potęga i chciwość autor: wydawnictwo: Dmp Kraków 2000 wykorzystywane źródła: Edward Potkowski "Zakony Rycerskie", Jordan Aumann "Zarys historii duchowości", Larousse Gallimard "Encyklopedia: Odkrycia młodych" nr. 38, Zbigniew Nienacki "Pan Samochodzik i Templariusze", TSR "AD&D: Podręcznik MP", Mariusz Mierzwiński Marek Żak "Zamek Malbork A. D. 1275" oraz "Malbork: The Castle Of The Teutoni Knights", Skarby kultury i natury "Malbork- tajemnice zamków krzyżackich" i inne źródła... 1 I. Początki bractwa „Rycerz Chrystusowy to krzyżowiec, który prowadzi podwójną walką: z ciałem i krwią oraz mocami piekielnymi (...)Idzie śmiało naprzód, czujnie spoglądając na prawo i lewo. Swoją pierś przyoblekł w kolczugę, a duszę okrył pancerzem wiary. Z tą podwójną zbroją nie obawia się już ani człowieka, ani szatana. Idźcie zatem rycerze, śmiało naprzód, idźcie z sercem nieustraszonym przepędzić wszystkich wrogów Krzyża Chrystusowego! A tę pewność miejcie, że ani śmierć, ani życie nie odłączą was od chrystusowej miłości. (...) Jakże chwalebny jest powrót rycerza po zwycięskim boju! A jak błogosławiona jego męczeńska śmierć w walce.” -Bernard z Clairvoux Początki zakonu znanego powszechnie pod nazwą templariusze były skromne i nikły w tle innych ówczesnych wydarzeń. Zakon ten miał się jednak wkrótce przerodzić w najpotężniejszą i najbardziej wpływową organizację militarno-religijną w świecie chrześcijańskim przez prawie dwa wieki. W 1118 r., po śmierci twórcy i organizatora Królestwa Jerozolimskiego, Baldwina I, Hugo z Payns, francuski rycerz, i jego współziomkowie zorganizowali bractwo o statusie religijno-rycerskim. Jego członkowie, nazywani Ubogimi Rycerzami Chrystusa, mieli za zadanie chronić pielgrzymów przybywających do Ziemi Św. Po złożeniu ślubów zakonnych przed patriarchą, zostali powierzeni jego opiece. Król Baldwin II przekazał im w posiadanie część swego pałacu w Jerozolimie, koło meczetu al-Aksa (dawnej świątyni Salomona). Stąd też wzięła początek nazwa "templariusze"- siedziba ich znajdowała się koło świątyni Salomona, czyli "templum Salomonis", dlatego zwano ich "rycerzami świątyni”, czyli "militia templi", w skrócie- templariuszami. Nowe bractwo odgrywało w Królestwie Jerozolimskim szereg funkcji. Przede wszystkim działali jako policja- patrolowali drogi, zwalczali opory miejscowej ludności, muzułmańskiej i chrześcijańskiej. Zajmowali się bezpieczeństwem wew. kraju, co odciążało niewielkiej liczebności wojska królestwa. Szybko zyskali uznanie, poparcie władcy i możnych, byli popularni i lubiani, czego dowodem były bogate darowizny. Wśród wielu możnych protektorów bractwa można wymienić m.in. Fulka z Anjou, dziadka króla Anglii, Henryka II Plantageneta, przyszłego króla Jerozolimy. Fulko był zachwycony templariuszami, z którymi brał udział w różnych akcjach, przebywając w 1120 r. w Ziemi Św. Gdy wrócił do Francji, zapisał im wysoką, stałą rentę wysokości 30 marek srebra rocznie. Pięć lat później w progi bractwa wstąpił francuski hrabia Hugo z Szampanii. Templariusze rośli w powszechnym poparciu i szacunku. Ich popularność sięgnęła w końcu Wschodu i Europy. II. Z bractwa w zakon Templariusze dążyli do przekształcenia ich bractwa w organizację o bardziej stałym i własnym statucie, która posiadałaby charakter ogólno kościelny i była bardziej trwała i pełnoprawna. Chcieli stworzyć zakon, który został by uznany i zatwierdzony przez papieża. Zarówno patriarcha Jerozolimy jak i Baldwin II poparli prośbę templariuszy do papieża Honoriusza II. Król Jerozolimy oczekiwał pewnie, że w późniejszym okresie templariusze posłużą mu za dobrze wyszkoloną armię, w końcu znali teren i taktyki przeciwników tocząc nieustanne potyczki na terenach Jerozolimy. Mogliby więc prowadzić skutecznie wojny przeciw wrogom królestwa, a nawet pomóc królowi w realizacji swego planu przekształcenia Jerozolimy w państwo kościelne. Nie przewidział jednak ambicji templariuszy- ich woli do własnej polityki i niezależności. Jednak członkowie bractwa nie pozostawili wszystkiego jego decyzji i wpływowi poparcia protektorów. Do Honoriusza II wysłano dwóch templariuszy, którzy udali się wpierw do Bernarda z Clairvaux (człowieka bardzo wpływowego wówczas w Kościele, który miał uzyskać zatwierdzenie zakonu i napisać pochwałę dla niego). Dlaczego udano się akurat do niego? Otóż jeden z wysłanych rycerzy, Andrzej z Montbar, jeden z późniejszych wielkich mistrzów zakonu, okazał się być bliskim krewnym Bernarda. Bernard z entuzjazmem poparł pomysł templariuszy. 2 Trzeba tu wspomnieć, że Bernard z Clairvaux był propagatorem wojny przeciw innowiercom oraz późniejszym organizatorem drugiej krucjaty (1147-1149) i zwolennikiem krucjaty przeciw Słowianom Połabskim (1147), dlatego widział w nowym zakonie narzędzie walki wybrane przez samego Boga. W roku 1128, w Troyes, papież Honoriusz II zatwierdza nowy zakon i regułę. Po tej uroczystości, założyciel Hugo Payns udał się w podróż po Europie zach. w poszukiwaniu nowych członków. Akcja ta zakończyła się sukcesem, a wstęp w szeregi zakonu wielkim zainteresowaniem. Rosły też darowizny dla Ubogich Rycerzy Chrystusa. A i pochwała spisana przez Bernarda dla celów popagandowo-werbunkowych nie była byle jaka. "Pochwała nowego rycerstwa" (czyli "De laude novae militiae") wyraża zachwyt nad dyscypliną, surowością życia (templariuszom nie wolno było oglądać komediantów, polować [no może z wyjątkiem na lwy- co było dowodem męstwa i odwagi] oraz doświadczać innych uciech ówczesnego rycerstwa) i aktywnością militarną rycerzy nowo utworzonego zakonu. Sporo entuzjazmu towarzyszy mieszkaniom templariuszy- sale proste, bez ozdób, o ścianach wypełnionych pozawieszaną bronią i ekwipunkiem. No i oczywiście Bernard dodaje swe przekonania pisząc: "Owszem, gdy rycerz chrześcijański (templariusz) zabija złoczyńcę (innowiercę), nie jest zbrodniarzem, lecz- jak już mówiłem- tępi zło. Słusznie więc szanowany jest jako Mściciel Chrystusa i obrońca Jego wyznawców". Do pochwał tych dołączyli się inni wybitni wtedy ludzie: opat z Cluny, Piotr Venerabilis (który uważał templariuszy za wojsko boskie), Jan z Salisbury ("Templariusze są prawie jedynymi ludźmi, którzy prowadzą sprawiedliwe wojny") oraz Tadeusz Manteuffel, znawca dziejów średniowiecza. III. Organizacja zakonu Reguła templariuszy zatwierdzona wraz z ich zakonem stanowiła podstawy niespotykanej dotąd formy zakonnej. Oczywiście były przyjęte przez wszystkie zakony śluby czystości, posłuszeństwa i ubóstwa. Jednak templariusze w odróżnieniu od innych zakonów mieli także zadania militarne- mieli, zgodnie z myślą Bernarda z Clairvaux, prowadzić walkę z niewiernymi. Mieli inną strukturę wew. Decydującą rolę odgrywali bracia świeccy, a nie księża. Bracia-rycerze bez święceń kapłańskich obejmowali wszystkie stanowiska kierownicze. Początkowo templariusze nie mieli żadnych duchownych, gdyż wykluczyli ich ze swej wspólnoty. Mieli tylko tzw. kapelanów gościnnych, którzy nie należeli do zakonu. Zakon templariuszy tworzyli więc nie mnisi, którzy postanowili prowadzić walkę z innowiercami, lecz przeciwnie- rycerze, którym nadano regułę zakonną1. Odwoływała się ona do reguły Kanoników Regularnych, Benedyktynów i obserwancji (reguły) Cysterskiej. Głównym elementem ich życia nie były jedynie praktyki ascetyczne i modlitwy, a jedynie wojna z niewiernymi. Temu jedynemu celowi podporządkowywano życie i organizację zakonu. Przepisy reguły zakonnej kładły nacisk na sprawy wojskowe. Uzbrojenie rycerzy- mnichów miało być w dobrym gatunku, mocne, ale proste, bez srebrnych i złotych ozdób. Jeśli bracia nie byli zajęci walką, powinni zajmować się naprawą ekwipunku i broni. Nosili krótko obcięte włosy, nie mogli długo pościć, ponieważ każdy templariusz powinien dobrze jeść, aby być silnym, zdrowym i sprawnym żołnierzem, co nie zwalniało ich jednak od wstrzemięźliwości. Ubierali się w białe płaszcze nakładane na zbroję. Papież Eugeniusz III pozwolił późniejszym templariuszom nosić na płaszczach czerwony krzyż. Bracia służebni i giermkowie nosili płaszcze ciemne lub brązowe. W zakonie obowiązywała żelazna dyscyplina, konieczna dla utrzymania porządku. Drobne przewinienia karano chłostą, postem i więzieniem. Cięższe i najcięższe- czasowym lub dożywotnim wykluczeniem z szeregów zakonu (praktycznie- degradacja do stopnia niewolnika). Do przestępstw największych wliczano m. in. przejście na mahometanizm, zabicie chrześcijanina, opuszczenie sztandaru w czasie bitwy, roztrwonienie dóbr zakonnych. Wpajano poczucie bezgranicznego posłuszeństwa. Kandydaci do szeregów templariuszy odbywali kilkumiesięczne okresy próby. Podczas nich musieli spełniać czynności poniżające, w ówczesnym pojęciu, rycerza, m. in. pracować przy żarnach, pasać bydło, pilnować i karmić świnie. Niezwykle kontrowersyjną próbą bezgranicznego Reguła zakonna templariuszy funkcjonowała pierwotnie w formie łacińskiej, później zaś we francuskiej. Obejmowała 3 części: Statuty zakonne (Status), Odejścia z zakonu (Retraits) i Uwagi (Egards). 1 3 posłuszeństwa wobec przełożonych było plucie na krzyż podczas ceremonii przyjmowania do zakonu, o czym Europa dowiedziała się z rozpoczęciem procesu przeciw zakonowi we Francji, była to jednak informacja niepotwierdzona, jak większość ówczesnych oskarżeń. Członkowie zakonu dzielili się na cztery grupy: + braci-rycerzy + czyli fratres milites + braci służebnych-giermków + fratres servientes armigerii + kapelanów + fratres capellani, włączonych do zakonu dopiero w 1163 r. + służby i rzemieślników + servientes famuli et officii. Wszystkie te grupy miały w zakonie swoje miejsce, prawa i obowiązki. Grupą rządzącą przez cały okres istnienia zakonu byli bracia-rycerze, którzy tworzyli kapitułę generalną, decydującą o najważniejszych sprawach zakonu. Każdy z braci-rycerzy miał też na koszt zakonu do użytku trzy konie i jednego giermka konnego, bardziej uprzywilejowani- nawet cztery konie i dwóch giermków. Bracia służebni, pochodzący z często bogatego mieszczaństwa, brali udział w akcjach wojskowych bracirycerzy jako giermkowie lub tworzyli oddziały pomocnicze. Mieli jednego konia (Czemu tyle uwagi poświęcam koniom? Konie bowiem były bardzo istotnym elementem społeczności templariuszy: liczba przydzielanych koni świadczyła o pozycji w zakonie). Dalsze dwie grupy, kapelani i rzemieślnicy, pomagali templariuszom, nie angażując się w ich militarne sprawy.Dodatkowo istniał również szeroki krąg ludzi, którzy nie należeli do zakonu, ale byli zależni od jego władz, np. wojska najemne; piechota i lekka konnica- tzw. turkopole, oraz zarządcy dóbr ziemskich, dzierżawcy, ludność poddańcza, niewolnicy uprawiający ziemie zakonne (co ciekawe- owe ubóstwo Ubogich Rycerzy Chrystusa rzeczywiście dotyczyło tylko pojedynczych rycerzy; zakon jako instytucja mógł ich mieć ile chciał). Na czele zakonu stał wielki mistrz, który miał do pomocy kilku dygnitarzy. Przez całe istnienie zakonu templariuszy było 23 wielkich mistrzów, liczonych od założyciela Huga de Paynsa, a kończąc na spalonym na stosie Jakubie de Molay. Dla porównania: zakon Joannitów miał ich 84, a zakon Krzyżaków 37. Wybierany był przez specjalne grono elektorów zakonnych, swój urząd zaś sprawował dożywotnio. Jego rozkaz miał moc prawa. Miał swój "dwór", stałą świtę, do której należeli 2 rycerze, brat służebny z parą koni, turkopol, kapelan, pisarz duchowny, sekretarz "saraceński" pełniący rolę tłumacza, kowal, kucharz oraz dwaj piesi posłańcy. W czasie bitwy niesiono przy nim chorągiew zakonu: czarno-białą z czerwonym krzyżem. Wg. interpretacji Bernarda z Clairvaux kolory te symbolizowały postępowanie Templariuszy: dla przyjaciół Chrystusa są biali i dobrzy, a dla wrogów straszni i czarni. Zastępcą wielkiego mistrza był seneszalk, pełniący rolę jego swoistego dublera. Fascynaci historii templariuszy doszukują się w seneszalkach przywódców tajnej, wymyślonej przez nich organizacji. Po nim stali wielcy komandorzy (zwani również mistrzami, wielkimi przeorami lub wielkimi preceptorami). Im podlegali przełożeni okręgów, czyli przeorzy i preceptorzy, oraz przełożenie komandorii tzw. komandorzy. Oni to administrowali zamkami i majątkami zakonu na swych terytoriach. Byli też marszałkowie, którzy zajmowali się bezpośrednio sprawami wojskowymi. Ogólna hierarchia w zakonie była więc następująca: + Wielki mistrz + Seneszalk + Marszałek + Wielki Komandor2 + Sukiennik + Komandor Domu + Komandor Rycerzy + Brat-rycerz + Turkopol + Chorąży + Giermek + Pomocnik szpitalny + Brat służebny Komandor- zarządca komandorii, pod jego władzą znajdowało się kilku braci-rycerzy, kapelan, giermkowie I służebni. 2 4 Wielcy mistrzowie templariuszy: 1. Hugo de Payns 1118-1136/37 2. Robert de Craon 1136/37-1149 3. Everard des Barres 1149-1152 (?) -zrezygnował z urzędu4. Bernard de Tremelay 1152 (?) -1153 5. Andrzej de Montbar 1153-1156 6. Bernard de Blanquefort 1156-1169 7. Filip de Nablus (de Milly) 1169-1171 -zrezygnował z urzędu8. Odo de Saint-Amand 1171-1179 9. Arnold de Torroja 1180-1184 10. Gerard de Ridefort 1185-1189 11. Robert de Sable 1191-1193 12. Gilbert Erail (Herail, Arayl) 1194-1200 13. Filip de Plessis (Plessiez) 1201-1209 14. Wilhelm de Chartres 1210-1219 15. Piotr de Montairu (Monteacuto) 1219-1232 (?) 16. Herman (Armand) de Peragors 1232 (?) -1244 17. Ryszard (Richart) de Bures 1244/45-1247 18. Wilhelm de Sonnac (de Sonayo) 1247-1250 19. Reginald de Vichiers 1250-1256 20. Tomasz Bernard 1256-1273 21. Wilhelm de Beaujeu (Belloico) 1273-1291 22. Tybald (Thibaud) Gaudin 1291-1293 23. Jakub de Molay 1293-1312 (spalono go w dwa lata później) W społeczeństwie średniowiecznym zakon templariuszy był organizacją uprzywilejowaną i niezależną. Templariusze razem z innymi zakonami rycerskimi mieli spełnić ważne zadanie. Próbowano przekształcić te organizacje rycersko-zakonne w wojsko zwalczające wrogów papieży, ale także mogące dopomóc finansowo. To wszystko załatwiło templariuszom zupełną autonomię i niezależność od władzy świeckiej. W praktyce jednak bywało inaczej. Tam, gdzie interesy zakonu pokrywały się z interesami władcy zapewniając duże dochody, godzono się na zależność od monarchy. Tak było np. w królestwach Półwyspu Iberyjskiego, gdzie zależność od władców zapewniała templariuszom ziemie i wpływy polityczne. Jednak najczęściej byli zupełnie niezależni od władz i tworzyli "państwo w państwie". Przywileje papieskie (m. in. Innocentego II, Aleksandra III i Innocentego III) uniezależniały ponadto ich od władzy patriarchy Jerozolimy i władzy kościelnej prócz papieża. Dlatego też często dochodziło do spięć między nimi a duchowieństwem świeckim. Spory dotyczyły głównie spraw finansowych i majątkowych. Piotr z Leridy skarżył się królowi Jakubowi II Aragońskiem, że oddziały aragońskich templariuszy napadają na posiadłości biskupstwa, paląc sady, drzewa, młyny i inne budynki. Król zakazał najazdów, ale templariusze nie przejmowali się najwyraźniej ów zakazem, jak wynika z dalszych skarg biskupa. Templariusze byli absolutnie beztroscy w swych poczynaniach, mając za sobą wsparcie papieża. Kiedy pewnego razu patriarcha Jerozolimy po sporze z nimi rzucił na nich klątwę, Honoriusz III przypomniał w 1219 r. wcześniejsze przywileje zakonu, gwarantujące, iż żadna klątwa rzucona na nich być nie może! W końcu wielki mistrz mógł bez ograniczeń, samodzielnie modyfikować lub uzupełniać regułę templariuszy! Zakon stał się autonomiczną społecznością kościelną. IV. Potęga templariuszy Zakon templariuszy dysponował posiadłościami we wszystkich niemal krajach chrześcijaństwa zachodniego już w pierwszym pokoleniu rycerzy. Do największych wliczają się te we Francji, Hiszpanii i Portugalii. Ale komandorie i dobra ziemskie mieli również w Anglii, Włoszech, Niemczech, na Węgrzech oraz w innych krajach, w tym w Polsce. 5 Do Polski templariusze dotarli w XIII w. Bogate uposażenia i komandorie znajdowały się głównie na Pomorzu Zach. i Śląsku. Książe pomorski Barnim I podarował im w 1234 r. posiadłości okręgu bańskiego. Było to rozległe terytorium puszczańskie, słabo zaludnione, obejmujące okolice Bani, Swobodnicy, Rurki, Pyrzyc i Gryfina. Templariusze zasiedlili je osadnikami niemieckimi. W połowie XIII w. siedzibą komandorii stał się zamek w Rurce. Drugą komandorią polską był Czaplinek, podarowany zakonowi z przyległymi jeziorami w 1286 r. przez księcia wielkopolskiego Przemysława II. Templariusze popierali na tych terenach osadnictwo niemieckie, stawali po stronie margrabiów Brandenburgii. Czasem dochodziło do poważnych konfliktów z książętami. W roku 1291 książę pomorski Bogusław IV za najazd i rabunek dóbr templariuszy został obłożony klątwą kościelną. Książęta śląscy Henryk Brodaty i Henryk Pobożny obdarowali hojnie zakon w Ziemi Lubuskiej i na pograniczu śląsko-łóżyckim. Poza tym templariusze mieli co najmniej dwie komandorie na Śląsku: w Oleśnicy i Legnicy. Jakiś czas przebywali też w Łukowie, gdzie być może mieli bronić Małopolskę i Mazowsze przed najazdami litewskojaćwieskimi i pruskimi. Walczyli też u boku Henryka Pobożnego w bitwie z Tatarami pod Legnicą w 1241 r. Na polskich ziemiach znajduje się dużo templariuszowskich komandorii m. in. w: Baniach, Chwarszczanach, Dargomyślu, Sulęcinie, Długoszynie, Wielowsi, Owieśnie, Myśliborzu, Wałczu, Czaplinku i Rurce, ale poszukuje się też kolejnych na Kaszubach. Templariusze posiadali w Europie zamki i ufortyfikowane klasztory w miastach. Typ zamku templariuszy wzorował się na bizantyjskiej i arabskiej architekturze militarnej. Były to regularne, prostokątne budowle, otoczone oflankowanymi murami z czworobocznymi wieżami. Opasywały je głębokie, wypełnione wodą fosy, które czasem wykuwano nawet w skale! Fosy miały zabezpieczać przed podkopami nieprzyjaciela i utrudniać podejście pod mury. Przykładami tego typu twierdz3 były Zamek Pielgrzymów (Chastel Pelerin) i Safita (Chastel Blanc). Przede wszystkim jednak własnością klasztoru były duże posiadłości ziemskie, lasy, winnice, sady oraz hodowle bydła i koni. Z zachowanej korespondencji ostatniego wielkiego mistrza, Jakuba de Molay, widać, jak wiele miejsca poświęcał sprawom gospodarczym zakonu. Tak zwracał się do templariuszy aragońskich: "Wydaliśmy komandorowi Walencji polecenie, aby możliwie najszybciej zakupił jęczmienia. Uważajcie na młode drzewka, żeby je wiatr nie przewrócił; pilnujcie, aby nie uszkodziły je zwierzęta... Wydaje się nam, że nadszedł już czas, aby zacząć ujeżdżać konie... Donosimy wam, że budujemy właśnie okręt za 6000 solidów. Pytacie nas, czy macie przysłać daktyle. Nie chcemy ich, wolimy pieniądze". Oprócz tego mieli też oczywiście dobra w Królestwie Jerozolimskim. Swoimi bogactwami drażnili wielu współczesnych. Uważano ich za ludzi zachłannych, którzy wykorzystują każdą sytuację, aby powiększyć swe dobra. Pewien moralista XIII w., Jakub z Vitry, pisał: "Każdy z was składał ślub ubóstwa wyrzekając się osobistej własności, ale jako wspólnota zakonna chcecie mieć wszystko". Niejednokrotnie starano się też ustalić dochody templariuszy z ich dóbr. Piotr Dubois, doradca francuskiego króla Filipa IV Pięknego, obliczył, że z początkiem XIV w. posiadłości templariuszy przyniosą im 800 000 funtów rocznego dochodu. Pieniądze templariuszy można przeliczyć więc następująco: 1. 1 funt = ok. 450 g srebra 800 000 funtów = 360 000 kg srebra = 360 t srebra 2. 1 funt = 20 solidów lub 240 denarów (moneta srebrna) 800 000 funtów = 16 000 000 solidów lub 192 000 000 denarów 3. 800 000 funtów = 16 000 000 solidów 1 statek (o którym wspominał de Molay) = 6000 solidów Więc za swą fortunę templariusze mogli rocznie wybudować 2666 statków i jeszcze by im trochę zostało! Monety Państwa łacińskie jako pierwsze państwa chrześcijańskie biły złote monety na wzór monet muzułmańskich- dinarów i bizantyjskich- bizantów. Nazywano je bizantami saraceńskimi. Monety pierwsza od lewej i druga od prawej naśladują poziomy układ liter arabskich, charakterystycznych dla dinara (pochodzi z XII w.). Inne zamki w Ziemi Świętej: Akka, Ahamant, Areymeh, Atlit, Baghras, Beaufort, Casal des Plins, Castel Arnaud, Chstellet, Darbasak, Destroit, Gaza, Kakun, Kwarantanna, La Colee, La Feve, La Petit Gerin, La Roche de Roussel, Maldoim, Merla, Port Bonnel, Safad, Szafra’amm, Toron i Tortosa. 3 6 Moneta druga od lewej ma napisy umieszczone wokół krzyża, pochodzi z Saint-Jean-d'Acre (1253 r.) i jest późniejszym wzorem. Na samym końcu znajduje się herb Świętego Ludwika- lilie. Jakub de Molay, udając się po raz ostatni na Zachód, wziął ze sobą 150 000 sztuk złotych monet i 10 mułów obładowanych srebrem na związane z podróżą i pobytem wydatki! Ale bogactwo templariuszy miało także inne źródła. W XII w. zakon rozwijał się jako organizacja militarna- zakon rycerski. Ale jednocześnie zaczęli zajmować się operacjami finansowymi. W rezultacie byli żołnierzami, ale także międzynarodowymi bankierami i finansistami. Ich dwa największe domy w prowincjach zachodnich- templum w Paryżu i Londynie- były do końca XII stulecia centrami europejskiego rynku pieniężnego. U nich deponowano, przechowywano, wpłacano, zaciągano pożyczki. Do ich klientów wliczano królów, papieży, możnych panów, Krzyżowców i innych. Działania te okazały się podstawą wielkości templariuszy, ale także doprowadziły ich do upadku. Byli idealnym bankierami, głównie dzięki bezpieczeństwu, jakie zapewniały ich strzeżone klasztory i zamki. Pieniądze, cenne przedmioty i najróżniejsze klejnoty miały być składane w ogromnych, solidnych skrzyniach, zamkniętych na wytrzymałe kłódki i zamki. Templariusze opiekowali się np. dobrami Krzyżowców podczas ich wyprawy krzyżowej z królem francuskim Ludwikiem IX do Egiptu (1248-1254). Zaszło zresztą do ciekawego incydentu, gdy sułtan Egiptu, po pojmaniu w 1250 r. uczestników wyprawy, zażądał okupu. Templariusze odmówili wypłaty dóbr Krzyżowców bez ich wyraźnego pozwolenia! Na szczęście strażnicy pilnujący złota nie stawiali prawdziwego oporu, gdy starano się odebrać im złoto siłą, zdając sobie sprawę z położenia właścicieli. Był to jednak rzadki wypadek. Templariusze często, nawet na żądanie swych klientów, stanowczo nie chcieli oddać powierzonych sobie kosztowności. W roku 1199 wpłynęła do papieża skarga na templariuszy, którzy nie chcieli oddać biskupowi Tyberiady (w Palestynie) 1300 bizantów i kosztownych przedmiotów, zdeponowanych w skarbcu zakonnym przez jego poprzednika podczas wojny z Saracenami! Zdarzały się również wypadki zbrojnych najazdów na domy templariuszy, gdzie zdeponowane były pieniądze i cenne przedmioty. Kroniki mówią o takim napadzie w 1263 r. w templum londyńskie. Może za sprawą kryzysu wew. Anglii? Powstanie, które wybuchło przeciw królowi Henrykowi III, sprawiło, że jego syn, Edward, postanowił zdobyć środki na wojnę u templariuszy. Dzięki podstępowi udało się Edwardowi dostać do środka i ze swą świtą obezwładnić ich i opróżnić skarbiec. Skradł wtedy 10 000 funtów (a więc ok.4,5 t srebra). Po raz drugi zrabowano templariuszy w Londynie w 1307 r. Dokonał tego Edward II, ale i tak ukradł tylko 50 000 funtów (ok. 22,5 t srebra), klejnoty koronne i cenne przedmioty, oszczędzając dobra osób prywatnych. Charakterystycznym rysem działalności finansowej templariuszy jest fakt, że w interesach finansowych zachowywali absolutną neutralność międzynarodowych bankierów. Podczas walk między królami Anglii i Francji pomagali finansowo tak jednym jak drugim. Templariusze zajmowali się też zbiorem w Europie podatków krucjatowych i ich transportem, ale także ogólnym transportem pieniędzy. Konkurencją templariuszy w tej dziedzinie byli joannici. Oba zakony stały się bankierami krucjat, konkurując skutecznie z domami handlowo-bankowymi kupców włoskich. W sumie jednak zakon templariuszy nie był organizacją masową. Z zestawień współczesnego historyka krucjat, Adolfa Waasa, wynika, że w wielkich bitwach na Wschodzie liczba rycerzy zakonnych wynosiła ok. 400 osób! Henryk Finke obliczył, że w latach 1305-1307 liczba templariuszy we Francji równa był ok. 2000 ludzi, a poza Francją ok. 2500. W ogólnej liczbie 4000-5000 templariuszy tylko ok. 1000 było braćmi-rycerzami! Templariusze byli więc zgromadzeniem elitarnym. Współcześni widzieli przede wszystkim ich dumę, pychę i niesłychaną chciwość. Niektórzy szukali w tym jeszcze brutalności, przebiegłości i cynizmu. Wróg templariuszy, Wilhelm z Tyru, opisał 8 wielkiego mistrza, Odona z Saint-Amand, w ten sposób: "Był hultajem, człowiekiem pysznym i zarozumiałym, o usposobieniu gwałtownym i bezczelnym. Nie bał się wcale Boga i nie miał szacunku dla ludzi". W ówczesnej literaturze był to typowy wizerunek templariusza. Co prawda przerysowany i przejaskrawiony, ale nie do tego stopnia, by odrzucić go jako nieprawdę... V. Państwo templariuszy Templariusze mieli pieniądze, ziemie, wojsko, służbę, poparcie i wpływy polityczne. Mieli wszystko. Oprócz własnego państwa. Początkowo wydaje się, iż nie mieli oni ambicji utworzenia suwerennego, własnego państwa, takiego jak Krzyżacy w Prusach czy joannitów na wyspie Rodos, a później na Malcie. Zadowalała ich rola potężnej, bogatej, 7 wpływowej organizacji międzynarodowej, nie związanej z określonym terytorium. Były jednak w historii zakonu przynajmniej dwa momenty, kiedy zdawało się, że templariusze założą własne państwo. Pierwsza możliwość zaistniała w roku 1134. Zmarł wówczas bezdzietnie król Aragonu, Alfons I Wojownik, a swoje królestwo oddał w testamencie templariuszom, ich rywalom joannitom i kanonikom Grobu Świętego. Król podzielił państwo na trzy równe części, z której każda miałaby przypaść innemu z trzech spadkobierców. Myślał zapewne, że zakony te obronią państwo przed Maurami i muzułmanami. Templariusze mieli więc okazję do stworzenia państwa. Ale nie wszystkim podobała się ta wizja. Aragończycy powołali na tron Ramira, brata króla, chcąc ochronić się przed panowaniem obcych mnichów-rycerzy. Ramir okazał się nieudolny. Nawarczycy, sąsiedzi Aragonii połączeni z nimi unią personalną od 1076 r., nie chcieli Ramira i wybrali nowego króla- Ramireza, z rodu królów Nawarry. W tym samym czasie król Kastylii, Alfons VII, sam na własną rękę chciał zjednoczyć Aragon i Nawarrę, gdyż odrzucił testament króla, uznając, iż zakony nie mają prawa do ziemi nie będąc spadkobiercami rodu królewskiego. W końcu wybuchła wojna między Kastylią, Nawarrą i Aragonem. Zakończyły się abdykacją Ramira i wyborem nowego króla Aragonu, Rajmunda Berengara IV, który ożenił się z dwuletnią wówczas córką Ramira. Rajmund okazał się dobrym władcą, co nie rozwiązało jednak problemów z zakonami, które dalej pożądały ziem. Inicjatywę chcieli przejąć joannici, którym najbardziej na nich zależało. Wielki mistrz joannitów, Rajmund de Puy, przybył do Hiszpanii upomnieć się w swym i oczywiście w imieniu innych zakonów o Aragon. Po długich pertraktacjach doszło do ugody w 1143 r. Władca ziem się nie zmienił, ale zakonom przypadły spore tereny ziemskie, ludność zależna, zostali zwolnieni z podatków i zyskali inne przywileje. Najwięcej na tej umowie skorzystali oczywiście templariusze. Król Aragonu darzył ich bowiem sporą sympatią, gdyż jego ojciec Rajmund Berengar III zmarł w habicie zakonu. Przyznano im więc dodatkowo dziesiątą część dochodów królestwa i piątą część terytoriów oraz miast, które będą zdobyte na Maurach. Templariusze nie utworzyli więc własnego państwa, ale i tu mieli spore wpływy, a podczas likwidacji zakonu tylko aragońscy templariusze stawiali opór. Druga okazja na państwo nadarzyła się w końcu XII w. Potencjalnym państwem miał być Cypr. W 1184 r. przybył na nią książę Izaak, który dzięki sfałszowanym dokumentom przejął władzę nad wyspą. Rządził despotycznie, nakładając wciąż nowe podatki, wpędzając mieszkańców w nędzę. Ale jego panowanie nie trwało długo. W 1191 r., podczas trzeciej krucjaty, burza przygnała na Cypr trzy okręty Krzyżowców wiezionych do Syrii. Tydzień po nich zjawił się król Ryszard Lwie Serce, który uwolnił swych ludzi z rąk Izaaka. Podczas rokowań Izaak uciekł z wyspy, ale już do końca maja 1191 r. Cypr należał w całości do Ryszarda, któremu przyniósł ogromne łupy. Ale Ryszard śpieszył się i nie miał zamiaru zostawać, dlatego też sprzedał templariuszom wyspę za 100 000 złotych bizantów. Zakonnicy zakupili więc 9250 km kwadratowych powierzchni, a ludność szybko przekonała się, iż templariusze wcale nie byli lepsi od Izaaka Komnenosa. Traktowano ich jak ludność podbitą: nakładali kontrybucje, ściągali nowe podatki, zrazili greckich duchownych. Szybko więc doszło do buntów. Templariusze musieli brać nogi za pas, gdyż było ich zbyt niewielu. Oczywiście później wrócili i urządzili rzeź. Ale nie czuli się tu pewnie, więc ostatecznie opuścili wyspę w 1192 r. Państwo templariuszy miało tylko rok. VI. Wojny Królestwo Jerozolimskie miało swe powody by wspierać templariuszy i joannitów. Nie tylko walczyli z niewiernymi, ale także chronili państwo. Dlatego też templariusze mieli na swoją własność część zamków przygranicznych. Największe były te, które po utracie Jerozolimy w 1187 roku odgrywały rolę głównej siedziby zakonu, rezydencji wielkiego mistrza i dostojników zakonnych, gdzie znajdował się główny skarbiec i archiwum zakonne. Takim stołecznym zamkiem templariuszy był Zamek Pielgrzymów (Chastel Pelerin, Athlit), położony niedaleko dzisiejszej Haify. Była to potężna twierdza, którą templariusze wybudowali sobie w zaledwie rok, na przełomie lat 1218-1219. Ludzie współcześni, szukający okazji do wytknięcia bogactw Ubogim Rycerzom Chrystusa, wiedzieli, ile pieniędzy kosztowała taka inwestycja. Opowiadano więc historyjkę, być może puszczoną w obieg przez samych templariuszy, którą zanotowali kronikarze: Otóż przy kopaniu fundamentów bracia zakonni znaleźli ogromny skarb starych monet, które pokryły koszty budowy. W tak cudowny sposób Bóg poparł dzieło swoich wiernych synów. Morał taj opowieści wyraźnie wskazuje na jej twórców. 8 Wojska templariuszy i joannitów brały udział we wszystkich ważniejszych kampaniach królów Jerozolimy. Wg. historyka krucjat, Adolfa Waasa, siły zbrojne templariuszy na Wschodzie wynosiły ok. 4000-5000 rycerzy zakonnych i pewną liczbę braci służebnych, turkopoli, łuczników, kuszników itd. Rycerzom zakonnym nie można odmówić ich dzielności. Chwalili ich papieże i sławili kronikarze. W słynnej bitwie pod Hattin, 4 lipca 1187 roku, w której wojska łacinników zostały całkowicie rozbite przez Saladyna, walczyły również oddziały templariuszy i joannitów. Zginęli wszyscy... Wszyscy oprócz wielkiego mistrza templariuszy, Gerarda de Rideforta, który w zamian za życie i wolność oddał Saladynowi Gazę i graniczne zamki templariuszy. To mniej więcej od jego czasów opinia templariuszy zaczęła się psuć i zapełniać bezpodstawnymi oskarżeniami o bluźnierstwie. 17 października 1244 roku, w bitwie pod Gazą, gdzie do walki stanęły zjednoczone siły łacinników i muzułmanów z Damaszku i Transjordanii przeciw sułtanowi Egiptu i jego sprzymierzeńcom, zginęło 312 templariuszy, 325 joannitów, a wśród krzyżaków ocalało 3 rycerzy. Poległ wielki mistrz templariuszy, Armand de Peragors, a wielki mistrz joannitów, Wilhelm de Chateauneuf trafił do niewoli. Oprócz tego do codzienności zaliczano mordy, gwałty, gra bierze i niszczenie wszystkiego, co nie ma wartości lub nie da się zabrać. Brał w tym udział ideał rycerza, król Ryszard Lwie Serce, brały i zakony rycerskie. Siła gospodarcza i militarna zapewniały templariuszom wpływ na politykę Jerozolimy. Już w 1173 roku templariusze udaremnili plany polityczne króla Amalryka I, który miał zamiar podbić Egipt z pomocą muzułmańskiej sekty izmaelitów (assasynów), liczącą 60 tys ludzi i zamieszkującą góry Libanu. Gdy po pomyślnych rokowaniach assasyńscy posłowie wracali do kraju, zostali napadnięci i wymordowani przez oddział templariuszy. Amalryk I domagał się wydania zabójców dla przykładnego ukarania. Wielki mistrz, Odo de Saint-Amand, sprzeciwił się. Zanosiło się na poważny konflikt, ale "na szczęście" dla templariuszy, Amalryk I umarł w kilka lat później. Zabójstwo assasynów łączyło się na pewno z jakimiś planami politycznymi templariuszy. Nie można go bowiem uznać za akt fanatyzmu religijnego i nienawiści do muzułmanów. Nad tymi uczuciami potrafili templariusze panować, gdy wymagał tego interes polityczny. Znamy wypadki, gdy zawierali sojusze z mahometanami, a nawet utrzymywali z nimi przyjazne stosunki. O niezwykłej tolerancji templariuszy pisze w swej autobiografii muzułmański dyplomata i podróżnik, Usma ibn Munkidha, który ok. połowy XII wieku bywał w Królestwie Jerozolimskim. Pisał: "Kiedy byłem z Jerozolimie, poszedłem do meczetu al-Aksa, który zajmowali templariusze, moi przyjaciele. Obok znajdował się mały meczet, który Frankowie zamienili na kościół. Templariusze wskazali mi ten maleńki meczet, abym mógł odmówić swoje modlitwy. Pewnego dnia poszedłem tam i chwaliłem Allacha. Byłem pogrążony w modlitwie, kiedy podskoczył do mnie jeden łacinnik, pochwycił mnie, odwrócił na wschód i rzekł: <<oto jak trzeba się modlić>>. Ale szybko kilku templariuszy natarło na niego; pochwycili go i wyrzucili ze świątyni. Potem powiedzieli mi: <<to jest człowiek obcy, który przed kilkoma dniami przybył z kraju Franków i nigdy nie widział człowieka modlącego się inaczej jak łacinnicy>>". Dużą rolę polityczną odegrali templariusze w walkach wewnętrznych Królestwa Jerozolimskiego, w czasie panowania młodego, chorego Baldwina IV Trędowatego (1173-1185 r.). Dzięki poparciu ich wielkiego mistrza, po koronę sięgnął w 1186 roku Gwido de Lusignan. I tu znów zaostrzyła się rywalizacja między zakonami templariuszy i joannitów. VII. Potężni rywale- zakon joannitów -początkiJoannici, czyli Rycerze Szpitala Jerozolimskiego św. Jana Chrzciciela (Milites hospitalis sancti Johannis Baptistae Hierosolymitani), zwani także od kolejnych siedzib państw zakonnych kawalerami rodyjskimi i maltańskimi, byli poważną i praktycznie jedyną konkurencją dla templariuszy, rywalizującą z nimi o względy papieskie, wpływy polityczne i gospodarcze. To właśnie oni zadecydowali ostatecznie o tym, że Krzyżacy postanowili przenieść się do wschodniej Europy, nie widząc dla siebie miejsca w roli zakonu konkurencyjnego dla templariuszy. Joannici mogli być jedynymi poważnymi rywalami. Początki zakonu joannitów, drugiego w Królestwie Jerozolimskim zakonu rycerskiego, były inne od templariuszy. Joannici wywodzili się bowiem od działającego na terenie Jerozolimy bractwa charytatywnego. Mieli 9 więc swą prehistorię, która sięgała aż po okres przedkrucjatowy. Około połowy XI wieku grupa kupców włoskich z Amalfi, założyła w muzułmańskiej jeszcze Jerozolimie klasztor Matki Boskiej Łacińskiej (Sancta Maria Latina), przy którym utworzono szpital i hospicjum dla pielgrzymów i kupców, przybyłych z Europy na Wschód. Skromna początkowo organizacja łacinników, skrępowana obcym etnicznie i religijnie terenem, zmieniła całkowicie swój charakter wraz z utworzeniem Królestwa Jerozolimskiego. Zależne początkowo od swego klasztoru bractwo szpitalników szybko stawało się samodzielne. Za rządów Gerarda, który stał na czele bractwa podczas pierwszej krucjaty, przekształciło się ono w nową organizację religijną o odmiennych zasadach życia i zadaniach. Przyjęło nazwę Szpitala im. św. Jana Chrzciciela i stało się wielkim pożytkiem dla europejskiego rycerstwa. Zaznajomieni już z krajem, Gerard i jego bracia dopomogli krzyżowcom w podboju Palestyny. Pełnili role informatorów, szpiegów, przewodników, ale przede wszystkim opiekowali się pielgrzymami i przybyszami z Europy. Bractwo, przez swe usługi, cieszyło się powodzeniem u pierwszych władców Królestwa Jerozolimskiego, papiestwa i rycerstwa. Król Baldwin I wydzielał im część swych łupów wojennych, otrzymywali posiadłości ziemskie, powiększane systematycznie. Już za rządów Gerarda, który zmarł około 1119/1120 r., Szpitalowi św. Jana w Jerozolimie podlegało kilka hospicjów i szpitali w Syrii oraz w Europie. Ale głównym zadaniem bractwa była nadal ochrona i opieka nad ubogimi, chorymi i pielgrzymami. -drugi zakon rycerskiDalsze zmiany wprowadził Rajmund du Puy, który kierował Szpitalem blisko 40 lat (ok. 1120-1160). Wtedy to właśnie bractwo szpitalników przekształciło się z luźnej organizacji charytatywno-religijnej w zakon. Idąc za przykładem templariuszy, stali się nawet zakonem rycerskim. Obok zwykłych ślubów zakonnych składali dodatkowy- nieustannej walki z niewiernymi. Jednocześnie niemalże z templariuszami, joannici uzyskiwali przywileje od papieży, dające im swobodę w wewnętrznym zarządzaniu zakonu, uwalniały ich spod władzy patriarchy Jerozolimy, biskupów i innych przedstawicieli hierarchii kościelnej, a poddawały całe zgromadzenie, identycznie z templariuszami, zwierzchnictwu papieża. Zaczynając od bulli papieża Anastazego IV z 1154 roku ("Christianae fidei religio") mnożyły się kolejne przywileje papieskie dla joannitów, nie bez zaciekłej rywalizacji z zakonem templariuszy- jeśli jeden zakon otrzymał jakiś przywilej, drugi natychmiast prosił o to samo! Co więcejpraktyczni joannici do tego stopnia chcieli utrzymywać się z przywilejami na równi z templariuszami, iż utrzymywali przy kurii papieskiej czasowych, a później stałych prokuratorów, którzy pilnowali w Rzymie interesów zakonu, a także próśb templariuszy, zabiegając wraz z nimi o konkretne przywileje lub starając się zatwierdzać stare. Papieże oczywiście nie odmawiali, być może ku niezadowoleniu joannitów, obu stronom. -organizacja joannitówOrganizacja joannitów była podobna do templariuszy. Na czele stał więc wielki mistrz (joannici mieli ich 84). Co ciekawe, w tej społeczności ludzi twardych i zdecydowanych dochodziło często do sporów i bójek przy wyborach! Aby temu choć częściowo zapobiec, jedna z kapituł generalnych (1283 r.) postanowiła, że w domu, gdzie odbywa się wybór wielkiego mistrza, nikt w okresie elekcji nie może mieć przy sobie jakiejkolwiek broni ani jej przechowywać. Tę joannicką ostrożność można z marnym wynikiem przyrównać do ostrożności krzyżackiej. Krzyżacy bowiem, przyzwyczajeni do łamania zasad i praw na każdym kroku, byli sprawdzani z posiadania broni podczas każdego wejścia na obiad! Joannici mieli nieco inną hierarchię niż templariusze: + Wielki mistrz + Wielki komandor + Marszałek + Wielki szpitalnik + Wielki szatny (drapier) + Wielki kanclerz + Admirał + Wielki przeor i pomniejsze jednostki. Szybki wzrost posiadłości zakonnych, powstanie ufortyfikowanych domów-klasztorów w różnych częściach Europy (m. in. w Polsce) spowodowały konieczność podziału zakonu na prowincje zwane, "językami". W różnych okresach dziejów zakonu istniały następujące "języki": Prowansja, Owernia, Francja, Włochy, Aragon, Niemcy, Anglia, Kastylia i Portugalia. One z kolei dzieliły się na przeoraty i komandorie. 10 Strój zakonny ustalił ostatecznie papież Aleksander IV w 1259 roku i składał się on z czarnego habitu oraz takiego samego koloru płaszcza z kapturem. Na habicie i płaszczu po lewej stronie naszyty był biały ośmiorożny krzyż. Krzyż ten, o swych charakterystycznym kształcie, był symbolem joannitów już za czasów Rajmunda de Puy. Zakon używał go w nie zmienionej formie przez cały czas swego istnienia. Dziś ta forma krzyża zwana jest krzyżem maltańskim. Bracia-rycerze w czasie pokoju nosili czarny płaszcz z białym krzyżem. Statuty zakonne karały tych, którzy przechodząc przez miasto nosili płaszcz w ten sposób, aby widoczne były pod nimi miecz i sztylet. Do walki natomiast rycerze nakładali na zbroję czerwoną tunikę z białym krzyżem zakonnym. Zwyczaj noszenia tego rodzaju tunik, lekkich, bez rękawów, z otworami na głowę i ramiona, był wówczas powszechny. Na Wschodzie było to nawet koniecznością, bowiem tunika chroniła pancerz przed nadmiernym nagrzaniem od promieni słonecznych. Statuty zakonne nakazywały tu umiar i prostotę. Zabraniano używania tkanin ze złotą lub srebrną nitką. Również wszystkie kosztowne ozdoby przy siodle, uprzęży lub na broni były surowo zakazane. Podobnie, jak inne rycerskie zakony, joannici dzielili się na trzy klasy mnichów, różniące się urodzeniem, pozycją w zakonie i zajęciami. Klasę pierwszą tworzyli bracia-rycerze, szlachetnie urodzeni, przeznaczeni do rzemiosła wojennego i kierowania zakonem. Bracia służebni pełnili funkcje pomocnicze przy rycerzach, zajmowali się działalnością gospodarczą i charytatywną. Wreszcie bracia kapelani, duchowni różnych stopni, zajmowali się kultem religijnym, opiekowali się chorymi i pielgrzymami. Pierwszym celem zakonu była opieka nad ubogimi, pielgrzymami oraz chorymi. Jednak z wolna znaczenia zaczęła nabierać działalność militarna joannitów. Już w 1137 r. Fulko z Anjou, jeden z wybitnych władców na tronie jerozolimskim, dał zakonowi ważną strategicznie twierdzę nadgraniczną Gibelin (Beit-Dżibrin), chroniącą królestwo od strony Egiptu. Dowodzi to więc, iż w zakonie istniała grupa doświadczonych w rzemiośle wojennym rycerzy. Ta grupa braci-rycerzy szybko zaczęła odgrywać w zakonie najważniejszą rolę. Rycerski obyczaj zaś i ekskluzywność stanowa coraz bardziej określały życie społeczności zakonnej i kształtowały postawę joannitów. Uchwały kapituł generalnych wiele uwagi zwracały na sprawy wojskowe, ale także na rekrutację nowych członków. Coraz więcej warunków stawiano ubogim rycerzom, możnym zaś ułatwiano wstęp do zakonu. Zakon rósł więc w sile i poparciu. -potęga i wpływy joannitówJoannici byli spełnieniem ambicji synów z ubogich rodzin feudalnych, pozbawionych dziedzictwa i urzędów. W szeregach braci-rycerzy mieli szansę kariery wojskowej lub politycznej, a już na pewno dostatnie życie zgodnie z wymogami życia rycerskiego. Dlatego też często biedniejsza lub mniej wpływowa część rodów i rodzin rycerskich przyjmowała habit zakonny. Nie tracili przez to kontaktu ze swymi rodzinami, a joannici nie tracili przez to licznych koneksji, które zapewniały im wpływy w świecie chrześcijańskim. Środki oddziaływania zakonu były z resztą różne. Np. władze zakonne pozwalały braciom obejmować urzędy świeckie i różne funkcje na dworach możnych lub władców. Czasami zwalniano ich nawet od walki z niewiernymi (a więc najnormalniej na świcie zwalniano od ślubów, które składali). Musieli tylko w razie mobilizacji sił wojskowych zakonu posłać wielkiemu mistrzowi swoje konie, uzbrojenie i pieniądze potrzebne na wyprawę. Co ciekawe, joannici swe wpływy zawdzięczali również tzw. confratres i consorores (czyli współbraciom i współsiostrom). Byli oni afiliowanymi członkami zakonu, żyjącymi poza domami zakonnymi, ale związanymi z zakonem i korzystającymi z jego przywilejów kościelnych. Nie trzeba chyba dodawać, iż w większości byli to członkowie rodzin królewskich i możnowładczych. Na rzecz swych zapisów testamentowych, bogatych darowizn ziemskich, dochodów i pieniędzy, przyjmowano ich do wspólnoty zakonnej i mogli korzystać do woli z przywilejów braci zakonnych. Było to doskonałe źródło dochodów i świetny sposób na zdobycie wpływów. Wzrost potęgi i bogactwa był ostatnią i najważniejszą zmianą w dziejach skromnego początkowo bractwa Szpitala św. Jana w Jerozolimie. Podobnie jak w przypadku templariuszy, joannici wiele swej uwagi poświęcali pieniądzom, o czym świadczyć może choćby umowa z 1168 roku, zawarta między jerozolimskim królem Amalrykiem I a joannitami, przed planowaną wyprawą na Egipt. Joannici mieli dostarczyć mu 500 rycerzy i kilka razy więcej turkopolów, król obiecał im za to przysłowiowe złote góry- po zdobyciu Egiptu mieli otrzymać miast Bilbais (koło Kairu) z całym okręgiem, które rocznie przynosiło 100 000 złotych bizantów, a do tego jeszcze z dziesięciu innych miast egipskich miała być wpłacana rocznie do kasy zakonu suma 50 000 bizantów! Do tego król dorzucił dziesiątą część łupów i skarbów kalifa. Ta gigantyczna transakcja niestety nie doszła do zrealizowania, bo Amalryk I nie podbił Egiptu... Zakon miał najróżniejsze dochody. Przede wszystkim czerpał je z ziem, tak jak templariusze. I tak jak powszechnego skąpstwa i chciwości dopatrywano się w templariuszach, tak nikt słowa nie pisnął na nie mniej 11 wyrachowanych joannitów. Prócz majątków ziemskich, z należącą do nich ludnością chłopską, własnością zakonu były także domy i place miast, kramy, hale targowe, piekarnie, łaźnie, młyny, ogrody, kamieniołomy, winnice, a nawet saliny nad morzem (otrzymywano tam sól przez odparowywanie wody morskiej) oraz mnóstwo innych np. w Akce i Tripoli część opłat z ceł portowych szła do ich kasy, zbierali też dziesięciny, podatki od muzułmanów, zdobywali łupy wojenne i okupy za jeńców (Ale na wykup własnych ludzi wziętych do niewoli nigdy nie przeznaczyli złamanego grosza! Nie należy się dziwić, tak czyniły wszystkie zakony rycerskie na Wschodzie). Mieli też oczywiście ufortyfikowane twierdze i klasztory. Nawiązywały one częściowo do tradycji europejskiego budownictwa militarnego, zwłaszcza do zamków francuskich znad Loary i Sekwany. Budowano je na stromych wzniesieniach (aczkolwiek nie zawsze). Miały podwójny pierścień murów (element przejęty z architektury militarnej Wschodu), z okrągłymi, oflankowanymi basztami. Mur wewnętrzny był wyższy od zewnętrznego, o mocnych fundamentach, trzy razy grubszych od samego muru. To zabezpieczało przed podkopami, a także przed trzęsieniami ziemi, częstymi na Wschodzie. Przykładami takich twierdz były Crac de Chevaliers oraz Margat. A ponieważ joannici dobrze orientowali się w czym templariusze są najlepsi, również i oni zajęli się operacjami finansowymi. Przekazywali sumy pieniężne między Wschodem a Europą, pomagali w organizowaniu pobytu w Ziemi Świętej możnym pielgrzymom- w 1168 r. kupili księciowi węgierskiemu posiadłość w Jerozolimie, a królowi czeskiemu, Władysławowi II, dali za rezydencję zamek zakonny w Crac des Chevaliers. No i oczywiście na współkę z Ubogimi Rycerzami Chrystusa (którzy wówczas nie narzekali na swoje "ubóstwo", pławiąc się w bogactwach) organizowali przewóz pielgrzymów i krzyżowców. Jedyną większą różnicą dzielącą templariuszy i joannitów w sprawach pieniężnych było to, iż joannici zarobione pieniądze lokowali w posiadłościach ziemskich. powyżej: Św. Grób (od lewej) wzniesiony w miejscu domniemanego grobu Jezusa, otaczają pieczą różne kościoły chrześcijańskie. Pielgrzymi spędzają tu noc na czuwaniu i jest to apogeum pielgrzymki. Motyw Św. Grobu często pojawia się na pieczęciach joannitów. Twierdza Crac de Chevaliers dzisiaj (od prawej). -rywalizacja i wspólne decyzje obu zakonówW czasach Baldwina IV Trędowatego zaczęła się już dawno otwarta rywalizacja pomiędzy oboma zakonami. O istniejących między nimi konfliktach dowiadujemy się przy okazji uroczystego pojednania zwaśnionych stron, do którego doszło za pośrednictwem papieża Aleksandra III w 1179 roku. Z treści wydanego wówczas dokumentu wynikało, iż spory przybierały czasem nawet postać starć zbrojnych. Ale były również momenty, kiedy templariusze i joannici byli ze sobą jednogłośnie zgodni. Tak było na przykład podczas głośnej krucjaty Fryderyka II (1228-1229 r., głośnej dlatego, że odbył ją jako władca wyklęty przez papieża!), kiedy to zgodnie sprzeciwili się niemieckiemu władcy wraz z duchowieństwem świeckim i panami syryjskimi. Tylko Krzyżacy, trzeci z głośniejszych zakonów rycerskich tych czasów, udzielili mu swego poparcia. Templariusze i joannici zbojkotowali krucjatę. Ale wzajemna niechęć dała o sobie znać niedługo potem. W 1239 roku przybył na Wschód z oddziałem krzyżowców Ryszard z Kornawalii, brat króla angielskiego Henryka III. Był przerażony anarchią i otwartą walką między dwoma zakonami. Tak pisał do króla: "W Ziemi Świętej panuje zamiast pokoju niezgoda, zamiast jedności rozdwojenie, zamiast miłości tylko nienawiść. Wygnano stąd wszelką sprawiedliwość." Większość syryjskich możnych popierała wówczas templariuszy, joannici próbowali zbliżyć się do cesarskiego namiestnika i jego ludzi. Mieli poparcie Krzyżaków. Templariusze lansowali porozumienie z sułtanem Damaszku, joannici opowiadali się za przymierzem z sułtanem Egiptu przeciw Damaszkowi. Oba potężne zakony postępowały tak, jakby były suwerennymi państwami prowadzącymi własną, niezależną politykę. 12 Jednymi z nielicznych, ostatnich wspólnych okazji do pokazania się razem joannitów i templariuszy były bitwy pod Gazą (1244 r.), gdzie zostali rozbici przez armię egipską oraz niefortunna krucjata króla francuskiego Ludwika IX do Egiptu (1249-1250 r.). I był to jedyny niemalże okres, w którym joannici i templariusze dali sobie spokój z wyżynaniem się nawzajem. Walki rozgorzały z nową siła w 1256 roku w Akce, stolicy królestwa bez króla od czasu panowania namiestników. Walki w Akce były tylko częścią wojny domowej, która ogarnęła państwo łacinników. Poszło oczywiście o drobiazg- kłótnię o klasztor św. Saby dwóch włoskich republik morskich, Genui i Wenecji. Przez dwa lata walczyli oni o jego posiadanie, niszcząc dzielnicę po dzielnicy, staczając krwawe starcia uliczne, w których zginęło 20 000 ludzi. Walka ta, zwana wojną św. Saby, zaangażowała wszystkie siły państwa łacinników, co stworzyło świetną okazję templariuszom i joannitom, aby znów móc upuścić sobie trochę krwi. Templariusze i Krzyżacy opowiedzieli się po stronie Wenecjan, joannici zaś po stronie Genueńczyków i, o dziwo, joannitom udało się wyrżnąć w walkach ulicznych prawie wszystkich templariuszy; wielki mistrz musiał ściągnąć więc posiłki z Europy i w końcu udało im się wyprzeć wrogów. W styczniu 1261 roku, na skutek interwencji papieskiej i zabiegów legata papieskiego, doszło do pojednania Wenecji i Genui oraz templariuszy i joannitów. Wymuszony pokój nie likwidował źródeł konfliktu. Joannici i templariusze nie wytarli z pamięci narastającej latami wzajemnej wrogości. Ostatecznie joannici odnieśli miażdżący tryumf nad nimi, kiedy po kasacie zakonu templariuszy przypadł im cały ziemski majątek "niedoszłych" przeciwników. VIII. Francuscy wrogowie templariuszy Po upadku Królestwa Jerozolimskiego w 1291 r. zakony rycerskie, utworzone do walki z niewiernymi, musiały szukać nowych terenów działania. Krzyżacy osiedlili się nad Bałtykiem, tutaj też łączyli zadania polityczne z zakonnymi. Joannici zdecydowali pozostać w pobliżu ziem muzułmańskich, by dalej kontynuować walkę. Wkrótce zajęli Rodos i stworzyli tam swe własne państwo zakonne. Templariusze, zajęci gospodarką, polityką i sprawami finansowymi, postanowili przenieść swą działalność do państw Europy zachodniej. Ostatni wielki mistrz templariuszy, Jakub de Molay, wraz z dostojnikami zakonu przebywał jeszcze jakiś czas na Cyprze, knując intrygi przeciw królowi Henrykowi I, który w 1305 r. został zdetronizowany i uwięziony. Mimo to główną bazą templariuszy stała się Francja. Właśnie w tym państwie zakon posiadał ponad 80 ufortyfikowanych klasztorów i zamków. Również tu dysponowali największą częścią swych posiadłości ziemskich w Europie. Mieli duże wpływy na sprawy skarbowe królestwa, co więcej- nawet król francuski był u nich zadłużony! Zaś jeden z zakonnych dostojników, Hugo de Pairaud, został mianowany w roku 1304 generalnym poborcą dochodów królewskich. Bogaty, potężny, niezależny zakon, dysponujący dużymi oddziałami wojskowymi, stanowiący samodzielną siłę, stanowił swoiste zagrożenie dla jedności państwa. Ale mimo ich lojalności wobec francuskich królów, król Filip IV Piękny (1285-1314 r.) był mocno zaniepokojony ich wolnością we wszystkich niemal czynach. Dążył on do centralizacji władzy w królestwie, nie wahał się więc wystąpić przeciw możnym feudałom, skrócić przywileje duchowieństwa francuskiego, a nawet zorganizować zamach na swego potężnego wroga, papieża Bonifacego VIII. Najpierw postanowił więc usunąć z drogi templariuszy, z czym z kolei wiązały się jego duże trudności finansowe. Oczywiście Filip Piękny i jego doradcy byli politykami zbyt doświadczonymi by uderzyć wprost, zagarniając po prostu ogromny majątek zakonu. Znaleziono więc doskonały pretekst: herezje, bluźnierstwa i apostazja rycerzy-zakonników. Bowiem już od conajmniej pół wieku w społeczeństwie francuskim i innych społecznościach Europy krążyły osobliwe historie na temat tajemniczych rytuałów templariuszy. Wynikały one z pewnej, wręcz przesadnej ostrożności, jaką stosowano przy obradach kapituł zakonnych. Templariusze z pewnością chcieli zachować w tajemnicy swe plany taktyczno-wojskowe lub posunięcia gospodarczo-finansowe, które były omawiane na kapitułach. To właśnie te tajemne obrady wzbudzały powszechne podejrzenia. A opinia publiczna była niechętna, a nawet wroga templariuszom. Zarzucano im pychę, chciwość, pogoń za dobrami materialnymi. Przypisywano im nawet klęskę i upadek Królestwa Jerozolimskiego. Te wrogie nastroje i podejrzenia wykorzystał król Filip Piękny do ataku na zakon. Król wystąpił jako obrońca Kościoła i religii chrześcijańskiej zagrożonej przez templariuszy, których oskarżył o odstępstwo od wiary i herezje. Warto wspomnieć, iż majątki heretyków skazanych przez sąd inkwizycyjny podlegał konfiskacie i zgodnie z prawami francuskimi włączany do skarbu królewskiego... Cały plan akcji przygotowano starannie. Król miał oddanych doradców, którzy pomagali mu w trudnych sprawach. Jednym z nich był Wilhelm de Nogaret, doktor praw i "ekspert" od spraw kościelnych. Co ciekawe, pochodził z Tuluzy, z rodziny heretyckiej, a jego najbliżsi krewni padli ofiarą inkwizycji. Być może właśnie dlatego 13 obejmował dowodzenie podczas wszelkich akcji przeciw ludziom kościoła i duchowieństwu. Nikt inny jak Nogaret był autorem zuchwałego planu porwania papieża Bonifacego VIII i oskarżenia go przed sądem soborowym o podstępne zagarnięcie papieskiej władzy. To również on przygotował materiał do procesu templariuszy i opracował odpowiednią taktykę. Kolejnym oddanym człowiekiem króla był wielki inkwizytor Francji, dominikanin Wilhelm Imbert z Paryża. W roli inkwizytora mógł każdego oskarżyć o herezję i wezwać pomoc władz świeckich do pojmania ofiary. Stał się więc "legalnym mieczem sprawiedliwości" w rękach Filipa Pięknego wymierzonym w zakon. Nie spodziewano się też oporu od strony papieża, Klemensa V, Francuza, dawnego biskupa Bordeaux, który swój wybór zawdzięczał głównie kardynałom francuskim i samemu królowi. Klemens nie miał ani silnej woli, ani zdrowia, ani siły. Jego największą troską było zapewnienie dobrych stanowisk kościelnych swej licznej rodzinie. Ulegał naciskom agentów króla, a rezydował nie w Rzymie, lecz w Awinionie, w zasięgu wpływów władcy. Nic nie stało więc już Filipowi na drodze do skończenia raz na zawsze z templariuszami... IX. Wielki proces Przygotowania do procesu przeciw templariuszom ludzie króla rozpoczęli już w 1305 roku. Szukano wszelkich możliwych odstępków rycerzy-zakonników od ich reguły, świadków domniemanych herezji, zbierano obciążające dowody. Sam papież zaś wstrzymał się od wszelkich kroków przeciw zakonowi, co więcej- w roku 1307, postanowił sam zająć się sprawą templariuszy i przeprowadzić śledztwo na prośbę ich wielkiego mistrza. Zaskakująca decyzja Klemensa V i niespodziewane przybycie do Francji Jakuba de Molay sprawiły, iż Filip Piękny postanowił przyśpieszyć swą akcję. We wrześniu tego samego roku, król spotkał się ze swym poplecznikami w opactwie Maubuisson, aby ostatecznie opracować plan uderzenia. Do urzędników królewskich została wysłana specjalna informacja, wraz z instrukcjami, dotycząca szczegółów aresztowania i przesłuchiwania templariuszy, a także przejmowania dóbr zakonnych. 13 października 1307 roku, w dzień po śmierci teściowej Filipa Pięknego, Katarzyny de Valois, wszyscy templariusze zostali aresztowani, wg. kronikarzy- nawet w tej samej godzinie. Pojmanie zakonników-rycerzy okazało się druzgocącym zaskoczeniem. Mimo to templariusze nie stawiali prawie oporu, co wydaje się być dziwne przy ich niespotykanych zdolnościach władania mieczem i odwadze. Aresztowano prawie 2000 osób, w tym wielkiego mistrza. Filip Piękny chciał dla sprawy rozgłosu międzynarodowego, toteż wysłał listy do wszystkich władców państw chrześcijańskich, zawiadamiając ich o odkryciu teoretycznych herezji templariuszy i wzywając, aby poszli za jego śladem i bronili wiary przed odstępcami. Posłuch wśród władców był największy oczywiście wśród tych, którzy posiadali problemy finansowe podobne do Filipa Pięknego, i stali się nagle gorliwymi obrońcami wiary! Templariusze byli przesłuchiwani najpierw przez królewskich urzędników, potem zaś przez inkwizytorów. Jedni i drudzy poddawali ich okrutnym torturom (nie należy się dziwić- były wówczas w sądownictwie rzeczą powszechną). Do zarzutów postawionych templariuszom wliczano m. in. bluźnierstwo, wypaczanie obrzędów kościelnych, rozpustę, homoseksualizm, bałwochwalstwo. Początkowo templariusze nie przyznawali się do niczego. De Molay, przesłuchiwany przez urzędników królewskich na temat skarbów, odpowiadał niezłomnie "Moim skarbem jest wiara". Jednak tortury zrobiły swoje i wkrótce zakonnicy-rycerze zaczęli przyznawać się do zarzucanych im czynów. "Tak, grzeszyłem", powiedział de Molay. 25 października miał nawet przyznać się w obecności mistrzów uniwersytetu paryskiego do wyparcia się Chrystusa i plucia na krzyż, choć fakty te wydają się mocno przesadzone i przejaskrawione. Motyw bożka Bahometa- diabła o ludzkiej głowie, który stał się kolejnym argumentem przeciw zakonowi, pojawił się po torturach Huga de Pairaud, który jeszcze niedawno był generalnym poborcą podatków królewskich. Miał on dawać zakonowi bogactwo i dostatek. Historycy do dziś toczą zaciekłe dyskusje, czy templariusze rzeczywiście przyznali się do zarzutów, czy owe oświadczenia były tylko fikcją stworzoną na korzyść Filipa Pięknego. Niektórzy są przekonani, że w zakonie istniała grupa ludzi tworząca tajne stowarzyszenie, uprawiające podejrzane rytuały kultowe i praktyki magiczne (czyżby tą organizacją miał dowodzić właśnie seneszalk?). Inni widzą w tym wszystkim wytwór fantazji wrogów zakonu, a sędziowie wmawiali torturowanym ofiarom owe historyjki. Opinię tą potwierdza choćby fakt, iż podczas przesłuchań przez komisję papieską, templariusze odwoływali swe zeznania, składane uprzednio pod przymusem tortur. A po za tym procesy prowadzone poza granicami Francji żadnych występków nie znalazły. Tylko w Państwie Kościelnym, z władcą papieżem, procesy inkwizycji wykazały ich winę. Tak czy inaczej- żadnych dowodów materialnych nie przedstawiono. Nie znaleziono Bahometa, ksiąg heretyckich czy magicznych, ani żadnej tajnej reguły zakonu. Wszystkie dowody winy opierały się na zeznaniach, których wiarygodność była mocno podejrzana. 14 O wynikach śledztwa cały czas powiadamiany był Klemens V. Ujawnienie winy zakonu wywołało bowiem ogromny skandal. Ostatecznie, Klemens V wypowiedział się w sprawie templariuszy 22 listopada 1307 roku, kiedy to ogłosił bullę, chwalącą postępowania Filipa Pięknego oraz zawierającą treść zeznań Jakuba de Molay i nakazującą wszystkim władcom państw chrześcijańskich aresztowanie pozostałych templariuszy. Niemalże równocześnie w całej Europie rozpoczęły się procesy przeciw nim. Ale Klemens V szybko się rozmyślił, bo już w 1308 roku, kiedy to wielki mistrz i nieszczęsny poborca podatków królewskich templariuszy, Hugo de Pairaud, odwołali swe zeznania w obecności legatów papieskich, które obciążały tak ich jak cały zakon. W tej sytuacji Klemens V zakazał nagle prowadzenia procesu przeciw templariuszom! Ale król Francji nie chciał dać za wygraną. Wsparci moralnie przez swego wielkiego mistrza, templariusze zaczęli jeden po drugim odwoływać swe zeznania. Pisali: "... i to jest pewne, że my oraz inni bracia nie jesteśmy w bezpiecznym miejscu, ponieważ jesteśmy i będziemy we władzy tych, którzy podsuwają fałszywe oskarżenia przeciw zakonowi panu królowi. Oni codziennie, sami lub przez innych, nakłaniają nas w różny sposób, abyśmy nie odwoływali wymuszonych strachem fałszywych zeznań. Twierdzą, że jeśli je odwołamy, zostaniemy na pewno spaleni". Co ciekawe- króla jakoś nikt nie oskarżał, a jedynie anonimowych wrogów zakonu! Te właśnie zeznania mogły wybawić od zagłady templariuszy. Jednak w maju 1310 roku synod biskupów z Sens, obradujący pod przewodnictwem arcybiskupa Filipa de Marginy, kolejnego poplecznika króla, potępił 54 templariuszy, uznał ich winę, po czym spalił ich na stosie. To ostatecznie złamało dzielnych, dumnych i hardych niegdyś templariuszy, którzy zbyt bardzo obawiali się wiszącej nad nimi śmierci, by przeciwstawiać się dalej kłamstwom... X. Koniec zakonu templariuszy Komisja papieska ustalająca winę templariuszy zakończyła pracę w czerwcu w 1311 roku. Jesienią tego samego roku sobór w Vienne zdecydował o losie zakonu. Decyzję ogłoszono 3 kwietnia 1312 roku. Była nią kasata zakonu, ale nie potępienie. Bulla Klemensa V ("Vox in excelso") zatwierdził wyrok. Joannici zacierali ręce. Przypadał im bowiem cały majątek templariuszy z wyjątkiem dóbr w Hiszpanii. Rozczarowali się, gdy otrzymali go w postaci nieźle zmniejszonej, po wieloletnim zarządzaniu nim przez francuskich urzędników. Król Filip nie śpieszył się z oddaniem im majątku. Przez lata ciągnął zyski z templariuszowskich ziem, a po oddaniu ich joannitom, zażądał od nich odszkodowania wysokości 200 000 funtów turoneńskich za utratę rzekomego depozytu u wcześniejszych właścicieli majątku. Spory Filipa i joannitów ciągnęły się jeszcze bardzo długo. Nie wiadomo dokładnie, co stało się z uwięzionymi członkami zakonu. Ponoć ci, którzy przyznali się do winy i obiecali pokutować, zostali wypuszczeni. Inni zaś pozostali w więzieniach, w rękach inkwizytorów. Wielki mistrz, Jakub de Molay, pełniący swa funkcję od 1293 roku, został spalony na stosie wraz z preceptorem Normandii Geoffroi de Charnay'em w Paryżu, 18 marca 1314 roku. Warto wspomnieć, iż de Molay pozostawił w historii widoczne znamię. Umierając na stosie, resztkami sił rzucił ostatnią klątwę na swych oprawców, która według zapisów wspominała także o skarbach: "Są bardzo dobrze ukryte i są przeklęte. Ciebie też przeklinam, oszczerco i złodzieju w królewskiej koronie na głowie! I ciebie przeklinam, Guillaume de Nogaret, i waszego poplecznika papieża Klemensa! Od początku do końca byliśmy niewinni!" Klątwa ta jest o tyle przerażająca, ponieważ król Filip rzeczywiście zmarł, siedem miesięcy po jego egzekucji, 29 listopada 1314 roku. W styczniu 1315 roku pożegnał się ze światem Klemens V. Wkrótce po nim zmarł na atak serca minister de Nogaret... Proces i likwidacja potężnego i wpływowego zakonu templariuszy był jedną z najgłośniejszych spraw tego czasu. Trzeba przyznać, iż podstępny francuski król przeprowadził wszystko w sposób mistrzowski. Stał się domniemanym obrońca religii i Kościoła, a na dodatek wypełnił swój skarbiec. Mimo to bystrzy obserwatorzy tamtych wydarzeń pisywali nieraz i nie bez ironii, iż jako heretyków zlikwidowano najbardziej wiernych ludzi papiestwa i obrońców religii. Losy templariuszy poza Francją potoczyły się różnie. Nie wszędzie dowiedziono im winy. Na Cyprze, oficjalnej siedzibie zakonu, templariusze bronili się ponad miesiąc pod wodzą marszałka zakonu, Ayme de Oseliera. W czerwcu 1308 roku poddali się i zostali aresztowani. Skarbu, który miał się tam znajdować, nie odnaleziono. 15 Został tak dobrze ukryty, iż nie odnaleziono go nigdy. Być może Jakub de Molay przywiózł go ze sobą do Francji i tam ukrył. Pewien bestseller autorstwa dziennikarza Gerarda de Sede pt. "Les Templiers sont parmi nous, ou L' Enigme de Gisors", dowodził, iż skarb ten został ukryty w istniejącym do dziś zamku Gisors w Normandii. Nie wiadomo, czy w Polsce odbywały się jakieś procesy przeciw templariuszom. Faktem jest jednak, że gwałtownych wystąpień przeciw Ubogim Rycerzom Chrystusa nie było. Istnieją nawet podania mówiące o utworzeniu konspiracyjnego zakonu templariuszy. W czasach nowożytnych do tradycji zakonu templariuszy sięgnęły tajne stowarzyszenia masońskie. Część lóż masońskich przyjęła nazwę Rycerzy Świątyni (a więc templariuszy) oraz ich stopnie i urzędy zakonne. Dorobiono do tego fantastyczne ryty i symbolikę, o jakich prawdziwym średniowiecznym braciom nawet się nie śniło. Powstała też legendarna historia templariuszy w konspiracji, która wypełniała lukę między datą likwidacji zakonu, 1312 rokiem, a wiekiem XVIII, kiedy to pojawili się ich masońscy kontynuatorzy. XI. Zagubione skarby Cypr nie przechowywał poszukiwanego skarbu templariuszy, a klątwa wielkiego mistrza na długo pozostała potomnym w pamięci. Czy jego słowa były tylko drwiną z oprawców, czy szczerą prawdą? Wielu współczesnych detektywów historii potwierdza istnienie czegoś, co miało dla templariuszy wielką wartość materialną bądź duchową. I właśnie jej templariusze byli gotowi strzec i do ostatniego tchnienia nie wyjawili. Jakub de Molay wiedział doskonale o zagrożeniu zakonu i wiedział, iż nie ma go jak uniknąć. Jednak zrobił wszystko dla ratowania idei wyznawanych przez swoich braci. Zdławione we Francji, mogły odrodzić się gdziekolwiek na świecie, a ich wskrzesiciele powinni mieć środki i wiedzę niezbędne do odbudowania dawnej potęgi. Kto mógł tego dokonać? Zakonnicy, którzy uniknęli kaźni lub ich następcy. Wiadomo, iż kilka dni przed aresztowaniem templariuszy, część wielkiej floty zakonnej wypłynęła z portu La Rochelle i pożeglowała w nieznanym kierunku. Czy wywiozła skarb, czymkolwiek on był? A jeśli tak to dokąd go dostarczono? Już od niemal siedmiu wieków poszukuje się zagubionych i obłożonych klątwą skarbów templariuszy. Jedni uważają, że zagarnęli go ich rywale, joannici. Inni uważają, iż skarb stał się własnością wolnomularzy lub cystersów (francuskich zakonników), albo... Krzyżaków. Czy nie dziwny wydaje się fakt, iż potęga krzyżacka wzrosła właśnie w połowie XIV w., niedługo po likwidacji templariuszy? Jedno jest pewne- na podstawie badań historyków i naukowców określono i zapisano mnóstwo templariuszowskich szyfrów i dziwnych znaków. Zamki templariuszy pełne były tajemnych przejść, skrytek, zapadni, przemyślanych mechanizmów otwierających i zamykających drzwi do podziemnych przejść, same zaś wejścia prowadził między innymi przez studnie, jak to było w pewnej francuskiej komandorii. Istnieją również przekazy o testamencie samego de Molaya, który znajdował się w posiadaniu Piotra z Bolonii, któremu udało się uciec z więzienia, a był on najbliższym współpracownikiem wielkiego mistrza. W Szkocji Piotr z Bolonii założył tajną organizację, wymierzoną przeciw władzy papieża i pragnącą zemsty za śmierć templariuszy. Czemu nie wydobył on skarbu, który rzekomo był opisany w testamencie? Istnieją dwie hipotezy. Pierwsza z nich mówi, iż Piotr rzeczywiście skarb wydobył, jednak wydała go ów organizacja na swoje własne cele. Zgodnie z nią skarb templariuszy mógłby już praktycznie nie istnieć. Ale jest i druga- mówiąca o tym, iż, choć Piotr z Bolonii testament uratował, nigdy nie udało mu się go do końca rozszyfrować, a on miejsca ukrycia skarbu nie znał. Toteż skarb templariuszy miałby spoczywać w którymś z zamków we Francji. Inna, trzecia hipoteza, zrodziła się na podstawie starego dokumentu, odnalezionego w jednym ze szkockich więzień. Według niej Piotr wydobył skarb i podobnie przeznaczył go na rozwój tajnej organizacji. Nie był to jednak cały skarb; jego druga część miała być w depozycie u Krzyżaków. Odnaleziono kopię listu z 1339 roku, skierowanego do wielkiego mistrza Krzyżaków, Wernera von Orselna, którego nadawcą jest prawdopodobnie Piotr z Bolonii lub któryś z jego bliskich współpracowników. Prosił o zwrot danych w depozyt kosztowności templariuszy. Autor listu powołuje się na tajną umowę między Jakubem de Molay a ówczesnym wielkim mistrzem Krzyżaków, Zygfrydem von Feuchtwangenem. Na mocy tej umowy, zakon Krzyżaków zobowiązany był oddać depozyt temu, kto przedstawi hasło: "Tam skarb twój, gdzie serce twoje". Czy Orseln oddał rzekomy skarb? Nie wiadomo, albowiem w kilka miesięcy później został zamordowany przy wejściu do kościoła na zamku w Malborku, w roku 1330. Dlaczego Orseln? 16 W tamtych czasach działał wśród Krzyżaków tzw. sąd kapturowy. W jednej z wież schodzili się nocą rycerze zakonni w czarnych maskach na twarzy, aby nikt, nawet członkowie sądu kapturowego, nie wiedzieli, kto do niego należy. Zakapturzeni mnisi-rycerze sądzili oskarżonych o zdradę najtajniejszych interesów zakonu. Przez pojęcie zdrady rozumiano zbyt łagodną politykę w stosunku do wrogów. Prawdopodobnie taki sąd kapturowy odbył się nad Orsenem, oskarżonym chęć układów z Władysławem Łokietkiem. I być może, iż do Krzyżaków doszła wieść, że Orseln chce zwrócić skarb templariuszy. Tajne zamiary wielkiego mistrza miał zdradzić jego spowiednik! Krzyżacy, nawykli do nieustannego łamania przysięg i przyrzeczeń, oburzyli się samą myślą zwrotu bogactw. Oczywiście nie mieli pojęcia, gdzie się znajdują, ale uważali, iż odnalezienie ich nie będzie trudne. Na Orselna wydano wyrok śmierci. Po zatwierdzeniu wyroku wybierano przyszłego mordercę. Do specjalnego naczynia wrzucano tyle gałek, ilu było członków sądu kapturowego. Wszystkie były białe, z wyjątkiem jednej, która była czarna. Każdy z członków ciągnął jedną z nich. Ten, który wyciągnął czarną, stawał się wykonawcą wyroku. A ponieważ żaden z członków sądu nie miał pojęcia, na kogo padło, gdyż nosili maski, tożsamość poznawano dopiero po wykonaniu zabójstwa. Później zaś wszyscy członkowie sądu kapturowego mieli za zadanie bronić "wybrańca" przed karą. Feralną czarną gałkę wyciągnął rycerz Endorf. Po dokonaniu przez niego morderstwa, członkowie sądu kapturowego wymyślili obłąkanie brata Endorfa. Orseln zabrał tajemnicę skarbu templariuszy do grobu. De Molay liczył się zapewne z tym, iż Krzyżacy mogą odmówić zwrotu skarbu. Dlatego mimo tego, iż Zygfryd von Feuchtwangen dopomógł w okryciu skarbu w którymś ze swoich zamków, prawdziwe położenie znali tylko templariusze. To prawda, Feuchtwangen i de Molay byli przyjaciółmi, czego dowodem jest następująca historia... Krzyżacy myśleli o przeniesieniu stolicy zakonu z Wenecji do Prus, dlatego wielki mistrz Krzyżaków zwrócił się do Jakuba de Molay z prośbą o dobrego architekta. Krzyżacy byli co prawda mistrzami w budowie zamków obronnych, ale tym razem chodziło im o zamek-pałac. W 1306 roku Piotr z Awinionu przyjechał do Prus, aby zbudować dzieło, które miałoby służyć, potrzebom zakonu- musiało więc być pełne zapadni, skrytek, lochów i zakamarków. Jednak nie dane było skończyć mu budowę, gdyż po wybuchu sprawy templariuszy odwołano go do Francji, postawiono przed sądem i spalono na stosie. Ktoś inny dokończył za niego budowę. Charakterystyczne w budowlach Piotra było to, iż pozostawiał na murach swój znak- trójkąt. Tam więc, gdzie znajdowałby się znak trójkąta, można by szukać skarbu, jeśli rzeczywiście był on kiedykolwiek w rękach Krzyżaków. Feuchtwangen pisał do de Molaya o krzyżackiej stolicy w Prusach: "Chciałbym, aby ta stolica stała się sercem naszego zakonu, była wielka i wspaniała, budziła zachwyt i podziw. Nazwę także damy jej piękną, choć może osobliwą. Chciałbym, aby stolica zakonu nazywała się: Serce Twoje. Każdy z rycerzy myśląc o niej będzie wiedział, że to nie tylko serce zakonu, ale i jego serce..." Za ów Serce Twoje uważa się Malbork (zwany inaczej Marienburgiem od Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Panny, czyli Krzyżaków). Gdyby odwołać się do hasła ustalonego między de Molayem i Feuchwangenem, "Tam skarb twój, gdzie serce twoje", można by przypuszczać, iż skarb ukryty jest właśnie w Malborku. Realności całej hipotezie dodaje fakt, iż Piotr z Awionu rzeczywiście budował część Malborka... ale którą? A nawet jeśli, to równie dobrze szukać można w Kortumowie, w kościółku z XIV w. pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny. "Cor Tuum" bowiem to po łacinie "serce twoje", a więc Kortumowo może być spolszczoną nazwą. Jeden kościołek mógł przecież odzwierciedlać sam zamysł wielkiego mistrza Krzyżaków. Złota Brama (od lewej), główne wejście do Kościoła NMP na Zamku Wysokim w Malborku (po prawej), miejsce morderstwa Wernera von Orselna. Zbrodnia ta była o tyle przerażająca, iż Krzyżacy uważali, że samo przejście przez Złotą Bramę oczyszcza ich z grzechu. Endorf, morderca wielkiego mistrza, mógł więc od razu po zbrodni oczyścić się z winy. Komandoria w Chwarszczanach (w środku) była jedną z wielu komandorii w Polsce i to najprawdopodobniej tu Krzyżacy mogli pozostawić skarb templariuszy. Gdziekolwiek znajduje się teraz legendarny skarb templariuszy, jeżeli w ogóle istniał, strzegą go z pewnością różne znaki, szyfry i pułapki: zapadnie, skomplikowane mechanizmy i inne wynalazki, którymi zakon chciał uchronić swe bogactwa. Dlaczego były dla nich aż tak cenne? Czy chodziło tylko o pieniądze i klejnoty? Ówczesne legendy przypisywał templariuszom skarby o wiele cenniejsze, wśród których śmiało wymieniano relikwie, zdobyte ponoć podczas pobytu w Ziemi Świętej. Chodzi tu o Judaszowe srebrniki, obdarzone niezwykłą mocą pomniejszania skarbu przeciwnika na korzyść posiadacza; głowę św. Jana, mającą ponoć moc obracania wniwecz wszystkiego, na co zostały zwrócone jej oczy; święte księgi starożytnych kapłanów, zawierających 17 magiczną wiedzę; świętego Graala, a nawet samą Arkę Przymierza! Czy podejrzenia te są prawdzie? Czyżby templariusze zabrali do grobu największe bogactwa religii chrześcijańskiej, która sama wydała na nich wyrok? Być może nie dowiemy się już nigdy... Czcigodny autor, tj. Ewelina Nowak, znana szerzej jako Darth Ejka, chciałaby przekazać następującą wiadomość swoim wiernym fanom „Do napisania tego referatu zachęciły mnie dwie rzeczy: 1. Nie wiem czemu, ale od kiedy mam z prof. Podwiką uwielbiam historię (w podstawówce nienawidziłam:) i tak jakoś mi miło pisać na jego lekcje 2. Dla Jacka- widzisz, dokształcam się! Mówiłeś, że Zakon Warrosa jest niedopracowany? No to masz I dla Maćka- teraz wiem, czemu Rygil jest takim szaleńcem Na zakończenie chciałam oświadczyć, iż referat ten pisało mi się bardzo przyjemnie i napisałam go w całości SAMODZIELNIE (w przeciwieństwie co do niektórych). Na koniec jeszcze raz ekstra podziękowania dla Gosi, D. Maula, D. Sidiousa, D. Vadera i George’a Lucasa” 18