Wszechświat pełen dziwnych planet Piotr Cieśliński Wczoraj na konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego w Honolulu zespół naukowców z Anglii, Australii i USA poinformował o znalezieniu prawdziwej "bonanzy" - aż 28 nowych planet Święty Graal łowców planet to tzw. druga Ziemia - planeta, na której panują... Astronomowie mogą dziś śmiało puścić wodze fantazji, wyobrazić sobie jakikolwiek, najbardziej niezwykły nawet układ planetarny. Zupełnie jak autorzy powieści fantastycznych. Ale nad pisarzami mają istotną przewagę - jest duża szansa, że odkryją ten swój wymyślony świat w prawdziwym kosmosie. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat nastroje łowców planet zmieniały się jak w kalejdoskopie. Od wielkiego pesymizmu, płynącego stąd, że przez wiele lat nie udawało się dostrzec ani jednej planety, nawet przy najbliższych nam gwiazdach, aż po euforię ostatnich lat, kiedy były tygodnie, w których ogłaszano po kilka odkryć naraz. Dzisiaj liczba nowych światów poza Układem Słonecznym zbliża się już do 250, a ich różnorodność przyprawia o zawrót głowy1. Nieziemski spektakl W starych czasach, kiedy znaliśmy tylko nasz system, siłą rzeczy do niego odnosiły się wszelkie teorie. Mądre rozprawy uzasadniały, dlaczego planety mniejsze i skaliste (Merkury, Wenus, Ziemia, Mars) krążą najbliżej gwiazdy, dalej gazowe giganty (Jowisz, Saturn), potem gazowo-wodne (Neptun i Uran), a na końcu lodowe plutony. Te rozważania całkowicie wzięły w łeb, kiedy w 1995 r. odkryto planetę wielką jak Jowisz, która krążyła dużo bliżej niż Merkury, niemal paląc się w ciepłym sąsiedztwie gwiazdy. Wkrótce znaleziono całą plejadę podobnych "gorących jowiszy", które tak szybko przemierzają swe krótkie i ciasne orbity, że rok trwa tam ledwie kilka ziemskich dni. Rekordzista obiega swoje słońce w 10 godzin! Nasze rodzime planety poruszają się po prawie kołowych orbitach. Doszukiwano się w tym jakiegoś planu. Konstruowano teorie, w których bardziej eliptyczne trajektorie byłyby przez naturę zabronione. Niepotrzebnie, bo jak dziś wiemy, jest to chyba zwykły przypadek. W innych układach globy preferują raczej orbity jajowato wydłużone. Wreszcie, układy wielu gwiazd z góry spisano na straty, nie wierząc, by były kolebkami planet. Bo - uczenie uzasadniano - nie będzie w nich stabilnych orbit. Wzajemny taniec kilku gwiazd miał uniemożliwiać narodziny planetarnych osesków albo wyrzucać je od razu w kosmos. I to okazało się nieprawdą. Dwa lata temu dr Maciej Konacki pracujący wtedy na kalifornijskiej uczelni Caltech znalazł planetę w układzie trzech gwiazd. Na jej niebie musi odbywać się nieziemski spektakl potrójnych wschodów i zachodów. 1 Przypis 1 Planetarne dziwaki Zresztą zdumiewały już pierwsze globy znalezione na początku lat 90. zeszłego stulecia przez prof. Aleksandra Wolszczana. Krążą one wokół pulsara - małej, ale niezwykle gęstej gwiazdy neutronowej, która jest pozostałością po eksplozji i rozerwaniu na strzępy bardzo masywnej gwiazdy. Jak planety mogły przeżyć taką katastrofę? A może zostały przechwycone dopiero potem przez pulsara? Tak właśnie prawdopodobnie zdarzyło się w gromadzie kulistej gwiazd M4 oddalonej o 7 tys. lat świetlnych od nas. Znajduje się tam pulsar, któremu towarzyszy stygnący biały karzeł (takim stanie się Słońce, kiedy wypali się za wiele miliardów lat). A wokół nich porusza się wielka planeta, dwa i pół razy masywniejsza od Jowisza. Już samo jej istnienie jest zagadką. M4 zawiera 100 tys. ciasno upakowanych gwiazd, które przeszkadzają sobie nawzajem, a to nie sprzyja skupianiu się materii i formowaniu globów2. W dodatku są to bardzo stare gwiazdy liczące prawie 13 mld lat. W czasach ich narodzin w przestrzeni kosmicznej było niewiele pierwiastków cięższych od wodoru i helu. Brakowało więc materiału do formowania skalistych zalążków, z których potem wyrastają planety. Astronomowie sugerują więc, że odkryty w tamtych rejonach glob jest nie tylko najstarszym ze znanych, ale też powstał w całkiem inny sposób, bardziej przypominający narodziny gwiazd. Zamiast powoli rosnącego zalążka przypominającego śniegową kulę trzeba raczej wyobrazić sobie wielki obłok gazu, który nagle pod wpływem własnego ciężaru traci stabilność i zapada się w sobie, formując gazową kulę. Dopóki masa takiego obłoku nie przekroczy 13-15 mas Jowisza, to w środku nie będzie wystarczającej temperatury i ciśnienia, by rozpoczęły się reakcje jądrowej syntezy wodoru, które rozpalają wnętrza gwiazd. Może jednak dojść do chwilowego zapłonu deuteru (izotopu wodoru). Takie obiekty - już nie planety, ale jeszcze nie gwiazdy - zwane są brązowymi karłami. 2 Przypis 2 Również w Gazecie Wyborczej: • Poradniki GW 1. Leszek Kołakowski • Afera hazardowa 2. Roman Polański • Świńska grypa 3. Donald Tusk • Rozmowy Pacewicza 4. Lech Kaczyński • My, narkopolacy 5. Lech Wałęsa • Koniec akademii • Którzy odeszli • PIT 2009 • Adam Michnik 6. Jack Welch 7. Krzysztof Olewnik