Wspomnienia Pani Ireny Biernackiej z Goniądza

advertisement
Ze wspomnień Pani Ireny Biernackiej z Goniądza
Panią Irenę Biernacką z domu Dworzańska wojna zastała w domu przy
ulicy Nadbiebrzańskiej numer 15. Rodzina składała się z czterech osób, ojciec
Ksawery Dworzański urodzony 28 lutego w Białymstoku syn Juliana i Anny z
domu Klickiej, pierwszy goniądzki powojenny burmistrz miasta, mama z domu
Pełszyńska oraz młodszy brat Antoni. Pan Ksawery Biernacki był bardzo
żywotnym, i czynnie włączającym się człowiekiem w życie goniądzkiej
społeczności. Przed cybuchem II wojny światowej działał w lokalnych komisjach
służących sprawnej mobilizacji m.in. rekwirowano sprawne wozy oraz konie na
potrzeby wojska. Do wybuchu wojny cały goniądzki rynek zamieszkany był przez
Żydów. Jedynie 4 sklepy prowadzili Polacy: Pan Bolesław Zieliński- sklep
spożywczy, Pan Wroński- sklep spożywczy, Pan Wacław Pełszyński- sklep z
materiałami tzw. Łokciowy, Pan Balunowski- sklep z wódką. Pozostałe sklepy, a
było ich około 30 prowadzili Żydzi. Byli to m.in. Kobyliński- handel zbożem,
Lipsztajn- sklep z materiałami "łokciowy", Biały -handel artykułami żelaznymi,
Pupiak- handel skupionymi od miejscowych rybaków rybami, które następnie
odsprzedawał dla wojska lub innych handlarzy. Był to czas kiedy ryb było w rzece
mnóstwo z węgorzami włącznie. Żydówka Friedman miała sklep z artykułami
przemysłowymi (talerze, garnki, wazony). Do momentu wybuchu wojny
burmistrzem Goniądza był przedwojenny oficer wojska polskiego Wróbel.
Pan Wróbel nie pochodził z Goniądza, stąd pochodziła jego żona. Gdy
weszli Rosjanie, Wróbel gdzieś przepadł i słuch po nim zaginął. Natomiast jego
rodzina żona i trójka dzieci zostali wywiezieni do Rosji, skąd wróciły dwie jego
córki Aniela i Helena, zginęła natomiast żona i najstarszy syn Wicek. Syn Pana
Wróbla Wicek zatrudniony był przez Rosjan jako traktorzysta w kołchozie, po
awarii traktora, który praktycznie nie nadawał się do użytku, aresztowano go i
urządzono pokazową rozprawę. Oskarżono go o dywersję. Po ogłoszeniu wyroku
skazującego go na śmierć w ostatnim swoim słowie Wincenty Wróbel krzyknął
na całą salę "Niech żyje Polska" po czym na oczach rodziny biorącej udział w
procesie został zastrzelony przez obecnego tam rosyjskiego żołnierza. Zginał na
miejscu. Po wejściu Rosjan do Goniądza władzę rosyjską reprezentował
miejscowy komunista Klicki. Następnie Rosjanie skierowali tu swego
"priedsiediatiela" Mina, który w czasie pełnienia swej funkcji założył w Goniądzu
rodzinę żeniąc się z panną Potocką z Szafrank.
Największą wywózkę Polaków zaczęli Rosjanie tuż przed ofensywą
niemiecką w 1941 roku. Wywożono w szczególności: inteligentów, wojskowych,
policjantów, kułaków, najczęściej z rodzinami. Wywieziono m.in, żonę policjanta
Turosińskiego Adelę z dziećmi- dwoma synami i córką. Pani Adela wróciła z
jednym synem, drugi zginął w Rosji, córce udało się dostać do Brazylii. Następnie
wywieziono żonę podoficera polskiego Szczygła wraz z trójką dzieci. Wszyscy
wrócili poza Szczygłem, po którym słuch zaginął. Następnie gospodarz
Jaskowski z żoną oraz synem Tadeuszem, wszyscy wrócili. Wywieziono także:
rodzinę oficera wojska polskiego Boka - żonę i dwoje dzieci Waldemara i Irenę,
wszyscy wrócili, gospodarza Zyskowskiego Ksawerego z Downar wraz z żoną
Stefanią i dwójką starszych dzieci Leopoldem i Leokadią, dwójka młodszych
dzieci zdążyła się schować u brata pani Zyskowskiej. Z Rosji wróciła pani
Zyskowska z dziećmi. W czasie niemieckiej okupacji burmistrzem miasta był
właściciel sklepu z alkoholem pan Jan Balunowskl. Niemcy mieli w Goniądzu
jeden posterunek żandarmerii, mieścił się on w obecnym domu państwa
Ramotowskich. W skład posterunku wchodziło czterech żandarmów oraz
komendant, który można powiedzieć miał władzę absolutną w miasteczku.
Mieszkańcy dobrze wspominają jednego z żandarmów niemieckich Gartnera.
Oprócz Niemców było też kilku polskich folksdojczów m.in. Ostapkowicz,
Olczyk. W czasie okupacji niemieckiej w okolicy Goniądza działała partyzantka
polska, w której czynnie brali udział goniądzanie. Zebrania odbywały się na
miejscowym cmentarzu. Zdarzyło się pewnego razu, że niemieccy żandarmi
pochwycili jednego z partyzantów. W czasie przesłuchania polegającego na biciu
do nieprzytomności, katowany był już bliski do przyznania się i wydania
pozostałych, Olczyk który także współdziałał z partyzantką umożliwił mu
ucieczkę, a następnie strzelił do niego, zabijając go na miejscu. Bardzo trudno
ocenić taki czyn, z jednej strony zginął człowiek z rąk swoich, z drugiej
prawdopodobnie zostało uratowanych kilkunastu innych. Łączniczkami między
partyzantami, a ludnością Goniądza były panie: Kulikowska Czesława z domu
Pełszyńska oraz Stanisława Gadomska z domu Klicka.
Ludność żydowska przetrwała w Goniądzu do 1942 roku, nie byli ruszani
gdyż płacili wysoki okup miejscowym Niemcom. Jednak pewnego jesiennego
dnia nakazano wszystkim goniądzkim Żydom spakować podręczny bagaż i stawić
się na goniądzkim rynku. Całe miasto zostało otoczone przez niemieckie wojska,
tak by nikt nie mógł się wymknąć. Następnie Polacy podstawili furmanki, na które
ładowano żydowskie rodziny. Po przeszukaniu miasta konwój żydowski z
obstawą w postaci niemieckich żołnierzy ruszył do miejscowości Bogusze za
Grajewo, gdzie zorganizowany był prowizoryczny obóz przejściowy z
postawionymi barakami. W czasie transportu, gdy któryś z Żydów posiadał
jeszcze na tyle złota żeby mógł się wykupić, Niemcy w mijanych lasach nie
strzelali do uciekających Żydów. Po pobycie w obozie w Boguszach
przetransportowano ich do ostatniego przystanku w ich życiu do Oświęcimia.
Kolejny ważny etap w życiu miejscowej ludności to kontrofensywa wojsk
radzieckich i wycofywanie się Niemców. Na linii Biebrzy zatrzymał się front na
prawie pół roku. Z jednej strony Niemcy z drugiej Rosjanie z katiuszami, które
budziły grozę wśród niemieckiego wojska. Po wejściu wojsk radzieckich ludność
miasta została w całości ewakuowana na odległość 20 kilometrów od linii frontu.
Ludność Goniądza znalazła się m.in. w Kalinówce Kościelnej, Bajkach. Było to
bardzo uciążliwe, ale w zaistniałej sytuacji konieczne, gdyż miasto znajdowało
się w samym centrum działań wojennych. Po półrocznym wygnaniu późną
jesienią 1944 roku zaczęli ludzie wracać do swoich domów. Niestety większość
z nich została zniszczona. Praktycznie oprócz rynku, który zachował się prawie
w całości, obrzeża Goniądza nie istniały. Ludzie którzy przybyli do swych
domów, byli zmuszeni zajmować te domy, które ocalały. Byty to najczęściej
domy pożydowskie. Goniądz był zniszczony w ok. 80%. Po wyzwoleniu zaczęła
się tworzyć lokalna władza oraz służby porządkowe - czyli milicja. Niestety
podobnie jak w całej Polsce dostawali się do nich ludzie niezbyt uczciwi. W
Goniądzu pierwszymi milicjantami byli: bracia Wasilewscy, z których jeden był
komendantem, Maciorowski z miejscowości Budne, Ostapkowicz z Goniądza. W
czasie największego powojennego zamieszania, gdy nie wiadomo było kto rządzi,
kto jest dobry, a kto zły, miejscowi partyzanci wydali wyrok na jednego z
milicjantów, który pochodził z Białegostoku i w rezultacie zabili go. W rewanżu
władze wojskowe schwytały jednego z miejscowych pana Skwarko i urządziły
sąd pokazowy na goniądzkim rynku, zwołując wszystkich mieszkańców. Sędzia
wojskowy wydał wyrok skazujący goniądzkiego partyzanta na śmierć. Wyrok
został wykonany. Była to forma zastraszania ludności szeroko stosowana przez
komunistów. Po wojnie zlikwidowano też w Goniądzu kilku komunistów m.in.
Bolesława Kuczyńskiego, Ekstowicza.
Wysłuchał i spisał Arkadiusz Studniarek
Download