22.07 – 28.07.2012 r. Hbr 10,1

advertisement
TEKSTY DO ROZWAŻAŃ
LECIO DIVINA
podczas 9 tygodniowej nowenny przed inkorporacją definitywną br. Marcina Pawlickiego
w Zgromadzeniu Misjonarzy Krwi Chrystusa
TYDZIEŃ I
22.07 – 28.07.2012 r.
Hbr 10,1-18
Prawo bowiem, posiadając tylko cień przyszłych dóbr, a nie sam obraz rzeczy, przez te same ofiary, corocznie
ciągle składane, nie może nigdy udoskonalić tych, którzy się zbliżają. Czyż bowiem nie przestano by ich
składać, gdyby składający je raz na zawsze oczyszczeni nie mieli już żadnej świadomości grzechów? Ale przez
nie każdego roku [odbywa się] przypomnienie grzechów. Niemożliwe jest bowiem, aby krew cielców i kozłów
usuwała grzechy.
Przeto przychodząc na świat, mówi:
Ofiary ani daru nie chciałeś,
aleś Mi utworzył ciało;
całopalenia i ofiary za grzech
nie podobały się Tobie.
Wtedy rzekłem: Oto idę w zwoju księgi napisano o Mnie abym spełniał wolę Twoją, Boże.
Wyżej powiedział: ofiar, darów, całopaleń i ofiar za grzech nie chciałeś i nie podobały się Tobie, choć składa się
je na podstawie Prawa. Następnie powiedział: Oto idę, abym spełniał wolę Twoją. Usuwa jedną [ofiarę], aby
ustanowić inną. Na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze.
Wprawdzie każdy kapłan staje codziennie do wykonywania swej służby, wiele razy te same składając ofiary,
które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. Ten przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za
grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego.
Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani. Daje nam zaś świadectwo Duch Święty,
skoro powiedział:
Takie jest przymierze, które zawrę z nimi
w owych dniach, mówi Pan:
dając prawa moje w ich serca,
także w umyśle ich wypiszę je.
A grzechów ich oraz ich nieprawości
więcej już wspominać nie będę.
Gdzie zaś jest ich odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy.
Tekst na pogłębienie
Skuteczność ofiary Chrystusa (Hbr 10, 1-18)
Chciejmy teraz zastanowić się nad nadzwyczajną skutecznością ofiary Chrystusa dla przemiany naszego życia i całego świata. Nasze
zachodnie społeczeństwo charakteryzuje się poszukiwaniem skuteczności. Pobudzało to niezliczonych naukowców i badaczy,
popychając ich do dokonywania odkryć, które zmieniły nasze warunki życia, ale uzyskane postępy powinny skłonić nas do refleksji.
Możemy zauważyć, że skuteczność nie tyle zależy od prowadzonej działalności lub ilości zaangażowanych środków materialnych, co
raczej od poziomu, na którym dokonuje się kontakt z rzeczywistością. Kto pozostaje na poziomie powierzchownym, może nawet
mnożyć swoje wysiłki, mnożyć zużyte środki, ale będzie stale natrafiał na nowe przeszkody, nowe trudności, i osiągnie niewielkie
postępy. Natomiast ten, kto przenika do wnętrza rzeczywistości dzięki odpowiedniej wiedzy i środkom, będzie mógł przy użyciu
znacznie prostszych narzędzi uzyskać dużo lepsze rezultaty. Weźmy przykładowo złożoność i pokaźne rozmiary dawnych systemów
telegraficznych w zestawieniu z prostotą i wygodą dzisiejszych tranzystorów o dużo większej mocy; albo fizykę atomową, która
próbowała wniknąć w najmniejsze cząsteczki materii i uzyskała niezwykłe rezultaty - w sensie zarówno pozytywnym, jak i niestety
również negatywnym. Zależy to od poziomu, na jakim dokonuje się kontakt z rzeczywistością. I to, co dzieje się w rzeczywistości
1
materialnej, dzieje się również w odniesieniu do rzeczywistości duchowej i apostolskiej. Również tutaj ważne jest nie tyle zabieganie,
mnożenie własnych wysiłków i środków, co raczej pójście w głąb, dotarcie do serca rzeczywistości.
List do Hebrajczyków odsłania nam ten rodzaj skuteczności w tajemnicy Chrystusa. Autor mówi o tym w rozdziale 10, gdzie
przedstawia ofiarę Chrystusa jako decydującą interwencję, która radykalnie zmieniła sytuację religijną nas wszystkich. Autor
przeciwstawia ją wielości dawnych ofiar, które zatrzymywały się na poziomie zewnętrznym i były nieskuteczne.
Zaczyna w ten sposób: „Prawo bowiem, posiadając tylko cień przyszłych dóbr, a nie sam obraz rzeczy, przez te same ofiary,
corocznie ciągle składane, nie może nigdy udoskonalić tych, którzy przystępują do Boga" (10, 1). Corocznie składano ofiary
przebłagania, ale ponieważ pozostawały zewnętrzne, nie odnosiły pożądanego skutku. Prawo nie docierało do serca rzeczywistości.
Pozostawało związane tylko z cieniem dóbr przyszłych. Autor wyjaśnia: „Czyż bowiem nie przestano by ich składać, gdyby
składający je, raz na zawsze oczyszczeni, nie mieli już żadnej świadomości grzechów?" (10, 2). Kiedy skutek zostaje osiągnięty,
ustaje także czynność zmierzająca do jego uzyskania.
Autor pisze dalej: „Ale przez nie każdego roku następuje przypomnienie grzechów" (10,3). Jedynym skutkiem dawnych ofiar było
przypomnienie ludowi, że jest grzeszny i że potrzebuje przebłagania, ale ponieważ to ostatnie było dokonywane za pomocą środków
zewnętrznych, nic wywierało żadnego pozytywnego skutku w postaci pośrednictwa lub oczyszczenia. „Niemożliwe jest bowiem powiada autor - aby krew cielców i kozłów usuwała grzechy" (10, 4). Jest to aż nadto jasne: krew zabitych zwierząt nie może mieć
skutku oczyszczającego dla sumienia człowieka. Była to całkowicie nieskuteczna próba pośrednictwa.
Z tego powodu już w Starym Testamencie znajdujemy teksty, w których Bóg odrzuca ofiary ze zwierząt i cały dawny system rytualny.
Na przykład w Psalmie 50 Bóg pyta się ironicznie: „Czy będę jadł mięso cielców albo pił krew kozłów?" (Ps 50 [49], 13). W Księdze
Izajasza: „Krew wołów i baranów, i kozłów Mi obrzydła" (Iz 1,11). Autor Listu do Hebrajczyków wybiera jeden z tych tekstów, który
przedstawia dwojaką korzyść: odrzucenie wszelkiego rodzaju ofiary rytualnej i zaproponowanie skutecznego rozwiązania. W Psalmie
40 (39) modlący się mówi do Boga: „Nie chciałeś ofiary krwawej ani obiaty, lecz otwarłeś mi uszy: całopalenia i żertwy za grzech nie
żądałeś. Wtedy powiedziałem: «Oto przychodzę; w zwoju księgi o mnie napisano: Jest moją radością, mój Boże, czynić Twoją
wolę»" (Ps 40 [39], 7-9 LXX). Autor cytuje ten psalm, który przeciwstawia wszelkiego rodzaju ofiary zewnętrzne - całopalenia,
ofiary za grzech, obiaty — ofierze osobistej, polegającej na okazaniu się gotowym naprawdę pełnić wolę Boga. Mamy tu psalm
proroczy, psalm odnoszący się nade wszystko do Chrystusa, jedynej osoby zdolnej wypełnić wolę Boga w sposób doskonały, z
doskonałą miłością, to znaczy zrealizować plan Boga do końca. Autor nie waha się więc odnieść go do Chrystusa i stwierdza, że
„przychodząc na świat", Chrystus uczynił ten psalm swoim: „Wyżej powiedział: «Ofiar, darów, całopaleń i ofiar za grzech nie
chciałeś i nie podobały się Tobie», choć składane są zgodnie z Prawem" - autor nie zapomina poddać krytyce Prawo. „Następnie
powiedział: «Oto idę, aby spełnić wolę Twoją». Usuwa jedną ofiarę, aby ustanowić inną" (Hbr 10, 8-9). Znosi stary i nieskuteczny
system, a w jego miejsce stawia swoją doskonałą ofiarę. Dawny system został rzeczywiście usunięty. W roku 70 uległa zniszczeniu
świątynia i od tej pory Żydzi nie mają już kultu ofiarniczego.
W tym wspaniałym fragmencie możemy podziwiać miłość Chrystusa do Ojca. Miłość, która wyraża się w doskonałej
dyspozycyjności. Bóg nie znalazł na ziemi kultu godnego siebie. Nie mogły Mu się podobać ofiary ze zwierząt, ponieważ nie jest
możliwe, aby krew zabitych zwierząt weszła w komunię z Bogiem i oczyściła sumienie człowieka. Chrystus zatem, zobaczywszy tę
smutną sytuację, postanawia ofiarować Ojcu kult doskonały. Głębokim pragnieniem Jego serca jest to, by Ojciec był uwielbiony, jak
na to zasługuje, aby była wypełniona wola Ojca. Jezus nie szuka ofiary zewnętrznej, nie prosi innych, by zaradzili tej sytuacji
pewnego braku, ale ofiaruje samego siebie: „Oto idę, aby spełnić wolę Twoją, mój Boże". W miejsce ofiar zewnętrznych,
materialnych, On ofiaruje swoją osobę, swoje doskonałe posłuszeństwo Ojcu, jak wielokrotnie przypomina nam On sam w
Ewangeliach. Jego pierwszym słowem w Ewangelii Łukasza jest Jego odpowiedź dana Matce, kiedy miał 12 lat: „Czy nie wie dzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?" (Łk 2,49). Przyszedł, aby naprawdę poświęcić się na służbę Ojcu.
Mówi w Ewangelii Jana: „Z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał" (J 6, 38). A w czasie
konania: „Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie" (Łk 22,42). Zauważcie, że nie chodzi tutaj o modlitwę rezygnacji, jak często się
ją rozumie. Jest to wyraz mocnej miłości. Jezus wie, że wola Boga jest tym, co najlepsze. Wola Boga jest wolą zwycięstwa nad złem
przez krzyż i Jezus akceptuje tę wolę nie ze zwykłą rezygnacją, ale z żarliwością miłości synowskiej.
Autor mówi następnie o skuteczności tej ofiary Jezusa, stwierdzając, że „na mocy tej woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała
Jezusa Chrystusa raz na zawsze" (10,10). Ofiara Jezusa zmieniła całą naszą egzystencję, uwolniła nas od wszelkiej przeszkody na
naszej drodze do Boga, uświęciła nas. W ten sposób możliwy stał się prawdziwy kult oddawany Bogu. W ciele Chrystusa
chwalebnego urzeczywistnia się doskonała komunia człowieka z Bogiem. Powinniśmy więc zachować sobie głęboko to przekonanie,
że nie środki zewnętrze, nie wielość naszych działań, nie nasze inicjatywy i zdolności dają skuteczność naszemu życiu duchowemu i
apostolskiemu, ale osobiste przylgnięcie do woli Boga w Chrystusie, Powinno to być przylgnięcie wewnętrzne, przylgnięcie sercem,
i powinno się ono rozciągnąć w spójny sposób na całą naszą egzystencję. Powinno to być przylgnięcie z miłości i ze względu na
miłość. Powinniśmy być spragnieni woli Bożej, tak jak spragniony był Jezus, który stwierdza w Ewangelii: „Moim pokarmem jest
wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło" (J 4, 34). Jezus był głodny woli Bożej. My natomiast czasami
ignorujemy tę wolę, nie chcemy jej znać, ponieważ obawiamy się, że może ona sprzeciwić się naszym osobistym planom i nie
odpowiadać naszym zapatrywaniom. Ale jest to postawa całkowicie błędna. Niewystarczająco rozumiemy, że wola Boga jest
wyrazem Jego osobistej miłości do każdego z nas, że jest ona dla nas najcenniejszym skarbem, jest najważniejszym środkiem dla
skuteczności naszych działań. Nawet najprostsza czynność dokonana z miłością i zgodnie z wolą Boga ma bowiem dużo większą
skuteczność niż wielkie dzieła dokonane według ludzkich zamysłów. Więcej znaczy życie przeżyte w ukryciu zgodnie z wolą Boga,
jak to było w przypadku Dziewicy Maryi, niż szereg naprawdę niezwykłych przedsięwzięć, dokonanych wyłącznie z ludzkiej ambicji.
(...)
2
TYDZIEŃ II
29.07 – 4.08.2012 r.
Hbr 9,11-15
Ale Chrystus, zjawiwszy się jako arcykapłan dóbr przyszłych, przez wyższy i doskonalszy, i nie ręką - to jest
nie na tym świecie - uczyniony przybytek, ani nie przez krew kozłów i cielców, lecz przez własną krew wszedł
raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie. Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz
popiół z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o ile bardziej krew
Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze
sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli Bogu żywemu. I dlatego jest pośrednikiem Nowego
Przymierza, ażeby przez śmierć, poniesioną dla odkupienia przestępstw, popełnionych za pierwszego
przymierza, ci, którzy są wezwani do wiecznego dziedzictwa, dostąpili spełnienia obietnicy.
Tekst na pogłębienie
Duch Święty w ofierze Chrystusa (Hbr 9, 14)
Kontynuujemy nasze rozważanie nad ofiarą Chrystusa, tak jak jest nam ona przedstawiona w Liście do Hebrajczyków, ofiary
obejmującą mękę i zmartwychwstanie, Przyjrzymy się teraz jej relacji z Duchem Świętem dzięki pewnemu bardzo ważnemu zdaniu z
Listu do Hebrajczyków, zdaniu, które następuje bezpośrednio po rozważanym przez nas wcześniej tekście. W wersetach 13 i 14
rozdziału; 9 Autor w rozbudowanym sformułowaniu wyjaśnia skuteczność krwi Chrystusa dla ustanowienia Nowego Przymierza.
Zaczyna od wzmianki o dawnych ofiarach, aby następnie stwierdzić afortiori: „Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z
krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o ile bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha
wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków, abyście służyć mogli
Bogu żywemu. I dlatego jest pośrednikiem Nowego Przymierza". Tekst ten pozwala nam jeszcze bardziej zgłębić tajemnicę męki
Chrystusa i otoczenia chwałą, a zarazem wyjaśnia nam, że krew wylana przez Chrystusa stała się krwią Nowego Przymierza,
ponieważ była wyrazem osobistej ofiary, doskonałej, dokonanej pod wpływem Ducha Świętego.
W dawnym kulcie składano dary i ofiary zewnętrzne, mięso zabitych zwierząt. Dawały one czystość rytualną konieczną dla kultu
zewnętrznego, ale nie mogły ustanowić autentycznego przymierza z Bogiem, ponieważ były niezdolne do wywierania wpływu na
sumienie osób. Chrystus natomiast ofiarował samego siebie bez skazy Bogu pod wpływem Ducha Świętego. Jego ofiara była ofiarą
osobistą, a nie ofiarą zewnętrzną. Ofiarą z całej Jego ludzkiej istoty. Stwierdzenie, że Chrystus ofiarował samego siebie, dopełnia
aspektu biernego wyrażonego w rozdziale 5, kiedy to autor mówi, że „Jezus został uczyniony doskonałym", w stronie biernej. Jednak
Jezus nigdy nie zadowolił się do biernej akceptacji woli Ojca. W całym swoim życiu wykazywał się pełną inicjatywą, podejmował
trudności i stanowczo poszedł drogą do Jerozolimy. W Getsemani dobrowolnie pozwala się pojmać, zakazując Piotrowi bronienia Go.
Chrystus „ofiarował samego siebie", podczas gdy dawny arcykapłan nie mógł ofiarować samego siebie, nie był tego godzien, nie był
do tego zdolny. Nie był tego godzien, ponieważ był grzesznikiem, a więc musiał ofiarować za siebie samego zabite zwierzęta. Nie
mógł sam być. ofiarą miłą Bogu, ponieważ według Księgi Kapłańskiej warunkiem było to, aby ofiara była „bez skazy" (Kpł 1,3. 10),
a arcykapłan nie był bez skazy grzechu. Skądinąd nie był zdolny ofiarować samego siebie, ponieważ będąc grzesznikiem, nie miał w
sobie całej mocy miłości koniecznej dla ofiarowania siebie samego Bogu. Jezus natomiast był godną ofiarą i godnym kapłanem. Był
godną ofiarą, ponieważ miał doskonałą nieskazitelność moralną i religijną, był rzeczywiście „nieskalany" (9, 14) - jak mówi autor był „święty, niewinny, nieskalany" (7, 26). I był kapłanem zdolnym do ofiarowania siebie, ponieważ był pełen mocy Ducha Świętego.
Nowość, jaką tu znajdujemy, leży właśnie w roli przypisanej Duchowi w Chrystusowej ofierze. Ewangelie często wspominają o
Duchu Świętym w relacji do Jezusa: najpierw przy Jego poczęciu, potem przy Jego chrzcie w ciągu Jego posługiwania, ale nie
wspominają o Nim w czasie męki. List do Hebrajczyków natomiast mówi, że tajemnica paschalna Chrystusa dokonała się pod
wpływem Ducha Świętego. (...) Duch Święty jako jedyny jest zdolny dokonać prawdziwej przemiany ofiarniczej, to znaczy
przeprowadzić ofiarę w sferę świętości Bożej. Żadna siła materialna, nawet siła ognia, nie jest w stanie naprawdę zanieść ofiary do
Boga, ponieważ nie chodzi o podróż w przestrzeni.
Chodzi o przemianę wewnętrzną. Aby zbliżyć się do Boga, człowiek nie potrzebuje ruchu zewnętrznego, ale konieczna jest przemiana
serca. Przemiana, którą tylko Duch Święty czyni możliwą i skuteczną. Ofiara Chrystusa nie dokonała się przez ogień, który
nieustannie płonął na ołtarzu świątyni, ale przez Ducha wiecznego, który wypełnił ludzkie serce Chrystusa nadzwyczajną mocą
miłości. Na tym polega sekret wewnętrznego dynamizmu Jego ofiary.
Jezus, jako ożywiany mocą Ducha Świętego, miał wewnętrzną zdolność konieczną do przemiany śmierci skazańca w doskonałą
ofiarę z samego siebie, złożoną Bogu za wszystkich. Ta siła duchowa dokonała prawdziwej przemiany ofiarniczej, przeprowadziła
ludzką naturę Chrystusa z poziomu ziemskiego - to znaczy z poziomu krwi i ciała, w których On się znajdował na mocy wcielenia na poziom definitywnego zjednoczenia z Bogiem w chwale. Jezus przeszedł z tego świata do Ojca w ten sposób, nie przez jakąś
podróż przestrzenną, lecz przez przemianę, uświęcenie, jak mówi w czwartej Ewangelii: „A za nich Ja poświęcam w ofierze samego
siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie" (J 17, 19). Można by przetłumaczyć: za nich „składam w ofierze" samego sie bie,
ponieważ „poświęcać" i „składać w ofierze." są tutaj terminami równoznacznymi. Ważne jest zatem, abyśmy uchwycili tę ideę
poświęcenia i ofiary, pozytywną ideę uświęcenia za sprawą Ducha Świętego, który wlewa w nasze serca miłość Bożą.
Zamiast zatrzymywać się nad aspektem pozbawienia czegoś lub cierpienia, powinniśmy zwrócić naszą uwagę na aspekt przemiany.
Jeśli Pan żąda od nas ofiary, to nie czyni tego, by ubogacić samego siebie, nie potrzebuje naszych ofiar - oświadczył to już w Starym
Testamencie.
3
Jeśli domaga się od nas ofiary, to po to, by udzielić nam swej świętości, by przemienić nas i wywyższyć, napełniając nas swoją
miłością, swoim Duchem miłości. I powinniśmy zrozumieć, że samymi naszymi siłami nie jesteśmy w stanie złożyć prawdziwej
ofiary, ale że możemy jedynie przedstawić naszą żertwę, prosząc Pana, by przemienił ją dogłębnie dzięki mocy Ducha Świętego.
W jaki sposób możemy otrzymać taką moc? Tak jak uzyskał ją Jezus. A widzimy to w rozdziale 5, który już rozważaliśmy: „Z
głośnym wołaniem i płaczem za swych dni doczesnych zanosił On gorące prośby i błagania do Tego, który mógł Go wybawić od
śmierci". Jezus znajdował się dosłownie w „dniach swego ciała", nie wyszedł jeszcze z sytuacji już w pełni duchowej. Punkt wyjścia
dla tej ofiary nie był łatwy, ale był skromny i bolesny. Chrystus wziął na siebie nasze ciało, to znaczy naszą słabą, kruchą, śmiertelną
naturę. Na skutek tego znajdował się w przerażająco trudnej sytuacji. Wychodząc od tej sytuacji, modląc się żarliwie, Jezus otrzymał
w swoj ludzkiej naturze nową pełnię Ducha Świętego, która dała Mu siłę do ofiarowania siebie samego z doskonałą miłością.
Aby otrzymać Ducha Świętego, który przemieniłby nasze ofiary, konieczne jest pójście za przykładem Chrystusa i żarliwa modlitwa.
Ostatecznie każda modlitwa ma zawsze ten cel: otrzymać Ducha Święiego, otworzyć naszą istotę ludzką, naszą ludzką egzystencję na
przemieniające działanie Ducha Bożego, Ducha miłości. Chrystus przez żarliwą modlitwę „oddychał" Duchem Świętym, to znaczy
wprowadził Go do swojej krwi i w ten sposób otrzymał tę siłę miłości. Ewangelia Jana daje nam analogiczną naukę, kiedy mówi, że
z przebitego boku Jezusa „wypłynęła krew i woda" (J 19, 34), co pokazało, że przez mękę woda Ducha (por. J 7, 37-39) połączyła się
z krwią Jezusa.
Autor Listu do Hebrajczyków mówi, że krew Chrystusa stała się zdolna „oczyścić nasze sumienie z martwych uczynków, abyśmy
mogli służyć Bogu żywemu" (por. 9, 14), ponieważ, "przeniknęła" Duchem Świętym dzięki żarliwej modlitwie. Krew Chrystusa
przynosi nam także wodę Ducha, ma dwojaką skuteczność: daje zdolność oczyszczenia z grzechów, a z drugiej strony uzdalnia do
służenia Bogu w sposób doskonały. „I dlatego - kontynuuje swą myśl autor - Chrystus jest pośrednikiem Nowego Przymierza" (9, 15).
On bowiem usunął przeszkody i zapewnił nam zjednoczenie z Chrystusem i między sobą. Tak jak wdychamy powietrze. z atmosfery
aby dostarczyć tlenu naszej krwi i uzdolnić ją do ożywiania całego naszego ciała, tak możemy powiedzieć, że Chrystus w swojej
męce, poprzez żarliwą modlitwę, „oddychał" Duchem Świętym i w ten sposób Duch Święty jakby wszedł w Niego i popchnął Go do
ofiarowania własnego życia w darze doskonałej miłości.
Kontemplujmy zatem tę tajemnicę z wielką wdzięcznością, ponieważ jest nadzwyczajnym darem Boga, a z drugiej strony jest dla nas
pewnym wzorem. Chrystus „wchłonął" Ducha Świętego przez swą żarliwą modlitwę, my podobnie powinniśmy „wchłonąć" Ducha
Świętego przez żarliwą modlitwę i również stać się zdolnymi do doskonałej ofiary.
TYDZIEŃ III
5 – 11.08.2012 r.
Hbr 13, 18-22
Módlcie się za nas, jesteśmy bowiem przekonani, że mamy czyste sumienie, starając się we wszystkim dobrze
postępować. Jeszcze goręcej was proszę o spowodowanie tego, bym co rychlej został wam przywrócony. Bóg
zaś pokoju, który na mocy krwi przymierza wiecznego wywiódł spomiędzy zmarłych Wielkiego Pasterza
owiec, Pana naszego Jezusa, niech was uzdolni do wszelkiego dobra, byście czynili Jego wolę, sprawując w
was, co miłe jest w oczach Jego, przez Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków! Amen. Proszę zaś
was bracia: Przyjmijcie to słowo zachęty, bo napisałem wam bardzo krótko.
Tekst na pogłębienie
Krew przymierza i zmartwychwstanie Chrystusa (Hbr 13, 20-21)
Proponuję wam teraz refleksję nad uroczystym zakończeniem kazania zawartego w Liście do Hebrajczyków. Autor kończy swoje
kazanie podniosłym życzeniem, które mówi o zmartwychwstaniu. Jest to fragment złożony z dwóch wersetów (13, 20-21). Pierwszy
streszcza doktrynę wyłożoną przez autora, a drugi podejmuje na nowo zachęty i kończy się doksologią. Formuła końcowa jest bardzo
piękna: „Bóg pokoju, który na mocy krwi przymierza wiecznego wyprowadzi spomiędzy zmarłych Wielkiego Pasterza owiec, Pana
naszego, Jezusa, niech was uzdolni do wszelkiego dobra, abyście wypełnili Jego wolę: niech sprawi w was, co miłe jest w Jego
oczach, przez Jezusa Chrystusa, któremu chwała na wieki wieków. Amen". Te dwa wersety powracają więc do tematu przy mierza w
nowym świetle. Mówią o „przymierzu wiecznym", jeden jedyny raz w Nowym Testamencie. Już samo wyrażenie „Bóg pokoju" ma
jasny związek z przymierzem. Pan objawił się jako Bóg pokoju, kiedy w Chrystusie pojednał ze sobą świat i ustanowił Nowe
Przymierze, usuwając wszelką formę rozdzielenia i podziału. W Drugim Liście do Koryntian czytamy: „Wszystko zaś to pochodzi od
Boga, który pojednał nas ze sobą przez Chrystusa. (...) Albowiem w Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich
grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania" (2 Kor 5, 18-19). Bóg jest naprawdę Bogiem pokoju bardzo czynnego, który szerzy
pojednanie i jedność między wszystkimi.
Decydujące wystąpienie Boga pokoju jest opisane w nowych kategoriach. Autor mówi po raz pierwszy o zmartwychwstaniu
Chrystusa. W swoim kazaniu często wspominał o otoczeniu Chrystusa chwałą, o Jego wejściu do niebieskiego Przybytku, ale nie
mówił wprost o zmartwychwstaniu. Ten fragment jest jedynym, w którym o nim wzmiankuje. Autor wyraża zmartwychwstanie w
sposób także oryginalny, nie tradycyjny, posługuje się przy tym tekstem Izajasza, który wspomina Boże dzieło zbawienia w czasie
Wyjścia. Izajasz pisze: „Wtedy lud Jego wspomni o przeszłości, o dniach Mojżesza. Gdzież Ten, który z wody wydobył pasterza
swojej trzody? (...) Ten, który rozdzielił wody przed nimi, zyskując sobie imię wieczyste, który ich prowadził przez morskie głębiny
4
jak konia na stepie, tak że się nie potknęli? (...) Tak prowadziłeś Twój lud, zyskując sobie imię chwalebne" (Iz 63,11-14). Izajasz
nazywa Mojżesza „pasterzem trzody (Boga)". Septuaginta przetłumaczyła: „pasterza owiec", a autor Listu podejmuje naturalnie to
wyrażenie (por. J 10,11. 14), ale podkreśla wyższość Jezusa nad Mojżeszem. Mojżesz jest po prostu „pasterzem owiec", a Jezus jest
„Wielkim Pasterzem", najwyższym kapłanem. Piotr w swoim Pierwszym Liście używa w odniesieniu do Chrystusa podobnego
wyrażenia, dosłownie nazywa Go „arcypasterzem" (archipoimen: 1 P 5, 4). Oczywiście przekłady zmieniają je i używają dwóch słów,
ale Piotr mówi o „arcypasterzu", co przywodzi na myśl słowo archiereus, arcykapłan. Wyższość Jezusa nad Mojżeszem jest również
podkreślona przez fakt, że podczas gdy ten ostatni został wyprowadzony z wód morza, by poprowadzić lud na ziemskie pastwisko, do
Ziemi Obiecanej, Jezus został wyprowadzony z martwych, by wprowadzić nas do wiecznego dziedzictwa. Za pomocą użytych przez
siebie określeń autor chce wskazać, że zmartwychwstanie Jezusa nie jest tylko wydarzeniem indywidualnym, otoczeniem chwałą
Chrystusa dla Niego samego, ale jednocześnie jest wydarzeniem dotyczącym wszystkich nas, otoczeniem chwałą Chrystusa jako
pasterza owiec, jako Tego, który otwiera drogę dla wszystkich owiec, drogę nowego życia, życia jako zmartwychwstały. Chrystus
zmartwychwstał jako „pionier zbawienia" [BT: „przewodnik zbawienia"] (Hbr 2, 10), jako „Pierworodny spośród umarłych" (Koi 1,
18), jako „Pierwociny" (1 Kor 15, 20) nowego stworzenia. Mamy tu zatem eklezjalny aspekt zmartwychwstania Chrystusa.
Zaskakiwać może użyte tutaj przez autora wyrażenie. Mówi on, że Bóg wyprowadził Chrystusa spomiędzy martwych, dosłownie „we
krwi przymierza wiecznego". Oficjalna Biblia Konferencji Episkopatu Włoch tłumaczy: „na mocy krwi przymierza wiecznego". Co
to oznacza? Autor przypisuje krwi Chrystusa decydującą funkcję w odniesieniu do zmartwychwstania. Dlaczego może tak uczynić? Z
powodu relacji między krwią a Duchem, wyrażonej najpierw w rozważanym przez nas wczoraj zdaniu, gdzie mówi, iż „krew
Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia" (Hbr 9, 14).
Pozwala nam to w nowy sposób przeprowadzić refleksję nad zmartwychwstaniem.
Pierwsze sformułowania wiary chrześcijańskiej podkreślały jedynie oczywisty kontrast między śmiercią Jezusa a Jego
zmartwychwstaniem. Ludzie Go zabili, Bóg Go wskrzesił, przywrócił Mu życie (por. Dz 3,15; 4,10). Później zrozumiano, że
zmartwychwstanie Jezusa dokonało się przez ducha życia, przez Ducha Świętegp — mówi o tym wyraźnie św. Paweł na początku
Listu do Rzymian (Rz 1,4). Już Ezechiel pokazał, że zmartwychwstanie jest dziełem Ducha. W swojej słynnej wizji wyschniętych
kości otrzymał on polecenie przyzywania ruah, tchnienia, wiatru, Ducha, aby wszedł w kości i je ożywił (Ez 37, 9). Duch jest
tchnieniem Boga, który daje życie.
Dalsze pogłębienie wiary chrześcijańskiej pozwoliło uwypuklić, że działanie Ducha nie zaczęło się od zmar twychwstania, ale
przejawiało się już w czasie życia Jezusa, a zwłaszcza podczas Jego męki. Autor Listu do Hebrajczyków wyjaśnia nam to: Jezus
wytrwale modlił się do Ojca i w odpowiedzi na swoją modlitwę otrzymał od Ojca Ducha, który dał Mu siłę do przekształcenia swo jej
śmierci, wydarzenia zerwania, w wydarzenie komunii, odwracając całkowicie sens śmierci. Śmierć Jezusa stała się w ten sposób
podstawą ustanowienia Nowego Przymierza dzięki działaniu Ducha. Krew Jezusa nasączyła się Duchem Świętym dzięki Jego
żarliwej modlitwie i całkowitej uległości Ojcu, i stała się w ten sposób źródłem nowego życia, źródłem zmartwychwstania. (...)
Drugi werset tego fragmentu jest życzeniem dotyczącym naszego życia duchowego: „Bóg pokoju (...) niech was uzdolni do
wszelkiego dobra, abyście wypełnili Jego wolę: niech sprawi w was, co miłe jest w Jego oczach, przez Jezusa Chrystusa". Możemy
tutaj zauważyć pewien nowy element. Po wyrażeniu życzenia, aby chrześcijanie zostali uzdolnieni przez Boga do wypełniania Jego
woli, tak jak sam Chrystus wypełnił wolę Ojca w czasie męki, autor dodaje: „niech sprawi w was, co miłe jest w Jego oczach".
Wydaje mi się, że w ten sposób zostaje wskazany najgłębszy element Nowego Przymierza: fakt, że przyjmujemy w sobie działanie
samego Boga. W Starym Przymierzu Bóg przykazywał, co należy czynić. Przykazywał to za pośrednictwem zewnętrznego prawa.
Ten rodzaj przymierza nie zadziałał, ponieważ człowiek nie jest zdolny wypełnić woli Boga tylko swoimi własnymi siłami. Dlatego
Pan ustanowił Nowe Przymierze, obiecał wypisać swoje prawo w sercu człowieka (Jr 31, 33), dać mu nowe serce, dać mu swego
Ducha (Ez 36, 26-27). Oznacza to, że w Nowym Przymierzu Tym, który działa, jest sam Bóg, a my powinniśmy przyjąć w sobie Jego
działanie. Nasze chrześcijańskie działanie jest działaniem Boga przyjętego w nas z wiarą i wdzięcznością przez Jezusa Chrystusa,
pośrednika Nowego Przymierza. (...)
TYDZIEŃ IV
12 – 18.08.2012 r.
1 Kor 10, 14-18
Dlatego też, najmilsi moi, strzeżcie się bałwochwalstwa! Mówię jak do ludzi rozsądnych. Zresztą osądźcie
sami to, co mówię: Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa?
Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni,
tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba. Przypatrzcie się Izraelowi według
ciała! Czyż nie są w jedności z ołtarzem ci, którzy spożywają z ofiar na ołtarzu złożonych?
Tekst na pogłębienie
„Kielich błogosławieństwa (...) udziałem we Krwi Chrystusa” (1 Kor 10, 16)
Skutkiem najistotniejszym zbawienia, które dokonało się przy rozlaniu Krwi Chrystusa, jest dla chrześcijanina możność
uczestniczenia w piciu z kielicha Krwi Jezusa. Myśl ta była prawdopodobnie powszechnie znana – przynajmniej w społeczności
korynckiej – skoro Paweł pyta nie bez zdziwienia: „Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest udziałem we Krwi
Chrystusa?” (1Kor 10, 16). Dla tego zjawiska nie można już znaleźć żadnej analogii w świecie pozabiblijnym, co zresztą należy
zauważyć w odniesieniu do nie mniej niezwykłego faktu dopuszczenia ludzi do spożywania Ciała Jezusa.
Przez „udział” wiernych należy tu rozumieć, rzecz jasna, przede wszystkim ich uczestniczenie w uczcie eucharystycznej. Ale ta
5
zewnętrzna wspólnota ma charakter wyraźnie czysto wewnętrzny. W gruncie rzeczy chodzi o uczestniczenie w tym, co wylana za nas
Krew Chrystusa powoduje. Uczestniczenie we wspólnym spożywaniu Krwi Chrystusa gwarantuje wiernym dostęp do owoców
zbawczej męki Jezusa. O doniosłości aktu uczestniczenia w kielichu Pańskim świadczą sankcje przewidziane względem tych, którzy
odważyliby się pić niegodnie kielich Pański. „Dlatego też kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i
Krwi Pańskiej. (...) Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało [Pańskie], wyrok sobie spożywa i pije. Dlatego to właśnie wielu
wśród was słabych i chorych i wielu też umarło” (1Kor 11, 27.29-30). „Być winnym Ciała i Krwi Pańskiej” – to inaczej być
współwinnym śmierci Zbawiciela. Jeszcze inaczej: ilekroć niegodnie spożywamy Ciało i pijemy Krew Jezusa, tylekroć powodujemy
– przynajmniej w naszej duszy – śmierć Jezusa. Interwencją, zaplanowanym brakiem szacunku, uporczywym, ostentacyjnym
ignorowaniem ludzie po dzień dzisiejszy eliminują się nawzajem i doprowadzają do nieistnienia tych, co żyją jeszcze pełnią
fizycznego życia. Są jednak otoczeni murem takiego lekceważenia, że nikt nie wie o ich istnieniu.
Wartość zbawczo-odżywcza „Krwi eucharystycznej” wiąże się zresztą także – lub może przede wszystkim – z samą naturą krwi. To
nie żadne kalkulacje ani przemyślność ludzka sprawiają, że żyjemy. Żyjemy dzięki krwi, która płynie w naszych żyłach.
Jeśli więc Chrystus pozwala nam pić własną Krew, znaczy to, że daje nam coś ze swego najprawdziwszego życia. Winniśmy tedy
błagać na klęczkach, żeby ta Krew spływała „na nas i na syny nasze”. Tak więc uczestniczyć we Krwi – lub w kielichu Jezusa – to
współumierać z Chrystusem, ale to jeszcze bardziej znaczy współ-żyć z Jezusem albo żyć dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa.
Kielich Krwi Pańskiej, podobnie zresztą jak Chleb Pański, nie jest przeznaczony dla jednostki; jest to napój wspólnoty: „Kielich
błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w
Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego
chleba” (1Kor 10, 16n). Paweł – i chyba on jeden spośród wszystkich autorów natchnionych Nowego Testamentu – z upodobaniem
mówi o jednoczących wartościach „uczestniczenia w Ciele i Krwi Pańskiej”. Właśnie godny udział w kielichu gwarantuje właściwe
przynależenie do wspólnoty lub jest wyrazem tej przynależności. Zasiadanie do wspólnego stołu i picie z tego samego kielicha było
zawsze i jest po dzień dzisiejszy, zwłaszcza w przekonaniu ludzi Wschodu, wyrazem szczególnej zażyłości i prawie rodzinnego
zbliżenia. Być może, iż chęć większego scementowania pierwszych społeczności wczesnochrześcijańskich była jednym z powodów
zbierania się ich na wspólne sprawowanie Eucharystii.
Lecz po wielekroć ważniejsze i wiele silniejsze niż związki międzyludzkie są więzi, tworzące się w czasie spożywania Krwi Pańskiej,
między samym Panem a Jego wyznawcami. Są to więzi prawdziwie Krwią przypieczętowane, co nie pozostaje bez związku jaki
istnieje – przynajmniej w przekonaniu społeczności hellenistyczno-chrześcijańskich – między krwią a przymierzem. Paweł stwierdza
wyraźnie: „Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej” (1Kor 11, 25); podobnie Łukasz: „Ten kielich to Nowe Przymierze
we Krwi mojej, która za was będzie wylana” (Łk 22, 20). Jak na Synaju zostało zawarte przymierze przy użyciu krwi ofiarnych
zwierząt, tak też dzięki Krwi Jezusa zaistniało Przymierze zawarte przez Boga już nie tylko z jednym narodem, lecz z całą ludzkością.
Na mocy tego Przymierza ludzie zobowiązują się, co prawda, do uległości względem Boga, ale w zamian za to nazywają się i
rzeczywiście są dziećmi Boga, to jest przynależą do Bożej rodziny.
TYDZIEŃ V
19 – 25.08.2012 r.
J 19, 28-37
Potem Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę». Stało tam
naczynie pełne octu. Nałożono więc na hizop gąbkę pełną octu i do ust Mu podano. A gdy Jezus skosztował
octu, rzekł: «Wykonało się!» I skłoniwszy głowę oddał ducha.
Ponieważ był to dzień Przygotowania, aby zatem ciała nie pozostawały na krzyżu w szabat - ów bowiem dzień
szabatu był wielkim świętem - Żydzi prosili Piłata, aby ukrzyżowanym połamano golenie i usunięto ich ciała.
Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani.
Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią
przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda. Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego
jest prawdziwe. On wie, że mówi prawdę, abyście i wy wierzyli. Stało się to bowiem, aby się wypełniło Pismo:
Kość jego nie będzie złamana. I znowu na innym miejscu mówi Pismo: Będą patrzeć na Tego, którego przebili.
Tekst na pogłębienie
Krew wypływająca z przebitego włócznią boku Jezusa (J 19, 31-37)
Jest rzeczą znaną, że Ewangelia św. Jana przy opisie śmierci Jezusa wykazuje liczne osobliwości. W miejsce stale używanych przez
synoptyków formuł exepneusen (Mk, Łk) lub apheken to pneuma (Mt) – expiravit lub emisit spiritum w Wulgacie – św. Jan sięga po
niezwykłe wyrażenie: paredoken to pneuma. Taki zwrot, określający umieranie, nie występuje rzeczywiście w żadnym świeckim
tekście. Wulgata, inaczej niż liczne, nowoczesne tłumaczenia, używa dosłownego: tradidit spiritum. W tych słowach autorzy Nowego
Testamentu chcieli zawrzeć wolność, w której Jezus oddał dobrowolnie za nas swoje życie: „(...) który umiłował mnie i samego siebie
wydał za mnie” (Ga 2, 20) albo którego Ojciec „(...) nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał” (Rz 8,
32). Zamiarem św. Jana było – jak twierdzi wielu egzegetów (między innymi B. Mollat) – dzięki użyciu wyrażenia to pneuma,
stwierdzenie, że „oddanie ducha” w dobrowolnym akcie miłości (zawarte w słowie tetelestai – 19, 30; które podejmuje się eis telos
egapesen z 13, 1) „wskazuje na przyszłe wylanie Ducha Świętego”, to znaczy wzajemnej miłości między Ojcem a Synem. Żeby
usunąć wszelkie wątpliwości na temat zarysowany wyżej, wystarczy przeczytać fragment opisu męki Jezusa z Ewangelii św. Jana (J
6
19, 31-37). Okazuje się, że św. Jan jest jedynym autorem, który opisuje to, co się zdarzyło po śmierci Jezusa na Kalwarii, a o czym
milczą pozostali Ewangeliści. Donosi on mianowicie, że przed zdjęciem ciała – co opisują wszyscy czterej – jeden z żołnierzy zamiast
zdruzgotać Jezusowi nogi, jak to uczyniono z pozostałymi skazanymi, „(...) włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i
woda” (wers 33n). Wywołało to wzmożone zainteresowanie św. Jana, o czym świadczy fakt, że po raz pierwszy w swojej Ewangelii
powołuje się na osobiste świadectwo: „Zaświadczył to ten, który widział, a świadectwo jego jest prawdziwe. On wie, że mówi
prawdę, abyście i wy wierzyli” (wers 35). Możemy zatem wnioskować, że to, co św. Jan zobaczył, nie jest rzeczą drugorzędną, a
bardzo istotną, którą chciałbym wyjaśnić czytelnikom. Dla uchylenia rąbka tajemnicy na temat „krwi i wody”, wypływającej z
przebitego boku Jezusa, św. Jan sięga do metody, którą często posługiwali się autorzy Nowego Testamentu, mianowicie odsyła
czytelników do Starego Testamentu. Dwa cytaty wyjaśniają znaczenie obu zaobserwowanych zdarzeń – nienaruszonych nóg Jezusa
oraz jego przebitego boku. Lecz oba są o tyle wyjaśnione, że wiążą się z wydarzeniem trzecim, z tajemniczym wypłynięciem wody i
krwi, o czym św. Jan wspomina z naciskiem i na co ukierunkowuje swój opis (sprawa wydaje mi się oczywista, chociaż liczne grono
egzegetów nie widzi w tym niczego szczególnego)
1. Poniższa interpretacja łączy znaczenie, jakie św. Jan chciał nadać „krwi”, wypływającej z boku Jezusa, z pierwszym cytatem.
Znaczenie „wody” w połączeniu z drugim cytatem wydaje się potwierdzać słuszność mojego rozumowania. W istocie, pierwszy cytat,
który wskazuje na pewien szczegół rytu paschalnego, ma za zadanie, wyłączne lub przynajmniej częściowe (tak sądzi większość
egzegetów), przypomnieć, że ofiarowanie baranka paschalnego było wzorem dla późniejszego ofiarowania Jezusa. Św. Jan wspomina
wcześniej, że Żydzi nie weszli do pałacu Piłata, „(...) aby się nie skazić, lecz aby móc spożyć Paschę” (18, 28). W związku ze
śmiercią Jezusa mówi o tym wyraźnie w dwóch miejscach – „był to dzień Przygotowania” (19, 31.42), na krótko przed zachodem
słońca, czyli dokładnie o tej porze, kiedy w świątyni w Jerozolimie przystępowano do zabijania baranków paschalnych. Wiadomo, jak
ważna była krew pierwszego baranka paschalnego: spryskiwano nią progi i ramy drzwi domów, w których Izraelici spożywali mięso
baranka (por. Wj 12, 7). Pan powiedział do Mojżesza: „Krew będzie wam służyła do oznaczania domów, w których będziecie
przebywać. Gdy ujrzę krew, przejdę obok (...)” (Wj 12, 13 – czasownikowi pesah zawdzięcza swoje powstanie określenie święta
paschy, Pesah). Krew znaczyła zatem dom każdego członka narodu, „pierworodnego Syna Bożego” (Wj 4, 22). Dla św. Jana Krew
Jezusa, Boga-Człowieka, urzeczywistniała i spełniała to, co wcześniej zdziałała krew baranka. Poprzez śmierć Chrystusa, który w
najwyższym akcie miłości przekazał ludziom Ducha miłości, został uświęcony cały rodzaj ludzki do miana „pierworodnego Syna
Bożego”. Jezus był tym, który według św. Jana Chrzciciela „musiał zgładzić grzechy świata” (J 1, 29) i który „chrzcił Duchem
Świętym” (1, 33).
2. To prawda, że uczta paschalna świętowana co roku przez Żydów nie zawierała rytu pokropienia krwią. Mimo to zwyczaj ów nie
ograniczył się tylko do pierwszej Paschy. Fakt, że opis z Księgi Ezechiela wiernie go przekazuje, wskazuje na znaczenie, jakie
przypisywała mu żydowska tradycja (Ez 45, 18-24). Do odnowienia rytu dochodziło podczas ofiary przebłagalnej. Ofiara miała
miejsce pierwszego i siódmego dnia w tygodniu, poprzedzającym święto Paschy2. Dokładnie tak jak w pierwszym dniu Paschy (Wj
12, 7) Izraelita pokrapiał drzwi domu krwią baranka: „Kapłan zaś weźmie z krwi ofiary przebłagalnej i pokropi nią w kierunku drzwi
świątyni (...) ku drzwiom bramy wewnętrznego dziedzińca” (Ez 45, 19), „(...) aby dokonać oczyszczenia świątyni” (45, 18); jest to
zgodne z opisem rytu, dotyczącego krwi, dokonywanego podczas pierwszej Paschy, który przekazał Józef Flawiusz: „Synowie Izraela
zanosili ofiarę oczyszczając w ten sposób swoje domy” (Ant. Jud., II, 14, par. 312). Stąd nie można się dziwić, że starochrześcijańska
tradycja odnośnie do Chrystusa zawiera pieśń z Praeconium Paschale, mówiącą: „Verus ille Agnus occiditur cuis sanguine postes
fidelium consecrantur”, czy że Grzegorz z Nazjanzu głosił w czasie Wielkanocy: „Wczoraj ofiarowano baranka i pomazano odrzwia
krwią. Egipt opłakuje swoich pierworodnych, my natomiast uszliśmy aniołowi zagłady, którego napełnia przerażeniem i strachem
widok owego znaku. Drogocenna Krew chroni nas niczym mur” (eteichisthemen; PG 35, 397).
3. Powyższa interpretacja św. Jana, dotycząca Krwi i opierająca się na pierwszym cytacie (Wj 12, 46), jest potwierdzana – jak mi się
wydaje – przez wnioski, płynące z rozważania znaczenia wody w łączności z cytatem drugim (Za 12, 10). Trzeba odczytać całe
proroctwo. W tajemniczy sposób wiąże się ono ze sceną z Kalwarii w Wielki Piątek: wszyscy mieszkańcy Jerozolimy: „Będą patrzeć
na tego, którego przebili, i boleć będą nad nim, jak się boleje nad jedynakiem, i płakać będą nad nim, jak się płacze nad
pierworodnym. W owym dniu będzie wielki płacz w Jeruzalem, podobny do płaczu w Hadad-Rimmon na równinie Megiddo” (Za 12,
10-11). Wszystkie nadzieje Izraela zdawały się rozwiewać wraz ze śmiercią króla Jozjasza. Ale jednak ze śmierci „przebitego” – jak
ją widział Zachariasz „(...) wytryśnie źródło, dostępne dla domu Dawida i dla mieszkańców Jeruzalem, na obmycia grzechu i zmazy”
(Za 13, 1). Była to woda, którą Ezechiel widział „wypływającą spod prawej strony świątyni” i wzbierającą w potok, którego „nie
można było przejść” (por. Ez 47, 1-12), „potok”, który wpływa do „Morza Martwego”, przemieniając ten symbol zupełnej jałowości
w „raj” tak cudowny, że wspomniany przez Apokalipsę św. Jana w celu opisania szczęścia w niebie (por. Ap 22, 2). Poza tym targum
do Księgi Zachariasza używa tych samych formuł, co targum do Księgi Ezechiela (Ez 36, 25n), a więc do tego profetycznego miejsca,
będącego komentarzem fragmentu z Jeremiasza o Nowym Przymierzu (Jer 31, 31-34). Jak mógłby św. Jan nie pomyśleć o tych
„strumieniach wody żywej”, które „jak rzekło Pismo popłyną z jego wnętrza” i o których Jezus mówił w czasie Święta Namiotów?
„A powiedział to – uściśla św. Jan – o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego (J 7, 37-39). Taka jest więc interpretacja
„krwi i wody”, wypływających na oczach św. Jana z otwartego boku Jezusa.
7
TYDZIEŃ VI
26.08 – 1.09.2012 r.
Rz 5, 6-11
Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A
[nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może
jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość
[właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy
przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. Jeżeli
bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc
już pojednani, dostąpimy zbawienia przez Jego życie. I nie tylko to - ale i chlubić się możemy w Bogu przez
Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego teraz uzyskaliśmy pojednanie.
Tekst na pogłębienie
„(...) przez Krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni” (Rz 5, 9)
Usprawiedliwienie nawiązuje do rozpraw sądowych, zwłaszcza tych, które kończą się dla oskarżonych pomyślnie – wyrokiem
usprawiedliwiającym1. Wyrok uniewinniający, szczególnie dla jednostki, która czuje, że na taką pobłażliwość nie w pełni zasługuje –
stanowi wielką szansę i źródło nadziei na lepsze jutro. Tak też chyba należy rozumieć następującą wypowiedź św. Pawła: „Bóg zaś
okazuje nam swoją miłość (...) przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami. Tym bardziej więc będziemy
przez Niego zachowani od karzącego gniewu, gdy teraz przez Krew Jego zostaliśmy usprawiedliwieni. Jeżeli bowiem, będąc
nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Jego Syna, to tym bardziej, będąc już pojednani, dostąpimy zbawienia
przez Jego życie”(Rz 5, 8-10). „Osiągnąć usprawiedliwienie – to normalnie znaczy doprowadzić do tego, żeby nasza sprawa wzięła
górę nad sprawą przeciwnika; znaczy wykazać słuszność przysługującego nam Prawa. Nie jest jednak rzeczą konieczną, ażeby owo
spotkanie dwu stron miało miejsce przed trybunałem, a druga strona niekoniecznie musi być wrogiem”2. Tak się rzeczy mają w
stosunkach międzyludzkich. Sytuacja ulega zasadniczej zmianie, gdy chodzi o relację Bóg – człowiek. „Pragnąc być
usprawiedliwionym wobec Boga, pretendować do tego, by człowiek miał rację, a nie Bóg – to rzecz nie do pomyślenia”. Już
Psalmista stwierdza wiele razy, że „nikt nie jest sprawiedliwy przed Bogiem” (por. Ps 130, 3; 143, 2; 51, 6). Bóg jest sprawiedliwy, co
oznacza, że słuszność jest zawsze po Jego stronie i nikt nie może kwestionować Jego racji. Położenie człowieka jest tym trudniejsze,
że o własnych siłach nie jest on w stanie okazać się sprawiedliwym w oczach Boga. Złudnemu przeświadczeniu ulegli faryzeusze,
sądzący, że jeżeli ktoś będzie zachowywał wszystkie przepisy Prawa, dostąpi usprawiedliwienia. Jest to utopia po prostu dlatego, że
człowieka absolutnie nie stać na zachowanie wszystkich nakazów Prawa.
Wypełnić całe Prawo potrafił tylko Jezus Chrystus. O Jego życiu powie Ewangelista, że było „wypełnieniem sprawiedliwości do
końca” (Mt 3, 15). Jego śmierć, będąca wyrazem odrzucenia przez ludzi (Mt 27, 43-46; por. Iz 53, 4), w rzeczywistości znajduje
swoje usprawiedliwienie i uznanie w oczach Boga, który wskrzesza Go z martwych (1Tm 3, 16). Wartość usprawiedliwiającą posiada
wprawdzie już samo wcielenie przedwiecznego Słowa, a potem całe ziemskie życie i wyniesienie Jezusa do chwały, ale śmierć była
widzialnym kresem tego zbawczego posłannictwa. Otóż Krew, wzmiankowana w tekście Rz 5, 9, jest – jak to już było wspomniane
wcześniej – synonimem śmierci Jezusa. Tajemnicą dla naszego umysłu pozostanie na zawsze to, dlaczego aż tyle musiało
„kosztować” usprawiedliwienie człowieka. W każdym razie nie dokonałoby się, gdyby nie śmierć – suponująca zresztą
zmartwychwstanie – Jezusa Chrystusa. Krew Jezusa posiada tu najwyraźniej wartości oczyszczające, przez co sprawia, że człowiek,
którego ludzką naturę przyjął na siebie Jezus Chrystus, może być uważany za sprawiedliwego5. Tak więc cały proces
usprawiedliwienia przez Krew przypomina starotestamentalny obrzęd składania ofiary oczyszczenia, która również dokonywała się
przy użyciu krwi, tyle, że wartość tej krwi, jako że pochodziła z nierozumnego zwierzęcia, była nieproporcjonalnie mniejsza od ceny
Krwi Jezusa Chrystusa.
Nie należy jednak zapominać, że krew posiada również – prócz wartości oczyszczających, także moce życiodajne. Zgodnie z tym
usprawiedliwienia nie należy uważać za czysto negatywne jurydyczne stwierdzenie. Wskutek owego usprawiedliwienia dokonuje się
coś pozytywnego we wnętrzu samego człowieka. Krew Jezusa daje początek nowej rzeczywistości. Krew jest twórcza ze swej natury.
Gdziekolwiek poczyna płynąć, pojawiają się oznaki życia. Tak więc człowiek usprawiedliwiony – to istota powołana na nowo do
życia, wskrzeszona z martwych mocą Krwi Chrystusa.
8
TYDZIEŃ VII
7. 2 – 8.09.2012 r.
Ap 7, 9-17
Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń,
ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I
głosem donośnym tak wołają:
«Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka».
A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i
pokłon oddali Bogu, mówiąc:
«Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na
wieki wieków! Amen».
A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami:
«Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?»
I powiedziałem do niego:
«Panie, ty wiesz».
I rzekł do mnie:
«To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili. Dlatego są
przed tronem Boga i w Jego świątyni cześć Mu oddają we dnie i w nocy. A Zasiadający na tronie rozciągnie
namiot nad nimi. Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć, i nie porazi ich słońce ani żaden upał, bo paść
ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu, i poprowadzi ich do źródeł wód życia: i każdą łzę otrze Bóg z
ich oczu».
Tekst na pogłębienie
Apokalipsa 7, 14
W apokaliptycznej wizji zawartej w rozdziale 7, w którym jest mowa o 144 tysiącach (7, 1-8) i o wielkiej rzeszy, której nikt nie
potrafi przeliczyć (7, 9-12), św. Janowi z trudem przychodzi uwypuklenie uniwersalnego charakteru odkupienia, które Krew
Chrystusa przynosi Żydom, poganom „(...) z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (7, 9). Dlatego sięga do
literackiego chwytu i konstruuje dialog (por. Za 4, 2-5; 6, 4n): św. Jan rozmawia z jednym ze Starców. Starzec wyjaśnia, kim są
wielkie tłumy: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i we Krwi Baranka je wybielili” (7, 14). Wiemy, że
nie ci osiągną niebo, którzy wiarę tylko słowami wyznają (Rz 3, 21-24), ale ci, którzy zgodnie z nią żyją. Teologia Krwi Chrystusa
wymaga aktywnego życia chrześcijańskiego, wymaga posłuszeństwa w stosunku do Chrystusa i pokropienia Jego Krwią (1P 1, 2).
Autor przypomina tu swoim czytelnikom, którzy bez wątpienia poddani byli prześladowaniom, że na żyjących wiarą, na oddających,
gdy trzeba, życie za Baranka, czeka niebo. Nie ma jakiejś teoretycznej teologii Krwi Chrystusa – teologowie muszą sami nią żyć. Jest
to teologia dla wszystkich chrześcijan bez wyjątku – wszyscy muszą opłukać swe szaty i we Krwi Baranka je wybielić. Św. Jan mówi
w następujących wersach do czytelników, że ci, którzy naprawdę opłukali swe szaty, mają już za sobą ostatni Exodus i są na miejscu
bezpiecznym, miejscu pokoju, spokoju i zadowolenia (7, 15-17).
9
TYDZIEŃ VIII
9 – 15.09.2012 r.
Pieśń (Ap 4, 11; 5, 9. 10. 12)
(tekst z Liturgii Godzin; tom IV s. 446)
Hymn odkupionych
Godzien jesteś, Panie i nasz Boże,
otrzymać cześć, moc i chwałę,
Bo Ty stworzyłeś wszystko,
a dzięki Twej woli istniało i zostało stworzone.
Godzien jesteś wziąć księgę
i otworzyć jej pieczęcie,
Bo zostałeś zabity
i nabyłeś Bogu krwią swoją ludzi
z każdego pokolenia, języka, ludu i narodu,
I uczyniłeś ich królestwem i kapłanami dla naszego Boga,
i będą panować na ziemi.
Godzien jest Baranek zabity
wziąć potęgę, moc, mądrość i bogactwo,
cześć, chwałę i błogosławieństwo.
Chwała Ojcu i Synowi,
i Duchowi Świętemu.
Jak była na początku, teraz i zawsze,
i na wieki wieków. Amen.
Tekst na pogłębienie
Apokalipsa 1, 5n i 5, 6-9
Na początku księgi św. Jan pozdrawia czytelników i przedstawia Jezusa jako wiernego i kochającego nas świadka, jako
pierworodnego spośród umarłych, który nas wybawił od naszych grzechów przez swoją Krew; jako Władcę królów ziemi, który nas
uczynił królestwem – kapłanami dla Boga i Ojca Jego. We fragmencie, mówiącym o ustanowienia przymierza między Bogiem a Jego
ludem, tak jak w 1P 2, 9, autor sięga do formuły z Wj 19, 6. Te wstępne wersy podkreślają chwałę należną Chrystusowi. Jego miłość
zatriumfowała i wyzwoliła nas od grzechów przez Jego Krew (por. Ef 1, 6n). Przez Jego miłość do nas i przez Jego zbawczy czyn, On
uczynił nas ludem kapłańskim, kapłańską wspólnotą – wszyscy wierni stali się królami i kapłanami. Przez Krew Chrystusa uczniowie
związali się z Nim i z Jego kapłaństwem i królestwem. Jezus jest świadkiem prawdy (J 18, 37), Pierworodnym spośród umarłych (Kol
1, 18), Królem królów i Panem panów (Ap 19, 16). Rozdział 5 tchnie wielką radością: niezliczona rzesza składa hołd Barankowi –
każde stworzenie ziemi, świata podziemnego, nieba i mórz chwali Baranka (por. Flp 2, 5-11). Ich śpiew jest pieśnią nową, jeszcze
nigdy dotąd nie śpiewaną, pieśnią o odkupieniu, a więc o Krwi Baranka (Ap 5, 9). Baranek jawi się zrazu jako lew z pokolenia Judy,
jako odrośl z pnia Dawida, potem przemienia się w chwalebnego i uwielbionego Baranka (5, 6), który stoi ze znakiem zbawczej
śmierci na ciele. Stojącego, a jakby zabitego Baranka trudno jest sobie wyobrazić, lecz cały obraz ma za zadanie zwrócić uwagę na
pokrywające Baranka blizny. Autor chce w ten sposób podkreślić nieprzerwanie działającą, życiodajną moc Krwi, która wypływa z
ran. Życiodajna śmierć Baranka przynosi owoce w życiu tych, którzy za Nim idą. Siedem rogów to symbol wszechmocy
chwalebnego Zwycięzcy, a siedmioro oczu oznacza wszechwiedzę1. W Iz 42, 10, po wyzwoleniu z niewoli babilońskiej, śpiewano
pieśń. Teraz intonuje się nową pieśń, ponieważ ludzkość powróciła do Boga dzięki Krwi Chrystusa, stając się Jego drogocenną
własnością.
10
TYDZIEŃ IX
16 – 22.09.2012 r.
Ap 12, 10-12a
I usłyszałem donośny głos mówiący w niebie: «Teraz nastało zbawienie, potęga i królowanie Boga naszego i
władza Jego Pomazańca, bo oskarżyciel braci naszych został strącony, ten, co dniem i nocą oskarża8 ich przed
Bogiem naszym. A oni zwyciężyli dzięki krwi Baranka i dzięki słowu swojego świadectwa i nie umiłowali dusz
swych - aż do śmierci. Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy!
Tekst na pogłębienie
Apokalipsa 12, 11 i 19, 13.
Oba fragmenty mówią o zwycięskiej Krwi Chrystusa: 12, 11 o zwycięstwie nad diabłem, a 19, 13 o zwycięstwie nad narodami. W
apokaliptycznej wojnie, jak ją przedstawia rozdział 19, występuje jeździec na białym koniu: „Odziany jest w szatę we krwi skąpaną, a
imię Jego nazwano: Słowo Boga” (19, 13). Jest On Królem królów i Panem panów. To Chrystus. Jego we Krwi skąpana szata wiąże
się z objawieniem Jego samego, gdyż jest nazwany „Słowem Boga”. Ostatecznie pokona wszystkie złe moce i nikt nie może się z
Nim mierzyć. Imię „Słowo Boga” pozostaje w wyraźnym przeciwieństwem do „Fałszywego Proroka”, do „Bestii” i królów ziemi (19,
19n). Słowo Boga objawia się samo w szacie skąpanej we Krwi. Starotestamentowy tekst, który najbardziej wpłynął na św.Jana przy
opisie Chrystusa, to z pewnością Iz 63, 2n: „Dlaczego krwawa jest Twoja suknia i szaty Twe jak u tego, co wygniata winogrona w
tłoczni? – Sam jeden wygniatałem je do kadzi, z narodów – ani jednego nie było ze Mną. Tłoczyłem je w moim gniewie i deptałem je
w mojej porywczości. Posoka ich obryzgała Mi szaty i poplamiłem sobie całe odzienie”. Wielu komentatorów widziało w szacie
skąpanej we krwi (Ap 19, 13) nawiązanie do krwi ciemiężycieli, przeciwko którym walczył jeździec (por. Mdr 18, 14-16)1. Inna
teoria twierdzi, że skąpana we krwi szata jeźdźca oznacza: „Niezatarte ślady śmierci jego uczniów”2. Jednak wydaje mi się bardziej
sensownym widzieć ten fragment w kontekście Ap 5, 6. Jeździec to Baranek i jak chwalebne rany Baranka mają nieprzemijającą
skuteczność, tak nasączona krwią szata jeźdźca, przez którą on sam jawi się jako Słowo Boga, ma wyrażać w inny sposób
skuteczność Jego śmierci, przynoszącej życie. Krew Chrystusa ma moc. Wszyscy mogą ujrzeć Jego skąpaną we krwi szatę, gdy
galopuje do zwycięstwa. On jest na zawsze Królem królów i Panem panów. To ta sama Krew, która dziś ochrania i daje zwycięstwo –
Krew chwały.
Bibliografia
1. Kard. Albert Vanhoye, Jezus Chrystus nasz Arcykapłan, wyd. Bernardinum, Pelplin 2008 r.
2. Red. Tomasz Chłopicki, Krew Nowego Przymierza, wyd. POMOC, Częstochowa 1999 r.
11
Download