12-29

advertisement
29 grudnia
1 J 2,3–11
Łk 2,22–35
Istnieje opowieść o pewnym mistrzu zen, który spytał swoich
uczniów: „Kiedy się kończy noc, a zaczyna dzień?” Uczniowie dawali
różne odpowiedzi: gdy człowiek zaczyna rozróżniać kontury domów,
gdy można już odróżnić krzew od zagrody, gdy można rozpoznać psa
wśród owiec... Wysłuchawszy ich, mistrz powiedział: „Kiedy człowiek w
twarzy drugiego człowieka rozpoznaje brata, wtedy kończy się noc
(mrok), a zaczyna się dzień (światło)”.
Opowieść ta harmonizuje z tekstem listu św. Jana z pierwszego
czytania:
Kto twierdzi, że żyje w światłości,
a nienawidzi brata swego,
dotąd jeszcze jest w ciemności.
Kto miłuje swego brata,
ten trwa w światłości
i nie może się potknąć.
Kto zaś swojego brata nienawidzi,
żyje w ciemności
i działa w ciemności,
i nie wie, dokąd idzie,
ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy (1 J 2,9–11).
Można wskazać bardzo wiele tekstów pochodzących z różnych
tradycji religijnych, także pogańskich, w których znajdziemy piękne
moralnie wezwania do życia braterskiego i ofiarności ... Chrześcijaństwo
nie ma monopolu na mądrość i moralną doskonałość! Święty Jan w
swoim liście powie wyraźnie, że każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna
Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością (1 J 4,7n). Nie podaje
przy tym żadnych warunków co do przynależności religijnej. Podobnie
jest w 25. rozdziale Ewangelii według św. Mateusza, w scenie sądu
ostatecznego. Pan Jezus także nie stawia żadnego innego warunku
przyjęcia lub odrzucenia – z wyjątkiem okazania miłosierdzia. Podział
nie przebiega na granicy: chrześcijanie – niewierzący, poganie, ale
przechodzi przez serce każdego człowieka. Dlaczego jednak ważne jest
Narodzenie Pańskie i powstanie później Kościoła?
Przede wszystkim człowiek w swojej mądrości jest w stanie sam
odkryć bardzo dużo, ale nie wszystko. Ponadto jego wiedza tak zdobyta
nosi w sobie wiele niepewności, bo rzeczywistość często zdaje się jej
przeczyć. Dalej: samo poznanie nie daje mocy do życia według tej
mądrości. Każdy upada i nie ma w sobie doskonałości. Z przyjściem
Jezusa Chrystusa na ziemię Bóg wypowiedział wszystko, co miało być
powiedziane – w sposób jednoznaczny i ostateczny, nie pozostawiając
żadnych wątpliwości. Taka była Jego wola, aby samemu objawić swoją
miłość do końca. I to stanowi najważniejszą rację i podstawę istnienia i
znaczenia Kościoła. Wobec takiego przesłania Boga w Jego Synu każdy
musi udzielić odpowiedzi. Chrystus jest kamieniem węgielnym, o który
rozbijają się ci, którzy Go odrzucają: Oto Ten jest przeznaczony na powstanie
i upadek wielu w Izraelu... (Mt 2,34). Odpowiedź, jakiej mamy udzielić, jest
na wskroś osobowa. Bo oczy moje ujrzały Twoje zbawienie – mówi starzec
Symeon, patrząc na małe dziecko przyniesione do świątyni.
Bóg zapowiedział i obiecał Izraelowi, że będzie – co u Niego
zawsze znaczy JEST – jego goel, czyli najbliższym krewnym, który jest
zobowiązany do wyratowania go z biedy, jeżeli w taką popadł. Czy to
była niewola, czy porwanie, jak w przypadku Lota, którego Abraham,
właśnie goel, najbliższy krewny, poszedł siłą wyzwolić. Ta relacja jest
zwrotna! Jeżeli ktoś jest moim goel, to ja jestem jego goel! Jeżeli ktoś nie
wypełnia swojego zobowiązania wynikającego z tej relacji, zdradza
bliskość, przestaje być najbliższym krewnym. Pan Jezus ustawia tę
relację na nowych zasadach, nie na podstawie więzów krwi, ale na
podstawie słuchania i wypełniania słowa Bożego, czyli na podstawie
wiary wprowadzanej w czyn.
W tym kontekście trzeba odczytać słowa z listu św. Jana: Kto
nienawidzi swego brata, trwa w ciemności, a tym samym nie zna Boga,
choćby się najbardziej deklarował jako chrześcijanin. Tekst św. Jana
bardzo celnie pokazuje, co znaczy biblijny termin „poznać”:
Po tym zaś poznajemy, że Go znamy,
jeżeli zachowujemy Jego przykazania.
Kto mówi: «Znam Go»,
a nie zachowuje Jego przykazań,
ten jest kłamcą
i nie ma w nim prawdy.
Kto zaś zachowuje Jego naukę,
w tym naprawdę miłość Boża jest doskonała.
Po tym właśnie poznajemy, że jesteśmy w Nim.
Kto twierdzi, że w Nim trwa,
powinien również sam postępować tak, jak On postępował (1 J 2,3–6).
Taki sens ma ów termin w wypowiedzi Pana Jezusa: Nikt nie zna
Ojca, tylko Syn. Na innym miejscu powie: Moim pokarmem jest wypełnić wolę
Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło (J 4,34). Poznanie Ojca i
miłość Jezusa do Niego wyrażały się w całkowitym wypełnianiu Jego
nakazu, w całkowitym posłuszeństwie, w nieustannej więzi z Ojcem.
Dzisiaj, niestety, chrześcijaństwo jest często przeżywane ideologicznie,
to znaczy traktowane jako ideologia. Pomiędzy wyznawanymi prawdami
a praktycznym życiem nie ma ścisłej korelacji. Prawdy głoszone nie są
wcielane w życie. Tak traktowana chrześcijańska wiara nie jest lepsza od
religii pogańskiej. A często jest o tyle gorsza, że fałszuje innym
właściwą prawdę o Chrystusie i o Bogu.
Boże Narodzenie jest tajemnicą wcielenia się Bożego Słowa,
wejścia Boga w historię człowieka. Moje Boże Narodzenie oznacza
tajemnicę wejścia Boga w moje życie, wcielenie się Go we mnie. Albo
mówiąc inaczej, poznanie (w sensie biblijnym) Jego obecności w moim
życiu, poznanie tego, że jest moim Goel, a przez to upodobnienie się do
Niego w konkretnych czynach, w moim działaniu. Przelanie się Jego
miłości na moje działanie.
Trzeba jednak wiedzieć, że jest to walka. Słowa: Twoją duszę miecz
przeszyje – wypowiedziane przez Symeona do Maryi – dotyczą także
każdego, kto decyduje się na prawdziwe podjęcie tej tajemnicy w
swoim życiu, kto chce konsekwentnie pójść za Chrystusem, poznać
Go prawdziwie w biblijnym sensie tego słowa.
Download