Dobre Słowo, 29.01.2012 r. Żeby nie wykipiało duchowo Pamiętam z domu, że kiedy moi rodzice – przygotowując niedzielny obiad – wychodzili na Mszę Świętą, zawsze zostawiali mi polecenie: Synu, pilnuj zupy, żeby ogień był odpowiedni, nie za duży, żeby nie wykipiało. Co jakiś czas jeszcze mieszaj w garnku, a my, jak przyjdziemy, zajmiemy się resztą. To polecenie było związane z pewną czujnością, bo coś może wykipieć, przypalić się, czegoś trzeba pilnować, coś do siebie musi dojść w odpowiednim czasie, coś trzeba mieszać – żeby to coś można było postawić na stole ze skutkiem, jakim jest zadowolenie z obiadu. Dzisiaj w pierwszym czytaniu z Księgi Powtórzonego Prawa słyszymy zaskakującą prośbę skierowaną przez lud do Pana Boga na górze Horeb w dniu zgromadzenia: Niech więcej nie słucham głosu Pana, Boga mojego, i niech już nie widzę tego wielkiego ognia, abym nie umarł. Mamy szansę odkryć coś, co stało się udziałem Izraelitów – prawdę, która potrafi przynieść sercu ogromną ulgę, bardziej otworzyć nas na łaskę cierpliwości w poznawaniu siebie, drugiego człowieka i tajemnicy, jaką jest żyjący pośród nas Bóg. Lud doskonale wie, że nie jest w stanie wytrzymać siły i mocy wielkiego ognia, przez który objawiał się Bóg. Jego kondycja jest licha, a możliwości ograniczone. Lud potrzebuje czasu. Potrzebuje też ludzi, którzy – wtajemniczeni w obecność Boga – stopniowo będą objawiać Jego słowo. Potrzebuje proroków. By dobrze przygotować obiad, potrzebny jest czas, odpowiedni ogień (bo obiad ma być gorący). Podobnie jest i z naszym sercami: potrzebują czasu, żeby mogły się poszerzyć. Potrzebny jest ten ogień, to światło, jakim jest słowo, które codziennie posyłane, przyjmowane, rozważane poszerza nasze serca, myślenie, możliwości, tak że prowadzi je do zjednoczenia z Bogiem w pełni zbawienia. Z teologii wykładanej w seminarium zapamiętałem kilka życiowych obrazów ukazujących prawdę o relacji Boga do człowieka. Jednym z nich był obraz Boga przeżywającego napięcie i wewnętrzny dramat Serca: z jednej strony chce się już całkowicie oddać człowiekowi, a z drugiej – widząc jego możliwości – gdyby mu się oddał w tej jednej chwili, człowiek umarłby, po prostu by pękł, nie wytrzymałby takiej mocy. Przypomina to troszeczkę podłączenie słabych głośników do silnego wzmacniacza. One po prostu spalą się, jeśli wzmacniacz podkręci się do granic jego możliwości. Do odpowiedniej mocy muszą być odpowiednie głośniki. Odpowiednie przygotowanie się na spotkanie z Bogiem w wieczności jest rzeczą oczywistą. Jak to się dokonuje? Stopniowo. Przez tyle wydarzeń, spotkań, różnych możliwości, jakimi dysponuje Bóg, posyłając swoje słowo przez największego Proroka, jakim jest Chrystus. Zadaniem każdego, kogo Chrystus powołuje przez sakrament chrztu lub przez inny dar powołania, jest bycie blisko Niego i wskazywanie na Niego. Prorok, który przez swoje posługiwanie nie ukazuje obecności Chrystusa, musi ponieść śmierć. On zda sprawę, osobiście zda sprawę Panu Bogu z tego, jak wywiązał się z wezwania, jakie otrzymał. Przez sakrament chrztu każdy z nas otrzymał udział w prorockiej misji Chrystusa. Swoim życiem mamy wskazywać na Niego, wcześniej – naturalnie – czerpiąc od Niego siły. Prorok – jak tłumaczył ksiądz biskup Edward Dajczak – to ktoś, kto został dotknięty Miłością i tej Miłości zdaje sprawę, tej Miłości służy, tę Miłość ukazuje. Słuchając zatem dzisiejszego słowa, prośmy Pana o dar wielkiej cierpliwości dla naszych serc, abyśmy nie przyspieszali, nie brali zbyt wielkiego ognia, który może sprawić, że wykipi z nas to, co duchowe, a zostanie tylko jakiś element wrażeń, idei na temat Boga. Prośmy, aby dar cierpliwości był rozkładany w czasie, abyśmy każde z wydarzeń traktowali jako zaproszenie do poznawania tajemnicy Boga, do wchodzenia w relację z Panem Bogiem po to, by o Nim świadczyć. Panie, Ty chcesz do nas przemawiać i przemawiasz zawsze obecny w swoim słowie, spraw, abyśmy byli poddani działaniu Twojego Ducha, aby nam się i dziś chciało z Tobą spotkać na osobistej modlitwie, która może być słowem, ale może być też patrzeniem w ikonę czy w znak krzyża, milczeniem, przebywaniem z Tobą, trzymaniem ręki na sercu i wewnętrznym przylgnięciem do Ciebie. Daj nam łaskę odkrycia, że w Twoich staraniach o nas nikt Ci nie dorówna. Że w czasie chcesz poszerzyć nasze serca po to, by w pełni mogły zjednoczyć się z Tobą w niebie. Ksiądz Leszek Starczewski