Buddyzm i Społeczeństwo Psychodeliczne

advertisement
Buddyzm i Społeczeństwo Psychodeliczne
Allan Hunt Badiner: Pojawiłeś się jako główy orędownik używania
psychodelików. Jaka jest Twoja historia, kiedy natrafiłeś na
Buddyzm?
Terence McKenna: Jak kupa ludzi w latach 60-tych, przebrnąłem
przez ksiażki D.T. Suzukiego, które były bardzo popularne w
tamtym okresie i bardzo wcześnie, z powodu mojej żyłki do historii
sztuki, zainteresowałem się buddyzmem tybetańskim. Lecz, moim
celem, nie był buddyzm jako taki, tylko bardziej szamański przedbuddyjski fenomen religii Bon, która wyrosła z szamańskiej tradycji
przedbuddyjskiego Tybetu. Wśród wyznawców buddyzmu
tybetańskiego znalazłem wiele uprzedzeń do religii Bon. Wyznawcy
tej ostatniej byli i są obywatelami drugiej kategorii, w ciągle
teokratycznym Tybecie.
Badiner: Nie zainteresowała Cię praktyka buddyjska?
McKenna: To psychologia buddyjska była bardzo porywająca dla
mnie. Dotarłem do niej, przez dzieła Herberta Gunthera, który był
na początku zwolennikiem egzystencjalizmu Heideggera, a potem
właśnie przez heideggeryzm, odkrył Mahajanę. Pamiętam, byłem
pod strasznym wpływem książki „Buddyzm Tybetański bez
mistyfikacji“ wydanej póżniej jako „Skarby Tybetańskiej Drogi
Środka“, która paradoksalnie przedstawiała, różne podejścia, które
zawiera Nauka Buddy. Wielkim odkryciem były także pisma o pustce
Nagaradżuny.
Badiner: I jak zrozumiałeś Abhidhammę – psychologiczny
komponent Nauk Buddy:
McKenna: Buddyjski styl mówienia o strukturze umysłu, stał się
uniwersalny. To, co mnie zastanawia, to jak Buddyzm podchodzi do
tego wszystkiego bez psychodelików, nie tyle „jak“ co „dlaczego“,
skoro dostęp do tych poziomów doświdczenia jest stosunkowo łatwy
przy pomocy substancji halucynogennych, i roślin, i doświadczany
niezwykle rzadko za pomocą innych metod.
Badiner: Jak umiejscowiłbyś Buddyzm w kontekście społeczeństwa
psychodelicznegoo , którym tak czesto mówisz?
McKenna: Hmm, współczucie jest naczelną moralną nauką
buddyzmu i, mam nadzieje, także centralną moralną intuicją
doświadczenia psychodelicznego. W moim przekonaniu na
płaszczyznie etycznej te dwie rzeczy się wzajmenie wzmacniają dla
obopólnego dobra. To właśnie współczucia nam brakuje i buddyzm
go uczy. Psychodeliki natomiast, dają człowiekowi możliwość
przekroczenia nawykowych zachowań.
Współczucie jest funkcją świadmości. Nie możesz osiągnąć wyższej
świadomości bez konieczności osiągnięcia wiekszego współczucia,
nieważne czy przez buddyjską praktykę czy przez psychodeliki.
Badiner: Czyli współczucie i świadomość są dwoma fundamentami
zarówno społeczeństwa buddyjskiego jaki psychodelicznego ?
McKenna: Współczucie i świadomość. Wydaje mi się, że prawdziwa
różnica pomiędzy buddyzmem a psychodelicznym szamanizmem
leży w teorii z której wydobywa się doświdczenie i w doświdczeniu
z, którego można wydobyć teorię.
Badiner: No, to chyba główna zasada Buddyzmu, zostawić każdy
system wierzeń na rzecz bezpośredniości doświadczenia.
McKenna: Tak, tylko jak z cebulą, Buddyzm posiada wiele
poziomów. Dla przykładu, ludyczny buddyzm jest opętany ideą
reinkarnacji, filozoficzny buddyzm wie, że nie ma trwałego ja. Jak
można pogodzić te rzeczy? Logicznie nie można, ale religia nie jest
logiczna. Religie są strukturami w świadomości zbiorowej, które
zaspakają potrzeby zupełnie nie związane z rozumem. Każdy
wystarczająco złożony system filozoficzny posiada miejsce na
wewnętrzne sprzeczności.
Badiner: Jedną z największych zasług buddyzmu dla zachodniej
kultury jest stworzenie kontekstu dla doświadczenia śmierci.
Powiedziałeś, że świadomość śmierci jest jednym z głównych
wglądów jakie oferują psychodeliki. Czy podzielają tą samą
perspektywę?
McKenna: Wydaje mi się, że są podobne w znaczeniu, że mają taki
sam cel. Cel, z obydwu perspektyw rozumiany jako życie, które jest
przygotowaniem na śmierć, specjalnym przygotowaniem. Inaczej,
pewne fakty muszą być poznane, pewne techniki muszą być
opanowane i wtedy przejście od fizykalności do czegokolwiek, co
jest dalej odbywa się świadomie. W tym sensie więc, są podobne i
wydają się mówić o tym samym terytorium.
Badiner: Powiedziałeś, że bliźniacze przekleństwa lub problemy
Zachodu to ego i materializm, połączone z naiwnym monoteizmem.
Dlaczego Buddyzm jest zawsze słabszym lekarstwem niż
psychodeliki?
McKenna: Cóż, słabszym w tym sensie, że buddyzm jest
argumentem, nie doświdczeniem.
Badiner: Jest zbiorem technik, które umożliwiają doświadczenie.
McKenna: Oczywiście, ale musisz to robić. Z psychodelikami,
doświadczenie jest nieuchronne, jeśli tylko po prostu połkniesz
pigułkę. Z dugiej strony Buddyzm i psychodeliki razem, są
najprawdopodobniej najlepszym antidotum na egoizm i materializm,
które niszcza naszą planetę. Mam na myśli, że to nie jest
abstrakcja. Jedną z najważniejszych rzeczy jaką buddyzm ma nam
do zaoferowania to pokazanie nam wewnętrznego bogactwa i
odejście od fetyszyzmu przedmiotów, który jest bardzo
prymitywnym religijnym impulsem i buddyzm pokazuje jak się od
niego uwolnić.
Badiner: Sposób w jaki opisałeś ekstazę ma buddyjski
posmak...granica lub głębokość ludzkiego doświdczenia, które
zawiera cierpienie. To mi przypomina buddyjską zasadę, że nirwana
zawiera samsarę.
McKenna: Prawdziwa ekstaza to jedność przeciwieństw,
doświadczenie paradoksu, które jest uniesieniem i iluminacją
zarazem będąc przerażającym i groźnym. Ekstaza przekracza
wszelkie bariery.
Badiner: Przewidujesz pojawienie się buddyjskiej psychodelicznej
kultury?
McKenna: Nie, jest to raczej buddyjska, psychodeliczna, zielona i
feministyczna kultura! Zawsze czułem, że buddyzm, myślenie
ekologiczne i psychodeliczne oraz feminizm, są czterema cześciami
rozwiązania, co prawda, rozczłonkowanymi, ale oczywistymi
fragmentami układanki. Szacunek dla kobiecości,szacunek dla
planety, podkreślanie antymaterializmu i współczucia oraz narzędzia
aby ożywić i i sprawić, aby te trzy aspekty działały harmonijnie.
Badiner: Przez narzędzia rozumiesz substancje psychodeliczne?
McKenna: Tak. Byłoby bardzo interesujące spotkać buddystę
z wystarczająco otwartym umysłem aby wrócić i rozpocząć od nowa
z psychodelikami, bez wiecznej mantry na ustach „my idziemy
lepszą drogą“ i przyznać otwarcie, że może „idziemy lepszą drogą,
a może nie“. Spróbujmy tego doświadczyć, z całą naszą praktyką,
z całym naszym rozumieniem i ze wszystkimi technikami,
z botaniką, chemią i etnografią. I co wtedy może się objawić? Jeśli,
roshi Baker mówi, ludzie robią szybkie postępy z pomocą
psychodelików, dajmy im robić szybkie postępy z pomocą
psychodelików. I kiedy dotrą do poziomów, gdzie praktyka i metoda
są na pierwszym miejscu, niech one będą pierwszymi i może będzie
to kilka razy, kiedy psychodeliki będą musiały zamienić sie
miejscami z praktyką i odwrotnie.
Badiner: Nie widzisz, żadnej sprzeczności w byciu buddystą i
zgłębianiu psychodelików?
McKenna: Nie, raczej mógłbym powiedzieć, jak możesz być
poważnym praktykującym i nie odkrywać psychodelików? Wtedy
jesteś rodzajem buddysty na fotelu, buddysty od teorii, buddysty od
praktyki, ale praktyki trenowania praktyki. Ja mam na myśli, dużą
sprawę, weź starą łódź i nadaj jej kierunek.
Badinar: Może powinieneś wziać stare zafu?
McKenna: Albo spróbować obu!
Download