26. Sobota 2 Hi 42,1–3.5–6.12–17 Łk 10,17–24 Dotąd Cię znałem ze słyszenia, obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele (Hi 42,5n). Księga Hioba, która jest pięknym poematem o cierpiącym człowieku i jego sporze z Bogiem, kończy się takim, wręcz lapidarnym, stwierdzeniem. Zdumiewa nas pewna dysproporcja pomiędzy długim, dramatycznym ciągiem wypowiadanych żalów i mów obronnych Boga, które do niczego nie prowadzą, niczego nie wyjaśniają, a tym krótkim momentem spotkania, które całkowicie uspokaja, mało tego, skłania do odwołania wszystkich zarzutów. Istnieje bardzo piękne stwierdzenie ujmujące głębię życia duchowego: „Spojrzenie Boga jest WSZYSTKIM w życiu duchowym”. Tak właśnie jest w ?yciu Hioba: życiu Hioba: obecnie ujrzałem Cię wzrokiem, stąd odwołuję, co powiedziałem (Hi 42,5). W tym widzeniu nie chodzi o dosłowne widzenie Boga, jak kogoś przed sobą. W całym Starym Testamencie istniało przekonanie, że Boga nie można zobaczyć swoim wzrokiem. Gdyby człowiek zobaczył Boga, musiałby umrzeć. Dlatego też wszystkie widzenia Boga przez Mojżesza i Izraelitów na pustyni zostały zinterpretowane w ten sposób, że widzieli oni jedynie Anioła, posłańca Jahwe. U Hioba „widzenie wzrokiem” stoi w opozycji do „znajomości ze słyszenia”, czyli z przekazu kogoś innego. „Ujrzenie wzrokiem” wskazuje na bezpośrednie spotkanie i głębokie doświadczenie Boga. Orędzie Księgi Hioba można by podsumować następująco: sensu niesprawiedliwego cierpienia człowieka nie da się uzasadnić żadnymi racjonalnymi argumentami, podobnie w obliczu człowieka cierpiącego nie da się „usprawiedliwić Boga” żadnymi racjami rozumowymi. Cierpienie ukazuje swój sens dopiero w momencie żywego spotkania się z Bogiem. Inaczej mówiąc, niesprawiedliwe cierpienie nie ma uzasadnienia na tym świecie, w logice tego świata. A tej nie jesteśmy w stanie inaczej zmienić, jak tylko przez prawdziwe spotkanie z Bogiem. Całe Pismo Święte jest historią stopniowego objawiania się Boga człowiekowi. Można prześledzić, jak zmienia się kontekst i sens relacji Boga do człowieka od zewnętrznej obrony i błogosławieństwa po głębokie pragnienie bliskości i oblubieńczej miłości. W zależności od oczekiwania człowiek inaczej widzi Boga. W Księdze Hioba przyjaciele prezentują wizję Boga Stwórcy i Pana, któremu trzeba się podporządkować jak sługa swojemu panu i wtedy Bóg, usatysfakcjonowany taką relacją, udziela błogosławieństwa, co jest równoznaczne z powodzeniem tu, na ziemi. Inna jest postawa Hioba, któremu cierpienie nie pozwala pozostać na poziomie takiej wizji, szuka więc bezpośredniego spotkania z Bogiem prawdziwym, aby od Niego uzyskać odpowiedź na nękające go pytania. U niego problem Boga ukazuje się w kontekście pytania o miłość i sprawiedliwość, a zatem w tym przypadku chodzi już o relację partnerską, a nie relację całkowitej zależności i niewolniczej podległości. Zobaczmy: cierpienie nie pozwala zadowolić się zewnętrzną wizją Boga. To jest jego ogromna wartość, choć nie prowadzi ono samo z siebie w sposób automatyczny do pogłębienia duchowego. Wielu ludzi w obliczu cierpienia się buntuje, a nawet obraża na Boga, który powinien być taki, jakim Go sobie wyobrażali. Dlatego zamykają się na Niego, tracąc jednocześnie szansę na spotkanie z Bogiem prawdziwym, który przerasta ich wyobrażenia. Wszystko zależy od nas, od naszego wyboru. W przypadku Hioba mamy do czynienia z prawdziwym otwarciem, intensywnym poszukiwaniem Boga żywego, z jednoczesnym buntem wobec Boga zafałszowanego przez oficjalne nauczanie, co w księdze reprezentują przyjaciele i Elihu. Jego uparte otwarcie i szukanie przyniosło owoc w postaci zobaczenia Boga „swoim wzrokiem”. Ewangelia dzisiejsza także mówi o widzeniu Boga jako o czymś rozstrzygającym w życiu: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom [= ludziom prostym] (Łk 10,21). I dalej: Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli (Łk 10,23n). W Ewangelii to widzenie stoi także w opozycji do innej postawy: radości z władzy nad duchami! Pragnienie władzy, siły jest jednym z zasadniczych pożądań na świecie (pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia – 1 J 2,16). Zauważmy, że dla osiągnięcia takiego panowania nad innymi siłami Bóg jest potrzebny jedynie jako władca, pan, który takiej władzy udziela. Właściwie wystarcza układ: król – zarządca. Pan Jezus natomiast mówi: Jednak nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie (Łk 10,20). Prawdziwa radość wyrasta z udziału we wspólnocie w domu Ojca, trzeba dodać: wspólnocie miłości. Stąd bierze się owo wysławianie Ojca za to, że te rzeczy zakrył przed mądrymi i roztropnymi, bo owi mądrzy i roztropni to ci, którzy pragną przez swoją wiedzę dominować nad innymi, pragną się wywyższyć, panować nad przedmiotem swojej wiedzy. Ludzie prości natomiast to ci, którzy umieją przyjąć objawienie się Boga jako niezasłużony dar miłości i w tym samym duchu na niego odpowiedzieć, bez szukania dla siebie jakiejkolwiek przyczyny ich wyniesienia, bez jakiejkolwiek pretensji, że im się cokolwiek należy. Właśnie ta prostota staje się kluczem do „widzenia”. A widzenie odnosi się do tego, na co patrzą uczniowie, a czego nie mogli wcześniej oglądać prorocy i królowie, czyli widzą Jezusa Chrystusa. Pamiętamy, że w Ewangelii według św. Jana Pan Jezus mówi do Filipa: Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca (J 14,9). Trzeba powiedzieć, że nam jest obecnie łatwiej „zobaczyć Boga”, bo poznaliśmy Jezusa Chrystusa, Jego Syna, a w Jego obliczu rozpoznajemy oblicze Ojca: Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja jestem i że Ja nic od siebie nie czynię, ale że to mówię, czego Mnie Ojciec nauczył (J 8,28). „Widzenie” jest w tym miejscu streszczeniem poznania, czyli wejściem w zażyłą więź, prawdziwym spotkaniem w miłości albo, odnosząc się do ostatniego cytatu z Ewangelii św. Jana, zrozumieniem Jego miłości do końca.