów i dietetyków opierając się na dużej liczbie badań zwraca uwagę, że odpowiednie pokarmy bądź ich brak wpływają również na rozwój intelektualny dziecka (chociażby na jego pamięć czy koncentrację uwagi). Co istotniejsze badania wskazują również ogromny wpływ jedzenia na impulsywność czy wysoki poziom pobudzenia dziecka jednym słowem na zachowanie dziecka. Stan zdrowia naszych dzieci wprawia w zdziwienie już kilkulatki często szybko się męczą, mają słabą odporność, a liczba kłopotów emocjonalnych, z którymi borykają się coraz młodsze dzieci (i bliscy im dorośli). Jest to zauważalne nie tylko przez rodziców i nauczycieli, ale ma to również swoje odzwierciedlenie w statystykach diagnozowanych zaburzeń dziecięcych. Oczywiście uwarunkowań tego stanu jest bardzo dużo. Można wymienić tutaj chociażby przyspieszenie cywilizacyjne, zmiany społeczne wpływające na funkcjonowanie rodziny, większą świadomość, a co za tym idzie szukanie pomocy specjalistycznej związanej ze stawianiem diagnoz. Sposób odżywiania dzieci w XXI wieku ma jednak niechlubny wpływ na zwiększenie tych trudności. Najwyższy czas zwrócić uwagę dorosłych, że droga naszego dziecka do sukcesów w nauce zaczyna się od jego zrównoważonej diety – diety dobrej dla funkcjonowania rozwijającego się mózgu. Wiele substancji, które znajdują się w ulubionych potrawach naszych dzieci wpływa na ich zachowanie, a ten związek jest bardziej ścisły niż większość rodziców zdaje się zauważać. Co w takim razie lubi mózg rozwijającego się dziecka, a co niewątpliwie mu szkodzi? Jedzenie dostarcza bądź nie substancji odżywczych, z których organizm buduje wszystko – łącznie z komórkami nerwowymi. Naukowcy wskazują również, że nadmiar nieodpowiednich substancji może doprowadzić do tzw. dysfunkcji mózgu, szczególnie mózgu w fazie kształtowania się, a takim jest przecież mózg dziecka. Wiele współczesnych dzieci ma niedobory substancji odżywczych, które mają zasadnicze znaczenie dla dobrego 1 funkcjonowania układu nerwowego. Dieta uboga w kwasy Omega3 może bardzo niekorzystnie wpłynąć na zdolność koncentracji, na zapamiętywanie, powodować nadpobudliwość. Ten brak odpowiednich składników często jest powodem nadmiernej drażliwości i wybuchowości u dzieci, problemów z koncentracją na lekcjach czy z trudnościami w zapamiętywaniu dostarczanych dziecku treści. Oczywiście trzeba zauważyć, że u jednych dzieci nieodpowiednie jedzenie powoduje problemy z zachowaniem, a u innych nie. Bernard Rilmland w swojej fascynującej książce Dziecko dys-logiczne wskazuje, że to sprawa dziecięcych predyspozycji i ich indywidualnych uwarunkowań. Wspomnieć tu należy na przykład, że zachowania diagnozowane bardzo często jako ADHD, a więc impulsywność, nadruchliwość i problemy z uwagą nasilają się w przypadku nieprawidłowej diety (szczególnie wskazuje się tutaj ważność magnezu i witaminy B6). Żywność wysoko przetworzona ma niewiele substancji odżywczych, a taka żywność jest przecież podstawą diety w wielu rodzinach. Badania przeprowadzone przez Brytyjską Fundację Żywienia wykazały, że 50 procent dzieci cierpi na niedobór witaminy A, a 75 procent – cynku (obydwa składniki są niezmierne ważne by układ nerwowy funkcjonował prawidłowo). Coraz więcej, również w Polsce mówi się (stosowne badania realizowane są już u nas) o fatalnym wpływie barwników dodawanych do różnych pokarmów szczególnie, gdy przyjmowane są w nadmiarze, połączone ze sobą i przy małej masie ciała (brzmi jak opis żywności pierwszoklasisty). Barwniki (i to nie tylko w chińskich słodyczach, o których było jakiś czas temu bardzo głośno) mogą powodować nadmierną pobudliwość, irytację, problemy z kontrolą zachowań i trudności ze skupieniem uwagi. Bardzo groźne są również konserwanty często dodawane do suszonych owoców. Wszechogarniający pośpiech, brak czasu na przygotowanie posiłków w domu, wykorzystywanie szybkich, reklamowanych przekąsek w celu zmotywowania dzieci do określonego działania (lub ich zabranianie jako kara) to najkrótsza lista „grzechów” żywienia współczesnego rodzica. Złe jedzenie jest bolączką nie tylko domów, ale i polskich szkół. Prasa zagraniczna donosi coraz częściej o rewolucji w menu stołówek szkolnych i potwierdzonych przez nauczycieli zmianach w funkcjonowaniu uczniów, którzy są wyraźnie mniej rozkojarzeni czy pobudzeni a równocześnie bardziej zdyscyplinowani. Wieloletnie badania prowadzone w Instytucie Pediatrii w Nowym Jorku wykazały, że niewłaściwe pokarmy – konserwowane, sztucznie barwione, zawierające środki chemiczne, 2 typowe słodkie napoje, zwłaszcza z puszek, pasteryzowane mleko, napoje gazowane, mogą zwiększać zachowania agresywne i ogólną pobudliwość organizmu dziecka. Ile z tych produktów jest w codziennej diecie przeciętnego polskiego ucznia? Warto przypomnieć, że osłabienie pamięci czy koncentracji naszych dzieci może wynikać również z anemii, a o nią oczywiście nietrudno przy tak ubogich dietach (frytki, słodki napój plus pączek). Uczeń zaczyna dzień płatkami aż kipiącymi od cukru, do tego słodki napój kakaopodobny, a w szkole, choć wiele zmienia się na lepsze wiadomo - żelki, lizaki, cukierki, batoniki pączki, rogale sprzedawane w sklepiku albo przynoszone z domu zamiast drugiego śniadania. Duża dawka cukru daje energetycznego „kopa” (to tzw. zjawisko skoku cukrowego) szybko przynosząc jednak spadek energii, a wręcz zachowania bliskie apatii. Nic tylko sięgnąć po kolejnego lizaka, bo jak tu inaczej spędzić w szkole tyle czasu? To najkrótsza droga do wahań nastroju czy braku równowagi emocjonalnej tak często obserwowanych przez psychologów dziecięcych u coraz młodszych dzieci. Dieta, w której jest nadmiar cukru prowadzi również oczywiście do nadmiernej otyłość u dzieci, która z kolei jest prostą drogą do niesprawności fizycznej (unikanie wysiłku fizycznego ma ogromnie negatywny wpływ na rozwój intelektualny małego dziecka) oraz wielu poważnych chorób. W sferze emocjonalnej zaś do obniżenia samooceny dziecka, a więc ma ograniczający wpływ na kształtowanie się ważnego poczucia „ja”. Dobre słodycze to czekolada o jak największej zawartości kakao, chałwa czy sezamki, raz na jakiś czas ciasto upieczone w domu, herbatniki ze zbożami. Inne łakocie naprawdę warto zminimalizować w diecie dziecka. Zwrócić większą uwagę na ich jakość - czekolada nadziewana barwnikami udającymi truskawki i biała czekolada, która jest nią tylko w nazwie nie jest dobrym wyborem. Związek jedzenia z zachowaniem naszych dzieci jest bardziej ścisły niż większość rodziców dostrzega. To, co dziecko zjada (bądź, czego nie zjada) ma wpływ na jego zdolność do czytania, pisania, koncentracji uwagi i zapamiętywania. Może warto zastanowić się czy koktajl z cukru i sztucznych barwników nie przyczynia się u naszego dziecka do szybszej irytacji, nadmiaru niekontrolowanej złości, problemów ze spaniem i pobudzeniem ruchowym czy emocjonalnym. Jedzenie, które nazywa się potocznie śmieciowym związane jest z silną komercjalizacją dzieciństwa, jest agresywnie reklamowane ( chociażby znajome twarze z kreskówek na serku). Aż 76 % dzieci ogląda reklamy żywności, nic dziwnego że domagają się czegoś co wiąże im się z ciekawą melodią, ulubionym bohaterem i radością. Dzieci są świetnymi odbiorcami reklam, są bezkrytyczne, mają niski poziom wiedzy, są więc na takie treści 3 bardziej narażone. Rodzice zaś muszą pełnić rolę „złych policjantów” i dawać opór dziecięcym zachciankom. Spokojna rozmowa, jasne zasady dotyczące posiłków i dobry przykład ze strony rodzica powinny wystarczyć. Nigdy nie należy nagradzać (co niestety zdarza się niezmiernie często nawet w przedszkolach) dobrego zachowania dziecka słodyczami lub uzależniać poczęstowania czekoladkami od „wmuszenia” w siebie całego obiadu (zjadłeś obiad a po obiedzie jest deser a nie deser w nagrodę za zjedzenie zupy i ryby). Czasami nie potrzeba wiele, aby wspomóc rozwój dziecka lub swoim postępowaniem nie narazić go na narastające problemy w roli ucznia. Zamiast kolejnych, dodatkowych zajęć i płyt edukacyjnych „rozwijających” potencjał naszego syna czy córki odstawimy jedzenie, które im nie służy (nie bez walki z ich strony oczywiście), a spróbujmy dostarczyć te niezbędne, zwłaszcza w okresach nasilonej aktywności umysłowej, czyli głównie w wieku szkolnym. To, czym żywi się nasze dziecko jest naprawdę w większości uzależnione od nas, to odpowiedzialność, którą dorośli w domu i szkole czy przedszkolu powinni jak najszybciej wziąć na siebie. Najprostsza rada dotycząca żywienia dzieci to ta wypowiedziana przez dietetyczkę Ellyn Satter „dorośli decydują o tym, co, kiedy i gdzie dzieci jedzą, dzieci decydują o tym ile i czy w ogóle zjeść”. Może warto zawahać się przy kupnie kolejnego loda barwiącego język? Iwona Chądrzyńska – psycholog dziecięcy, Magazyn dla Rodziców czasopisma Świerszczyk 4