8 luty br. w Szklarskiej Porębie

advertisement
1
Prof. dr hab. Stanisław Literski
Współczesna problematyka społeczna w treściach kształcenia szkolnictwa
wyższego .
1. Zagrożenia wynikające z wzrastającego zbiurokratyzowania procesu kształcenia.
Mówiąc o biurokracji procesu kształcenia mamy na myśli wzmożony napływ różnego
rodzaju regulaminów, instrukcji, wytycznych, standardów, wskazówek, raportów, samoocen,
/ kiedyś składaliśmy już samokratykę, więc może i ta wróci jeszcze, nic nie waidomo ? /
sformalizowanych protokółów jak np. z hospitacji, list obecności, którą student już na
każdym zajęciu podpisuje i protestując stwierdza, że czyni to tylko ze względu na
wykładowcę, który mu tą bez sensu listę daje do podpisania. Wspominam o listach
obecności, aby dać do zrozumienia, że to absurd, który w takiej formie nie był nigdy dotąd nawet w czasach komunistycznych stosowany. Ten szczegół z listami i wiele innych spraw
jest już jednak indywidualnym wymysłem uczelnianych biurokracji. Na wyżej wspomniane i
inne okoliczności każdy nauczyciel akademicki może znaleźć liczne przykłady. Mamy
znakomitych własnych biurokratów w naszych Uczelniach, Ministerstwach, Komisjach, którzy
- każdy na swoim stanowisku chce się sam, bądź musi się zgodnie z regulaminem, czy
zakresami obowiązków wykazać. I wykazuje się tworząc kagańce, znaki nakazu, zakazu,
wytyczne i ograniczenia.... Nie jest tak tylko w Polsce, jest to też trend wiążący się z coraz
lepszą techniką przekazu owych narzędzi administracyjnych i to niezależnie od kraju i
kontynentu. Unia Europejska jest tutaj znakomitym przykładem. Trzeba już mieć specjalne
kwalifikacje, aby przygotować zgodnie z wymaganiami - własnym, a już nie mówiąc unijnym
biurokratom - jakikolwiek wniosek finansowy, badawczy czy inwestycyjny. Więc uczymy tego
naszych studentów - przyszłych „opracowywaczy”, a jeżeli będą zdolni to awansują do ich
„oceniaczy” - na specjalnych wydziałach i uczelniach, aby mogli uczynić zadość owym wciąż
bardziej skomplikowanym biurokratycznym formalnościom.
Nemiecka biurokracja była jak dotąd najwspanialsza, najbardziej doskonała na świecie i
najbardziej efektywna. Luteranizm a potem znakomity socjolog - Max Weber i teoretycy
innych specjalności, w tym ukonstytuowanych współczesnie jak np. organizacja i zarządzanie
czy mareketing - stworzyli jej dalsze solidne podstawy. Dalej ona się już sama znakomicie
rozwinęła i przeżyła wszystkie większe i mniejsze kryzysy oraz wojny z faszyzmem włącznie.
Niemiecka biurokracja to globalna potęga, a niemiecki biurokrata - urzędnik dysponuje
pełnym kompletem przepisów, którymi może regulować i reguluje wszystkie aspekty
społecznego i ekonomicznego życia ludzi. Na wszystko jest przepis, każde dobro i zło jest
skodyfikowane, na wszystko istnieje odpowiedni paragraf i proceder postępowania. Ostatnio
podano, że w sprawie ochrony środowiska istnieje w Niemczech ponad 10.000 / dzisięć
tycięcy/ dużych i małych, czyli różnorodnych przepisów. Nasuwa się w tym miejscu pytanie;
czy w tej monstrualnie kodyfikacyjnej sytuacji możliwym jest jeszcze dostrzec to środowisko
naturalne człowieka i czy ma ono jakiekolwiek szanse przetrwania.
2
Teraz jednak - marginalnie tylko wspomniana - niemiecka biurokracja napotkała poważnego
konkurenta. Oto wyrosła jej pod okiem biurokracja Unijna, która nie tylko dorównała tamtej,
ale zaczyna w wielu dziedzinach przeważać, dominować i panować, zdumiewając niekiedy
również samych Niemców, którzy zaczynają nawet narzekać na zbytnią przesadę regulacyjną.
Tak więc nowi brukselscy urzędnicy we własnych już ramach i wzorach ograniczają,
dyrygują, zalecają, upominają, polecają, ustawiają, oceniają, opiniują, wyliczają, czyniąc to
często jeszcze bardziej detalicznie i precyzyjnie od Niemców. Oni zwracają gro uwagi na to
co nie przylega, co jest inne, samodzielne, niezgodne z ich ocenami, wyobrażeniami itp.
Unijni urzędnicy sankcjonują, wizytują, upominają, nagradzają, odsyłają do poprawki,
stawiają noty, oceniają. Kogo oceniają? Ano kraje Unii, a więc własne, ale ze swojej,
biurokratycznej pozycji, zapominając najczęściej o tym, z jakiego kraju pochodzą. On
urzędnik - otrzymawszy stanowisko wie, co należy w jego zakresie czynić, jak się zachowywać
wobec suwerennych krajów - podmiotów, traktując ich przedmiotowo, tak jak to czyni każdy
biurokrata. On ma stanowiskio, a wiec wie co ma robić. Basta!
Również ujednolicenie systemów kształcenia w ramach procesu bolońskiego oznacza z
punktu biurokratcznego przede wszystkim; standaryzację, unifikację, uniformizację nie tylko
struktur organizacyjnych krajowych systemów kształcenia wyższego, lecz w istotnym stopniu
również jego treści. A więc mamy tutaj do czynienia z daleko idącą ingerencję w naszą polską
kulturę i kultury innych krajów. Cyklicznie spotykają się ministrowie resortowi / Sorbona
1989, Bolonia 1999, Praga 2001, Berlin 2003, Bergen 2005, Londyn 2007 /, ustalając w
formie kodyfikacyjnej wiele zaleceń, dyrektyw, deklaracji, zasad i innych ogólnych - jak oni
sądzą – dyrektyw i instrumentów, mających niejako same w sobie, wpływać automatycznie
na wdrożenie przyjętych administracyjnych wyobrażeń co do potrzeb i kierunków
szkolnictwa wyższego. I jakkolwiek liczba krajów współpracująych w ramach procesu
bolońskiego wzrasta – w Sorbonie 4 kraje, w Bolonii 29, w Berlinie 33 to w Bergen
uczestniczyło już 45 przedstawicieli poszczegolnych państw, w tym 20 spoza Unii, a fakt ten
interpretowany jest atrakcyjnością idei reformy jako takiej, to nie oznacza, że omawiana
tutaj problemytyka treści kształcenie znalazła tam należyte miejsce.
Nawet gdy się nie ma istotnych zastrzeżeń co do samej idei tego procesu, dotyczącej
struktur organizacyjnych – jak choćby jego ekwiwalentność, stopnie i poziomy kształcenia to wątpliwości budzi właśnie jego biurokratyczno - administracyjny charakter. Bo to przecież
urzędnicy unijni i krajowi są jego głównymi pomysłodawcami, oni go zaproponowali, ba narzucili bez niezbędnych naukowych ekspertyz, eksperymentów, faz wdrożeniowych i ocen,
jak to się powinno odbywać w tego typu gigantycznym przedsięwzięciu, przekraczającym
granice naszego kontynentu i czasokres jednego pokolenia. Z licznych informacji
wskazujących na charakter, rozmiary i postępy prac nad procesem bolońskim wynika, że
dotyczy on przede wszystkim spraw organizacyjnych. Problematyka treści procesu
kształcenia jako podstawowego ogniwa całości szkolnictwa wyższego, nie uzyskała w nim
nawet rangi drugorzędnej,
3
Nie uwzględniono przy tym również kolosalnych potrzeb finansowych poszczególnych
etapów faktycznego wdrażania tej największej reformy - jaką mógłby być proces boloński, a
jakiej dotąd - jeśli chodzi o rozmiary - świat nie widział. Nie mamy tutaj możliwości zająć się
tym aspektem szczegółowo, gdyż jest to temat sam w sobie i pewnie będzie jeszcze
przedniotem niejednej krytycznej analizy. Jednak tu - w sytuacji wyjściowej - należy
stwierdzić o rożnym poziomie istniejących modeli szkoły wyższej - nie wspominając o
modelach kształcenia w poszczególnych krajach uczestniczących w unijnej reformie. Modele
te są w podobny sposób zróżnicowane, jak zróżnicowane są systemy społeczne i gospodarcze
tych państw. Uniwersytecki model humboldtowski jest wciąż jeszcze dominujący w wielu
ktrajach świata. Nie można też pomijać dyferencji finansowych tych krajów, które jak Polska
czy inne państwa z byłego bloku sowieckiego, przeznaczają obecnie na krztałcenie w całym
systemie szkolnictwa - w tym wyższego - katastrofalnie niskie procentowo i sumarycznie
srodki finansowe z PKB. Jak tu zatem mówić o zbliżonych choćby szansach wdrażania
procesu bolońskiego w takich krajach jak np. Węgry, Polska, Słowacja z takimi krajami jak
Niemcy, Holandia czy Szwecja. I jakie są nasze polskie możliwości - w tym również polskiego
szkolnictwa prywatnego, mającego ogromne zasługi w zasadniczej zmianie struktury
wykształcenia Polaków na poziomie wyższym - w wyposażenie porocesu nauczania w
niezbędne, konieczne i nowoczesne środki dydaktyczne, oraz poprawieniu cełej materialnej
infrastruktury kształcenia - są ograniczone. Ograniczone są rówwnież nasze możliwości
wynagradzania kadry naukowo - dydaktycznej szkolnictwa wyższego, gdyż prywatne szkoły
wyższe nie są w stanie z opłat studentów inwestować nawet w konieczne potrzeby. A
sponsorów - jak na razie nie ma - albo jest ich niewielu. Ze środków Unii i w ramach jej
biurokratycznego systemu, jest również trudno uzyskać dotacje finansowe w tym zakresie.
Aby czytelnik wiedział lepiej co się tutaj ma na myśli, wspominając kolosalne różnice w
warunkach szkolnictwa wyższego, podamy tylko nieliczne przykłady: 1. Elitarny Uniwersytet
w Zurich / Szwajcaria / zatrudnia 359 Profesorów z tego 50 % to czołówka uczonych z całego
świata, w tym wielu Noblistów. Mury tej uczelni opuściło też 21 Noblistów. Budżet
Uniwersytetu wynosi 700 Milionów Euro rocznie. Na uczelni kształci się 13.400 studentów.
2. Uniwersytet w Karlsruhe / Niemcy/ dysponuje już tylko 240 milionami Euro i liczbą
studentów 18.500. A więc i tutaj występują lolosalne różnice i stąd też możliwości tych
uczelni. 3. Max Plank Instytut / Niemcy/ dysponujac 80 Instytutami naukowymi zatrudnia
12.600 pracowników, z tego 4.417 naukowców – badaczy. Budżet instytutu wynosi 1,43
Miliarda Euro. Dodać należy że podane wyżej Uczelnie jak i Instytut finansowane są z
budżetów państwa. Z oczyswitych względów nie podajemy w tym miejscu polskich
przykładów. Te musi sobie czytelnik już znaleść sam.
Nie jest jednak naszym celem dawać w tym względzie propozycje, ale może na etapie już
zaawansowanego - jak organizatorzy procesu bolońskiego twierdzą - wdrażania reform,
warto się jeszcze zastanowić nad tym; co i jak dalej i czy w takim tempie trzeba
reformować? Uwzględnić przecież także należy aspekt nakładania się na nasze życie
społeczno – gospodarcze ogromu konsekwencji pochodnych z trwającego światowego
kryzysu finansowo - globalizacyjnego, który trwa i będzie negatywnie drążył tempo i poziom
4
omawianych reform. Do spraw wiążących się z analizą tego kryzysu i jego konsekwencjami
dla treści kształcenia wróci się jeszcze w innym miejscu tego opracowania.
2. Ujednolicanie modelu szkolnictwa wyższego, a odrębności kultur narodowych i
pokoleniowy dorobek społeczeństw.
Biorąc powyższe pod uwagę nasuwa się od razu pytanie : Jak należy w/g bolońskich reform
postąpić z narodowymi systemami kształcenia, tradycjami, specyfiką, dorobkiem i kulturą
danego narodu np. polską? Jako socjolog, ograniczę fragmenty dalszych rozważań głównie
do aspektów tej dyscypliny.
Wiadomo przecież, że inna jest socjologia w Niemczech - oni mieli Webera, Simmla,
Horkheimera, Eliasa, Adorno, my natomiast w Polsce – mieliśmy Malinowskiego,
Znanieckiego, Hochfelda, Baumana, Szczepańskiego. Wynika z tego, że nasze korzenia są
odrębne i inne od tamtych. Podobnie jest też w pokrewnych socjologii dyscyplinych jak np
w Filozofii: Włochy miały swojego Tomasza z Akwinu, Anglia – Sir Thomasa More, Niemcy Hegla, Kanta, Schopenhauera, Francja – Diderota, Saint Simona. W Ekonomii jedni mieli
Malthusa, inni Marksa lub Adama Smitha. Chodzi o to, że nie wszystkich myślicieli systemy i
teorie naukowe można w każdym kraju omawiać i analizować, chociażby ze względu na
ograniczony czas studiowania. A więc możemy popularyzować i przybliżać tylko niektórych. I
natychmiast powstanie nowe pytanie - któtych? Czy tych, którzy już weszli, bądź zasługują
na wejscie do kanonów kultury europejskiej? Kto ma o tym decydować? Ponadto, jeśli
nawet tylko niektórzy wielcy uczeni o światowej sławie mogą ze swoimi teoriami „wejść” do
kanonów treści kształcenia szkolnictwa wyższego, to którzy? Europa – biorąc pod uwagę
przeszłość - jest ze swiom intelektualnym potencjałem tak bogata i posiada wiele
najwyższej klasy myślicieli, iż niesposób jest ich pomieścić w jakichkolwiek programach czy
standardach, a co dopiero analizować i przybliżać ich dorobek studentom nawet w toku 5 letnich studiow dwustopniowych. To jest poważny problem wyboru merytorycznego, bo
chodzi przecież o to, aby zachować kapitał kulturowy danego narodu oraz związek z jego
korzeniami. Wypromować i ugruntować w następnych generacjach wielkość określonych
uczonych oraz doniosłość ich idei w umacnianiu ponowoczesności Europy, jak również
poszczególnych krajów. Te narodowe wartości, wymagają by je przekazawać innym. Procesy
przekazywania i przejmowania wartości kultury nazywymy w socjologii procesami dyfuzji - a
więc chodzi o przekazywanie naszego kapitału kulturowego innym i przejmowanie od nich
tego, co jest współcześnie najwartościowsze.
My, Polacy mamy duże problemy z ową dyfuzją, tzn. z przekazywaniem innym narodom
wartości i dorobku naszych rodzimych uczonych. Dotyczy to zarówno socjologów jak i
filozofów, miary Malinowskiego czy Znanieckiego, ale też współczesnych; jak Kotarbinskiego,
Kołakowskiego, Szczepańskiego, Kłoskowskiej, Baumana i wielu innych. Oni nie są w świecie
znani - gdyż tak Polacy jak i Polska nie pomogli ich rozsławić w tym w stopniu, jak to czyniły i
czynią inne narody. Nasi wielcy uczeni nie krążą w obiegu literatury tak jak inni, wielkości
5
którym oni dorównują. Dopiero po wygnaniu z Polski Kołakowski i Bauman weszli do
światowej filozofii i socjologii i dziś są bardziej znani w świecie niż w Polsce, nawet gdy po
obaleniu systemu komunistycznego powrócili do Polski i tutaj kontynuowali pracę naukową i
dydaktyczną. Sztompka - jeden z najbardziej znanych aktualnie socjologów polskich w
świecie - szczególnie w USA - uzyskał taką pozycję głównie dlatego że miał szczęście
pracować naukowo w USA i innych krajach. Dla wielu innych socjologów, wybicie się w Polce
i funkcjonowanie jako uczony, również poza krajem, było i jest nadal utrudnione, a nierzadko
też wręcz niemożliwe. Dlaczego się tak dzieje, skoro już nie ma żelaznaj kurtyny, cenzury i
prawie granic...? Może dlatego, że tak jeszcze do końca nie uwierzyliśmy w to, iż tamto - to
już przeszłość. Albo może dlatego, żeśmy się jeszcze do nowego nie dostosowali? Na te
pytania warto i trzeba szukać odpowiedzi również w kontekście procesu bolońskiego, a nie
zajmować się tylko i wyłącznie standartami, wytycznymi i ujednoliceniami.
Kształcenie akademickie jest złożonym i najważniejszym w życiu młodego kandydata na
inteligenta oraz nauczyciela akademickiego okresem - i niezależnie od wieku, bardzo
złożonym procesem intelektualnym. Wszelkie zatem organizacyjne, administracyjne również w pozytywnam sensie działania biurokratyczne – powinne być elementami
wspierającymi ów podmiotowy proces życiowy ludzi, a więc powinne pełnić w odniesieniu do
niego - funkcje komplementarne i usługowe. Tak to jest i tak byłoby dobrze. A zatem warto
o tym pamiętać, gdy się podejmuje spontanicznie i nie dość przemyślane działania
reorganizacyjne - nawert wtedy, gdy się temu nadaje miano reformy. Z ogólnymi pojęciami
w nauce należy obchodzić się oszczędnie i ostrożnie, zwłaszcza wtedy gdy mamy - jak w
przypadku procesu bolonskiego do czynienia - z ogromnymi procesami makrostrukturalnymi
oraz makrostrukturami społecznymi, wykraczającymi daleko poza granice poszczególnych
krajów oraz granice Europy.
Warto też pamiętać o tym, że polska przeszłość i nasze doświadczenia narodowe posiadają
znakomite wartości ogólnoeuropejskie. Zaden kraj naszego kontynentu nie był w ostatnich
200 latach tak zniewolony i napiętnowany jak Polska. Bo oto po 150 latach niewoli, dzięki
ogromnemu wkładowi wybitnego Polaka Piłsudskiego i ludzi których zdołał wokół siebie
skupić, Polska uzyskała wolność. Potem, zaledwie przez 20 lat, w zdumiewającym tempie i
dzięki reformom gospodarczym innego wybitnego Polaka Grabskiego, Polska zniwelowała
znacznie ogromne różnice gospodarcze spowodowane zaborami, dołączałając powoli do
Zachodniej Europy. W niedługim czasie kolejna katastrofa faszystowskiej wojny, wyniszczyła
narodową substancję naszego kraju. Po wojnie następna wielka tragedia narodowa Komunizm i okupacja sowiecka, wtrąciły Polskę w dalsze półwiecze zniewoleniea i zacofania.
Warto, by o tym pamiętali nie tylko historycy, ale wszyscy Polacy w czasie współczesnym,
bardzo trudnych i złożonych polskich procesów transformacyjnych. Bo z tym wiążą się
wartości imanantne tylko naszemu narodowi. Mogliśmy przecież być równi Zachodniej
Europie, a wypchano nas daleko na jej peryferie, z których powrót trwać będzie jeszcze wiele
lat. O tym my, nauczyciele akademiccy musimy otwarcie i wprost dyskutować z naszymi
studentami. Te nabrzmiałe w konsekwencje - zarówno społeczne - kulturowe jak i
ekonomiczne problemy, muszą się również znaleść w treściach kształcenia poszczegolnych
6
kierunków szkolnictwa wyższego. Nie wolno dopuścić do tego, aby w procesie bolońskich
ujednoliceń edukacyjnych szkolnictwa wyższego wyprano z treści nasze, polskie wartości
intelektualne i procesy historyczne - które powinne być - a nie są dotąd - w wystarczającym
zakresie wspomagającymi wskaźnikami i czynnikami polskiej transformacji.
Mówiąc o treściach kształcenia nie należy też zapominać o tym, że w najnowszych czasach
nie sprostaliśmy wyzwaniom, ba nawet naszym przejściowym dokonaniom epokowym.
Wspaniały ruch Solidarności został w polskim piekle przez małych i miernych polityków
zmarnowany. Nie wykorzystaliśmy też w waśniach i kłótnich polskiego piekiełka wielkiej
historycznej szansy stania się motorem społecznych i politycznych przemian w powojennej
Europie, albo chociaż w Europie Wschodniej. Wiele się na to złożyło przyczyn, które w tym
przeszkodziły, ale jedną z dominujących jest amatorszczyzna polskich polityków, uprawiana
znacznie poniżej średniej europejskiej, przy czym ta średnia też nie jest - niestety na
najwyższym poziomie. Zenujące są za granicą liczne doniesienia o naszych czołowych
politykach, którzy jak dzieci w piaskownicy kłócą się np. o to, kto poleci do Brukseli i jakim
samolotem. Z demokracją - do której Polska pretenduje - musi iść w parze kultura polityczna.
Często brakowało - i nadal jak widać nie przybywa warstwie politycznewj kierującej naszym
krajem rozwagi, powagi i tej niezbędnej politycznej mądrości.
Te problemy należą również do treści kształcenia szkolnictwa wyższego i to nie tylko w
zakresie politologii. Bo kto, jak nie samodzielni pracownicy naukowi kierunków
humanistycznych powinni w sposób merytoryczny i bez kamuflarzy - podejmować bolesne
problemy dotyczące Polaków i przygotowywać studentów do ich kompetentnego
rozwiązywania na podjętych przez nich miejscach i stanowiskach pracy w najbliższych latach.
3. Współczesność in statu nascendi a treści kształcenia.
Dlaczego się o tym wspomina; a no dlatego, bo jesteśmy przekonani, iż to czy, jak i na ile
włączyć współczesność w obieg przekazywania i utrwalania wiedzy należy właśnie obecnie
do podstawowych probłemów z zakresu treści kształcenia. Przekazywanie studentom
najnowszej wiedzy o tym, co się aktualnie wokół nas i na świecie dzieje oraz wspólne
szukanie z nimi odpowiedzi na palące i nurtujące ich problemy współczesności w naszym
kraju i poza nim, są niezadawalające. W tym miejscu wskaże się tylko przykładowo na
niektóre istotne w kontekście problemy i treści dotyczące współczesności. W końcowej
części tych rozważań przedstawimy także pewne propozycje dotyczące analizowanej
problematyki.
Mówiąc współczesność, mamy na myśli głównie aktualny kryzys globalizacyjny, trwający
teraz i niszczący pokoleniowy dorobek finansowo - ekonomiczny. Nie chodzi tu jednak o
głębszą i wyczerpującą analizę jego przyczyn, bo to temat podstawowy dla nauki i polityki na
lata, ale w naszych rozważaniach ma on być egzemplifikacją do omawianach treści
kształcenia. Co do przyczyn, to poza główną, tkwiącą w nieokiełznanej globalizacji finansów i
7
gospodarki, prowadzącej świat do katastrofy, nie należy czekać aż uczeni USA, Zachodniej
Europy, Japonii i innych krajów, wyliczą, wymierzą, zbadają, i w wyważonych kompromisach
oraz ambiwalentnych kategoriach opiszą za kilka lat przyczyny obecnie trwającej katastrofy
finansowo - gospodarczej. Z tego typu oportunizmem mieliśmy dotąd - i mamy niestety też
dzisiaj aż nadto do czynienia. A zatem nie wiadomo, czy ta aktualna katastrofa coś zmieni. Z
tymi zagadnieniami - my samodzielni pracownicy naukowi - musimy się ogólnie, a w
szczególności w Polece, połączonej i powiązanej coraz większym oddzieławaniam
globalizacyjnym - zmierzyć. Nam nie wolno czekać w tym zakresie na wskazówki, na
resotrtowe, komisyjne i inne wytyczne, czy zalecenia, lecz my samodzielnie musimy podjąć
się analizy i krytyki tych już wspomnianych dzisiaj, oraz jeszcze trwających wciąż problemów
i tragedii.
A co się stało? Otóż stało się to, że USA ze swoją filozofią nieograniczonych możliwości
wolnorynkowych katastrofalnie zawiodły. Nieograniczone możliwości dotyczyły przede
wszystkim bankierów, giełdowych manipulatorów i szefów gigantów gospodarczych oraz ich
kierowniczej elity. Oni stanowili prawa giełdowe i płacowo - dochodowe, które im pozwalały
stworzyć dla siebie samoobsługowy system płac, w którym właściwie zagarniali sobie tyle
pieniędzy - nie ile potrzebowali - ale tyle ile chcieli. Bo kto potrzebuje rocznie - nie
wspominając o tym, że nikt nigdy dotąd za wykonaną pracę nie otrzymał rocznie - 50
milionów dolarów dochodu w ramach umowy o pracę. W porównaniu z największą nagrodą
intelektualną świata tzn. Nagrodą Nobla, jest ona w porównaniu ze wspomnianymi
zarobkami minimalna. Podobnie jest z nagrodami literackimi, naukowymi i innymi. Tutaj
można by postawić pytanie: jakim prawem Homo sapiens dopuszcza się takiej pazerności?
Gdzie jego kategoryczny imperatyw? Dlaczego taka patologiczna sytaucja może istnieć?
A więc rozpatrywać trzeba istniejący kryzys światowy również w kategoriach etyczno moralnych. Wtedy można pytać zarówno o rozsądek jak i sumienie i stwierdzić że to, w jaki
sposób i w jakim tempie elita finansowo - gospodarcza świata przez brak wszelkiego umiaru
doprowadziła do katastrofy, jest przede wszystkim wysoce niemoralne i bezwstydne, gdyż
najdotkliwie odczuwa jej skutki zwykły człowiek.
W tym aspekcie trzeba wspomnieć o Paulsonie, ostatnim ministrze finansów w rządzie
Busha. Obecnie prasa w USA sprzecza się co do jego dochodów. Chodzi o to, czy zarobił on
w ostatnich 10 latach w bankach, które w tym czasie wraz z innymi szefami - koleżkami
kierował, doprowadzając do bankructwa - 700 milionów US dolarów, czy zarobił tylko 560
milionów. O tym się w prasie dyskutuje, a nie o tym, że on i jemu podobni okradli
społeczeństwo. Ich zarobki wraz z premiami / Bonus / dla dziesiątek tysięcy twórców
dzisiejszej klęski gospodarczej sięgały i często przekraczały 50 mil. US dolarów rocznie.
A obywateli wyposażono w masę kart kredytowych - w kredyty bez umiaru - na domy,
samochody, na wczasy i wszelką konsumpcję. Krótko mówiąc, na kredyty bez pokrycia. I
dbano o to, aby te kredyty - powiększone o odsetki - były spłacane w terminie i zgodnie z
umową. I Amerakanie oraz warstwy pracujące w innych krajach, zatrudniali się w kilku
miejscach pracy dżopując i dorabiając kiedy to jeszcze było możiwe, aby się wywiązać ze
8
spłaty kredytu. Trwało to latami, a w tych latach kredytodawcy pomnażali swoje miliardowe
dochody, niczego dotąd nie tracąc. Nikomu ze sprawców trgo kryzysu nie wytoczono sprawy
sądowej, nie ukarano, nie odebrano zagrabionych zgodnie z prawem kaduka srodków
finansowych. Nie wywłaszczono ich bezwstydnych z ich pałaców, zamków, jachtów, armady
luxusowych samochodów i z prywatnych kont bankowych, zawierających dziesiątki i setki
milionów dolarów ukrytych nielegalnie w takich paskarskich krajach czy miastach jak
Szwajcaria, Anglia, Luxenburg, Singapur, Hongkong i na różnych wysepkach świata. Te
nielegalnie wywiezione z większości krajów świata zdefraudowane pieniądze stanowią łączną
sumę 7,3 bilionów US dolarów. / Der Spiegel Nr 10/2008 zdnia 02.03.2009 str 99/ Nawet
większa planeta niż nasza ziemia nie byłyby w stanie przetrwać takiego rabunku bez
bankructwa. Dlaczego sprzymierzony w kryzysie współczesny świat nie może siłą wydostać
tych sprzeniewierzonych pieniędzy? A milionom kredytobiorcom zabrano wszystko, łącznie z
tym, co przez lata spłacili.
Nasuwa się tu pytanie; czy może właśnie o to chodziło? Kiedyś normalni a teraz już biedni
ludzie utracili swoje domy, mieszkania, pracę i koczują jak bezdomni w samochodach, jeżeli
im tych jeszcze istniejące banki i przez nich wysłani komornicy nie zdążyli odebrać. Również
giełdy światowe ograbiły miliony ludzi z zaoszczędzonych i bankom powierzonych pieniędzy,
w celu zabezpieczenia starości, albo z nadzieją, że być może powiększą nieco swój skromny
kapitał i spełnią jakieś docelowe marzenia. Nic z tego nie zostało spełnione. Ludzi oszukano i
okradziono prawie już doszczętnie i w aureoli prawa. Te lata tzw. gospodarczego boomu
trzeba nazwać po imieniu. To było największe z dotychczasowych oszustw jakie popełniono
na naszej planecie na ludziach. I temu oszustwu nie ma równych.
Dlatego należy przyjąć kryterium analizy tego procederu, że dopóki wspomniani oszuści nie
zostaną pociągnięci za dokonane przestępstwa do odpowiedzialności karnej, osądzeni,
wywłaszczeni i skazani za to co sprzeniewierzyli, dopóty nie powinno się używać słowa
sprawiedliwość społeczna. Posiadamy w naukach społecznych - szczególnie w socjologii takie pojęcie jak nierówności społeczne i w ramach tego - jak i innych przdmiotów nauczania
- możemy podjąć się własnej analizy tego, co się aktualnie w świecie i u nas w tym zakresie
stało. To właśnie ów świat miraży i „nieograniczonych możliwości” spowodował utratę
kontaktu z rzeczywistością, prowadząc wprost do świata wirtualnego, a więc tego w którym
oni, owi globalizatorzy wszystkich nas - poza nimi oczywiście - chcieli widzieć i mieć pod
kontrolą. No i jak dotąd mają. Oni są w tym kryzysie wygrani, majętni i bezpieczni. Oni
którzy są jego sprawcami.
Systemy bankowe stały się, same w sobie - autarktyczne Odłączyły się w dużej nierze od
gospodarki, stwarzając wirtualny świat finansowej globalizacji. Współcześni humaniści jak
Hunington i Fukuyama oraz wielu innych ostrzegało przed konsekwencjami nadchodzącej
katastrofy i innych trwających tu i teraz katastrof, wynikających z ludzkiej chciwości,
egoizmu i głupoty, którym należało położyć kres. Niestety bez skutku, a szał bogacenia się,
nieludzkiej chciwości i chciejstwa trwał, rozwijał się i globalizował. Ci sami oraz inni
intelektualiści przestrzegają współczesność również przed trwającą w świecie i daleko
9
zaawansowaną wojną kultur a także wojną religijną, które toczą się już od lat, a których
politycy - zwłaszcza lewicowi, otwarci na wszystko w krajach Eueropy Zachodniej - nie tylko
nie dostrzegają, ale przeczą ich istnieniu i skrajnie stwierdzając, że mamy do czynienia wręcz
z prowokacją. Tak też na krytykę reagowali zawsze sprawcy wspomnianego wyżej kryzysu
globalizacyjnego, widząc w nim tylko zbawienne skutki dla świata.
Mamy czasem wrażenie, że niezbyt daleko odeszliśmy od zakłamanej rzeczywistości
komunistycznej, w której nas przekonywano o idealności tamtego - w swojej istocie
antyhumanistycznego - ustroju. Czyżby kapitalistyczna gospodarka rynkowa kwalifikowała się
do tego samego tytułu? Wiele współczesnych symptomów pogłębionych trwającym
kryzysem - nie tylko w gospodarce ale w równej mierze rownież w kryzysie wartości wakazuje na to, że właśnie tak.
Wspomniana sytuacja trwającego kryzysu finansowo - gospodarczego nie odnosi się
przecież tylko do tego, co promieniowało na Europę, Azję i świat ze Stanów Zjednoczonych.
Mamy również w Polsce czy np. Rosjii znaczące przykłady, że do tej korupcyjno – kryminalnej
sytuacji szybko się tam przystosowano i to w zasadzie bez większych przeszkód i trudności.
Na naszych oczach milionerzy w Rosji stawali się miliarderami i nikt ich tam nie pytał jak to
się stało? Wcześniej tego rodzaju procesy miały też miejsce n.p w Stanach Zjednoczonych
czy Zachodniej Europie, ale tam trwały one najczęściej przez pokolenia a nie stawały się z
dnia na dzień, jak to miało miejsce - zwłaszcza w Rosji, Polsce czy krajach
postkomunistycznych. Abramowicz, Deripeska i dziesiątki innych milionerów w okresie
minionych 10 lat stali się tam miliarderami. W Moskwie żyje już kilkaset milionerów i
multimilionerów i miliarderów. Oni przecież wcześniej, a także u schyłku komunizmu w tym
kraju, mieszkali w jeszcze trudniejszych warunkach niż my Polacy np. w Warszawie. Oni
właśnie u schyłku komunizmu mieszkali w Moskwie czy innych miastach w tzw. A - 3 czy A 4. I w tych warunkach należeli wtedy do warstwy uprzywilejowanej, jeżeli nie dzielili łazienki
z kilkoma innymi rodzinami.
W żadnym kraju i nigdy dotąd takie zawrotności nie miały miejsca. Oni wtedy - co dzisiaj już
wiadomo - byli we własciwym czasie na właściwym miejscu, z którego mogli przywłaszczyć
sobie majątek społeczny - bo przecież prywatnego w komunizmie nie było. Więc
„prywatyzowli” za cenę tzw. rubla majątek społeczny i przekształcali bezboleśnie i bez
rewolucji formy własności społecznej we własność swoją - prywatną. Ot tak sobie i po
prostu. Ten postsowiecki przykład jezt bezprzykładny w jakichkolwiek dotychczysowych
formach prywatyzowania majątku społecznego. Dadać trzeba, że stało się to nie tylko w
tamtym czasie bez protestów i uwag, ale również nie sprzeciwiano się temu w sposob
zauważalny także w następnych latach, gdy już dokładnie wiedziano co się stało i jak. To, że
nie czyniło tego zdoktrynalizowane społeczeństwo rosyjskie nie jest tak rażące jak fakt, że w
rosyjskich naukach społecznych nie zajęto stanowiska w tej kwestii.
O polskich metodach tzw. procesu prywatyzacyjnego dzisiaj też już sporo wiadomo. I
znane są fakty, iż ludzie będący u władzy w ostatnich miesiącach przed formalnym upadkiem
10
komunizmu w Polsce posiadali najlepsze możliwości w zagrabieniu tzn. prywatyzacji majątku
narodowego. Przedstawiciele tonącej władzy, m.in sekretarze partyjni, dyrektorzy
ministerialni i różnorodnych zjednoczeń „prywatyzowali” setki obiektów, zakładów, POMów i innych różnego rodzaju firm. Dyrektorzy Wojewódzkich Zjednoczeń Budownictwa
stawali się ich właścicielami, włącznie z parkiem maszynowym, ziemią i pracującymi tam
ludzmi. W podobny sposób przywłaszczono inne gałęzie gospodarki. Chłop na Pomorzu np.
w okolicach Okonka pod Szczecinkiem nie miał szans na zakup nawet kilku hektarów ziemi
popegerowskiej, bo ówczesny poseł Stokłosa, który „kupił” tzn przywłaszczył sobie rownież
inne PGR-y na Pomorzu, nie pozwolił na to. Działo się to przecież w aureoli ad hock, czy post
faktum spreperowanego prawa, a więc również bezprawia. Tak samo jak w tego rodzaju
przypadkach wspomnianych oszustw globalizacyjnych w innych krajach, Polacy milczą
również w w/w kwestiach. Natomiast przed dwoma laty fascynowali się chybionymi
próbami dokończenia lustracji. Gdyby się od początku zajeto nie lustracją i zamiast grubej
kreski - wprowadzono delegalizację partii komunistycznej, a jej funkcjonariuszom i
nomenklaturzystom zabroniono sprawowanie od 5-ciu do 10-ciu lat wszelkich funkcji
państwowych, to Polska byłaby dzisiaj o jedno pokolenie dalej i nie musiałaby się wstydzić
tego, że zaprzepaściła w okresie Solidarności największą historyczną szansę wyjścia z
komunizmu z ludzką twarzą.
Jeżeli opisane powyżej - tylko przykładowo - negatywne procesy współczesnego życia
społecznego ludzi nie były przez nich oraz różnego rodzaju instytucje, partie i organizacje w
dostatecznej mierze postrzegane, oceniane i sukcesywnie - tak jak to być powinno eliminowane, to powinno się teraz uczynić wszystko, aby się tym problemem gruntownie
zająć. Nas w tym kontekście interesują i będą interesować tylko te aspekty i możliwości
które się znajdują w zasięgu nauk społecznych, ze szczególnym oczywiście uwzględnieniem
socjologii, jako dyscypliny nam najbliższej.
Nie ma potrzeby przy tak wielkiej katastrofie ekonomicznej i w równiej mierze społecznej
ukrywać czegokolwiek. Nie należy bawić się teraz w dyplomację i także oportunistyczne
grzeczności teoretyczne, które nikomu nie będą wadzić i kogokolwiek dotykać, bo one w
tym sensie, jak to miało miejsce dotąd nie będą nikomu potrzebne. To co się wokół nas
dzieje wymaga oczywiście opisu i analizy w kategoriach przyjętych w naukach społecznych.
Trzeba też niezależnie od ich teoretycznego warsztatu, sięgać do ocen wprost i tam gdzie
mamy do czynienia z oszustwem, chciwością, zanikiem umiaru, brakiem rozsądku,
rozmijaniem się z realną rzeczywistością, brakiem poczucia sprawiedliwości, brakiem
poszanowania prostego człowieka oraz wieloma innymi pojęciami opisywania prawdy, tam
musimy tych pojęć używaać w sposób jednoznaczny i tak, aby one były rozumiane nie tylko
przez słuchających i czytających, lecz przede wszystkim przez studentów. Używać się będzie
do analizy i opisu powyższych zjawisk również pojęć i ocen z etyki oraz moralności, bo
zarówno to; dlaczego i jak do tego doszło i jak to było możliwe, żeby człowiek mógł się
zachować z tak egiostycznie katastroficzną beztroską, nie da się spłecznie ocenić bez pomocy
etyki i moralności i głównych pojęć w nich stosowanych - jak dobro i zło.
11
Studenci Socjologii, Organizacji i Zarządzania, Ekonomii, Prawa, Pedagogiki, Etyki jak i
wszyscy inni, nie powini teraz i w przyszłości opuszczać swoich Uczelnie - bez głębokiej i
wczechstronnej analizy i wiedzy na temat tego, co się aktualnie w naszym świecie dzieje,
oraz jak i dlaczego doszło do tego największyego z dotychczasowych kryzysów, który swoim
właśnie globalizacyjnym zasięgiem wstrząsnął całą kulę ziemską.
To zadanie powinni profesorowie oraz wszyscy pracownicy naukowi - dydaktyczni mający
zasadniczy wpływ na treści i przebieg procesu stududiwania - przyjąć na siebie. Powinniśmy
także dla tych nadrzędnych celów dokonać zasadniczych zmian w treściach nauczania ze
zdecydowaną korzyścią dla treści współczesnych. Nie powinno się czekać aż władze
resortowe zechcą dokonać takich zmian, bo nie wiadomo czy zechcą. Nie ma czasu na to, by
pozwolić biurokracji resortowej i jej organom na odwlekanie tego czasu i na przeznaczenie
go na urzędnicze formalności.
Trzeba też stwierdzić, że my nauczyciele akademiccy również nie jesteśmy bez winy w tym
co się stało. Przecież tych, których się dzisiaj słusznie ujawnia, zaczyna za to, do czego swiat
doprowadzili oceniać, piętnować, a może i w niedelekim czasie prawnie rozliczać, byli
studentami na uczelniach prowadzonych przez nauczycieli akademickich, głównie przecież
przez profesorów. My w tym kontekście powinniśmy sobie także postawić pytanie: Na ile i w
jaki sposób zawiniliśmy w tym sami, jako nauczyciele - wychowawcy, a na ile zawiniły w tym
zmurszałe struktury szkolnictwa wyższego. Bo prawdą jest, że sprawcy kryzysu toczącego
nasze społeczno - gospodarcze życie są przecież również po studiach i to najczęściej w
uczelniach świata najwyżej w rankigach ocenianch. Kończyli je pszeważnie bardzo dobrze lub
celująco.
Sprawa więc naszej odpowiedzialności za rezultaty kształcenia szkolnictwa wyższego, wiąże
się wprost z efektywnością tego systemu. Ale dotychczasowe mierniki tej efektywności są
sformalizowane i płaskie, dotyczą najczęściej danych statystycznych w różnych kontekstach,
w których nie widzi się absolwenta; specjalisty – kierownika – człowieka. Ale w przeróżnych niewiele mówiących - rankingach wskazuje się np; ilu absolwentów i z jakich uczelni pełni
funkcje kierownicze w zakładach pracy. Jakimi oni są kierownikami zespołów pracowników i
na jakim poziomie prowadzą owe zakłady, tym się przecież prawie nikt nie interesuje. O
atmosferze, stosunkach międzyludzkich, o zadowoleniu i satysfakcji z pracy, oraz jak te
wszystkie problemy rozwiązuje kadra kierownicza, nie ma w polskiej transormacji czasu.
Gdyby było inaczej i gdyby kwestie finansowe jak i ekonomiczne nie toczyły się obok załóg i
bez nich, lecz z ich większym udziałem, to rozmiary tego kryzsu nie były by pewnie tak
gigantyczne. Ale w ostatnich latach coraz więcej spraw banków - i nie tylko tych
gigantycznych zakładów - były otaczane tajemnicami, zarówno w aspekcie produkcyjnym jak
i zarobkowym pracowników.
To właśnie ten kapitalistyczny absurd tajemnicy dochodów doprowadził również do tego, że
gigantyczne zarobki kadry kierowniczej były możliwe. Teraz załogi i ludzie z zewnątrz
dowiadują się o rozmiarach tych tajemnic, które polegały na zwykłym oszustwie, sięgając
dziesiątek milionów Euro rocznie będących świętoścą. Normalnemu pracownikowi banku,
12
czy każdego zakładu pracy owa tajemnica zarobków była zbędna. On nie musiał i nie musi
swoich zarobków np. 2.500 czy 4.000 Euro miesięcznie ukrywać. To jest też jeden z
większych absurdów współczesnej kultury pracy, która w tym przypadku w niczym nie służyła
i nie służy normalnemu człowiekowi. Ale on też dał sobie wmówić, że jego zarobki mają
stanowić tajemnicę. I o to chodziło, aby tych gigantycznych nierówności społecznych nie
ujawniać.
Powstaje też pytanie; dlaczego nikt nie zapytał wprost, jak to było możliwe, aby oficjalnie –
tzn. nie w strukturach nielegalnyh - mógł powstać tak gigantyczny system smoobsługi, który
należy nazwać po imnieniu jako system korupcji i przestępstwa. Pocieszające jest to, że w
ostatnich miesiącach narasta nie tylko fala protestu wśród tych normalnych i prostych ludzi,
którzy jak dotąd skutki kryzysu najmocniej odczuwają, ale radykalizuje się też zdecydowanie
swiatowa prasa, w tym najbardziej znaczące czasopisma, które swoim tonem i ostrością
wielokrotnie przekraczają ton niniejszej wypowiedzi. I to może stanowić optymistyczny
symptom tego, że w tym wypadku przyjdzie się może winowajcom faktycznie i konkretnie,
również przed normylnymi obywatelami swoich krajów z tych nieprawości zrozliczyć.
4 Co my możemy zrobić.
Nas, nauczycieli akademickich nasi studenci pytają, w tym przypadk mamy na myśli
studentów Wydziału Socjologii Wyższej Szkoły Menedżerskiej w Legnicy - o to właśnie; jak to
było możliwe, by na taką skalę i w takim zasięgu można dokonywać w świetle prawa tak
wielkich malwersacji jak te, które cały współczesny świat wprowadziły w szok? Co się stało i
dlaczego. Dlaczego pogłębiły się w ostatnich latach i w zasadzie we wszystkich krajach
nierówności społeczne tak dramatycznie? To słowo dlaczego jest teraz wśród naszych
studentów – a jak się słyszy również na innych uczelniach - najczęściej używane.
Istnieje zatem problem; Jak to zrobić, abyśmy mogli jak najlepiej, tzn. najpoważniej i
zadawalająco merytorycznie na te pytania odpowiedzieć? Nikt z nas samodzielnych
pracowników naukowych, jak i innych nauczacieli akedemickich nie jest w stanie pojedynczo
tego dokonać. Liczyć w tym wypadku na konkretną pomoc resortu Szkolnictwa Wyższego jest
pewnie iluzją. Chociaż..., gdyby znający się na rzeczy tam ludzie, zechcieli pomyśleć nad
formami organizacyjnymi i stroną merytoryczną utworzenia specjalnego forum naukowego,
np. w formie strony internetowej, zajmującego się próbami analizy i odpowiedzi na
konkretne pytania i propozycje wynikające z analizowanego kryzysu, to sądzić należy że
znajdą się zarówno odważni jak i chętni nauczyciele akademiccy, którzy podejmą się analizy
opisanej sytuacji i będę w stanie udzieleć odpowiedzi w sposób kompetentny. Nie muszą to
być od razu rozprawy naukowe, choć i takie się pewnie znajdą, gdyż są na pewno w trakcie
przygotowywania. Mogą to być też przyczynki, lub odpowiedzi na konkretne pytania
zadawane przez studentów podczac zajęć dydyktycznych. Mogą to też być aktualne i
tłumaczone wycinki z naukowej i poważnej prasy swiatowej, dane statystyczne
13
egzemplifikujące konkretne sytuacje, oceny, fragmenty wykładów i inne różne próby
szukania odpowiedzi na nurtujące pytani, tak nas, jak i naszch studentów .
Póki jednak co, to należy szukać innych możliwości, które stwarzają najnowsze środki
komunikacji. Szkoły wyższe - zarówno prywatne jak i państwowe - posiadają własne strony
internetowe i na nich można również częściowo uprawiać i publikować tego rodzaju
specjalne informacje. Dotyczy to jednak tylko możliwości własnego grona akademickiego.
Jednak ze względów czasowych, tzn. na ogromny czas potrzebny na przeszukwanie tych
uczelnianych stron, nie należy się liczyć z tym, że będziemy mogli z owych materiałów
efaktywnie korzystać. Jest ich zbyt dużo i nie wiadomo, czy są tam nas interesujące
informacje i analizy, i na jakim one są poziomie. Dlatego ogólnopolskie forum z przejrzystą
strukturą tematyczną, hasłami itp. byłoby z pewnością najlepszym rozwiązaniem. Kto może
się tego podjęć? Trudno powiedzieć. Nie jesteśmy niestety w polskich realiach na tyle
zorientowani. Taką internetową stronę trzeba profesjonalnie i dla wspomnianych celow
opracować, redagować i pielęgnować, na którą my – doświadczeni jak i młodzi nauczaciele
akademiccy, oraz studenci - będziemy się w sposób imteresujący nas i ewt. innego czytelnika
prezentować z tym, co mamy w konkretnej sprawie do powiedzenia, przekazania,
zakomunikowania. To ma być forum wymiany myśli na temat skoplikowynych problemów
współczesności, które powinny znaleść ważne miejsce w treściych systemu kształcenia
szkolnictwa wyższego.
Te i inne problemy stają przed nami pracownikami naukowymi. My jesteśmy na pierwszym
linii konfrontacji intelektualnej z naszymi studentami i musimy z nimi odpowiedzialnie to, co
aktualne i nie cierpiące zwłoki podejmować. Na Wydziale Socjologii będziemy się tym
zajmować m.in. w ramach takich przedmiotów jak: Makrostruktury społeczne, Współczesne
społeczeństwo polskie, Nierówności społeczne, Współczesne teorie socjologiczne, Socjologia
ekonomiczna czy też Etyka społeczna, Psychologia społeczna i inne. W ramych tych i innych
zagadnień przyjdzie nam z naszymi studentami dyskutować, analizować i wypozażać ich w
wiedzę i argumenty, ale i instrumenty i teorie lepszej oceny otaczającej rzeczywistoóci i
podejmowania próby rozumienia tego, co się teraz, dzisiaj wokół nas dzieje. Jest to bardzo
trudne zadanie oraz wyzwanie intelektualne. Ale oni, studenci od nas tego oczekują.
Download