Katecheza wygłoszona na spotkaniu Diecezjalnej Rady Katechetycznej Siedlce (25.09.2009r.) Działać w jednym Duchu Cieszę się, że Diecezjalna Rada Katechetyczna konsoliduje się, że wypracowujemy jej statut. Mam nadzieję, że będzie ona działała i funkcjonowała jako czynnik doradczy i pomostowy w relacji do biskupa, komunikując o pewnych aspektach katechezy, tak ważnej dla formacji chrześcijańskiej, i przedłużając działalność biskupa w stosunku do wszystkich katechetów i uczących. Chcę nawiązać do czytania z dzisiejszej godziny przedpołudniowej: Miejcie te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich (Flp 2, 2-4). Kiedy przeczytamy dalszy ciąg tego tekstu zobaczymy, że ta jedność otrzymuje swoje uzasadnienie w tajemnicy Jezusa Chrystusa, który będąc na równi z Bogiem, uniżył samego siebie i dlatego został wywyższony. Wynika stąd wniosek, że mieć jednego ducha nie znaczy dogadać się lub określić demokratyczne zasady, jak w partii, ale być jednością w stosunku do Jezusa, do jednej jedynej Prawdy, która organizuje wszystko. Chodzi o to, by mieć jednego ducha, tego ducha który był w Jezusie Chrystusie. To punkt wyjścia – dopiero wtedy możemy mówić o rzeczywistości kościelnej. Jest ona jednością, jak również prowadzi ludzi do tej jedności, w odniesieniu do Chrystusa. Dziś często jest to nierozumiane: wielu wierzących czy uważających się za takich, ma swoje wizje. Uważa, że wie jak powinno być: czy Jezus powinien być taki, jaki jest czy raczej inny, bardziej nowoczesny, dostosowany do naszych wymagań i oczekiwań. A my w Kościele nie mamy nic do „uważania”, wszystko bowiem jest nam podane i jedynie możemy się stale tego uczyć, stale odkrywać, co jest prawdą. Dlatego również działalność Rady Katechetycznej jest już określona przez misterium Jezusa Chrystusa – w tym zawiera się jej charakter, treść i duch. Niczego nowego nie trzeba wymyślać, ale pomagać Kościołowi kształtować człowieka ożywionego Duchem Jezusa Chrystusa. Jeśli nie będzie to głównym wyznacznikiem, to choć będziemy wiele pracować, miniemy się z chrześcijaństwem. Na tym polu mamy bardzo wiele do zrobienia, także w dziedzinie katechezy. Godzin katechetycznych jest w szkole bardzo dużo, bardzo dużo się pracuje, ale – stawiam znak zapytania – czy prowadzimy 1 do tej prawdy, do spotkania z tym Jezusem Chrystusem, czy formujemy taki Kościół, czy taki Kościół widzimy jako efekt naszej pracy duszpasterskiej? To zasadniczy problem, te pytania musimy sobie stawiać, żebyśmy nie myśleli, że wystarczy mieć odpowiedni, stosowny program. Każdy jest odpowiedni, gdy ma tego ducha - oczywiście, formy i sposoby realizacji mogą być różne. Docierać do wnętrza człowieka Proszę członków Rady, by odbierali to osobiście. Tego nie da się zrobić teoretycznie, nie wystarczy przeczytać kilku książek. Musimy być w tym z naszym życiem, ponieważ nie chodzi o nauczanie jako transmisję danych, ale jako dawanie świadectwa. Jako biskup dostrzegam wielką potrzebę inicjacji chrześcijańskiej, co jest w dużej mierze obce. Mamy naukę religii, ale szkolna katecheza nie jest najlepszym środowiskiem do inicjacji. Kiedyś inicjacja do wiary dokonywała się w rodzinach lub przez katechezę sakramentalną w parafii, dziś tego brakuje. Czym jest inicjacja, formacja chrześcijańska? To potrzeba dotarcia do wnętrza człowieka. Nie chodzi o nauczenie czegoś, jak np. biologii czy któregokolwiek z przedmiotów szkolnych, by uczniowie zdobyli wiadomości i korzystali z nich. Kiedy mamy indywidualne, konkretne osoby ożywione tym samym duchem, o którym mówiłem, mogą one przeżywać wspólnotę. Żeby dotarcie do człowieka było możliwe, konieczne jest dotknięcie go w jego egzystencjalnej sytuacji, na wzór tego, jak Jezus powoływał uczniów. Jak mamy to robić w procesie katechetycznym? Jak dotrzeć do młodego człowieka, który jest w szkole podstawowej, gimnazjum, czy liceum, żeby czuł, że to jest wezwanie do spotkania? Jezus Chrystus i Kościół to nie jest kolejny obowiązek do spełnienia, lecz przyjście prawdy i Osoby – Jezusa, który otwiera drogę życia. Ewangelia przychodzi do egzystencji człowieka, także tego małego, by wskazywać mu sposób patrzenia na życie. Na pewno nie wszyscy to przyjmą, ale jeśli to się nie stanie, to dalsze zabiegi przy tym człowieku to tylko szkolenie, trening. Właściwie to, o czym mówię jest kwestią dobrze rozumianego kerygmatu. Niezależnie na jakim poziomie katechizacji pracujemy, nie może tego zabraknąć. Chrześcijaństwo jest specyficzne: to obwieszczanie Dobrej Nowiny człowiekowi, który jest zagubiony. To nie religijność polegająca na chodzeniu do kościoła, czy byciu grzecznym, bo „Bozia” patrzy. Jako człowiek, mały czy duży, masz życie. Gdy jesteś zraniony przychodzi światło Ewangelii przyniesione przez kogoś i dotyka twego życia. Jeśli tego nie będzie, wszystko sprowadzi się do jakichś praktyk religijnych. Logika obietnicy, wyprowadzenia z niewoli siebie i wprowadzenia w życie nie będzie koherentna z moją naturą, z naturą starego człowieka. Dzięki logice obietnicy mogę zostać wyrwanym mojej logiki i żyć nowością życia. Dobrze pojęta katecheza musi uczyć młodego człowieka rozumieć i akceptować, 2 że Ewangelia przychodzi nie po to, żeby pochwalić, umocnić w sytuacji starego człowieka, który wie co dobre i złe, ale wyprowadza z zamknięcia w sobie. Proces formacyjny, katechetyczny, po usłyszeniu kerygmatu to utrzymanie w człowieku świadomości, że Ewangelia ma rację, że obietnica jest rzeczywista, a pójście na własną rękę poza obietnicę, odejście od Ewangelii i prawdy Jezusa Chrystusa jest błędem. Panu Bogu to się nie podoba, dlatego że jest to fałsz egzystencjalny, który skłania człowieka do koncentrowania się na sobie, do życia dla siebie samego. Te dwie rzeczywistości, ukazanie sytuacji człowieka w świetle Ewangelii i wprowadzanie Ewangelii – obietnicy w tę sytuację człowieka, muszą być zawsze obecne. Nie chodzi o wychowanie idealnych ludzi, lecz o to, by pomóc ludziom żyć w świetle Słowa. To słowo Dobrej Nowiny musi być głoszone – jeśli dotknie serca – zadziała, jeśli nie – nie zrobimy nic. Potem przychodzi dalsza formacja, która umacnia w przekonaniu, że Słowo ma rację, nie ja, i pozwala żyć w nawróceniu. Zastanawiam się na ile jest to brane na poważnie w pracy duszpasterskiej. W moim odczuciu przeważa kwestia indywidualnej pobożności i własnego wyobrażenia o Bogu. A Kościół tworzy się przez odkrywanie, że dzięki Słowu mogę być wyprowadzonym z zamknięcia i pewności siebie. W ten sposób, przez odkrycie potrzeby wyjścia, powstaje komunia – wspólnotą odkupionych grzeszników, a nie sprawiedliwych, lepszych od innych. Dawać świadectwo i narażać się z powodu Ewangelii Członków Rady proszę o pomoc w realizacji tego wszystkiego. Kto chce działać w Kościele diecezjalnym musi działać tak, jak biskup, nie z przymusu, ale z wewnętrznego przekonania, chyba, że stwierdzi, że biskup nie działa w duchu Jezusa Chrystusa. Wydaje mi się, że jest bardzo potrzebna świadomość, że katecheza to nie sposób uczenia, ale formowania i tworzenia jedności kościelnej wokół biskupa, który jest widzialnym znakiem. Jeśli biskup kładzie pewne akcenty, które są zgodne z nauczaniem ogólnym Kościoła, to nie ma wielkich wyborów, trzeba się zastanawiać nad tym, jak to realizować. I chodzi o to, by katecheci nie byli o tym tylko teoretycznie przekonani, ale żeby tak przeżywali swoje chrześcijaństwo. Struktury zewnętrzne są potrzebne, ale same nie wystarczą. Jeśli chcemy dotrzeć do wnętrza, nie możemy się na nich zatrzymywać. Musimy dążyć, by naszym własnym doświadczeniem było przeżywanie zbawienia w Kościele, wspólnocie ludzi grzesznych uświęcanych przez Jezusa Chrystusa, który zstąpił i został wyniesiony. Kolejny krok, to posługiwanie tej rzeczywistości, które musi kosztować. To samo greckie słowo, martyria, oznacza świadectwo i męczeństwo. Kto chce właściwie służyć jako katecheta musi być gotów narażać się z powodu świadectwa i w stosunku do osób, którym się Słowo niesie i w strukturach, w których się jest. Ewangelia 3 idzie pod prąd. Dlatego proszę, byście mieli w sobie tę gotowość. Nie, żeby podobać się biskupowi, ale by przeżywać właściwie chrześcijaństwo i stawać się świadkiem, a nie tylko urzędnikiem czy nauczycielem, który ma zrobić swoje. Możecie też narazić się biskupowi, jeśli widzicie, że biskup mówi inaczej niż naucza Kościół . Chodzi o przekonanie, wewnętrzne przylgnięcie do Ewangelii. Możemy myśleć o różnych formach angażowania się. Proponuję program „Chrzest w życiu i misji Kościoła”, bo widzę potrzebę inicjacji chrześcijańskiej. Katecheci mają programy, które muszą realizować, ale elementy tej formacji można w nie włączyć. Ważna jest antropologia biblijna! Ludzie nie wiedzą czym jest grzech pierworodny. Często mówią, że to zerwanie jabłka, nieposłuszeństwo. Trzeba pomóc zrozumieć, na czym on polega, uświadomić, że to wybór własnej koncepcji dobra i zła, uświadamiać, że chrześcijaństwo to nie obowiązek, ale wyjście Jezusa Chrystusa do człowieka w jego zagubieniu. Z takiego doświadczenia rodzi się wspólnota ludzi mających tego samego ducha. Widzialnym znakiem jedności jest tu biskup. Przeżywajmy to w radości z odnalezionej prawdy i mocy Słowa. Niech Rada tak siebie przeżywa i służy. Dziękuję. 4