Wacław Stankiewicz EKONOMIKA INSTYTUCJONALNA Zarys wykładu Wydanie III uzupełnione Redakcja Olga Lesicka Opracowanie graficzne Piotr Kalita Uwagi kierować pod adresem: [email protected] Warszawa 2012 1 Spis treści WSTĘP 1. ............................................................................................................................... 5 PRZEDMIOT I KRÓTKIE DZIEJE ............................................................................... 7 1.1. U źródeł ekonomiki instytucjonalnej ............................................................................... 7 1.2. Dorobek „starej” ekonomiki instytucjonalnej ................................................................. 10 1.3. Na uboczu wielkich zwrotów w powszechnej myśli ekonomicznej ............................... 18 1.4. Odrodzenie i próba integracji ………………………………………………………….. 21 2. NOWA EKONOMIKA INSTYTUCJONALNA ........................................................... 25 2.1. Coase – prekursor czy mistrz? ...................................................................................... 28 2.2. North – nie tylko kliometria ........................................................................................... 31 2.3. Williamson – teoria kosztów transakcyjnych ................................................................ 34 2.4. Elinor Ostrom – zarządzanie wspólnotowe ……………………………..…………… 36 2.5. Hodgson – dużo o ekonomice ewolucyjnej ................................................................... 38. 2.6. Perspektywy rozwoju – wiele niewiadomych ………………………………................ 41 3. ZAGADNIENIA METODOLOGICZNE ...................................................................... 45 3.1. Koncepcje i teoria instytucji .......................................................................................... 45 3.2. Instytucja a organizacja ……………………………………………………………..… 54 3.3. Formalizm, indywidualizm i holizm ............................................................................. 56 3.4. Teoria instytucjonalnej matrycy .................................................................................... 60 4. EKONOMICZNA TEORIA PRAW WŁASNOŚCI .................................................... 65 4.1. Instytucja własności ..................................................................................................... 65 4.2. Systemy praw własności .............................................................................................. 67 4.2.1. Wolny dostęp do zasobów i system własności wspólnej ......................................... 68 4.2.2. System własności grupowej i prywatnej ................................................................. 71 4.2.3. Własność państwowa .............................................................................................. 76 4.2.4. Uwagi o prawie własności intelektualnej ............................................................... 78 4.3. Teoremat Coase`a ........................................................................................................ 79 5. RYNEK – UJĘCIE INSTYTUCJONALNE ………………………………………… 82 5.1. Narodziny i rozwój rynku ........................................................................................... 82 5.2. Rynek i plan ................................................................................................................. 87 5.3. W gąszczu struktur instytucjonalnych ......................................................................... 90 5.3.1. Wyzwania okresu ekspansji wymiany rynkowej ……………………………………. 91 5.3.2. Sieci w architekturze współczesnego rynku ……………………………………….. 95 6. INSTYTUCJONALNA TEORIA KONTRAKTÓW ................................................. 99 6.1. O instytucji kontraktów .............................................................................................. 99 6.2. Główne rodzaje i klasyfikacja kontraktów ................................................................. 105 6.3. Kontrakt kompletny – uwagi uzupełniające ………………………………………… 113 2 7. PROBLEMY KONTRAKTÓW NIEKOMPLETNYCH ………………..…………… 117 7.1.Teoria i praktyka kontraktów niekompletnych ……………………………………… 117 7.2.Ciągłe poszukiwanie – presja praktyki ……………………………………………… 123 7.3.Kontrakty relacyjne …………………………………………………………………. 128 8. TEORIA KOSZTÓW TRANSAKCYJNYCH ............................................................. 135 8.1. Pojęcie i typy transakcji .............................................................................................. 135 8.2. Koncepcja kosztów transakcyjnych ............................................................................ 141 8.2.1.Podstawy ogólnej teorii kosztów transakcyjnych ………………………..…….……142 8.2.2.Powiązania i klasyfikacja …………………………………………………............. 148 8.3. Zapotrzebowanie na rachunek kosztów transakcyjnych …………………………… 154 9. PRZEDSIĘBIORSTWO JAKO INSTYTUCJA I ORGANIZACJA ............................ 160 9.1.Narodziny i rozwój instytucjonalnej teorii przedsiębiorstwa ...................................... 160 9.2. Koncepcja układu: pryncypał-agent .......................................................................... 165 9.3.Wielkie korporacje ...................................................................................................... 172 10. EKONOMIKA INSTYTUCJONALNA O ROLI PAŃSTWA ................................ 179 10.1. Powstanie i ewolucja państwa jako instytucji i organizacji ...................................... 179 10.2. Funkcje państwa w systemie społeczno-gospodarczym ........................................... 186 10.3. Teoria wyboru społecznego ...................................................................................... 193 11. ZJAWISKO I PROBLEMY SZAREJ STREFY ……………………………………. 199 11.1. Krótkie dzieje i zarys teorii ……………………………………………….………… 199 11.1.1. Kilka lekcji z historii społeczno-gospodarczej …………………………….…….… 199 11.1.2. Na drodze do teorii ………………………………………………………….…….. 201 11.2. Realia i wyzwania współczesności ………………………………………………… 205 11.3. Zagadnienia szarej strefy w polskiej gospodarce …………………………………... 211 12. INSTYTUCJONALNE UJĘCIE KRYZYSU GOSPODARCZEGO ……….………. 219 12.1. Pole obserwacji – cykl gospodarczy i dynamika płyt matrycy instytucjonalnej…………………………………………………………………….. 219 12.2. Dynamika systemu instytucjonalnego jako źródło kryzysu ………………………… 222 12.3. Obecny kryzys globalny …………………………………………………………….. 227 13. TEORIA PROJEKTOWANIA MECHANIZMÓW GOSPODARCZYCH ……….… 233 13.1.Geneza i najnowsze dzieje ………………………………………………………….. 233 13.2. Struktura teorii ……………………………………………………………………… 237 13.3. Zastosowania –doświadczenia i oferta ………………………………………….….. 243 14. INSTYTUCJONALNO-EKONOMICZNA ANALIZA PRAWA …………………… 248 3 14.1. O wspólnym obszarze badań ekonomii i prawa …………………………………… 248 14.2. Struktura ekonomicznej analizy prawa jako przedmiotu dydaktycznego i badań naukowych ……………………………………………………………………….. 255 14.3. Tylko jeden przykład ……………………………………………………………… 259 15. ZRĘBY EKONOMIKI EWOLUCYJNEJ ................................................................... 265 15.1. Teoria ewolucji ekonomicznej .................................................................................... 265 15.2. Ewolucyjna teoria zmian instytucjonalnych ............................................................... 270 15.3. Proces transformacji ustroju społeczno-gospodarczego ............................................. 277 SŁOWNIK ………………………………………………………………...……………. 282 BIBLIOGRAFIA .............................................................................................................. 290 Spis rysunków i tablic ...................................................................................................... 294 4 WSTĘP Decyzję o wprowadzeniu wykładu ekonomiki instytucjonalnej do programu kształcenia Prywatnej Wyższej Szkoły Businessu, Administracji i Technik Komputerowych w Warszawie podjął w lutym 2004 r. Jego Magnificencja Rektor Prof. dr Tadeusz Koźluk. Osiem lat doświadczeń wdrażania treści programowych tego przedmiotu, praktycznie na wszystkich kierunkach kształcenia – obowiązkowego dla ekonomistów i jako oferta dla studentów informatyki, prawa, administracji i dyplomacji – przyniosły bogaty materiał, pozwalający doskonalić proces dydaktyczny. Dokonuje się przeto zmian w strukturze tematycznej, metodach zajęć, propozycjach literatury i zestawach pytań kontrolnych. W roku 2007 ukazało się drugie rozszerzone wydanie podręcznika, które trafiło także do wielu uczelni krajowych. Trzeba jednak pamiętać, że ekonomika instytucjonalna jest w stanie ekspansji, jej przedstawiciele zdobywają Nagrody Nobla, aktywnie działają międzynarodowe towarzystwa naukowe i lawinowo rośnie literatura fachowa. Obserwuje się wzrost badań stosowanych i dodatnie sprzężenie zwrotne między popytem na praktyczny aspekt nauczania tego przedmiotu a podażą oferty dydaktycznej ze strony ośrodków naukowo-badawczych. Nowe uzupełnione wydanie jest więc potrzebne i w pełni uzasadnione. W tym wydaniu znalazły się trzy nowe rozdziały poświęcone zagadnieniom instytucjonalnego ujęcia kryzysu gospodarczego, teorii projektowania mechanizmów gospodarczych oraz instytucjonalno-ekonomicznej analizie prawa. W ten sposób wychodzimy naprzeciw zapotrzebowaniu społecznemu naszych czasów. Wszak zjawisko współczesnego kryzysu ma już zasięg globalny i przyczyny dopiero intensywnie rozpoznawane przez naukę. Nie ustają także eksperymenty sterowania i regulowania w ramach dynamicznie funkcjonujących systemów społeczno-gospodarczych. Wreszcie – w Polsce rośnie aprobata dla integracji poczynań specjalistów, w których ekonomia, w tym ekonomika instytucjonalna, może pełnić rolę pożytecznego spoiwa środowiska nauk społecznych i zwłaszcza codziennego współdziałania ekonomistów i prawników. Jako autor i wykładowca pozwalam sobie zgłosić kilka uwag i propozycji pod adresem studentów i czytelników. Otóż zalecana literatura jest tylko propozycją, a załączona bibliografia – wciąż jeszcze skromnym, wyselekcjonowanym zestawem publikacji, ułatwieniem w podejmowaniu decyzji o dalszym studiowaniu ekonomiki instytucjonalnej. W tym wydaniu podręcznika korzystałem już szerzej z coraz bogatszego zestawu publikacji naszych polskich autorów. Pragnę zwrócić uwagę na pojawiające się materiały konferencji 5 naukowych, poświęconych ekonomice instytucjonalnej. W relatywnie krótkim okresie ukazały się i są dostępne następujące wartościowe publikacje: 1. W 2005 r. Nowa ekonomia instytucjonalna. Teoria i zastosowania praktyczne, pod redakcją prof. dr. hab. Stanisława Rudolfa – Szefa Katedry Ekonomiki Instytucjonalnej w Wyższej Szkole Ekonomii i Prawa w Kielcach, zawierająca bogaty zbiór opracowań polskich autorów. Kolejne konferencje w tym ośrodku owocowały obszernymi publikacjami w latach 2009 i 2012. 2. Ekonomia instytucjonalna – teoria i praktyka, pod redakcją prof. Urszuli ZagóryJonszty, będąca prezentacją obrad konferencji zorganizowanej we wrześniu 2005 r. przez Akademię Ekonomiczną w Katowicach. Polecam serię wydawniczą Dokonania współczesnej myśli ekonomicznej, pod tą samą redakcją, w której tomach pojawiły się już liczne cenne publikacje z ekonomiki instytucjonalnej. 3. Od 2005 r. pod auspicjami Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika ukazało się już 7 obszernych tomów cyklu Ekonomia i Prawo, pod redakcją Barbary Polszakiewicz i Jerzego Boehlke. Mamy tu dostęp do prawdziwej krynicy wiedzy o rozwoju ekonomiki instytucjonalnej, a zwłaszcza dyscypliny nazywanej ekonomiczną analizą prawa. 4. Bożena Klimczak – Wybrane problemy i zastosowania ekonomii instytucjonalnej, Wyd. AE we Wrocławiu, 2006. 5. Janina Godłów-Legiędź (red.), Instytucje i transformacja, Wyd. A. Marszałek, Toruń 2009 oraz niezwykle inspirująca rozprawa Pani Profesor, wielce zasłużonej dla promowania ekonomiki instytucjonalnej w Polsce, pt. Współczesna ekonomia. Ku nowemu paradygmatowi? (Wyd. C.H.Beck, Warszawa 2010). * Oprócz wyrazów szacunku i wdzięczności, skierowanych do JM Rektora Prywatnej Wyższej Szkoły Businessu, Administracji i Technik Komputerowych – Profesora dr. Tadeusza Koźluka, za stworzenie warunków do podjęcia i kontynuacji wykładu oraz napisania tego podręcznika, pragnę także podziękować za codzienną życzliwość pracownikom Wydziału Nauk Społecznych i Technik Komputerowych, a moim studentom za aktywność i zainteresowanie problemami mikro- i makroekonomii, jak również polityką i doktrynami ekonomicznymi, wśród których nie brakowało wątków wziętych z ekonomiki instytucjonalnej. 6 1. PRZEDMIOT I KRÓTKIE DZIEJE Do sprawdzonych w dydaktyce metod należy oczywiście krótka wstępna prezentacja cech wykładanej dyscypliny naukowej, zwłaszcza wskazanie jej miejsca w zbiorze nauk pokrewnych, obiektu badawczego, struktury i głównych powiązań z realiami życia społecznego. Taka prezentacja ma zachęcić do opanowania treści poznawanego przedmiotu i rozbudzić zainteresowanie ich przydatnością i rolą we własnym programie zdobywania wiedzy specjalistycznej i ogólnej. Dla oszczędności czasu i miejsca pozwalam sobie w tym miejscu tylko na dwie uwagi. Pierwsza dotyczy samej nazwy przedmiotu. Dlaczego nie użyłem dość często stosowanego w naszym kraju określenia ekonomia instytucjonalna i trzymam się nazwy ekonomika instytucjonalna? Po prostu uznaję nazwę ekonomia za właściwą dla całej nauki o gospodarowaniu, podczas gdy ekonomika jest nazwą tylko części tej nauki. Druga uwaga dotyczy definicji pojęcia ekonomika instytucjonalna. W bogatej literaturze naukowej i popularnonaukowej znajdują się liczne definicje, zbudowane zwykle pod kątem rozważań prowadzonych przez autora. Nie mogę opowiedzieć się za jedną z nich, bez przeprowadzenia odpowiedniego wywodu i przywołania licznych argumentów. Sądzę, że w zarysie wykładu przedmiotu dopiero wchodzącego do programów wyższych uczelni, za wystarczającą możemy przyjąć następującą definicję: Ekonomika instytucjonalna jest to część nauki ekonomicznej, która za punkt odniesienia w poznawaniu i wyjaśnianiu procesów gospodarczych przyjmuje instytucję, jako pewien wzorzec wykształcony przez zbiorowość społeczną. Nie trudno zauważyć, że proponowana definicja wymaga kolejnych uściśleń, a przede wszystkim wyjaśnienia pojęcia instytucja. Uznałem, że zaspokojeniu takiej potrzeby może służyć przypomnienie dziejów ekonomiki instytucjonalnej, która jest wszak fragmentem historii myśli ekonomicznej. Z tych względów strukturę tego rozdziału podporządkowałem zarówno chronologii – etapom narodzin i rozwoju, jak i ekspozycji istotnego wydarzenia, jakim stał się podział ekonomiki instytucjonalnej na dwa, współcześnie równoległe nurty. 1.1. U źródeł ekonomiki instytucjonalnej Czas i miejsce narodzin określonej koncepcji, doktryny, całego nurtu, prądu lub szkoły naukowej myśli ekonomicznej można zidentyfikować pozornie łatwo. Wystarczy odwołać się do dokumentów, autentycznych rozpraw i rzetelnej analizy sytuacji społeczno-gospodarczej konkretnego okresu, z której zrodziło się szczególne zapotrzebowanie na nowe ujęcie problemu. W praktyce mamy do czynienia z paradoksem odwrócenia biegu czasu, a mianowicie – powtarzającym się nakazem ponownego wyjaśnienia przyczyn, wkładu prekursorów i oświetlenia dokonań mistrzów, w miarę jak starzeje się lub po prostu ewoluuje badana doktryna ekonomiczna. Tak jest także z ekonomiką instytucjonalną. Jeszcze do lat 50ych ubiegłego wieku wystarczała znajomość narodzin i rozwoju amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej, o której obecnie mówimy jako o „starej”, „oryginalnej” lub „tradycyjnej”. Pojawienie się i dynamiczny rozwój nowej ekonomiki instytucjonalnej, aspirującej nawet do rangi relatywnie samodzielnego nurtu, prądu lub nawet szkoły, wręcz wymusiło poszukiwanie własnych, oryginalnych korzeni, a po pewnym czasie – także odwoływanie się do pokrewieństwa, zbieżności poglądów i wspólnych obszarów zainteresowań. Przy tych zastrzeżeniach nie popełnimy większego błędu, rozpoczynając krótki przegląd dziejów ekonomiki instytucjonalnej od opisu źródeł twórczej inspiracji mistrzów amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej. Burzliwy rozwój Stanów Zjednoczonych w drugiej połowie XIX wieku stworzył klimat pobudzający także rozwój oryginalnych koncepcji naukowych. Znawcy problemu 7 wskazują zwłaszcza na trzy pierwotne źródła, które zasiliły płodny w późniejszym okresie prąd, przenikający większość nauk społecznych, a który przyjęto nazywać instytucjonalizmem. Do takich źródeł zalicza się: darwinizm społeczny, antropologię kulturową i pragmatyzm. Przypomnę ich główne tezy 1. NAUKI SPOŁECZNE: 1. DARWINIZM SPOŁECZNY 2. ANTROPOLOGIA KULTUROWA 3. PRAGMATYZM – INSTRUMENTALIZM „STARA” EKONOMIKA INSTYTUCJONALNA DOKTRYNY EKONOMICZNE: HISTORYZM 1. PROTEKCJONIZM WYCHOWAWCZY Rys. 1.1. Źródła amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej. Darwinizm społeczny dotarł z Europy do USA na fali ewolucjonizmu i przyczynił się do powstania amerykańskiej socjologii. Pod wpływem dzieł wielkiego uczonego angielskiego Herberta Spencera (1820-1903) w języku tej nauki zagościły pojęcia struktura społeczna, instytucja i organizacja, odnoszące się do takich wspólnot, jak rodzina, wspólnota religijna i zawodowa, zrzeszenia polityczne i układy produkcyjne. Oryginalne, amerykańskie wątki do tych koncepcji wprowadził William Graham Sumner (1840-1910), podnosząc do najwyższej rangi znaczenie doboru naturalnego w więziach społecznych. Teza, zaczerpnięta z biologii, że przeżyją tylko najzdatniejsi, miała uznanie wśród obserwatorów i uczestników praktyki ówczesnego etapu rozwoju amerykańskiego kapitalizmu. Walka człowieka o przetrwanie wymusiła tworzenie wspólnot na podstawie pewnych praktyk, obyczajów, upodobań i obrzędów, które stały się naturalnymi sposobami postępowania w gromadzie (w oryginale – folkways). Mamy tu do czynienia z opisem kategorii instytucja. W ramach ogólnej nauki o człowieku wyodrębnia się antropologię kulturową, która bada życie ludzkie w ramach odziedziczonego dorobku materialnego i duchowego wspólnot społecznych. Rozgłos przyniosły badania nad pierwocinami więzi społecznej, prowadzone w bezpośrednim kontakcie uczonych z plemionami indiańskimi. Lewis Henry Morgan (18181881) na podstawie wieloletnich badań życia Irokezów wskazał na znaczenie takich instytucji, jak rodzina, małżeństwo, ród i plemię w ogólnym procesie rozwoju ludzkości. Warto wspomnieć, że jego badania wykorzystał m.in. Fryderyk Engels w swojej rozprawie o powstaniu instytucji własności prywatnej i państwa. 1 Por. W. Stankiewicz, Ekonomika instytucjonalna. Narodziny i rozwój, Wyd. BBS, PWSBiA, Warszawa 2004, s. 15-25. 8 Inspiracja ze strony filozofii była niezwykle silna i oryginalna, bowiem pochodziła z koncepcji odzwierciedlającej specyfikę amerykańską. Dynamizm gospodarczy, społeczny i polityczny rodzącego się mocarstwa, legł u podstaw pragmatyzmu, jako doktryny podkreślającej znaczenie czynu i działania, prawdziwości teorii przez jej skutki praktyczne. W czołówce amerykańskiego pragmatyzmu wysokie miejsce zajmował Charles Sander Peirce (1839-1914), który odrzucał podejście Kartezjusza o konieczności stworzenia wstępnej metody badawczej, zakładał ciągłość procesu poznania i zalecał osobliwą skromność w postaci wątpienia konstruktywnego. Głoszona przez niego zasada pragmatyczna zakłada, że stworzone pojęcie intelektualne trzeba przetłumaczyć na dyrektywę dla praktyki i oszacować skutki działania. W tym samym duchu wypowiadał się wybitny filozof i psycholog William James (1842-1910). Wprowadził on pojęcie aktywnej jednostki ludzkiej, tworzenie się w procesie ewolucji szczególnej jaźni społecznej (the social self). Jego zdaniem, instynkty pierwotne człowieka przekształcają się w zachowania wyuczone, nawyki, które stają się siłą napędową rozwoju społecznego. W ten sposób zasada pragmatyczna uzyskała wsparcie ze strony psychologii. Skrajną postać pragmatyzmu opracował i upowszechnił John Dewey (18591952) pod nazwą instrumentalizmu. W nawiązaniu do filozofii empiryzmu postulował realizację programu przebudowy ustroju społecznego na podstawie nauki o dominującym znaczeniu reakcji organizmów na bodźce płynące ze środowiska naturalnego i stosowane narzędzia. Funkcjonowanie amerykańskiego systemu społeczno-gospodarczego dowodzi konieczności liczenia się z zasadami indeterminizmu i prakseologii. Omówione trzy źródła inspirujące twórców instytucjonalizmu zasiliły słabą jeszcze amerykańską myśl ekonomiczną i przyczyniły się do wkrótce do powstania jej oryginalnych koncepcji. Zamiast kolejnych skromnych adaptacji doktryn europejskich, zwłaszcza autorów angielskich i francuskich, amerykańscy ekonomiści podejmują zadania i problemy wyrastające z konkretnych potrzeb młodego i dynamicznie rosnącego własnego państwa. Mimo uznanej atrakcyjności szkoły klasycznej odrzucono jej skrajny liberalizm na rzecz doktryny protekcjonizmu wychowawczego, tj. utrzymania efektywnej bariery celnej przed ekspansją importu brytyjskiego. Zwolennikiem protekcjonizmu był zarówno bliski doradca prezydenta Jerzego Waszyngtona – Aleksander Hamilton (1757-1804), jak i dwaj wybitni uczeni, biznesmeni i działacze społeczni – Daniel Raymond (1786-1849) i Henry Charles Carey (1793-1879). W ich koncepcjach zawierał się program polityki przyspieszenia industrializacji, akumulacji kapitału i wewnętrznej ekspansji gospodarczej w gwałtownie rozszerzających się granicach Stanów Zjednoczonych. Wysoko ceniono w nich tradycje przyniesione przez imigrantów, rozwijane przez wspólnoty pionierów i zawarte w etyce kościołów protestanckich. W tym miejscu przypomnę, że późniejszy mistrz niemieckiej szkoły narodowej Friedrich List (1789-1846) przebywał na wymuszonej emigracji w USA w latach 1825-1832, obserwował i uczestniczył w przemianach społeczno-gospodarczych, tworząc własną doktrynę protekcjonizmu na użytek jednoczących się Niemiec i – ogólnie – jako ofertę dla krajów gospodarczo nierozwiniętych. Dorobek kolejnych szkół niemieckich, które utrwaliły w powszechnej myśli ekonomicznej wysoką pozycję całego kierunku historycznego, przyczynił się poważnie, na zasadzie sprzężenia zwrotnego, do rozwoju pierwocin amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej. Koncepcje jej twórców rodziły się w warunkach dramatycznych wydarzeń związanych z wojną secesyjną (1861-1865) i ekspansją młodego mocarstwa, korzystającego z ogromnego potencjału gospodarczego. Wojna secesyjna obnażyła sprzeczności interesów i złożoność struktury społecznej (możemy już mówić o matrycy instytucjonalnej) uprzemysłowionej Północy i rolniczego Południa, trudności sprawowania władzy w ramach federacji i liberalnej polityki gospodarczej. Po wojnie secesyjnej wielu młodych amerykańskich ekonomistów szukało 9 natchnienia w uczelniach niemieckich i u wykładowców kierunku historycznego. Odpowiadały im opisowe ujęcia historii gospodarczej, analiza przemian w ustroju wspólnot wiejskich, strukturach osiedlowych, organizacjach stanowych i zawodowych oraz postulaty oparte na etyce. Teoretyczne spekulacje kierunku subiektywno-marginalistycznego znalazły się na dalszym planie. To grupa młodych ekonomistów wykształconych w ośrodkach niemieckich nadała w 1885 r. ton założycielom Amerykańskiego Towarzystwa Ekonomicznego (American Economic Association – AEA). W programie znalazły się następujące wytyczne działania: 1) państwo jest siłą niezbędną dla zapewnienia warunków postępu społecznego; 2) nauka ekonomiczna preferuje badania życia gospodarczego w ujęciu historycznym z wykorzystaniem metod statystycznych; 3) konflikt między światem pracy i kapitału rodzi liczne napięcia, których rozwiązanie wymaga współdziałania kościołów, państwa i nauki; 4) polityka gospodarcza nie może być analizowana z pozycji partyjnych, natomiast powinna być wspierana naukową analizą prawną. Historia wciąż aktywnie działającego Towarzystwa odnotowała jednak dość krótki etap fascynacji historyzmem. Po osiągnięciu poziomu kraju wysoko uprzemysłowionego, dysponującego ogromnymi nadwyżkami produkcji rolnej i skutecznie konkurującego w handlu zagranicznym z Wielką Brytanią i Niemcami, przewagę w AEA zdobywa pluralizm metodologiczny. Dobrym przykładem jest ewolucja koncepcji amerykańskiego współtwórcy kierunku neoklasycznego Johna Batesa Clarka (1847-1938), który startował z pozycji niemieckiego historyzmu i chrześcijańskiego socjalizmu, aby dojść do sławy jako autor dzieła Podział bogactwa (The Distribution of Wealth, 1899), w którym wykorzystał metody rachunku marginalnego i założenia sięgające tradycji szkoły klasycznej. Warto odnotować fakt, że w poszukiwaniach źródeł inspiracji lub bezpośredniego wpływu na powstanie i rozwój ekonomiki instytucjonalnej znalazły się także interesujące poglądy na temat roli marksizmu. Do zapoznania się z nimi lepiej jednak zabrać się po wstępnym przestudiowaniu dorobku twórców amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej. 1.2. Dorobek „starej” ekonomiki instytucjonalnej W najnowszej literaturze przedmiotu znajdujemy dość częste odwołania do wypowiedzi znanych ekonomistów, zawierające sformułowania i wątki na miarę prekursorskich w stosunku do koncepcji mistrzów amerykańskiego instytucjonalizmu. Pozostawmy te sprawy historykom myśli ekonomicznej, aby więcej czasu poświęcić niezwykle płodnym twierdzeniom wielkiego uczonego T. Veblena, równie oryginalnym ujęciom J. Commonsa, teorii cyklu opracowanej przez W. Mitchella i próbom syntezy ekonomiki instytucjonalnej podejmowanym przez J. M. Clarka. To ich dorobek naukowy zdecydował w dużym stopniu o włączeniu ekonomiki instytucjonalnej do grona poważnych doktryn myśli ekonomicznej pierwszej połowy XX wieku. Jako paradoks możemy przyjąć fakt, że prawie bezspornie uznany za mistrza całego nurtu instytucjonalnego Thorstein Bunde Veblen (1857-1929) w swoich licznych publikacjach nie używał nazwy ekonomika instytucjonalna i tylko niekiedy definiował kluczowe dla tej dyscypliny wiedzy pojęcie instytucja. Największy rozgłos przyniosła mu intelektualnie wręcz agresywna teoria klasy próżniaczej, nie mieszcząca się w ramach tylko ekonomii i nawet socjologii, ale powiązana z filozofią pragmatyzmu, psychologią, antropologią kulturową, doktryną ewolucji społecznej i – wyraźnie – z krytyczną analizą ówczesnej fazy ustroju kapitalistycznego. Nie bez znaczenia była także jego postawa życiowa, ukształtowana przez pochodzenie i konflikty w pracy akademickiej, a także forma i styl prezentacji twierdzeń. Jego rozprawy są wciąż odczytywane, interpretowane i popularyzowane, a czasem – wręcz upraszczane. Trzeba to raczej przyjąć jako dowód 10 wielkości Veblena. Do prezentacji wkładu Veblena do ekonomiki instytucjonalnej wybrałem tylko klika kwestii. Zacznę od zainteresowania się Veblena takim obiektem, jak instytucja. Wydaje się, że już sama jego liczna rodzina stanowiła bogate i obfite źródło przemyśleń i wniosków. Była to bowiem rodzina ubogich imigrantów z Norwegii, pionierów wydzierających prerię dla zakładanych farm, chłopów obdarzonych instynktem dobrej roboty, wspartym etyką protestancką i z uporem przebijających się do godnej pozycji w początkowo tak obcym środowisku społecznym. Veblen zdobywał wiedzę dzięki ogromnemu talentowi, przełamywał barierę języka angielskiego, nie zapominając skandynawskich korzeni kulturowych, broniąc się często dowcipem lub złośliwością, ale także nie stroniąc od aktywnej walki z przejawami kołtunerii i ucisku społecznego. Codzienne obcowanie w schematach zachowań dziedziczonych od pokoleń nauczyły Veblena szacunku do ich trwałości, a w miarę zdobywania biegłości w analizach proponowanych przez ewolucjonizm i pragmatyzm (wszak jego wykładowcami byli krótko Sumner i Peirce) obserwacje te stały się tworzywem do formułowania coraz śmielszych i oryginalnych poglądów. W lutym 1899 r. ukazało się wielkie dzieło Veblena – Teoria klasy próżniaczej – wywołując prawdziwą burzę dyskusji nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Był to niezwykle ostry atak na świat biznesu i kulturę pieniądza, wykorzystujący do głębokiej analizy strukturę instytucjonalną ustroju społeczno-ekonomicznego. Veblen nie przywiązywał większej wagi do precyzyjnego określenia pojęcia instytucja, uznanego i powszechnie stosowanego w pracach psychologów i socjologów. Dopiero w rozdziale VIII. Teorii... umieścił następującą definicję: Instytucje społeczne to w swej istocie dominujące sposoby myślenia uwzględniające poszczególne warunki społeczne, poszczególne funkcje jednostki i społeczności. [...] Instytucje społeczne – czyli nawyki myślowe czy sposoby ujmowania zjawisk – które kierują ludzkim życiem, pochodzą z przeszłości. Są wytworami przeszłości, dostosowanymi do ówczesnych warunków, dlatego nigdy nie są w całkowitej zgodzie z wymogami teraźniejszości2. Bez trudu zauważymy możliwość wykorzystania tej definicji do nawet kilku prostszych określeń istoty pojęcia instytucja i do wyjaśnienia jej genezy lub powiązań strukturalnych. Czerpiąc obficie ze wszystkich wspomnianych źródeł amerykańskiej i europejskiej myśli naukowej i skupiając uwagę na treści i strukturze swojej teorii klasy próżniaczej, wprowadzał Veblen kolejne obiekty badawcze – instytucje społeczne – warunki ich powstawania, ewolucję i wielostronne powiązania. To od pierwotnego instynktu pracy (workmanship) wiedzie długa droga do postawy współzawodnictwa w ramach rodu i plemienia oraz zwyczaju i nawyku demonstrowania siły, bogactwa, z których zrodziła się tak brzemienna w skutki instytucja własności prywatnej. Ta instytucja działa już w ramach wyższego stadium kultury barbarzyńskiej, jej transformacji ze stadium dzikości do stadium preferującego postawy zaborcze (łupieżcze). Powstają pierwociny klasy próżniaczej, jako grupy i instytucji społecznej utrwalającej zwyczaj demonstrowania posiadanej własności, bogactwa i możliwości szczególnego typu konsumpcji, w celu wyróżnienia się spośród innych członków wspólnoty. Próżnowanie na pokaz to nieprodukcyjne użytkowanie czasu, wyraz pogardy dla działalności produkcyjnej, podkreślanie jako godnych uprawiania zajęć rządzenia, rzemiosła wojennego, sprawowania obrządków religijnych i uprawiania sportu. Niezwykle sugestywnie przedstawił Veblen obraz klasy próżniaczej jako instytucji funkcjonującej w ramach szerszej i historycznie młodszej fazie kultury quasi-pokojowej, którą można także określić jako świat pieniądza. W krytycznym zwierciadle teorii klasy próżniaczej łatwo rozpoznawano oblicze amerykańskiego ustroju społecznego i gospodarczego, a w dyskusjach mnożono przykłady szkodliwych moralnie postaw i marnotrawstwa zasobów. W rozważaniach Veblena coraz wyraźniej występuje analiza 2 T. Veblen, Teoria klasy próżniaczej, PWN, Warszawa 1971, s. 171. 11 dynamiki ustroju ekonomicznego, opartego na sprzecznościach miedzy dwoma jego układami, a mianowicie – układem instytucji produkcyjnych (technicznych) i biznesowych (finansowych). Konserwatyzm, wyrastający z instytucji próżnowania na pokaz i ostentacyjnej konsumpcji, staje się hamulcem w procesie koniecznego przystosowania się do postępu technicznego. Dorobek naukowy Veblena obejmuje także jego koncepcje i postulaty dotyczące ekonomiki ewolucyjnej, jako teorii rozwoju społeczno-gospodarczego lub po prostu ujmowania procesu transformacji życia wspólnoty ludzkiej. Już w obszernym artykule pod znamiennym tytułem Dlaczego ekonomika nie jest nauką ewolucyjną? (Why Is Economics Not an Evolutionary Science?, “Quarterly Journal of Economics” z lipca 1898 r.) sygnalizował Veblen niedostatki metodologii opartej na statycznym ujęciu zjawisk, naturalnych i trwałych prawach natury. Postulował przeto odrzucenie teleologii – jako postawy badawczej odwołującej się do powszechnej celowości działań – na rzecz poznawania rzeczywistych przyczyn warunkujących decyzje podmiotów. Zamiast prostej taksonomii, a więc formalnej klasyfikacji i hierarchizacji rzeczy i zjawisk, zalecał analizę istoty konkretnych instytucji i ich powiązań. W ten sposób Veblen zrywał także z tradycją kierunku historycznego i jego opisem systemów gospodarczych opartym właśnie na taksonomii. Odrzucił także hedonizm szkoły austriackiej, traktującej człowieka gospodarującego jako zwykłe – chociaż doskonałe – urządzenie, izolowany szczelnie kalkulator przyjemności i przykrości. Postulowany przez Veblena schemat rozwoju nauki ekonomicznej podkreślał znaczenie jej więzi z ewolucją całego układu kultury, jako kompleksu nawyków życiowych i myślowych dominujących wśród członków wspólnoty. Ekonomika ewolucyjna – pisał – musi być także teorią wzrostu kulturowego, wszak silnie zdeterminowanego potrzebami gospodarczymi i sekwencją instytucji ekonomicznych. Natomiast u samych podstaw wiedzy i nauki leżał instynkt czystej ciekawości i sprzężenie zwrotne z praktyką. Prezentację dorobku Veblena kończę przypomnieniem jego pionierskiego ujęcia genezy i rozwoju korporacji, jako instytucji współczesnego kapitalizmu, oraz zjawiska technokracji, zwiastującego sprzeczności interesów właścicieli kapitału i menedżerów wielkich przedsiębiorstw, wielkich kapitanów przemysłu. Veblen wnikliwie analizował przekształcenia organizacyjne i instytucjonalne w świecie biznesu i techniki, ewolucję instytucji przedsiębiorstwa, postawy warstw i klas społecznych, narastanie zjawisk kryzysowych także w skali międzynarodowej. Teza Veblena o rysującym się wyraźnie podporządkowaniu instytucji państwa interesom wielkiego biznesu wywołała burzliwą dyskusję. Veblen pisał: Rząd konstytucyjny jest rządem biznesu. [...] Rząd pracuje zwykle w interesie biznesmenów, w pełnej zgodności celów. [...] Za zgodą wielkiej części ludności, włączając nawet tych, którzy nie mają w tym interesów pieniężnych, rząd konstytucyjny stał się głównie departamentem organizacji biznesu i jest kierowany według rad biznesmenów3. * Podstawy amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej tworzył także John Rogers Commons (1862-1945), który w młodości poznał dobrze prozę życia średnio zamożnych farmerów w Ohio, Indiana i Wisconsin, próbował szczęścia w zawodzie drukarza, walczył o prawa związków zawodowych, a studia formalnie ukończył na poziomie bakałarza. Pewien wpływ na jego późniejsze koncepcje wywarły niemiecki historyzm (zainteresowanie dziejami konkretnych wydarzeń społeczno-gospodarczych) i chrześcijański socjalizm, ale największy – obserwacja procesu reform dokonywanych w latach 1900-1920 w Stanach Zjednoczonych, którym dano nazwę ery postępowej (Progressive Era). Po objęciu w 1904 r. stanowiska wykładowcy na stanowym University of Wisconsin (Madison) twórczo połączył obowiązki 3 T. Veblen, The Theory of Business Enterprise, Mentor, New York 1904, s.135-6. 12 dydaktyczne z działalnością społeczną i polityczną. Współpracował z wybitnym politykiem, gubernatorem R. M. La Follete`em, wdrażając programy doskonalenia stanowej polityki ochrony praw konsumenta, doskonalenia systemu finansowego i łagodzenia konfliktów między światem kapitału i pracy. Przez kilka lat Commons i jego studenci przeanalizowali ogromny materiał zawarty w orzeczeniach sądów zamykających sprawy związane z konfliktami pracy. Fundamentalne publikacje na ten temat zaświadczają, że stał się on wybitnym przedstawicielem ekonomiki pracy i ekspertem w polityce społeczno-gospodarczej, zwłaszcza w zakresie negocjacji i realizacji kontraktów najmu. Podstawowy wkład Commonsa do amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej znajduje się w trzech obszernych książkach. Pierwsza, Podstawy prawne kapitalizmu (Legal Foundations of Capitalism) ukazała się w 1924 r. i jest sugestywnym wykładem więzi nauki prawa z ekonomią. Drugą autor opublikował w 1934 r. już po przejściu na emeryturę i w tytule wyróżnił wreszcie nazwę powstającej dyscypliny nauk ekonomicznych, a mianowicie – Ekonomika instytucjonalna: jej miejsce w ekonomii politycznej. Dopiero po śmierci Commonsa opublikowano w 1950 r. jego trzecie wielkie dzieło – Ekonomikę działania kolektywnego (The Economics of Collective Action). Dla lepszego zapoznania się z oryginalnym ujęciem treści ekonomiki instytucjonalnej konieczne jest przypomnienie kilku najważniejszych tez zawartych w tych dziełach. We wstępie do Podstaw prawnych kapitalizmu Commons pisał: Celem tej książki jest opracowanie ewolucyjnej i behawiorystycznej, czy raczej wolicjonalnej teorii wartości, opowiadając się tym samym po stronie tych, którzy zerwali z tradycją psychologii hedonistycznej, dotychczas tak silnie oddziałującej na nauki prawne i ekonomiczne4. Commons, w odróżnieniu od Veblena, korzystał w pełni ze zdobyczy psychologii behawioralnej, która odrzuciła subiektywną metodę introspekcji (obserwacji samego siebie) na rzecz analizy dających się obserwować zachowań ludzi. Ten nurt psychologii był bliski amerykańskiemu pragmatyzmowi i ułatwiał Commonsowi rozwijać całościowo ujętą doktrynę ekonomiczną. Gospodarka jest, według niego, z jednej strony – stosunkiem człowieka do przyrody, a więc relacją techniczną, ilościową; a z drugiej strony – stosunkiem człowieka do człowieka, przeto ma wymiar jakościowy. Można mówić o dwóch układach – gospodarki technicznej (engineering economy) i gospodarki biznesu (business economy). Dla określenia całości (dzisiaj chyba określilibyśmy to jako system) Commons wprowadził pojęcie układ działający (going concern). Rozwój tych układów opiera się na regułach działania (working rules), które opracowuje i wdraża Sąd Najwyższy państwa. Podstawowe kategorie nauki ekonomii kształtowały się, zdaniem Commonsa, pod przemożnym wpływem orzeczeń i interpretacji sądów. Taką sterowaną ewolucję przechodziło pojęcie własności – od posiadania przedmiotów fizycznych z ich wartością użytkową, do nieuchwytnego aktywu, niematerialnego, ale mającego wartość rynkową, opartą na oczekiwaniach podmiotów gospodarki. Ewolucja przekształceń układów działających występuje bardzo wyraźnie w orzeczeniach sądowych dotyczących konfliktów rodzących się podczas zawierania i realizacji transakcji. Współczesna ekonomika instytucjonalna umieściła teorię kosztów transakcji na poczesnym miejscu, wskazując na prekursorski charakter koncepcji Commonsa. Przytoczę jego kilka tez. Transakcja jest godna obserwacji naukowej, jako wyraz woli ludzkiej, związany z wyborem w warunkach ograniczeń i w zgodzie z roboczym układem reguł działającego układu. Transakcje można definiować od strony jakościowej, uwzględniając psychologię, zwłaszcza intencje stron, albo od strony ilościowej, kalkulując nakłady materialne i czynniki współtworzące stopień siły oddziaływania stron. Oryginalne podejście zastosował Commons określając elementarny model transakcji. Zamiast tradycyjnie opisywanego układu: jeden 4 J. R. Commons, Legal Foundations of Capitalism, University of Wisconsin Press, Madison 1957, s. VII. 13 sprzedający – jeden kupujący, wykorzystał model pięciosobowy. Mamy zatem układ: sprzedawca i jego konkurent – kupujący i jego rywal – władca, jako czynnik ustalający reguły, sędzia, arbiter lub po prostu otoczenie, środowisko, w którym pojawia się transakcja. Zastosowana przez Commonsa i jego uczniów metoda przesiewania wyroków i orzeczeń sądowych pozwoliła także odtworzyć historyczny proces „targowania się” (bargaining) stron o wysokość renty, płac i cen. W tym oto procesie wyłoniła się instytucja własności prywatnej, poznano liczne przyczyny i ograniczenia decyzji cenowych, zajęto się sporami o płace, tak brzemiennymi w konflikty społeczne. Niektóre uogólnienia Commonsa poszły tak daleko, że w ich wyniku mechanizm rynkowy uznany został za czynnik podrzędny w stosunku do efektów „widzialnej ręki” władzy sądowniczej. * Przed prezentacją treści dwutomowej Ekonomiki instytucjonalnej warto przypomnieć krótkie dzieje wprowadzania tej nazwy do terminologii w amerykańskiej literaturze przedmiotu5. Przyjmuje się, że to amerykański ekonomista Walton Hale Hamilton (1881-1958) wprowadził do obiegu określenie podejście instytucjonalne w referacie na konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Ekonomicznego w roku 1918, zatytułowanym Instytucjonalne podejście do teorii ekonomicznej (The Institutional Approach to Economic Theory, opublikowany w materiałach konferencji z 1919 r.). Argumentacja autora zawierała się w tezach, że takie podejście: 1) jednoczy badania w różnych obszarach; 2) przybliża analizę procesów zarządzania; 3) odpowiada pojmowaniu instytucji, zarówno jako zmiennych elementów życia gospodarczego, ale i podmiotów, które tym życiem kierują; 4) pozwala traktować proces społeczno-gospodarczy w formie jedności zmian instytucjonalnych i rozwoju całości; 5) wykorzystuje zdobycze współczesnej psychologii społecznej, zwłaszcza teorii ludzkich zachowań (behawioryzmu). Hamilton wskazał na liczne grono amerykańskich ekonomistów, w tym na T. Veblena, W. Mitchella i J.M. Clarka, którzy takie instytucjonalne podejście stosowali, nawet nie definiując kluczowego pojęcia instytucja. Wielkie dzieło Commonsa w samym tytule potwierdzało akceptację podejścia instytucjonalnego, a w podtytule – lokalizację nowej subdyscypliny w naukach ekonomicznych, konkretnie w ekonomii politycznej6. Samą ekonomię polityczną traktował Commons jako teorię gospodarki narodowej, system gospodarki w skali makro, natomiast ekonomikę instytucjonalną jako jej składnik eksponujący rolę i znaczenie działania zbiorowego (collective action) w sterowaniu procesem transakcji indywidualnych. Wyraźnie preferując osiągnięcia praktyki legislacyjnej, uogólnienia praktyki sądowniczej i odrzucając wywody na temat genezy instytucji, Commons oparł się na swoich tezach o istocie procesu transakcji i koncepcji układu działającego. To właśnie trzy typy transakcji – przetargowe, menedżerskie i racjonujące – jako układy działające (going concerns), razem ze swoimi regułami funkcjonowania, od rodziny, poprzez korporacje, związek zawodowy, stowarzyszenia gospodarcze, aż do samego państwa, są tym, co nazywamy instytucjami7. Commons uznawał wprawdzie Veblena za pioniera ekonomiki instytucjonalnej, ale zarzucał mu nietrafne pojmowanie pragmatyzmu i brak znajomości najnowszego orzecznictwa sądowego, w którym nowe zjawiska, np. własności „nieuchwytnej”, znajdują wyjaśnienie na gruncie relacji interesów obu stron – kapitalistów i robotników. Veblen, jego zdaniem, dostrzegał tylko wyzysk oparty na zwyczaju i nawykach. Podobnie jest z 5 Korzystam z publikacji wybitnego znawcy historii ekonomiki instytucjonalnej Malcolma Rutherforda: Institutionalism Between the Wars, „Journal of Economic Perspectives”, 2001, nr 3, s. 175-194 oraz Institutional Economics: Then and Now. 6 J. R. Commons, Institutional Economics. Its Place in Political Economy, The University of Wisconsin Press, Madison 1959. 7 Tamże, s.69. 14 veblenowskim ujmowaniem roli instynktu dobrej roboty, jako wyrastającego z samej przyrody i akumulacji bogactwa pieniężnego. Commons ujmował to zjawisko jako rezultat ewolucji idei, nawyków i prawa, powiązanych z procesem transakcji. Pragmatyzm, według niego, powinien być w ekonomice instytucjonalnej wykorzystywany jako metoda badawcza dla poznania działających układów (instytucji) i relacji między jednostkami występującymi w procesie zawierania i realizacji transakcji. W procesach transakcji – pisał Commons – funkcjonują reguły prawa stanowionego, a więc odmienne od prawa natury. W omawianym tu dziele i pośmiertnie wydanej Ekonomice działania zbiorowego znajdujemy liczne przykłady definiowania pojęcia ekonomii i ekonomiki instytucjonalnej oraz instytucjonalnego oświetlenia pojęć stosowanych w tradycyjnym nurcie myśli ekonomicznej. Borykając się z jednakowymi nazwami obiektu i przedmiotu badań (ang. economy) Commons pisał, że przedmiotem ekonomiki instytucjonalnej, w odróżnieniu od ekonomii inżynieryjnej i nauki o gospodarstwie domowym, nie są rzeczy fizyczne, towary, ani praca, ale działanie zbiorowe. To właśnie działanie zbiorowe ustala reguły postępowania dla praw własności, zobowiązań, wolności i zagrożeń. Reguły te kształtują oczekiwania wybiegające w przyszłość i to one określają granice rzadkości, użyteczności, efektywności i przede wszystkim – wartości rozsądnej (reasonable value). Według Commonsa, wartość rozsądna jest ewolucyjnym, kolektywnym określeniem tego, co jest rozsądne z punktu widzenia wszystkich politycznych, moralnych i ekonomicznych warunków oraz sędziów Sądu Najwyższego. Taki Sąd uwzględnia intuicje, zwyczaje i nawyki, dokonuje ich selekcji i logicznej dedukcji, nie zapominając o wymogu praktycznym, tj. zdrowym rozsądku. Wkład Commonsa do budowy zrębów „starego” instytucjonalizmu ocenia się, słusznie, jako niezwykle oryginalny i nie ustępujący dziełu Veblena. Dyskusje nad podobieństwem i różnicami w koncepcjach obu uczonych trwają i warto z nich korzystać, zapoznając się z losami ekonomiki instytucjonalnej, natomiast w tym miejscu trzeba ograniczyć się tylko do kilku uwag związanych z oceną wartości trzech twierdzeń Commonsa, związanych z kategorią instytucja8. Pierwsze twierdzenie o pojęciach działanie zbiorowe i kolektywna wola (collective will) sugeruje, że instytucje mają własną wolę, która jest transcendentną, tj. znajdującą się poza wolą jednostek. Commons w drugim twierdzeniu ignoruje rezultaty niezamierzonych ludzkich interakcji, włączając także działania nieplanowych instytucji. Trzecie twierdzenie podkreśla postawę Commonsa, który wyróżniał raczej instytucje legalne, poświęcając mniej uwagi instytucjom nie wymagającym regulacji prawnych, jak np. instytucjom samoorganizującym się i tworzącym się spontanicznie. Znawcy zagadnienia znajdują argumenty podważające kategoryczność tak ujętych twierdzeń, odsyłając do nieraz sprzecznych wypowiedzi samego Commonsa. Nam pozostaje zgodzić się z faktem, że rysujące się współcześnie zróżnicowanie nurtów ekonomiki instytucjonalnej i powoływanie się na koncepcje Veblena lub Commonsa jest wręcz normalne w rozwoju nauki. * Pragmatyzm i talent w ilościowym ujmowaniu zjawisk makroekonomicznych wniósł do amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej uczeń Veblena i Deweya – Wesley Clair Mitchell (1874-1948). W naszej prezentacji możemy wskazać tylko na parę przykładów jego osiągnięć naukowych i politycznych. Warto pamiętać, że Mitchell za punkt wyjścia przyjął nowe ujęcie psychologii społecznej (behawioryzm), podkreślającej znaczenie instynktów, nawyków i układów, określanych jako całości (entities) psychologiczne. Takie układy – instytucje społeczne, wielkie zorganizowane systemy pojęciowe – określają i wymuszają racjonalne zachowania gospodarcze. Taka pozycja wyjściowa wystarczała do prowadzenia 8 Por.: G.M.Hodgson, John R. Commons and the Foundations of Institutional Economics, “Journal of Economic Issues”, 2003, nr 3, s. 547-576. 15 głębokiej analizy systemu gospodarki pieniężnej Stanów Zjednoczonych, opracowania teorii cyklu gospodarczego i rozwinięcia metod rachunku gospodarki narodowej. W znacznym stopniu wymuszone przez promotora studia nad historią emisji papierowego pieniądza w latach wojny secesyjnej i następnie w długim okresie polityki porządkowania systemu pieniężnego, stały się inspiracją do badań nad wielkimi agregatami makroekonomicznymi. Kiedy w roku 1913 Mitchell opublikował pierwszą wersję Business Cycles, znalazł się od razu w czołówce analityków zjawiska stanowiącego historyczne wyzwanie dla ustroju kapitalistycznego. Ogromny materiał statystyczny, zwłaszcza związany z obserwacją obiegu pieniężnego, ruchu cen, produkcji, konsumpcji i zatrudnienia, poddał Mitchell obróbce, określonej jako opis analityczny (analitic description). Oznaczało to rezygnację z pokusy pełnego i wyczerpującego wyjaśnienia przyczyn cyklu gospodarczego na rzecz ujęć cząstkowych, analizy poszczególnych faz cyklu i przede wszystkim – z myślą o obiektywnej różnorodności cyklów koniunkturalnych. Z niezwykle obszernych wywodów Mitchella w odniesieniu do teorii cyklu warto zapamiętać kilka. Mitchell głosił, że teoria cyklu gospodarczego jest opisową analizą procesów kumulujących się zmian w następujących fazach cyklu – ożywienie, rozkwit, kryzys i depresja. Historia gospodarcza dowodzi, że zasięg oddziaływania cyklu rozszerzał się, a wśród jego przyczyn występowały wyraźne przesunięcia ich wagi i znaczenia. Współcześnie wielki biznes stał się ośrodkiem generującym stany niepewności i ryzyka podejmowania decyzji związanych z przyszłością. Konieczne jest przeto badanie relacji między instytucjami pieniężnymi i całym układem społecznym, kulturą, dziedzictwem sięgającym epoki dzikości. Pragmatyzm leżał u podstaw wielkiego czynu, jakim było powołanie do życia w 1920 roku prywatnej organizacji – Narodowego Biura Badań Gospodarczych (The National Bureau of Economic Research – NBER), którą aż do roku 1945 kierował skutecznie Mitchell. Stał się także wybitnym ekspertem i doradcą w realizacji polityki Nowego Ładu w okresie wielkiego kryzysu lat 30-ych. * Bogaty i wielostronny dorobek wniósł do amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej także John Maurice Clark (1884-1963), którego ojciec – John Bates Clark (1847-1938) należał do mistrzów angloamerykańskiej szkoły ortodoksyjnej ekonomii neoklasycznej. Nic przeto dziwnego, że to koncepcje ojca stały się pierwszym źródłem, z którego czerpał inspirację do badań naukowych syn. Trzeba jednak przyznać, że zachowując należny szacunek do poglądów ojca, John Maurice opowiedział się dość zdecydowanie za koncepcjami Veblena, pragmatyzmem, psychologią społeczną i socjologią. W swoich badaniach korzystał z metody indukcyjnej, akcentował znaczenie społecznej natury ludzkich zachowań, wpływ procesów kulturowych i rolę działań zbiorowych w kontrolowaniu zachowań jednostek. W jego rozprawach znajdujemy zarówno przykłady umiejętnego posługiwania się narzędziami kierunku subiektywno-marginalnego, jak i ujęciami z arsenału kierunku historycznego i typowego instytucjonalizmu. Dla naszych potrzeb wybrałem tylko te fragmenty doktryny J.M.Clarka, które związane są z jego teorią kosztów ogólnych, koncepcją społecznej kontroli biznesu i postulowaną syntezą ekonomiki społecznej. W roku 1923 ukazała się obszerna rozprawa pt. Studia w dziedzinie ekonomiki kosztów ogólnych, w której punktem centralnym było pojęcie overhead costs, nastręczające i dzisiaj trudności polskim tłumaczom9. Ranga zjawiska polega na tym, że nie wszystkie obiektywnie występujące koszty (nakłady) ujmowane są w działających systemach rachunkowości. Koszty te nie można po prostu związać ani z miejscem powstania, ani z konkretną firmą. U podstaw tego zjawiska leży pozornie prosta przyczyna, polegająca na tym, że dynamice produkcji nie 9 Szerzej o tym pisałem w artykule: W. Stankiewicz, Teoria kosztów ogólnych – oryginalna koncepcja Johna Maurice`a Clarka, „Wiek XXI – Zeszyty Naukowo-Teoretyczne PWSBiA”, 2003, nr 1(7), s. 9-23. 16 towarzyszy proporcjonalna zmiana jej kosztów. Oznacza to z reguły występowanie niewykorzystanych mocy produkcyjnych. Clark określał ten fakt, jako potencjał, z którego nie wyciągnięto wszystkich korzyści. Próżnująca nadwyżka (idle overhead), ten wieki grzech industrializmu, jest po prostu odbiciem niewykorzystanych zdolności wytwórczych w postaci wydatków10. Procesowi rozwoju społeczno-gospodarczego zawsze towarzyszy niepełne wykorzystanie potencjału, w tym – zasobów pracy. Koszty bezrobocia stanowią przeto kolektywne obciążenie całej produkcji krajowej, ale mechanizm rynkowy nie dokonuje ich proporcjonalnej alokacji między pracodawcami. Według Clarka, jest to sygnał o konieczności wdrażania społecznego rachunku kosztów z udziałem państwa. W roku 1926 ukazała się monografia Społeczna kontrola biznesu, poświęcona podstawowemu problemowi, jakim według J.M. Clarka jest: […] przystosowanie sprzecznych interesów, żądania praw i sprzężonych egoistycznych celów do układu wzajemnych usług, którego kształt narzucił w przemyśle podział pracy11. Autor podkreślał rolę przemian, które sprawiły, że współczesne określenie prywatny biznes nie oznacza już brak ingerencji ze strony państwa, ale tylko niedostatek kontroli sprawowanej przez wspólnotę, społeczeństwo, którego przedstawicielem jest rząd. Ogólny cel kontroli społecznej jest zbieżny z wizją wzorca człowieka jako jednostki i członka wspólnoty, hołdującej zasadom wolności, równych możliwości i wysokiej efektywności gospodarowania. Narzędzia tej kontroli obejmują działania mieszczące się w systemie prawnym. W praktyce ważne jest poddanie społecznej kontroli sił konkurencji i ochrony interesów konsumenta oraz zapewnienie godziwego przychodu pracownikowi. Ogólna wizja przyszłego ustroju, kreślona przez Clarka, obejmowała funkcjonowanie szczególnej instytucji dyktatora, który nie dyktuje, która powstanie spontanicznie i będzie sterować gospodarką z przyzwolenia rad społecznych, edukując społeczeństwo dla dobra przyszłych pokoleń bez naruszania praw ekonomicznych. Obserwacja i dość aktywne uczestnictwo w polityce gospodarczej, zwłaszcza z okresu obu wojen światowych, wielkiego kryzysu i prawie dwóch dziesięcioleci zimnej wojny, były silnym bodźcem do podjęcia próby stworzenia fundamentów własnego wykładu ekonomiki społecznej. We wcześniejszych publikacjach, zebranych w 1936 pod znamiennym tytułem Wstęp do ekonomiki społecznej, a także już w powojennej rozprawie Alternatywa zniewolenia (Alternative to Serfdom, 1948) i w zbiorze esejów Instytucje ekonomiczne i dobrobyt człowieka (Economic Institutions and Human Welfare, 1957), zręby i wytyczne dalszego rozwoju takiej dyscypliny naukowej przedstawił J.M. Clark z wielkim talentem i zaangażowaniem. Przytoczę kilka jego tez i postulatów. Godna przypomnienia jest teza o włączeniu do tej nowej ekonomiki pojęcia wartości społecznej, znacznie szerszego od marginalistycznie ujmowanej wartości rynkowej. Wiąże się z tym postulat ekonomicznej odpowiedzialności, którą trzeba wpasować w etykę wielkiego biznesu. Z kolei psychologia behawioralna pomaga zrozumieć zasady decyzji i wyboru zapewniającego efektywność społeczną, radykalnie odmienną od zwykłej sumy efektywności jednostkowych. W płaszczyźnie metodologicznej nowa ekonomika preferuje analizę dynamiki procesów społeczno-gospodarczych, które nie prowadzą do pewnej kompletnej i określonej statycznej równowagi. Lata wielkiego kryzysu i doświadczenia gospodarki wojennej umocniły Clarka w przekonaniu, że w takich sytuacjach potrzebna jest nawet bardzo silna interwencja państwa w podstawowe procesy produkcji i wymiany. Zwłaszcza polityka antyinflacyjna i racjonowanie konsumpcji mają wyraźnie prospołeczny charakter. Clark znał już podstawowe tezy doktryny Keynesa i odnosił się do nich pozytywnie, nie dostrzegając niebezpieczeństwa dla nurtu ekonomiki instytucjonalnej. Odrzucał alternatywę w postaci doktryny socjalistycznej, ceniąc 10 11 J.M. Clark, Studies in the Overhead Costs, University of Chicago Press, Chicago 1923, s. 1. J.M. Clark, Social Control of Business, University of Chicago Press, Chicago 1926, s. XIII. 17 wysoko amerykańską matrycę instytucjonalną, jako kodeks cnót ekonomicznych. Ponieważ jednak – jak pisał – nie zbudowaliśmy jeszcze wielkiego społeczeństwa na połączonej bazie wolności i postępowej moralności społecznej, przeto należy taki cel postawić i wytyczyć do niego właściwą drogę. Zamiast „niewidzialnej ręki” mechanizmu rynkowego, potrzebna jest zdolność społecznej adaptacji w ramach polityki dobrobytu. Pragmatyzm nakazuje, aby zadanie ograniczyć do ram systemu gospodarki mieszanej, w którym niezależne przedsiębiorstwa (podmioty) posługują się wybranymi narzędziami i metodami kolektywizmu i godziwej konkurencji. Nie trzeba odwoływać się i straszyć komunizmem, ponieważ współczesny potencjał wytwórczy, skierowany na dobrobyt ludzkości, może być tworzony i wykorzystywany bez podporządkowania instytucji wolności jakiejkolwiek dyktaturze. Musimy teraz przyjrzeć się sytuacji, która zepchnęła w cień nie tylko społeczną wersję ekonomiki instytucjonalnej w wydaniu J.M.Clarka, ale skazywała na zapomnienie cały nurt amerykańskiego instytucjonalizmu. 1.3. Na uboczu wielkich zwrotów w powszechnej myśli ekonomicznej W relatywnie krótkim okresie między I i II wojną światową ekonomika instytucjonalna zdobyła w amerykańskiej myśli ekonomicznej znaczące miejsce, jako doktryna krytyczna wobec ortodoksyjnego nurtu ekonomii neoklasycznej, nie stroniąca także od aktywnego udziału w polityce społecznej i gospodarczej. Rozgłos koncepcji głoszonych przez mistrzów i pierwszą generację instytucjonalistów wspierały skutecznie ośrodki naukowe, zasługujące na miano szkół myśli ekonomicznej. Znawcy problemu wymieniają zwłaszcza szkoły w: Chicago, Columbia, Wisconsin, Texas i Maryland, które pozyskały wielu zdolnych uczonych i polityków. Prężnym ośrodkiem naukowo-badawczym stał się NBER, świadczący ogromną pomoc administracji państwowej. W latach wielkiego kryzysu i II wojny światowej przedstawiciele ekonomiki instytucjonalnej zajmowali ważne stanowiska w administracji prezydenta Roosevelta. Atrakcyjność programu zapewniała spójność postawy krytycznej wobec praktyki z wykorzystaniem osiągnięć nauk społecznych i prawnych. Nic przeto dziwnego, że zaistniała po wojnie szybka utrata zdobytych pozycji, redukcja i izolowanie się placówek dydaktycznych i badawczych oraz spadek publikacji, a wreszcie – opinie analityków i historyków, ogłaszających marginalizację i nawet kres ekonomiki instytucjonalnej – wciąż nie mają zadawalającego wytłumaczenia12. Wśród przyczyn niejako wewnętrznych, obciążających elitę ekonomiki instytucjonalnej, wskazuje się na osłabienie więzi z burzliwie rozwijającymi się doktrynami socjologicznymi i psychologicznymi. Pierwsza generacja instytucjonalistów zestarzała się, w drugiej pojawiły się oznaki różnicowania się poglądów. Natomiast wyzwania wielkiego kryzysu były mniejszym zaskoczeniem, chociaż teoria cyklu koniunkturalnego, opracowana przez Mitchella i uprawiana przez NBER, musiała być modyfikowana. Wybitny przedstawiciel instytucjonalizmu Rexford G. Tugwell (1891-1979), autor obszernej rozprawy pt. Dojrzałość przemysłu (Industry`s Coming of Age, 1927), został członkiem trustu mózgów – doradców prezydenta, a potem bezpośrednim menedżerem programów interwencji państwa w procesy gospodarcze. Dowiódł on możliwości wykorzystania teorii instytucjonalnej w praktyce, a w eksperymentowaniu – nawet łamania inercji tradycyjnych instytucji społecznych i gospodarczych. Najwięcej argumentów wyjaśniających przyczyny marginalizacji ekonomiki instytucjonalnej zgromadzili autorzy tezy o „zewnętrznej” presji keynesizmu, który atakował niezwykle skutecznie całą ortodoksję neoklasyczną. Historia zdobywania wysokiej pozycji keynesizmu w Stanach Zjednoczonych, kształtowania się jego amerykańskiego nurtu i 12 Poglądy w tej materii przedstawiłem w artykule: W. Stankiewicz, Okres marginalizacji ekonomiki instytucjonalnej, „Wiek XXI. Zeszyty Naukowo-Teoretyczne PWSBiA”, 2004 nr 1(11), s. 9-20. 18 gruntownej zmiany całej struktury amerykańskiej myśli ekonomicznej, wskazuje wyraźnie na początkową podrzędność problemu miejsca i roli ekonomiki instytucjonalnej. Z dzisiejszej perspektywy warto zwrócić uwagę na trzy ważne fakty – przetrwania samego podejścia instytucjonalnego w ekonomii, odrodzenia się „starego” i równoległej ekspansji „nowego” nurtu ekonomiki instytucjonalnej, a zwłaszcza – pojawienia się tej doktryny w Europie i Azji. Można zaryzykować tezę, że przetrwanie głównej idei – ogromnej roli instytucji w procesie ewolucji społecznej i gospodarczej – zawdzięczamy trzem wybitnym uczonym, z których pierwszy uznawany jest za mistrza szkoły z Texasu, a pozostali zasłużyli na miano quasi-instytucjonalistów, a raczej autsajderów nie deklarujących jednoznacznego przypisania do istniejących struktur myśli ekonomicznej. Przypomnę pewne fakty dotyczące interesującej nas kwestii. Przywódcą szkoły z Texasu był Clarence Edwin Ayres (1891-1972), absolwent University of Chicago, filozof i ekonomista, który przez 30 lat (1930-68) był wykładowcą na University of Texas w Austin, sprawiając władzom uczelni wiele kłopotów ze względu na głoszone poglądy ideologiczne. W licznych publikacjach, zwłaszcza w obszernej Teorii postępu ekonomicznego (The Theory of Economic Progress, 1944) i w rozprawie W kierunku rozumnego społeczeństwa (Toward a Reasonable Society, 1962), sugestywnie przedstawił swoją interpretację ewolucji, w której współuczestniczą dwa rodzaje zachowań – technologiczny i ceremonialny. Instytucje i całe światy techniki i gospodarki wypełniają wielki system kultury, w którym kształtuje się wartość społeczna i bardziej ograniczona wartość cenowa. Ayres twierdził, że zawsze występuje instytucjonalne opóźnienie (lag), bowiem na drodze postępu technologicznego opór stawiają odziedziczone instytucje społeczno-ekonomiczne. Inaczej niż Veblen, który przychylał się do poglądu o biernej roli instytucji społecznych, i bliżej koncepcji Commonsa, Ayres rozwijał swoją koncepcję ewolucji w ogólnym kierunku rozumnego i wysoce kreatywnego społeczeństwa. Wizję takiego społeczeństwa kreślił na podstawie koniecznej integracji filozofii i ekonomii, etyki i działalności gospodarczej, w której poczesne miejsce powinna zajmować instytucja planowania społecznego. Ostrzej niż Veblen, akceptujący w znacznej mierze kulturalny i moralny relatywizm, usiłował Ayres identyfikować wartości moralne jako pochodne technologicznego continuum, tj. sumy ludzkich kwalifikacji i narzędzi. Opierając się na takiej przesłance, Ayres opowiadał się za polityką preferującą postęp techniczny i wysoką produkcję. Ostre dyskusje i zacięta walka z władzami swojej uczelni nie pozwoliły zapomnieć o istnieniu heterodoksyjnej myśli instytucjonalnej. Do przetrwania ekonomiki instytucjonalnej przyczynił się w znacznym stopniu także Gunnar Karl Myrdal (1898-1987), przedstawiciel nie tylko liczącej się w nauce Szkoły szwedzkiej, ale także aktywny działacz Organizacji Narodów Zjednoczonych, laureat Nagrody Nobla (1974). Jury podkreśliło nie tylko jego wkład do teorii pieniądza i cyklu koniunkturalnego, ale także wnikliwość analizy współzależności zjawisk gospodarczych, społecznych i instytucjonalnych. Można to przyjąć jako ważny sygnał – przekroczenie przez ekonomikę instytucjonalną barier amerykańskich, wejście do krajów skandynawskich, Europy i – do niezwykle aktualnej problematyki trzeciego świata. Pierwszy etap kariery naukowej Myrdala zapowiadał sukcesy akademickie. Jako profesor uniwersytetu w Sztokholmie mógł rozwijać badania teoretyczne, z których powstała książka pt. Element polityczny w rozwoju teorii ekonomicznej (The Political Element in the Development of Economic Theory, 1930). Analizując rozwój kolejnych doktryn ekonomicznych, podkreślał wpływ macierzy instytucjonalnej, znaczenie warstwy normatywnej w kształtowaniu systemów społeczno-gospodarczych. Od lat 30-ych Myrdal staje się działaczem politycznym nie tylko w Szwecji, lecz także jako przedstawiciel ONZ w skali międzynarodowej. Mógł zatem w praktyce opowiedzieć się po stronie 19 dyskryminowanych warstw ludności w krajach rozwiniętych, a zwłaszcza głosić program wyjścia z błędnego koła zacofania krajów trzeciego świata. Wiele spostrzeżeń wyniósł Myrdal z badań problemów czarnej ludności w Stanach Zjednoczonych, na podstawie których napisał rozprawę Dylemat amerykański: problem murzyński a nowoczesna demokracja (An American Dilemma: The Negro Problem and Modern Democracy, 1944). Ogromne znaczenie kultury, tradycji oraz macierzy instytucjonalnej dla zrozumienia sytuacji i opracowania programu reform, znalazło na stronicach tego dzieła znakomite potwierdzenie. Instytucjonalne podejście dowiodło swej płodności w okresie ogromnego zainteresowania losami krajów postkolonialnych. Oferta ekonomii ortodoksyjnej z jej programem leseferyzmu lub interwencji w stylu ekonomii keynesowskiej, w krótkim okresie została odrzucona. Nie powiodły się także próby wprowadzenia doświadczeń marksistowskiej ekonomii w jej radzieckim wydaniu. Kolejne książki Myrdala i jego publiczna działalność na arenie międzynarodowej, zdobywały szerokie uznanie. W trzytomowym dziele Dramat azjatycki. Badania nad ubóstwem narodów (Asian Drama. An Iquiry into the Poverty of Nations, 1968) autor odrzucał modne sformalizowane modele i korzystał z analizy powiązań instytucjonalnych. Zalecał i sam stosował zasadę holistyczną, a więc łączenie badań historycznych z analizą procesów politycznych, odkrywaniem korzeni instytucji gospodarczych, źródeł społecznego rozwarstwienia, powiązań gałęziowych gospodarek narodowych i wymiany międzynarodowej, a także uwikłanie zjawisk demograficznych oraz trendy w polityce oświatowej i zdrowotnej. G.K. Myrdal, podobnie jak J.M. Clark, opowiadał się za racjonalną interwencją państwa w cały układ społeczno-gospodarczy, wspierając koncepcję „miękkiego” planowania narodowego być może także w skali globalnej. Zwłaszcza kraje trzeciego świata nie mogą sobie pozwolić na luksus liberalizmu w stylu Zachodu i muszą podjąć ryzyko przyspieszenia wzrostu i rozwoju, ale umiejętnie i niezwykle ostrożnie obchodząc się z odziedziczoną macierzą instytucjonalną. Wielkim autsajderem był John Kenneth Galbraith (1908-2006), którego wciąż nie udaje się bez przeszkód włożyć do jednej z szufladek w komodzie klasyfikacji współczesnej myśli ekonomicznej13. Nie ma jednak istotnych przeszkód z oceną jego zasługi dla przetrwania kryzysu w rozwoju „starego” instytucjonalizmu. Trzeba wspomnieć, że Stowarzyszenie Ekonomiki Ewolucyjnej przyznało mu w 1976 r. wysoko cenioną Nagrodę Veblena-Commonsa. Cała działalność naukowa, polityczna i społeczna Galbraitha zaświadcza o jego uznaniu dla podejścia instytucjonalnego w kreśleniu ewolucji ludzkości. Doktoryzował się z ekonomiki rolnictwa, w latach II wojny światowej pracował w aparacie kontroli cen, był doradcą partii republikańskiej, w latach 1961-3 był ambasadorem w Indiach i do 1975 r. wykładał na Harvardzie. Autor wielu cennych publikacji, w tym książek szeroko komentowanych na całym świecie. Także w Polsce ukazało się kilka dobrych przekładów i rzetelnych analiz jego koncepcji. W naszych rozważaniach musimy ograniczyć się do jego poglądów bezpośrednio dotyczących ekonomiki instytucjonalnej, a ściślej – jego doktryny ekonomiki ewolucyjnej. W roku 1952 ukazała się rozprawa Galbraitha pt. Amerykański kapitalizm: koncepcja siły przeciwważnej (American Capitalism: The Concept of Countervailing Power), w której obok krytyki ekonomii ortodoksyjnej prezentuje własne wyjaśnienie pewnego paradoksu, a mianowicie, że wprawdzie monopolizacja stanowi przeszkodę w efektywnej alokacji zasobów, ale na pewnym etapie rodzi ona siłę przeciwważną sile wielkich korporacji. Dotychczasowy wzorzec konkurencji nie wyjaśnia zjawiska powstawania przeciwwagi w 13 Godny polecenia jest zwięzły artykuł o podobieństwach i różnicach koncepcji Ayresa i Galbraitha, dający obraz ich wspólnego zainteresowania ekonomiką instytucjonalną: L.E. HILL, Clarence Edwin Ayres and John Kenneth Galbraith: from instrumental institutionalismus to the new industrial state, „International Journal of Social Economics”, 1997, nr 10, s. 1094-1102. 20 postaci wzrostu silnych związków zawodowych, potęgi wielkiego detalisty i skutecznych instytucji państwa i prawa. Ogólny wniosek jest przeto optymistyczny – chociaż gospodarka jest naładowana siłą monopolową, to jej działanie równoważy przeciwstawna siła (taka szczególna niewidzialna ręka), która ostatecznie prowadzi do społecznego dobrobytu. Optymizm Galbraitha słabnie na stronach książki Społeczeństwo obfitości (The Affluent Society, 1958). Dowodził teraz, że wprawdzie w sektorze prywatnym alokacja zasobów jest w gruncie rzeczy efektywna, to podział produktu globalnego między oba sektory takiej efektywności nie spełnia. Występuje zjawisko pogoni za coraz większą produkcją, wspierane przez tzw. mądrość obiegową (conventional wisdom), ucieleśnioną w ekonomii ortodoksyjnej. W istocie mamy do czynienia z efektem zależności – potrzeby są generowane przez proces ich zaspokojenia. Instytucja rodziny coraz bardziej działa w środowisku podważającej jej wyższe, społeczne cele i potrzeby, tumaniona reklamą i tkwiąca w zacofanym systemie wychowawczym. W podobnym duchu utrzymane są wypowiedzi Galbraitha stanowiące treść książki pt. Nowe państwo przemysłowe (The New Industrial State, 1967). Wyraźnie z doktryny Veblena wyprowadził swoje ujęcie technostruktury, jako nowej instytucji społecznej, powstałej na gruncie oddzielenia instytucji własności od zarządzania, rewolucji menedżerskiej i pojawienia się sprzeczności w nadzorze właścicielskim wielkich korporacji. Potężne korporacje produkcyjne sięgają po kontrolę swoich rynków i jeszcze szerzej, aby nawet kształtować postawy społeczne tych, którym pozornie służą. Ortodoksyjna teoria ekonomiczna głosi przeto mit akceptowanej sekwencji: suwerenny konsument – cena rynkowa – przedsiębiorstwo maksymalizujące zysk. W zamian Galbraith proponuje zrewidowaną sekwencję: wielka korporacja – kontrola rynku – postawy społeczne. Trzeba więc zgodzić się z faktem, że także instytucja państwa nie chroni prawa jednostki do swobodnej decyzji o kupowaniu, a przeciwnie – zapewnia ochronę prawa sprzedawcy do kierowania postawami konsumenta i nabywcy. Galbraith dowodził, że współczesny system przemysłowy opiera się na ścisłej relacji dwóch instytucji – państwa i technostruktury, przy czym państwo jest po stronie technostruktury w jej dążeniu do ilościowego wzrostu produkcji bez liczenia się z jakością życia społecznego. Nasuwa się ogólny wniosek, że jeśli taki system wchłonie także proces wychowania, to ewolucja społeczna potoczy się w niebezpiecznym kierunku. 1.4.Odrodzenie i próba integracji Zamykając przegląd dziejów narodzin, rozkwitu i marginalizacji amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej, trzeba krótko przypomnieć kilka wydarzeń zwiastujących jej odrodzenie, aby następnie przejść do opisu ekspansji całego nurtu instytucjonalnego, zwłaszcza „nowej” ekonomiki instytucjonalnej. Wykład akademicki, jego podstawowe treści, muszą wszak być prezentowane równolegle, z odwoływaniem się do tych gałęzi, nurtów, a może i szkół. Dyskusja nad przyczynami marginalizacji, a nawet upadku „starej” ekonomiki instytucjonalnej wciąż przyciąga uwagę nie tylko historyków myśli ekonomicznej. Zmieniają się poglądy na przyczyny tego zjawiska, dzięki m.in. dyskusjom na temat pojawienia się i ekspansji „nowej” ekonomiki instytucjonalnej. Ograniczam się do zrelacjonowania tylko kilku kwestii. Czołowe miejsce zajmuje wciąż pogląd o decydującym znaczeniu zwycięstwa keynesizmu nad amerykańskim składnikiem współczesnego głównego nurtu ekonomii. Można nawet dopatrzyć się próby rehabilitacji całej amerykańskiej myśli ekonomicznej, która nie sprostała wyzwaniom wielkiego kryzysu i przyjęła doktrynę Keynesa prawie bezkrytycznie. W sprawie reakcji amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej na pojawienie 21 się keynesizmu w okresie między wojnami światowymi i aż do lat 60-ych XX wieku pojawiły się nowe interesujące stwierdzenia14. Przede wszystkim podkreśla się istotny wkład wybitnych twórców ekonomiki instytucjonalnej, jak np. W. Mitchella i J.M. Clarka, którzy zasłużyli się wielce dla zrozumienia zjawiska cyklu gospodarczego i kosztów społecznych. Analizy zjawiska kryzysu i bezrobocia, wspieranie polityki Nowego Ładu i aktywny udział w pracach administracji Roosevelta, wszystko to sprzyjało przyjaznemu powitaniu doktryny Keynesa w USA. Dobrym przykładem jest Alvin Harvey Hansen (1887-1975), który umiejętnie połączył keynesowski program pełnego zatrudnienia z instytucjonalnymi postulatami polityki bezpieczeństwa socjalnego i reformami społeczno-gospodarczymi. Kenesizm był także krytykowany przez instytucjonalistów za zbyt mechaniczne ujmowanie cyklu koniunkturalnego, a w sprawie robót i wydatków publicznych amerykańskie doświadczenie było nawet bogatsze od brytyjskiego. Wymieniony w wykładzie R. Tugwell i wielu innych instytucjonalistów stało się działaczami wysokiej klasy, lansując śmiałe rozwiązania, włącznie z wdrażaniem zasad planowania gospodarczego w skali państwa. Instytucjonaliści określali keynesistów jako zwolenników tradycji Ricarda i wspierali ich pogląd na temat słabości mechanizmu rynkowego w rozwiązywaniu kwestii społecznych. Nie zgadzali się także z preferowaniem substytucji inwestycji prywatnych przez państwowe, zalecając szukanie bodźców zachęcających kapitał prywatny. Przyczyny zepchnięcia „starego” instytucjonalizmu na margines powszechnej myśli ekonomicznej po II wojnie światowej wynikały raczej ze zmienionej struktury main-stream economics i nurtów heterodoksji. W walce i konkurencji tych obozów instytucjonalizm w starym wydaniu przegrywał15. Sukcesy odnosili przedstawiciele ortodoksji, zwłaszcza korzystający z formalnych narzędzi ekonometrycy, a liczące się środowiska naukowe pogrążyły się w sporach wywołanych tzw. kontrrewolucją monetarną z jej słynnym manifestem Miltona Friedmana, że realizm przesłanek nie ma większego znaczenia, jeśli pozwala zrozumieć zjawiska. Znakomite Amerykańskie Towarzystwo Ekonomiczne zorganizowało w 1956 r. konferencję, która prawie odesłała „starą” ekonomikę instytucjonalną do lamusa historii. W najbardziej prestiżowym czasopiśmie tego Towarzystwa – „American Economic Review” – prawie znikły artykuły związane z tradycją Veblena, Commonsa i Ayresa. Warto przypomnieć fragmenty wystąpień na wspomnianej konferencji, a zwłaszcza polemikę Kennetha Bouldinga (1910-1993) z obrońcami „oryginalnej” ekonomiki instytucjonalnej, jakimi ogłosili się Allan Gruchy i Clarence Ayres. Boulding poszukiwał syntezy doktryny neoklasycznej z keynesizmem, opartej na gruncie szeroko pojmowanej równowagi biologicznej, ekologicznej i społecznej. Jego zdaniem, oprócz procesu wymiany istotną rolę w organizacji społeczeństwa ogrywa przymus i proces integracji. Kreślił wizję nowej dyscypliny – ekonomiki ewolucyjnej. W swoim wystąpieniu na konferencji określił instytucjonalizm jako przede wszystkim ruch dysydencki, o charakterze sekciarskim, który jest nieuniknionym towarzyszem odszczepieńców16. Dodawał, że obecnie nie ma praktycznie nawet liczącej się w ekonomii grupy instytucjonalistów. Łagodził nieco swój sąd przypominając, że herezje niekiedy stawały się ortodoksją. Warto wspomnieć, że Boulding wysoko cenił koncepcje Commonsa, godne wykorzystania w głównym nurcie ekonomii. Był 14 Por.: M. Rutherford, C. Tyler Des Roches, The Institutionalist Reaction to Keynesian Economics. (Internet) May 2006. 15 Interesując obserwacje znajdują się w opracowaniu: R. R. Phillips, D. Kinnear, The Twentieth Century Trend of Institutionalism In Mainstream Economics Journals. (Internet – materiały konferencji w University of Missouri 3-5 października 2002 r. 16 K. Boulding, A New Look at Institutionalismus, “American Economic Review”, 1957, (May), s. 1. 22 to dość wyraźny sygnał o podziale „starej” ekonomiki instytucjonalnej na dwa nurty – veblenistów i zwolenników Commonsa. Obrona doktryny instytucjonalnej, zawarta w wystąpieniu na tej konferencji A. Gruchy`ego, była jednocześnie ostrym atakiem na argumenty Bouldinga. To nie zwykła herezja – mówił Gruchy – ale cała teoria amerykańskiego systemu gospodarczego, w której korzysta się z dorobku Marshalla, Keynesa i innych wybitnych twórców ewolucyjnego podejścia w poznawaniu funkcjonowania systemu społeczno-ekonomicznego. Taka teoria powinna leżeć u podstaw polityki gospodarczej. Z kolei Ayres eksponował znaczenie dwóch czynników w rozwoju społeczno-gospodarczym, lansowanych w ramach ekonomiki instytucjonalnej. Pierwszy – to decydująca rola instytucji w strukturze organizacyjnej, sterującej alokacją zasobów. Drugi – to poziom technologii, który określa relatywną rzadkość lub obfitość zasobów. Po tym dramatycznym akcie przez okres prawie dziesięciu lat zwolennicy instytucjonalizmu podejmowali próby zjednoczenia wysiłku, korzystając z ogólnej atmosfery poważnych przegrupowań w świecie ekonomii. Wydaje się, że do restytucji podejścia instytucjonalnego przyczyniła się zwłaszcza sytuacja w końcowych latach 60-ych ubiegłego wieku, kiedy ortodoksyjna myśl ekonomiczna kolejny raz nie mogła poradzić z wyzwaniami w postaci stagflacji, rewolucji naukowo-technicznej i konfliktów w międzynarodowych stosunkach gospodarczych. Heterodoksji sprzyjały także spory między keynesistami i monetarystami oraz przedstawicielami szkoły neoaustriackiej. Nie bez znaczenia był także fakt osłabienia ekonomii marksistowskiej. Kiedy w latach 1963-5 udało się z trudem zebrać grupę amerykańskich ekonomistów, wciąż jeszcze kierujących się tradycją veblenowską lub Commonsa, to dla ich scalenia w jednej organizacji wybrano kompromisowe określenie ekonomika ewolucyjna, aby nie wszczynać sporów wewnętrznych, tak bliskich postawom dogmatycznym i doktrynerskim. W roku 1965 powstało Stowarzyszenie Ekonomiki Ewolucyjnej (Association for Evolutionary Economics – AFEE), które ogłosiło się spadkobiercą oryginalnej ekonomiki instytucjonalnej, stworzonej i rozwiniętej przez Veblena, Commonsa i Mitchella. Od tego czasu w publikacjach pojawił się skrót OIE, którego pierwszą literę O można tłumaczyć dwojako, jako original lub old. Działalność AFEE cechuje wysoki dynamizm i twórcze zastosowanie pluralizmu wobec poglądów swoich członków i uczestników zapraszanych na doroczne konferencje. Nawet pojawienie się małej rozłamowej organizacji – Stowarzyszenia Myśli Instytucjonalnej (Association for Institutional Thought – AFIT) – nie przeszkodziło w realizacji głównej misji AFEE. Ogromną rolę w tym względzie ogrywa od 1967 r. kwartalnik „Journal of Economic Issues”, preferujący nie tylko tradycje Veblena-Commonsa, ale także goszczący na swych łamach wybitnych autorów hetero i ortodoksyjnych. W latach 80-ych zaczęła się prawdziwa ekspansja instytucjonalizmu w Europie i Azji. W czerwcu 1988 r. w Londynie zawiązało się Europejskie Stowarzyszenie Ewolucyjnej Ekonomii Politycznej (European Association for Evolutionary Political Economy – EAEPE), otwarte na wszystkie odłamy instytucjonalizmu. W Niemczech zagadnieniami „starej” ekonomiki instytucjonalnej zajmuje się od 1989 r. specjalny Komitet Ekonomiki Ewolucyjnej. W tym kraju wśród prekursorów i mistrzów ekonomiki instytucjonalnej i ewolucyjnej wymienia się także europejskich – J. Schumpetera, A. Hayeka, T. Malthusa i K. Marksa. W Europie uznaniem cieszy się „Journal of Evolutionary Economics” i „Journal of Instututional and Theoretical Economics”. Od 1996 r. w duchu naukowego pluralizmu działa Japońskie Stowarzyszenie Ekonomiki Ewolucyjnej (Japan Association for Evolutionary Economics – JAFEE). Warto także zapamiętać, że w Rosji prowadzi się, publikuje i wykłada w wielu uczelniach ekonomikę instytucjonalną. Płodną działalność w tej dziedzinie prowadzą tam wyspecjalizowane instytuty i katedry w czołowych uniwersytetach. 23 Zalecana literatura 1. W. Stankiewicz, Ekonomika instytucjonalna. Narodziny i rozwój, Wyd. BBS, PWSBiA, Warszawa 2004. 2. T. Veblen, Teoria klasy próżniaczej, PWN, Warszawa 1971. 3. G. M. Hodgson, The Evolution of Institutional Economics: Agency, Structure and Darvinism in American Institutionalism, Routledge, London 2004. 24 2. NOWA EKONOMIKA INSTYTUCJONALNA Dla zrealizowania tak oczywistego celu, jakim jest krótka prezentacja dziejów drugiego nurtu ekonomiki instytucjonalnej – rozwijającego się od niedawna równolegle do „starego”, określanego także mianem „amerykańskiego” lub „oryginalnego” instytucjonalizmu – za konieczne uznałem: - wskazanie na okoliczności, w ramach których zrodziło się zapotrzebowanie na odrodzenie i inne ujęcie podejścia instytucjonalnego, lepiej oddającego procesy współczesnego ustroju społeczno-gospodarczego; - wyeksponowanie podstawowych podobieństw i różnic między „starym” i „nowym” instytucjonalizmem, a przede wszystkim określenie stosunku czołowych przedstawicieli nowego nurtu do ortodoksji neoklasycznej; - podporządkowanie struktury wykładu kolejnej prezentacji dorobku najbardziej znanych i wpływowych twórców nowej ekonomiki instytucjonalnej, narażając się świadomie na zarzut „medalionizmu”, ale także w przekonaniu, że mamy do czynienia z relatywnie krótką historią powstawania dynamicznej i nieokrzepłej jeszcze dyscypliny we współczesnej myśli ekonomicznej. Formalny kalendarz informacji o pierwocinach, prekursorach i konkretach dotyczących nowej ekonomiki instytucjonalnej (proponuję odtąd używać skrót – NEI) jest daleki od precyzji i oparty na niepełnej informacji. Proponuję poznawać ten nurt, posługując się prostym rysunkiem 2.1., na którym łatwo odnajdziemy granicę między „starym” i „nowym” instytucjonalizmem, oznaczoną linią typu „kropka-kreska” (- . - .). 25 Williamson Coase Smith Marks North Schumpeter Hodgson Darwin Ayres Commons Veblen Galbraith Mitchell 1776 1859 1867 XIX 1899 1912 1924 J.M.Clark 1937 1993 XX Rysunek 2.1. Rozwój ekonomiki instytucjonalnej. W dostępnej literaturze przedmiotu znajdujemy zapis, że ogólne, rodzajowe określenie NEI wprowadził w 1971 r. Oliver Williamson w interesującym artykule o tzw. integracji pionowej17. Od tego czasu nazwy tej używają coraz liczniejsi ekonomiści, podzielający pogląd, że instytucje mają istotne znaczenie i należy poświęcić wiele uwagi relacjom między strukturą instytucjonalną a zachowaniami gospodarczymi oraz, że same instytucje można analizować korzystając z teorii ekonomicznej. Jak już wiemy, „stara” ekonomika instytucjonalna skupiła się wokół własnej organizacji i dysponowała dobrym kwartalnikiem, otwartym także dla autorów dalekich od veblenizmu. Podejście instytucjonalne zdobywa uznanie także poza Stanami Zjednoczonymi, ale próby scalenia tego nurtu opóźniały się. Za moment przełomowy przyjmuje się zorganizowanie w 1983 r. I Międzynarodowego Seminarium Nowej Ekonomiki Instytucjonalnej w Mettlach (RFN, Saara). Wyjątkowo reprezentatywne grono uczestników i bogaty materiał zawarty w referatach i dyskusji, opublikowany w znanym i cenionym niemieckim czasopiśmie „Zeitschrift für die gesamte Staatswissenschaft”, przyczyniły się do organizacyjnego scalenia wysiłku badawczego. Międzynarodowe seminaria NEI odbywają się corocznie, a wspomniane niemieckie czasopismo zmieniło tytuł na „Journal of Institutional and Theoretical Economics” (JITE), gdy tymczasem na University Saarland działa Center for the Study of the New Institutional Economics. We wrześniu 1997 r. na konferencji w Washington University (w St. Louis) powołano do życia Międzynarodowe Towarzystwo Nowej Ekonomiki Instytucjonalnej (International Society for New Institutional Economics – ISNIE). W programie nowej organizacji deklarowano rozwijanie badań nad problemami kosztów transakcyjnych, procesem kontraktowania, zasadami teorii gier w polityce i ekonomii, normami prawnymi i kulturowymi, wszystko w ramach standardowych metod naukowych. W deklaracji zapowiadano wprawdzie krytykę abstrakcyjnych i statycznych modeli ekonomiki neoklasycznej, ale także przestrzegano przed atakiem frontalnym, jako zbędnym i niepożądanym. Oznaczało to również dość wyraźną separację od programu „starej” ekonomiki instytucjonalnej. 17 O. Williamson, The Vertical Integration of Production: Market Failure Considerations, “American Economic Review, Papers and Proceedings”, 1971, s. 112-123. 26 Do historyków i organizatorów ruchu instytucjonalnego należy szczegółowa analiza niedawnych i aktualnych poczynań tak silnie zróżnicowanych ideowo i geograficznie środowisk. Warto pamiętać, że aktywnie działają grupy znakomitych specjalistów opowiadających się za wyraźniejszym oddzieleniem obszaru zainteresowań ekonomiki ewolucyjnej, tworzeniem odrębnych, ale nie izolowanych organizacji. Pojawia się specyfika narodowa, zwłaszcza w myśli ekonomicznej Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Rosji. Ze względu na potrzeby tego wykładu zachodzi konieczność skupienia uwagi na tych koncepcjach, które wynikają z najbardziej eksponowanej struktury problemowej, opartych na doktrynie głoszonej przez uznane autorytety. Z obfitej literatury przedmiotowej, bogatych materiałów konferencji i artykułów dyskusyjnych odczytywane są i mniej lub bardziej trafnie wyróżniane następujące problemy i poglądy. Przede wszystkim próbuje się stworzyć dobre podstawy metodologiczne dla własnego języka problemowego, pozwalającego określić tożsamość NEI i jej miejsce w układzie nauk społecznych. Konieczne jest przeto jasne zakreślenie granic i więzi z najbliższym otoczeniem, a więc „starą” (czy też – „oryginalną” lub „tradycyjną”) amerykańską ekonomiką instytucjonalną. Odtwarza się ścieżkę wytyczoną przez prekursorów i prowadzącą do mistrzów (lub liderów) i uczniów, w słusznym zamiarze tworzenia własnej szkoły myśli naukowej. Nic dziwnego, że na pierwszy ogień poszły takie pojęcia i kategorie, jak tytułowa „instytucja”, a następnie pojęcia hipotez i teorii składających się na strukturę NEI. Wielką wagę przywiązuje się do analizy relacji z neoklasycznym nurtem głównym, ale nie stroni się także od wykazywania pokrewieństwa ze szkołami ekonomii heterodoksyjnej. W związku z powyższym przypominam jeszcze raz, że NEI naśladuje w pewnym stopniu poczynania tych organizatorów „starej” ekonomiki instytucjonalnej, którzy dla dobra sprawy zgodzili się często używać przymiotnika ewolucyjna, aby scalać badania, zamiast w doktrynerskim stylu bronić pojęcia instytucjonalna. Niezwykle wysokie miejsce zajęła problematyka związana z takimi instytucjami, jak XVIII własność i wymiana, odwołująca się do teorii rynku i teorii przedsiębiorstwa, uprawianych dość intensywnie w „starej” amerykańskiej ekonomice instytucjonalnej. Zapotrzebowanie na nowe ujęcia zrodziła praktyka wielkiego biznesu, działalność wielkich korporacji i silnych związków zawodowych. Eksperyment realnego socjalizmu, procesy integracji zachodnioeuropejskiej i zdumiewające sukcesy gospodarki japońskiej, dostarczały bogatego materiału do wnikliwych analiz i konfrontacji śmiałych hipotez z tradycyjnymi tezami. Rozprawy Williamsona i „odkrycie” oryginalnych koncepcji Coase`a, wywołały lawinę sporów, z których zrodziła się prawie samodzielna teoria kosztów transakcyjnych i teoria firmy (przedsiębiorstwa), wzbogacające istotnie nie tylko instytucjonalizm. W każdym nowym zbiorze problemów NEI musiała zajmować krytyczne lub akceptujące, a także – adaptujące stanowisko wobec już istniejących poglądów. Wymagało to również uwzględnienia najnowszych zdobyczy psychologii społecznej i socjologii, jak również korzystania z arsenału narzędzi ekonometrii i teorii gier. Z oczywistych względów wymagało to podkreślenia zarówno wiedzy czerpanej z otoczenia, jak i rzetelnej demonstracji własnej koncepcji. Studiowanie publikacji płodnych autorów nie zawsze prowadzi do wniosku o ich jednoznacznej zgodzie na udział w konkretnej szkole lub grupie ekonomiki instytucjonalnej. Podobnie jak w „starym” instytucjonalizmie, również tutaj mamy przykłady oryginalnej twórczości autsajderów. Z dyskusji wyłoniły się także dość wyraźne kształty teorii państwa i związanej z nią teorii wyboru publicznego. Wiele oczekiwań wiąże się z kolejnymi próbami opracowania spójnej teorii ewolucji struktury instytucjonalnej, która powinna nie tylko wyjaśniać 27 historyczny proces rozwoju społeczno-gospodarczego, ale także zawierać postulaty pod adresem władzy państwowej. Wybór sposobu prezentacji NEI obciąża oczywiście wykładowcę. Ze względu na brak jednoznacznych wzorców postanowiłem ograniczyć się do omówienia wkładu naukowego kilku jej wybitnych przedstawicieli. W odniesieniu do czterech mam niejako formalne potwierdzenie ich wielkości. W 1991 r. Nagrodę Nobla otrzymał Ronald Coase, w 1993 Douglas North, a w 2009 r. Elinor Ostrom i Oliver Williamson. Niezwykle aktywny Geoffrey Hodgson cieszy się wysokim uznaniem w kręgach specjalistów najwyższej rangi. 2.1. Coase – prekursor czy mistrz? Sława i uznanie dorobku laureata Nagrody Nobla w 1991 r. wciąż jeszcze zdumiewają wielu obserwatorów najnowszych dziejów myśli ekonomicznej. Sam Ronald Harry Coase (ur. 1910 r.) pisał w autobiografii skromnie, że w jego życiu wielką rolę odegrały szczęśliwe przypadki i że w ogóle czuwała nad nim siła wyższa. Syn skromnego telegrafisty i urzędniczki na poczcie w Londynie, dość słabego zdrowia, z trudem zdobywał wykształcenie. W wieku 11 lat ojciec zaprowadził go na badanie do frenologa, modnego w tym czasie specjalisty badającego zdolności człowieka na podstawie kształtu czaszki. Coase wspominał oceny tego lekarza, sformułowane raczej na podstawie zachowań młodego pacjenta, niż odczytane z kształtu jego głowy. Oceny inteligencji były wysokie, ale zawierały także zalecenia, aby Coase więcej wierzył w swoje możliwości i znaczenie współdziałania w pracy. Z opóźnieniem jednego roku dostał się do Kilburn Grammar School, typowej angielskiej szkoły dla dzieci od 11 roku życia, przygotowującej do egzaminów na studia. Coase wspomina, że szkoła dała mu poważną wiedzę, zwłaszcza w zakresie geografii, historii i chemii, ale będąc dopuszczonym jesienią 1929 r. do egzaminów w London School of Economics, wybrał kierunek handel (commerce). Pod wpływem prof. Arnolda Planta (18981978), który zafascynował go wykładem o funkcjonowaniu gospodarki rynkowej, poświęcił się nauce ekonomii. Znawcy kariery Coase`a wskazują na inspiracje pozyskane przez niego pod wpływem lektury słynnej rozprawy F. Knighta – Ryzyko, niepewność i zysk (Risk, Uncertainty, and Profit, 1921), zaleconej przez samego Lionela Robbinsa. Jeszcze jako student, Coase pragnął poznawać świat realny, obserwując zachowania ludzi w praktycznych działaniach i konfrontując je z wiadomościami szkolnymi. Interesujące, że w takich analizach potrafił obejść się bez uciekania się do metod wyższej matematyki. Mimo takiej postawy, ale doceniając zarówno półamatorskie i jednocześnie nowatorskie podejście do studiów, uczelnia doceniła zdolności studenta i w 1931 r. zdobył on tytuł bakałarza ekonomii. Za osiągnięcia i postawę Coase otrzymał specjalne stypendium (Ernest Cassel Travelling Scholarship), dzięki któremu przez rok mógł studiować w Stanach Zjednoczonych strukturę amerykańskiego przemysłu, jego niezwykłe powiązania organizacyjne i rolę wielkich korporacji. Był to istotnie przypadek, który zdecydował o jego życiu i karierze naukowej. Bezpośrednie wizyty w zakładach i zarządach amerykańskich przedsiębiorstw Coase składał z myślą o analizie ich funkcjonowania, a także z kiełkującą w jego umyśle hipotezą na temat roli sprawczej pewnego czynnika, dzięki któremu lub pod wpływem którego zrodziła się tak ważna instytucja gospodarcza jak firma-przedsiębiorstwo. W 1932 r. hipoteza o roli takiego czynnika, a mianowicie – kosztów transakcyjnych w powstaniu instytucji przedsiębiorstwa została już przedstawiona w wykładzie prowadzonym przez Coase`a w jego nowym miejscu pracy – Dundee School of Economics and Commerce. To analiza materiałów zgromadzonych w okresie stypendium w USA i bogatych informacji w przedmiotowej literaturze, legły u podstaw artykułu pt. Istota firmy (The Nature of the Firm), który ukazał się dopiero w 1937 r. (Economica nr 4, s. 386-405). Znaczenie treści tej skromnej publikacji 28 odkryto bardzo późno. Środowisko ekonomistów było wówczas zaangażowane w politykę wojującą z wielkim kryzysem, a główni teoretycy podejmowali wyzwanie rzucone ortodoksji przez Keynesa. Na teorię kosztów transakcyjnych i nowoczesne ujęcie teorii przedsiębiorstwa nie było w tych latach odpowiedniego zapotrzebowania. Z perspektywy obecnego stanu wiedzy na temat osiągnięć Coase`a odtwarza się jego sposób rozumowania prowadzący do odkrycia znaczenia procesu powstawania przedsiębiorstwa i roli kosztów transakcyjnych. Coase chciał po prostu zrozumieć, dlaczego w systemie wolnej gospodarki robotnik dobrowolnie poddaje się władzy przedsiębiorcy lub agenta, zamiast sprzedawać bezpośrednio swoje produkty lub usługi nabywcom na rynku? Skierowało to uwagę Coase`a na koszty funkcjonowania rynku, na specyficzne koszty odkrywania cen. Centralny agent, pracodawca i dyrektor firmy (zakładu, przedsiębiorstwa) unika ponoszenia kosztów wielu negocjacji i szacowania (mierzenia) cen powstających w rozlicznych transakcjach. W ten sposób organizacja, nazywana firmą-przedsiębiorstwem, wypiera rynek, albo też pojawia się rynek czynnika wytwórczego, który wypiera rynek produktu. Z powstaniem i rozwojem przedsiębiorstw wiąże się także nieodłącznie kwestia wyboru rodzajów kontraktu między zainteresowanymi stronami. Rozwój całego tego procesu przynosi jednak wzrost kosztów działania firmy i tym samym wskazuje na granice jej ekspansji. O tych zagadnieniach będzie traktować oddzielny rozdział naszego podręcznika. Z uczelni w Dundee przeniósł się Coase w 1934 r. na University of Liverpool, a w 1935 do London School of Economics, gdzie prowadził wykład z ekonomiki sektora publicznego. W latach II wojny światowej pracował w instytucjach państwowych jako statystyk i analityk, a po wojnie wrócił na macierzystą uczelnię, już jako wykładowca teorii ekonomii. Równocześnie zaangażował się w konkretne badania nad systemem komunikacji radiowej i związanych z nim gałęzi przemysłu. W 1946 r. ukazał się jego artykuł pt. Kontrowersje kosztu krańcowego (The Marginal Cost Controversy, „Economics”, vol. 13, s. 169-182), w którym krytykował pośrednio koncepcję naturalnego monopolu i wskazywał na koszty ponoszone przez państwo udzielające firmom subsydia w celu utrzymania odpowiednich kosztów krańcowych. Można nazwać je kosztami administrowania warunkami tworzenia kosztów krańcowych, w tym – kosztów biurokracji. Natomiast w 1950 r. ukazała się jego książka pt. Brytyjskie radio – studium monopolu (British Broadcasting: A Study of Monopoly), poświęcona przede wszystkim praktyce i zagadnieniom kosztów monopolu. Za przełom trzeba przede wszystkim uznać emigrację Coase`a w 1951 r. do Stanów Zjednoczonych. Mamy tu do czynienia z coraz częstszym zjawiskiem – drenażu mózgów, tj. przyciągania do amerykańskich uczelni i ośrodków badawczych wybitnych naukowców zagranicznych. W ten właśnie sposób kolejnym noblistą został Amerykanin a nie Brytyjczyk. Pierwsze wykłady Coase prowadził na University of Buffalo (do 1958 r.), następnie – od 1964 r. na University of Virginia, a wreszcie (1964 r. i do emerytury w 1979 r.) na University of Chicago. Był wieloletnim (aż do 1982 r.) redaktorem wysoko notowanego czasopisma „Journal of Law and Economics”, w którym jeszcze w 1959 r. opublikował artykuł analizujący działalność Federalnej Komisji Komunikacji (The Federal Communications Commission), której zadaniem była m.in. dystrybucja częstotliwości fal radiowych. Autor, korzystając z wiedzy nabytej w Wielkiej Brytanii, opowiadał się za wdrożeniem zasady przetargów i kryterium najwyższej ceny oferenta. Niejako pośrednio zahaczył o kwestię prawa własności uczestników przetargu, wynikającą z istniejącego – racjonalnego lub nie – systemu praw własności. Tezy Coase`a nie przypadły do gustu kilku ekonomistom i prawnikom z University of Chicago, a przeto zorganizowali oni dyskusję, która okazała się kolejnym szczęśliwym wydarzeniem w jego karierze. Dyskutowana teza, wokół której wkrótce narastać zacznie ogromna literatura na temat tzw. teorematu Coase`a, dotyczyła akceptowanego dość powszechnie poglądu, głoszonego przez A.C.Pigou, że w sytuacji konfliktu o wyrządzoną szkodę cudzej własności (np. 29 farmerowi przez hodowcę bydła), sądy mają opierać się na zasadzie pełnej rekompensaty wartości szkody. Coase proponował negocjacje stron, posłużenie się systemem cen rynkowych i dobrą delimitację praw własności obu stron. Dyskutanci reprezentowali czołówkę amerykańskich ekonomistów (byli tam m.in. M. Friedman, A. Director i G. Stigler). W tyglu wciąż trwającej dyskusji wokół teorematu Coase`a, określonego w literaturze jako teza, że: początkowa alokacja legalnych uprawnień nie ma znaczenia z punktu widzenia efektywności tak długo, jak długo można je swobodnie wymieniać, powstawały także nowe zagadnienia przyciągające uwagę badaczy18. Takim zagadnieniem stał się problem kosztów społecznych, użyty w tytule drugiego klasycznego artykułu Coase`a, opublikowanym w 1960 r. w „Journal of Law and Economics” (The Problem of Social Cost, vol. 3, s. 1-44). Paradoksem jest, że tak często spotykane pojęcie koszt społeczny nie miało dobrej definicji w latach poprzedzających publikację wspomnianego artykułu. Wraz z narastającym zainteresowaniem krytycznymi wypowiedziami Coase`a, zwłaszcza na temat ortodoksyjnych twierdzeń A. C. Pigou, pojawiły się liczne propozycje trafniejszych określeń tego pojęcia. Dodam, że i obecnie nawet w podręcznikach (głównie z mikroekonomii i w wykładzie ekonomiki dobrobytu) nie ma w pełni zgodnych definicji kosztu społecznego. Ciekawe, że sam Coase w omawianym artykule nie stosuje prostej definicji kosztu społecznego, ale po prostu daje określenie produktu społecznego. Niejako usprawiedliwiając się, pisał: Definicja produktu społecznego jest kłopotliwa, ale to nie znaczy, że wnioski wyciągnięte z analizy na potrzeby polityki muszą być koniecznie złe. Jednakże podejście odciągające uwagę od głównych zagadnień związane jest z niebezpieczeństwem i bez wątpienia może stać się przyczyną pewnych błędów w panującej doktrynie19. Coase miał na myśli doktrynę i koncepcję Pigou, w których lansowano zasadę pełnej kompensaty szkody wyrządzonej przez działalność pewnego podmiotu innym uczestnikom życia społecznego. Odwołanie się do pojęcia produktu prowadzi także prosto do pojęcia kosztu, a istotne jest tylko rozróżnienie przymiotników prywatny i społeczny. Coase pisał, że produkt prywatny to wartość krańcowego nakładu, pochodzącego z określonej (particular) działalności biznesowej, podczas gdy produkt społeczny jest mniejszy o spadek wartości produkcji gdzie indziej, za który sprawca nie płaci odszkodowania. Nie znajdujemy przeto sprzeczności w licznych definicjach kosztu społecznego, w których powtarza się zapis traktujący koszt społeczny (Ks) jako sumę kosztu prywatnego (Kp) i kosztu zewnętrznego (Kz), a więc: Ks = Kp + Kz . Dyskusja na temat kosztu zewnętrznego wiąże się z problematyką tzw. efektów zewnętrznych (externalities), prezentowana szeroko w wykładzie mikroekonomii. Proponuję przyjrzeć się rysunkowi 2.2., dla uzmysłowienia istoty powstawania kosztu społecznego. Podmiot inicjujący = FIRMA Podmiot inicjujący = KONSUMENT Podmiot dotknięty = FIRMA Podmiot dotknięty = KONSUMENT Źródło: Ph. Hardwick i in., An Introduction to Modern Economics, 3 ed., Longman, London 1990, s. 200. 18 Por. W. Stankiewicz, Teoremat Coase`a – pole współpracy ekonomistów i prawników, „Wiek XXI. Zeszyty Naukowo-Teoretyczne PWSBiA”, 2004, nr 3(13), s. 25-38. 19 Na stronie 24 wspomnianego w tekście artykułu. 30 Rys. 2.2. Efekty zewnętrzne. Sprawcą, inicjatorem efektu zewnętrznego może być pewien podmiot – producent (FIRMA) lub konsument – a odbiorcą, poszkodowanym lub beneficjentem inny producent lub konsument. W wypowiedziach Coase`a po otrzymaniu Nagrody Nobla pojawiły się istotne wskazówki na temat powstania jego koncepcji kosztów transakcyjnych, genezy przedsiębiorstw, teorii kontraktów i metodologicznych podstaw nowej ekonomiki instytucjonalnej. Autor zachowuje umiar w swoich ocenach i zawsze stara się własne wywody podawać w formie dalekiej od ujęć formalnych. Myślę, że Coase pozostanie jednocześnie prekursorem i mistrzem ekonomiki instytucjonalnej. 2.2. North – nie tylko kliometria Kiedy w 1993 r. dwaj Amerykanie – Robert William Fogel (ur. 1926) i Douglass Cecil North ( ur. 1920) – otrzymali Nagrodę Nobla za wkład do historii gospodarczej, środowisko naukowe przyjęło ten fakt z aprobatą, bowiem akurat historia gospodarcza nie była dotychczas zbyt propagowana, zwłaszcza w atmosferze sukcesów przypisywanych ekonomii matematycznej. Natomiast pojawienie się przy tej okazji nazwy kliometria wręcz zaszokowała wielu specjalistów, traktujących historię jako naukę typowo deskryptywną, w której wskaźniki ilościowe służą wyłącznie pewnym porównaniom, a nie głębszym analizom procesów rozwoju społeczno-gospodarczego. Jak wiemy, Klio była jedną z muz antycznej Grecji, sprawującą opiekę nad historią, a dodanie członu -metria sygnalizowało przedmiot i metodę badawczą, na wzór i podobieństwo zdobywającej uznanie ekonometrii. Trzeba powiedzieć, że w środowisku historyków metody statystyczne stosowano dość szeroko w historii społecznej, odtwarzając ze źródeł interesujące ilościowe wskaźniki zjawisk gospodarczych. Zasługą i wręcz prowokacją intelektualną obu laureatów było posłużenie się typowym modelem makroekonomicznym ze zbiorem równań i ograniczeń, pozwalających na kalkulację możliwych przebiegów wielkich procesów wzrostu gospodarczego. Opisowe analizy roli, jaką odegrały w burzliwym rozwoju Stanów Zjednoczonych koleje żelazne, uzupełnił R.W. Fogel i jego uczniowie analizą kwantytatywną. Sprawdził tezę, czy istotnie transport kolejowy obniżył znacznie realne koszty transportu i jakie byłyby ewentualne skutki wyboru innych rozwiązań technologicznych i innej strategii gospodarczej. Jego rozprawę pt. Drogi kolejowe i amerykański wzrost gospodarczy (Railroads and American Economic Growth, 1964), w której zakwestionował powszechne przekonanie i twierdzenia historyków o wręcz decydującym znaczeniu gwałtownej rozbudowy sieci kolejowej, można było krytykować jako pogląd na miarę herezji. Ze względu na potrzeby tego wykładu musimy bliżej przyjrzeć się twórczości drugiego laureata, D.C. Northa, którego dorobek kwalifikuje go, moim zdaniem, nie tylko do wąskiego grona kliometryków, ale przede wszystkim do czołówki rozwijającej nową ekonomikę instytucjonalną. Z informacji zawartej w autobiografii, przedłożonej jury Nagrody Nobla, lektury głównych książek i licznych artykułów, rysuje się różnorodna i barwna działalność, która jednak układała się w spójny kształt – poznawania sekularnego procesu ewolucji społecznej, ciągu przekształceń instytucji na drodze do coraz wyższej efektywności. Douglass C. North pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny menedżera branży ubezpieczeniowej, który zajmował kierownicze stanowiska w placówkach dobrej firmy Metropolitan Life Insurance Company, działającej w USA i Kanadzie. Atmosfera rodzinna pozwoliła na rozwój licznych zainteresowań młodego człowieka (m.in. fotografia, muzyka) i na zdobywanie kolejnych szczebli wykształcenia. Kiedy przyszedł czas wyboru wyższych studiów, trzeba było zamiast znanego Harvardu wstąpić na University of California w Berkeley, gdzie przeniosła się rodzina. W autobiografii D. North wspomina, że w tym okresie 31 przyłączył się do liberalnie nastrojonych studentów i nawet stał się zaangażowanym marksistą, pacyfistą, zaniedbującym się w nauce słuchaczem. W czasie wojny krótko służył w marynarce handlowej, na statku obsługującym także linie zaopatrujące front na Pacyfiku. Wciąż niepewny wyboru – być zawodowym fotografem czy ekonomistą – wybrał jednak ekonomię, powrócił do Berkeley i zakończył studia rozprawą na temat historii ubezpieczeń na życie w Stanach Zjednoczonych. Późniejsze zainteresowania, także po objęciu profesury na University of Washington w Seattle (1957-1983) i następnie na Washington University w Saint Louis, uzupełniane konkretnymi badaniami w NBER i kilku naukowych instytutach, podporządkował już wspomnianemu celowi – zrozumieć i wyjaśnić proces przekształceń ustrojów, w którym tak istotną rolę odgrywają instytucje. Pojawiają się coraz liczniejsze artykuły z dziedziny historii gospodarczej, poświęcone zagadnieniom lokalnego i regionalnego wzrostu gospodarczego. Autor poznaje wybitnych uczonych – m.in. historyka Solomona Fabricanta (1906-1989) i ekonomistę Simona Kuznetsa (1901-1985) – którzy twórczo stosowali metody ilościowe w badaniach nad procesem wzrostu gospodarczego. North pisał, że w tym okresie zainteresował się także koncepcją ewolucji społeczno-gospodarczej w ujęciu J. Schumpetera, a także dyskusjami w środowisku socjologów. Niezwykle silny impuls nadany został przez prężne Towarzystwo Historii Gospodarczej (Economic History Association), które zorganizowało konferencję i przedstawiło program badań nad historią wzrostu gospodarczego USA, oparty na metodach ilościowych. Przed kliometrią otwarte zostały szeroko bramy do oryginalnych badań i zdobywania kariery akademickiej. Przez prawie dziesięć lat North gromadził, przetwarzał i pisał swoje wielkie dzieło – Wzrost gospodarczy Stanów Zjednoczonych od 1790 do 1860 roku (The Economic Growth of the United States from 1790 to 1860), opublikowane w 1961 r. Autor od tego czasu mógł już z pełnym przekonaniem propagować hasło: „Historia ma ogromne znaczenie!”, mając na myśli zwłaszcza badanie sekularnych trendów wzrostu i rozwoju społecznego i gospodarczego. North w końcu lat 60-ych przerzucił się dodatkowo na badania historii gospodarczej Europy, w efekcie których powstały – we współautorstwie – dwie poważne monografie: Zmiany instytucjonalne i amerykański wzrost gospodarczy (Institutional Change and American Economic Growth – współautor L. Davis) i Wzrost Świata Zachodniego: nowa historia gospodarcza (The Rise of the Western World – współautor R. Thomas). Kliometria dowiodła płodności nowych, ilościowych metod analizy i jednocześnie pozwoliła opisać i wyjaśnić przyczyny zmian i rozwoju na gruncie instytucjonalnym. Nie zrywając z tradycją neoklasyczną, ale z wyraźnym podkreśleniem roli idei, postaw, wzorców zachowań i źródeł ich powstawania, North i jego zwolennicy dowiedli kilku ważnych prawd. Przede wszystkim pokazali drogę rozwoju i wpływu przekształcających się instytucji, która w długim okresie zapewnia albo wzrost gospodarczy, albo prowadzi regiony i kraje do trwałej stagnacji. Po drugie, w tej analizie North wyodrębnił jeszcze ogromne znaczenie ewolucji instytucji państwa, które w pewnych okolicznościach może deformować całą strukturę (macierz) instytucjonalną i hamować rozwój społeczny i wzrost gospodarczy. W kilku publikacjach i wreszcie w znakomitym dziele pt. Instytucje, zmiany instytucjonalne i działalność gospodarcza (Institutions, Institutional Change and Economic Performance, 1990), North dowiódł, że jest godny miana współtwórcy nowej ekonomiki instytucjonalnej. Musimy pamiętać, że historia gospodarcza zasilała i zawsze będzie zasilać nauki ekonomiczne i że jej metody badawcze, w tym – modelowe, ilościowe i sformalizowane, mają szerokie zastosowanie w obu dziedzinach nauki. W przypadku ekonomiki instytucjonalnej wyraźnie widać także sprzężenia zwrotne – teoria instytucji i proces ich przekształceń, teoria i praktyka procesu kontraktowania i wpływu kosztów transakcji na podejmowanie decyzji gospodarczych i organizacji działań zbiorowych – na tych obszarach współpraca i wymiana doświadczeń specjalistów obu dziedzin jest konieczna. Sam North 32 skupił się także na problemach określanych jako ekonomia polityczna, ale w znaczeniu budowy modeli pozwalających analizować powiązania instytucji gospodarczych z instytucjami politycznymi. Trzeba oczywiście dodać, że jako historyk North pragnie przyczynić się do pogłębienia ogólnej teorii rozwoju społeczno-gospodarczego. Jako ważny krok w tym kierunku uznał badania nad zrozumieniem procesu dynamicznych zmian ekonomicznych, które są istotną przesłanką i punktem wyjścia do doskonalenia funkcjonowania ustroju. North twierdzi, że współczesna nauka ekonomiczna oferuje teorię rozwoju opartą na modelach statycznych, które – przykładowo – nie potrafią wyjaśnić procesu transformacji systemu realnego socjalizmu. Przemiana ustrojowa (economic change) jest – pisze North – rezultatem trzech zmian w: 1) liczebności i jakości istot ludzkich; 2) zasobach wiedzy, zwłaszcza używanej do panowania nad przyrodą; 3) macierzy instytucjonalnej, która określa motywacyjną strukturę społeczeństwa. Udaną próbą syntezy ogólnej teorii procesu rozwoju społeczno-gospodarczego, jest książka Northa pt. Rozumienie procesu zmiany ekonomicznej (Understanding the Process of Economic Change, 2005). Nie zrywając więzi z głównym, neoklasycznym nurtem ekonomii, North kwestionuje jego ahistoryzm i tezę o doskonałej racjonalności człowieka, a na wysokim miejscu stawia ideę, jako produkt ludzkiej myśli, a więc i przekonania (beliefs), pozwalające działać w warunkach niepewności, generowanej przez naturę i społeczeństwo. Takim produktem są także instytucje, jako efekty współdziałania kultury i praktyki technicznogospodarczej, odziedziczone i przekazywane nowym pokoleniom. North nie odrzuca neoklasycznego ujęcia efektywności ekonomicznej, zwłaszcza w procesach alokacji zasobów, ale podkreśla znaczenie struktury instytucjonalnej w kształtowaniu nowych wzorców zachowań, tak głęboko zmieniających sekularne trendy rozwoju. W ten sposób ludzkość dokonuje wyboru instytucji lepiej sprzyjających rozwojowi społeczno-gospodarczemu, a zwłaszcza tworzeniu porządku w relacjach człowieka ze środowiskiem. Zawsze występuje zależność od przebytej drogi i funkcjonowanie na pewnej ścieżce rozwoju (pathdependence). North dodaje, że realnie istnieją tylko systemy mieszane – powiązania czynników racjonalnych i nieracjonalnych. Schemat relacji między przekonaniami (postawami) a instytucjami został przez Northa opisany i omówiony prosto. Oto zmiana w realnie postrzeganej rzeczywistości i zmiana w przekonaniach (postawach społecznych) – pozytywna i normatywna, znajdują się w relacji typowej dla sprzężenia zwrotnego. Natomiast zmiany postaw rodzą efektywność adaptacyjną i powodują zmianę instytucjonalną, która steruje działaniem wywołującym zmianę w postrzeganej rzeczywistości. Tak zamyka się ruch okrężny procesu przemian ustrojowych. Łatwo także dowieść, że zmiany w instytucjach ekonomicznych muszą otrzymywać wsparcie ze strony instytucji politycznych. Analiza historyczno-instytucjonalna, którą przeprowadził North nad procesem transformacji gospodarki postsocjalistycznej, opierała się na odrzuceniu marksizmu i jego materializmu historycznego. Początkiem tworzenia systemu realnego socjalizmu była ideologia marksistowsko-leninowska, a potem był już cały ciąg kreacji instytucji mających służyć budowie socjalizmu, wciąż zakłócany przez siły zewnętrzne. Osłabienie tempa wzrostu gospodarczego przyszło wraz z ogromnymi kosztami transakcji i niewydolnością matrycy instytucjonalnej. Krach systemu był pierwszym w dziejach przykładem całkowitej klęski wielkiego mocarstwa bez udziału interwencji zewnętrznej. Sukces Zachodu – pisał North – wynikał w znacznej mierze z tego, że w jego strukturze instytucjonalnej ważniejszą rolę odgrywały normy nieformalne niż reguły formalne, co zostało wmontowane i utrwalone w ramach ustroju politycznego. Na zakończenie wspomnę jeszcze o trzech złych nawykach (ways – skłonnościach), które zawsze były, są i będą towarzyszyć naszemu rozumieniu procesu społecznego. Pierwszy 33 to ten, że nigdy w pełni nie zrozumiemy rzeczywistości, ponieważ teorie, przekonania i modele są bardzo niedoskonałe, zbyt uproszczone i statyczne. Czasem mogą być nawet całkowicie złe. Drugi nawyk dotyczy systemów przekonań (beliefs). W sytuacji czystej niepewności nie można ocenić wartości przekonań wyrastających z religii, eleganckich modeli lub bardzo złożonych i sugestywnych koncepcji. Wreszcie trzeci nawyk wiąże się z upartym stosowaniem narzędzi kierowania i zarządzania naszym otoczeniem, które są bardzo zużyte i stępione. Do szybkiego wprowadzenia zmian potrzebne są formalne reguły, natomiast usuwanie przeszkód nieformalnych wymaga długiego czasu. W związku z ostatnią tezą warto zwrócić uwagę na ocenę roli prywatyzacji w procesie transformacji gospodarki postsocjalistycznej, jaką w omawianej książce dał North. Przede wszystkim nie uznał on prywatyzacji za panaceum na wszystkie trudności powrotu do gospodarki rynkowej. Na podstawie analizy dziejów gospodarczych Europy, obu Ameryk, Rosji i Chin, można dowieść ogromnego zróżnicowania roli macierzy instytucjonalnej w tych regionach i prywatnej własności w funkcjonowaniu społeczeństwa. Macierz instytucjonalna dziedziczona przez Stany Zjednoczone od brytyjskiej macierzy nie mogła być przejęta przez kraje Ameryki Łacińskiej. Rosja boryka się z prywatyzacją, zagubiona między tradycyjną matrycą, a ofertą krajów kapitalistycznych. W Chinach państwo modernizuje układ społeczny i gospodarczy, korzystając z oryginalnych wzorców i całą prywatyzację umieszczając w ramach ostro zarysowanego systemu politycznego. North uogólnia te zagadnienia, głosząc tezę o niezwykle trudnych drogach przechodzenia ludzkości od wymiany personalnej do powszechnej wymiany impersonalnej, anonimowej i zawsze dokonywanej w warunkach niepewności, wymagającej istnienia państwa i elastycznego prawa. 2.3. Williamson – teoria kosztów transakcyjnych Do niezwykle płodnych i szeroko znanych przedstawicieli nowej ekonomiki instytucjonalnej należy Oliver Eaton Williamson (ur. 1932), który przeszedł prostą drogę do sukcesu dzięki trzymaniu się w zasadzie jednego problemu badawczego, nazwanego przez niego samego obsesją. Tym problemem była specyfika organizacji gospodarczych – wewnątrz systemu rynków i hierarchii tworzącej układ niezwykle różnorodnych przedsiębiorstw, jak również między tymi dwoma systemami. Do tych badań konieczna była oryginalna analiza procesu kontraktowania, zwłaszcza standardowych i niestandardowych form zawierania i realizacji kontraktów. Podejście instytucjonalne okazało się niezwykle pożyteczne. Wyższe studia ekonomiczne w Stanford University przyniosły Williamsonowi tytuł magistra w 1960 r., a na Carnegie-Mellon University stopień doktora w 1963 r. Przez dwa lata pełnił obowiązki adiunkta na University of California – Berkeley, a w latach 1965-76 był profesorem na University of Pennsylvania. Krótko był zatrudniony w wydziale antymonopolowym Departamentu Sprawiedliwości USA. Działał w instytucjach naukowych i społecznych, był często zapraszany do wygłaszania wykładów w uczelniach zagranicznych i publikował wiele artykułów, zabierając głos w aktualnych dyskusjach na temat wielkich korporacji. Jak sam pisał, za swoich mistrzów lub inspiratorów uznaje czterech uczonych. Pierwszy – Kenneth Arrow, nauczył go szacunku do informacji i ostrożności, albo nawet nieufności wobec dzieł uznawanych za ortodoksyjne. Drugi – Alfred D. Chandler, przekonał o znaczeniu innowacji organizacyjnych, jako zjawiska niezwykle ważnego dla zrozumienia specyfiki amerykańskiego przemysłu, a któremu poświęcono tak mało uwagi. Z kolei Ronald Coase przekonał go do twierdzenia, że koszty transakcyjne trzeba uznać za problem centralny w badaniach organizacji gospodarczych, a same badania należy prowadzić stosując podejście instytucjonalne. Wreszcie czwarty – Herbert Simon, utwierdził go w przekonaniu, że założenia behawioralne mają istotne znaczenie i nie powinny przeszkadzać w przekraczaniu granic uprawianych dyscyplin. Ważne dla swojej działalności były także 34 konkretne doświadczenia w tworzeniu reformatorskich rozwiązań w amerykańskiej polityce społecznej i gospodarczej, zwłaszcza dotyczącej skutków fuzji wielkich korporacji. W latach 60-ych sfera dla badań nad organizacją i funkcjonowaniem wielkich firm była niezwykle sprzyjająca i przedmiotem dyskusji były często koncepcje Coase`a i Northa. Pierwsze publikacje Williamsona atakowały pośrednio tezy głównego nurtu myśli ekonomicznej, ortodoksji, według której presja konkurencji eliminuje przedsiębiorstwa, których menedżerowie źle wykorzystują powierzony im przez właściciela potencjał produkcyjny. W artykułach z lat 1962-67 Williamson sygnalizuje tezę i następnie przedstawia rozszerzoną wersję twierdzenia, że menedżerowie, dzięki podporządkowaniu sobie licznych pracowników, preferują wzrost rozmiarów przedsiębiorstwa kosztem jego efektywności. Autor zarzucał tradycyjnym ujęciom brak hipotezy lub modelu umożliwiającego ocenę rzeczywistych zachowań przedsiębiorstwa i jego menedżerów. Lekceważono analizę operacji wewnętrznych w przedsiębiorstwie, ograniczając się do analizy relacji koszt-efekt. Konieczny jest raczej probabilistyczny model przedsiębiorstwa, w którym zarządzający preferują nieefektywne metody inwestowania pieniędzy, ale utrzymują dodatni poziom zyskowności. W podobnym kierunku snuł Williamson rozważania w artykule poświęconym optymalnym granicom przedsiębiorstwa20. Prezentowany matematyczny model przedsiębiorstwa zakłada istnienie wewnętrznej hierarchii, na czele której stoi wszechmocny zarząd (executive) i zaufana administracja przekazująca polecenia niższym szczeblom hierarchii. Temu procesowi towarzyszy trwała tendencja do utraty zdolności przystosowania się (compliance) do poleceń, przekazywanych coraz mniej precyzyjnie. Następuje kumulacja tych strat i kosztów utraconej kontroli, albo kosztów jej utrzymania. Interesy własne technokratów, dodatkowe koszty informacji niezbędnej do eliminacji kosztów oportunistycznych zachowań, wszystko razem stawia zapory powiększaniu rozmiarów firmy. Tego typu koszty towarzyszą zwykle przejęciom – fuzjom wielkich korporacji, a ich kalkulacja powinna być znana organom państwa chroniącym wolną konkurencję. Liczne publikacje Williamsona podejmują istotne zagadnienie niepowodzeń (failures) organizacyjnych, niejako symetrycznie usytuowane względem wcześniej analizowanych niepowodzeń rynkowych. Najpełniej problemy te ujął autor w książce Rynki i hierarchie, wskazując zarówno na wpływ niedoskonałych rynków na powstawanie przedsiębiorstw i pozarynkowych układów hierarchicznych, jak również niedostatki organizacji tych ostatnich21. Williamson zdawał sobie sprawę z istnienia różnych pozarynkowych podmiotów gospodarczych, jak np. alianse i sieci, ale koncentrował się na obiektywnych słabościach samej wieloszczeblowej organizacji zarządzania firmą. Wprawdzie takie organizacje zmniejszały koszty transakcyjne, ale same nie funkcjonowały gładko, zwłaszcza gdy rozrastały się w swoich strukturach. Właśnie wprowadzanie różnych rozwiązań organizacyjnych – oddziałów, wydziałów, filii itp. – było świadectwem nieporadności układów pozarynkowych i konieczności prowadzenia ciągłych analiz i podejmowania decyzji organizacyjnych. Poważnym zwieńczeniem osiągnięć naukowych Williamsona stała się obszerna rozprawa pt. Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Firmy, rynki, relacje kontraktowe (The Economic Institutions of Capitalism: Firms, Markets, Relational Contracting), opublikowana w 1985 r. (polski przekład w 1998 r.). Autor traktował to dzieło przede wszystkim jako wykład z teorii kosztów transakcyjnych, ale wiele rozważań pozwala nam mówić o poważnym wkładzie do nowej ekonomiki instytucjonalnej. Chodzi o rozbudowę takich jej działów, jak podstawy metodologiczne (np. oryginalna koncepcja człowieka kontraktującego), 20 O. Williamson, Hierarchical Control and Optimum Firm Size, “Journal of Political Economy”, 1967, April, s. 123-138. 21 O. Williamson, Markets and Hierarchies: Analysis and Antitrust Implications: A Study in the Economics of Internal Organization, Free Press, New York 1975. 35 teoria kontraktów na miarę prawie samodzielnej dyscypliny naukowej, teoria zobowiązań i wielostronna analiza organizacji pracy. Ogromny materiał analityczny i szereg ważnych uogólnień dotyczył funkcjonowania współczesnych korporacji, w tym również ich praktyk monopolistycznych. W roku 1996 ukazała się obszerna książka zamykająca w pewien sposób trylogię doktryny Williamsona. Do wspomnianych wyżej dwóch – Rynki i hierarchie (1975) i Ekonomiczne instytucje kapitalizmu (1985) – dołączyła obszerna pozycja pt. Mechanizmy zarządzania (The Mechanisms of Governance), przyjęta przez środowisko z dużym zainteresowaniem, także jako wybitne osiągnięcie nowej ekonomiki instytucjonalnej, obiekt życzliwej krytyki ze strony veblenistów i wkład do teorii wielkich korporacji. Podam kilka tez prezentowanych w tym dziele, aby zachęcić do poznania w dalszym wykładzie treści teorii kosztów transakcyjnych. To właśnie teoria i praktyka kosztów transakcyjnych jest centralnym punktem rozważań Williamsona w tej monografii. Znamienne jest przesunięcie ciężaru analizy w stosunku do tradycyjnie przyjmowanego przez szkołę neoklasyczną. Pamiętając, że zysk jest różnicą między przychodem i kosztem (Z = P – K), neoklasycy przyjmowali zasadę maksymalizacji zysku przez taką działalność firm, jak fuzje i przejęcia. Natomiast Williamson kładzie nacisk na redukcję kosztów, zwłaszcza kosztów transakcyjnych, stanowiących gwałtownie rosnący składnik całkowitych kosztów przedsiębiorstwa. Drogę do obniżenia tych kosztów torują oryginalne koncepcje Williamsona na temat roli specyficznych aktywów angażowanych w kontraktach, zobowiązań kredytowych i zwłaszcza – struktur zarządzania, kierowania, nadzoru i sprawowania władzy, a więc działań wchodzących w angielskie pojęcie governance. W tych rozważaniach sięga Williamson po takie twierdzenia, jak ograniczona racjonalność i oportunizm uczestników transakcji oraz po przykłady wpadania w pętlę zależności, przypominającą złą tradycję posiadania zakładników (hostage model), a nawet niewolników. Williamson snuje rozważania sięgające licznych dyscyplin, w tym nauki o organizacji, przedsiębiorstwie, finansów korporacji, prawa antymonopolowego i międzynarodowych stosunków politycznych i ekonomicznych. Recenzenci z obozu „starej” ekonomiki instytucjonalnej (np. W. M. Dugger), wypominają pominięcie wkładu znanego już nam Johna R. Commonsa i przede wszystkim – zlekceważenie lub spłycenie analizy problemów społecznych. Za istotne osiągnięcie uważa się jednak pogłębioną analizę funkcjonowania struktur wielkich korporacji, groźby integracji wielkich korporacji ze strukturami państwa i nawet tworzenie się szczególnego typu państwa-korporacji o ponadnarodowym charakterze. Williamson należy do najbardziej płodnych przedstawicieli nowej ekonomiki instytucjonalnej, przy czym wachlarz jego zainteresowań obejmuje wiele zagadnień związanych z historią myśli ekonomicznej, a zwłaszcza źródłami inspiracji podejścia instytucjonalnego. Trzyma się poglądu, że stopień usamodzielnienia się nowej ekonomiki instytucjonalnej, argumentacji na rzecz wyraźnej identyfikacji, jest poważny, ale jest jeszcze wiele do zrobienia. Zdaniem wielu uczonych jest poważnym kandydatem do Nagrody Nobla. 2.4. Elinor Ostrom – zarządzanie wspólnotowe Werdykt jury przyznający pierwszy raz Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii kobiecie – Elinor Ostrom (ur. 1933) przyjęto z ogromnym zainteresowaniem22. Mimo prób tłumaczenia tej decyzji modą na feminizm i niezbyt jasnym połączeniem dorobku naukowego Laureatki z szerzej znanym w środowisku ekonomiki instytucjonalnej O. Williamsonem, w 22 W. Stankiewicz, Instytucjonalizm w zarządzaniu: Nobliści z ekonomii w roku 2009, „Ekonomista” 2010, nr 4, s. 573-588. 36 najnowszych analizach i dyskusjach Elinora Ostrom cieszy się wysokim szacunkiem. W naszym wykładzie możemy tylko krótko wskazać na te obszary jej koncepcji, które wzbogacają współczesną doktrynę instytucjonalizmu. Do pracy naukowej Ostrom startowała jako absolwentka University of California, specjalizująca się w naukach politycznych. Od roku 1965 jest związana z Indiana University (Bloomington), kieruje Katedrą Nauk Politycznych i łączy skutecznie dydaktykę z badaniami naukowymi. Wspólnie z mężem i przede wszystkim – z prężnie działającym zespołem młodych uczonych, organizacyjnie określonym jako Warsztaty… (Workshop in Political Theory and Public Policy), potrafiła scalić wysiłek intelektualny polityków, ekologów i ekonomistów, korzystając z metodologii instytucjonalizmu. Wydaje się, że mamy tu do czynienia również z kontynuacją amerykańskiego pragmatyzmu (nawet – instrumentalizmu!), bowiem kolejne warsztaty zajmują się przetwarzaniem informacji zgromadzonej przez ekspedycje naukowe w obszarach ostrej konfrontacji między środowiskiem naturalnym a potrzebami wzrostu gospodarczego. Uczestnicząc bezpośrednio w badaniach terenowych w Ameryce Łacińskiej, Afryce i Nepalu, skupiających uwagę na organizacji i efektach wielkich programów regulacji stosunków wodnych, ochrony środowiska przed zanieczyszczaniem, tworzyła jednocześnie zręby Szkoły Bloomington, której jest już mistrzem. Stosuje się tam metodę oryginalnej analizy – łączenia podejść formalnych, badań terenowych i eksperymentów polityki w celu penetracji realiów społecznych, a nie dla zachowania chłodnego dystansu i użycia znanych formalnych technik badawczych. W ten sposób dociera się do pokładów historycznych i uogólnień w wielkim procesie zarządzania (governing). Tutaj zeszły się pola twórczości Williamsona i Ostrom. Przypomnę, że uzasadnienie przyznania nagrody tym uczonym brzmiało: za analizę zarządzania ekonomicznego… – dla obu laureatów, a następnie oddzielnie: dla Ostrom – zwłaszcza wspólnotowego, a dla Williamsona –zwłaszcza pogranicza firmy. Zagadnienie jest związane z określeniem pojęcia zarządzania ekonomicznego, jako procesu organizowania kooperacji sił i środków. Doświadczenia w tej dziedzinie, zdobywane od czasów prehistorycznych i wykorzystywane przez ludy uznawane za wręcz pierwotne, były i nadal są lekceważone. Znamy już przykłady wdrażania zdobyczy technologii w pozornie szlachetnym celu – podniesienia wydajności systemów irygacyjnych istniejących od tysiącleci. Ostrom i jej uczniowie wskazują na brak należytego uzasadnienia i nieefektywność inwestycji, które budując wielkie systemy regulowania nawadniania, korzystając ze zdobyczy informatyki i monitoringu, zawodzą w praktyce, rozbijając tradycje, zwyczaje, prawo i struktury zarządzania różnych wspólnot społecznych. W roku 1990 ukazała się monografia E. Ostrom pt. Zarządzanie wspólnotowe: ewolucja instytucji działania kolektywnego (Governing the Commons. The Evolution of Institutions for Collective Action), prowokująca do dyskusji nad rozpowszechnionym poglądem, że we wspólnotach nieposiadających instytucji prawa własności następuje coraz szybszy proces marnotrawienia zasobów naturalnych. To sprawia, że wołanie o takie prawo, ograniczające wolność jednostki ludzkiej, głoszone jest w imię redukcji strat dla całej ludzkości. Zatem to nie samorządy lecz państwo gwarantuje rozwiązanie tego problemu. Ostrom krytykuje takie kategoryczne twierdzenie. Za punkt wyjścia warto przyjąć kategorię zasób wspólnej własności (w literaturze przedmiotu skrót CPR – Common Property Resource), która wymaga jednak od analityków wielkiej ostrożności, aby nie utożsamiać zasobów z układem własności. Warto pamiętać, że takie podejście znajdujemy w naszej praktyce kontaktowania się ekonomistów z prawnikami. Instytucja własności to nie to samo co prawo własności. Z tych względów zaleca się korzystać z pojęcia pula (pool) zamiast własność (property). Zwolennicy Ostrom wskazują, że pula CPR jako całość ma dwie cechy – 1) wysokie koszty wykluczenia potencjalnych 37 beneficjantów z dostępu i korzystania z takich zasobów oraz 2) wielkość korzyści jednego użytkownika zmniejsza ilość zasobów dostępnych dla pozostałych członków wspólnoty. Dla rzetelnej analizy takiego obiektu jak CPR konieczny jest namysł i narzędzia do ewaluacji jego trwałości, samoorganizacji i samorządności. Analiza zakończona trafną diagnozą otwiera drogę do podjęcia kolektywnego, wspólnotowego działania. Prawa wspólnotowe, wyrastające ze zwyczajowego, a w naszej epoce już tak silnie kontaktujące z prawem stanowionym, należą do podstawowych instrumentów zarządzania instytucjonalnego. W naszym wykładzie ekonomiki instytucjonalnej mamy okazję poznać główne instytucje, jako odziedziczone w przeszłości wzorce zachowań jednostek i grup społecznych wobec wyzwań procesów gospodarowania ograniczonymi zasobami. Badania inspirowane i upowszechniane przez Szkołę Bloomington wychodzą naprzeciw doktrynom globalizacji, racjonalnego eksploatowania zasobów i – przede wszystkim – zachowania szacunku wobec dziedzictwa ludzkości. Nie można lekceważyć wiedzy wspólnotowej, pozornie ustępującej miejsca rewolucji naukowo-technicznej. W swoim oficjalnym wykładzie na uroczystości wręczenia Nagrody Nobla Elinor Ostrom dowodziła skuteczności i efektywności systemów zarządzania wspólnotowego. Wysoko oceniane metody zarządzania rynkowego i państwowego w złożonych systemach ekonomicznych działają w policentrycznym układzie zarządzania, który tak wiele korzysta z doświadczeń różnych wspólnot ludzkości. W tym podsumowaniu Elinor Ostrom nawiązała pośrednio do doktryny rozwijanej przez Williamsona, wskazując na możliwość współistnienia samej teorii firmy, zagadnień bliższego i dalszego otoczenia przedsiębiorstwa i systemu hierarchicznego zarządzania. Na gruncie rozwijającej się ekonomiki instytucjonalnej spotykają się uczeni tak wielu nauk, że wachlarz obszarów współdziałania może być niezwykle atrakcyjny. 2.5. Hodgson – dużo o ekonomice ewolucyjnej Krótka prezentacja ostatniego z czwórki głównych postaci nowej ekonomiki instytucjonalnej nie należy do łatwych ze względu na brak dystansu czasowego do jego bogatego dorobku i wyraźne „rozwichrzenie” intelektualne autora. Chodzi o ogromną erudycję, brak zdecydowania w określeniu własnego miejsca w konkretnym nurcie lub szkole myśli ekonomicznej oraz – co uznaję raczej za pozytyw – próby połączenia „starego” i „nowego” instytucjonalizmu w jednolitym obszarze ekonomiki ewolucyjnej. Nie można jednak zapominać, że prezentacja dotyczy jednego z najbardziej płodnych twórców, organizatora badań w skali międzynarodowej i znanego inspiratora podejścia instytucjonalnego. Geoffrey Martin Hodgson (ur. 1946) jest Brytyjczykiem, w latach 1964-5 pracował jako programista, tytuł bakałarza matematyki i filozofii uzyskał w 1968 r. na University of Manchester, a w okresie 1968-1972 był wykładowcą matematyki w jednej z tamtejszych wyższych szkół. Dyplom magistra ekonomii otrzymał w 1974 r. na tym samym uniwersytecie, ale doktora już na University of Cambridge w 1997 r. Kariera akademicka obejmowała wykłady ekonomii na licznych uczelniach brytyjskich, francuskich, w Austrii, Szwecji, USA i Japonii. Hodgson związał się w 1999 r. na długo z University of Hertfordshire (w małym mieście Hertford na północ od Londynu), jako pracownik naukowo-badawczy i promotor prac magisterskich i doktorskich. Jego kontakty międzynarodowe przyczyniły się do powstania w 2000 r. w tej uczelni Centrum Badań Ekonomiki Instytucjonalnej (Centre for Research in Institutional Economics – CRIE). Opinia znawców plasuje CRIE wśród trzech najlepszych ośrodków o światowej renomie (pozostałe znajdują się w Stanford, USA i w Kopenhadze). Prawie każda 38 poważniejsza konferencja naukowa odbywa się z udziałem Hodgsona, a jego liczne publikacje zdobyły uznanie licznych środowisk naukowych. Z naszego punktu widzenia, dla poznania tych jego koncepcji, które są niezbędne w wykładzie ekonomiki instytucjonalnej, ograniczymy się do przypomnienia kilku podstawowych rozpraw. Według samego autora jego publikacje koncentrowały się wokół następujących zagadnień. W latach 70-ych zajmował się teorią wartości w ujęciu P. Sraffy, a więc modelami typu nakłady-efekty, jak również teorią monetarną i polityką ekonomiczną. Wzrastające zainteresowanie instytucjonalizmem w latach 80-ych przyniosło liczne przyczynki, a w 1988 r. wybitne dzieło – Ekonomika i instytucje (Economics and Institutions), z wielce intrygującym podtytułem – Manifest współczesnej ekonomiki instytucjonalnej (A Manifesto for a Modern Institutional Economics). Jakie treści znalazły się w tej książce i czy istotnie określenie manifest użyte zostało właściwie? Zwracam uwagę na podstawowe tezy. Przede wszystkim Hodgson podejmuje ostrą krytykę ortodoksyjnego nurtu głównego ekonomii, nie stroniąc od określenia, że niektóre koncepcje mają charakter igraszek estetów, przeładowania formalizmem i celebrowania dyskusji. Autor za swoje źródła inspiracji uznał postkeynesizm, częściowo marksizm, a zdecydowanie instytucjonalizm, ale bez wskazania na konkretne jego odgałęzienia i autorów. Obszerną prezentację stanu współczesnej metodologii nauki Hodgson przeprowadził pod hasłem pożegnanie człowieka ekonomicznego, a więc zgadzając się z krytykami indywidualizmu metodologicznego i stając po stronie pluralizmu, ograniczonej racjonalności zachowań w warunkach niepełnej lub asymetrycznej informacji. Teorię rozwoju społeczno-gospodarczego potraktował prawie tak samo jak Veblen, a więc jako proces ewolucji, w którym ogromne znaczenie odgrywają instytucje. Do tych koncepcji autor dodał własne sugestie zaczerpnięte z analizy hipotezy porządku spontanicznego, głoszonej przez F. Hayeka, i teorii racjonalnych oczekiwań, lansowanej przez R. Lucasa. „Manifest” nie zawierał programu burzenia konstrukcji stworzonej przez zwolenników Veblena i Commonsa, ani też jednoznacznego wsparcia radykałów nowej ekonomiki instytucjonalnej. Hodson nie był jeszcze, tak jak w późniejszym okresie, bliższy wdrożeniu nazwy ekonomika ewolucyjna. Pragnął po prostu odrodzenia, zmodernizowania ekonomiki instytucjonalnej, w zgodzie z najnowszymi osiągnięciami nauki, wolnej od dogmatyzmu. W omawianej książce zarysował szerzej podstawy metodologiczne odrodzonej ekonomiki instytucjonalnej, ograniczając się w przedstawieniu jej struktury problemowej do kilku podstawowych działów. Na czołowym miejscu znalazły się kontrakty, jako wyraz ewolucji w instytucji własności, zmieniający także instytucję wymiany. Hodgson korzystał już z materiałów owocnej dyskusji na temat sprowadzenia wymiany dóbr i usług do transferu praw własności. Referował i rozwijał koncepcje całej tzw. szkoły praw własności, jak również wnikliwe tezy Coase`a i Williamsona. Zagadnienia związane z praktyką wymiany i kontraktowania, zwłaszcza analizy różnych form i kosztów realizacji kontraktów, zaczęły zdobywać rangę teorii naukowej. Instytucja rynku musi być, zdaniem Hodgsona, istotnym składnikiem wykładu współczesnej ekonomiki instytucjonalnej. Zdumiewa uproszczona definicja rynku w ekonomii głównego nurtu, pomijająca jego instytucjonalne podłoże i charakter. Nowe podejście – Coase’a o kosztach transakcji i przyczynach tworzenia przedsiębiorstw – wprowadza nas w złożony świat instytucji i organizacji rynkowych i pozarynkowych, gdzie oprócz firm występują bazary, koalicje i przede wszystkim niezwykle rozbudowanie formy integracji pionowej i hierarchie wielkich korporacji. Właśnie teoria przedsiębiorstwa (firmy) powinna w wykładzie ekonomiki instytucjonalnej zajmować wysokie miejsce. Samo zrelacjonowanie licznych dyskusji i poglądów na temat istoty, przyczyn powstania, trudności rachunku kosztów i efektywności zarządzania w sytuacji sprzeczności interesów właścicieli i menedżerów, wymaga niezwykłej 39 ostrożności przy formułowaniu ocen na miarę syntezy. Przedsiębiorstwa działają w warunkach niepewności, konieczności liczenia się z układami rynkowymi i nie mogą być prostym mechanizmem redukcji kosztów transakcji. Po obszernej relacji tych zagadnień Hodgson konstatował: Funkcją firmy nie jest po prostu minimalizacja kosztów transakcyjnych, ale zapewnienie ram instytucjonalnych, w których – do pewnego stopnia – zastępuje ona taki rachunek kosztów23. Przedsiębiorstwo reprodukuje i rozwija zwyczaje i rutynę, jako przybliżone alternatywy racjonalnego rachunku kosztów i osiąganych zysków. Książka powstawała w atmosferze gorących dyskusji nad hipotezą racjonalnych oczekiwań. Nic zatem dziwnego, że Hodgson nie mógł pominąć tych zagadnień i uznał je za godne umieszczenia w strukturze wykładu współczesnej ekonomiki instytucjonalnej. Co ciekawsze, za punkt wyjścia przyjął doktrynę Keynesa i postkeynesizmu, rozwijającego tezy na temat oczekiwań długookresowych. W tego typu oczekiwaniach uwzględnia się nie tylko stopień ryzyka i niepewności, ale także czynniki psychologiczne w zachowaniach podmiotów życia społeczno-gospodarczego. Keynes był tak zajęty teorią popytu efektywnego i rolą państwa w interwencji ograniczonej do krótkiego okresu, że nie uwzględnił w dostatecznym stopniu wpływu kultury i instytucji społecznych. Oferty szkoły nowej klasyki (hipotezy racjonalnych oczekiwań) i mniej radykalnej szkoły neoaustriackiej, powinny zostać w obszarze zainteresowań ekonomiki instytucjonalnej, która z kolei może współdziałać w rozwijaniu postkeynesizmu. Omówiona monografia torowała znakomicie drogę jej autorowi do elity zwolenników podejścia instytucjonalnego w myśli ekonomicznej, ale sam Hodgson nie zatrzymał się na tezach manifestu i rozwinął intensywne badania w obszarze sięgającym głębin metodologii nauki i prowadzących do poznawania rzeczywistości współczesnych ustrojów społecznych, gospodarczych i politycznych. Warto zapamiętać niektóre z jego licznych publikacji, wynikających zwykle z tych badań. W 1993 r. ukazała się znakomita rozprawa Hodgsona pt. Ekonomika i ewolucja: przywrócenie życia ekonomice (Economics and Evolution: Bringing Life Back into Economics). Jeśli wyżej omówiona monografia była prezentacją wielkiego zbioru zagadnień opartych na wspólnej instytucjonalnej podstawie, to nowa eksponowała znaczenie wielkiej idei ewolucji, zaczerpniętej z biologii, w analizie i rozwijaniu nauki ekonomicznej. Autor zastrzegał się, że nie chodzi tu ani o zrozumienie genetycznych uwarunkowań, określających zachowania człowieka, ani o rolę faworyzowanych rodzajów płci, grup i klas społecznych. Celem rozważań jest idea ewolucji ekonomicznej jako części procesu ewolucji społecznej w kulturze. Za wysoce wątpliwą uznał Hodgson koncepcję ewolucji, jako procesu wiodącego do coraz wyższej doskonałości, opartej na indywidualizmie i wulgarnym haśle, że przetrwają tylko najbardziej dopasowani (survival of the fittest). Nie o taki darwinizm i prawo doboru naturalnego chodzi w ekonomice instytucjonalnej i ewolucyjnej. Hodgson dokonał analizy porównawczej podejścia mechanistycznego i biologicznego, odwołujących się do teorii ewolucji w rozważaniach ekonomicznych. Do rewolucji darwinowskiej nawiązywali Marks, Spencer, Marshall i Menger, ale przy formułowaniu ogólnych tez rozwoju społeczno-gospodarczego. Autor za niezwykle wartościowe uznał poglądy o znaczeniu ewolucji w ekonomii, głoszone przez Veblena, Schumpetera i Hayeka. Własną wizję przyszłej scalonej ekonomiki ewolucyjnej kreślił w barwach optymizmu, który wynika z intensywnych badań naukowych nad zdobyczami biologii i nauk społecznych. Jako kolejny krok w tym kierunku należy uznać wydaną w 1999 roku książkę pod krótkim tytułem Ewolucja i instytucje (Evolution and Institutions), ale długim i nośnym podtytułem – O ekonomice ewolucyjnej i ewolucji ekonomiki (On Evolutionary Economics and the Evolution of Economics). Hodson wykorzystał szereg własnych esejów, aby nakreślić 23 G.M. Hodgson, Economics and Institutions. A Manifesto for a Modern Institutional Economics. Oxford 1989, s. 207. 40 prognozę rozwoju nauki ekonomicznej, coraz częściej nazywanej ekonomiką ewolucyjną. Sporo uwagi poświęcił podobieństwom i różnicom między „starymi” i „nowymi” instytucjonalistami, a wśród tych ostatnich – koncepcjom R. Nelsona i S. Wintera, którzy głoszą poglądy nieco inaczej nawiązujące do znanych już nam koncepcji Coase`a, Northa i Williamsona. Najnowszą książkę, o której trzeba wspomnieć w tym miejscu, jest obszerne dzieło – Ewolucja ekonomiki instytucjonalnej: przedmiot, struktura i darwinizm w amerykańskim instytucjonalizmie (The Evolution of Institutional Economics: Agency, Structure and Darwinism in American Institutionalism) – wydane w roku 2004. Mamy tu do czynienia z jasną deklaracją przywiązania do veblenowskiej tradycji i z wysoką oceną oryginalności twórców „starej” amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej. Hodgson dowodzi płodności historyzmu i darwinizmu i upatruje w tym wielką szansę dla rozwoju współczesnej myśli ekonomicznej. 2.6. Perspektywy rozwoju – wiele niewiadomych Kończymy krótki przegląd dziejów ekonomiki instytucjonalnej, w których – podobnie jak w większości doktryn ekonomicznych – wystąpiły okresy wzlotu, stagnacji i odrodzenia, wraz z wewnętrznym różnicowaniem się środowiska. Trzeba z dużą ostrożnością odnieść się do obecnej sytuacji – równoległego rozwoju „starego” i „nowego” instytucjonalizmu, oraz z sympatią do integracyjnych poczynań „ekonomiki ewolucyjnej”. Ważne jest to, że stopień dojrzałości tej dyscypliny pozwolił przejść od etapu badań do etapu dydaktyki i praktyki, sięgającej polityki społeczno-gospodarczej. Dokonam teraz krótkiego porównania różnic między „starym” i „nowym” instytucjonalizmem, aby nieco szerzej omówić ich charakterystyki i zakończyć pewną wizją możliwego procesu integracji w ramach jednolitej ekonomiki instytucjonalnej. Na tablicy 2.1. znajdujemy 5 cech opisujących oba nurty. Pierwsza wskazuje na kierunek analizy przyjęty przez mistrzów i zwolenników, a więc punkt wyjścia i docelowy obszar zainteresowania. Amerykański nurt Veblena i Commonsa odwoływał się do zdobyczy i aktualnego stanu prawa i polityki, aby kreślić właściwą ich zdaniem naukę ekonomiczną. Nowa ekonomika instytucjonalna startuje od ortodoksyjnej ekonomiki i aktualnej polityki gospodarczej do doskonalszego systemu prawa. Można w obu ujęciach dopatrzeć się licznych wyjątków, ale te różnice pomagają zrozumieć ogólne położenie ekonomiki instytucjonalnej w strukturze powszechnej myśli ekonomicznej, zwłaszcza – jej płynnym podziale na ortodoksję i heterodoksję. W następnym rozdziale podręcznika znajdziemy więcej informacji o podstawach metodologicznych naszego przedmiotu. W tej tablicy cecha Metodologia przypomina, że „stary” instytucjonalizm przyjmował wiele z pokrewnych nauk humanistycznych, podczas gdy „nowy” trzyma się dość zdecydowanie metodologii uznanej przez ortodoksję neoklasyczną. Kolejna cecha – Metoda – nie jest ostrym kryterium podziału, bowiem stosowanie indukcji było wprawdzie upowszechnione w kierunku historycznym, ale oba nurty nie wyrzekały się korzystania również z dedukcji. Natomiast cecha zapisana jako Centrum uwagi pozwala dość zasadnie mówić o skupieniu badań „starych” instytucjonalistów na działaniach kolektywnych, a „nowych” na poczynaniach suwerennej jednostki. W następnym rozdziale zapoznamy się z pojęciami holizm i indywidualizm metodologiczny, pozwalającymi jeszcze inaczej spojrzeć na odmienność podejścia obu nurtów. 41 „STARY“ „NOWY“ INSTYTUCJONALIZM Od systemu prawa i polityki do ekonomiki Innych nauk humanistycznych (prawo, politologia, socjologia i in.) Od ekonomiki i polityki do systemu prawa Ekonomii neoklasycznej (metody mikroekonomii i teorii gier) Indukcyjna Dedukcyjna Działanie kolektywne Niezależna jednostka Holizm Indywidualizm metodologiczny C E C H Y INSTYTUCJONA LIZM Kierunek ruchu Metodologia Metoda Centrum uwagi Przesłanki analizy Olejnik, red.,Institucyonalnaja ekonomika, Moskwa 2005, s.46.) Tablica 2.1. Podstawowe różnice między „starym” i „nowym” instytucjonalizmem. Znacznie obszerniejsze charakterystyki zawiera tablica 2.2. Nie rozwijając analizy ich cech, zwrócę uwagę na kilka wybranych. Przede wszystkim wskazuje się na genezę – rodowód pozwalający nawet ex post uznać za prekursorów przedstawicieli bardzo różnych szkół i doktryn. Zwraca uwagę krytyczna postawa „starych” instytucjonalistów wobec nauk klasycznego liberalizmu i wyraźne odwołanie się „nowych” do ortodoksji neoklasycznej. Dyskusyjny jest podział wynikający ze źródła inspiracji – czy istotnie biologia silniej inspiruje „stary” nurt? Chyba trzeba tu dodać, że tak dzieje się od jego odrodzenia. Podobnie „nowa” ekonomika instytucjonalna korzysta ze zdobyczy nie tylko fizyki. Oba nurty wciąż dyskutują nad właściwym określeniem podstawowej jednostki badawczej i mnożą definicje podstawowego pojęcia instytucja. Podobnie rozmyte są granice w strukturach systemów społeczno-gospodarczych, w tym – macierzy instytucjonalnej. Trzeba także dodać, że nawet lista przedstawicieli obu kierunków, a zwłaszcza „nowego” może być łatwo zakwestionowana i że nie powinniśmy stronić od kolejnych podziałów na nurty i odgałęzienia w tej ekonomice, która wciąż jest in statu nascendi. Charakterystyka 1. Geneza 2. Nauka inspirująca 3. Element analizy 4. Jednostka, jej preferencje i cele 5. Instytucje “Stary” instytucjalizm Z krytyki ortodoksalnych przesłanek klasycznego liberalizmu Biologia Instytucje Zmienne (endogenne) Formują preferencje i same jednostki “Nowy” instytucjalizm Poprzez udoskonalenie jądra współczesnej ortodoksyjnej teorii Fizyka (mechanika) Atomistyczna, abstrakcyjna jednostka Traktuje się jako dane (egzogenne) Tworzą ograniczenia zewnętrzne dla 42 jednostek: warunki wyboru, ograniczenia i informacja 6. Technologia 7. Metodologia 8. Czas 9. Przedstawiciele Endogenna Podejście organiczne i ewolucyjne Egzogenna Podejście równoważące i optymalność Początek XX wieku T. Veblen, J. Commons, W. Mitchell Koniec XX wieku O.Williamson, H. Demsetz, D.North, R.Posner, R.Coase Źródło: A. Olejnik, op.cit., s.45. Tablica 2.2. Charakterystyki „starego” i „nowego” instytucjonalizmu. Kondycja instytucjonalizmu we współczesnej myśli ekonomicznej była często przedmiotem analizy znanego już nam G.M.Hodgsona, który uczynił bardzo wiele dla zbliżenia stanowisk obu nurtów, wspiera poczynania ekonomiki ewolucyjnej, jako dogodnej formy integracji, a niedawno stanął na czele redakcji nowego czasopisma pod wymownym tytułem „Journal of Institutional Economics”. Korzystam ze wstępu do pierwszego numeru, trafnie ujmującego perspektywę naszego przedmiotu, aczkolwiek bez jednoznacznego kreślenia pomyślnej drogi rozwoju doktryny instytucjonalnej24. Hodgson twierdzi, że istota i rola instytucji znajduje się wśród centralnych zagadnień współczesnej ekonomii, takich jak wzrost i rozwój, teoria produkcji i badanie postaw uczestników życia społeczno-gospodarczego. Teoria przedsiębiorstwa (firmy) korzysta z dorobku ekonomiki kosztów transakcyjnych i twórczych koncepcji Coase`a i Northa. Owocne są także nawiązania do veblenizmu i doktryny Commonsa, chociaż potrzebny jest wysiłek, aby odświeżyć historyzm wielu szkół i wskazać na osiągnięcia takich uczonych, jak Kuznets, Polanyi i Myrdal. Nic przeto dziwnego, że przyszłość może sprzyjać pogłębieniu już trwającego dialogu między obu nurtami i takimi ich odmianami, jak ekonomika ewolucyjna i konstytucjonalna ekonomia polityczna. Pomyślną aurę dla rozwoju tej doktryny podtrzymują dynamiczne ruchy o zabarwieniu instytucjonalnym występujące w socjologii i politologii, a także w naukach o organizacji i zarządzaniu, nie mówiąc już o historii i antropologii. oraz psychologii i filozofii. Hodgson pragnie przeto uczynić swoje pismo organem dialogu i różnorodności, jako siłami napędzającymi badania naukowe, aczkolwiek zainteresowania powinny ogniskować się na instytucjach życia gospodarczego i społecznego, kształtujących strukturę relacji i transakcji indywidualnych, zapewniających także podstawę dobrobytu społecznego. Zalecana literatura 1. M. Ratajczak, Nurt instytucjonalny we współczesnej myśli ekonomicznej, „Ruch prawniczy, ekonomiczny i socjologiczny”,1994, nr 1, s. 27-39. 2. A. Ząbkowicz, Współczesna ekonomia instytucjonalna wobec głównego nurtu ekonomii, „Ekonomista”, 2003, nr 6, s. 795-824. 24 G.M. Hodgson, Introduction to the Inaugural Issue by the Editor-in-Chief, “Journal of Institutional Economics”, 2005, nr 1, s.1-2. 43 3. J. Godłów-Legiędź, Transformacja ustrojowa z perspektywy nowej ekonomii instytucjonalnej, „Ekonomista”, 2005, nr 2, s. 171-189. 4. E. G. Furubotn, R. Richter, Institutions and Economic Theory. The Contribution of the New Institutional Economics, The University of Michigan Press, Ann Arbor, 2000. 44 3. ZAGADNIENIA METODOLOGICZNE Przyjętym przeze mnie celem jest prezentacja tych fragmentów metodologii leżącej u podstaw ekonomiki instytucjonalnej, które ułatwią posługiwanie się kluczowymi pojęciami w analizie jej podstawowych problemów. W szczególności chodzi o przedstawienie koncepcji związanych z pojęciem instytucji, a następnie przybliżenie podejść określanych jako formalizm i holizm oraz o krótkie omówienie teorii macierzy instytucjonalnej. Zwracam uwagę na fakt, że w metodologii nauk mamy do czynienia z dwiema warstwami rozważań. Pierwsza ma charakter filozoficzny i skupia uwagę na ogólnych problemach nauki, jej granic, języka i zasadności pojęć, koncepcji i teorii, zwłaszcza dotyczących obiektu badań i granic poznania. Warstwa druga, określana czasem jako warsztatowa, zajmuje się procedurami, metodami i technikami procesu badawczego. Korzysta wiele z logiki, zwłaszcza jej reguł poprawnego wnioskowania. W prezentowanym wykładzie skorzystam tylko z kilku twierdzeń i postulatów niezwykle bogatej współczesnej metodologii nauki. 3.1. Koncepcje i teoria instytucji W badaniach naukowych nad zjawiskami złożonymi bardzo często poszukuje się elementarnego punktu odniesienia. Tak poszukuje się podstawowej jednostki w zjawisku budowy materialnego świata, jednostki będącej elementarnym podmiotem gospodarki lub po prostu umownego fragmentu większej całości, jak to jest np. w teorii systemów. W nauce ekonomicznej wciąż atrakcyjne jest posługiwanie się koncepcją homo oeconomicus, a w całym neoklasycznym nurcie głównym indywidualizm metodologiczny jest podstawą analizy mikro i makroekonomicznej. Ekonomika instytucjonalna jest krytyczna wobec indywidualizmu, chociaż nie odrzuca go w sposób radykalny. Poszukuje własnej jednostki analizy, skutecznej w rozbiorze wysoce złożonych całości (systemów), stanowiących świat zjawisk społeczno-gospodarczych. Za taką jednostkę przyjęto pojęcie instytucja, jako pewien fragment rzeczywistości i myśli naukowej. Wbrew pozorom, jakie stwarza prawie codzienne i powszechne korzystanie z tego pojęcia, wciąż brakuje definicji uznanej za właściwą w środowiskach naukowych. Dla potrzeb wykładu przypomnę najpierw kilka definicji ogólnych i znajdujących się w podstawowej literaturze przedmiotu, a następnie podam definicję, którą proponuję stosować w naszych studiach. Najpierw wypada sięgnąć do słownika wyrazów obcych, wybrać zapis pojęcia instytucja, który jest tak obszerny, że może służyć jako przesłanka większa (genus) w sylogizmie definiującym to pojęcie w naszej dyscyplinie, a więc w ekonomice instytucjonalnej. W znanym Słowniku Kopalińskiego instytucja określona jest jako zakład, zespół norm i organizacja. Z naszego punktu widzenia najbliższe jest określenie instytucji jako zespołu norm prawnych albo obyczajowych dotyczących organizacji jakiejś dziedziny życia. Warto także zwrócić uwagę na etymologię wyrazu. Późnołacińskie statuere pięknie tłumaczy się na polskie stanowić, stąd instituere to zamieszczać i zakładać, a bardzo potrzebne pojęcie statut to już po prostu łacińskie statutus. Nie będzie błędem odwołanie się do definicji pojęcia instytucja, jako zespołu norm, w celu przybliżenia definicji pojęcia instytucji jako kategorii stosowanej w języku nauk społecznych, ekonomii i prawa. Mając przesłankę większą (genus) będziemy troszczyć się o znalezienie wyróżnika (differentia specifica). Wbrew pozorom zadanie nie jest proste i w bogatej literaturze ekonomiki instytucjonalnej znajdziemy więcej sporów niż zgody na ten temat. Mistrz „starej” ekonomiki instytucjonalnej Thorstein Veblen przyjmował, że pojęcie instytucja jest dobrze wyjaśnione w rozprawach socjologicznych i psychologicznych i nie wymaga drobiazgowej analizy poprawności metodologicznej. W rezultacie umieścił swoją 45 definicję w szerszym zbiorze kategorii instytucji społecznych, dodając własne wyróżnienie (differentia specifica). W słynnej rozprawie Teoria klasy próżniaczej Veblen pisał: Instytucje społeczne to w swej istocie dominujące sposoby myślenia uwzględniające poszczególne warunki społeczne, poszczególne funkcje jednostki i społeczności. [...] Instytucje społeczne – czyli nawyki myślowe czy sposoby ujmowania zjawisk – które kierują ludzkim życiem, pochodzą z przeszłości. Są wytworami przeszłości, dostosowanymi do ówczesnych warunków, dlatego nigdy nie są w całkowitej zgodzie z wymogami teraźniejszości25. Jak widać, wyróżnikiem jest nacisk położony na sposoby i nawyki myślenia, a więc i ramy, w których społecznie gospodarująca jednostka działa. Veblen sygnalizuje także obiektywnie uzasadnione niedopasowanie tych ram – instytucji – do współczesnych warunków, co rodzi w konsekwencji wniosek o konieczności zmian w instytucjach społecznych. Z kolei niezwykle czuły na oryginalność ujęć współtwórca tradycyjnej ekonomiki instytucjonalnej John Commons wyprowadził definicję instytucji ze swoich rozważań nad zjawiskiem transakcji, jako szeroko pojętej wymiany – transferu praw własności. Commons wyróżniał trzy typy transakcji – przetargowe, menedżerskie i racjonujące, które dają się ująć w większą jednostkę analityczną, którą w praktyce brytyjskiej i amerykańskiej nazywa się działającym układem (going concern). To właśnie te działające układy, razem ze swoimi regułami funkcjonowania, od rodziny, poprzez korporację, związek zawodowy, stowarzyszenie gospodarcze, aż do samego państwa, są tym, co nazywamy instytucjami26. Instytucja to właśnie działający układ, który da się sprowadzić do aktywnego systemu w procesie transakcji, w którym zawarte są zasady, reguły i normy zachowania jednostek i zbiorowości. Przytoczone definicje dwóch ojców-założycieli „starej” ekonomiki instytucjonalnej wskazują na różnice w wyborze punktu odniesienia, obiektu, którego cechy stanowią właśnie wyróżnik pojęcia w ogólnym pojęciu instytucja. Veblen koncentruje uwagę na dominujących sposobach myślenia, podczas gdy Commons – na działających układach. Nic dziwnego, że współcześnie nurt „starego” instytucjonalizmu rozpadł się na dwa odgałęzienia: 1) nawiązujący do tradycji Veblena-Ayresa i 2) do koncepcji Commonsa. Podziały na tym tle są jeszcze większe w „nowej” ekonomice instytucjonalnej. Już we wczesnym etapie odrywania się od tradycji amerykańskiego „starego” instytucjonalizmu, a więc w latach 60-ych XX wieku, w posługiwaniu się pojęciem instytucja akcentowane były takie problemy, jak: prawa własności, prawo zwyczajowe, procesy wyboru publicznego, poszukiwanie renty monopolowej, układ relacji pryncypał-agent, koszty transakcji, teoria gier i inne. Wiele zamieszania wniosły próby adaptacji szkoły austriackiej i zachowania autonomii w ramach ortodoksji neoklasycznej. Spotkać można pogląd, że nowa ekonomika instytucjonalna ma już więcej niż cztery odgałęzienia i wciąż znajduje się w stanie dalekim od stabilizacji. Uznawany coraz częściej za mistrza nowej ekonomiki instytucjonalnej Douglass North zaproponował definicję, do której nawiązują prawie wszyscy zwolennicy i krytycy instytucjonalizmu. Oto ta definicja: Instytucje – są to reguły gry, lub bardziej formalnie – stworzone przez człowieka ograniczenia, które kształtują ludzkie współdziałanie. W rezultacie budują strukturę bodźców w sferze wymiany międzyludzkiej (w oryginale – in human exchange), zarówno w politycznej, społecznej, jak i ekonomicznej. Zmiany instytucjonalne kształtują sposób ewolucji społeczeństw w czasie i stanowią przeto klucz do zrozumienia przemian historycznych27. W późniejszych publikacjach North zmieniał ten zapis w zależności od treści wypowiedzi, ale bez naruszenia istoty wywodów, wskazania na instytucje jako reguły gry, 25 T. Veblen, Teoria klasy próżniaczej, PWN, Warszawa 1971, s. 171. J. Commons, Institutional Economics. Its Place in Political Economy, t. 1. 1934, s. 146. 27 D.C. North, Institutions, Institutional Change and Economic Performance, Cambridge University Press, Cambridge, NY 1990, s. 3. 26 46 wypracowane w procesie historii w związku z koniecznością współdziałania w ramach wspólnoty. W swoim wykładzie podczas wręczania Nagrody Nobla mówił: Instytucje są to ograniczenia, wypracowane z wykorzystaniem wszystkiego, co jest w ludzkiej mocy, które kształtują strukturę współdziałania ludzi. Obejmują one ograniczenia formalne (np. reguły, prawa, konstytucje), nieformalne (np. normy zachowań, konwencje, dobrowolne kodeksy zachowań) oraz charakterystyki ich wdrażania. Łącznie określają one strukturę bodźców we wspólnotach, a zwłaszcza w gospodarkach28. Mamy tu do czynienia z sygnałem na temat klasyfikacji zbioru instytucji według kryterium formy i obszarów występowania. Prawdziwe rozwichrzenie intelektualne występujące w koncepcjach nowej ekonomiki instytucjonalnej związanych z definicją pojęcia instytucja, uzasadnia – pozornie – nawet samo pytanie, czy taka definicja jest w ogóle możliwa i potrzebna. Z reguły bowiem autorzy oferują definicję tylko na potrzeby określonego tematu badawczego. Tak właśnie pojawiły się definicje instytucji, koncentrujące uwagę (focal contexts) na kosztach transakcyjnych (np. O. Williamson), prawach własności, lub relacjach podległości. Trzeba jednak zgodzić się z poglądem, że te zróżnicowane ujęcia, spełniające lepiej lub gorzej warunki analizy cząstkowej, powinny jednak wynikać z bardziej ogólnej definicji pojęcia instytucja ekonomiczna i – dalej – być w zgodzie z jeszcze szerszą i ogólniejszą definicją kategorii instytucja. O zasadach budowy takiej definicji wypowiadał się m.in. Richard R. Nelson (ur. 1930), jeden z najbardziej znanych amerykańskich neoinstytucjonalistów29. Zdaniem Nelsona, (który także operował definicją tworzoną w związku z jego tematem badawczym) – analizą funkcjonowania gospodarki i teorią wzrostu można za ogniskową ogólnej definicji pojęcia instytucja uczynić zestandaryzowane (znormalizowane) wzorce zachowań (standardized behavior patterns), a więc oprzeć się na utrwalonych regułach działań. Tak trzeba rozumieć określenie zachowania zinstytucjonalizowane lub standardowe, mające ogromny wpływ na cały system społeczno-ekonomiczny i na to, co nazywa się macierzą instytucjonalną. Sam Nelson rozwinął na tej podstawie definicję instytucji, przydatną w rozwijaniu jego własnej teorii wzrostu gospodarczego, której ogniskową jest pojęcie technologii społecznej. W powiązaniu z powszechnie stosowanym terminem technologia fizyczna, można technologię społeczną uznać za istotny czynnik kształtujący postęp i ewolucję systemów ekonomicznych. * Dla jasnej prezentacji istoty pojęcia instytucja i wprowadzenia użytecznej jego definicji wiele uczynił G. Hodgson i jego zwolennicy. W trosce o integrację środowiska w nowym organie „The Journal of Institutional Economics” pierwszy artykuł pióra profesora Johna R. Searle`a z University of California, Berkeley prezentuje zwięzły wykład zrębów teorii instytucji. Prosty tytuł – Co to jest instytucja? – zachęca do lektury dość trudnego tekstu i zapoznania się z wielce sugestywnym ujęciem podstaw metodologicznych tej podstawowej kategorii30. Autor zajmował się ontologią, a więc działem filozofii rozwijającym ogólną teorię bytu, ale sam specjalizował się w ontologii zjawisk gospodarczych. W książce Konstrukcja społecznej rzeczywistości (Construction of Social Reality, 1995) podjął m.in. zagadnienie istnienia szczególnego bytu – instytucjonalnej rzeczywistości. W omawianym tu artykule dla zrozumienia tej rzeczywistości autor postanowił zmierzyć się z wyjaśnieniem samej istoty tak już upowszechnionego pojęcia instytucja. 28 D.C. North, Economic Performance Through Time, “The American Economic Review”, 1994, s. 360. R. R. Nelson. B. N. Sampat, Making Sense of Institutions as a Factor Shaping Economic Performance. „Journal of Economic Behavior and Organization” 2001, vol. 44, s. 31-54; What enables economic progress: What are the needed institutions? “Research Policy” 2008, nr 37, s.1-11. 30 J.R. Searle, What is an institution?, “Journal of Institutional Economics”, 2005, nr 1, s. 1-22. 29 47 Przede wszystkim dał własne wytłumaczenie faktu pozostawania tego pojęcia na uboczu głównego nurtu myśli ekonomicznej i różnorodności ujęć definicyjnych. Jego zdaniem, cała tradycja, sięgająca nauk Arystotelesa, założyła (presupozycja) błędnie istotę języka, jako oczywistość niewymagającą dowodu. Obecnie traktujemy sam język jako instytucję i dlatego poprawne jest raczej analizowanie roli języka w stanowieniu (konstytuowaniu) instytucji. Od dawna wiadomo, że proste pytanie – Co to jest? – poprawniej można ująć w postaci: W jakich warunkach twierdzimy, że to jest prawdą? Searle tak też formułuje pytanie na temat istoty instytucji, poprzedzając je rozważaniami o warunkach, w których pytanie – co to jest instytucja? – jest zasadne. Najpierw, jego zdaniem, trzeba poznać fakty, tj. to, co zaszło lub zachodzi w rzeczywistości, wyłonić podzbiór faktów o cechach instytucjonalnych. Podstawowe cechy analizy rzeczywistości można podzielić na zależne i niezależne od obserwatora. Przykładowo, w ekonomii większość analizowanych zjawisk (pieniądz, transakcje, korporacje itp.) ma cechy zależne od obserwatora. Teza, że w rzeczywistości instytucjonalnej badamy zjawiska zależne od obserwatora jest poprawna. Podobnie traktujemy podział cech na obiektywne i subiektywne. Dla badań nad zbiorem faktów instytucjonalnych Searle proponuje specjalną teorię logicznej struktury, korzystającą z ogólnego wzoru: X znaczy tyle co Y w warunkach C. Identyfikacja tych warunków, pozwalających wyjaśnić rzeczywistość społeczną i instytucjonalną wymaga odwołania się do następujących trzech działań. Pierwsze, to kolektywna celowość (zamiar, intencja). W tym pojęciu mieszczą się także kolektywne przekonania i życzenia, przy czym dużą rolę mogą odgrywać konflikty między celami indywidualnymi i zbiorowymi. Drugie działanie, to przypisanie funkcji (assignment of function) badanym obiektom, które mają cechę zależną od obserwatora, ale nie przeczy to również kolektywnemu przypisywaniu funkcji pewnym obiektom. Trzecie działanie, pozwala na przejście od faktów społecznych do faktów instytucjonalnych. Chodzi o nadanie funkcji statutowych (status functions) obiektom lub osobom, które mogą pełnić je z kolektywnego nadania i zbiorowej zgody. Jeżeli wymienione trzy działania uzyskują trwałą procedurę, stają się regułą, to mają one charakter konstytutywny, stanowiący pewną strukturę instytucjonalną. Funkcje statutowe stają się klejem, spoiwem ludzkich społeczeństw, ale z dodaniem jeszcze jednego elementu, który określa się jako czynnik moralny31. Z przedstawionych wypowiedzi rysuje się wstępne określenie pojęcia fakt instytucjonalny, jako fakt mający strukturę X znaczy tyle co Y w warunkach C, gdzie Y oznacza zapis funkcji statutowej, która jest także nośnikiem czynnika moralnego. Warto zwrócić uwagę na kilka wypowiedzi Searle`a na temat języka, jako fundamentalnej instytucji społecznej. O wadze tej kategorii może świadczyć popularne stwierdzenie, że można mieć język bez pieniędzy i własności, ale nie można mieć pieniędzy i własności bez języka. Język odgrywa stanowiącą (konstytutywną) rolę w powstawaniu wszystkich instytucji społecznych; nie opisuje rzeczywistości przedinstytucjonalnej, ale częściowo ją współtworzy. Funkcja statutowa musi być wyrażona, aby zaistnieć w pewnym porządku, ale nie można tego wyrazić bez uciekania się do języka lub symboliki. Trzeba także dodać, że brak języka to również brak statutowych funkcji i związanych z nimi czynników moralnych (institutional deontology). Język zapewnia konstytuowanie faktów instytucjonalnych poprzez realizację czterech następujących funkcji: 1. Wyrażania tego faktu jako istniejącego i w tych formach, które mają szeroki sens lingwistyczny. 2. Forma funkcji statutowej zapewniająca czynnik moralny (obowiązki, uprawnienia itp.) musi być wyrażona w odpowiednim języku. 3. Zasady etyczne wymagają ich ujmowania w akceptowanym społecznie języku. 31 Searle używa pojęcia deontic powers, zapożyczonego z deontologii działu etyki dotyczącego obowiązków moralnych. 48 4. Kluczową funkcją języka jest rozpoznawanie instytucji jako takiej. Jako krok w kierunku ogólnej teorii społecznej ontologii, ułatwiający lepszą identyfikację instytucji, proponuje Searle relację dwóch wzorów – znanego już X znaczy tyle co Y w warunkach C, i drugiego, w postaci: akceptujemy (S ma władzę (S wykonuje A)).Chodzi tu o dodatkowe kryterium – oparcia się na realnej sile realizacji funkcji statutowych instytucji. Może to być pomocne w dyskusjach nad relacjami i spoiwem społecznych struktur instytucjonalnych. Przykładowo, jakże trudno jest czasem określić takie masowe formy praktyki społecznej, jak nauka, edukacja lub religia – czy są to tylko fakty instytucjonalne, czy instytucje? Jak przydatne jest wówczas odwołanie się do etyki! Autor przestrzega w takich przypadkach przed nadmiernym korzystaniem z teorii modelów i proponuje czynić większy użytek z eksperymentów myślowych. Konkluzja z powyższych rozważań ujęta została przez Searle’a krótko: instytucja jest to każdy kolektywnie akceptowany system reguł (procedur, praktyk), które umożliwiają tworzenie instytucjonalnych faktów. Reguły te mają typową formę X znaczy tyle co Y w warunkach C, w których obiekt, osoba lub stan spraw X ma przypisany specjalny status Y, pozwalający realizować nowe funkcje statutowe. Tworzenie faktów instytucjonalnych jest przeto kolektywnym przypisywaniem funkcji statutowej. Poglądy Hodgsona związane z definicją instytucji są prawie całkowicie zgodne z omówioną wyżej treścią artykułu Searle’. Przypomnę tylko argumentację i określenia przedstawione w publikacji pod prostym tytułem: Cóż to są instytucje?32 Naruszając kolejność wywodów autora, zacznę od jego końcowego wniosku, w którym opowiedział się za definicją, nie sprzeczną wprawdzie ze znanymi już nam twórcami ekonomiki instytucjonalnej, ale opierającą się na szerszej koncepcji. Chodzi o uwzględnienie formalnej i nieformalnej bazy wszystkich trwałych zachowań (durable behavior) uczestników życia społecznego, które ujęte zostały w pewne struktury. Definicja jest krótka i dająca się ująć nawet w proste hasło: Instytucje – pisze Hodgson – to nie są po prostu reguły, ale raczej trwałe systemy ustalonych i wdrożonych reguł społecznych, które strukturyzują społeczne interakcje33. A więc najkrócej – instytucje to systemy reguł społecznych! Potrzebne są pewne uzupełnienia dotyczące pojęcia reguła i związanych z nim innych terminów. W Słowniku języka polskiego (pod red. Doroszewskiego) reguła określona jest jako zasada, prawidło postępowania, przepis; twierdzenie ogólne sprawdzające się w większości wypadków. U Hodgsona pojęcie reguła jest rozumiane szeroko, jako społecznie przeniesione i zwyczajowo normatywnie wpojone nakazy (injunctions lub immanentnie normatywna dyspozycja, że w sytuacji X czyni się Y. Reguła prohibicji może obejmować szeroką klasę działań Y, z których wyłącza się zakazane efekty. Inne reguły mogą generować potrzebę realizacji węższej klasy działań w zbiorze Y. Reguła – podkreśla Hodgson – może być rozważana, poznawana lub przestrzegana bez większego wysiłku myślowego. Użyta wcześniej fraza immanentnie normatywna zakłada, że jeśli reguła jest lekceważona lub kontestowana, wówczas pojawią się problemy moralne. Podobnie fraza społecznie przeniesione zakłada, że stosowanie, powtarzanie (replikacja) reguł zależy od rozwoju kultury społecznej, wykorzystywania języka, a nie po prostu wynika ze struktury genetycznej. Nie wszystkie struktury społeczne, jak np. struktury demograficzne, są instytucjami. W zbiorze reguł wyróżnia się normy zachowań, jako postawy wymagające aprobaty lub dezaprobaty społecznej, a więc nie narzucane przez władzę i obwarowane sankcjami, jak to jest w przypadku norm (reguł) prawnych. Szczególny typ reguł stanowią konwencje, oparte na umowach społecznych, czego dobrym przykładem jest społeczna akceptacja prawego lub 32 33 G.M. Hodgson, What are Institutions? ,”Journal of Economic Issues”, 2006, nr 1, s. 1-25. Tamże, s. 13. 49 lewego kierunku ruchu drogowego. Pewnym powtórzeniem ze strony Hodgsona jest jego zalecenie wobec podmiotów życia społecznego, aby przyjmować dwa założenia: 1) postawę celowego działania (intencjonalności), pozwalającej świadomie określić podstawy wyjściowej (prefiguryzacji) i własnej prognozy wydarzeń i efektów; 2) reguły traktować zawsze jako kulturowe i społeczne dyspozycje, będące nośnikami treści etycznych. Hodgson przywołuje wypowiedzi „starych” instytucjonalistów, omawiając mechanizm działania instytucji i rolę nawyków. Posiadanie nawyków lub habituacji jest mechanizmem psychologicznym, który formuje bazę do bardziej regularnych zachowań. Aby nawyk stał się regułą, powinien uzyskać pewną spójną treść normatywną, być potencjalnie kodyfikowalny i dominować w pewnej wspólnocie34. Nawyki są przeto konstytutywnym materiałem instytucji, zapewniając im większą siłę, trwanie i autorytet moralny. Trzeba jednak pamiętać i o sprzężeniu zwrotnym – pojawieniu się postaw konformizmu i rutyny. Jako struktury społeczne, zwyczaje i instytucje określają mechanizm transformacji ustrojowej. Sądzę, że na potrzeby naszego wykładu podstaw ekonomiki instytucjonalnej takie podejście można zaakceptować. Niech przeto instytucja oznacza: utrwalone w społeczeństwie wzorce zachowań, a instytucja ekonomiczna – zbiór reguł kształtujących współdziałanie w procesach gospodarowania, zwłaszcza w szeroko pojętej wymianie. Wzorce, reguły i normy trafnie określa się jako ograniczenia wolności i swobody działania, które pojawiły się w dziejowym procesie rozwoju społecznego i gospodarczego. Można także przyjąć, że instytucje realizują trzy funkcje: 1) regulacji zachowań ludzi w sposób nie powodujący wzajemnych szkód albo przynajmniej kompensujący takie szkody; 2) obniżenia kosztów zawierania transakcji przez ułatwianie kontaktów i dostępu do rynku towarów; 3) organizowanie procesu przekazywania informacji i ułatwianie procesu uczenia się. Instytucja jest także siłą zewnętrzną w stosunku do ludzkiej woli, narzuconą przez tradycję, zwyczaj lub prawo i w ten sposób określającą, co jest nakazem lub zakazem. Pozwala to dzielić instytucje na formalne, nazywane także twardymi, oparte na stanowionym prawie, i nieformalne (miękkie) – oparte na zwyczaju. W działalności społeczno-gospodarczej występują trzy sytuacje, wynikające z relacji między instytucjami formalnymi i nieformalnymi, a mianowicie kiedy: 1) zwyczaj i prawo są w zgodzie; 2) zwyczaj jest neutralny wobec prawa; 3) zwyczaj nie jest w zgodzie z prawem. Historia raczej nie zna przykładu wyłącznego funkcjonowania instytucji twardych lub miękkich. Szacuje się, że ok. 90% znanych działań opiera się na stereotypach, co oznacza wprawdzie ograniczenie obszaru wolnego wyboru, ale znakomicie ułatwia podejmowanie codziennych decyzji. Zwracam jeszcze uwagę na interesujące ujęcie problemu zdefiniowania kategorii instytucja przez wybitnego uczonego rosyjskiego Grigorija B. Kleinera, który w monografii Ewolucja systemów instytucjonalnych ulokował ten problem w paradygmacie (lub – schemacie) naukowych programów badawczych35. Instytucja może być potraktowana jako system norm, którego rdzeniem jest pewna norma bazowa, otoczona swego rodzaju pasem ochronnym, złożonym z pomocniczych twierdzeń i hipotez, zapewniających relatywną stabilność układu. Konieczne jest zatem wstępne, dobre rozpoznanie i zdefiniowanie pojęcia norma, aby następnie przyjąć poprawną definicję instytucji. Kleiner przyjął, że norma to: zasada, zalecenie lub wzorzec, adresowane siłą tradycji, zwyczaju lub wskazówek odpowiedzialnych osób lub organów do konkretnego lub nieokreślonego zbioru agentów i określające charakterystyki postrzegania, interpretacji lub wykorzystania informacji społeczno-ekonomicznej dla podejmowania decyzji, formowania i 34 35 Tamże, s. 6. Kleiner G.B., Evoljucyja institutocyonalnych sistiem, Nauka, Moskwa 2004, rozdz. 1. 50 zachowania stosunków we wspólnocie36. Porównując definicję normy stosowaną w pracach D. Northa, zauważymy odrzucenie przez Kleinera zwrotu reguły gry, jako treści normy. Chodzi o to, że Kleiner chyba trafnie określa reguły, jako artefakty, modele stworzone przez człowieka. Po gruntownej analizie znanych w literaturze ujęć relacji norma-instytucja, poszukując własnego – w miarę szerokiego uwzględnienia wielu zaleceń – Kleiner korzysta z następującej definicji:37 Instytucja to stosunkowo odporne na zmiany zachowań lub interesów pojedynczych podmiotów i ich grup, a także kontynuujące działalność w znaczącym przedziale czasu, formalne i nieformalne normy lub systemy norm, regulujące podejmowanie decyzji, działalność i współdziałanie podmiotów społeczno-ekonomicznych (osób fizycznych i prawnych, organizacji) i ich grup. Do tak rozwiniętej definicji warto powracać, zapoznając się ze światem instytucji, odkrywając dostęp do jego sektorów ekonomicznych i wkraczając do obszarów dynamiki – rozwoju i transformacji ustrojów społeczno-gospodarczych. Przykładem może być wstępna potrzeba rozpoznania struktury podmiotów, np. będących nosicielami danej instytucji i to dwóch rodzajów – nominalnych i faktycznych, objętych tylko oddziaływaniem i aktywnych w okresach przemian. Ekonomika instytucjonalna korzysta twórczo z teorii systemów i sama działa już w ramach dość przejrzystego systemu badań podstawowych i stosowanych. * Dla bliższego zapoznania się z metodologicznymi podstawami instytucjonalizmu przydatne są rozważania nad klasyfikacją lub taksonomią tych licznych pojęć, o których już wspominałem. Spośród wielu publikacji na ten temat wybrałem zaledwie kilka, poświęconych tzw. kategoriom bazowym, a więc grupom pojęć wyróżnionym w całej ich hierarchii38. Na początek proponuję skorzystać z języka psychologii i socjologii, w których wiele miejsca zajmuje analiza postawy konkretnej osoby wobec jakiegoś obiektu. Mamy do czynienia z pewnymi procesami indywidualnej świadomości, determinujących zarówno aktualne, jak i potencjalne reakcje zachowania (behavior), mające na celu poznanie obiektu, jego ochronę lub wywołanie emocji). Przyglądając się tablicy 3.1. możemy zorientować się w kryteriach klasyfikacji takich postaw39. 36 Tamże, s. 15. Tamże, s. 19. 38 Korzystam m.in. z doskonałego podręcznika: G.P.Litwincewa, Institucyonalnaja ekonomiczeskaja tieorija, Nowosybirsk 2003. 39 Tablica jest odzwierciedleniem poglądów wybitnego niemieckiego naukowca Viktora J. Vanberga, zawartych m.in. w książce Rulet and Choice In Economimics (1994). 37 51 Dziedziczone, przekazywane genetycznie Nabywane, przekazywane przez kulturę Osobiste Społeczne Nieformalne społeczne (np. tradycje, zwyczaje itp.) Formalne społeczne (narzucane świadomie, utrwalone w prawie) Prawo „prywatne” Prawo „społeczne” Zasady zachowań indywidualnych Zasady dla organizacji niepaństwowych Zasady ograniczające działalność rządu Zasady wewnętrznej organizacji państwa Zasady zachowań Zasady organizacji zewnętrznych wewnętrznej Źródło: V. Vanberg i Litwincewa, op. cit., s.74. Tablica 3.1. Zasady zachowań. Pierwsze kryterium opiera się na zjawisku dziedziczenia i pozwala mówić o zachowaniach naturalnych, otrzymanych od przyrody, i o zachowaniach, zdobywanych przez pracę i przekazywanych przez kulturę. Te drugie dzielimy na zachowania osobiste i społeczne (zbiorowe). Z kolei zachowania społeczne dzielą się na nieformalne, jak np. tradycje i zwyczaje, oraz formalne, narzucone przez władzę i prawo. Dalszy podział zachowań formalnych pozwala wyłonić prawo prywatne, regulujące zachowania jednostek i organizacji niepaństwowych oraz prawo publiczne, stanowiące ramy dla działalności państwa i rządu. Przedstawiona klasyfikacja pozwala tylko ogólnie orientować się w bogatej rzeczywistości, w której dynamika zmian w strukturze i znaczeniu zasad zachowań jest ogromna. Próby uporządkowania systemu reguł są liczne i zwykle stają się przedmiotem dyskusji. Zbiór reguł jest ogromny i w powszechnym obiegu niezwykle trudno zachować poprawność na miarę naukowych definicji. Zapoznajmy się z jedną taką próbą, której autor należy do często zabierających głos w publikacjach związanych z ekonomiką instytucjonalną. Jest nim Elias L. Khalil, którego hasło Rules (Reguły), znalazło się w Encyklopedii ekonomiki instytucjonalnej i ewolucyjnej40. Autor nie odważył się na spójną kwalifikację reguł, ograniczył się do taksonomii i tylko w przypadku wyróżnienia reguły o najszerszym możliwym zakresie wprowadził nazwę kanon (canon). W naszych słownikach kanon ma kilka znaczeń, ale związanych z łaciną, gdzie tłumaczony był jako prawidło, przepis oraz ogólnie przyjęta norma, zasada, reguła. Niech więc nie razi nas nazwa tablicy 3.2. i określenie nomenklatura w znaczeniu ogółu nazw, zbioru pewnych terminów językowych. 40 The Elgar Companion to Institutional and Evolutionary Eoconomics, 1994. 52 Cecha Zasady Racjona lność Reguły Formalność Formalne Nieformalne Dług zobowiązujący Zobowiązania Sprawiedliwość Prawa własności Rozwaga Wspaniałomyślność Dobroć Obowiązki zwyczajowe, moralne Metoda głosowania Zasady ruchu drogowego Ostateczne terminy Porozumienie dotyczące miar Etykieta Uprzejmość Przyzwoitość Gusty w konsumpcji Źródło: E. Khalid, op. cit., s. 255. Tablica 3.2. Nomenklatura kanonów zachowań. W tej tablicy porządek rozmieszczenia nazw kanonów zachowań zapewniają dwie cechy układające się wzdłuż dwóch osi. Na osi poziomej lokują się zachowania związane ze stanami formalności; na pionowej – racjonalności. Kanony formalności dzielą się prosto: na formalne i nieformalne; kanony racjonalności – na zasady i reguły. Bliższe analizy zapisanych zachowań mogą nasuwać wątpliwości w konfrontacji z faktami. Nagłośnione pojęcie spontanicznego porządku może kwestionować potrzebę i zasadność formalnego porządku prawnego, a nawet samego państwa. Droga od nieformalnych do formalnych kanonów jest zwykle długa, ale może być stosowana w polityce reform i transformacji ustrojowej. Na osi racjonalności zasady (principles) wyrażają postawy i zachowania wyższego rzędu, jak np. wolność słowa, swobodę wyboru, prawo do prywatności, wolność zatrudnienia itp. Reguły, a więc kanony niższego rzędu, mają tendencję do stawania się zasadami przez upowszechnienie się i akceptację. * Na zakończenie warto uczynić krótkie podsumowanie w formie zestawienia podstawowych cech instytucji. Ograniczymy się do następujących: 1. Instytucje wnoszą do działalności gospodarczej czynnik trwałości, ciągłości i stabilności, dzięki tworzeniu warunków zapewniających przewidywalność rezultatów określonego zbioru działań. 2. Instytucje są dziedziczone drogą uczenia się jednostek ludzkich i ich grup w różnych formach edukacji. 3. Instytucje zawierają system bodźców pozytywnych i negatywnych. 4. Instytucje zapewniają swobodę i bezpieczeństwo działaniom jednostki w określonych granicach, co ma ogromne znaczenie dla podmiotów gospodarczych. 5. Instytucje społeczne redukują niepewność i tym samym koszty transakcji. 53 Aby jednak wykorzystać pojęcie instytucja jako jednostkę analizy zjawisk społecznogospodarczych, konieczne jest poznanie kilku ważnych podejść oferowanych przez metodologię nauki. 3.2. Instytucja a organizacja W wielu tekstach i dyskusjach werbalnych spotykamy się z utożsamianiem pojęć instytucja i organizacja. Nasza rodzima nauka o kierowaniu i zarządzaniu, zwłaszcza uprawiana w ramach prakseologii, dość obszernie wskazuje na granice i wzajemne powiązanie obu pojęć. W Encyklopedii organizacji i zarządzania (PWE, Warszawa 1982) w haśle Instytucja znajdujemy odwołanie się do ujęć przedstawionych w tym wykładzie, a konkretnie – rozróżnienie określeń przyjmowanych w socjologii i w prakseologii. W socjologii, w której niektórzy skłonni są dopatrywać się odniesień do ekonomiki instytucjonalnej, instytucje są to określone impersonalne sposoby działania w imieniu całej grupy, charakteryzujące się trwałością i powtarzalnością, oczywiście akceptowane i popierane w pewnej formie. Natomiast w prakseologii przez instytucję rozumie się wszelkie organizacje składające się z ludzi i wykorzystywanych zasobów, bez konieczności akceptacji przez większe grupy społeczne. Wybitny polski uczony Jan Zieleniewski pisał krótko – Instytucja – rzecz zorganizowana, w skład której wchodzą ludzie i ich aparatura, to znaczy, że od razu opowiadał się za ujęciem prakseologicznym, zaś podążając dalej za koncepcją Tadeusza Kotarbińskiego proponował następującą definicję organizacji:41 Organizacja – ogólnie pojęta cecha rzeczy lub ciągów zdarzeń, rozpatrywanych jako złożone z części oraz ze względu na stosunek tych części do siebie nawzajem i do całości, a polegająca na tym, że części współprzyczyniają się do powodzenia całości. Najnowsze ujęcia traktują pojęcie organizacja jako wyodrębnioną z otoczenia całość ludzkiego działania, mającą określoną strukturę, skierowaną na osiąganie jakiegoś celu lub celów (cytowana już Encyklopedia organizacji i zarządzania, s. 320). Jak widzimy, wciąż jeszcze pozostaje obszerne pole do nieporozumień i nic dziwnego, że nowa ekonomika instytucjonalna dąży do opracowania kolejnych wersji definicji tego, dla niej podstawowego, pojęcia. Głos w tej sprawie zabrał także Douglass North, oświadczając w swoim podstawowym dziele, że: W tej rozprawie przyjęto ostre rozróżnienie między instytucjami i organizacjami. Podobnie jak instytucje, również organizacje zapewniają strukturę dla współdziałania ludzi. Istotnie, gdy zbadamy koszty powstające w rezultacie instytucjonalnych ram, to zobaczymy, że są one następstwem nie tylko tego czynnika, ale także organizacji, które rozwinęły się dzięki tym ramom; dodając natychmiast jeszcze krótsze określenie: Organizacje […] to grupy jednostek, związanych pewnym wspólnym zamiarem osiągnięcia celów42. Mimo pozornej prostoty różnice między instytucja i organizacja warto uzmysłowić na pewnych przykładach. Spróbujmy odpowiedzieć na następujące pytanie: czy przedsiębiorstwo jest instytucją czy organizacją? A sąd, szkoła, drużyna piłki nożnej, kontrakt, rynek itd.? Dojdziemy do wniosków dalekich od jednoznaczności. Wszak przedsiębiorstwo (firma) to i organizacja, i instytucja, podobnie jak wieloznaczny termin szkoła; natomiast sąd to przede wszystkim instytucja, ale zwykle mająca określoną organizację. Można przyjąć i taką analogię, że organizacja jest pewną skorupą, formą w której działają reguły instytucji. W takiej instytucji społecznej, jaką są gry zespołowe, drużyna jest tylko grupą zorganizowaną dla uzyskania swoich celów, ale trzymając się reguł utrwalonych w tradycji lub zwyczaju. Bywa i tak, że 41 J. Zieleniewski, Organizacja zespołów ludzkich. Wstęp do teorii organizacji i kierowania, PWN, Warszawa 1978, s. 83. 42 D.C. North, op. cit., s. 4-5. 54 czasami organizacja powstaje przed pojawieniem się odpowiedniej formy instytucjonalnej. W takiej sytuacji, jeżeli tego typu organizacja i jej podobne zdobywają uznanie, doświadczenie i utrzymują się przez długi okres, rodzi się i utrwala nowa instytucja. Takie zjawiska notują dzieje gospodarki rynkowej, czego dobrym przykładem stała się organizacja i instytucja zmowy w formie kartelu. Można przyjąć, że tendencja do instytucjonalizacji występuje praktycznie w każdym działaniu zbiorowym, w przypadku zarysowania się pewnego wspólnego celu. Historia społeczno-gospodarcza wyróżnia trzy podstawowe formy organizacji. Pierwsza to wspólnota, uznana za najstarszą formę i współcześnie utrzymująca się na obrzeżach systemów społecznych. Jako wspólnota (lub – gmina) pierwotna organizowała zawłaszczanie naturalnych zasobów przez grupy rodowe i plemienne, opierając się głównie na tradycji, obyczaju i wyznawanych wartościach. Wspólnota działała w warunkach wysokiej niepewności zewnętrznej, ale przy spójnej więzi wewnętrznej – pewności co do podstaw podejmowanych decyzji. Postęp techniczny i zmiany instytucjonalne doprowadziły do różnicowania się wspólnot, a rozwój instytucji własności prywatnej przyniósł zmianę całego ustroju. Trzeba jednak pamiętać, że taką formę organizacji utrzymywały liczne grupy monastyczne, gminy wczesnego chrześcijaństwa i grupy osób związanych pewnymi emocjami. Znamiona wspólnoty miały także średniowieczne cechy, do których niekiedy odwołują się współczesne związki zawodowe. Antropolodzy badają podobne wspólnoty istniejące po dzień dzisiejszy w krajach zacofanych gospodarczo. Druga forma organizacji określana jest jako korporacja, która pojawiła się już w okresie funkcjonowania instytucji państwa, jako zrzeszenie relatywnie wielkich grup ludności i która opierała się na regułach ustalających redystrybucję dochodów. W starożytności przykładem korporacji mogła być twarda instytucja polis, szczególna organizacja miastapaństwa, funkcjonująca na podstawie kontraktu obywateli, którzy część swoich praw przekazali obieralnej władzy. W ustroju feudalnym takie kontrakty stały się powszechne, jako relacje typu pan – poddani. W kapitalizmie działają wielkie korporacje narodowe i międzynarodowe. W Polsce korporacje mają osobowość prawną, działają na podstawie statutu, a o celach i działalności decydują członkowie, zwykle na tzw. walnych zgromadzeniach. Ten typ organizacji mają u nas spółdzielnie, stowarzyszenia, związki rzemieślnicze, kółka rolnicze i partie polityczne. Inny nieco charakter mają korporacje prawa publicznego, jak np. samorząd terytorialny, jak również różnego rodzaju spółki. Trzecią formą organizacji jest asocjacja – stowarzyszenie wolnych osób, którzy do tej organizacji dobrowolnie delegowali tylko część swoich interesów. Jednostka zachowuje kontrolę nad swoimi działaniami i ma dość ograniczony wpływ na działalność asocjacji. Może także należeć do wielu innych stowarzyszeń. Dotyczy to oczywiście wyboru między stowarzyszeniami społecznymi, sportowymi, naukowymi itp. Charakter stowarzyszeń mają np. wspólnoty lokatorskie. Instytucja wolnej wymiany sprzyja powstawaniu więzi organizacyjnych typu stowarzyszeniowego. Wróćmy na chwilę do prezentowanego wyżej ujęcia Northa, a zwłaszcza do prawie kategorycznego rozdziału pojęć instytucja i organizacja. W cytowanym już artykule Hodgsona znajdujemy poważny zarzut o pominięciu przez Northa społecznego charakteru organizacji oraz reguł i graczy, czyli tych osób, które pragną osiągnąć pewien cel. Zdaniem Hodgsona, w pewnych warunkach także same organizacje mogą być traktowane jako jednostki, aktorzy lub agenci, tworzący pewien system społeczny. Organizacje – pisał Hodgson – potrzebują struktur lub sieci, które nie mogą funkcjonować bez reguł komunikowania się, członkostwa lub suwerenności. Nieunikniona obecność reguł w 55 organizacjach oznacza, że również we własnej definicji Northa organizacje muszą być traktowane jako typ instytucji43. Musimy pogodzić się z faktem częstego utożsamiania pojęć instytucja i organizacja, ale nie rezygnujmy z uczestniczenia w tego typu dyskusjach, jako ułatwiających zrozumienie bogactwa struktur społeczno-gospodarczych. Będziemy jeszcze rozpoznawać budowę trzech wielkich układów instytucjonalnych, a mianowicie rynków, przedsiębiorstw (określanych jako hierarchie) i tworów pośrednich – hybrydowych. Zagadnienia organizacji wystąpią wielokrotnie, podobnie jak w codziennym kontakcie z praktyką naszego życia. 3.3. Formalizm, indywidualizm i holizm W nauce, a zwłaszcza w filozofii, relacja między pojęciami treść i forma jest nadzwyczaj częstym przedmiotem dyskusji i ostrych polemik. Zarzut rozerwania łączących więzi lub nadmiernego eksponowania jednego z tych pojęć, należy do ciężkich i z tego względu warto przyjrzeć się roli, jaką przypisywano i przypisuje się formalizmowi w „starej” i „nowej” ekonomice instytucjonalnej. Encyklopedyczne określenie pojęcia formalizm podkreśla specyfikę stanowiska uczonego, który przypisuje ogromne znaczenie formie, dość często decydującej o treści badanego obiektu. Dla potrzeb tego wykładu możemy przyjąć następującą definicję:44 Formalizm jest to wykorzystywanie abstrakcyjnego języka, w rodzaju matematyki lub symboliki wziętej z logiki, zamiast metod prezentacji stosujących język naturalny i literacki. W naukach ekonomicznych konieczne jest precyzyjne definiowanie wielu pojęć, w tym powszechnie stosowanych w codziennym komunikowaniu się podmiotów gospodarczych. Trudności w interpretacji pojęć używanych w procesach wymiany rosną lawinowo w przypadku zawierania transakcji zagranicznych. Sięgając do metod formalnych można czasem porozumieć się łatwiej, niż korzystając z usług nawet profesjonalnych tłumaczy. Metody formalne są przydatne w budowie modelu, w którego konstrukcji używa się struktury i symboliki dla jasnej interpretacji zjawisk. Trzeba jednak pamiętać, że formalizacja teorii nie zawsze zapewnia jej większą precyzję, ponieważ może uprościć pewne fragmenty teorii tak dalece, że otrzymuje się nazbyt wyidealizowany jej obraz. Występuje sprzeczność – pragnienie przezwyciężenia trudności języka naturalnego może odbywać się kosztem utraty jego bogactwa i sugestywności. Historia myśli ekonomicznej zaświadcza o stopniowym wkraczaniu formalizacji do doktryn głoszonych przez różne kierunki i szkoły, ale przede wszystkim o wręcz rewolucyjnym wkraczaniu matematyki do koncepcji teoretycznych ekonomii XIX i XX wieku. Ogromna w tym zasługa Walrasa i jego szkoły lozańskiej oraz Jevonsa i Edgewortha, twórców szkoły neoklasycznej. Warto w tym miejscu przypomnieć ocenę przydatności matematycznej formalizacji teorii ekonomicznych daną przez mistrza tej szkoły Alfreda Marshalla. Ten znakomity teoretyk, swobodnie operujący formalnym językiem logiki i matematyki, a także wspaniały dydaktyk, w swoim podręczniku ekonomii korzystał z języka literackiego i metody opisowej, odsyłając chętnych do licznych suplementów ilustrowanych grafami i wywodami wspartymi wzorami matematycznymi. Oto algorytm czynności dobrego uczonego ekonomisty, zalecony przez Marshalla: 1) korzystaj z matematyki raczej jako zapisu stenograficznego, niż jako narzędzia do badań; 2) zaglądaj do zapisu aż do zakończenia badań; 3) przetłumacz ten zapis na angielski; 4) przedstaw przykłady mające istotne znaczenie w realnym życiu; 5) spal matematyczny zapis; 6) jeżeli nie podołasz czynnościom punktu 4), spal także tekst zalecony w punkcie 3). Sądzę, że ten dowcipny 43 G.M. Hodgson, op.cit., s.8-13. Por.: M. Rutherford, Institutions in Economics. The Old and New Institutionalism, Cambridge University Press, Cambridge 1996, s. 7. 44 56 przepis możemy stosować i w naszych czasach, aby nie pogubić się w argumentacji podawanej przez zwolenników i przeciwników formalizacji w naukach społecznych. W koncepcjach twórców i wybitnych przedstawicieli starego instytucjonalizmu znajdujemy tylko umiarkowane korzystanie z logiki formalnej i matematyki, preferowanie – z licznymi zastrzeżeniami – metody indukcyjnej, odwoływanie się do całościowego ujmowania ekonomii jako części kultury, przy z reguły ostrej krytyce neoklasycznej ortodoksji z jej abstrakcyjnymi formami teorii i budowy modeli. W dorobku Veblena znalazła się ostra krytyka racjonalnego hedonizmu, tj. rachunku przyjemności, pojmowanego statycznie, bez uwzględnienia zmian instytucjonalnych. Jednocześnie Veblen próbował redukować opis ewolucji, traktując ten proces jako kumulację przyczyn, nie zawsze racjonalną kalkulację przystosowania się do warunków i ograniczeń w sferze materialnej. Również Commons, tak silnie akcentujący potrzebę badań praktyki sądów zajmujących się sprawami gospodarczymi, ograniczał się do starannego definiowania pojęć ekonomicznych i do analizy materiałów empirycznych przy pomocy prostych metod i narzędzi statystyki. Dopiero Mitchell dowiódł płodności metod sformalizowanych w analizie złożonego procesu cyklu koniunkturalnego, zalecając korzystanie z formalnie ujętych hipotez i zasad weryfikacji kolejnych twierdzeń. Dobrze zasłużył się na tym polu J.M. Clark, jako współautor koncepcji akceleratora i teorii kosztów ogólnych (overhead costs). Zalecał ostrożność, ale uznawał także zalety analizy ilościowej i sformalizowanej. Współcześnie nurt „starej” ekonomiki instytucjonalnej nie stroni od formalizacji, ale czyni to umiarkowanie, nie zrywając ciągłości ujęć swoich poprzedników. W pracach takich przedstawicieli, jak Abraham Kaplan i Paul Diesing, znajdują się poszukiwania modelów, które pozwalają opisać wzorce zachowań podmiotów gospodarczych, zwłaszcza małych grup społecznych i sytuacje, w których obserwator jest także uczestnikiem działającego układu. Coraz częściej mamy do czynienia z publikacjami, w których metody sformalizowane zajmują poczesne miejsce w wywodach zgodnych z tradycją tego nurtu „oryginalnej” ekonomiki instytucjonalnej. Tego typu pluralizm metodologiczny ma miejsce w artykułach zamieszczanych w poczytnym organie, jakim jest bezspornie „Journal of Economic Issues”. Analiza dorobku „nowej” ekonomiki instytucjonalnej prowadzi do zaskakującego wniosku, że i ten nurt nie opowiedział się za szerokim wdrażaniem formalizmu do swoich koncepcji. Oczywiście występują pewne różnice między grupami autorów, zwłaszcza wcześniejszej i obecnej generacji. Młodsi przejmują i rozwijają sztukę budowania formalnych modeli w koncepcjach dotyczących organizacji i w teorii agencji. Do tej grupy trzeba zaliczyć także autorów adaptujących teorię gier (Shubik, Schotter i in.) do ekonomiki instytucjonalnej. Chodzi o wykorzystanie teorii gier do modelowania interakcji w ramach narzucanych przez instytucje i konwencje. Mistrzowie „nowej” ekonomiki instytucjonalnej, a więc Coase, North i Williamson, wciąż mogą być uznawani za zwolenników analizy „literackiej”. Wprawdzie bowiem sugerują oni dążenie do większej precyzji, ale dopiero po zgromadzeniu obfitego i wiarygodnego materiału empirycznego. Założenie, że człowiek jest jednostką maksymalizującą racjonalną użyteczność nie jest – ich zdaniem – konieczne i może być nawet błędne. Ostatecznie przyjęli oni pogląd, że formalizacja jest potrzebna, ale nie za wszelką cenę. Takie podejście można wyczytać w koncepcjach także tych autorów, których zalicza się do kontynuatorów tzw. tradycji austriackiej, a więc do kierunku subiektywistycznego, zwalczającego dawniej historyzm, a współcześnie – jak to czyni James Buchanan – pragnący czynnik subiektywny wmontować w schemat wyjaśniający ewolucję społeczno-gospodarczą. Do tych poglądów nawiązują m.in. Nelson i Winter ( An Evolutionary Theory of Economic Change, 1982), tworząc indeterministyczny obraz rozwoju społecznego, nie dający się w pełni sformalizować. 57 Na zakończenie tego przeglądu zagadnień formalizacji w ekonomice instytucjonalnej warto jednak uświadomić kilka faktów. Przede wszystkim współczesna myśl ekonomiczna wysoko ceni dorobek autorów ekonomii matematycznej i ekonometrii. Rzadko można im także zarzucić nadużywanie metody dedukcyjnej i formalizmu. Jak twierdzą złośliwcy, krytyka ekonomii matematycznej pochodzi od autorów, którzy nie opanowali odpowiedniej wiedzy i umiejętności posługiwania się bogatym zestawem narzędzi analitycznych. To im, ale i wszystkim nam, prezentowana wyżej recepta Marshalla pozwala zachować właściwy dystans do formalizacji. * W naukach społecznych i w ekonomii indywidualizm, rozumiany jako pogląd o znaczeniu jednostki ludzkiej (individuum – jednostka, coś niepodzielnego), której potrzeby i prawa są ważniejsze niż potrzeby i prawa grupy społecznej, jest trwałym obiektem dyskusji i krytyki ze strony zwolenników kolektywizmu i ogólnie – holizmu metodologicznego. Ekonomika instytucjonalna musi uczestniczyć w tych sporach i proponować własne koncepcje. Warto pamiętać, że wybitny znawca amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej A. Gruchy za kryterium wyróżniające tę dyscyplinę nauki uznał właśnie holizm, a więc prawie przeciwieństwo indywidualizmu. Czy jednak takie skrajne stanowisko jest w pełni uzasadnione? Filozofowie wciąż roztrząsają sprawę stosunku części do całości, możliwość zredukowania całości do niepodzielnych atomów wciąż jest atrakcyjnym zabiegiem w poszukiwaniu teorii wszystkiego, ale za każdym razem przed badaczami odkrywają się nowe horyzonty i wyzwania. Dla krótkiego przypomnienia relacji między indywidualizmem i holizmem posłużę się skromnymi zbiorami twierdzeń. Niech przeto indywidualizm metodologiczny określają trzy następujące twierdzenia:45 1. Tylko jednostki mają cele i interesy. 2. System społeczny i jego zmiany są wynikiem działania jednostek. 3. Wszystkie poważne zjawiska socjologiczne mają ostateczne wytłumaczenie w ujęciu tych teorii, które zajmują się tylko jednostkami, ich usposobieniem, przekonaniami, zasobami i wzajemnymi stosunkami Twierdzenie pierwsze budzi najmniej sprzeciwu, ale w powiązaniu z drugim rodzi zasadnicze spory – czy istotnie żadna instytucja, wspólnota, kolektyw nie może mieć własnego, wyróżnionego celu lub zamiaru? Obrońcy indywidualizmu odpowiadają prosto: instytucja może taki zamiar, cel i własne interesy mieć pod warunkiem, że będzie to wola jednostek wspólnoty. To jednostki tworzą zespoły realnych aktorów sceny społecznej i gospodarczej. Teza trzecia jest skrótem postulatu filozoficznego, określanego jako redukcjonizm, a głoszącego możliwość i potrzebę sprowadzenia (zredukowania) badanych obiektów złożonych ich elementów w celu otrzymania ostatecznego wyjaśnienia. Trzymając się naszego wzorca zapoznamy się również z trzema twierdzeniami dotyczącymi istoty holizmu metodologicznego: 1. Całość społeczna jest większa od jej części. 2. Całość społeczna w sposób znaczący wpływa i warunkuje zachowania lub funkcjonowanie jej części. 3. Zachowania jednostek powinny być wydedukowane z ogólnych lub społecznych praw, zamiarów lub sił, które są sui generis i mają zastosowanie w systemie 45 Tamże, s. 27-32. 58 społecznym jako całości oraz do pozycji (lub funkcji) jednostek znajdujących się wewnątrz tej całości. Znowu można uznać pierwsze twierdzenie za słabe, ale łatwe do przyjęcia. Razem z twierdzeniem drugim określa układ społeczny, w którym jednostka jest podporządkowana wspólnocie. Natomiast radykalnie potraktowane twierdzenie trzecie wywołuje spory o spójność grupy społecznej i granice autonomii jednostek, jak również postulat wyodrębnienia takiej jednostki analizy, jak homo socialis – człowiek tzw. uspołeczniony, zaprogramowany całkowicie przez wspólnotę. W tym miejscu łatwo dostrzeżemy obszerne pole do potyczek, w których broń redukcjonizmu ma dużą siłę rażenia. Próbą znalezienia wyjścia, pewnego kompromisu, stało się wprowadzenia do dyskusji pojęcia superweniencja (supervenience), które wprawdzie ma służyć indywidualizmowi, ale dopuszcza także społeczne uwarunkowanie jednostek46. Można to ująć następująco: niezależnie od złożoności wzajemnych sprzężeń występujących między grupami społecznymi a jednostkami, zawsze istnieje pewna całość (totality) jednostkowych faktów, która determinuje całość faktów społecznych. Znowu pojawia się teza, że wszelkie teorie i prawa społeczne dają się zredukować do teorii i praw indywidualnych, ale nie znikają tym samym trudności w formułowaniu prognoz społecznych na podstawie li tylko analizy zachowań jednostkowych. Wszak istniejące instytucje wpływają na zakres możliwości dostępnych jednostkom i kształtują ich funkcje użyteczności, a same instytucje mają swoją historię, opartą na wynikach przeszłych działań jednostek. Czy można tego typu działania wyjaśnić bez odwołania się do ówczesnych instytucji? Wydaje się, że w pełni adekwatne wyjaśnienie zjawisk społecznych na gruncie czystego indywidualizmu jest, co najmniej, wątpliwe. O możliwości znalezienia kompromisu, po odrzuceniu skrajnych postaci indywidualizmu i holizmu, świadczą koncepcje lansujące rozwiązania określane jako globalna superweniencja, indywidualizm instytucjonalny i metodologiczny strukturyzm. Nie wgłębiając się w szerszą prezentację tych trudnych pojęć, warto zapamiętać, że tzw. globalna superweniencja ma służyć w badaniach naukowych nad społeczeństwem jako twardy rdzeń, który uznaje holistyczną naturę koncepcji społecznych i ich sprzeciw wobec ujęć w kategoriach jednostkowych, ale jednocześnie trzeba zgodzić się, że domena faktów indywidualnych jest bardziej fundamentalna niż domena faktów społecznych. Natomiast indywidualizm instytucjonalny podkreśla brak możliwości objęcia i wyjaśnienia w badaniach wszystkich powiązań, a przeto uznania konieczności skupienia uwagi na wybranych relacjach i ograniczonych sądach. Endogenizacja (włączenie) wszystkich instytucji do teorii, opartej na wiedzy o stanach fizykalnych i psychologicznych jest po prostu niemożliwa. Podobnie sprawę ujmuje metodologiczny strukturyzm, odrzucając skrajne wersje indywidualizmu, jak np. przeceniające autorytet jednostki, i holizmu, w rodzaju przypisywania nadmiernej siły sprawczej grupom społecznym. Kończąc te prezentacje, warto jeszcze zatrzymać się na stosunku starego i nowego instytucjonalizmu do problemu relacji między indywidualizmem i holizmem. Mistrz starej ekonomiki instytucjonalnej Veblen może być „przypisany” do holizmu, ponieważ główny nurt jego doktryny trzyma się ram wspólnoty społecznej. Dynamika przemian gospodarczych jest skutkiem zmian w technologii, na którą zwrotnie oddziałuje instytucjonalne otoczenie. W naszych czasach tego rodzaju podejście upowszechnia J.K. Galbraith, wskazując na znaczenie instytucji technostruktury. Wcześniej w podobnym duchu rozwijał swoją doktrynę C. Ayres, który umieszczał analizę przemian społecznych w ramach szeroko pojmowanej kultury, a rolę jednostki widział tylko jako narzuconą przez tradycję i 46 Oto definicja z Dictionary of Philosophy of Mind (w moim niefachowym tłumaczeniu): „Superweniencja – zbiór cech lub faktów M pojawiający się na zbiorze cech lub faktów P, jeżeli i tylko jeżeli zmiany lub różnice w M nie mogą zachodzić bez zmian i różnic w zbiorze P. 59 układ instytucjonalny. Nawet W. Mitchell w swojej teorii cyklu koniunkturalnego nie zajmował się zachowaniami jednostki, skupiając uwagę na wzorcach standardowych zachowań, które mógł wyodrębnić w masowych zjawiskach gospodarki i społeczeństwa. Pewne trudności sprawia określenie postawy R. Commonsa, który opowiadając się generalnie za holizmem jednocześnie sygnalizował istotną rolę jednostki w kształtowaniu takiego zjawiska, jak kolektywna wola wspólnoty. Trzeba jednak uznać, że nurt „starej” ekonomiki instytucjonalnej preferował i preferuje podejście holistyczne. Nowa ekonomika instytucjonalna opowiada się po stronie indywidualizmu metodologicznego, ale także w sposób zróżnicowany. Czerpiąc z bazy ekonomii neoklasycznej przedstawiciele tego nurtu korzystają często z podejścia funkcjonalistycznego i kładą akcent nie na przyczynie rozwoju i zmiany instytucjonalnej, ale na pytaniu, jaką funkcję realizuje pewien układ społeczny, w tym – także jednostka. W teorii praw własności, którą wkrótce poznamy, za czynnik sprawczy uznaje się fakty zewnętrzne, które jednostki usiłują internalizować w imię wyższej efektywności działania. Współcześnie D. North skłania się ku zasadzie sprzężenia zwrotnego w wyjaśnianiu relacji jednostki do wspólnoty – jednostka po prostu reaguje na zmiany instytucjonalnego otoczenia. Znacznie silniej ulegają wpływom indywidualizmu zwolennicy teorii gier, którzy usiłują wyjaśnić pojawienie się (emergence) zachowań typu kooperacyjnego na podstawie ujawnionych interesów własnych graczy. Również autorzy nawiązujący do tradycji indywidualizmu szkoły austriackiej nie ryzykują głoszenia krańcowych tez. Możemy przyjąć, że oba nurty współczesnej ekonomiki instytucjonalnej poszukują kompromisu między holizmem i indywidualizmem, uprawiając często podejście nazywane indywidualizmem instytucjonalnym. 3.4. Teoria instytucjonalnej matrycy W literaturze przedmiotu, ale i w codziennych kontaktach, spotykamy się z używaniem słowa matryca przy omawianiu problemów technicznych, podczas gdy w innych sytuacjach posługujemy się pojęciem macierz. W tych krótkich uwagach będę korzystał początkowo z określenia matryca ze względu na pewną poglądowość, analogię do technologicznego procesu kształtowania przedmiotów drogą tłoczenia, odlewania i kucia, zgodnego z wzorcową formą. W dalszych rozważaniach warto jednak sięgnąć do pojęcia macierzy, znanego już z algebry liniowej, w której tak nazywa się dwuwskaźnikową tablicę, złożoną z wierszy i kolumn, niezwykłe przydatną w analizie struktury zbiorów. Trzeba także pamiętać, że wprawdzie droga do poznania instytucjonalnej struktury społecznej prowadzi do sformalizowanych ujęć ilościowych, ale niezwykle płodne mogą okazać się badania opisowe, zwłaszcza odwołujące się do tak ważnego w kulturze pojęcia, jakim jest „macierzyństwo” i instytucja rodziny, a zwłaszcza kiedy poszukujemy pierwocin więzi instytucjonalnych i ewolucji ustrojów społeczno-gospodarczych. Dalsza prezentacja zagadnienia wymaga, moim zdaniem, wskazania na poważny dorobek współczesnej rosyjskiej nauki, zwłaszcza jej socjoekonomii i dynamicznie rozwijającego się postradzieckiego instytucjonalizmu47. Zrodzone z konieczności zrozumienia historycznego procesu transformacji ustrojowej, pojawiły się i rozwinęły dwa odgałęzienia – pierwsze jest udaną adaptacją tradycji i aktualnego dorobku koncepcji zagranicznych; drugie nawiązuje do pozytywów ekonomii politycznej socjalizmu i socjologii marksistowskiej. Z naszego punktu widzenia korzystne jest poznanie koncepcji związanych z badaniami prężnego zespołu uczonych, nazywanych już Nowosybirską szkołą ekonomicznosocjologiczną, której liderem jest Tatiana Pasławska. Twierdzi się, że szkoła w zakresie 47 Polecam dwutomową monografię: O. Inszakow, D. Frołow, Institucyonalizm w rossijskoj ekonomiczeskoj mysli (IX-XXi ww.), Izd. WołGU, Wołgograd 2002. 60 metodologii ciąży ku „staremu” instytucjonalizmowi, ale wiele czerpie również z innych nurtów i szkół, poszukując kolejnej alternatywy w ramach własnego paradygmatu. Takim paradygmatem może być wręcz uniwersalna teoria systemów. Właśnie w takim ujęciu paradygmatu systemowego rozwija oryginalną teorię instytucjonalnej matrycy Swietłana Kirdina, wysokim uznaniem której cieszą się m.in. dwie monografie: Matryce instytucjonalne i rozwój Rosji (Institucyonalnyje matricy i razwitije Rossii, 2001) i Gospodarki X i Y – analiza instytucjonalna (X i Y – ekonomiki: institucyonalnyj analiz, 2004). Zwrócę uwagę na kilka wybranych tez, stanowiących oś rozwijanej teorii matrycy instytucjonalnej. Jeśli ogólnie przez matrycę rozumieć będziemy pewną pierwotną formę, model, wzorzec pozwalający reprodukować jakieś całości, to matryca instytucjonalna jest wyjściowym, trwałym wzorcem i zbiorem bazowych instytucji społecznych, który powstał w okresie utrwalania się więzi plemiennych i tworzenia się władzy państwowej. Ma ona inwariantny charakter, to znaczy, że jest wzbogacana nie tracąc swej istoty. Kolejne pokolenia instytucji społecznych nie są prostymi replikami (klonami), mogą się układać w skomplikowane struktury, ale ich szkieletem, czy też armaturą, konstrukcją nośną i zapewniającą spójność zawsze będzie matryca (macierz) instytucjonalna. Kirdina, rozwiązując swoje zadania badawcze w zgodzie z paradygmatem systemowym, zgłasza cztery następujące postulaty wyjściowe, zapewniające spójność teorii matrycy instytucjonalnej48. Pierwszy postulat dotyczy obiektywizmu jako postawy badawczej, bezstronności, uznania faktu istnienia przedmiotu poza obserwatorem. Oznacza to – jak sądzę – nie kategorycznie postawiony warunek i pogląd głoszony przez materializm dialektyczny i historyczny, krańcowo przeciwstawny idealizmowi. Społeczeństwo traktuje się w tym ujęciu jako samoorganizujący się system. Postulat drugi znamy z pojęcia holizmu, bowiem zaleca traktowanie społeczeństwa jako spójnej całości, mającej pewne konstrukcje nośne, zapewniające trwałość mimo rozlicznych przypadków i wstrząsów w życiu społecznym. Gospodarka, jako podsystem tego życia, zajmuje się organizowaniem sposobów wykorzystania zasobów. W związku z obu wyżej wymienionymi postulatami Kirdina podkreśla znaczenie trzeciego – znaczenie i rolę instytucji bazowych, jako głównej składowej w zbiorze instytutów społeczeństwa, będących podstawą jego trwałości i rozwoju. W samej konstrukcji instytutu bazowego poszukuje się składowej jego stabilizacji. Takie instytucje są tworami historycznymi, inwariantnymi wobec działań indywidualnych podmiotów, w praktyce reprodukującymi relacje społeczne, przypominając specyficzną technologię społeczną. To właśnie instytucje bazowe są podstawą matrycy instytucjonalnej i ułatwiają analizę sił sprawczych, kryjących się pod powierzchnią zjawisk społeczno-gospodarczych. Pomocne w tym jest posługiwanie się pojęciem formy instytucjonalnej, jako wyrażenie mobilnej, plastycznej i dynamicznej cechy instytucji bazowych. Dzięki temu możemy analizować różnorodność historycznych i współczesnych ustrojów społecznych, ale i tu pod pewnym warunkiem – spełnienia czwartego postulatu – znanym od dawna w nauce, jak postulat konieczności i dostateczności. Przyjęty zamiar zbudowania teorii matrycy instytucjonalnej otrzymał przejrzysty i sugestywny obraz trójwymiarowej przestrzeni (możliwej – jak sądzę o uzupełnienie kolejnymi), uwzględniającej rzutowanie (projekcję) na płaszczyznach: ekonomicznej, politycznej i ideologicznej (rys.3.1). Nie trudno uświadomić sobie, jak ścisłe są więzi i współzależności wszystkich bazowych instytutów umieszczonych w trzech płaszczyznach. 48 Por. S.G. Kirdina, „Tieorija institucyonalnych matryc (primier rossijskogo institucyonalizma)”, [w:] Postsowietskij institucyonalizm, P.M. Nuriejew, W.W. Diemient`jew, Kasztan, Donieck 2005, s. 75-101. 61 Płaszczyzna polityczna Płaszczyzna ideologiczna Płaszczyzna ekonomiczna Rys. 3.1. Przestrzeń działania matrycy instytucjonalnej. Bazowe instytucje w gospodarce regulują proces reprodukcji społecznego bogactwa, stanowiącego podstawę materialną rozwoju wspólnoty. W powiązaniu z nimi działają instytucje bazowe polityki, tworząc podstawową strukturę podejmowania i realizacji decyzji przez państwo. Z kolei instytucje bazowe ideologii służą procesom kształtującym zachowania społeczne zgodne z uznaną normą zachowań i systemem przyjętych wartości. Na rysunku 1 w sposób uproszczony, w formie kąta wielościennego (trójściennego), została odwzorowana taka pierwotna matryca instytucji bazowych. Powstanie takiej matrycy, podkreśla autorka, ma charakter naturalny (jak archetyp), a nie planowy. Wskazuje także na ograniczenia w stosowaniu tego schematu do analizy różnorodnych – przedhistorycznych i współczesnych wysoce zróżnicowanych struktur społecznych, a zwłaszcza ich dynamiki rozwojowej i granic czasowych analizy. Ta teoria skupia uwagę na poznawaniu zjawisk sekularnych. Interesujące wnioski z badań nad systemami społeczno-gospodarczymi wyciąga Swietłana Kirdina, wprowadzając do analizy dwa typy matrycy instytucjonalnej – matrycę X dla systemu, określonego umownie wschodnim, i matrycę Y – dla układu tzw. zachodniego. W matrycy X (dominującej w Rosji oraz w większości krajów Azji i Ameryki Łacińskiej) autorka wyróżniła następujące instytucje bazowe: na płaszczyźnie ekonomicznej – instytucje gospodarki redystrybutywnej, w której działa wymuszone pośredniczenie centrum władzy w obiegu dóbr i usług, a także w wymianie praw ich produkcji i wykorzystania; na płaszczyźnie politycznej – instytucje jednolitego, unitarno-scentralizowanego ustroju politycznego; na płaszczyźnie ideologicznej – instytucje ideologii komunitarnej. Z kolei w matrycy Y (dominującej w większości krajów Europy i w USA) istnieją następujące instytucje bazowe: na płaszczyźnie ekonomicznej – instytucje gospodarki rynkowej; na płaszczyźnie politycznej – instytucje federalnego ustroju państwa, określane łącznie jako federacyjno-subsydiarny ustrój polityczny; 62 na płaszczyźnie ideologicznej – instytucje ideologii subsydiarnej, oparte na koncepcji indywidualizmu, prymatu jednostki w określaniu wartości wspólnych. Zbiory instytucji bazowych w obu typach matrycy instytucjonalnej zebrałem w tablicy 3.3, bez szerszego omówienia ich treści, ale raczej dla samodzielnego wykorzystania przez czytelnika, zwłaszcza w celu konfrontacji różnic ustrojowych, przez porównywanie par takich instytucji. Instytucje bazowe X Instytucje bazowe Y 1. Instytucje gospodarki redystrybucyjnej 1.1. Instytucja redystrybucji 1.2. Instytucja władzy zwierzchniej 1.3. Instytucja efektywności ustrojowej 1.4. Instytucja kooperacji 1.5. Instytucja pracy służbowej 2. Instytucje unitarnego ustroju politycznego 2.1. Instytucja administracji państwowej 2.2. Instytucja hierachicznego pionu z najwyższym Centrum 2.3. Instytucja wyznaczania 2.4. Instytucja jednogłosności 2.5. Instytucja drogi służbowej 3. Instytucje ideologii komunitarnej 3.1. Instytucja kolektywizmu 3.2. Instytucja egalitaryzmu 3.3. Instytucja porządku 1. Instytucje gospodarki rynkowej 1.1. Instytucja wymiany 1.2. Instytucja władzy prywatnej 1.3. Instytucja zysku 1.4. Instytucja konkurencji 1.5. Instytucja pracy najemnej 2. Instytucje federalnego ustroju politycznego 2.1. Instytucja federacji 2.2. Instytucja samorządu 2.3. Instytucja wyborów 2.4. Instytucja wielopartyjności demokratycznej większości 2.5. Instytucja powództwa sądowego 3. Instytucje ideologii subsydiarnej 3.1. Instytucja indywidualizmu 3.2. Instytucja stratyfikacji 3.3. Instytucja wolności I Źródło: S. Kirdina, op. cit., rozdział 3. Tablica 3.3. Instytucje bazowe w typach ustrojowych X i Y. Przedstawiona w skrócie i tym samym uproszczona teoria matrycy społecznej znalazła liczne rozwinięcia w analizach makro i mikroekonomicznych, w których korzysta się z tablic macierzy, pokazujących powiązania między instytucjami, organizacjami, podmiotami różnych płaszczyzn, jak również – przepływy dóbr i usług, strumienie pieniężne i fizyczne. Pomocne w rozwinięciu analizy konkretnych typów, a więc nie idealnych i obejmujących mieszane zbiory instytucji bazowych, które można nazywać instytucjami komplementarnymi lub dopełniającymi i uzupełniającymi. Chodzi, przykładowo, o współistniejące w wielu realnych systemach społeczno-gospodarczych instytucje gospodarki rynkowej i gospodarki redystrybucyjnej (planowej), ale w sytuacji dominacji jednego z dwóch typów X lub Y. * Kończąc krótki przegląd wybranych zagadnień metodologii, związanych z podstawami ekonomiki instytucjonalnej, przytoczę kilka tez jednego z wybitnych francuskich 63 specjalistów – Claude`a Ménarda, oceniających stan programu badawczego naszej dyscypliny, zwłaszcza jej „nowego” nurtu 49. Autor zwrócił uwagę na trzy kolejne kroki w rozwoju tej nauki: 1) tworzenia teorii, w czym uzyskany został znaczny postęp, kumulując kolejne jej składowe; 2) konstruowania modeli, gdzie wciąż jeszcze brakuje dobrych modeli matematycznych; 3) testowania, jako dziedziny zaledwie pionierskich prób i dość pomyślnych doświadczeń w korzystaniu z metody badania przykładów (case studies). Do osiągnięć dużego formatu zaliczył Ménard opracowanie teorii kosztów komparatywnych i nowe ujęcie teorii przedsiębiorstwa. Trzeba dodać, że w całym wykładzie ekonomiki instytucjonalnej będziemy spotykać się z interesującymi koncepcjami metodologii nauki. Zalecana literatura 1. D. C. North, Institutions, Institutional Change and Economic Performance, Cambridge University Press, Cambridge, New York 1990. 2. M. Rutherford, Institutions in Economics. The Old and New Institutionalism, Cambridge University Press, Cambridge MA, 1996. 3. S. G. Kirdina, X- i Y-ekonomiki: Institucyonalnyj analiz, Institut Ekonomiki, Nauka, Moskwa 2004. 4. K. Kostro, Nieformalne instytucje w życiu gospodarczym, „Studia Ekonomiczne”, 2004, nr 1-2, s. 71-94. 5. G. M. Hodgson, What are Institutions? “Journal of Economic Issues”, 2006, nr 1, s. 1-25. 6. B. Klimczak, „Uwagi o powiązaniach między standardową ekonomią i nową ekonomią instytucjonalną”, [w:] Nowa ekonomia instytucjonalna, S. Rudolf, WSEiA, Kielce 2005, s. 11-25. 7. G.B. Kleiner, Evoljucyja institutocyonalnych sistiem, Nauka, Moskwa 2004, rozdz. 1. 49 Por.: C. Ménard, Methodological issues In new institutional economics, “Journal of Economic Methodology” 2001, nr 1, s. 85-92. 64 4. EKONOMICZNA TEORIA PRAW WŁASNOŚCI W praktyce życia społeczno-gospodarczego instytucja własności zajęła i utrzymuje niezwykle ważne miejsce i odgrywa ogromną rolę w procesie efektywnego rozwoju całego ustroju. Ekonomika instytucjonalna poświęca wiele uwagi temu pojęciu, systemowi i strukturze własności, miejscu w procesie ewolucji i uprawianiu polityki gospodarczej. Dla ekonomistów poznanie tej instytucji otwiera dodatkowo pole do zrozumienia wagi współdziałania z prawnikami, którzy od dawna zajmują się problemami stanowienia i wykorzystania praw własności. Mając powyższe na względzie, pragnę w ramach tego rozdziału zrealizować następujący cel: - przybliżyć wiedzę o ekonomicznej teorii praw własności, omawiając krótko samo pojęcie instytucji własności, a następnie – znacznie szerzej – prezentując główne systemy praw własności, kończąc znowu zwięzłym przedstawieniem tzw. teorematu Coase`a. 4.1. Instytucja własności Można sądzić, że tak powszechnie stosowane słowo własność nie wymaga już sięgania do leksykonów i dodatkowego poświęcania uwagi jej – pozornie – oczywistym treściom. Kiedy jednak poznajemy przykłady sporów i troskę prawników o trafność orzeczeń sądowych, a więc obserwujemy działanie praw własności, wówczas dyskusja nad samym pojęciem własności nabiera znaczenia konieczności. W Słowniku języka polskiego (pod redakcją W. Doroszewskiego, 1967) definicja tego pojęcia jest bezpośrednio związania z kategorią prawa: własność to prawo rozporządzania rzeczą i korzystania z niej z wyłączeniem innych osób. Od dawna toczy się jednak dyskusja między filozofami, antropologami i oczywiście historykami na temat genezy obu instytucji – własności i prawa. Przypomnę tylko, że mistrz szkoły instytucjonalnej Veblen sięgał do pierwocin kultury barbarzyńskiej, aby dowieść, że takie instytucje, jak klasa próżniacza i własność prywatna były tworami tych samych sił ustroju pierwotnego, podobnych instynktów i zwyczajów, z których zaczyna powstawać protopaństwo i system stanowionych praw. Ujęcie szerokie pozwala przeto traktować własność jako najpełniejszą władzę użytkowania i dysponowania rzeczami i dobrami – materialnymi i niematerialnymi. Za źródła i praprzyczynę jedni przyjmują stanowione prawa, a inni – samą naturę człowieka, bo przecież każdy człowiek jest właścicielem samego siebie. To drugie podejście pozwala mówić o wcześniejszym pojawieniu się instytucji własności niż instytucji prawa własności. W podobny sposób można objaśnić stosunek pojęcia własności do regulacji prawnych, instytucji politycznych i – oczywiście – państwa. Obserwacja zmian samej instytucji własności w ramach społecznych, pojawianie się nowych form własności i nowych rozwiązań prawnych, prowadziły do ostrych sporów ideologicznych i były wykorzystywane w walce politycznej. Do naszych czasów przetrwały spory o rolę własności prywatnej i państwowej, wypełniającej treścią programy partii politycznych i organizacji społecznych. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w historii myśli filozoficznej i społecznej instytucję własności prywatnej poddawano często głębokiej krytyce. Już w starożytności Platon nie przewidywał istnienia w doskonałym państwie takiej własności, a Morus potępiał ją z pozycji moralnych w swojej Utopii. Doktryny socjalistyczne, zwłaszcza marksizm, czyniły własność prywatną odpowiedzialną nie tylko za wyzysk, ale i za niską efektywność ekonomiczną ustroju kapitalistycznego. W przyszłej gospodarce komunistycznej ta forma własności nie będzie występowała. Równie liczne argumenty wysuwali obrońcy własności prywatnej. Zaczynając od Arystotelesa, wskazującego na takie walory, jak bodźce do 65 podnoszenia wydajności, przez doktryny pokoju społecznego, aż do słynnego sporu na temat racjonalnego rachunku gospodarczego, który – jak pisał L. Mises – jest możliwy tylko w warunkach istnienia prywatnej własności i gospodarki rynkowej. Nie muszę szerzej przypominać naszych sporów o przekształceniach struktury własności w procesie transformacji ustroju. Zasygnalizuję tylko godne uwagi ujęcie istoty własności dokonane przez wybitnego polskiego uczonego. W bogatej twórczości Czesława Strzeszewskiego (1903-1999), poświęconej katolickiej doktrynie społeczno-ekonomicznej, jest też obszerna monografia pt. Własnośćzagadnienie społeczno-moralne, w której możemy znaleźć wszechstronną analizę tej kategorii, nawiązującą do ogromnej literatury z filozofii i nauk społecznych. Autor w pełni uznawał interdyscyplinarny charakter pojęcia własności, troskliwie przytaczał poglądy wielkich myślicieli z licznych szkół i nurtów ortodoksji i heterodoksji, eksponując oczywiście etykę chrześcijańską. Dla nas w tym wykładzie warto zapamiętać dwie definicje własności. Pierwsza nawiązuje do etyki i głosi: Własność jest dobrem lub sumą dóbr gospodarczych, materialnych i niematerialnych, nad którymi jednostka lub zbiorowość posiada władzę rozporządzania dla osiągnięcia korzyści własnych poprzez realizację dobra wspólnego, a druga korzysta z ekonomii i twierdzi, że: Własność jest to suma dóbr gospodarczych i przychodów z ich osiągnięcia, stanowiąca przedmiot gospodarstwa jednostkowego, narodowego i międzynarodowego50. Zagadnienie genezy i ewolucji instytucji własności było ze zrozumiałych względów obiektem zainteresowania Veblena i zwłaszcza Commonsa, który tak silnie podkreślał więź instytucji gospodarczych, prawnych i społecznych. W latach 60-ych problem kosztów transakcji, teoria przedsiębiorstwa, nowa historia gospodarcza i rodząca się nauka o ochronie środowiska, stworzyły atmosferę pilnego zapotrzebowania na ekonomiczną teorię praw własności. Publikacje R. Coase`a, A. Alchiana, D. Northa. O. Williamsona i H. Demsetza zawierały niezwykle bogaty materiał prowokujący do dyskusji liczne środowiska nie tylko naukowe, ale także świat biznesu, polityki i organizacje społeczne. Upadek systemu tzw. realnego socjalizmu rozszerzył granice geograficzne dla takich dyskusji i podniósł rangę samego zagadnienia kształtowania systemów praw własności. Liczba publikacji na ten temat wzrastała lawinowo. Obecny stan ekonomicznej teorii praw własności pozwala ją traktować na podobieństwo innych relatywnie samodzielnych składowych ekonomiki instytucjonalnej, ale z bardzo licznymi odniesieniami do wielu szkół, zaliczanych zarówno do ortodoksyjnego nurtu głównego, jak i do tych związanych z heterodoksją. Na podstawie wciąż niepełnego rozeznania można wskazać na niektóre cechy tej teorii, wynikające z paradygmatu ekonomiki instytucjonalnej i dające się analizować w zgodzie z metodologią nauk społecznych. Trzeba powiedzieć, że mimo upływu całego wieku koncepcje veblenizmu – teoria klasy próżniaczej i ewolucji struktury instytucjonalnej – wciąż są obecne także w teorii praw własności. Presja neoklasycznego paradygmatu i tradycji euklidesowo-kartezjańskiej ma swoje odbicie w nie zawsze wyraźnym metodologicznym indywidualizmie. Nie organizacja, ale jednostka ludzka w ramach wspólnoty jest obiektem analizy, skupiającej się na indywidualnych zachowaniach maksymalizujących funkcję użyteczności, a więc – od instynktu do zachowań przecierających ścieżkę instytucji własności. Filozoficzny pragmatyzm i jego radykalny nurt – amerykański instrumentalizm, osłabiają znacznie rolę tezy o zachowaniach jednostki, ponieważ podkreślają rolę analizy takich zachowań w konkretnym środowisku instytucjonalnym. Z tych względów historycy myśli naukowej wskazują na świadome lub nieuświadomione powiązania tych fragmentów ekonomiki instytucjonalnej z tradycją marksistowską. Rozwój systemów własności daje się łatwo 50 C. Strzeszewski, Własność – zagadnienie społeczno-moralne, ODISS, Warszawa 1981, s. 23 i 24. 66 przedstawić w ujęciu materializmu historycznego i procesu przemian ustroju społecznogospodarczego. Dość zaskakujące mogą wydawać się tezy nowej ekonomiki instytucjonalnej, które tak ostro podkreślają różnice między pojęciami instytucja i organizacja, ale jednocześnie tak wysoko stawiają problemy funkcjonowania firmy-przedsiębiorstwa. Akcentuje się, zwłaszcza w prezentowanej tu ekonomicznej teorii praw własności, traktowanie firmy jako tworu stanowionego prawa, artefaktu, quasi-rynku i odbicia struktury relacji międzyludzkich. Znawcy zagadnienia piszą czasami, że takie ujęcie likwiduje przedmiot dyskusji na temat syntezy makro i mikroekonomii, a zasada maksymalizacji użyteczności zyskuje rangę uniwersalną. Współcześnie rozwijana teoria praw własności znajduje się pod silniejszym wpływem nauk prawnych niż ekonomicznych i moralnych. Świadczy o tym chociażby definicja praw własności, nie nawiązująca do ogólnej klasy zjawiska (genus), tj. instytucji własności, ale do prawnej rodziny zjawiska władzy (authority), czy też – zaczynając rozważania już od niższego szczebla abstrakcji, jakim są prawa własności prywatnej51. Także kryterium wyróżniające rodzaje własności mają charakter prawny, a nie ekonomiczny. Nie stanowi to istotnej przeszkody w rozwijaniu teorii i praktyki wymagającej kompleksowych analiz nad tak ważnym fragmentem życia społeczno-gospodarczego, ale ze względu na charakter mojego wykładu proponuję zakończyć ten podrozdział prostą definicją pojęcia instytucja własności, a definicję preferującą naukę prawa podać na początku następnego podrozdziału. Oto moja definicja: Własność jest to instytucja społeczna i tym samym wzorzec zachowań odziedziczony z przeszłości, odnoszący się do relacji jednostki i zbiorowości wobec rzeczy i dóbr w sytuacjach zawierających zamiar ich wykorzystania. 4.2. Systemy praw własności Z propedeutyki prawa wybieram ujęcia przydatne do analizy instytucji własności w historycznym okresie, a więc zaistnieniu państwa i pisanych dokumentów dotyczących stanowionych reguł i norm legalizmu. Przyjmujemy za właściwe posługiwanie się tzw. podejściem pozytywistycznym, traktującym prawo jako zespół norm stanowionych przez państwo, regulujących stosunki społeczne zgodnie także z prawem naturalnym. Ze względu na obiekt regulacji rozróżnia się prawo w ujęciu przedmiotowym i podmiotowym. Prawo własności jest przykładem prawa w ujęciu przedmiotowym. Zapiszmy zatem, że: Własność – to prawnie zagwarantowana możliwość pełnego rozporządzania jakąś rzeczą. Właściciel ma uprawnienia do jej posiadania, używania, pobierania pożytków i innych dochodów z niej, zbycia, przetworzenia, zużycia lub zniszczenia. Długie dzieje prób i błędów wykreśliły współczesne granice korzystania z tego prawa, zasady współżycia wspólnot i racjonalnego korzystania z różnych form własności. Przed omówieniem podstawowych systemów praw własności warto zbudować prosty model, zawierający składniki i relacje, o których już wspominałem lub które pojawią się w trakcie analizy historycznych i współczesnych ustrojów społecznych. Z naszego punktu widzenia – instytucjonalnej analizy różnych systemów praw własności – możemy posłużyć się następującą definicją: System praw własności jest to zbiór relacji między instytucjami regulującymi stosunki międzyludzkie w związku z koniecznością wykorzystywania ograniczonych zasobów. 51 Popularnie ujęty wykład znajduje się w dostępnej w Internecie The Concise Encyclopedia of Economics, która udostępniła esej: Alchian A.A., Demsetz H., The Property Rights Paradigm, „Journal of Economic History”, 1973, vol. 33. 67 W takim systemie (por. tab. 4.1.) wyróżnimy dwa składniki – hierarchicznie uporządkowany podzbiór samych praw własności i podzbiór gwarancji, chroniących prawa własności. Praw własności - PW 1. PW1 - władanie 2. PW2 - zarządzanie 3. PW3 - użytkowanie Podzbiory Gwarancje ochrony praw własności - GPW 1. GPW1 - przymus 2. GPW2 - informacje 3. GPW3 - ubezpieczenia Źródło: opracowanie własne. Tablica 4.1. System praw własności. Podzbiór praw własności PW obejmuje trzy poziomy: najwyższy PW1 – związany z funkcją władania, tj. pełną własnością posiadanych aktywów, włącznie z ich niszczeniem; średni PW2 – dotyczący uprawnień zarządzania, delegowanych przez wyższego właściciela; najniższy PW3 – obejmujący użytkowanie, a więc działania w ramach porządku narzuconego przez gospodarza, jak to jest np. w kontrakcie dzierżawy. Z kolei podzbiór gwarancji praw własności GPW wyróżnia trzy ich rodzaje: GPW1 – kiedy istnieje mechanizm przymusu; GPW2 – związane z pozyskiwaniem informacji przez podmioty gospodarcze; GPW3 – obejmujący mechanizm ubezpieczeń, bez którego działalność gospodarcza w warunkach zawsze występującej niepewności nie może być efektywna. Przedstawiony model ułatwi poznanie podstawowych systemów praw własności, które pojawiały się być może kolejno, albo równolegle i które można analizować współcześnie, oceniając ich rolę w kształtowaniu globalnej, regionalnej i lokalnej perspektywy wzrostu i rozwoju gospodarczego. 4.2.1. Wolny dostęp do zasobów i system własności wspólnej Badania nad funkcjonowaniem pierwotnych wspólnot człowieka, tak silnie wspierane przez antropologię kulturową i etnologię, zgromadziły wystarczający materiał do uogólnień na temat funkcjonowania takich struktur, jak gmina pierwotna. Dodajmy jeszcze, że wiele cennych spostrzeżeń przyniosły badania nad plemionami żyjącymi w tradycyjnej macierzy instytucjonalnej na obrzeżach współczesnych ośrodków cywilizacji przemysłowej. Wiedza o życiu społecznym i gospodarczym naszych praprzodków jest dość rozległa, ale na jej prawdziwy obraz nakładają się nie tylko brak bezspornych świadectw, ale i naturalne słabości retrospektywy. Często pogląd badacza (także światopogląd, ideologia) wykrzywiają, spłycają a nawet fałszują analizę przemian. Konieczność wykorzystania tych badań łatwo dowieść, pamiętając o zawsze pojawiającym się pytaniu – a co było wcześniej? Jeśli chcemy zrozumieć istotę systemu własności, to takie pytanie pojawia się natychmiast, jeżeli za prawdziwe uznamy tezę, że instytucja własności jest zjawiskiem historycznym, tj. ma swój początek. Jak wyglądał ustrój społeczny bez instytucji własności? Jeśli przyjąć, że wyodrębnienie się rodzaju ludzkiego nie pozbawiło człowieka nabytych w ewolucji instynktów i zachowań, które rozwinęły się w działaniach racjonalnych, to w pierwotnych grupach (hordach) ludzkich wykształciły się tylko zalążki proto-własności. Chodzi o takie postawy człowieka, jak relacja wobec efektu jego pozytywnego działania, przynosząca skutek, który dzisiaj możemy nazwać aktywem. Pojęcie „moje” wyrasta z instynktu posiadania, z którego rodzi się także zawłaszczanie. Natomiast potencjał wspólnot w stosunku do zasobów środowiska naturalnego pozwalał jeszcze nie brać pod uwagę rzadkości zasobów. Wprawdzie nadmierna eksploatacja terytorium, na którym działała horda, 68 wymuszała wędrówkę na inne obszary, ale takich nie brakowało. Całe tysiąclecia trwała ewolucja układu człowiek-przyroda, zanim pojawiła się świadomość rzadkości zasobów wykorzystywanych w procesie konsumpcji i produkcji. Jak odbyło się pierwsze (pierwotne) zawłaszczenie pewnej rzeczy (zasobu)? Czy podobne zjawisko możemy obserwować współcześnie, czy mamy już tylko do czynienia ze zmianą właściciela, wtórnym zawłaszczeniem? Kiedy nauczono się odróżniać pojęcie rzeczy niczyjej i rzeczy porzuconej, tak jasno ujętych w prawie rzymskim (res nullums, res derelitae)? Takich pytań jest wiele, nie brakuje też odpowiedzi, ale tylko niektóre porządkują zagadnienia i ułatwiaja zrozumienie instytucji i prawa własności52. Powstanie i ewolucja różnych systemów praw własności zaczynały się od pustki instytucjonalnej i braku reguł dostępu do wolnych zasobów przez spontaniczny i następnie świadomy proces administrowania, orzekania i przestrzegania zasad stanowionych przez władzę. Właśnie jako jedna z pierwszych reguł prawa własności pojawiła się zasada kto pierwszy znalazł, ten posiada, funkcjonująca w różnych formach i dzisiaj. Niekiedy twierdzi się, że jest ona wyrazem ducha egalitaryzmu i demokracji. Pojęcie wolnego dostępu jest przeciwstawne do pojęcia wyłączności, bez którego nie potrafimy określić samej własności i praw własności. Czy w ustroju gminy pierwotnej istniał swobodny dla każdego dostęp do zasobów środowiska? W braku reguł stanowionych przez państwo, ale jednak w warunkach funkcjonowania tradycji i zwyczaju, nie mamy jednoznacznej odpowiedzi. Niekiedy o takim układzie mówi się jako o własności wspólnej, tj. posiadania tylko przez wspólnotę atrybutów władania zasobami, także zarządzania i nawet – użytkowania. Incydentalne początkowo kontakty z innymi wspólnotami doprowadziły do utrwalenia się zwyczaju i następnie proto-instytucji państwa, które już mogło wspierać tworzący się mechanizm gwarancji wspólnej własności. W literaturze fachowej samo określenie wspólnej własności nie jest precyzyjne. Angielskie common property może być tłumaczone jako powszechne lub wspólne, a nawet społeczne. Zdarza się to zwłaszcza wtedy, gdy przechodzimy od dalekiej przeszłości i pierwotnych form gospodarki do współczesności, w której odnajdujemy nie tylko relikty ustroju wspólnoty, ale także – całe enklawy występowania zjawiska wolnego dostępu do bogatych zasobów. Warto temu zjawisku poświęcić nieco uwagi. Pozornie oczywista i sprawiedliwa zasada pierwszeństwa odkrywcy lub zdobywcy zaczyna komplikować się w miarę poznawania różnicy między pojęciami zasób i strumień, tak oczywistego dla studentów ekonomii. Posiadanie samego zasobu bez wypływającego z niego strumienia dóbr różni się od sytuacji posiadania tylko samych zasobów lub samych strumieni. Przykłady można mnożyć: zasoby gruntów uprawnych rodzą strumienie zbóż; bydła – mięso i mleko; majątki ziemskie – rentę; prawa autorskie – honoraria, tantiemy; pieniądze – procenty. Natomiast posiadanie pewnych strumieni nie musi wiązać się z posiadaniem ich źródeł, jak np. rybołówstwo, łowiectwo, wykorzystywanie gazu ziemnego lub wód gruntowych. Upłynęły całe wieki zanim przekonano się, że ustanowienie prawa własności na zasoby i strumienie może być przedwczesne lub opóźnione i wyrządziło ogromne szkody. Próby racjonalizacji podziału wolnych zasobów zrodziły koncepcje przetargu, aukcji i konkurencji, które w praktyce przyniosły spory o kryteria wyłonienia zwycięscy. Złudne jest kryterium równości ubiegających się o dostęp i nigdy nie są oni jednakowi pod względem bogactwa i talentów. Okazało się, że także same koszty aukcji są wysokie – obejmują nakłady związane z oszacowaniem przedmiotu przetargu, samą operacją aukcji i ochroną praw własności. W pewnych sytuacjach mogą one być bardzo wysokie i znajdować się poza możliwościami wspólnot i nawet słabszych państw. Pojawiały się rozwiązania w ramach 52 Przystępny wykład znajdujemy w Internecie: B. Bouckaert, Original Assignment of Private Property (1999). 69 wspólnej własności, albo mieszanej – prywatno-grupowo-państwowej. Rodzaje i typy takich instytucji prawnych i zwyczajowych, dotyczące głównie zawłaszczania strumieni pożytków, wypełniają stronice historii gospodarczej. Wspomnę o kilku, zachęcając do przypomnienia dziejów naszej polskiej gospodarki. Liczną grupę takich instytucji stanowią porozumienia (arrangements) w sprawach wspólnej własności, regulujące liczebność członków mających dostęp do strumienia dóbr, kalkulujące koszty wyłączenia lub przyjęcia nowych osób i oceniające potencjał gospodarczy wspólnej własności. Przykłady wspólnot tworzonych wokół praw do własności nadbrzeżnej, rozpowszechnione w Anglii i na wschodnich wybrzeżach Ameryki Północnej, ale także znanych i u nas, świadczą o racjonalnych poszukiwaniach rozwiązywania konfliktów, ochrony zasobów (przekazanie nabrzeży tylko z przyległymi gruntami), metod kontroli przełowienia, czystości wód i obrony przed kłusownikami. Szczególnie bogate są tradycje różnych wspólnot wiejskich (commons). Dramatyczne dzieje procesu ogradzania (enclosures) w średniowiecznej Anglii rozbiły bogate doświadczenia wspólnot wiejskich i stały się ważkim argumentem w korzystaniu z dorobku prawa zwyczajowego. Relikty z tamtej epoki wywołują obecnie raczej drwiny, jak to jest obecnie z próbami obrony feudalnego prawa do polowania na lisa, dawnego przywileju landlordów. W Europie feudalne prawo regulowało zasady polowania na zwierzynę łowną, często dyskryminując prywatne i wspólnotowe obszary rolne, pastwiska i lasy. Słowiańskie opola i „obszcziny”, działające w otoczeniu instytucji zwyczajowych i coraz silniej uwikłane w relacje z władzą feudałów, wciąż jeszcze dają znać o sobie nie tylko jako relikty w ramach współczesnej kultury. Wspólnotowe pastwiska, lasy i łowiska oraz utrzymująca się przez wieki zasada podziału ziemi między poszczególne rodziny, uwzględniające ich liczebność i miejsce w strukturze wspólnoty – wszystko to miało ogromne znaczenie w funkcjonowaniu lokalnej i krajowej matrycy instytucjonalnej. W naszej tradycji, już z okresu rodzącego się kapitalizmu. wiele konfliktów społecznych przyniosła instytucja serwitutów, jako uprawnienia chłopów do korzystania z dworskich pastwisk i użytków leśnych, opartych na zwyczajach, umowach ustnych i zapisanych w dokumentach. Obowiązkowa lektura Chłopów, tak wspaniałego dzieła Władysława Reymonta, przybliża znakomicie zawiłości stosunków społeczno-gospodarczych polskiej wsi w okresie transformacji ustrojowej, naruszającej duże fragmenty matrycy instytucjonalnej. W podobnych okolicznościach rodzą się także stabilne i intensywne grupy w ramach wspólnot zawłaszczających pewne zasoby lub strumienie (np. poszukiwacze cennych kruszców), w których tworzy się spontanicznie ład, twarde zasady, typu wet za wet, narażone także na działanie plotki i pomówień, a przeto czasem odwołujące się do ingerencji sił zewnętrznych. Tradycje obejmują także poczynania grup, które dla utrzymania jednolitości stosują zasadę równego udziału we wspólnych efektach i eliminacji wyścigu w zawłaszczaniu i eksploatacji ograniczonych zasobów. Ciekawym przykładem legalizacji zawłaszczania relatywnie wolnych gruntów jest amerykański Homestead Act 1862 – ustawa o osadnictwie. Grunty zajmowane dotąd przez Indian potraktowano jako niezamieszkałą własność publiczną i wymagającą przyspieszonej kolonizacji. Każdy obywatel Stanów Zjednoczonych lub ubiegający się o obywatelstwo, będący głową rodziny lub mający 21 lat, albo i mniej, jeżeli odbył co najmniej 14 dni w wojsku podczas trwającej wtedy wojny secesyjnej, otrzymywał prawo do nabycia gruntu o powierzchni do 160 akrów (ok. 65 ha). Warunkiem uzyskania tytułu własności było osiedlenie się i uprawa działki przez minimum 5 lat i wnoszenie niewielkiej opłaty administracyjnej. Ustawa była później modyfikowana zgodnie z kierunkami strategii gospodarczej i politycznej USA. Prawo do zdobywania i zawłaszczania musiało zająć się także ograniczeniem, restrykcjami wobec transferu takich uprawnień. Wiązało się to silnie z postępem w dziedzinie 70 handlu własnością ziemi. Głębokie zmiany w strukturze własności ziemi, ruina wielu gospodarstw rolnych, spekulacja i niestabilność zarządzania własnością, miały coraz częstsze następstwa w postaci konfliktów i nawet rewolucji. Czy nasze czasy są mniej narażone na takie groźne konflikty? Dość świeży, ale już historyczny przykład uporządkowania międzynarodowego statusu Antarktydy i pierwsze dyskusje nad „zawłaszczeniem” Kosmosu, wywołały ożywione dyskusje. Przypomniano racjonalne rozwiązania problemu roszczeń podmiotów gospodarczych i całych państw do łowisk i bogactw szelfu morskiego, a nawet jeszcze technicznie niedostępnych i nierozpoznanych surowców pod dnem oceanów. Rachunek nakładów i spodziewanych zysków, wynikający z prognozowanej likwidacji wolnego dostępu do zawsze ograniczonych zasobów, stał się bardzo potrzebny w gwałtownie rozwijającej się globalizacji stosunków międzynarodowych. Czy międzynarodowa forma własności wyjdzie poza już rozległe ramy światowych organizacji i systemów finansowych? Oto pytanie jakże dalekie od rozważań nad pierwocinami więzi społeczno-gospodarczych. Zagadnienie efektywności konkretnych systemów gospodarki, w tym i systemów własności, ma istotne znaczenie w formułowaniu ocen historycznych, propagowaniu reform ustrojowych i tworzeniu programów na użytek polityki. Dyskusja nad efektywnością systemu wspólnej własności i wolnym dostępem do zasobów (common access property) została zdominowana przez zwolenników własności prywatnej. Argumentacja jest prosta. Przede wszystkim każdy podmiot korzysta z dostępnych zasobów bez liczenia się z interesami pozostałych i w zgodzie ze swoim pojmowaniem racjonalności. Dochodzi do eksploatacji rabunkowej, jak np. znanego już dobrze zjawiska „przełowienia” akwenów morskich, która prowadzi do wręcz kryzysowej sytuacji w bliższej lub dalszej perspektywie. Nie występują tu bodźce oszczędzania zasobów, co prowadzi do marnotrawstwa. Ostateczny wniosek jest nawet taki, że wolny dostęp do zasobów, jeśli nawet zgodny z prawami człowieka, nie zapewnia jednostce ochrony wolności. Nie trzeba dodawać, że w atmosferze triumfu nad systemem realnego socjalizmu i powrotu do gospodarki kapitalistycznej, repliki zwolenników innych niż prywatna własność są zagłuszane. Transformacja systemu własności istniejącego we wspólnotach pierwotnych analizowana jest różnie w ramach paradygmatów myśli naukowej, ale bez większych emocji i ze wskazaniem zarówno na wyraźną ciągłość ewolucyjną, albo – odwrotnie – drogą rewolucyjnych aktów. Wypada przyjąć, że relikty dawnego systemu własności nie budzą już emocji, a zagadnienie zawłaszczania jeszcze wolnych zasobów rozwiążą negocjacje polityczne. 4.2.2. System własności grupowej i prywatnej Nie ma przekonujących dowodów na tezę, że z rozkładu własności wspólnej najpierw wyodrębniły się zalążki własności grupowej, a następnie prywatnej. Można jednak przyjąć, że w różnych miejscach i u różnych ludów pojawienie się instytucji rodowych i związków plemiennych, wreszcie – państwa, następowało prawie jednocześnie w procesie przemian w samej macierzy instytucjonalnej i pod wpływem postępu technologicznego oraz zagrożeń zewnętrznych. Tylko względy dydaktyczne zdecydowały o kolejności analizy istoty systemów praw własności – najpierw grupowego (komunalnego), a potem prywatnego. Ale jeszcze wcześniej zatrzymam się nad kryteriami, które współczesne prawo stosuje przy identyfikacji systemów praw własności. Historia myśli prawnej dowodzi, że z dwóch tradycji – anglosaskiej i kontynentalnej – elastycznej i absolutnej, opartej na prawie zwyczajowym i bliższej dyktaturze, w naszych czasach zaczyna dominować ta pierwsza. W odniesieniu do instytucji prawa własności upowszechnił się pogląd, że własność jest wiązką relacji, istotnie różniących się swoimi 71 cechami i następstwami. Nie jest to więc zwykła suma, zbiór lub agregat prostych czynników, ale pewna całość z określonym punktem ciążenia, którym jest zasada wyłączności. Można nawet uznać, że własność jest faktycznie działającym w społeczeństwie systemem wyłączeń z dostępu do zasobów materialnych i niematerialnych. Zakres wyłączności jest bardzo szeroki – od pełnej dostępności do zasobów dla wszystkich, do ograniczenia dostępu tylko dla jednego, a więc od własności powszechnej do indywidualnej. Próba zestawienia pełnego zbioru wyłączeń, podjęta przez jednego z wybitnych prawników brytyjskich, objęła aż 11 pozycji53. Warto pamiętać o tym wykazie, podejmując analizę konkretnego systemu praw własności. Składają się na niego następujące elementy: 1. Prawo władania, tj. wyłącznej fizycznej kontroli nad rzeczą. 2. Prawo używania, tj. osobistego wykorzystania rzeczy. 3. Prawo zarządzania, tj. decyzji, kto i jak może rzecz wykorzystywać. 4. Prawo do dochodu uzyskiwanego z posiadanego dobra. 5. Prawo do wartości kapitałowej rzeczy, uzyskanej z jej pozbycia się, konsumpcji, zmiany lub zniszczenia. 6. Prawo do bezpieczeństwa, tj. immunitet przed wywłaszczeniem. 7. Prawo do przekazania rzeczy w spadku lub w testamencie. 8. Bezterminowość. 9. Zakaz szkodliwego dla innych użycia rzeczy. 10. Odpowiedzialność karna, np. możliwość odebrania rzeczy na opłatę długu. 11. Uzasadnione oczekiwanie naturalnego zwrotu przekazanych komuś pełnomocnictw po upływie ustalonego terminu. Nie trudno zauważyć, że z tak bogatego zbioru można zestawić bardzo wiele kombinacji, ułatwiających analizę konkretnych systemów praw własności lub jego składników. Bogactwo kombinacji wzrasta w przypadku nadania elementom zbioru różnych rang, np. ze względu na siłę oddziaływania, powszechność zjawiska lub wysokość kosztów. Przykładem jest czynnik dziewiąty, który nabrał ogromnego znaczenia w związku ze szkodami powstającymi w procesie industrializacji i niszczeniem naturalnego środowiska. W systemie własności grupowej, często utożsamianej z własnością komunalną, występują prawie wszystkie prawa z naszego zbioru, ale podmiotem jest różnie nazywana wspólnota, jak np. znane od wieków na naszych obszarach opola, obszcziny i miry, a współcześnie organizacyjne jednostki samorządu terytorialnego. W Polsce od 1990 r. prawo majątkowe wyróżnia pojęcie mienia komunalnego jako prawo własności przysługujące jednostkom samorządu terytorialnego. W tym roku jednostki te przejęły majątek państwowy likwidowanych rad narodowych i terenowych organów administracji państwowej stopnia podstawowego oraz podległych im przedsiębiorstw. Ogólnie można pojęcie własności grupowej (komunalnej) określić w przeciwstawieniu do systemu wolnego dostępu ze wskazaniem na różnice z pojęciem własności prywatnej. Jeśli przeto wyłączne prawo własności na dany obiekt należy tylko do części zbiorowości podmiotów gospodarczych, to mamy do czynienia z systemem własności komunalnej (grupowej). Z drugiej strony trzeba pamiętać, że jednostka dysponuje w tym systemie wyłącznym prawem własności tylko jako członek wspólnoty, w relacjach z pozostałymi jednostkami grupy. Takie układy relacji można badać w różnych formach. Przykładowo, we wspólnotach rodzinnych, wiejskich, kolektywach wytwórczych i in. jednostka nie ma prawa wyłącznego dysponowania dochodem z efektów działania wspólnoty, bowiem przyjęto zasadę równego podziału efektów. Zachodzi niebezpieczeństwo nieefektywnego wykorzystywania dostępnych zasobów, uchylania się od pracy i osłabiania więzi wewnątrz 53 A.M. Honorè, “Ownership”, [w:] Oxford Essays in Jurisprudence, ed. A.G. Guest, London: Oxford University Press 1961. 72 grupy. W pewnych wspólnotach (np. w kołchozach) obowiązywała zasada podziału efektów w proporcji do ponoszonych nakładów, co prowadziło do rabunkowej eksploatacji zasobów i presji na wolny do nich dostęp. W wielu wspólnotach (zwłaszcza w organizacjach samorządowych) wykorzystuje się zasadę demokratycznego podejmowania decyzji o alokacji zasobów i efektów drogą głosowania. Metoda ta pozwala agregować preferencje jednostek i twierdzić o wspólnych interesach grupy. Historia odnotowała bardzo różne sposoby głosowania, a ich formalizacja wciąż jest atrakcyjnym polem działania analityków. Porównanie systemu własności komunalnej z innymi systemami własności przynosi kilka istotnych spostrzeżeń. Do pozytywów można zaliczyć relatywnie niskie koszty ochrony praw własności, zwłaszcza w porównaniu do systemu własności prywatnej. Natomiast zdolność grupy do długotrwałego i sprawnego działania jest silnie uzależniona od jej jednorodności, zbieżności interesów jednostek, pozwalających tłumić szkodliwy oportunizm w zachowaniach członków kolektywu. Duży wpływ na efektywne funkcjonowanie wywiera liczebność grupy, tak silnie skorelowana ze stopniem jej zróżnicowania, które trzeba uwzględnić w organizacji wspólnoty. Instytucja własności komunalnej (grupowej) obejmuje także zagadnienie tworzenia przedstawicielstwa interesów grupy, a więc powoływania rady dyrektorów i całego układu określanego jako system principal-agent. Dyskusja nad genezą instytucji własności grupowej i prywatnej, ich zaletami i wadami oraz perspektywami rozwoju, od początku uwikłana jest w spory, których przyczyny tkwią, jak niektórzy twierdzą, w nieporozumieniach semantycznych54. Zarówno prawnicy, jak i ekonomiści nadmiernie eksponują wyższość systemu praw własności prywatnej, uznając istniejące jeszcze formy własności komunalnej za relikty przeszłości, skazane na likwidację. Warto zwrócić uwagę na dość poważne zamieszanie, które generuje co najmniej dwa nieporozumienia. Pierwsze nieporozumienie dotyczy więzi między pojęciami systemy otwartego dostępu (open-access regime) i własność grupowa (common property). Sytuacja otwartego dostępu występuje wtedy, kiedy nikt nie ma legalnego prawa do wyłączenia kogokolwiek z użytkowania pewnego zasobu. Natomiast własność grupowa występuje wówczas, gdy wyraźnie określona grupa ma legalne prawo do wyłączenia wszystkich podmiotów spoza grupy z użytkowania danego zasobu. Określenie wzięte z prawa rzymskiego res nunulius – czyli rzecz niczyja, bezpańska, przez stulecia traktowane było jako zagadnienie leżące poza kodeksem prawa, a przeto nie wyznaczające limitów w korzystaniu z zasobów takiej rzeczy. Tak rozumiano m.in. dostęp do atmosfery i przestrzeni morskich. Dopiero dewastacja pastwisk, puszcz, łowisk i niektórych złóż surowców mineralnych wymusiły działania legislacyjne. Proces ten trwa na wszystkich szczeblach zawłaszczania bogactw środowiska naturalnego, poczynając od poziomu małych wspólnot, władzy samorządowej, lokalnej, narodowej, państwowej i międzynarodowej. Nie można jednak wyznaczyć prostego kierunku tych przekształceń, ponieważ pojawiają się i takie sytuacje, kiedy racjonalne staje się przekazanie uprawnień szczeblom niższym w celu zapewnienia np. skuteczniejszego nadzoru nad eksploatacją ważnych zasobów. Trzeba jeszcze dodać, że pewne tradycje i zwyczaje wspólnot wiejskich, zespołów myśliwskich i rybackich, dotyczące kontroli i ochrony zasobów przetrwały nie mając nawet formalnych kodeksów postępowania. W systemie własności grupowej występują i takie sytuacje, kiedy zasoby mogą być traktowane de jure jako państwowe i de facto jako komunalne. Drugie nieporozumienie terminologiczne wiąże się z pojęciami system zasobów (resource system) i system własności (property regime). Pojęcie zasób własności grupowej używa się często na określenie dobra ekonomicznego, które trafniej jest określać jako powszechna pula zasobów (common-pool resource). Takie zasoby mają dwie ważne z 54 Por.: E. Ostrom, “Private and Common Property Rights”, [w:] Encyclopedia of Law and Economics, B. Bouckaert and G. De Geest (eds.), Aldershot, Edward Elgar 2000. 73 ekonomicznego punktu widzenia cechy – wyłączenie jednostek z ich użytkowania przy pomocy barier fizycznych lub instrumentów prawnych jest kosztowne, a korzyści pozyskiwane przez daną jednostkę są odejmowane od korzyści innych jednostek. Mamy tu podobieństwo do dóbr publicznych, z których usiłują korzystać także „gapowicze”. Pula zasobów grupowych może stanowić własność narodową, regionalną, władz lokalnych, samorządowych, ale i prywatnych jednostek i korporacji, albo także być wykorzystywana jako zasób dostępny dla każdego, który taki dostęp zdobędzie. Chodzi zatem o to, by nie łączyć automatycznie grupowej puli zasobów tylko z własnością komunalną. Praktyka korzystania z puli zasobów grupowych przynosi liczne nieporozumienia i nawet konflikty stron w związku z określeniem stanu posiadania (possession) z tytułu pierwszeństwa zawłaszczenia. Sądy i nauka wymagają od definicji posiadanie dwóch kryteriów – jasności i stymulacji zróżnicowania obu stron. W pierwszym chodzi o wyraźne określenie aktu i momentu zawłaszczenia, w drugim jest znacznie trudniej. Dobry przykład dotyczy uprawnień znalazcy rzeczy, które mogą być cząstką skarbu państwa, porzuconym dobrowolnie dobrem lub nieumyślną zgubą. Znane są bogate tradycje sporów o dobra zatopionych lub dryfujących statków i przedmioty znajdowane w ruinach. Do kogo należy prawo własności skarbów z zatopionych wraków – nurka filmującego kamerą, czy tego, kto fizycznie zagarnie cenne przedmioty? Jak regulować prawa własności w dziedzinie połowów wielorybów i gatunków innych zwierząt zagrożonych wymarciem? Wiele trudności musiały i muszą pokonywać sądy w sprawach dotyczących poszukiwaczy cennych kopalin i wynalazców, którym z pomocą przyszło już prawo patentowe. Coraz silniej wyodrębnia się cały kompleks praw własności intelektualnej. Grupowa pula zasobów nie daje się łatwo analizować ze względu na rozległość i różnorodność możliwych zastosowań zarówno w działaniach zbiorowych, jak i indywidualnych. Oto kilka przykładów tych atrybutów, podstawowych cech wiodących te zasoby ku własności komunalnej. Zasoby ziemi – gruntów dających środki żywności i utrzymania grupom społecznym. Jak wiele zależy od ich liczebności i sposobów gospodarowania i jak to przekłada się na wielkość obszaru, który trzeba opanować i ponieść koszty jego ochrony. Czy lepiej opłaca się taki obszar rozdzielić na mniejsze parcele i oddać je poszczególnym rodzinom, czy uprawiać jako wspólne gospodarstwo? Przypomnę istniejące i dzisiaj systemy podziału gruntów u naszych górali, indywidualne zagony upraw zbożowych i pastwiska na halach. Specjaliści piszą o następujących atrybutach i wskaźnikach zasobów ziemi sprzyjających rozwojowi praw własności komunalnej (grupowej): niska wartość produkcji na jednostkę obszaru, wysoka różnorodność urodzajności każdej działki, umiarkowany zysk z intensywnych inwestycji, poważne korzyści skali z powiększania areału i rozbudowy infrastruktury. Tego typu wskaźniki trzeba modyfikować w działaniach na obszarach podmokłych, bagnach, górskich i pustynnych. Historia dostarcza wielu przykładów powstawania instytucji społecznych łagodzących ryzyko klęsk żywiołowych, nierówności nakładów i efektów wśród członków wspólnoty i potrzeby rozwijania technologii rolnej. Krystalizowały się także reguły określające postawy i normy zachowań uczestników własności komunalnej. Literatura przedmiotu wymienia następujące zmienne kształtujące funkcjonowanie systemu własności komunalnej: informacja o zasobach i oczekiwanych strumieniach nakładów i efektów; zgoda na wspólnotowe koncepcje potencjalnych zysków i skutki ryzyka; akceptacja norm wzajemności świadczeń i tworzenia kapitału społecznego; wzmacnianie stabilności gospodarowania i zamieszkiwania. Kolektywne wybory opierają się na równoważeniu skrajności oraz minimalizacji kosztów transakcji. Wspiera się także rozwój metod monitorowania działalności i właściwej oceny postaw. Bez przesadnego argumentowania na rzecz wyższej efektywności własności indywidualnej wskazuje się na pewne atrybuty grupowej puli zasobów. Chodzi zwłaszcza o 74 koszty wystąpienia ze wspólnoty, nakłady związane z prywatnym zarządzaniem i alienacją. Posiadanie formalnego tytułu własności jest w pewnych okolicznościach kosztowne, ale w innych wysoce korzystne. Niekiedy atrakcyjność prywatnej własności nie daje się pogodzić z fizyczną postacią strumienia dóbr, jak np. w odniesieniu do kwot połowowych i dostępu do wód podziemnych. W związku z tym warto poświęcić nieco uwagi jeszcze jednemu modelowemu ujęciu struktury prawa własności, traktowanemu jako cały plik, wiązka czy też pakiet uprawnień (angielskie określenie – property as bundles of rights). W takim ujęciu można analizować różne powiązania pięciu rodzajów uprawnień występujących w korzystaniu z grupowej puli zasobów przez pięciu różnych użytkowników (tab.4.2)55. Oto zwięzłe określenie rodzajów uprawnień: 1 Wejście (access) – prawo wejścia na określony fizycznie obszar i korzystania z niezbywalnych pożytków, jak np. wędrowania, biwakowania itp. 2 Pozyskiwanie (withdrawal) – prawo zabierania cząstek z danego systemu zasobów naturalnych lub produktów. 3 Zarządzanie (management) – prawo regulowania wewnętrznymi sposobami użycia i przekształcania zasobów drogą doskonalenia. 4 Wykluczanie (exclusion) – prawo do określenia, kto ma prawo wejścia i pozyskiwania i jak te prawa mogą być przekazywane. 5 Alienacja – prawo do sprzedaży lub wydzierżawienia praw zarządzania i wykluczania. Jako klasy (grupy) posiadaczy praw własności wyróżnia się kolejno: 1. Posiadacze (owners) – którzy mają wszystkie wyżej wymienione rodzaje praw własności, w tym jako jedyni prawo alienacji, tj. uprawnienie do transferu dobra według swojej woli, byle tylko nie przynosiło szkody innym posiadaczom. Posiadaczem może być jednostka, prywatna spółka, rząd i wspólnota (komuna) w stosunku do każdego rodzaju puli zasobów grupowych. 2. Właściciele (proprietors) – dysponują czterema pierwszymi prawami, pozwalającymi na dopuszczenie i korzystanie z zasobów. W niektórych systemach własności komunalnej właściciel nie ma prawa sprzedaży swoich uprawnień do zarządzania i wykluczania, chociaż bardzo często może je zapisać w spadku członkom rodziny. 3. Petenci (claimants) – mają bieżące, operacyjne prawa dostępu i pozyskiwania zasobów oraz kolektywnie uzgadniane prawo zarządzania zasobami, mającymi na względzie potrzeby rozbudowy i konserwacji urządzeń, jak również ograniczania rozmiarów eksploatacji. 4. Użytkownicy (users) – to grupa osób, którzy wykupili prawo bieżącego korzystania z zasobów i ograniczonego ich pozyskiwania, nawet wpływania na zarządzanie. Takie rozwiązania dotyczą np. korzystania z parków narodowych i lasów. 5. Uczestnicy (entrants) – mają tylko zagwarantowane przez władzę bieżące prawo dostępu do grupowej puli zasobów, np. w celach rekreacyjnych, ale bez pozyskiwania ich produktów. Wejście Pozyskiwanie Zarządzanie Posiadacze x x x Właściciele x x x Petenci x x x Użytkownicy x x x Uczestnicy x 55 E. Ostrom, E. Schlager, “The Formation of Property Rights”, [w:] Rights to Nature, S. Hanna, C. Folke, K.G. Mäler (eds.),Washington (DC), Island Press 1996, s. 127-156. 75 Wykluczanie Alienacja x x x Źródło: E. Ostrom, E. Schlager, op. cit., s. 133. Tablica 4.2. Wiązka relacji rodzajów praw własności i klas ich posiadaczy. Przedstawiona macierz relacji pozwala lepiej poznać złożoność układu praw własności i jednocześnie uzmysłowić, jak wiele uproszczeń zwiera twierdzenie o spójności i rozdzielczości systemów prawa własności grupowej, prywatnej i państwowej. Odwoływanie się do prostej sekwencji przekształceń, ewolucji systemów społeczno-gospodarczych, często może być tylko zabiegiem wstępnym do analizy sytuacji występujących w danym okresie i w konkretnej rzeczywistości regionalnej. Zgromadzono już wiele dowodów, że współcześnie istnieją takie struktury praw własności, które można zrozumieć tylko sięgając do bardzo dawnych tradycji instytucjonalnych, a próby ich zreformowania drogą prywatyzacji lub nacjonalizacji przyniosły szkody i marnotrawstwo zasobów. Wniosek z tych obserwacji jest dość pesymistyczny – nie potrafimy jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, który z systemów praw własności jest najlepszy? * Na zakończenie warto jeszcze zwrócić uwagę na cechy szczególne postępowania z pulą zasobów należących do grupy, która ma postać organizacji i korzysta z kolektywnych praw własności w zakresie zarządzania i wykluczania. Chodzi o środki i sposoby pozwalające grupie (wspólnocie) na gospodarowanie posiadanymi zasobami. Pewne rodzaje własności komunalnej są formalnymi organizacjami uznanymi przez legalne władze, na podobieństwo korporacji, obdarzonymi prawem pozywania do sądów i – odwrotnie – być także skarżonymi, posiadającymi prawo utrzymywania aktywów finansowych na rachunku bankowym oraz prawo podejmowania decyzji wiążących członków wspólnoty. Występują także inne rodzaje własności komunalnej o słabszej formalnie organizacji, które korzystają z praw własności raczej de facto, a przeto mniej zabezpieczone w sytuacjach konfliktowych. Przykłady z historii gospodarczej przynoszą liczne przykłady reguł przekazywania wolnych zasobów różnym wspólnotom. Opanowanie obszarów ziemi przez małe grupy myśliwych, pasterzy i rolników prowadziło zwykle do konieczności stabilizacji gospodarstw domowych i osiedli. Ochrona i obrona, konieczność wyznaczenia granic posiadania, wymuszały decyzje władz wspólnoty, inwestowania, racjonalnego użytkowania i podziału efektów, analizy struktury osiedli i gruntów. Powstawały układy znane również w naszych dziejach, kiedy gromada wiejska miała ściśle rozgraniczone grunty uprawne i pastwiska używane wspólnie. Dawniej i obecnie o konkretnych rozwiązaniach decydowały takie czynniki, jak: niska wartość produkcji na jednostkę gruntu, wysokie zróżnicowanie pożytecznych zasobów na poszczególnych działkach gruntu, niskie zyski z intensyfikacji inwestycji, korzyści wielkiej skali przy eksploatacji dużych obszarów i rozbudowy infrastruktury. 4.2.3. Własność państwowa O instytucji państwa obszernie traktuje rozdział 9. W tym miejscu musi nam wystarczyć tylko teza o istocie państwa jako szczególnej umowie społecznej, która znalazła swój wyraz w organizacji posiadającej władzę i aparat przymusu, porządkujący funkcjonowanie ustroju społeczno-gospodarczego. System własności państwowej opiera się także na zasadzie wyłączności, która jest silnie akcentowana w formalnych normach prawa. Można także przyjąć, że prawa własności państwowej powinny istnieć tam, gdzie można zapewnić działanie zasady wyłączności i tam, gdzie porównawcze zalety własności grupowej i prywatnej rysują się słabo. 76 W okresie transformacji ustrojowej istotne znaczenia mają dwa krańcowo różne procesy zmian instytucjonalnych – nacjonalizacja i prywatyzacja. Nacjonalizacja, znana w naszej historii w okresie tworzenia zrębów gospodarczych ustroju socjalistycznego, to proces upaństwowienia, przejęcia przez państwo praw własności ziem, przedsiębiorstw i kapitału, bez odszkodowania (konfiskata) lub za częściowym lub pełnym odszkodowaniem dla dotychczasowych właścicieli. Prywatyzacja – oznacza przejęcie w prywatne posiadanie części majątku państwowego z wykorzystaniem różnych metod praktycznej realizacji. Przejmowanie i wykorzystywanie części zasobów własności państwowej odbywa się niekiedy (w różnej skali) w sposób żywiołowy, określany także jako spontaniczny. Takim nieformalnym procesem jest korzystanie przez pracowników z urządzeń i materiałów w placówkach państwowych do celów prywatnych. Poszukiwanie praprzyczyn pojawienia się własności państwowej i dóbr publicznych jest trudne i uwikłane w sprzeczności. Instytucja państwa i pierwociny własności państwowej, w tym – produkcja i korzystanie z dób publicznych, przyciąga uwagę wielu badaczy. Nie można jednak uznać za bezsporne uprawnienia państwa lub prywatnego przedsiębiorstwa do wyłączności produkcji dóbr użytku publicznego. Wszak dobra takie mogą wytwarzać zakłady państwowe i prywatne, podobnie jak w państwowej fabryce mogą powstawać dobra powszechnego użytku. Z tych względów formalne rozgraniczenie sektora państwowego (publicznego) od sektora prywatnego nastręcza w praktyce częstych trudności. Za najważniejszą różnicę między własnością państwową i prywatną uznaje się pozbawienie współwłaściciela, jakim jest każdy obywatel państwa, prawa alienacji swego udziału, tj. jego sprzedaży w taki sposób, jak może to uczynić każdy prywatny akcjonariusz. Nabycie części własności prywatnej następuje automatycznie i bezpłatnie wraz z uzyskaniem obywatelstwa, co można uznać za przymus. Oznacza to, że w obrębie własności państwowej występuje ogromne rozproszenie współwłaścicieli, co pozwala twierdzić, że nie mają oni tak silnych bodźców do kontroli i reformowania systemów zarządzania, jak znacznie mniej liczni akcjonariusze w prywatnych korporacjach. Chodzi zwłaszcza o bodźce związane z kapitalizacją korzyści z działań długookresowych. Obywatele, jako jednostki gospodarujące nie mają ani widocznego wpływu na kształtowanie polityki gospodarczej państwa, ani na jej efekty. Takie postawy mają świadczyć o wyższości systemu własności prywatnej, gdyż koszty każdej decyzji, każdego wyboru spadają na wyborcę (obywatela) w mniejszym stopniu, niż w warunkach własności prywatnej. Porównanie państwa do wielkiej korporacji i efektywności obu instytucji i organizacji wskazuje tylko na dalekie pokrewieństwo. Wprawdzie w obu instytucjach występuje relacja pryncypała i agenta, ale różnice są ogromne. W obu zachodzi konieczność delegowania praw zarządzania menedżerom, ale warstwa tych specjalistów jest silniej kontrolowana w prywatnej korporacji, niż w przedsiębiorstwach państwowych (publicznych). Jest nazbyt wiele przykładów świadczących o tym, że kierownicy w zakładach państwowych mają większe możliwości uchylania się od pracy i troski o wysoką efektywność przedsiębiorstwa. Sprzyja temu także brak obiektywnego wskaźnika w rodzaju poziomu wyników finansowych, do którego można przywiązywać wysokość wynagrodzenia menedżera w sektorze publicznym. W sektorze prywatnym właściciele firmy otrzymują bogatą informację z rynku kapitałowego, np. o kursach akcji notowanych na giełdzie, które mogą być przydatne w ocenie menedżerów. Do tych porównań warto jeszcze dorzucić kilka uwag na temat braku precyzji w określeniu roli państwa jako właściciela. Wprawdzie teza o tym, że podmiot własności państwowej stanowi ogół społeczeństwa jest poprawna, ale w praktyce mamy do czynienia z faktem powierzenia obowiązku zarządzania tą własnością konkretnej organizacji – rządowi. W ten sposób powstaje często sytuacja, w której występuje grupa osób wywierająca nacisk na rząd i de facto zarządzająca państwowymi przedsiębiorstwami. Ideologicznie nagłaśniane 77 zagadnienie realizacji interesu społecznego jest niezwykle trudne do rzeczowej interpretacji i przełożenia na konkretne działania. Aparat państwowy to także miejsce dla poczynań biurokracji – instytucji potrzebnej, ale nie poddającej się łatwo kontroli społecznej – uzurpującej zwykle prawo orzekania o tym, co należy produkować na potrzeby społeczeństwa. Wprawdzie zjawisko biurokracji występuje także w systemie własności grupowej, ale jej skala i szkodliwość nie są tak groźne. Z tych rozważań można wyciągnąć prosty wniosek, że delegowanie odpowiedzialności i praktyczny rozdział własności od zarządzania, osłabiają motywacje sprzyjające efektywności i że dotyczy to zarówno systemu własności państwowej, jak i prywatnej. Trzeba także pamiętać, że dla motywowania efektywnościowego kierowników przedsiębiorstw państwowych stosuje się dodatkowo bodźce pozapieniężne. Nie należą także do rzadkich wyjątków postawy dyrektorów określane jako patriotyzm, ambicja, instynkt dobrej roboty, troska o dobrą opinię przedsiębiorstwa itp. Ciekawe są także wnioski z badań, które dowodzą, że nierówność w dostępie do informacji jest większa w sektorze prywatnym, ponieważ w komórkach rządowych przedsiębiorstwa państwowe mogą łatwiej uzyskać potrzebną im informację. 4.2.4. Uwagi o prawie własności intelektualnej Kosztem kilku stron dodatkowego tekstu postanowiłem przedstawić stosunkowo nowe zagadnienie włączone do programów ekonomiki instytucjonalnej, a mianowicie szczególny dział instytucji własności, który jest przedmiotem intensywnych analiz stanowionego prawa własności intelektualnej56. W tym miejscu wykładu traktujemy pojęcie własność intelektualna jako instytucję społeczną związaną stosunkiem jednostek i zbiorowości do szczególnego dobra – produktu pracy umysłowej – nawiązywanym w zamiarze jego wykorzystania. Mamy tu proste nawiązanie do ogólnej definicji pojęcia instytucja własności, jako przesłanki większej, i do specyfiki pojęcia własność intelektualna, tak trudnego dla naszych tradycji ulegania podejściu materialistycznemu, zwłaszcza kiedy musimy przechodzić od abstrakcji do praktyki, wspieranej zasadami prawa stanowionego. Prawa własności intelektualnej to prawa do dóbr niematerialnych, które mogą być wdrażane do praktyki lub tylko tworzyć trudno mierzalny zasób potencjału naukowego. Systemy prawa w różnych państwach traktują nawet samo określenie własności intelektualnej odmiennie, jak i jego treść i poszczególne działy. W Polsce trwają ożywione dyskusje na ten temat, ale w praktyce mamy dwie ustawy, wchodzące w skład prawa cywilnego. Pierwsza, to Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz.U. 1994 nr 24, poz. 83); druga, to Ustawa z dnia 30 czerwca 2000 r. Prawo własności przemysłowej (Dz.U. 2001 nr 49 poz. 508). Regulacje zawarte w obu ustawach pozwalają lepiej zrozumieć porządek instytucjonalno-prawny w tej coraz ważniejszej dziedzinie społecznej. Przede wszystkim zostały jasno określone przedmiot i podmiot prawa autorskiego. Ustawa głosi: Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór) (Art.1.1.). Podany w Ustawie wykaż utworów stanowiących przedmioty prawa autorskiego jest obszerny i pozwala na włączanie także nowych pod warunkiem, iż mają one twórczy charakter i nie spowodują uszczerbku dla praw do wykorzystanych utworów. Podmiotem prawa autorskiego jest po prostu twórca, z tym, że w sytuacji wynikającej z umowy o pracę mogą wystąpić pewne warunki modyfikujące pozycje twórcy. Chodzi o złagodzenie sytuacji monopolu twórcy w zakresie korzystania i rozporządzania przedmiotami, których jest autorem. 56 Proponuję wykorzystać dostępny w Internecie (adres: WWW.mises.pl) esej: N. Stephan Kinsella, Przeciw własności intelektualnej. Por. Z. Miklasiński, Prawo własności przemysłowej. Komentarz, Warszawa 2001. 78 Oddzielny rozdział cytowanej Ustawy prezentuje treść prawa autorskiego, w którym wyróżnia się jego podmiotowe prawa – osobiste i majątkowe. W interesie twórcy wprowadza się zasadę nieograniczonych w czasie i nieprzenaszalnych praw osobistych, a w interesie społecznym i ekonomicznym ograniczonych w czasie i przenaszalnych praw autorskich, jak to jest w procedurach dziedziczenia i obrotu tytułami własności. Współczesne systemy praw własności intelektualnej obok prawa autorskiego (copyright) najczęściej włączają jeszcze regulacje dotyczące patentów, znaków handlowych (trademark) i tajemnicy handlowej (trade secret). Mamy okazję poznać niektóre ustalenia przybliżające i ten obszar funkcjonowania macierzy instytucjonalnej. Majątkowe prawo autorskie w Polsce wygasa z upływem 70 lat od śmierci twórcy, ale w mocy pozostają prawa osobiste autora dobra idealnego. Patent (łac. Patentis – otwarty; jawny) to prawo własności wynalazków, głównie do środków lub metod potrzebnych do ich wykorzystywania. Ustawa o prawie własności przemysłowej chroni w ten sposób ograniczony monopol wynalazcy, a Urząd Patentowy jest w Polsce centralnym organem administracji państwowej czuwającym nad tym obszarem funkcjonowania prawa własności. Procedury uzyskiwania patentu i normy jego ochrony są obecnie przedmiotem uzgodnień w ramach Unii Europejskiej. Przedmiotem dyskusji są m.in. definicje pojęcia wynalazek i obszary ich dozwolonego wykorzystywania. Czas trwania patentu wynosi 20 lat od daty zgłoszenia wynalazku w Urzędzie Patentowym. Patent jest zbywalny i podlega dziedziczeniu. Określenie znak handlowy nie występuje w polskim prawie, gdzie stosuje się podobne w treści dwa pojęcia – znaku towarowego i wzoru przemysłowego. Ogólnie chodzi o wyraz, wyrażenie, symbol lub projekt graficzny, pozwalający rozpoznać dobro i usługę, tak ważny czynnik w transakcjach wymiany, zwłaszcza w warunkach konkurencji. Wzór przemysłowy to nowa postać wytworu lub jego części, zawierająca cechy jego kształtów, kolorystykę, strukturę lub specyficzny materiał tworzywa. Wreszcie pojęcie tajemnica handlowa obejmuje poufną formułę (np. recepturę pewnych napojów), narzędzie lub informację, które dają korzyści posiadaczowi pod warunkiem utrzymania tajemnicy. W polskim prawie sprawy te regulują przepisy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji i prawo o przedsiębiorstwach. Te krótkie uwagi o prawie własności intelektualnej mogą nas zachęcić do głębszego poznania instytucjonalnych podstaw tak dynamicznie rozszerzającej się sfery związanej z postępem naukowo-technicznym, informatyką i wymianą dób kulturalnych. Także z ich przejawami w tzw. szarej strefie i nierzadko – w patologiach i przestępczości. Nie trudno znaleźć przykłady sporów między zwolennikami radykalnej kontroli prawnej i pełnego liberalizmu w tej dziedzinie. 4.3. Teoremat Coase`a W bogatej literaturze na temat ekonomicznej teorii praw własności poczesne miejsce zajmują publikacje związane właśnie z tzw. teorematem Coase`a. Mamy tu do czynienia ze świadectwem wagi i pilności współdziałania ekonomistów i prawników, któremu tak wiele miejsca w swojej twórczości poświęcił współtwórca ekonomiki instytucjonalnej J.R.Commons. Dyskusja rozpoczęta w latach 60-ych ubiegłego wieku i wciąż trwająca obrała za swój przedmiot pewną tezę, której przypisano rangę teorematu, i do której – paradoksalnie – nie przyznaje się sam autor57. Rzecz miała się następująco. W roku 1960 przyszły laureat Nagrody Nobla – Ronald H. Coase, opublikował krótki artykuł pt. Problem kosztu społecznego, w którym zajął się szeroko komentowanym zagadnieniem szkód powstających jako tzw. efekty zewnętrzne. Historyczne konflikty interesów farmerów i hodowców, pożary 57 Szerzej o tych zagadnieniach pisałem w artykule Teoremat Coase`a – pole współpracy ekonomistów i prawników, „Zeszyty Naukowo-Teoretyczne PWSBiA”, 2004, nr 3(13), s. 25-38. 79 wywoływane przez lokomotywy i zatruwanie środowiska przez zakłady przemysłowe, przyczyniły się do wdrożenia wielu norm prawnych, regulujących zwłaszcza sposoby kompensowania poczynionych szkód. Coase sygnalizował potrzebę zrozumienia istoty i praktycznego szacowania wielkości i struktury kosztu społecznego, a jednocześnie postulował wzięcie pod uwagę dwóch faktów: 1) proces wymiany, traktowany jako przekazanie legalnych uprawnień (entitlements); 2) systematyczny wzrost kosztów transakcyjnych. Autor podkreślał znaczenie prawa własności w takiej sytuacji, natomiast jego znakomity czytelnik – George J. Stigler (1911-1991, noblista z 1982 r.) – odczytał to jako twierdzenie na miarę teorematu, w prostym zdaniu – teoremat Coase`a utrzymuje, że w wolnej konkurencji koszty prywatne i społeczne będą równe. Tak ujęty teoremat poszedł w świat. Sam Coase wyjaśniał kilka razy nieporozumienie, a setki autorów analizowało, krytykowało i doskonaliło definicję teorematu. Ze względu na potrzeby tego wykładu i określenia rangi teorematu Coase`a w ekonomicznej teorii praw własności, proponuję następujące ujęcie:58 Początkowa legalna alokacja zasobów nie ma znaczenia z punktu widzenia efektywności tak długo, jak długo można te uprawnienia wymieniać na rynku perfekcyjnie konkurencyjnym i przy zerowych kosztach transakcyjnych. Coase potrzebował tej tezy nie dla jałowej dyskusji na temat rynków doskonałej konkurencji, ale dla rozważań bliższych praktyce, wiążących się z doktryną ekonomiki dobrobytu, zwłaszcza lansowaną przez Arthura C. Pigou. Większość autorów zgadzała się wówczas z poglądem, że szkody czynione sąsiadom powstają z obiektywnej niezgodności (divergence) prywatnego i społecznego produktu fabryki. Jako oczywisty nasuwał się wniosek o odpowiedzialności właściciela takiego zakładu i opodatkowania go do wysokości wyrządzonych szkód. Coase zaskoczył wszystkich, pisząc: Jestem przekonany, że proponowane działania są nieodpowiednie i prowadzą do rezultatów, które nie są konieczne lub są nawet niepożądane59. Argumentacja była prosta i pasowała do niezwykle częstych sytuacji we współczesnej gospodarce. Coase dowodził, że początkową, być może niesprawną i nieefektywną strukturę (alokację) praw własności, zawsze da się poprawić, realizując transakcje rynkowe. Pozostaje oczywiście zagadnienie wysokości kosztów takich transakcji. Spory o szkody mogą obie strony załatwić bez uciekania się do sądów, posługując się wyłącznie rachunkiem ekonomicznym. Bez trudu zauważymy, że twierdzenie o możliwościach poprawienia wyjściowej alokacji praw własności jest obwarowane warunkami, które raczej nie występują w praktyce współczesnej gospodarki. Pomijając nawet wymóg zerowych kosztów transakcji, czyż można dodać do tego konieczność występowania konkurencji doskonałej, która jest już potrzebna tylko w opisywaniu modeli w pełni abstrakcyjnych? Nic przeto dziwnego, że wśród krytycznych analityków teoremat Coase`a potraktowano jako jeszcze jedną próbę apologii mechanizmu rynkowego i rehabilitację słynnego prawa rynków Say`a. Taka apologia, w niejawnej formie daje się dostrzec w dyskusjach opartych na sformalizowanych wywodach, posługujących się teorią gier i ekonometrią. Nie obciąża to samego Coase`a, który dobrze znał i analizował różnice między krańcowo abstrakcyjnym światem wymiany praw własności a światem realnym z jego ostrą walką wielkich korporacji i niezwykle pogmatwaną macierzą instytucjonalną. Wyraźne nawiązanie Coase`a do roli kosztów transakcyjnych w kształtowaniu kosztów społecznych niektórzy, bardziej mu przychylni dyskutanci, rozszerzyli na obszar 58 Korzystałem z treści encyklopedycznego hasła: R.D. Cooter, „Coase Theorem”, [w:] The New Palgrave Dictionary of Economics, Macmillan, London 1998. 59 R. Coase, The Problem of Social Cost, “The Journal of Law and Economics”, 1960, Oct., s.1. 80 badań związanych z wpływem czynników zewnętrznych (eksternalia!) na efekty gospodarowania. Wbrew twierdzeniom Pigou i innych przedstawicieli ekonomiki dobrobytu, zaczęto dowodzić, że istnienie efektów zewnętrznych nie musi prowadzić do nieefektywnych rezultatów. Nawet bardzo poprawnie skalkulowane podatki nałożone na sprawców szkód nie dadzą w konsekwencji ogólnie pozytywnego wyniku działalności firmy i gałęzi gospodarki. Jak to często bywa w dyskusjach nad istotą ustroju społeczno-gospodarczego znalazły się i tak skrajne poglądy, że oto Coase i jego zwolennicy atakują instytucję prawa własności prywatnej, na której – rzekomo – opiera się cały gmach wolnego społeczeństwa. Punktem wyjścia jest zagadnienie kosztu społecznego i roli kosztów transakcyjnych. W sytuacji zerowych kosztów transakcyjnych wyrok sądu w sporach o własność nie ma wpływu na ostateczną alokację zasobów, chociaż oddziałuje na relatywne bogactwo stron. Natomiast w warunkach występowania kosztów transakcyjnych wyrok ma wpływ na zasoby obu stron, bowiem te koszty mogą mieć charakter zaporowy. Wynika stąd, twierdzili przeciwnicy Coase`a, że w drugim przypadku sędzia nie posługuje się kryterium sprawiedliwości, ale raczej zasadą maksymalizacji bogactwa społecznego – wartością produktu społecznego. Czyż nie oznacza to chęci naśladowania przez sąd działania mechanizmu rynku doskonałego? Wciąż trwająca dyskusja nad teorematem Coase`a ma jeden niezwykle ważny wątek, stanowiący wyzwanie pod adresem środowiska ekonomistów i prawników. To, co w przeszłości mogło być mało znaczącym przykładem nieporozumień w interpretacji pojęć, użytych w sporach o naruszenie praw własności, rozwinęło się w naszych czasach do zjawiska o charakterze ciągłym i generującym skutki nawet w skali sięgającej makroekonomii i podstaw prawnych funkcjonowania państw i stosunków międzynarodowych. Zaczyna przebijać się myśl o tym, że w racjonalnym świecie – nawet dysponującym mechanizmami pełnego przepływu informacji – dwa warunki: brak legalnych przeszkód do negocjowania i dobrowolna gospodarka rynkowa – nie przystają do siebie, nie są kompatybilne. Jeśli brakuje prawa zobowiązań do pokrycia szkód, to nie można dziwić się, że rosnąć będzie chęć uzyskania dodatkowej korzyści (dochodu), np. przez samą groźbę wyrządzenia szkody. Negocjacje stron w takich warunkach są kosztowne – łapówki, wydatki na ochronę itp. – i w rezultacie rodzą wadliwą dystrybucję zasobów. Prowadzi to w konsekwencji do naruszenia porządku społecznego, w którym może funkcjonować wolna przedsiębiorczość Rozważania tego typu możemy pokwitować prostym stwierdzeniem – ta sama chciwość, która napędza system wolnej gospodarki, może stać się jej wrogiem, jeśli nie podda się jej ograniczeniom. Zalecana literatura 1. A. Alchian, H. Demsetz, The Property Rights Paradigm, “Journal of Economic History”, 1973, s. 174-183. 2. Y. Barzel, Economic Analysis of Property Rights (2. wyd.), Cambridge Univ. Press, New York 1997. 3. E. G. Furubotn, S. Pejovich (ed.), The Economics of Property Rights, Ballinger, Cambridge MA, 1974. 4. Cz. Strzeszewski, Własność – zagadnienie społeczno-moralne, ODISS, Warszawa 1981. 81 5. RYNEK – UJĘCIE INSTYTUCJONALNE W naszych dyskusjach nad transformacją ustrojową występuje wyraźne zagubienie w określeniu nazwy docelowego systemu społeczno-gospodarczego. Na użytek bardziej propagandy, ideologii i popularyzacji bieżącej polityki, niż ze względu na potrzeby poprawności wywodów naukowych wprowadzono do powszechnego obiegu nazwę gospodarka rynkowa, jako istotę ustroju, do którego zmierzamy, likwidując system gospodarki nakazowo-administracyjnej, funkcjonującej w ramach tzw. realnego socjalizmu. Można zrozumieć intencje autorów tych określeń, ale i zachować ostrożność w posługiwaniu się językiem atrakcyjnym i nawet skutecznym w doraźnych walkach politycznych. Z naszego punktu widzenia, konieczne jest jednak w miarę precyzyjne określenie pojęć na użytek wykładu ekonomiki instytucjonalnej, w którym zagadnienia rynku, jego struktury, funkcjonowania, powiązań zewnętrznych i ewolucji, należą do bardzo ważnych. Celem głównym jest wszakże zrozumienie instytucji rynku jako jednego z podstawowych systemów alokacji zasobów w ramach procesu wymiany. Prezentacja treści instytucjonalnego ujęcia zjawiska rynku i procesu rynkowego zawarta jest w trzech podrozdziałach, poświęconych genezie, relacjom z planowaniem i więzom strukturalnym. 5.1. Narodziny i rozwój rynku Geneza zjawiska rynku związana jest z procesem narodzin i rozwoju instytucji wymiany, jako aktu i później zwyczaju i normy dawania lub otrzymywania czegoś za coś innego, a więc wzajemna wymiana. Pierwociny wymiany i pojawienie się jej różnych form kryją się w mrokach dziejów ludzkości. Przedmiotem wymiany były zawsze dobra i usługi, ale uwagę obserwatorów przyciągały raczej dobra, później już jako towary przeznaczone do sprzedaży i kupna, handlu coraz silniej regulowanego przez instytucje władzy. Prymitywne i antyczne pra-rynki ulegają przekształceniom pod wpływem regulacji generowanych przez instytucję i organizację państwa. Równolegle działają instytucje wymiany i alokacji zasobów, sterowane przez żywioł rynkowy i świadome systemy prawa. Ranga obu czynników sprawczych ulegała zmianom, ale współzależność dawała zawsze o sobie znać. Dobrym przykładem takiej więzi jest zasada sprawiedliwości, przestrzegana od początku w dobrowolnej wymianie wspólnotowej i przeniesiona do wyższych form rynkowych, a następnie przejęta pod postacią zasady równowagi w systemach przymusowej alokacji zasobów. Z tych wstępnych stwierdzeń możemy w naszych rozważaniach nad zjawiskiem rynku przyjąć, że instytucję wymiany trzeba traktować jako wcześniejszą i ogólniejszą, a instytucję rynku jako późniejszą i stanowiącą jej część. W procesie rozwoju relacji między tymi instytucjami i ich otoczeniem rynki pojawiają się jako efekty konkurencji między producentami i konsumentami, zainteresowanymi swoimi korzyściami i uznaniem (prestiżem) w swoim środowisku. Warto także pamiętać, że wprawdzie analizujemy taki układ w systemie gospodarczym, ale siły konkurencji, współzawodnictwa i walki o pozycję w swojej wspólnocie występują także w sferze polityki, nauce, religii, sztuce, prawie i różnych organizacjach. Wielki uczony Max Weber (1864-1920) umieszczał problematykę stosunków rynkowych w obszernym wykładzie kategorii socjologicznych60.Wymiana, jego zdaniem, mieści się w zbiorze efektywnych działań gospodarczych i jest racjonalnym kompromisem interesów jej partnerów, w którym dobra lub szanse przekazywane są jako wzajemne wynagrodzenie. Właśnie szanse, jako potencjalne korzyści, często oparte tylko na mocy 60 M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej, PWN, Warszawa 2002, s.48-62. 82 obyczaju, a lepiej na akceptowanym porządku wspólnoty, odwołują się do istoty instytucji wymiany. O istocie rynku i procesach funkcjonowania wymiany rynkowej wypowiadali się przedstawiciele większości doktryn społecznych i ekonomicznych. „Stary” instytucjonalizm mówił pełnym głosem z pozycji krytyki ówczesnego kapitalizmu i korzystał z argumentacji typowej dla historyzmu. Obecnie przeważa tendencja do bliższego kontaktu z realiami funkcjonowania niezwykle złożonych systemów społecznych, aby można było opisywać je całościowo (kompleksowo), trafniej lokalizując rynek w macierzy instytucjonalnej61. Za konieczne uznaje się także korzystanie z badań prowadzonych przez antropologów, historyków, socjologów i prawników. W starożytności i średniowieczu formy wymiany dóbr i usług zmieniały się i doskonaliły, a jednocześnie w językach pojawiły się nazwy pozwalające identyfikować ten ważny proces społeczno-gospodarczy. Zawsze jednak powszechnie używane języki narodowe nie dają się precyzyjnie tłumaczyć i komunikowanie się w nauce sprawia wiele trudności. W języku polskim rynek jest germanizmem, zapożyczeniem z okresu osadnictwa niemieckiego w XIII-XIV wieku. Ring – to miejsce wolne, otoczone wałami lub obsadzone drzewami, a w osadach i miastach zakładanych na prawie magdeburskim – także plac, gdzie odbywały się targi. W codziennym porozumiewaniu się słowo rynek kojarzy się mocno właśnie z miejscem, placem targowym w środku miasta. W Słowniku języka polskiego (pod red. W. Doroszewskiego) dopiero na drugim miejscu rynek występuje jako całokształt stosunków handlowo-gospodarczych: sprzedaż i kupno towarów, wymiana kapitałów, usług. Podobne definicje znajdujemy w słownikach języka angielskiego, a w podręcznikach ekonomii nurtu ortodoksyjnego dualizm miejsca i procesu jest raczej regułą. Tak ujmuje sprawę słynny podręcznik Samuelsona, przy czym rynek jako proces ma być pośrednikiem między nabywcami i sprzedawcami danego dobra, określającym jego cenę i ilość. Instytucjonaliści w skrajnych wypowiedziach podnoszą pod adresem neoklasycznego nurtu głównego zarzut posługiwania się modelami wymiany bez rynków, ponieważ samo pojęcie rynek sprowadzone zostało do etykietki pod rysunkiem przecinających się krzywych popytu i podaży. Mamy przeto do czynienia z poważnym błędem pomieszania pojęcia rynków z wymianą, a więc instytucji z działalnością. Wymiana jest wydarzeniem, aktem jednorazowym lub procesem, jeżeli powtarza się i spełnia pewne warunki wstępne. Natomiast rynek jest szczególną scenerią (setting), w której taki proces ma miejsce, gdzie aktorami są dostawcy i nabywcy. Trzeba jednak pamiętać, że nie każdy akt wymiany odbywa się na rynku. Do przyjęcia jest więc podział procesu wymiany na rynkową i pozarynkową. Historia jest pełna przykładów nawet drastycznych zmian proporcji między tymi częściami. Wymiana rynkowa, albo – system lub porządek rynkowy, jest po prostu składnikiem szerszego porządku społecznego, który powstał spontanicznie, tj. bez uprzedniego planu koordynacji interesów jednostek wspólnoty. Zwolennicy instytucjonalizmu twierdzą, że stabilny porządek rynkowy może powstać tylko w społeczeństwie, w którym istnieje już macierz (struktura) nieformalnych norm społecznych i moralnych, a więc i ograniczenia dotyczące zachowania jednostek, kształtujące stopień wzajemnego zaufania i akceptację pewnych wartości. Dopiero na wyższym szczeblu ewolucji instytucja władzy (państwo) wprowadzi normy formalne, ułatwiające wymianę właśnie pod warunkiem, że nie będą one wyraźnie sprzeczne z tradycyjnymi, nieformalnymi. Warto zastanowić się nad tezą, że np. umowa oparta na tradycji zaufania, przeświadczenia, że komuś trzeba ufać, jest w sposób oczywisty tańsza od umowy formalnej, obwarowanej przepisami prawa. Historia nowożytna ma liczne przykłady świadomej budowy przez stanowienie prawa szczególnego mechanizmu wdrażającego zaufanie (np. trusty) w procesach 61 Por.: S.T.Lowry, “Institutionalist View of the Market”, hasło “Market…”, [w:] The Elgar Companion to Institutional and Evolutionary Economics, Aldershot 1994, t. 1, s.47-52. 83 kooperacji uczestników szeroko pojętej wymiany. Trzeba pamiętać, że częste są również postawy dalekie od zaufania, szacunku do własnej reputacji i wręcz wrogie, z którymi próbuje sobie radzić matematyczna teoria gier. O wręcz decydującym znaczeniu instytucji zaufania i ogólnie – norm etycznych w ewolucji ustrojów społecznych, gospodarczych i politycznych – mówią wiele znawcy historii Chin (rola konfucjanizmu), rozwoju handlu w średniowiecznej Europie i analitycy wpływu etyki protestanckiej na rozwój kapitalizmu. Większość ekonomistów zgadza się z poglądem, że rynki nie można traktować jako coś danego z natury spraw, ale że można je wydedukować z takich naturalnych okoliczności, w których dla każdego dobra ekonomicznego powstaje rynek. Tak sprawa przedstawiona jest w wywodach A. Marshalla i szkoły neoklasycznej, w których mamy prostą prezentację przecinających się krzywych popytu i podaży na homogeniczny towar. Natomiast rozważania na temat homogeniczności towaru prowadzą do abstrakcji na granicy absurdu, podobnie jak to jest również w odniesieniu do pojęcia konkurencji doskonałej. Zachodzi tu konieczność niezwykle precyzyjnej charakterystyki towaru, miejsca jego występowania, daty dostawy i stanu otoczenia w okresie transakcji. Założenia w postaci domysłów i przypuszczeń (conjectures) odgrywają w takich analizach i próbach zdefiniowania rynków ogromną rolę. Warto wspomnieć, że do takich analiz można jeszcze włączyć rozważania o wpływie producentów, detalistów i projektantów na kształtowanie przyszłych rynków. Redefiniowanie pojęcia rynku jest więc czymś oczywistym. Rynki są zbyt istotne i szczególnie przydatne w analizach ekonomicznych, aby traktować je w sposób prymitywny62. Wyjaśnień zjawiska jest wiele. Dość sugestywne mogą być rozważania Carla Mengera – mistrza austriackiej szkoły subiektywnej, który korzystał z modelu ludzkiej jednostki, obdarzonej licznymi potrzebami, różnej rangi i pilności. Dla ich zaspokojenia jednostka tworzy w sposób inteligentny, ale jeszcze nie racjonalny, plan działania. U podstaw tego planu leży skromny zasób wiedzy, wystarczający do posłużenia się domysłem lub przypuszczeniem sukcesu. Racjonalne planowanie rozwija się wraz z poszerzającą się wiedzą na temat klasy dóbr służących zaspokojeniu potrzeb, wyróżnieniu ich krańcowych wartości (przypominam znany studentom trójkąt Mengera) i zrozumieniu istoty ruchu okrężnego w produkcji i wymianie. Pierwotna wymiana o charakterze wzajemnego obdarowywania się odchodzi w przeszłość lub na margines społecznych stosunków handlowych. Powtarzające się transakcje uświadamiają zarówno konieczność ponoszenia ich kosztów, jak i rodzą perspektywę osiągania korzyści dzięki specjalizacji, tj. wytwarzania towarów przeznaczonych jednoznacznie na sprzedaż. W rozważaniach na ten temat trzeba już rezygnować z ciągłego odwoływania się do postaw jednostki i korzystać z modelu, w którym występują instytucje wspólnotowe – rodzina, ród, plemiona. Przyjęta przez Mengera kolejność wywodów prowadziła do wniosku o ciągłości wymiany jako nieodłącznej towarzyszce produkcji dóbr i tym samym do dość zaskakującego wniosku, że rynek można traktować jako szczególne dobro ułatwiające wymianę. Rynek jest więc dobrem, które zapewnia miejsce koncentracji handlu i formowania cen, a tym samym obniża koszty transakcji rozproszonych. Dzięki istnieniu rynków dobra i usługi stają się towarami. Można w tym miejscu zastanowić się także nad rolą pieniądza, jako szczególnego środka ułatwiającego wymianę towarów. Macierzowa struktura społeczna obejmuje zbiory konwencji, rutyny i procedury, które określają i wzbogacają naszą wiedzę, pozwalając działać inteligentnie, a czasami także – racjonalnie. W takich ramach również rynek, odgrywający rolę scenerii dla aktorów pragnących zrealizować swoje plany dokonania wymiany, można zdefiniować następująco: Rynek jest szczególną instytucjonalną aranżacją, składającą się z reguł i konwencji, które 62 Przypomina o tym wybitny przedstawiciel ekonomiki post-marshallowskiej Brian J. Loasby w rozprawie: Knowledge, Institutions and Evolution in Economics, Routledge, London and New York 2001, rozdział 7, s. 112. 84 umożliwiają dokonanie wielkiej liczby dobrowolnych transferów praw własności w regularny sposób63. W tym miejscu pragnę zwrócić jeszcze raz uwagę na konieczność tworzenia i korzystania z definicji pojęć pojawiających się w ekonomice instytucjonalnej. Przytoczona wyżej definicja rynku jest jedną z kilku i nie zawsze pozwala zrozumieć istotę wypowiedzi. Dyskusje w środowisku specjalistów naszego przedmiotu dostarczają tego typu przykładów, zwłaszcza w tematach związanych z funkcjonowaniem współczesnych przedsiębiorstw (firm) i ich powiązania z coraz bardziej złożonymi strukturami i instytucjami rynkowymi64. Chodzi o pojawienie się skomplikowanych struktur hierarchicznych i układów sieciowych tworzących szczególne rynki oraz instytucje jeszcze słabo rozpoznane i trudne do identyfikacji. W takich okolicznościach powinna wystarczyć następująca prosta definicja: Rynek to zbiór symetrycznych aktów wymiany, których proporcje reguluje mechanizm cen. Mamy tu przecież odwołanie się do ogólnej przesłanki – instytucji wymiany, wyróżnika w postaci symetrii aktu kupna-sprzedaży i regulatora cenowego, ale codzienna obserwacja wielkich transakcji gigantów korporacyjnych, konkurencja sieci hipermarketów i kontraktów na rynkach kapitałowych, nie daje się wtłoczyć w ramy tak prostego schematu. Nic przeto dziwnego, że wciąż pojawiają się dodatkowe uzupełnienia w definicji rynku, także w postaci kolejnego zapisu: Rynek to całokształt instytucji zapewniających strukturę relacji wymiany przy pomocy systemu ograniczeń. Do takich instytucji i reguł rynkowych należą prawa ochrony interesów konsumenta, własności intelektualnej, przepisy o uczciwej konkurencji, ochrony znaków towarowych, reklamacji, tworzenia organizacji, zasady kontroli określonych rynków a także zasad etycznych. W zbiorze instytucji rynkowych istotne znaczenie mają te, które ułatwiają komunikację między uczestnikami wymiany, a zwłaszcza służą obniżaniu kosztów transakcyjnych. Mamy także do czynienia z instytucjami ułatwiającymi prowadzenie arbitrażu, zapewniające gotowość działań, zdobywanie edukacji społecznej, a nawet wpływające na ewolucję gospodarki w postulowanym kierunku. Instytucje rynkowe określają reguły konkurencji, albo też – zmiany tych reguł. W pewnym stopniu uzasadniony jest pogląd, że konkurencja jest bardziej znacząca w warunkach systemu niedoskonałego, ponieważ wpływa na proces opiniotwórczy i wzbogacanie zasobu wiedzy. W takiej sytuacji, przy wstępnej akceptacji danego zbioru instytucji rynkowych, konkurencja pozwala określić, które plany są fałszywe, bez bezpośredniego wskazania jednak na ich ewidentne braki. Pozwoli to zachować czasowe zaufanie do kontrahentów, którzy będą działać także na rzecz doskonalenia pewnych reguł. Z takich rozważań zrodziła się generalna kwestia – czy bez instytucji rynku możliwe jest racjonalne planowanie gospodarcze? Do historycznych instytucji rynkowych należy także pieniądz, który zawsze występuje w modelach współczesnej gospodarki, jeżeli pragniemy dokonać rachunku jej efektywności. Można to przedstawić następująco: jeśli procesy rynkowe są pewną formą dialogu, to pieniądz jest jego językiem. Także system cen jest systemem monetarnym, pozwalającym sprowadzać do wspólnego mianownika zbiory dwustronnych relacji wymiany. Utrwalony system cen staje się także instytucją, konwencją niezwykle potrzebną w podejmowaniu decyzji i wpływającą na alokacje zasobów w całym procesie ewolucji gospodarczej. 63 Por.: C. Mènard, Markets as Institutions versus Organizations as Markets? Disentangling Some Fundamental Concepts, “Journal of Economic Behavior and Organization”, 1995, vol. 28, s. 170. 64 Zalecam poznanie fragmentów rosyjskiego podręcznika pod redakcją A. Auzana, Institucyonalnaja ekonomika. Nowaja institucyonalnaja ekonomiczeskaja tieorija. Inra, Moskwa 2005, rozdział 4. 85 Instytucje rynkowe pomagają działać rozsądnie w warunkach powszechnej niepewności. Nie można jednak przyjąć, że taka sytuacja wyklucza planowanie; wprost przeciwnie – czyni je bardziej potrzebnym, nie tylko jako preludium działania, ale i część procesu zarządzania w biznesie i całym procesie gospodarowania. Przykładowo, wprowadzenie nowej instytucji – rezerwy – jest skutkiem doświadczenia działań w warunkach niepewności i uświadomienia konieczności liczenia się z sytuacją, której przewidzieć się w całości nie da. Zapasy i rezerwy mocy produkcyjnych, rezerwy finansowe, stały się istotną częścią współczesnej gospodarki nie tylko rynkowej. Powstanie rynków jako odpowiedź na rysującą się złożoność procesu wymiany dóbr i usług, możliwość potraktowania rynku na podobieństwo szczególnego dobra o znacznej analogii do pieniądza, a więc środka ułatwiającego wymianę, wszystko to nie może przysłonić faktu, że korzystanie z dobrodziejstw instytucji rynkowych wiąże się zawsze z odpowiednimi kosztami. W naszym wykładzie zapoznamy się z tym zjawiskiem, omawiając teorię transakcji i przyczyny powstania i rozwoju przedsiębiorstw (firm). W tym miejscu trzeba tylko zapamiętać, że obie instytucje – rynek i przedsiębiorstwo – są wobec siebie częściowymi substytutami i jednocześnie dobrami komplementarnymi, funkcjonującymi zawsze w warunkach niepewności. Oba układy służą tworzeniu i zachowaniu warunków dla zawierania przyszłych transakcji, na podobieństwo niematerialnych i kompleksowych aktywów, których wartość wynika z konieczności zabezpieczenia teraźniejszych zobowiązań w nie dającej się w pełni przewidzieć przyszłości. Ostatecznie można powiedzieć, że instytucje rynku, pieniądza i przedsiębiorstwa stanowią rezerwy, do których uciekają się decydenci w sytuacji zagrożenia lub szansy pozyskania korzyści w świecie niepewności. Wróćmy jeszcze do genezy instytucji rynku, stworzonej w drodze ewolucji procesu gospodarowania. Można przyjąć, że stworzenie każdego rynku wymaga pierwotnych nakładów inwestycyjnych. Kto dokonuje takich inwestycji? Czy w przypadku prostego, jednorazowego aktu kupna-sprzedaży zwykłych towarów przez dwie zainteresowane osoby organizują one odpowiednią scenerię, wyposażają miejsce w drogie urządzenia, słowem – inwestują znaczące zasoby? Wydaje się, że jest to zasadne tylko w sytuacji wielokrotnych transakcji, zawieranych przez silnych partnerów, liczących zwłaszcza na wielkie korzyści w przyszłości. Rynek z jego regułami gry pozwala im liczyć na niższe koszty wymiany, natomiast mniejsi dostawcy i nabywcy muszą liczyć się z już istniejącym rynkiem, mając świadomość swego małego wpływu na kształtowanie jego struktury i poziomu cen. Historia gospodarcza wskazuje na przykłady tworzenia rynków dla określonych dóbr z inicjatywy zarówno ich indywidualnych, jak i zbiorowych producentów i nabywców. Takie rynki powstawały także z woli władcy, potrzeb samorządu miast, interesów gildii kupieckich, związków cechowych i silnych kompanii handlowych. Warto zwrócić uwagę na te fakty, aby zrozumieć, że proces powstawania rynków od samego początku dzieli się na działania prywatne i publiczne. Jeśli można rynek traktować jako szczególne dobro, to w samym procesie rozwoju tej instytucji występuje tendencja do uznania rynku za dobro publiczne. Wiemy, że dobro publiczne to takie, które – konsumowane przez jedną osobę – może być jednocześnie konsumowane przez innych, podczas gdy dobro prywatne nie może być jednocześnie konsumowane przez innych bez uszczerbku interesów jego właściciela. Państwo i cały system prawny musi przeto włączać problematykę rynków do uprawianej polityki publicznej. Współczesna teoria wyborów publicznych jest tego dobrym świadectwem. Na zakończenie prezentacji instytucji rynkowych przypomnę jeszcze kilka zagadnień dotyczących związków między funkcjonowaniem rynków i ogólną ewolucją ustroju społeczno-gospodarczego. Zmiany w wielkości i strukturze popytu na dobra i usługi ma oczywiście istotny wpływ na powstawanie i rozwój instytucji rynkowych. Przemiany te zachodzą w ustroju, który podlega presji postępu naukowo-technicznego. Współcześnie inicjatywa zdobywania nowej wiedzy spoczywa raczej poza układem rynkowym, w 86 znacznym stopniu w przedsiębiorstwach, generujących innowacje i dysponujących środkami na badania naukowe, jak również w organizacjach państwowych i społecznych, kierujących się motywami i interesami publicznymi. Według poglądów skrajnego darwinizmu można uznać instytucję rynków za obszar dokonywania naturalnej selekcji planów, generowanych i testowanych przez przedsiębiorstwa. Wielkiej dyskusji na temat niepowodzeń w działaniach rynku i ogromnych możliwości instytucji planowania musimy poświęcić więcej miejsca. 5.2. Rynek i plan Ogromny materiał zgromadzony przez historię gospodarczą nie pozwala przebić się prostym twierdzeniom o istocie powiązań między tymi tytułowymi pojęciami. W naszym kraju na przeszkodzie stoi także wciąż żywe zaangażowanie ideologów, polityków i ekonomistów w roztrząsanie problemów transformacji ustrojowej i brak dystansu – czasowego i emocjonalnego – do dyskusji z lat 60-ych i 70-ych na temat tzw. socjalizmu rynkowego. W tamtych latach można było odwoływać się do jeszcze wcześniejszej dyskusji wokół tezy Misesa o braku podstaw prowadzenia rachunku gospodarczego w ustroju socjalistycznym. Ścierała się wielka teoria ekonomiczna z doświadczeniami i perspektywą powodzenia wielkiego eksperymentu podjętego w Rosji przez rewolucję socjalistyczną. A przecież od początku dziejów proces wymiany, jego podmioty i formy organizacji niezwykle silnie wiązały się z instytucją rynku i państwa, relacjami woli rzeszy konsumentów i wytwórców z decyzjami scentralizowanej władzy, wspartej działaniami aparatu przymusu. Proponuję w naszych rozważaniach trzymać się prostej definicji, że plan to decyzja na temat przyszłych działań. Klasyfikacja planów jest tak bogata, jak pojemny jest zbiór kryteriów związanych z działaniem, tj. świadomym zachowaniem się podmiotów. Plan gospodarczy jest przeto decyzją na temat działań gospodarczych, a planowanie – funkcją i procesem wynikającymi z szerszego pojęcia kierowania i zarządzania. Bez trudu możemy dokonać podziału na plany indywidualne i zbiorowe, wynikające z demonstracji woli właścicieli prywatnych, wspólnot społecznych i władzy państwowej. Wspomniałem już o poglądach, zgodnie z którymi planowanie traktowane jest jako etap poprzedzający akt wymiany i początek relacji rynkowych i form powstających rynków. Zagadnienie efektywności działań gospodarczych – indywidualnych, bezpośrednich, z wykorzystaniem mechanizmu rynkowego lub narzuconych decyzją władzy – było zawsze i nadal jest przedmiotem mniej lub bardziej świadomych badań. Pojawiła się ważna i dziś kwestia, która instytucja i organizacja, rynek czy państwo, mają przewagę w rozwiązywaniu problemu wzrostu i rozwoju społeczno-gospodarczego? Dla uproszczenia analizy przyjmijmy prosty model, pozwalający opisać dwa systemy gospodarki – stricte rynkowej i nakazowej. Taki model zawiera zbiór norm (taką szczególną konstytucję), regulujących zachowania podmiotów, niezbędne dla dokonywania względnie stabilnych transakcji wymiany. Z dużymi zastrzeżeniami przyjmuje się, że pierwszą taką normą jest w gospodarce rynkowej utylitaryzm, jako dążenie jednostki do maksymalizacji swoich korzyści na podstawie prowadzonej działalności produkcyjnej. W gospodarce nakazowej ten sam utylitaryzm może być jeszcze uzupełniony maksymalizacją korzyści z działalności nieprodukcyjnej. W obu systemach działania mają one charakter celoworacjonalny, ale odbywają się w atmosferze depersonifikacji zaufania – w gospodarce rynkowej, lub jego personifikacji – w gospodarce nakazowej. Za wątpliwą może być uznana kolejna norma określana jako empatia (identyfikacja uczuciowa z kimś, wczuwanie się w położenie innej osoby), a występująca w układzie rynkowym i zmodyfikowana w gospodarce nakazowej przez hasło: ty – mnie, ja – tobie. Jako wyraźne kryterium i norma zachowań występuje wolność, rozumiana jako zrozumienie konieczności i kalkulacji własnych możliwości. W gospodarce czysto nakazowej takiej normy nie ma. Jako ostatnią normę w 87 modelu przyjmuje się legalizm, rozumiany jako postępowanie zgodne z obowiązującym prawem. W gospodarce rynkowej można przyjąć, że takie postępowanie podmiotów jest dobrowolne; natomiast w gospodarce nakazowej występuje raczej legalizm deklarowany, ale w praktyce maskowana postawa preferująca chęć naruszenia prawa. Konfrontacja przedstawionego modelu z materiałem historycznym, także wspartym analizą ilościową efektywności, nie daje jednoznacznej odpowiedzi, chociaż sukcesy demokratycznych systemów społeczno-gospodarczych i politycznych Zachodu odsunęły w cień przykłady sprawnego działania państw w starożytności i średniowieczu. W tych porównaniach często zapomina się, że nigdy nie było czysto rynkowych lub w pełni scentralizowanych układów gospodarczych, chociaż jeden lub drugi sposób gospodarowania mógł stanowić tylko margines całego systemu. Trzeba o tym pamiętać także przy bilansowaniu sukcesów i niepowodzeń związanych z instytucjami rynku i państwa. Jakie niepowodzenia (w ang. failures) przypisuje się rynkowi? Dobrym punktem odniesienia jest konfrontacja możliwych niepowodzeń z tzw. pierwszym fundamentalnym teorematem ekonomiki dobrobytu (podanym w pracach Arrowa i Debreu), dotyczącym takiego działania rynków, które zapewnia uzyskanie równowagi w alokacji zasobów, określane jako optimum w sensie Pareto. Teoremat opiera się na trzech koniecznych warunkach: 1) istnienia odpowiedniej ilości rynków; 2) pełnej konkurencji wszystkich konsumentów i producentów; 3) wystąpienia równowagi w procesie alokacji zasobów. Jeżeli te warunki nie występują, to mamy do czynienia właśnie z nieefektywnością i niepowodzeniem rynku. Taka sytuacja usprawiedliwia interwencję w celu przybliżenia alokacji zasobów do optimum Pareto. Dość łatwo dowieść, że w praktyce spełnienie każdego z wymienionych warunków jest niezwykle trudne. Warunek istnienia odpowiedniej liczby rynków można zredukować do sytuacji rynku na jeden konkretny towar, który musi posiadać swoją cenę. W realnym świecie łatwo dostrzegamy różnice między rynkami dóbr prywatnych, rynkami następstw działań zewnętrznych (np. szkody zewnętrzne, externalities) i rynkami dóbr publicznych, gdzie klasycznym zagadnieniem stały się rynki usług na rzecz obrony narodowej. Z warunkiem drugim – doskonałą konkurencyjnością uczestników rynków, wiąże się wymóg generowania i dostępności informacji, w tym pełnej wiedzy o cenach. Coraz lepiej zdajemy sobie sprawę z trwałości zjawiska asymetrii informacji, skazującej podmioty gospodarcze na zachowania kompromisowe i akceptowanie rozwiązań nawet dalekich od optimum. Poszukiwanie informacji rodzi koszty i wymusza decyzje fałszywe, a dysponenci cennych informacji mogą zająć pozycję monopolistów. Wymóg pełnej konkurencyjności aktorów sceny rynkowej oznacza także postulat traktowania ceny rynkowej jako daną, na którą aktor nie może wpłynąć w znaczący sposób (sytuacja określania jako price takers). Niełatwo też dowieść możliwości istnienia długookresowej równowagi w gospodarce, w której rozwój przemysłu zagraża środowisku i przynosi zanieczyszczenia, wzajemne szkody producentom, nie eliminuje naturalnych monopoli i nie pozwala racjonalnie określić wybory w sektorze publicznym. Jak widzimy, słabości rynku powodujące nieefektywną alokację zasobów, generują próby interweniowania państwa we wszystkich trzech obszarach – liczebności rynków, ich konkurencyjności i osiągania równowagi. Plany – decyzje poprawienia zbioru rynków obejmują, np. zmiany obciążeń podatkowych lub subsydiów, ustalenie praw własności oraz regulacje cenowe, przynoszą mnożnie się rynków. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na niezwykle trudne zadanie urynkowienia takich sektorów, jak obrona narodowa, oświata i ochrona zdrowia, gdzie mamy do czynienia z dobrami publicznymi. Warunek kreowania ceny rynkowej znajduje się w sprzeczności z kulturą, a rachunek gospodarczy w tych sprawach może mieć charakter antyhumanitarny. Interwencja państwa w poprawę konkurencyjności, ustawy antymonopolowe, pomoc w uzyskiwaniu wolnego dostępu do informacji, uzależniona 88 jest w pierwszym rzędzie od samego charakteru organizacji państwa. Państwo totalitarne zachowuje się inaczej niż państwo demokratyczne, a przecież zawsze działają one w różnych systemach stosunków międzynarodowych. Z pokorą trzeba przyjąć brak jednoznacznie słusznych doktryn określających pojęcie, wymóg i sposób realizacji równowagi gospodarczej. Historia nie uwzględniła w pełni tego faktu i zgromadziła wiele przykładów świadomej i planowej ingerencji władzy w procesy wymiany. Doktryna socjalistyczna zainspirowała także wielki eksperyment zbudowania systemu społeczno-gospodarczego bez instytucji rynku. Na ten temat warto powiedzieć nieco więcej, posługując się pewną hipotezą socjalizmu rynkowego. * Zwolennicy ortodoksyjnego marksizmu mają prawo dopatrzeć się w określeniu socjalizm rynkowy pewnej sprzeczności. W ich modelu socjalizm jest ustrojem, w którym rynek nie występuje jako kategoria związana z instytucją własności prywatnej i przede wszystkim z wszechpotęgą pieniądza. Nie było w tym modelu także instytucji państwa, jako aparatu ucisku klasy posiadającej. Leżące u podstaw socjalizmu społeczna własność środków produkcji i stosunki produkcyjne wykluczające wyzysk, pozwalają ominąć pośrednictwo rynku w racjonalnej alokacji zasobów. Ortodoksja musiała jednak zmodyfikować swoją generalną koncepcję po załamaniu się programu światowej rewolucji socjalistycznej i podjęciu eksperymentu radzieckiego – budowy tego ustroju w ramach tylko Rosji i z wykorzystaniem szczególnego typu instytucji, a mianowicie państwa dyktatury proletariatu. Od 1918 r. doktryna i praktyka ekonomii marksistowskiej borykają się z wielkim problemem rachunku gospodarczego, poszukując oryginalnych sposobów sprowadzenia do wspólnego mianownika wszystkich jego elementów, bez uciekania się do żywiołu rynkowego i jego niewidzialnej ręki. Historia radzieckiej myśli ekonomicznej odnotowała kilka etapów budowy zrębów gospodarki socjalistycznej. W okresie euforii rewolucji bolszewickiej (1918-1920) system tzw. komunizmu wojennego zapewnił repartycję skromnych zasobów, wprawdzie bez uciekania się do rynku i pieniądza, ale z bolesnymi skutkami dla głodującego społeczeństwa. Trzeba było tymczasowo (jak twierdziła władza) dopuścić żywioł rynkowy, sterowany w ramach Nowej Polityki Ekonomicznej (1921-1928), aby następnie przejść do realizacji wielkich programów uprzemysłowienia już w ramach centralnego planu. Utrwalony wzorzec radziecki został po II wojnie światowej narzucony krajom tzw. demokracji ludowej, i przejęty w Chinach i na Kubie. Wskaźniki statystyczne wzrostu gospodarczego w tych krajach wspierały tezę o decydującym znaczeniu planowania, natomiast wciąż niska stopa życiowa wymuszała poszukiwania instrumentów doskonalszego rachunku i efektywniejszej alokacji zasobów. W latach 60-ych pojawiają się koncepcje socjalizmu rynkowego, postulujące reformę systemu bez istotnego naruszenia zasad ustroju. W nagłośnionej przed wojną dyskusji na temat rachunku ekonomicznego w socjalizmie uznanie zdobył Oskar Lange, głoszący tezę o racjonalizacji ceny ustalanej przez centralnego planifikatora i o możliwości trafnego prognozowania celów wzrostu i rozwoju przez taką instytucję. Lange należał do czołówki polskich ekonomistów, którzy pragnęli rozwijać doktrynę marksizmu w sposób twórczy i z wykorzystaniem osiągnięć także jej przeciwników. Dobrym przykładem była koncepcja przedstawiona przez Włodzimierza Brusa, który dowodził możliwości racjonalnej alokacji zasobów, pod warunkiem decentralizacji samego systemu65. Centralny planifikator nie powinien ustalać drobiazgowych zadań przedsiębiorstwom, ingerować bezpośrednio przy pomocy nakazów i zakazów i posługiwać się cenami zniekształcającymi nakłady i efekty. Informacja cenowa płynąca z rynków towarów, świadczenia pracy i kapitału, działających w warunkach wymiany między 65 W. Brus, Ogólne problemy funkcjonowania gospodarki socjalistycznej, PWN, Warszawa 1961. 89 samodzielnymi podmiotami, pozwoli wmontować do gospodarki socjalistycznej znacznie doskonalszy system cen. Echa tych dyskusji znajdujemy nie tylko w źródłach historycznych z okresu PRL, ale także w aktualnych poszukiwaniach trafniejszych relacji między planami strategicznymi władzy III RP i burzliwie zmieniającymi się strukturami rynkowymi. Likwidacja centralnego planifikatora i całego systemu gospodarki nakazowej nie oznaczała uproszczenia zbioru problemów racjonalnej alokacji zasobów i przybliżenia się do równowagi w sensie Pareto. Problem relacji rynek-plan pojawia się z nową siłą wraz z burzliwym wzrostem potencjału gospodarczego Chin po odejściu od strategii kreowanej przez Mao. Nie rezygnując z programu budowy ustroju socjalistycznego, kierownictwo Komunistycznej Partii Chin dopuściło prywatne siły rynkowe do względnie swobodnych działań. Powstały zalążki co najmniej trzech form prywatnej gospodarki rynkowej, wciąż jeszcze wkomponowanych i tolerowanych przez władze komunistyczne, ale odzwierciedlających trzy różne podejścia. Oto krótka ich charakterystyka66. Pierwsza forma to kapitalizm rynkowy, którego teza podstawowa głosi, że pojawiające się rynki są właściwą strukturą dla powstawania prywatnego biznesu. To zjawisko zrodziło się ze wzrostu społecznego rozwarstwienia w okresie transformacji socjalizmu i konieczności zastąpienia państwowej redystrybucji przez mechanizm rynkowej koordynacji. Niezależne podmioty gospodarcze budują między sobą poziome sieci handlowe, rozwijając strefę prywatnego biznesu. Istotne znaczenie ma doświadczenie zawodowe i rynkowe prywatnych przedsiębiorców, którzy stanowią już klasę właścicieli nie tylko intelektualnego kapitału. Druga forma nazwana została kapitalizmem klientelistycznym, od pojęcia klienci określającego osoby nieformalnie, ale trwale powiązane z możniejszym partnerem, zapewniającym słabszym pewną osłonę. Tezą wyjściową jest przeto wiara w siłę więzi (symbiozy) między lokalnymi urzędnikami państwowymi z prywatnymi przedsiębiorcami. Stanowi ona główną wytyczną w działaniach prywatnych przedsiębiorców. Jako wzorzec powiązań uznaje się pionowe powiązania między patronami (urzędnikami) i klientami (prywatnymi przedsiębiorcami). W tym układzie koneksje polityczne i relacje towarzyskie są podstawą spójności tej warstwy społecznej. Wreszcie forma trzecia określona mianem kapitalizmu familijnego (family-kinship capitalism) opiera się na fundamencie twierdzenia, że tradycja chińska zawsze uznawała strukturę rodzinną, więzi krwi, za glebę, z której wyrosły prawa własności prywatnej. Podobnie powstawały dominujące formy organizacyjne prywatnego biznesu, zobowiązań i zaufania. Wzorcem więzi są sieci oparte na pokrewieństwie lub głębokiej przyjaźni. Małe i średnie firmy są najczęściej przedsiębiorstwami rodzinnymi. Obserwacja gwałtownej ekspansji gospodarczych Chin nie potwierdza jeszcze kardynalnej sprzeczności między centralnym planowaniem i efektywnym działaniem mechanizmu rynkowego. Mamy do czynienia z jeszcze jednym wyzwaniem pod adresem wciąż nowych doktryn społecznych i ekonomicznych. 5.3. W gąszczu struktur instytucjonalnych Zrozumienie istoty powiązań między rynkiem, jako instytucją i organizacją, a pozostałymi składnikami systemu społeczno-gospodarczego jest w naszych czasach niezwykle trudne. Znajdujemy się bowiem w prawdziwym gąszczu przecinających się płaszczyzn o wysoce złożonych strukturach. Na potrzeby tego wykładu ograniczymy się do wyjaśnienia niektórych procesów i układów, eksponowanych w najnowszych publikacjach ekonomiki instytucjonalnej. Bez nadmiernej troski o precyzję rozgraniczenia tych zagadnień 66 Korzystałem z informacji w Internecie, zawartej w krótkiej notatce: Y. Bian, Z. Zhang, China`s Private Economy: Sociological Views. November 2001. 90 proponuję ująć je w dwa podrozdziały poświęcone kolejno zagadnieniom ekspansji instytucji wymiany i rynków oraz trudnym problemom zjawiska i różnorodności takich form jak sieci. 5.3.1. Wyzwania okresu ekspansji wymiany rynkowej Podręczniki, encyklopedie i słowniki nauk ekonomicznych zawierają coraz więcej haseł pochodzących od pojęcia rynek. Przykładowo, w jednym z powszechnie używanych słowników występuje hasło główne rynek, zdefiniowane jako sfera wymiany towarowej związanej z wywieraniem wzajemnego wpływu sprzedawców i nabywców, co kształtuje ogólną podaż i popyt, a także ustala poziom cen, wsparty zwięzłym omówieniem zbioru pomocniczych haseł i uzupełniony następującymi oddzielnymi hasłami kolejnych rynków:67 elektroniczny, kapitałowy, kierowany zleceniami, konkurencyjny, konsumpcyjny, nabywcy, zrównoważony, pierwotny, pracy, próbny, sprzedawcy i wytwórcy, usług transportowych, wtórny. Dalsze pochodne hasła to: rynkowa ekonomika, rynkowa gospodarka socjalna, rynkowa nisza, rynkowa równowaga, rynkowe informacje, rynkowy mechanizm, rynku analiza, rynku badanie, rynku formy, rynku funkcje, rynku niedomogi, rynku rozprężenie i rynku segmentacja. Jak, widzimy, potrzebne są tu liczne klasyfikacje, które mogą powstać tylko we współdziałaniu wielu specjalistów. W naszym wykładzie możemy ograniczyć się do raczej ogólnych grup takich haseł, poręcznych w analizie zjawiska nieporadności, czy też niedomogów lub słabości (ang. market failures) instytucji rynku w rozwiązywaniu pewnych problemów społecznych. W tym przypadku korzystne będzie przypomnienie już prezentowanego zagadnienia budowy tzw. gospodarki rynkowej. Przykłady nieporadności rynku, albo raczej mechanizmu rynkowego w aspekcie jego efektywności i społecznej akceptacji (well-being), występują przy próbach zastosowania neoklasycznego rachunku typu nakłady-efekty, w jego ilościowym ujęciu, do polityki w dziedzinie obrony narodowej, oświaty i opieki zdrowotnej. Przedstawię tu treść krótkiego artykułu zachodnioeuropejskich przedstawicieli ekonomiki instytucjonalnej68. Autorzy analizują ogólny proces ekspansji i klarowania się rynków, budują prosty model relacji rynek-społeczeństwo (rys. 5.1.), który pozwala im omawiać ich trzy różne ujęcia, aby następnie pokazać możliwe efekty zmian (np. reform) tych relacji na sytuację (pomyślność) w dziedzinie opieki zdrowotnej. Czytając te rozważania radzę porównywać je z naszymi dyskusjami o polityce ochrony zdrowia. 67 Por. Nowy słownik ekonomiczny przedsiębiorcy. Wyd. VIII rozszerzone, Znicz, Warszawa 2004. W.Dolfsma, J.Finch, R. McMaster, Market and Society: How Do They Relate, and How Do They Contribute to Welfare?, “Journal of Economic Issues”, 2005, nr 2, s. 347-356. 68 91 RYNEK SPOŁECZEŃSTWO 1. SEPARACJA SPOŁECZEŃSTWO 2. ZANURZENIE RYNEK R Y N E K 3. NIECZYSTE R y s. 5.1. Trzy ujęcia relacji: społeczeństwo-rynek. Pierwsze ujęcie relacji rynek-społeczeństwo nazwane zostało separacją i odpowiada poglądowi lansowanemu w doktrynie Walrasa, czystej teorii ekonomicznej, dwóch prawie izolowanych układów, mających tylko jeden punkt styczny. Drugie ujęcie pokazuje zanurzenie (embedded) rynku w szeroko rozwiniętym społeczeństwie. Można twierdzić, że tak ujmował zagadnienie Keynes, lansując tezę o regulowaniu rynku przez państwo także w interesie dobrobytu społeczeństwa. Państwo ma tu charakter instytucji przymusu, a rynek jest nośnikiem wolności. Wreszcie ujęcie trzecie traktuje rynek nie jako czysty twór, lecz zanieczyszczony (impure) elementami nierynkowymi. Odpowiada to m.in. koncepcjom Hodgsona, teorii kontraktowania i przede wszystkim zasadzie holizmu, całościowemu traktowaniu układów instytucjonalnych. W tym układzie granice zbiorów rynek i społeczeństwo są rozmyte, a wszelkie działania reformatorów mogą układać się w orientację prorynkową lub prospołeczną, w zależności od motywacji władzy politycznej. Kategoria dobrobyt może być sprowadzona do wymiarów materialnych, ilościowych, podczas gdy pojęcie pomyślność preferuje wartości socjokulturalne. Analiza polityki w dziedzinie ochrony zdrowia, przedstawiona bardzo zwięźle na przykładach brytyjskich i holenderskich, prowadzi do wniosku, że reformy są niezwykle trudne i że raczej powinno być wykorzystywane ujęcie trzecie. Oznacza to preferowanie pojęcia pomyślność, a nie dobrobyt, a więc i model reform traktujący z całą powagą złożoność relacji rynek-społeczeństwo. * Zacznijmy od procesu integracji gospodarczej, znanego od dawna, ale współcześnie analizowanego z bardzo różnych pozycji. W ekonomice instytucjonalnej wiele miejsca roli tego procesu poświęcił znany już nam O.E. Williamson, skupiając uwagę na integracji pionowej, polegającej na łączeniu przedsiębiorstw i całych gałęzi produkcji surowcowej z przedsiębiorstwami ich przetwarzania. Integracja pionowa w ramach przedsiębiorstwa może 92 polegać na łączeniu kolejnych faz wytwarzania i zbytu danego produktu, a więc faz: surowcowej, wytwarzania komponentów (półproduktów i produktów pośrednich), montowania (elaboracji) i dystrybucji gotowego wyrobu. Jeżeli integracja pragnie scalić fazę surowcową z wytwarzaniem komponentów, to określa się ją jako integrację pionową skierowaną wstecz; jeśli fazę półproduktów i montażu – to integrację pionową wprzód. Analiza przyczyn, przebiegu i skutków integracji pionowej może wnieść wiele do zrozumienia ogólnego procesu alokacji działalności gospodarczej między układy przedsiębiorstw, rynków i organizacje mieszane – hybrydowe. Wśród przyczyn integracji pionowej najwyraźniej obserwowany jest tzw. determinizm technologiczny, a więc porządek działań narzucony przez konkretną technologię wytwarzania. Dla przedsiębiorstwa oznacza to zwykle konieczność podjęcia decyzji: zakupić czy wytwarzać u siebie. Potrzebny jest odpowiedni rachunek porównawczy kosztów sięgnięcia do potencjału rynkowego i nakładów na rozszerzenie swoich zdolności produkcyjnych lub organizacji własnego aparatu dystrybucji. Przyczyny integracji pionowej tkwią także w kosztach transakcyjnych, na które istotny wpływ wywiera tzw. specyficzność aktywów. Pojęcie to wiąże się z podziałem inwestycji na inwestycje ogólnego i specjalnego przeznaczenia. Te drugie wymagają zaangażowania aktywów, a więc: zasobów pracy o szczególnych kwalifikacjach, maszyn i urządzeń nieraz unikatowych, uwzględnienia specyfiki lokalizacji i przeznaczenia. Specyfika aktywów, a raczej stopień ich specyficzności, ma wpływ na wewnętrzne koszty biurokratycznego zarządzania w przedsiębiorstwie i tym samym także na jego strukturę, a ostatecznie – na wybór uwzględniający komparatywne koszty produkcji i zarządzania. Efektywne granice integracji pionowej, czyli odpowiedź na pytanie – produkować czy kupować? – można wyznaczyć dość prosto. Osią analizy może być ciąg etapów produkcji opartej na danej technologii. Etap surowcowy – zagadnienie integracji wstecznej – można pominąć. Etap dostawy komponentów i montażu produktu końcowego ma wyraźne granice, przeprowadzane między komponentami własnej produkcji i kupowane od dostawców zewnętrznych. W przypadku integracji wprzód etap dystrybucji znajdzie się w granicach firmy. Cały proces integracji pionowej w gospodarce jest ważnym obiektem oddziaływania polityki, zwłaszcza związanej ze zwalczaniem zmowy wielkiego biznesu i praktyk monopolistycznych. Regulacje prawne w tej dziedzinie ulegają dość częstym modyfikacjom pod wpływem konfliktów i prowadzonych procesów sądowych. W Stanach Zjednoczonych uczyniono wiele dla określenia ilościowych limitów kontroli rynków przez łączące się korporacje. Krótko trzeba wspomnieć o integracji poziomej, w której występuje łączenie przedsiębiorstw jednej branży i koncentracja zasobów, zmieniające strukturę rynków i układ konkurencyjny. Przypomnijmy w tym miejscu wykłady z mikro i makroekonomii na temat monopolu, monopsonu, bilateralnego monopolu i oligopolu. Każde z tych zjawisk wpływa na organizację i struktury rynkowe, a w konsekwencji na ogólny proces alokacji zasobów, stopę koncentracji siły oddziaływania i efektywność działania podmiotów gospodarczych. Nie można także zapominać o strukturach tworzonych ze względów lokalizacyjnych, interesów regionalnych i działań podejmowanych przez politykę integracji stosunków międzynarodowych. W tym miejscu proponuję kolejny raz skorzystać z uogólnienia procesu historycznego wymiany rynkowej dla uzmysłowienia faktu równoległego istnienia, ale przy zmieniającym się układzie sił i znaczenia, pięciu typów rynków, stanowiących łącznie wielki układ społeczno-gospodarczy oparty na instytucji wymiany. Omawiane typy pojawiały się w miarę rozwoju społecznego podziału pracy i tym samym – rozszerzania się procesu wymiany dóbr i usług oraz odchodzenia od wymiany personalnej do wymiany między uczestnikami nie znającymi się. 93 Pierwszy typ – otwarty rynek publiczny – sięga korzeniami do sporadycznych aktów wymiany między wytwórcami i konsumentami, ale wciąż uprawiany jest na ulicach naszych miast. Ten drobny handel nie wymaga dużych nakładów na zdobywanie informacji, umożliwia targowanie się o niższą cenę, nie podnosi kosztów związanych z użytkowaniem terenu i może mieć charakter poczynań typowych dla szarej strefy, bowiem handlujący obchodzą zwykle przepisy o podatkach i opłatach na rzecz miasta. Państwo nie musi być gwarantem interesów handlujących stron, aczkolwiek powinno dbać o zachowanie ogólnego porządku prawnego. Drugi typ – sklepy rzemieślnicze – nawiązują do tradycji Średniowiecza, zasad przyjętych przez organizacje cechowe i surową etykę zawodową. Istniejące i dziś sklepy towarów rękodzielniczych i artystycznych cieszą się dobrą renomą, koszty zdobywania informacji są dość niskie, opinia o właścicielu najczęściej jest dobrze znana i jest on wiarygodny, ma zapewnioną opiekę państwa jako płatnik podatków. Dodatkową gwarancję może zapewnić członkostwo w cechu lub stowarzyszeniu. Targowanie się o cenę ułatwia fakt, że sprzedawca jest jednocześnie producentem towaru. W przypadku handlu dziełami sztuki relacje stron mogą mieć charakter powiązań personalnych. Z tradycji organizowania jarmarków wyrasta trzeci typ rynków – targi – coraz szerzej wykorzystywane dla zorganizowanej wymiany w handlu hurtowym i dla zawierania kontraktów między wielkimi dostawcami i zrzeszeniami konsumentów. Wprawdzie koszty związane z opłatami za miejsce i czas są wysokie, ale nakłady na zdobywanie informacji o alternatywnych źródłach obniża fakt łatwego kontaktu stron. Dobry organizator targów gwarantuje w znacznym stopniu jakość dostarczanych towarów, bezpieczeństwo uczestników i nawet standaryzację procedur zawierania kontraktów. Niektóre imprezy targów mają patronat państwa. Czwarty typ – giełdy towarowe – pozwalają dzięki standaryzacji towarów i procedur obniżać koszty transakcji, jak również zawierać umowy o dostawę w określonej przyszłości .wielkich partii towaru. Komisje giełdowe dbają o reguły gwarantujące ochronę interesów obu stron, sięgając nawet po kary, np. usunięcia z giełdy nieuczciwych kontrahentów. Pomoc ze strony państwa może wyrażać się w udzielaniu licencji, dostępu do giełdy uznanych zawodowych pośredników i wysokiej klasy producentów. Ostatni typ pojawił się stosunkowo niedawno jako wielkie domy towarowe – uniwersalne jeśli chodzi o asortyment i określane coraz częściej jako supermarkety. Nie ma tam zwyczaju targowania się o cenę i ponoszenia kosztów zawierania kontraktu. Dyrektorzy tych placówek handlu są gwarantami jakości towarów i ochrony klientów. Funkcjonowanie i gwałtowna rozbudowa sieci supermarketów w naszym kraju przynoszą liczne sygnały także o ujemnych stronach tego typu rynków, zwłaszcza w dziedzinie zatrudnienia ich obsługi. Wiąże się to z coraz powszechniejszym zjawiskiem rozbudowy sieci handlowych. Wyżej omówione typy i struktury rynkowe – formalne i nieformalne – są powiązane silnie z drugim wielkim układem społeczno-gospodarczym – działających przedsiębiorstw, o równie bogatych strukturach instytucjonalnych i organizacyjnych. Ze względu na ogromną rolę w kierowaniu i zarządzaniu w tych układach, zwłaszcza w wielkich korporacjach, eksponowane jest pojęcie hierarchia. Zapożyczony z antycznej greki (hier- potężny, arch – główny, naczelny) wyraz hierarchia oznacza układ złożony z warstw (stopni) uporządkowanych według ich zależności, jako niższe i wyższe. Ponieważ typowy schemat przedsiębiorstwa wskazuje wyraźnie linię kierowania (command) od góry do dołu, od dyrektora, przez kierowników działów do najniżej uplasowanej warstwy pracowników firmy, zwrócono uwagę na przyczyny takiej hierarchizacji struktury organizacyjnej tej instytucji i na efektywność jej funkcjonowania. Pojawiły się interesujące koncepcje. O przyczynie wprowadzenia hierarchii do przedsiębiorstwie można mówić, odwołując się do Adama Smitha i jego opisu manufaktury produkującej szpilki, zorganizowanej na 94 podstawie podziału procesu wytwórczego i specjalizacji robotników. Nie ma jednak w tym opisie podkreślenia roli właściciela – jednocześnie menedżera i przełożonego tych robotników. Może więc hierarchia jest potrzebna dla zabezpieczenia władzy, kontroli właściciela nad najemnymi pracownikami i utrzymaniu ich dyscypliny? W pełni zadawalającej odpowiedzi do tej pory nie znaleziono. Hierarchia w organizacji przedsiębiorstwa potrzebna jest jednak w celu podniesienia efektywności i z tego punktu widzenia istotne są konkretne relacje własności na stanowiskach zajmowanych w przedsiębiorstwie. Wyodrębnia się trzy wzorce (style, modes) takich relacji:69 1. Styl przedsiębiorcy (entrepreneurial modes), kiedy każde stanowisko pracy stanowi własność jego operatora. Przykład historyczny stanowiła manufaktura nakładcza i zajmująca współcześnie peryferie gospodarcze produkcja chałupnicza. 2. Styl własności kolektywnej (collective ownership), kiedy stanowiska robocze należą do całej grupy pracowników. Mogą być stosowane dwa warianty działań: a) wspólna produkcja – indywidualny dochód; b) wynagrodzenie za średni produkt całej grupy. 3. Styl kapitalistyczny (capitalist modes), w warunkach pełnej własności prywatnego pracodawcy, który może wprowadzić zasadę kontraktowania wewnętrznego lub korzystać z realnej władzy w formie kontraktu z najemnym pracownikiem. 5.3.2. Sieci w architekturze współczesnego rynku Instytucjonalny opis struktury współczesnej gospodarki został współcześnie wzbogacony o nowy składnik, jakim jest sieć (network), luźna forma organizacyjna przedsiębiorstw, głównie sektora prywatnego, sięgająca do tradycji tworzenia grup partnerskich i aliansów, ale gwałtownie rozwijająca się dzięki rewolucji naukowotechnicznej. Stosunki partnerskie są koniecznością w prowadzeniu badań podstawowych z myślą o korzyściach w obu sektorach i ze względu na angażowanie ogromnych kapitałów. Przełomowe znaczenie dla organizacji sieci miała jednak komputeryzacja, dyfuzja technologii informacyjnej i powstanie światowej sieci Internetu. Powstały oryginalne struktury tzw. elektronicznego handlu (e-biznesu) i rozległe sieci firm elektronicznych. Można także z przekonaniem powiedzieć, że organizacja sieci jest udaną odpowiedzią na wzrost niepewności, pogorszenie przejrzystości (transparencji) układów i tym samym przewidywalności skutków podejmowanych decyzji (planów). Mamy także do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym – wzrost udziału organizacji sieciowych w obrotach handlowych pozwala im wpływać na koniunkturę i tradycyjne struktury rynkowe. Powstały globalne sieci biznesowe i strategiczne alianse wielkich korporacji. W systemach gospodarki otwartej sieci łączą strategie konkurencji z kooperacją, mogą optymalizować elementy organizacji rynkowych z hierarchicznymi i w sposób niezwykle elastyczny reagować na wyzwania otoczenia. Dobrą orientację w realiach współczesności, w gąszczu wszelakich struktur, ułatwia teoria grafów i teoria gier. Korzystając z niektórych twierdzeń tych dyscyplin naukowych, popatrzmy na zjawiska sieci społeczno-gospodarczych, zwłaszcza w przestrzeni instytucji rynkowych.70 Najpierw rzuca się w oczy możliwość porozumienia się na gruncie obu teorii między środowiskami bardzo różnych specjalistów. Wszak sieć skupia uwagę na strukturze, opisując splot powiązań aktorów, ról i pozycji, pozwalających grać sztukę (działanie) i ją 69 O.E. Williamson, op. cit., s. 221-5. Por.: hasło „Networks” w Encyklopedia of Social Theory, Routledge, London 2006, s. 294-6. Autor – Dirk Baecker. 70 95 powtarzać (reprodukować). W ten sposób podstawową koncepcją teorii sieci jest wyjaśnianie więzi (połączeń), która utrzymuje, zmienia, generuje i kontroluje tożsamość (identity) pewnej całości. Taką koncepcję możemy wykorzystywać w sieciach łączących w całość tak różnorodne elementy, jak instytucje, role, ideologie, indywidualności. Całość – sieć ma zdolność samoczynnego reprodukowania się i funkcjonowania bez konieczności pełnego rozumienia swego miejsca i roli przez poszczególne elementy. Nie oznacza to jednak eliminacji zakłóceń, jeśli pewne składniki (bloki elementów) osłabią zasady dyscypliny jako spoiwa wspólnoty interesów. Tożsamość i samokontrola stanowią podstawę skutecznego funkcjonowania każdej sieci. Analiza powiązań (łączy) elementów sieci i sprawności jej węzłów skierowana jest na wykrywanie wąskich przekrojów w przepływie informacji i możliwości jej przetwarzania, jak również wykrywania obejścia w przypadku zerwania łączeń lub eliminacji pewnego węzła. W naszych kontaktach z informatykami dostrzeżemy podobną troskę o wysoką sprawność sieci komunikacyjnych, internetowych i gospodarczych. Liczne przykłady korzystania z teorii sieci dostarcza działalność wszelkich organizacji, zwłaszcza kiedy przekraczają one formalne granice i daje znać o sobie stopień utraty wolności ich członków. Na zakończenie tych uwag trzeba dodać, że w sieciach występują zawsze dwie ostro zarysowane cechy – pierwsza to samoidentyfikacja, utożsamianie się, upodabnianie się (selfsimilarity); druga – oczywista, że liczba aktorów w sieci nie może być mniejsza niż trzy. Kompleksowe badania nad zjawiskiem wielowymiarowych sieci prowadzone są w ramach doktryn kreślących wizje tzw. społeczeństwa informatycznego lub społeczeństwa wiedzy. Lansowane są pewne uogólnienia, swoiste prawa wartości interaktywnych sieci, sformułowane przez wybitnych specjalistów pracujących w wielkich korporacjach. Oto trzy z takich praw: Sarnoffa – wartość sieci jest proporcjonalna do liczby użytkowników; Metcalfe`a – wartość sieci rośnie w stosunku do kwadratu liczby użytkowników; Reeda – wartość sieci, w warunkach otwartej i równej wymiany informacji, rozszerza się (scales) w postępie geometrycznym (exponentially) wraz z rozmiarami sieci. W tym miejscu warto podać parę przykładów funkcjonowania współczesnych sieci gospodarczych. Ciekawy jest przykład działalności globalnej sieci marketingowej Amway Corporation. Twórcami sieci byli dwaj młodzi amerykańscy menedżerowie Rich DeVos i Jay Van Andel, którzy przed 40. laty zaczęli w praktyce realizować hasło: pomożemy każdemu wystartować w biznesie i sprzedawać produkty wysokiej jakości, dając innym szansę czynić to samo. Uruchomiono w ten sposób prawdziwą lawinę. W 2010 r. Amway odnotował obroty sięgające 9 mld USD, uzyskane przez członków sieci (zawsze posiadających własną osobowość prawną) działających na wszystkich kontynentach. Kontroluje sprzedaż 450 dóbr i usług, zatrudniając w centrali relatywnie skromny personel naukowców i fachowców od marketingu. Źródłem sukcesu jest strategia pozyskiwania członków sieci i ich kształcenia pod warunkiem wzajemności w postaci przejęcia roli nauczyciela dla kolejnych członków (zasada learning and teaching) i przekazywania w górę (do centrali) swoich doświadczeń. Od roku 1992 działa i u nas Amway Polska, legitymując się w 2009 roku obrotem ok. 138 mln PLN. Oryginalny jest natomiast przykład poczynań innej sieci rozwiniętej przez działający od 150 lat w przemyśle elektromaszynowym koncern i holding o niemieckim rodowodzie Siemens AG. Od paru dziesięcioleci koncern ostro redukuje zestaw branżowy, ogranicza rozmiary sprzedaży i zatrudnienia (z poziomu 60 tys. osób). W nowej strategii obowiązuje zasada skupienia wysiłku na wykorzystaniu podstawowych kompetencji firmy i uwzględnieniu trendów w postępie technicznym, odczytywanych jako postulat: sprytne maszyny potrzebują sprytnych robotników. Coraz atrakcyjniejsze mogą okazać się badania empiryczne nad funkcjonowaniem niektórych sieci w Polsce. Tutaj zasygnalizuję tylko nagłośnione przez masmedia informacje o dynamice wielkich sieci handlowych rozwijanych przez polski i międzynarodowy kapitał. 96 W Europie Środkowowschodniej pierwszą dziesiątkę sieci handlowych kontroluje kapitał zachodni, a tylko 9. miejsce pod względem wielkości obrotów w 2005 r. zajmuje firma węgierska. Polska sieć handlowa Lewiatan plasuje się w regionie na 16. miejscu. Niemiecki koncern REWE, działający od 1927 r., a w Polsce od 1991r., ma u nas sieć 22 supermarketów i 10 marketów Billa oraz Selgros. Koncern zatrudnia w Polsce 5,5 tys. osób i miał w 2005 r. obrót oszacowany na 565 mln euro W Europie grupa REWE zatrudnia 260 tys. ludzi i posiada ok. 12 tys. marketów. Planuje nowe inwestycje w Rosji i Polsce. W 1994r. powstała Polska Sieć Handlowa Lewiatan, jako organizacja zrzeszająca kupców prowadzących działalność handlową. Jako cel strategiczny przyjęto budowę zintegrowanej sieci sklepów spożywczych, działającą na zasadzie franszyzy, a więc oferowaniu kompleksowego modelu działalności sklepu, możliwości posługiwania się znakami towarowymi sieci i dostępu do jej zasobów wiedzy i pomocy technicznej. Lewiatan zrzesza już ponad 1200 placówek handlowych, ma dynamicznie działającą centralę we Włocławku i regionalne spółki operatorskie. Sieci ekonomiczne, technologiczne i społeczno-kulturalne trzeba traktować jako mechanizmy napędowe rozwoju ludzkości. Różnego rodzaju powiązania międzysieciowe, wynikające np. z procesów integracji pionowej i poziomej lub z konkurencji, formułują wnioski i postulaty pod adresem władz na szczeblu lokalnym, krajowym, regionalnym oraz globalnym. Stanowią także przedmiot troski instytucji prawnych i politycznych, jako źródło konfliktów i generator zjawisk nie mających precedensu w tradycji i historii. O sieciach można mówić także jako instytucjach ulokowanych między dwoma wielkimi układami – państwem i rynkiem, jak również jednym z możliwych składników form hybrydowych. W różnych dyskusjach relacje między rynkiem i państwem sprowadzane są najczęściej do relacji: przymus-wolność, co jest wyraźnym uproszczeniem, jeżeli będziemy pamiętać o roli instytucji prawa i rozgraniczeniu instytucji własności na prywatną i publiczną. Można dowieść, że wiele instytucji nie leży między państwem i rynkiem, ale jest po prostu instytucjonalnym wariantem państwowości. Błędne jest także utożsamianie państwa ze źle funkcjonującym przedsiębiorstwem. W rozważaniach nad tymi obszarami macierzy instytucjonalnej dobrze jest rozróżniać instytucje wewnętrzne i zewnętrzne obu układów – rynku i państwa. Zewnętrzne służą ochronie lub zmianie instytucji wewnętrznych, przy czym mogą one mieć charakter polityczny i społeczny i nie muszą być organizacjami. Bogactwo takich instytucji obejmuje m.in. towarzystwa, fundacje, zrzeszenia wolnych zawodów itp. Instytucje hybrydowe stanowią mieszaninę cech instytucji państwowych, społecznych i rynkowych, szczególną formę administracji, w której układ sił jest zmienny. Niekiedy interesy partnerów układają się symetrycznie. Takim przykładem może być instytucja standaryzacji i normalizacji, służąca interesom rynku, państwa i społeczeństwa. Polski Komitet Normalizacyjny jest wprawdzie państwową jednostka organizacyjną, ale działa przez komitety społeczne i fachowców. Podobne układy hybrydowe funkcjonują w obszarach oświaty, opieki zdrowotnej i ochrony środowiska. W handlu ciekawymi hybrydami są porozumienia kontraktowe tzw. franszyzy, kiedy znana na rynku firma macierzysta przekazuje pośrednikowi prawo korzystania ze swojej marki pod warunkiem stosowania jej metod produkcji i zarządzania. Tak funkcjonują np. McDonald`s, Holiday Inn, Coca-Cola i Pizza Hut. Mnożenie się i wzrost różnorodności instytucji hybrydowych jest przedmiotem intensywnych studiów, które pozwalają wyciągnąć pewne ogólne tezy dla całego ustroju społeczno-gospodarczego. Oto kilka takich wniosków. W systemie obejmującym trzy składowe, dające się identyfikować według kryterium sposobu zarządzania na rynki, hierarchie i hybrydy, osią płodnych badań może służyć instytucjonalna teoria kosztów transakcyjnych. Pozwala ona lepiej zrozumieć typy układów hybrydowych, motywy leżące u podstaw przyjętych reguł postępowania i mechanizmu rozwiązywania problemów. Hybrydy nie są czymś obcym lub dziwnym, a być może należą 97 do wyróżniających się stylów i rodzajów zarządzania. Oczywisty jest także wniosek, że sam charakter badanego obiektu zachęca do współpracy ekonomistów, socjologów, prawników i specjalistów nauk o kierowaniu i zarządzaniu. Trudne zadanie czeka tych uczonych, którzy pragną w pełni wyjaśnić dynamikę form hybrydowych, ich relatywną stabilność i okoliczności wymuszające zmiany. Znowu pojawia się generalny problem wyboru pewnej hybrydy w ramach danej macierzy instytucjonalnej. Za tymi badaniami i wnioskami teoretycznymi powinna nadążać polityka, wspierana instytucjami prawa i aprobatą społeczną. Na zakończenie jeszcze jedna uwaga i wniosek. Rewolucja naukowo-techniczna wnosi wciąż nowe i zaskakujące problemy burzące spokój analityków zajmujących się zmianami instytucjonalnymi. Dobrym przykładem jest komputeryzacja i funkcjonowanie Internetu, które przyczyniły się do powstania i rozwoju gałęzi przemysłowej oprogramowania komputerowego (computer software industry). Powstał problem znany jako dostęp do wolnych zasobów i zaskakujące rozwiązanie w postaci stylu zarządzania „bazarowego”, sięgającego aż do tradycji i prawzorów (archetypów), wcześniejszych niż rynkowe i hierarchiczne. Mamy już zaskakujące decyzje wielkich firm – Linux, Microsoftu i in., które oferują darmo dostęp do swoich rozwiązań i programów, albo też powstawanie układów nie korzystających z praw autorskich (copyleft product). Czy to jest świadectwo trafności przysłowia, że nic nowego pod słońcem, czy też, że mamy do czynienia z kolejnym wyzwaniem wobec stabilizującej się typologii struktur instytucjonalnych? Zalecana literatura 1. O.E. Williamson, Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Formy, rynki, relacje kontraktowe, PWN, Warszawa 1998. Rozdziały IV i V. 2. B.J. Loasby, Knowledge, Institutions and Evolution in Economics, Routledge, London and New York 2001. Rozdział 7. 3. G.F. Thompson, Between Hierarchies and Markets. The Logic and Limits of Network Forms of Organization, Oxford University Press, Oxford 2003. . 98 6. INSTYTUCJONALNA TEORIA KONTRAKTÓW W wykładzie ekonomiki instytucjonalnej rozważania nad istotą i formami umów, a więc – kontraktów zawieranych między uczestnikami życia społeczno-gospodarczego, zajmują poczesne miejsce. Wynika to z konieczności znajdowania rozwiązań sięgających samej egzystencji jednostki i jednocześnie z potrzeby współdziałania w ramach skomplikowanych zbiorowości i wspólnot gospodarczych. W literaturze naukowej związanej z tymi zagadnieniami pojawiło się trafne określenie człowiek kontraktujący, które wyraźnie nawiązuje do tak upowszechnionego pojęcia człowieka ekonomicznego i do tych wszystkich prób opisania istoty ludzkiej przy pomocy zredukowanego do minimum zbioru cech71. Bez trudu widzimy, że mamy tu do czynienia z tym samym osobnikiem z rodzaju homo oeconomicus, zatroskanym możliwie pełnym zaspokojeniem swoich potrzeb, zmuszonym do szukania kompromisu w trakcie wymiany z innymi podobnie egoistycznie nastawionymi jednostkami. W każdym procesie wymiany, realizacji transakcji, pojawia się potrzeba osiągnięcia porozumienia między uczestnikami, ustalenia wzajemnych praw i obowiązków, słowem – zawarcia umowy. Zapożyczone z łaciny określenie kontrakt (contractus), to właśnie – umowa, układ między stronami, precyzujący warunki i zobowiązania oraz terminy realizacji. Ważniejsze umowy zawierane są na piśmie i zawsze taki kontrakt jest traktowany jako istotny dokument. Kontrakt w tym wykładzie jest prezentowany jako znacząca instytucja w całej strukturze instytucjonalnej współczesnego systemu społeczno-gospodarczego, ściśle powiązana z mechanizmem rynkowym, procesem kształtowania się kosztów transakcyjnych i z funkcjonowaniem przedsiębiorstw. W sposób oczywisty zagadnienie powiązań teorii i praktyki kontraktowania wymaga zwrócenia bacznej uwagi na sądy głoszone w pokrewnej materii przez nauki społeczne i prawne, jak również przez praktykę sporów i konfliktów gospodarczych. Bogaty materiał faktograficzny i rozległa literatura przedmiotu wymusiły rozszerzenie tekstu do dwóch rozdziałów. W tym rozdziale proponuję skupić uwagę na ogólnych zagadnieniach teoretycznych, a w następnym – skoncentrować się na niezwykle aktualnych problemach tzw. kontraktów niekompletnych. Jako podstawowy cel w tym rozdziale proponuję prostą prezentację kilku ważnych twierdzeń teorii kontraktów i zapoznanie się z ich klasyfikacją, aby następnie szerzej omówić zagadnienia tzw. kontraktu kompletnego. 6.1. O instytucji kontraktów Pierwocin teorii kontraktów można doszukiwać się nawet w doktrynach ekonomicznych merkantylizmu i we wszystkich współczesnych koncepcjach głównego i heterodoksyjnego nurtu myśli ekonomicznej. Przedmiotem zainteresowania były zwłaszcza umowy handlowe, a współcześnie – cały obszar związany z procesem i instytucją wymiany. Niezwykle sugestywne wypowiedzi znajdują się w publikacjach nowej ekonomiki instytucjonalnej, w której znajdujemy także coraz poważniejsze próby teoretycznej syntezy niezwykle zróżnicowanego procesu kontraktowania72. 71 Por.: O.E. Williamson, Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Formy, rynki, relacje kontraktowe, PWN, Warszawa 1998, rozdział II. 72 W fundamentalnej serii wydawniczej pod redakcją Claude Ménarda – The International Library of the New Institutional Economics, obszerny tom 3 zawiera wybór publikacji poświęconych teorii kontraktów. Por. C. Ménard, (ed.), Contracts In the New Institutional Economics, Elgar, Northampton 2004. Por. Także: R. Richter, E.G.Furubotn,Neue Institutionenökonomik. Eine Einführung und kritische Würdigung, 2 wyd., Siebeck , Tübingen, 1999; E. Brousseau, J.-M. Glachant, (Ed.), The Economics of Contracts. Theories and applications, Cambridge Univ. Press, 2002. 99 Interesujące są tezy na temat przyczyn tak wielkiego znaczenia kontraktów w naszych czasach. Twierdzi się, że kontrakty odgrywają ogromną rolę w koordynacji i zapewnianiu bezpieczeństwa działaniom gospodarczym w warunkach, kiedy zawodzą więzi personalne i normy społeczne gwarantujące w sposób zadawalający realizacje zobowiązań przez uczestników wymiany. Żyjemy w czasach powszechnej i globalnej wymiany dóbr i usług i w sieciach powiązań dalekich od tradycyjnych wzorców. Ze strony przedstawicieli nowej ekonomiki instytucjonalnej pada jeszcze dodatkowy ważki argument, a mianowicie związany z teorią kosztów transakcyjnych, o której dowiemy się wiele z rozdziału 8. Wiemy już, że O.E. Williamson w swojej analizie scalił teoretycznie zjawiska kosztów transakcji i procesów kontraktowania, uwypuklając rolę gwałtownie rosnących kosztów zawierania i skutki ekonomiczne coraz bardziej zawikłanych umów. Okazało się bowiem, że zasady sprawdzające się do niedawna w ustroju kapitalistycznej gospodarki rynkowej przynoszą efekty dalekie od oczekiwanych. Dobrym punktem wyjścia do instytucjonalnego ujęcia procesów kontraktowania jest wywód Williamsona na temat świata kontraktów, jako trójwymiarowej przestrzeni pozwalającej wyróżnić cztery rodzaje takich światów. Posłużmy się tablicą 6.1. Założenia behawioralne Ograniczona Oportunizm racjonalność 0 + + + + 0 + + Specyficzność aktywów (k) + + 0 + Implikowany proces kontraktowania Planowanie Obietnica Konkurencja Zarządzanie Źródło: O.E.Williamson, op. cit., s. 43. Tablica 6.1. Atrybuty kontraktowania. Zakładając pewien znaczący poziom niepewności, przyjmujemy, że dwa założenia behawioralne – ograniczona racjonalność i oportunizm – oraz specyficzność aktywów k mają tylko dwie wartości: +, jeżeli występuje w poważnym stopniu, i 0, jeżeli nie występuje. Bez większej trudności określimy cechy świata kontraktów, w którym planowanie wyróżni się jako proces kontraktowania. W tym świecie występuje nie ograniczona, lecz pełna racjonalność, poważny poziom oportunizmu i wysoka specyficzność aktywów. Z kolei proces kontraktowania, określony jako obietnica (promise), charakteryzują obecność ograniczonej racjonalności, brak postaw oportunizmu i znaczący poziom specyfiki aktywów. Tak powszechnie analizowany w podręcznikach ekonomii proces konkurencji wyznaczają atrybuty występowania ograniczonej racjonalności i oportunizmu oraz pełna przenośność aktywów, tj. brak aktywów specyficznych. Występowanie wszystkich cech implikuje proces kontraktowania określany jako zarządzanie (governance). Nie możemy w tym miejscu zrezygnować z bliższego omówienia wspomnianych tu cech świata kontraktów, nawet narażając się na powtórzenie wiadomości zdobytych w poprzednich rozdziałach. Można przeto zgodzić się z twierdzeniem, że uczestnicy kontraktu są normalnymi przedstawicielami wspólnot, żyjących w określonym ustroju i posługujących się odziedziczonymi regułami postępowania. Skłonność do wymiany i realny przymus ekonomiczny leżą u podstaw zawierania wielorakich umów, którym mogą towarzyszyć tzw. instytucje miękkie, w postaci tradycji, obyczajów i obrzędów. Dla przybliżenia istoty i treści kontraktów warto przypomnieć dwa założenia określające zachowania (postawy) samych uczestników, będących stronami umowy. Pierwsze założenie – racjonalności – głosi, że 100 kontrahenci są osobami posługującymi się rozsądkiem; drugie, że nie stronią od oportunizmu i tym samym kierują się także własnym interesem. Przyjrzyjmy się bliżej tym założeniom. Znawcy zagadnienia proponują analizować postawy racjonalności na trzech poziomach: maksymalizacji, ograniczonej racjonalności i tzw. racjonalności organicznej. Człowiek maksymalizujący własne korzyści stał się punktem wyjścia wielu doktryn ekonomicznych i dość długo pozwalał im cieszyć się uznaniem, odsuwając na margines przykłady kwestionujące takie zachowania. Pojawienie się wielkich przedsiębiorstw, oderwanie instytucji własności od zarządzania korporacjami i nowych ujęć w nauce o człowieku osłabiło znacznie atrakcyjność tak jasnej tezy o rozumnym działaniu. Po prostu odkrywamy nazbyt często, że lepiej jest przyjąć racjonalność ograniczoną możliwościami poznawczymi. Ta, jak określa O. Williamson – „półsilna” forma racjonalności, przyjmuje pewną dualność w postawach gospodarującego podmiotu. Otóż podmiot posługuje się jednocześnie: 1) intencjami, a więc określa pewien zamiar, motyw, zamysł, myśl przewodnią, chęć, pragnienie i nawet wstępny cel działania, nie zapominając o obiektywnym istnieniu 2) ograniczoności wszelkich zasobów (także informacji!), wymuszającej mądre oszczędzanie w samym procesie produkcyjnym, jak i w jego organizacji. Łatwo dostrzeżemy pole do odmiennych interpretacji między przedstawicielami ekonomii i pozostałymi naukami społecznymi. Bywa i tak, że ekonomiści mówią o działaniach intencjonalnych jako po prostu poczynaniach nieracjonalnych. Ekonomika instytucjonalna podkreśla zarówno znaczenie racjonalności ograniczonej, jak i rolę intencji, które tak wyraźnie opierają się na odziedziczonej i rozwijającej się strukturze instytucji. Trzeci poziom postawy człowieka kontraktującego, uznany za słabą formę racjonalności, nazwany został racjonalnością organiczną. Chodzi tu o podejście znane w filozofii i socjologii jako organicyzm, według którego w przyrodzie i społeczeństwie tworzą się pewne układy, całości, organizmy, nie dające się sprowadzić do sumy ich składników, a przeto rządzące się swoistym prawem na wzór organizmu biologicznego. Przedstawiciele instytucjonalizmu do argumentacji socjologów dodają jeszcze konieczność uwzględnienia historycznych procesów ewolucji więzi gospodarczych i kulturowych. Podejmowanie racjonalnych decyzji i zawieranie odpowiednich kontraktów odbywa się w ogólnych ramach organizmu społeczno-gospodarczego, z czego nie zawsze zdaje sobie sprawę każdy podmiot gospodarczy. Znawcy problemu twierdzą, że bywają i takie sytuacje, w których ignorancja przynosi większe korzyści, niż działania oparte na wiedzy i nauce. Założenie drugie – oportunizm występujący u kontrahentów w postaci aktywnego poszukiwania renty, zwykle w formie raczej skrywanej pogoni za własnym interesem, a współcześnie niezwykle mocno analizowany w związku z funkcjonowaniem wielkich korporacji i ostrymi konfliktami między ich akcjonariuszami i zarządami73. Przypomnę, że oportunizm jest zapożyczeniem z łaciny, w której opportunus oznaczał niegdyś wiatr wiejący w kierunku portu, a więc przychylny żeglarzom. Współcześnie oportunizm to tyle, co ugodowość, rezygnacja z zasad stałych dla korzyści własnych, koniunkturalizm. Taka postawa jest analizowana w naukach społecznych i polityce. Analiza oportunizmu może rozpocząć się od praktycznie utopijnego stanu, który określa się mianem posłuszeństwa, a więc poddawanie się czyjejś woli, rozkazowi, karność. Takie postawy przyjmowano np. w doktrynach planowej gospodarki socjalistycznej. Plan był decyzją wspólnoty, wynikającą z jej kolektywnych celów, realizowaną przez każdego członka, identyfikującego się w pełni z interesem społecznym. Mamy tu do czynienia z sytuacją, w której oportunizm nie występuje, a działania gospodarcze mieszczą się w systemie określanym jako inżynieria społeczna. Historia nie odnotowała wielu przykładów takiej sytuacji nawet w odniesieniu do małych wspólnot. 73 Polecam cenną monografię: S. Sztaba, Aktywne poszukiwanie renty. Teoria. Przykłady historyczne. Przejawy w polskiej gospodarce lat dziewięćdziesiątych, Wyd. SGH, Warszawa 2002, część I. 101 Bliższe praktyce, aczkolwiek nie takie znów częste, przykłady związane są z sytuacją otwartego, jawnego poszukiwania i prostej pogoni za wszelkimi korzyściami (rent seeking) przez różne grupy interesów. Strony dokonujące transakcji, zawierające i realizujące kontrakt, są od początku nastawione na trzymanie się formalnych i nieformalnych reguł czystej gry, ujawniają swoje intencje i preferencje, biorą pod uwagę swoje możliwości – legalnie posiadane bogactwo, zasoby i kapitały. Gdyby taka sytuacja występowała powszechnie, to znowu problemy kontraktowania byłyby bliskie ideałom inżynierii społecznej, zwłaszcza w odniesieniu do rachunku makroekonomicznego. Niestety, historia i współczesność są przepełnione przykładami oportunizmu, jako przebiegłego, chytrego i skrytego dążenia do realizacji własnego interesu. Formy są zróżnicowane – aktywne i pasywne, prymitywne i wyrafinowane, od najbardziej rażących, jak kłamstwo, oszustwo i kradzież, przez uchylanie się od pracy i niedbałość w pełnieniu obowiązków, aż do tworzenia szczegółowych i tajnych działań, opartych na zmowach. Literatura przedmiotu (także związana z teorią kosztów transakcyjnych i funkcjonowania przedsiębiorstw) wskazuje na oportunizm występujący jeszcze przed zawarciem kontraktu (ex ante), kiedy strony nie mają dobrej informacji o przyszłym kontrahencie i muszą ubezpieczyć się przed tzw. ryzykiem moralnym, np. stosując znaną już nam zasadę selekcji negatywnej. Z kolei oportunizm już w okresie realizacji kontraktu (a więc ex post) wymaga dodatkowych wysiłków dla zapewnienia lepszego nadzoru właścicielskiego i wprowadzania zmian np. w strategii zatrudnienia. W sytuacji oportunizmu ex post często musi uczestniczyć strona trzecia – np. sądy. Oportunizm w tych okolicznościach pogłębia zjawisko asymetrii informacyjnej, wprowadzając celowe trudności w przepływie istotnych informacji między stronami kontraktu. Zjawisko oportunizmu jest tak silne, że w nauce można natrafić na pogląd, że jest ono związane z samą naturą człowieka. Na tej podstawie rady, które dawał swemu księciu wielki florencki dyplomata i filozof Niccolo Machiavelli (1469-1527), tylko pozornie były cyniczne i obłudne. Otóż zalecał on władcy nie dotrzymywać przyjętych zobowiązań, jeśli miałoby to zagrozić jego interesom. Czy jednak obserwacja dziejów gospodarczych pozwala na generalne twierdzenie, że typowy podmiot gospodarczy zawsze dąży do zdobycia tego co nazywa swoim? Przedstawiciele ekonomiki instytucjonalnej, w tym – wybitny specjalista w kwestii kontraktów O. Williamson, opowiadają się raczej za ujęciem kompromisowym. Twierdzą, że transakcje i związane z nimi kontrakty, które są już oceniane jako podatne na oportunizm ex post, powinny być dobrze zabezpieczone już ex ante przed szkodami. Wydaje się, że ten postulat jest raczej przyznaniem się do beznadziejności walki o wyplenienie oportunizmu ze świata gospodarki rynkowej i praktyki wielkich korporacji. Wprawdzie skupiamy teraz uwagę na istocie takiej instytucji jak kontrakt, ale nie można zapominać, że postawy podmiotów gospodarczych i opisane założenia behawioralne, a zwłaszcza zachowania racjonalne i oportunistyczne rzutują silnie na problemy tworzenia i funkcjonowania organizacji gospodarczych. Przykładowo, organizacja związana z kosztami transakcyjnymi musi uwzględniać przede wszystkim ograniczoną racjonalność kontrahentów i silną postać oportunizmu. Tak wynika z praktyki i dziejów społeczno-gospodarczych. Podobnie historia dowodzi, że organizacje oparte na utopiach nie sprawdzały się, ponieważ zakładały brak pogoni socjetariuszy za interesem własnym i wysoki poziom racjonalności. Kontrakty i organizacje gospodarcze powinny uwzględniać także inne czynniki (aspekty lub wymiary, ang. dimensions), różnicujące te układy, wyjaśniające przyczyny ich powstawania i sposoby funkcjonowania. W koncepcjach głoszonych przez O. Williamsona do takich czynników należą: specyficzność aktywów, niepewność i częstotliwość. Trzeba zapamiętać kilka istotnych tez dotyczących roli tych czynników. Zagadnienie specyficzności aktywów sygnalizował swego czasu Alfred Marshall, analizując pojawianie się w przedsiębiorstwie tzw. quasi-renty, a więc dodatkowego 102 przychodu uzyskiwanego przez czynnik wytwórczy w okresie, kiedy jego koszt alternatywny jest zerowy. Chodzi o sytuację, w której zatrudnienie określonego fachowca, wyspecjalizowanej maszyny lub zaciągnięcie kredytu na usługi kapitału, nie można po prostu zastąpić lub wykorzystać inaczej. Zjawisko unikalnych pracowników, urządzeń, lokalizacji i nie dających się zastąpić surowców jest szeroko znane w historii, a w ekonomii traktowane jest jako zjawisko relatywnie krótkiego okresu. Postęp naukowy, technologia i ciągła edukacja pracowników redukuje i wreszcie likwiduje quasi-rentę. W procesie transakcji i zawierania kontraktów dokonywany jest zwykle wybór między inwestycjami specjalnego znaczenia, a inwestycjami typu ogólnego. Decyzja o podjęciu inwestycji specjalnych wymaga z reguły zaangażowania także specyficznych aktywów, jest atrakcyjna ze względu na możliwy wysoki zysk, ale jednocześnie jest ryzykowna. Chodzi zwłaszcza o straty w przypadku zerwania kontraktu i pozostania z zasobami nie dającymi się wykorzystać w innych zastosowaniach. Rachunek towarzyszący podejmowaniu takich decyzji jest z natury trudny i wiąże się z poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie – czy i w jakim stopniu dane aktywa są przemieszczalne? W aktualnych systemach rachunkowości za wystarczający uznaje się podział kosztów przedsiębiorstwa na stałe (F – od fixed) i zmienne (V – od variable). Dla omawianego rachunku przed zawarciem kontraktu na temat inwestycji specjalnej konieczny jest dodatkowy podział według kryterium stopnia ich specyficzności, w uproszczeniu – na koszty w pełni specyficzne k i koszty niespecyficzne v. Bez trudu możemy zapisać jako sumy koszty inwestycji specjalnych: F = k + v oraz V = k + v. Interpretacja na rysunku 6.1. nie nastręczy trudności. F v V v k k Źródło: O. Williamson, op. cit., s. 67. Rys. 6.1. Klasyfikacja kosztów księgowych i kontraktowania. Wspominaliśmy już o specyficzności aktywów wynikających ze szczególnych cech (charakterystyk) ich położenia, stanu fizycznego, kapitału ludzkiego i przeznaczenia. Ogólnie można podsumować, że specyficzność aktywów występuje w inwestycjach trwałych, w których koszt alternatywny jest niższy od inwestycji ogólnych, pozwala liczyć na wysoki zysk, ale przy wysokim ryzyku. W takich inwestycjach obie strony charakteryzuje szczególne zróżnicowanie i wymaga to zwykle wielu dodatkowych zabezpieczeń realizacji kontraktu. W odróżnieniu od inwestycji ogólnych nie może tu być mowy ani o anonimowości kontrahentów, ani o transakcji natychmiastowej. Dla zrozumienia dynamiki gospodarczej i 103 ewolucji systemów społecznych znajomość zagadnień określanych jako specyficzność aktywów pozwala lepiej zrozumieć siły napędzające rozwój i wzrost gospodarki w warunkach gry między racjonalnością i oportunizmem. Takiej grze zawsze towarzyszy stan niepewności. Tak powszechnie używane pojęcie niepewność (uncertainty), tłumaczymy po prostu jako brak pewności, bezpieczeństwa, wahanie. W nauce ekonomii precyzja wywodów jest wzmocniona odwołaniem się do probabilistyki i jasnego określenia różnicy między pojęciem ryzyka i niepewności. Przypomnę, że ryzyko występuje wtedy, gdy prawdopodobieństwo określonego zdarzenia jest znane, podczas gdy niepewność to sytuacja, w której prawdopodobieństwo określonego zdarzenia nie jest znane. Podejmowanie decyzji jest zawsze związane z zakłóceniami, które generuje niepewność, brak pełnej informacji o zmianach zachodzących w szczególnych okolicznościach czasu i miejsca, także o postawach kontrahentów W nauce wciąż trwa dyskusja nad istotą niepewności, do której włączyli się w latach 70-ych XX wieku także zwolennicy behawioryzmu, a więc kierunku w psychologii i filozofii podkreślającego konieczność badania zachowań i postępowania jednostki wobec pewnych bodźców. Wcześniej niepewność pojmowano głównie jako stan czy też poziom nieprzewidywalności, którego źródłem są siły tzw. wyższe, sama natura dostarczająca losowych zjawisk, jak również sam człowiek zaskakujący jako konsument z jego dziwnymi zmianami w strukturze preferencji. Współcześnie ten typ niepewności (state-contingent kind) określa się jako pierwotną, natomiast niepewność wynikająca z braku dobrej komunikacji (doskonałego przepływu informacji) między kontrahentami, nazywa się wtórną, ale i niezwykle ważną z punktu widzenia ekonomiki instytucjonalnej. Z tego względu w ramach pojęcia niepewności wtórnej wyróżnia się dodatkowo typ behawioralnej niepewności strategicznej, związany silnie z opisanym już zjawiskiem oportunizmu kontrahentów. Zjawisko to jest niezwykle trudne do opisania i wyjaśnienia, bowiem metody badań ilościowych z trudem dają radę z wyznaczaniem prawdopodobieństwa przypadku, szczególną cechą podejścia jednostki do działań związanych z rzadkimi zdarzeniami. Możliwości umysłu ludzkiego w generowaniu oryginalnych pomysłów przekraczają granice wyobraźni. Przykłady wzajemnego zaskakiwania się negocjujących stron zapełniają od dawna arsenały wiedzy historycznej, a u ich podstaw zawsze znajdziemy niepewność pierwotną i wtórną. Z tego fragmentu rozważań godny zapamiętania jest wniosek, że strategiczna niepewność behawioralna ma ogromne znaczenie w procesie podejmowania inwestycji specjalnych, kiedy nie występuje sytuacja doskonałego rynku, zawieranie doraźnych i standardowych kontraktów. Trzeci czynnik, który należy uwzględniać w tworzeniu organizacji gospodarczych i w procesie zawierania kontraktów, znany jest jako częstotliwość, a więc liczba czynności lub zjawisk (w naszym przypadku – kontraktów) powtarzających się w pewnej jednostce czasu. Zachodzi konieczność wyboru między inwestycjami ogólnego przeznaczenia a inwestycjami specjalnymi, przy czym zdajemy sobie sprawę, że częstotliwość występowania pierwszych jest znacznie wyższa niż specjalnych. Czy przeto opłaca się tworzyć drogi i unikalny aparat wytwórczy, angażować duży kapitał i zatrudniać fachowców o rzadkich kwalifikacjach, podejmując wysokie ryzyko w nadziei na relatywnie krótki czas zwrotu nakładów i wysoki zysk końcowy? Literatura przedmiotu jest dość wstrzemięźliwa w formułowaniu jednoznacznych odpowiedzi. Jako oczywiste przyjmuje się argument o częstotliwości kontraktów w inwestycjach specjalnych, zwłaszcza w grupie inwestycji angażujących ogromne kapitały. Statystyka operuje małymi zbiorami przykładów, zwłaszcza w okresach rozwoju pokojowego i bez wpływu szczególnych bodźców zewnętrznych. Godny zapamiętania jest przykład inwestycji zbrojeniowych w gospodarce amerykańskiej w latach II wojny światowej, kiedy powstały ogromne moce wytwórcze wyspecjalizowane na pokrycie potrzeb frontu. Po 104 demobilizacji w procesie konwersji na produkcję pokojową odzyskano tylko niewielką część poniesionych nakładów. W mniejszej skali, ale także ze stratami dokonuje się w Polsce przestawienie aparatu wytwórczego zbudowanego na potrzeby systemu gospodarki socjalistycznej. * Na zakończenie prezentacji istoty kontraktu, jako instytucji i procesu zawierania transakcji, warto kilka słów powiedzieć na temat tzw. transformacji fundamentalnej, która wiąże się z najbardziej kompleksową i dalekosiężną formą przekształceń w stosunkach szeroko pojmowanej wymiany74. Takie przekształcenie obejmuje wszystkie etapy negocjowania i realizacji kontraktu, zagadnienia ex ante i ex post, a podkreśla zwłaszcza transformację sytuacji wyjściowej, kiedy mamy do czynienia z wielką liczbą ofert, w sytuację bilateralnej dostawy dóbr i usług, przypominającą dwustronny monopol. W pierwszej fazie przetargów powstaje asymetria między zwycięskim oferentem, a pozostałymi uczestnikami przetargu. Jeżeli jednak przedmiotem kontraktu była inwestycja w aktywa specjalne, kontrakt miał charakter długookresowy, zadzierzgnęły się i pogłębiły więzi interpersonalne, dokonały się dodatkowe inwestycje w kapitał ludzki, to głębokość przekształceń czyni układ kontraktowy skupiony wokół realizacji wspólnie określonego celu. Możemy jako przykład takiej fundamentalnej transformacji prześledzić proces zawierania kontraktu między przedsiębiorstwem budowy maszyn i firmą branży górniczej, na dostawę oryginalnych, kosztownych i unikalnych urządzeń do wydobycia i przerobu rudy metalu. Perspektywa ponowienia kontraktu i stabilizacji warunków działania jest atrakcyjna dla obu stron. Kadry menedżerów, personel placówek badawczych i biur konstrukcyjnych, także robotnicy kwalifikowani poznają się wzajemnie, inwestują w siebie, transformując się rzeczywiście w układ jakościowo różny od początkowego. 6.2. Główne rodzaje i klasyfikacja kontraktów Istnieje wiele udanych i mniej udanych klasyfikacji kontraktów, opierających się na koncepcjach różnych szkół myślenia i najczęściej związanych z poglądem konkretnych autorów. W ramach wykładu ekonomiki instytucjonalnej warto trzymać się tylko pewnych zasadniczych cech, eksponujących różnice w stosunku do ujęć głównego, neoklasycznego nurtu współczesnej myśli ekonomicznej. Proponuję zacząć od podziału według kryterium stosowanego w ogólnej metodologii badań, a mianowicie od relacji całość-część. Jeśli przyjmiemy, że kontrakt jest idealnie spójną całością, zawierającą wszystkie składowe i elementy w wymiarze czasowym, przestrzennym i wypełnioną właściwą informacją, to bez przeszkód – w rozważaniach teoretycznych – zbiór wszystkich kontraktów możemy podzielić na kontrakty kompletne i niekompletne. W przekonaniu, że model kontraktu kompletnego jest tylko punktem wyjścia do poznania świata realnego, trzeba będzie zgodzić się na konieczność skupienia uwagi na kontraktach niekompletnych. Takie podejście dobrze znamy chociażby ze studiów nad modelami konkurencji doskonałej i niedoskonałej. Koncepcja teoretyczna kontraktu kompletnego wychodzi z założenia, że umowa jest podpisana i strony przystępują do jej realizacji na uzgodnionych warunkach i kierując się własnymi preferencjami, a następnie separują się od siebie75. Jednocześnie wprowadza ograniczenie wzięte z realnego życia, a mianowicie – włącza wymiar czasu i tym samym analizę dynamiki kontraktowania. Jądrem procesu kontraktu kompletnego są zobowiązania (commitments) i renegocjacje. Zobowiązania określają zdolność stron do ograniczenia ich 74 Por.: O. Williamson, op. cit., 73-76. Por.: rozdział 6 podręcznika: B. Salanié, The Economics of Contracts. A Primer, The MIT Press, Cambridge, Massachusetts 1997. 75 105 przyszłych działań w imię zapewnienia przywiązania realizacji kontraktu do wyznaczonego terminu. Czas trwania zobowiązań określa stopień sztywności kontraktu. Ważny czynnik, jakim jest zdolność stron do realizacji zobowiązań, powinien być rozpatrywany z następujących punktów widzenia: 1) struktury instytucjonalnej, przenikającej system prawa kontraktowego; 2) wiarygodności uczestników (agentów, stron), m.in. ich stosunku do sprawy własnej reputacji; 3) występowania pewnych gwarantów (swoistych zakładników) realizacji warunków kontraktu, jak np. zastawu, kaucji, tytułów własności, świadczących o determinacji stron; 4) kar ponoszonych w przypadku jednostronnej decyzji o zerwaniu kontraktu. Ostatni z wymienionych wyżej przypadków – zerwanie kontraktu, trzeba jeszcze uzupełnić, podkreślając znaczenie jednostronności decyzji. Chodzi bowiem o związane z tym kary lub ich brak, ale przede wszystkim o to, że zerwanie zamyka drogę do renegocjacji. W rozważaniach nad pełnym, kompletnym kontraktem, przyjmuje się, że renegocjacja zachodzi wówczas, gdy wszystkie strony decydują się na zamianę istniejącego kontraktu na nowy. Oznacza to, że żadna strona nie może domagać się kar lub odszkodowań. Jako istotne kryterium w klasyfikacji kontraktów przyjmuje się następujące stopnie zobowiązań stron umowy: 1. Brak zobowiązań, albo – zobowiązania natychmiastowe, które określają typ kontraktu realizowanego na miejscu lub od ręki (spot contract). Strony po realizacji kontraktu mogą dalej współpracować, jeśli podpiszą nową umowę. 2. Zobowiązania pełne (full commitments), obejmujące cały okres stosunków między stronami, które nie mogą być zerwane lub renegocjowane. Analiza dynamiki ogranicza się tylko do wykonywania umowy. 3. Zobowiązania długoterminowe, zawierające także renegocjacje (long-term with renegotiation), pozwalające w całym okresie realizacji kontraktu dokonywać wielostronnych renegocjacji zadań i warunków umowy. 4. Zobowiązania krótkookresowe, albo – ograniczone (short-term, limited), jako formy pośrednie między zobowiązaniami natychmiastowymi i długoterminowymi, nie obejmują całego okresu relacji stron i mogą być renegocjowane. Już pobieżna analiza tych rodzajów kontraktów pozwala wyciągnąć kilka prostych wniosków. Wszędzie występują strony, które mogą działać według reguł rozwijanych w teorii gier, a więc znanych z przykładu zwanego dylematem więźnia, koncepcji równowagi Nasha i z ogólnych zasad strategii współpracy lub jej braku wśród uczestników gry. Drugi wniosek dotyczy modelu kontraktu kompletnego i zawierającego pełne zobowiązania stron. Można bowiem z góry uznać, że taki kontrakt musi być korzystny. Oczywiście obracamy się tutaj w świecie idealnym. W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o pewnym rodzaju kontraktu, w którym zawarte jest tzw. zobowiązanie strategiczne (strategic commitment), które jest pośrednio wymierzone w trzecią stronę (zawiera niejako ostrzeżenie – precommitments effects), głosi bowiem, że kontrahenci będą za wszelką cenę realizować umowę. Praktyka biznesu wskazuje na takie kontrakty, w których zobowiązuje się kontrahenta, np. do sprzedaży tylko towarów partnera, a więc do wyłączności pewnych działań. Takie kontrakty zawierane są na granicy legalizmu. Mamy już dostatecznie wiele wskazówek, aby lepiej zdefiniować pojęcie kontraktu kompletnego. Zapisujemy to następująco: kontrakt kompletny jest to rodzaj kontraktu, w którym ujęte zostały wszystkie zmienne mogące mieć wpływ na strukturę relacji kontraktowych branych pod uwagę w całym okresie prowadzonych negocjacji i podpisywania umowy. Zdajemy sprawę z tego, że liczba zmiennych jest ogromna, że nie przewiduje się wystąpienia niespodzianek w procesie rozwoju stosunków kontraktowych i że wszelka zmiana w zewnętrznym środowisku gospodarczym uruchomi zabezpieczenia przewidziane w 106 umowie. Pozostaje teraz dość mocno uproszczone zadanie – jeśli twierdzimy, że kontrakt zawierający pełny zestaw zobowiązań jest zawsze korzystny, to jakie inne formy zobowiązań kontraktowych powodują straty w efektywności? Literatura przedmiotu, na podstawie analizy praktyki gospodarczej, wskazuje na dwie formy zobowiązań i postaw kontrahentów, które silnie oddziałują na poziom efektywności. Pierwsza, związana jest z pojęciem selekcji negatywnej, druga – ze zjawiskiem ryzyka moralnego. Oba zjawiska mają wspólny punkt wyjścia, a mianowicie – zjawisko asymetrii w posiadaniu i dostępie do informacji. Ponieważ o tych sprawach już wspominałem, przeto wystarczy krótkie ich przypomnienie. Selekcja negatywna (adverse selection), rozumiana ogólnie jako dobór przez eliminowanie cech ujemnych, jest prawie powszechna w stosunkach rynkowych i w układach typu pryncypał-agent, w których informacja jest zazwyczaj rozlokowana asymetrycznie. Klasyczny już przykład poszukiwania prawidłowości w takiej sytuacji, zaprezentowany przez G. Akerlofa w jego pracy na temat rynku używanych samochodów, gdzie sygnalizował ogólną tezę o wypieraniu lepszych towarów przez gorsze. Nie miało to jeszcze bezpośredniego przełożenia na specyficzne sytuacje kontraktów pracy i nadzoru właścicielskiego w korporacjach. Dopiero teoria agencji rozszerzyła znacznie obszar poszukiwań, pozwalając sformułować twierdzenia bliższe tym rodzajom kontraktów, które opierają się na charakterystyce zobowiązań. Tak więc w kontrakcie obejmującym pełne zobowiązania spełnione są warunki wysokiej efektywności, ponieważ strony dokonują bezpośredniego i natychmiastowego ujawnienia posiadanych informacji. Nie trudno dowieść, że takie założenie należy do mało realnych i trudno spełnić wolę pryncypała w dalszej przyszłości, rezygnując z możliwości renegocjacji kontraktu. Z tych względów kontrakt wyposażony w zobowiązania długoterminowe ułatwia progresywne ujawnianie informacji i przewidywane (ex ante) obniżenie efektywności. Renegocjacje, uzgadniające kolejne ograniczenia, eliminują wprawdzie ex post stare ubytki w efektywności, ale ex ante tworzą nowe. Praktyczne stosowanie zasady ujawniania informacji staje się wręcz niemożliwe, jeżeli sytuacja podlega wysoce dynamicznym zmianom. Z kolei w kontraktach opartych na zobowiązaniach krótkoterminowych selekcja negatywna ma podobny przebieg dzięki renegocjacjom, ale podlega większej presji czasowej. Ostatni przykład – kontrakt bez zobowiązań, umożliwiający stronom efektywne zerwanie na zakończenie okresu – stwarza sytuację, w której pryncypał pragnie natychmiast wykorzystać każdą informację ujawnioną przez agenta, a ten z kolei nie pała chęcią jej przekazania. Toczy się swoista gra kontrahentów, przypominająca działanie mechanizmu zapadki (ang. ratchet effect), urządzenia blokującego ruch wsteczny. Oznacza to co najwyżej powolny przepływ informacji i mało efektywną alokację zasobów. Ryzyko moralne (moral hazard) występuje tak powszechnie, jak częstotliwość zachowań oportunistycznych i złożoność zjawiska sprzeczności interesów w układzie pryncypał-agent. Możemy posłużyć się szeroką definicją tego pojęcia, podaną w haśle znakomitej encyklopedii Palgraves`a76. W tym ujęciu ryzyko moralne dotyczy działań podmiotów gospodarczych, podejmowanych na rzecz maksymalizacji korzyści wynikających z ich własnych interesów, przynoszących szkodę dla innych. Dotyczy to sytuacji, w której podmioty nie ponoszą pełnych skutków swoich działań, lub – co jest równoważne – nie otrzymują pełnych korzyści ze swoich działań, a to ze względu na niepewność i niepełność lub ograniczoność kontraktów. Chodzi o kontrakty, w których nie występuje klauzula o przypisaniu pełnych strat lub korzyści ich sprawcy. Znaczenie ryzyka moralnego łatwo zrozumieć na przykładach wziętych z praktyki funkcjonowania systemu ubezpieczeń zdrowotnych, dostępu do kredytów i zasad wynagradzania menedżerów. System ubezpieczeń zdrowotnych jest także relacją pryncypał76 Y. Kotowitz, Moral hazard, The New Palgrave. A Dictionary of Economics, Macmillan UK, London 1998, t.3. 107 agent, przy czym panem jest tu społeczeństwo, a sługą – pacjenci i lekarze. Sprzeczność interesów jest wręcz oczywista – relatywna taniość usług sprzyja popytowi na leczenie się i w rezultacie przerzucaniu części kosztów na wszystkich podatników. Z polskich doświadczeń wiemy, jak trudne i nieskuteczne są próby reformowania tej wrażliwej sfery gospodarki narodowej. Z kolei proces pozyskiwania kredytów, a więc najczęściej dostępu do placówek bankowych, ujawnia sprzeczność interesów stron, wymagający powołania do życia instytucji prawnych – ubezpieczeń depozytów bankowych, narażonych na nadmierne ryzyko ze strony dłużników. Liczne przykłady interwencji państwa świadczą także o sprzeczności interesów w relacjach: kredytodawcy – państwowe instytucje gwarantujące wypłatę części depozytu. Jeszcze bogatsze są przykłady rozwiązywania podstawowej sprzeczności interesów warstwy menedżerów, będących wszak sługami właścicieli kapitału wielkich korporacji. Jak wysokie powinny być płace i dodatkowe korzyści prezesów i fachowców w zarządach, aby neutralizować ich oportunizm? Teoria nie ustaje w poszukiwaniach rozwiązań, które zwykle otwierają nowe pole problemów. * Jako uzupełnienie wyżej opisanego podejścia do ogólnej klasyfikacji kontraktów warto poznać też inne ujęcie, w którym punktem wyjścia jest historyczny proces zawierania umów wymiany i krótki opis struktury współczesnych typów i rodzajów kontraktów77. Kontrakt, trafnie określany jako porozumienie o wymianie uprawnień (pełnomocnictw) i ich ochronie, zawarte między podmiotami gospodarczymi, wyrasta ze świadomego i wolnego wyboru jednostek działających w ramach konkretnych struktur instytucjonalnych. Chodzi zatem nie o wzorzec znany jako homo oeconomicus, ale o osobę ludzką od zawsze pozostającą w relacjach z przyrodą, ze wspólnotą i innymi jednostkami, wyrastający i działający w ramach pewnej kultury i etyki, jak również w systemie norm prawa i zasad tworzących różne typy wymiany dóbr i usług. Taki homo relationalis jest modelem bardziej złożonym od homo oeconomicus, który jest tylko jego częścią. Prowadzi swoistą grę z naturą i systemem społeczno-gospodarczym, w której korzysta z instrumentarium zawierającym bogaty zbiór kontraktów. Popatrzmy na tablicę 6.3. dla bardzo ogólnej orientacji w jednym z możliwych systemów klasyfikacji kontraktów. Klasyfikacja obejmuje dwa podstawowe typy kontraktów: 1) historycznie (przypuszczalnie!) wcześniejszy kontrakt sprzedaży i 2) późniejszy – kontrakt najmu. Ogromne doświadczenie w handlu pozwala uogólnić treść kontraktu sprzedaży w następującym twierdzeniu: - kontrakt sprzedaży jest umową między jednostkami w jednakowym stopniu neutralnymi wobec siebie, określającą krąg zadań, które będą wykonywane w przyszłości w miarę realizacji kontraktu. Zwróćmy uwagę na dwa fragmenty podkreślające kwestie neutralności stron umowy i czasu trwania kontraktu. Neutralność oznacza tu brak relacji podległości kontrahentów, ich równość wobec prawa i przyjętych norm postępowania w instytucji wymiany. Natomiast element czasu pozwala rozróżniać relacje stron w akcie jednoczesnej akcji kupna-sprzedaży i zobowiązania stron wybiegające nawet daleko w przyszłość. Nieco mniej przejrzyście ujęte jest określenie kontraktu najmu, w którym uwzględnia się także zagadnienie neutralności stron, ale z dodatkowym zastrzeżeniem, jak również rozszerza się kwestię realizacji kontraktu. Mamy tu do czynienia z następującym zapisem: - kontrakt najmu jest umową między jednostką neutralną wobec ryzyka, a przeciwnikiem ryzyka, określającą krąg zadań, które mogą być wykonywane w przyszłości w miarę realizacji kontraktu. 77 Korzystam m.in. z prac: A.N. Olejnik, Institucyonalnaja ekonomika. Uczebnoje posobije, Inra-M, Moskwa 2000, rozdział 15; G.P. Litwincewa, Institucyonalnaja ekonomiczeskaja tieorija, NGTUniw., Nowosybirsk 2003, rozdział 5. 108 W tym ujęciu strony różnią się w stosunku do podejmowanego ryzyka; jeden jest wrogo nastawiony lub po prostu boi się ryzyka, pragnie więc przekazać kontrahentowi, który jest obojętny, neutralny wobec ryzyka, prawo kontroli nad swoimi działaniami. Występuje tu z różną siłą relacja podległości, sytuacja typu pryncypał-agent, nawet jeśli przekazanie prawa kontroli przez kontrahenta jest dobrowolne. Delegacja prawa kontroli nad swoimi działaniami zachodzi w sytuacji, kiedy jednostka spodziewa się uzyskać większe korzyści, niż działając suwerennie, albo otrzymując od kontrahenta pewną kompensatę za utracone dochody. W takich warunkach tworzą się różne typy stosunków władczych – prostych, kiedy kontrolę sprawuje bezpośrednio jednostka uzyskująca taką delegację; złożonych, w sytuacji uzyskania prawa dalszego przekazywania prawa kontroli innym jednostkom. W tym drugim typie wyróżnia się dodatkowo warianty przekazywania kontroli konkretnym osobom (ad personam) lub określonym jednostkom funkcyjnym w pewnej organizacji, urzędzie lub firmie, co określa się jako delegowanie pozycyjne. Warto pamiętać, że przy tak ogólnej agregacji rodzajów kontraktu w ramach kontraktu najmu znalazły się dwa kolejne działy, a mianowicie – kontrakt wynajęcia (dzierżawy) fizycznego obiektu i kontrakt wynajęcia prywatnej własności. W pierwszym przypadku dzierżawca otrzymuje na określony czas nie tylko prawo korzystania z obiektu, ale i uzyskiwania dochodu. W drugim przypadku – tylko prawo korzystania. Przykłady oportunizmu stron takich kontraktów są powszechnie znane. Nie łatwo jest umieścić w tej klasyfikacji tak istotne w macierzy instytucjonalnej zachowania, jakie wynikają z umowy o pracę. Celowo pomijamy instytucję niewolnictwa, kiedy posługiwanie się pojęciem umowy w relacjach pana z niewolnikiem byłoby po prostu fałszem. Pojawienie się jednostki ludzkiej określanej jako pracownik najemny lub pracobiorca i właściciela środków produkcji jako pracodawcy, przyniosło wiele koncepcji i całych doktryn społeczno-ekonomicznych, wyjaśniających i pobudzających nawet do rewolucyjnych zmian w funkcjonującym ustroju. O podejściu instytucjonalistów będziemy jeszcze zapoznawać się w następnych rozdziałach. W tego typu rozważaniach przeplata się chęć uzyskania precyzji poprzez formalizację z koniecznością uwzględnienia postaw oportunistycznych i pogonią za maksymalnym zyskiem. W systemach kontraktowania wspieranych mocno przez prawo stanowione znaczące miejsce zajmowały w przeszłości, a współcześnie – nawet jedno z czołowych kontrakty kredytowe. Historia i współczesność dostarczają obfitych przykładów zawierania i realizacji umów o pożyczki pieniężne lub w innych walorach. Obowiązek zwrotu otrzymanych aktywów w ustalonej ilości i jakości, całe procedury targowania się o procenty, terminy i wielkość spłacanych rat, przerodziły się w prawdziwą sztukę i wreszcie naukę, pozostającą wciąż w częstych konfliktach z praktyką banków i różnych organizacji kredytowania. Można znaleźć przykłady relacji między kontraktami sprzedaży i najmu, które mają charakter alternatywy. Warto o tym pamiętać, przyglądając się niższej warstwie klasyfikacji kontraktów w naszej tablicy. Widzimy tu wydzielenie ze zbioru kontraktów sprzedaży dwóch kontraktów – klasycznego i neoklasycznego, a ze zbioru kontraktów najmu – relacyjnego (implikacyjnego) i znowu … neoklasycznego. Nic dziwnego, że na rysunku 6.2. kontrakt neoklasyczny ma w nawiasie przymiotnik hybrydowy. Konieczne są przeto dalsze omówienia tych pojęć ze świata kontraktów78. 78 Dobrą podstawą do tego typu klasyfikacji jest koncepcja zawarta w publikacjach amerykańskiego specjalisty w zakresie socjologii prawa I.R. Macneila, The many futures of contracts, „Southern Kalifornia Law Review”, 1974, nr 47 i Contracts: Adjustments of Long-Term Relations dunder classical, neoclassical and relational contract law, “Northwestern University Law Review”, 1978, nr 72. 109 KONTRAKT Kontrakt Kontrakt sprzedaży najmu Kontrakt klasyczny Kontrakt neoklasyczny (hybrydowy) Kontrakt relacyjny (implikacyjny Źródło: A. Olejnik, op.cit., s.237. Rys. 6.2. Ogólna klasyfikacja kontraktów. Punktem wyjścia jest hipoteza o racjonalnych zachowaniach, ale w różnym stopniu uwarunkowanych stanem otoczenia. Oto krótki opis trzech typów kontraktów. Kontrakt klasyczny ma trzy główne cechy: 1) jest kontraktem kompletnym; 2) kontrahenci zachowują się zgodnie z koncepcją równowagi ogólnej Arrowa-Debreu; 3) zobowiązania kontraktowe można analizować bez ponoszenia kosztów79. Taki kontrakt jest umową zawieraną sporadycznie przez w pełni autonomiczne jednostki, których postawy i wzajemne relacje koordynuje tylko mechanizm cen, a ogólna sytuacja społeczno-gospodarcza generuje tylko niski stopień niepewności. Wszystkie warunki umowy, przedmiotem której jest jasno określony towar, chroni instytucja państwa (np. sądy). Kontrahenci bez większego trudu znajdują potrzebną informację, a wobec ryzyka zachowują pełną neutralność. Z reguły mamy do czynienia z kontraktami krótkoterminowymi, z prostym charakterystykami towarów i wyraźnie określonymi zobowiązaniami stron umowy. Taki kontrakt ma także zalety znanych standardów i pozostaje w zgodzie z obyczajem i tradycjami. Strony mają silne bodźce do pełnej realizacji kontraktu, natomiast mogą występować różnice w dostępie do informacji posiadanej przez sądy i do opinii o reputacji kontrahenta. Kontrakt klasyczny jest taką instytucją, która umożliwia dokonywanie aktów wymiany na rynkach konkurencyjnych. W modelach ogólnej równowagi, zwłaszcza Arrowa-Debreu, uwzględnia się i rozróżnia następujące instytucje: prawo rozporządzania, rynki i walrasowskiego licytatora. Można się spotkać z poglądem, że instytucja rynku jest zbiorem klasycznych umów, które zajmują się wymianą jednorodnych dóbr. W kontraktach klasycznych identyfikacja kontrahentów jest bez znaczenia, ponieważ ich zachowania ograniczają trzy wyżej wymienione instytucje80. 79 Teoria równowagi ogolnej Arrowa-Debreu jest punktem wyjścia także do badań nad pojęciem dobrobytu, niepewności i roli pieniadza. Dostarczyła dowodu, zgodnego z logiką matematyki i jednocześnie sensownego ekonomicznie, na istnienie jednego rozwiązania modelu równowagi ogólnej. Przyjęte zostały następujące założenia: 1) występowanie stałych lub malejących korzyści skali; 2) braku tzw. efektów zewnętrznych w produkcji lub konsumpcji; 3) istnienia kompletnego zbioru rynków. Ta teoria odkryła także warunki istnienia systemu cen koordynujących decyzje podmiotów gospodarczych w kierunku optimum. 80 Por. J. Martiensen, Institutionenökonomik. Die Analyse der Bedeutung von Regeln und Organisationen für die Effizienz ökonomischer Tauschbeziehungen, F.Vahlen, Műnchen , 2000, rozdział 10. 110 Kontrakt neoklasyczny to także jednorazowe lub sporadyczne akty wymiany, ale w warunkach poważnej niepewności, utrudniającej precyzyjne określenie warunków umowy, a jej przedmiot ma specyficzne lub wręcz unikatowe cechy. Takie kontrakty zwierane są na relatywnie długie okresy ze względu na konieczność liczenia się z pojawieniem się nieprzewidzianych następstw realizacji poszczególnych etapów i ostatecznego efektu kontraktu. Legalizm takich umów jest pożądany, ale raczej w formie na tyle elastycznej, by pozwalał skutecznie poprawiać zasady współpracy kontrahentów. Mogą to być specjalne pomocnicze narzędzia do analizy postępów realizacji umowy, zmiany w zasadach kalkulacji kosztów i nawet dopuszczenie poważniejszych zmian po zasięgnięciu opinii rzeczoznawców. Identyfikacja uczestników umowy ma przeto duże znaczenie ze względu na konieczność przestrzegania zobowiązań. Kontrakty są niepełne, dopuszcza się umowy w formie ustnej i pisemnej, a konflikty między stronami przekazywane są arbitrażowi, który zwykle wymaga od zainteresowanych dostarczenia dodatkowych informacji. Kontrakt relacyjny (implikacyjny) obejmuje relacje stron, które nawet w warunkach dużej niepewności cechuje długotrwała ciągłość. Znamienne, że obopólna korzyść umowy pozwala górować w niej warunkom nieformalnym nad formalnymi. Gwarancje stwarza wspólny interes, własne sposoby samoobrony i obrona ze strony zaufanego partnera. Określenie relacyjny ma służyć trudnemu zadaniu całościowego opisu form organizacyjnych, które pozwolą rozwiązać problemy koordynacji i motywacji. Kontrakt relacyjny służy przeto tworzeniu formy organizacyjnej obejmującej proces transakcji od prostej wymiany rynkowej, poprzez ciąg form przejściowych aż do układu hierarchicznego wielkich przedsiębiorstw. Istotna różnica między kontraktem neoklasycznym a relacyjnym (implikacyjnym) polega na tym, że ten pierwszy zakłada takie reguły gry (pierwotne i wyjściowe), które pozwalają prowadzić grę ze zmieniającym się otoczeniem aż do uzyskania prawnej formy kontraktu. W kontrakcie relacyjnym reguły gry tworzą się w całym przebiegu dotychczasowej współpracy, mają cechy implikacyjne, zawierając konkluzje lub nie dające się weryfikować. Dyskusja wokół tego typu kontraktów wciąż jest daleka od wyraźnego rozgraniczenia poglądów. Pojawienie się teorii kosztów transakcyjnych i nowego ujęcia istoty rynku i przedsiębiorstw oraz roli układów sieciowych, przyniosły niezwykle liczne wyzwania w metodologii nauki. Przedstawiony skrót treści trzech typów kontraktów możemy rozwinąć, zapoznając się z tablicą 6.3., pozwalającą także porównać ich podstawowe cechy. 111 Cechy kontraktu 1. Termin 2. Mechanizm prolongacji Klasyczny Neoklasyczny Relacyjny Krótkoterminowy Może być długoterminowy Przewiduje się Długoterminowy Sformalizowany Z reguły – nieformalny Samospełniający się 3. Formalizacja Nie występuje, kontrakt samolikwidujący się Sformalizowany 4. Mechanizm ochrony Chroniony z pomocą strony trzeciej - sądu 5. Standardowość 6. Pełność 7. Mechanizm adaptacji Standardowy Pełny Nie występuje Pomoc trzeciej strony – specjalnego sądu Niestandardowy Niepełny Występuje Występuje Niestandardowy Niepełny Występuje, odgrywa ważną rolę Źródło: G. Litwincewa, op. cit., s. 156. Tablica 6.2. Porównanie charakterystyk trzech typów kontraktów. Zaproponowana klasyfikacja kontraktów jest tylko prostym ułatwieniem w poznawaniu bogatego obszaru zjawisk w ramach macierzy instytucjonalnej i będzie wciąż potrzebna w studiowaniu kolejnych działów ekonomiki instytucjonalnej. Definicje wielu rodzajów kontraktów znajdować będziemy w dokumentach normatywnych, archiwach firm, orzeczeniach sądów i w informacjach płynących codzienne w środkach masowego przekazu. Dla zorientowania się w bogactwie nazw kontraktów warto poświęcić jeszcze nieco uwagi na zapoznanie się z prostym zestawieniem par przeciwstawnych określeń kontraktów81. Zestawienie par przeciwstawnych cech kontraktów 1. Kompletny – Niekompletny 2. Klasyczny – Relacyjny 3. Eksplikacyjny – Implikacyjny 4. Obowiązujący – Nieobowiązujący 5. Formalny – Nieformalny 6. Krótkoterminowy – Długoterminowy 7. W standardowej formie – Kompleksowy 8. Wspomagany trzecią stroną – Samorealizujący się 9. Indywidualny (bilateralny) – Kolektywny (multilateralny) 10. Sądownie weryfilowalny – Sądownie nieweryfikowalny 11. Umowa w imieniu własnym – Umowa w cudzym imieniu 12. Umowa z informacją symetryczną – Umowa z informacją asymetryczną. Większość podanych określeń nie wymaga dodatkowych objaśnień. Zatrzymam się przeto tylko na mniej znanych. Określenie obowiązujące i nieobowiązujące odnoszą się do postawy wobec skutków prawnych. Dla przykładu, kontrakty sprzeczne z dobrymi obyczajami kwalifikuje się do grupy nieobowiązujących. Praktyka dostarcza wielu przykładów ogromnych trudności, które 81 J. Martiensen, op. cit., s. 358. 112 usiłują pokonać sądy orzekające w sprawach wielu kontraktów. Stąd pojawia się także nazwa kontraktów sądownie weryfikowalnych i sądownie nieweryfikowalnych. Z kolei kontrakty w imieniu własnym zawiera agent w swoim imieniu, albo w imieniu pryncypała, a więc w cudzym. Stosunek w kontrakcie między pryncypałem i agentem może mieć charakter służbowy i być umową weryfikowalną lub nie przez sądy. Podobny, ale nie identyczny charakter mają kontrakty samorealizujące się i wspomagane. Chodzi bowiem nie tylko o ochronę i pomoc sądów, ale także instancji polubownych i ekspertów. Eksplikacyjne i implikacyjne nie są jednolite, czasem można tę parę określić mianem kontraktów jawnych i niejawnych. Najczęściej dotyczą one umów o pracę, zatrudnienie w warunkach, kiedy część postaw obu stron jest w domyśle, wynika z ogólnych praw i nawet tradycji pracy i wynagrodzenia za trud. * Trzymając się ogólnych wskazówek zawartych w tym podrozdziale skupimy się teraz nad teoretycznym ujęciem kontraktu kompletnego, sygnalizując jednocześnie autentyczną potrzebę poświęcenia szczególnego wysiłku kolejnemu rozdziałowi wykładu, w którym szeroko prezentowane będą problemy kontraktów niekompletnych. 6.3. Kontrakt kompletny – uwagi uzupełniające O kontrakcie kompletnym wspomniałem już z okazji omawiania klasyfikacji, podając jego prostą definicję, ale także dostarczając sporo informacji na temat struktury i sieci powiązań, ponieważ było to nam potrzebne dla zorientowania się w pewnych prawidłowościach i zasadach budowy wszelkich umów. Ułatwiony przeto został taki zabieg, jak klasyfikacja występująca w świecie kontraktów. Decydując się przeto na prezentację dodatkowych uwag, miałem na względzie centralne zagadnienie – uświadomienie roli koncepcji kontraktu kompletnego jako modelu, a raczej wzorca, służącego poznawaniu dynamiki świata kontraktów i doskonaleniu zarówno teorii, jak i praktyki posługiwania się kontraktami niepełnymi. W ten sposób przygotujemy sobie grunt dla eksploracji treści następnego rozdziału. Uwaga pierwsza dotyczy apelu o przywołanie zapamiętanych treści z encyklopedii (propedeutyki, podstaw) prawa dotyczących prawa zobowiązań i tych fragmentów Kodeksu cywilnego, które porządkują zachowania stron w procesie wymiany rynkowej i realizacji treści umów gospodarczych82. Z własnego doświadczenia wiem, jak trudno jest scalić poglądy ekonomistów i prawników, na płaszczyźnie teoretycznej i praktycznej, przy zachowaniu pełnego wzajemnego szacunku. Sięgając do encyklopedii i słowników oraz studiując polskie rozprawy i podręczniki na temat ekonomicznej i prawnej teorii kontraktów, możemy łatwo przekonać się o tym, jak często różnimy się w pozornie znanych zagadnieniach. Świadomość słabości ogólnej i ekonomicznej teorii kontraktów jest znana i analizowana przez wybitnych prawników, którzy zdają sobie sprawę także z niedoskonałości stanowionego prawa umów (kontraktów i zobowiązań). Warto zwrócić uwagę na kilka tez z obszernego eseju naukowców amerykańskiego Yale Law School, dostępnego także nam dzięki Internetowi83 . Wybitni fachowcy z tego ośrodka stwierdzają, że prawo kontraktowe (contract law) nie jest ani kompletną pozytywną teorią opisującą jak jest, ani kompletną normatywną teorią wyjaśniającą, jak być powinno. Znamy takie twierdzenie już z początkowych wykładów ekonomii, która jako nauka musi rozwijać się w ciągłym napięciu, aby w pogoni za precyzją 82 Dobrze jest mieć pod ręką przynajmniej aktualne wydanie: Kodeks cywilny. Przepisy wprowadzające, Wyd. „Park”. 83 Por. A.Schwartz, R.E.Scott, Contract Theory and the Limits of Contract Law. Yale Law School 2003. Internet – http://lsr.nellco.org/yale/lepp/papers/275. 113 nie zgubić celów społecznych. Luki między ustaleniami prawa i etyki występują już w tradycyjnym ujmowaniu pojęcia kontraktu, jako umowy obejmującej wszystkie zawarte w niej obietnice (promises). Nawet w szczegółowych przepisach na temat egzekwowania przetargów (bargains) konieczne jest uwzględnienie całego spektrum i ciągu problemów – od standardowych form kontraktu między firmami i konsumentami do typowych umów handlowych między organizacjami biznesu. Tak obszernego zestawu zagadnień nie objaśniła jeszcze w pełni żadna pozytywna teoria prawa kontraktów. Również normatywne teorie borykają się z istotnymi trudnościami. Opierają się one na jednej z norm, jak np. autonomia lub efektywność, uwzględniając dodatkowo różnorodność treści ujmowanych w umowie, do której taka teoria musi się odnosić. Teorie pluralistyczne usiłują sprostać zapotrzebowaniu zgłaszanemu przez teorie unitarne, które domagają się od sądów przestrzegania zasad efektywności, uczciwości, wiarygodności i ochrony indywidualnej autonomii. Takie metateorie pozwoliłyby określać, które z celów można uznać w warunkach konfliktów za decydujące. Pilnym zadaniem w naszych czasach jest opracowanie normatywnej teorii, która będzie pomocna decydentom w regulowaniu kontraktów biznesowych. Oto jeden z wariantów takiej teorii, zaprezentowanej w cytowanym eseju, spełniający warunki kompletności w bardzo wysokim stopniu. W proponowanej teorii wyróżniono 5 części: 1) usprawiedliwiająca (uzasadniająca) efektywność teorii kontraktów; 2) i 3) związane z funkcjami wdrażania i interpretacji umów; 4) omawiająca problem nie wywiązywania się z zobowiązań; 5) związana z regułami obligatoryjności (obowiązkami stron). Tylko w największym skrócie przedstawię główne problemy ujęte w tych częściach postulowanego wzorca. Część pierwsza wiąże się z etyką biznesu i moralnym usprawiedliwieniem celu przedsiębiorstwa, jakim jest dążenie do maksymalnego efektu, w tym – zysku. Przypomnijmy tradycje sięgające kanonistycznej teorii ceny sprawiedliwej i podobne ujmowanie pogoni za zyskiem w różnych doktrynach religijnych. W innym kontekście o efektywności wypowiada się prawo w odniesieniu do postawy państwa wobec przedsiębiorstw prywatnych. Tu pojawia się potrzeba uwzględnienia typu uprawianej polityki gospodarczej – liberalnej lub protekcjonistycznej lub wręcz nakazowo-administracyjnej. Funkcja wdrażania kontraktu, obejmująca część drugą, zajmuje się wyraźnie instytucjonalnie potraktowaną i analizowaną w etyce biznesu kwestią samej potrzeby wdrażania. Czy zawsze konieczny jest przymus, czy wystarczy zachęta i system bodźców? Jak unikać zamętu w zawieraniu umów i zachowywać się w warunkach nieprzewidywalnych rynków? Wreszcie kwestia zasadności i skali stosowania przymusu w działaniach wdrażających prawo kontraktowe, związana silnie z tradycjami i funkcjonowaniem macierzy instytucjonalnej. Z kolei funkcja interpretacji, ujęta w części trzeciej schematu umowy, podejmuje trudną sprawę języka jako środka komunikacji, ale przede wszystkim fundamentalnej instytucji społeczeństwa. Autorzy słusznie zwracają uwagę na fakt różnego interpretowania pojęć i zagadnień przez strony kontraktów, stosujące swój styl i posługujące się językiem innego środowiska. Zdarza się i tak, że uchylanie się i nie wywiązywanie się z przyjętych zobowiązań strony przedstawiają w językach zindywidualizowanych, mało znanych lub nieznanych sądowi. Liczne przykłady rozpraw dowodzą nie tylko zdolności krasomówczych prokuratorów, obrońców, świadków i sędziów, ale także autentycznych trudności lingwistycznych. Część czwarta traktuje o sprawach uchylania się od zobowiązań i związanych z tym kosztami. Chodzi o precedensy, reguły i standardy, które mogą być trudne do zdefiniowania np. w warunkach asymetrii informacji występującej między kontrahentami. W części ostatniej dość krótko omawia się zagadnienie postaw stron w obliczu koniecznych zmian warunków umowy i możliwości obciążenia karami. 114 Z prawniczej teorii kontraktów wyłania się druga istotna uwaga na temat kontraktu kompletnego. Mamy mianowicie wskazówkę, że kontrakt jest kompletny, jeżeli strony potrafiły w sposób odpowiedzialny wyspecyfikować swoje prawa i obowiązki dla wszystkich możliwych w przyszłości stanów realizacji umowy. Wniosek jest drastycznie prosty – nie może być żadnych luk w warunkach takiego kontraktu! Nie należy przeto dziwić się, że mamy do czynienia z wręcz abstrakcyjnie ujętym wzorcem, od którego każde odchylenie rodzi potrzebę ingerencji kontraktów i strony trzeciej (arbitra, sądu). Twarda praktyka gospodarowania i zasady głoszone przez ekonomię podpowiadają konieczność liczenia się z dodatkowymi kosztami likwidacji lub przynajmniej redukcji powstających luk w realizacji kontraktów. Prawo szeroko uwzględnia takie poczynania w ramach tzw. reguł niewywiązywania się z zobowiązań (default rules), natomiast ekonomia i praktyka gospodarcza włącza raczej świadomie tego typu nakłady do rachunku uwzględniającego stopień ryzyka zawierania i realizacji każdej umowy, przewidując jej niekompletny charakter. Aby bliżej poznać zagadnienia powstawania i usuwania luk między prawem i gospodarką w procesie realizacji umów musimy przebijać się przez gąszcz słownictwa zawartego w kodeksach i podręcznikach84. Dla przykładu, warto zapamiętać, że zobowiązania zawarte w kontraktach mają dwojaki charakter – są fakultatywne (default) lub obligatoryjne (mandatory), co rzutuje na prawne skutki ich niewykonania. Zobowiązania fakultatywne można w zawartym kontrakcie zmieniać lub modyfikować; w drugim przypadku jest to niemożliwe. Podział ten stawia trudną kwestię etyczną, a mianowicie – jakie przesłanki moralne powinny leżeć u podstaw traktowania obu grup zobowiązań? Przykładowo, obowiązek działania w dobrej wierze i zapewnienia gwarancji walorom handlowym, będącym przedmiotem wymiany (good faith, warranty of merchantability), posiada charakter obligatoryjny, bo nie daje się wyrzucić z umowy; natomiast fakultatywne cechy mają zobowiązania typu: zwłoka, odmowa zapłaty, zaniedbanie, uchybienie lub brak. Kodeksy, siłą rzeczy, obejmują przede wszystkim kwestie zobowiązań fakultatywnych. Ekonomiści i prawnicy muszą więc nauczyć się wiele, aby odróżniać pozytywną i normatywną instytucjonalną teorię kontraktów. Kolejna, związana z tym uwaga dotyczy próby uogólnienia koncepcji fakultatywnych reguł postępowania w przypadku nie tylko wywiązywania się z typowych umów, ale w okolicznościach szczególnych. Przykładem jest prawo spadkowe i dokumenty wyrażające wolę jednostki, zwykle – testament. Reguły dziedziczenia majątków należą do typowo fakultatywnych, bowiem wola właściciela może być zmieniona przez niego samego. Możemy tylko wyobrazić kompletne kodeksy praw na każdą okoliczność i wszelkie następstwa w przyszłości. Ciekawe są reguły, którymi rządzą się współczesne korporacje, ponieważ występują tam zbiory reguł fakultatywnych i obligatoryjnych. Mamy znów do czynienia z prostym wnioskiem, że reguły fakultatywne niewywiązywania się z warunków umowy można stosować do autorytatywnych tekstów prawnych. Pozostaje jeszcze ważne z punktu widzenia moralności pytanie – jakie zasady normatywne powinny być wykorzystane w tworzeniu fakultatywnych reguł naruszania warunków kontraktu? Odpowiedź jest dość mętna. Można przyjąć regułę włączenia zasad powszechnie akceptowanych w społeczeństwie, którego część stanowią kontrahenci. Postuluje się także uznać za kryterium efektywność wdrażanej reguły lub jej wpływ na maksymalizację użyteczności. Nie trudno zauważyć, że w historii doktryn ekonomicznych kwestia ta w sposób jawny lub ukryty była propagowana i testowana w praktyce gospodarczej. Duch liberalizmu sprzyjał uwzględnianiu zasady ochrony autonomii i wolności 84 Powtórnie zalecam sięgnięcie do Kodeksu cywilnego, cytowane wydanie, tytuł VII, dział III, Wykonanie i skutki niewykonania zobowiązań z umów wzajemnych. W Internecie łatwo znajdziemy cenny materiał pod hasłem „Legal Theory Lexicon”. 115 jednostki w relacjach kontrahentów, zalecając minimalizację restrykcji i przestrzeganie sprawiedliwości i równości ekonomicznej stron. W pogoni za kompletnym kontraktem i w pełnej świadomości jego abstrakcyjnego kształtu, dochodzi się także do niezwykle sugestywnego dla ekonomistów wniosku, że taka pogoń rodzi coraz wyższe koszty i musi być w pewnym momencie przerwana. Tak działają podmioty gospodarcze aż do szczebla instytucji państwa. W praktyce legislacyjnej wyjściem jest prawo o dobrach publicznych, znane dobrze i w ekonomii, gdzie za takie uważa się dobra, które konsumowane przez jedną osobę mogą być jednocześnie konsumowane przez innych. Reguły w tym przypadku wykluczają konkurencję i niektóre podmioty. Warto w tym miejscu wspomnieć o współczesnych trudnościach w umowach związanych z prawem własności intelektualnej. * Zamykając ten rozdział warto zapamiętać, że wiedza w nim zawarta będzie nam potrzebna do głębszego zrozumienia teorii i praktyki kontraktów niepełnych. Musimy uświadomić sobie, że nawet intuicyjnie rzecz biorąc, poznany już kontrakt kompletny jest prostym wzorcem umowy, która zawiera ustalenia (provisions) odpowiadające potrzebom każdej ewentualności, a więc – kontrakt kompletny nie ma żadnych luk! Zwróćmy uwagę na fakt, że w określeniu każda ewentualność zawarty jest sygnał o pewnym zagrożeniu płynącym z ogólnej niepewności i prawdopodobnych zmian w stanach spraw, w których jest realizowany kontrakt. Stąd płynie wniosek, że w warunkach nieskończonego ciągu przyszłych stanów, w którym działają umowy, nie jest możliwe zapewnienie im jednego wzorca kontraktu kompletnego. Można najwyżej mówić o równie nieskończonym ciągu kontraktów aspirujących do nazwy kompletny. Praktyczne rozwiązanie tego problemu polega na poszukiwaniu kompromisu, przybliżenia do pełnej kompletności, praktycznego wykluczenia z rozważań ewentualności zjawisk z obszaru fikcji paranaukowych. Przykłady tego typu otrzymujemy z doświadczeń zawierania i realizacji zarówno kontraktów wielkich korporacji, jak i małych podmiotów gospodarczych i z informacji instytucji prawa. Zawsze mogą wystąpić kwestie zgodności poglądów pozytywnych z normatywnymi. Zalecana literatura 1. O.E. Williamson, Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Firmy, rynki, relacje kontraktowe, PWN, Warszawa 1998, rozdziały II i III. 2. B. Salanié, The Economics of Contracts. A primer, The MIT Press, Cambridge MA 1997. 116 7. PROBLEMY KONTRAKTÓW NIEKOMPLETNYCH Treść poprzedniego rozdziału pozwoliła nam opanować podstawy ogólnej teorii kontraktów, ale także zapoznać się z różnymi próbami ich klasyfikacji. Znacznie mniej miejsca zajęła prezentacja cech kontraktu kompletnego, ale warto przypomnieć jego znaczenie, jako punktu odniesienia do analizy dominującego w praktyce zbioru kontraktów niekompletnych. Ułatwi to nam realizację w tym rozdziale następującego celu: - poznać i ugruntować wiedzę o teorii i praktyce kontraktów niekompletnych, poprzez zwrócenie uwagi na aktualne badania inspirowane przez gwałtowne zmiany w systemach społeczno-gospodarczych oraz rozwijanie umiejętności analizy coraz powszechniej wdrażanych kontraktów relacyjnych. 7.1. Teoria i praktyka kontraktów niekompletnych Literatura poświęcona procesowi zawierania i realizacji kontraktów niekompletnych rośnie lawinowo od lat 80-ych ubiegłego wieku, zwłaszcza w powiązaniu z działalnością wielkich korporacji i próbami stworzenia teorii opartej na rygorach metodologii nauki. W kształceniu specjalistów z tej dziedziny korzysta się z licznych sformalizowanych ujęć modelowych i przykładów zaczerpniętych z praktyki biznesu. W naszym studium zagadnień ekonomiki instytucjonalnej możemy tylko przybliżyć pewne ogólne koncepcje, ale nie ignorując także wiedzy o sformalizowanych ujęciach modelowych. Zręby takiego ujęcia przedstawili w 1998 r. uczeni amerykańscy Oliver Hart i John Moore, ożywiając kolejną wymianę poglądów85. Autorzy pragnęli odeprzeć atak przeciwników tradycyjnego ujęcia teorii kontraktów niekompletnych, którzy wskazywali na brak ścisłej, rygorystycznej prezentacji jej podstaw. Odsyłając chętnych do oryginalnego tekstu, przypomnę tu kilka ważnych twierdzeń. Tradycyjny punkt wyjścia opierał się na tezie o warunkach niepewności, w której muszą działać kontraktorzy obdarzeni ograniczoną racjonalnością. W związku z tym powstaje sprzeczność, ponieważ apelując do teorii kosztów transakcyjnych, oczekuje się ex ante opisu istoty wymiany. Bez związku z tą sprzecznością pojawiły się koncepcje, że jednak strony mogą opracować całkiem mądre kontrakty, dzięki upowszechnianiu informacji potrzebnej do wcześniejszego opisania przyszłych warunków. Model Harta-Moore`a nie widzi zagrożenia ze strony takiego ujęcia, ale opiera się na twierdzeniu, że można bez ponoszenia kosztów przeprowadzić granicę między zbiorem możliwych, przyszłych, dających się opisać transakcji, w którym dodatkowo znajduje się także kontrakt tzw. zerowy (istotnie – niekompletny!), spełniający warunek optymalnego. Opisywalność sytuacji problemowej ma oczywiście znaczenie, ale niepełna opisywalność może być wystarczająca. Autorzy odrzucają pogląd, że realne kontrakty są totalnie niekompletne, opowiadając się za tezą, że kontrahenci nie są zdolni do zrezygnowania z renegocjacji i wyrzeczenia się ingerencji trzeciej strony. Wysoka precyzja wywodów Harta-Moore`a zyskała duże uznanie, ale także i życzliwe ostrzeżenie, aby nie lekceważyć znaczenia opisywalności różnych nadzwyczajnych sytuacji86. Wbrew rysującej się zgodzie na podział wszystkich kontraktów na kompletne i niekompletne, deklarowanej akceptacji znaczenia kontraktu kompletnego jako pożytecznej abstrakcji i punktu odniesienia do analizy realiów zawierania i realizacji wszelkich umów, wciąż znajdujemy interesujące wątki w dyskusjach, zwłaszcza toczonych między prawnikami 85 Por. O. Hart, J. Moore, Foundations of Incomplete Contracts, NBER Working Paper Series 6726, Cambridge, MA, 1998. 86 Takie ostrzeżenie i ciekawe poglądy znajdują sie w artykule: E. Maskin, On Indescribable Contingencies and Incomplete Contracts, dostępnym on-line w Internecie. (2001r.) 117 i ekonomistami. Przypomnę pewne uogólnienia przydatne w studiowaniu instytucjonalnej teorii kontraktów. Wymiana poglądów między prawnikami i ekonomistami, znajdująca wyraz w publikacjach minionych 20-30 lat, dowodzi zmiany postaw w kilku istotnych dziedzinach87. Specjaliści twierdzą, że prawnicy znaleźli poprawne rozwiązanie kwestii efektywnego zerwania umowy i dysponują licznymi przykładami odpowiednich orzeczeń sądowych. Związane z tym zagadnienie podejmowania właściwego ryzyka również nie sprawia większych trudności. Problemy wysuwane przez ekonomistów nie mają już agresywnego charakteru i mogą być omawiane w drodze normalnej wymiany poglądów. Sama literatura ekonomiczna ma bogaty dorobek w dziedzinie analizy decyzji poprzedzającej zawarcie umowy i jej realizacji, tak dalece ujęty w logiczne wywody, że pozwala coraz szerzej stosować matematyczne metody prezentacji. Jako słabość ekonomistów wymienia się na pierwszym miejscu zlekceważenie problemu podejmowania decyzji na temat zabezpieczeń (precautions, zapobiegania) redukujących prawdopodobieństwo zerwania kontraktu. Pojawiły się przeto nowe trudności w interpretacji pojęć związanych z kontraktami i nowymi formami w ramach struktury instytucjonalnej. Należy odnotować dość znaczące nieporozumienie powstałe między ekonomistami i prawnikami, wywołane przyczepieniem do umów etykietki kontrakty niekompletne, sugerujące wszak istnienie kontraktów kompletnych. Prawnicy mogą po prostu przyjąć, że każdy kontrakt niekompletny ma luki i powinien być uzupełniony np. w postaci reguł zerwania umowy (default rules) lub prawną wykładnię użytych pojęć. Czy zatem kontrakt kompletny może być przedmiotem rozważań sądów? Z punktu widzenia prawników – sądu – kontrakt jest kompletny, jeśli strony są zgodne, że umowa zawiera wszystkie zmienne dotyczące warunków zobowiązań. A jednocześnie jesteśmy już w pełni przekonani, że w samym dążeniu do kompletności strony napotykają barierę kosztów. W realnym świecie – pisał wybitny znawca zagadnienia – negocjowanie kontraktu jest kosztownym biznesem, który mobilizuje menedżerów i prawników. Musi przeto zaistnieć sytuacja, że w pewnym punkcie koszt uwzględnienia w rachunku nadzwyczajnego przypadku przewyższy korzyści wpisania do umowy specjalnej klauzuli i kontrakt będzie podpisany bez niej88. Powstała zatem kwestia – jak opracować skuteczną legalną alternatywę, która nie wymaga pełnej specyfikacji warunków umowy. Jak to się ma do tezy, że przyszłość oznacza nieskończoną ilość możliwych stanów sytuacyjnych? Powyższe kwestie należy potraktować jako kompromis konieczny oraz rozpatrywać w węższych ramach problemu opracowania zbioru reguł przyjętych w umowie lub przez sam system prawny, który może równocześnie optymalizować inicjatywy obu stron w sytuacji, w której występują dwa ograniczenia: 1) sądy są niedoskonałymi decydentami; 2) kontrahenci mogą zawsze renegocjować swoje umowy. Sądy niedoskonałe (imperfect courts) nie potrafią po prostu zmierzyć w miarę dokładnie pewnych zmiennych, uwzględnionych w zobowiązaniach, jak np. procentową zmianę kosztów produkcji w stosunku do pułapu określonego w kontrakcie. Podobnie jest z mierzeniem zmian w produkcji lub dostawach, na które wpływ wywierają zmiany gustów lub mody, mające miejsce w okresie realizacji kontraktu. Niektóre z tych wielkości nie dają się nawet bezpośrednio obserwować i szacować. Przykładem może służyć fakt dodatkowego włączenia przez kontrahenta kosztów utraconych możliwości (opportunity costs). Ogólnie mówi się, że sądy mogą mieć do czynienia z uzyskaniem informacji, która nie daje się obserwować (ewidencjonować, przetwarzać statystycznie) i weryfikować. Orzekanie w sprawach, gdzie występuje taka cecha dostępności informacji jest niezwykle trudne lub wręcz 87 R. Craswell, The “Incomplete Contracts” Literature and Efficient Precautions, “Case Western Reserve Law Review”, 2005, v. 56, nr 1,s. 151-168. 88 B. Salaniè, op. cit., s. 175. 118 niemożliwe. Z tego punktu widzenia – pisze znawca problemu – hipotetyczny perfekcyjny system sądowy, tj. system zdolny do precyzyjnego określenia, bez ponoszenia kosztów, efektywnego działania w każdym możliwym stanie sytuacji, jest ex post ekwiwalentem perfekcyjnego kontraktu kompletnego, w którym strony same są w stanie wyspecyfikować precyzyjnie i bez dodatkowych kosztów efektywne działanie w każdej możliwej sytuacji89. Nie warto dowodzić, że mamy tu do czynienia z czystą abstrakcją. Ważny w praktyce problem wyboru między kontynuacją realizacji umowy lub jej zerwaniem czy też wstrzymaniem, stwarza kolejną okazję do opracowania przez sądy procedury lub formuły stosowania bodźców dla efektywnych zachowań kontrahentów. Chodzi o znalezienie ekwiwalentu wobec zarzutu zaniedbania (negligence rule) postawionego stronie wstrzymującej realizacje lub nawet zrywającej umowę. Znowu pojawia się problem mierzenia efektów i optymalizacji bodźców obu stron kontraktu. Szacowanie strat jest znane od wieków, ale wciąż jest dalekie od precyzji. W fachowej literaturze zaczyna jednak dominować pogląd, że osiągnięcia sądów w tym zagadnieniu są poważne. Ogólny wniosek jest prosty – sądy w wielu sprawach działają niedoskonale, z pewną dozą ryzyka i błędu, ale są już w stanie stworzyć skuteczne bodźce, skłaniające kontrahentów do zmiany postaw i podjęcia renegocjacji umowy. Dość powszechny jest pogląd, że w odniesieniu do praktyki kontraktów niekompletnych strony są skłonne do renegocjacji w każdym czasie. Pojawia się niekiedy paradoks – z jednej strony, możliwość renegocjacji ułatwia prawnikom dostarczanie kontrahentom właściwych bodźców dla dokonania wyboru między decyzją o dalszej realizacji umowy lub jej wstrzymaniu czy zerwaniu. Z drugiej strony, prawnicy mają więcej trudności w dostarczaniu stronom właściwych bodźców do innych efektywnych wyborów. Oto kilka uwag na ten temat. Efektywny wybór – kontynuować czy zerwać – opiera się na prawie nakazującym wyrównanie uczynionych szkód. Tak długo, jak długo renegocjacje są możliwe, wybór efektywny jest także możliwy. Trzeba jednak pamiętać, ze inne bodźce do działań nie dadzą się łatwo optymalizować. Przykładem jest wpływ wyboru na zaufanie (reliance) proponowanej transakcji. Jeżeli, przykładowo, podjęta decyzja wymusi zmiany w technologii dostawcy, zakupu pewnej maszyny, wyjścia naprzeciw oczekiwaniom klienta, to pojawi się problem wielkości kosztów i tolerowanego ryzyka. Efektywny poziom zaufania musi przeto być określony w stosunku do ex ante prawdopodobieństwa, że dostawca, sprzedawca będzie umowę dalej realizować. Łatwo dowieść, że sądowi będzie trudno zdecydować o takim wskaźniku i uznać tezę, że możliwość renegocjacji nie rozwiązuje problemu efektywnej inwestycji w poziom zaufania. Znawcy problemu twierdzą, że w naszych czasach jest trudno lub wręcz niemożliwe zawarcie umowy odrzucającej zasadę negocjowania, która sama nie podlegałaby renegocjacji. Pozostaje jeszcze kwestia zabezpieczeń (precautions), zapobiegania i ogólnie rzecz biorąc – nakładów każdego działania redukującego prawdopodobieństwo przypadku utrudniającego realizację kontraktu. Tradycje zabezpieczenia się przed wypadkami, podobnie jak i w sprawach o wykroczenia, opierały się na zasadzie ponoszenia pełnych kosztów za wyrządzone szkody. Bliżej naszych czasów kontrahenci zaczęli korzystać z narzędzi analizy matematycznej, zwłaszcza z prawidłowości dających się odczytać z rozkładów prawdopodobieństwa zaistnienia szkód. Inwestycje zapobiegające lub zabezpieczające podejmowała zwykle jedna strona. W sytuacji możliwości prowadzenia renegocjacji ex post pojawia się alternatywa – samofinansowania lub wspólnego inwestowania stron w dodatkowe zabezpieczenie realizacji kontraktu. Samofinansowanie występuje wówczas, gdy strona inwestuje w zaufanie (reliance) klientów do swojej działalności, a korzyści z tego tytułu 89 R. Craswell, op. cit., s. 156. 119 odnosi on sam. Inwestowanie wspólne jest trudniejsze, bo wymaga porozumienia długookresowego, kiedy np. jednej ze stron opłaca się inwestować w kontrolę jakości swoich wyrobów, a druga strona ma korzyści trudniejsze do oszacowania. Niedoskonałość sądów występuje bardzo często w prywatno-dowodowych sprawach (adversarial litigation), kiedy konieczna jest weryfikacja informacji dostarczanej przez strony i posiadanej przez sąd90. Prawna teoria kontraktów wyszła z opłotków prostej koncepcji, że kontrahent albo realizuje umowę, albo płaci za szkody jej zerwania. Ekonomiczna teoria kontraktów wprowadza w tym miejscu zasadę renegocjacji, jako trzeci możliwy efekt i toruje drogę przez trudny obszar antycypacji skutków ewentualnej renegocjacji na projektowany kontrakt. Powtarzając niektóre fragmenty argumentacji ekonomistów na temat istoty kontraktów niekompletnych, warto wskazać na te wątki, które mogą być postulatami pod adresem prawników. Przede wszystkim ekonomiści są krytyczni wobec siebie i pragną swoją koncepcję uczynić tak spójną, aby mogła być skuteczniej wdrażana przez prawo. Chodzi zwłaszcza o zagadnienia dotyczące przyszłości – antycypacji skutków inwestycji podejmowanych z myślą o poprawie końcowych efektów realizacji umowy. Kontrahenci, podejmując projektowanie kontraktu, szukają – w warunkach niepewności – rozsądnego kompromisu między efektywnością ex ante, tj. oszacowaną na podstawie informacji o początkowej fazie realizacji umowy, a efektywnością ex post, wzbogaconej o przewidywane lub oczekiwane zmiany w informacji. Muszą zgodzić się na kontrakt niekompletny, ale ich zdaniem wystarczająco efektywny w określonych sytuacjach. Z tych względów w praktyce gospodarczej zaczyna dominować procedura projektowania kosztów transakcji od końca do początku (tzw. zasada back-end – front-end). Jakże trudno jest sądom weryfikować informację dostarczaną przez strony, które mogły być wplątane w łapownictwo, korzystanie z wątpliwych standardów i statystyk, nieprecyzyjnych pojęć typu uczciwość, dobra wola, staranność itp. Zwróćmy uwagę na możliwą redukcję kosztów transakcji związaną z metodą ich odwróconej kalkulacji oraz wykorzystaniem standardów. Niestety, w przypadku standardów sądy i kontrahenci często mają do czynienia z ich mętną i mglistą treścią. Trzeba także pamiętać o różnicach w zasobie informacji posiadanej przez strony i sąd, jakie zaistniały w przedziale czasu – od zawarcia umowy do wszczęcia procesu sądowego. Słabość ekonomicznej teorii kontraktów polega również na tym, że koncepcja weryfikacji opiera się na postulacie poszukiwania prawdy. W procesach sądowych o charakterze prywatnodowodowym sądy nie dążą do posługiwania się miarami obiektywnymi, porównują argumenty obu stron i opierają swoje orzeczenia na podstawie raczej przewagi dowodów lub bilansie prawdopodobieństw niż absolutnej prawdzie. Potwierdza to raz jeszcze znaczenie zjawiska obserwacji i weryfikacji faktów, uwzględniającym trudność u zyskania całkowitej wiarygodności uzyskanych wyników. Koszty procesów dotyczących naruszenia kontraktów mogą być bardzo wysokie i z tych względów strony muszą je uwzględniać w swoich strategiach. Oznacza to, że takie koszty mają endogenny charakter, wynikają z gry prowadzonej przez strony kontraktu. Kontrahenci w swoich decyzjach o kontynuacji lub zerwaniu umowy muszą uwzględniać wysokość kosztów procesowych, a nawet dokonywać inwestycje w celu ich pomniejszenia. Hipoteza racjonalnych oczekiwań jest w tym przypadku wielce przydatna, ale nie zawsze dostarcza absolutnie pewnych wskaźników i argumentów. Strony mogą zmieniać strukturę umowy w celu wyjaśnienia charakteru bodźców użytych przez sąd, manipulując regułami dostarczania dowodów i samej procedury regulującej proces. Strony mogą także ustalić w umowie sposoby obciążania kosztami ewentualnego procesu stronę pozywającą (powoda) lub szukać pewnego zabezpieczenia, np. w postaci zastawu (depozytu). Doświadczenie 90 Interesujące w tym względzie są koncepcje wyłożone w artykule: R.E.Scott, G.G.Triantis, Incomplete Contracts and the Theory of Contract Design, “Case Western Reserve Law Review”, 2005, vol. 56, s. 187-201. 120 kontrahentów i sądów owocuje poszukiwaniem pewnych rozwiązań przed wejściem na drogę sądową, jak to jest już praktykowane w postępowaniu arbitrażowym i rozmowach menedżerów. Nie oznacza to jednak większej transparentności prawa i praktyki gospodarczej. * Ekspansja nowej ekonomiki instytucjonalnej wymusiła poszukiwanie licznych prób określenia różnic w tradycyjnym, neoklasycznym ujmowaniu teorii kontraktów niekompletnych i proponowanym przez zwolenników Williamsona i Northa. Proponuję zatrzymać się krotko nad taką próbą, przedstawioną w publikacji dwóch francuskich specjalistów91. Autorzy pragną odpowiedzieć na pytanie – czy nowa ekonomika instytucjonalna tylko uzupełnia, czy po prostu zastępuje ortodoksyjną teorię kontraktów niekompletnych? Jak to zwykle bywa w dyskusjach naukowych, nie mamy kategorycznej odpowiedzi, ale interesujący zestaw argumentów, o których warto pamiętać. Przede wszystkim autorzy sprowadzają analizę teorii kontraktów niekompletnych do kilku prostych twierdzeń uwzględniających już pewne tezy ekonomiki instytucjonalnej i porównują te twierdzenia z tezami neoinstytucjonalistów. Podział na dwie grupy dyskutantów jest rozmyty i różnice w poglądach chyba nieco przejaskrawione, ale pozwalają przybliżyć stan umysłów środowiska. Zagadnienie racjonalności dla grupy pierwszej ujmowane jest jako zagadnienie rzeczowej racjonalności agentów, ograniczonej racjonalności sędziego, pełnej informacji dla stron i uwzględnienia już istniejących ram instytucjonalnych. Druga grupa przyjmuje za wyjściowe tezy o ograniczonej racjonalności wszystkich uczestników kontraktu, warunki radykalnej niepewności (niepełnej informacji) i początkową autonomię podmiotów (agentów) ekonomicznych. Różnice w celach i zamierzeniach związanych z umową są następujące. Pierwsza grupa statycznie traktuje proces renegocjacji i mechanizm wdrażania, poszukując optymalnych rozwiązań. Grupa druga projektuje systemy zarządzania, podkreślając znaczenie zarządzania w relacjach indywidualnych i kolektywnych, traktując te zamierzenia jako proces dynamiczny i ewolucyjny. W zgodzie z koncepcjami Williamsona szacuje się poziom kosztów transakcyjnych. Obie grupy legitymują się osiągnięciami w teorii i jednocześnie demonstrują słabości w analizie zjawiska kontraktów. Grupa pierwsza za swój wkład może uznać precyzyjną analizę wpływu ram instytucjonalnych na działalność kontraktową, ale nie przeczy występowaniu logicznej niespójności założenia o ograniczonej racjonalności sędziego. Grupa druga, za poważne osiągnięcie (omówimy to bardziej szczegółowo) przyjmuje włączenie (endogeneizacja) do typów zarządzania zbioru tak różnych założeń, problemów koordynacji, funkcji i mechanizmów kierowania. Przyznaje się jednak, że to osiągnięcie nie rozwiązało trudności metodologicznych, zwłaszcza uogólnienia hipotezy ograniczonej racjonalności i samego procesu endogeneizacji. Mamy teraz okazję przyjrzeć się raz jeszcze procesowi zawierania i realizacji kontraktów niekompletnych, porządkując wiedzę o jego fazach i graficznej prezentacji struktury instytucjonalnej. Na rysunku 7.1. trzy istotne daty oznaczone na osi czasu wyznaczają kolejne zdarzenia procesu kontraktowania: 0 – zawarcia umowy początkowej (wstępnej); 1 – podjęcia inwestycji w specyficzne aktywa; 2 – ujawnienia się pewnego stanu w sytuacji; 3 – początku fazy wymiany. Pozwala to wyróżnić dwa okresy ważne dla analizy dziejów kontraktu – okres ex ante, kiedy kontrakt jest niekompletny ze względu na niedostatek informacji na temat pełnych kosztów inwestycji w specjalne aktywa, trudne na tym etapie do wyczerpującego 91 E. Brousseau, M. Fares, “Incomplete Contracts and Governance Struktures: Are Incomplete Contract Theory and New-Institutional Economics Substitutes or Complements?”, [w:] Institutions, Contracts, Organizations, Perspectives from New-Institutional Economics, C. Mènard (ed.), E. Edgar (2000). 121 wyszczególnienia. Trzecia strona (sąd, arbiter) ma informacje dające się obserwować, ale jeszcze nie weryfikować. Okres ex post dostarcza stronom istotnych informacji w związku z ujawnieniem się nieprzewidzianego wydarzenia w problemowej sytuacji, mającej znaczny wpływ na treść zawartej umowy. Zagadnienie – kontynuować realizację umowy, wstrzymać, zerwać, czy też – renegocjować. Mamy to uwzględnione na rysunku 7.2. Umowa początkowa Inwestycje Data 0 Ujawnienie się stanu sytuacji Data 1 Faza wymiany Data 2 Okres ex ante Data 3 Okres ex post Źródło: wg pracy: S. Grossman, O. Hart, The Costs and Benefits of Ownership: A Theory of Vertical and Lateral Integration, “Journal of Political Economy”, 1986, nr 4. Rys. 7.1. Proces zawierania i realizacji kontraktu wymiany. Łatwo zauważyć pojawienie się nowych dat: 3 – związanej z fazą renegocjacji; 4 – sygnalizacją fazy dostaw; 5 – trwania fazy zapłaty, rozliczania się stron z podjętych zobowiązań. Istotnie miejsce zajmuje teraz okres przejściowy, nasycony fluktuacją poziomu niepewności i ryzyka. Umowa Inwestycje Ujawnienie się Faza początkowa stanu sytuacji renegocjacji Data 0 Data 1 Okres ex ante Data 2 Data 3 Faza dostaw Data 4 Okres przejściowy Faza zapłaty Data 5 Okres ex post Źródło: S. Grossman, O. Hart, op. cit. Rys. 7. 2. Szczegółowy proces zawierania i realizacji kontraktu wymiany. Kolejny krok w kierunku wzbogacania treści teorii kontraktów niekompletnych uczyniono próbując scalić sukcesy nauki o kierowaniu i praktyki zarządzania w systemach społeczno-gospodarczych. Uzyskano właściwie pełną zgodę, że racjonalność ograniczona i radykalna niepewność oraz asymetria informacji są głównymi przyczynami niekompletności kontraktów. Z drugiej strony, nauka dostarczyła odpowiednio wiarygodny materiał, aby twierdzić, że w ramach i strukturze zarządzania (governance structure) istotnymi czynnikami są władza i siła wdrażania (authority and enforcement). Relacje między tymi zbiorami czynników pozwalają zlokalizować obiekt naszego zainteresowania – kontrakt niekompletny – i prześledzić podstawowe łącza. Chodzi o szczególny proces – endogeneizację, przez który trzeba rozumieć interakcje zapewniające transformację (przekształcenia) i adaptację struktur 122 zarządzania w otoczeniu i wnętrzu kontraktów niekompletnych. Zadanie ułatwi kolejny rysunek 7.3. Założenia Ograniczona racjonalność behawioralne Radykalna niepewność Oportunizm niezamierzony zamierzony: wzmocniona nieweryfikalność Problemy koordynacji Kontrakt niekompletny Funkcje zarządzania Zachowania napędzające Mechanizmy zarządzania Władza Nieefektywność i (hold-up) Zapewnienie wdrożenia Bodźce i przymus Mechanizm nadzoru Mechanizm arbitrażu Struktura zarządzania Rys. 7.3. Endogeneizacja struktur zarządzania w kontraktach niekompletnych. Wyróżniają się cztery poziomy ogólności: 1) najwyższy, obejmujący znane założenia dotyczące zachowań – ograniczoną racjonalność, radykalną niepewność i oportunizm; 2) istotne problemy koordynacji, na którym umieszcza się właśnie kontrakt niekompletny i nieefektywność działań, mocno naciskaną przez oportunizm i hamującą procesy wdrażania; 3) ten niższy poziom ogólności zajmują funkcje zarządzania, na rysunku zredukowane do dwóch funkcji – zapewnienia zachowań napędzających (driving) i wspomnianą funkcję wdrażania; 4) to najniższy szczebel grupujący mechanizmy: zarządzania – władzę, bodźce, nadzór i arbitraż. Bez trudu odnajdujemy połączenia między oportunizmem agentów – niezamierzonym (pogoń za quasi-rentą) i zamierzoną (np. pokusa moralna) i brak rzetelnej weryfikacji, które określają stopień efektywności kontraktu. Dokonany w tym podrozdziale przegląd teorii i praktyki kontraktów niekompletnych pozwala przejść do prezentacji kolejnych problemów i koncepcji napływających z najnowszych publikacji nie tylko z ekonomiki instytucjonalnej. 7.2. Ciągłe poszukiwanie – presja praktyki Burzliwy rozwój systemów społeczno-gospodarczych nie pozwala ekonomice instytucjonalnej uznać teorię kontraktów za w pełni dojrzałą i dobrze służącą praktyce i polityce ekonomicznej. Obszar kontraktów niekompletnych dostarcza bogatych materiałów do tworzenia wciąż nowych poglądów i koncepcji odkrywających pokłady doświadczeń wręcz prowokujących do badań naukowych. Dodam, że polskie głębokie przekształcenia okresu transformacji ustrojowej i wchodzenia w orbitę najwyżej rozwiniętych globalnych 123 struktur wymiany, generują pilne zapotrzebowanie na uczestniczenie w tych poczynaniach. W ramach tego wykładu konieczne jest zwrócenie uwagi na kilka wybranych przykładów poszukiwania odpowiedzi na aktualne kwestie teorii kontraktów niekompletnych. Na początek zapraszam do poznania poglądu wybitnego znawcy zagadnień teorii kontraktów, który zajął się trudnym i aktualnym zagadnieniem relacji miedzy sektorem prywatnym i publicznym, kładąc nacisk na tak ważny i dla naszej gospodarki wybór: prywatyzować czy nacjonalizować92. Wiemy, że u nas nie zakończył się jeszcze proces prywatyzacji całych gałęzi, ale już pojawiły się przypadki żądania reprywatyzacji niektórych zakładów lub nawet głosy o nacjonalizacji części sektora usług publicznych. Autor rozpatruje zagadnienie na prostym modelu relacji: państwo (rząd) – prywatne przedsiębiorstwo usługowe. W teorii i praktyce znane są dwa rozwiązania – pierwsze, to zawarcie umowy o świadczenie usługi; drugie, wykupienie firmy lub jej nacjonalizacja. Z naszych doświadczeń znamy komplikacje związane z charakterem takich przedsiębiorstw, które jak np. koncerny w energetyce dostarczają prąd ludności i w umowie z państwem (rządem) zobowiązania będą miały raczej charakter ogólnych regulacji kontaktów firmy z konsumentami, niż ze szczegółowym zestawieniem warunków realizacji kontraktu. Znamy także przykłady nadawania aktom nacjonalizacji lub prywatyzacji wybitnie politycznego charakteru, tak odmiennego od relacji w ramach sektora prywatnego. Dodać trzeba, że samo społeczeństwo traktuje państwo jako podmiot gospodarczy diametralnie różny od prywatnych firm, które kierują się kryterium zysku. Różnice między integracją pionową w sektorze prywatnym i prywatyzacją mają jednak ważny wspólny problem – czy lepiej regulować powiązania poprzez dobrowolny, konkurencyjny i niezależny (arms-length) kontrakt, czy poprzez transfer własności? Odpowiedź autora cytowanego eseju opiera się na ważkim stwierdzeniu, że trzeba skupić się właśnie na teorii kontraktów niekompletnych, w której instytucja własności ma szczególne znaczenie. Wszak w takim kontrakcie właściciel aktywów lub firmy ma ostatnie słowo (residual control rights), o czym nie mówi początkowa lub wstępna umowa. Jest to argument silniejszy od nieco spowszedniałych rozważań na temat oportunizmu i pokusy moralnej. W praktyce, także w Polsce, nie można dopatrzeć się jednoznacznych różnic w efektywności zarządzania przez dyrektorów firm prywatnych i państwowych. Jako przykład modelowy może służyć kontrakt zawarty przez rząd na wybudowanie i eksploatację obiektu użyteczności publicznej, np. szkoły, więzienia, zakładu produkcji zbrojeniowej, autostrady itp. Pojawia się także interesująca alternatywa zawarcia partnerstwa prywatno-publicznego. Analiza dwóch przypadków przynosi wnioski nie dające się jednoznacznie weryfikować. W przypadku zawarcia dwóch oddzielnych kontraktów – na budowę obiektu i na eksploatację – prywatny budowniczy może być tańszy od państwowego, ale jako inwestor taki deweloper może zaniedbać inwestycje służące późniejszej eksploatacji. Z kolei wyznaczony na dyrektora przez państwo decydent podwyższy koszty, likwidując skutki niedoinwestowania i nie będzie pobudzany tak silnie do efektywności, jak to jest w biznesie prywatnym. Teoretycznie pozostaje zatem niekompletny kontrakt łączny (bundling), ale tak elastyczny, jak tylko można teoretycznie określić formę i treść kontraktów niekompletnych. * Kolejną próbę wzbogacenia teorii kontraktów niekompletnych znajdujemy w obszernym opracowaniu sponsorowanym przez National Bureau of Economic Research zatytułowanym Kontrakty jako punkty odniesienia i zawierającym odmienne od 93 tradycyjnego, alternatywne i komplementarne ujęcie istoty umowy . Autorzy dowodzą, że 92 O. Hart, Incomplete Contracts ad Public Ownership: Remarks, and an Application to Public-Private Partnerships. (2002). Internet. 93 O. Hart, J. Moore, Contracts as Reference Points, NBER Working Paper 12706, November 2006. 124 kontrakt nie jest tylko zestawem dwustronnych praw i obowiązków, pobudzającym także do długookresowych inwestycji, ale także źródłem dostarczającym ważne punkty odniesienia dla kontrahentów, a zwłaszcza dotyczących ich wrażliwości na uprawnienie do działań (feelings of entitlement). Właśnie analiza kontraktów niekompletnych dostarcza bogatego materiału do przemyśleń. Doświadczenie potwierdza tezę, że pierwotny układ takich uprawnień do działania stron ma poważny wpływ na wynik końcowy realizacji umowy. Trudność prognozowania charakteru przyszłych warunków wymusza zawieranie umów wstępnych raczej elastycznych niż sztywnych, ale nie ma radykalnego sposobu na trafny wybór stopnia elastyczności kontraktu. W tym miejscu wspomina się znane nam treści teorematu Coase`a, sprawy renegocjowania i odwoływania się do sądów. Autorzy proponują nieco inną drogę. Przede wszystkim odrzucają pogląd, że zalecony przez Coase`a kierunek działania – przez renegocjacje stron do efektywności ex post – jest zawsze właściwy. Odrzucają dość szeroko akceptowane założenie o tym, że wymiana ex post jest doskonale kurczliwa, tj. daje się ująć całościowo, scalić (w oryginale – pefectly contractible). Autorzy proponują mówić o wymianie ex post jako częściowo kurczliwej. W związku z tym proponują także rozróżniać dwa rodzaje realizacji kontraktu – pobieżne (powierzchowne – perfunctory) i doskonałe (consummate), które dobrze ujmuje powiedzenie o przestrzeganiu litery lub ducha prawa. Widzimy, że realizacja doskonała nie może być wdrożona prawnie. Kontrahent pragnie zapewnić doskonałą realizację umowy, jeśli czuje, że otrzyma wszystko, co pozwala mu działać, ale zwykle nie ujawnia pewnych niedociągnięć lub po prostu drobnych „przekrętów” (shading). Pozwala to zgłosić postulat pod adresem kontrahentów, aby zawierali umowy dostatecznie sztywne, aby nie doprowadzić do zaistnienia ostrego konfliktu interesów. Dotyczy to zwłaszcza umów o pracę, w których ustala się przyszłe stawki płac, a pracodawca musi liczyć się ze zmianami konkretnych zadań firmy. Nie bez znaczenia są postawy kontrahentów w kwestii ich wzajemnego traktowania się, jak np. podejrzenia o brak zasad czystej gry. Model Harta-Moore`a należy do prostych, a wywody nie wymagają głębszej znajomości zasad formalizacji i wnioskowania logiczno-matematycznego. W naszych studiach na tym etapie wystarczy zapoznanie się z kilku wybranymi zagadnieniami. Podobnie jak na rysunkach 7.1 i 7.2, mamy dwie daty: 0 – kiedy następuje spotkanie stron, a warunki są typowe dla konkurencji doskonałej; data 1 – kiedy ta konkurencja traci na doskonałości i może dojść do sytuacji określanej przez O. Williamsona jako „transformacja fundamentalna”. Chodzi o przeobrażenie się początkowej sytuacji z wielką liczbą oferentów w sytuację bilateralnej dostawy – dwustronnego monopolu. Przyczyną transformacji jest zwykle inwestowanie w specyficzne dla tego kontraktu aktywa. Wstępny kontrakt jest poprawiony po obniżeniu poziomu niepewności, zaczyna się wymiana z określonym stopniem doskonałości. Zakłada się – standardowo – symetrie informacji, neutralność ryzyka i brak przeszkód majątkowych. Przyjmuje się jednak dwa znaczące założenia: 1) wymiana ex post jest tylko częściowo kurczliwa, zwłaszcza w odniesieniu do głównych punktów umowy; 2) wykonawstwo doskonałe nie jest znacząco kosztowniejsze od pobieżnego, ale strony raczej pragną działać uczciwie i być dobrze traktowane. W związku z ostatnim założeniem w literaturze przedmiotu czynione są liczne wzmianki i próby analizy sytuacji prowadzącej do zjawiska shading, bliskiego, jak sądzę naszemu pojęciu przekrętów i postawie kontrahentów, czyniących wzajemnie mniejsze lub większe szkody. Może to być ukrycie pewnych cech jakości towarów, utrudnienie kooperacji, naruszanie terminów dostaw, albo przesadne, bezwzględne domaganie się przestrzegania zasad i procedur wymiany. Przedstawiona tu próba analizy kontraktu niekompletnego zwróciła uwagę na trzy kluczowe postawy kontrahentów: 1) wrażliwość na punkty odniesienia i zestawy upoważnień 125 do działania; 2) wyrachowane nastawienie lub uprzedzenie do drugiej strony; 3) przejście od wzajemnych świadczeń (uprzejmości) do działań odwetowych. * Wymuszony sytuacją rozwiniętej gospodarki dialog między ekonomistami i prawnikami, zwłaszcza w bogatym obszarze relacji między stronami kontraktów niekompletnych, wciąż generuje pomysły na poprawę lub nawet zapobieganie skutków nie wywiązywania się z przyjętych obowiązków. Termin default jest używany prawie w każdej publikacji na temat teorii i praktyki procesu zawierania i realizacji wszelkich umów. Przedstawię jeden z wielu przykładów poszukiwania rozwiązań, zgłoszony pod adresem prawników i konkretnie sądów orzekających o naruszaniu reguł przyjętych przez kontrahentów94. Za kanwę rozważań przyjęto dość częsty przypadek wykorzystania przez jedną ze stron niezbyt jasno określonego zadania, która z wyraźnym naruszeniem zasady good faith (działania w dobrej wierze) czerpała dodatkowe korzyści, naruszając interesy drugiej strony. Sądy nie dysponują precyzyjną definicją pojęcia good faith i nie radzą z trudnościami procesu w takich sprawach. Z kolei ekonomiści wyciągają z analizy właśnie kontraktów niekompletnych wniosek o potrzebie renegocjacji umowy. Pojawia się niebezpieczeństwo zatoru (hold-up) w procesie realizacji kontraktu, a jego świadomość sprzyja skłonnościom partnerów także do ponoszenia kosztów dodatkowych inwestycji. Autorzy eseju rozszerzają pole dyskusji i propozycję rozwiązania do ram problemu inwestowania generowanego przez pojawiające się zatory w realizacji kontraktów niekompletnych. W tym celu zakładają, że sądy chcą w pełni zdawać sprawę z wagi renegocjacji i skłonności stron konfliktu do podejmowania odpowiednich inwestycji. Cytowani autorzy proponują włączenie do reguł związanych z niewykonywaniem kontraktów dodatkowej reguły likwidującej lukę w realizacji umowy. Treść tej reguły oraz jej interpretacja i formalizacja modelowa wymagają skupienia uwagi na kilku fragmentach. Zacznijmy od rozszyfrowania samego skrótu – RSI Default to po prostu Reguła odnosząca się do relacji w specyficznych inwestycjach. Istota zagadnienia polega na tym, że reguła ta objaśnia zwykle niezbyt klarowne lub dwuznaczne sformułowania kontraktu na korzyść strony godzącej się inwestować w celu usunięcia zatoru w realizacji kontraktu. W ten sposób sąd dokonuje zmiany w dotychczasowej relacji stron, ich pozycji i znaczenia. Sąd broni niejako stronę, która może stać się ofiarą zatoru, a jednocześnie zakłada iż działa ona w dobrej wierze. Literatura ekonomiczna w większości skłania się ku takiej roli sądu i jego orzeczeń, jako efektywniejszych od skomplikowanych zabiegów na terenie alokacji zasobów, praw własności i struktury aktywów. Literatura prawnicza podnosi zagadnienie walki sądów z oportunizmem w organizacjach i firmach związanych umowami. Antycypacja zaistnienia konieczności renegocjacji stawia problem dwóch typów – niedoinwestowania i przeinwestowania, określanych rzecz jasna od poziomu inwestycji efektywnej, maksymalizującej korzyści z działań realizowanych w kontrakcie. Niedoinwestowanie występuje w przypadku zdarzeń, w których strony są zainteresowane w kontynuowaniu wymiany, ale umowa nie potwierdza tych zamierzeń. W toku renegocjacji każdy dodatkowy nakład inwestycyjny stwarza przeszkody w przetargach. Relacje między stronami mogą prowadzić częściej do szukania kompromisu, ustąpienia możliwie mniejszej korzyści z zamiarem dalszej realizacji umowy zamiast jej zerwania. Z drugiej strony, przeinwestowanie występuje w sytuacji, kiedy stronom lepiej byłoby nie realizować umowy, 94 Korzystam z obszernego eseju amerykańskich specjalistów: S. Baker, K.D. Krawiec, Incomplete Contracts In A complete Contrach Word, przedstawionego na seminarium w University of Michigan Law School 6 kwietnia 2006 r. Tekst dostępny on-line w Internecie. 126 chociaż kontrakt zobowiązuje do kontynuacji. Decyduje tu wartość utrzymania kontaktów oraz dobrych relacji między kontrahentami w przyszłości. Ponieważ postulowana procedura RSI wyraźnie sprzyja stronie skłonnej podjąć dodatkowe inwestycje, zaleca się zatem jeszcze, dla podtrzymania dobrych relacji, zawiadomić znacznie wcześniej drugą stronę o takim zamiarze. Taki krok zapobiega możliwemu przeinwestowaniu, zachęca strony do wymiany nowych informacji, pozwala odsłonić kolejne luki w umowie i lepiej przygotować same renegocjacje. Takie zawiadomienie może stworzyć klimat dla pojawienia się obopólnych korzyści i ich uczciwego podziału. Nie oznacza to całkowitego rozwiązania problemu dodatkowych inwestycji, ale pozwala sądzić, że w odniesieniu do kontraktów długotrwałych finalne korzyści są większe niż możliwe przeinwestowanie. Warto pamiętać, że procedura RSI wyjaśnia lepiej zobowiązania stron, albo tworzy dodatkowe środki zabezpieczenia ich realizacji. Ogólnie można stwierdzić, że wdrożenie takiej procedury zmniejsza koszty transakcyjne i sprzyja uzyskiwaniu informacji. Strona nie decydująca się na dodatkowe inwestycje może wycofać się z kontraktu, opierając się na informacji zawartej w otrzymanym zawiadomieniu od kontrahenta. * Na zakończenie tego krótkiego przeglądu zagadnień gromadzonych w trakcie wciąż intensywnych analiz procesu zwierania i realizacji kontraktów niekompletnych, sięgnę raz jeszcze do publikacji znanych już nam wybitnych specjalistów. Już sam tytuł eseju wskazuje na sedno sprawy, bowiem głosi ważny postulat dla przyszłych kontrahentów: Umawiamy się teraz, aby umówić się później, i w podtytule pewne dodatkowe wyjaśnienie o charakterze umowy – Kontrakty, które wykluczają, ale nie regulują95. Odsyłając zainteresowanych do obszernego tekstu i klarownie przedstawionego modelu z sugestywnymi wnioskami autorów, ograniczę się do kilku twierdzeń związanych ze specyfiką tego rodzaju kontraktów. Specyfika tej formy kontraktu polega na tym, że strony umawiają się co do pewnych zagadnień właśnie teraz i godzą się na zawarcie umowy w innych sprawach później. Przykładem może być umowa organizatora imprezy z artystą dotycząca konkretnego występu lub całej serii w pewnym okresie. Strony mogą określić honorarium i ogólne zarysy programu, ale jego szczegóły odkładają na później. Podpisując umowę, strony wyszczególniają możliwe jej wyniki (outcomes) i zobowiązują się nie rozpatrywać innych wyników nie ujętych w dokumencie. To właśnie tłumaczy pojęcie wykluczenie (ruled out), które zobowiązuje strony do niezajmowania się wynikami spoza listy umieszczonej w umowie. Natomiast wyniki wpisane na taką listę podlegają analizie, decydowaniu o wyborze, aczkolwiek umowa nie określa mechanizmu ich selekcji, a wybór dokonuje się w drodze wolnej negocjacji i targowania się. To jest właśnie istota zapisu takiej cechy kontraktów, które wprawdzie wykluczają (wyniki spoza uzgodnionej listy), ale nie regulują, tj. nie mają mechanizmu wyboru spośród wyników umieszczonych na liście. W tym miejscu łatwo zauważyć, że pewne kontrakty mogą być sztywne (tight), jeżeli lista ich wyników zawiera mało pozycji, albo mieć luźny (loose) charakter w przypadku wielu możliwych wyników. Powstaje problem podejmowania decyzji na temat długości takiej listy, ponieważ trzeba ocenić relacje między pożądaną giętkością (flexibility), która wprawdzie poszerza pole manewru, ale i zachęca do częstych renegocjacji. Optymalny wybór może być kompromisem. Jeśli np. inwestycje dla podtrzymania więzi kontrahentów są poważne to strony mogą zgodzić się na sztywny kontrakt z bardzo krótką listą wyników. Przeciwnie, niskie nakłady dodatkowych inwestycji zachęcają do kontraktów luźnych. Istotne znaczenie ma tu dopływ i wykorzystanie informacji. W mocy pozostaje jednak ogólny wniosek, że równoważenie ex post wyników kontraktu może być nieefektywne nawet w warunkach 95 O. Hart, J. Moore, Agreeing Now to Agree Later: Contracts that Rule Out but do not Rule In, NBER Working Paper, March 2004, nr 10397. 127 symetrii informacji. Podobnie, elastyczność i granice poluzowania umowy zwężają się wraz ze stopniem niepewności w procesie realizacji kontraktu. Wiele znaczy od postawy stron i ich zainteresowania w utrzymywaniu i wymianie kontaktów w długim okresie. Na zakończenie tej prezentacji warto jeszcze wskazać na pewne ogólne poglądy cytowanych autorów, dotyczące formy relacji kontraktowych. Przede wszystkim podstawą zawierania większości umów niekompletnych są dwa założenia. Pierwsze, iż niezależnie od wszelkich długoterminowych obietnic zgłoszonych ex ante każda strona może jednostronnie zawiesić realizację kontraktu ex post, odmawiając dalszej współpracy. Co więcej, nikt postronny nie jest w stanie zweryfikować odpowiedzialności stron za zerwanie umowy. Założenie drugie głosi, że strony mogą angażować się w różne formy zobowiązań, a zwłaszcza w długookresowe zobowiązanie do powstrzymania się od renegocjacji, lub – krótkookresowe zobowiązania kontynuacji lub wstrzymania realizacji umowy. Jako usprawiedliwienie decyzji odmowy współpracy można uznać pewne trudności technologiczne, albo wynikające z natury samej umowy. Powraca znana dobrze przyczyna w postaci niepewności towarzyszącej kolejnym fazom rozmów i pierwszym etapom realizacji kontraktu. Strony zwykle różnią się w interpretacji punktów umowy związanych z długo lub krótkookresowymi zobowiązaniami. W tych sprawach do głosu dochodzą kwestie prestiżu i etyki biznesu. Często pojawia się potrzeba odwołania się do instytucji prawa i skierowania sporu do sądu. Praktyka wskazuje, że sądy preferują kierowanie stron na drogę renegocjacji, ale mogą także uznać winę jednej strony, która podjęła działania w złej wierze lub pod przymusem, np. grożąc zerwaniem oryginalnej umowy. Sąd może także uwzględnić nieprzewidywalną zmianę sytuacji, a nawet – nastroje ludności, gusty i preferencje akceptowane społecznie. Strony zainteresowane są także w zachowaniu twarzy, tj. prestiżu i opinii. Specjaliści nie ustają w gromadzeniu i przetwarzaniu informacji spływającej szerokim strumieniem z praktyki współczesnej gospodarki, w której obszar kontraktów zajmuje tak ważne miejsce. Konieczna jest przeto raczej pokora niż pochopne tezy na miarę obiektywnych prawd. 7.3. Kontrakty relacyjne Pojawienie się i rozwój stosunków wymiany nie mieszczących się jednoznacznie w ramach systemu rynkowego, ale także wykraczających poza formalne granice przedsiębiorstwa (firmy) z jej układem hierarchicznym, wiąże się ściśle z ewolucją ustroju kapitalistycznego i pozostaje istotnym składnikiem procesu przemian instytucjonalnych. Presja na poznanie i teoretyczne uogólnienie nasiliła się w drugiej połowie XX wieku wraz z rewolucją naukowo-techniczną i koniecznością orientacji w coraz bardziej złożonych powiązaniach świata biznesu, których odzwierciedleniem są kontrakty. Obserwacja faktów i analiza bogatych zasobów gromadzącej się informacji legły u podstaw obecnego przekonania, że umowy nieformalne i niepisane kodeksy zachowań wpływają niezwykle silnie zarówno na stosunki wewnątrz przedsiębiorstw, jak i między nimi. To przekonanie i praktyka współczesnej gospodarki pozwalają wyodrębnić szczególny typ umowy – kontraktu relacyjnego, o którym wspominałem w poprzednim rozdziale. Proponuję przyjrzeć się jeszcze raz zamieszczonej tam tablicy 6.3. Natomiast w tym podrozdziale mamy okazję zapoznać się szerzej z najnowszą literaturą przedmiotu, skupiając uwagę na podstawach metodologicznych i sugestiach scalenia podstaw teorii kontraktów, sprzyjających współdziałaniu nauk społecznych, ekonomicznych i prawa. Zacznę od prezentacji koncepcji głoszonej przez wybitnego amerykańskiego prawnika Iana R. Macneila (1930-2010), związanego z Northwestern University Law School, w którego 128 licznych publikacjach od lat 60-ych ubiegłego wieku rozwijana była oryginalna relacyjna teoria kontraktów96. Głęboka znajomość teorii i praktyki sądowniczej pozwoliła Macneilowi podjąć krytykę klasycznego prawa kontraktu, stawiając generalny zarzut o jego błędnym skupieniu się na zagadnieniach kontraktów nieciągłych (discrete) i proponując szerokie ujęcie kontraktu relacyjnego, sięgające nawet tezy, że może on stać się treścią konstytucji dla całego spektrum – wielkiej lub ogólnej teorii kontraktu (contracts-in-gross theory). Trzeba przyznać, że i teraz prawo i ekonomia uprawiana jest w ramach szczegółowych jego dyscyplin, jak np. umów sprzedaży, prawa pracy, negocjacji, ubezpieczeń itp. Macneil wskazywał na fikcję legalnego pojęcia wolności w warunkach współczesnej koncentracji sił społecznych i ekonomicznych, przy jednoczesnym żądaniu zgody stron zawieranej umowy. Umowa klasyczna wymagała manifestowania zgodności stron co do celów i postaw coraz rzadziej występujących w funkcjonującym ustroju i w działających regułach macierzy instytucjonalnej. W swoich wykładach Macneil porównywał skostniałe zasady klasycznej teorii kontraktu, jak np. ujętych w podręcznikach angielskich i amerykańskich, z rzeczywistością praktyki społecznej i gospodarczej w krajach trzeciego świata. Rozziew między prawniczą definicją kontraktu i jego określeniem w naukach społecznych stał się także coraz wyraźniej postrzegany w krajach wysoko rozwiniętych. Jego zdaniem, źródła prawa kontraktu znajdują się w społecznej normatywnej strukturze, a sam kontrakt jako instytucja legalna spełnia ekonomiczną funkcję projektowania wymiany w przyszłości. Możemy przyjąć, że Macneil odwołał się do bazowej społecznej instytucji wymiany i budując ogólną teorię prawa kontraktu pragnął stworzyć szeroką platformę dla działalności naukowców, prawodawców, sędziów, administratorów, przedsiębiorców, socjologów i polityków. Identyfikacja pojęcia kontrakt relacyjny zajmuje w publikacjach Macneila oraz jego zwolenników i przeciwników wiele miejsca. Z bogatej dyskusji wybrałem tylko kilka istotnych kwestii. Przede wszystkim rozważania nad pojęciem kontraktu relacyjnego Macneil rozpoczyna jednak nie od pojęcia relacja, w logice ujmowanego jako stosunek zachodzący miedzy jakimiś obiektami i dość powszechnie stosowanego w prawie, ekonomii i socjologii, ale od pojęcia kooperacja, tłumaczonego jako współpraca i współdziałanie. Uczynił tak najpierw, podkreślając rolę kontraktu jako narzędzia społecznych działań, a następnie wskazując na więź dwóch cech kontraktu: 1) związek ze społecznymi zachowaniami; 2) zachęcający do podejmowania wspólnego wysiłku. Istnienie zjawiska kooperacji w kontraktach potwierdza bogate doświadczenie praktyki sądowniczej. Macneil wymieniał ten fenomen na pierwszym miejscu wśród pięciu bazowych elementów kontraktu:1) kooperacja; 2) wymiana ekonomiczna; 3) planowanie dla przyszłości; 4) potencjalne sankcje zewnętrzne; 5) społeczna kontrola i manipulacja97. Pierwociny zawierania umów wyłaniają się ze społecznej postawy uczestników wymiany, z dynamicznych przemian w matrycy instytucjonalnej wspólnoty ludzkiej. Drugi wyróżnik w identyfikacji kontraktu stanowią społeczne normy wartości, przy czym norma określana jest jako zasada właściwego działania wiążąca członków grupy ludzkiej i służąca wytyczaniu, kontroli lub regulowaniu pożądanych i akceptowanych zachowań. To społeczeństwo jest budowniczym całego gmachu kontraktów, którego spoiwem są właśnie kooperacja i społeczne normy wartości. W matrycy instytucjonalnej pierwszą warstwą, rdzeniem i bazą dla kontraktu są właśnie struktury społeczne – poglądy, język, normy zachowań. Drugą warstwą, piętrem w tym gmachu, jest ustrój polityczny, który zapewnia granice gospodarki rynkowej. Dopiero na trzecim piętrze do głosu dochodzą 96 Zwartą analizę koncepcji Macneila zawiera esej: D. Campbell, Ian Macneil and the Relational Theory of Contract, CDAMS Discussion Paper 04/IE, March 2004. 97 I. Macneil, Whither Contracts?, “Journal of Legal Education”, 1969 , s. 407. 129 stosunki podkreślające znaczenie kooperacji wewnętrznej i zewnętrznej w poczynaniach kontrahentów. Relacje tego poziomu mają zwrotny wpływ na zmiany w układzie na pierwszym i drugim poziomie, a na swoim piętrze eksponują właśnie rosnącą rolę kooperacji. Zdolność tego układu relacji – kooperacji wewnętrznej i zewnętrznej – jest, zdaniem Macneila, jednostką fundamentalną analizy kontraktów. Jako uogólnienie tego wywodu można powiedzieć, że określając podstawy matrycy instytucjonalnej Macneil wziął pod uwagę społeczną w swej istocie działalność człowieka i polityczne ograniczenia egoizmu, które zapobiegają przekształceniu się konkurencji w wojnę lub pasożytnictwo, a przeto mógł z przekonaniem uzasadnić i taką tezę: - prawo dokonuje wkładu większego niż czyniony w dzieło utrzymania ogólnej stabilizacji, bowiem jest bezpośrednim czynnikiem ułatwiającym realizację współpracy (kooperacji) i ciągłości współzależności poprzez zewnętrzne i wewnętrzne wartości zachowań kontrahentów, generowanych w miliardach relacji kontraktowych. Pojęcie normy zewnętrzne odnosi się w tym kontekście nie tylko do pozytywnego prawa suwerena, ale także różnych źródeł prawa prywatnego, jak np. narzucanego przez biznes i organizacje handlowe. Takie reguły prywatne mogą generować zarówno więzi pionowe, jak i poziome, w rodzaju zwyczajów i tradycji handlowych. Jeszcze większe znaczenie mają normy wewnętrzne, które sterują aktualnymi zachowaniami kontrahentów i zasadami właściwych działań. Macneil zestawił dziesięć takich norm wspierających procesy kontraktowania, akcentujące wagę kooperacji, która respektuje solidarność i wzajemność. Oto zestaw tych norm: 1. Dążenie do integracji. 6. Solidarność. 2. Wzajemność świadczeń. 7. Odtwarzanie norm. 3. Planowanie. 8. Kreacja potencjału. 4. Wdrażanie zgody. 9. Uczciwe środki. 5. Giętkość. 10. Zgodność z matrycą społeczną. Nie trudno zauważyć, jak wiele do powiedzenia w sprawie treści i roli tych norm ma współczesna socjologia, zwłaszcza jej przedstawiciele głoszący koncepcję „organicznej” solidarności współczesnego społeczeństwa. * Pojawienie się kontraktów relacyjnych może być wstępnie tłumaczone także narastaniem złożoności (kompleksowości) umów zawieranych między wielkimi firmami, prawnie niezależnymi, ale ekonomicznie współzależnymi i dysponującymi kapitałem pozwalającym na produkcję w wielkiej skali. Takie kontrakty narzucają inwestowanie w specyficzne aktywa, których nie można łatwo zerwać ze względu na wysokość wyrządzonych szkód. Nie można też przygotować takiego kontraktu z wystarczającym zestawem ex ante zobowiązań i wyszczególnieniem przewidywanych zdarzeń. Klasyczne prawo kontraktów jest bezsilne i musi godzić się z zasadą świadomego przyjęcia przez kontrahentów postaw sprzyjających kooperacji. W ten sposób legalna negocjacja i konkurencja są ograniczone zgodnym przyzwoleniem na współdziałanie w ramach zawartej umowy. Podobieństwo interesów wymuszających solidarność stron umowy wynika niekiedy z siły praw stanowionych przez suwerena, ale w większości przypadków jest rezultatem relacji wewnętrznych prywatnych przedsiębiorstw. Uwzględniając ten fakt Macneil jeszcze raz uściśla definicję kontraktu relacyjnego. Oto krótki wywód. Załóżmy sytuację, w której jednostka maksymalizująca użyteczność doskonale wie, że może osiągnąć zysk, ale jej osobiste pojmowanie użyteczności sprowadza się do chęci zagrabienia tyle ile tylko zdoła, i – co najwyżej – części zdobyczy innego osobnika. Inaczej jest w wymianie relacyjnej. Macneil pisał: Wymiana relacyjna stwarza okoliczności, w których długookresowe, indywidualne, ekonomiczne (materialne) interesy każdej strony są w konflikcie z każdą krótkookresową chęcią maksymalizacji indywidualnej użyteczności 130 odnośnie dóbr w każdej szczególnej wymianie. Im bardziej wymiana jest relacyjna, tym bardziej idea maksymalizacji staje się sztuczna. […] Z czasem akty wymiany czynione w imię motywacji dalekosiężnych wytwarzają normy, do których przywiązują się i oczekują takiego przywiązania innych podmiotów jako stron kontraktu98. Znawcy problemu twierdzą, że powyższe ujęcie należy do poważnych osiągnięć Macneila, który trafnie zidentyfikował zbiór kontraktów relacyjnych, dla których podstawą są działania stron zorientowane świadomie na kooperację. Nie chodzi więc o transakcję jednorazową, ale o wejście do całej sieci stosunków, w procesach negocjowania, realizacji, zmian i sposobów użycia sił i środków. Macneil dowiódł przeto konieczności odejścia od klasycznego prawa kontraktów na rzecz koncepcji kontraktów relacyjnych, które w naszych czasach są najbardziej znaczącą formą wymiany rynkowej. Można jeszcze dodać, że jeszcze raz dostarczony został argument na temat ważnej roli widzialnej ręki, tj. pozytywnych efektów planowania działań przez podmioty gospodarcze w istniejącej i zmieniającej się strukturze instytucjonalnej. Powróćmy jeszcze do kwestii norm, jako zasad właściwego postępowania w procesach dotyczących kontraktów dyskretnych (nieciągłych) i relacyjnych. Przypomnę, że „dyskretność” oznacza w tym przypadku separację dokonywanej transakcji od wszystkich relacji zbędnych w danym momencie. Strony nie są identyczne, nie ma strony trzeciej, idealnymi podmiotami transakcji są kupiec z gotówką i sprzedawca z łatwo mierzalnym towarem. Treść dokonywanej wymiany strony komunikują zwięźle, akt wymiany odbywa się bez zwłoki i zbędnych formalności. Całkowita separacja jest w praktyce niemożliwa, albowiem transakcja odbywa się w ogólnych ramach stosunków społecznych. W ten sposób w koncepcji Macneila zachowana jest spójność dyskretnych i relacyjnych kontraktów. Cechy „relacyjności” występują w różnym stopniu w kontraktach dyskretnych. Podobnie normy konkurencji i kooperacji nie mają ostrych granic, aczkolwiek konkurencja ma większe znaczenie w transakcjach dyskretnych. Współcześnie obserwowany trend gwałtownego wzrostu znaczenia planowania wielkich kooperacji i tym samym ogromnej roli kontraktów relacyjnych nie oznacza eliminacji transakcji i kontraktów dyskretnych. Koncepcje Macneila w dziedzinie prawa i ekonomiki kontraktów, tak krytyczne wobec ekonomii klasycznej, nie zrywają i raczej nawiązują do poglądów szkoły neoklasycznej, a więc podobnie jak to czyni nowa ekonomiki instytucjonalna. Spektrum poglądów i twierdzeń Macneila rozciąga się wzdłuż osi – od skrajnego punktu prostej wymiany jednorazowej (spot sale) do krańcowego punktu wysoce złożonej sieci transakcji. Dyskusja wokół koncepcji Macneila toczy się już od kilkudziesięciu lat i odnotowała więcej ocen pozytywnych niż zdecydowanie negatywnych. Znany jako twórczy autor E.A. Posner, wybitny specjalista integralnego przedmiotu prawo-ekonomika, zarzucał Macneilowi wręcz brak znajomości amerykańskiego dorobku w dziedzinie prawa kontraktów i błędną analizę istoty kontraktu dyskretnego. Natomiast znany już nam O.E. Williamson szeroko korzystał z koncepcji Macneila w swoich rozważaniach nad teorią kosztów transakcyjnych. Sam Macneil pozostaje przy głównych wywodach, ale zdaje także sprawę z niebezpieczeństw pragmatyzmu (presentiation), który w metodologii nauki jest określany jako tłumaczenie przeszłości i przyszłości w taki sposób, jak rozumiemy je teraz. Pozorna „schizofrenia” w postrzeganiu kontraktów dyskretnych i relacyjnych, w istocie po prostu splecionych ze sobą, daje się dość jasno tłumaczyć na gruncie instytucji wymiany, tradycji wzajemności i równoważenia świadczeń. Teoria społeczna wymiany nie daje prostych rozwiązań w obszarze pośrednim między prostą jednorazową transakcją i kompleksem więzi w stosunkach wielkich korporacji. Chodzi wszak i o takie fundamentalne wybory, jakie w ramach instytucji własności dokonywane są między formami własności prywatnej i państwowej. 98 I. Macneil, Exchange Revisited: Individual Utility and Social Solidarity, “Ethics”, 1986, s. 578-9. 131 Na zakończenie przeglądu teorii kontraktów relacyjnych trzeba powiedzieć, że jej dynamiczny rozwój sprzyja wyjaśnieniu współczesnych stosunków wymiany, ale wciąż ma przed sobą ogromne pole do badań interdyscyplinarnych. Takim polem badań i eksperymentowania w ramach polityki społeczno-gospodarczej jest zjawisko kontraktów implikacyjnych, któremu musimy tu poświęcić nieco uwagi. * Rozwijana intensywnie od lat 70-ych ubiegłego wieku teoria kontraktów implikacyjnych ma już bogatą literaturę i rodzi wciąż spory, zwłaszcza ze względu na jej związek z polityką zatrudnienia i zwalczania bezrobocia99. Ponieważ sama nazwa kontrakty implikacyjne (implicit contracts) nie jest jeszcze popularna w polskiej terminologii ekonomicznej, a wyjaśnienia zawarte w materiałach źródłowych nie są, moim zdaniem, zbyt klarowne, przeto godzi się podać kilka uwag wyjaśnienia. Pierwsza uwaga odnosi się do przypomnienia już znanych prób klasyfikacji pojęcia kontrakty i po prostu umieszczenia kontraktów implikacyjnych w zbiorze kontraktów niekompletnych i podzbiorze kontraktów relacyjnych. Druga uwaga jest sugestią zestawienia pary pojęć kontraktów: eksplikacyjnych – implikacyjnych, aby ułatwić przypomnienie znaczenia łacińskich wyrażeń: explicite – jasno, wyraźnie – oraz implicite – zawiera w sobie lub w domyśle. Natomiast fakt, że chodzi głównie o kontrakty związane ze światem pracy i układami społeczno-gospodarczymi, przemawia za przynajmniej wstępnym rozpoznaniem treści tego fragmentu instytucjonalnej teorii kontraktów. Na fali zainteresowania zjawiskami stagflacji, utrzymujących się sporów o płace ze związkami zawodowymi oraz kolejnych identyfikacji luk w istniejących kontraktach dotyczących usług pracy, pojawiły się koncepcje krytyczne wobec modeli rynku pracy lansowanych przez nurt neoklasyczny. Wśród nowych ujęć znalazły się następujące tezy. Przede wszystkim zaleca się patrzenie na rynek pracy nie jak na mechanizm kształtowania stopy płac w drodze zdecentralizowanych personalnych decyzji robotnika o podaży usługi pracy oraz jednostronnych decyzji firm (przedsiębiorstw) sygnalizujących wielkość i strukturę popytu. Kontrakty dotyczące zatrudnienia (usług pracy) są to z reguły negocjacje między partnerami przymuszonymi (zdyscyplinowanymi) przez ograniczenia zewnętrzne. Analiza takiego układu przypomina raczej rynek fuzji (merger) niż giełdę. Mamy tu do czynienia ze specyfiką zatrudnienia, występowaniem tarć w stosunkach kontrahentów i z tendencją odgrodzenia się od wpływu krótkookresowych szoków zewnętrznych. Pozwala to w rozważaniach na temat alokacji zasobów pracy operować pojęciem stopy płac wolnej od konkurencji. Druga teza głosi, że taki kontrakt zawiera w sobie, a więc – implikuje! – odpowiednią dystrybucję niepewności w ocenie wartości i użyteczności wspólnej inwestycji. Pozycje kontraktu określają wielkości świadczeń i stawki płac w kolejnych etapach realizacji, uwarunkowane (zasada – jeżeli..., to...) wynikami obserwacji prowadzonej przez obie strony. Kontrakt implikuje określoną alokację zasobów, ryzyka i transferu dochodów. Nie znajdujemy jednak w tych koncepcjach rozwiązań dotyczących zjawiska sztywności (rigidities) cen i płac. Wśród najważniejszych empirycznych implikacji występujących (można dodać – w domyśle!) w kontraktach pracy znajduje się hipoteza o płaceniu premii ubezpieczeniowej przez robotników w okresach pomyślnych i otrzymywaniu odszkodowań za okresy trudności. Kontrakty implikacyjne wpływają na wygładzenie poziomu konsumpcji w długich okresach, 99 Obszerny wykład zawiera rozprawa: Sherwin Rosen, Implicit Contracts: A survey, “Journal of Economic Literature” 1985 vol.23,s.1144-75.Zwarte ujęcie znajdziemy w haśle Implicit Contracts, umieszczonym w The New Palgrave. A Dictionary of Economics , Macmillan 1998, vol. 2., którego autorem jest Costas Azariadis. 132 aczkolwiek nie zapewniają pełnej przewidywalności procesu zatrudnienia. Szkodliwe społecznie zróżnicowanie ryzyka utraty pracy i przymusowego bezrobocia znajduje swoje – domyślne – rozwiązanie w postaci kontraktowych ubezpieczeń. Możemy już zapisać w tym miejscu definicję z encyklopedycznego hasła pióra C. Azariadisa: Kontrakt implikacyjny jest to konstrukcja teoretyczna pozwalająca opisać kompleksowe umowy, zawarte na piśmie lub przy milczącej zgodzie, między pracodawcą i pracobiorcą, które regulują wymianę usług pracy w warunkach, kiedy różne typy inwestycji w specjalne zawody hamują mobilność zasobów pracy, a możliwość uniknięcia ryzyka jest ograniczona przez niedoskonałość rynków występującą w sytuacjach kryzysowych100. Postulat prowadzenia wnikliwej analizy kontraktów implikacyjnych jest oczywisty ze względu na rangę procesu zatrudnienia we współczesnej gospodarce. Pojawiły się modele przydatne w ekonometrii i demonstracje przydatności pewnych metod zaczerpniętych z teorii gier. Znane w wykładach ekonomii twierdzenie pod nazwą równowagi Nasha, opisujące strategię stron, w warunkach wykluczających zmowę, a zapewniającą obu graczom maksymalizację wypłaty, ułatwia analizę kontraktów implikacyjnych. Wszak w umowie o pracy zawiera się implicite powtarzalna gra kontrahentów o własne korzyści, wybór strategii i ocena postawy – współdziałania lub wrogości. Modele takich kontraktów stanowią już liczne zbiory – od prostych, z groźbą zwolnienia z pracy, przez zawierające dodatkowe elementy roszczeń związków zawodowych, zróżnicowanie ryzyka oczekiwanych korzyści obu stron, aż po uwzględniające dodatkowe źródła dopływu informacji i aspekty kontraktu o zatrudnienie bezterminowe. Usprawiedliwiona pogoń za kompletnością analizy i zasadnością korzystania z ujęć sformalizowanych, nie zlikwidowała przekonania o wręcz niemożliwym do realizacji postulacie – zawarcia w kontrakcie subtelnej równowagi między zachętą do mobilności w odpowiedzi na ciągłe zmiany w popycie, a oporem wobec krótkotrwałych szoków. Na zakończenie tylko krótka relacja możliwości wyjaśnienia przez teorię kontraktów implikacyjnych zjawiska bezrobocia. Posłużę się treścią opracowania wydanego przez brytyjski Center for Economic Policy Research101. Zdaniem autorów, współcześnie występują dwie próby wyjaśnienia zjawiska przymusowego bezrobocia. Pierwsza to właśnie teoria kontraktów implikacyjnych i druga – oparta na modelu efektywności płac. Obie za punkt wyjścia przyjmują zjawisko sztywności płac i właśnie brak giętkości płac nie pozwala rynkom pracy oczyścić się, z kolei firmy nie obniżają płac mimo pojawienia się bezrobocia, aby nie dopuścić do obniżenia wydajności pracy. W ramach kontraktu implikacyjnego firmy neutralne wobec ryzyka zapewniają robotnikom – wrogim wobec podejmowania ryzyka – zatrudnienie w obliczu spadającej krańcowej wydajności pracy, utrzymując stabilne płace. Autorzy dowodzą, że jednak sama sztywność płac nie jest wystarczającą przyczyną przymusowego bezrobocia. Do głosu dochodzą to bowiem pewne istotne cechy samych kontraktów implikacyjnych nie w pełni rozeznana specyfika firmy. Teoria kontraktów implikacyjnych – piszą – zakłada, że robotnicy i firma zawierają kontrakt maksymalizujący oczekiwane zyski firmy, w przekonaniu, że oczekiwane przez robotników korzyści wystarczą jako bodziec do wydajnej pracy. Zdaniem autorów taka argumentacja nie uwzględnia skutków takich decyzji obu stron kontraktu dla ogólnej równowagi i występowania trzech ograniczeń występujących w kontrakcie implikacyjnym. Pierwszym ograniczeniem jest niepełna informacja – zwłaszcza jej brak w odniesieniu do wydarzeń losowych i kryzysowych, a także do tych, które nawet obserwowane nie dają się weryfikować. Drugim ograniczeniem jest brak prawnego mechanizmu jego wdrażania, jaki 100 C. Azariadis, op. cit., s. 733. D.M. Newbery, J.E.Stiglitz, Wage Rigidity, Implicit Contracts, Unemployment and Economic Efficiency, Discussion Paper, June 1985, nr 67. 101 133 występuje zwykle w kontraktach eksplikacyjnych. Pozostaje tylko taki czynnik jak reputacja i mechanizmy samorzutnego wdrażania, uwarunkowane przede wszystkim długotrwałością istnienia firmy. Anulowanie kontraktu implikacyjnego grozi jednak wzrostem kosztów rekrutacji pracowników, redukcją wysiłku robotników i obniżeniem zysków firmy. Jako trzecie ograniczenie występuje kompleksowość, traktowana w kontraktach dość pobieżnie, zwłaszcza w odniesieniu do prawdopodobnych przypadków zmiany ogólnej sytuacji. Według autorów, kontrakty implikacyjne są bardziej narażone na to niebezpieczeństwo niż umowy eksplikacyjne. Zalecana literatura 1. O.E. Williamson, Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Firmy, rynki, relacje kontraktowe, PWN, Warszawa 1998, rozdziały II i III. 2. B. Salanié, The Economics of Contracts. A primer, The MIT Press, Cambridge MA 1997. 3. I.R. Macneil, The relational theory of contract. Selected works of I.R.MacNeil, (ed. by David Campbell), Maxwell, London 2001. 134 8. TEORIA KOSZTÓW TRANSAKCYJNYCH Zagadnienia kosztów transakcyjnych znajdują się na eksponowanym miejscu w praktyce współczesnych systemów rozwiniętej gospodarki rynkowej, pozostając w ścisłej więzi z procesami kontraktowania. Zaskakująco wysokie tempo wzrostu udziału tych kosztów w produkcie krajowym brutto – i to w obu sektorach gospodarki – stworzyło ogromne zapotrzebowanie na teoretyczne ujęcie tego zjawiska z myślą o zwrotnym doskonaleniu praktyki biznesu i polityki ekonomicznej. W tym rozdziale skupimy uwagę na ogólnym pojęciu procesu transakcji, obszernym omówieniu koncepcji kosztów transakcyjnych i bardzo krótkiej prezentacji znaczenia tych kosztów w działalności gospodarczej. 8.1. Pojęcie i typy transakcji Nie trudno zauważyć potrzebę krótkiego zastanowienia się nad bliższym określeniem istoty tak powszechnie używanego pojęcia, jakim jest transakcja. W sensie ogólnym, w zgodzie ze Słownikiem języka polskiego (pod red. W. Doroszewskiego, tom IX, Warszawa 1967, s. 226), mamy do czynienia z działaniem w obszarze wymiany handlowej, obejmującym zawarcie umowy, zwłaszcza handlowej dotyczącej kupna-sprzedaży; układ, porozumienie jako wynik rokowań. Odwołanie się do obcego pochodzenia tego słowa, sugeruje, że łacińskie transactio znaczy po prostu dokonanie. W rozważaniach prowadzonych przez ekonomikę instytucjonalną takie ujęcie uznaje się za zbyt wąskie. Już współtwórca „starego” instytucjonalizmu – John Rogers Commons – traktując zjawisko transakcji za podstawową jednostkę analizy społeczno-gospodarczej, dał następującą definicję:102 Transakcje nie są wymianą towarów, lecz alienacją i pozyskiwaniem, dokonywanym między jednostkami, praw własności i wolności, stworzonych przez społeczeństwo, a przeto muszą być negocjowane przez zainteresowane strony, zanim praca może wyprodukować, konsumenci – skonsumować, a towary mogą być fizycznie wymienione. Przyjmując takie określenie pojęcia transakcja, warto zwrócić uwagę na dwa problemy. Pierwszy, związany jest z traktowaniem jednostki gospodarującej. Wybory dokonywane przez taką jednostkę są jednocześnie indywidualne i głęboko osadzone w kulturze danego społeczeństwa. W naszej kulturze szeroko dyskutuje się o prawach człowieka, jako uniwersalnych i niezbywalnych, przysługujących jednostce bez względu na rasę, płeć, język, religię, narodowość, majątek i inne cechy natury ludzkiej. Te prawa, w których mieszczą się także prawa wolności, nie są wszędzie skodyfikowane. Drugi problem związany jest z wymianą praw własności, podczas której obiektywny czynnik, jakim jest rzadkość (ograniczoność) zasobów i subiektywne dążenie do realizacji własnych interesów, rodzą trzy relacje społeczne – konflikt, zależność i porządek. Takie relacje występują w każdej transakcji, a ich badaniem i korelacją powinny zajmować się nauka prawa, ekonomia i etyka. Od Commonsa możemy przejąć także prostą klasyfikację rodzajów (raczej – typów) transakcji. Analiza teorii ekonomicznych i orzeczeń sądów amerykańskich w sprawach gospodarczych, pozwala wyróżnić trzy rodzaje transakcji: - przetargowa (bargaining), - menedżerska (managerial ), - racjonująca (rationing). 102 J.R. Commons, Institutional Economics, “American Economic Review”, Dec. 1931, s. 652. 135 Warto poświęcić nieco uwagi omówieniu tych – raczej idealnych niż realnie występujących – typów transakcji. W transakcji przetargowej (handlowej) występuje pięciu uczestników – dwie pary sprzedawców i nabywców, i sąd, jako gwarant przestrzegania reguł postępowania. Występuje pełna symetria stosunków prawnych między kontrahentami i dobrowolność decyzji, równość szans, siły przetargowej i konstytucyjna gwarancja sprawiedliwego procesu sądowego. Jak wiemy z wykładu z mikroekonomii, warunki realizacji takiej transakcji można opisać następująco: uczestnik transakcji A oferuje uczestnikowi B dobro x, a z kolei B oferuje dobro y. Warunkiem zawarcia transakcji jest nierówność krańcowej użyteczności i-tego dobra dla j- tego uczestnika transakcji, a więc: MUxA < MUyB oraz MUyB > MUxA takie, że MRSCxyA = MRSCxyB , gdzie MUij - krańcowa użyteczność i-tego dobra dla j-tego uczestnika transakcji, a MRSC – krańcowa stopa substytucji jednego dobra na drugie dla odpowiedniego uczestnika transakcji. Strukturę transakcji przetargowej wyznaczają, jak widzimy, zachowania aż pięciu stron, które dadzą się ująć w czterech relacjach: ‒ konkurencji, rozpatrywanej w kategoriach działań uczciwych i nieuczciwych; ‒ równych szans, które może zakłócić, np. stosowanie dyskryminacji w formie różnych cen na ten sam towar; ‒ siły przetargowej, kiedy konflikt może zaistnieć ze względu na stosowanie nacisku, oszukiwanie partnerów i umyślne szkodliwe wykorzystanie przewagi w tej sile; ‒ prawomocność procesu zawierania transakcji, którą może jednak naruszyć sąd, np. przez odebranie jednemu z uczestników przetargu części jego praw własności lub wolności. Commons dzielił czas transakcji przetargowej na trzy okresy: 1) negocjacji, prowadzących do osiągnięcia zgody, co do zamierzeń; 2) zawarcia kontraktu, w którym uwzględnia się obowiązki i czynności stron; 3) realizacji kontraktu aż do zakończenia transakcji. Transakcje handlowe (przetargowe) występują powszechnie na rynkach dóbr i usług, bardzo wyraźnie na rynku pracy i w operacjach kredytowych, a mniej jawnie – na rynku politycznym. Wprawdzie z definicji ten typ działań angażuje strony równe pod względem prawnym, ale faktycznie w warunkach niepewności istnieją często duże różnice w ich sile przetargowej. Historia odnotowała także fakty świadczące o czymś przeciwnym. Oto w okresie niewolnictwa dochodziło do niejawnej transakcji między tak nierównymi pod względem prawa i siły stronami, jak pan i niewolnik, którzy „wymieniali” między sobą części prawa korzystania z zasobów materialnych właściciela i lojalnością poddanego, świadczącego wydajniejszą pracę. Warto przypomnieć ewolucję stosunków w rolnictwie starożytnego Rzymu, powstanie systemu kolonatu i ustroju feudalnego. Najpierw nieformalnie, a później już w majestacie prawa zmieniała się historyczna instytucja niewolnictwa. Nie mamy także złudzeń, co do występowania w naszych czasach sytuacji asymetrii w relacjach stron w procesie realizacji transakcji przetargowych. U podłoża wielu konfliktów społecznych i gospodarczych istnieje bardzo często nierówność siły przetargowej, jak np. między silnymi związkami pracodawców i słabymi związkami zawodowymi. Transakcje zarządzania znajdują odbicie w relacji kierownik – podwładny, albo inaczej – sytuacja, w której prawo podejmowania decyzji należy tylko do jednej strony, gdzie mamy do czynienia z konfrontacją przywileju i braku prawa. Najogólniej rzecz ujmując, ten typ transakcji występuje we wszystkich układach hierarchicznych, a w szczególności w firmach i organizacjach biurokratycznych. Istotą tych transakcji jest wymiana prawa wolności na określony dochód, rezygnacja z pewnych możliwości podejmowania decyzji na rzecz korzyści osiąganych w warunkach rynkowych. Oczywiście w realnym świecie nie występuje 136 coś takiego, jak absolutne i niezbywalne prawo wolności jednostki, bowiem jednostka zawsze działa w warunkach ograniczeń obowiązujących we konkretnej wspólnocie. Do przykładów transakcji zarządzania zalicza się zwykle stosunki występujące między panem i niewolnikiem, majstrem i robotnikiem, kierownikiem i podwładnym. Asymetria tych relacji jest wyraźna, wynika z ostrej nierówności prawnej stron, której wyrazem jest wyrażanie woli przez nakazy i ich dobrowolne wykonywanie. Historia i analiza współczesności dowodzą, że transakcje zarządzania są zwykle kombinacją czystych form z odstępstwami zrodzonymi przez zawsze obecną niepewność. Według J. R. Commonsa, transakcje racjonowania różnią się od transakcji zarządzania tym, że występuje tu przełożony kolektywny, a podwładnymi – jednostki103. Do takich przełożonych można zaliczyć legislaturę, w odniesieniu do stanowienia reguł opodatkowania i taryf; dekrety władzy totalitarnej; zarząd korporacji ustalający jej budżet; decyzje sądu lub arbitra. Zachowana jest asymetryczność sytuacji prawnej stron, a we wszystkich transakcjach występuje racjonowanie albo bogactwa (wealth) albo siły nabywczej podwładnych, bez korzystania z metody przetargu (czasami maskowane pozorami negocjacji) i zarządzania, które pozostawia się wykonawcom. W procesie zawierania takich transakcji przedkładane są różne argumenty, prośby i szeroko korzysta się ze sztuki przemawiania. W analizie proponowanej przez Commonsa i rozwijanej przez współczesną ekonomikę instytucjonalną poczesne miejsce przypisuje się czynnym regułom działania (working rules). Reguły te pozwalają zaprowadzić porządek w procesie zawierania i realizacji wszystkich poznanych typów transakcji. Rozważania nad rodzajami transakcji można zakończyć dwoma prostymi stwierdzeniami. Pierwsze, że różne rodzaje (typy) transakcji rozwinęły się w historycznym procesie ekonomizacji ich kosztów. Drugie, że takie same operacje mogą być realizowane przez różne typy transakcji w zależności od stosowanych reguł działania, które porządkują relacje między stronami transakcji. We wszystkich transakcjach występuje z różną siłą ich instytucjonalna składowa. Dość często spotykamy się z utożsamianiem dwóch pojęć: transakcja i wymiana dóbr. Dla ich wyróżnienia konieczne jest kryterium czasu i przestrzeni. Czysta wymiana jest po prostu abstrakcją, aktem bez składowej czasu i przestrzeni. Najbliżej tej abstrakcji w realiach gospodarczych plasuje się transakcja handlowa, która może być niekiedy dokonana w momencie czasu – fizyczne przemieszczenie towaru i alienacja praw własności. Za czystą transakcję można natomiast uznać standardowe kontrakty giełdowe na przyszłą dostawę towarów, walorów lub dewiz (future business), w których ma miejsce alienacja praw własności bez fizycznego przekazania przedmiotu transakcji. Zresztą sam towar może być traktowany dwojako – jako wytwór technologii i stosunków własnościowych. Cechy szczególne transakcji handlowej i wymiany dóbr pozwalają wyróżnić także cztery wspólne ich typy: 1) formalny bezosobowy; 2) nieformalny personalny; 3) formalny personalny i 4) nieformalny bezosobowy. Istotny ze względu na zrozumienie wagi kosztów transakcji i ich miejsce w teorii ekonomiki instytucjonalnej jest podział transakcji na dwa kolejne typy, wprowadzony do literatury przedmiotu przez brytyjskiego ekonomistę – Daniela W. Bromley`a (ur. 1940)104. Podstawą tego podziału jest pogląd, że zachowania i postawy członków wspólnoty gospodarczej są czymś więcej niż wymianą dóbr i usług, tak jak ekonomika jest czymś większym niż nauka o wyborach indywidualnych i zbiorowych. Bromley uznał za istotne włączyć do typologii transakcji – obok tradycyjnych transakcji towarowych (commodity transactions) – także transakcje instytucjonalne (institutional transactions). Oto dwa proste 103 Tamże, s. 653-4. D. W. Bromley, Economic Interests and Institutions: The Conceptual Foundations of Public Policy, Basil Blackwell, Oxford UK 1989, rozdział 5. 104 137 określenia tych pojęć: Działania podejmowane w odpowiedzi na nowe warunki ekonomiczne, w intencji ustanowienia nowego układu instytucjonalnego, nazywa się transakcjami instytucjonalnymi. Natomiast działania podjęte wewnątrz danej struktury instytucjonalnej są określane jako transakcje towarowe105. Transakcje instytucjonalne Przesłanki Rezultaty Warunki gospodarcze Struktura instytucjonalna Rezultaty Przesłanki Transakcje towarowe Źródło: D. Bromley, op. cit. s.110. Rysunek 8.1. Transakcje instytucjonalne i towarowe. Takie ujęcie zmienia radykalnie koncepcję szkoły neoklasycznej, dla której struktura instytucjonalna jest czynnikiem zewnętrznym (egzogenicznym) w modelu wyboru, a warunki ekonomiczne były tylko rezultatem procesu wymiany. Podejście i ujęcie Bromley`a (por. rys.8.1) zapewnia ciągłość odnawiania (reprodukcji) stosunków międzyludzkich w realnym czasie. Pozwala badać wpływ preferencji, poglądów ideologicznych i stereotypów myślenia na ewolucję macierzy instytucjonalnej. Transakcja instytucjonalna kończy się stabilizacją oczekiwań podmiotów gospodarczych wobec zbioru ograniczeń występujących w procesie dokonywanego wyboru. Koncepcja transakcji instytucjonalnej pozwala także analizować ich rodzaje, związane z: 1) redystrybucją korzyści gospodarczych; 2) realokacją możliwości gospodarczych; 3) wzrostem efektywności ekonomicznej i 4) redystrybucją dochodu. * W tym miejscu warto zasygnalizować istotną zmianę w samej definicji transakcji, dokonującą się wraz z kolejnymi próbami uogólnienia teorii kosztów transakcyjnych i współzawodnictwa między różnymi ośrodkami ekonomiki instytucjonalnej. Wybitny znawca problemu Claude Mènard zwrócił uwagę na zawężenie pojęcia transakcja do zjawiska wymiany praw własności. Jego zdaniem trafniejsza jest następująca definicja:106 - transakcja jest to dowolny transfer praw korzystania z towarów i/lub usług dokonany między technologicznie rozdzielnymi jednostkami. Położenie akcentu na prawo korzystania pozwala wyjść poza granice rynku, w których zamykały się liczne dotychczasowe ujęcia transakcji. Szeroko upowszechnione, encyklopedyczne ujęcie głosiło tezę o transferze praw własności, zwłaszcza zdecentralizowanych i prywatnych, a więc na rynkach, gdzie działa mechanizm cenowy107. Włączenie transakcji pozarynkowych, odbywających się ramach organizacji, zwłaszcza w przedsiębiorstwach wielowydziałowych, a także w systemie gospodarczym kierowanym 105 Tamże, s. 110. C. Mènard w rozdziale 1.3 książki Institucyonalnaja ekonomika, red. A. Olejnik, Moskwa, Infra – M 2005, s. 118 107 J. Niehans, Transaction costs, The New Palgrave. A Dictionary of Economics, 1998, s. 676-9. 106 138 planowo z jednego centrum rozszerza obszar analizy. W tych obszarach przekazywanie uprawnień nie wiąże się z transferem praw własności. Nie trudno zauważyć jak takie rozszerzenie zakresu pojęcia transakcja wzbogaca rozważania na temat kosztów transakcyjnych. Zwróćmy uwagę i na fakt bliskiego pokrewieństwa tych nowych ujęć z potocznym rozumieniem transakcji, jako czynu przenoszącego dobro od dostawcy do użytkownika. Każda transakcja odbywa się w ramach matrycy instytucjonalnej i pewnej struktury zarządzania (governance structure), jakimi są rynki, kontrakty, hierarchie (przedsiębiorstwa) i hybrydy. Mają one swoje silne i słabe strony. Mechanizm rynkowy generuje silne bodźce do maksymalizacji korzyści, ale nie może zapewnić inwestycji specyficznych dla danej transakcji. Z kolei struktura zarządzania oparta na kontraktach, jak to omawialiśmy w rozdziale poprzednim, zapewnia taką protekcję dla specyficznych inwestycji i jest jednocześnie podobna do rynkowych bodźców maksymalizacji zysków. Umowy nie mogą jednak zabezpieczyć strony przed wyzwaniami zjawisk nagłych i kryzysowych. Wreszcie transakcje zawierane w ramach układu firm (hierarchii), zwłaszcza w procesach integracji pionowej, posiadają ważną cechę internalizacji (włączania) wartości inwestycji specyficznych dla danej transakcji, choć nie pozwala to kontrolować kosztów z siłą typową dla rynków. Wiemy już o potrzebie rozróżniania pojęć instytucja i organizacja, wobec czego nie będziemy mieli trudności z wyjaśnieniem sytuacji, w których transakcje mogą mieć charakter wewnętrzny lub zewnętrzny w stosunku do pewnej organizacji. Ma to, jak zobaczymy, istotne znaczenie z rozliczaniem kosztów transakcji. Biorąc pod uwagę i ten czynnik, przyjrzyjmy się całemu spektrum struktur zarządzania, w ramach którego wielkie przedsiębiorstwa mogą dokonywać wyborów, tj. organizować transakcje. Rynki proste (spot) Paliwo, mleko Spektrum struktur zarządzania: Proste kontrakty Kontrakty Kontrakty krótkoterminowe długoterminowe relacyjne P r z y k ł a d y: Zwyczajowe, Zasilanie Pozyskiwanie stałe dostawy energii, wielkich konserwacja, urządzeń i długookresowa maszyn dzierżawa Integracja pionowa Zaopatrzenie organiczne, wsparcie przez usługi wewnętrzne Źródło: Internet. Tab.8.1. Struktury zarządzania i przykłady. Zapisy w tablicy można skonfrontować z posiadaną wiedzą o działaniu wielkich przedsiębiorstw, jak np. PLL LOT , które dokonuje ogromną liczbę transakcji w wielu strukturach zarządzania. Tankowanie paliwa i karmienie obsługi może odbywać się w schemacie znanej jednorazowej transakcji, natomiast już zaopatrywanie w żywność pasażerów wymaga zwykle zawarcia umowy z odpowiednimi firmami. Dostawy specjalnych paliw, energii elektrycznej, okresowe remonty i codzienna konserwacja jest już treścią kontraktów długoterminowych. Zamówienia na samoloty i wyposażenie lotnisk to już sprawa kontraktów relacyjnych. Natomiast transakcje wewnętrzne w ramach wielkiej firmy mogą być związane z realizacją procesów integracji pionowej. Do charakterystyki procesu transakcji trzeba dodać jeszcze kilka cech związanych z koniecznością tworzenia dodatkowych mocy drogą wyspecjalizowanych na tę okoliczność inwestycji. Istotny wpływ na koszty transakcji mają następujące specyficzne cechy: 1. Lokalizacja kontrahentów, którzy często dążą do rozmieszczenia swoich zakładów w pobliżu, aby ułatwić kontakty i obniżyć koszty tworzenia zapasów i transportu. 139 2. Fizyczne właściwości przedmiotów transakcji, które narzucają zadania w zakresie specjalnego wyposażenia i oprzyrządowania. 3. Odpowiedni kapitał ludzki – kontrahenci muszą rozwijać potencjał naukowy i zawodowy swoich pracowników, biorąc pod uwagę specyfikę kontraktu. 4. Gorliwe (dedykowane) tworzenie potencjału służącego potrzebom klienta mającego znaczącą pozycję na określonym rynku, aby uzyskać lepszą pozycję w konkurencji. 5. Reputacja firmy, niezwykle istotny czynnik sprzyjający upowszechnieniu informacji w relacjach transakcyjnych, ale wymagający zwykle poważnych nakładów. Z dotychczasowej wiedzy o procesie transakcji, specyfice, intensywności i kierunkach wpływu na koszty i końcowe wyniki, możemy nakreślić prosty schemat porządkujący treści wywodów i ułatwiający ich zapamiętywanie. Kryterium wyboru struktury zarządzania – maksymalny zysk z transakcji Specyficzne aktywa Potencjał oportunizmu Ograniczona racjonalność Rynki proste (spot) Proste kontrakty Kontrakty krótkoterminowe długoterminowe Kontrakty relacyjne Integracja pionowa Ograniczona racjonalność Koszty produkcji Tab. 8.2. Zależność charakterystyki transakcji i struktur zarządzania. Długość i kierunek strzałek wskazują na wzrost lub spadek siły oddziaływania danej cechy na wynik końcowy transakcji dokonującej się w poszczególnych strukturach zarządzania. Ocena efektywności samych struktur zarządzania może być oczywiście dokonana tylko z punktu widzenia konkretnej transakcji. * Dokładne zrozumienie istoty pojęcia transakcja i przygotowanie gruntu do podjęcia analizy jej kosztów skłoniło mnie do przedstawienia fragmentów jeszcze jednego ujęcia genezy i struktury procesu transakcji, a zwłaszcza jej miejsca w społecznym makrosystemie, określonym chyba niezbyt trafnie jako system produkcji108. Autorzy obszernego eseju traktują system produkcji jako jeden z zaprojektowanych artefaktów, tj. układów społecznych stworzonych przez człowieka, w którym projektanci borykali się z problemem wyznaczenia właściwego miejscaprocesowi transakcji. Problem nie jest trudny w warunkach pełnej jasności praw przyrody i logiki oraz opanowanej technologii. Niekiedy sytuacja wręcz eliminuje transakcję, a najczęściej decyzja o transakcji wymusza 108 C. Y. Baldwin, K. B. Clark, Where Do Transactions Come From? A Network Design Perspective on the Theory of Firm, ” Harvard Business School”, May 22, 2006. 140 projektowanie dodatkowych elementów systemu produkcji. Bliższe określenie systemu produkcji sprowadza to pojęcie do dwóch składników: 1) sieci zadań (network), wykonywanych przez agentów i 2) transferów energii i informacji między nimi. Autorzy dowodzą, że o ile transfery energii i informacji są konieczne i wszechobecne, to takie koszty trudno ujmować w pewnych transferach, które po prostu nie są typowymi transakcjami. Uzasadnienie znajdujemy przy bliższym zapoznaniu się z kosztami nieciekawymi (mundane – przyziemne, prozaiczne), towarzyszące strumieniom materiałów i energii. Przyjęło się takie koszty traktować jako niegodne większej uwagi, ale gwałtowny postęp naukowo-techniczny wymusza ich włączenie do projektowania makrosystemu gospodarki. Autorzy proponują wprowadzenie do sieci zadań struktury modularnej, uwzględniającej takie koszty i ich internalizację w systemie kosztów transakcji. Jeszcze kilka uzupełnień. Sieć zadań i transferów można przedstawić jako graf, w którym zadania odpowiadają węzłom, a transfery łączom, w zgodzie z logiką wykorzystywanej technologii. Zadania wykonują agenci – ludzie i maszyny, ale muszą korzystać z transferów różnych rzeczy, co powoduje pojawienie się nowych zadań i tym samym pewnych kosztów. Potrzebne jest rozeznanie w rodzajach przenoszonych (transferowanych) między agentami rzeczy. Wymienia się trzy takie rodzaje – materiały, energia i informacja – i dodaje jeszcze pieniądz i kredyt, które mają szczególny charakter informacji. Materiały to przede wszystkim surowce i półfabrykaty i części służące do montażu wysoce złożonych artefaktów, jak np. samochodów. Energia dostarczana jest we wszystkich postaciach – ludzka, cieplna, mechaniczna, elektryczna i inna. Z punktu widzenia teorii kosztów transakcyjnych przydatny jest dodatkowy podział dostarczanej energii na trzy typy: 1) dane (date), jako wiedza ogólna o sytuacji, którą muszą mieć agenci w celu zapewnienia właściwej sieci; 2) projekty (design), które są artefaktami, instrukcjami przekształcania zasobów w rzeczy niekiedy zbyteczne, choć cenione przez ludzi; 3) znaczniki (tags) jako finalna informacja w sieci i praktycznie znana jako reklama, adresy, instrukcje użytkowania itp. Specjalną formą znaczników są prawa decyzji i prawa własności. Współcześnie pieniądz i kredyt pojmowane są jako szczególna informacja, a w sieci zadań i transferów przypomina typ danych i występuje w strumieniach płynących pod prąd realizowanym zadaniom. Mamy już dostateczne przesłanki, aby jeszcze raz odpowiedzieć na pytanie – co to są transakcje”? Autorzy cytowanego eseju zaczynają wywód na ten temat od zaprzeczenia, że transfery wewnątrz sieci nie muszą być transakcjami. Proponują następujące określenie: - transakcja jest to transfer podlegający standaryzacji, zarachowaniu i kompensacji (ocenie i opłaceniu); każda z tych czynności powiększa liczbę zadań i transferów w sieci. Wniosek jest prosty i przedstawiony dowcipnie – transakcja jest czymś większym niż prosty transfer; jest to transfer obwieszony dodatkowo kosztownymi ozdobami. Standaryzacja wymaga wykonania dodatkowych zadań – opisu, uzgodnień; zarachowanie – wprowadzenia do księgowości i rachunkowości; kompensacja – wartościowania, szacunku wydatków i kosztów. W sumie zawieszenie tych ozdób na transferach może doprowadzić do konieczności poważnego potraktowania tych nieciekawych, prozaicznych kosztów w ogólnej analizie kosztów transakcyjnych. Zachęcam do bliższego poznania w cytowanym tekście propozycji wykorzystania modelu sieci, uwzględniającej macierz przepływów strumieni nakładów między agentami procesu transakcji. 8.2. Koncepcja kosztów transakcyjnych Ze względu na bogaty materiał prezentowany przez autorów pochodzących z różnych nurtów, szkół i zwolenników teorii ekonomicznej i praktyki gospodarczej, postanowiłem tę część rozdziału ująć w dwóch częściach. W pierwszej, przedstawię kilka wybranych 141 poglądów z rysującej się ogólnej teorii kosztów transakcyjnych; w drugiej – poświęcę więcej uwagi próbom jej zbliżenia do spraw współczesnych ustrojów społeczno-ekonomicznych. Wystąpią świadome powtórzenia już prezentowanych twierdzeń, aby nie utracić więzi z ciągłością tworzenia wciąż jeszcze młodej dyscypliny naukowej. 8.2.1. Podstawy ogólnej teorii kosztów transakcyjnych Na zagadnienia kosztów transakcji musimy patrzeć jako na część nauczania o ponoszeniu nakładów na działalność gospodarczą, uwzględniając ujęcie mikro i makroekonomiczne i nie stroniąc od nawiązywania do praktyki firm i polityki społeczno-gospodarczej. Zacząć trzeba jednak od zapoznania się z różnymi ujęciami samego pojęcia koszty transakcyjne, ponieważ dyskusja w środowisku teoretyków i praktyków jest jeszcze daleka od zakończenia. Rozważania muszą mieścić się w ogólnej teorii kosztów, jako problem racjonalizacji nakładów przez społeczeństwo i podmioty gospodarcze, ale już z uwzględnieniem poznanych typów transakcji. Przydatna jest także staranniejsza identyfikacja kosztów transakcyjnych w kosztach łącznych (globalnych, całkowitych, ogólnogospodarczych). W literaturze przedmiotu spotykamy taką identyfikację w formie podziału kosztów łącznych na koszty produkcyjne i koszty transakcyjne, przy czym część przedstawicieli nowej ekonomiki instytucjonalnej koszty produkcyjne nazywa kosztami transformacyjnymi. Produkcja pojmowana jest w tym przypadku jako przekształcenie (zmiana lub odtworzenie) fizycznych cech rzeczy i dóbr. Ze względu na upowszechnienie się pojęcia transformacja w odniesieniu do współczesnego procesu przekształceń ustrojowych, posługiwanie się terminem koszty transformacyjne może rodzić nieporozumienia. Za jedno z pierwszych prób identyfikacji kosztów transakcyjnych uznaje się ujęcie zaprezentowane przez Ronalda Coase`a w 1937 r. w słynnym artykule o istocie firmy. Coase przyczyn pojawienia się takiej instytucji i takiej organizacji jak firma upatrywał w konieczności racjonalizacji kosztów związanych z wykorzystywaniem mechanizmu cen rynkowych przez producenta. Oto krótka wypowiedź autora: Główną przyczyną korzyści tworzenia firmy wydaje się być istnienie kosztu wykorzystania mechanizmu cenowego. Najbardziej oczywisty koszt organizowania produkcji przy pomocy mechanizmu cenowego obejmuje wykrywanie (szacowanie?) odpowiednich cen. Koszt ten może być zredukowany, ale nie wyeliminowany, dzięki pojawieniu się specjalistów sprzedających takie informacje. Wydatki na negocjacje i zawarcie kontraktu na każdą transakcję wymiany, które mają miejsce na rynku, muszą także być brane pod uwagę109. W ujęciu Coase’a pojawiła się także wyraźna sugestia uogólnienia lub przynajmniej wyodrębnienia kosztów gromadzenia i przetwarzania informacji, tak istotnej na obecnym etapie rewolucji naukowo-technicznej. Posługując się przyjętą w tym wykładzie typologią transakcji możemy przypisać im odpowiednio nakłady i mówić o ich kosztach: handlowych (przetargowych, rynkowych), menedżerskich i racjonujących. W ten sam sposób wydzielimy koszty transakcji instytucjonalnych, a więc – nakłady związane z tworzeniem nowych instytucji i zmianą macierzy instytucjonalnej. Na użytek tego wykładu i dla zapewnienia sobie punktu odniesienia przy poznawaniu określeń spotykanych w bogatej literaturze, proponuję następującą definicję: Koszty transakcyjne są częścią łącznych kosztów funkcjonowania systemu społecznogospodarczego, która obejmuje nakłady zasobów ponoszone w trakcie zawierania i realizacji wszystkich typów transakcji. 109 R. H. Coase, The Nature of the Firm, “Economica”, 1937, nr 4, s. 390. 142 Fragmenty koncepcji kosztów transakcyjnych pojawiały się w wielu historycznych doktrynach myśli ekonomicznej. Nie są one zupełnie obce szkołom głównego nurtu – zwłaszcza przedstawicielom ekonomii neoklasycznej. Ekonomika neoinstytucjonalna różni się jednak tym, że problematykę tych kosztów eksponuje jawnie i oferuje także instrumenty pozwalające prowadzić ich analizę dla potrzeb praktyki. Na plan pierwszy wysuwa się przeto sprzeczności interesów gospodarujących jednostek (coraz częściej nazywanych agentami) i sytuację niepewności, która utrudnia pozyskiwanie i przetwarzanie informacji dla potrzeb decyzyjnych. Koszty transakcji można przyrównać do zjawiska tarcia w fizyce, jako przeszkodę lub opór w realizacji potencjału gospodarczego, pełnego wykorzystania zalet procesu wymiany, a zwłaszcza – korzyści racjonalnego podziału pracy i specjalizacji. Taki opór napotykają działania związane z postępem naukowym i ekonomicznym i – wreszcie – z wprowadzaniem zmian instytucjonalnych w wielkim procesie doskonalenia ustroju społeczno-gospodarczego. Kwestię znaczenia kosztów transakcyjnych jako przeszkody w handlu międzynarodowym podnosi współcześnie historia, odwołując się do badań korzystających z metod ilościowych, a więc do kliometrii. Jeden z jej wybitnych przedstawicieli i twórców nowej ekonomiki instytucjonalnej – Douglass North – wskazywał na błąd w tradycyjnym rozumowaniu, że to koszty transportu są główną przeszkodą w rozwijaniu wymiany z odległymi rynkami110. Dla przykładu, imperium rzymskie w okresie największej potęgi w I-II wieku n.e. miało rozwinięty system wymiany na ogromnych obszarach własnych i sąsiednich, mimo dość zacofanej infrastruktury i dość prymitywnych środków transportu. Upadek nastąpił wraz z załamaniem się struktury instytucjonalnej Rzymu. Jeszcze wyraźniej takie zjawisko wystąpiło w historycznym procesie wyboru wzorca instytucjonalnego w polityce Hiszpanii i Anglii. Pierwsza, utraciła możliwości rozwoju, petryfikując tradycyjne instytucje; druga, stała się wielką potęgą dzięki trafnym decyzjom zmieniającym strukturę instytucjonalną. * W tym miejscu mamy okazję do zapoznania się z poglądem D. Northa na temat roli i znaczenia kosztów transakcyjnych dla wzrostu wydajności gospodarczej w długim okresie111. Teza wyjściowa jest nam znana – instytucje jako struktura bodźców w gospodarce oddziałują oczywiście na jej efektywność (produktywność). Sama wydajność jest zatem funkcją technologii stosowanej w układzie instytucjonalnym. Myśl ekonomiczna aż do połowy XIX wieku pozostawała pod wpływem osiągnięć pierwszej rewolucji ekonomicznej, zapoczątkowanej w VIII wieku p.n.e. przemianami w technice i kulturze agrarnej. Druga rewolucja przyniosła technikę i technologie oparte na zgromadzonej wiedzy naukowej, mające radykalny wpływ na gwałtowne zmiany w strukturach instytucji i organizacji gospodarczych, społecznych i politycznych. Nowe technologie wymusiły zawodową i terytorialną specjalizację i podział pracy w bezprecedensowej skali. Dla zrealizowania korzyści z uzyskanego potencjału produkcyjnego należało inwestować ogromne zasoby w procesy transakcyjne. North pisał, że konieczne jest szerokie spojrzenie na koszty transakcyjne, nie tylko jako koszty koordynacji rozrastającego się kompleksu niezależnych fragmentów gospodarki, które można traktować po prostu jako koszty informacji lub ściślej jako koszty uzyskania informacji dla mierzenia wielowymiarowych przedmiotów (obiektów, towarów, usług) wymiany, ale także jako nakłady na wdrożenie kontraktów i zapewnienie zaufania do zobowiązań w czasie i przestrzeni, niezbędnego dla zrealizowania potencjału dostarczonego przez technologię. 110 D.C. North, op. cit., rozdział 4. D.C. North, Institutionas Transaction Costs and Productivity in the Long Run – http:/129.3.20.41/eps/eh/papers/930904.pdf 111 143 Rozrastający się sektor transakcji musi rozwiązywać problemy mierzenia i wdrażania czynników, które występują wraz z jego gwałtownym rozwojem. Aby obliczyć zyski w świecie tak różnorodnej specjalizacji potrzebna jest także odpowiednia praktyka i wiedza na temat kontroli jakości w warunkach wydłużającego się łańcucha produkcji i komplikujących się stosunków między pryncypałem i agentami. Odkryta już zależność między alternatywnym korzystaniem z technologii pracochłonnej lub pracooszczędnej jest znowu poddawana egzaminowi w praktyce zawierania i realizacji transakcji. Czy w długim okresie zastąpienie siły roboczej (pracy ludzkiej) przez kosztowne maszyny, redukujące w krótkim okresie koszty produkcji i nadzoru nad pracownikami, nie zadziała zwrotnie w długim okresie na jakość wyrobów i obniżenie się popytu? Mierzenie nakładów i efektów służy także kalkulacji wielkości wkładu poszczególnych czynników wytwórczych. Dobrze wiadomo, jak często konflikty w przedsiębiorstwach rodzą się na tle płacowym, braku zgodności co do zasad obliczania indywidualnego lub grupowego wkładu pracy. Z kolei mierzenie efektów transakcji wymaga także uwzględnienia marnotrawstwa i szkód uczynionych środowisku i innym podmiotom społecznym i gospodarczym. Firmy korzystające z technologii przyniesionej na fali drugiej rewolucji ekonomicznej i zwłaszcza najnowszego etapu wzrostu znaczenia osiągnięć naukowo-technicznych, dokonują ogromnych stałych inwestycji kapitałowych. Takie inwestycje obejmują bardzo długie okresy i mają często niską alternatywnie wartość złomowania (scrap value). Takie długie okresy zwiększają niepewność co do cen i kosztów oraz zachowań oportunistycznych stron kontraktu. North podkreślał, że wdrożenie i korzystanie z nowych technologii rodzi liczne problemy organizacyjne, spośród których aż pięć uznał za istotne. Pierwszy problem to mierzenie jakości wyników (outputs) poprzez pomiary parametrów materiałów, urządzeń i kwalifikacji agentów. Chodzi wszak o takie czynności i procedury, jak sortowanie, klasyfikowanie, wycena, metkowanie, znakowanie rynkowe, wystawianie gwarancji, licencjonowanie, studia nad czasem pracy, z których wyciąga się wnioski o osiągach pracowników. Mamy do czynienia z koniecznością prowadzenia takich pomiarów i jednocześnie przekonanie o ich kosztowności i niedoskonałości dostępnych narzędzi i metod. Drugi problem wynika z potrzeby rozszerzania skali produkcji poprzez pracę zespołową, która generuje koszty wyobcowania (alienacji) robotnika i zjawisko uchylania się od obowiązków. Dyscyplina pracy w zakładzie jest reakcją na niedociągnięcia w koordynacji i postawy obiboków. Pracodawca wprowadza więc systemy regulacji czasu pracy, zestawy bodźców i kar oraz premii za dobre wyniki. Znane są także ostre sprzeciwy ze strony pracowników wobec prób wdrażania innowacji z badań uznanych za naukowe, ale w efekcie odległych od humanitaryzmu. Trzeci problem pojawił się już w naszym rozdziale o teorii kontraktów, gdzie można było zapoznać się, jak oportunizm powoduje powstawanie kwestii spornych nie tylko wewnątrz firmy, ale także w ich relacjach kontraktowych. Firmy obierają często dalekosiężną strategię zachowań w polityce zatrudnienia, rezygnują z pewnych usług i prowadzą renegocjacje. Natomiast problem czwarty wiąże się z gwałtownym rozwojem wielkich przedsiębiorstw i hierarchii w dużej skali, czemu towarzyszy rozrastanie się biurokracji. Koszty rozwiązywania tych problemów, ograniczania zjawiska sztywności przyjętych reguł, poprawiania struktury dochodów i elastyczności działania firmy, stanowią już pilne zapotrzebowanie dla współczesności. Ostatni, piąty problem wynika z obserwowanej dewastacji środowiska naturalnego, którego nie można trafnie oszacować ze względu na brak odpowiednich cen. Współzależność światów specjalizacji i podziału pracy potęguje wpływ kosztów zewnętrznych. North na te zagadnienia spogląda z wyżyn ogólnej teorii rozwoju społecznego, przemian ustrojowych i doktryn – od Marksa do programów transformacji ustroju realnego 144 socjalizmu. Wiele uwagi poświęca specyfice krajów trzeciego świata i znaczeniu podstawowych instytucji społecznych, jak np. rodzina. * Koszty transakcyjne są przeszkodą w uzyskiwaniu korzyści z handlu, płynących ze specjalizacji kontrahentów. Trzeba jednak dodać, że istotne znaczenie ma nie tylko absolutna wielkość tych kosztów, ale i ich rozkład między stronami wymiany. Ekonomika instytucjonalna podjęła krytykę modelu neoklasycznej teorii konkurencji, w którym przyjęła ona założenie o zerowych kosztach transakcji i zasadę optimum Pareto. Alokacja zasobów wynika przeto z kształtowania się cen równych kosztom krańcowym i braku możliwości wpływu na ceny przez aktorów sceny rynkowej. Analiza takiego zjawiska, jak tworzenie kartelu, wymusiła analizę sytuacji konkurencji niedoskonałej. Gdyby przyjąć założenie o zerowych kosztach transakcji, wówczas powstanie kartelu – wymiana prawa samodzielnego określania rozmiarów produkcji na zbiorowe gwarancje otrzymywania części zysku monopolistycznego – byłoby procesem prawie darmowym. Koszty zawierania porozumień tego typu (zmowy) są jednak w rzeczywistości na tyle poważne, że konieczne staje się wprowadzenie do modelu wymiany dodatnich kosztów transakcyjnych. Warto zapamiętać: koszty transakcyjne nie są inwariantne w stosunku do efektywnego rozmieszczenia zasobów i rozszerzenia granic wymiany, co oznacza, że nie należy ich traktować jako elementu nadrzędnego i niezmiennego w stosunku do związanych z nim zmiennych, podlegających wspólnie przekształceniom. W praktyce na efektywność działań wysokość kosztów transakcyjnych może działać pozytywnie lub negatywnie, jak to często występuje w procesach zawierania porozumień o wysokość renty lub pokonywania bariery wejścia na określony rynek. Założenie o dodatnich (niezerowych) kosztach transakcyjnych pozwala lepiej zrozumieć aktywną rolę instytucji w procesach alokacji zasobów. * W tym miejscu proponuję powrócić do wspomnianej w poprzednim rozdziale polemiki między dwoma wybitnym ekonomistami – J. Niehansem i C. Mènardem. Wcześniejsze ujęcie Niehansa, przedstawione w encyklopedii Palgrave (hasło Transaction costs ,1998) jest godne przypomnienia, ponieważ korzysta z wywodów wciąż pojawiających się w podręcznikach ekonomii. Niehans pisał, że koszty transakcji powstają z transferu własności, albo ściślej – towarzyszą transferowi praw własności. Przypominam, że to twierdzenie uzupełnił właśnie Mènard, akcentując transfer praw wykorzystania własności. Niehans pozostawał jeszcze w kręgu klasycznego myślenia, stawiającego mechanizm rynkowy i zdecentralizowane prawa własności prywatnej w centrum instytucji i procesu wymiany. W gospodarce kolektywnej (socjalistycznej), kiedy decyzje podejmuje centralny organ władzy, a przeto koszty transakcji mogą być nieobecne i są zastępowane kosztami administracyjnymi. Najlepiej tezy Niehansa dają się prześledzić, posługując się dwoma rysunkami (tu 8.2 i 8.3.), ukazującymi najprostszą operację (transakcję) wymiany towaru między parą agentów. Towarzyszące wymianie koszty transakcji mają oczywiście dwie formy: 1) nakłady własnych zasobów agentów i 2) wynikające z różnic rynkowych. Podobnie jak w znanych operacjach transportowych działalność agentów zmierza do redukcji niepewności, ale – trzeba dodać – koszty transakcji mogą powstać także w warunkach całkowitej pewności. Znany ekonomista Stiller pisał z przekąsem, że takie koszty są nakładami towarzyszącymi przechodzeniu od ignorancji do wszechwiedzy. Badanie funkcji transakcji może ujawnić spadające, stałe lub rosnące zyski, a skala efektów może odpowiadać rozmiarom indywidualnych transakcji firm lub rynku. Kwantyfikacja bardzo złożonych transakcji nie daje się w pełni zrealizowa 145 y Krzywa obojętności I E 1 y Kąt P x 1 x Rys. 8.2. Niezerowe (dodatnie) koszty transakcji. y agent 2 agent 1 x Rys. 8.3. Dwustronne krzywe popytu w sytuacji dodatnich kosztów transakcji. Analizując oba rysunki musimy brać pod uwagę, że koszty transakcji redukują wolumen transakcji, a przyjmując tezę o ogólnej równowadze wymiany bez kosztów transakcji mamy do czynienia z nieokreśloną siecią wymiany, a więc nie występują tam 146 ograniczenia wolumenu brutto transakcji. Rysunek 8.2. przedstawia sytuację niezerowych, a więc dodatnich kosztów transakcji, którą jest wymiana między parą agentów (sprzedawcakupiec) dwóch dóbr x i y. Łatwo dostrzegamy zakreskowaną linię ograniczeń budżetowych oraz punkt E, równowagi proporcjonalnej, początkowej wymiany obu towarów w ilościach x1 i y1 oraz charakterystyczny skręt (czy też złamanie – ang. kink) linii ograniczeń budżetowych. Punkt E jest także optymalnym wyznacznikiem równowagi między linią ograniczeń budżetowych, a krzywą obojętności I, przedstawioną na Rys. 8.2. Kąt P wyznacza cenę jako relację wartości obu towarów. Przyjrzyjmy się teraz odzwierciedleniu pewnych zmian w sytuacji wymiany. Dla indywidualnego agenta każda zmiana wolumenu wymienianych dóbr oznacza konieczność zmiany ich wielkości, np. aby otrzymać n dodatkowych jednostek dobra trzeba poświęcić pewną ilość własnego. Na rysunku 8.2. gruba złamana linia oznacza właśnie nową linię ograniczeń budżetowych. W zależności od kształtu krzywych obojętności agent może kupić, sprzedać lub nie dokonywać transakcji. Z kolei zmiana ceny rynkowej prowadzi linię ograniczeń budżetowych tak, że obraca się ona (swivel) wokół punktu E. Na rysunku 8.3. nakreślone są dwustronne (wzajemnie uwarunkowane)) krzywe popytu obu agentów w sytuacji dodatnich kosztów transakcyjnych. Punkt przecięcia współrzędnych x i y jest także punktem skrętu, kiedy nie ma wymiany. Jeśli koszt transakcji ma także stały komponent to linia ograniczeń budżetowych przyjmie kształt cienkiej linii pokazanej na rysunku 8.2. Dwustronne krzywe popytu mają (nie pokazaną na rysunku!) pustą przestrzeń wokół punktu początkowego współrzędnych. Im większe są koszty transakcji, zarówno zmienne, jak i stałe), tym bardziej prawdopodobna jest równowaga w punkcie braku wymiany. Daje to możliwość wytłumaczenia, dlaczego potencjalnie określone rynki, zarówno dla obecnych, jak i przyszłych dóbr, nie istnieją. * Powróćmy teraz na krótko do sygnalizowanego podziału kosztów łącznych na koszty transformacyjne i koszty transakcyjne, aby uświadomić sobie ich współzależność. Taka zależność wynika z charakteru każdego dobra i jego dwóch funkcji – transformacyjnej, kiedy dokonuje się przekształcenia fizycznych cech rzeczy i transakcyjnej, kiedy zmienia się te cechy rzeczy, które odnoszą się do praw własności. Łatwo znaleźć przykłady zależności obu funkcji i rodzajów kosztu, analizując praktykę przedsiębiorstw. Jeśli przeto w dążeniu do obniżenia kosztów transformacji firma specjalizuje się w pewnych rodzajach produkcji to może ponieść wyższe koszty transakcyjne wynikające z konieczności poszukiwania właściwych nabywców. O treści i formach działalności podmiotów gospodarczych, zwłaszcza dotyczących zawieranych kontraktów, decydują w istotny sposób struktura i dynamika kosztów łącznych, co daje się przełożyć na szerszą prawidłowość, że u źródeł wzrostu gospodarczego znajdujemy nie tylko technologię, ale także instytucje. Nasuwa się prosty wniosek, że inwestowanie w ewolucję instytucji może mieć skutki analogiczne do inwestycji w postęp techniczny. W tym miejscu warto zastanowić się nad podobieństwem i różnicą między kosztami transakcyjnymi i podatkami. Oba są ciężarami, ale w ramach takiej instytucji jak rynek ciężary opodatkowania zwiększają koszty krańcowe produkcji, przeto ich część można przerzucić na kontrahenta, czego nie da się zrobić z kosztami transakcyjnymi. Niekiedy twierdzi się, że podatki można uznać za składnik kosztów transakcyjnych, a więc nakładów ponoszonych za usługi państwa na rzecz ochrony praw własności. Przyjmujemy ostatecznie za prawdziwą tezę, że koszty transakcyjne są przeszkodą, stawiają opór procesowi obopólnie korzystnej wymiany. Jako konieczność występuje zatem potrzeba ich obniżenia do rozsądnych rozmiarów. Rozpatrzymy możliwości takich działań w odniesieniu do poszczególnych typów i rodzajów kosztów transakcyjnych. 147 8.2.2. Powiązania i klasyfikacja Nie obawiając się pewnych powtórzeń, ale w trosce o trafniejsze uporządkowanie zbioru współczesnych transakcji i związanych z nimi nakładów, przytoczę jeszcze pewne tezy natury ogólniejszej, aby następnie wyeksponować jedną z najbardziej przejrzystych klasyfikacji. Konieczne jest utrzymanie rozważań o kosztach transakcji w ramach wielkiego układu społeczno-gospodarczego, obejmującego trzy wielkie komponenty – jednostki ludzkie, środowisko instytucjonalne i struktury zarządzające, powiązane między sobą z różną siłą. Na rysunku 8.4. odczytamy kilka interesujących spostrzeżeń. Środowisko instytucjonalne Parametry przesunięcia Parametry strategiczne Struktury zarządzania Atrybuty zachowań Preferencje endogeniczne Indywidualne osoby Rys. 8.4. Trójpoziomowy układ społeczno-gospodarczy. Skupimy uwagę na powiązaniach między środowiskiem (macierzą) instytucjonalną i generowanymi przez nie kosztami organizacji procesu transakcji. Konieczne jest uwzględnienie trzech istotnych aspektów. Pierwszy dotyczy rozmiarów rynku, który wpływa silnie na organizacje transakcji, jak to już opisywał Adam Smith, podkreślając znaczenie depersonifikacji wymiany na rozszerzającym się rynku i komplikowanie się relacji między uczestnikami, przynoszące w efekcie wzrost kosztów. Teraz rozumiemy już znaczenie kosztów poszukiwania pośredników oraz informacji cenowych na rynkach pracy, kapitału i obrotu nieruchomościami. Pojawia się możliwość wyboru spośród dostępnych lokalnych rynków, albo i rezygnacji z mechanizmu rynkowego. Drugi aspekt związany jest z trudnościami, a więc i kosztami, sporządzenia charakterystyk wymienianych towarów, mimo stosowania coraz sprawniejszych metod i mierników. Coraz częściej w poszukiwaniu rozwiązania tego problemu sięga się do wyspecjalizowanych firm, które stają się ekspertami. Informacja z tych źródeł jest droga i dlatego powstaje specyficzny rynek jej wymiany. Trudności wynikają z potrzeby identyfikacji i porównywania charakterystyk towarów. Jak można porównać jakość? W praktyce firmy 148 uciekają się do zdobywania certyfikatów jakości wystawianych przez renomowane organizacje, a państwowe inspekcje, organy kontrolne i stowarzyszenia zawodowe nie skąpią wysiłków w tych poczynaniach. Poważne trudności wynikają z potrzeby rozdzielenia łącznych kosztów pomiędzy konkretnymi produktami, jak również sprawiedliwego kryterium podziału płacy w zespole. Wciąż mamy do czynienia z trudnościami kwantyfikacji i mierzenia, zmuszeni do posługiwania się przybliżonymi szacunkami i ocenami. Na najwyższym poziomie usadowiony jest trzeci aspekt – wykorzystania prawa i przymusu wypełnienia zobowiązań. Historia dostarcza bogatego materiału poczynań instytucji prawnych w dziele tworzenia i obowiązku posługiwania się systemami miar, przy czym pojawiła się tendencja do rozciągania tych regulacji w skali ponad państwowej. Surowe przepisy i kary towarzyszą regulacjom wdrażania prawa zobowiązań, jak o tym mówiliśmy z poprzednim rozdziale. Nakłady na opiekę prawną należą raczej do koniecznych i opłacalnych. * Przed prezentacją jednej z najbardziej rozwiniętych klasyfikacji kosztów transakcyjnych przedstawię jeszcze jedno interesujące ujęcie relacji kosztów transakcji z trzema typami struktur zarządzania112. Zacznę, a raczej – powtórzę – twierdzenie oparte na prostym wzorze: CT = f(U, F, AS), który odczytujemy prosto, że koszty transakcji CT są funkcją trzech parametrów – niepewności U, częstotliwości F i specyfiki aktywów AS. Wiemy już o znaczeniu czynnika niepewności, występującego wewnątrz samej transakcji, zwykle związanej postawami jej uczestników, określanymi często jako pokusa moralna, a także niepewności zewnętrznej w postaci pojawiania się możliwości poczynań oportunistycznych stron uczestniczących w transakcji. Nakładanie się tych niepewności powodowało szybki wzrost kosztów transakcji, a ich wnikliwa obserwacja na bogatym materiale historycznym stała się podstawą teorii tworzenia firmy (przedsiębiorstwa), jako izolacji od mechanizmu cen rynkowych. Częstotliwość transakcji określa w znacznej mierze kumulację doświadczenia agentów, likwiduje w informacji służącej programowaniu i realizacji transakcji, może dobrze służyć zdobywaniu rutyny pracowników, chociaż niekiedy zmienia się w postawy nie sprzyjające korzystaniu z innowacji. W sile pozostaje wciąż twierdzenie, że wzrost częstotliwości transakcji sprzyja obniżeniu towarzyszących im kosztów. Trzeci parametr – stopień specyficzności aktywów jest przedmiotem licznych badań i praktycznych doświadczeń. Chodzi w nich o wyjaśnienie podstaw wyboru między alternatywnymi strukturami zarządzania i zrozumienie ich wewnętrznych powiązań. Ponieważ na ten temat trwają ożywione dyskusje wśród specjalistów, przeto poświęćmy nieco czasu na przyjrzenie się rysunkowi 8.5. Uwzględnione są dwa podstawowe wymiary – na osi poziomej zaznaczamy wpływ stopnia specyficzności aktywów; na pionowej – częstość pojawiania się nieprzewidzianych zmian. W sytuacji bardzo częstych zmian, ich braku lub bardzo słabej specyfiki aktywów angażowanych w transakcji, dominuje rynkowa struktura zarządzania. Kiedy układ zmienia się i rosnąca specyfika aktywów oraz częstość zmian sytuacji maleje, a w rezultacie rosną koszty transakcyjne, pojawiają się i rozszerzają pola działalności systemów hierarchicznych zarządzania. Wreszcie, przy coraz wyższej dynamice zmian w proporcjach obu sił, tworzą się hybrydowe struktury zarządzania, korzystające ze zmodyfikowanych kontraktów neoklasycznych i bodźców średniej mocy. 112 D. Chabaud, S. Saussier, “Transaction Cost Economics and Governance Structures: Development, Applications and Perspectives”, [w:] Conventions and Structures in Economic Organization, O. Favereau et E. Lazega, (eds), Edward Elgar 2002, s.93-113. 149 W tym miejscu warto pomyśleć o wielkim wpływie specjalnych aktywów. Jeśli nie można ich użyć w innych transakcjach, to powtórne wykorzystanie (redeployability) takich aktywów pozostanie stałą troską wielkich kontraktorów i wymagać będzie wyjątkowo starannych analiz kosztów projektowanych transakcji. Wszak aktywa nie dające się wykorzystać powtórnie oznaczają inwestycje utracone (sunk – utopione), ale identyczność położenia obu stron kontraktu stwarza zachętę do przedłużenia współpracy i tworzenia mechanizmów ochrony tego typu kontraktów. Uczestnicy transakcji mogą wpaść w zależność przypominającą mechanizm zapadki (lock-in), kiedy możliwy jest tylko ruch w jednym kierunku, jeśli pragnie się zdobywać dodatkowe zyski z takiej transakcji. Twierdzi się, że taki rozwój prowadzi do sytuacji, w której koszty kontraktowania rosną szybciej niż koszty integracji pionowej, a więc będzie to zachęcać do fuzji tak związanych firm. Rynki Hierarchie Hybrydy Kontrakty klasyczne Silne bodźce Kontrakty relacyjne Kontrakty neoklasyczne Słabe bodźce Średnie bodźce Częstość nieprzewidzianych zmian Stopień specyfiki aktywów Rys. 8.5. Wybór struktur zarządzania. Literatura przedmiotu wymienia sześć składników określających stopień specyficzności aktywów: 1. Specyfika miejsca rozmieszczenia (site specifity). Rozważane są odległości między dostawcami surowców (np. kopalnie) i zakładami przetwórczymi, elektrowniami, węzłami komunikacyjnymi. Pojawiają się możliwości zwalczania oportunizmu przez poszukiwanie innych lokalizacji i zmianę organizacji wzajemnych dostaw. 2. Specyfika fizyczna (physical specifity), wynikająca z unikalnego projektu, np. maszyny lub komputera do oryginalnych zadań. 3. Aktywy dedykowane (dedicated assets) – jako efekty inwestycji zrealizowanych dla zaspokojenia potrzeb ściśle określonego odbiorcy. Zdarzają się przypadki wpadnięcia w pułapkę zależności, jeśli poczyniono inwestycje dające nadwyżkę produkcji w stosunku do zrealizowanego zamówienia. 4. Aktywa humanitarne (human assets) – obejmują kadry kwalifikowanych specjalistów, zwłaszcza doświadczonych w pracy zespołowej i osoby obdarzone talentami i twórczym myśleniem. 5. Znaki handlowe (brand-name capital), jako efekty odpowiednich inwestycji w reklamę, procedury kontroli jakości i skutecznego załatwiania reklamacji, przynoszące i utrzymujące reputację firmy. 6. Specyfika okresu (temporal specifity), kiedy zachodzi potrzeba rozwikłania współzależności między składnikami zbioru specyficznych aktywów. Mogą tu pojawiać się nawet poważne dodatkowe koszty. 150 * Klasyfikacja kosztów transakcyjnych jest wciąż przedmiotem ożywionych dyskusji, zwłaszcza skierowanych na rozwiązanie problemu takiej ich operacjonalizacji, która zapewni praktyczne stosowanie w księgowości. W naszych rozważaniach za wystarczające uznałem zwartą koncepcję wybitnego rosyjskiego przedstawiciela ekonomiki instytucjonalnej – Andrieja Szastitko113. Jego ujęcie pozwala analizować koszty transakcyjne według sześciu ich rodzajów. Pierwszy rodzaj obejmuje grupę kosztów poszukiwania alternatyw, co w warunkach niepewności i zróżnicowania współczesnych rynków oznacza przede wszystkim zgromadzenie wiedzy (informacji) o odpowiednich cenach dla przeprowadzenia transakcji oraz o potencjalnych i wiarygodnych kontrahentach. Najprostszy model poszukiwania alternatywy można zapisać następująco: Pemin (N) = pNP1 + (1-pN)P2 , gdzie: Pemin (N) - oczekiwana minimalna cena N-tego kroku badania cen; pNP1 i pNP2 – prawdopodobieństwo wystąpienia ceny P1 i P2 . O wyborze liczby kroków badania decyduje czysty krańcowy zysk poszukiwania, a więc kiedy następny krok oznacza zysk zerowy. W rzeczywistości określenie optymalnego rozmiaru (skali) poszukiwania informacji o odpowiedniej dla kontrahenta cenie jest niezwykle trudne ze względu na konieczność oceny uzyskiwanej informacji ex ante, a więc dla przyszłych warunków. Pozytywną rolę w obniżaniu tego rodzaju kosztów transakcyjnych odgrywają wyspecjalizowane rynki, zwłaszcza giełdy, które są instytucjami koncentrującymi popyt i podaż, przyspieszają obieg informacji i wyrównują ceny, chociaż w praktyce występują także przypadki ograniczania dostępu do pełnej informacji. Podobnie działać mogą formalne organizacje powoływane do regulowania transakcji finansowych, które mogą w ten sposób wypierać transakcje rynkowe. Opinia społeczna znajduje się pod naciskiem niezwykle dynamicznej, a czasem wręcz agresywnej reklamy, która wpływa poważnie na koszty poszukiwania alternatyw. Pojawiają się dodatkowe nakłady na filtrację nadmiaru informacji i wykrycie jej rzetelności. Wiele działań ponoszą strony transakcji na badanie reputacji potencjalnych kontrahentów. Reputacja (goodwill) firmy to także zagadnienia etyki biznesu i nawet wielkości aktywów przedsiębiorstwa, dających się w pewnym stopniu kwantyfikować. Dobra reputacja firmy bywa traktowana jako specyficzny wkład do zawieranego kontraktu, gwarancja i rękojmia, zaliczka w realizacji zobowiązań. W ramach tych działań mieszczą się także nakłady związane z uzyskaniem formalnych znaków tożsamości firmy – logo, marki towarów, znaki jakości itp. Pozwalają one obniżyć koszty poszukiwania i identyfikacji. Jako drugi rodzaj kosztów transakcyjnych można przyjąć koszty realizacji rozliczeń, które pojawiły się i gwałtownie rosły wraz z coraz wyższą specjalizacją i intensywnością procesu wymiany. Zaszła konieczność ułatwienia rozliczeń między ogromną liczbą kontrahentów i zwłaszcza eliminacji (raczej – ograniczenia) krzyżujących się rozliczeń między stronami. Tak zrodziły się m.in. banki i izby clearingowe, jako instytucjonalny odzew na pojawienie się tego typu kosztów, a jednocześnie organizacje stanowiące jedno z końcowych ogniw łańcucha rozliczeń, zaczynającego się od wyspecjalizowanych komórek 113 A.E. Szastitko, Nowaja institucyonalnaja ekonomiczeskaja tieorija, wyd. 3, TEIS, Moskwa 2002, rozdział 8. 151 wewnątrz firmy. Zestawienie międzybankowej macierzy powiązań kredytowo-debetowych daje przejrzysty obraz relacji i wskazuje na wąskie przekroje w przepływach pieniężnych, co podnosi wyraźnie poziom kosztów transakcyjnych. Tylko saldo końcowe rozliczeń staje się przedmiotem troski kontrahentów. Kolejny rodzaj stanowią koszty mierzenia, z natury rzeczy związane z trudnościami kwantyfikacji. Chodzi o to, że dobra i usługi mają dwa typy cech, związanych z ich użytecznością. Pierwszy typ obejmuje cechy fizyczne w rodzaju wyglądu, rozmiarów, walorów smakowych, parametrów techniczno-eksploatacyjnych, ceny itd. Typ drugi stanowi zbiór praw, które pozwalają wykorzystać uzyskiwane cechy fizyczne. Nie trudno uzmysłowić sobie nakłady na aparaturę pomiarową, zużycie sił i środków na testy, opłacenie rzeczoznawców oraz niezbędne nakłady czasu. Ze względu na trudności towarzyszące mierzeniu dóbr i usług można mówić o trzech ich kategoriach. Jeśli wstępne określenia jakości dobra przed jego nabyciem nie pociąga większych nakładów, to zaliczymy je do rozpoznawalnych (search, issledujemyje), znanych dobrze nabywcom, często uznanych za standardowe. Z kolei dobra i usługi z niezwykle wysokimi kosztami pomiaru przed ich nabyciem i zużyciem trzeba zaliczyć do kategorii doświadczalnych (experience, opytnyje). Wreszcie dobra i usługi o wysokich kosztach pomiaru zarówno przed (ex ante), jako i po zakupie (ex post) stanowi trzecią kategorię dóbr wiarygodnych (credence, dowieritielnych). Dotyczy to nie tylko dóbr i usług, ale także tworzących się instytucji, w sytuacji wysokiej niepewności co do przyszłych efektów, konieczności ubezpieczania się przed ryzykiem i ze względu na zawsze występującą asymetrię w dostępie do informacji. W wielu transakcjach koszty mierzenia można obniżyć dzięki korzystaniu z pomocy ekspertów i ich zasobu wiedzy przedmiotowej. W transakcjach zawieranych między nowicjuszami biznesu koszty mierzenia muszą być wysokie, a w przypadku kontraktu między nowicjuszem i ekspertem łatwo określimy stronę przegrywającą. Warto pamiętać także o pozytywnej roli pieniądza jako pośrednika w wymianie różnych dóbr i ułatwiającego pozyskiwanie informacji, jakże trudnej i rozproszonej w wymianie barterowej. Wiemy także, jak ogromne znaczenie w procesie wymiany odegrały poczynania instytucji władzy i społeczeństwa we wprowadzaniu norm tworzących system miar i wag, standardów i nawet takiego dość powszechnie akceptowanego wskaźnika sukcesu, jak zysk wyrażany w pieniądzu. Czwarty rodzaj kosztów transakcji stanowią koszty zawierania kontraktów, na które wpływ wywiera niepewność związana z trudnym przewidywaniem przyszłego rozwoju wydarzeń. Wystarczy przypomnieć naszą praktykę pozyskiwania kredytów bankowych. Droga od opracowania biznes-planu do pierwszych kontaktów z ewentualnym kredytodawcą biegnie przez kolejne pokonywanie przeszkód formalnych i nieformalnych, wymagających nakładów czasu i pieniędzy. Nie trudno także dowieść, że przedsiębiorstwo jest swoistym zbiorem różnorodnych kontraktów, zawieranych z wieloma dostawcami czynników produkcji. Nasuwa się uwaga, że każdy zabieg zmniejszający liczbę takich kontraktów redukuje także koszty transakcyjne firmy. Ponieważ w kontrakcie zachodzi konieczność precyzyjnego określenia praw i obowiązków stron w okresie obowiązywania umowy, przeto muszą pojawić się dodatkowe nakłady na ich wyszczególnienie i zdefiniowanie, swoistą kodyfikację uzyskiwaną w licznych spotkaniach i rozmowach specjalistów. Istotne znaczenie w tego typu działaniach mają nie tylko niepewność, ale także specyfika przedmiotu transakcji i częstotliwość zawierania kontraktu. Kontrakt standardowy, powtarzalny, chroniony jasnymi regułami prawa państwowego i zawierany między wypróbowanymi partnerami jest oczywiście tańszy. Kolejny rodzaj kosztów transakcyjnych – koszty specyfikacji i ochrony praw własności – dotyczy nakładów na prawne określenie podmiotu dysponującego prawem 152 własności, przedmiotu kontraktu, zestawu uprawnień oraz warunków i sposobów przekazywania uprawnień między stronami kontraktu. Złożony charakter wielu transakcji wymaga znowu nakładów czasu i środków dla pełnego wyszczególnienia i zdefiniowania pojęć i wyznaczenia granic działania norm prawnych. W literaturze fachowej znajdują się liczne przykłady powstawania konfliktów z powodu nieprecyzyjnego określenia granic kompetencji nie tylko między gospodarstwami rolnym i działkami pracowniczymi, ale także między jednostkami administracyjnymi w państwie i – oczywiście – między państwami. Do tego rodzaju kosztów trzeba zaliczyć także wydatki na utrzymanie sił porządkowych i bezpieczeństwa oraz ładu społecznego. W naszych czasach wskazuje się na rosnące nakłady związane z koniecznością niwelacji różnic w położeniu mniejszości narodowych, zwalczania dyskryminacji rasowej i pogłębiania więzi międzykulturowych. Doświadczenie integrującej się Europy musi być przedmiotem wnikliwych analiz. Jako ostatni rodzaj kosztów transakcyjnych wymieniam koszty zachowań oportunistycznych. Zagadnienie to wiąże się z dobrze znanym zachowaniem stron zawierających i realizujących transakcje, a mianowicie – pragnieniem osiągnięcia przede wszystkim własnych celów, nawet rezygnując z wielu zasad społecznych i nakazów moralnych. Trzeba dodać, że dość często oczekiwane korzyści z naruszenia kontraktu przewyższają związane z tym nakłady i mogą skierować kontrahenta na drogę przestępstwa. Potencjalne groźby zachowań oportunistycznych występują zarówno w sytuacjach przed zawarciem kontraktu, jak i w okresie jego realizacji. W obu przypadkach wynika to z niepewności i niepełnej informacji. Przykładów oportunizmu w zachowaniach w okresie przed zawarciem kontraktu dostarcza sytuacja określana jako selekcja negatywna (adverse selection), oznaczająca wymuszony okolicznościami dobór partnerów do wymiany. W literaturze przedmiotu szeroko znany jest model rynku używanych samochodów, opisany w 1970 r. przez laureata Nagrody Nobla George`a Akerlofa i upowszechniony w licznych podręcznikach114. Oto proste założenia tego modelu i dość oczywiste wnioski. Na rynku występuje jednakowa liczba sprzedawców i nabywców używanych samochodów, różniących się jakością, rozkładającą się równomiernie od całkowitego „grata” do całkiem dobrego „rodzynka”. Sprzedawcy określają wartość swoich wozów według posiadanej przez nich jakości. Gdyby taką wiedzę mieli nabywcy, to sytuacja byłaby typowa dla doskonałego rynku. Jeżeli jednak założy się, że taką wiedzę mają tylko sprzedawcy, wówczas nabywca może kierować się wyłącznie ślepym losem i można przyjąć, że nie ma tu ceny rynkowej i samochodów się nie sprzeda. W rzeczywistości występuje raczej pewna cena rynkowa p, do której będą przymierzać się obie strony transakcji. Łatwo dowieść, że po takiej cenie sprzedawać będą właściciele gratów, a ze sprzedaży zrezygnują właściciele rodzynków. Zachodzi pozornie dziwny przypadek wypierania dobrego jakościowo towaru przez gorszy. Nasuwa się analogia z prawem Greshama-Kopernika dotyczącym złego i dobrego pieniądza. Z naszego punktu widzenia istotne jest stwierdzenie praktycznie pojawiających się kosztów transakcji ze względu na oportunizm stron. Potwierdzenie zasadności analizy tego typu rynków stało się Polsce bardziej oczywiste po wejściu do Unii Europejskiej i znacznym rozszerzeniu się dostaw używanych samochodów. Warto dodać, że dostawcy dóbr wyższej jakości nie rezygnują z powrotu na rynek i stosują takie sposoby, jak np. oferowanie różnych gwarancji nabywcom w formie darmowej naprawy usterek lub nawet wymiany towaru. Problem selekcji negatywnej występuje także na rynku pracy, kiedy mamy do czynienia z asymetrią informacji o prawdziwych kwalifikacjach potencjalnych pracobiorców. Kontrakty firmy z robotnikami, zawarte w takich sytuacjach mogą czasem niesłusznie 114 G. Akerlof, The Market for ” Lemons”: Quality, Uncertainty and the Market Mechanism, “The Quarterly Journal of Economics”, 1970, s. 488-500. 153 preferować mało wydajnych i krzywdzić fachowców wysokiej klasy. Reakcją instytucjonalną na efekty selekcji negatywnej jest tworzenie systemów zbierania sygnałów (informacji) o wykształceniu kandydatów do pracy oraz rekomendacji od ich poprzednich pracodawców. Niekiedy stosuje się zasadę przyjmowania do pracy na celowo zaniżonej stawce płacy z zachętą do wspinania się po drabinie kariery zawodowej, albo stopniowe przechodzenie od krótko do długookresowych umów o pracę. Także na rynku ubezpieczeń zachowania oportunistyczne nie są rzadkie. W okresie po zawarciu kontraktu zachowania oportunistyczne mają charakter określany jako subiektywnie podejmowany hazard moralny, ryzyko moralne lub pokusa nadużycia (ang. – moral hazard). Najprostszy przykład stanowi uchylanie się pracowników od przyjętych obowiązków, leniuchowanie lub wykorzystywanie czasu i aparatury swojej firmy dla własnych celów. Inny typ zachowań oportunistycznych w toku wypełniania warunków kontraktu stanowią reakcje jednej ze stron w sytuacji pojawienia się dla niej nieprzewidzianych okoliczności zachęcających do podjęcia ryzyka moralnego. Takie przykłady notują dzieje sporów między bankami i ich klientami, tj. kredytodawcami i kredytobiorcami. Zgodność interesów tych stron nie mogą zapewnić nawet szczegółowe ustalenia i gwarancje w kontrakcie sięgającym wszak w niepewną przyszłość. Pozostaje tylko dokładna kontrola i monitorowanie procesu realizacji umowy. Trzeba także dodać, że nie można z góry założyć planowe i perfidne wmontowanie tego typu postaw przez negocjujące podmioty. Ukrywanie i dawkowanie informacji może być także usprawiedliwione, albo po prostu mieścić się w długookresowej strategii przedsiębiorstwa. * Na zakończenie przytoczę krótką informację o konkretnej ofercie pewnej amerykańskiej firmy konsultacyjnej, która podejście ekonomiki instytucjonalnej i teorię kosztów transakcyjnych przyjęła za podstawę swojej działalności115. Firmę Canback Management Technologies (skrót CanManTech) założył w 2002 r. dr Staffan Canback, od dwudziestu lat praktykujący w wielkich firmach konsultacyjnych. Firma ma swoją centralę w Bostonie i filie w Londynie i Sztokholmie, a zatrudnia ponad dwudziestu doświadczonych fachowców. Swoją działalność kieruje na obszary przemysłu wysokich technologii i wielkich korporacji. Uznając za punkt wyjścia teorię przedsiębiorstwa w ujęciu Coase`a, CanManTech oferuje swoim klientom usługi w zakresie współczesnego zarządzania, mieszczące się w czterech obszarach: 1) redukcji strat związanych ze skalą działalności (diseconomies of scale); 2) strategii i struktury w działaniach wewnętrznych (strategy and structure in interaction), skierowane na analizę wewnętrznej dynamiki firmy klienta; 3) analizy właściwego schematu integracji pionowej (vertical integration) w korporacjach; 4) racjonalnych metod w procesie łączenia się i przejmowania firm (mergers and acquisitions). Firma CanManTech konsekwentnie wykorzystuje koncepcje zawarte w teorii kosztów transakcyjnych i reklamuje się jako przypuszczalnie jedna z pierwszych tego typu firm o światowym zasięgu. 8.3. Zapotrzebowanie na rachunek kosztów transakcyjnych Praktyka gospodarcza zawsze uwzględniała – w mniej lub bardziej uświadomiony sposób – element kosztów transakcyjnych jako składnik kosztów całkowitych przedsiębiorstwa i czynnik zakłócający funkcjonowanie rynków. Trzeba jednak pamiętać, że nagłośnienie tego pojęcia w latach 30. ubiegłego wieku przez Ronalda H. Coase`a, mogło być inspirowane przez ujawniony statystycznie fakt szybkiego wzrostu kosztów transakcyjnych w gospodarce wysoko rozwiniętych krajów kapitalistycznych. Przyjrzyjmy się tablicy 8.3., aby 115 Obszerny i dostępny materiał znajdziemy pod adresem internetowym: http://canmantech.com 154 odczytać zmiany w strukturze kosztów gospodarki Stanów Zjednoczonych, które dokonały się na przestrzeni 120 lat. Przede wszystkim rzuca się w oczy wskaźnik udziału kosztów transakcyjnych w PKB w latach 70-ych XIX wieku. Oto aż czwarta część tego agregatu związana była z tymi kosztami, przy czym w sektorze publicznym ten udział wynosił tylko ok. 4%. Po 60. latach wskaźniki te wynosiły już 46,3% PKB i 38,2% sektora prywatnego. Zapotrzebowanie praktyki gospodarczej, a więc polityki społeczno-gospodarczej i świata biznesu musiało wywołać zainteresowanie teoretyków myśli ekonomicznej. Od tego czasu występuje już dodatnie sprzężenie zwrotne – rozwijającym się obiektywnie tendencjom, kształtującym strukturę i dynamikę kosztów transakcyjnych towarzyszy lawina publikacji na temat teorii tych kosztów i zasad ich uwzględnienia w rachunkowości. Dotychczasowa koncentracja uwagi na kosztach produkcyjnych musiała ustąpić sporo miejsca także kosztom transakcyjnym, tak silnie związanym z procesem organizowania działalności gospodarczej. W modelach ekonomicznych nie powinny już występować zerowe koszty transakcyjne. Przetłumaczenie koncepcji teoretycznych na język i procedury systemów rachunkowości działających w państwie i gospodarce okazało się niezwykle trudne. Nawet poprawne definicje pojęć okazały się mało przydatne w praktycznej kwantyfikacji kosztów tak różnych typów i rodzajów kosztów transakcyjnych116. W badaniach empirycznych mierzenie kosztów transakcji sprowadzano do pieniężnej wartości zasobów użytych przez partnerów w procesie zawierania i realizacji kontraktów. Rok 1870 1890 1910 1930 1950 1970 1990 Udział kosztów transakcyjnych (w proc.) Sektor prywatny Sektor publiczny W PKB USA 22,5 3,6 26,1 29,1 3,6 32,7 31,5 3,7 35,2 38,2 8,2 46,3 40,3 10,9 51,2 40,8 13,9 54,7 b.d. b.d. 63,0 Źródło: J. Wallis, D.C.North, Measuring the Transactions Sector in the American Economy, w: S. Engerman, R.Gallman eds., Long Term Factors in American Economic Growth, Univ. of Chicago Press, 1986, s. 121. Tablica 8.3. Dynamika i struktura kosztów transakcyjnych w Stanach Zjednoczonych w okresie 1870-1990. Trudności praktycznego ujęcia kosztów transakcyjnych objaśnia się tym, że ekonomiści nie uzgodnili zestawu ich głównych składników, od czego zależy wszak ich ilościowa ocena, zwłaszcza całoliczbowa (kardynalna). Stosowana metoda statystyki porównawczej operuje tylko wielkościami zmian tych kosztów. O możliwościach i trudnościach mierzenia kosztów transakcyjnych łatwiej jest mówić w ramach typów relacji zachodzących: 1) między indywidualnymi sprzedawcami i kupującymi; 2) wewnątrz przedsiębiorstwa; 3) w ramach gałęzi świadczącej usługi transakcyjne; 4) w procesie ochrony praw własności. W tym podrozdziale warto skupić uwagę na trzech pierwszych relacjach. Pozornie prosta transakcja kupna-sprzedaży konkretnego dobra obejmuje – przykładowo – po stronie kupującego następujące koszty transakcyjne: nakład czasu związany z obejrzeniem towaru, koszty informacji o cenach takich dóbr i sytuacji na ich 116 Bogate materiały przedstawiono w lutym 2003 r. na konferencji poświęconej kosztom transakcyjnym przez Ronald Coase Institution z University of Chicago. Por. zwłaszcza dostępny w internecie referat: Ning Wang, Measuring Transaction Costs: An Incomplete Survey. 155 rynku, nakłady na demonstrację swoich walorów jako kupca, ewentualna opłata prawników i notariusza i danie zaliczki. Po stronie sprzedającego występują zwykle takie koszty, jak: reklama, koszty usług agenta, nakłady na zabezpieczenie tytułu własności i inne. Dość łatwo zauważyć, że te koszty mogą także być kosztami transformacji, jeżeli dotyczyć będą także produkcji oraz, że nie można ich przerzucić na kontrahenta, ponieważ zależą głównie od przyjętej strategii stron. Trzeba dodać, że te koszty zmniejszają niekiedy rozmiary transakcji rynkowych, a więc działają na podobieństwo podatków. Ze względu na realność pomiaru musimy tylko stwierdzić, że znaczna część tych kosztów, zwłaszcza powstających w relacjach pozarynkowych, jest niemierzalna. Usługi transakcyjne, jak np. świadczone przez prawników, należą do sfery rynkowej i są mierzalne. W ramach przedsiębiorstwa, traktowanego jako zbiór i sieć transakcji, analiza kosztów transakcyjnych może być prowadzona z uwzględnieniem struktury hierarchicznej, a więc i relacji między właścicielami i menedżerami, kierownikami i robotnikami. Wielkie firmy wynajmują specjalistów zewnętrznych dla koordynacji, zarządzania i kontroli własnego systemu działań. Koszty potrzebnej informacji rosną wraz ze szczeblami hierarchii firmy. Na niskich szczeblach liczą się przede wszystkim koszty kontroli realizacji kontraktów. Wielkie firmy, np. koncerny, zawierają często kontrakty z bezpośrednimi producentami dóbr i tym samym nie uczestniczą w kosztach transformacyjnych, same koncentrując się na kosztach transakcyjnych. Praktyczny pomiar kosztów transakcyjnych obejmuje nakłady na określone grupy specjalistów, zajmujących się zaopatrzeniem, dystrybucją wyrobów, koordynacją i kontrolą realizacji funkcji transakcyjnych. Ogólnie rzecz biorąc, chodzi o zestawienie sumy płac osób zatrudnionych w działaniach transakcyjnych wewnątrz przedsiębiorstwa. Trzeci typ relacji obejmuje działalność grupy przedsiębiorstw specjalizujących się w świadczeniu usług transakcyjnych. Do takich grup należą przedsiębiorstwa następujących branż: 1) finanse i firmy handlujące nieruchomościami; 2) bankowość i ubezpieczenia; 3) firmy usług prawnych; 4) handel hurtowy i detaliczny. Z istotnym zastrzeżeniem można dołączyć także firmy świadczące usługi transportowe, ponieważ przemieszczanie (transportowanie) materiałów może być także elementem produkcji, a więc – kosztów transformacji. Prowadzone w Stanach Zjednoczonych studia i analizy praktyki gospodarczej pozwalają dokonać kilku wstępnych uogólnień. W literaturze przedmiotu (zwłaszcza w pracach D. Northa i J. Wallisa) wskazuje się na trzy takie wnioski. Pierwszy, że w strukturze kosztów transakcyjnych wzrosło znaczenie kosztów specyfikacji i ochrony kontraktów, a to w związku z pogłębiającą się specjalizacją i depersonifikacją procesów wymiany oraz koniecznością angażowania prawników. Dzieje się tak również ze względu na burzliwy rozwój infrastruktury materialnej, w tym – środków komunikacji. Drugi wniosek podkreśla rolę postępu w technologii i wzrost znaczenia oszczędności skali podejmowanych działań. Na trzecim miejscu wymienia się zjawisko obniżenia się kosztów stanowienia prawa w systemie politycznym, relatywna łatwość tworzenia reguł działań zbiorowych i zjawisko lobbizmu. Badania empiryczne nie doprowadziły do jednoznacznego określenia przyczyn wysokiej dynamiki kosztów transakcyjnych w gospodarce amerykańskiej. Relacje ilościowe między kosztami transakcyjnymi i transformacyjnymi (produkcji) są wciąż trudno uchwytne. Zmiany instytucjonalne w jednej gałęzi lub sektorze mają często wpływ na sytuacje w pozostałych obszarach gospodarki, podobnie jak działania legislacyjne w prawach własności. No i nie można zapominać o gwałtownym wzroście zróżnicowania dóbr i usług na współczesnych rynkach. Tak więc dowiedziona wysoka dynamika kosztów transakcyjnych w rozwiniętych systemach gospodarczych nie daje się jednoznacznie oceniać jako czynnik pozytywny lub negatywny, ale bezspornie jest to zjawisko godne badań teoretycznych, a dla praktyki – warte dodatkowych nakładów. 156 * Przytoczony teoretyczny opis sytuacji i odczytane z niego potrzeby praktyki społeczno-gospodarczej dają się ująć w prosty wniosek, że na jednym z pierwszych miejsc, na które kieruje się zapotrzebowanie naszych czasów jest rachunkowość i jej dział – rachunek kosztów, w którym występuje ogromna luka, właśnie braku dobrych podstaw teoretycznych i uogólnienia już bogatej praktyki ujmowania kosztów transakcji. Zachęcam do poznawania fachowej literatury, inspirowania dyskusji międzyśrodowiskowych i przede wszystkim do troski o korzystanie z koncepcji oferowanych przez ekonomikę instytucjonalną. Zacznę od apelu o zainteresowanie się pojęciem rachunkowości mentalnej (mental accounting), a może trafniej – rachunkowości pamięciowo-umysłowej, która opisuje i wyjaśnia proces pojmowania, przyswajania i szacowania skutków działań gospodarczych i wykorzystuje taką informację do pamięciowego rachowania poniesionych nakładów117. Człowiek ma po prostu zdolność kodowania, kategoryzacji i oceny efektów poczynań znanych nam jako ekonomiczne. Potrafi także grupować swoje aktywa w pewnej liczbie wyodrębnionych (non-fungible) rachunków, które pozwalają poszerzać proces myślowej analizy, związany z jego cyklem życiowym, przywiązany do zmieniających się aktywów, bieżącego i przyszłego dochodu oraz bogactwa. Subiektywna zdolność wyznaczania zakresu, ram i granic transakcji pozwala określać otrzymywaną lub oczekiwaną korzyść. Tu trzeba uwzględnić pojęcie zmodyfikowanej funkcji użyteczności, występowania dwóch wartości – 1) nabycia wartości (acquisition) w postaci pieniędzy pozwalających pozyskać potrzebne dobra; 2) transakcji, jako wartości dającej satysfakcję z dobrej roboty. Ogólnie mentalna rachunkowość kosztów traktuje pojęcie mentalny koszt transakcji jako rodzaj kosztu transakcji – konstrukcję myślową na temat podjęcia użytecznej decyzji w warunkach wysoce złożonej rzeczywistości. Współczesna psychologia może tu wiele pomóc w zrozumieniu tych zjawisk. Przysłowiowe schody zaczynają się podczas próby wykorzystania aktualnych systemów księgowania i rachunkowości w praktyce analizy coraz bardziej złożonych transakcji. Jeżeli na szczeblu mikroekonomii podmioty gospodarcze dają jakoś radę, to problem ujednolicenia statystyki i zasad rachunkowości w skali państwa i w procesach globalizacji, stanowi wielkie wyzwanie intelektualne i organizacyjne. Przytoczę tylko kilka przykładów, zachęcając do ich pomnażania z doświadczeń własnych i krajowych. Zacznę od jednego z milionów komunikatów, które docierają do systemów rachunkowości i oddziałują na procesy analizy i decydowania o kosztach transakcyjnych. Oto placówki prawie na całym świecie, zajmujące się rachunkowością, otrzymały komunikat z agencji IAS (International Accounting Standards – Międzynarodowe Standardy Rachunkowości), zalecający wprowadzenie od 1 stycznia 2005 r. interpretacji SIC 17, która ustala następującą definicję kosztów transakcyjnych: 118 - koszty transakcyjne […] są to krańcowe (incremental) koszty zewnętrzne, bezpośrednio związane z transakcją obrotu akcjami zwykłymi (equity), powinny być zarachowane jako odliczenie (deduction) od takich akcji. Załączona interpretacja wyjaśnia, że ta definicja ma zastosowanie do transakcji wywołujących emisję lub pozyskiwanie instrumentów ogłaszającego się przedsiębiorstwa, że zamierza ono zmienić wartość akcji. Mamy tu przykład troski o jeden z wielu rodzajów kosztów transakcji – giełdowych i związanych z obrotem określonymi akcjami. Nie mamy możliwości pobrania z banków informacji posiadanych przez IAS komunikatów przekazywanych na potrzeby systemów 117 Z dość obfitej literatury polecam publikacje R.H. Thalera – Mental Accounting and Consumer Choice, :”Marketing Science”, 1985, nr 4, s. 199-205 oraz Mental Accounting Matters, “Journal of Behavioral Decision Making”, 1999, nr 12(3), s. 183-206. 118 Internet – adres http://www.iasplus.com/interps/sic017.htm 157 rachunkowości w innych sektorach gospodarki, a że sprawa jest trudna świadczą liczne dyskusje i wynikające z nich postulaty pod adresem praktyki gospodarczej. W Stanach Zjednoczonych coraz więcej uwagi poświęca się wdrażaniu analizy kosztów transakcyjnych na szczeblu stanów, prowadząc liczne badania nad efektywnością rozwiązań, posługujących się nie tylko wiedzą czerpaną z rachunkowości, ale także z ankiet i sprawozdań urzędów i wybranych firm. Oto kilka spostrzeżeń zawartych w raporcie grupy studyjnej University of Nebraska119. Celem podstawowym było zbadanie możliwości wykorzystania teorii kosztów transakcyjnych w zarządzaniu finansami publicznymi, zwłaszcza efektywności metod uwzględniających struktury instytucjonalno-organizacyjne. Badaniami objęto prawie wszystkie stany, analizując informacje zebrane z ponad 2 tysięcy rządowych planów rocznych zakupów, które stanowią znaczną część wydatków budżetowych. Takie studia są wpasowane w kompleksowe badania nad doskonaleniem administracji sektora publicznego, przekształcaniem osiągnięć ekonomiki instytucjonalnej w naukę pozytywną. Blaski i cienie z materiałów studyjnych obserwowane i zebrane zostały w pięciu grupach. Oto ciekawsze wnioski. W zakresie kooperacji w transakcjach zakupu, zbadano wyniki w stanach, gdzie nakazano administracyjnie takie współdziałanie komórek rządowych i tam, gdzie kooperacja przekroczyła granice kilku stanów. Dzięki oszczędnościom wynikającym z większej skali zakupów uzyskano poważne oszczędności, ale były także dodatkowe koszty w pozyskiwaniu partnerów i koordynacji zakupów, Mimo kilku przypadków pojawienia się wyższych kosztów transakcyjnych niż oszczędności z większej skali zakupów, praktyka wdrażania kosztów transakcyjnych w tym segmencie stanowej polityki gospodarczej daje pozytywne wyniki. Efektywne okazały się kontrakty zakupów u wyspecjalizowanych producentów (tzw. master contracts), z którymi władze stanowe zawierały niekiedy ok. 80% umów. Chodziło zwykle o dostawy sprzętu elektronicznego i specjalistycznego wyposażenia. Zróżnicowane efekty odnotowano w transakcjach związanych z reklamacjami, przy czym zarysowała się tendencja do przeniesienia punktu obserwacji na proces produkcji i poszukiwanie tam lepszych metod kontroli jakości. Interesujące i aktualne także u nas są wnioski z badań w zakresie zakupów technologii informacyjnej, w tym – wdrażania systemów zakupu elektronicznego (e-procurement initiatives). Niektóre wskaźniki obniżenia kosztów roboty papierkowej są wręcz szokujące. Dość zdumiewające jest jednak odkrycie, że przeszkody we wdrażaniu elektronicznych metod transakcji rodzą się często z niedopasowania lokalnych struktur instytucjonalnych. Sygnalizowane są także straty ponoszone w nietrafionych, np. przedwczesnych, inwestycjach w technologii informacyjnej. Na samym końcu autorzy studium sygnalizują utrzymywanie się dość wysokiego poziomu korupcji, która narusza zasadę uczciwej konkurencji. Mamy tu do czynienia z niezwykle silną presją złych tradycji w społeczeństwie. Powróćmy jeszcze do zagadnień technologii informacyjnej, która silnie dynamizuje działalność biznesową także w takim dziale, jak zlecanie przez podmioty gospodarcze wykonania usług na zewnątrz, które wciąż określamy po angielsku outsourcing. Warto odnotować skromną publikację poświęconą zlecaniu usług bezpieczeństwa i ochrony Internetu na zewnątrz – wyspecjalizowanym dostawcom120. Jako inspiracja do podjęcia badań nad tym zagadnieniem, występuje podstawowa przyczyna – wysokie koszty procesu outsourcingu. Ten proces nie jest jeszcze standardowy, a towarzyszą mu niepewność i częste ataki cyberhakerów, zakłócające koszty koordynacji. 119 J.R. Bartle., A Transaction Cost Model of State Gevernment Procurement, Omaha NE 2002. Por.: W. Ding, W. Yurcik, Outsourcing Internet Security: The Effect of Transaction Costs on Managed Service Providers. NCSA University of Illinois, 2005. 120 158 Autorzy podjęli trud zbadania wpływu powierzenia zadania ochrony bezpieczeństwa transakcji korzystającej z technik informacyjnej wyspecjalizowanej firmie, analizując możliwość uzyskania pozytywnych efektów kupującym i sprzedającym taką usługę. Posługując się odpowiednim modelem i korzystając z metod teorii gier odkryli prawidłowość - kiedy koszty transakcyjne są wysokie i wzrasta stopień niepewności to zleceniobiorca obniża poziom ceny oferowanej usługi. Wniosek dodatkowy i raczej ogólny głosi, że tego typu działania tworzą skuteczny mechanizm rozłożenia ryzyka i kosztów między kontrahentami. Na zakończenie wypada wpisać kilka kwestii zachęcających do spojrzenia na teorię i praktykę kosztów transakcyjnych z punktu widzenia etyki, a więc ekonomii normatywnej. Posłużę się treścią referatu wygłoszonego w czerwcu 2004 r. na Światowym Kongresie Ekonomiki Społecznej w Albertville, Francja121. Zagadnienie dotyczy inkorporacji, wchłonięcia postaw etycznych przez procesy kosztów transakcyjnych, a więc i sprzeczności między zadaniem „ekonomizacji” tych kosztów i postulatem zachowania właściwej postawy moralnej przez przedsiębiorcę. Wprowadzając klimat zaufania na mikro poziomie firmy zachowania etyczne mogą zredukować koszty transakcji związane z monitorowaniem i ochroną kontraktu przed zerwaniem. Natomiast na poziomie makro-społecznym oczekiwania wielkich właścicieli kapitału, że poziom etyczny biznesmenów będzie wzrastał wpłynie także na koszty transakcyjne. Mamy tu do czynienia z dodatkowym pojęciem – społeczne koszty transakcyjne – jak również z następującym paradoksem: podczas gdy przedsiębiorcy mogą zinternalizować koszty transakcyjne w imię ekonomizacji, to społeczne koszty transakcji nie można zredukować poprzez ich internalizację. Warto pamiętać i o tym, przechodząc do studiowania następnego rozdziału. Zalecana literatura 1. O.E. Williamson, Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Firmy, rynki, relacje kontraktowe, PWN, Warszawa 1988, rozdział I. 2. O.E. Williamson, S.E. Masten (eds.), The Economics of Transaction Costs, Elgar, Cheltenham, UK, 1999. 3. S. Rudolf, „Konkurencyjność przedsiębiorstw w świetle teorii kosztów transakcyjnych”, [w:] Nowa ekonomia instytucjonalna, S. Rudolf (red.), Kielce 2005, s. 47-57. 4. A.E. Szastitko, Nowaja institucyonalnaja ekonomiczeskaja tieorija, wyd. 3, TEIS, Moskwa 2002. Rozdziały 6-9. 121 Ch. Moore, A. de Bruin, A Transaction Cost Approach to Understanding Ethical Behaviour. Dostępny online w Internecie. 159 9. PRZEDSIĘBIORSTWO JAKO INSTYTUCJA I ORGANIZACJA W naukach ekonomicznych poczesne miejsce zajmuje – jako dyscyplina szczegółowa – ekonomika przedsiębiorstwa, wspierana teorią, która w zagranicznej literaturze najczęściej występuje pod nazwą teorii firmy. W tym wykładzie ekonomiki instytucjonalnej będę posługiwać się pojęciem teoria przedsiębiorstwa, ale czasami i teorią firmy zwłaszcza przy referowaniu niektórych koncepcji. Dla uzmysłowienia faktu, że instytucjonalne ujęcie istoty przedsiębiorstwa jest tylko jednym z wielu, warto zapoznać się z cenną rozprawą Tomasza Gruszeckiego, który przedstawił niezwykle bogaty zestaw współczesnych teorii przedsiębiorstwa122. Treść tego rozdziału służy prostemu celowi: przedstawić ujęcie istoty przedsiębiorstwa, jako instytucji gospodarczej i ważnej organizacji w całym makrosystemie społecznym. Prezentacja została ujęta w trzech podrozdziałach, traktujących kolejno o teorii przedsiębiorstwa, koncepcji układu pryncypał – agent i o szczególnym miejscu wielkich korporacji we współczesnych gospodarkach rynkowych. 9.1. Narodziny i rozwój instytucjonalnej teorii przedsiębiorstwa Pierwociny teorii przedsiębiorstwa znajdują się już w Bogactwie narodów Adama Smitha, zwłaszcza na stronicach opisujących funkcjonowanie manufaktury, niewidzialnej ręki rynku i korzyści płynących z racjonalnego podziału pracy. Dziedziczący ten dorobek kierunek neoklasyczny wniósł kilka uzupełnień. Alfred Marshall podkreślił znaczenie postępu technicznego i wiedzy posiadanej przez samego przedsiębiorcę, które przekładają się na rozwiązania organizacyjne. Analiza funkcjonowania przedsiębiorstwa (firmy) wciąż pozostawała w cieniu teorii rynku jako kreatora ceny i optymalizatora alokacji zasobów. Twórcy teorii niedoskonałej konkurencji – Joan Robinson i Edward Chamberlain – przyczynili się poważnie do identyfikacji przedsiębiorstwa, jako szczególnego obiektu badawczego, jego wyodrębnienia od pojęcia rynku, m.in. przez „odfiltrowanie” marshallowskiej tezy o roli menedżera i specyficznych celów różnych firm. Na tym etapie ekonomia neoklasyczna wciąż była daleka od wyjaśnienia coraz bardziej złożonego pojęcia przedsiębiorczość i procesu podejmowania decyzji w ramach firmy. „Stara” ekonomika instytucjonalna dostrzegła wprawdzie istotne zmiany w ewolucji ustroju społeczno-gospodarczego, ale tylko na marginesie wielkich zjawisk sygnalizowała rosnące znaczenie przedsiębiorstwa. Tak sprawy ujmował Veblen w swojej demaskatorskiej teorii świata biznesu i koncepcji technokracji, utożsamianej z rolą kapitanów przemysłu i wielkich korporacji, których celem jest pomnażanie bogactwa. Poważny wkład do teorii przedsiębiorstwa, początkowo niewykorzystany, wniósł Commons. Jego wnikliwa analiza orzeczeń sądów rozstrzygających w sporach gospodarczych, pozwoliła mu uznać instytucję transakcji za niezwykle istotną jednostkę obserwacji naukowej. Jak wiemy z wykładu o kosztach transakcyjnych, analiza transakcji wniosła wiele do zrozumienia przyczyn powstania takiego podmiotu jak przedsiębiorstwo. Ewolucja „starej” ekonomiki instytucjonalnej i pojawienie się „nowej”, odwołującej się do nieco innych korzeni i bliższej duchowo z tradycją neoklasyczną, otwiera nowy etap i większe usamodzielnienie się instytucjonalnej teorii przedsiębiorstwa. Publikacja w 1937 r. skromnego objętościowo artykułu Ronalda Coase`a pt. Istota firmy nie zapowiadała – pozornie – niczego ważnego123. Stało się inaczej – tezy artykułu rzucały nowe światło na przyczynę powstania instytucji i organizacji przedsiębiorstwa. Autor 122 123 T. Gruszecki, Współczesne teorie przedsiębiorstwa, PWN, Warszawa 2002. R.H. Coase, The Nature of the Firm, “Economica”, 1937, s. 386-405. 160 zaczynał skromnie – od propozycji definicji pojęcia firma, która spełnia warunek realizmu, ale jest także łatwa w analizie, korzystającej z koncepcji marginalnych (wielkości krańcowych) i zasady substytucji (trade-off). Identyfikacja firmy opiera się na kryterium jej odmienności od szerokiego pojęcia system gospodarczy, określanego w tradycji neoklasycznej jako układ bez centralnej kontroli, działający automatycznie i elastycznie dzięki mechanizmowi cenowemu. Natomiast firma (przedsiębiorstwo) jest jakby wyspą świadomego koordynowania, gdzie alokacja zasobów zależy od woli przedsiębiorcykoordynatora (w oryginale entrepreneur – co-ordinator). Poza granicą firmy ruch cen rządzi produkcją, która jest regulowana przez ciąg transakcji wymiany na rynkach. W takiej sytuacji nie zachodzi potrzeba tworzenia organizacji, w rozumieniu wyodrębnionej całość ludzkiego działania, z hierarchią władzy i wyraźnym celem. Wewnątrz przedsiębiorstwa transakcje rynkowe są wyeliminowane i konieczna jest odpowiednia organizacja działań. Powstaje jednak zasadnicze pytanie: jakie przyczyny legły u podstaw powstania instytucji i organizacji przedsiębiorstwa? Coase pisał, że wśród przyczyn tworzenia firmy może być i skłonność niektórych ludzi do wykonywania pracy pod cudzym kierownictwem lub preferowania działalności samodzielnie, jeśli przekładają wolność nad kontrolą. Nie można zapominać i o tych, którzy chętnie płacą więcej za posiadanie większej władzy. Praktyka gospodarki rynkowej odnotowała także przykłady ich tworzenia, jeśli pojawiał się wysoki popyt na towary firmowe, gwarantujące wysoką jakość. Istotnych przyczyn trzeba jednak – twierdził Coase – szukać w zjawisku wypierania mechanizmu cen rynkowych ze względu na rosnące koszty ich wykorzystania. W wykładzie o kosztach transakcji mieliśmy okazję poznać różne ich rodzaje – od nakładów związanych z informacją o cenach, negocjowaniem, zawieraniem i realizacją kontraktów, aż po koszty następstw transakcji długookresowych. W zgodzie z ogólną zasadą porównywania kosztów krańcowych, sytuacja w której koszt kolejnej transakcji rynkowej jest tak duży, bardziej opłacalne jest tworzenie organizacji rezygnującej z mechanizmu cenowego i poddanie jej pewnej władzy, autorytetowi przedsiębiorcy, zarządzającego alokacją zasobów. Jakie siły determinują rozmiary przedsiębiorstwa? Przede wszystkim zależy to od dynamiki transakcji koordynowanych przez mechanizm cen rynkowych. Można także zadać inne pytanie – dlaczego cała produkcja nie może być prowadzona przez jedno wielkie przedsiębiorstwo? Warto w tym miejscu przypomnieć doktrynę gospodarki socjalistycznej, skrajnie scentralizowanej i kierowanej planowo przez jeden ośrodek, wykorzystujący instrument cen tylko do celów obrachunkowych. Zdaniem Coase`a, jest kilka powodów przeczących racjonalności tworzenia przedsiębiorstwa obejmującego całą gospodarkę narodową. Po pierwsze, nastąpi wyraźny spadek dochodów pod wpływem rosnących nakładów organizowania kolejnych dodatkowych transakcji. Po drugie, wystąpią błędy i szkody w alokacji coraz większych i zróżnicowanych zasobów i do coraz bardziej zróżnicowanych celów i zastosowań. Wreszcie, pojawią się zalety małych przedsiębiorstw, ich przewaga w warunkach określanych jako malejące korzyści zwrotu nakładów na zarządzanie. Granice ekspansji firmy wyznacza ostatecznie wzrost kosztów zorganizowania dodatkowej transakcji wewnątrz przedsiębiorstwa w porównaniu z takimi kosztami na obszarze rynku otwartego, albo też – w porównaniu z kosztami zorganizowania drugiej firmy. Coase wprowadził do rozważań nad granicami ekspansji przedsiębiorstwa dwa ważne pojęcia. Pierwsze, to pojęcie combination, tłumaczone najczęściej jako zrzeszenie lub zjednoczenie, dotyczące takich typów zintegrowanych przedsiębiorstw, jak syndykat, pool, holding, kartel i trust. W literaturze przedmiotu określa się to zjawisko jako integrację poziomą, ponieważ powstaje wielka firma koordynująca transakcje organizowane w różnych firmach. Drugie pojęcie integration lub szerzej vertical integration, odnosi się zwłaszcza do takich form powiązań, jak koncerny, w których przedsiębiorstwa zachowują wprawdzie odrębną osobowość prawną, ale należą do wspólnego właściciela, najczęściej do wielkiej 161 korporacji (spółki akcyjnej). W tym miejscu warto wspomnieć, że współcześnie pojawiło się w praktyce i teorii przedsiębiorstwa jeszcze jedno pojęcie, a mianowicie outsourcing, nie mające jeszcze polskiego odpowiednika, a oznaczające zlecanie przez firmę wykonania pewnych usług przez ośrodki zewnętrzne. W długim okresie, między ukazaniem się artykułu Coase`a (1937 r.) a latami 60-ymi ubiegłego wieku, trwała cicha rewolucja w teorii przedsiębiorstwa124. Krytyka tradycji neoklasycznej, ale dość często nie wykraczająca poza granice głównego nurtu, a więc i ortodoksji myśli ekonomicznej, nakreśliła dość wyraźną linię dyskusji o istocie przedsiębiorstwa. Linia ta przebiega między dwoma systemami ekonomicznymi kosztów – cenowym i administracyjnym (PSC – price system costs, MSC – management system costs). Przedsiębiorstwo znajduje się oczywiście po stronie MSC, a transakcje rynkowe po stronie PSC. W modelu konkurencji doskonałej koszty w obu systemach są równe zeru, a przeto nie ma potrzeby tworzenia firmy dla administracyjnego zarządzania. Taka potrzeba zachodzi wtedy, kiedy koszty w systemie cenowym są dodatnie. W skrajnym przypadku, kiedy PSC mają charakter zaporowy (prohibicyjny), tj. likwidują transakcje zewnętrzne, przedsiębiorstwo realizuje działania typowe dla integracji pionowej, włącznie do objęcia swymi granicami gospodarstwa domowego i staje się samowystarczalne. Doświadczenia wielkiego kryzysu i wojny totalnej dostarczyły przykładów takiej integracji. Dla ekonomii neoklasycznej takie samowystarczalne przedsiębiorstwo nie jest po prostu przedsiębiorstwem, a sytuacja rynkowa może raczej zmierzać do tworzenia przedsiębiorstw bardziej wyspecjalizowanych niż samowystarczalnych. Współcześnie mamy więc neoinstytucjonalną teorię przedsiębiorstwa opartą na prostych twierdzeniach: 1) rynki działają w sposób niedoskonały; 2) panuje asymetria w dostępie do informacji o cenach i technologii, występują wysokie koszty informacji i duży stopień ryzyka; 3) troską przedsiębiorcy jest tworzenie właściwych relacji między pryncypałem i agentem, promowanie dobrej roboty i dbanie o dobry wizerunek firmy. Te przesłanki trzeba uwzględnić w szerszych ramach instytucjonalnych. Ekonomika instytucjonalna musi patrzeć na przedsiębiorstwo, uwzględniając także ewolucję technologii i instytucji działających w otoczeniu systemu gospodarczego. Oznacza to istotne zawężenie pola manewru, trafności prognoz i swobody podejmowania decyzji w przedsiębiorstwie. Jak pisze jeden z wybitnych przedstawicieli nowej ekonomiki instytucjonalnej – Richard R. Nelson, można już dostrzec spójne zręby teorii przedsiębiorstwa, jeśli uwzględni się trzy atrybuty tego obiektu badawczego, a mianowicie – strategię, strukturę i potencjał125. Strategia – to obszerny zbiór zobowiązań firmy (commitments), który określa i racjonalizuje cele i ich realizację. Te zobowiązania – pisane lub nie – znajdują się w kulturze, wynikają z wiary i tradycji przywódców, a nie po prostu z rachunku nakładów i efektów. Strategia jest prezentowana w ujęciu raczej ogólnym i nie określa a priori wartości poszczególnych zamierzeń. Struktura jest tworzona z myślą o racjonalizacji działania, spójności organizacyjnej i skuteczności zarządzania. Potencjał to po prostu możliwości oceniane także z punktu widzenia osiągania celów. Zwykle daje się wyodrębnić jądro, czy też rdzeń tego potencjału (core capabilities), tj. zasoby o najwyższej randze w tworzeniu programu realizacji strategicznych celów. Nelson pisał, że taka charakterystyka przedsiębiorstwa i jego teorii pozwala koncentrować uwagę na rutynie jego pracowników, poznać historię funkcjonowania firm jako ważnego podmiotu gospodarki i wyjaśnić wpływ na ewolucję przedsiębiorstw wywierany przez postęp techniczny, innowacje, selekcję w procesie gry rynkowej, a tym samym także 124 Por.: H. Demsetz, The Firm in Economic Theory: A Quiet Revolution, “The American Economic Rview”, 1997, nr 2, s. 426-429. 125 R.R.Nelson, “Theory of the Firm (II)”, [w:] The Elgar Companion to Institutional and Evolutionary Economics, E. Elgar, Aldershot 1994, s. 241-246. 162 ułatwić trafność prognozowania. Za trudne trzeba uznać zadania związane z wprowadzaniem zmian organizacyjnych i nowych składników potencjału. Historyczne zjawisko oddzielenia się funkcji właścicielskich od menedżerskich, zalety i wady technokracji, niezwykle skomplikowane struktury współczesnych korporacji i rynków kapitałowych – wszystko to wymusza skupienie uwagi także na problematyce własności. Z wykładu o teorii praw własności wiemy, jak istotne są procesy wymiany praw własności; w tym miejscu warto spojrzeć na zagadnienie efektywności kontroli właściciela nad przedsiębiorstwem. Tylko w małych firmach mamy do czynienia z jednym właścicielem, regułą w naszych czasach jest występowanie złożonych struktur własności, jak to jest w różnego rodzaju spółkach akcyjnych. W tym przypadku ryzyko podejmowania decyzji jest bardzo wysokie. Przepływy kapitału akcyjnego stały się niezwykle dynamiczne; relacje typu więcej ryzyka czy skutecznej kontroli (trade-off) stały się codziennością współczesnego biznesu. Reputacja akcjonariuszy w strukturze własności firmy nie zawsze jest wprost proporcjonalna do wysokości ich udziałów w aktywach przedsiębiorstwa. * Na zakończenie tego podrozdziału proponuję zapoznać się jeszcze z zarysem teorii przedsiębiorstwa lansowanym przez wybitnego przedstawiciela nowej ekonomiki instytucjonalnej – Olivera E. Williamsona, znanego już nam z wykładu o kosztach transakcyjnych126. Ta teoria mieści się w szerszej doktrynie świata kontraktów i opiera się na koncepcji człowieka kontraktującego (contractual man), nawiązując w ten sposób do znanych w historii modelów homo oeconomicus, człowieka gospodarującego, maksymalizującego użyteczność, politycznego itp. W koncepcji człowieka kontraktującego uwzględnia się proste założenia jego zachowań (cechy behawioralne), a więc: 1) racjonalność, która obejmuje maksymalizację korzyści i dwa typy racjonalności ograniczonej – ograniczoną ze względu na rzadkość zasobów oraz racjonalność organiczną, wynikającą z predyspozycji psychologicznych; 2) pogoń za interesem własnym, która obejmuje nie tylko obszar jawny i niesprzeczny z wymogiem posłuszeństwa, ale także oportunizm, rozumiany jako przebiegłe dążenie do realizacji własnego interesu, w rodzaju uchylania się od pracy, kłamstwa, oszustwa i kradzieży. Działania człowieka kontraktującego muszą oczywiście uwzględniać takie czynniki, jak specyficzność aktywów (zasobów), niepewność i częstotliwość zawierania kontraktów. Gdzie jest miejsce przedsiębiorstwa (firmy) w tym świecie kontraktów? Można przyjąć, że Williamson przyłączył się do tych ekonomistów, którzy firmę ulokowali w macierzy instytucjonalnej, w płaszczyźnie gospodarczo-społecznej, jako obiekt stanowiący wiązkę kontraktów (nexus of contracts). Williamson z naciskiem dowodził, że tradycja neoklasyczna przypisała przedsiębiorstwo (firmę) do funkcji i procesu produkcji, podczas gdy należy traktować przedsiębiorstwo jako funkcję i składnik struktury zarządzania! Do takiego wniosku prowadzi analiza procesu kontraktacji i dynamiki kosztów transakcji, która uzasadnia tworzenie przedsiębiorstw, jako obiektów odmiennych od struktur rynkowych. Firmy kierują się w zarządzaniu zasadą ograniczonej racjonalności, tworzą organizację uwzględniającą potrzebę zawierania kompromisu między podsystemami przedsiębiorstwa, licząc się także z postawami dyktowanymi przez oportunizm części pracowników. Sama struktura organizacyjna przedsiębiorstwa, procesy integracji poziomej i pionowej, zalety i wady organizacji wielowydziałowej – wszystko to wiąże się z wyzwaniem praktyki współczesnej gospodarki, zwłaszcza krajów wysoko rozwiniętych. Teoria z oczywistych względów musi podążać za tymi przemianami. Williamson uczynił wiele, aby dowieść znaczenia obu pojęć – organizacji i instytucji – zrozumieć ich wzajemne relacje i ułatwić analizę gwałtownych przemian w systemach 126 Odwołuję się do polskiego przekładu: O.E. Williamson, Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Firmy, rynki, relacje kontraktowe, PWN, Warszawa 1998. 163 zarządzania alokacją zasobów. Pisał z przekonaniem, że łatwiej jest pisać o randze organizacji niż dowieść jak to czyni i dlaczego127. Punktem wyjścia jego ujęcia jest opowiedzenie się za pewną ścieżką analizy, którą łatwo znajdziemy na rysunku 9.1. Teoria wyboru (ortodoksja) Teoria kontraktów Porządek publiczny (ekonomika konstytucyjna) Uporządkowanie bodźców (projektowanie, teoria agencji, prawa własności) Porządek prywatny Zarządzanie relacjami kontraktowymi (realizacja kontraktu) Rys. 9.1. Schemat wyjściowy do analizy teorii firmy. Uwaga Wilsona skupiona jest na teorii kontraktów, podczas gdy ortodoksyjna – jego zdaniem – teoria wyboru pozostaje jeszcze w ramach ortodoksji i niezbyt trafnie odczytuje znaki czasu. Ścieżka wieść powinna przez koncepcję porządku – publicznego i prywatnego. Z kolei porządek prywatny obejmuje dwa obszary: 1) wprowadzenie ładu w systemie bodźców poprzez tworzenie projektów, doskonalenie teorii agencji i formalizację praw własności; 2) zarządzanie relacjami kontraktowymi na wszystkich etapach tego procesu. Teoria organizacji ma szerokie pole badań, wymiary makro i mikro, wspólne problemy z socjologią i psychologią oraz arsenał różnych narzędzi analiz analitycznych. Williamson korzystał z koncepcji Herberta Simona (1916-2001) i preferował teorię racjonalnych systemów organizacji w skali makro. Traktując własną teorię kontraktów jak soczewkę, Williamson pisał o pięciu lekcjach wartych zapamiętania i wykorzystania. Pierwsza lekcja dotyczy trafnego i realnego opisu aktorów tej wielkiej sceny sztuki kontraktowania, której istotnym akcentem są kwestie firmy (przedsiębiorstwa). Tu znalazły się poznane już koncepcje ograniczonej racjonalności i oportunizmu oraz metody motywacji. Lekcja druga analizuje regularności zachowań, w rodzaju kontroli kierowników i jej efektów, pasywności lub dynamizmu zatrudnionych. Poważne miejsce zajmuje analiza zjawiska biurokratyzacji. W lekcji trzeciej o teorii organizacji Williamson kładzie akcent na poznanie alternatywnych typów zarządzania – rynków, firm, hybryd, biur. Chodzi o zbiory cech wyróżniających i pozwalających określających ich mocne i słabe strony przy podejmowaniu decyzji o zorganizowaniu przedsięwzięcia. Czwarta lekcja skupia uwagę na zagadnieniach mikroanalizy, poszukiwaniu właściwej jednostki analitycznej w rodzaju wprowadzonego 127 Korzystam z dostępnego w Internecie tekstu: Thr Theory of the Firm as Governance Structure (styczeń 2002). 164 przez Commonsa pojęcia transakcja. Taka jednostka musi uwzględniać trzy wymiary: specyfikę aktywów, zakłócenia i częstotliwość operacji. Wreszcie lekcja ostatnia podkreśla wręcz decydujące znaczenie kooperacji, która jest niekiedy wręcz cudem w uzyskiwaniu pozytywnych efektów działania w hierarchicznie zbudowanych firmach. Według Williamsona, cały problem organizacji ekonomicznej należy stawiać nie jako wybór – rynek czy hierarchia (firmy), ale jako – rynki i hierarchie (przedsiębiorstwa)! Oglądanie instytucji i procesu wymiany przez soczewkę teorii kontraktów doprowadziło autora do trzech spostrzeżeń: 1) znanego już nam zjawiska transformacji fundamentalnej; 2) niemożliwości połączenia replikacji z selektywną interwencją w procesach kontraktowania i 3) konieczności ciągłego doskonalenia systemów prawa kontraktów. Spostrzeżenie drugie wymaga krótkiego wyjaśnienia. Otóż chodzi tu o stare zagadnienie – co ogranicza rozmiary firmy? Czy jedna wielka firma nie może robić wszystkiego, co wytwarzają całe grupy firm małych? Fuzje i podziały firm stanowią właśnie obszar przenikania się struktur rynku i hierarchii. Tak dochodzimy do rozwijanej przez Williamsona teorii firmy jako struktury zarządzania, a nie jak w szkole neoklasycznej, która skupia się na wyjaśnieniu, jak system cen koordynuje wykorzystanie zasobów. Williamson i jego zwolennicy twierdzą, że firma wyrasta ze struktury zarządzania prywatnymi kontraktami, ograniczającym koszty transakcyjne. Firma jest przeto komparatywną konstrukcją kontaktowania, a nie osamotnioną jednością, bowiem stale jest porównywana z alternatywnymi typami zarządzania. Dla firmy stałym wyzwaniem jest pytanie: zrobić czy kupić? (make-or-buy). Czy firma ma sama dokonać nakładu, np. przez pozyskanie jednostki czyniącej taki nakład, czy też powinna zakupić te środki gdzie indziej? Odpowiedzi dostarcza analiza procesu integracji pionowej i różne metody nauki o organizacji. Liczne kombinacje tworzą połączenia między tzw. heurystycznymi modelami firmy jako struktury zarządzającej. Mamy do czynienia z układem modelów firmy: M – markets (rynkowy), H – hierarchies (przedsiębiorstw), X – hybrydowy. W podobnym duchu dokonywane są kolejne próby porządkowania i zwłaszcza klasyfikowania teorii firmy. Przykładowo, ciekawą klasyfikację znajdujemy w publikacji pracownika NBER, który wyróżnił cztery następujące teorie firmy, opierając się na kryteriach: 1) dążenia do zysku (Rent-seeking theory); 2) wymiany praw własności (PropertyRights theory); 3) stosowanym systemie bodźców (Incentive-System theory) i 4) relacyjne przystosowania (Relational-Adaptation theory)128. Możemy ograniczyć się do tych koncepcji i poglądów i przejść do mniej u nas spopularyzowanej teorii agencji. 9.2. Koncepcja układu: pryncypał-agent Upowszechnione już w zachodniej literaturze określenie teoria agencji (agency theory) nie zadomowiło się jeszcze w polskiej myśli ekonomicznej. Na przeszkodzie stoi – jak mniemam – pojęcie agencja, w języku potocznym i urzędowym oznaczające pewną placówkę zbierającą i przekazującą informację lub jakieś biuro, przedstawicielstwo pewnego urzędu, firmy lub państwa. Podobnie określenia pryncypał i agent nasuwają skojarzenia dość odległe od użytych w rozważaniach na temat szczególnej relacji społecznej w obszarze związanym z funkcjonowaniem współczesnych przedsiębiorstw. Na potrzeby tego wykładu odwołam się do łacińskiego agere – poganiać, prowadzić, działać, zarządzać. Chodzi bowiem o agencję, jako szczególną relację zawartą bezpośrednio lub pośrednio w umowie (kontrakcie), w której jedna lub więcej osób, określone mianem pryncypał, angażuje inną osobę – agenta – do działań w jego imieniu; umowa obejmuje delegowanie prawa podejmowania decyzji przez agenta. Nie trudno zauważyć, jak rozległy obszar stosunków 128 R. Gibbons, Four Formal(izable)Theories of the Firm, KIT and NBER , August 30 2002. 165 gospodarczych, społecznych i politycznych może objąć tak zdefiniowane pojęcie agencji. Nic przeto dziwnego, że od lat 60-ych XX wieku próby tworzenia spójnej teorii agencji występowały w koncepcjach ekonomicznych związanych z rachunkowością, finansami i marketingiem, z politologią, socjologią i nauką o organizacji. Wciąż jeszcze samodzielność teorii agencji może być kwestionowana. Z naszego punktu widzenia za wystarczające możemy uznać te kwestie teorii agencji, które ułatwiają zrozumienie współczesnej formy instytucji i organizacji przedsiębiorstwa. Przede wszystkim godne zapamiętania jest twierdzenie, że oddzielenie instytucji własności od operatywnego podejmowania decyzji stworzyło potencjalny konflikt interesów między pryncypałem i agentem. Oferowana przez naukę teoria agencji ma ułatwić zrozumienie następstw takich konfliktów i pomóc w ich rozwiązywaniu. Historia tego problemu opiera się głównie na opisach i analizie zjawiska dyspersji struktury własności w okresie powstawania wielkich korporacji w Stanach Zjednoczonych. Wytworzyła się sytuacja, w której akcjonariusze ogromnych spółek akcyjnych, a więc – pryncypałowie, dostrzegli szkodliwe dla ich celów działania menedżerów, a jednocześnie zaczęli ponosić wysokie koszty sprawowania nadzoru właścicielskiego. Okazało się, że istotny dla obu stron podział ryzyka skomplikował się ze względu na odmienność podejścia, zwłaszcza możliwość uchylania się agenta od realizacji celów pryncypała. W praktyce okazało się, że drobni udziałowcy mieli raczej symboliczny wpływ na decyzje korporacji, mimo dumnej nazwy pryncypała. W ten sposób doszły również do świadomości przedsiębiorców rola i znaczenie kosztów agencji, do których zalicza się: 1) wydatki pryncypała związane z nadzorem (monitorowaniem) właścicielskim; 2) wydatki agenta na zabezpieczenie się przed zerwaniem umowy (bonding), a więc na wdrożenie efektywnego systemu bodźców; 3) straty końcowe pryncypała (residual loss), obejmujące utraconą wartość ze względu na niepełną wiedzę pryncypała o kwalifikacjach agenta. Ta ostatnia pozycja kosztów agencji przypomina pojęcie kosztów utraconej możliwości i podejmowanie decyzji suboptymalnych. Do takich decyzji zalicza się decyzje redukujące wielkość wysiłku, dodatkowe świadczenia, budowę imperium, unikanie ryzyka, „zabetonowanie” (entrenchment) inwestycji i decyzji. W tym miejscu trzeba także przypomnieć, że rozproszenie struktury własności, pojawienie się kapitału akcyjnego, przynosiło początkowo istotne korzyści z tytułu redukcji ryzyka i wzrostu płynności kapitału, co przekładało się na obniżenie kredytu i dynamizację inwestycji. Porównywanie korzyści i szkód związanych z funkcjonowaniem systemu pryncypał – agent we współczesnych korporacjach, prowadzi do głównego problemu teorii agencji – poszukiwania optymalnej struktury własności w makrogospodarce. Jeśli bowiem z analizy praktyki amerykańskiej może wynikać wniosek, że publicznie funkcjonujące korporacje działają w sposób suboptymalny, to nie są one trwałe (sustainable) i przeto mogą zagrozić równowadze całego ustroju społeczno-gospodarczego. Ujemne skutki funkcjonowania układu agencyjnego można zredukować, doskonaląc działania monitorujące, w tym – rad nadzorczych i biura dyrektorów w koncernach, poprzez aktywnych inwestorów, oddziaływanie na rynki czynników produkcji (zwłaszcza usług kapitałowych) i przejęcia obcych firm. Jako środki redukujące negatywy agencji wykorzystuje się także system bodźców, ustawiony w ten sposób, że odchodzi się od zasady stałej płacy na rzecz kompensat za wysiłek poniesiony na rzecz maksymalizacji celów korporacji i zysków udziałowców. Składnikami zbioru kompensacji są: uczciwość, właściwe miary osiągnięć, znaczące wielkości nagród i kar, przejrzyste relacje między efektywnością pracownika i miarami osiągnąć oraz celami korporacji. Zwraca się uwagę na trudności opłacania jakości pracy związaną z brakiem doskonałych jej miar. Jako punkt wyjścia na tym etapie wykładu możemy przyjąć, że: problem relacji pryncypał-agent daje się sprowadzić do zagrożenia pryncypała ze strony agenta 166 występującego podczas realizacji jego poleceń i nakazów. Możliwość wprowadzenia pryncypała w błąd rodzi się na podstawie asymetrycznej informacji i wysokich kosztów kontroli działalności agenta. Historyczne doświadczenie dostarczyło wielu przykładów rozwiązywania tego problemu drogą zawierania formalnych i nieformalnych umów między stronami. Do znanych sposobów należy wdrażanie współzawodnictwa lub po prostu konkurencji między agentami. Taka wzajemna kontrola agentów zmniejsza koszty nadzoru właściciela, ale ma dość wyraźne granice. Do takich należą: nagradzanie tylko najbardziej wydajnego agenta wywołuje kontrakcję pozostałych, którzy opowiedzą się za strategią ryzykownych metod oporu; 2) poziom skłonności agenta do podejmowania ryzyka w nieprzewidzianych sytuacjach; 3) konkurencja między agentami rozbija ich solidarność i zaufanie potrzebne w pracy zespołowej. W niektórych krajach prywatni przedsiębiorcy decydują się na dopuszczenie pracowników – agentów – do wspólnych działań, uczestnictwa w podziale dochodów i uczestniczenie w procedurach zarządzania. Agentom daje się także w dzierżawę pewne elementy majątku firmy. Zalety takich rozwiązań, mające często wsparcie ze strony sił postępu społecznego, okazują się dość skromne w porównaniu z postawami i aktualną pozycją agentów – ich niską skłonnością do ryzyka, ograniczonymi zasobami własnych środków i brakiem dostępu do odpowiednich kredytów. Jako rozwiązanie wyraźnie radykalne, o którym pisał z sympatią O. Williamson, można uznać eksperymenty organizowania całych firm na zasadzie koalicji agentów i rotacji ich pryncypała. Zasady funkcjonowania łatwo prześledzimy na rysunku 9.2. Firma – agencja – przedsiębiorstwo składa się z sześciu pracowników, z których jeden pełni obowiązki pryncypała, ale tylko przez pewien czas pozostaje pierwszym wśród równych (primus inter pares). Jego pozycja znajduje się w punkcie krzyżowania się strumieni informacji, a więc i miejscu gdzie możliwa jest jej akumulacja. Rotacja stanowiska pryncypała eliminuje złą rywalizację i napięcia towarzyszące kontroli ze strony pryncypała. Taka okrężna sieć (wheel network) relacji międzyludzkich sprzyja wzajemnemu zaufaniu i przekazywaniu posiadanych informacji dla dobra firmy. Tworzy się atmosfera asocjacji, stowarzyszenia i wspólnoty opartej także na zasadach moralnych. Na takich podstawach rozwija się racjonalna kooperacja, doskonali się praca zespołowa oraz rośnie kapitał ludzki, kwalifikacje i specjalizacje pracowników. Od doskonałego pryncypała żąda się po prostu, aby wynagradzał agentów odpowiednio do ich wkładu do wspólnego efektu, a od agenta sumiennego wykonywania zadań. Niestety, jest to po prostu idealna złota reguła, a nie codzienna rzeczywistość. 167 Agent 1 Agent 6 (pryncypał) Agent 2 Agent 4 Agent 3 Agent 5 Źródło: A.N. Olejnik, op. cit., s.269. Rys. 9.2. Przedsiębiorstwo jako koalicja agentów. * Zdecydowałem się przedstawić fragment encyklopedycznego ujęcia koncepcji pryncypał-agent, autorstwa laureata Nagrody Nobla z 2001 r. Josepha E. Stiglitza, ograniczając znacznie wywody sformalizowane129. Autor posługuje się pojęciem agent jako osoby zatrudnionej do działania na rzecz drugiej osoby zwanej pryncypałem. Genezę problemu relacji pryncypał-agent wiąże się z trzema procesami: ubezpieczania (insurance), kredytowania i pogoni za rentą, wysokim zyskiem (surplus). które realizowane są w warunkach niedoskonałej informacji. Centralnym zagadnieniem jest sprawa motywowania agenta, stosowania bodźców osłabiających zachowania oportunistyczne. Zakłada się, że wynik działania w tym układzie, oznaczony we wzorze jako Q, jest funkcją wysiłku e (od effort) i nieobserwowalnej zmiennej losowej θ, przyjmując postać: Q = F(e, θ). W standardowym ujęciu kontrakt (jako schemat kompensacji) ma na celu maksymalizację oczekiwanej przez pryncypała użyteczności, pod warunkiem, że agent akceptuje umowę i będzie działać zgodnie z jej ustaleniami. Ogólne ujęcie problemu ubezpieczenia się przed moralnym hazardem (pokusą) przedstawia następujący wzór: pi = pi (e), gdzie pi – prawdopodobieństwo zaistnienia zdarzenia i w okresie wysiłku e (traktowanego tu jako wektor). Wpłata netto z kompanii ubezpieczenia (albo do pryncypała), oznaczona symbolem hi, zmienia wysokość bogactwa jednostkowego w sytuacji i; w warunkach braku ubezpieczenia, oznaczone tu jako wi, a w warunkach istnienia ubezpieczenia jako yi, określi prosty wzór: hi = yi - wi . 129129 J.E. Stiglitz, Principal and agent (II), “The New Palgrave…”, cyt. wyd., ltom 3, s. 966-972. 168 Oczekiwana użyteczność ubezpieczonego agenta U wyniesie: U = Σi Ui(yi,e)pi(e), Podczas gdy taka użyteczność pryncypała V stanowi: V = Σi Vi(hi)pi(e). Relacje pryncypał-agent można ująć następująco: poziomy wyników są zdarzeniami dającymi się obserwować. Upraszczając sprawę, mierzymy wyniki w zaokrąglonych liczbach miar. Wówczas zdarzenie i opisuje np. ilość wyprodukowanych dóbr, a symbol pi – prawdopodobieństwo, że i tyle będzie wyprodukowane. Załóżmy, że indywidualny majątek (wealth) jest zero, z wyjątkiem tego, co otrzyma się z tytułu umowy z pryncypałem. Wówczas yi jest indywidualnym dochodem, jeśli produkcja wynosi i. Jeżeli pracodawca jest neutralny wobec ryzyka, wówczas jego korzyść określi wzór: Vi(hi) = qi – hi = qi – yi , gdzie q jest ceną jednostki produkcji, przyjętą jako niezależną od i. Powyższy sposób prezentacji stosunku pryncypał-agent może być zmodyfikowany tak, że prawdopodobieństwa stanów (np. pogody) są stałe, zdarzenia są nieobserwowalne, ale gdzie pryncypał wpływa poważnie na wynik w każdym stanie. Formalnie zapisujemy tak: - Niech S oznacza zbiór zmiennych stanów (jak powietrza), które może obserwować agent; natomiast Q to zbiór zmiennych wyników, obserwowalnych dla pryncypała i agenta. Niech A oznacza zbiór nakładów (działań) agenta obserwowanych tylko przez niego. Z powyższego wynika, że kontrakt (schemat kompensacji) jest wypłatą przez pryncypała dla agenta, określoną we wzorze przez Y, jako funkcję wszystkich zmiennych obserwowalnych przez agenta i pryncypała: Y = φ (Q). Agent wybierze działania maksymalizujące jego oczekiwaną użyteczność, która zależy zarówno od jego dochodu, jak i działań, a więc: max EU(Y,A,S), gdzie skutki (działania) A określa funkcja produkcji Q = Q(AS). Oznaczmy to rozwiązanie przez A = H(S). Ostatecznie możemy skalkulować oczekiwaną użyteczność dla pryncypała EV, która zależy od działań agenta, płacy otrzymywanej od pryncypała i stanu zmiennych: EV = EV(φ(Q),Q,A,S). Pryncypał wybiera funkcję φ, maksymalizującą jego oczekiwaną korzyść: maxEV , rozpoznając zależność działań agenta od φ oraz to, że musi płacić agentowi dostatecznie dużo, aby akceptował pracę. 169 Zachęcając do lektury całego tekstu hasła, wróćmy jeszcze do prezentacji mniej sformalizowanej wersji teorii agencji, aby nieco bliżej przyjrzeć się jej strukturze i kierunkom rozwoju130. * W strukturze teorii agencji można wyróżnić następujące komponenty, zawierające istotne tezy: 1 Idea kluczowa – Relacja pryncypał-agent powinna odzwierciedlać efektywną organizację organizacji i kosztów podejmowania ryzyka. 2 Jednostka analizy – Umowa (kontrakt) między pryncypałem i agentem. 3. Założenia humanitarne – Interes własny, ograniczona racjonalność, niechęć do ryzyka. 4. Założenia organizacyjne – Częściowy konflikt celów między uczestnikami. Wydajność jako kryterium efektywności. Asymetria informacji między pryncypałem i agentem. 5. Założenie dotyczące informacji – Informacja jako towar. 6. Problemy zawierania kontraktu – Agencja (ryzyko moralne i selekcja negatywna). Podział ryzyka. 7. Dziedzina – Problem relacji, w której pryncypał i agent mają częściowo różne cele i preferencja do ponoszenia ryzyka (np. kompensacja, regulacja, przywództwo, impresyjne zarządzanie, jasne informowanie, integracja pionowa, kalkulacja ceny transferów). W rozwoju teorii agencji wystąpiły dwa nurty: 1) pozytywistyczny, skupiony na identyfikacji sytuacji, w której pryncypał i agent mają przypuszczalnie sprzeczne (konfliktowe) cele i badający relacje pryncypał – agent, a następnie opisujący mechanizmy nadzoru (gevernance mechanisms), ograniczające samowolne zachowania agenta; 2) sformalizowany, koncentrujący się wokół modelów relacji pryncypał-agent, obejmujących także relacje typu adwokat – klient, pracodawca-pracobiorca, nabywca-dostawca, a więc sięgające także poza stosunki typowe dla przedsiębiorstwa. Ten drugi nurt ma bardziej abstrakcyjny i matematyczny charakter i jest czasem krytykowany za oderwanie się od praktyki życia gospodarczego. Oba nurty są w swej istocie komplementarne i formułują twierdzenia uściślające wnioski z prowadzonych analiz. Dla przykładu, nurt pozytywistyczny lansuje takie dwa twierdzenia: 1. Jeżeli kontrakt między pryncypałem i agentem opiera się na uzyskaniu określonego wyniku (outcome based), to agent z większym prawdopodobieństwem zachowuje się zgodnie z interesami pryncypała. 2. Kiedy pryncypał ma informacje pozwalające weryfikować zachowanie agenta, wówczas agent będzie z większym prawdopodobieństwem zachowywać się zgodnie z interesem pryncypała. Podobnie zwięzłe twierdzenia prezentuje nurt drugi, eksponując znaczenie dwóch typów kontraktów, a mianowicie zorientowanych na końcowy wynik lub na postawy i zachowania agenta131. Potrzebne tu jest krótkie wyjaśnienie. Musimy pamiętać, że nurt drugi skupia uwagę na określeniu optymalnego kontraktu w warunkach sprzeczności występujących między pryncypałem i agentem, które przekładają się na przeciwieństwa (versus) między dwoma celami – osiągnięciem pozytywnego rezultatu 130 Korzystam z bogatego materiału, zawartego w artykule prof. Stanford University pani Kathleen M. Eisenhardt, Agency Theory: An Assessment and Review, „Academy of Management Review”, 1989, nr 1, s. 5774. 131 Outcome-based and behavior-based contracts. 170 (wyniku – outcome), a zapewnieniem właściwego zachowania się (behavior) agenta. Analizowany jest prosty model: 1) istnieje konflikt celów w relacji pryncypał-agent; 2) wynik jest łatwy do ilościowego pomiaru; 3) agent jest mniej skłonny do podejmowania ryzyka niż jego pryncypał. Ostatnie założenie opiera się na twierdzeniu, że agent nie jest w stanie dokonać dywersyfikacji zatrudnienia czynników produkcji, podczas gdy pryncypał może łatwo zrealizować dywersyfikację swoich inwestycji. Planując kontrakt pryncypał może zdobyć pełną informację o doświadczeniu i kwalifikacjach agenta, albo tylko informację częściową. Jeśli przeto pryncypał kupuje (opłaca) świadomie usługi, a więc i zachowania, postawy doświadczonego agenta, to wybiera on także przejęcie ryzyka za wynik na siebie. Natomiast w kontrakcie z agentem niepewnym trzeba położyć nacisk na konkretny wynik, aby ryzyko przenieść przede wszystkim na agenta. Pryncypał w tym przypadku nie może określić, czy agent zachowuje się właściwie. Warto przypomnieć ten fragment mikroekonomii, w którym omawia się dwa pojęcia zaczerpnięte z teorii rynku, a mianowicie pojęcie pokusy nadużycia (czasem określane jako ryzyko moralne – moral hazard) i selekcja negatywna (adverse selection). Pierwsze dotyczy postawy agenta, który świadomie uchyla się od działań ustalonych w umowie, albo korzysta z zasobów pryncypała do realizacji własnych celów. Drugie pojęcie związane jest z poczynaniami pryncypała, który pomylił się w ocenie kwalifikacji agenta i z trudem weryfikuje jego postawy w realizacji kontraktu, ponosząc koszty i nawet zrywając kontrakt. Te dwa zjawiska uwzględnia omawiany teraz drugi nurt w teorii agencji. Przyjrzyjmy się jego twierdzeniom: 1. Systemy informacyjne są dodatnio skorelowane z kontraktami opartymi na zachowaniach i ujemnie z kontraktami opartymi na wynikach. 2. Niepewność wyniku jest dodatnio skorelowana z kontraktami opartymi na zachowaniach i ujemnie z kontraktami opartymi na wyniku. 3. Niechęć agenta do ponoszenia ryzyka jest skorelowana dodatnio do kontraktów opartych na zachowaniach i ujemnie do kontraktów opartych na wyniku. 4. Niechęć pryncypała do ponoszenia ryzyka jest skorelowana ujemnie do kontraktów opartych na zachowaniach i dodatnio do kontraktów opartych na wyniku. Wydaje się, że tylko zwięzła forma tych twierdzeń daje im przewagę nad zwykłym opisem relacji między pryncypałem i agentem. Taka sama forma twierdzeń występuje w analizie relacji uwzględniających konflikty celów obu stron kontraktu, specyfikę zadania będącego przedmiotem umowy, mierzalności efektu i wpływu długotrwałości relacji. Konflikt celów sprzyja zawieraniu kontraktów, w których jest wyraźne określenie wyniku. Specyfika zadania bardzo często wiąże się z możliwością i stopniem jego zaprogramowania (programmability), tj. szczegółowym zestawieniem zadań i czynności agenta. Wysoka programowalność kontraktu sprzyja kontraktom opartym na zachowaniach. Natomiast możliwość precyzyjnego pomiaru efektów nie preferuje takich kontraktów. Dość oczywiste jest także twierdzenie, że długie okresy kontaktów pryncypała z agentem zmniejsza stopień asymetrii posiadanej przez nich informacji i czyni kontrakty zorientowane na zachowania bardziej atrakcyjnymi. Teoria agencji znajduje się na etapie szybkiego rozwoju w związku z koniecznością głębszego rozpoznania niezwykle skomplikowanych związków między wielkimi podmiotami współczesnej gospodarki rynkowej i relacji występujących w kontraktach z udziałem wielkich korporacji. 171 9.3. Wielkie korporacje Pojęcie korporacja ma kilka definicji i w wielu dyskusjach używane jest niezbyt precyzyjnie. Przypomnę, że wciąż jeszcze mówi się o korporacjach studenckich i uczonych, korporacjach rzemieślniczych, organizacjach charytatywnych i in. W słownictwie ekonomistów ginie ono w gąszczu pojęć dotyczących różnych form przedsiębiorstw, także w zbiorze określeń związanych z rodzajami spółek. Dla uzmysłowienia miejsca, jakie w ustroju społeczno-gospodarczym zajmują współcześnie wielkie korporacje, warto przypomnieć kilka faktów historycznych. W średniowiecznej Anglii ( już od XII wieku) corporation oznaczała grupę osób, która uzyskała przywilej lub immunitet królewski na specyficzne działania. Tak było np. w przypadku niektórych miast, gildii kupieckich, organizacji kościelnych i charytatywnych, cieszących się dużym stopniem swobody zachowań. Nie należy jednak w tych instytucjach upatrywać prekursorów współczesnej korporacji, ponieważ nie były one związane z typową działalnością biznesową, zwłaszcza inwestowaniem dla osiągania zysku. Dla zrozumienia istoty współczesnej korporacji trzeba odrzucić jako błędne te definicje, które korporację utożsamiają z każdą grupą jednostek, zjednoczoną wokół wspólnego celu, albo z grupą zachowującą trwałość i ciągłość istnienia mimo zmiany w jej składzie. Za prawdziwych przodków współczesnej korporacji trzeba uznać powstanie w XVI i XVII wieku w Anglii kompanii spółek akcyjnych (joint-stock companies), zajmujących się wyprawami morskimi i handlem na rynkach Nowego Świata. Wysokie koszty takich działań wymuszały łączenie skromnych zasobów kapitału drogą sprzedaży udziałów (akcji) i tworzenia ośrodków zarządzających, dyrekcji i urzędników. Kompanie zdobywały przywileje królewskie, decyzje podejmowali dyrektorzy, zwykle wielcy udziałowcy, natomiast akcje w wolnym obrocie znajdowały się w rękach inwestorów. Dynastie Tudorów i Stuartów nie były zainteresowane ideą wolnego handlu, merkantylizm angielski uznawał jedność interesów kupieckich i Wielkiej Brytanii, a przebudowa ustroju feudalnego dopiero ulegała przyspieszeniu. Przełom nastąpił dopiero w końcu XVII wieku, kiedy kompanie stały się w pełni prywatne i nie potrzebowały królewskiego lub parlamentarnego przywileju. Wprawdzie w 1720 r. konserwatyści doprowadzili do wydania ustawy o zwalczaniu nadużyć w działalności spółek (przyczyną bezpośrednią była afera spekulacyjna związana z działalnością South Sea Company) i na pewien czas utrudnili emisję akcji i ich wolny obrót, ale obiektywny proces przemian gospodarczych i społecznych okazał się silniejszy. Współpraca biznesu z prawnikami zaowocowała oryginalnym rozwiązaniem problemu. Opierając się na prawie zwyczajowym (common law), dokonali trafnego połączenia jego dwóch instytucji i form współdziałania, a mianowicie – partnerstwa (partnership) i powiernictwa (trust). Tradycja tworzenia partnerskich układów zakładała dobrowolność zrzeszania się w celu osiągnięcia pewnych korzyści, chociaż prawo mogło ograniczać w pewnym stopniu swobodę działań. Z kolei powiernictwo polegało na wyborze przez wspólnotę partnerów swoich mężów zaufania – powierników, którzy mogli tworzyć zarządy, np. dla mobilizacji kapitałów. Takie zarządy miały wyłączne prawo zawierania kontraktów, a inwestorzy mogli swobodnie obracać udziałami partnerskimi (partnership interests). Zwycięstwo znalazło potwierdzenie w ustawie – w 1844 r. parlament brytyjski uchwalił Companies Act, sankcjonujący prostą procedurę tworzenia korporacji. Niezwykle płodne okazały się działania podejmowane w okresie tworzenia się zrębów gospodarki amerykańskiej, zwłaszcza po wywalczeniu niepodległości Stanów Zjednoczonych. Doświadczenia brytyjskie wzbogacono o własne oryginalne rozwiązania. Rodząca się państwowość okazała się niezwykle przyjazna biznesowi, który nie poszedł pozornie atrakcyjniejszą drogą swobody tworzenia spółek nierejestrowanych 172 (unincorporated), ale chętnie ponosił koszty uzyskania statusu korporacji de iure. Po prostu amerykańska legislatura zachęcała do podejmowania strategicznych decyzji gospodarczych, jak np. rozbudowy infrastruktury komunikacyjnej, służb publicznych i bankowości. Decydowano się nawet na tworzenie państwowych monopoli, wielkie ulgi podatkowe, wydawanie zgody na prowadzenie loterii itp. Wszystko to sprzyjało kumulacji zasobów kapitału w rozmiarach nieznanych w historii, a przynoszących tak oszałamiające efekty, jak budowa sieci kolei żelaznych i kanałów śródlądowych. Stosunek władz federalnych i stanowych do powstawania i działalności korporacji zmieniał się wraz z umacnianiem się pozycji mocarstwowej Stanów Zjednoczonych. Próby narzucania kontroli legislacyjnej napotykały na żywiołowe przeciwdziałania. Presja na gromadzenie ogromnych środków na inwestycje czyniła z korporacji wyjątkowo sprawne narzędzie, a zarządzanie korporacją wymagało talentu, który nie mógł być cechą wszystkich właścicieli, posiadaczy akcji. Warstwa menedżerów rosła szybko i coraz wyraźniej rysowała się sprzeczność ich interesów z interesami właścicieli. Formy i organizacja firm amerykańskich pozwalały im działać skutecznie także bez potrzeby rejestrowania się. Dla przykładu, duże korzyści uzyskuje spółka partnerska z małym zarządem i partnerami swobodnie dysponującymi swymi udziałami. Podobnie, nierejestrowana spółka akcyjna, w której inwestorzy nie mają głosu w zarządzaniu, może szybciej decydować o kierunkach inwestycji krótkoterminowych. Również liczne trusty w biznesie zapewniają wysoką elastyczność i operatywność. Rozrastające się korporacje przekształcały z powodzeniem swoje struktury organizacyjne, doskonaląc formy zawieranych kontraktów bez naruszania norm prawnych. W latach 30-ych XX wieku wielkie korporacje zajęły dominujące miejsce w amerykańskiej gospodarce, dzięki niezwykłej zdolności w odgrywaniu roli finansowego pośrednika między warstwą oszczędzających (inwestorów) i pożyczających (pracownicy i menedżerowie). Zaczęto głosić tezę, że działalność wielkich korporacji może być alternatywą wobec poczynań centralnego planifikatora, przymusu pracy i konfiskaty prywatnych oszczędności w celu zgromadzenia kapitału dla uprzemysłowienia kraju, jak to działo się w gospodarkach socjalistycznych. W tym samym okresie pojawiły się pierwsze wielkie korporacje międzynarodowe, których znaczenie urasta do rangi globalnej i wymaga głębokich studiów. Z naszego punktu widzenia wystarczy tylko przypomnienie pewnych faktów. Przyjmuje się, że korporacje międzynarodowe są to przedsiębiorstwa prowadzące działalność gospodarczą w co najmniej 2 krajach, tworzące zintegrowany system powiązań, podporządkowany wspólnej strategii. Typowa struktura organizacyjna składa się z firmy macierzystej oraz filii i oddziałów zagranicznych, natomiast struktura konkretnej korporacji jest dodatkowo zróżnicowana, jeśli chodzi o integrację poziomą i pionową. O sile korporacji świadczą wskaźniki wielkości obrotów i dochodów, zatrudnienia, majątku i miejsca w gałęziach decydujących o postępie naukowo-technicznym. Zarysował się podział na korporacje finansowo-bankowe i przemysłowo-usługowe. Wśród tych pierwszych czołowe miejsce zajmują General Electric i Citigroup Inc. z siedzibą w USA oraz AXA z siedzibą we Francji. Dochody wynosiły w 2001 r. odpowiednio: 130, 112 i 93 mld dol. Natomiast wśród korporacji przemysłowo-usługowych trzy pierwsze miejsca zajmowały korporacje z siedzibą w USA – Exxcon Mobil z branży naftowej, General Motors i Ford Motor – oba z branży samochodowej. Ich dochody wyniosły w 2001 r. odpowiednio: 210, 185 i 181 mld dol. Nie trudno zauważyć, że dochody tych korporacji przewyższają dochody wielu małych i średnich państw. Szacunki znawców problemu mówią, że korporacje międzynarodowe kontrolują rynki pracy w jednej trzeciej, kapitału – w połowie, sprzedaży wyrobów naukochłonnych – w dwóch trzecich, a masę kapitału finansowego – prawie w całości. * 173 Na zakończenie tej krótkiej prezentacji zagadnień wielkich korporacji pragnę jeszcze zwrócić uwagę na zagadnienie, które nabiera poważnego znaczenia także w naszym państwie i gospodarce ze względu na funkcjonowanie już dość licznych koncernów. Dyskusje wokół koncernu naftowego Orlen odkryły całe pokłady sprzeczności interesów państwa i korporacji, właścicieli i menedżerów, spory wśród samych udziałowców i między inwestorami krajowymi i zagranicznymi. Pozornie proste zagadnienie, do kogo należy wielka korporacja, wszak jest tylko jednym z typów spółek prawa handlowego, posiadających osobowość prawną i wielu właścicieli, będących jednocześnie inwestorami, komplikuje się właśnie pod wpływem liczebności i zróżnicowania akcjonariuszy. Sprawy nie rozwiązuje skutecznie powołanie przez właścicieli centrum decyzyjnego i całych sztabów wysokiej klasy fachowców zarządzania. Okazało się bowiem, że mają oni własne interesy, ich środowisko jest zróżnicowane, w zarządach zasiadają także przedstawiciele kapitału zagranicznego i zwolennicy różnych orientacji politycznych, a wszystko razem oddala masę właścicieli od realnego procesu podejmowania decyzji. Nic dziwnego, że w literaturze przedmiotu na poczesnym miejscu znajdujemy dyskusję nad zagadnieniem nadzoru właścicielskiego, jak nasi specjaliści określają angielskie pojęcie corporate governance. Na pierwszym miejscu dyskutanci wymieniają znaczenie wpływu dobrego zarządzania i nadzoru właścicielskiego w korporacjach na kształtowanie sytuacji społeczno-gospodarczej w kraju, zwłaszcza na przestrzeganie interesu publicznego. Z takiego ujęcia rodzi się prosta definicja nadzoru właścicielskiego, jako pola dociekań współczesnej ekonomii nad efektywnością zarządzania korporacjami przez wykorzystanie mechanizmu bodźców, takich jako kontrakty, doskonalenie organizacji i norm prawnych. Często problem zawęża się do sprawy polepszenia efektów finansowych, jak np. właściciele korporacji mogą zabezpieczyć lub motywować menedżerów korporacji, aby zapewniali im otrzymywanie konkurencyjnej stopy zysku. Akcjonariusze są wszak dostawcami finansów do korporacji i pragną z tego tytułu otrzymywać odpowiedni zysk. Szerokie podejście pozwala mówić o nadzorze właścicielskim i zarządzaniu korporacjami jako o relacji zarządu do swoich akcjonariuszy, albo nawet do całego społeczeństwa. Mówi się także o nadzorze właścicielskim jako systemie kierowania i kontrolowania korporacjami. Zawiera się w nim struktura podziału praw i odpowiedzialności zarządu, menadżerów, udziałowców i tzw. stakeholderów, jak również zbiór reguł i procedur podejmowania decyzji oraz środków monitorowania procesu realizacji celów. Wyróżnienie grupy „stakeholderów”, na którą nie mamy jeszcze dobrego polskiego odpowiednika, wiąże się z pojawieniem podmiotów wewnątrz i zewnątrz korporacji, nie posiadających wprawdzie udziałów, ale wywierających nawet poważny wpływ na jej funkcjonowanie. Do takich podmiotów zalicza się: pracowników aparatu zarządzania na różnych jego szczeblach, związki zawodowe, głównych klientów i konkurentów, rząd, inspekcje, stowarzyszania i placówki opiniotwórcze. Zjawiska nacisku wymienionych grup na działalność tradycyjnych firm występowały również w przeszłości, ale dopiero teraz mają one wsparcie ze strony prawa i w całości stanowią siłę, z którą liczyć się muszą nawet największe korporacje. Przedstawiciele ekonomiki instytucjonalnej pojawienie się wielkich korporacji uznawali za ważny przełom w ewolucji ustroju społeczno-gospodarczego. Nawiązujący do tradycji veblenowskiej J.K.Galbraith rozwinął teorię korporacji, wskazując na ogromne znaczenie pojawienia się w jej ramach technostruktury, jako świadectwa separacji interesów właścicieli kapitału akcyjnego od interesów grupy fachowców obsługujących najbardziej zaawansowaną technologię i jednocześnie zarządzającą niezwykle złożoną strukturą organizacyjną przedsiębiorstwa. Upowszechnienie się tego zjawiska po II wojnie światowej doprowadziło, zdaniem Galbraitha i wielu innych instytucjonalistów, do ukształtowania się w gospodarce amerykańskiej systemu gospodarki mieszanej (mixed economy). Ma ona dwa sektory – w pierwszym działa planowo ok. 1 tysiąca wielkich dojrzałych korporacji, 174 dysponujących olbrzymimi zasobami kapitału; w drugim, funkcjonuje kilkanaście milionów średnich i małych firm, pogrążonych w żywiole wolnej konkurencji rynkowej. Relacje między obu sektorami są pełne sprzeczności interesów i gra między nimi sprzyja tylko jednej stronie, właśnie sektorowi działającemu planowo i tym samym – technostrukturze, a kosztem szerokich warstw sektora rynkowego i społeczeństwa jako całości. Wielka korporacja to już nie tylko skomplikowana i rozległa organizacja, ale także nowa instytucja społeczna i gospodarcza i nowa warstwa – technokratów. Dla Galbraitha i jego zwolenników istotą zagadnienia pozostaje sprawa takiego wpływania na rozwój gospodarczy, który powinien przynieść nowy ustrój społeczeństwa postindustrialnego, bez dyktatury technokracji, ale wykorzystujący doświadczenia sektora planowego w celu poprawy sytuacji społecznej, humanizacji działalności gospodarczej. W takiej reformie siłą rzeczy ogromną rolę ma spełnić państwo, jako instytucja umowy społecznej i nie narzucające swej woli przy pomocy własnej technostruktury, tj. warstwy przypominającej decydentów centralnego planifikatora w państwach tzw. realnego socjalizmu. Jak widzimy, instytucjonalna teoria przedsiębiorstwa wniosła poważny wkład do wyjaśnienia okoliczności i przyczyn wyodrębnienia się w strukturze matrycowej pierwotnego społeczeństwa, zwłaszcza w łonie instytucji wymiany, własności i władzy zaczynu, z którego wyrosły pierwsze skromne przedsiębiorstwa. Wraz z pojawieniem się coraz wyższych kosztów transakcyjnych i kosztów korzystania z mechanizmu rynkowego małe firmy rozrastały się wraz z ekspansją ustroju kapitalistycznego. Doświadczenia pierwszych spółek akcyjnych, ich niezwykłe sukcesy w mobilizacji zasobów kapitału potrzebnego dla realizacji ogromnych inwestycji, przyspieszyły od drugiej połowy XIX wieku proces powstawania wielkich korporacji, który już w naszych czasach pozwolił tym nowym organizacjom i instytucjom biznesu przekroczyć granice własnych państw i stać się jednym z czynników procesu globalizacji. Nie mam chyba potrzeby dodawać, jak ważne znaczenie mają studia nad tymi procesami historycznym dla zrozumienia trwającej u nas transformacji ustrojowej. * Przedstawię tu jedno z popularnych ujęć niezwykle złożonych struktur współczesnych korporacji, pozwalające także scalić myślenie nad tymi fragmentami matrycy instytucjonalnej132. Punktem wyjścia są tezy o pojawieniu się korporacji jako odpowiedzi na wyzwania inwestycyjne i wprowadzenie akcji w roli instrumentu ich finansowania. Zachowania korporacji tłumaczą różne teorie, jak znana już nam teoria pryncypał-agent. W tym miejscu uwagę skupimy na menedżerach, którzy coraz wyraźniej zdobywają realną władzę w zarządzaniu i często w kontroli – corporate governance. Właśnie to upowszechnione w literaturze pojęcie podkreśla merytoryczną różnicę z pojęciem management. Mieliśmy już okazję poznać skutki oportunizmu agentów, co łatwiej pozwala zrozumieć skutki występowania menedżera także w roli współwłaściciela. W krajach transformującego się ustroju sytuacja jest szczególna – wiele przedsiębiorstw państwowych i sprywatyzowanych, zwłaszcza w spółkach akcyjnych, nie dysponuje aparatem i mechanizmem kontroli nad zarządami ze strony akcjonariuszy i państwa. Z ogromnego zbioru struktur istniejących przedsiębiorstw z trudem tworzy się klasyfikacje nawet na użytek dydaktyki i popularyzacji. Z dowcipną i inspirującą próbą warto zapoznać się przyglądając się rysunkowi 9.3. Kokietując żargon świata przestępczego, autor tego rysunku G. Mars sięgnął do modelu ogrodu zoologicznego, w którym wyróżnił dwa składniki – grupy i zagrody – w których żyją zwierzęta według pewnych reguł: względnie wolnych grup oraz zamknięte w zagrodach i podporządkowane zasadom hierarchii. Oczywiście chodzi tu o analogię do dwóch 132 Korzystam z publikacji: D.S. Lwow, W.G.Griebiennikow, B.A.,Jerznkian, Instutucyonalnyj analiz korporatiwnoj formy priedprijatija, „Ekonomiczeskaja nauka sowriemiennoj Rossii”, 2000, nr 3-4, s.5-21. 175 struktur zarządzania społecznego – rynkowego i hierarchicznego (firmy). Relacja typu zagroda/grupa (tj. relacja typu hierarchia/rynek) może utworzyć cztery kombinacje: 1. Z przewagą hierarchii (na rys. znak „+”) i mniejszym znaczeniem rynku (na rys. znak „-”); obejmuje firmy z rozmytą własnością, nazwaną ironicznie osłami, dla podkreślenia ich żałosnej roli w walce wewnątrz zwierzyńca, czyli na polu gry prowadzonej przez korporacje. 2. Przy jednakowej sile hierarchii i rynku działają grupy finansowo-przemysłowe, nazywane krócej bankowymi, zdolne do działań agresywnych (stąd przezwisko wilki) ponieważ są mniej zależne od posiadania wewnętrznych funduszy inwestycyjnych. 3. Z przewagą rynku (grupy) nad hierarchią (zagrodą) funkcjonują grupy finansowoprzemysłowe, w skrócie – przemysłowe, przezwane padlinożercami, zachowują się podobnie jak wilki, ale mogą liczyć na pomoc w przypadku występowania w strukturze kapitałowej firmy ok. 20% własności państwowej. 4. Jeżeli firmy są jednakowo słabo zależne od rynku i hierarchii, co oznacza ich zarządzanie przez typowych pracowników, określa się ich mianem jastrzębi, samotnie polujących, tj. konkurujących we własnym interesie, mogąc liczyć na akceptację rynku finansowego i tym samym na uzyskanie środków inwestycyjnych. Zagroda + Grupa - Zagroda – Grupa - Firmy z rozmytą własnością (osły) Firmy zarządzane przez pracę (jastrzębie) „Bankowe” grupy finansowoprzemysłowe (wilki) „Przemysłowe” grupy finansowoprzemysłowe (padlinożercy) Zagroda + Grupa + Zagroda – Grupa + Źródło: G. Mars, Cheats At Work: An Anthropology of Occupational Crime, Allen and Unwin, 1984. Rysunek 9.3. Struktura kooperacji typu „zagroda-grupa”. Popularne ujęcie struktur korporacyjnych jest tylko pomocą do rozległych analiz usiłujących rozpoznać niezwykle splątane sieci stosunków między firmami. Gubimy się śledząc procesy fuzji, bankructwa, oszałamiających karier, powiązań z polityką i światem przestępczym. Orientacja w tych strukturach jest koniecznością. Na zakończenie pragnę jeszcze wspomnieć o dość rozpowszechnionej klasyfikacji głównych form organizacji biznesu korporacyjnego. Chodzi o charakterystyki form określonych literami U, H, M. Upowszechniona dzięki publikacjom A.D. Chandlera i O.E. Williamsona analiza formy U – jako unitarnej i raczej tradycyjnej, wskazuje na jej cechy dodatnie w stosunku do 176 formy liniowej, ale jako całość nie radzi sobie z elementami struktury sztabowej, macierzowej, projektowej, wydziałowej i sieciowej. W rezultacie dochodzi do przeciążenia w kanałach informacji, zmniejszającego poziom racjonalności menedżerów. Wymienia się następujące cechy formy U – 1) trudność bezpośredniej obserwacji i mierzenia wkładu komórek funkcjonalnych; 2) alokacja zasobów w komórkach funkcjonalnych w zależności od aktywności ich kierowników; 3) uzależnienie statusu kierowników od ich rozmiarów komórek; 4) tendencja do rozwijania firmy kosztem powiększania komórek; 5) dążenie kierowników działów do zdobywania uznaniowych inwestycji, powodujące przerosty zatrudnienia. W ten sposób funkcja użyteczności w układzie U musi liczyć się z wydatkami na nadwyżki kadrowe, dużą inercją zarządzających i znacznym udziałem inwestycji uznaniowych. Prawno-organizacyjna forma H – holdingowa obejmuje firmy posiadające kontrolne pakiety akcji lub udziały w kapitałach innych firm, zapewniające wpływ na zarządzanie. W ten sposób funkcji kontroli towarzyszy zwykle funkcja strategiczna zarządzania. Historia rozwoju tej formy, od przełomu wieków XIX I XX, obfituje w przykłady korzystania z wielu wzorców, w tym – z organizacji konglomeratów, obejmujących przedsiębiorstwa nie powiązane ze sobą zależnościami pionowymi lub poziomymi. Konglomeraty mają zapewniać dywersyfikację produkcji, zmniejszającą ryzyko wahań koniunkturalnych. Zbiór celów przypisywanych holdingom jest długi i obejmuje: konsolidację firm w sprawach opodatkowania, tworzenie mocy wytwórczych grupy firm pod egidą holdingu, przenikanie do procesów produkcji i zbytu, scalanie polityki i kontroli dotyczących interesów wielkich korporacji. Dla realizacji tych celów holdingi wykorzystują efekty wielkiej skali, osiągnięcia w międzynarodowym ruchu kapitałów oraz rolę bufora między aparatem państwowym i biznesem. Holdingi mogą także powodować liczne zjawiska negatywne, jak np. dążenie do zdobycia monopolu, wpływów politycznych, rozbudowy biurokracji, sztucznego utrzymywania firm nierentownych i często nieskutecznego sprawowania kontroli nad alokacją funduszy pomiędzy uczestnikami holdingu. Wspominana już w wykładzie forma M – multiwydziałowa, wielowydziałowa, jest uznawana przez O. Williamsona za niezwykle istotną innowację organizacyjną XX wieku. Podstawą jest tworzenie prawie autonomicznych wydziałów produkcyjnych, albo po prostu – ośrodków generowania zysku, podporządkowanych generalnej dyrekcji. Ten organ na szczycie piramidy wydziałowej gromadzi najlepszych strategów i personel doradczy – sztab planowania i przedkładania projektów decyzji. Dyrektorzy-decydenci są odciążeni od czynności rutynowych i mogą wnikliwie projektować kierunki strategii korporacji. Wciąż jeszcze klasycznych przykładów dostarczają dzieje takich firm jak General Motors. 177 Struktura U Scentralizowane Struktura H s=0 Zdecentralizowane s>0 Struktura M Źródło: adaptacja z cyt. pracy O. Williamsona. Rys. 9.4. Alternatywne formy struktur organizacyjnych korporacji. Na rysunku 9.4. możemy przyjrzeć się relacjom między omówionymi formami korporacji, na które wpływ mają: technologia obróbki informacji oraz występowanie lub brak zabezpieczenia ochronnego. Stopień zabezpieczenia, oznaczony na rysunku przez s = 0 (safeguards), w przypadku formy U sprzyja centralizacji technologii przetwarzania informacji. Dla formy H pojawia się już możliwość decentralizacji technologii obróbki informacji, jak o tym świadczy stopień zabezpieczenia o wartości s = 0, a także praktyczna odmowa gwarancji realizacji kontraktu. Natomiast w formie M decentralizacja technologii przetwarzania informacji i ochrona przed ryzykiem oportunizmu sprzyjają sukcesom. Zalecana literatura 1. T. Gruszecki, Współczesne teorie przedsiębiorstwa, PWN, Warszawa 2002. 2. R.H.Coase, The Nature of the Firm, “Economica”, 1937, s. 386-405. 3. H. Demsetz, The Firm in Economic Theory: A Quiet Revolution, “The American Economic Review”, 1997, nr 2, s. 426-429. 4. A. Peszko, „Nadzór korporacyjny w świetle nowej ekonomii instytucjonalnej”, [w:] Nowa ekonomia instytucjonalna, S. Rudolf, (ed.), Weisa, Kielce 2005, s. 7994. 178 10. EKONOMIKA INSTYTUCJONALNA O ROLI PAŃSTWA W tym wykładzie o roli państwa, przypisywanej mu przez ekonomikę instytucjonalną, traktują trzy podrozdziały. W pierwszym omawia się krótko istotę państwa jako instytucji i organizacji społecznej, w drugim – ogólne zadania państwa w systemie społecznogospodarczym, i w trzecim – prezentowana jest teoria wyboru społecznego, która staje się coraz poważniejszym składnikiem współczesnej myśli instytucjonalnej. 10.1. Powstanie i ewolucja państwa jako instytucji i organizacji Powszechne korzystanie z pojęcia państwo stworzyło błędne przekonanie, że jego treść jest wręcz oczywista i nie wymaga uściślenia. W praktyce jest jednak inaczej i często powstają nieporozumienia w komunikowaniu się osób z różnych środowisk, także między przedstawicielami różnych nauk. Dla doskonalenia definicji państwa wiele czynią nauki prawne, ale nie stronią od takich działań także nauki społeczne i ekonomiczne, korzystając w różnym stopniu ze zdobyczy metodologii nauki. Charakterystyczna jest wypowiedź autora hasła encyklopedycznego Ekonomiczna teoria państwa, który powołując się na bogatą literaturę przedmiotu stwierdził, że różnorodność form, funkcji, granic instytucjonalnych zasad prawnych, jak również konieczność odniesienia się do specyfiki epoki, ustroju i kraju, czynią zadanie opracowania ogólnej teorii państwa wręcz niemożliwym133. Z tych względów trzeba korzystać z ujęć węższych i wystarczających do analizy problemów bliższych praktyce. Zaglądając do polskich źródeł spotykamy się z podobnymi trudnościami. W Wielkiej encyklopedii PWN (t. 20, 2004 r.) hasło Państwo zaczyna się od stwierdzenia, że jest to wieloznaczny termin odnoszący się do: 1) struktury organizacyjnej społeczeństwa, porządkującej za pomocą aparatu administracyjnego działania jednostek i grup na podstawie norm przez siebie ustalanych; 2) organizacji grupy społecznej zajmującej pewne terytorium z władzą suwerenną na czele [...]; 3) struktury powołanej do ochrony uprawnień jednostek [...]; 4) aktualizacji idei etycznej [...] lub 5) porządku prawnego [...]. Musimy przyznać, że dla celów tego wykładu potrzebna jest definicja bardziej poręczna i tym samym ułatwiająca zrozumienie istoty państwa jako niezwykle ważnego składnika macierzy instytucjonalnej społeczeństwa, którego pojawienie się i przemiany mają tak ogromne znaczenie dla rozwoju ludzkości. Bardziej zwarta definicja w Nowej encyklopedii powszechnej PWN (1996 t.4) głosi: Państwo, suwerenna organizacja polityczna społeczeństwa zamieszkującego terytorium o określonych granicach, której głównym składnikiem jest hierarchiczna władza publiczna, dysponująca aparatem przymusu i dążąca do monopolu w jego stosowaniu. Wydaje się, że w tym ujęciu korzysta się z takich pomocniczych terminów, jak organizacja, terytorium, władza, przymus i monopol, które ekonomika instytucjonalna włączyła do swego języka. Już w omówieniu koncepcji D. Northa zwracałem uwagę na jego zalecenie, aby wyraźnie oddzielać pojęcie instytucji i organizacji. W rozważaniach nad genezą państwa wielu przedstawicieli instytucjonalizmu podkreślało rolę przymusu w kształtowaniu się tego szczególnego układu stosunków społecznych i gospodarczych. U Veblena i jego zwolenników właśnie przymus, pierwotnie mający charakter łupieżczy, pozostaje głównym czynnikiem sprawczym. Warto dodać, że także Marks traktował państwo jako narzędzie eksploatacji, aparat przymusu klasy panującej, pozwalający jej bogacić się kosztem innych warstw społecznych. Definicja opracowana w tym duchu i umieszczona w Słowniku języka polskiego (pod red. W. Doroszewskiego, t. 6, Warszawa 1964) była bardzo krótka: Państwo – trwały 133 R. Jessop, Economic theory of state, Palgrave…, cyt. wyd., s. 75-77. 179 związek ludzi stale osiadłych na pewnym terytorium, podlegających jednej władzy zwierzchniej, stanowiącej organ klasowego panowania. Odmienne przyczyny powstania państwa głoszą zwolennicy koncepcji umowy społecznej. Tradycyjna filozofia „praw natury”, sięgająca do nauczania Epikura, Protagorasa i Cycerona, rozwinięta przez takich myślicieli, jak Hobbes, Locke i Rousseau, głosiła tezę o porozumieniu się jednostek żyjących poprzednio w stanie natury, które zawarły najpierw umowę miedzy sobą, tworząc w ten sposób społeczeństwo, a następnie umowę między społeczeństwem i władcą o podporządkowaniu się, a więc – tworząc państwo. W literaturze przedmiotowej ekonomiki instytucjonalnej znajdujemy dość często próby połączenia obu koncepcji, przyjmując np. za punkt wyjścia sytuację władcy-bandyty, który musi w pewnych okolicznościach, dla zapewnienia sobie korzyści w długim okresie, zawrzeć kompromis z poddanymi. Ze względu na sugestywność i wręcz dowcipną formę prezentacji, dokonaną przez wybitnego naukowca przypomnę główne tezy tej koncepcji134. Opowieść można zacząć od sytuacji wspólnot pierwotnych, które swoje problemy rozwiązują w zgodzie, ale już w miarę rozrastania się natrafiają na trudności i delegują część swoich uprawnień wodzowi. Sytuacja zmienia się, gdy wódz lub grupa, którą można nazwać rządem zaczyna dbać nadmiernie o własne interesy. W tych okolicznościach pojawia się wędrowny bandyta (roving bandit) i rabuje doszczętnie dochody lub kradnie systematycznie dobro wspólnoty. Nie ma oczywiście mowy o zapewnieniu przez takiego osobnika choćby minimalnej troski o dobro publiczne. To jest typ, który po obrabowaniu jednej wspólnoty udaje się do drugiej. Skutki ekonomiczne są fatalne, znikają bodźce do produkcji, ale i następuje sytuacja, w której kolejne występy bandziora znikają. Taki reżym – kleptokracji – będzie przeradzać się w inną formę tworzącego się państwa, jak np. autokrację, u podstaw której może jednak być znowu bandyta, ale już godny miana osiadłego (stationary). Taki władca będzie dbał o gospodarkę poddanych, nie ze względów moralnych, ale dla uzyskania osiągnięcia maksymalnej stopy opodatkowania. Podejmuje także działania na rzecz wytwarzania dóbr publicznych, ale przynoszących w końcowym efekcie dochody jego państwu. Mamy do czynienia z popularnym w podręcznikach ekonomii zagadnieniem określenia optimum wydatków. W tym przypadku, określając przez t stopę opodatkowania, optymalne wydatki na dobra publiczne wyznaczy ich wartość krańcowa 1/t. Oczywiście społeczna wartość krańcowa równa jest 1. Wniosek jest prosty – bandyta stacjonarny, autokrata, zapewni mniej dóbr publicznych niż określa to optimum społeczne, ale jednak więcej niż bandyta wędrowny. Olson prowadzi swoje wywody w kierunku pojawiania się coraz lepszych ustrojów i oczywiście wysoko stawia formę demokracji, w której decyzje należą do większości społeczeństwa. Nie pomija jednak i tej kwestii, że większość jest zainteresowana własnymi dochodami rynkowymi i ściąganiem podatków od reszty społeczeństwa. Dodatkowym czynnikiem jest także częsta konieczność zawierania koalicji rządowych. W ostatnich latach życia M. Olson analizował procesy transformacji ustrojowej po załamaniu się systemu tzw. realnego socjalizmu135. * 134 Tym autorem był amerykański ekonomista Mancur Lloyd Olson, Jr (1932-1998), a sama koncepcja przedstawiona została w dwóch artykułach: Autocracy, democracy, and prosperity (w książce R. Zeckhauser, ed., Strategy and Choice, Cambridge, MA 1991, s. 131-57 oraz Dictatorship, democracy, and development, „American Political Science Review”, 1993, nr 3, s. 567-76. 135 Por. A. Dixie, Mancur Olson – social scientist, “The Economic Journal”, 1999, June, s. 443-452; R. Hōijer, Theft by Bandits and Taxation by Kings: A Critique of Mancur Olson on State-Formation, “ Political Studies Review”, 2004, vol. 2, s. 24-38. 180 Nie opowiadając się za jednym z tych podejść, tj. ani za tezą o umowie społecznej, ani dramatycznym działaniem władców-bandytów, ale raczej korzystając umiarkowanie z obu, zajmiemy się teraz konstrukcją definicji pojęcia państwo tylko na użytek tego wykładu. Zacznijmy od powtarzającego się w licznych propozycjach pomocniczego składnika, określanego jako władza. Pojawienie się takich postaw w wspólnotach pierwotnych antropologia tłumaczy, odwołując się do instynktów i skłonności, wewnętrznym różnicowaniem wspólnoty pod wpływem zmian w sposobie gospodarowania i wymiany. W słownikach języka polskiego przez władzę rozumie się po prostu prawo rządzenia państwem, upoważnienia instytucji rządowych, rządy nad kimś. Znacznie głębsze, encyklopedyczne ujęcie określa władzę, jako stosunek społeczny między dwiema jednostkami lub dwiema grupami wspólnoty, w którym jedna ze stron może zmuszać drugą do określonych zachowań i ma po temu odpowiednie środki kontroli. W doktrynie instytucjonalnej takie ujęcie ulega zawężeniu i uściśleniu przez wprowadzenie do rozważań koronnych pojęć wymiana i koszt. Relacja wymiany, ujmowana niezwykle szeroko, dotyczy zawsze dwóch stron. Konieczność wprowadzenia ładu, likwidacji konfliktów i ich zapobieganie, przyjmuje się za czynnik sprawczy pojawienia się i utrwalenia strony trzeciej, tj. władzy. Zdaniem wielu autorów władza jest to zdolność narzucania kosztu, ponieważ ingerencja w dwustronną relację wymiany rodzi zawsze dodatkowe nakłady136. Po włączeniu tych pojęć można za punkt wyjścia przyjąć następującą definicję pojęcia państwo: Państwo obejmuje grupę ludzi podległych jedynej najwyższej władzy, będącej w procesie wymiany stroną trzecią, która korzysta z przymusu dla wprowadzenia w życie określonego ładu i z terytorium, gdzie ta grupa mieszka, a granice którego wyznacza zasięg władzy. Jak można określić granice lub zakres możliwości państwa w kreowaniu ładu gospodarczego? Za właściwy można uznać wskaźnik będący stosunkiem wartości wszystkich kontraktów, opartych na legalnych podstawach siły trzeciej, do wartości produktu krajowego brutto. Wyraźnie występuje tu sygnał o zjawisku szarej strefy, a przeto – i znaczeniu regulacji nielegalnych. W podanej wyżej definicji nie ma jeszcze sygnału o konieczności rozróżnienia pojęcia państwo jako instytucji i organizacji. Według Northa organizacja, podobnie jak instytucja, zapewnia strukturę dla współdziałania w ramach grupy ludzi, związanych pewnym zamiarem osiągnięcia uzgodnionych celów. Łatwo możemy uzupełnić naszą definicję i o te warunki, ale jednocześnie narazić się na zarzuty, wynikające z analizy bogatej historii wielu państw, w których grupa sprawująca faktyczną władzę miała cele wręcz sprzeczne z celami społeczeństwa. W embrionalnym stadium rozwoju społeczeństwa, w którym nie było jeszcze państwa, proces doskonalenia produkcji i wymiany wyprzedzał powolne zmiany struktury instytucjonalnej. Postęp techniczny przyspieszał rozmiary wymiany, pojawił się rynek i poważne koszty transakcji, zrodził się silny popyt na długookresowe inwestycje. Państwo może więc być uznane za zjawisko konieczności dziejowej i lekarstwo na schorzenia okresu dojrzewania gospodarczego społeczeństwa. Ale jak każde lekarstwo może i zwykle rodzi także skutki uboczne, w tym także ujemne, powodujące zahamowania wzrostu i rozwoju. Sam North dawał liczne przykłady obosieczności poczynań państwa, które nie potrafiło scalić cech instytucjonalnych z organizacyjnymi. Wygrany wyścig do pozycji mocarstwowej Anglii i utrata szans przez Hiszpanię, to wyraźne potwierdzenie zdolności organizacyjnych Brytyjczyków i nieudolności Hiszpanów, przy, w gruncie rzeczy, tej samej początkowej strukturze instytucjonalnej obu państw. 136 Por.: Y. Barzel, A Theory of the State. Economic Rights, Legal Rights, and the Scope of the State. Cambridge University Press, Cambridge 2002, s. 18. 181 Na krótko poproszę o uwagę dla wskazania na tak obecnie popularne źródło informacji, jaka jest internetowa Wikipedia. Zachęcam do zapoznania się z całą treścią hasła state, w którym krótko omawia się dzieje i formy państwa oraz polityczne i prawne teorie jego istoty. W tym miejscu niech nam wystarczy tylko taka oto definicja: - państwo jest zbiorem instytucji, który posiada wyłączną zalegalizowaną władzę stanowienia reguł, którymi rządzą się ludzie w jednym lub w wielu społeczeństwach, mając wewnętrzną i zewnętrzną suwerenność nad określonym terytorium. Państwo obejmuje takie instytucje, jak siły zbrojne, służba cywilna lub biurokracja państwowa, sądy i policja. * Warto przyjrzeć się pewnym prostym modelom państwa, aby odpowiedzieć na pytanie o generalne przyczyny klęski lub fiaska polityki państwa. Jednym z takich modeli, w którym państwo występuje w roli monopolisty, jest model Findlaya-Wilsona. Realizacja celu w postaci maksymalizacji przychodów z nakładanych podatków napotyka przeszkodę w postaci kosztów oszacowania bazy podatkowej, a tym samym i ich wielkości137. Oto krótka prezentacja tego modelu. Sektor prywatny gospodarki wytwarza łączny towar Y, wykorzystując usługi pracy L i kapitału K, a więc zgodnie z prostą funkcją produkcji: Y = f(L,K). Na wielkość produkcji wywiera wpływ także szczególny rodzaj czynnika wytwórczego, jakim są usługi świadczone wyłącznie przez państwo – pracowników jego administracji – związane z zapewnieniem prawnego porządku społecznego. Oznaczając przez p(G) funkcję produkcyjną prawnego porządku społecznego, możemy ogólną funkcję produkcyjną dla zagregowanego produkty Y ująć we wzorze: Y = f(L,K)p(G) . Zakłada się, że ilość pracy i kapitału w gospodarce jest stała, a cały zasób pracy H dzieli się między produkcją sektora prywatnego L i wytwarzanie usług przez sektor publiczny G, a więc występuje równość: H = L + G. Przyjmując, że całkowita podaż zasobów pracy jest stała, a G = H – L, można zapisać: Y = y(G) . Graficznie zależność wysokości dochodu wytworzonego przez społeczeństwo od nakładów pracy na podtrzymanie prawnego porządku społecznego przedstawia rys. 10.1. Widzimy, że wzrost zatrudnienia w sektorze państwowym G prowadzi w pierwszej fazie do szybkiego wzrostu wartości dochodu narodowego, ale od pewnego momentu zaczyna się jego spadek. Maksymalny poziom dochodu, oznaczony jako Y*, przypada w momencie zrównania się krańcowych produktów pracy w obu sektorach, wyznaczonych przez wielkość zatrudnienia w sektorze państwowym G*. 137 R. Findlay, J.D. Wilson, “The Political Economy of the Leviathan”, [w:] Economic Policy in Theory and Practice, A. Razin, E. Sadka (eds.), Macmillan Press, London 1987, s. 289-304. Rysunki 6-8 pochodzą z tego samego źródła. 182 (Y) Dochód narodowy Y* y = y(G) 0 G* Zatrudnienie w sektorze państwowym (G) Rys. 10.1. Zależność dochodu narodowego od wielkości zatrudnienia w sektorze państwowym. Teoria oparta na idei umowy społecznej traktuje państwo jako kontrakt zawarty przez równe jednostki, które świadczą wzajemnie społeczne usługi produkcyjne. Decyzja o poziomie zatrudnienia w sektorze państwowym G może w takim układzie realizować prosty cel – maksymalizacji całkowitego dochodu wspólnoty, a więc G = G*. Pojawia się jednak kwestia płacy roboczej w sektorze państwowym, przy czym warunek pełnej konkurencji na rynku pracy oznacza, że płaca robocza musi być równa w obu sektorach, tj. WG = WL. Dla zdobycia środków na płacę roboczą w sektorze państwowym konieczne są podatki, ponieważ dobra wytwarzane w tym sektorze nie są towarami i przedmiotem wymiany rynkowej. Autorzy omawianego tu modelu przyjęli prostą regułę – państwo ściąga podatek proporcjonalny według jednolitej stawki t od wszystkich dochodów, co stanowi sumaryczny dochód państwa z tytułu wpływów podatkowych równy tY. W ten sposób optymalna decyzja wymaga określenia wielkości zatrudnienia G* oraz właściwej stawki opodatkowania t*, która zapewni zgromadzenie państwowego funduszu płacy roboczej i zrównoważy przychody i wydatki budżetu. 183 Funkcja wydatków państwa: (1-t*)VMPLG Dochody i wydatki Funkcja dochodów państwa: t*y(G) G G* Rys. 10.2. Równowaga zatrudnienia w sektorze państwowym w państwie opartym na umowie społecznej. Sytuacja określająca równowagę zatrudnienia w sektorze państwowym przedstawia rysunek 10.2., korzystając z krzywych dwóch funkcji: 1) funkcji dochodów państwa t*y(G) oraz 2) funkcji wydatków państwa (1 – t*)VMPLG, gdzie skrót VMPLG to po prostu nazwa angielska wartości produktu krańcowego pracy w sektorze prywatnym (Value of the Marginal Product). Prezentowany tu model pozwala dość dobrze uwzględnić także zjawisko ograniczonych możliwości władzy państwowej w maksymalizacji swoich korzyści (przychodów) oraz występowania sprzeczności interesów aparatu przymusu z interesem społecznym. Korzystając z rysunku 10.3., rozważmy te zagadnienia, pamiętając o abstrakcji, którą jest zarówno pojęcie pełnego monopolu, jak i pełnej dobrowolności i równości stron kontraktu społecznego. Dochody i wydatki Y* YR YB Funkcja wydatków państwa: (1-t0)VMPLG Funkcja dochodów państwa: t0y(G) G 0 GR G* GB Zatrudnienie w sektorze G Rys. 10.3. Załamanie się maksymalizacji dochodu narodowego przy egzogenicznie wyznaczonej stawce opodatkowania (t0) lub w sytuacji, kiedy urzędnicy wyłamują się spod kontroli. 184 Widoczna na rysunku różnica w zapisie funkcji wydatków i dochodów państwa, w porównaniu z umieszczonym na rysunku 10.3., wynika z wprowadzenia dodatkowego założenia, bliższego historycznym doświadczeniom. Chodzi o to, że władza (lub – władca) ma wprawdzie prawo nakładania podatków, ale nie kontroluje stawki opodatkowania t, którą ustala pewien organ przedstawicielski, a więc – egzogenny. Oznaczmy tak wyznaczoną stawkę opodatkowania przez to. W praktyce będzie to oznaczało osłabienie monopolu władzy, a w naszych kalkulacjach uwzględnienie faktu, że władza państwowa (rząd) kontroluje sytuację przy pomocy jednej zmiennej, a mianowicie – wielkości zatrudnienia w sektorze państwowym. Z kształtu i relacji krzywych obu funkcji łatwo odczytujemy oczywisty zamiar władzy do maksymalizacji dochodu przy jednoczesnym poziomie wydatków, zapewniającym tylko niezbędną wielkość funduszu płac w sektorze państwowym. Stąd też na rys.10.3. symbolem GR oznaczono wielkość zatrudnienia w tym sektorze, preferowaną przez władzę, ponieważ dodatnia różnica między dochodami i wydatkami państwa jest w tym momencie największa. Nasuwa się także kilka istotnych wniosków na temat rezultatów społeczno-gospodarczych działalności państwa. Przede wszystkim preferowana przez władzę wielkość zatrudnienia w sektorze państwowym jest zawsze niższa od maksymalnej wielkości produktu społecznego, co możemy zapisać w postaci YR < Y*. Istotny wpływ wywierać będzie wzrost lub spadek znaczenia ustalanej egzogennie stawki opodatkowania t0, ponieważ nastąpi przesunięcie krzywych obu funkcji. Przy wzroście znaczenia takiej stawki funkcja dochodów przesunie się w górę, a funkcja wydatków w dół; przy spadku jej znaczenia ruchy będą odwrócone. Prawidłowość ta nie zmienia przytoczonej wyżej tezy o optymalnym, z punktu widzenia władcy, poziomie zatrudnienia w sektorze państwowym, niższym od maksymalnego dochodu społecznego. Czyż nie jest to paradoks? Utrzymywanie preferowanego przez władzę poziomu zatrudnienia GR oznacza wszak niewywiązywanie się przez państwo z obowiązku świadczenia usług na rzecz społeczeństwa, dla którego celem może być maksymalizacja produktu całkowitego. Zgodnie z zasadą optimum Pareta, dążenie do zatrudnienia na poziomie G* byłoby działaniem efektywniejszym. Warto jednak pamiętać, że wielkość społecznego produktu brutto można zwiększyć także innymi sposobami. Dochody państwa z tego źródła można przecież zwiększyć, np. zmieniając same reguły opodatkowania, obciążając dochody dopiero od określonej ich sumy lub według zróżnicowanych stawek. Według Northa, takie poczynania władzy mogą jednak być hamowane przez koszty oszacowań (mierzenia nakładów), koszty transakcyjne i wreszcie przez samą grę na rynkach politycznych. Niepowodzenie państwa występuje bardzo wyraźnie w działaniach wewnątrz jego struktury administracyjnej. Jeśli posłużymy się znanym schematem relacji pryncypał-agent, to samo państwo jest w warunkach kontraktu społecznego takim układem, w którym rolę pryncypała gra całe społeczeństwo, a władza państwowa jest jego agentem, pełnomocnikiem i wykonawcą. W samej strukturze władzy ten układ sprowadza się do relacji między rządem, pryncypałem sprawującym kontrolę nad agentami, do których zalicza się pracowników sektora państwowego. Dość często zdarza się, że część biurokratów wysokiego szczebla osiąga wysoki prestiż i władzę, podnosząc zatrudnienie w swoich urzędach. Rezultat może być i taki, że ogólne zatrudnienie w sektorze państwowym przekracza granice oznaczone na rysunku 10.3. jako GR i G*, a jak łatwo zauważyć osiągnięcie typowego zatrudnienia biurokratycznego GB jest już krachem systemu, w którym fundusz płac będzie po prostu służył utrzymaniu armii urzędników. * Na zakończenie tego podrozdziału trzeba tylko dodać, że państwo jako trzecia strona instytucji społecznej wymiany nie jest jedynym „wdrażaczem”, wprowadzającym przemocą 185 reguły zachowań. Wprawdzie państwo ma ogromne możliwości ponoszenia wszelkich kosztów swoich działań, ale kiedy okazuje się, że również inne czynniki, jak np. ideologia, mogą być wysoce efektywne w takich działaniach, trzeba uznać ich rolę trzeciej strony. Historyczne i aktualne przykłady stosowania przymusu przez władcę, protektora czy też pryncypała świadczą o tym, że są one zawsze dla poddanych nośnikami strachu przed konfiskatą ich własności. Sprzyja to ich łączeniu się w celu utworzenia mechanizmu zdolnego powstrzymać zapędy władcy, ale nie na tyle by przestały skutecznie działać reguły umowy społecznej. Zwykle żądania poddanych ograniczają się do apelu o przestrzeganie jasnych i obiektywnych kryteriów w procesie wdrażania. Mamy tu do czynienia z analogią do ochrony reguł wymiany rynkowej. Rywalizacja państwa z innymi instytucjami i organizacjami pragnącymi być stroną trzecią w wielkim procesie wymiany społecznej kończy się najczęściej na władzy państwowej. Chodzi o to, że państwo łatwiej akumuluje środki zapewniające jej przewagę, m.in. drogą odpowiedniej regulacji umów wymiany towarowej oraz stanowieniem praw pozwalających wpływać na rozwiązywanie konfliktów gospodarczych. Przekonamy się o tym, zapoznając się bliżej z funkcjami państwa, realizowanymi w układzie społeczno-gospodarczym. 10.2. Funkcje państwa w systemie społeczno-gospodarczym Trafne jest określenie roli i funkcji państwa jako strażnika ładu instytucjonalnego, bowiem takie określenie pozwala pogodzić różne poglądy na temat genezy państwa i omówić jego niezwykle złożoną strukturę organizacyjną oraz odwoływać się do przykładów historycznych i współczesnych138. Pojęcie ładu instytucjonalnego można wiązać z terminem macierz instytucjonalna, ale i z dużym zastrzeżeniem, że określenie ład jest często wykorzystywane w sposób typowy dla ideologii i propagandy. Przymus, tak istotny w funkcjonowaniu każdego państwa, bywa niekiedy nawet maskowany w przedstawianiu walorów ustroju demokratycznego. Wszak ład rodzi się z chaosu i tworzy harmonijny, uregulowany układ społeczny i gospodarczy. Prawie w każdym konflikcie, także zbrojnym, wypisywano hasła nawołujące do zaprowadzenia nowego ładu. Trzeba o tym pamiętać, analizując funkcje i zadania państwa w ujęciu instytucjonalnym. O tych i niektórych innych zagadnieniach dotyczących roli państwa krótko wspominałem w wykładzie o ekonomicznych prawach własności i teorii kosztów transakcyjnych. W tym miejscu mamy okazję tę problematykę rozszerzyć, uzupełnić i uporządkować. Za punkt wyjścia proponuję wykorzystanie definicji państwa, w której sygnalizuje się konieczność jego powstania, jako trzeciej strony w procesie powszechnej wymiany dóbr. Kiedy z pierwotnej macierzy instytucjonalnej wyłania się już instytucja i organizacja państwa, to musi ona realizować funkcję specyfikacji i ochrony praw własności, a więc wyszczególniać podmioty i ich uprawnienia w dostępie do zasobów, reguły postępowania, obowiązki i zasady realizacji zawieranych umów. O takiej konieczności świadczą przykłady zaczerpnięte z badań nad prehistorią rozwoju społecznego i funkcjonowaniem reliktowych wspólnot rodowych i plemiennych w pewnych regionach naszej cywilizacji. W literaturze przedmiotu często przytacza się przykład nieco innego typu, a mianowicie – analiza sytuacji społeczno-gospodarczej w okresie gorączki złota w Kalifornii. Warto przypomnieć to wydarzenie139. 138 Por.: Władysława Kiwak, „Państwo – strażnik ładu instytucjonalnego”, [w:] Dokonania współczesnej myśli ekonomicznej – teorie nieliberalne wobec ekonomicznej roli państwa a polityka społeczno-ekonomiczna. Praca zbiorowa pod red. Urszuli Zagóry-Jonszty, AE Katowice 2004, s. 21-45. 139 J. Umbeck, Might Makes Rights: A Theory of the Formation and Initial Distribution of Property Rights, “Economic Inquiry”, 1981, Jan., s. 38-59. 186 Ziemie późniejszej Kalifornii zostały oderwane od Meksyku i przyłączone formalnie do Stanów Zjednoczonych w 1846 r., ale przez całe lata panował tam prawdziwy chaos – władza federalna była daleko, a na miejscu grasowały bandy. Kiedy w 1848 r. odkryto pierwsze tereny złotonośne w ciągu zaledwie kilku lat pojawiło się tam ponad ćwierć miliona poszukiwaczy tego kruszcu. Dla samoobrony stworzyli oni setki niezależnych dystryktów, które regulowały zasady przyznawania działek. Przedtem każdy poszukiwacz sam decydował o podziale swego wysiłku między wydobywaniem złota i obroną swego majątku i życia. Z punktu widzenia teorii występowało kryterium równowagi między relacjami tych dwóch rodzajów wysiłku występujące w stosunku dwóch poszukiwaczy złota. Ten okres równowagi wymuszonej bronią skończył się wraz z wkroczeniem strony trzeciej – władzy federalnej i stanowej, która nie bawiła się w rolę arbitra lecz korzystała z drastycznych środków przymusu. Przypomnę, że arbiter to powołany przez strony sporu sędzia lub po prostu rozjemca, którego decyzja może być dość łatwo zaskarżona. We współczesnych teoriach państwa znajdujemy tezy o tym, że nie może ono być bezstronnym i obiektywnym arbitrem w sytuacjach konfliktowych, ponieważ państwo rodzi się najczęściej w walce politycznej różnych grup społecznych i to zwycięzca dyktuje prawa. Pozostawiając to wielkie zagadnienie na później, przypomnę kolejne funkcje i zadania państwa wynikające z roli strażnika ładu społeczno-gospodarczego, wkraczającego tam, gdzie instytucja rynku nie zapewnia właściwych warunków procesowi wymiany. W ścisłym związku z ogólną funkcją ułatwiania działań redukujących koszty transakcyjne plasuje się zadanie rozbudowy fizycznej infrastruktury, a więc sieci dróg i obiektów logistycznych, służących transportowi. Historia odnotowała liczne przykłady efektywności inwestycji państwowych w budowę dróg bitych, przepraw mostowych, sieci kolejowych, kanałów i portów morskich. Takie inwestycje służyły niekiedy ekspansji terytorialnej państwa, jak np. w przypadku powstania w XIX wieku zjednoczonych Niemiec i gwałtownego powiększania się Stanów Zjednoczonych. Warto z tego punktu widzenia przyjrzeć się naszym programom budowy sieci autostrad i nieudanym próbom ograniczenia udziału państwa w ich finansowaniu. Historia gospodarcza zgromadziła bogaty materiał na temat pozytywnej roli państwa w tworzeniu standardów miar i wag. Nie trzeba chyba przypominać, jak takie decyzje władzy sprzyjały wymianie towarów i rozszerzaniu się rynków, obniżając koszty pomiaru jakości wymienianych dóbr i usług. Do tych działań państwa trzeba zaliczyć stanowienie prawa i reguł bicia monety, emisji pieniądza i – najszerzej – stanowienia i kontroli polityki monetarnej. Nasza epoka rewolucji naukowo-technicznej uświadomiła znaczenie kosztów gromadzenia i przetwarzania informacji, a ekonomika instytucjonalna – rolę państwa w budowie kanałów wymiany informacji. Mamy tu znowu do czynienia z rozwijaniem szczególnego typu infrastruktury, bez której koszty informacyjne mogą stać się wręcz barierą wymiany i hamulcem w procesie obniżania kosztów transakcyjnych. Prywatny rynek usług informacyjnych nie może obecnie zapewnić odpowiedniej wielkości i struktury podaży informacji i tym samym – zmniejszyć niepewność w procesach decyzyjnych współczesnej gospodarki. Sieci i węzły łączności wciąż wymagają ogromnych inwestycji i największe prywatne korporacje ubiegają się o wsparcie organizacji i instytucji państwowych. Warto wspomnieć, że w tym obszarze państwo dość często korzysta z przymusu, zwłaszcza przy zwalczaniu praktyk monopolistycznych. Światowa sieć Internetu stała się nowym wyzwaniem wobec instytucji i organizacji państw narodowych. Stała funkcja ochrony prawnej coraz bardziej różnicującego się systemu wymiany przynosi w naszych czasach niezwykle trudne konflikty o skali nawet globalnej, które wymagają ścisłego współdziałania organów prawa i instytucji gospodarczych. Nasilają się konflikty związane z niszczeniem naturalnego środowiska, koniecznością wprowadzania 187 zdobyczy technologii bez pełnej wiedzy o ich następstwach w długim okresie, sprzecznością zasad i interesów w systemie demokratycznym, jak np. występujące w relacjach między samorządem a władzą regionalną i centralną. Deklarowana dość powszechnie akceptacja zasady umowy społecznej, rzadko przekłada się na codzienną praktykę wymiany. Już Adam Smith upowszechnił z wielkim powodzeniem znaczenie funkcji obrony militarnej państwa, z którą zawsze silnie wiąże się polityka obronno-gospodarcza, skierowania na tworzenie i wykorzystanie potencjału ekonomicznego na cele wojskowe. Wybór formy rekrutacji i szkolenia siły zbrojnej (armia stała i zawodowa, czy z poboru), jak również metody pokrywania wydatków obronnych mają bogatą fachową literaturę i wsparcie ze strony wielu przykładów historycznych. Możemy teraz rzucić okiem na rysunek 10.5., podkreślający główne powiązania instytucjonalne państwa, gospodarki, technologii i systemów prawa. Kultura i historia Struktura instytucjon alna Struktura bodźców (łącznie z prawami własności) Państwo: władza ustawodawcza, wykonawcza i sądowa Koszty transakcyjne Technologia Kontrakty Efekty ekonomiczne Rys. 10.4. Powiązania instytucjonalne państwa, gospodarki, technologii i systemów prawa. Niech punktem wyjścia będzie państwo z jego władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Strzałki pokazują jego wpływ, wywierany przez reguły i normy formalne, na rozwój struktury instytucjonalnej. Pamiętamy, że sama struktura instytucjonalna jest owocem ukształtowanym i odziedziczonym w historycznym procesie ewolucji kulturalnej. W tym przypadku wpływ wywierają zasady i normy nieformalne. Z kolei na tak ważny składnik systemu, jakim są koszty transakcyjne, aż trójstronny wpływ mają: państwo, zwłaszcza postawy jego agentów; struktura bodźców, będąca pochodną macierzy instytucjonalnej i przede wszystkim oparta na prawach własności; oraz technologia, rozumiana tu jako wielki proces postępu naukowo-technicznego. W sposób zrozumiały dla nas koszty transakcyjne silnie oddziałują na kontrakty, których analiza prowadzi ostatecznie do oceny efektów ekonomicznych funkcjonowania ustroju społeczno-gospodarczego. * Typowym zjawiskiem w historii państw jest sprzeczność interesów grupowych i konflikty pojawiające się w procesie produkcji dóbr publicznych, która jest powierzona właśnie państwu. Chodzi wszak o dobra dostępne dla wszystkich i wytwarzane z zasobów 188 społecznych, ale jednocześnie rodzące poczucie niesprawiedliwości, bowiem korzystać z nich mogą gapowicze (freeriders, biezbiletniki), tj. osoby i nawet grupy osób, których wkład do kreacji tych dóbr jest niewspółmiernie niski. Takie dobra publiczne, jak obrona, oświata i ochrona zdrowia, zdobywały akceptację społeczną stopniowo, ale zawsze wywoływały dyskusje i nawet konflikty. Trudno wszak mówić o precyzyjnych kryteriach podziału nakładów i korzyści w tych dziedzinach, eliminacji przypadków korzystania z dobrodziejstwa usług edukacyjnych i medycznych bez ponoszenia ekwiwalentnych ciężarów, albo odrzucać a priori argumenty głoszone przez pacyfistów, ultraliberałów i osoby żyjące w nędzy. Wśród funkcji i zadań państwa oddziałujących na system społeczno-gospodarczy, dających się także ująć w pojęcie regulowania (o wyraźnie instytucjonalnym rodowodzie), usprawiedliwionego zwykle interesem publicznym, poczesne miejsce zajmuje proces regulowania zjawiska zwanego aktywnym poszukiwaniem renty140. Sam termin pojawił się w latach 70-ych ubiegłego wieku i następnie upowszechnił się w zachodniej ekonomii szeroko, sięgając po określenie teorii lub ekonomii politycznej społeczeństwa poszukującego renty (rent-seeking society). Dla przybliżenia tej problematyki warto przypomnieć pewne tezy z wykładu ekonomii. Znawca zagadnienia – Sławomir Sztaba – pisze: Przez aktywne poszukiwanie renty rozumie się wydatkowanie zasobów prywatnych przedsiębiorstw i grup interesów w celu uzyskania ochronnej regulacji ze strony rządu. Regulacja ta ma zapewnić przedsiębiorstwom osiągnięcie renty monopolowej (zysku nadzwyczajnego). Proceder ten powoduje zmniejszenie dobrobytu [...], gdyż prowadzi do zmniejszenia skali produkcji i zwiększenia poziomu cen141. W tym ujęciu istotne znaczenie ma pojęcie renty monopolowej, którą poznajemy z wykładu o mikroekonomii, oddzielając jej treść od terminów renta spotykanych w codziennym użyciu. Dobrym punktem wyjścia jest zrozumienie renty ekonomicznej, jako dodatkowego dochodu pracownika, wynikającego np. z pilnego wzrostu popytu w warunkach, kiedy jest on skłonny pracować także za niższą płacę. Natomiast pojawienie się renty konsumenta i renty monopolowej łatwiej prześledzić na rysunku 10.5. 140 Proponuję zapoznanie się z monografią: S. Sztaba, Aktywne poszukiwanie renty. Teoria. Przykłady historyczne. Przejawy w polskiej gospodarce lat dziewięćdziesiątych, wydawnictwo SGH, Warszawa 2002. 141 Tamże, s. 7. 189 P Rk = Rr + Rm + Rs A Rr B Pm Rm Rs D C MC=AC Pk MR DD Q 0 Qm Qk Rys. 10.5. Równowaga w warunkach monopolu. Przedstawiona sytuacja odpowiada równowadze w warunkach monopolu. Pierwszy krok w naszej analizie niech służy wyjaśnieniu pojęcia renty konsumenta. Otóż przy pełnej konkurencji cena Pk równa się kosztowi krańcowemu MC i kosztowi średniemu AC, a zatem Pk = MC = AC. Zakupując po tej cenie ilość dóbr Qk, konsumenci otrzymują rentę Rk, jako korzyść, rozmiary której wyznacza powierzchnia trójkąta PkAC. Krok drugi dotyczy zmiany, jaką jest pojawienie się monopolisty, który może zmniejszyć produkcję do Qm i podnieść jednocześnie cenę do Pm. W rezultacie nastąpi redukcja renty konsumenta, co łatwo zauważymy na rysunku w postaci rozpadnięcia się powierzchni trójką PkAC na trzy części: 1) ogólnospołeczną stratę dobrobytu Rs; 2) rentę monopolistyczną Rm, tj. część renty konsumenta przechwyconą przez monopolistę; 3) pozostałość renty konsumenta Rr . Zachowania typowe dla przedsiębiorcy dążącego do zajęcia pozycji monopolisty, są w teorii ekonomicznej i praktyce gospodarczej rozpoznane dość dokładnie. Inaczej jest w przypadku takich zachowań – aktywnego poszukiwania renty monopolistycznej – przez przedsiębiorców i tzw. grupy interesów. Chodzi o takie układy, które pozostając często na granicy legalizmu szukają dróg obejścia istniejącego stanu rzeczy, zabiegając różnymi sposobami o takie regulacje ze strony państwa, które przybliżą im zdobywanie renty monopolowej lub quasi-monopolowej. Aktywne poszukiwanie oznacza tu celowe i odbywające się raczej wbrew obowiązującym regułom gry, zwłaszcza – zasadom wolnej konkurencji. Korzysta się przeto z możliwości wpływu na postawy urzędników, instytucji politycznych, protekcji i zmowy. Występuje tutaj przenikanie się norm prawnych (np. lobbing) z etycznymi i czynami bliskimi działaniom kryminalnym (np. łapownictwo, korupcja). Skutki aktywnego poszukiwania renty przez grupy interesu są zdecydowanie negatywne dla systemu społeczno-gospodarczego i niezwykle podobne do strat ponoszonych 190 w sytuacji monopolu. Zasoby, które przeznaczają grupy interesów na poszukiwanie renty, wynikają z potrącenia z zasobów dostępnych dla innych, społecznie efektywniejszych zastosowań. Szacunek w kategoriach kosztu alternatywnego, utraconych możliwości, dałby jednoznaczny sygnał o skali schorzeń instytucji i organizacji państwa. Z tym wiąże się także szkodliwość błędnej alokacji zasobów. Nie trudno nawet z naszych masmediów zorientować się, jak popyt ze strony grup interesów poszukujących renty odciąga wysoko kwalifikowane kadry menedżerów, prawników, ekonomistów i inżynierów i kieruje do zajęć dalekich od społecznie użytecznych. Ma to również dalsze i wtórne następstwa, w tym – konieczność mobilizacji sił i środków przez państwo dla zwalczania tych działań i doskonalenia systemu ochrony praw całego społeczeństwa. Zadanie komplikuje dodatkowo fakt zróżnicowanego podziału renty przechwyconej przez grupę interesów. Mamy tu do czynienia z podziałem prawdziwego łupu między głównym hersztem i wykonawcami grabieży. Wśród wykonawców mogą być politycy, którzy zapewnili korzystny dla interesów grupy zestaw regulacji prawnych i administracyjnych. Nie uczynili tego za darmo, a koszty ich pozyskania obciążają oczywiście szefa – prawdziwego monopolistę. Sami politycy mogą za podwykonawców mieć urzędników, a podział nadzwyczajnego zysku z operacji odbywa się według przyjętych w tym układzie kryteriów. Rezultat końcowy jest dość prosty – wszystkie wydatki związane z procesem poszukiwania renty znajdują swój epilog w budżecie państwa, a strata obciąża społeczeństwo, ale w sposób daleki od tego, co określa się jako sprawiedliwy. Konieczność przeciwdziałania zjawisku poszukiwania renty monopolowej jest oczywista, ale doświadczenie historyczne i analiza współczesnych systemów społecznogospodarczych nie daje podstaw co do możliwości całkowitej jego likwidacji. Chodzi wyłącznie o ograniczenie skali i ograniczenie strat. Przyczyny są już dość dobrze znane. Na pierwszym miejscu trzeba wymienić słabość najbardziej dotkniętej strony, tj. konsumentów. Nie trzeba zapominać, że sami monopoliści i grupy interesów stanowią część konsumentów o własnych gustach i preferencjach. Jeśli przeto całość renty konsumentów, jak to widzimy na rysunku 10.5, ulega zmniejszeniu, to i ta reszta podlega ostrej walce o podział między różne grupy konsumenckie. Jak w takiej sytuacji zapewnić wyrzeczenie się części zasobów dla przeciwdziałania poszukiwaniu renty monopolistycznej? Masa konsumentów nie daje się zjednoczyć do skutecznej walki o swoje interesy jako całości. Demokratyczne formy – głosowanie i wybory publiczne – są raczej złudzeniem niż bronią w takiej walce. Nadzieja zwykle wiąże się z działalnością polityków (w naszej publicystyce używa się niezbyt trafnego określenia klasa polityczna, zwłaszcza z funkcjonującym rynkiem politycznym. Cykl polityczny – od wyborów do wyborów – niepewność lub wręcz propagandowy charakter programów partii władzy, a przede wszystkim uleganie polityków presji krótkiego okresu, w którym pragną zrealizować swoje interesy indywidualne lub grupowe, nie gwarantują prawdziwego angażowania się w walkę o prawdziwe długookresowe interesy społeczeństwa jako całości. Pozostaje jeszcze ostatnia deska ratunku – postawa warstwy urzędników, administratorów, pracowników aparatu przymusu, realizatorów woli władzy państwowej. Znowu historia dowodzi, że nawet prawne zapewnienie urzędnikom wysokich szczebli pozostawania na swoich stanowiskach niezależnie od politycznych wyników wyborów parlamentarnych, nie uczyniło z nich armii zwalczającej patologię poszukiwaczy renty monopolowej. Interesy tej warstwy często prowadzą do zawierania porozumień i konkurowania z politykami o podział nadzwyczajnych zysków. Ostatecznie więc w przedmiotowej literaturze znajdujemy tylko apele o doskonalenie całego systemu prawa – od konstytucji do elementarnych uregulowań życia społecznego i gospodarczego – najlepiej w ramach demokracji, najlepszej spośród doświadczonych form ustrojowych, ale przecież nie absolutnej i nie wymagającej ciągłego doskonalenia. Mamy 191 okazję jeszcze na pewien okres zatrzymać się na koncepcjach głoszonych przez Mancura Olsona w związku z funkcjonowaniem państwa i jego gospodarki, a opierających się na oryginalnym ujęciu działań kolektywnych (collective action) i ewolucji norm społecznych142. Twierdzi się, że Olson zmienił gruntownie hołubiony przez współczesną myśl demokratyczną pogląd, że grupy społeczne dążą do kształtowania i realizacji działań kolektywnych, dzięki którym wszyscy odnoszą korzyści. Olson wysuwa i broni prowokacyjnej tezy, że jednostka egoistyczna ma interes własny powstrzymujący ją od udziału w produkcji dobra publicznego. Jeżeli liczba jednostek w grupie nie jest bardzo mała, albo nie ma w niej przymusu czy też specjalnych metod podejmowania przez jednostkę działań we wspólnym interesie, to racjonalne interesowne jednostki nie będą działać na rzecz zaspokojenia wspólnego lub grupowego interesu. Twierdzenie to uzyskało w literaturze nazwę – teza zerowego wkładu (zero contribution thesis) – i jest przedmiotem licznych badań także na materiale doświadczalnym143. Możemy już korzystać z licznych uogólnień, które są przydatne także dla naszych rozważań o funkcjonowaniu państwa. Oprócz sygnalizowanych już poglądów o zachowaniach grup aktywnie poszukujących renty, zwrócę uwagę na trzy rodzaje działań grupowych. Pierwszy rodzaj obejmuje działania grup specjalnych interesów, w których interesy agentów są zgodne i pozwalają tworzyć koalicje zapewniające im przewagę w podziale korzyści. Trzeba rozróżniać koalicje szerokie i wąskie, aby analizować ich zróżnicowany wpływ na dobrobyt społeczny. Każda grupa i organizacja ma do wyboru dwie strategie działań – dążenie do zwiększenia produktu społecznego, aby i członkowie grupy mieli większe jego porcje, albo dbanie tylko o większe udziały własne. Praktyka dowodzi, że dla koalicji wąskich, grupujących tylko niewielką część członków społeczeństwa, bardziej pociągająca jest strategia inwestowania w taką alokację bogactwa społecznego, która jest korzystna tylko dla niej. Natomiast koalicja szeroka jest bardziej zainteresowana rozwojem i dobrobytem społecznym, a jednocześnie troszczy się o minimalizowanie dla swoich członków kosztów alokacji dochodów. Małe grupy cierpią zwykle na przerost władzy organizacyjnej, która wprawdzie w miarę stabilizacji zmniejsza się, ale nie znika. Drugi rodzaj działań grupowych związany jest z ograniczeniem monopolistycznej władzy państwa, a raczej jego aparatu administracyjnego. Chodzi tu o poczynania grup i koalicji, zorientowanych na poszukiwanie renty i korzystną dla siebie alokacje dochodów. Te działania są groźne zarówno dla władzy autorytarnej, jak i demokratycznej, bowiem grupy mają często ogromne zasoby i wielki potencjał nacisku. Rozwija się korupcja, jako proces wyciągania przez urzędników prywatnych dochodów z własności państwowej. Jako środki przeciwdziałania, nie zapewniające jednak likwidacji tego zjawiska, wymienia się: 1) dodatkowe inwestycje umożliwiające lepszy monitoring i osłabianie postaw oportunistycznych; 2) zaostrzenie kar dla urzędników za naruszanie interesów pryncypała; 3) wdrażanie doskonalszych systemów motywacyjnych i bodźców służących efektywności pracy; 4) przekazanie agentom części praw podejmowania decyzji, z myślą o powiększeniu dochodów szefa. Na miejscu trzecim wymieniam proces korupcji instytucjonalnej, polegający na zrastaniu się korupcji administracyjnej z polityczną, ponieważ władza centralna nie jest w stanie sprawnie i fachowo kontrolować wszystkie sfery życia gospodarczego. Proces staje się bardzo złożony, rozrastają się grupy sięgające nawet po metodę przewrotów pałacowych i 142 Odwołuję się do jego podstawowych dzieł: The Logic of Collective Action: Public Goods and The Theory of Groups, Harvard University Press, Cambridge, MA, 1965 oraz The Rise and Decline of Nations: Economic Growth, Stagflation, and Social Rigidities, New Haven, Yale University Press, 1982. 143 E. Ostrom, Collective Action and the Evolution of Social Norms, ”Journal of Economic Perspectives” , 2000, nr 3, s. 137-158. 192 typowe działania kryminalne. O tych sprawach będziemy jeszcze mówić w następnym rozdziale, poświęconym tzw. szarej strefie. 10.3. Teoria wyboru społecznego Wysoka dynamika rozwoju ekonomiki neoinstytucjonalnej w drugiej połowie XX wieku przyniosła m.in. próbę włączenia do obszaru jej zainteresowań także teorii wyboru społecznego (public choice theory). Mamy do czynienia z częstym zjawiskiem w historii myśli ekonomicznej, sporami na temat klasyfikacji i włączania wybitnych uczonych i całych szkół do nurtów i kierunków, bez liczenia się z ich własnymi opiniami. Teoria wyboru społecznego lub publicznego ma już za sobą etap dojrzewania i pozostaje atrakcyjnym partnerem dla obu nurtów – orto- i heterodoksyjnego – współczesnej ekonomii. W naszym wykładzie zapoznamy się tylko z jej istotnym fragmentem, pozwalającym spojrzeć na instytucję państwa i politykę społeczno-gospodarczą z innej niż tradycyjna strony. Dobrym zwyczajem w historii jest nawiązywanie do koncepcji głoszonych przez autorów uznanych – oczywiście ex post – za prekursorów. Za takich w odniesieniu do teorii wyboru społecznego uznaje się np. wybitnego szwedzkiego ekonomistę Knuta Wicksella (1851-1926) i mniej znanego brytyjskiego Duncana Blacka (1908-1991). Pierwszy sformułował tzw. zasadę jednogłośności, która odwoływała się do transakcji wolnorynkowych, w których zawsze występuje wzajemna zgoda kontrahentów, a stąd już prosty wniosek, że na „rynku politycznym” decyzje powinny także zapadać jednomyślnie. Natomiast Black w 1948 r. sygnalizował, a w pracy Teoria komitetów i wyborów (The Theory of Committees and Elections, 1958) rozwinął twierdzenia o prawidłowościach i regułach aktu głosowania i samej elekcji. Prawie bezspornym mistrzem teorii wyboru społecznego jest James McGill Buchanan (ur. 1919), laureat Nagrody Nobla w 1986 r., związany z uczelniami stanu Wirginia, przewodzący licznej grupie swoich zwolenników, których zaczyna się już określać jako Virginia school of political economy. W 1962 r. razem z Gordonem Tullockiem (ur. 1922) opublikowali rozprawę Rachunek zgody: logiczne podstawy demokracji konstytucyjnej (The Calculus of Consent: Logical Foundations of Constitutional Democracy). Był to prawie manifest na temat politycznej organizacji wolnego społeczeństwa. Autorzy uzupełniali jednak takie określenie, wskazując na metodę, aparat koncepcyjny i na analizę, które są wyprowadzone z dyscypliny naukowej, której przedmiotem jest ekonomiczna organizacja społeczeństwa. Treść tego dzieła odpowiada pojęciu ekonomii pozytywnej, ale zawiera także duży ładunek nauki normatywnej we fragmentach traktujących o etyce biznesu i działań politycznych. Dyskusje wokół kolejnych wypowiedzi Buchanana sprzyjały skupianiu się jego zwolenników i powołaniu do życia w 1965 r. Towarzystwa Wyboru Społecznego (Public Choice Society), krytycznego wobec oficjalnej polityki Stanów Zjednoczonych, ale przede wszystkim atakującego dotychczasowe koncepcje ekonomiki dobrobytu i makroekonomię keynesowską. Własny periodyk „Public Choice” i coroczne konferencje utrzymują więź i wysoką dynamikę wymiany informacji w skali globalnej. Rodząca się teoria wyboru społecznego zrywała z poglądem, że państwo jest jednocześnie życzliwym (benevolent) i w znacznym stopniu wszechmocnym despotą. Nowa teoria przyjmowała państwo jako twór szlachetny, życzliwy i szczodrobliwy, ale pragnęła także wyjaśnić, dlaczego decyzje polityczne w warunkach demokracji zbyt często przynoszą skutki odwrotne do przewidywanych. W tych poszukiwaniach sięgano aż do podstaw konstytucyjnych ładu społecznego. Ogromnego materiału do przemyśleń dostarczała praktyka wielkich systemów, zwłaszcza amerykańskiego kolosa gospodarczego i supermocarstwa. To tam wprowadzono do powszechnego obiegu pojęcie pork barrel, pozornie związane z beczką lub baryłką na mięso (szynkę?), a w istocie określające … inicjatywę pochłaniającą ogromne 193 środki z budżetu państwa, zjednującą autorowi lokalną społeczność! To jest właśnie przykład, jak pojedyncza decyzja polityczna rodzi konflikt z ogólnymi pragnieniami ludności. Trzeba jednak pamiętać, że dla wielu polityków tego typu decyzja ma sens i przynosi im komfort psychiczny, a nawet może zapewnić w przyszłości dochody i bogactwo, chociażby po przejściu na emeryturę i zdobyciu pozycji lobbysty. Dla zdobycia głosów w swoich okręgach wyborczych również u nas zdarzają się próby załatwiania inwestycji atrakcyjnych dla lokalnego elektoratu. Polityk płaci niewiele, a zyskuje dużo, przy czym często wydaje pieniądze podatnika. Koszty obalenia rządu są z reguły bardzo wysokie, ale tylko nieznacznie obciążają pojedynczego podatnika. Mamy do czynienia z paradoksem – wszyscy uczestnicy jako jednostki zachowują się racjonalnie, a traci ogół społeczeństwa, pragnącego realizacji innych celów i zadań. W tym miejscu godne uwagi jest pytanie, jak powinno się tworzyć sam rząd? Teoria wyboru społecznego podpowiada, że analizując doświadczenia systemów anarchii i autokracji, procesów rewolucji i nawet wojen, dochodzi się do wniosku o potrzebie skupienia wysiłku na fundamentalnym problemie kolektywnego wyboru reguł konstytucjonalnych. Następny krok to „wynajęcie” grupy agentów, z których można już stworzyć rząd zdolny do wdrażania takich reguł. Trudności są oczywiste: 1) jak pozyskać fachowców godnych zaufania, którym suweren (pryncypał) przekaże część swoich praw; 2) jak zbudować skuteczny system nadzoru i sankcji nad tymi specjalistami. W praktyce trzeba podjąć działania nad tworzeniem w rządzie miejsc podejmowania decyzji, organizacją sprawdzianów i selekcji kandydatów, wyłaniania zwycięzców w wyborach oraz testowaniem metod pobudzania. Rząd musi oceniać alternatywne ujęcia prawa konstytucyjnego i stanowionego, które trzeba zarezerwować dla obywateli. Sprawa jest niezwykle ważna, bowiem może sięgać po użycie przymusu wobec osoby ludzkiej. W praktyce działalność w obszarze wyboru społecznego dotyczy zagadnień węższych, w tym nagłaśnianych przez środki masowego przekazu zmian w systemach głosowania. Chodzi jednak o generalny problem przekształcenia chęci i pragnień wyborców w spójne pojęcie preferencji kolektywnej, albo nieco inaczej – o wypracowanie takich reguł głosowania, które umożliwią agregację indywidualnych preferencji tak, by przekładały się one na podejmowane kolektywnie decyzje. Odkryto, że taka funkcja nie może być wyprowadzona nawet z pozornie łagodnych ograniczeń. Kiedy wiek Oświecenia przyniósł zwycięstwo reguły większości w głosowaniach, okazało się, że i ona ma istotne wady. Wykryto paradoks głosowania (albo inaczej – pętlę), który powstaje wówczas, gdy żaden program przeciwstawiony pozostałym nie może zdobyć poparcia większości. Laureat Nagrody Nobla Kenneth Arrow poszukiwał jakiegokolwiek rozwiązania, metody głosowania pozwalającej uniknąć pułapki zapętlenia się. Dowiódł wreszcie i ujął to w znanym obecnie teoremacie niemożności (impossibility theorem), że nie istnieje żadna reguła głosowania typu większościowego, która byłaby efektywna, uwzględniała indywidualne preferencje i której wyniki nie zależałyby od przyjętego porządku głosowania. W związku z teorematem Arrowa warto przypomnieć stosunek do istoty tego ujęcia samego Buchanana144. Na początek kilka uwag mistrza o narodzinach teorii wyboru publicznego. Buchanan wciąż odmawia tej teorii rangi samodzielnej dyscypliny naukowej, pozostawiając jej rolę programu badawczego. Tego typu badania stały się koniecznością w połowie XX wieku, kiedy zarysowała się wyraźna luka między ekonomią polityczną, a wyzwaniem rzeczywistości powojennej. Statystyka odnotowała intrygujący wskaźnik – państwa i narody dokonywały alokacji aż jednej trzeciej do nawet połowy swoich produktów krajowych poprzez instytucje polityczne, degradując w ten sposób rolę mechanizmu rynkowego. Zainteresowanie Blacka i Arrowa skupiły się bezpośrednio na procesach politycznych i 144 Por. J.M. Buchanan, What Is Public Choice Theory? , “Economic Education Bulletin”, 2003, nr 5, s. 1-4. 194 systemie demokracji. Zwłaszcza na roli wyborów, które odzwierciedlają preferencje większości elektoratu. Nagłośniono zjawisko cyklu i rotacji większości (majority cycles), w którym nie występują punkty równowagi lub stopu. Wniosek był prosty – ten typ demokracji jest niestabilny. Autor poddał kategoryczność takiego wniosku w wątpliwość, opowiadając się raczej za prewencją (zapobieganiem) dyskryminacji mniejszości niż stabilnością efektów politycznych. Z ekonomicznego punktu widzenia istotne jest pytanie, jak uzyskać kombinację z efektywności i sprawiedliwości w warunkach stosowania reguły większości wyborców? Propozycje Wicksella – zasada jednogłośności – była instytucjonalnie niepraktyczna, a próby uwzględnienia teorematu Arrowa przynosiły co najwyżej kolejne rozczarowania. Buchanan w tej sytuacji skierował uwagę na analizę fundamentów rodzącej się teorii – ekonomikę konstytucjonalną. Taka analiza znalazła się we wspólnej książce Buchanana i Gordona Tullocka – Rachunek zgody (1962), w której uwzględniona została dwupoziomowa struktura podejmowania kolektywnych decyzji. Autorzy rozróżniali dwa rodzaje polityki – zwyczajnej (ordinary), opierającej się na decyzjach zgromadzeń legislacyjnych, i konstytucjonalnej, wyznaczającej reguły dla polityki zwyczajnej. Nie było to odkrycie autorów, ale wnieśli oni do tego ujęcia oryginalną analizę ekonomiczną. Ich pogląd można streścić następująco: - Z perspektywy zarówno sprawiedliwości, jak i efektywności, reguła większości może być bezpiecznie wprowadzona do działania w obszarze polityki zwyczajnej, pod warunkiem, że jest tam już ogólna zgoda wobec konstytucji, albo na reguły określające granice działania prawa zwyczajnego. Powyższa teza jest jednak tylko podstawą do szerszej analizy problemu wyboru publicznego, w tym – kolejnych zastrzeżeń wobec zasady większości, także grup określanych jako superwiększość. Rozwój badań i ich popularyzacja doprowadziły do powstania kilku relatywnie samodzielnych subdyscyplin, spośród których już wspominałem o hipotezie lub nawet teorii pogoni za rentą (rent seeking). Najkrócej ujmując, chodzi o przeniesienie i rozwinięcie idei zysku jako motywu działania w gospodarce do sfery działania kolektywnego. Zakłada się, że jeśli jest wartość możliwa do zdobycia poprzez politykę, to ludzie będą inwestować zasoby dla osiągnięcia takiego celu. Rozważaniom na ten temat towarzyszą zwykle wnioski o marnotrawieniu środków na inwestycje społeczne. Jeżeli rząd jest zdolny do przyznania prawa monopolu lub protekcyjnych taryf pewnej grupie, kosztem ogółu społeczeństwa czy wyznaczonych z góry do roli przegranych, to oczywiście potencjalni beneficjanci podejmą walkę konkurencyjną o wyższe udziały w zysku. Zainteresowanie teorią wyboru publicznego usunęło do lamusa tradycyjny pogląd o tym, że przeszkody w procesie podejmowania decyzji mają pochodzenie zewnętrzne. Współcześnie poszukuje się przyczyn szeroko, w ramach myślenia konstytucyjnego, reguł porządku politycznego i konieczności dokonywania wyboru w relacjach wymiany jednostki z władzą polityczną. Czy opłaca się przestrzegać porządku konstytucyjnego w sytuacji, kiedy wpływ codziennej, zwyczajnej polityki jest sprzeczny z czyimś interesem? Buchanan i jego zwolennicy twierdzą, że w demokracji konstytucyjnej powinno się być bardziej lojalnym wobec konstytucji niż wobec rządu. Dyskusja wokół teorii wyboru społecznego wskazuje także na jej słabości, w tym – stronniczość ideologiczną, a więc i brak kryterium neutralności naukowej. Obrońcy przypominają jednak, że takiej neutralności nie miały teorie państwa dobrobytu, czerpiące z doktryny socjalistycznej i tezy o nieporadności rynku w rozwiązywaniu problemów społecznych. Koncentracja na nieporadności czy też niepowodzeniach (failures) mechanizmu rynkowego znalazła lustrzane odbicie w eksponowaniu niepowodzeń rządowych (governmental failures). Sam Buchanan woli mówić o zagadnieniach wyboru publicznego jako polityce bez romantyzmu. 195 Krytyka teorii wyboru społecznego sięga nawet po zarzut jej niemoralności. Działając politycznie – wyborcy i legislatorzy – wciąż działają jako interesowne jednostki na zwykłym rynku. Po prostu wyborca nie przekształca się całkowicie wraz z przekroczeniem granic między prywatnym rynkiem ekonomicznym i kolektywnym rynkiem politycznym. Zachowując właściwą miarę w ocenie teorii wyboru publicznego, trzeba przyznać, że przyczyniła się ona do bardziej sceptycznej oceny środków politycznego działania, jako swoistego panaceum na dolegliwości społeczne, do lepszego zrozumienia załamania się socjalizmu i do podważenia sensu rewolucji, która natychmiast przyniesie doskonały rząd. Sprawdza się pogląd, że wszędzie rządy przeliczają się w swoich możliwościach, próbując zrobić więcej, niż na to pozwalają ramy instytucjonalne. Społeczeństwo uzbrojone przynajmniej w szczątkową wiedzę o wyborze publicznym mogłyby także zrozumieć, dlaczego systemy biurokratyczne raz powołane do życia dążą do nieograniczonego rozrastania się i to bez związku z pierwotnie nadanymi funkcjami. Do tego zdania nawiążemy teraz, przybliżając instytucjonalną teorię biurokracji. * Zdumiewającą karierę zdobyło francuskie słowo bureau, pochodzące od skromnego bure, którym nazywano grube sukno wełniane służące do nakrywania stołu. Potem to już było właśnie bureau, jako dobrze nam znane biurko, a następnie to już urząd, właśnie – biuro. Dodanie do tego antycznej końcówki -kracja nobilitowało nie skromny stół i biurko, ale zjawisko, któremu prawie od początku przypisywano wiele cech negatywnych, zwłaszcza kolejnej władzy często bezdusznej wobec petenta. Słownik języka polskiego (1958) ujmował prosto istotę pojęcia – biurokracja to władza urzędników, wpływ sfer urzędniczych na sprawy państwa, a biurokrata to urzędnik kierujący się w wykonywaniu swych obowiązków tylko literą przepisu, bezduszną rutyną. W nowej Wielkiej encyklopedii PWN biurokracja to hierarchiczna, regulowana przepisami organizacja, oparta na określonym w kontrakcie stosunku bezpośredniej zależności służbowej między zwierzchnikiem i podwładnym, której personel przyjmuje wynagrodzenie pieniężne. Literatura przedmiotu dowodzi jednak, że obecnie rozpowszechniony pogląd o wręcz patologicznym charakterze tej organizacji nie zawsze odpowiadał prawdzie, że dzieje biurokracji dają świadectwo także jej pozytywnym efektom i że konieczne są systematyczne studia nad tą nie tylko zwykłą organizacją, ale ważną składową współczesnej struktury instytucjonalnej. Tradycja korzystania z usług urzędów administracji sięga głębokiej starożytności, jak o tym świadczy historia Chin. Autorzy francuscy w XVIII wieku prezentowali i analizowali dobre i złe przykłady pracy licznych urzędów państwowych. Krytyka koncentrowała się na tezie o sprzeniewierzaniu się urzędników, sekretarzy, inspektorów i intendentów obowiązkom zapisanym w dokumentach prawa i w kontrakcie zatrudnienia. Dostrzegano coraz wyraźniej szkodliwość zawartą w sprzeczności interesów warstwy urzędników z interesem państwa i społeczeństwa. Odkrywano istotną cechę biurokracji, a mianowicie – jej bezosobowość, a więc fakt, że nie jednostka nadaje znaczenie urzędowi, ale przeciwnie, to urząd określa zasady postępowania zatrudnionej w nim jednostce. O biurokracji wypowiadał się jasno Karol Marks, zwłaszcza w ramach swojej koncepcji materializmu historycznego. Przede wszystkim lokował źródła biurokracji w instytucjach religii, państwa, wymiany i technologii. Warstwa kapłanów, z której wyrosła hierarchia w ramach organizacji religijnych była podobna do warstwy i hierarchii militarnej służącej państwu. Wraz z rozwojem wymiany procesy transakcji wymagały tworzenia organizacji kupieckich i coraz bardziej złożonych struktur ich zarządzania i tym samym tworzenia kolejnej warstwy urzędników, aż do przekroczenia w kapitalizmie historycznej bariery – oto prywatny sektor biurokracji zatrudniał więcej urzędników niż sektor państwowy. Obok biurokracji pojawiła się technokracja i cały pakiet nowych problemów społeczno- 196 ekonomicznych. Postęp naukowo-techniczny nie może wyeliminować warstwy biurokratów z naturalnym dla nich dążeniem do poszukiwania i maksymalizacji renty. Marksizm głosi pogląd, że społeczna warstwa biurokratów nie tworzy nowego bogactwa, lecz kontroluje, koordynuje i zarządza jego produkcją, dystrybucją i konsumpcją. Dochody biurokracji pochodzą z zawłaszczania części wartości dodatkowej pracy społecznej. W ten sposób, według marksistów, biurokracja jest zawsze kosztem społecznym, akceptowanym do pewnych granic i narzucanym przez system prawny. Struktura społeczno-gospodrcza ustroju kapitalistycznego nie może obejść się bez aparatu administracyjnego generującego także patologię biurokratyzmu. Współcześnie w wykładzie o biurokracji najczęściej powołuje się na ujęcie przedstawione przez wybitnego niemieckiego uczonego Maxa Webera (1864-1920), zwłaszcza zawarte w monumentalnym dziele Gospodarka i społeczeństwo145. Weber opisuje biurokrację w sposób pozytywny, jako formę organizacji opartej na władzy prawnej, bardziej racjonalną i efektywną niż dawne, oparte na tzw. dominacji charyzmatycznej i tradycyjnej. Zasadą są trwałe kompetencje poszczególnych organów, uporządkowane według prawa lub regulaminów administracyjnych. Występują przeto trzy istotne momenty: 1) trwały podział czynności jako urzędowych obowiązków; 2) przypisane do nich uprawnienia decyzyjne i środki przymusu; 3) planowe zatrudnianie osób o właściwych kwalifikacjach. Te trzy momenty konstytuują istnienie organu (możemy pisać – urzędu) w sferze prawa publicznego, a przedsiębiorstwa w sferze gospodarki prywatnej. Ogólnie, według Webera, współczesną biurokrację cechuje bezosobowość, koncentracja środków administracji, wyrównywanie różnic społecznych i ekonomicznych oraz wdrażanie systemu władzy praktycznie nie dającej się zniszczyć. Analiza biurokracji, w ujęciu Webera, obejmowała historyczne i administracyjne przyczyny procesu biurokratyzacji, a więc rozrastanie się zasięgu i siły panowania warstwy urzędniczej. Taki proces występował wyraźnie właśnie w państwach Zachodu i rodził konflikty różnej skali. Na ten proces z różną siłą oddziaływały reguły stanowionego prawa, hamując lub przyspieszając biurokratyzację praktyki życia w całym państwie lub jego sektorach. Stąd wyrastało silne zainteresowanie do wykrycia głównych przyczyn i skutków biurokratyzacji w całym systemie globalnym. Weber wiele uwagi poświęcił zrozumieniu postaw urzędników, wynikających z ich statusu prawnego, siły własnych interesów i rangi funkcji wykonywanego zawodu. Charakterystyka urzędnika (nazwa biurokraty może być tutaj obraźliwa) daje się streścić w kilku zdaniach. Jest to osoba wolna i wyznaczona na stanowisko na podstawie umowy. Działa z mocy uprawnień delegowanych zgodnie z regułami bezosobowości i lojalności, w przekonaniu co do uczciwości w wykonywaniu obowiązków. Kwalifikacje zawodowe zostały uwzględnione przy mianowaniu na określone stanowisko, praca administracyjna daje zatrudnienie w pełnym wymiarze czasowym, płaca jest regularna, a urzędnik ma dobrą perspektywę awansu i kariery zawodowej. Trzeba przyznać, że i obecnie te cechy i warunki znajdziemy w naszym ustawodawstwie i sporo – w praktyce. Od Webera możemy także zapożyczyć wiedzę o zasadach zarządzania w organizacjach biurokratycznych. Oto ich wykaz z krótkim omówieniem niektórych. Najpierw dość oczywista zasada ciągłości działania i nieco szersze rozwinięcie jego reguł. Chodzi tu o wykonywanie obowiązków określonego typu, ale w granicach kryterium bezosobowości. Urzędnik ma tylko tyle uprawnień, ile jest mu przekazane przez zwierzchność. Dostępne środki przymusu są wyraźnie określone, jak również warunki ich użycia. Odpowiedzialność i uprawnienia urzędnika są częścią w drabinie hierarchii pionowej, z uwzględnieniem prawa do 145 M. Weber, Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej, PWN, Warszawa 2002. Podstawowe rozważania znajdują się w rozdziale IX. Socjologia panowania, część 2 – Istota, założenia i rozwój biurokratycznego panowania, s. 693-726. 197 nadzoru i apelacji. Zasoby potrzebne do realizacji obowiązków urzędnik otrzymuje od władzy i rozlicza się z ich wykorzystania. Działalność oficjalna i prywatna są wyraźnie oddzielone. Cała działalność urzędu-biura musi być dokumentowana. Sam Weber nie ukrywał słabych stron biurokracji, zaciemniających jej idealny obraz, a cała rzesza jego krytyków zgromadziła bogaty materiał na temat wręcz postępującej degeneracji procesu biurokratyzacji. Przytacza się przykłady chaosu w funkcjonowaniu hierarchii pionowej, konfliktów na tle braku kompetencji i naruszania prawa aż do granic przestępstwa, jak również występowania zjawiska fałszowania dokumentów, nepotyzmu i korupcji oraz walki politycznej. Występują także problemy ogólniejszej natury – nadmierna specjalizacja urzędów, sztywność i inercja procedur załatwiania spraw, nadmierny pospiech we wdrażaniu nowych pomysłów, nadgorliwość zelotów, uległość i brak samokrytycyzmu. Bywa po prostu i tak, że w pogoni za literą prawa urzędy tracą zdrowy rozsądek Zalecana literatura 1. Dokonania współczesnej myśli ekonomicznej – znaczenie kategorii wyboru w teoriach ekonomicznych i praktyce gospodarczej, praca zbiorowa pod redakcją Urszuli Zagóry-Jonszty, Akademia Ekonomiczna, Katowice 2004. 2. S. Sztaba, Aktywne poszukiwanie renty. Teoria. Przykłady historyczne. Przejawy w polskiej gospodarce lat dziewięćdziesiątych, Wyd. SGH, Warszawa 2002. 3. A. E. Szastitko, Nowaja institucyonalnaja ekonomiczeskaja tieorija. Teis, Moskwa 2002. 4. Y. Barzel, A Theory of the State. Economic Rights, Legal Rights, and the Scope of the State, Cambridge University Press, Cambridge 2002. 5. L. Mises, Biurokracja, Instytut Liberalno-Konserwatywny, Lublin 1998. 198 11. ZJAWISKO I PROBLEMY SZAREJ STREFY O szarej strefie mówi się i pisze tak wiele w literaturze ekonomicznej, wszystkich naukach społecznych, w wielu dziedzinach prawa, etyki i informatyki, że można twierdzić o silnym nacisku praktyki społecznej, gospodarczej i politycznej na głęboką analizę istoty i treści tego zjawiska. Objętość rozdziału pozwala na prezentację zjawiska szarej strefy z pozycji ekonomiki instytucjonalnej, ograniczając się do: 1) przypomnienia fragmentów historii tego zjawiska; 2) prezentacji miejsca i roli szarej strefy we współczesnych systemach społecznoekonomicznych; 3) krótkiego omówienia funkcjonowania szarej strefy w naszej gospodarce narodowej. 11.1. Krótkie dzieje i zarys teorii W tym podrozdziale pragnę zasygnalizować próby ujęcia zjawiska szarej strefy w ramy teorii ekonomicznej, przypominając: - te fragmenty historii społeczno-gospodarczej, które pozwalają zrozumieć genezę i ewolucję tego zjawiska; - ujęcia istoty gospodarki nieformalnej prezentowane we współczesnych doktrynach ekonomicznych; Ograniczenie rozważań do obszaru ekonomiki instytucjonalnej wynika z przekonania, że problematyka szarej strefy ma charakter narzucający konieczność prowadzenia badań interdyscyplinarnych i oczywiście wykracza poza moje kwalifikacje. Z powodzeniem można pracować nad teoriami szarej strefy w ramach nauk prawnych, politycznych, socjologii i psychologii społecznej, ale zawsze w grupie specjalistów. Warto życzyć powstania jednej spójnej dyscypliny naukowej, która pozwoli trafniej przedstawić i lepiej zrozumieć cały zakres społecznych procesów nieformalnych i półformalnych. 11.1.1. Kilka lekcji z historii społeczno-gospodarczej Wysoce inspirujące są twierdzenia na temat istoty i przyczyn ewolucji ustrojów społecznych i roli instytucji w podnoszeniu efektywności systemów gospodarczych. Bogaty materiał historyczny potwierdza tezę, że macierz – struktura instytucjonalna – jest jednocześnie obramowaniem i siłą napędową ustrojów, odpowiedzialną za ich wydajność. W okresach transformacji stary układ instytucjonalny ma znaczną inercję i przyczynia się do powstawania napięć, zwłaszcza między instytucjami formalnymi i nieformalnymi. Określenie formalna oznacza tu zgodność z przepisami, oficjalność i legalność, a więc prawem stanowionym, wynikającym z istoty takiej instytucji społecznej, jak państwo. Liczne przykłady historyczne wskazują, że w takich sytuacjach pojawiają się i mnożą postawy i zachowania niezgodne z legalnymi (illicit behaviors), szkodliwe lub oporne wobec władzy publicznej. W obszarze działania podmiotów gospodarczych do takich postaw zalicza się: uchylanie się, unikanie i obchodzenie niewygodnych przepisów, a także ich szkodliwe nadużywanie, korumpowanie i ukrywanie tych postaw przed władzą publiczną. Te zachowania i procesy można określić szerokim pojęciem gospodarki nieformalnej, a przykładów związanych z jej segmentami znajdziemy we wszystkich epokach historii powszechnej. W starożytności przykładów gospodarki nieformalnej dostarczała sytuacja monopolu podatkowego państwa, z którym nie mogło się wielu pogodzić. Obrona własnych dochodów przed opodatkowaniem skłaniała do takich postaw, jak uchylanie się, omijanie i nawet fizyczna ucieczka podatnika. Prawodawcy wkładali wiele energii w likwidację pojawiających 199 się luk w przepisach, ale i podatnikom nie brakowało pomysłów i odwagi w obronie swoich interesów. Władcy absolutni zmuszani byli do zawierania kompromisów, tworzenia dodatkowego aparatu poborców i kontrolerów, a także poszukiwania innych sposobów gromadzenia skarbu państwa. Wraz z rozwojem gospodarki towarowej obok bezpośrednich form presji na podatników coraz powszechniej występuje oddziaływanie pośrednie, korzystające z mechanizmów rynkowych. Państwo mogło być bezpośrednim monopolistą w produkcji i sprzedaży pewnych towarów, ale także przekazywać tego typu prawa ograniczonej grupie przedsiębiorców, nadając im przywileje formalne. Liczne przykłady nieformalnych działań gospodarczych dostarcza historia starożytnych Chin, w których państwo narzucało twarde regulacje podmiotom gospodarczym. Polityka obronna, agrarna i fiskalna, a także kontrola cen żywności stawała się często przyczyną wielkich migracji ludności, rozwijania produkcji zakazanej, oszukiwania poborców i nawet podejmowania typowych działań kryminalnych. Wręcz klasycznym przykładem rozwijania działań nieformalnych są dzieje państwowego monopolu solnego i wyrobów żelaznych. W roku 119 p.n.e. wdrożono dekretami monopol na pozyskiwanie i obrót solą, tak ważnym składnikiem produkcji i konsumpcji. Początkowa łatwość kontroli przestrzegania przepisów, szybko przerodziła się w trwającą całymi wiekami wojnę z przemytem, szmuglem i kontrabandą, jak w różnych krajach nazywano ten proceder. Działania sprzeczne z prawem i coraz rozleglejsza gospodarka nieformalna, wyrastały wraz z wprowadzeniem w Chinach feudalnych monopolu na wyroby spirytusowe, broń, ocet, siarczan i pewne gatunki jedwabiu. Nieformalna gospodarka obejmowała już istotną część całej gospodarki narodowej i kwitła zwłaszcza w ośrodkach miejskich oraz w prowincjach odległych od ośrodków władzy centralnej. W XVI wieku drakońskie przepisy i kary wobec niesprawnych celników i straży granicznej nie zlikwidowały codziennej korupcji. Niektórzy badacze twierdzą, że spadek po tych wiekach funkcjonowania gospodarki nieformalnej daje znać o sobie także we współczesnej gospodarce ChRL. Historia Zachodu, zwłaszcza w okresie dominacji doktryny merkantylizmu i pierwotnej akumulacji kapitału, obfituje w przykłady działań nieformalnych, łatwego zacierania granicy między strefą szarą i zdecydowanie czarną. Monopole państwa i przywileje królewskie generowały właśnie takie postawy podmiotów gospodarczych. Kontrabanda była dobrze znana w Europie, a sytuacja tworzona przez politykę podatkową sprzyjała legendom Robin Hoodów i Janosików. Dość szczegółowo zanotowane zostały procesy psucia monety przez władzę, oficjalnych i nielegalnych mincerzy. Poczynania naszego księcia Mieszka III i chaos związany z napływem obcych lub podrobionych pieniędzy na polskie rynki, trwający aż do XVIII wieku, mogą być pożytecznym studium rozważań nad tradycjami szarej strefy w Polsce. W tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na pewien dodatkowy obszar występowania nieformalnych zachowań podmiotów gospodarczych. Oto obok dominującej relacji niesubordynacji wobec władzy państwowej, w ośrodkach miejskich rodzi się opór wobec reguł stosowanych przez takie zrzeszenia i wspólnoty, jak cechy rzemieślników i gildie kupieckie. Gwałtowny wzrost popytu na rynkach Nowego Świata łamał tradycyjny system produkcji i wymiany, oparty na często drobiazgowych przepisach, ale mało wydajny w nowych warunkach. To była przyczyna wielkiego ruchu czeladników, tworzenia zakładów produkcyjnych przez partaczy w tzw. jurydykach, a więc na terenach, gdzie nie sięgała władza miejska. Trzeba przyznać, że rozwój jurydyk, jako nieraz silnych i samorządnych jednostek gospodarczych, konkurujących z miastami dzięki niższym cenom produktów nie ustępujących jakością wytwarzanym przez cechy, jest ciekawym przykładem półlegalnych form polskiej gospodarki w schyłkowym okresie I Rzeczpospolitej. Tradycje Polski i w znacznej mierze Rosji, obejmują nieformalne działania, rozległą szarą strefę produkcji i dystrybucji wyrobów spirytusowych. Nasza historia funkcjonowania 200 propinacji, wyłącznego prawa pana gruntowego do produkcji i sprzedaży piwa i gorzałki swoim poddanym chłopom, wręcz wymuszało jego obchodzenie, zwłaszcza powszechne pędzenie samogonu i pokątny handel. W XVI wieku manipulowano dodatkowo obowiązkiem kupowania w pańskich karczmach dużych ilości alkoholu, a później toczyła się jeszcze walka z konkurencją browarów miejskich. Dzierżawa propinacji przez sołtysów, wójtów i karczmarzy kładła się dodatkowym ciężarem na pańszczyźnianych chłopów. Likwidacja propinacji w okresie zaborów nie była całkowita, a złe tradycje bimbrownictwa przetrwały do naszych czasów. Cały ten segment gospodarki nieformalnej mieścił się trwale w systemie społecznym I Rzeczpospolitej, zwłaszcza w okresie dominacji stanu szlacheckiego, który wydarł władzy centralnej mnóstwo przywilejów. Na styku władzy królewskiej i wielkich obszarników kwitły procesy typowe dla działań półlegalnych i wręcz przestępczych. W Rosji podobne działania nasiliły się po wprowadzeniu w 1652 r. państwowego monopolu na sprzedaż wina konsumentom. Nielegalna produkcja samogonu stała się odtąd smutną tradycją, z którą nie poradziła nawet władza radziecka i prowadzone przez nią drastyczne formy walki. W pewnym okresie (lata 20-30-e XVIII w.) samogon produkowały nawet klasztory. Wielkie wojny, konieczność regulacji handlu środkami konsumpcji i walki z czarnym rynkiem, z brutalną spekulacją, wymuszały i w znacznym stopniu nawet usprawiedliwiały rozkwit gospodarki nielegalnej. Europa i w mniejszym stopniu Stany Zjednoczone doświadczyły w obu wojnach światowych, a nawet w latach zimnej wojny skutków osłabienia instytucji prawnych. Jako ogólne, trwałe i chyba rosnące w sile zjawisko epoki rozwiniętego kapitalizmu występuje konflikt w gospodarce zdominowanej przez wielkie korporacje wspierane przez państwo i aspirujące do pozycji monopolisty. Na zakończenie tego krótkiego przeglądu materiału historycznego warto zwrócić uwagę na pierwsze przykłady gospodarki nieformalnej w skali gospodarki światowej, sygnalizujące jej rolę w dobie globalizacji. Takim przykładem są dzieje handlu niewolnikami, a zwłaszcza ich transportem morskim z Afryki do Ameryki w XIX wieku. Wcześniej – od XVI wieku – armatorzy traktowali sprawę w kategoriach zwykłej komercji, przewożenia po prostu towarów. Przełom formalny nastąpił w roku 1807, kiedy Wielka Brytania zakazała tego handlu, a w ślad za nią poszły inne kraje. Zakaz dotyczył transportu nowych niewolników z Afryki do Ameryki, w której czekały na taką siłę roboczą plantacje bawełny i trzciny cukrowej. Mimo wprowadzenia systemu morskich patroli przez floty wojenne Anglii, Francji i Stanów Zjednoczonych, armatorzy w tym biznesie zapewnili dostawy wyższe niż przed zakazem. Okazało się, że stopa zysku w tym handlu, sięgająca 1-2 tysięcy procent, przełamywała bariery kontroli, przekupywała stocznie okrętowe i władze portowe i skupiała wielonarodowe grupy przestępcze. Nawet wysokiej rangi urzędnicy formalnie współdziałających państw przymykali oko na taki proceder. Kres tej gospodarce położyło zniesienie niewolnictwa w USA, na Kubie i w Brazylii. Czy jednak nie dziedziczy się i tej złej tradycji w naszych czasach, kiedy ONZ nie może poradzić sobie z handlem narkotykami, bronią i nielegalną migracją? 11.1.2. Na drodze do teorii Potrzeba opracowania ekonomicznej teorii szarej strefy pojawiła się nie tak dawno i w przedmiotowej literaturze wskazuje się na lata 70-e XX wieku, chociaż nie jest to teza wsparta bezspornymi argumentami. Za prawdziwą może być natomiast uznana teza, że narastanie takiej potrzeby trwało przez całe wieki, a jego siła była proporcjonalna do dynamiki oddziaływania gospodarki nieformalnej na praktykę społeczną, gospodarkę i politykę. Historia odnotowała próby naukowego ujmowania przynajmniej pewnych elementów i segmentów takich nieformalnych działań, które zwykle wyjaśniano w ramach aktualnej doktryny ekonomicznej. Przypomnę, że kanonistyka w średniowieczu uczyniła 201 wiele dla analizy wymiany rynkowej w swojej koncepcji ceny sprawiedliwej, a merkantylizm wręcz przekonywał o słuszności nieformalnych działań w handlu zagranicznym, lansując konieczność gromadzenia krajowych zasobów kruszcu. Obserwacja gospodarki wojennej, skutków polityki protekcyjnej i wzrostu znaczenia korporacji, łącznie z analizą doktryn postklasycznych, zwłaszcza związanych z instytucjonalizmem i badaniami historii gospodarczej, pozwalają uogólnić informację o gospodarce nieformalnej na użytek spójnej teorii. Do takich uogólnień zalicza się następujące twierdzenia:146 ‒ ‒ ‒ ‒ ‒ ‒ historia nieformalnej działalności ekonomicznej jest przede wszystkim elementem historii stosunków towarowo-pieniężnych i odzwierciedla ogólne prawidłowości ewolucji systemów społeczno-gospodarczych; poziom rozwoju gospodarki nieformalnej, ogólnie rzecz biorąc, jest wprost proporcjonalny do siły reglamentacji działalności gospodarczej; ekspansja nieformalnej działalności gospodarczej występuje w okresach przełomowych historii ekonomicznej; struktura gospodarki nieformalnej odzwierciedla instytucjonalną strukturę reglamentacji społecznej; zestaw obiektów nieformalnej działalności gospodarczej ulega zmianom w bardzo szerokim przedziale; historia ekonomiczna nie zna przykładów skutecznego zlikwidowania gospodarki nieformalnej przy pomocy wyłącznie środków siłowych. Te uogólnienia pozwalają uczynić kolejny krok w kierunku takiej konceptualizacji problemu, która zapewni precyzję niezbędną w formułowaniu kolejnych tez, dających się weryfikować lub falsyfikować w kręgu osób cieszących się autorytetem środowiska uczonych. Zachodzi konieczność uściślenia języka tworzącej się teorii i dyscypliny wiedzy, czemu służy rzetelna troska o dobre definicje używanych pojęć oraz ich klasyfikację lub przynajmniej taksonomię. W bogatej literaturze przedmiotu znajdujemy liczne próby porządkowania tych spraw, przy dość oczywistych zastrzeżeniach i ogólnym stwierdzeniu, że nie spotkamy pełnego i powszechnie uznanego rozwiązania. Z tych względów, wyłącznie na użytek tego wykładu, ograniczyłem się do skorzystania zaledwie z kilku dostępnych źródeł147. Przyjmując bez większych zastrzeżeń pogląd, że gospodarka nieformalna jest częścią ogólnego pojęcia „gospodarka”, a jako kryterium klasyfikacji relację działań gospodarczych do norm prawa, można posługiwać się następującą definicją: Gospodarka nieformalna jest częścią gospodarki, której działalność nie odzwierciedla się w oficjalnej sprawozdawczości i w kontraktach formalnych. GOSPODARKA NIEFORMALNA 1. Oświetlona 1.1. Nieoficjalna gospodarka legalna 1.2. Gospodarka pozaprawna 2. Zacieniona 2.1. Gospodarka półlegalna 2.2. Gospodarka nielegalna, 146 Por. J. Łatow, „Nieformalnaja ekonomika kak głobalno-istoriczeskoje jawlenije”, [w:] Tieniewaja ekonomika: ekonomiczeskij aspiekt: Problematiczeskij sbornik, INION, Moskwa 1999, s. 13-29. 147 J. Łatow, S. Kowalow, Tieniewaja ekonomika, Izd. Norma, Moskwa 2006, część I; E. L. Feige, The Anatomy of The Underground Economy, WPA Econ 2005, 0502011.; W. Radajew, Tieniewaja ekonomika w Rossii: izmienienije konturow, “Pro et Contra”,1999, t. 4, nr 1.; A. Olejnik, „Wnielegalnaja ekonomika i mietody jeje analiza”, [w:] Institucyonalnaja ekonomika. Uczebnik, pod red. A. Olejnika, INFRA-M, Moskwa 2005. 202 kryminalna 1.3. Motywy 1.3.1. Gospodarka ukryta 1.3.2. Gospodarka zagubiona 2.3. Zakres 2.3.1. Gospodarka uwzględniona 2.3.2. Gospodarka nieuwzględniona 3. Podstawowe typy działań gospodarczych 3.1. Tworzenie przedsiębiorstw prowadzących regularną, niezarejestrowaną działalność 3.2. Operacje ekonomiczne, celowo zatajone w umowach i sprawozdawczości 3.3. Najem siły roboczej bez formalnych umów 3.4. Ukrywanie dochodów przed fiskusem Źródło: opracowanie własne. Tablica 11.1. Klasyfikacja gospodarki nieformalnej. Korzystając z tablicy 11.1 widzimy, że w ramach gospodarki nieformalnej możemy wydzielić dwa segmenty: 1) oświetlony – wpisujący się w obowiązujące prawodawstwo, albo po prostu nie będący z nim w sprzeczności; 2) zacieniony (ang. shadow economy; ros. tieniewaja ekonomika), nie tylko nie jest ujmowana w obowiązującej sprawozdawczości i w kontraktach, ale po prostu sprzeczna z postanowieniami prawa. Warto również pamiętać, że poważny fragment segmentu zacienionego, określanego często gospodarką zacienioną lub szarą strefą, jest wprawdzie całkowicie legalny ze względu na swoje cele i treści, ale ze względu na charakter wykorzystywanych środków periodycznie staje w sprzeczności z obowiązującym prawem. Oznacza to, że nie można tego fragmentu szarej strefy traktować jako kryminalnego. Trzymajmy się przeto podziału szarej strefy, korzystając z kryterium stopnia legalności operacji gospodarczej. Oto wyróżnienie czterech jej postaci, z których dwie pierwsze należą do segmentu oświetlonego, a pozostałe – do segmentu zacienionego, tj. szarej strefy. 1. Nieoficjalna gospodarka legalna (legal, unofficial economy) – działalność gospodarcza nie ujęta w sprawozdawczości i kontraktach, ale nie naruszająca norm prawa i uprawnień innych podmiotów gospodarczych, jak jest to w przypadku procesu przetwórstwa w gospodarstwie domowym. 2. Gospodarka pozaprawna (out-of-law economy) – nie ma tu naruszenia prawa innych podmiotów, ale prowadzi się działania niereglamentowane. Przykłady funkcjonowania tzw. rosy markets jak np. tworzenie piramid finansowych, naruszanie bezpieczeństwa ekologicznego, ulgi uznaniowe i subsydia, nawet lobbing. 3. Gospodarka półlegalna (semi-legal economy) – działalność zgodna z prawodawstwem co do celów, ale niekiedy wychodząca poza jego ramy, stosując niedozwolone środki (tzw. szare rynki – grey markets), w rodzaju uchylania się od podatków, korzystania z barteru, działania bez wykupienia patentu i licencji, albo bez formalizacji np. wypłaty gotówkowej. 4. Gospodarka nielegalna, kryminalna (non-legal, criminal) – niedozwolona działalność naruszająca prawo. Występuje na tzw. czarnych rynkach, w prostytucji, handlu narkotykami, bronią, szantażu i wymuszaniu. Przydatna w wielu obserwacjach i analizach jest także dodatkowa klasyfikacja gospodarki nieformalnej według dwóch kryteriów: 1) charakteru motywacji i 2) zakresu rejestracji. Biorąc pod uwagę motywacje, wyodrębnia się dwa typy działalności gospodarczej: 203 1) gospodarkę ukrytą (hidden economy) – kiedy działalność jest świadomie skrywana przed organami statystycznymi i podatkowymi; 2) gospodarkę zagubioną (missing economy) – działalność nie ujętą w sprawozdaniach ze względu na niepełną obserwację, brak świadomości i niezawinione błędy podmiotów gospodarczych. Ze względu na zakres rejestracji możemy mówić o kolejnych dwóch typach gospodarki nieformalnej: 1) gospodarka uwzględniona (recorded economy) – wprawdzie nie zarejestrowana w sprawozdawczości podmiotów, ale uwzględniona w statystyce dzięki specjalnym szacunkom; 2) gospodarka nieuwzględniona (unrecorded economy) – wypadająca zarówno ze sprawozdań, jak i z końcowych zestawień statystycznych. W gospodarce zacienionej, albo w szarej strefie, występują cztery podstawowe rodzaje ukrytych działań, tworzących struktury na podobieństwo występujących w sferze oświetlonej. Mamy przeto: 1 Przedsiębiorstwa prowadzące regularną, niezarejestrowaną działalność gospodarczą lub nieprawną. 2 Operacje ekonomiczne celowo zatajone w umowach i sprawozdawczości. 3 Najem siły roboczej bez formalnych umów. 4 Dochody ukrywane przed fiskusem. Niekiedy wyróżnia się także gospodarkę fikcyjną (fictious economy), powiązaną z odbiciem w sprawozdawczości statystycznej i w księgowości nieistniejącej działalności gospodarczej, jak np. przekazanie pieniędzy za niedostarczoną produkcję. * Budowaniu zrębów i konstrukcji nośnej ekonomicznej teorii gospodarki nieformalnej i szarej strefy przeszkadza w sposób tradycyjny szum sporów i zamieszanie, czasami potrzebne jako prowokacja intelektualna, ale nieraz wynikające z nieporozumień. Znawcy problemu wskazują m.in. na dwa różne podejścia, będące dość często źródłem sporów. Pierwsze, najbardziej popularne, traktuje gospodarkę nieformalną jako całość form i sektorów gospodarki narodowej przeciwstawną interesom państwa i wrogą legalnym segmentom systemu rynkowego. Podejście drugie widzi gospodarkę nieformalną jako zbiór relacji występujących w charakterystykach wszystkich bez wyjątku składników (sektorów) gospodarki. Podejście pierwsze jest przydatne w rachunku makroekonomicznym, kiedy próbuje się m.in. oszacować udział szarej strefy w PKB. Wiemy już, jak duże różnice występują w tych szacunkach i jak potrzebne są bardziej precyzyjne określenia granic gospodarki zacienionej. Z drugiej strony, w analizach sektorowych, gałęziowych i w przedsiębiorstwach, ogólnie – w działalności podmiotów gospodarczych, mniej emocjonalne podejście do zjawiska działań nieformalnych może trafniej ocenić sytuację i podjąć właściwą decyzję. Ekonomika instytucjonalna wiele podpowiada w tych sprawach praktykom. Obserwowany od lat 70-ych ubiegłego wieku wzrost skali i znaczenia gospodarki nieformalnej wiąże się z ogólną dynamiką ewolucji społeczno-gospodarczej, w ramach której tak istotne miejsce zajmuje już zjawisko globalizacji. W Polsce i państwach postsocjalistycznych, jak również w większości ośrodków naukowej myśli ekonomicznej, duże uznanie zdobyła teza o wręcz podstawowym wpływie procesu transformacji ustrojowej na ekspansję szarej strefy i całej gospodarki nieformalnej. Znajduje to swoje odbicie także w walce politycznej i ideologicznej, przyczynia się do wyznaczania strategii rozwoju gospodarczego i nawet radykalizacji prawa karnego. Nie umniejszając roli transformacji ustrojowej i pamiętając o historii wielkich rewolucji, pomniejszych przewrotów i reform, wypada jednak powiedzieć, że szara strefa i gospodarka nieformalna nie są efektem przemian ustrojowych w ramach transformacji gospodarki nakazowej realnego socjalizmu w kapitalistyczną gospodarkę rynkową. Zanim znajdziemy właściwe jej miejsce w tym trwającym jeszcze okresie historycznym, dobrze jest pamiętać o niejako klasycznych, czy też znacznie szerszych przyczynach, obejmujących większe obszary Ziemi, prawie całą 204 gospodarkę światową i trwających przez wiele dziesięcioleci. Do takich przyczyn można, bez większych zastrzeżeń, zaliczyć148: 1. Ogromną dynamikę zmian na światowych i regionalnych rynkach pracy, u podłoża której leżą zarówno skutki rewolucji naukowo-technicznej, jak i zmiany w układzie sił ekonomicznych i militarnych. Regionalne i lokalne kryzysy społeczne i ekonomiczne, wzrost znaczenia wielkich korporacji, wszystko to sprzyja zjawisku uciekania się do zacienionych form zatrudnienia, jak np. tworzenia nielegalnych małych firm lub tzw. samozatrudnienia. 2. Masową migrację z krajów trzeciego świata i na obszarach postsocjalistycznej transformacji ustrojowej oraz ucieczkę ludności z obszarów ogarniętych lokalnymi wojnami. Jesteśmy obserwatorami wzrostu konfliktów w enklawach imigrantów w miastach Europy, zagrożonych dodatkowo akcjami terrorystów. 3. Zakres i metody ingerencji państwa w stosunki społeczno-gospodarcze, zbyt często zmieniające się w szerokich granicach – od pełnego liberalizmu do skrajnych form administrowania. Badania statystyczne dowodzą wysokiej korelacji między stopą opodatkowania i skalą korupcji. 4. Liberalizację handlu światowego, otwarcie rynków zagranicznych i towarzysząca temu walka konkurencyjna, zwłaszcza w formie obniżania cen przy pomocy wszelkich form, często nielegalnych i wręcz kryminalnych. 5. Ogólną tendencję do przesuwania działalności w kierunku gospodarki nieformalnej, jako bardziej giętkiej w procesie podejmowania decyzji niż w warunkach nadmiernej reglamentacji i instytucjonalizacji. Wykorzystanie tych ogólnych tez na temat przyczyn wyższej dynamiki zmian roli gospodarki nieformalnej w układzie globalnym, jaką obserwujemy na przełomie wieków, ułatwia tylko wstępną orientację w problemach gospodarki nieformalnej, ale nie pozwala na prostą adaptację dla zrozumienia specyfiki szarej strefy i postulowania treści odpowiedniej polityki. Uczyńmy kolejny krok w poznaniu tego fragmentu rzeczywistości i związanych z nim wyzwań. 11.2. Realia i wyzwania współczesności Orientacja w rozmiarach i strukturze zjawiska szarej strefy jest wciąż utrudniona mimo autentycznego zapotrzebowania zgłaszanego przez władze państwowe, organizacje międzynarodowe i środowiska naukowe. Trzeba o tym pamiętać, studiując coraz bogatszy materiał statystyczny, analizy naukowe i popularnonaukowe oraz postulaty zgłaszane pod adresem decydentów wszystkich szczebli. W tym podrozdziale zachęcam tylko do poznania wybranych wskaźników tego zjawiska i wręcz gorączkowych poszukiwań skutecznych metod jego mierzenia. Sygnalizowałem już trudności porozumiewania się w sytuacji obfitości nazw w różnych językach. W naszych słownikach branżowych podkreśla się, że szara strefa dotyczy działalności gospodarczej nie ujętej w obowiązującej sprawozdawczości statystycznej149. Od 1993 r. zalicza się do niej produkcję nielegalną – zakazaną, zwłaszcza produkcję narkotyków, ale także przemyt oraz produkcję ukrytą, nie zabronioną przez prawo, nie ujawnianą w całości lub częściowo właściwym organom administracji państwowej, podatkowym, celnym i ubezpieczeniowym. Przybliżone szacunki określają wartość produkcji szarej strefy na 10-25% PKB. W roku 1996 GUS oszacował ten udział na 6%, ale z zastrzeżeniami do samych metod pomiaru. 148 W. Radajew, op.cit., s. 8-11. Por. J. Główczyk, Uniwersalny słownik ekonomiczny, Fundacja Innowacja WSS-E, Warszawa 2000; Nowy słownik ekonomiczny przedsiębiorcy, wyd. VIII, Znicz, Warszawa-Szczecin 2004. 149 205 W Stanach Zjednoczonych gospodarka podziemna (underground economy), do której zalicza się wszelką działalność nielegalną, nieformalną i nieujawniane transakcje, stanowi ok. 10% PKB. W Europie Zachodniej bardzo przybliżone szacunki podają, że we Włoszech, Hiszpanii i Belgii udział ten sięga 20-30%; a w Szwecji, Irlandii, Francji, Holandii, Niemczech i Wielkiej Brytanii zamyka się w granicach 10-20% wartości PKB. Trzeba przyznać, że podane tu wskaźniki są dalekie od precyzji, ale już jesteśmy z nimi oswojeni. Inaczej było jeszcze nie tak dawno. Prawdziwy wstrząs wywołały pierwsze publikacje wybitnego ekonomisty peruwiańskiego Hernando de Soto (ur. 1941), który przedstawił wyniki swoich badań i szacunki wielkości szarej strefy w Peru w latach 80-ych ubiegłego wieku150. Opublikowane wskaźniki szokowały. Przykładowo, szacunek czasu produkcyjnego w sektorze nieformalnym dowodził, że jest on wyższy niż w sektorze legalnym, a zatem także jego udział w PKB Peru sięgał 60%. W budownictwie mieszkaniowym, handlu, transporcie i przemyśle szara strefa dominuje i pozwala sądzić, że sama istota państwa i jego funkcje nie mieszczą się w rzeczywistym obrazie gospodarki peruwiańskiej. Sam de Soto i wielu autorów związanych z ekonomiką instytucjonalną próbują rozwiązać tę zagadkę. Oto niektóre wnioski i argumenty z analizy zjawiska trwałości i obserwowanej ekspansji szarej strefy. Przede wszystkim twierdzi się, że gospodarka nieformalna jest trwałym zjawiskiem gospodarki towarowej i nie występuje w gospodarce naturalnej. Ewolucja tego zjawiska jest pochodną zmian ustrojowych i natężenia działalności regulacyjnych państwa, a okresowe ekspansje szarego sektora wiązały się z pewnymi historycznymi przełomami. Wiadomo, że monopol cechów rzemieślniczych był łamany przez merkantylny handel i nielegalną produkcję organizowaną przez czeladników i kupców. Służyły temu zjawiska kontrabandy i nielegalnego handlu niewolnikami, masowa spekulacja w okresach napięć i wojen, wreszcie dobrze nam znane, dalekie od legalności działania w procesach prywatyzacji i transformacji ustroju. Struktura gospodarki nieformalnej jest odbiciem społecznej struktury regulacji, a więc dotyczącej stosunku do władzy grupowej (municypalnej), lokalnej, regionalnej i państwowej. Wiele wskazuje na to, że współcześnie przeważa relacja sektora prywatnego do władzy państwowej. Niestety, ostateczny wniosek z tych analiz jest raczej ponury – historia nie zna przykładów całkowitego zniszczenia szarej strefy przy użyciu wyłącznie siły. Za podstawową przyczynę powstania w Peru tak rozległej strefy gospodarki nieformalnej de Soto uznał ogromne koszty dostępu podmiotów gospodarczych do legalnej działalności i koszty utrzymania się w ramach legalizmu. Czy takie podejście może pomóc w tłumaczeniu sytuacji w naszym kraju? Warto śledzić nasze przepisy związane z zakładaniem firm i prawną kontrolą ich działalności. Pokonywanie barier w urzędach bardzo często jest zbyt kosztowne i kusi do omijania prawa. W najnowszej przedmiotowej literaturze podkreśla się dodatkowo następujące cechy gospodarki nieformalnej i konieczność opracowania zestawu ich wskaźników ilościowych. Na poczesnym miejscu powinno się badać i monitorować problem uchylania się od podatków (tax evasion). Szacunki prowadzone w niektórych państwach (USA, Norwegii, Danii i Nowej Zelandii) są niedoskonałe, raczej zaniżone, ale przydatne jako sygnały dla polityki regulacji fiskalnej. Z tym zagadnieniem wiąże się wskaźnik udziału siły roboczej w gospodarce niewidzialnej. Szacunki są trudne, wszak wiele osób pracuje jednocześnie w obu strefach gospodarki, ale określenie trendu tego procesu ma istotne znaczenie dla polityki społecznej. Interesujące wyniki przyniosły także badania popytu na gotówkę (currency demand), tj. na bilon i banknoty. Transakcje w szarej strefie odbywają się najczęściej przy pomocy gotówki i nic dziwnego, że wzrost udziału pieniądza gotówkowego w krajowym obiegu pieniądza może sygnalizować także wyższą dynamikę gospodarki nieformalnej. Ciekawe spostrzeżenia 150 H. De Soto, Inny szlak: niewidzialna rewolucja, PTW, Warszawa 1991 oraz Tajemnice kapitału: dlaczego kapitalizm triumfuje na Zachodzie a zawodzi gdzie indziej, Warszawa 2002. 206 zgłaszają ekonometrycy – zwracają oni uwagę na wskaźnik udziału w ich modelach ukrytych, nie dających się obserwować zmiennych, którym nie można przypisać cech sprawczych. Wysoki i rosnący udział takich zmiennych w modelach może świadczyć o wzroście niepewności w całym systemie gospodarczym. Identyfikacja gospodarki nieformalnej (sektora szarej strefy) może nam ułatwić porównanie zestawu cech przedsiębiorstw (firm) działających w obu częściach gospodarki narodowej w regionie Afryki Zachodniej (por. tab. 4). Cechy Bariery wejścia Technologia Zarządzanie Kapitał Czas pracy Opłata pracy Usługi finansowe Relacje z nabywcami Koszty stałe Wykorzystanie reklamy Subsydia rządowe Orientacja rynkowa Sektor formalny Wysokie Kapitałochłonna Biurokratyczne W nadmiarze Uregulowany Normalna Banki Bezosobowe Duże Konieczność Często wielkie Często na eksport Sektor nieformalny Niskie Pracochłonna Rodzinne Niedostatek Nieregulowany Ograniczona Zasoby własne i nieformalne Osobiste Nieznaczne Małe lub całkowity brak Nie istnieją Rzadko na eksport Źródło: P. Fidler, L. Webster, The Informal Sectors of West Africa. Washington 1996, s. 6. Tablica 11.2. Porównanie cech firm działających w sektorze formalnym i nieformalnym. Pojęcie firma w zastosowaniu do szarej strefy jest oczywiście naruszeniem definicji stosowanej w gospodarce legalnej, ale ekonomiczna istota tej instytucji jest uwzględniona. Trzeba dodać, że bardzo często legalnie działające firmy wkraczają na teren sektora nieformalnego i odwrotnie – szara strefa korzysta z luk prawnych. Cała problematyka gospodarki nieformalnej stała się już uznaną składową współczesnej myśli ekonomicznej i coraz silniej wiąże się z ekonomiką instytucjonalną i krytyką ortodoksji nurtu głównego ekonomii. Przyczyna jest prosta – ta gospodarka podziemna stanowi już zbyt poważne wyzwanie wobec polityki ekonomicznej i społecznej151. Nielegalna praca, uchylanie się od podatków, żywiołowo powstające firmy i układy zagrażają instytucjom oficjalnym, ale także świadczą o słabościach ustroju, w którym jednostka lub grupa społeczna jest tak obciążona przez państwo, iż wybiera wyjście (exit option) ze strefy legalnej, zamiast oczekiwania na poprawę sytuacji dzięki demokratycznym regułom głosowania i doskonalenia instytucji prawa (voice option). W tym miejscu trzeba dodać, że trwająca transformacja ustrojowa w państwach postsocjalistycznych jeszcze mocniej podkreśla znaczenie roli gospodarki cieniowej i trudności doskonalenia polityki społecznogospodarczej. Na zakończenie można tylko apelować do środowisk nauki i polityki, aby za punkt wyjścia przyjąć strategię opartą na dwóch filarach, celach realizowanych jednocześnie – 1) redukcji atrakcyjności unikania podatków i opuszczania strefy legalnej; 2) wpływania na instytucje formalne, aby oddziaływały pozytywnie na możliwości dokonywania wyboru drogą demokratycznego głosowania. * 151 Por.: D.H.Enste, The Shadow Economy and Institutional Change in Transition Countries, 2002. 207 O współcześnie stosowanych metodach pomiaru sektora gospodarki nieformalnej możemy w naszym wykładzie powiedzieć tylko tyle, że wymienimy ich nazwy i główne cechy152. Cały zbiór metod pomiaru tego sektora daje się podzielić na dwa podzbiory odnoszące się do poziomów mikro i makroekonomii. W tym pierwszym wykorzystuje się następujące metody bezpośrednie: 1. Ankietowanie, korzystające z dorobku naukowego socjologów i preferujące anonimowość odpowiedzi lub pogłębionego wywiadu z reprezentantami czterech grup związanych w różnym stopniu z szarą strefą – deklarujących bezpośrednie zaangażowanie; obserwatorów od wewnątrz; postronnych obserwatorów, mających swój pogląd na działalność szarej strefy, ale nie deklarujących w niej uczestniczenia; ofiar działań korupcyjnych i innych działań tej strefy, nie będących jej uczestnikami. 2. Kontrola jawna, prowadzona przez legalne wyspecjalizowane organy w celu wykrywania i zapobiegania naruszeniom prawa walutowego, celnego, bankowego, podatkowego, antymonopolowego, handlowego, ochrony przeciwpożarowej i sanitarnej. Wyniki kontroli są cennym materiałem dla statystyki. 3. Specjalne metody analizy ekonomiczno-prawnej, wykorzystujące narzędzia ekonomiczne dla potrzeb praktyki prawnej. Wyróżnia się trzy typy takich narzędzi lub metod: 1) analizy zaczerpnięte z rachunkowości; 2) analiza dokumentów gospodarczych; 3) rozwinięte metody analizy ekonomicznej. Warto zwrócić jeszcze uwagę na zestaw metod wykorzystywanych w analizie ekonomicznej, opartych na zasadach wynikających z łączenia teorii i praktyki współczesnej gospodarki. Wyróżnia się aż cztery takie metody, pozwalające wykryć cechy wskazujące na ich odmienność od normalnych charakterystyk działalności gospodarczej. Pierwszą z tych metod jest metoda porównawcza, dzięki której otrzymuje się sygnały np. o nadmiernym zużyciu energii w stosunku do norm stosowanej technologii, niewłaściwych relacji między nakładami surowców, sumą zysku i wielkością produkcji. Czasem mogą to być pierwsze sygnały o ukrytych dochodach lub nawet praniu brudnych pieniędzy, a dość często – informacją o próbach uchylania się od podatków. Druga metoda opiera się na koncepcji wskaźników rozliczeniowych, wzorcach opracowanych na materiałach działalności normalnego przedsiębiorstwa. Odchylenie od takiego wskaźnika dowodzi wejścia badanego podmiotu na drogę działań nieformalnych lub nawet kryminalnych. Metoda trzecia bada odchylenia od stereotypów i poszukuje nieznanych zależności efektów zaobserwowanych w kontrolowanym podmiocie gospodarczym. Przedmiotem badania są z reguły: 1) niepokojące informacje o emisji czeków na sumy nie znane w klasyfikacji działalności; 2) źródła pochodzenia czystego zysku i nietypowego przyrostu majątku; 3) przyczyny deficytu kasowego, dość częstego w małych firmach; 4)struktury rachunku obrotów pieniężnych, zwłaszcza w tych firmach, gdzie nie ma jasnego podziału między dochodami i wydatkami firmy i jej właściciela; 5) wskaźniki korygujące efekty badanego przedsiębiorstwa z warunkami otoczenia, zmianami koniunktury, poziomu cen i taryf kształtujących się w danej gałęzi i w określonym okresie. Na poziomie makroekonomii wykorzystuje się metody pośrednie, czerpiąc obficie z danych oficjalnej statystyki oraz informacji gromadzonej przez organy finansowe i podatkowe. Wyróżnia się jedną zbiorczą metodę określoną jako metoda rozbieżności oraz sześć innych, o których powiemy po kilka zdań. Metoda rozbieżności polega na porównywaniu źródeł danych statystycznych, zawartych w różnych dokumentach. Rozróżnia się trzy takie metody wyjawiania rozbieżności związane z porównywaniem dochodów i wydatków, alternatywnymi ocenami wskaźników 152 Korzystam z cyt. książki: J. Łatow. S. Kowalow, s. 2-35. 208 makroekonomicznych i analizą potoków towarowych. Każda z nich ma swoje mocne i słabe strony, w zależności od danego kraju, sprawności aparatu statystyki i opanowania procesu przetwarzania dostępnej informacji. Pozostałe metody cieszą się także zróżnicowanym uznaniem przez teoretyków i praktyków. Dość szeroko stosuje się metodę wskaźników zatrudnienia, nazywaną również metodą włoską, ponieważ opracowana została i udoskonalona przez centralny urząd statystyczny Włoch. Ma ona wykrywać rozbieżności między wielkością zatrudnienia zgłaszaną przez firmy z zamiarem obniżenia podatku i danymi uzyskanymi w ankietach np. dotyczących czasu pracy w gospodarstwach domowych. Pomocne są także statystyki bezrobocia. Kolejna metoda – monetarna – zajmuje się obserwacją masy pieniądza w obrocie krajowym, zwłaszcza udziału w nim pieniądza gotówkowego. Twierdzi się, że w szarej strefie preferowane są transakcje gotówkowe lub dodatkowo barterowe. Wzrost takiego wskaźnika jest często świadectwem wyższej dynamiki działalności gospodarki nieformalnej. Zaletą tej metody jest większa łatwość uzyskania potrzebnych danych. Trzecia metoda – ocen eksperckich – znana w różnych wariantach, korzysta z kwalifikacji osób specjalizujących się w analizach właśnie szarej strefy. Ich analizy i oceny wymagają dużej ostrożności ze strony odbiorców, ponieważ weryfikacja trafności wymaga dłuższego przedziału czasu i pomocy kolejnych ekspertów. Metoda współczynników technologicznych należy do trudnych, wymagających znajomości nie tylko procesów produkcji, ale także metod matematycznych i ekonometrycznych. Korzysta się z analizy bilansów produkcji zużycia podstawowych surowców i wyrobów oraz wskaźników wydajności systemów zaopatrywania i transportu. Ostania z metod dotyczy oceny determinantów, tj. wskaźników charakteryzujących możliwie precyzyjnie całość funkcjonowania gospodarki nieformalnej, jej wielkość i strukturę. Znawcy problemów mierzenia gospodarki cieniowej zgadzają się, że stosowane metody są coraz obfitsze, ale wiarygodność wskaźników tych samych cech opracowanych przez różne ośrodki i metody bywa bardzo niska. Wciąż brakuje jednolitej metodyki ilościowych ocen wielkości składowych struktury gospodarki nieformalnej. Nie oznacza to rezygnacji z korzystania z informacji dostarczanej przez ośrodki badające ten fenomen współczesności. * Mimo licznych publikacji, w których prezentowane są różne wskaźniki dotyczące szarej strefy, zwięzła analiza jej charakteru jest wciąż bardzo trudna. Najwięcej korzyści tego typu można znaleźć w opracowaniach dwóch uczonych – Dominika Enste z RFN i Friedricha Schneidera z Austrii153. Proponuję zapoznać się ze wskaźnikami makroekonomicznymi w podziale na grupy krajów wysoko rozwiniętych, rozwijających się i niektóre państwa postsocjalistyczne. Dane zawarte w tablicach pochodzą z różnych źródeł, ale najczęściej pierwotnie ukazywały się w publikacjach wyżej wymienionych autorów. Zwracam uwagę, że nawet z fragmentarycznych statystyk widać, że gospodarka nieformalna – jej znaczenie i aktywność – rośnie w miarę przechodzenia od systemu silnej interwencji państwa do gospodarki zdecentralizowanej i bliskiej anarchii. Grupy krajów OECD Postsocjalistyczne Rozwijające się Tablica 11.3. Udział (w %) szarej strefy w PKB. Udział w PKB 14-16 21-30 35-44 153 Spośród licznych publikacji zalecam: F Schneider, D. Enste, The Shadow Economy: An international survey, Cambridge University Press, 2002. 209 Grupa OECD jest reprezentatywną dla krajów gospodarczo wysoko rozwiniętych i legitymuje się najniższym wskaźnikiem udziału szarej strefy w produkcie krajowym brutto. Trzeba jednak uwzględnić fakt, że operujemy tu przeciętnymi, a więc grupujemy Grecję i Włochy, w których ten udział wynosi odpowiednio 30 i 27 %, kraje skandynawskie ze wskaźnikami zbliżonymi do średnich oraz Stany Zjednoczone i Austrię po 10% i Szwajcarię – 9%. Dość łatwym zabiegiem byłoby opracowanie wskaźników dla podgrup krajów OECD. Interesująca – ze względu na udział w niej Polski – jest grupa krajów postsocjalistycznych, plasująca się pośrodku globalnego zbioru. Jako podgrupy uznaje się byłe republiki ZSRR i transformujące się kraje Europy Środkowej i Wschodniej. Zróżnicowanie jest duże w obu podgrupach. W pierwszej największy udział szarej strefy w PKB miała Gruzja – 64%, a Rosja 44%, podczas gdy Uzbekistan tylko 9%. Wśród państw drugiej podgrupy najwyżej plasowała się Bułgaria – 34%, najniżej Słowacja – 11%, podczas gdy Polska była prawie w środku – 15-16%. Sądzę, że obecnie mogły nastąpić dość poważne zmiany, chociaż ogólne wnioski będą podobne. Kraje trzeciego świata, a więc stanowiące główny składnik trzeciej grupy (kraje rozwijające się), legitymują się bardzo wysokim zróżnicowaniem. W Afryce najwyższe wskaźniki przypisywano Nigerii – 77% i Egiptowi – 69%, najniższy – 11% miała RPA. W Azji najwyższy wskaźnik przypisano Tajlandii – 70%, a najniższy Singapurowi – 14%. Ameryka Łacińska miała odpowiednio Boliwię – 67% i Chile –19%. Szacuje się, że średnio w krajach trzeciego świata udział szarej strefy w PKB sięga 40%. Jeszcze trudniej jest wypowiadać się na temat dynamiki szarej strefy w okresie obejmującym 20-30 lat i w odniesieniu do wymienionych tu grup krajów. Najogólniej literatura fachowa ocenia przemiany w kilku zdaniach. Takie wysoko rozwinięte państwa z grupy OECD, jak Belgia, Dania, Włochy, Norwegia, Hiszpania i Szwecja, w okresie 30 lat podwoiły udział szarej strefy w PKB – z 10% w 1970 r. do 20% w 2000 r. Stany Zjednoczone miały także podobny wzrost – z 4% do 9%. Najszybszy wzrost miały kraje OECD w latach 90-ych ubiegłego wieku – z 13 do 17%. Te lata otworzyły szeroko wrota dla ekspansji szarej strefy w państwach b. Związku Radzieckiego, sięgając wskaźnika ponad 30%, podczas gdy państwa postsocjalistyczne w Europie Środkowej ustabilizowały ten wskaźnik znacznie niżej. Wyjątkiem może być Albania, która likwidując scentralizowaną gospodarkę w sposób żywiołowy wepchnęła ją prawie całkowicie w zasięg cienia bliskiego czarnej strefy. Ważnym wskaźnikiem jest wielkość zatrudnienia w gospodarce nieformalnej i jej udział w zatrudnieniu krajowym. Szacunki obejmują pracodawców i pracowników dostarczających produkcję na rynek, niezależnie od tego, czy są oficjalnie zarejestrowani czy nie. Wiadomo powszechnie, że wielu pracowników szarej strefy ma drugą robotę, wykonywaną poza lub w tym samym czasie w gospodarce oficjalnej. Niektórzy pracują wyłącznie w szarej strefie, ponieważ daje większy zysk, albo są to nielegalni imigranci, którzy nie mogą być legalnie zatrudnieni. O jakich wielkościach i dynamice zatrudnienia świadczą statystyki? W latach 90-ych ubiegłego wieku szacunki dla Unii Europejskiej podawały liczbę 20 mln osób zaangażowanych w szarej strefie, a w europejskich krajach OECD łącznie ok. 35 mln. W niektórych państwach Europy wskaźniki te są bardzo wymowne. Oto udziały zatrudnionych w tej strefie w relacji do całkowitego wynosiły we Włoszech 30-48%, Hiszpanii 12-32%, Szwecji 20%. Co ciekawsze, w wielu krajach te wysokie wskaźniki zanotowano przy stosunkowo wysokim poziomie bezrobocia. Dynamika zatrudnienia w szarej strefie była także wysoka w wielu innych krajach. Dla przykładu, jej udział w ogólnym zatrudnieniu w Danii uległ podwojeniu w okresie 15 lat – z 8% w 1980 r., do 15% w 1994 r. Podobnie było w Niemczech: od 8-12% w latach 1974-82 do 22% w 1998 r. Francja w tym samym okresie odnotowała wzrost z 3-6% do 6-12%. 210 Dość lakonicznie na pytanie o przyczyny wzrostu gospodarki nieformalnej odpowiadają znawcy zagadnienia. Utrzymywanie relatywnie małego szarego sektora wiąże się z polityką niskich stóp podatkowych i umiarkowanych regulacji prawnych, dobrze osadzonych w systemie legislacyjnym. Liczne studia nad wybranymi zagadnieniami szarej strefy dowodzą, że zwykle siłami napędzającymi jej działalność są właśnie ciężary opodatkowania, ubezpieczenia socjalnego i nasilające się restrykcje na legalnych rynkach pracy. Poważną rolę odgrywa także poziom płacy roboczej w sektorze formalnym. Dotychczasowe rozważania nad szarą strefą pozwalają już przejść do poznania także zagadnień gospodarki nieformalnej w naszym kraju. 11.3 Zagadnienia szarej strefy w polskiej gospodarce Wiemy już dobrze, że zjawisko szarej strefy było, jest i będzie towarzyszyło każdemu państwu i jego systemowi społeczno-gospodarczemu, aczkolwiek w bardzo różnych formach i rozmiarach. Nie mamy tu okazji do szerszego przeglądu naszej historii gospodarczej i musimy trzymać się tylko krótkiego okresu transformacji ustrojowej, zapoczątkowanego formalnie w 1989 r. Mamy także szczególny powód, bo podjęte w Polsce reformy i dynamika przekształceń w instytucji własności, wysunęły zagadnienia szarej strefy na wysokie miejsce na wszystkich szczeblach decyzji i w prawie wszystkich dziedzinach życia. Treść tego podrozdziału musimy przeto ograniczyć do kilku zagadnień, sygnalizujących sprawy godne dalszego poznania. Dobrym wejściem do realiów III RP i zrozumienia aktualnych zagadnień szarej strefy jest przypomnienie kilku fragmentów funkcjonowania gospodarki nieformalnej w naszym kraju w okresie tzw. realnego socjalizmu154. Do roku 1956 panowała polityka wdrażania radzieckich wzorców tworzenia zrębów gospodarki socjalistycznej i eliminowania mechanizmów rynkowych na rzecz pełnej władzy centralnego planu. Nieformalna gospodarka była utożsamiana z czarną strefą i zwalczana drastycznymi środkami administracyjnymi. Późniejsze, coraz odważniejsze próby liberalnych reform obracały się wokół wdrożenia właściwych relacji między planem i rynkiem. W połowie lat 70-ych ubiegłego wieku nasiliły się dyskusje nad teorią i praktyką swoistego przetargu planistycznego. W centrum zainteresowania stawiano proces podejmowania decyzji alokacyjnych w warunkach presji konsumentów, braków zaopatrzenia materiałowego w przedsiębiorstwach i ich kooperacji, sprzeczności i walki grup interesów oraz doraźnych działań związanych z gaszeniem konfliktów. Centrum polityczne i gospodarcze u progu lat 80-ych nie miało już siły do stabilizacji sytuacji, a metody dystrybucji zasobów coraz bardziej przypominały stosowane w warunkach gospodarki pogotowia wojennego. Nieformalna gospodarka, nazywana już dość powszechnie jako drugi obieg, korzystała z ram przedsiębiorczości państwowej i spółdzielczej, przypominając w znacznym stopniu relacje między żywicielem i pasożytem. Trzeba jednak pamiętać, że taką działalność wymuszała luka rynkowa, uderzająca w interesy gospodarstw domowych. Przedsiębiorstwa uciekały się do działań quasi-rynkowych, nawiązując nieformalne kontakty z firmami w celu zapewnienia dostawy deficytowych materiałów. Tworzyła się żyzna gleba dla przekrętów i zacierania się granicy między tym co społeczne, państwowe i prywatne. Nieformalna sfera obejmowała coraz szerzej, chociaż nierównomiernie, podaż towarów i usług dla ludności. Tak działał proceder korzystania na lewo z mocy produkcyjnych i zasobów przedsiębiorstw państwowych, rozwijanie produkcji nielegalnych warsztatów rzemieślniczych, słynna turystyka handlowa, spekulacja i klientelizm oraz czarny rynek walutowy. 154 Polecam lekturę rozdziału IV w monografii P. Kozłowskiego, op. cit. 2004, s. 49-68. 211 Dewiacja i coraz szybszy rozkład systemu społeczno-gospodarczego oraz całego ładu prawnego generowały nowe instytucje gospodarki nieformalnej i torowały drogę transformacji ustrojowej. Takie formy i typy szarej strefy w tym okresie obejmowały: roboty przy budowie prywatnych mieszkań przez robotników budowlanych, korzystających z narzędzi i materiałów firm państwowych, czerpiąc stąd dodatkowe dochody: tzw. fuchy – naprawy i remonty w mieszkaniach prywatnych dokonywane na podstawie ustnych umów z fachowcami; zaopatrywanie rodzin w deficytową żywność ze źródeł nielegalnych i poza oficjalnym obiegiem rynkowym; wychowanie i kształcenie dzieci z wykorzystaniem nieoficjalnych korepetycji i świadczeń zbliżonych do łapówkarstwa oraz załatwianie po znajomości usług medycznych. Codzienny język ubierał te formy gospodarki nieformalnej w barwne i sugestywne określenia: usługi i przysługi, załatwianie, organizowanie i zabezpieczanie itp. W nowy ustrój wchodziliśmy już dobrze zahartowani w znajomość szarej strefy. * Zasadniczą dla tego podrozdziału prezentację zagadnień zacznę od ryzyka oceny dostępnej w naszym języku przedmiotowej literatury, mając nadzieję, że będzie to służyć jako zachęta do jej wzbogacania i przede wszystkim – pogłębiania analiz, sądów i mnożenia postulatów pod adresem aktualnych i potencjalnych decydentów. Mój indywidualny wysiłek w gromadzeniu informacji bibliograficznej przyniósł skromne rezultaty, a lektury dostępnych publikacji – niepełne i czasem pobieżne – pozwoliły wyłącznie na uproszczone wnioski i oceny. Pojęcie szarej strefy zagościło w polskich źródłach o charakterze naukowym dopiero w latach 90-ych, wypierając lub towarzysząc wielu innym określeniom gospodarki nieformalnej. Po okresie gospodarki realnego socjalizmu bliższe nam było określenie drugi obieg i różne nazwy stosowane w prezentacji przestępstw gospodarczych. Nie można było sięgnąć po prostu do ukazujących się encyklopedii i branżowych słowników, aby skorzystać z poręcznej definicji. Nawet w tak poważnej księdze, jak Encyklopedia biznesu, znani ekonomiści zamiast klasycznej definicji uciekli się do ogólnej charakterystyki zjawiska. Profesor Jerzy Kleer napisał: do szarej strefy zaliczymy działalność gospodarczą uchylającą się od płacenia podatków, prowadzoną bez wymaganych zezwoleń oraz nie przestrzegającą obowiązujących przepisów prawnych155. W haśle Szara strefa gospodarowania w biznesie Waldemar Tyc preferuje raczej pojęcie drugi obieg gospodarczy, podaje liczne jego składowe, sięgając aż do strefy czarnej. Dzisiaj mogę powiedzieć, że P.T. autorzy po prostu mieli różne poglądy, które nie przeszkadzały im rzeczowo przedstawić istotę zjawiska i trafne przykłady z polskiej praktyki. Podobnie jak w wielu innych naukach polscy autorzy pogrążeni byli w studiowaniu bogatej literatury zachodniej, przekazując zdobyte informacje w lawinie popularnych esejów i przyczynków, niezwykle potrzebnych w nowej sytuacji. Pojawiły się także naukowe artykuły i pierwsze obszerne monografie, z których zaczyna się wyłaniać autentyczny polski nurt, nie aspirujący do samodzielności, ale – chyba właściwie – poszukujący godnego miejsca w rozwijanych w Polsce doktrynach społeczno-ekonomicznych. Mam obowiązek moralny zwrócić uwagę na kilka publikacji, które nie tylko prezentują takie podejście, ale także są drogowskazem do bogatej polskiej bibliografii156. 155 J.Kleer, Encyklopedia biznesu, Wyd. Fundacja Innowacja, Warszawa 1995, tom 2, s.977. Wymieniam w porządku chronologicznym: S. Sztaba, Aktywne poszukiwanie renty. Teoria. Przykłady historyczne. Przejawy w polskiej gospodarce lat dziewięćdziesiątych. SGH, Warszawa 2002; B. Mróz, Gospodarka nieoficjalna w systemie ekonomicznym, SGH, Warszawa 2002; P. Kozłowski, Gospodarka nieformalna w Polsce. Dynamika i funkcje instytucji, INE PAN, Warszawa 2004; M. Bochenek, „Szara strefa”, [w:] Problemy gospodarki rynkowej w Polsce, B. Bolszakowicz (red.), Toruń 2004, s. 171-203; Szara strefa gospodarcza w dobie globalizacji. Materiały konferencji zorganizowanej przez PWSBiA 6 października 2006 r. Wydawnictwo PWSBiA, Warszawa 2006. 156 212 Polscy autorzy niezwykle starannie prezentowali dorobek zagraniczny, głównie zawarty w publikacjach anglojęzycznych, unikając wyraźnego opowiadania się za jedną z licznych definicji, spokrewnionych z szarą strefą. A było w czym wybierać – w ciekawym eseju Mirosław Bochenka autor wyliczył prawie 40 takich nazw, ale nie wyjaśnił w sposób zdecydowany, dlaczego w tytule użył tylko określenia szara strefa. Wydaje się, że taka ostrożność jest usprawiedliwiona także tym, że głębokie analizy tego zjawiska lepiej jest zamykać w tak szerokich ramach jak gospodarka nieformalna. Istotny bodziec w tym kierunku pojawił się w 1993 r., kiedy ONZ wprowadziła istotne uzupełnienia do Systemu Rachunków Narodowych (System of National Accounting – SNA). Dokumenty SNA-93 i ESA-95 precyzują sposoby szacunków PKB, uwzględniające informację o gospodarce nieobserwowalnej. Nasz Główny Urząd Statystyczny wykonuje te zalecenia i dostarcza coraz więcej materiałów tak potrzebnych nauce i praktyce politycznej i gospodarczej. Warto przypomnieć treść tych zaleceń157. Przede wszystkim do szacowania PKB należy teraz włączać pełne rozmiary działalności produkcyjnej (wytwarzanie wyrobów i świadczenie usług), a więc zgodne z prawem i nielegalne. Szacunki PKB powinny obejmować nie tylko produkcję, dochody pierwotne i wydatki, które są bezpośrednio obserwowane w badaniach statystycznych lub zbiorach danych administracyjnych, ale także te, które nie są bezpośrednio obserwowane. Do tych ostatnich zalicza się następujące sytuacje: 1) brak w zbiorach statystycznych zarejestrowanych i aktywnych jednostek; 2) unikanie płacenia podatków i składek na ubezpieczenie społeczne; 3) wyjątki od obowiązku przekazywania informacji do władz podatkowych i ubezpieczeń społecznych. W tym ujęciu uwzględniona przez GUS szara strefa obejmuje dwie grupy produkcji: 1) nielegalną, zabronioną przez prawo – narkotyki, przemyt, broń, obrót fałszywymi pieniędzmi i in.; 2) ukrytą, która jest legalną, ale świadomie ukrywaną w całości lub częściowo przed organami administracji państwowej. Decyzje Komisji Europejskiej wskazują także na metody, które muszą być stosowane w pomiarach zaleconych wielkości. Ogromną pomocą dla urzędów statystycznych stał się podręcznik wydany w 2002 r. przez OECD, poświęcony pomiarom gospodarki nieobserwowalnej. Trzeba jednak wiedzieć, że nie udało się jeszcze wdrożyć wszystkich zaleceń i np. analizuje się tylko ukrytą, ale legalną część szarej strefy. Podobnie dopiero teraz włącza się do badań działalność wielkich podmiotów gospodarki. Przedmiotem zainteresowania GUS stają się dodatkowo następujące rodzaje działalności nielegalnej – produkcja i handel narkotykami, prostytucja, przemyt, kradzieże i paserstwo. Wciąż jesteśmy daleko od znajomości wskaźników typu makroekonomicznego i wynikającego stąd poznania trendów w dynamice szarej strefy. Smutny to fakt, że o dynamice gospodarki nieoficjalnej więcej mogą powiedzieć statystyki zagraniczne niż nasze. Według publikacji F. Schneidera i D. Enste średni udział tej gospodarki w PKB Polski wynosił 17,7% w latach 1989-1990, a wzrósł do 20,3% w latach 1990-1993 i spadł w roku 1994 do 15,2%, a w 1995 r. do 12,6%. ale z zastrzeżeniem, że obliczenia przeprowadzono według metody opartej na zużyciu energii elektrycznej. Porównania z innymi państwami są jeszcze trudniejsze. Szacunki GUS podają dla naszego kraju następujące wskaźniki: 1992 – ok. 19%; 1993 – 22% (najwyższy); 1994 – 16,5%; 1995 – 18%; 1997 – 15,2%; 1999 – 14,5%; 2000 – 14,3%; 2001 – 14,1%; 2002 – 13,4%. Natomiast dane specjalistów austriackich i niemieckich szacują ten wskaźnik na ok. 27%. Wydaje się, że wciąż jeszcze pozostajemy w granicach 15-20% udziału szarej strefy w naszym PKB, co plasuje nas w rzędzie gospodarek typu OECD. 157 Korzystam z referatu Janiny Janeckiej, dyrektora Urzędu Statystycznego w Kielcach. Ten Urząd ma oddzielne Centrum Badań Szarej Strefy Gospodarki i specjalizuje się w metodach szacunków bezpośrednich działalności małych i średnich podmiotów gospodarczych. Por.: J. Janecka, „Badania statystyczne szarej gospodarki w praktyce GUS”, [w:] Szara strefa gospodarcza …, op. cit., s. 32-36. 213 Ogólnie o strukturze szarej strefy w Polsce mówią dane GUS i niektóre opracowania INE PAN, przytaczane w przez autorów poważnych opracowań158. Przyjmując za kryterium wskaźniki udziału trzech grup jednostek – zarejestrowanych, nierejestrowanych i przemytniczych, mamy następujące proporcje (w procentach): 74,2 : 19,9 : 5,9. W „wiodącej” grupie podmiotów zarejestrowanych udział poszczególnych gałęzi i branż wygląda następująco: handel …………….. 43,7 transport …………. 3,5 przemysł …………... 14,3 pozostałe jednostki .. 6,8 budownictwo ……… 5,9 Dostępna i doskonaląca się statystyka pozwala także coraz dokładniej wypowiadać się na temat podstawowych obszarów występowania u nas szarej strefy. W cytowanej pracy P. Kozłowski wyróżnił sześć takich obszarów i zasygnalizował kilkanaście następnych wymagających systematycznych badań. Oto kilka wskaźników i ocen tego autora godnych naszej uwagi. Pierwszy obszar związany jest z występowaniem zjawiska pracy nierejestrowanej, której przyczyn należy upatrywać w postawach obu stron – pracodawcy pragną uniknąć wydatków na ubezpieczenie zatrudnionych, uchylić się od obowiązku zapewnienia im warunków bezpieczeństwa i nie rejestrować efektów ich pracy; pracobiorcy mają trudności ze znalezieniem odpowiedniego legalnego zatrudnienia, uchylają się od opodatkowania i często są przymuszeni koniecznością zdobycia dodatkowych środków dla budżetu domowego. Przybliżone szacunki określają liczbę zatrudnionych w szarej strefie na ok. 2 mln osób, z czego prawie 20% pracuje w pokaźnym wymiarze czasowym. Prawie 7-8% ogółu zatrudnionych w naszym kraju traktuje pracę w szarej strefie jako zajęcie główne, a kolejne 89% – jako uboczne lub dodatkowe. Najwięcej zatrudnionych w szarej strefie pracuje w rolnictwie (o.25%), budownictwie (15%), remontach i naprawach (12%) i handlu (ok. 8-9%. Nasilająca się migracja zarobkowa do krajów Unii Europejskiej zmienia poważnie rozmiary i proporcje tego fragmentu szarej strefy w polskiej gospodarce. Drugi obszar, od dawna intensywnie badany i kontrolowany w krajach wysoko rozwiniętych, obejmuje kwestię unikania płacenia podatków przez legalnie działające firmy. Badania prowadzone przez GUS – głównie metodą ankietową – skupiały się dotychczas na działaniach małych i średnich podmiotów gospodarczych. Wnioski wyciągnięte z analiz wskazują na cztery podstawowe metody unikania płacenia podatków: 1) zawyżanie kosztów uzyskania przychodów; 2) zaniżanie lub ukrywanie obrotów; 3) przenoszenie dochodów na podmioty o mniejszych obciążeniach podatkowych; 4) wykorzystywanie luk w przepisach. Tylko ok. 12% podmiotów w tej grupie wykazuje dość wiarygodne dane statystyczne i podatkowe, podczas gdy aż 30% twierdzi, że ponosi straty, a prawie połowa znacząco zaniża poziom deklarowanych przychodów. Wśród branż prowadzą w tych wskaźnikach firmy handlowe i przemysłowe. Cały okres transformacji w naszej gospodarce wypełnia ostra walka podatników ze służbami podatkowymi i kontrolnymi, przy czym obie strony korzystają z gromadzonego doświadczenia. Wyodrębniony obszar działalności firm nielegalnych uznaje się za niebezpieczne pogranicze strefy szarej z czarną, generujące przestępstwa gospodarcze. Prywatyzacja i żywiołowy rozwój handlu detalicznego, łatwość uzyskiwania dokumentów maskujących działania nielegalne, przynosi afery w dziedzinie uzyskiwania kredytów, zwrotu podatki VAT, obrotu towarami pochodzącymi z przemytu i kradzieży. Małe firmy nielegalne zagościły na dobre w branżach drobnej wytwórczości, usługach i handlu. Najnowsze sygnały docierają z obszaru naruszania praw własności intelektualnej, piractwa komputerowego i 158 Por.: P. Kozłowski, Gospodarka nieformalna w Polsce, wyd. cyt., s. 75 i dalsze. 214 nagrań dźwiękowych. Luka w prawie jest tu niezwykle trudna do zmniejszenia i niekiedy w dyskusjach na ten temat pojawia się nawet teza o pozytywnych skutkach nielegalnych w danym okresie pomysłów młodych odkrywców, torujących drogę postępowi technicznemu i ekonomicznemu. Kolejne obszary obejmują: obrót towarowy z zagranicą, oszustwa podatkowe i pranie brudnych pieniędzy. Musimy zrezygnować z ich prezentacji, ponieważ wyraźnie przekraczają granice szarej strefy. O aferach bankowych, walutowych, giełdowych i coraz poważniejszych rozmiarach korupcji dowiadujemy się codziennie z informacji spadającej lawinowo ze środków masowego przekazu. Wydaje się, że w tym miejscu możemy krótko zająć się przynajmniej fragmentem gospodarki nieoficjalnej, która ma cechy czarnej strefy, jest działaniem przestępczym i kryminalnym. Skorzystam z jednej z nielicznych w naszej literaturze ekonomicznej monografii, zachęcając do jej przestudiowania159. Zamiar autora sygnalizuje tytuł książki – ma to być traktat wymierzony w proceder i szkodliwe następstwa zjawiska wprowadzania do obiegu pieniędzy pochodzących z nielegalnych transakcji. Atak na szarą strefę ma być uderzeniem w te jej składniki i mechanizmy, które ułatwiają przestępczą działalność przedstawicieli czarnej strefy, przestępcom, zajmującym się tak dowcipnie określonym praniem brudnych pieniędzy. Obszar szarej strefy warto więc ograniczać, poddawać większej kontroli, stosować profilaktykę, uznając, że o całkowitej likwidacji raczej nie warto mówić na serio. Konkretna potrzeba zajęcia się tą kwestią wynikła z nowych zadań finansów publicznych i konieczności dostosowania prawa do przemian trwającej transformacji ustrojowej. Praktyczne znaczenie miało ukazanie się i wdrażanie Ustawy o przeciwdziałaniu wprowadzaniu do obrotu finansowego wartości majątkowych pochodzących z nielegalnych lub nieujawnionych źródeł (DZ.U. Nr 116, poz. 1216). Następuje powolne porządkowanie zasad penalizacji procederu „prania” i wprowadzania reguł profilaktyki. Pozwala to lepiej ujawniać sieci powiązań grup przestępczych ze strukturami i grupami interesów szarej strefy. Wysiłek prawników przynosi już wiele pozytywnych skutków, ale wciąż pojawiają się nowe. Oto przykład aktualnych trudności natury prawno-ekonomicznej, zachęcający do zacieśnienia współpracy specjalistów zajmujących się szarą strefą. Prawnicy z szacunkiem przyjmują wspomniane w naszym wykładzie normy systemu rachunków narodowych SNA-93 i podział gospodarki nieformalnej (lub podziemnej) na ukrytą, nielegalną i transfery, w których umieszcza się łapownictwo i kradzieże. Takie transfery są najbardziej wydajnym źródłem nielegalnych i nieujawnionych dochodów, trafnie określonym jako przestępczość zorganizowana. Nie jestem jednak przekonany, że można je traktować jako segment szarej strefy, jak to uczynił autor, ale raczej umieścić w czarnej strefie lub na pograniczu obu. Oprócz tzw. brudnych pieniędzy (w tym fałszerstwa środków płatniczych i papierów wartościowych) znajdują się tam narkotyki, terroryzm kryminalny i rozboje. W bliskich relacjach pozostają: zorganizowana przestępczość gospodarcza i skarbowa, w tym różne metody uchylania się i unikania opodatkowania. Dla ekonomistów potrzebne są studia nad tymi rodzajami przedsiębiorczości, które mają charakter celowo przestępczy lub wynikający tylko z niewiedzy. * Na zakończenie krótkiego przeglądu problemów szarej strefy w Polsce warto, niejako w formie podsumowania, przypomnieć i utrwalić kilka tez dotyczących specyfiki, zwłaszcza przyczyn i form tego zjawiska w okresie III RP, jak również próby zestawienia bilansu negatywów i pozytywów gospodarki nieformalnej, z myślą o przyszłości. Nie ma większych różnic w określaniu przyczyn występowania szarej strefy w naszej gospodarce. W odniesieniu do dziejów sprawa pozostaje wciąż na marginesie zainteresowań 159 W. Jasiński, Przeciw szarej strefie: nowe zasady zapobiegania praniu pieniędzy, Poltext, Warszawa 2002. 215 nawet samych historyków, natomiast współczesność jest dość pobieżnie oglądana przez pryzmat załamania się gospodarki realnego socjalizmu, a z dużą uwagą i szczegółowo w drodze analizy procesu naszej drogi do nowego ustroju. Ponieważ nie ma zgody co do nazwy takiego ustroju, stosuje się unik, mówiąc i pisząc po prostu o wejściu do systemu gospodarki rynkowej i – najlepiej – bardzo szybko do form, w których działają najwyżej rozwinięte systemy tzw. Zachodu. Występująca tam szara strefa jest studiowana z dużym zapałem, o naszej specyfice dyskutuje się – niestety – z dużą dozą emocji politycznych, partyjnych i nawet światopoglądowych. Trafna ekspozycja czynnika sprawczego, jakim jest w naszych warunkach prywatyzacja, tak silnie kształtująca także rozmiary i struktury szarej strefy, godna jest dalszych pogłębionych studiów160. Bilans następstw funkcjonowania szarej strefy w analizowanym okresie omawiany jest zarówno w ujęciu ogólnym, jak i w odniesieniu do pewnych działów i gałęzi gospodarczych. W cytowanej monografii Bogdana Mroza znajdujemy cały rozdział analizujący naszą politykę wobec sektora nieformalnego i skutki funkcjonowania szarej strefy161. Ten sektor życia gospodarczego wpływa pozytywnie na procesy dostosowawcze – alokację zasobów w procesach, które nie może rozwiązać rynek i system prawa. Podobnie jest z działaniem amortyzującym wstrząsy, w tym tak bolesne, jak wielkość i struktura zatrudnienia, jak również dysproporcje w dochodach generujące napięcia i ostre konflikty. Nawet ułomne statystyki potwierdzają wchłonięcie części bezrobocia przez szarą strefę, wzrost poziomu życia niektórych gospodarstw domowych, redukcje części kosztów w prywatnych przedsiębiorstwach i dodatkowy wpływ na ożywienie koniunktury. Znacznie obszerniej omawiane są ujemne skutki funkcjonowania szarej strefy i nawet pełne emocji podkreślanie szkody wyrządzanej całości gospodarki narodowej. Trzeba dodać, że rodzi to również tendencje do preferowania polityki restrykcyjnej i popularyzowanie poglądów niechętnych liberalizmowi. Informacje typu: szara strefa w Polsce angażuje rocznie 30-50 mld dolarów, pranie brudnych pieniędzy – 730 mln zł, przekręty i afery nawet wyraźnie kryminalne – wszystko to bulwersuje opinię publiczną i zbyt często obciąża szarą strefę w jej segmentach o znacznie niższych odcieniach szarości. Dane dotyczące np. zatrudnienia, pochodzące z GUS i od ekspertów Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych, stają się coraz częściej podstawą do podejmowania racjonalnych decyzji także w gospodarce i polityce społecznej. Na zakończenie tych rozważań warto przypomnieć fakt wykorzystywania zjawiska szarej strefy w dyskusjach ideologicznych. Chodzi zwłaszcza o pozycje zajmowane w dyskusji przez oficjalne organy władzy i te ośrodki masowej informacji, za którymi kryją się instytucje i grupy społeczne ze swoimi własnymi interesami. W niedalekiej historycznie przeszłości, w warunkach tzw. realnego socjalizmu, oficjalna ideologia wskazywała na jednoznacznie wrogi i antypaństwowy charakter szarej strefy, pomniejszając jego znaczenie i przewidując całkowitą likwidację. Obecnie oficjalny stosunek władzy do podmiotów gospodarki nieformalnej jest zróżnicowany w zależności od rozkładu sił politycznych w organach władzy państwowej i samorządowej. Można jednak pokusić się o twierdzenie, że występuje tendencja do wyolbrzymiania skali szarej strefy i jej roli w przebudowie ustroju. Odnosi się to zwłaszcza do nagłaśniania przykładów wziętych z czarnej – kryminalnej strefy, przy zauważalnym wyciszaniu słabości kontroli państwa nad procesami społeczno-gospodarczymi. Następuje niekiedy rehabilitacja tych przedsiębiorców, którzy naruszyły prawo wciąż dalekie od przystosowania się do specyfiki prywatnej gospodarki rynkowej. Można jednak zaryzykować tezę, że w Polsce główną 160 Zwracam uwagę na inspirujące uwagi zawarte w referacie: M. Stępińska, „Prywatyzacja – podatny grunt dla rozwoju szarej strefy”, [w:] Materiały konferencji „Szara strefa gospodarcza w dobie globalizacji”, op. cit., s. 116-121. 161 B. Mróz, op. cit., rozdział VI. 216 areną walki z szarą strefą nie jest już ideologia, lecz polityka fiskalna i afery wywoływane przez różne grupy interesów. Ostre różnice występują w operacjach zacienionych. Jeśli w gospodarce socjalistycznej dominowało oszukiwanie państwa metodą dokradania (ciekawe określenie – kleptokracja) zasobów społecznych do prywatnych, to w nowych warunkach dominuje raczej postawa uchylania się od płacenia podatków. Znamienne, że okres transformacji ustrojowej przyniósł niezwykle silne przeplatanie się sfer jasnych i zacienionych oraz brak wyraźnych granic między aprobatą i potępieniem postaw jednostek i grup ludności. Udawanie biednego robotnika lub nieudacznika, ukrywanie obrotów handlowych i zysków, stają się zjawiskami powszednimi. Statystyki pokazują również ważną tendencję do przesuwania się cienia z działań rzeczowych na manipulacje finansowe. Do zaobserwowanych uogólnień zalicza się także uniwersalny i jednorodny charakter podstawowych operacji nieformalnych w utrwalających się ramach gospodarki rynkowej, a tym samym rezygnację z poprzedniej ich stratyfikacji, działań w określonych grupach, organizacjach i warstwach społecznych. Udział szarej strefy w produkcji dóbr społecznych wyraźnie spada. Kolejna różnica w funkcjonowaniu gospodarki nieformalnej w obalonym i budowanym ustroju dotyczy stosunku do legitymizacji podejmowanych działań. W realnym socjalizmie prawo własności opierało się na zasadzie wykluczenia pewnych warstw i jednostek, ze względu na ryzyko polityczne i walkę ideologiczną. W praktyce oznaczało to drastyczną reglamentację lub – często – jej naruszanie, wykorzystanie kontaktów prywatnych, maskowanie działalności. Teraz sama procedura i koszty legitymizacji sprzyjają obniżeniu nakładów transakcyjnych i osłabiają bodźce do ukrywania zysków i obchodzenia podatków. Powstaje sytuacja, w której wśród podmiotów uchylających się od podatków znajdują się jednocześnie podmioty nielegalne i legalne, cieszące się prawie jednakowo społecznym przyzwoleniem. Nabrzmiały w skali globalnej i bolesny w naszym kraju problem zatrudnienia wysunął się na jedno z pierwszych miejsc w konfliktach społecznych okresu transformacji i należy do programów wszystkich sił politycznych. Każda praktycznie jednostka ludzka wysoko traktuje zadanie zabezpieczenia swoich potrzeb materialnych. Nie możemy zignorować faktu, że i teraz praca w szarej strefie stała się dla wielu podstawowym miejscem i formą zdobywania środków potrzebnych dla przeżycia. Niekiedy twierdzi się nawet, że w procesie transformacji nastąpiło istotne przesunięcie w społecznej bazie i strukturze zacienionej gospodarki. Polega ono na tym, że w tej bazie skupiło się wielu przedstawicieli warstw słabych, wrażliwych na niedostatek – kobiet, emerytów, budżetowców zwolnionych z sektora formalnego. Może to zmienić pogląd o roli szarej strefy jako awangardy prącej ku przedsiębiorczości, w ariergardę tego ruchu, hamującą postęp społeczny i gospodarczy. Obserwuje się także rozrastanie grup peryferyjnych w strukturze zatrudnienia, które łączą najem zacieniony z niepełnym i czasowym zatrudnieniem. Jeśli w szarej strefie realnego socjalizmu centrum zajmowali etatowi pracownicy posiadający dostęp do deficytowych zasobów, to obecnie rozkwitają grupy peryferyjne, w tym m.in. znane u nas grupy tzw. mrówek, uprawiające przemyt na przejściach granicznych. W pewnym stopniu mogą one pełnić funkcję osłabiania napięcia społecznego, amortyzatora działań biurokracji, ale także hamulca działalności związków zawodowych. Notowane są także przypadki kompromisu między najemcami i robotnikami, zawieranego w ramach szczególnej wspólnoty interesów obu stron uchylających się od podatków i ukrywania części funduszu płac. Za stosunki pracy w nowych warunkach większą odpowiedzialność ponosi administracja, a nie pracownicy najemni. 217 Zalecana literatura 1. B. Mróz, Gospodarka nieoficjalna w systemie ekonomicznym, Wyd. SGH, Warszawa 2002. 2. Szara strefa gospodarcza w dobie globalizacji. Materiały z konferencji ekonomicznej organizowanej przez PWSBiA w Warszawie, 6 października 2006 r. Wyd. PWSBiA, Warszawa 2006. 3. S. Sztaba, Aktywne poszukiwanie renty. Teoria. Przykłady historyczne. Przejawy w polskiej gospodarce lat dziewięćdziesiątych, Wyd. SGH, Warszawa 2002. 4. J. Łatow, S. Kowalow, Tieniewaja ekonomika, Izd. Norma, Moskwa 2006. 5. F. Schneider, D.H. Enste, The Shadow Economy: An International Survey, Cambridge University Press, 2002. 6. P. Kozłowski, Gospodarka nieformalna w Polsce. Dynamika i funkcje instytucji, INE PAN, Warszawa 2004. 218 12. INSTYTUCJONALNE UJĘCIE KRYZYSU GOSPODARCZEGO Bogactwo literatury poświęconej fenomenowi kryzysu w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym, w tym licznym koncepcjom związanym z teorią cyklu koniunkturalnego i polityką ekonomiczną, powinno zwolnić ekonomikę instytucjonalną od próby własnego ujęcia lub przynajmniej włączenia się do dyskusji tylko z nowymi argumentami. Trzeba jednak po prostu przypomnieć, że wciąż trwający kryzys, któremu nadaje się nawet rangę kryzysu globalnego, generuje zapotrzebowanie na badania – pogłębione, pilne i zawierające rekomendacje dla decydentów strategicznych szczebli zarządzania. Jeśli więc środowisko socjologów zdobywa uznanie, lansując interesującą teorię kryzysu instytucjonalnego, wspieraną przez ekonomię normatywną, to instytucjonaliści powinni przynajmniej ogłosić swoje credo, odwołując się do niektórych twierdzeń współczesnej ekonomiki instytucjonalnej. W tym rozdziale pragnę zrealizować następujący cel: korzystając z wybranych twierdzeń ekonomiki instytucjonalnej, przedstawionych już w poprzednich rozdziałach, i zachowując ostrożność w sięganiu do strumienia najnowszych informacji, zaprezentować instytucjonalne ujęcie zjawiska kryzysu gospodarczego, ograniczone do: – identyfikacji pola obserwacji zjawiska kryzysu; – analizy przyczyn i przebiegu kryzysu w ramach instytucji bazowych (własności, wymiany itd.); – niektórych zagadnień obecnego kryzysu globalnego. 12.1. Pole obserwacji instytucjonalnej – cykl gospodarczy i dynamika płyt matrycy Zadanie wyodrębnienia problemowego obszaru dla przeprowadzenia wykładu na temat kryzysu gospodarczego, mieszczącego się w ramach programu dydaktycznego ekonomiki instytucjonalnej, jest pozornie proste. Mamy już bowiem za sobą rozważania nad głównymi instytucjami, które pozwalają orientować się w strukturze i relacjach pozwalających wypowiadać się sensownie o procesach rozwoju ustroju społecznogospodarczego. Znajdujemy się także pod codzienną presją informacji o przebiegu koniunktury, poczynaniach władzy i organizacji usiłujących regulować zjawiska rodzące negatywne skutki dla podmiotów gospodarczych. Pojęcie kryzys spowszedniało do tego stopnia, że nie chce się już sięgać do słownika wyrazów obcych. Ośmielam się jednak odwołać i do tego źródła, aby przynajmniej na użytek tego wykładu ograniczyć nieporozumienia na temat istoty naszego obiektu badań. Czym zatem jest kryzys i jak jest postrzegany przez instytucjonalistów? Etymolodzy wywodzą to pojęcie z greckiego krinein – powodować, przełom – oraz określenia krisis – odsiew, wybór, rozstrzygnięcie. Te pojęcia służyły do nazwania zjawiska zachodzącego w pewnym momencie lub przedziale czasu, istotnego dla zrozumienia przełomu lub załamania się dotychczasowego stanu w pewnych procesach życia indywidualnego i społecznego. Tu już wprowadzamy ograniczenie – zajmiemy się tylko pewnym procesami społecznogospodarczymi, preferując ujęcie makroekonomiczne. Zapamiętajmy – kryzys to moment lub okres załamania w pewnym procesie społeczno-gospodarczym. W naszych podręcznikach dodaje się jeszcze jedno ograniczenie. Chodzi o zjawisko cykliczności, a więc powtarzanie się okresów wahania aktywności gospodarczej, w których występują cztery fazy – kryzys, depresja (zastój), ożywienie i rozkwit. Szeroko o tych zagadnieniach traktuje teoria cyklu koniunkturalnego. Warto przypomnieć kilka tez. 219 Koniunktura to splot warunków określający sytuację – w naszym przypadku – przebiegu procesu gospodarczego, a często ogólny stan gospodarki. Cykl koniunkturalny poddawany jest analizie wspomnianych czterech faz cyklu Łatwo dowieść, że praktyka życia społecznego, interesy podmiotów gospodarujących i ogólnie działające instytucje od zawsze badały zjawiska cyklu koniunkturalnego, aby przewidywać przyszłość i odpowiednio przygotowywać się na jej wyzwania. Jako przykład długoletniej tradycji tych poczynań przytacza się niekiedy opowieść biblijną o mądrym Józefie, doradcy faraona, który na podstawie zaobserwowanego cyklu (7 lat obfitości i 7 lat głodu) proponował politykę gromadzenia zapasów. W naszych czasach codziennie mamy do czynienia z ogromem informacji o koniunkturze, z którą musi radzić decydent. Wciąż pozostajemy pod wpływem ekonomii tzw. głównego nurtu i jego doktryn zawierających teorię cyklu gospodarczego. Instytucjonalizm nie tylko stosuje wobec nich krytykę, ale także szuka punktów zbieżnych lub rozwija wspólnie żywo dyskutowane koncepcje. Oto pewne spostrzeżenia. Czy zachodzi pilna potrzeba zmiany teorii cyklu gospodarczego? Na gruncie filozofii i nauk przyrodniczych pojawia się tyle zaskakujących koncepcji, że stara dialektyka nie wystarcza. Zostawmy jednak zręby klasycznej i neoklasycznej teorii wahań poziomu aktywności gospodarczej i przyjrzyjmy się uważnie poszukiwaczom sprzeczności w życiu społecznym i gospodarczym, nie porzucając jednak tez o wielkiej przydatności modelu rozwoju cyklicznego w analizie procesów wzrostu i rozwoju. Natomiast krytyczne podejście do koncepcji ostro wyróżniającej jeden z czynników jako kryzysogenny jest zawsze potrzebne, jeżeli nie zapominamy o zapotrzebowaniu praktyki na podejmowanie decyzji służących zapobieganiu kryzysom lub likwidacji ich skutków. Przykładem jest dość szeroka akceptacja tezy o roli popytu inwestycyjnego jako przyczynie wzrostu gospodarczego, ale już spory o przyczynach wahań tego popytu wciąż są bardzo gorące i biorą w nich udział także instytucjonaliści. Generalna zgoda na twierdzenie, że zjawiska okołokryzysowe wynikają z naruszenia stabilności systemu gospodarczego, nie powstrzymała tworzenia licznych koncepcji na temat ładu, jako harmonijnego, uregulowanego lub spontanicznego porządku, odpornego na wszelkie zakłócenia. Z tego punktu widzenia, znany z podręczników podział na czynniki egzogeniczne i endogeniczne naruszające ład pomaga lepiej zrozumieć skutki działania mechanizmu zewnętrznego rodzącego negatywne następstwa także wewnątrz danego układu. Dokonajmy teraz krótkiego przeglądu niektórych teorii wahań cyklicznych, sygnalizując pojawienie się także koncepcji ekonomistów instytucjonalnych. Sugestywny przykład użycia czynnika zewnętrznego do wyjaśnienia wahań aktywności gospodarczej przedstawił współtwórca szkoły neoklasycznej W.S. Jevons (18351882). Powiązał on zjawisko periodycznej zmiany liczby plam na Słońcu (cykl ok. 11,4 lat) z informacją statystyczną o koniunkturze gospodarczej Anglii. Wyraźna korelacja między tym cyklem i wahaniami produkcji rolnej, oddziałująca wszak realnie na sytuację przemysłu i handlu, miała dowodzić także wyraźnej przyczyny zewnętrznej, generującej także kryzysy gospodarcze. Za egzogenne można uznać czynniki przyrodnicze i społeczne, które bada teoria katastrof. Korzysta ona z działu matematyki zajmującego się dynamiką systemów i tzw. przejść nieciągłych. Sukcesy w naukach technicznych są znaczące, natomiast dynamika układów społecznych tylko z trudem daje się analizować. Rozwijane są badania nad teorią chaosu i elementami cyklu koniunkturalnego. Ogólnie można powiedzieć, że odwoływanie się do czynników egzogenicznych we współczesnej myśli ekonomicznej ma nieco inny charakter, jest odnoszony do relacji między świadomie wyodrębnionym obiektem badania i jego otoczeniem. Przykładem może być teoria cyklu politycznego głoszona przez M. Kaleckiego (1899-1970), która jest wprawdzie czynnikiem zewnętrznym wobec układu gospodarczego, ale nie może być izolowana od procesów społeczno-gospodarczych. W 220 ekonomice instytucjonalnej państwo traktujemy jako instytucję władzy i organizację realizującą cele polityki ekonomicznej. Większość cykli, określanych obecnie jako endogeniczne, za czynniki sprawcze wahań aktywności gospodarczej uznaje właśnie decyzje polityczne, sprzyjające korzystaniu z dorobku ekonomiki instytucjonalnej. Przykładem funkcjonalności podejścia instytucjonalnego służy teoria innowacyjna opracowana przez J.A. Schumpetera (1883-1950). Łacińskie innovatis oznacza odnowienie, tworzenie czegoś nowego, a w systemie społeczno-gospodarczym dotyczy nie tylko wprowadzenie nowego towaru, ale również nowej metody produkcji, otwarcie nowego rynku oraz nowych metod organizacji i zarządzania. Rola i sugestia intelektualna teorii innowacyjnej bywa porównywana z marksistowską teorią cyklu gospodarczego kapitalizmu, w którym kryzys występuje jako stałe zagrożenie dla trwałości ustroju. Przypomnę, że Veblen wywodził instytucje społeczne z instynktów odziedziczonych od naszych praprzodków, którzy kierowali się instynktami, w tym – instynktem czystej ciekawości (idle curiosity). Człowiek myślący (a więc i homo institutius) czerpie stąd wzorzec „dobrej roboty” i potrzebę zaspokojenia ciekawości świata, przekraczającego zwykłe wymagania konsumpcyjne. Zdaniem Schumpetera, we wspólnotach i historycznym procesie rozwoju gospodarczego trwa ciągły, choć falujący, proces pojawiania się innowacji. Kiedy więc pojawi się również przedsiębiorca – innowator wykorzystujący wynalazek, wprowadzający innowację do praktyki – zostaje wszczęty pewien cykl mikro lub makrokoniunktury. W pogoni za nadzwyczajnym zyskiem przedsiębiorca inwestuje coraz więcej, jego konkurenci naśladują te działania, a podaż rośnie aż do momentu zwrotnego i pojawienia się fazy kryzysu. Potrzebny staje się nowy impuls innowacyjny. Warto pamiętać, że Schumpeter promował także koncepcję twórczej destrukcji, która była i nadal jest wykorzystywana w dyskusjach nad procesami transformacji ustrojowej. W ekonomice instytucjonalnej mogą to być pożyteczne spory nad projektowaniem instytucji formalnych i metodami ich wdrażania. Także analiza instytucji „kryzysogennych” z myślą o polityce antykryzysowej lub postkryzysowej może być prowadzona według schumpeterowskiego schematu . Duże trudności mogą pojawić się przy próbie analizy całej rodziny keynesowskich teorii kryzysów gospodarczych, wyrastających z analizy światowego kryzysu lat 30-ych XX wieku i głębokiej krytyki doktryny neoklasycznej. Przypomnę, że triumf Keynesa usunął w cień sukcesy starej ekonomiki instytucjonalnej. Keynesizm opowiedział się za endogenicznym charakterem wielkiego kryzysu, wyraźnym powiązaniem zjawiska z ustrojem kapitalizmu rynkowego i narzuceniem programu terapii w postaci polityki wspierania popytu efektywnego. Z naszego punktu widzenia mamy więc pośrednie odwołanie się do instytucji i organizacji państwa, u podstaw których legły takie instynkty, jak łupieżczość, przymus i siłowe działania władzy na rzecz ładu społeczno-gospodarczego. Nie zgadzając się z krańcowym wnioskiem doktryny marksistowskiej – nieuchronności kryzysów w gospodarce rynkowej i likwidacją groźby kryzysów w socjalistycznej gospodarce planowej – racjonalna interwencja państwa może złagodzić wahania koniunktury i utrzymać wysoki trend wzrostu gospodarczego. Na przełomie wieków ludzkość znalazła się w sytuacji niezwykle głębokich przemian, które możemy porównać do dynamiki ścierania się instytucjonalnych matryc, stanowiącą daleką analogię do dynamiki płyt tektonicznych. Tworząca się matryca socjalistycznej gospodarki światowej uległa rozpadowi, trwa transformacja ustrojowa i formowanie się regionalnych macierzy państw postsocjalistycznych oraz przyspieszony proces restrukturyzacji globalnego układu potęgi wielkich mocarstw. Wśród licznych teorii kryzysu na poczesnym miejscu znalazły się te, które traktują o kryzysie zarządzania państwowego, a więc o niepowodzeniach świadomej ingerencji polityki w mechanizmy i struktury współczesnej gospodarki. Jako obszar niezwykle wrażliwy na taką politykę uznaje się sektor 221 publiczny i wielki obszar finansów. Czy nie warto zatem zrezygnować z poszukiwania specyficznego pola obserwacji, które rodzi kryzysy, i zwrócić w stronę ekonomiki instytucjonalnej? Wydaje się, że z równym powodzeniem daje się obronić teza, że cały system instytucjonalny generuje kryzysy, ale jego segmenty (podsystemy) tworzące wielowymiarową matrycę różnią się stopniem podatności na załamania, ich częstotliwością oraz siłą oddziaływania na otoczenie. Przyjmując za funkcjonalne twierdzenie dialektyki o wszechzwiązku rzeczy i zjawisk, korzystając z poznanej już teorii matryc instytucjonalnych, możemy pozostać czujni w rozpoznawaniu tych tarć między płaszczyznami gospodarki (także łącznie z technologią), ideologii i polityki, które należą do praprzyczyn większości znanych kryzysów. W tym miejscu dodam, że godna uwagi jest także dyskusja nad hipotezą, że u źródeł ewolucji systemów społeczno-gospodarczych, w tym transformacji ustrojowych, odkrywamy jako przyczynę kryzys instytucji. Stanowi to również dobry punkt wyjścia do analizy mikro, mezo i makro, w której język instytucjonalizmu pozwala dyskutować nad specyfiką powiązań podsystemów i procesami, a także korzystać zarówno z teorii cyklów, jak i arsenału koncepcji precyzujących pojęcie instytucja. 12.2. Dynamika systemu instytucjonalnego jako źródło kryzysu W statyce, tj. kiedy stosujemy chwyt określany jako zatrzymanie w kadrze, ruch taśmy filmowej dla analizy sytuacji, uwagę przyciąga podsystem instytucji. Znajdujemy tu trzy typy instytucji. Dwa pierwsze są nam znane – powstały z podziału według kryterium stopnia uporządkowania zasad wobec obowiązującego systemu prawa, a mianowicie na instytucje nieformalne i formalne. Instytucje nieformalne dotyczą zachowań wynikających z tradycji, obyczajów, norm moralnych i wspólnotowych zasad współdziałania. Warto wspomnieć o dyskusjach na temat konfliktów w łonie wspólnot, które mogą, ale nie muszą, zrodzić kryzys zaufania i potrzebę interwencji zewnętrznej. Instytucje formalne to jasno zapisane przez urzędy państwowe zasady postępowania i sankcje wynikające z ich naruszenia. Z naszego punktu widzenia – poszukiwania obszarów kryzysogennych – warto porównać zalety i wady obu typów. Instytucje formalne Agenci Instytucje regulacyjne Grupy Interesantów Instytucje nieformalne Doktryny społeczne Ścieżka rozwoju Czas Postęp naukowo-techniczny Rynek Hybrydy Struktury organizacyjne Parametry transakcji Przedsiębiorstwa (Hierarchie) Rys. 12.1. System instytucjonalny. 222 Do zalet instytucji nieformalnych trzeba zaliczyć możliwość przystosowania się do zmieniających warunków zewnętrznych i do takich wewnętrznych zmian, jak preferencje w samej wspólnocie. Korzystne może być także elastyczne stosowanie różnych sankcji, dzięki dobrej wiedzy o konkretnym przypadku naruszenia zasad wspólnotowych. Natomiast jako wady pojawiają się tendencje do lekceważącego traktowania zasad, obniżenia efektywności sankcji oraz pojawienie się zasad dyskryminacji. Źródłem może być przepływ informacji, zróżnicowanie kulturowe grup wspólnoty, oportunizm i obojętność wobec groźby ostracyzmu. Trzeba pamiętać, że współczesność narzuca niezwykle trudne wyzwania wobec trwałości instytucji nieformalnych. Poglądom na temat roli i znaczenia instytucji formalnych towarzyszy dość powszechna akceptacja ich cech dodatnich. Można odnieść wrażenie, że pojawienie się pierwszych kodeksów prawa stanowionego ograniczyło kryzysogenne pole do obszaru bardziej przejrzystego. Kodeksy pozwoliły jednostkom obniżyć koszty potrzebnej informacji, bronić się przed osobnikami pasożytującymi w danej grupie (gapowicze, lenie itp.) oraz zwalczać dyskryminację, jak to często bywa, stosowaną wobec przyjmowanych do wspólnoty. Niestety, instytucje formalne nie mogą same poradzić ze zjawiskami szarej strefy, o których mamy już dostateczną wiedzę. Wydaje się przeto, że instytucje formalne pozostają polem potencjalnych konfliktów i zjawisk typowych dla pojęcia kryzys. Przejdźmy teraz do trzeciego typu – instytucji regulujących, które wyodrębnia się na podstawie innego niż poprzednie kryterium, a mianowicie treściwości prezentowanych zadań. Chodzi tu o sięgnięcie do nauki o zarządzaniu, w której poczesne miejsce zajmuje pojęcie regulacja, definiowane jako sprawowanie nadzoru (controlling) nad zachowaniami jednostek i grup społecznych poprzez narzucanie reguł lub restrykcji. Regulacje mają różne formy, jak np. ograniczenia prawne ogłoszone przez władze rządowe, samoregulacje stowarzyszeń gospodarczych, normy społeczne, współzarządzanie i regulacje rynkowe. W największym skrócie można powiedzieć, że występują dwie struktury regulacyjne – rynek i organizacje, które zasilają ogólny arsenał instytucji regulujących. Potencjalne czynniki kryzysogenne wynikają z rozpiętości działań stosujących przymus. Każde takie działanie można ująć w rachunku kosztów i zysków, w którym interesy uczestników mogą znaleźć się w sprzeczności, powodować konflikty i kryzys. Przyjrzyjmy się zestawieniu przyczyn, które uzasadniają regulacje. Na pierwszym miejscu wymienia się najczęściej niepowodzenia rynku, jego nieefektywność, u podstaw której mogą być następujące czynniki: ryzyko zaistnienia monopolu, działania zbiorowe i dobro publiczne, nieadekwatna informacja oraz nieoczekiwane okoliczności zewnętrzne. Przeciwdziałanie regulujące wywołuje także zmieniający się system preferencji społecznych, zwłaszcza jeśli dotyczy to znaczących grup społecznych. Pojawia się także potrzeba ingerencji w struktury zawodowe, ich zróżnicowane doświadczenie życiowe oraz potrzeba zachowania dyscypliny społecznej. Trudny w oczywisty sposób jest problem ingerowania w procesy nieodwracalne, kiedy przewiduje się negatywne następstwa poczynań aktualnej generacji dla przyszłych pokoleń. Kryzysy przeradzały się w rewolucje, kiedy podejmowano próby radykalnego transferu bogactwa na korzyść pewnej grupy interesów. Zagadnienia instytucji regulacyjnych są przedmiotem uwagi także w sytuacji nadmiernego „przeregulowania” życia społeczno-gospodarczego ze strony państwa i władzy totalitarnej. Potrzebne są wówczas koncepcje deregulacji, reformowania struktur władzy i umiejętnej liberalizacji stosunków społecznych. Przy tej okazji warto jeszcze wspomnieć o wyodrębnieniu w zbiorze instytucji regulacyjnych takich instytucji, które mają realny wpływ na istniejące i potencjalne działania oraz takie, których celem jest tworzenie samej możliwości pewnych działań. Te ostatnie nazywa się instytucjami konstruktywnymi, których 223 dobrym przykładem jest instytucja kredytu, stwarzająca możliwość korzystania z takiego instrumentu finansów. W praktyce mamy do czynienia także z mieszanymi instytucjami regulacyjno-konstruktywnymi, które są również nosicielami kryzysowego „bakcyla”. Krótkie przypomnienie tego fragmentu systemu instytucjonalnego i sygnalizacja zjawisk typowych dla potencjalnego obszaru generującego kryzysy, ułatwi kolejny krok na drodze do realizacji celu tego wykładu. Warto zatem przyjrzeć się związkom poznanych instytucji podstawowych z głównymi składnikami realnego układu gospodarczego. Chodzi o znane nam częściowo obiekty, odziedziczone i wciąż zmieniające się jako formy powszechnej alokacji zasobów – rynek, przedsiębiorstwa (firmy, hierarchie) i ich hybrydy. Nie trudno dowieść, że już w powiązaniach, najczęściej w formie sprzężeń zwrotnych, na płaszczyźnie typowo instytucjonalnej, na poziomie przepływu pierwotnej informacji o realnych procesach gospodarczo-społecznych, pozwalających badać ich cykle rozwojowe, można dopatrzeć się symptomów poszczególnych etapów kryzysu. Pierwociny wymiany i próby jej doskonalenia świadczyły o trudnościach związanych z rzadkością dostępnych zasobów i konieczności tworzenia nowych sieci kontaktów instytucjonalnych. Odkrycie rachunku kosztów i efektów, zwłaszcza problemu kosztów transakcyjnych, spowodowało kryzys w zaufaniu do instytucji rynkowych i rozwój firm, jako hierarchii i przedsiębiorstw traktowanych dzisiaj jako względnie wyodrębniony splot różnych instytucji. To właśnie firmy – przedsiębiorstwa w warunkach ekspansji instytucji kredytu, ogromnej roli finansów w polityce i ogólnych przemian narzuconych przez trwającą rewolucję naukowo-techniczną – stały się obiektem szczególnej uwagi jako zagrożone bankructwem. Trzeci blok na rysunku 12.1. zawiera te składniki systemu instytucjonalnego, które się wiążą z naturą człowieka jako jednocześnie twórcy i poddanego, mistrza i nosiciela instytucji, a więc podobnego do autora sztuki granej w teatrze życia gospodarczego i jej prezentera oraz wykonawcę, a więc aktora. Przypominam, że poznaliśmy już zręby teorii agencji i koncepcję układu pryncypał – agent. Była w niej mowa o agencie jako osobie działającej na podstawie prawa decydowania przekazanego mu przez pryncypała. Teraz agent będzie traktowany właśnie jako aktor i decydent, nosiciel i konstruktor instytucji, występujący indywidualnie i kolektywnie. W teorii gier jest on odpowiednikiem gracza, podporządkowanego zasadom gry, ale zdolnego do tworzenia własnej strategii działania. Zrozumiemy tę sytuację, korzystając z prostego modelu relacji między dwoma agentami – kupcem i sprzedawcą – na rynku elementarnym. Takimi agentami, jednoczenie autorami i aktorami sztuki gospodarowania, są znane nam podmioty – gospodarstwa domowe, firmy, rządy, banki i organizacje społeczne. Sam agent jest siedliskiem konfliktów wewnętrznych i może współtworzyć konflikty i kryzysy w bliższym i dalszym otoczeniu. Warto zapamiętać, że podczas gdy tożsamość i interesy aktorów są kształtowane przez rozległe środowisko instytucjonalne, to same instytucje są produktem poszczególnych konstelacji aktorów i ich interakcji. Znawcy problemu, zwłaszcza pragmatyści, głoszą pogląd, że działające instytucje trzeba rozumieć w ujęciu historycznym i indeterministycznym podczas gdy sam proces instytucjonalizacji ma charakter gradualizacji, tj. stopniowania162. W generowaniu konfliktów i kryzysów udział aktorów jest wysoki. Zwracam uwagę, że w ekonomice instytucjonalnej nie uciekamy się zbyt często do pojęcia agenta reprezentatywnego, jak to jest przyjęte w neoklasycznym nurcie ekonomii. Chodzi bowiem o wyraźne uciekanie się nurtu głównego do metodologicznego redukcjonizmu, tj. sprowadzania realnie zróżnicowanych grup agentów do jednolitego typu. Jest to nawiązanie do udanej koncepcji mistrza szkoły Alfreda Marshalla, który wprowadził pojęcie reprezentacyjnej firmy. W naszych czasach korzystniejsze wydaje się analizowanie układów zróżnicowanych, chociaż zróżnicowany świat agentów heterogennych (aktorów) 162 G. Jackson, Actors and Institutions, University of Bath, Bath, 2009, s. 3. 224 zaskakuje nawet specjalistów ekonomii matematycznej, pragnących stworzyć poręczny model takiego agenta. Daje znać o sobie sprzeczność w regułach analizy na szczeblu mikro i makro, określana m.in. mianem błędu kompozycji. W świecie agentów występują liczne grupy zajmujące się formalną i nieformalną działalnością – doradztwem i popieraniem określonych interesów. Taka „adwokatura” jest dzielona na następujące grupy: nacisku, lobbingu, typowych i specjalnych interesów. Współcześnie uwagę przykuwa rozległość aktywnych poczynań tych grup, które w świetle prawa stanowionego łatwo przekraczają granice stref – od jasnej, przez szarą do ciemnej, w której mieszczą się już przestępstwa kryminalne. Trzeba poznawać specyfikę funkcjonowania grup interesów, jeśli pragnie się poznać dynamikę ich rozwoju i stopień zagrożenia konfliktami wiodącymi do kryzysów, które mają zwykle zdolność gwałtownej ekspansji. Wyróżnia się trzy typy grup interesów. Pierwsza, niezrzeszeniowa, opiera się na pokrewieństwie i wspólnym pochodzeniu. Chodzi o grupy etniczne, regionalne, religijne, których trwałe interesy rozwijają się w struktury organizacyjne i zwykle podążają ku drugiej i trzeciej grupie. Grupa druga to już formalna instytucjonalna grupa interesu, która ma etatowy personel i znaczącą siłę oddziaływania na inne grupy społeczne. Do tej grupy należą partie polityczne, ciała ustawodawcze, armie, biurokracje i kościoły. Wreszcie grupa trzecia – zrzeszeniowa grupa interesów – w pełni formalna i zorganizowana struktura do wyrażania interesów pewnych wspólnot. Mamy tu zatem związki zawodowe i związki pracodawców, stowarzyszenia etniczne i wyznaniowe i różne grupy aktywności obywatelskiej. Bez trudu znajdujemy liczne przykłady napięć w relacjach między tymi grupami społecznymi, konfliktów z interesami państwa, kształtowaniem pola zagrożenia bankructwem firm i naruszeniem całego ładu instytucjonalnego. Niekiedy maskuje się te zjawiska i mówi się o pokojowej penetracji systemu politycznego przez społeczeństwo, a przecież znane są dzieje eskalacji od zwykłych zamieszek, przez demonstracje do krwawych walk. Czasem kończy się to zwycięstwem elitarnej grupy i dyktaturą. W tym sensie możemy także zasygnalizować rolę i znaczenie wpływu doktryn społecznych na dynamikę macierzy instytucjonalnej i atmosferę pola rodzącego kryzysy. W naszych czasach wiele uwagi tym zagadnieniom poświęca socjologia instytucjonalna, która rozwija koncepcję grup interesu działających wręcz destrukcyjnie na rozwój społeczny i gospodarczy. Programy działania takich grup mają często dwa poziomy – formalny i nieformalny, a prościej – jawny i tajny. Literatura przedmiotu niekiedy przesadnie, wręcz demonizując, przedstawia rolę tych grup w sytuacjach kryzysowych. Nie można zlekceważyć skutków trwającej rewolucji naukowo-technicznej, w której postęp w dziedzinie informatyki wciąż rodzi wyzwania i konieczność dokonywania wyborów w trybie pilnym i bez wszechstronnej analizy skutków. Rzut oka na rys. 12.1. pozwala skupić uwagę na powiązaniach postępu naukowo-technicznego ze strukturami organizacyjnymi współczesnej gospodarki. Weźmy jako przykład wpływ Internetu na organizację biznesu związaną z transakcjami. To właśnie informatyzacja kontaktów między firmami w procesie zawierania i realizacji kontraktów rodziła nowe formy organizacyjne – sieci – zdolne do przetwarzania ogromnej ilości informacji. Nowe możliwości technologiczne szybko i czasem w sposób zaskakujący decydentów generują zmiany w parametrach transakcji, podnosząc jednocześnie stopień zagrożenia bankructwem przedsiębiorstwa a nawet kryzysu w pewnym sektorze gospodarki narodowej. Przypomnijmy, że w zbiorze parametrów transakcji znajdują się poznane już czynniki – specjalne aktywa, frekwencja zawierania umów, sytuacje niepewności, jak również coraz lepiej analizowane cechy agentów – zwłaszcza ich ograniczona racjonalność i oportunizm. Ekonomika instytucjonalna nie może sobie pozwolić na „wyniosłą izolację” i samodzielne analizowanie wyzwań trwającej rewolucji naukowo-technicznej. Przeciwnie, powinna współdziałać i należy dodać, że ze strony wielu nauk również instytucjonalizm jest już 225 traktowany z należytym szacunkiem. Dobrym przykładem zaangażowania wielu nauk jest bankructwo firmy, które najczęściej jest analizowane jako problem prawa stanowionego, chociaż jest od początku zjawiskiem zrośniętym z instytucją wymiany. Mamy okazję poruszyć kilka zagadnień bankructwa firmy jako podmiotu gospodarczego, agenta i aktora zmuszonego nieraz do grania dramatu, który po prostu określony jest mianem upadłości przedsiębiorstw. Pozostaje otwarte pytanie, dlaczego współcześnie uprawiana teoria kryzysów tak mało mówi o cyklu rozwojowym firmy i miejscu w nim kryzysu? Może wynika to z relatywnie późnego pojawienia się hierarchii, tj. firm niezależnych w znacznym stopniu od żywiołu rynkowego? A może także od panowania instytucji pieniądza i presji instytucji kredytu? Te czynniki uwzględnia praktyka działających firm i były one znane uczestnikom rynku, łącznie z pierwocinami prawa, zwłaszcza drastycznie karzącego dłużnika. Współczesne przedsiębiorstwa mają już w swojej strukturze mechanizmy zapobiegania sytuacjom niewypłacalności, ale nie eliminujące aktu bankructwa, tak bliskiego pojęciu kryzysu. Pozytywnym można uznać fakt, że w literaturze przedmiotu akcentuje się określenie „ekonomiczne aspekty” upadłości przedsiębiorstw, co ułatwia instytucjom prawa rozwijać ich więź z formalnymi instytucjami gospodarczymi. Mamy jednak również zastrzeżenie – liczne ekonomiczne teorie przedsiębiorstw, w tym też uprawiane w środowisku ekonomiki instytucjonalnej, nie zapewniają pełnej przejrzystości dynamiki zmian w skali społecznoekonomicznej. Znaczący krok w tym kierunku uczyniła już ekonomiczna analiza prawa (dyscyplina znana jako law and economics), choć nadal jeszcze teoria kryzysu pozostawia ten problem na uboczu. Ryzykuję twierdzenie, że wynika to z grzechu redukcjonizmu, upraszczania wymogów operacjonizmu i chęci uprawiania analizy na wygodnym obszarze relacji ilościowych. Taka jest sytuacja na aktualnym terenie prawa upadłości firm i rachunku korzyści i nakładów, wprawionego w prognozowaniu bankructwa tych podmiotów gospodarczych. Z pomocą socjologii, politologii i – częściowo – nauki o zarządzaniu, dyskutuje się sporo o bankructwie w gospodarce rynkowej jako systemie samooczyszczania gospodarki. Duże znaczenie w doktrynach polityki przypisuje się społecznym kosztom bankructwa, ale także ujemnym następstwom dla ich kierownictwa, banków i administracji. * Na zakończenie tych rozważań nad źródłami zjawiska kryzysu ekonomicznego pozwalam zwrócić jeszcze uwagę na aktualnie dyskutowany problem przydatności koncepcji tzw. ścieżki zależności (ang. path dependence). Sygnalizuję po prostu nie tylko potrzebę analizy historycznej dla poznawania przyczyn cyklu gospodarczego, ale także zasadność tezy o następstwie zjawisk, ich przyczyn i częstotliwość dla racjonalnego prognozowania. Czy ścieżka zależności, umieszczona na wejściu do aktualnego systemu instytucjonalnego, pozwoli trafniej analizować jego dynamikę, wnikać w przyczyny konfliktów i kryzysów, aby na wyjściu systemu nakreślić wizję dalszego rozwoju? Mam tylko kilka uwag i zaleceń. Warto pamiętać, że koncepcja ścieżki zależności jest zwykłą metodą analizy, która pragnie oszacować i przetestować wewnętrzną spójność modeli zawierających postulowaną strukturę przyczynową. W naukach społecznych i w ekonomii może to być model dla pojedynczego momentu w czasie lub długookresowej równowagi w pewnym procesie. W codziennych wypowiedziach słyszymy argumenty o wielkiej roli historii, jako nauczycielki życia, ale w badaniach naukowych nie brakuje również sceptycyzmu, niepowtarzalności tego co minęło. Niezwykle sugestywne są wnioski z analizy postępu technicznego, ewolucji rozwiązań prowadzących do długotrwałego panowania pewnych standardów, albo naśladownictwa, które także może prowadzić do strat. Przykładem może być żywiołowe powstawanie aglomeracji przemysłowych i urbanistycznych, jak również wielkich centrów biznesu, które 226 w pewnym okresie rodzą kryzysy lokalne i regionalne. Uznanie zasadności zjawiska cykliczności bezrobocia może zwrotnie generować bezrobocie strukturalne. Oferta ze strony zwolenników koncepcji ścieżki zależności, kierowana także do ekonomiki instytucjonalnej, jest bogata, ale powinna być przyjmowana życzliwie, krytycznie i służyć współdziałaniu. Interesujący z tego punktu widzenia jest podział ścieżek zależności na trzy stopnie wrażliwości, odpowiadające trzem możliwym wskaźnikom efektywności rezultatów w dynamice. Pierwszy stopień ścieżki zależności oznacza istnienie wrażliwości na punkt startowy, ale nie implikuje to działania nieefektywnego. Drugi stopień zależności występuje zwykle w sytuacji posiadania ograniczonej informacji. Decyzje początkowo uznane za efektywne mogą okazać się gorsze od możliwych, ale niestety bywają nieodwracalne lub zbyt kosztowne dla zamiany. Wreszcie trzeci stopień dotyczy sytuacji, kiedy warunki początkowe prowadzą do nieefektywnego wyniku, ale taki rezultat może być poddany korekcie. Można przyjąć, że w poszukiwaniu obszarów kryzysogennych w dziejowym procesie ewolucji systemów instytucjonalnych warto korzystać także z koncepcji ścieżki zależności. Dodam, że mistrz ekonomiki instytucjonalnej Douglas C. North, wśród pięciu tez dotyczących zmian systemowych, umieścił następującą: Oszczędności uzyskiwane ze skali, komplementarności i zewnętrznego otoczenia sieci, dają przyrosty instytucjonalne i zależne od ścieżki rozwoju163 . 12.3. Obecny kryzys globalny Lawina informacji o trwającym, a może już zakończonym kryzysie, określonym – chyba nieco przesadnie – mianem globalnego, jest jeszcze w stanie dalekim od koniecznego dla opracowania syntezy i nawet rzetelnej analizy w ujęciu instytucjonalnym. W wykładzie ekonomiki instytucjonalnej pozostaje tylko możliwość przywołania pewnych twierdzeń, świadczących o randze badań tego zjawiska dla głębszego zrozumienia studiów nad ewolucją naszej cywilizacji. Zacznę od refleksji nad ekspansją działalności homo institutius, który zaczynał przed paroma milionami lat w Afryce, dysponując tylko instynktami i ograniczoną wiedzą o wzorcach zachowań wspólnotowych, przetwarzaną w pierwociny prawa zwyczajowego. Podbój znacznych obszarów Azji i Europy przyniósł tysiąclecia gromadzenia wiedzy i doskonalenia techniki produkcji oraz korzystania z instytucji napędzających dynamikę ewolucji. Pierwociny tego co dziś nazywamy konfliktami, kryzysami i depresją, znajdujemy już w przekazach historycznych. Geneza zjawiska inflacji sięga początków „psucia” monety kruszcowej w Średniowieczu, polityki finansowania wojen i wreszcie – podboju obszarów Nowego Świata i tzw. rewolucji cen. W XVIII wieku kryzysy finansowe są już tak częste, że wiedza o nich staje się częścią nauki – prawa, ekonomii i polityki. Run na banki i panika finansowa stają się zapłonami w kryzysach ekspandujących na całe gałęzie gospodarki narodowej i regiony połączone handlem międzynarodowym. Sprzężenie zwrotne między instytucjami gospodarczymi, społecznymi i politycznymi daje o sobie znać zwłaszcza w wojnach, przerastających w eskalację sprzeczności coraz większych potencjałów militarnoekonomicznych. Przejdźmy do zjawisk XX wieku, które przyniosły ludzkości lekcję kryzysu o nieznanym przedtem zasięgu i głębokości. Mam oczywiście na myśli Wielki Kryzys lat 30ych, ale pragnę do jego wpływu dodać jeszcze doświadczenia systemów gospodarczych państw uczestniczących w obu wojnach światowych. To właśnie I wojna światowa (19141918) – totalna mobilizacja potencjału gospodarczego na potrzeby frontu, centralne 163 D.C. North, Five Propositions About Institutional Change 227 planowanie i narodziny specjalistycznej nauki – ekonomiki wojennej – wzbogaciła ścieżkę zależności, na którą wkroczyła myśl ekonomiczna i jej mistrz J.M. Keynes w okresie Wielkiego Kryzysu. Wyzwanie II wojny światowej (1939-1945) miało już mniej zaskakujący charakter. Rządy totalitarne nauczyły się wydawać połowę PKB na cele militarne lub realizację programów budowy gospodarki socjalistycznej, niezagrożonej ex definitione kryzysem. Druga połowa XX wieku przyniosła liczne kryzysy – generowane zwykle przez instytucje finansowe, związane z międzynarodowymi stosunkami wymiany i powodowane przez paniki na giełdach. Trzeba jednak przyznać, że praktyka świata polityki i wielkiego biznesu potrafiła kanalizować przebieg tych faz cyklu gospodarczego i osiągnąć pozytywne wyniki w zarządzaniu, nie dopuszczając do ekspansji depresji sięgającej globalizmu. Dopiero nasz XXI wiek stworzył nową rzeczywistość i zademonstrował w pełnym świetle zjawisko kryzysu globalnego164. Spośród różnych ujęć obecnego kryzysu i raczej niezbyt licznych publikacji wyraźnie opowiadających się za ekonomiką instytucjonalną, wybrałem tylko te, które przybliżają nas do koncepcji oryginalnych, choć nieodbiegających od metod znanych w naszym programie kształcenia ekonomistów. Pierwsze spostrzeżenie dotyczy rangi obecnego kryzysu, wyznaczanej obszarem geograficznym, siłą oddziaływania na gospodarki regionalne i narodowe oraz charakterem przyczyn i następstw. Kryzysy finansowe w drugiej połowie XX wieku były nagłaśniane przez środki masowego przekazu w sposób sugerujący, że właściwie mamy już objawy choroby gospodarki światowej z tendencją do globalizacji. Tak było w roku 1973, kiedy szejkowie naftowi podnieśli drastycznie ceny ropy naftowej, co spowodowało łańcuchową reakcję na giełdach i zaburzenia w bilansach energetycznych wielu państw. W następnym dwudziestoleciu silne wstrząsy kryzysowe występowały w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Ameryce Łacińskiej, Indonezji i Japonii oraz w Federacji Rosyjskiej. Detonatorami coraz częściej były bąble spekulacyjne i niestabilność sektora publicznego. Doktryny ekonomiczne, zwłaszcza głównego nurtu, same weszły na ścieżkę prowadzącą do kryzysu swoich paradygmatów. Druga teza wiąże się już z krzepnięciem określenia globalny kryzys finansowy 20072010, z tym, że przymiotnik globalny ma bardziej uzasadnione podstawy, natomiast rok 2010 nie ma wielu zwolenników jako granica końca tego zjawiska. Dlaczego globalny? Dzięki rewolucji informatycznej mamy dowody na to, że system gospodarki opera się już na realnych systemach i sieciach stosunków międzynarodowych, które wyrosły z instytucji wymiany. Transakcje najszerzej pojmowanej wymiany zrodziły świat organizacji i relacje, które w pogoni za korzyściami napotykają na bariery, konflikty interesów, bankructwa i kryzysy. Wciąż jeszcze systemy zarządzania w takiej skali – Organizacja Narodów Zjednoczonych, Światowa Organizacja Handlu, Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy – i coraz liczniejsze systemy regionalne, subregionalne i bilateralne, wyodrębniające się i jednocześnie generujące nowe – nieformalne i formalne instytucje, przyznają się do niskiej skuteczności. Kolejny raz mogę tu zasygnalizować szansę włączenia się ekonomiki instytucjonalnej do poszukiwania pragmatycznych rozwiązań. Zagadnienie trzecie dotyczy dość powszechnego używania określenia kryzys finansowy, podczas gdy jego przyczyny leżą głębiej w matrycy instytucjonalnej. Kojarzy się to z działaniem swego rodzaju kurtyny pieniężnej (finansowej), skrywającej realny świat rzeczy, dóbr i zasobów ekonomicznych, tak przydatnej w analizach nienastawionych na rozwijanie nauki? Coraz poważniejsze analizy obecnego kryzysu prowadzą nas od opisu 164 Bogaty materiał do studiowania tych problemów znajduje się w: J. Kaliński, M. Zalesko (Red.}, Od wielkiego kryzysu gospodarczego do wielkiego kryzysu finansowego. Perturbacje w gospodarce światowej w latach 19292009. Wyd. Uniwersytetu w Białymstoku. Białystok 2009. 228 pierwszego wybuchu i początkowej fazy w reakcji łańcuchowej. Mamy już sporo analiz na temat preludium i datowanego od roku 2006 kryzysu hipotecznego w Stanach Zjednoczonych. Oto kilka interesujących wątków. Niska stopa procentowa i ogromny napływ funduszy zagranicznych stworzył w USA warunki dla łatwego pozyskiwania kredytów, które przyniosły boom w budownictwie mieszkaniowym. Sprzężenie zwrotne między łatwo dostępnym kredytom, udzielanym pod zastaw nieruchomości (hipotek) a wzrostem popytu na usługi budownictwa, staje się w pewnym momencie niebezpieczne, kiedy dłużnicy wpadają w pułapkę niewypłacalności a wierzyciele (banki) nakręcają zyski, manipulując żądaniami spłaty od słabych dłużników. Kryzys hipoteczny ujawnił się wyraźnie po upowszechnieniu się procedury sekurytyzacji, możliwości zamiany (konwersji) kredytu na papiery wartościowe dopuszczane do obrotu na rynkach kapitałowych. Jeśli zatem indywidualna pożyczka zabezpieczona hipoteką ma charakter nierynkowy, to włączona do pakietu z innymi papierami wartościowymi może służyć spekulacjom dzięki pozornie (lub nawet – teoretycznie) mniejszemu ryzyku i szansie na obniżenie stopy procentowej. W praktyce okazało się, że grupy interesów kredytodawców przenoszą ryzyko kredytowe na inwestorów. W latach 2006-2007 stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych wzrosły, a ceny nieruchomości mieszkaniowych spadły, co doprowadziło wielu dłużników do bankructwa. Uruchomiono lawinę, przerastającą w kryzys finansowy, który zaczął przelewać się poza granice Stanów Zjednoczonych w rytmie nagłaśnianych przez wielkie giełdy informacji o upadłości potężnych banków. Warto odnotować, że rynek nieruchomości w Stanach Zjednoczonych był dodatkowo aktywizowany przez rząd wspierający grupę prywatnych przedsiębiorstw (Government Sponsored Enterprises – GSE), powołanych do życia dla ułatwienia pozyskiwania taniego kredytu przez gospodarstwa domowe, szkolnictwo i rolnictwo. Status takiego przedsiębiorstwa uzyskały dwa zrzeszenia – Fannie Mae (Federal National Mortgage Association) i Freddie Mac (Federal Home Loan Martgage Association). Obie firmy nabywały od banków kredyty hipoteczne spełniające określone warunki, a więc uwalniały środki banków na dalsze kredytowanie. Spieszono więc z pożyczaniem na pozornie bardzo dogodnych warunkach – korygowanej stopy kredytu hipotecznego (ARM – Adjustable Rate Mortgage). Otrzeźwienie przychodziło po kilku latach przy wzrastających kwotach spłaty kredytu. Jeszcze groźniejsze skutki przyniosły coraz bardzie ryzykowne działania instytucji finansowych, które zaczęły szeroko wykorzystywać niebezpieczne w swej istocie metody. Przykładem były pochodne instrumenty kredytowe typu MBS (Mortgage-Backed Securities) i SDO (Collateralized Debt Obligation). Pierwsze były papierami wartościowymi, dającymi przychód w zależności od przepływów pieniężnych z kredytów hipotecznych, będących ich instrumentem bazowym. Drugie, oparte na transzach MBS umożliwiały niezwykle wysokie zyski spekulacyjne i równie wysokie straty. Pojawiły się skrajnie ryzykowne udzielanie kredytów dla osób o nieudokumentowanych źródłach dochodu. Posługiwano się dowcipnym skrótem NINJA – No Income, No Job, No Assets. Nadciągał jednak nieunikniony wstrząs. Na przełomie lat 2005-6 rynek nieruchomości był już nasycony, dłużnicy zalegali ze spłatą kredytów a wierzyciele coraz częściej liczyli na interwencję państwa. Upadłość ogłaszają pierwsze banki kredytowe, zwłaszcza nastawione na rynek subprime, handlujący nieruchomościami zabezpieczonymi bardzo słabymi hipotekami. Na globalnych rynkach finansowych nastąpił gwałtowny spadek zaufania między partnerami i wyraźny kryzys płynności. Nasilają się fuzje i przejęcia banków w Ameryce, Europie i Azji, codziennie płyną informacje o stratach ponoszonych przez kredytodawców, a następnie przez banki inwestycyjne. W październiku 2007 r. amerykański bank inwestycyjny Merrill Lynch ogłosił utratę wartości aktywów na sumę 7.9 mld dolarów, w ślad za nimi już dziesiątki wielkich banków na całym świecie. Centralny bank – Rezerwa Federalna w USA – i najwyższe władze 229 państwowe podjęły gigantyczną akcję nadzwyczajnej pomocy w formie pożyczek i dekapitalizacji w celu ratowania systemu finansowego i całej kapitalistycznej gospodarki narodowej. Dnia 7 września 2008 r. rząd amerykański przejął kontrolę nad wspomnianymi już dwoma zrzeszeniami typu GSE – Fannie Mae i Freddie Mac – będące właścicielem lub gwarantami połowy krajowego rynku kredytów hipotecznych. Ich nacjonalizacja przez zakup preferencyjnych akcji miała sięgnąć kwoty 200 mld USD. W dniu 15 września 2008 r. ogłoszono bankructwo znanego od 150 lat banku Lehman Brothers i mającego opinię najlepszego w świecie banku inwestycyjnego, wysoko notowanego na głównych giełdach. Do prawdziwej kontrofensywy ruszyła teraz potęga polityki amerykańskiej a wkrótce koalicja Unii Europejskiej oraz cała już sieć globalna finansów publicznych. Zaczęto sięgać po narzędzia uznane za niebezpieczne dla kapitalizmu, m.in. nie tylko udzielając bankrutom pożyczek państwowych, ale nawet nacjonalizując niektóre firmy prywatne. Rządowe programy walki z kryzysem już przyniosły głębokie zmiany w strukturze akcjonariatu instytucji finansowych, ale także w tych obszarach matrycy instytucjonalnej, które regulują strategię procesów wymiany w skali globalnej. Wiele ogłaszanych prognoz na temat wygasania tego kryzysu i likwidacji jego skutków nie uwzględnia koncepcji ekonomiki instytucjonalnej. Chociażby z tego powodu warto zwrócić uwagę na ofertę przedstawicieli tej szkoły współczesnej myśli ekonomicznej. * Skromną, ale inspirującą propozycję, znalazłem w artykule młodego kanadyjskiego uczonego z University of Chicago, który podjął próbę spojrzenia na obecny kryzys globalny właśnie z perspektywy teorii instytucjonalnej165. Autor proponuje traktować obecny kryzys jako kryzys instytucjonalny, który pojawił się w wyniku wzajemnej zależności organizacji finansowych oraz instytucji formalnych i nieformalnych. Zaistniała potrzeba zrozumienia mechanizmu tej współzależności, korzystając z założeń nowej ekonomiki instytucjonalnej. Autor czyni tak, prezentując formalny aparat analizy i próbując dać odpowiednią charakterystykę obecnego kryzysu globalnego. Stosuje dwa podejścia do tej tzw. żelaznej klatki systemu instytucjonalnego – od wewnątrz i od zewnątrz, aby lepiej zrozumieć dynamikę zmian i pojawienie się kryzysu. Zależność organizacji finansowych i instytucji (formalnych i nieformalnych) ujawnia się w specyficznym stanie obu stron, a mianowicie utrzymywaniu się „zakażenia legalnością” (contagion of legitimacy). W modelu służącym analizie obecnego kryzysu oznacza to, że banki inwestycyjne i organizacje usług finansowych istnieją w szerokich ramach instytucji formalnych i nieformalnych, a więc są uwięzione w „żelaznej klatce”, gdzie poddawane są swoistej homogenizacji. Sprzeciwia się temu potężny sektor organizacji finansowych, który w swoim interesie wywiera znaczący wpływ na instytucje. Autor ubolewa, że procesy kreacji, trwania, słabnięcia i śmierci instytucji dopiero niedawno są analizowane w ekonomice instytucjonalnej. Twierdzi, że wiele instytucji nie mogłoby dziś przeżyć bez aktywnego wsparcia i zgody organizacji finansowych. Wielonarodowe i ponadnarodowe korporacje, z budżetem często większym niż łączny budżet kilku państw, potrzebują pilnie legitymizacji, w związku z tym mamy obecnie do czynienia z paradoksem, gdyż nie do końca wiadomo, kto tak naprawdę jest zamknięty w „klatce” – organizacje czy instytucje? Autor proponuje, aby do analizy obecnego kryzysu globalnego wprowadzić trzy pomocnicze koncepcje, które wzbogacą analizę globalnego kryzysu ekonomicznego. Pierwsza, to tzw. odwrócona legalność (reverse-legitimacy). Chodzi o to, że organizacje ciągle się zmieniają, zaś zagregowanym efektem tych zmian jest ich homogenizacja – jednorodność, która służy także legitymizacji instytucji i usprawnia jej procesy izomorficzne 165 Suhaib Riaz, The global financial crisis: an institutional theory analysis, “Critical Perspectives on International Business” 2009 nr 1/2. s. 26-35. 230 (wspólnopostaciowość układu?). Instytucje mają przewagę nad organizacjami do momentu, kiedy mogą jeszcze gwarantować im legalność. Odwrotnie – organizacje mogą scalać siły różnych instytucji, aby zapewnić poprawę stanu legalności. Takie sytuacje obserwuje się w krajach gospodarczo nierozwiniętych i wdrażających u siebie instytucje funkcjonujące w państwach wysoko rozwiniętych. Pojawiły się takie specjalne organizacje typu strefy wolnego handlu, specjalne rejony ekonomiczne itp. Mamy zatem sytuacje, kiedy organizacje mogą odwrócić legalność instytucji w ten sam sposób, jak instytucje mogą nadać legalność organizacjom. Matryca instytucjonalna składa się z wzajemnie gniazdujących instytucji i współzależnych – wspierających i antagonistycznych – części powodujących wzrost „zakażenia legalnością”. Niepowodzenia i przeżycie instytucji lub organizacji zależy właśnie od postępu takiego zakażenia. Ta koncepcja trafnie wyjaśnia zjawisko transferu (replikacji) instytucji i organizacji w procesach transformacji ustrojowej ale także rozszerza krąg poszukiwania przyczyn obecnego kryzysu. Druga koncepcja dotyczy struktur nielegalnych (illegitimate structures), które pojawiają się, kiedy organizacje, chociaż zakażone legalnością, pragną częściowo uniknąć presji instytucjonalnej. Taka sytuacja może doprowadzić do kryzysu, ponieważ organizacje realizują cele strategii rozłączenia lub ukrywania (decoupling or concealment), tylko symbolicznie, fasadowo przystosowując się do presji instytucjonalnej. Taka buforowa strategia potężnych organizacji, prowadzona w dłuższym okresie, musi skutkować kryzysem – najpierw kryzysem legalności, potem już finansowym i instytucjonalnym. W ten sposób koncepcja druga łączy się z trzecią, która rozwija teorię dynamiki przestrzeni kryzysogennej, a więc i teorię kryzysu instytucjonalnego. Przykładem manipulacji i działania zgodnego ze strategią pozornej legalności stały się w tym okresie ogłaszane przez banki typowo inwestycyjne zmiany statutowe, pozwalające zajmować się rynkiem kredytowym. Tworzono także struktury nielegalne, działające w szarej lub wręcz kryminalnej sferze. Obserwowano zjawisko pojawiania się, rozdymania i pękania różnego typu „bąbli” spekulacyjnych, jak również upadłości licznych firm w formie przypominającej efekt domina. Zmiany form organizacyjnych miały na celu zażegnanie kryzysu legalności, wywołanego przez deinstytucjonalizację poprzedniej podstawy prawnej. * Krótkie podsumowanie tej analizy obecnego kryzysu globalnego jest przede wszystkim zachętą do studiowania bieżącego strumienia informacji w zgodzie z postulatem Tacyta, a więc sine ira et studio. Warto posłużyć się kilkoma wnioskami, które mają charakter lekcji z doświadczeń współczesnej myśli ekonomicznej, zwłaszcza dostarczanych przez ekonomikę instytucjonalną. Można przyjąć za punkt wyjścia, że wyraźne zaskoczenie ekonomii obecnym kryzysem wynikło ze zlekceważenia i po części z ignorancji w trzech ważnych kwestiach. Pierwsza to przekonanie, że skończyła się historyczna era nieprzewidywalności. Postęp naukowo-techniczny, informatyka i metody zarządzania przyczyniły się do pokonania negatywnych skutków cyklów koniunkturalnych. Łagodna polityka gospodarcza sprzyja optymizmowi społecznemu opartemu na relacjach z rynkami kapitałowymi i budownictwie. Mit zwycięstwa nad cyklem pozostawiał tylko dobre strony małych zaburzeń, które jednak rodziły innowacje jako skutek twórczej destrukcji. Druga kwestia to wciąż silna wiara, że gospodarka kapitalistyczna funkcjonuje w próżni instytucjonalnej, a rolę monitorującego zagrożenia ze strony oportunizmu pełni znakomicie rynek. Główny nurt ekonomii trzyma się tradycji, abstrahując od roli instytucji i działań regulacyjnych, głosząc apologię wyższości rynków wolnych nad regulowanymi. Nie ma tu zrozumienia teza, że rynki wolne to nie są rynki nieregulowane. 231 W kwestii trzeciej zawarte jest błędne przekonanie, że tak istotna cecha jak zaufanie wskazuje na przewagę wielkich korporacji nad zaufaniem do reszty jednostek gospodarczych. W istocie sprawy mają się inaczej. Oto w dążeniu do wysokiej reputacji korzysta się czynów niemoralnych nawet kryminalnych. W zasobach traktowanych jako aktywa specjalistyczne mogą znajdować się całe arsenały narzędzi służących korupcji i spekulacji. Nauka ekonomiczna wśród swoich osiągnięć ma także poważne teorie wzrostu gospodarczego, realokacji zasobów i ekonomię polityczną (raczej – naukowo ujętą politykę gospodarczą). Ekonomika instytucjonalna ma w tych obszarach sporo ofert pod adresem praktyki, w tym również skierowanych na obecnie podejmowane działania związane z koniecznością łagodzenia skutków kryzysu, ratowania międzynarodowych relacji wymiany, ostrzegania przed błędami korzystania z zasobów i wczesnego ostrzegania przed pułapkami doktrynalnymi. Do takich pułapek należy właśnie strategia wychodzenia z kryzysu preferująca jedną ze metod – eskalacji pomocy państwa sektorowi prywatnemu lub zaniechania regulacji na rzecz pełnej wolności rynkowej. Zalecana literatura K. Raczkowski, Zarządzanie stabilnością rynku finansowego. W: Bezpieczeństwo ekonomiczne, Wolters Kluwer, Warszawa 2012, s. 201-248. 232 13. TEORIA PROJEKTOWANIA MECHANIZMÓW GOSPODARCZYCH Wprowadzenie do wykładu ekonomiki instytucjonalnej takiego tematu uzasadniam troską o przybliżenie zagadnień współczesnej myśli ekonomicznej, które wzbogacają nie tylko teorię, ale i praktykę społeczno-gospodarczą. Bezpośrednim bodźcem stał się sygnał zawarty w przyznaniu w roku 2007 Nagrody Nobla trzem amerykańskim ekonomistom za wkład do podstaw teorii projektowania mechanizmów. Uhonorowano pionierski i mistrzowski trud Leonida Hurwicza oraz rozwinięcie koncepcji przez Erica Maskina i Rogera Myersona. Nawet wstępne zapoznanie się z treścią teorii i przykładami jej wykorzystywania pozwala umieścić jej podstawowe ujęcia w ramach ekonomiki instytucjonalnej. Jako cel tego rozdziału przyjąłem następujący zapis: przedstawić w dużym skrócie zarys teorii projektowania mechanizmów społeczno-gospodarczych, uporządkowany w trzech podrozdziałach, poświęconych kolejno – dziejom zagadnienia, strukturze teorii i próbom jej wykorzystania w praktyce. 13.1. Geneza i najnowsze dzieje Pierwociny rozważań na temat mechanizmów, w tym – mechanizmów społecznych i gospodarczych, znajdziemy w prehistorii i historii, także w ewolucji matryc instytucjonalnych u różnych ludów i na różnych terytoriach. W swoim noblowskim wykładzie (8 grudnia 2007 r.) R. Myerson nawiązał do znanego dzieła Ksenofonta Ekonomika (IV wiek p.n.e.) i ustroju antycznej Grecji. Model i układ instytucjonalny Hellady eksponował zagadnienie motywacji pracowników gospodarstw rolnych oraz troskę o utrzymanie statusu właścicieli w instytucji polis, a więc ówczesnego państwa. Mamy przeto okazję do analizy postaw niewolników i robotników rolnych, ich relacji z pryncypałem w ramach gospodarstwa domowego i rolnego, a więc już w schemacie prostego mechanizmu społecznego i ekonomicznego. W takich miastach-państwach, jak Ateny, Teby, Korynt i in. polis, te mechanizmy różnicowały się i generowały tak istotne i dzisiaj instytucje, jak demokracja, systemy wyborów społecznych, funkcjonowanie rynków, przemiany w strukturach własności oraz zarządzaniu funduszami społecznymi. Historia porównawcza ustrojów społecznych dostarcza wciąż nowych dowodów świadomej ingerencji podmiotów władzy i gospodarki na rzecz doskonalenia struktur instytucjonalnych. Rewolucja przemysłowa i dzieje kształtowania się ustroju kapitalistycznego przyniosły zmianę akcentów w myśli ekonomicznej, a mianowicie wysunięcie na pierwszy plan procesu produkcji. Problem właściwej alokacji ograniczonych zasobów niezwykle silnie scalał poczynania organizatorów produkcji, technologów i przedsiębiorców. Sprzężenie zwrotne między rozwojem wymiany międzynarodowej, mechanizacją produkcji i transportu, jak również industrializacją, mechanizacją i elektryfikacją wymuszało racjonalizację działań na wszystkich polach życia społecznego. W samym tylko obszarze zajmowanym przez doktryny ekonomiczne coraz częściej projektowanie doskonalszych rozwiązań problemu efektywnej alokacji ograniczonych zasobów przy pomocy lepszych narzędzi, zwłaszcza maszyn, ulega przyspieszeniu i rozszerzeniu na mikro i makroekonomię. Chodzi nie tylko o agrotechnikę i maszyny w fabrykach i transporcie, ale o przeniesienie samej teoretycznej koncepcji maszyny i mechanizmu na wielkie układy instytucji społecznych i gospodarczych. Poszukując precyzji w przekazywaniu informacji w relacjach związanych z nauką korzysta się coraz szerzej z języka matematyki. Rezultaty stają się kolejnym bodźcem w projektowaniu nowych rozwiązań dla potrzeb ekspandującej gospodarki. Poszukiwanie analogii dla lepszego ujęcia opisu pewnych zjawisk jest znane od zarania dziejów i nieobce praktycznie wszystkim doktrynom społecznym, gospodarczym i 233 politycznym. Mistrz szkoły klasycznej w ekonomii Adam Smith korzystał wiele z analogii niewidzialnej ręki przy wyjaśnianiu mechanizmu rynkowego, na którym spotykają się egoiści typu homo oeconomicus. Fizjokraci posługiwali się analogią organizmu ludzkiego, sugestywnie opisując obieg dóbr między klasą wytwórców, rzemieślnikami i warstwami „jałowymi”, ale jakże potrzebnymi dla kierowania, zarządzania, szerzenia oświaty i obrony kraju. Proponowany mechanizm sterowania życiem społeczno-gospodarczym preferował wprawdzie wolę monarchy, ale już w polityce gospodarczej podkreślał znaczenie produkcji rolniczej i górniczej. Zwycięstwo koncepcji liberalnych w połowie XIX wieku opierało się silnie na eksponowaniu motywów gospodarującej jednostki, które jednak należało godzić z obiektywnie występującą rzadkością zasobów. Doktryna neoklasyczna i klarowność prezentacji matematycznych schematów i modeli rodzącej się ekonometrii torowały drogę projektowaniu doskonalszych mechanizmów gospodarczych. Warto w tym miejscu przypomnieć proste modele wymiany rynkowej, opracowane przez Cournota i Walrasa, korzystające z zasady równowagi podaży i popytu oraz rachunku operującego wielkościami krańcowymi. Nieograniczone chęci i życzenia jednostki znajdują już rozsądne granice zaś analiza indywidualnych motywów pomaga wyjaśniać teorię ceny. Problemy efektywności alokacji zasobów i tak istotnego zjawiska, jakim jest konkurencja, otrzymały ogromną pomoc od dynamicznie rozwijającej się teorii gier i probabilistyki. Znane obecnie koncepcje von Neumanna, Morgensterna i Nasha stały się podstawą nauki o podejmowaniu racjonalnych decyzji w wielu dziedzinach praktyki. Coraz częściej samo pojęcie mechanizm definiowane jest w języku matematyki. Czołowi przedstawiciele teorii projektowania mechanizmów dość zgodnie podkreślają rolę pewnej dyskusji na temat efektywności ustrojów społeczno-gospodarczych. Chodzi mianowicie o dyskusję wywołaną w 1920 r. artykułem von Misesa, który dowodził, że w gospodarce socjalistycznej nie można stosować racjonalnego rachunku. Zagadnienie było niezwykle aktualne i propagandowo nośne na Zachodzie. Przecież bolszewicy prowadzili już eksperyment tworzenia podstaw ekonomicznych dla ustroju socjalistycznego, eliminując instytucję prywatnej własności środków produkcji i rozbijając mechanizm wymiany rynkowej. Odwadze rewolucyjnej przywódców nie towarzyszyła znajomość projektu mechanizmu funkcjonowania gospodarki socjalistycznej. Wizja roztaczana przez przywódców partii, wspierana przez nielicznych ekonomistów i realizowana w atmosferze krwawej walki z kontrrewolucją, była nazbyt ogólna, oparta błędnie na przekonaniu o potędze klasy robotniczej i międzynarodowej solidarności świata pracy. Na łamach zachodnich periodyków starli się autentyczni naukowcy, wysuwając szereg istotnych argumentów. Mises uznał cenę rynkową za optymalne narzędzie rachunku gospodarczego, której nie zastąpi cena sztucznie i arbitralnie narzucona przez organ władzy wdrażającej zupełnie nowy ustrój społeczny. Wprawdzie Lenin i jego zwolennicy twierdzili, że odziedziczony po kapitalizmie system kierowania produkcją, zwłaszcza przemysłową, jest tak prosty, że pozwala zwykłej gospodyni domowej kierować wielką socjalistyczną fabryką, ale codzienne efekty radzieckiej Rosji dalekie były od tego ideału. Polski uczony Oskar Lange wysunął niezwykle sugestywny argument, twierdząc, że dzięki wytrwałej pracy analitycznej centralnego planifikatora, wspartej polityką państwa dyktatury proletariatu, nie stroniącą od zwykłej metody prób i błędów, będzie powstawać realna cena dla potrzeb racjonalnego rachunku gospodarczego. Dyskusja uległa raczej rozmyciu i pozostała zagadnieniem marginesowym we współczesnej myśli ekonomicznej. Trzeba jednak przyznać, że wskazała ona na granice roli, którą przypisywano teorii cen w poczynaniach oceniających (wartościujących) instytucje niecenowe. Wielki uczony Friedrich Hayek pisał (1945), że problemem społecznym nie jest tylko zagadnienie, jak dokonywać alokacji danych zasobów, ale raczej jak zapewnić lepsze wykorzystanie zasobów znanych każdemu członkowi społeczeństwa i służących do realizacji 234 celów, których względne znaczenie znają tylko te jednostki. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z problemem wykorzystania wiedzy, której nie ma nikt w jej całości i po prostu jej nie ogarnia. Takie intelektualne wyzwanie podjął w latach 70-ych Leonid Hurwicz. Warto w tym miejscu przedstawić krótko jego interesującą drogę życiową. Wieść o Nagrodzie Nobla uczyniło nazwisko tego uczonego znanym na całym świecie i wywołało sporo zamieszania. Leonid Hurwicz urodził się 21 sierpnia 1917 r. w Moskwie, zatem w wielu gazetach można było wyczytać, że to Rosjanin. Podawano jednak i to, że zdobył dyplom Uniwersytetu Warszawskiego w 1938 r. Kiedy więc w 1994 r. otrzymywał tytuł doktora honorowego naszej SGH i świetnie operował językiem polskim, cieszyliśmy się zwyczajnie z tego, że mamy pierwszego noblistę w ekonomii. Wszędzie jednak podkreślano, że to są trzej uczeni amerykańscy, publikujący w języku angielskim i legitymujący się wykształceniem zdobywanym w czołowych uczelniach Stanów Zjednoczonych. Obecnie wiele nieporozumień wyjaśniono i uwaga została skierowana na właściwe tory – analizę dorobku i perspektywy wykorzystania teorii projektowania mechanizmów społecznych, w połączeniu z widoczną już ekspansją ekonomiki instytucjonalnej. Rodzina Hurwiczów dzieliła losy tych, którzy w latach I wojny światowej wyjechali w głąb imperium, chroniąc się przed okupacją niemiecką. Na początku 1919 r. powróciła do Warszawy i w latach II Rzeczpospolitej zapewniła młodemu Leonidowi solidne wykształcenie prawnicze. Tuż przed wybuchem wojny wyjechał z Polski, unikając – jak sam pisał – losu polskich Żydów zamordowanych w latach okupacji. Studia w różnych dziedzinach – ekonomii, matematyki, prawa i stosunków międzynarodowych – realizowane w znanych uczelniach (London School of Economics, Instytut Wyższych Studiów Międzynarodowych w Genewie, Uniwersytet Harvarda, Uniwersytet Chicagowski), pozwoliły mu podjąć badania problemów niezwykle złożonych, wymagających wstępnego uporządkowania do postaci pozwalającej sięgnąć do metod matematycznych. Hurwicz znalazł się wśród liderów ekonometrii i teorii gier, wspomagających ośrodki podejmujące wyzwania współczesnej gospodarki i politykę doskonalenia mechanizmów sterowania życiem społeczno-gospodarczym. Tytuł doktora nauk uzyskał raczej późno, bo w 1980 r. na Northwestern University, a następnie pracował w wielu renomowanych uczelniach i najdłużej jako profesor Minnesota University w Minneapolis. Dziennikarze z podziwem pisali o podeszłym wieku Noblisty i jego ogromnej aktywności naukowej, zwłaszcza w tworzeniu własnej szkoły myśli ekonomicznej. Nagroda Nobla przyszła – niestety – zaledwie 10 miesięcy przed jego śmiercią 24 czerwca 2008 r. Zainspirowany dyskusją na temat efektywności mechanizmu planowania w gospodarce socjalistycznej, L. Hurwicz dokonał w latach 60-ych udanego wprowadzenia dyskusji o efektywności systemów gospodarczych na obszary ekonomii matematycznej. Zapewnił nie tylko odpowiedni stopień precyzji wyjściowym tezom swego modelu, ale także ich formalizację i przeprowadzenie dowodu. Zaproponował skupienie wysiłku badawczego na selekcji efektywnego mechanizmu ze zbioru alternatywnych możliwych mechanizmów społeczno-gospodarczych, wśród których wyróżniał klasę systemów zdecentralizowanych166. Pojęcie mechanizm jest tu traktowane jako wartość zmiennej, której przestrzeń zmienności jest zbiorem możliwych mechanizmów. Konkretna analiza takiego mechanizmu wymaga wiedzy o kosztach jego działania, wpływach bliższego i dalszego otoczenia, a przede wszystkim o indywidualnych preferencjach jego agentów, z natury rzeczy będących informacją rozproszoną, asymetryczną i starannie chronioną. Ten kluczowy problem Hurwicz rozwiązał w stopniu wystarczającym i jednocześnie otwierającym nową rundę dyskusji. 166 Do głównych publikacji z tego zakresu zalicza się: L. Hurwicz: Optimality and informational efficiency in resource allocation processes, w: Arrow, Karlin and Suppes (eds.), Mathematical Methods in the Social Science, Stanford University Press, 1960; oraz On informationally decentralized systems, w: Radner and McGuire, Decision and Organization, North Holland, Amsterdam 1972. 235 Paradoks jednoczesnego niedostatku i nadmiaru informacji przejawia się w realnych ograniczeniach funkcjonowania mechanizmów społecznych, w których zawsze znajdują się jednostki ludzkie. Historia operuje przykładami zdobywania doświadczeń w odwiecznych procesach wymiany, targowania się i zawierania kontraktów dalekich od ideału wzajemnego zaufania stron. Bogaty materiał do analizy napływał z praktyki prowadzenia różnych gier, podczas których ścierały się interesy poszukiwaczy fortun i powstawały koncepcje metod sprzyjających wyższemu prawdopodobieństwu wygranej. Hurwicz wykorzystał procesy gry jako analog do konstruowania mechanizmów społecznych. Mechanizm jest wszak pewną formą gry, w której daje znać o sobie prywatność jej uczestników, jako nieodłączna sfera indywidualnego życia jednostki. W każdej grze, w każdym mechanizmie społecznym, znajomość informacji prywatnej decyduje o sukcesie, efektywności działania i – niestety – jest ona barierą niedającą się w pełni pokonać. Wkład Hurwicza polegał na tym, że sprecyzował i rozwinął model komunikowania się, wymiany informacji w procesie gry i funkcjonowania mechanizmu, uwzględniającej czynnik zgodności motywów (incentive compatibility) postępowania jednostek. To pojęcie należy do podstawowych składników teorii projektowania mechanizmów społecznych i teorii projektowania gier. Możemy teraz przejść do krótkiej prezentacji wkładu pozostałych laureatów, którzy sami przyznają Hurwiczowi pierwsze miejsce w tworzeniu zrębów i całej konstrukcji teorii projektowania mechanizmów. Roger Bruce Myerson urodził się 29 marca 1951 r. Stopień bakałarza, magistra i doktora z matematyki stosowanej uzyskał w Harvardzie (1973 i 1976). Jako profesor ekonomii pracował w latach 1976-2001 w Northwestern University Kellog School of Management. Następnie zaangażował się jako profesor ekonomii w University of Chicago. Należy do światowej czołówki ekonomii matematycznej, zasilającej publikacjami ekonometrię, ekonomię matematyczną i teorię gier. Szeroko znane są jego książki Teoria gier: analiza konfliktu (Game theory: analysis of conflict,1991) oraz Modele probabilistyczne dla podejmowania decyzji ekonomicznych (Probabilisty models for economic decisions, 2005). Spośród jego licznych publikacji wyraźnie rysują się te, które wniosły wiele do rysującej się teorii projektowania mechanizmów społecznych167. Zasłużył się także dla teorii przetargów (aukcji, licytacji), proponując ujęcia interesujące praktyków168. Za największy sukces trzeba jednak uznać wprowadzenie do teorii mechanizmów społecznych zasady ujawnienia (revelation principle). Ta zasada wiązała się ściśle z koncepcją Hurwicza – konstruowania mechanizmów pozwalających łączyć społeczne decyzje z posiadaną przez społeczeństwo informacją, zwłaszcza przełamywać opory przed ujawnieniem informacji prywatnej. Problem był podejmowany wcześniej (w latach 70-ych XX wieku) przez takich wybitnych uczonych, jak Aumann, Gibbard, Harsanyi, Dasgupta, Hammond, Harris, Townsend, Rosenthal i także Eric Maskin. Dyskusja koncentrowała się wokół idei możliwych rodzajów równowagi we wszystkich grach, które można zaprojektować z uwzględnieniem różnych mechanizmów koordynacji. Przydała się znakomicie koncepcja równowagi Nasha, jako punkt odniesienia do oryginalnych ujęć. Na Harvardzie studiował również urodzony w Nowym Jorku 12 grudnia 1950 r. Eric Stark Maskin, pochodzący z rodziny amerykańsko-żydowskiej i głęboko zaangażowany w teorię gier, aukcje, ochronę patentową wynalazków i w analizę systemów ordynacji wyborczych. Na Harvardzie studiował przez pewien czas pod kierunkiem Kennetha J. Arrowa, znanego jako współtwórca (wspólnie z G. Debreu) teorii równowagi ogólnej. Po uzyskaniu stopnia doktora nauk w 1976 r. pracował przez parę lat w angielskim Cambridge, a 167 Przykładowo wymieniam: R.B.Myerson, Mechanism design, Discussion Paper No.769 , Sept. 1988; Nash equilibrium and the history of economic theory, “Journal of Economic Literature” 1999 vol. 36, s. 1067-1082. 168 Por. R.B.Myerson, Optimal auction design, “Mathematics of Operation Research” , 1981, nr 1, s. 58-73. 236 następnie w Massachusetts Institute of Technology. Od 1984 r. jest profesorem nauk społecznych w Institute of Advanced Study w Princeton. Polem dużych osiągnięć stały się badania prowadzone przez Maskina nad rynkiem patentów oprogramowania (software patents). Wbrew rozpowszechnionym poglądom dowodził, że prawo patentowe może stać się raczej hamulcem niż stymulatorem innowacji. Statystyki potwierdziły, że postęp w technologii półprzewodników, konstrukcji komputerów i tworzeniu oprogramowania był szybszy w okresie słabej ochrony patentowej. Maskin podkreślał także wpływ koncepcji głoszonych przez Hurwicza na jego zainteresowania, które wymagały właśnie twórczego scalania w ramach jednolitej analizy zagadnień społecznych i gospodarczych z rygorami prezentacji w języku matematyki. Twierdził, że tak może być potraktowana rodząca się inżynieria społeczna. Jako doniosły wkład Maskina do teorii projektowania mechanizmów społecznych uznaje się rozwinięcie teorii implementacji, z którą bliżej zapoznamy się w następnym podrozdziale. 13.2. Struktura teorii Dla potrzeb tego wykładu korzystam z uproszczonej struktury, której konstrukcją nośną są fragmenty i składniki teorii projektowania mechanizmów, z którymi mogłem zapoznać się w dostępnych publikacjach, zwłaszcza prezentowanych już laureatów Nagrody Nobla. Posłużę się prostym rysunkiem. Koncepcja zgodności motywacyjnej Teoria implementacji Ogólna teoria mechanizmów Zasada ujawnienia Rys. 13.1. Struktura teorii projektowania mechanizmów społecznych. Szeroko znany model analizy czarnej skrzynki, którą w tym przypadku jest teoria projektowania mechanizmów społecznych, ma na wejściu dopływ informacji z pewnego zbioru systemów (tj. właśnie – mechanizmów!) zdecentralizowanych. Ta skrzynka ma przetwarzać informację i na wyjściu dostarczyć wzorzec mechanizmu także zdecentralizowanego, ale lepszego169. Zaskakujące – na początku – może być świadome wykorzystanie analogii realnego mechanizmu zdecentralizowanego do naszej skrzynki, która ma wygenerować wzorzec proponowany do wdrożenia w praktyce. Z tych względów warto umieścić już we wnętrzu skrzynki, jako pierwszy – położony blisko wejścia – składnik, którym jest oczywiście ogólna teoria mechanizmu. W związku z tym – kilka uwag. 169 L. Hurwicz, S. Reiter, Designing Economic Mechanisms, Cambridge University Press, 2006, s. 1-7. 237 Musimy pamiętać, że wciąż pozostajemy pod presją zdobyczy technicznych i tradycji zawartej w definicji mechanizmu, jako części maszyny lub urządzenia, składającego się z zespołu współpracujących ze sobą elementów, które wykonują pewną czynność. Potrzebna jest zatem swoista inżynieria – społeczna, gospodarcza i polityczna, aby oderwać się od myślenia w kategoriach technologii. Nasza skrzynka to oryginalny wytwór myśli – to mechanizm produkujący mechanizmy do projektowania mechanizmów. Ważna jest także uwaga związana z postulatem precyzyjnego formułowania koncepcji, aż po wymóg korzystania z metod matematycznych. Jeden z często cytowanych specjalistów tej materii zdefiniował pojęcie mechanizmu społecznego następująco: mechanizm społeczny (gospodarczy) jest to określona przestrzeń dla wymiany indywidualnych komunikatów oraz funkcji celu, która wyznacza wektory komunikatów i przekształca je w decyzje społeczne i transfery170. Można śmiało twierdzić, że dla wielu studiujących te problemy konieczny jest przekład tego zdania na język bliższy codziennemu. Dla studiujących ekonomikę instytucjonalną warto pamiętać, że mechanizm można ująć jako strukturę matematyczną, modelującą instytucje, poprzez które każda działalność ekonomiczna jest prowadzona i koordynowana. Z łatwością dostrzeżemy bliskość tych koncepcji z językiem ekonometrii i teorii gier, kiedy modele matematyczne dają rozwiązania przydatne praktycznym analizom. Z arsenału ogólnej teorii mechanizmu czerpiemy silnie powiązane informacje, układające się w trzy główne składowe teorii projektowania mechanizmów społecznogospodarczych, a mianowicie: 1) koncepcji zgodności motywów, 2) zasady ujawnienia, 3) teorii implementacji. Oto ich zwięzła prezentacja. Koncepcja zgodności motywacyjnej (incentive compatibility) odnosi się przede wszystkim do pożądanego stanu zachowań uczestników gry prowadzonej wewnątrz mechanizmu społecznego, który określa jego dominującą strategię w procesie realizacji założonego celu. Trzeba przyznać, że nawet określenie podane przez Hurwicza nie jest klarowne, bowiem przedwcześnie uwzględnia więź z inną składową teorii projektowania mechanizmów, o której wkrótce powiemy. Otóż Hurwicz pisał, że mechanizm jest zgodny motywacyjnie, jeśli dominującą strategią każdego uczestnika jest przekazywanie prawdziwej informacji prywatnej171. Przez dominującą strategię uczestnika gry rozumie się jego optymalny wybór, niezależny od wyborów innych uczestników. Nie trudno zauważyć, że mamy tu do czynienia z nagromadzeniem wręcz nierealnych warunków, niemożliwych do spełnienia w ramach standardowej gospodarki wymiennej. Co ważniejsze, także ujęcie znane jako optimum w sensie Pareto, nie może być osiągnięte w systemie, w którym istnieje prywatna informacja! Należało szukać innych podejść, pozwalających obejść rafy prywatnej informacji i trafniej przewidywać zachowania graczy i końcowy efekt na wyjściu mechanizmu gospodarczego. Na pierwszym miejscu znalazł się postulat obniżenia progu wymagań wobec pojęcia równowagi przyjętej w tezie o dominującej strategii. Upowszechniona w teorii gier i w podręcznikach ekonomii tzw. równowaga Nasha, posłużyła za punkt odniesienia w dyskusji na temat obniżenia progu wymagań stawianych projektowaniu efektywnych mechanizmów społecznych. Przypomnę, że równowaga Nasha, uwzględniona w teorii gier, jest rodzajem strategii, zgodnie z którą strategia każdego z graczy jest optymalna, zakładając wybór strategii jego przeciwników za ustalony. Taka równowaga jest stabilna, ponieważ gracze nie mają powodów odstępowania od strategii równowagi. Równowaga Nasha nie musi być efektywna w sensie Pareto, jak wymownie świadczy o tym szeroko spopularyzowany dylemat więźnia. Dyskutanci skupili zatem uwagę na analizie szerszego zbioru mechanizmów i możliwości odstąpienia od zbyt rygorystycznej tezy zawartej w równowadze Nasha. 170 171 M.O. Jackson, Mechanizm Theory, 2003, dostępne w Internecie. L. Hurwicz, On informationally decentralized systems…, op.cit. 238 Bariera prywatnej własności jest elementem większej całości ograniczeń motywacyjnych (incentive constraints), sięgających istotnych problemów psychologii społecznej i racjonalizmu jednostki. Projektanci, konstruktorzy i planiści mechanizmów społecznych mają najczęściej do czynienia z dwoma rodzajami ograniczeń motywacyjnych. Pierwsze, określane jako ograniczenie informacyjne, polega na zatajeniu prywatnej informacji przez jedną ze stron, co pogłębia ogólną asymetrię informacji. Drugie, nazywane strategicznym, kiedy jednostki nie chcą podporządkować się wymaganiom planu (projektu) i podejmują skryte szkodliwe działania. Pierwsze ograniczenie rodzi zjawisko selekcji negatywnej (adverse selection), tj. odrzucenie jednostek niespełniających wymaganych warunków. Jednostki potrzebują bodźców do uczciwego, szczerego przekazania swoich informacji. Drugie – sytuację pokusy moralnej (moral hazard), wywołującej zwykle nie tylko konflikty etyczne, ale również skutki prawne. W tym przypadku jednostki oczekują bodźców do podporządkowania się warunkom projektu. Te zagadnienia możemy jeszcze raz omówić, posługując się rysunkiem 13.2. Selekcja negatywna Pokusa moralna Kominikaty Typ1 (informacja prywatna) Rekomendacje Pierwsza deklarowana strategia (kłamstwo?) Pierwsza strategia reaktywna (posłuszeństwo?) Pierwsze działanie N-ta strategia reaktywna (posłuszeństwo?) N-te działanie Ogólny mechanizm koordynacji Typ N-ty (informacja prywatna) N-ta deklarowana strategia (kłamstwo?) Źródło: R.Myerson, Wykład 8.12.2007. Rys. 13.2. Mechanizm zgodności motywacyjnej. Na wejściu do skrzynki mechanizmu koordynacji znajdują się typy informacji prywatnej, związane z preferencjami uczestników gry, a na wyjściu – ich wynikowe (reakcje) działania. Wewnątrz układu strumienie komunikatów przenikają się ze strumieniami rekomendacji, nasycone skłonnościami do skrywania prywatnej własności i przyjmowanej strategii. W tyglu ogólnego mechanizmu koordynacji rodzą się działania typowe dla mechanizmu zgodności motywacyjnej. Jako bliskie otoczenie (środowisko) występują procesy selekcji negatywnej i pokusy moralnej. Możemy teraz poznać niezwykle ważny składnik teorii projektowania mechanizmów społeczno-gospodaczch, a mianowicie – zasadę ujawnienia (revelation principle). Ta zasada pozwala opracować charakterystyki wyników (wyjścia systemów) wszystkich możliwych 239 równowag wszystkich gier, które mogą być zaprojektowane z różnymi mechanizmami koordynacji. Twierdzi się, że zasada ujawnienia pozwala wiarygodnemu mediatorowi opracować plan – bez utraty tego co ogólne, istotne i cenne – w którym uczciwość i zdyscyplinowanie będą lepiej traktowane przez każdego. Posłużę się dwoma cytatami R. Myersona w celu przybliżenia treści zawartych w zasadzie ujawnienia172. Cytat 1. Zasada ujawnienia jest koncepcją techniczną, która pozwala nam budować ogólne twierdzenia na temat realności wykorzystania reguł alokacji w warunkach ograniczeń motywacyjnych i w problemach ekonomicznych obciążonych negatywną selekcją i pokusą moralną. Cytat 2. Zasada ujawnienia mówi nam, że dla każdego ogólnego mechanizmu koordynacji, każdej równowagi w strategiach racjonalnego komunikowania się agentów ekonomicznych, może być opracowany symulator, jako ekwiwalentny, zgodny motywacyjnie, bezpośrednio ujawniający mechanizm, w którym wiarygodny mediator maksymalnie centralizuje komunikację i opracowuje uczciwe i elastyczne oraz racjonalnie zrównoważone strategie dla agentów. To właśnie problem konstrukcji symulatora, równoznacznego z pojęciem bezpośredniego mechanizmu (direct mechanism), zapewnia sprzężenie zwrotne miedzy koncepcją zgodności motywacyjnej, ograniczeniem w postaci informacji prywatnej i zasadą ujawnienia, przybliżając teorię projektowania mechanizmów społecznych do kompromisowego, ale lepszego rozwiązania sprzeczności. Jeszcze raz posłużmy się grafem dla wyjaśnienia procesu budowy symulatora173. PRYNCYPAŁ Bezpośredni mechanizm ujawnienia Oznaczenia: mΘ mΘ… mΘ1 1 Agenci – 1, … , n Prywatna informacja - Θ n … Memoriały z prywatną informacją agenta – mΘ Θ1 Θ 1 ... A G n E N C I Rysunek 13.3. Bezpośredni mechanizm ujawnienia. 172 R.Myerson, Revelation principle. Tekst z 1986r., dostępny w Internecie. Chicago.edu/~myerson/research/revnprl.pdf. 173 Korzystam z grafów i treści cennej publikacji University of Kalifornia, Berkeley: B. Köszegi, Mechanism Design, Spring 2006. Dostępna w Internecie. 240 Zespół uczestników gry – agenci A, posiadający pewną informację prywatną θ, która dociera wraz z komunikatem mθ (message) do pryncypała. Pryncypał jest teraz w roli konstruktora symulatora, wystarczająco sprawnego dla transformacji dostarczonych komunikatów i zawartej w nich prywatnej informacji agentów w bezpośredni mechanizm ujawniający także prywatne informacje agentów prowadzonej gry. W ten sposób wymóg zgodności motywacyjnej zostaje spełniony w sposób wystarczający dla zaprojektowania i zaoferowania mechanizmu społeczno-gospodarczego. * Prezentacja trzeciego komponentu teorii projektowania mechanizmów gospodarczych wymaga dużej ostrożności, ponieważ adaptacja angielskiego wyrażenia implementation w polskim języku nauk społecznych nie jest jeszcze zakończona. Lepiej jest w informatyce, gdzie implementacja oznacza konkretny sposób wykonania pewnej koncepcji dotyczącej sprzętu lub oprogramowania. W medycynie zadomowiła się implantacja, jako operacja wszczepienia. Pozostaje zatem ostrożne korzystanie ze słowników, w których implementacja oznacza wprowadzenie (np. w życie i do praktyki), realizację, wdrożenie, wcielenie i po prostu… implementację. Postanowiłem się posłużyć noblowskim wykładem Erica Maskina, który wyjaśnił ważną kwestie – Jak implementować cele społeczne?174 Wydaje się, że Maskin w pojęciu implementacja położył nacisk na taką czynność projektanta, jak kompletowanie elementów teorii z troską o jej efektywną spójność. Interesujący jest także fakt, że całą problematykę analizy mechanizmów gospodarczych umieścił w ramach ekonomiki instytucjonalnej. W swoim noblowskim wykładzie teorię projektowania mechanizmów przedstawił Maskin jako „inżynieryjny” dział ekonomii, wskazując na następujące różnice w podejściu. Otóż teoria ekonomiczna koncentruje badania na istniejących instytucjach gospodarczych, pragnąc wyjaśnić lub przewidzieć pozytywne lub negatywne efekty (wyniki, rezultaty), generowane przez te instytucje. Teoria projektowania mechanizmów wyraźnie odwraca kolejność badań, zaczynając od identyfikacji efektu, zwłaszcza w powiązaniu z określonym celem społecznym. Następnie pyta o to, czy można odpowiednie mechanizmy (instytucje) zaprojektować tak, aby uzyskać wyznaczony cel. Pozytywna odpowiedź prowadzi do kwestii – w jakich formach powinien działać taki mechanizm – normatywnej czy proskryptywnej. Według Maskina, teoria implementacji jest częścią teorii projektowania mechanizmów, która – przy danym celu społecznym – określa, kiedy możemy projektować mechanizm, którego przewidywane efekty (tj. zbiór zrównoważonych wyników) okażą się zbieżne z pożądanymi rezultatami, odpowiednimi dla tego celu. Maskin zwraca uwagę na klarowne operowanie pojęciami wykorzystanymi w podanej definicji. I tak, wynik, czy też efekt i rezultat, trzeba rozumieć w zależności od kontekstu. Przykładowo z punktu widzenia rządu (government), któremu przypisano zadanie dostarczania dóbr publicznych, efekty prezentuje się wskaźnikami typowymi dla infrastruktury, potencjału bezpieczeństwa państwowego, ochrony środowiska i systemu oświaty. Z punktu widzenia elektoratu – liczba kandydatów pełniących urzędy publiczne; dla licytatora w aukcji – sprzedaż zleconych aktywów i właściwa alokacja wystawionych aktywów; dla nabywcy i konstruktora domu – specyfikacja kosztów. Podobnie układa się tablica standardów przy określaniu wyników jako pożądanych i optymalnych. Tak więc, oceniając wybór dóbr publicznych według kryterium maksymalizacji zysku społecznego netto, odwołujemy się do kwestii – czy decyzja związana z dobrem publicznym maksymalizuje społeczną korzyść brutto – minus koszt jej uzyskania? Z kolei polityczna walka wyborcza – jej drastyczne metody – nie muszą być uznane za rozwiązanie 174 E. Maskin, Mechanism Design Theory: How to Implement Social Golas, Nobel Lecture, December 8, 2007. Poprawiona w lutym 2008 r.wersja wykładu jest dostępna w Internecie 241 optymalne tylko w przypadku kompletnego wyeliminowania konkurenta. Podczas aukcji korzysta się z dwóch alternatywnych kryteriów – 1) alokacji efektywnej, sprzedaży oferującemu najwyższą wartość i 2) sprzedaży po najwyższej cenie ustalonej przez licytatora (tj. maksymalizacja utargu). Nabywca domu i jego budowniczy wynik transakcji uznają za optymalny, jeśli wyczerpane zostały potencjalne korzyści obu stron, tj. osiągnięto optimum w sensie Pareto i zgodności indywidualnej racjonalności. Warto jeszcze wskazać na stosowane w tej części teorii projektowania mechanizmów pojęcie projektant mechanizmu (mechanism designer), także uzależnione od subiektywnego punktu widzenia autora wypowiedzi. Nie naruszając dobrych układów ze światem techniki i inżynierów, pamiętając, że w naszych badaniach pojęcie mechanizm oznacza także instytucję, procedurę lub grę projektowane dla określonego celu, musimy także inaczej podejść do projektanta. W przypadku projektowania lepszej instytucji w sektorze publicznym, jako projektanta widzimy rząd, który pragnie doskonalić metody dostarczania dóbr publicznych, wyznaczania ich ilości i jakości oraz kwot finansowania. Rząd organizuje także przetargi w procesie prywatyzacji własności państwowej, wyznacza reguły i formy prowadzenia aukcji. Z kolei mechanizm wyborów powszechnych jest po prostu procedurą wyborczą, opartą na pewnej zasadzie, np. pluralizmu lub przez wybranych delegatów. W niektórych państwach są one już określone w konstytucji, a przeto jako projektanci występują zespoły twórców ustawy zasadniczej. A na szczeblu najniższym – jednostek kupujących i sprzedających – zachodzą relacje wymiany i występuje instytucja kontraktów, w której strony występują jednocześnie jako projektanci mechanizmu. Na wysokich szczeblach projektowania mechanizmów społecznych i gospodarczych występuje kilka problemów, z którymi projektanci nie zawsze mogą sobie poradzić. Sektor publiczny i rząd jako projektant znajdują się w pozornie prostej sytuacji, a mianowicie – projektant już na początku swoich działań wie, jaki wybór w zakresie dóbr publicznych jest optymalny! Zatem, cóż prostszego – należy uruchomić aparat legislacyjny, aby otrzymać znany efekt. Podobnie wielkie aukcje prowadzone są w sytuacji, kiedy rozgrywający zna uczestnika przetargu oferującego najwięcej i mógłby mu po prostu oddać część własności państwowej. Mamy do czynienia z paradoksem – rząd i aukcjoner nie są (zazwyczaj) zainteresowani taką wstępną informacją. Jak można to tłumaczyć? Otóż projektanci biorą pod uwagę fakt, że wybór dóbr publicznych według kryterium maksymalizacji korzyści zależy od preferencji obywateli. Rząd na tym etapie projektowania nie może jeszcze dostatecznie wyraźnie i odgórnie określić optimum wyniku. Wybiera się zatem drogę pośrednią – niech projektowany mechanizm sam generuje informację o tym, jak ma się realizować. Wszak problem może się nasilać, stawać trudniejszym wraz z pojawianiem się indywidualnych motywów wśród uczestników (obywateli lub uczestników przetargu), które skłaniają do skrywania prywatnych informacji. Zachodzi potrzeba ponownego uznania twierdzenia, że mechanizm społeczny musi być motywacyjnie kompatybilny. W tym miejscu warto wspomnieć o refleksji E. Maskina, w znacznej mierze uogólniającej jego doświadczenie własne i wnioski płynące z rozeznania światowej literatury przedmiotu. Otóż jego zdaniem, większość pracy projektanta mechanizmów społecznych jest związana z poszukiwaniem odpowiedzi na trzy podstawowe pytania: 1. kiedy istnieje możliwość zaprojektowania mechanizmów motywacyjnie kompatybilnych? 2. jaką formę mogą mieć te mechanizmy, kiedy będą istnieć? 3. kiedy nie jest możliwe znalezienie takich mechanizmów? Z tego względu zdumiewa i zaskakuje teza, że zawsze istnieje możliwość zaprojektowania takich mechanizmów! Jak to jest możliwe, że projektant uzyskuje optymalny wynik, nie mając dokładnie określonego celu, do którego zmierzał? Mamy zatem wciąż do 242 czynienia z pozyskiwaniem ogromnych ilości informacji z niezwykle licznych eksperymentów i wręcz codziennej praktyki projektowania mechanizmów w warunkach ciągłej ewolucji społeczno-gospodarczej i rewolucji naukowo-technicznej. W naszym wykładzie potrzebny jest krótki przegląd wybranych przykładów z różnych dziedzin projektowania mechanizmów. Możemy zrozumieć trudności tych, którzy szukają dobrych narzędzi, wzorców i schematów w celu dobrego przygotowania się do zawodu projektanta mechanizmów służących naszej pracy. 13.3. Zastosowania – doświadczenia i oferta Na przykładzie poszczególnych etapów projektowania mechanizmów społecznych możemy omawiać zasadę sprzężenia zwrotnego między teorią i praktyką oraz wypowiadać się o perspektywach rozwoju. Wciąż poszukuje się pierwocin teorii, sięgając aż do prehistorii myśli ekonomicznej, źródeł postępu technicznego i funkcjonowania systemów społecznych, jak również do najgłębszych pokładów psychologii i przemian w matrycy instytucjonalnej. Kończąc wykład pozwalam sobie na krótką prezentację kilku znanych przykładów wykorzystania teorii projektowania mechanizmów społecznych i na wskazanie tych obszarów, w których jej oferta pod adresem praktyki jest wysoce atrakcyjna. Najprostsze i nienadużywane w literaturze przykłady znajdujemy w obserwacji instytucji wymiany i kontraktów, zwykle w praktyce rozmaitych rynków lub w ich najbliższym otoczeniu. W publikacji dla szerokiego kręgu odbiorców Szwedzka Akademia Nauk wykorzystała szkolny przykład z mikroekonomii – dwustronnej wymiany, a więc kupna-sprzedaży jednego dobra, targowania się i dokonania transakcji. Pozwala to twierdzić, że rynki w ogólności, aukcje (licytacje) zaś w szczególności, mogą być instytucjami efektywnymi w procesach alokacji dóbr prywatnych. Jednak efektywność nie sugeruje jeszcze, że taka instytucja będzie wybrana przez tych, którzy mają prawo do jej selekcji. Trzeba raczej liczyć się z wybraniem instytucji, która jest pochodną interesu projektanta mechanizmu. Analiza tego typu przypadków, wykorzystująca zalecanie teorii projektowania mechanizmów gospodarczych, wyjaśnia przyczyny tego stanu rzeczy. Chodzi o cały zestaw czynników – zbiory oferowanych cen, zestawy produktów, typy przetargów itp., odmiennie preferowanych uczestników wymiany, współuczestniczących w ostatecznym pojawieniu się określonej instytucji rynkowej175. Na pośrednich szczeblach mikro, mezo i makroekonomii silny impuls nadany został praktyce i teorii przetargów, instytucji kontraktów i kontroli. Przypomnę pewne ujęcia związane z tak upowszechnioną formą przetargu publicznego, jaką jest aukcja (auction) – sprzedaż dóbr lub praw do nich, w wyniku licytacji za pośrednictwem poczty, usług telekomunikacyjnych lub przez Internet. Literatura na temat zasad, regulacji prawnej i koncepcji teoretycznych związanych z praktyką i dziejami aukcji jest niezwykle bogata176. Pozornie prosty układ dobijania targu o przedmiot, którego nabywcą jest oferent skutecznej ceny, potrafi generować tak wiele problemów, że kierujący przetargiem agent właścicieli (aukcjonator) musi być wysokiej klasy specjalistą. Aukcje i przetargi należą do najstarszych form wymiany gospodarczej i z bogatej tradycji wyłoniły się cztery zasadnicze ich formy: 1) angielska – uczestnicy składają oferty ustnie, cena jest wciąż podbijana aż do najwyższej, za którą licytowany towar przechodzi do 175 O znaczeniu instytucji rynkowych w procesie generowania cen bogate informacje znajdujemy w publikacji dostępnej w Internecie: K. Nolles, The importance of market institution in generating proces. A review from experimental economics and implications for Real World experience. Sydney, SIRCA, 2006. Adres: http://seelab.sirca.org.au 176 P. Klemperer, Auctions: Theory and Practice, Oxford 2004. Zwracam uwagę na treść rozdziału 3, poświęconą właśnie projektowaniu aukcji. 243 oferenta; 2) holenderska – cena wyjściowa ustalona jest wysoko, aukcjonator systematycznie ją obniża, uczestnicy wskazują ceny preferowane i zatrzymują wskazówkę mechanizmu cenowego, zwycięża celny strzelec; 3) aukcje pierwszej ceny – oferty składane są pisemnie (sealed-bid auction) i jednocześnie doręczane aukcjonatorowi, po otwarciu zwycięzcą ogłasza się oferenta ceny najwyższej; 4) aukcje drugiej ceny (tzw. aukcja Vickereya) – te same warunki, jak wyżej, ale zwycięzcą jest oferent drugiej ceny. Współcześnie ten zbiór rodzajów aukcji wzbogacił się o liczne odmiany. Wiele z nich poddano dwojakim próbom – wykrycia słabych miejsc w stosowanych algorytmach i konstrukcji mechanizmów doskonalszych. Wśród inspiratorów znajdują się także Roger Myerson i Eric Maskin177. Oto krótkie uwagi na temat ich wkładu do tego zagadnienia. Takim zagadnieniem jest pytanie – jaki mechanizm aukcji lub quasi-aukcji jest optymalny w sensie maksymalizacji przychodu (revenue) oczekiwanego przez sprzedawcę? Korzystając z zasady ujawnienia i koncepcji mechanizmów bezpośrednich, opartych na zgodności motywacyjnej, w którym uczestnicy deklarują swoją wolę płacenia, nasi autorzy formułują teoremat ekwiwalentności przychodu (revenue-equivalence theorem). Teoremat ustala warunki – istnienie neutralności ryzyka i nieskorelowanych typów oczekiwań – przy których sprzedawca osiąga ten sam oczekiwany przychód z każdej aukcji, w której towar (obiekt przetargu) przechodzi do oferenta najwyższej wartości. Takie oczekiwane przychody generują opisane wyżej cztery typy aukcji, zwłaszcza jeżli uczestnicy są symetryczni, tj. stanowią zespół podobnych typów osobowych, a sprzedawca ustala cenę rezerwową, najniższą, po której obiekt nie może być sprzedany. Autorzy wskazywali także na wyjątek w postaci aukcji organizowanej przez państwo w procesie prywatyzacji pewnego dobra publicznego, w której kryterium jest maksymalizacja dobrobytu społecznego. Szczególnym polem zainteresowania cieszy się szczebel makroekonomii i jego powiązania z takimi instytucjami, jak państwo, systemy prawa i teoria wyboru społecznego. Zapotrzebowanie na przekształcanie ujęć doktrynalnych w praktyczne działania jest tu bardzo wysokie i koncepcje teorii projektowania mechanizmów społecznych znajdują się w wysokiej cenie. Wybrałem do krótkiej prezentacji obszar teorii wyboru społecznego i zagadnienie systemów głosowania, budzące i u nas duże zainteresowanie178. Sugerując przypomnienie treści podrozdziału 10.3, przedstawię kilka zagadnień związanych z wykorzystaniem teorii projektowania mechanizmów społecznych do praktyki doskonalenia i – niestety! – fałszowania wyborów, jako uznanego narzędzia w systemach demokratycznych. Zagadnienie wyboru społecznego precyzyjnie ujął Kenneth Arrow, w rozprawie Social Choice and Individual Values (1951) i dowiódł, że decyzje podjęte w głosowaniu zbiorowym nie są tożsame z wyborem zbiorowym, ponieważ każdy wyborca jest autonomiczny względem pozostałych. Teoria przedstawia to prosto:1) mamy do czynienia ze zbiorem dostępnych alternatyw X oraz n indywidualnych wyborców, posiadających swoje własne preferencje w odniesieniu do tych alternatyw; 2) działa reguła społecznego wyboru – selekcji jednej lub kilku alternatyw ze zbioru X, a więc obejmującym także preferencje indywidualne. Powstaje kwestia moralna i normatywna – czy taka reguła jest sprawiedliwa i reprezentuje wolę społeczeństwa? Ożywione dyskusje środowiskowe w latach 70-ych przesunęły punkt ciężkości z kwestii normatywnej na pozytywną i na pewien czas przyniosły sukces naukowy twórcom i zwolennikom teorematu niemożności (impossibility theorem). Dowodzono, że jeśli zbiór X 177 R. Myerson, Optimal auction design, „Mathematics of Operations Research”, 1981 nr 6, s. 58-73; E. Maskin, Auctions and privatization, W: H. Siebert (ed.), Privatization: Symposium in honor of Herbert Giersh. Mohr (Siebek), Tubingen 1992. 178 Bogate treści i przedmiotowe bibliografie zawierają następujące publikacje: Ch. Schubert, G. Wangenheim, (eds.), Evolution and Design of Institutions, Routledge, 2006; M. Fleurbaey, Social Choice and Just Institutions: New Perspectives, “Economics and Philosophy” 2007, nr 23, s. 15-43. 244 zawiera przynajmniej trzy alternatywy, to nie może tam istnieć społeczna reguła wyboru, nie mająca cechy dyktatury, którą można by wdrożyć do mechanizmu i w której dominującą rolę odgrywa strategia oparta na zasadzie ujawnienia prawdziwych preferencji179. Zaszła przeto konieczność przerzucenia pomostu między ujęciem normatywnym i pozytywnym i w tym dziele koncepcja E. Maskina – warunek monotoniczności – otworzyła kolejną rundę dyskusji. Okazało się, że mająca w praktyce wyborów społecznych wielu zwolenników reguła większości (pluralizmu) nie spełnia warunku monotoniczności. Twierdzono, że jeśli pewna alternatywa w zbiorze X uzyskała największą liczbę głosów i staje się alternatywą pluralistyczną, przeto powinna być zawsze stosowana. Maskin dowiódł, że ta reguła nie jest monotoniczna – np. w przypadku zmiany w dotychczasowym porządku preferencji wśród pewnej grupy wyborców. Zaczyna przeważać opinia, że systemy głosowania, oparte na równowadze Nasha i zbiorach alternatyw ocenianych indywidualnie, mają zawsze charakter suboptymalny. Prowadzi to do wniosku o fundamentalnym indeterminizmie, mianowicie do tezy, że w sytuacji kilku rodzajów (profilów) preferencji, społeczeństwo powinno godzić się na więcej niż jedną alternatywę. Mamy tu do czynienia z niedającą się usunąć cechą systemów społecznych pozbawionych dominacji. Wokół tych zagadnień koncentruje się dyskusja i wysiłek projektantów mechanizmów politycznych i jednocześnie sprawiedliwych. Poszukiwanie i konstruowanie mechanizmów społecznych sprzyja współpracy teoretyków i praktyków z różnych dziedzin i na różnych szczeblach, wymagających podejścia pozytywnego i normatywnego. Odwołując się jeszcze raz do instytucji wyborów i techniki głosowania, można zgodzić się z tezą, że w uznanych za demokratyczne wyborach (także w naszym kraju) wyborcy mało zastanawiają się nad rolą, jaką w ostatecznym wyniku głosowania odgrywa sam system liczenia głosów. Tego typu mechanizmy, nawet intuicyjnie i na tzw. zdrowy rozsądek, uznaje się za dalekie od optymalnych, a preferencje określane jako społeczne, w rzeczywistości odpowiadają układowi sił partii politycznych. Współcześnie nie razi już kojarzenie podejścia technicznego i humanistycznego oraz próba ich scalenia w ramach szczególnej inżynierii politycznej180. Warto poświęcić tej koncepcji nieco uwagi. Inżynieria polityczna zajmuje się projektowaniem mechanizmów społecznych. Korzysta ona przy tym z metod techniczno-inżynieryjnych, uznając je za bardziej praktyczne i bliższe odpowiedzi na pytanie, jak powinno być, a więc preferujące normatywizm. Wszak instytucje, jako reguły, którymi rządzi się społeczeństwo, powstawały żywiołowo i nie poddają się działaniom sprzyjającym realizacji uświadamianych celów. Podobnie jak inżynieria w naukach przyrodniczych tłumaczy ich teorię na praktyczne mechanizmy, tak inżynieria polityczna w naukach społecznych przerzuca pomost między analizą racjonalnej teorii wyboru społecznego a projektowaniem mechanizmów w ramach doskonalonych instytucji społeczno-ekonomicznych. Takimi instytucjami są procedury sprawiedliwej (uczciwej) dystrybucji, przetargów i arbitrażu oraz systemów głosowania. Nie trudno wskazać trudności w praktycznym projektowaniu takich systemów, zwłaszcza na tle sprzeczności formułowania kryteriów oceny efektywności i sprawiedliwości. Zagadnienia te są szeroko omawiane w publikacjach poświęconych teorii implementacji181. Zbadanie stopnia realności skonstruowania takiego mechanizmu, w którym dokona się ujawnienie prawdy zawartej w prywatnej informacji agentów, tak potrzebnej w określeniu funkcji celu, jest właśnie przedmiotem inżynierii społecznej. Mamy znowu przykład 179 A.,Gibbard, Manipulation of voting schemes: a general result, “Econometrica” 1973, vol. 41, s. 587-602; M. Satterwaite, Strategy-proofness and Arrow`s conditions: Existence and correspondence theorems for voting procedures and welfare functions, “Journal of Economic Theory” 1975, vol. 10, .s. 187-217. 180 S. J. Brams, Political Engineering: The Design of Institutions, New York University, 2005. Tekst jest zapisem tematów kursu dydaktycznego takiej dyscypliny. 181 Dobry przykład znajduje się w eseju: R. Serrano, The Theory of Implementation of Social Choice Rules, Dep. of Economics, Brown University, Working Paper No. 2003-19. 245 sprzężenia zwrotnego między składowymi teorii projektowania mechanizmów i wykorzystywania per analogiam metod nauk przyrodniczych i społecznych. Od pewnego czasu uznanie zdobywa problem występujący na wszystkich szczeblach zarządzania i angażujący prawie wszystkie składniki matrycy społecznej. Chodzi o dynamikę układów i rolę innowacji w procesach ewolucji organizmów i organizacji, kreślącej perspektywę projektowania instytucjonalnego 182. Wprowadzanie nowości we wszelkich działaniach człowieka jest zjawiskiem powszechnym. Nauki społeczne i techniczne przez innowacje rozumieją już nie tylko tworzenie, rozwój i wdrażanie nowych produktów, ale także nowych usług i procesów w imię zwiększenia wydajności i efektywności. Biznes wymusza (indukuje) pogoń w tym obszarze dla uzyskania przewagi konkurencyjnej i zapewnienia sprzężenia zwrotnego między postawami kreatywności i pragmatyzmem. Właśnie przykłady wysokich korzyści z wynalazków, racjonalizacji i reform w stosunkach międzyludzkich, inspirują wysiłek uczonych w poszukiwaniu nowych koncepcji, pozornie abstrakcyjnych, a jakże skutecznych w praktyce. Czym jest właśnie innowacja instytucjonalna, a więc nowość aspirująca do poczesnego miejsca w ramach tak trwałych reguł, jakimi są instytucje społeczne, powstające wiekami i służące koordynacji poczynań jednostek, zapewniając im także poczucie bezpieczeństwa? Odpowiedź na to pytanie prowadzi do identyfikacji podstawowych sił sprawczych i ich relacji, z których rodzi się nowość, tj. szczególna cecha, właściwość dotąd nieznana lub nieuświadomiona. Do takich sił można zaliczyć zasilanie z zasobów materialnych i kulturalnych, potencjału technologicznego i oczywiście bliższych i dalszych instytucji. Powiązania między tymi siłami są bardzo złożone, a współcześnie na czoło wysuwa się także nacisk ze strony zdobyczy naukowych. Drobne i często masowe zmiany w składnikach instytucji społecznej, przynoszą w sprzyjających okolicznościach ich poważne modyfikacje. Uświadomienie tego faktu w kręgach specjalistów teorii projektowania mechanizmów społecznych, sprzyja ogólnym koncepcjom, sięgającym projektowania takich mechanizmów nawet w skali globalnej. Odradza się stary spór o mechanizmach planowania gospodarczego w skali poszczególnych gałęzi gospodarki, gospodarki narodowej i regionów zintegrowanych. Znowu ścierają się poglądy na temat walorów żywiołu rynkowego i zalet świadomej ręki państwa. Jako interesujący efekt tych dyskusji można uznać specyfikację zasad projektowania instytucji (institutional design proinciples), opartą na doświadczeniach i dociekaniach teoretyków183. Wymienia się następujące zasady dobrego funkcjonowania projektujących zespołów: 1. Jasne określenie granic i reguł, które ułatwiają uczestnikom współdziałanie wewnątrz zespołu i poza nim. 2. Lokalne reguły użytkowania określają ilość, terminy i sposób wykorzystania zasobów, proporcjonalną alokację korzyści do nakładów i są one rozpisane z uwzględnieniem lokalnych warunków działalności. 3. Większość uczestników, związanych z wykorzystaniem przydzielonych środków, może doskonalić metody przyjętego reżimu pracy zespołowej. 4. Potrzebna jest selekcja metod pozwalających na monitorowanie nakładów i efektów przez zatrudnionych w zespole. 182 V. W. Ruttan, Social Science Knowledge and Induced Institutional innovation: An Institutional Design Perspective, University of Minnesota, Staff P02-O7, March 20, 2005. 183 Tamże, s.16, 42-43 oraz: E. Ostrom, Collective Action and the Evolution Social Norms, “Journal of Economic Perspectives”, 2000 vol. 14, s. 237-258; J. Hagel, Institutional Innovation, Internet – adres: http://edgeperspectives.typepad.com/edge 246 5. Zasada oszczędności środków jest wspierana sankcjami, proporcjonalnymi do poczynionych szkód i udziału sprawcy. 6. Szybkie, tanie i lokalne mechanizmy wygaszania konfliktów między uczestnikami i z kierownictwem. 7. Zdolności wprowadzenia bardziej efektywnego reżimu pracy zespołu zależ także od rozeznania uprawnień lokalnych i wyższych instancji. 8. Zespół może dysponować większymi zasobami, jeśli działa w ramach większej organizacji, zwłaszcza prywatno-państwowej. W obszarze zainteresowań teorii projektowania mechanizmów społecznych znalazły się oczywiście procesy doskonalenia ładu globalnego, transformacji ustrojów społecznogospodarczych i systemów politycznych, zwłaszcza szeroko dyskutowanych problemów wdrażania demokracji. Zwracam uwagę tylko na kilka pozycji z nowszych publikacji, wiążących się z treścią tego podrozdziału. Cenne spostrzeżenia i postulaty znajdują się w eseju specjalistów norweskich i brytyjskich, poświęconym analizie wpływu demokracji i projektowania instytucjonalnego na stabilny i trwały rozwój gospodarczy w długim okresie184. Autorzy dowodzą znacznego wpływu ustroju demokratycznego na takie czynniki wzrostu gospodarczego, jak społeczna skłonność do oszczędzania, wykorzystanie zasobów, polityka inwestycji i wspierania technologii. Projektowanie musi uwzględniać harmonię interesów społecznych i być prowadzone w zgodzie z wytycznymi teorii. Nawrót do dyskusji o powiązaniu planowania, projektowania i sterowania transformacją gospodarki postsocjalistycznej przyniósł lawinę publikacji, wśród których poczesne miejsce zajmują próby wykorzystania podejścia instytucjonalnego185. Można przypuszczać, że zapotrzebowanie nauki i praktyki na nowe koncepcje w tej dziedzinie nie osłabnie w najbliższym czasie. Zalecana literatura 1. L.Hurwicz, Designing economic mechanisms, Cambridge University Press, 2006. 2. E.Maskin, Mechanism design theory: How to implement social goals. Nobel lecture Dec. 8, 2007. Internet. 3. W.Stankiewicz, O projektowaniu mechanizmów społecznych, „Ekonomista” 2009 nr 3, s. 399-411 184 I. de Soysa , J. Bailey, E. Neumayer, Free to Squander? Democracy, Institutional Design, and Economic Sustainability, 1977-2000, Wersja z 2004 r., dostępna w Internecie. 185 Por.: E.R.Alexander, Institutional Transformation and Planning: From Institutionalization Theory to Institutional Design, “Planning Theory” , 2005, nr 3, s. 209-223. Poważne uogólnienia w tej materii znalazły się w referacie znanego uczonego Francisa Fukuyamy, wygłoszonym na konferencji w Sankt Petersburgu 20 stycznia 2006 r. pt. Development and the Limits of Institutional Design. Dostępny w Internecie. 247 Rozdział 14. INSTYTUCJONALNO-EKONOMICZNA ANALIZA PRAWA Bezpośrednią przyczyną wprowadzenia takiego tematu była inspiracja płynąca z niezwykle bogatej literatury poświęconej dyscyplinie naukowej, nazwanej w Stanach Zjednoczonych Law and Economics. Mamy tu zatem do czynienia z kolejną próbą integracji pól badawczych, na których występuje wyraźne przenikanie się bazowych instytucji społecznych oraz mnożą się problemy, z którymi musi radzić sobie społeczność praktyków – ekonomistów i prawników. Sygnalizowałem to zagadnienie w dwóch pierwszych rozdziałach, prezentując zwłaszcza koncepcje J.R. Commonsa i R.H. Coase`a. Pierwszy wskazywał na konieczność i efektywność analizy orzeczeń sądów rozstrzygających spory gospodarcze. Polecił czerpać z nich materiał dla ekonomiki instytucjonalnej. Natomiast Coase jest uznawany za prekursora teorii kosztów transakcyjnych i mistrza nowej ekonomiki instytucjonalnej, a jego słynny teoremat stał się przedmiotem niezwykle owocnych dyskusji prawników i ekonomistów. Ten przedostatni rozdział podręcznika ma zachęcić studentów kierunku prawo do startu w nowej specjalizacji, a ekonomistów, administratywistów i nawet informatyków do sięgnięcia po bogactwo tematów przydatnych do pisania prac licencjackich i magisterskich. Trzymając się zasad przyjętych w całym podręczniku, jako c e l tego rozdziału przyjmuję: – w zgodzie z podejściem instytucjonalnym, pragnę zaprezentować relatywnie młodą gałąź nauki – ekonomiczną analizę prawa – wskazując na jej dzieje i aktualny stan, odzwierciedlony w strukturze badawczej i praktyce społeczno-gospodarczej. 14.1. O wspólnym obszarze badań ekonomii i prawa Najprościej możemy określić ekonomiczną analizę prawa, jak coraz powszechniej tłumaczy się angielską nazwę Law and Economics, że jest to zastosowanie teorii i metod ekonomii do badania tworzenia się prawa, jego struktury, procesów, efektywności oraz wywierania wpływu jego instytucji na życie społeczne i gospodarcze. Oznacza to, że same instytucje prawa nie mogą być traktowane jako powstałe poza systemem gospodarczym, a są zmiennymi determinującymi wybory wewnątrz tego systemu. W historycznym rozwoju występuje trend do rozszerzania się analizy ekonomicznej na wciąż nowe dziedziny prawa, aż po jego całość i jądro, jakim jest prawo zwyczajowe (common law). Przywołajmy zatem historię, poznajmy koncepcje twórców nowej dyscypliny naukowej i jej osiągnięcia na drodze rozwoju. Trzeba powiedzieć, że źródła i korzenie prezentowanej dyscypliny naukowej są prawie te same, które odnotowaliśmy przy omawianiu początków ekonomiki instytucjonalnej. Występuje wyraźny wpływ amerykańskiej myśli ekonomicznej i elementy zapożyczone z doktryn historyzmu, zwłaszcza niemieckiego186. Z bolesnych doświadczeń systemów gospodarki wojennej, realnego socjalizmu i lekcji interwencjonizmu państwowego wyrosła współczesna myśl ekonomiczna, podzielona głęboko na główny nurt ortodoksyjny i silnie zróżnicowany nurt heterodoksyjny. Podejście instytucjonalne i znana już z wykładu „stara” ekonomika instytucjonalna, znalazły się w cieniu zwycięskiego keynesizmu. Od połowy lat 50-ych ubiegłego wieku datuje się odrodzenie pod postacią nowej ekonomiki instytucjonalnej i coraz wyraźniejsze uświadomienie faktu głębokiej izolacji obu dziedzin myśli społecznej – prawa i ekonomii. Dyskusja i poczynania organizacyjne skoncentrowały się znowu w Stanach Zjednoczonych, ale wkrótce ogarnęły także Europę Zachodnią. Oto pewne wydarzenia godne uwagi ze względu na genezę obecnej analizy ekonomicznej prawa. 186 Dobry materiał znajdziemy w publikacji dostępnej w Internecie: E. Mackaay, History of Law and Economics (2000). 248 W słynnym University of Chicago od lat 40-ych XX wieku rozwijała się doktryna ekonomii neoklasycznej i działali przyszli laureaci Nagrody Nobla, jak np. G. Stigler, F. Hayek, G. Becker i M. Friedman. Wydział Ekonomii i zwłaszcza Szkoła Prawa (Chicago Law School) poszukiwały oryginalnych koncepcji, równoważących ekspansję keynesizmu. Zwrócenie szczególnej uwagi na więzi prawa i ekonomii przypisuje się szefowi tej placówki, który należy także do prekursorów współczesnej ekonomicznej analizy prawa. To Aaron Director (1901-2004), emigrant z Wołynia, absolwent Yale University (1924), po awansie w 1946 r. na stanowisko w Chicago Law School zdynamizował najpierw środowisko prawników, a następnie ekonomistów do współdziałania. Wydarzeniem wielkiej wagi było spotkanie się z Ronaldem Coase’em i wspólne redagowanie założonego w 1958 r. czasopisma „Journal of Law and Economics”. Sam Director publikował niewiele, ale zasłużył się wielce jako wykładowca ekonomiki prawa antymonopolowego (antitrust law) i kształcąc znakomitych specjalistów dla nowej specjalności. To wśród nich znalazł się mistrz prawa i ekonomiki, o którym trzeba powiedzieć więcej. Richard Allen Posner (ur. 1939) jest profesorem i wykładowcą Chicago Law School, a od 1981 r. czynnym sędzią United States Court of Appeals. Ukończył prawo w Harvard University i od 1969 r. był związany z Chicago Law School. Należy do założycieli i redaktorów fachowego pisma „Journal of Legal Studies” (1972). W roku 1973 ukazało się jego najważniejsze dzieło Ekonomiczna analiza prawa (Economic Analysis of Law), obszerny podręcznik prezentujący nie tylko jego poglądy, ale także syntetyczne ujęcie całej doktryny omawianego nurtu myśli instytucjonalnej w integralnym powiązaniu z nauką prawa i ekonomii. Miarą sukcesu Posnera jest chociażby fakt ukazania się w 2007 r. siódmego wydania tej książki187. Znawcy dorobku naukowego Posnera dowodzą, że ten wybitny prawnik napisał podręcznik dla prawników w jasnym i prostym stylu, operując trafnie językiem ekonomistów. Wykorzystał znakomicie znajomość specyfiki poszczególnych dziedzin prawa i poddał analizie istotne doktryny nauk prawnych. Podkreśla się także – wciąż dyskutowany i raczej nieakceptowany przez Posnera – charakter tego dzieła, a mianowicie jego powiązanie z nurtem ortodoksji neoklasycznej i silny wpływ modnej wówczas tezy o tzw. imperializmie ekonomicznym. To w środowisku szkoły chicagowskiej działał Gary Becker, który zdecydowanie włączał do ekonomii coraz nowe obszary – kapitał ludzki, dyskryminację, alokację czasu, przestępczość, rodzinę i gospodarstwo domowe. Nie należy zatem dziwić się, że Posner sięgnął do arsenału nauki ekonomicznej z zamiarem użycia jej narzędzi do analizy reguł prawa obowiązujących w tak rozległych i różnych obszarach życia społecznego. Z omawianego podręcznika i licznych rozpraw Posnera można wysnuć ogólny wniosek, że skupia on uwagę na kryterium efektywności prawa, co pozwala także głosić tezę o systematycznym doskonaleniu prawodawstwa, odwołując się w ostateczności do wzorców prawa zwyczajowego. Sięgając do znanych nam instytucji, jak prawa własności, układy kontraktowe, prawo zobowiązań i deliktowe, łatwo dowodzi się pozytywnych wyników w korzystaniu z prostego rachunku ekonomicznego. Oparte na nim opcje lansuje od dawna doktryna neoklasyczna i główny nurt myśli ekonomicznej. Prawa własności prywatnej lepiej pobudzają właściciela rzadkich zasobów niż istnienie wolnego dostępu do zasobów wspólnoty. Znany przykład regulowania kontraktów między pszczelarzami i sadownikami daje się uogólnić aż do sytuacji pozwalającej korzystać z teorematu Coase`a. Natomiast wypadki i szkody regulowane przez prawo deliktowe pozwalają nie tylko bilansować wartość szkód i odszkodowań, ale także stwarzają bodźce dla obniżenia częstotliwości takich wydarzeń. 187 R.A.Posner, Economic Analysis of Law, Seventh ed., Aspen Publishers, New York 2007. 249 Posner zapisał się w latach 70-ych i 80-ych jako gorliwy obrońca liberalnej tradycji prawa zwyczajowego, w którym zawarta jest sama logika efektywności, a jednocześnie – istota ocen normatywnych. W dążeniu do efektywności należy oczywiście unikać marnotrawstwa i maksymalizować bogactwo społeczne. Paradygmat oferowany prawnikom przez Posnera mieścił się w ogólnych ramach ortodoksji neoklasycznej i stał się obiektem coraz ostrzejszej krytyki, w tym i ze strony nowego instytucjonalizmu. Główną przyczyną była oczywiście zmiana ustrojów społeczno-gospodarczych, transformacja krajów realnego socjalizmu i aktywne poszukiwanie alternatywy wobec doktryny zakładającej dominację rynku i spychającej w cień rolę państwa. Z bogatego zestawu wniosków krytycznych wobec koncepcji Posnera warto zwrócić uwagę na kilka. W latach 70-ych w samym środowisku uczonych Chicago University, gdzie zawiązała się już współpraca Posnera z Coase’em, dochodziło do ostrej wymiany poglądów na temat teorii praw własności. Okazało się to niezwykle korzystne w przełamywaniu barier nauk ekonomicznych i prawnych188. Przedstawiciele nowej ekonomiki instytucjonalnej dowodzili, że pogląd prawników o korzystnej alokacji zasobów w wyniku regulacji prawnych nie wystarcza, aby odpowiedzieć na pytanie, że taka alokacja jest efektywna. Ponieważ dla każdej dystrybucji praw własności można określić alokację zasobów, która minimalizuje jej koszty, zatem sam taki koszt i przywołanie logiki do analizy efektywności jeszcze nie wystarczy do wyjaśnienia podstaw dystrybucji praw własności. W rzeczywistości alokacja praw własności determinuje, co jest kosztem, jak to wynika właśnie z teorematu Coase`a. Więcej zamieszania przyniosły lata 80-e, kiedy toczyły się spory o wkład nowej dyscypliny do teorii prawa. W ówczesnych publikacjach Posner bronił ekonomicznej analizy prawa, zarówno przed atakiem znanych filozofów prawa (np. Dworkin i Fred), polemizował także z uczonymi przychylnie nastawionymi i nawet uprawiającymi law and economics, w tym z Yale University (np. Calabresi i Kronman) i zwolennikami szkoły neoaustriackiej (np. Rizzo). Znowu wytknięto mu słabość tezy o tym, że efektywność może być podstawą procesu dystrybucji praw własności. W związku z tym podniesiono także kwestię znaną z metodologii nauki i koncepcji falsyfikacji lansowaną przez Karla Poppera. Jego zdaniem, hipotezy i teorie są naukowe nie wtedy i tylko wtedy, kiedy ich predykcje (przewidywania, prognozy) są weryfikowalne (jak twierdzili pozytywiści), ale wówczas, gdy są one falsyfikowalne. Tylko takie mogą być poddawane badaniom empirycznym. Nie trudno dowieść, że w przypadku tezy o efektywności alokacji praw własności możemy pozostawać w błędnym kręgu – w każdym stanie minimum kosztów dystrybucji praw własności możemy odszukać głębsze korzenie istniejącej alokacji, nowy zbiór kosztów, które warto uwzględnić. Wysuwany był także zarzut ahistoryczności tej samej kluczowej tezy efektywności, na której oparła się ekonomiczna analiza prawa. Zakładając, że dla każdego danego problemu istnieje jedno efektywne rozwiązanie, zatem nie ma także potrzeby poszukiwania innych rozwiązań. Krytycy dowiedli jednak, że nauka prawa jest dynamiczna i podlega ewolucji, domaga się nowych rozwiązań. Jak można wyjaśnić zmiany prawa? Jak to jest, że pełna wiedza o efektywnych rozwiązaniach nie powstrzymuje nas od ich porzucania, kiedy znajdziemy się w innych systemach regulacji? Takimi formami regulacji prawnych były reguły kontroli zysków, zasady minimalnych płac i nowe prawo ochrony środowiska naturalnego. Zachodzi silna potrzeba upodobnienia się systemów prawa i stosunków społeczno-gospodarczych do zachodzących zmian. Tradycyjne spory w historii myśli ekonomicznej toczyły się wokół pojęcia wartość i przede wszystkim – w związku z chęcią jej praktycznego mierzenia. Nic dziwnego, że akcentowanie wagi efektywności w ekonomicznej analizie prawa wprowadziło dyskutantów 188 Por.: W. Stankiewicz, „Teoremat Coase`a” – pole współpracy ekonomistów i prawników, „Wiek XXI, Zeszyty NaukowoTeoretyczne PWSBiA”, 2004, nr 3(13), s.25-38. 250 na obszar szczególnie niebezpieczny, a mianowicie do postawienia zarzutu o subiektywnym ujmowaniu wartości, a więc niezwykle odległym od praktycznej użyteczności analizy prawa. Wykład Posnera opierał się na zasadzie równoważenia zysków i strat, wynikających ze zmiany reguł prawa i tak, aby osiągnąć punkt optimum. Znamy już z wykładów ekonomii pojęcie optimum w sensie Pareto, świadectwo koniecznej pokory w obliczu praktyki, która zmierzając do optimum musi zadowolić się pewnym przybliżeniem. Popularnie określa się tak sytuację, w której przynajmniej jedna osoba ma lepiej, a nikt nie ma gorzej. Łatwo dowieść, że w działaniach społecznych, a zwłaszcza przy zmianach instytucjonalnych osiągnięcie także efektywności w sensie Pareto jest niemożliwe. Nawet w idealnym schemacie wymiany dobrowolnej, w której strony nie podejmują wymiany, jeśli wcześniej nie są pewne wzajemnych korzyści. Chodzi o to, że zawsze są jeszcze inni uczestnicy wymiany, którzy zakłócają taką dobrowolną transakcję. Jakie jest zatem wyjście z omawianej sytuacji? Za takie wyjście uznano, przynajmniej do odkrycia lepszego ujęcia, miarę efektywności w sensie Kaldora-Hicksa, dwóch wybitnych przedstawicieli ekonomiki dobrobytu. Nie zagłębiając się w rozważania poprzedzające nowe sformułowanie kryterium efektywności, ograniczę się skróconego zapisu: – przez efektywność w sensie Kaldora-Hicksa rozumiemy wynik działania bardziej efektywny, jeżeli wynik optymalny w sensie Pareto może być osiągnięty dzięki aranżacji pewnej kompensacji ze strony tych, którzy polepszyli swoją pozycję na rzecz tych, którym przyniosło ono pogorszenie. Prostym przykładem może być utrzymanie dobrowolnej wymiany, nawet gdy dochodzi do skażenia środowiska i pełnego pokrycia strat poszkodowanego przez strony transakcji. W praktyce sądowniczej występują poważne przeszkody w przełożeniu podobnych tez na orzeczenie wysokości kompensat. Przykładowo, sędzia musi określić wysokość strat uczynionych przez sprawcę wypadku i kwotę ewentualnej kary. Ponieważ w prawie deliktowym zawarty jest wymóg uwzględnienia prewencji – zapobiegania, odstraszania potencjalnych sprawców, zmniejszania wskaźników szkód – przeto konieczne jest porównanie wysokości straty poniesionej przez konkretną ofiarę wypadku z kosztami ogólnej prewencji. Krytycy Posnera słusznie wskazywali, że logika motywacyjna (pobudzania) i logika rozkładu ryzyka wypadków nie zapewniają jednoznacznych wniosków dla prowadzenia polityki maksymalizacji dobrobytu społecznego. Pozostaje wciąż ogólna wytyczna, aby koszty wypadków internalizować (włączać) w działaniach, które są wrażliwe na wzrost takich kosztów. Sam Posner odwoływał się do tzw. formuły Handa, stosowanej szeroko w amerykańskim prawie deliktowym189. Warto w tym miejscu poświęcić nieco uwagi autorowi formuły i przybliżyć jej treść. Billings Learned Hand (1872-1961) był wpływowym sędzią w Court of Appeals w Nowym Jorku i autorytetem w dziedzinie podstaw filozoficznych nauki prawa. Po niezbyt udanej próbie włączenia się do działalności politycznej skupił się na pracy naukowej i wiele publikował, stając się jednym z aktywnych zwolenników liberalizmu. W książce Duch wolności (The Spirit of Liberty, 1952) bronił z przekonaniem obywatelskich praw wolności. Wszedł do grona wybitnych specjalistów w dziedzinie prawa patentowego, deliktowego, morskiego i był twórcą standardów prawnych w sektorze rzemiosła i w dziele wyjaśniania tekstów prawa pisanego. Głosząc potrzebę niezawisłości sądów zalecał łączenie tolerancji i wyobraźni jako wzorcowe postępowanie każdego sądu i rządu. Formuła Handa związana jest z problemem relacji rynków ubezpieczenia od wypadków, jako częścią prawa deliktowego. Dla rozwiązania problemu można wykorzystać 189 R. A. Posner, op.cit., rozdz. 6 , s. 167-171. 251 trzy zmienne: prawdopodobieństwo zaistnienia takiego deliktu P, związany z nim ciężar (szkoda) L, odpowiedni koszt zapobiegania (ubezpieczenia) B. Formuła przyjmuje postać: B < PL, którą odczytujemy jako postulat określenia kosztu zapobiegania B na poziomie niższym niż to wynika z iloczynu szkody powstałej w wyniku deliktu PL. Z łatwością poznajemy treść formuły na rysunku 14.1. Na osi poziomej mamy umowne „jednostki zatroskania” ‒ dbałości o bezpieczeństwo (units of care), na pionowej – koszty w pieniądzu. Krzywa PL opada wraz ze wzrostem zatroskania o bezpieczeństwo, a krzywa B rośnie, zaś ich punkt przecięcia to po prostu punkt zwrotny w preferencjach społecznych (więcej kosztów czy więcej korzyści). $ B PL Jednostki c* zatroskania Rys. 14.1. Formuła Handa. Źródło: R.A.Posner, op. cit.,s.169. Logika motywacji i logika wzrostu ryzyka wykroczeń nie prowadzą do jednoznacznych wniosków pod adresem polityki maksymalizacji dobrostanu. Wszak może zaistnieć sytuacja, kiedy sprawca wykroczenia może pozwać każdego, kto zaniedbał obowiązek utrzymania pewnych prawnie określonych działań, jak np. stan drogi, na której zaistniał wypadek samochodowy. Można wyobrazić, że w ostatecznym rozrachunku na państwo spada odpowiedzialność za delikty i to ono ma ponosić ich koszty. Z ekonomicznego punktu widzenia za wniosek uzasadniony można przyjąć postulat internalizacji – uznania przez pewien podmiot części kosztów deliktu za własne. Oznacza to, że zachodzi konieczność 252 zbadania zjawiska wypadkowości pod kątem wykrycia jego punktów wrażliwych na ich dynamikę. Znaczenie kryterium efektywności i oczywiście – logiki efektywności – wywołało wśród krytyków ekonomicznej analizy prawa dyskusję na temat jej pochodzenia. Chodzi przeto o znalezienie nie tylko takiego źródła, jakim jest według Posnera i jego zwolenników prawo zwyczajowe, ale także o teorię wyjaśniającą samo pojawienie się uświadomionej logiki efektywności. Mamy wiele sygnałów, że takiej teorii wciąż się poszukuje. Przypomniano, że przed wiekiem prawnicy (zwłaszcza sędziowie) tworzący doktryny oparte na prawie zwyczajowym i przepełnieni szacunkiem do wartości głoszonych przez leseferyzm, ich zdaniem pasujących do efektywnych reguł prawnych, nie sprostali wyzwaniom nowych czasów. Podobnie jak parlamenty, nie oparli się naciskom grup interesów. Także sam Posner ma trudności we wspieraniu konstytucyjnych podstaw wolności gospodarowania. Nic zatem dziwnego, że niektórzy krytycy (np. Jules Coleman, 1989, s.190) pisali wprost o żądaniach partii politycznych wobec sądów. Otóż nie oczekują one wdrożenia efektywnych reguł, ale tylko takich, które będą redukować niepewność. Dla przykładu, reguły ułatwiające racjonalne kontraktowanie przynoszą w dłuższym okresie wysoce efektywne skutki. Wciąż aktualne pozostają kwestie sprawiedliwości redystrybucyjnej. Wprawdzie sięga się znowu do prawa zwyczajowego, ale współczesność wciąż rodzi konflikty. Przypomnijmy tylko oczekiwania wyborców wobec swoich partii i reprezentantów we władzach. Istnieje realne zapotrzebowanie na opracowanie teoretycznych podstaw dla rozwiązania tych instytucjonalnych problemów. * Lata 80-e i 90-e ubiegłego wieku przyniosły znaczną stabilizację ekonomicznej analizy prawa, jako dyscypliny naukowej uprawianej już na wszystkich kontynentach, powiązanej z instytucjonalizmem, ubiegającej się o coraz wyższy status akademicki i cieszącej się uznaniem praktyki społeczno-gospodarczej. Zabiegi jej czołowych przedstawicieli o paradygmat podkreślający niezbędną samodzielność i miejsce w światowej nauce były wspierane bogatą literaturą i działalnością światowej sławy ekonomistów i prawników. Posner – zachowując dużą powściągliwość naukowca – precyzuje niektóre dyskutowane tezy. Jego krytycy, jak np. Cooper i Ulen (1996) wciąż atakują różne fragmenty doktryny, ale to raczej ożywia twórczą wymianę poglądów, bez odrzucania jej istotnych twierdzeń. Literatura przedmiotowa rozrasta się lawinowo, a takie periodyki jak „Journal of Law and Economics” i „Journal of Legal Studies” zyskały niezwykle wysokie uznanie. W 1981 r. ukazał się „International Review o Law and Economics”, nastawiony na środowisko zainteresowane regionalizmami i globalizmem. Amerykański Yale University wydaje od 1985 r. „Journal of Law, Economics, and Organization”. Jego wydawcy deklarują zamiar takiego rozwoju badań, który otworzy szeroko analizę instytucjonalnych form zawierających w sobie regulacje prawne. W 1994 r. pojawił się kolejny periodyk „European Journal of Law and Economics”. Coraz wyraźniej rysuje się potrzeba całościowego ujmowania instytucji gospodarczych, społecznych, prawnych i politycznych. Ogólnie stwierdza się, że ekonomiczna analiza prawa ma już za sobą okres dojrzewania, wyszła na obszary nauki światowej i konsoliduje się, nie rezygnując z tolerancji w różnicach poglądów. Może to przynieść nowy bogaty etap rozwoju myśli naukowej, wykraczający daleko poza pierwotne zakresy zainteresowania ekonomii i prawa. Warto w tym miejscu zachęcić do poznania obszernego dzieła dwóch amerykańskich specjalistów, którzy dokonali udanego rozbioru przedmiotu ekonomicznej analizy prawa w okresie od wystąpienia Posnera i Coase`a do zaangażowania się środowisk związanych ze szkołą neoaustriacką, nurtem teorii wyboru publicznego i nową ekonomiką instytucjonalną oraz prądami określanymi jako postmodernizm. Autorami są Nicolas Mercuro (Michigan 253 State University) i Steven G. Medema (University of Colorado), a drugie wydanie tej książki ma znowu duże powodzenie w środowiskach nauki i praktyki190. W tym bogatym zestawie informacji z dużym trudem dają się wyodrębnić trendy i znaczące problemy związane z ofertą ekonomicznej analizy prawa, kierowane do szeroko pojmowanej praktyki społecznej. Trzeba po prostu pamiętać, że – jak to podkreśla R. Posner – nazbyt emocjonalne dyskusje dają nikłe efekty, a nadmierna chęć obalania prostych twierdzeń nie musi kończyć się wzbogaceniem nauki. Niech nam wystarczy krótki przegląd takich trendów i zagadnień. Jako wyraźny trend występuje korzystanie z osiągnięć instytucjonalizmu, a więc obu głównych nurtów ekonomiki instytucjonalnej i tych odgałęzień, które przypisują wysoką rangę ewolucjonizmowi, behawioryzmowi i socjologii. Świadczy to również o płodności instytucjonalizmu, jako podejścia do znajdowania więzi z różnymi dziedzinami nauki. Uznanie wśród prawników zdobyły tezy instytucjonalistów o ograniczonej racjonalności jednostek gospodarujących, braku sytuacji działania bez ponoszenia realnych kosztów i o tym, że instytucje są ograniczeniami stworzonymi przez człowieka, które zapewniają strukturę jego interakcjom. Jako wzorce odziedziczone od wielu pokoleń instytucje można uznać za pożyteczne składniki i zbiory wiedzy społecznej, a więc reguł w szerokim sensie. Może to ułatwiać stabilizację i przewidywalność przyszłych stanów, bez wpadania w pułapki tradycyjnych rachunków optymalizacji działań. Za szczególnie atrakcyjne dla rozwoju ekonomicznej analizy prawa uznaje się teorię kosztów transakcyjnych i zawierania kontraktów, które muszą uwzględniać zjawisko asymetrii informacji. Podejście instytucjonalne prowadzi także do szerszego zainteresowania się prawników i ekonomistów historią, przemianami w krótkim i długim okresie. Nie trudno dowieść, jak płodne są tego typu studia, wskazujące na powiązania i wzajemne uwarunkowania zjawisk leżących u podstaw doktryn ekonomicznych i prawnych. W roku 1993 Nagrodę Nobla otrzymali R. Fogel i D. North za badania w dziedzinie historii gospodarczej, w których wykorzystali metody ekonometrii oraz podejście instytucjonalne (ewolucjonizm) i analizę doktryn prawa amerykańskiego. Przyniosło to akceptację kliometrii, jako nowej historii gospodarczej lub szeroko – historii społeczno-gospodarczej. Mistrzowie ekonomicznej analizy prawa – Coase i Posner – uczynili wiele dla ekspansji badań porównawczych, a więc wyrwania się z kręgu analiz w skali lokalnej i podjęcia próby scalenia myśli społecznej w skali globalnej i na przestrzeni całego procesu dziejowego ludzkości. Oczywista różnorodność poglądów głoszonych w poszczególnych krajach i regionach nie stanowi bariery dla coraz silniejszych powiązań systemów informatycznych i mobilności kadr. Dają znać o sobie nawet tradycyjne szkoły myślenia, jak np. w USA, Wielkiej Brytanii i Francji. W Niemczech jako sprzyjający fakt wskazuje się tradycje ich doktryny ordoliberalizmu, sięgające aż tradycji systemu feudalnego. Spośród wielu mniejszej wagi trendów wymienia się tendencję do zmiany zachowań strategicznych wielkich podmiotów gospodarczych i społecznych, o których szeroko wypowiada się ekonomika behawioralna. Wskazuje się mianowicie na coraz liczniejsze dowody ułomności instytucji rynkowych i konieczność ingerencji prawa wspieranego argumentacją ekonomiczną. Twierdzi się, że to sprzyja również przejrzystości systemów prawa stanowionego. W ścisłym związku z tymi zjawiskami występuje także tendencja do zastąpienia neoklasycznej tezy o w pełni racjonalnych poczynaniach człowieka. Trzeba raczej przyjąć, że jego racjonalność jest ograniczona, a wybory zawsze dokonuje się w warunkach niepewności. Współcześnie na wysokie miejsce wśród trendów myśli prawno-ekonomicznej wysunęła się kwestia wyboru publicznego lub społecznego, o którym mieliśmy okazję 190 N. Mercuro, S.G.Medema, Economics and the Law. From Posner to Post-Modernism and Beyond, 2. ed., Princeton University Press, Princeton 2006. 254 podyskutować przy temacie poświęconym instytucji państwa. Trzeba po prostu uzupełnić naszą wiedzę o znaczeniu tej kwestii w nauce i praktyce politycznej, prawodawstwie i socjologii. Koszty takich wyborów niebezpiecznie rosną, proponowane systemy głosowań wprawdzie się mnożą, ale wciąż wykazują liczne słabości. Uznanie zdobywa ogólne przekonanie, że wyborcy są tylko racjonalnymi ignorantami, świadomymi znikomego wpływu ich głosu na kolektywną decyzję polityczną. Slogany wygłaszane podczas dyskusji utrudniają orientację nawet dobrze wykształconym obywatelom, nie wspominając o wyrafinowanych działaniach lobbystów. Zdecydowanie poczynają niektóre grupy interesów i zjawiska korupcji nie należą do rzadkości. Proces regulowania działalności gospodarczej środkami stanowionego prawa posiada trwałe miejsce w historii. Prawo narzuca reguły wszystkim uczestnikom gry rynkowej, powściągając ich pierwotne instynkty i cywilizując zachowania. Dopiero od połowy XX wieku nasiliła się tendencja do analizy efektywności działań gospodarczych z punktu widzenia zasad tworzenia zrębów dobrobytu w skali makro. To Coase, jak wiemy, nagłośnił rangę kosztu społecznego, ale nawet specjaliści Chicago School dostarczyli sporo krytycznych przykładów niskiej efektywności społecznej wielu regulacji prawnych. 14.2. Struktura ekonomicznej analizy prawa jako przedmiotu dydaktycznego i badań naukowych Korzystam przede wszystkim z najbardziej znanych podręczników i opracowań traktujących o problematyce badań naukowych, które porządkują podstawy klasyfikacji służące celom ekonomicznej analizy prawa191. Ze względu na charakter tego wykładu wprowadziłem wątki odnoszące się do treści ekonomiki instytucjonalnej. Twierdzę, że w dydaktyce ekonomicznej analizy prawa odbija się wyraźnie teoria matrycy instytucjonalnej i bez trudu znajdziemy przykłady sprzężenia zwrotnego między składowymi wielu nauk społecznych. Dodam, że w dyskusji nad metodologią przedmiotu znajdziemy bogaty materiał inspirujący do pogłębienia naszej wiedzy. Klasyczny i upowszechniony podręcznik R. Posnera, mimo licznych wydań i znacznej ewolucji w prezentacji, wciąż preferuje przejrzysty układ, oparty na strukturze trójwymiarowej. Uwzględnia nie tylko konstrukcję powiązań tytułowych – ekonomii i prawa, ale także siłę nośną instytucjonalizmu. Oto ramy 7. części podręcznika, które niezwykle ostrożnie, chociaż i zdecydowanie, traktują o ekonomicznych narzędziach „preparowania” wybranych segmentów prawa. Studiującego prowadzi się od przypomnienia głównych założeń ekonomii, aby następnie – stopniowo – pokazać, jak można analizować metodami ekonomicznymi tak liczne dziedziny współczesnego prawa, wyrastające z instytucji społecznych i prawa zwyczajowego. Warto wskazać zasadnicze tematy uwzględnione w kolejnych częściach podręcznika. We wprowadzeniu do Law and Economics spośród koncepcji ekonomii eksponuje się pojęcia wartości, użyteczności i efektywności, jako niezwykle potrzebne dla analizy realnych procesów społeczno-gospodarczych. Korzystając z historii pokazuje się walory pozytywnej i normatywnej ekonomicznej analizy prawa. Przypomnę, że w wykładzie ekonomiki instytucjonalnej w podobny sposób przedstawialiśmy genezę kluczowego pojęcia instytucja. Bogata część druga nosi nazwę Prawo zwyczajowe. Dwa z ośmiu rozdziałów poświęcone są zagadnieniom znanych nam instytucji – własności i kontraktów, a pozostałe prezentują metody ekonomicznej analizy prawa rodzinnego, wykroczeń, kryminalnego, uzupełniając prezentację przykładami z historii doktryn prawa. Warto pamiętać, że 191 Oprócz cytowanego już dzieła R.A.Posnera, uwzględniłem podręczniki: W.Z.Hirsch, Law and Economics. An Introductory Analysis (1999); R.Cooter, T. Ulen,Law and Economics,4. ed. (2004) oraz J. Stelmach, B. Brożek, W. Załuski, Dziesięć wykładów z ekonomii prawa (2007). 255 wprawdzie tytuł Prawo zwyczajowe sugeruje nacisk na głęboką przeszłość, ale w poszczególnych rozdziałach analiza dotyczy zagadnień współczesnych. Przykładowo, instytucja własności jest analizowana z punktu widzenia ewolucji praw własności, ochrony własności intelektualnej, praktyki podziału częstotliwości radiowych, ochrony przed zanieczyszczeniem środowiska naturalnego i całego spectrum zjawisk dotyczących dynamiki alokacji praw własności. Podobne ujęcie znajdujemy w strukturze analizy zawartej w rozdziale dotyczącym procesu kontraktowania. W naszym wykładzie nie było miejsca na prezentację licznych przykładów efektywności ekonomicznej, których dotyczą precedensy sądowe i teoria jurysprudencji. W podręcznikach Law and Economics znajdziemy liczne opisy rozwiązywania wręcz zagadek, rodzących się w codziennej praktyce planowania umów, prowadzenia negocjacji i renegocjacji i wreszcie – orzeczeń i wyroków dotyczących wysokości szkód płynących ze zrywania kontraktów oraz obciążania kosztami rekompensaty ich sprawców. Twierdzenie o ograniczonej racjonalności uczestników gry ekonomicznej i coraz silniej akceptowana próba jej rozciągnięcia na prawników, zwłaszcza sędziów, jest niezwykle pomocne podczas studiowania tego rozdziału. Czytelnikowi z przygotowaniem wyłącznie ekonomicznym lektura kolejnych rozdziałów tej części podręcznika może być nieco trudniejsza, wymaga bowiem znajomości wielu reguł prawa cywilnego i karnego. Omawiane tu podręczniki ekonomicznej analizy prawa oparte są na wiedzy uprawianej w państwach akceptujących rozwiązania amerykańskie i angielskie. W Polsce mamy inne tradycje, czerpiemy wiele z doświadczeń europejskich i w praktyce wciąż jesteśmy daleko nawet od jednolitej klasyfikacji składników i elementów obowiązującego prawa. Stąd zalecenie dużej ostrożności i pozostawienie specjalistom rozstrzygania o kryteriach przyjmowanych w różnych klasyfikacjach. W tym miejscu wystarczy kilka ogólnych wskazówek. Przede wszystkim wystarczy nawet prosty podział prawa na prawo cywilne i karne. Oba działy zawierają niezwykle bogate składniki i elementy oraz specyficzne narodowe nazwy, z trudem tłumaczone w naszym kraju. Prawo cywilne w Polsce jest oparte na Kodeksie cywilnym z 1964 r. i na innych normach prawnych. Toczą się dyskusje na temat tożsamości prawa administracyjnego i gospodarczego oraz nad możliwością przesuwania granic sąsiadujących obszarów prawa stanowionego. Na Zachodzie wciąż wiele kontrowersji wywołuje tort law – chyba trafnie nazywane u nas prawem deliktowym. Łacińskie delictum odnosi się do pojęcia przestępstwo, ale w innych językach może także oznaczać wykroczenie. Z nimi właśnie ma do czynienia prawo karne. W Polsce obowiązuje Kodeks karny z 1997 r. Praktyka notuje liczne sprawy, które w procesie sądowym muszą odwoływać się do obu kodeksów. Nie trzeba dowodzić, że ekonomiczna analiza takich spraw jest trudna. Spore trudności, ale raczej ze strony ekonomii, rodzi analiza prawa rodzinnego i konfliktów na tle rasowych. Wiemy, że nawet teoria gospodarki domowej nie doczekała się jeszcze głębokich studiów, a legislatura spotyka się z coraz częściej zaskakującymi sprawami. Mamy do czynienia z powiązaniami reguł prawa deliktowego i nawet karnego, z którymi nie spotykała się historia prawa stanowionego. Część trzecia podręcznika zajmuje się niezwykle istotnymi problemami relacji między instytucją państwa, ograniczoną w tym przypadku do zachowań określonych jako regulacje publiczne, a instytucją rynku (wymiany), koncentrując się na analizie procesów świata kapitału, pracy i gospodarki publicznej. Oto kilka wybranych zagadnień, przybliżających zasady ekonomicznej analizy regulacji w postaci ingerencji władzy państwowej. Na pierwszy ogień wystawiono praktykę władz amerykańskich, które musiały podjąć walkę z wielkimi koncernami – monopolistami w kluczowych gałęziach gospodarki narodowej. Można dowieść, że to lata 30-e ubiegłego wieku były okresem spójnych działań myśli naukowej – ekonomicznej, legislacyjnej i społeczno-politycznej. Zrodziły się wówczas 256 doktryny niedoskonałego rynku, praw antymonopolowych i polityki antykryzysowej. Kolejne rozdziały tej części podręcznika wymagają umiejętnego łączenia informacji z różnych źródeł, ale także inspirują do sięgania po współczesne fakty i nowe ujęcia analizy konfliktów sięgających skali globalnej. Oddzielny rozdział traktuje o procesach regulowania rynku pracy, zwłaszcza w warunkach depresji i kryzysu, kiedy bezrobocie wysuwa się na czoło spraw społecznych i zagraża istniejącemu ustrojowi. Ekonomiczna analiza prawa pracy, koncentrująca uwagę na zbadaniu efektywności regulowań zatrudnienia, a więc i konieczności kalkulacji nakładów i wyników wymuszonych działań, gwałcących tradycje wolnego rynku, musiała wspólnie z prawnikami szukać rozwiązań kompromisowych. W treściach wykładu znalazły się zatem koncepcje Coase`a o koszcie społecznym i tezy zwolenników Posnera na temat reguł prawa uwzględniających zasady uczciwości gry, w której występują związki zawodowe, pracodawcy i sądy. Sektor publiczny i leżąca u jego podstaw instytucja własności znajdują w tym miejscu kolejną okazję do pokazania swojej trudnej roli w funkcjonowaniu ustroju społecznogospodarczego. Zjawiska sprzeczności interesów prywatnych i publicznych mają współcześnie charakter powszechny, związany silnie z rewolucją naukowo-techniczną. Ekonomiczna analiza prawa znajduje się w ścisłym kręgu zasady sprzężenia zwrotnego. Jak ingerować w konflikty rodzące się na tle rosnącego zagrożenia środowiska naturalnego? Jak doskonalić system podatkowy, aby pobudzać innowacyjność, zwalczać piractwo w Internecie, ułatwiać dostęp do informacji naukowej i nie krzywdzić twórców dóbr intelektualnych? Znalezione odpowiedzi na takie pytania przynoszą raczej nie redukcję lecz pomnożenie zbioru kolejnych kwestii. Zrozpaczeni takim wyzwaniem naukowcy odwołują się aż do pokładów prawa zwyczajowego, antropologii i historii gospodarczej sięgającej dziejów wspólnoty pierwotnej. Najeżone niebezpiecznymi zjawiskami jądro współczesnej gospodarki amerykańskiej, jej rynki finansowe i świat wielkiego biznesu, poddane zostało niezwykle starannemu naświetleniu w części szóstej. Ekspansja korporacji zepchnęła dotychczasowe doktryny ekonomiczne na plan dalszy i wymusiła rygorystyczne metody obserwacji tej instytucji i organizacji kapitału, które wymknęły się upraszczającym rzeczywistość tezom liberalizmu i ekonomice głównego nurtu. Znowu aktualne stały się – Coase`a koncepcje firmy i nowe ujęcia rynku, jako już nie tak uniwersalnego mechanizmu alokacji zasobów. Korporacje narzuciły nowy standard kontraktowania i wręcz rewolucję w systemie kierowania i zarządzania biznesem. Chodziło o uzmysłowienie istoty oddzielenia własności od kadry menedżerskiej, zjawiska ochrzczonego mianem rewolucji białych kołnierzyków. Znamy już wprowadzenie do ekonomiki instytucjonalnej analizy konfliktów na tle sprzeczności interesów grupowych, pogoni za dodatkową rentą i funkcjonowanie układu pryncypał-agent. Zapotrzebowanie na regulacje prawne tych nowych relacji i nieznanych przedtem konfliktów stało się niezwykle pilne i nic dziwnego, że także ich ekonomiczna analiza natrafiła na poważne trudności. Efektywność działań korporacyjnych w takich obszarach, jak dzierżawa i zaciąganie wielkich pożyczek bankowych, wymagały sięgania po nowe ujęcia generowane przez aktualne doktryny ekonomiczne. Skala obchodzenia obowiązującego prawa przyniosła konieczność poważnego traktowania funkcjonowania szarej strefy, a wkrótce także działań kryminalnych, zagrażających podstawom ładu społecznego. Za wciąż aktualny i raczej zyskujący na znaczeniu czynnik kryzysogenny trzeba uznać działalność rynków finansowych. Ekonomiczna analiza regulacji prawnych w tym obszarze jest obecnie szeroko uprawiana w środkach masowego przekazu, niezwykle licznych publikacjach i obejmuje wypowiedzi od prób popularyzacji po pełną formalizację, którą znowu z trudem daje się przybliżyć decydentom i sądom. Podręcznik streszcza zasady 257 analizy, trzymając się jednocześnie faktów z praktyki wielkich korporacji. Jak rozwiązywane są problemy dywersyfikacji portfela aktywów, jakie przyczyny leżą u podstaw strategii ubezpieczania się, asekuracji przez nabywanie obligacji i innych papierów, redukujących szkody od następstw różnorodnych przypadków. Rynek ubezpieczeń wciąż rozrasta się, staje się mało przejrzysty i jeśli weźmiemy pod uwagę jego powiązania giełdowe i zawrotną dynamikę transferów praw własności, to poszukiwanie specjalistów od Law and Economics musimy uznać za w pełni uzasadnione. W tym samym obszarze konieczne są powtórzenia związane z ekonomiczną analizą działalności karteli i maskowaną monopolizacją w nowych branżach gospodarczych. Stanowi to dobre przejście do kolejnej części podręcznika traktującej o tak społecznie istotnym zagadnieniu, jak regulacje prawne podziału dochodów i bogactwa. Teoria państwa dobrobytu i etyczne zasady sprawiedliwości dystrybucyjnej pozostają wciąż przedmiotem sporów naukowych i znajdują odbicie w praktyce sądowniczej. Przypomnę, że często organem władzy sterującym praktyką prawa jest ministerstwo sprawiedliwości lub justycji, jako wzięte z łacińskiego iustitia – sprawiedliwość. Funkcjonujący od Starożytności podział sprawiedliwości na wyrównawczą (redystrybutywną) i rozdzielczą (dystrybutywną) przyjął się – z modyfikacjami – w doktrynach społecznych, ekonomicznych i prawnych. Wyrasta on na gruncie instytucji własności i władzy stosującej także przymus, a na gruncie społecznym wiąże się z nierównością w posiadaniu ograniczonych dóbr. Sprawiedliwość wyrównawcza jest formą takiego wymiaru kar i nagród za złe i dobre uczynki, która opiera się na zasadzie równym za równe, a więc ekwiwalentności, równowartości dóbr i czynów. Ma zastosowanie w etyce i prawie i odrzuca indywidualne (subiektywne) oceny wartości stron konfliktu. Natomiast sprawiedliwość rozdzielcza stosuje zasadę jednemu mniej, drugiemu więcej, w zależności od oceny znaczenia, niezbędności i wkładu pracy jednostki lub grupy. Historia przyniosła niezwykle obfite przykłady przenikania się obu form sprawiedliwości i raczej prosty wniosek, że absolutnego ujęcia kategorii sprawiedliwość możemy nie znaleźć. Ekonomiczna analiza regulacji prawnych musi pokonywać wiele przeszkód i barier, zaczynając od samej kwantyfikacji pojęcia nierówności społecznej. Posner i jego zwolennicy przytaczają wiele przykładów z praktyki kontraktowania, w której strony dość często są w głębokiej nierównowadze, mierzonej relacją ich potencjałów technologicznych i finansowych. Jeszcze silniej takie relacje zachodzą między warstwami społecznymi, podczas gdy tradycje prywatnej dobroczynności nie notowały poważnej poprawy. Reguły świadczeń ze strony państwa także nie mają prostych i jasnych kryteriów. Niezwykle istotne miejsce w tym obszarze – w świecie relacji bogactwa i biedy – zajmuje instytucja opodatkowania. Ekonomiczna analiza prawa podatkowego, kluczowa w ocenie społecznej i gospodarczej efektywności polityki danego państwa, korzysta z bogatego materiału historycznego i jest codziennie zasilana informacją o wciąż nowych problemach. Zaczynając od regulacji poboru takich bezzwrotnych świadczeń, jak formy akcyzy, aż po obłożenie podatkami zysków wielkich korporacji, prezentowane są metody preparacji rachunku gospodarczego, aby dojść do mniej lub bardziej realnych wskaźników efektywności ekonomicznej. Kładzie się także nacisk na sposoby opodatkowania kapitału, uwzględniające efekty makroekonomiczne i nacisk konfliktów społecznych. Na zakończenie tego rozdziału sygnalizowane są pewne interesujące wątki analizy ekonomicznej prawa spadkowego. Również w tej dziedzinie trzeba ostrożnie podchodzić do kryterium efektywności, biorąc pod uwagę cechy danego ustroju i uwarunkowania kulturowe. Szósta część podręcznika obejmuje węzłowe problemy procesu legislacyjnego i jest dla ekonomistów szczególnym wyzwaniem. Wymaga bowiem dobrej orientacji w przepisach dotyczących wszystkich etapów procesu – od lokalizacji w działach prawa cywilnego i karnego, kolejności działań stron procesu, roli prokuratury, obrońców i sędziego, apelacji i aż 258 do egzekwowania orzeczeń i wyroków. Wspólnie z prawnikami odbywa się dyskusja nad konstrukcją rachunku ekonomicznego – określenie celów ekonomicznych samego procesu, szacunek kosztów, w tym także wynikających z możliwych błędów procesu legislacyjnego. Takie zagadnienie występuje również na etapie proponowania stronom zgody, kiedy można im wyjaśnić korzyści lub dodatkowe koszty kierowania sprawy do sądu. Oddzielny rozdział traktuje o prawie egzekwowania orzeczeń i zagadnieniach procesowych w administracji, gdzie występują częste konflikty między interesami prywatnymi i publicznymi. Orientacja we współczesnych powiązaniach instytucjonalnych i organizacyjnych wymaga dużego i ciągłego wysiłku, generuje dodatkowe koszty i pogarsza efektywność całego systemu społecznego. Akademicki wykład ekonomicznej analizy prawa kończy część siódma podręcznika, poświęcona konstytucji federacji. Mamy tu zwięzłą prezentację ustroju Stanów Zjednoczonych, osiągnięć amerykańskiej myśli prawnej i ekonomicznej oraz niezwykle przejrzysty obraz konstrukcji, na której opiera się to mocarstwo. Zwracam uwagę tylko na główne zagadnienia związane z analizą ekonomiczną prawa konstytucyjnego. Poważnie już wyodrębniony dział ekonomii konstytucjonalnej traktuje o działaniach gospodarczych związanych z regułą rozdziału władzy (separation of powers) na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą oraz z ochroną praw. Oddzielne miejsce zajmuje sprawowanie nadzoru, wymagające ciągłej analizy praw i obowiązków obywateli i organizacji. Stany Zjednoczone mają silnie ugruntowaną doktrynę federalizmu i związaną z tym praktykę gospodarczą oraz koncepcje teoretyczne, leżące u podstaw polityki. Wszystkie instytucje i procesy znane nam z ekonomiki instytucjonalnej, mają swoje odbicie w analizie prawa regulującego zagadnienia gospodarcze federalizmu. Trzeba także wspomnieć o wielkich akcjach podejmowanych w USA w celu doskonalenia całego ustroju. Chodzi o ochronę wolności rynkowej, a więc liberalizmu w sytuacjach, kiedy na przeszkodzie pojawiają się obiekcje religijne oraz konieczność zwalczania rasizmu i wszelkiego typu dyskryminacji osób i całych grup ludności. * Nasuwa się prosty wniosek – struktura ekonomicznej analizy prawa znalazła trwałe wsparcie podręcznikowe, ale i zachowała szeroko otwarte pole do przyjmowania wciąż nowych wyzwań ze strony praktyki i twórczości środowisk naukowych. Pozostaje jeszcze przypomnieć pewne zagadnienia z praktyki stosowania ekonomicznej analizy prawa. 14.3. Tylko jeden przykład Nawiązuję do problematyki znanej nam z rozdziałów poświęconych instytucji kontraktów, opisując prosty przykład zaczerpnięty z podręcznika znanego amerykańskiego wykładowcy University of California – Wernera Z. Hirscha192. Jest to próbka analizy ekonomicznej kontraktu, sygnalizująca problemy postrzegane przez prawo i ekonomię. Jurysta musi zbadać podstawowe tezy prawa leżące u podstaw zobowiązań stron dotyczącej umowy wymiany; natomiast ekonomista – dokonać rozbioru tych elementów umowy, które angażują zawsze ograniczone zasoby. Musimy pamiętać, że często analitykiem jest jedna i ta sama osoba, z natury rzeczy obdarzona niepełną racjonalnością. Przypomnę, że umową nazywamy zgodne oświadczenie woli dwóch stron, zmierzające do ustanowienia, zmiany lub zniesienia stosunku prawnego. To wystarcza jako punkt wyjścia jurystom. Ekonomista lepiej poczuje się przy określeniu kontraktu, jako porozumienia zawierającego w sobie zobowiązania stron w przyszłej wymianie, osiągnięte 192 W. Z. Hirsch, Law anad Economics. An Introductory Analysis. 3. ed. San Diego 1999, rozdział 5. 259 bez przymusu i dobrowolnie. Skuteczność i efektywność procesu zawierania i realizacji kontraktów pojawia się dopiero w sytuacji połączenia wysiłków, a więc wówczas, gdy ujawni się korzyść społeczna i ekonomiczna procesu wymiany dóbr i usług, obniżenia kosztów transakcji i poziomu szkód oraz wzrostu dobrobytu. Od samego początku narodzinom kontraktu towarzyszy zatroskanie stron i zachęta do współdziałania jurystów z ekonomistami. W okresie tworzenia struktury kontraktu strony muszą uwzględniać istniejący układ instytucji oraz tradycje porządku społecznego. Kontrakt należy zatem traktować poważnie, dbać o jego dobre określenie, możliwość realizacji i legalność. Ograniczeniu pola ewentualnych konfliktów służy staranne ujęcie zobowiązań, usunięcie iluzorycznych i przede wszystkim zapewnienie stronom bezpieczeństwa. Chodzi tu o neutralizację przymusu, jako czynnika ograniczającego dobrą wolę stron. Historia zgromadziła wiele przykładów zawierania umów pod przymusem fizycznym lub ekonomicznym. Głos ekonomisty jest tu niezwykle cenny. Przypomnę tylko, że chodzi o takie działania, jak bezprawna i niewłaściwa groźba, naruszająca zasady moralne i bliskie przestępstwom, co może posłużyć do zerwania kontraktu w złej wierze. Taki przymus występuje, gdy nie ma rozsądnej alternatywy i trzeba przyjąć oferowane warunki. Przymus istnieje w pewnych środowiskach społecznych, a współcześnie mamy obfitą informację o wywieraniu nacisku ze strony rynków finansowych. Bliskie tym zagadnieniom są sprawy związane z kontraktami, które normalnie mogą być realizowane, ale wywołują sprzeczność w stosowaniu sankcji prawnych. Chodzi o argument niezdolności prawnej (incapacity), wynikający z niesprawności, nieumiejętności lub wrodzonych skłonności danej osoby. Punktem wyjścia do instytucjonalnej i prawno-ekonomicznej analizy realizacji kontraktu jest przeświadczenie o społecznej akceptacji nakazu wykonania podjętych zobowiązań przez umawiające się strony. Nic zatem dziwnego, że prawo dąży do stworzenia odpowiednich ku temu bodźców, a ekonomia wspiera takie poczynania poprzez rachunek gospodarczości. Strona zrywająca kontrakt musi liczyć się z bolesnymi następstwami. Trzeba jednak już teraz powiedzieć, że prawo uczyniło wiele także dla zgromadzenia argumentów usprawiedliwiających naruszenie lub nawet zerwanie umowy. Pierwszy taki argument określony został jako niemożliwość świadczenia (impossibility), szeroko ujęty w naszym Kodeksie cywilnym i obejmujący obszerny zbiór okoliczności pozwalających zrozumieć przyczyny niepowodzenia w realizacji kontraktu. Mamy do czynienia nie tylko z tzw. siłami wyższymi, ale i niesprawnością aktualnych społecznych mechanizmów wymiany. Nieco trudniej jest uzasadnić niepowodzenie realizacji umowy, powołując się na argument niewykonalności handlowej (commercial impracticalability). Strona oskarżona, dłużnik, musi dowieść, że w danej praktyce komercyjnej nie można było przewidzieć pewnych przeszkód ani też stworzyć podstaw dla nowych rozwiązań. Dla potrzeb ekonomicznej analizy prawa kontraktów (zwłaszcza handlowych) istotne znaczenie ma umieszczenie w umowie zamiaru jednej strony odstąpienia od realizacji zobowiązań. Chodzi o tzw. wyprzedzające odstąpienie (anticipatory repudation), dla uniknięcia szkód w przypadku zaistnienia pewnych okoliczności w realizacji umowy. Potocznie określa się to w wypowiedzi kontrahenta: Nie mam pewności, że to wykonam. Niezwykle rozbudowane regulacje znajdują analitycy w prawie zobowiązaniowym, poczynając od ciągle doskonalonych definicji pojęcia „szkoda” i jej powiązań z instytucją kontraktów. Warto pamiętać, że nasz Kodeks cywilny na zawiera definicji szkody i posługuje się określeniem zapożyczonym z języka potocznego. Z zalecanego naszym studentom podręcznika, którego autorem jest wybitny specjalista prof. Wojciech Siuda, zacytujmy do naszych rozważań następującą definicję: Przez szkodę należy rozumieć uszczerbek w obecnym i przyszłym majątku, jakiego poszkodowany doznaje wbrew swojej woli. Szkodę stanowi więc różnica między dwoma 260 stanami majątkowymi: tym po wyrządzeniu szkody, i tym, który by istniał, gdyby szkody nie wyrządzono193. Prawnicy od starożytności wyróżniali szkodę jako uszczerbek majątku, za który odpowiada sprawca, a we współpracy z ekonomistami wyróżniali klasę szkód gospodarczych i musieli pokonywać trudności w określaniu wysokości odszkodowania. Akceptowana zasada przestrzegania umów i konieczności ponoszenia właściwej odpowiedzialności za jej skutki, zrodziły kilka znaczących metod i reguł postępowania. Prawo kontraktowe nie zobowiązuje stron do wykonania umowy, daje wybór – realizacji lub zerwania. Prawo nakłada tylko obowiązek pokrycia szkód wynikłych z zerwania kontraktu, a więc ustanawia regułę wyznaczenia finansowego ekwiwalentu powstałej szkody. Taka szkoda może być np. skalkulowana jako różnica między ceną rynkową i ceną przyjętą w zerwanym kontrakcie. Korzysta się także z reguły pokrywania szkód spowodowanych decyzjami, których można było uniknąć (avoidable-consequences rule), jak również z reguły pokrycia strat pośrednich, wynikających z zaniedbania osoby kierującej jakimś ogniwem transakcji (rule of consequential damages). Do rzadziej stosowanych reguł należy koncepcja zapożyczona z prawa rzymskiego, nosząca nazwę Quantum meruit, co tłumaczy się jako tyle na ile zasługuje, a pomaga w sprawach, gdzie podnosi się zarzut niesłusznego wzbogacenia się, albo po prostu szuka się racjonalnego określenia wartości szkody. Quantum meruit jest miarą szkody w sytuacjach, kiedy pilny kontrakt jest wzajemnie modyfikowany przez ukryte porozumienie obu stron albo nierealizowany. Omawiana koncepcja jest stosowana w dwóch sytuacjach. Pierwszej, kiedy ktoś wynajmuje pracownika a umowa nie jest kompletna lub w inny sposób nierealizowalna. Pracownik może pozwać najemcę o zapłatę za wprowadzone dodatkowe usługi, a sąd może nakazać taką zapłatę w zgodzie z zasadą tyle na ile takie świadczenia zasługują, a więc niekoniecznie tak, jak było podane w kontrakcie. Sytuacja druga dotyczy pilnego kontraktu, który obejmuje określoną wielkość i sposób rekompensaty za usługi. Powód nie może zerwać kontraktu i domagać się quantum meruit na podstawie swego przeświadczenia. Jednakże niepowodzenie związane z realizacją całego przedsięwzięcia może pozwolić skarżącemu wystąpić o kompensatę na zasadzie quantum meruit. * W tej analizie prostego przykładu możemy teraz skupić więcej uwagi na myśleniu w kategoriach rachunku gospodarczego, a więc przyjrzeć się kosztom na różnych etapach procesu zawierania i realizacji transakcji, zakładając, że czynimy to w zgodnym zespole ekonomistów, prawników i z udziałem doradców z kilku innych dziedzin. Mamy następującą sytuację problemową. Transakcja ma charakter handlowy. Występują dwaj zainteresowani: sprzedawca-wierzyciel A i kupujący-dłużnik B. Pan A ma V dóbr, które pragnie sprzedać panu B, dysponującemu zdolnością płatniczą, mającemu pieniądze. Transakcja obejmuje trzy etapy. Na etapie t0 – przed transakcją – strony nie ponoszą kosztów, na etapie drugim t1 pojawiają się koszty formowania transakcji FC, wynikające z przekazania przez A praw własności do dóbr V (tj. pojawił się koszt dla pana A. który możemy zapisać w postaci FCA; oraz z pozyskania tych praw przez B, dla którego koszt oznaczymy jako FCB. Na etapie t2 – realizacji transakcji – strony ponoszą odpowiednie koszty C, jak chociażby inkaso długów (zobowiązań związanych z gromadzeniem dokumentów) oraz koszty oprocentowania. Łączne koszty dla każdej strony transakcji zapiszemy tak: FCA + CA oraz FCB + CB. Kolejny krok w analizie wiąże się z koniecznością uwzględnienia długości czasu transakcji. Chodzi o wpływ na koszty transakcji takich czynników, jak prawdopodobieństwo (a więc i ryzyko) zmiany cen PC (price-level changes) i towarzyszące temu ryzyko powstania 193 W. Siuda, Elementy prawa dla ekonomistów, Scriptum, Poznań 2000, s. 211. 261 pochodnej transakcji kredytowej, jeśli zaistnieje także fakt nieuiszczenia należności D (ang. default). W takim przypadku koszt transakcji, np. dla pana A na etapie realizacji wyniesie: Powróćmy jeszcze do analizy etapów transakcji. O kosztach etapu tworzenia, formowania przedsięwzięcia FC, warto pamiętać, że mają one dwa składniki, a mianowicie koszty negocjowania kontraktu a1 oraz koszty przygotowania formy i podpisania umowy a2.. Mamy zatem : FC = a1 + a2. Zwraca się uwagę na fakt, że sprzedawca A, zwłaszcza w transakcjach związanych z konsumpcją, ma bogatszą wiedzę niż pan B i tym samym większe szanse, że jego koszt może być niższy. Analiza kosztów etapu realizacji transakcji jest bardziej złożona, bowiem strony mogą znaleźć się w obliczu kosztów dodatkowych związanych z prowadzeniem rachunkowości oraz inkasem b1. Przyczyną jest nieuiszczenie należności D w trzech kolejnych przypadkach: 1) groźby D i podjęcia przez A środków samoobrony, generujących koszt b2; 2) zaistnienia D, uruchomienia działań obronnych przez A i powstanie jego kosztów b3; 3) istnienie D i podjęcie przez A działań na drodze prawnej, np. egzekwowanie inkasa, znowu rodzące koszty b4. Łatwo możemy zsumować te koszty b dla obu kontrahentów, ale musimy także pamiętać, że kwantyfikacja tych wskaźników jest w praktyce trudna i prowadzi do oporów natury organizacyjnej, psychicznej i kolejnego zrozumienia istoty tezy o ograniczonej racjonalności człowieka. Dla pogłębienia wiedzy o zawiłościach umów handlowych i konieczności łączenia wysiłków analityków prawa i ekonomii warto wspomnieć o znaczeniu siły przetargowej w relacjach obu stron kontraktu. Punktem wyjścia jest teza, że do rzadkości należy równość sił w transakcjach związanych z konsumpcją, a jeszcze rzadziej w przypadku, kiedy nabywca dysponuje niskim dochodem. Oto kilka prostych sytuacji. Nietrudno dowieść, że sprzedawca-detalista ma przewagę nad kupującym u niego konsumentem, zwłaszcza jeśli ten nie należy do warstwy bogaczy. Sprzedawca ma wielkie doświadczenie w bardzo licznych tego typu transakcjach i może je wykorzystać, rozkładając koszty między tworzeniem i realizacją podobnych kontraktów. Skromny nabywca uczestniczy w nielicznych aktach wymiany i najczęściej nie dysponuje zasobem wiedzy na temat ochrony interesów konsumenta. Koszty sądowe nie odstraszają bogatych sprzedawców w takim stopniu jak biednych konsumentów. Sytuacja wygląda nieco inaczej na szczeblu handlu hurtowego i zwłaszcza na poziomie produkcji. Tu relacje siły przetargowej nie są tak jednoznaczne, bowiem rola kredytora-wierzyciela może przypadać jednej ze stron kontraktu. Spośród trzech typów relacji między stronami za najciekawszą może być uznana taka, w której kupujący jest konsumentem i podejmuje się także roli kredytora. Może to być przykład dokonania zakupu znanych obecnie wyrobów elektronicznych, dość drogich, ale już szeroko wykorzystywanych. Nabywca w domu stwierdza wadę urządzenia i udaje się do wielkiego sklepu z żądaniem naprawy, zamiany lub wymiany. Otóż bogaty i doświadczony sprzedawca odmawia rekompensaty, wybiera nawet drogę sądową, stawiając nabywcę w przymusowej roli udzielającego kredyt niesympatycznemu sprzedawcy. Przebiegły „dłużnik” korzysta z możliwości pokrycia kosztów postępowania sądowego poprzez ich przełożenie na liczne transakcje bieżące. Zaskoczony „kredytodawca” nie ma takiej możliwości, często jest to jego przypadkowa rola i jak chyba większość takich poszkodowanych traktuje prawo jako wroga, a nie opiekuna. Drugi przypadek dotyczy relacji między wielkim sprzedawcą i jednocześnie kredytodawcą, ale narażonym na prawdopodobieństwo uchylenia się kupującego od pełnej zapłaty. Doświadczony kredytor czerpie korzyści z wielkiej skali działań, standaryzacji i 262 powtarzalności działań. Jego przewaga opiera się także na tym, że wprawdzie przewód sądowy wymaga angażowania adwokata, ale relatywnie niskie koszty wiążą się z okresem wezwania stron, reklamacjami i organizacją rozprawy. Taki kredytor może łatwo przerzucić koszty na innych pracowników zaangażowanych w jego transakcjach. Jeszcze prościej można przedstawić trzeci przypadek, kiedy obie strony działają jak profesjonaliści i reprezentują prawie jednakowe wartości siły przetargowej i posiadanej wiedzy. Pozostaje tylko przyznać, że taka sytuacja stwarza silny bodziec do poszukiwania kompromisu, redukującego koszty transakcji. Na krótko zatrzymajmy się nad kwestią wyboru strategii przez strony omawianego tu kontraktu, pozwalającej redukować wysokość kosztów transakcyjnych. Nawet na etapie przygotowywania umowy, kiedy te koszty są relatywnie małe, sporo korzyści można uzyskać stosując standardowe formy dokumentu umowy. W amerykańskiej praktyce określa się to pojęciem boilerplate forms, co można tłumaczyć jako standardowe akapity tekstu do wykorzystania w postaci klauzul w kontraktach, a więc oszczędzając wydatki ponoszone na każdorazowe opracowanie formy kontraktu194. Znajdujemy także ostrzeżenie, że w tych okolicznościach – transakcji konsumenckiej – pożyczkodawca-kredytor zyskuje przewagę nad nabywcą-pożyczkobiorcą. Znacznie ciekawsze są strategie stosowane zwłaszcza przez sprzedawcę podejmującego także rolę kredytora, w okresie realizacji kontraktu i w obliczu groźby lub już zaistniałego faktu zwłoki w zapłacie przez nabywcę. Dla zredukowania wynikających stąd kosztów sprzedawca umieszcza w kontrakcie szereg klauzul odstraszających nabywcę od takich kroków. Wymieniam cztery takie zbiory warunków. Pierwszy, zawiera dodatkowe klauzule (add-on clauses), żądające od nabywcy, aby spłacał on długi powstałe z poprzednich zakupów, a nawet zabezpieczenia interesów sprzedawcy do pełnego zakończenia transakcji. Chroni to osobistą własność sprzedawcy, możliwość zwrotu wcześniej sprzedanych dóbr w przypadku zwłoki w opłacie pojedynczej dostawy. Nabywca jest w gorszej sytuacji i może ponieść szkodę z całej transakcji, a nie z jej fragmentu. Skuteczną ochronę swoich interesów może stworzyć sprzedawca wprowadzając klauzulę pokrywania przez nabywcę poważnej części zapłaty w formie gotówkowej, zwłaszcza jeśli kupujący nie jest bogaty. Drugi zbiór obejmuje klauzule oparte na relacjach, jakie powstają w sytuacji pośredniczenia między stronami kontraktu wyspecjalizowanej instytucji finansowej. Taka sytuacja odsuwa wprawdzie strony od codziennych kłopotów z rozliczeniami, ale także oznacza ich zrzeczenie się z praw do bezpośredniej obrony (stąd nazwa klauzuli – waiver-ofdefense clause). Przykładowo, nabywca musi płacić firmie pośredniczącej ustalone kwoty niezależnie od tego, czy podobnie czyni sprzedawca. Dość skomplikowane są warunki w trzecim zbiorze klauzul, regulujących rynek hipoteczny (due-on-sale clauses). Hipoteka to zabezpieczenie roszczeń pieniężnych (głównie pożyczek) na nieruchomości. Rozróżnia się tzw. hipotekę pierwszą, której wierzyciel ma większe roszczenia do aktywów dłużnika niż wierzyciel innej hipoteki tego samego dłużnika hipotecznego. Hipoteka druga to pożyczka, w której wykorzystuje się jako zabezpieczenie majątek już obciążonej hipoteką nieruchomości, ale pożyczkobiorca jest kim innym niż wierzyciel pierwszej hipoteki. Nietrudno zrozumieć intencje pożyczkodawcy przed wzrostem ryzyka moralnego, także w przypadku zmiany cen i spekulacji, odrywającymi transakcję od realnych procesów gospodarczych. Zbiór czwarty (termination-at-will clauses) dotyczy konfliktów w transakcjach handlowych na tle praktyki franszyzy – porozumienia dającego prawo podmiotowi do sprzedaży lub udostępnienia produktów i usług posiadanych przez ich wytwórcę lub 194 W.Z. Hirsch, op. cit., s. 126. 263 dostawcę. Dawca franszyzy może zastrzec w kontrakcie wypowiedzenie umowy bez podania przyczyn i usprawiedliwienia, nic zatem dziwnego, że trzeba bronić się przed taką ewentualnością. Poważnym zagadnieniem, wykraczającym znacznie poza obszar nauk prawnych, jest zjawisko naruszania kanonów moralnych w ramach legalnych kontraktów. Znamy także określenie braku sumienia, odnoszące się do jaskrawego przekroczenia powszechnie akceptowanych ujęć sprawiedliwości i uczciwości. W literaturze amerykańskiej używa się określenia reguła zdolności do postępowania niezgodnego z sumieniem (The rule of uncoscionability), wykorzystywana w sprawach o naruszenie umowy handlowej, w których słabsza strona jest krzywdzona metodami śrubowania cen i wciśniętymi uciążliwymi klauzulami. Analiza takich przypadków wymaga odwołania się do filozofów, socjologów, psychologów i etyków, a ekonomistom każe raz jeszcze zająć się teorią rynków niedoskonałych. Przytoczone w podręczniku Hirscha przykłady możemy znaleźć także u nas195. Oto duża firma sprzedaży sprzętu gospodarstwa domowego zawarła w ciągu 5 lat aż 14 kontraktów na dostawę mebli i naczyń kuchennych wdowie, obarczonej siedmiorgiem dzieci i żyjącej głównie z pomocy społecznej. Umowy były skonstruowane na zasadzie sprzedaży ratalnej i z klauzulami wymuszającymi spłaty w terminach uciążliwych. Wierzyciel wystąpił do sądu o windykację wszystkich dostarczonych dóbr, a sąd wskazał wprawdzie na brak sumienia u wierzyciela wobec słabego dłużnika, nakazując jednak zwrot kilku droższych towarów. Drugi przykład opisuje sytuację farmera, któremu akwizytor wcisnął zamrażarkę po rażąco wysokiej cenie i niezwykle uciążliwych ratach. Sąd przychylił się do prośby powoda, ale w środowisku prawników jest wciąż wielu zwolenników twardego przestrzegania warunków umowy, nawet w sytuacji rażącej dysproporcji w sile przetargowej stron. Na zakończenie tego przeglądu zagadnień instytucjonalno-ekonomicznej analizy kontraktów sprzedaży wspomnę tylko o wpływie samej formy umowy na efektywność transakcji i o pewnych dodatkowych trudnościach kompensowania szkód w wyniku naruszenia kontraktu. Oczywiste korzyści ze standaryzacji formy kontraktu preferują raczej sprzedawcy, podczas gdy nabywca musi nieraz liczyć się ze stratami w zakresie efektywności. Chodzi np. o klauzule typu bierz lub odejdź, która pozbawia go głębszego zastanowienia się i lepszego wyboru oraz o sytuację asymetrii informacji – przewagi sprzedającego. Istotne znaczenie może mieć także monopol sprzedawcy, który uczyni z kupującego nabywcę gorszych towarów. Takie sytuacje pojawiają się w praktyce rynkowej, kiedy wiele warunków wpisuje się w ulotki reklamowe i na opakowaniach, a w umowach na takich miejscach, do których nabywca nie ma ochoty zaglądać. Wielka tradycja zasady pełnego pokrywania szkód wynikających z naruszenia kontraktu opiera się także na zasadzie tworzenia bodźców dla stron kontraktu, aby dotrzymywały warunków umowy. Może tu jednak przejawić się tendencja do kalkulowania efektów zerwania i korzyści z kontynuacji. W praktyce pojawiają się trudności z korzystania cen rynkowych dla określenia wielkości szkody i konieczności szukania zastępczych sposobów kalkulacji - poza mechanizmem rynkowym. Takie transakcje nierynkowe mogą jednak być tworzywem dla upowszechnienia nowych metod mierzenia wielkości szkód. Zalecana literatura 1. J. Stelmach, B. Brożek, W. Załuski, Dziesięć wykładów o ekonomii prawa, Warszawa 2007. 2. R. Cooper, T. Ulen, Ekonomiczna analiza prawa, C.H.Beck, Warszawa 2009. 195 Tamże, s. 129-132. 264 15. ZRĘBY EKONOMIKI EWOLUCYJNEJ Sygnalizowana już na początku wykładu próba znalezienia lepszej nazwy dla ekonomiki instytucjonalnej, pozwalającej także integrować wysiłek „starego” i „nowego” instytucjonalizmu, znalazła w praktyce niezbyt oryginalne rozwiązanie w postaci łączenia obu określeń – instytucjonalna i ewolucyjna. W rozdziale tym pragnę zwrócić uwagę na poglądy tak silnie eksponujące znaczenie podejścia ewolucyjnego w poznawaniu zjawisk gospodarczych i ich rozwoju, że w efekcie wysoki stopień samodzielności zdobywa zarówno dyscyplina naukowa pod nazwą ekonomika ewolucyjna, jak i wyraźny odłam (prąd, odgałęzienie – do wyboru!) w nowej ekonomice instytucjonalnej. Tak ujęty cel rozdziału postaram się osiągnąć w trzech podrozdziałach zajmujących się teorią ewolucji ekonomicznej, teorią zmian instytucjonalnych i procesem transformacji ustroju. 15.1. Teoria ewolucji ekonomicznej Omawiana tu teoria jest fragmentem ewolucjonizmu, jako niezwykle bogatego kierunku myśli naukowej, który podstawą i osią rozważań czyni proces rozwoju (łac. evolvere) określonych jednostek od najprostszych do najbardziej złożonych form. Ewolucjonizm jest traktowany w zróżnicowany sposób w poszczególnych obszarach nauki. W biologii jest to najczęściej nauka o przemianach gatunków istot żywych oraz mechanizmach i prawidłowościach tych zmian. W filozofii zajmuje się zagadnieniami ontycznymi (greckie – òntos – byt), tj. dotyczącymi rozwoju realnej istoty, istnienia, bytu. W naukach o kulturze bada rozwój wytworów kultury od prymitywnych po najbardziej rozwinięte, przyjmując tezę o nieustannym postępie ludzkości, ale uwzględniając zarówno cykliczności zmian, jak i zjawiska degeneracji. Z kolei w psychologii przedmiotem zainteresowania jest rozwój form życia psychofizjologicznego, obejmujący etapy różnicowania się i scalania. Wreszcie w etyce uwaga skupia się na rozwoju treści norm moralnych i procesie postępu moralnego człowieka. W naukach społecznych i ekonomii ewolucjonizm również zdobywa uznanie i znajduje dość wyraźnie określone obszary badań. Pogląd, że rozwój gospodarczy ma w znacznym stopniu charakter ewolucyjny był już uwzględniany w ekonomii klasycznej, marksizmie i w szkole neoklasycznej. Prezentując dorobek Veblena zwracałem uwagę na jego postulat wykorzystania darwinizmu dla nadania ekonomice cech nauki ewolucyjnej. Z kolei Schumpeter nawoływał do analizy przemian w kapitalizmie według zasad lansowanych przez ewolucjonizm. Zacieśniające się więzi między ekonomią, socjologią i antropologią wskazywały na płodność korzystania z analogii zapożyczonych z burzliwie rozwijającej się biologii. Tego typu zapożyczenia znalazły się w licznych koncepcjach ideologicznych i politycznych, jak np. w darwinizmie społecznym, rasizmie i kolonializmie. Przypływy i odpływy zainteresowania ewolucjonizmem w naukach ekonomicznych i społecznych występowały z różną siłą w XX wieku, ale nasiliły się w latach 80-ych i to głównie za sprawą nurtów heterodoksyjnych, w tym – ekonomiki instytucjonalnej. Znaczenie ewolucji w doktrynie Veblena nie było dostatecznie podkreślone w jego wykładach, w których na pierwszy plan wysuwała się dychotomia – oto w ogólnym obszarze kultury występują zawsze dwie siły sprawcze: ceremonialna i instrumentalna. Życie ludzi zależy od korzystania z zasobów materialnych, procesu produkcyjnego, środków produkcji i kwalifikacji, słowem – technologii, czyli ma charakter instrumentalny. Natomiast życie duchowe stanowi część ceremonialną kultury. Powiązane ze sobą instytucje obu układów mają odmienne orientacje – układ ceremonialny zapatrzony jest w przeszłość, natomiast instrumentalny (określany jako niewdzięczny, ale konieczny; ang. invidious) kieruje się ku przyszłości. Tego typu sprzeczność starał się usunąć C.E. Ayres (1891-1972) w znakomitym 265 traktacie Teoria postępu ekonomicznego (The Theory of Economic Progress, 1944). Ayres wprowadził do koncepcji Veblena oryginalną teorię wartości społecznej, opartą na doktrynie ewolucji. Wartość generowana przez świat biznesu (wartość cenowa według Ayresa) ma pozorny charakter, jest pseudowartością. To świat przemysłu (technologii) określa prawdziwą wartość, którą rozumne społeczeństwo powinno pomnażać. Nagłaśniane od niedawna prekursorstwo J. A. Schumpetera w budowie zrębów ekonomiki ewolucyjnej podkreśla dość oczywisty fakt jego odwołania się do zasady równowagi makroekonomicznej, jako normalnego sposobu działań gospodarczych. Natomiast naruszenie tej równowagi, pchnięcie i ruch, a więc – postęp, jest zasługą przedsiębiorców, którzy próbują wdrożyć innowacje. Mniej spopularyzowany wkład do ekonomiki ewolucyjnej wniósł Kenneth Ewart Boulding (1910-1993), który zajmował się przede wszystkim syntezą doktryn szkoły neoklasycznej z keynesizmem. W rozprawie Ekonomika ewolucyjna (Evolutionary Economics, 1981) podjął trud integracji ekonomii z biologicznymi koncepcjami równowagi ekologicznej i dynamiki produkcji transgenicznej196. Boulding przyjmował, że ekonomika ewolucyjna jest po prostu spojrzeniem na system ekonomiczny jako proces ciągły w czasie i przestrzeni. Ewolucja ekonomiczna jest częścią uniwersalnej ewolucji zachodzącej w czasoprzestrzeni, w której można wyróżnić trzy etapy: 1) fizyko-chemicznej, dostarczającej budulca, materii wszechświata; 2) biologicznej, której tworem są żyjące gatunki; 3) społecznej, od pojawienia się homo sapiens z jego wiedzą pozwalającą wyobrażać świat i produkować artefakty. Gospodarka jest wytworem długiego procesu ewolucji społecznej i stanowi składnik środowiska instytucji politycznych i społecznych. Analiza gospodarki może być statyczna, jak oglądanie klatki filmowej (sytuacja zatrzymane w kadrze), lub dynamiczna – w ruchu i granicach początek – koniec. Najprostszy model gospodarki może przypominać modele biologicznych ekosystemów i korzystać z koncepcji równowagi w ujęciu Walrasa. Zbiór artefaktów (np. towarów) można badać, stosując również analogie wzięte z biologii – narodziny, rozwój, selekcja i śmierć, jak również zasady uwzględniane w technologii, jak np. sprzężenie zwrotne. Ogromne znaczenie ma kumulacja wiedzy i jej wykorzystanie w praktyce gospodarowania. Boulding podkreślał znaczenie powstawania nisz w procesie rozwoju społecznogospodarczego, które są czynnikiem sprawczym postępu na podobieństwo ewolucji biologicznej. Przewidywanie kierunków ewolucji jest utrudnione przez ogólny indeterminizm ewolucji wszechświata, pojawianie się katastrof rozrywających ciągłość rozwoju i radykalnie oddzielających od siebie epoki. Pomocna może być w tym przypadku koncepcja punktowej równowagi w procesie ewolucji. Sam autor odwoływał się do historii myśli ekonomicznej, wskazując na ważne punkty zwrotne w postaci rewolucji agrarnej, przemysłowej, w transporcie i naukowo-technicznej, które miały także ogromny wpływ na kształtowanie się instytucji wymiany, potencjału gospodarczego i siły przymusu instytucji władzy. Jako uczeń Schumpetera, widział także w samej ekonomice ewolucyjnej szansę dynamizacji i trafniejszego rozumienia współczesnej gospodarki i prognozowania jej rozwoju, aczkolwiek w dość skromnych granicach przyszłości. Obszernie i w sposób klarowny wypowiadają się na temat teorii ewolucji liczni aktywni zwolennicy instytucjonalizmu i ewolucjonizmu. Przypomnę kilku. Znany już nam Geoffrey M. Hodgson twierdzi, że radykalny zwrot w twórczym korzystaniu z podejścia ewolucyjnego w nauce ekonomicznej nastąpił wraz z rezygnacją z tradycji nauk ścisłych, zwłaszcza fizyki, na rzecz biologii. Rysująca się ogólna teoria ewolucji ekonomicznej z trudem przebija się przez gąszcz pojęć języka problemu i niefrasobliwych tez 196 Zwarty pogląd na obiekt i przedmiot ekonomiki ewolucyjnej zawiera artykuł: K.E.Boulding, What is evolutionary economics „Journal of Evolutionary Economics”, 1991, nr 1, s. 9-17. 266 nie dających się precyzyjnie ująć w ramach pewnego paradygmatu197. Hodgson zaproponował pewną taksonomię porządkującą cały zbiór znaczeń określony jako ewolucja ekonomiczna. Oto krótka jego prezentacja. Przede wszystkim wypada odrzucić normatywną interpretację pojęcia ewolucja, jako przeciwstawienie pojęcia rewolucja i tezę, że proces ewolucyjny zmierza do optymalnych efektów, jak to można wyczytać z treści doktryny liberalnej i hasła leseferyzmu. Przydatne w rozważaniach jest pojęcie gradualizmu, jako zmian stopniowanych, cząstkowych i równowagi punktowej. Nie od rzeczy jest także przypomnienie twierdzenia dialektyki o procesie przechodzenia od powolnych zmian ilościowych do gwałtownych jakościowych. Łacińskie evolvere tłumaczymy jako rozwijać, ale z nakazem ostrożności wobec wiązania się z wyznaczaniem kierunku i celu procesu rozwoju. Zbiór ewolucja ekonomiczna daje się podzielić na dwa podzbiory: liniowy (developmental), nazywany także kladygenetycznym (od greckiego kládos – gałąź) i genetyczny (genetic). W pierwszym można np. umieścić marksistowski materializm historyczny, z jego tezami o postępie – zdeterminowanym lub nie, ale zawsze przechodzącym od niższych do wyższych stadiów rozwoju ustroju społeczno-gospodarczego. Znacznie trudniej mieści się tu darwinowskie ujęcie roli naturalnej selekcji. Ten podzbiór można jeszcze podzielić na dwa: jednoliniowy (unilinear) i wieloliniowy (multilinear), wyznaczające jedną lub wiele tras czy też dróg etapowego rozwoju. Podzbiór drugi – genetyczny – posługuje się analogami wziętymi z biologii, ale rzadko sięgającymi aż tak daleko, aby odwoływać się do biologicznej teorii DNA. Genetyka jest nauką o dziedziczności i zmienności organizmów, a gen to podstawowy materialny element dziedziczenia, najmniejszy odcinek chromosomu, jednostka mutacji, łańcuch kwasu DNA. Nie trudno zauważyć, jak atrakcyjny może być analog genu w ekonomii, właśnie jako element pozwalający badać rozwój gospodarczy w całości i w różnych przekrojach. Dalszy podział tego podzbioru opiera się także na zapożyczeniu z biologii, a mianowicie – wyodrębnieniu ontogenezy i filogenezy. Ontogeneza to w biologii rozwój osobniczy organizmów, zróżnicowanie tkanek, narządów i układów, ale bez zmiany genotypu, tj. ogółu genów danego organizmu. Natomiast filogeneza zajmuje się rozwojem rodowym organizmów, całej populacji i uwzględnia także zmiany genotypu. Genetyczny zbiór znaczeniowy ewolucji ekonomicznej przyjmuje za obiekty i jednostki badawcze takie „geny”, jak jednostki ludzkie, ich przyzwyczajenia i zwyczaje, rutyna w działaniach jednostek, organizacjach i wspólnot, wreszcie – instytucje. Powtarzam jeszcze raz – te analogie i prawdziwe geny nie zawierają twierdzenia, że ludzkie zachowania są w sposób konieczny i całkowicie zdeterminowane przez ich układ. Historia myśli ekonomicznej dostarczyła liczne przykłady korzystania z analogów zaczerpniętych z podzbioru „genetycznego”. W doktrynie A. Smitha takim „genem” jest wszak grupa jednostek ludzkich o jednakowych predyspozycjach i uczuciach. Z takiego genotypu rozwinął się system gospodarki, w którym rynek generuje ceny zapewniające efektywną alokację zasobów. Jako organizm występuje u Smitha cały system gospodarczy, a ponieważ jego „geny” (jednostki typu homo oeconomicus) są trwałe, to taki materiał genetyczny wyznacza miejsce dla koncepcji mistrza szkoły klasycznej w podzbiorze ontogenezy. Za przykład korzystania z podzbioru filogenezy może posłużyć twierdzenie T.R.Malthusa na temat dynamiki zaludnienia, opartej na relacji między przyrostem ludności i zasobu środków konsumpcji. Mamy tu do czynienia z analizą procesu selekcji, w którym jednostki biedne odpadają. Przypomnę, że prawo ludnościowe w ujęciu Malthusa zainspirowało w znacznym stopniu badania Darwina. Proces selekcji zmienia strukturę 197 G.M. Hodgson, “Theories of Economic Evolution”, [w:] The Elgar Companion to Institutional and Evolutionary Economics, E.Elgar, 1994, s. 218-224. 267 genotypu, zbioru jednostek danej populacji, zwyczajów, rutyny, powiązań instytucjonalnych i różnych systemów. Wersja ekonomiki ewolucyjnej prezentowana przez Veblena mieści się w podzbiorze filogenetycznym. Odwołując się bezpośrednio do Darwina, potraktował Veblen instynkty, zwyczaje i instytucje analogicznie do genów. Życie gospodarcze jednostki jest kumulatywnym procesem adaptacji środków do celów, współzależności podmiotu i środowiska. Ten proces skumulowanej przyczynowości odchyla jednak pogląd Veblena w kierunku nieco odmiennym od darwinizmu. Chodzi o to, że Veblen traktował podmioty jako świadome celów swoich działań, a takie zachowania głosił J.B. Lamarck (1744-1829) i jego zwolennicy. Lamarkizm przekształcenia ewolucyjne uzależniał od dwóch niezależnych, a nawet sprzecznych sił – właściwego żywym istotom dążenia do doskonałości i reakcji organizmów na stale zmieniające się środowisko, generujące niezliczone gatunki. Współcześnie uznanie zdobywa ewolucja socjoekonomiczna, w ramach której zakłada się możliwość dziedziczenia celowo skonstruowanych zachowań. Analiza koncepcji Veblena, Marksa, Marshalla i Schumpetera nie doprowadziła jeszcze do zgodnych wniosków. Najnowsze ujęcia nowej ekonomiki instytucjonalnej, na które silny wpływ wywierają osiągnięcia biologii, preferują dość wyraźnie podzbiór filogenetyczny. Rodzą się także nowe nieporozumienia, być może na gruncie wciąż słabej znajomości burzliwie ekspandującej biologii, przykładem których jest łączenie przez niektórych ekonomistów selekcji ewolucyjnej z pojęciem optymalizacji i efektywności, odrzuconych przez biologów. Według Hodgsona, ewolucyjne podejście w ekonomii powinno uwzględniać następujące założenia: 1) nieodwracalność i ciągłość procesów w czasie, ponieważ ewolucja rodzi nieodwracalną transformację w strukturze i pozyskiwaniu wiedzy; 2) uwagę należy skupiać raczej na zmianach długookresowych niż na krótkotrwałych krańcowych adaptacjach, bowiem ewolucja obejmuje obserwacją cały, generalny kierunek rozwoju, a nie nieskończoną liczbę drobnych zmian; 3) trzeba badać zmiany jakościowe i ilościowe, strukturalne i parametryczne, warianty i różnorodność, sytuacje równowagi i jej braku, możliwość zachowań błędnych oraz procesy uczenia się. W kategoriach ogólnych i w ramach metodologii nauk ekonomicznych można przyjąć, że paradygmat ewolucji jest alternatywny wobec neoklasycznego twardego rdzenia, jakim jest mechanistyczna idea maksymalizacji w ramach statycznych ograniczeń. Zjawiska ekonomiczne postrzega się i analizuje, wychodząc raczej z nauki o życiu (biologii) niż z nauk o bezwładnej materii. * Niezwykle dynamicznie rozwija się ekonomika ewolucyjna w Niemczech, Austrii i Szwajcarii, pozyskując zwolenników w kilku liczących się ośrodkach akademickich, wydając znakomicie redagowane czasopisma i monografie oraz organizując konferencje i prowadząc seminaria i wykłady przyciągające zdolną młodzież. Spośród wybitnych autorów wymieniam tu tylko trzech. Pierwszy – Kurt Dopfer, związany z Uniwersytetem St Gallen w Szwajcarii, znany jest i w Polsce jako współautor i redaktor publikacji pt. Ekonomia w przyszłości (PWN 1982). Propaguje teorię konwergencji systemów społeczno-gospodarczych i analizuje przemiany w krajach trzeciego świata. Jego zdaniem zachodzi potrzeba opracowania i wdrożenia nowego paradygmatu, opartego na zasadzie holizmu, a więc całościowego ujmowania wielkich systemów społecznych, rozwijania ekonomii jako nauki empirycznej o długookresowych procesach gospodarczych, na podobieństwo ekonomii politycznej. Pod jego redakcją ukazał się zbiór opracowań 16. wybitnych uczonych pt. Ewolucyjne podstawy ekonomiki, wielkie kompendium tej młodej dyscypliny naukowej198. Prolegomena do ekonomiki ewolucyjnej, 198 K. Dopfer (ed.), The Evolutionary Foundations of Economics, Cambridge Univ. Press, 2005. 268 napisana przez Dopfera, kładzie nacisk na te zagadnienia, które podnoszą w metodologii nauk zwolennicy koncepcji Kuhna, Poppera i Lakatosa. Drugi uczony – Ulrich Witt jest dyrektorem zespołu badawczego ekonomiki ewolucyjnej na wydziale ekonomii Uniwersytetu w Jenie oraz niezwykle płodnym autorem publikacji z tej dziedziny. Z naszego punktu widzenia, bogaty materiał znajdujemy w zbiorze jego artykułów pt. Ewoluująca gospodarka, zawierającym dość oryginalne poglądy199. Autor wyjaśnia przyczyny obecnej dynamiki ekonomiki ewolucyjnej, jako generowane przez wyzwania dotychczasowej ścieżki rozwoju społecznego. Prezentuje korzyści płynące ze stosowania metody falsyfikacji i ujęć nawiązujących do tradycji euklidesowo-kartezjańskiej. Trzeci przedstawiciel w tej grupie – Carsten Hermann-Pillath – jest kierownikiem katedry rozwoju gospodarczego i dyrektorem instytutu badań nad relacjami kultury i ekonomii w Uniwersytecie Wittem/Hardecke w RFN. Polecam w szczególności jego wielkie dzieło pt. Zarys ekonomiki ewolucyjnej, które jest dostępne w Internecie i przygotowane zgodnie z zasadami dobrej dydaktyki200. Apelując o studiowanie prac powyższych autorów, pragnę wykorzystać ich dorobek do krótkiej prezentacji prób aksjomatyzacji ekonomiki ewolucyjnej, a więc wprowadzenia do niej pewników, prawd oczywistych bez zabiegania o dowody, ale ułatwiających prowadzenie dyskusji naukowych. Aksjomatyka oparta na doświadczeniu (empiryczna) powinna opierać się na trzech twierdzeniach: 1. zjawiska realne są to aktualizacje idei; 2. aktualizacje są wyrazem (manifestacją) tworzywa (materii-energii) w przestrzeni i czasie; 3. zjawiska realne ewoluują. Idee są artykułowane w języku i przenoszone do wspólnot ludzkich. Idee ogólne, pospolite, a więc i pojęcia przypominające w biologii określania gatunek, Są one przenośnikami (carriers) naszej wiedzy o procesach i zachowaniach, co wskazuje na ich znaczenie praktyczne i wiąże się z współczesnym pojęciem wiedzy produktywnej. Takie idee ewoluują i kształtują siły sprawcze zmian. Można zatem powiedzieć, że ekonomika ewolucyjna jest w istocie nauką o zmianach w ogólnej wiedzy, które powodują przepływy między aktualizowanymi ideami ogólnymi. Stąd płynie wniosek, że aktualne zjawiska (fenomeny), będące manifestacją idei są jednocześnie nośnikami wiedzy. Z powyższych tez wynikają trzy pojęcia (koncepcje) aksjomatyki ontologicznej: 1. przenośniki wiedzy; 2. idee ogólne (generic) jako składniki procesu; 3. przyczynowości ewolucyjno-formatywne. Trzecie z wyżej wymienionych pojęć prowadzi do wniosku, że nie można sformułować prawa uniwersalnego w każdym czasie i przestrzeni. Ogólne idee mają charakter praw zmiennych, które kształtują dynamikę społeczną, ale ulegają zmianom w czasie. Konieczne jest przeto twierdzenie o czynniku niezmiennym (inwariantowym), aby bliżej określić istotę procesu ewolucji społecznej i ekonomicznej. Takim inwariantem jest następująca sekwencja, nazywana także reżymem ewolucyjnym, obejmująca trzy fazy: (1) pojawienie się ogólnych idei → (2) następuje adaptacja ogólnych idei w skali makro (cała ludność), dzięki różnym mechanizmom, jak np. selekcja, zależność od ścieżki rozwoju, efektów uczenia się itp. → (3) pojawia się stabilizacja oparta na wysokiej częstotliwości występowania aprobaty dla idei ogólnych. 199 U. Witt (ed.), The Evolving Economy: Essays on the Evolutionary Approach to Economics. Elgar, Cheltenhan, UK, 2003. 200 C. Hermann-Pillath, Grundriss der Evolutionsökonomik, Witten 2002. 269 Widzimy, że proces ewolucji jest w istocie nieodwracalny i postrzegany jako przechodzenie od jednego stanu dominacji ogólnych idei do drugiego. Ewolucja przedstawia się jako genealogia reżimów (ustrojów) dochodzących do władzy dzięki aprobacie zbiorowości podmiotów gospodarczych. Przy coraz wyraźniejszej zgodzie co do produktywności ewolucyjnego podejścia do badania procesów społeczno-gospodarczych, przedmiotem żywej dyskusji pozostaje zagadnienie siły sprawczej zmian systemowych. Warto zapoznać się z głównymi wątkami sporów w tej materii. 15.2. Ewolucyjna teoria zmian instytucjonalnych W obszernej literaturze związanej z teorią zmian instytucjonalnych łatwo dostrzeżemy wpływ koncepcji głoszonych przez D.C.Northa, G.M.Hodgsona i występujących często we współautorstwie – R.R.Nelsona i S.G.Wintera. Dla potrzeb naszego wykładu nie musimy szczegółowo analizować rozważań tych wybitnych przedstawicieli współczesnej ekonomiki instytucjonalnej, skupiając uwagę na głównych tezach dynamicznie rozwijającej się teorii zmian instytucjonalnych, ujętej w ramy podejścia ewolucyjnego i eksponującej istotną rolę procesu naturalnej selekcji. Na samym początku warto zapoznać się z ogólnymi twierdzeniami na temat zmiany instytucjonalnej, które przedstawił i bardzo zwięźle omówił North201. Pierwsze twierdzenie brzmi: Ciągła interakcja między instytucjami i organizacjami, zachodząca w ekonomicznym środowisku rzadkości (niedoborów), czyni z konkurencji klucz do zrozumienia zmiany instytucjonalnej. Zrozumienie istoty tego twierdzenia wymaga wcześniejszej separacji dwóch pojęć: instytucji – jako reguł gry – i organizacji, jako zespołu graczy. Macierz instytucjonalna determinuje w znacznym stopniu powstawanie i rozwój formalnej i nieformalnej struktury organizacyjnej. Ewolucja likwiduje lub zamienia starzejące się organizacje na młode. North dodawał, że wieloznaczność pojęć instytucja i organizacja stała się udręką w dyskusjach i tworzeniu nowych podejść w nauce. Chodzi dodatkowo o ścisłe pojmowanie pokrewnych pojęć modelowania – instytucji i organizacji. Przy modelowaniu instytucji chodzi o budowę modeli, jako uproszczonych prezentacji ograniczeń stworzonych przez człowieka i narzucanych na ich interakcje, co określa motywacyjną strukturę społeczeństwa. Natomiast modelowanie organizacji jest szczególnym teoretyzowaniem na temat struktury, nadzoru, wewnętrznej struktury motywacyjnej w organizacji i strategii celowo tworzonych układów. Jednostki, jako aktorzy i składniki organizacji, poprzez swoje działania stopniowo zmieniają reguły gry, rozwijając w ten sposób nowe formalne ograniczenia w procesie interakcji. Twierdzenie drugie jest pochodną pierwszego i głosi: konkurencja zmusza organizacje do ciągłego inwestowania w kwalifikacje i wiedzę, aby dzięki temu przeżyć. Rodzaj kwalifikacji i wiedzy zdobywanej przez jednostki i ich organizacje będzie kształtować zmieniające się poglądy na temat możliwości i tym samym na wybory, stopniowo zmieniając instytucje. Źródłem zmian potencjału organizacji mogą być sygnały płynące z otoczenia, które zmieniają relatywne ceny funkcjonowania organizacji, albo skutki konkurencji między samymi organizacjami w obszarze polityki i gospodarki. Znowu pojawia się konieczność inwestowania w kwalifikacje i wiedzę, proces kształcenia załogi lub jej kontraktowania, aby uzyskać przewagę nad konkurentami. Należy się tu pewne uzupełnienie. Podnoszony jeszcze przez Veblena związek między instynktem czystej ciekawości (idle curiosity) a zdobywaniem wiedzy, opiera się na wrodzonej skłonności człowieka, ale musi on być rozszerzony dla sytuacji, w której trzeba wiedzę kumulować. Teraz niezbędny jest rachunek opłacalności. Monopoliści nie mają obaw 201 D.C.North, Understanding the Process of Economic Change, Mercatus Center, Washington D.C., 2003. 270 o przeżycie, natomiast firmy, partie i organizacje naukowe muszą dbać o swoją efektywność. Jeśli konkurencja z różnych względów jest łagodna to organizacje mają słabsze bodźce do inwestowania w nową wiedzę, a przeto nie wywołują gwałtownych zmian instytucjonalnych. Odwrotnie – ostra konkurencja organizacyjna przyspieszy proces zmian instytucjonalnych. Twierdzenie drugie jest podstawowym postulatem ekonomiki instytucjonalnej pod adresem organizacji gospodarczych. Zasób wiedzy jednostek zgromadzony w społeczeństwie jest determinantą osiągnięć ekonomicznych, a zmiany w tym zasobie są kluczem do ewolucji gospodarczej i społecznej. Edukacja jednostek i organizacji silnie wpływa na ewolucję samych instytucji. North dodawał w tym miejscu, że nie chodzi tylko o gromadzenie wiedzy na potrzeby produkcji, ale także informacji z badań podstawowych i wiedzy służącej ochronie zdrowia, kulturze, celom politycznym i militarnym. Trzecie twierdzenie jest następujące: konstrukcja instytucjonalna zapewnia bodźce, które dyktują rodzaj kwalifikacji i wiedzy zapewniającej maksymalną opłacalność. Nie sama tylko prosta zmiana zapewnia ewolucyjny postęp i wzrost gospodarczy. Matryca instytucjonalna określa tylko zbiór możliwości, obejmujący te, które przynoszą gospodarce najwyższą opłacalność w redystrybucji dochodów oraz zapewniające maksymalną opłacalność produkcji. Jeśli przeto gospodarka zawsze jest mieszanym zbiorem bodźców obu przedstawionych typów opłacalności, to przewaga jednego z nich wyznacza generalny kierunek rozwoju także struktury organizacyjnej i podejmowanych inwestycji. Inwestowanie w przyszłość wskazuje wyraźnie na atrakcyjność obszarów oświaty i nauki oraz upowszechnianie ich zdobyczy w społeczeństwie. Celem jest zapewnienie długotrwałego wzrostu gospodarczego. Czwarte twierdzenie jest dość oczywiste: percepcje (postrzeganie) są wyprowadzane z konstrukcji umysłowych graczy. Takie konstrukcje w umyśle powstają pod wpływem przetwarzania napływających informacji bieżących i z uwzględnieniem kulturowego dziedzictwa jednostki, jak również jej poziomu kwalifikacji i doświadczenia. Dyskusje na temat racjonalności wyborów prowadzą najczęściej do wniosku, że w warunkach zalewu informacji i braku ostrych kryteriów oceny poziomu percepcji, pozostaniemy raczej długo bez jasnych odpowiedzi. * Za czołowych przedstawicieli współczesnej ekonomii ewolucyjnej najczęściej uznaje się R.R. Nelsona i S.G. Wintera, a ich wspólna monografia Ewolucyjna teoria zmian ekonomicznych (An Evolutionar Theory of Economic Change, 1982) traktowana jest jako podstawowy wykład tego odgałęzienia instytucjonalizmu. W licznych publikacjach obu uczonych i ich zwolenników przewija się czerwoną nicią koncepcja przypisująca tzw. naturalnej selekcji rolę wiodącego czynnika w ogólnym procesie ewolucji. Treść tej koncepcji przedstawiam w największym skrócie. Punkt wyjściowy wyznacza założenie, które wprawdzie uznaje ogromne zasługi biologii ewolucyjnej, ale modyfikuje i w sensie konceptualnym przypisuje ewolucję do obszarów szeroko rozumianej kultury, w której jest także miejsce dla ekonomii. Takie ramy analizy ewolucyjnej obejmują proces gromadzenia informacji z zastosowaniem zasady retencji, tj. naturalnej selekcji, a więc – celowości doboru, odnawiania zasobu i gotowości wykorzystania oraz przekazania w formie dziedziczenia. W omawianej koncepcji kluczowe znaczenie ma ewolucja tzw. wiedzy produktywnej, przez którą należy rozumieć przekształconą dla celów praktycznych informację abstrakcyjną. To o takiej informacji pisał Veblen w eseju o potrzebie przekształcenia ekonomii w naukę ewolucyjną. Nelson i Winter uściślili ten postulat, wskazując na konkretne czynniki zmieniające metody wytwarzania rzeczy i dóbr. Przypomnieli, powołując się na Schumpetera, rolę przedsiębiorcy – kreatora pomysłów, zadania przedsiębiorstwa jako składnicy informacji 271 oraz załogi i menedżerów, jako nośników rutyny i generatora innowacji. Analiza roli tych sił pozwala zrozumieć, dlaczego i jak zmieniają się lub pozostają stabilne metody produkcji. Wywody na temat selekcji naturalnej mieszczą się także w krytyce modelu człowieka ekonomicznego, jako zbyt mocno oderwanego od współczesnego realnego podmiotu gospodarowania. Zaleca się przeto poświęcić więcej uwagi dualizmowi procesu ewolucji człowieka – przemianom biologicznym i społecznym, zmianie wzorców zachowań i mechanizmów interakcji. Wszędzie tam można dostrzec selektywną presję bardzo różnych sił. Autorzy omawianej koncepcji wskazują na konieczność rozwinięcia metod taksonomii, jeśli pragniemy wykorzystać dla celów praktycznych teorię ewolucji. Właśnie ten postulat i badania stosowane z wykorzystaniem modeli taksonomicznych nadały współcześnie duży rozgłos całej ekonomice ewolucyjnej. Powyższe zagadnienia podkreślają jeszcze raz znaczenie więzi metodologii nauki z badaniami nad rozwojem teorii ekonomicznych, służących praktyce. Problem selekcji w procesie ewolucji znalazł swoje miejsce w metodologii nauk, jako jeszcze jeden przykład sporu o zasadność preferowania indywidualizmu i stosowania metody redukcyjnej. Czy dla analizy procesu ewolucyjnego trzeba zejść na szczebel elementarny? Czy obiekty złożone i lokujące się na wyższych półkach hierarchii mogą być użyte jako jednostki, reprezentatywne fragmenty całości i pozwalające tłumaczyć proces ewolucji systemu? W biologii wielu uczonych nie zgadza się z poglądem, że taką jednostką może być tylko gen. Wszak nauka może i gen „rozbić” na podobieństwo fizycznego jądra atomu. W naukach społecznych i ekonomii trwa ostra dyskusja na temat badania wybranych grup w danej kulturze i zgody na indywidualizm metodologiczny. Czy, przykładowo, określone wzorce zachowań pewnej grupy mogą znaleźć swoje repliki (kopie) w działaniach jednostek? Badania stosowane kreślą i takie sytuacje, w których grupa ma mieszany charakter, składa się z jednostek pracowitych i obiboków (free-riders), co może doprowadzić także do dominacji tych drugich i wypchnięcia dobrych pracowników ze szkodą dla całego organizmu socjoekonomicznego. Postulat homogeniczności jednostki badawczej daje się oczywiście ująć w modelach matematycznych, ale po wprowadzeniu wielu uproszczeń i ograniczeń. Znawca zagadnienia G. Hodgson uważa za wskazane posługiwać się metodą selekcji grup, jako jednostkami procesu ewolucji ekonomicznej. Do takich jednostek należą: zwyczaje, osoby, rutyny, instytucje, podsystemy społeczno-gospodarcze i całe systemy ustrojowe. Nie należy także zamykać roli selekcji w granicach rynku, ale rozszerzać jej analizę do relacji między rynkami i na relacje rynkowe z nierynkowymi formami alokacji zasobów. Wniosek ogólny jest prosty: ewolucyjna konstrukcja teoretyczna, z wieloma szczeblami selekcji, jest alternatywą wobec lansowanej w ortodoksyjnej ekonomii neoklasycznej metody redukcjonizmu i metodologii indywidualizmu. * Dość wyraźne próby wyodrębnienia ekonomiki ewolucyjnej, jako stosunkowo niezależnej gałęzi w ramach heterodoksji i być może – wchłonięcia nowej ekonomiki instytucjonalnej, wspierane są m.in. poszukiwaniem innych prekursorów i odwoływaniem się do argumentów zaczerpniętych z ogólnej metodologii nauk ekonomicznych. Wspomnę o trzech takich przykładach. Norweski ekonomista Jan Fagerberg na konferencji poświęconej osiągnięciom naukowo-badawczym i wdrażaniu polityki wspierającej innowacje i wiedzę (kwiecień 2002 r. w Leangkollen), rozwinął obszerną analizę doktryny J. Schumpetera i koncepcji tych autorów, którzy zajęli się jej wykorzystaniem do badań empirycznych, formalizacji modelowania ewolucyjnego i nowego ujęcia teorii wzrostu gospodarczego. Roztrząsa się z pasją wypowiedzi Schumpetera, w których odrzucał on darwinizm jako podstawę procesu ewolucji społeczno-gospodarczej. Natomiast idea ewolucji takiej instytucji, jak przedsiębiorstwo i takich czynników sprawczych, jak innowacje i dziedziczenie 272 doświadczeń, zależności od przeszłej ścieżki rozwoju – wszystko to stanowi dobrą podstawę dla płodnych badań. Zainteresowanie skupia się przeto wokół trzech zagadnień – sił napędowych ewolucji, precyzyjnego określenia (zdefiniowania aż do granic umożliwiających formalizację) regularności występujących w tym procesie, a także zbadania relacji między ewolucją, poznaniem (cognition) i działaniem. Toczy się spór o siły motoryczne wzrostu gospodarczego, zwłaszcza wokół tezy redukującej problem do traktowania wiedzy jako prostego dobra publicznego lub ogólnie dostępnego zasobu informacji, który można wykorzystywać w wymianie. Ekonomia ewolucyjna broni tezy o zróżnicowanym środowisku agentów, posługujących się ograniczoną racjonalnością, działającym w warunkach generowania przez przedsiębiorstwa innowacji i rutyny. Przykład drugi (znajdziemy jego opis m.in. w publikacjach australijskiego ekonomisty J.Pottsa) dotyczy poglądu na powiązania między ekonomiką ewolucyjną i liberalizmem. Mamy tu raczej do czynienia ze znanym twierdzeniem o wyższości całego podejścia liberalnego do oceny funkcjonowania systemu społeczno-gospodarczego. Dość zaskakujące jest natomiast zarzucanie ortodoksyjnej neoklasycznej doktrynie ekonomicznej postawy lekceważącej filozofię liberalną. Oto krótki wywód w tej materii. Ewolucja jest to proces zmian endogenicznych w systemie otwartym, koncepcja, która zawdzięcza tyle samo Smithowi, Hayekowi i ekonomice liberalnej, ile Darwinowi i biologii. Autentyczna ewolucja musi być także zaskoczeniem, ale liberalne rynkowe społeczeństwa są przygotowane na podjęcie takiego ryzyka, ponieważ to ewolucja zapewnia im wzrost gospodarczy. Nie można liczyć na to, że może być taka jednostka lub grupa liderów i planistów, którzy byliby mądrzejszy od całego społeczeństwa. Historyczne sukcesy społeczeństw liberalnych i gospodarek rynkowych nie wynikają, jak się nieraz twierdzi, z ich efektywnej alokacji zasobów. Często są one gorsze w procesie regulacji podziału dochodów i rodzą poważne zakłócenia. Jeżeli celem jest statyczna efektywność alokacji, wówczas lepszy jest centralny system planowania. Tutaj leży obszar słabości nurtu głównego ekonomii, która nie podejmuje kluczowej sprawy – dynamiki wzrostu gospodarczego, dobrobytu narodu, tak związanego z generacją i akumulacją wiedzy. Dla takiego generalnego celu ekonomika ewolucyjna postuluje uwolnienie sił ewolucyjnych. Błędem jest upatrywanie źródeł bogactwa w eksploatacji zasobów przyrody, bowiem bogactwem dla społeczeństwa ludzkiego jest specjalistyczna i zintegrowana wiedza. Przykład trzeci zaczerpnąłem z dorobku rosyjskiej ekonomiki instytucjonalnej, a konkretnie z publikacji W. Makarowa i W. Majewskiego, którzy rozwinęli oryginalną koncepcję roli makrogeneracji w ekonomicznym procesie ewolucji202. Oto jej główne tezy. Ekonomika ewolucyjna jest dyscypliną naukową, która bada rozwój gospodarki zakładając, że zbiór działających w niej czynników podlega zmianom zgodnie z prawem doboru naturalnego. Takimi czynnikami są: technologia, rodzaje produkcji, organizacje i instytucje. Ewolucja ekonomiczna jest procesem nieodwracalnym, powiązanym w znacznym stopniu ze zjawiskami nierównowagi, brakiem stabilności, rozprzężeniem i niepewnością. Jednocześnie występują także tendencje do równoważenia nakładów z efektami, popytu z podażą, stabilizacji finansowej i zwalczania kryzysów. Zachodzi potrzeba dokonania syntezy ewolucyjnej i tradycyjnej teorii rozwoju gospodarczego. Autorzy wykorzystują w tym celu znane już nam podejście J. Schumpetera, ale uwagę kierują na analizę makroekonomiczną. Przyjmuje się, że poziom makro systemu gospodarczego daje się rozłożyć na pewne składowe makrogeneracje, jako nieidentyczne, ale pokrewne zbiory podsystemów, z których każdy ma cechy poświadczające jego narodziny, życie i śmierć. W ramach takich podsystemów działa specyficzny dobór naturalny, w rodzaju konkurencji i wypierania mniej 202 Por.: W.L.Makarow, O primienienii mietoda ewolucyonnoj ekonomiki, „Woprosy ekonomiki”, 1997, nr 3; W.I. Majewskij, Ewolucyonnaja makroekonomiczeskaja tieorija, rozdział 14 w podręczniku Wwiedienije w institucyonalnuju ekonomiki, pod red. D.S. Lwowa, Moskwa 2005. 273 efektywnych elementów, a wszystkie one współtworzą PKB. Trzeba w tym miejscu zwrócić uwagę na praktykę współczesnej statystyki, która PKB szacuje posługując się informacją o dochodach podmiotów gospodarczych w układzie działów, gałęzi i branż. Autorzy posługują się pojęciem makrogałęzi i wskazują na ich odmienność od pojęcia makrogeneracji. Ich zdaniem, makrogałęzie – rolnictwa, przemysłu, budownictwa, transportu, łączności, finansów itd. – istnieją od setek i tysięcy lat i będą istnieć nadal ze względu na trwałość bazowych typów społecznej działalności. Składniki makrogałęzi są stałe mimo zmian w technologii i strukturze wewnętrznej produkcji. Mamy tu do czynienia ze swoistym genotypem makrogałęzi, a więc zapożyczonym z biologii pojęciem ogółu genów danego organizmu, warunkującym jego właściwości dziedziczne. W ten sposób pojawienie się nowej makrogeneracji oznacza, że dziedziczy ona wiele z genotypu ogólnego systemu społecznogospodarczego. W miarę jak wzrasta złożoność kolejnych makrogeneracji znajdujemy potwierdzenie procesu realizacji możliwości genotypowych, określających główną cechę ewolucji. Koncepcja makrogeneracji może być uznana za rozwinięcie tez Schumpetera na temat roli kombinacji, jako sposobów łączenia sił wytwórczych w celu wytworzenia pewnego produktu. Schumpeter rozróżniał podzbiory starych i nowych kombinacji, przy czym podkreślał, że nowa kombinacja musi zabrać niezbędne środki produkcji ze starej. Autorzy uzupełniają ten wątek analizy, dodając warunek powtarzalności i masowości wprowadzenia nowej kombinacji, co oznaczać będzie nie tylko początek fazy ożywienia w cyklu koniunktury, ale także wskazanie na istotę nowej makrogeneracji. Rola nowej makrogeneracji i jej klaster (cluster – grupa) nowych kombinacji polega na wprowadzeniu dodatkowych sił wytwórczych, podczas gdy stare generacje odpowiadają za ich ubywanie. Czy tego typu wnioski teoretyczne znalazły potwierdzenie w badaniach empirycznych? Twierdzącą odpowiedź przynoszą niektóre analizy oparte na dobrych statystykach amerykańskich. Warto przytoczyć pewne wnioski inspirujące do studiów nad teorią makrogeneracji ekonomicznych. W ramach tych studiów przebadano 25 makrogeneracji występujących w gospodarce USA w okresie 1870-1994 i oszacowano wskaźniki ich udziału w przejmowaniu środków produkcji od starych generacji i w tworzeniu PKB. Jako godne głębszej uwagi wydzielono dwie generacje i przebadano ich dzieje w przekroju makrogałęziowym. Okazało się, że pod względem udziału we wzroście PKB dominowały gałęzie przemysłu przetwórczego i handlu detalicznego. Bliższe rozpoznanie wskazało na wysoką dynamikę towarów trwałego użytku, w tym – różnego typu silników. Trzeba uznać te wskaźniki za konkretną pomoc w kształtowaniu polityki gospodarczej. Sugestywne i w znacznej mierze także dyskusyjne twierdzenia sformułowali cytowani autorzy w kwestii roli i znaczenia procesów nierównoważnych w rozwoju makroekonomicznym. Rozpowszechnione poglądy o ich destruktywnym charakterze i konieczności przezwyciężania drogą uciekania się do mechanizmu rynkowego lub regulowania państwowego są szkodliwe, ponieważ: 1) zwiększają rozziew między ekonomią i naukami przyrodniczymi, które dowiodły możliwości powstania nowych typów struktur dalekich od stanów równowagi; 2) w realnym świecie gospodarczym występuje ogromne i rosnące zróżnicowanie efektywności podmiotów i składników życia gospodarczego; 3) tradycyjna teoria nie radzi sobie z problemami wprowadzania gospodarki rynkowej w państwach postsocjalistycznych. O pozytywach procesów nierównoważnych warto mówić, uwzględniając następujące przesłanki. Po pierwsze, porównując dwie pary pokrewnych pojęć: potrzeby – popyt efektywny (wsparty zasobem środków płatniczych) i potrzeby – potencjał produkcji. Równowaga pierwszej pary dokonuje się w obszarze cen bieżących; natomiast w drugiej – tylko w przestrzeni wartości użytkowych i wykorzystaniu cen porównawczych. 274 Po drugie, rozwój potrzeb wyprzedza z reguły wzrost potencjału produkcyjnego, co rodzi właśnie procesy nierównoważne. Trajektoria takiego procesu przebiega od fazy ożywienia makrogeneracji, kiedy jej potrzeby przewyższają potencjał produkcji, do fazy degeneracji. kiedy jest sytuacja odwrotna. Ożywienie makrogeneracji pobudza silnie rozwój, powstają struktury rozproszone (dissipative) w rodzaju klasterów nowych technik i metod. Nowatorzy zgarniają wyższe zyski a ceny rosną. Po trzecie, pozytywne skutki wzrostu cen ze względu na pojawienie się nowej makrogeneracji i możliwej umiarkowanej inflacji, należy traktować w kategoriach finansowego czynnika wzrostu gospodarczego, emisji pieniądza, obsługującego ten wzrost. Rozważania nad procesami nierównoważnymi doprowadziły, jak widzimy, do przedsionka nowej koncepcji zjawiska inflacji ewolucyjnej. Mamy tu do czynienia ze wzrostem cen, wywołanym pojawieniem się nowej makrogeneracji i jej fazy ożywienia, co sprzyja wzrostowi gospodarczemu, ale do granic, za którymi pojawia się znane w historii zło hiperinflacji. Trzeba jeszcze dodać, że inflacja ewolucyjna jest jedną z cech świadczących o nieodwracalności procesu ewolucji. * Ten fragment wykładu pragnę zakończyć krótkimi uwagami pro domo sua, zadając pytanie – a jak sami zwolennicy instytucjonalizmu widzą ewolucję ekonomiki instytucjonalnej, w tym jej dotychczasową i dającą się przewidzieć drogę rozwoju? Z dostępnych publikowanych źródeł zwracam uwagę na dwie cenne pozycje – wybitnego przedstawiciela nurtu veblenowskiego i niemieckiego specjalisty w dziedzinie ekonomiki ewolucyjnej. Niezwykle płodny i dynamiczny William M. Dogger w monografii Podziemna ekonomika skreślił obraz „herezji” instytucjonalnej i optymistyczną prognozę rodzącego się paradygmatu ekonomiki ewolucyjnej203. Natomiast Norbert Reuter w książce Instytucjonalizm dokonał wnikliwej analizy dziejów i teorii ekonomiki ewolucyjnej, kreśląc także zarys jej przyszłości204. Oto kilka spostrzeżeń tych autorów. Przede wszystkim rzuca się w oczy podobieństwo dziejów instytucjonalnej myśli ekonomicznej do historii wielu znanych doktryn społeczno-ekonomicznych. Narodziny i rozwój okresu kryzysu, stagnacji i upadku – wszystko to było udziałem ekonomiki instytucjonalnej, jej zróżnicowania, pomyłki z ogłoszeniem nekrologu i wreszcie odrodzenia. Od paru dziesięcioleci trwa poszukiwanie sojuszników i nawet prób wpisania się w tak niedawno krytykowany główny nurt ekonomii neoklasycznej. Odnotowane zostały studia nad twórczością Marksa i Veblena, rozwija się proces adaptacji myśli Schumpetera i odkrywania podobieństw z ujęcia szkoły neoaustriackiej. W cytowanej pracy N. Reutera znajdujemy ciekawe poglądy na temat wykorzystania podobieństw instytucjonalizmu z keynesizmem. Autor dostrzega wręcz pokrewieństwo obu doktryn, mimo rysujących się różnic. Otóż „stary” veblenowski instytucjonalizm różnił się bardziej od keynesizmu niż to widać z porównania koncepcji nurtu „nowego”. Analizę porównawczą utrudnia postępujące zróżnicowanie keynesizmu i jego niepewna sytuacja – wejść czy nie wejść do grona wciąż silnej ortodoksji? Z kolei współczesnych instytucjonalistów wstrzymuje wejście do tej rodziny obawa przed kompletnym odrzuceniem programów gospodarki społecznej, grożącym rezygnacją z tak ważnej tradycji, jak amerykański pragmatyzm i instrumentalizm. Argumentem o dużej sile przyciągania obu doktryn pozostaje perspektywa rozwijania wspólnej – keynesowsko-instytucjonalnej teorii interwencjonizmu. Trzeba jednak liczyć się z obecnie występującymi różnicami. Współczesny keynesizm, jego liczne odmiany, zdradza raczej tendencję do rezygnacji z zasady planowania odgórnego i pragnie utrzymać praktykę stosowaną przez wielkie koncerny. Natomiast instytucjonalizm lansuje 203 W.M. Dugger, Underground Economics. A Decade of Institutionalist Dissent, Armonk, London 1992. N. Reuter, Der Institutionalismus. Geschichte und Theorie der evolutionären Őkonomie. Metropolis-Verlag, Marburg 1996. 204 275 demokratyczny punkt widzenia i konieczność interwencji w sprawy gospodarcze ze względu na właściwie pojmowane potrzeby i cele społeczne. Reuter o perspektywach rozwoju instytucjonalizmu, jego założeniach, problemach i skutkach, pisze odwołując się do prostego modelu, który znajduje się na rysunku 12.1. Szkoła historyczna Pragmatyzm INSTYTUCJONALIZM Środowisko Krytyka ekonomii klasycznej i neoklasycznej Krytyka kapitalizmu Darwinizm Środowisko Ekonomia pozytywna Demokratyczne planowanie gospodarcze Źródło: N. Reuter, op. cit., s. 408. Rys. 15.1. Podstawowe powiązania instytucjonalizmu. Bez trudu zauważymy tradycyjne źródła „starego” instytucjonalizmu – szkołę historyczną, pragmatyzm i darwinizm, a także brak bezpośredniego przypomnienia roli antropologii kulturowej. Wpływ środowiska (niem. Umwelt) trzeba traktować nie tylko w sensie ekologii, ale wszelkich wpływów otoczenia, w tym oczywiście – doktryn i postępu naukowo-technicznego. Wyraźnie zaznaczona krytyka skierowana na ustrój kapitalistyczny nie ma charakteru znanego z treści marksizmu, ale jednak wyraźnie sugerujące konieczność zmian w aktualnych systemach rozwiniętej gospodarki Zachodu. Stąd zrozumiała jest także krytyka doktryny neoklasycznej oraz postulat rozwijania ekonomii pozytywnej. Reuter wskazuje, że w takiej nauce ekonomicznej trzeba podkreślać znaczenie dotychczas niedocenianych czynników, a mianowicie – instytucji, potęgi, prawa, wartości i uczestniczenia. W ten sposób należy jako wizję rozwoju i podstawowy cel instytucjonalizmu uznać demokratyczne planowanie gospodarcze. Po tej dygresji mamy już tylko potrzebę krótkiego przypomnienia naszych doświadczeń, skupiając się nad tak istotnym w naszej historii procesie przemian, jaka jest trwająca transformacja ustroju społeczno-gospodarczego. 276 15.3. Proces transformacji ustroju społeczno-gospodarczego Pilne zamówienie na poręczną nazwę dla procesu przekształceń sięgających podstaw dotychczasowego ustroju i przekraczających granice jego reformowania, przyniosło przynajmniej dwie takie pokrewne nazwy – transformację i tranzytologię. Obie korzystają z łacińskiego określenia trans, co dotyczy naszych słów przez, poprzez, poza i daje się łączyć z nazwami różnych badanych obiektów. W ten sposób transformacja ustroju może być tłumaczona jako przekształcenie, przemiana lub przeobrażenie ustroju, ale raczej nie jako zwykła zmiana formy ustroju bez naruszenia jego treści. Z kolei tranzytologia to nie tylko nauka o przejściu z gospodarki centralnie planowanej do rynkowej, ale – jak pragną niektórzy – cała dyscyplina naukowa o historycznym procesie zmian ustrojów społecznych. Dla naszych celów przyjmuję, że wystarczy nam zawężenie rozważań do problemów związanych z przekształceniem systemów tzw. realnego socjalizmu, zapoczątkowanym w końcu lat 80ych ubiegłego wieku. Określenie transformacja jest dostatecznie spopularyzowane i pozwala się wykorzystać w języku stosowanym w ekonomice instytucjonalnej i ewolucyjnej. Wciąż jeszcze znajdująca się in statu nascendi teoria transformacji ustroju realnego socjalizmu, daje się uprawiać w ramach teorii zmian instytucjonalnych i w ogólnym paradygmacie ewolucjonizmu. Konieczna jest natomiast identyfikacja cech szczególnych, pozwalająca wyróżnić system społeczno-gospodarczy poddany radykalnej transformacji ustrojowej. Dlaczego odbywający się od kilkunastu lat proces zmian w państwach Wschodniej i Centralnej Europy nie może być po prostu analizowany jako normalny ciąg zmian instytucjonalnych? Czy można specyfikę przekształceń w strukturze instytucjonalnej ująć w modelu ułatwiającym naukowe poznanie ich istoty i sformułowanie postulatów pod adresem instytucji państwowych i społecznych? Odpowiedzi na te pytania powinny uwzględnić kilka zagadnień. Generalny ciąg zmian ewolucyjnych instytucji, których pierwotnym kreatorem jest zwyczaj i nawyki, możemy zapisać w następującej kolejności: zbiór wartości – postawy – wiedza – zachowania – zwyczaj. Trzeba jednak dodać, że możliwe są aż cztery drogi (ścieżki) ewolucji: 1) od technologii (postępu technicznego), przez zmiany formalne i nieformalne, do nowych postaw, zachowań i nawyków; 2) od prawa, do zmian formalnych, nowych zachowań i zmian nieformalnych; 3) od zmiany w zbiorze wartości społecznych, przez nowe zachowania i zwyczaje, zmiany nieformalne, do zmian formalnych; 4) od rewolucji, przez zmiany formalne, do zmiany nieformalnej. Wydaje się, że spośród wymienionych wyżej dróg pierwsze trzy pozwalały dość dobrze śledzić i analizować ewolucję ustroju społeczno-gospodarczego w państwach bloku socjalistycznego aż do rozpadu ZSRR i odzyskania pełnej suwerenności krajów realnego socjalizmu. Oczywiście, trzeba uwzględnić nieraz istotne różnice między tymi państwami i zwłaszcza ich specyficzne, historycznie ukształtowane struktury instytucjonalne. Dla wyróżnienia obecnego etapu przemian, identyfikacji procesu gwałtownej i głębokiej, nawet – bezprecedensowej transformacji, trzeba przyjąć schemat drogi czwartej, uwzględniającej pchnięcie rewolucyjne. Pozornie mamy tu do czynienia z zaprzeczeniem samej treści pojęcia ewolucja, ale bez trudu możemy zjawisko rewolucja akceptować, podkreślając tylko takie wyróżniki, jak legalizm, działanie instytucji formalnych i zewnętrznych w stosunku do instytucji gospodarczych oraz wysoką dynamikę i głębokość zmian w ograniczonych ramach czasowych. Właśnie głębokość zmian ustrojowych, radykalne i narzucone prawem przekształcenie struktury instytucji własności środków produkcji, wykraczające poza granice sloganu powrót do gospodarki rynkowej, jest kryterium dla identyfikacji tego typu transformacji ustrojowej. Chodziło wszak nie o zwykłą reformę ustroju, ale jego wręcz zniszczenie, a z punktu 277 widzenia panującej w tych państwach doktryny marksistowskiej – o zaprzeczenie praw materializmu dialektycznego, regres od socjalizmu do kapitalizmu. Jesteśmy świadkami dyskusji, w której z rzadka pojawiają się wypowiedzi na temat celu i końcowego efektu transformacji ustrojowej w Polsce. Mocno już wsparte argumentami twierdzenie o ewolucyjnej zależności ścieżki rozwojowej (path-dependency theory) może być w naszym przypadku przydatne tylko do wyjaśnienia podstaw wyjściowych transformacji i zwłaszcza zjawiska inercji pewnych instytucji. Zawodzi natomiast w przypadku narzucenia nowego formalnego układu instytucjonalnego metodami decyzji politycznych, nawet sankcjonowanych przez znaczną część społeczeństwa i wspartych środkami demokratycznymi. Sytuację komplikują gwałtowne zmiany w strukturze popytu rynkowego i relacjach w wymianie międzynarodowej. Wciąż istnieją stare instytucje nieformalne, konflikty lub współdziałanie personalnych i środowiskowych układów. Utrwalone wartości i układy sił ścierają się z realnymi działaniami wdrażającymi nowe reguły postępowania. Ogólnie rzecz biorąc, w trwającym u nas procesie transformacji ustrojowej przeważają relacje diachroniczne, w których późniejsze stany ewolucyjne stanowią postacie wcześniejsze, co czyni wielce prawdopodobnym wystąpienie dysharmonii. W praktyce transformacji daje z całą mocą znać o sobie interakcja między instytucjami nieformalnymi i formalnymi, zwłaszcza kiedy jedna z nich zajmuje lub zajmowała dominująca pozycję. W werbalnym ujęciu, ale umożliwiającym uściślenie i formalizację, instytucjonalny model omawianego tu procesu transformacji ustrojowej można ująć w kilku tezach. Pierwszą tezą jest umieszczenie tego procesu w ramach i całym systemie ewolucji, w którym – jako bliższe otoczenie lokuje się proces zmian instytucjonalnych. Teza druga kładzie nacisk na pojawieniu się sprzeczności w postaci ryzyka niespójności między starym i nowym – istniejącym i wdrażanym układem wartości (nawet – etosem), generowanym przez zmiany norm społecznych i formalne instytucje. W tym miejscu możemy to zagadnienie z łatwością zilustrować przykładami z naszych krótkich dziejów ubiegania się o członkostwo w Unii Europejskiej i pozyskiwanie bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Kolejna teza odwołuje się do konieczności zdefiniowania kryteriów stabilności i zaufania do powstających relacji gospodarczych, w tym i do stosunków wymiany międzynarodowej. Na takim modelu możemy analizować dynamikę procesu transformacji ustrojowej, korzystając z podziału występujących w nim czynników na zmienne niezależne i zależne. Do tych pierwszych trzeba zaliczyć interakcje i niespójność między formalnymi i nieformalnymi regułami rządzącymi procesem tworzenia nowych instytucji. Zmienne zależne obejmują: niestabilność i niepewność relacji ekonomicznych, typowe i nadzwyczajne koszty transakcji oraz wielkość utraconych korzyści. Łatwo dowieść, że analiza zmiennych zależnych pozwala ocenić efekty realizowanych zmian. Z tej prezentacji odczytujemy wysoką rangę dychotomii i interakcji między instytucjami formalnymi i nieformalnymi w powstawaniu nowych instytucji, a w ostatecznym wymiarze – we wskaźnikach wzrostu gospodarczego. Zanim przybliżymy taką modelową analizę do przykładu związanego z transformacją realizowaną w Polsce, potrzebna jest jeszcze jedna refleksja ogólna. Chodzi o uogólnienie historycznego procesu rozwoju gospodarczego, dokonanego przez Northa na przykładzie ewolucji gospodarki Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Nie było w tym procesie okresów analogicznych do relatywnie krótkich zmian quasi rewolucyjnych i gwałtownej transformacji dużych zbiorów instytucji formalnych i nieformalnych. Zwyciężyła w tym swoistym wyścigu strategia brytyjska, oparta na macierzy instytucji głęboko usadowionej na prawie zwyczajowym i sprzyjającej rozwojowi demokracji. Nie tylko Polska, ale chyba także cała Europa Wschodnia i być może Azja i Afryka nie mogły i nie mogą korzystać z takich tradycji i z podobnej macierzy instytucjonalnej. 278 Z żalem stwierdzam, że w obfitej literaturze na temat polskiej transformacji ustrojowej znajdywałem tylko wzmianki o roli instytucjonalnego podejścia w badaniu genezy ewolucji społeczno-gospodarczej i jej szczególnej współczesnej fazy. Sądzę, że czeka nas dopiero synteza wiedzy o matrycy instytucjonalnej, która miała ogromny wpływ na powstanie i rozwój państwa, kształtowanie się formalnych i nieformalnych instytucji szeroko pojmowanej wymiany, jak również na losy kolejnych ustrojów społeczno-gospodarczych. Specyfika naszego kraju, podobieństwa i różnice, obserwowane wśród transformujących się państw Europy Środkowej i Wschodniej, są dostatecznie widoczne, aby uwzględnić je w prezentowanym tu modelu. Polska pierwsza w 1989 r. podjęła legalną i suwerenną decyzję o powrocie do kapitalistycznej gospodarki rynkowej i likwidacji socjalistycznej gospodarki nakazowej. Z powodzeniem i w krótkim okresie przezwyciężony został kryzys wywołany terapią szokową, a gospodarka weszła na ścieżkę wzrostu. Jednocześnie pojawiły się poważne słabości, wyraźnie związane z niespójnością starej i nowej macierzy instytucjonalnej, a mianowicie – wysokie bezrobocie, głębokie rozwarstwienie w dochodach ludności, utrzymujące się zacofanie rolnictwa i niebezpieczny rozwój szarej strefy, korupcji i przestępczości. Jako osiągnięcie trzeba odnotować fakty wejścia Polski do Unii Europejskiej i nawiązania korzystnej wymiany handlowej oraz pozyskiwanie zagranicznych funduszy na inwestycje bezpośrednie. Na przykładzie Polski warto studiować logikę i sekwencje działań zmieniających, początkowo drogą nacisku zewnętrznego, kolejne relacje między starymi i nowymi instytucjami, a następnie – już licząc na samoczynnie regulujący się mechanizm ewolucji. Przypomnę kilka wydarzeń z historii naszej transformacji. Podział okresu przekształceń realizowanych w Polsce w latach 1989-2010 jest dość prosty, jeśli za kryterium weźmiemy daty wydarzeń politycznych, ale znacznie trudniejszy, jeśli posłużymy się fazami realizacji programu transformacji. Pierwsza faza, którą w literaturze przedmiotu, dyskusjach politycznych i nawet w powszechnym obiegu informacji nazywa się terapią szokową i wiąże się z osobą wybitnego ekonomisty i działacza politycznego Leszka Balcerowicza, trwała tylko kilka lat. Można przyjąć, że już w roku 1992 ta faza pewnego chaosu lub po prostu – niezbędnych radykalnych reform – zakończyła się sukcesem. Oczywiście do końcowej oceny jest jeszcze daleko, nie ma ani odpowiedniego dystansu czasowego, ani atmosfery do analiz pozbawionych emocji. Decyzja władzy państwowej była aprobowana przez ruchy społeczne i instytucje nieformalne. Kolejność rozwiązywania problemów była trafna – uwolnienie cen oznaczało przekazanie rynkowi jego roli typowej dla gospodarki kapitalistycznej, zduszenie inflacji pozwalało przejść na realny rachunek gospodarczy, indeksacja płac i podatek od nadmiernego zatrudnienia (słynny popiwek) odsuwały bezpośredni wybuch buntu klasy robotniczej. Prywatyzacja wkroczyła tylko w określone obszary sektora państwowego, komercjalizacja uczyła innego myślenia i borykała się z instytucją rutyny, ekspandował drobny handel prywatny i wraz z nim szara strefa. Atak starej etyki, odziedziczonej z głębokiej przeszłości, skazanej na likwidację przez władzę PRL i upatrującej szanse odrodzenia w nowych warunkach, przyniósł jej dogodne przyczółki do działań długofalowych. Druga faza transformacji obejmuje lata 1993-97, w których główną troską była działalność na rzecz stabilizacji macierzy instytucji obejmującej już coraz więcej instytucji nowych, dominujących sił rynkowych, wzrostu udziału prywatnych przedsiębiorstw w tworzeniu produktu krajowego i ogromnej aktywności instytucji bankowych i rynku kapitałowego. Ocenia się, że tempo reform ekonomicznych obniżyło się (odreagowanie terapii szokowej), ale zanotowano istotny sukces – oto w roku 1996 został przekroczony poziom PKB z roku 1989! W makroekonomii transformacja ustroju zaczęła zdawać egzamin. Polska poradziła także z obsługą długu zagranicznego i zaczęła przyciągać obcy kapitał do inwestycji bezpośrednich. Gorzej było z poprawą w skali krajowej, aktywizacją popytu 279 wewnętrznego, pomocą dla ludności w rejonach likwidacji państwowych gospodarstw rolnych i zmniejszeniem bezrobocia. Druga faza transformacji była typową z punktu widzenia ekonomiki ewolucyjnej i instytucjonalnej, ponieważ dotyczyła głównie szybkich przekształceń w następujących dwóch obszarach: 1) restrukturyzacji sektora przedsiębiorstw państwowych drogą prywatyzacji i deregulacji; 2) przywrócenia wysokiej rangi instytucjom rynkowym, prawom własności i działaniom legalnym. Faza trzecia – od roku 1998, jest już przedłużeniem etapu konsolidacji podstawowych cech nowego (a może – restaurowanego) ustroju społeczno-gospodarczego. Sytuacja jest brzemienna w konflikty społeczne, pełna haseł z pogranicza demagogii, kiedy nośne stają się hasła typu: zabrać to, co było dobre w socjalizmie, jak np. opieka zdrowotna, darmowe szkolnictwo, pewność zatrudnienia i brak drastycznego zróżnicowania zarobków. Nawet nacjonalizacja upadających zakładów nie tak dawno sprywatyzowanych bywa aprobowana w niektórych środowiskach. Doświadczenie naszej transformacji jeszcze raz potwierdza błędność przekonania, że spontaniczne, wręcz żywiołowe pojawienie się prywatyzacji praw własności, wolnych cen, stabilnej waluty i wolnego konkurencyjnego rynku, prawie natychmiast oznacza wprowadzenie kapitalistycznego ustroju i gospodarki rynkowej. Działa paradoks – stare nieefektywne instytucje mogą być lepsze niż te planowane i proponowane, ale wciąż jeszcze nieistniejące. Omawiana faza zakończyła się dość dramatycznie w latach 2007-2010 – wtargnięciem z zewnątrz kryzysu, sięgającego skali globalnej, gnębiącego Unię Europejską i określanego niekiedy jako kryzys instytucjonalny. Nie mamy jeszcze odpowiedniego dystansu czasowego, aby dać ocenę wpływu tego wydarzenia na transformację ustrojową naszej gospodarki. Powodem do radości jest wskaźniki dynamiki PKB, który dał Polsce pierwsze miejsce w UE – nie był ujemny. W tym okresie Polska borykała się z próbami usunięcia nierównowagi w ważnych działach gospodarki (m.in. kosztownej restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego) i poprawienia sytuacji w służbie zdrowia i opiece emerytalnej. Zwolnieniu uległy przeto procesy prywatyzacji, demonopolizacji rynków towarowych i uelastycznienia rynku pracy. Wystąpiły ostre napięcia w finansach publicznych. W sumie jednak bilans dotychczasowego etapu transformacji w Polsce jest pozytywny. Zarysowały się dość trwałe podstawy instytucjonalne dla dalszej ewolucji w kierunku bardziej sprawnego i efektywnego ustroju społeczno-gospodarczego. Nie oznacza to jednak zdjęcia z porządku dnia wielkiego wyzwania, jakim jest zjawisko dychotomii procesu transformacji ustrojowej. Dychotomia (dwudzielność, podział czegoś na dwie części) występuje w tym procesie w postaci dwóch oddzielnych, ale pozostających w relacjach współdziałania lub konfliktu, zbiorów: odziedziczonych instytucji (starego etosu, tradycyjnej matrycy, likwidowanego porządku) i wdrażanych nowych instytucji (nowych reguł gry, nowej etyki, doskonalszego porządku). W przestrzeni, w której następuje konfrontacja różnych grup społecznych, podmiotów gospodarczych, głoszących różne cele i realizujących odmienne strategie ich osiągania, muszą pojawiać się zarówno interakcje, jak i spory przeradzające się w konflikty. Oto kilka takich sytuacji występujących na styku starego i nowego układu. Pierwsza relacja zachodzi między przeciwnikami zmian i ich zwolennikami wspomaganymi przez instytucję państwa. Znamy już liczne konflikty społeczne i ekonomiczne, w których zarzuca się szkodliwość ingerencji państwa lub nawołuje się do niej w imię np. sprawiedliwości. Silnie związana lub nawet wynikająca z tej sytuacji jest także relacja między grupami lobbingu i przedstawicielami tzw. starej i nowej nomenklatury, starej i nowej elity władzy. Sprzeczność interesów pcha raczej do konfliktu niż do współpracy grupy wiekowe pracowników, broniących nabytych korzyści lub pragnących szybkiego awansu. W Polsce wyraźnie występuje tarcie na styku instytucji związanych, z jednej strony, 280 z rolnictwem i sektorem przemysłu ciężkiego, a z drugiej strony – z przemysłem nowej technologii, sektorem usług i zakładami innowacyjnymi. Nie trudno wskazać także na przykłady napięć między rosnącym wpływem instytucji Unii Europejskiej na polskie tradycje, normy i zwyczaje. Niespójność między zbiorami starych i nowych instytucji, rodzi częste i nieraz długotrwałe konflikty, wzmagające niepewność, zakłócające stabilizację i hamujące wzrost gospodarczy. Sprzyja to pojawianiu się nielegalnych i półlegalnych grup interesów, które oddziałują na ogół transakcji dokonywanych w gospodarce, generując dodatkowe i nadzwyczajne koszty. Historia polskiej transformacji obfituje w przykłady szkodliwej biurokracji, korupcji nawet wśród polityków i prawników, a także działania mafii. Analiza praktyki lobbowania, pogoni za wysokimi zyskami, jak również łapówkarstwa, dowodzi jednoznacznie negatywnego wpływu tych zjawisk na efektywność całej gospodarki. Normalne koszty transakcji, zwłaszcza koszty negocjowania oraz ochrony praw własności są teraz z reguły przekraczane. Nawet pobieżny przegląd obszarów problemowych, w których występuje dychotomia brzemienna w konflikty, pozwala wskazać na niektóre z nich, jako trudne do szybkiego rozwiązania. Do takich należy obszar wdrażania nowych formalnych instytucji w rolnictwie i w gałęziach przemysłu ciężkiego, gdzie dodatkowo pojawiły się instytucje Unii Europejskiej. Trudny pozostaje również problem silnego zróżnicowania regionalnego, tak drastycznie określany przez wskaźniki produkcji i bezrobocia. Zgrzyta niepokojąco mechanizm cen rynkowych, wciąż aktywny jest rynek czarny i cała szara strefa. Instytucje polityki fiskalnej i kredytowej uczą się nowych zasad z miernymi skutkami, hamując inicjatywę warstwy przedsiębiorców. Czy można – w przybliżeniu – określić termin zakończenia w Polsce transformacji ustrojowej? Jakie ostatecznie warunki powinny być spełnione, aby tak ogólnie określony docelowy ustrój społeczno-gospodarczy mógł być uznany za wystarczająco trwały? Jak długo dychotomia okresu transformacji musi jeszcze być redukowana do poziomu relacji między starymi i nowymi instytucjami, uznanego za normalny w procesie długookresowej ewolucji ? Nie ma łatwych odpowiedzi na te pytania. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i wierzyć, że także ekonomika instytucjonalna wniesie swój wkład do teorii i praktyki doskonalenia procesów w naszym życiu społecznym i gospodarczym. Zalecana literatura 1. D.C.North, Institutions, Institutional Change and Economic Performance, Cambridge 1990 (1994), część II. 2. R.R.Nelson, S.G.Winter, An Evolutionary Theory of Economic Change, The Belknap Press, Cambridge MA 1982, cześć I I II. 3. Z. Hockuba, Droga do spontanicznego porządku. Transformacja ekonomiczna w świetle problemu regulacji, PWN, Warszawa 1995. 4. G.W. Kołodko, Wielka transformacja 1989-2029. Uwarunkowania, przebieg, przyszłość, „Ekonomista” 2009, nr 3, s. 353-371. 281 SŁOWNIK Przy opracowaniu tego skromnego Słownika szeroko korzystałem z materiałów doskonałego podręcznika Ekonomika instytucjonalna, pod redakcją Antona Olejnika oraz licznych źródeł dostępnych w literaturze przedmiotu205. Angielski Adverse selection Asset specifity Bounded rationality Cliometrics Complete contracting Constitutional choice Contract Corporate governance Corruption Criminal economy Embeddedness Enforcement Evolutionary economics Extralegal economy Formal institutions Governance structure Hierarchy Homo institutius Rosyjski Отбор худших Специфичность активов Ограниченная рациональность Клиометрика Полная контрактация Конституциональный выбор Контракт Корпоративное управление Коррупция Криминальная экономика Встроенность Обеспечение выполнения прав собственности и контрактов Эволюционная экономика Внелегальная экономика Формальные институты Управленческая структура Иерархия Институциональный Polski Selekcja negatywna Specyfika aktywów Ograniczona racjonalność Kliometria Zawieranie kontraktów kompletnych Wybór konstytucjonalny Kontrakt Nadzór właścicielski (zarządzanie korporacyjne) Korupcja Gospodarka kryminalna Wbudowanie Wdrożenie Ekonomika ewolucyjna Gospodarka nielegalna Instytucje formalne Struktura zarządzania Hierarchia Człowiek instytucjonalny 282 человек Horizontal integration Горизонтальная Integracja pozioma интеграция Hybrid arrangements Гибридные соглашения Porozumienia hybrydowe Incomplete contracting Неполная контрактация Zawieranie kontraktów niekompletnych Informal institution Неформальные Instytucja nieformalna институты Institution Институт Instytucja Institutional change Институциональное Zmiana instytucjonalna изменение Institutional environment Институциональная Środowisko or constitution среда, или конституция instytucjonalne lub konstytucja Institutional trap Институциональная Pułapka instytucjonalna ловушка Institutional economics Институциональная Ekonomika экономика instytucjonalna Justice Справедливость Sprawiedliwość Managerial entrenchment Всевластие менеджеров Wszechwładza menedżerów Market Рынок Rynek Methodological Методологический Indywidualizm individualism идивидуализм metodologiczny Moral hazard Моральный риск Pokusa nadużycia Neoinstitutional Неоинституциональная Ekonomika economics экономика neoinstytucjonalna Network Сеть Sieć Network market Сетевой рынок Rynek sieciowy Norm Норма Norma Old institutionalism Старый Stary instytucjonalizm институционализм Path-dependency Зависимость от Zależność od poprzedniej предшествующей ścieżki rozwoju траектории развития Power Власть через Władza sprawowana принуждение środkami przymusu Principal-agent model Модель принципала и Model pryncypał-agent агента Property rigts Права собственности Prawa własności Public choice theory Теория общественного Teoria wyboru выбора społecznego 283 Rationality Reciprocity Rule Social capital Social contrakt Stakeholders State Transaction Transaction costs Trust Vertical integration 1 Рациональность Взаимность Правило Социальный капитал Социальный контракт Заинтересованные стороны Государство Трансакция Трансакционные издержки Доверие Вертикальная интеграция Racjonalność Wzajemność Zasada Kapitał społeczny Umowa społeczna Strony zainteresowane Państwo Transakcja Koszty transakcyjne Zaufanie; spółka powiernicza Integracja pionowa A. Olejnik, Institucyonalnaja ekonomika, Inra-M, Moskwa 2005, s. 689-7002. Człowiek instytucjonalny – Homo institutius – centralny obiekt badawczy instytucjonalizmu i próba opisania jego bytu przy pomocy różnych instytucji, będących realnymi produktami ewolucji społecznej. Ekonomika ewolucyjna – jeden z nurtów ekonomiki instytucjonalnej, korzystający z ewolucjonizmu jako dynamicznego kierunku myśli naukowej dla wyjaśnienia rozwoju systemu społeczno-ekonomicznego, w którym istotną rolę odgrywa struktura instytucjonalna. Ekonomika instytucjonalna – jest to część nauki ekonomicznej, która za punkt odniesienia w poznawaniu i wyjaśnianiu procesów gospodarczych przyjmuje instytucję, jako pewien wzorzec wykształcony przez zbiorowość społeczną. Ekonomika neoinstytucjonalna – nurt ekonomiki instytucjonalnej, nawiązujący także do koncepcji ekonomii neoklasycznej, zwłaszcza metod mikroekonomicznych przydatnych w analizie instytucjonalnej. Gospodarka kryminalna – działalność gospodarcza realizowana przy bezpośrednim naruszeniu prawa w celu zagarnięcia zysku drogą naruszenia interesów konkretnego podmiotu. Motywów tych działań należy upatrywać w skrajnej i nieograniczonej formie oportunizmu. Gospodarka nielegalna – układ działań ekonomicznych, w którym jego uczestnicy nie odwołują się do norm prawa. Występuje bądź bezpośrednie naruszenie tych norm, albo ich „obchodzenie”, korzystając ze znajomości luk w systemie prawa. 284 Hierarchia – z punktu widzenia teorii organizacji jest to struktura zarządzania, scalająca w jednolite ramy rozmaite prawa związane z podejmowaniem decyzji (zwykle taką strukturę ma firma, przedsiębiorstwo). Taką strukturę wybierają świadomie agenci dla koordynacji swoich działań na trwałych podstawach i dla osiągnięcia konkretnych celów. Koordynacja w ramach hierarchii opiera się na kombinacji współdziałania i nakazów. Indywidualizm metodologiczny – neoklasyczna zasada racjonalnego zachowania, oparta na przekonaniu o wiodącej roli jednostki, dokonującej wyboru zgodnie ze swoim potrzebami i interesami. Instytucje – reguły gry w społeczeństwie, lub – bardziej formalnie – stworzone przez człowieka ograniczenia, które kształtują ludzkie współdziałanie i zapewniają jego realizację (wdrożenie). Tworzy się struktura bodźców w sferze wymiany międzyludzkiej, zmniejsza się nieokreśloność, a zmiany instytucjonalne zapewniają ewolucję społeczną i ekonomiczną. Instytucje formalne – zasady stworzone i podtrzymywane przez specjalnie do tego upoważnionych urzędników państwowych. Instytucje nieformalne – ogólnie przyjęte konwencje i kodeksy etyczne zachowań, obyczaje, „prawa”, przyzwyczajenia lub zasady normatywne, które są wynikiem ścisłego współistnienia i współdziałania ludzi. Integracja pionowa – unifikacja praw własności, albo – ogólniej – prawa podejmowania decyzji dotyczących komplementarnych rodzajów działalności, np. zakup przez zakład produkujący samochody sieci zbytu posiadanego przez konkurenta. Integracja pozioma – unifikacja praw własności, ogólnie – prawo podejmowania decyzji dotyczących pierwotnie niezależnych rodzajów działalności. Kapitał społeczny – zbiór więzi społecznych ułatwiających dokonywanie transakcji rynkowych i obniżanie kosztów transakcyjnych. Ma powiązania z takimi elementami środowiska instytucjonalnego, jak wartości i normy, a zwłaszcza z zaufaniem, tworzącym warunki dla koordynacji i kooperacji. Kontrakt – dobrowolna umowa, układ między stronami, precyzujący warunki zobowiązania oraz terminy realizacji. Kontrakt kompletny – rodzaj kontraktu, w którym ujęte zostały wszystkie zmienne mogące mieć wpływ na strukturę relacji kontraktowych, branych pod uwagę w całym okresie prowadzonych negocjacji i podpisywania umowy. Kontrakt niekompletny – może być określony jako kontrakt niedostateczny do zarządzania transakcją, generowany przez wysoki poziom niepewności współczesnego ustroju społeczno-ekonomicznego. Korupcja – wprowadzenie drogą przekupstwa uprzywilejowanych relacji, opartych na bliskich stosunkach między podmiotami gospodarczymi i pracownikami państwowymi. 285 Koszty transakcyjne – według O. Williamsona, mogą być określone jako koszty związane z kontraktami niekompletnymi. Obejmują koszty ex ante uzgodnienia umowy, jej gwarancji oraz koszty ex post jej realizacji. Model pryncypał-agent – w korporacji jej właściciele (akcjonariusze i kredytodawcy), pryncypał i menedżerowie (agent) zawierają kontrakt, określający krąg obowiązków menedżerów i zasady podziału nadwyżki (quasirenty) między nimi i właścicielami. Uwzględniając niekompletność kontraktów, właściciele i menedżerowie powinni określić uprawnienia do finalnego dochodu. W tym modelu zakłada się, że najsilniejsze bodźce do wyważonego podejmowania decyzji ma akcjonariusz, znajdujący się na samym końcu kolejki do podziału zysków i strat. Właśnie jemu należy się prawo do finalnego dochodu. Nadzór właścicielski albo zarządzanie korporacyjne – 1) w wąskim znaczeniu: system zarządzania szczególną organizacją – korporacją; 2) podział akcji, miejsc w radzie nadzorczej i uprawnień przy podejmowaniu decyzji między różnymi akcjonariuszami i zainteresowanym stronami (stakeholders) korporacji; 3) złożony system ograniczeń, które strukturyzują ex post negocjacje o podziale quasi-renty, generowanej przez firmę. Norma – bazowa instytucja współdziałania ludzi, określająca, jak powinna zachowywać się jednostka w różnych sytuacjach. Obejmuje atrybuty grupy ludzi, ich powinności, cele i warunki działania. Ograniczona racjonalność – działające podmioty nie są doskonałe w poszukiwaniu, przetwarzaniu i adekwatnym wykorzystaniu informacji, a przeto muszą podejmować decyzje oparte na przybliżonych ocenach. Państwo – specyficzna struktura zarządzania, różniąca się od uniwersalnej (bezosobowej i nielokalnej) charakterem i możliwością legalnego użycia przymusu dla realizacji uprawnień władczych, związanych przede wszystkim ze stanowieniem i ochroną praw własności. Pokusa nadużycia – sytuacja, kiedy agent może wykorzystać w swoim interesie posiadaną prywatną informację, albo podjąć skryte działania po zawarciu kontraktu, przynoszące szkodę interesom pryncypała. W praktyce systemu ubezpieczeń p. n. powstaje, kiedy ubezpieczenie zwiększa prawdopodobieństwo zajścia właśnie zdarzenia, którego ono dotyczy. Porozumienia hybrydowe – są to warianty organizacji transakcji między stronami, które zachowują autonomię w podejmowaniu decyzji i prawo własności aktywów. Strony mogą koordynować swoje działania w pewnych obszarach i konkurować w innych. Wspólne wykorzystywanie niektórych specyficznych aktywów prowadzi do konfliktów, które mogą być usunięte dzięki powołanym do życia dodatkowym mechanizmom zarządzania. Prawa własności – 1) zbiór praw władczych, usankcjonowanych relacji zachowań między ludźmi w związku z wykorzystywaniem przez nich dóbr ekonomicznych; 2) prawa własności oznaczają kontrolę nad wykorzystaniem aktywów (usus), nad strumieniami pieniężnymi i końcowym dochodem (usus 286 fructus) i prawo przekazywania aktywów lub ich wywłaszczania (abusus). Niektórzy ekonomiści ograniczają się do wskazania na prawo fizycznej kontroli (władanie) i prawo kontroli nad strumieniami pieniężnymi (korzystanie). Pułapka instytucjonalna – sytuacja, w której pewne decyzje makroekonomiczne, pierwotnie podejmowane w dobrym przekonaniu, przynoszą trwale negatywne wyniki. Nieoczekiwane wyniki świadomych działań pojawiają się, przykładowo, w warunkach ignorowania formalnych i nieformalnych ograniczeń instytucjonalnych przy podejmowaniu decyzji politycznych. Racjonalność – forma zachowania się jednostki, kiedy podmiot (1) nigdy nie wybiera alternatywy X, jeżeli w tym samym czasie (2) jest dostępna alternatywa Y, która z jego punktu widzenia (3) jest lepsza od X. Rynek – jedna ze struktur zarządzania, umożliwiająca organizowanie transakcji w formie dobrowolnej wymiany praw własności z wykorzystaniem sygnałów systemu cen. Jako instytucjonalne porozumienie rynek jest „wpisany” w system zasad i norm, ustanawiających granice pożądanych zachowań podmiotów. Rynek sieciowy – struktura zarządzania, regulująca stosunki ekonomiczne związane z rzadkością zasobów, ograniczonych w przestrzeni geograficznej, społecznej i normatywnej. Krąg uczestników transakcji (są nimi przede wszystkim sieci) jest skończony i okazuje istotny wpływ na jej wyniki. Selekcja negatywna – sytuacja, w której agent może wykorzystać posiadaną przed zawarciem kontraktu prywatną informację, np. dotyczącą rodzaju i jakości towaru, tak, aby właśnie pryncypał wybrał go jako partnera. Sieć – struktura zarządzania, oznaczająca zbiór trwałych powiązań między podmiotami gospodarczymi lub organizacjami. Struktura sieci jest opisywana przy pomocy następujących parametrów: dostępność wierzchołków, intensywność i centralizacja powiązań, stopień formalizacji i jawności itd. Specyfika aktywów – właściwość aktywów, które przy ich najlepszym alternatywnym wykorzystaniu przynoszą właścicielowi stratę. W skrajnym przypadku bardzo specyficzne aktywa (lub inwestycja) w ogóle nie mają wartości w warunkach alternatywnego wariantu ich wykorzystania. Sprawiedliwość – osądy oparte na moralnej orientacji o tym, jaki podział zasobów jest dopuszczalny i pożądany. Stary instytucjonalizm – podejście w studiowaniu instytucji jako czynników determinujących zachowania jednostek. Wykorzystuje się pragmatyzm, według którego kategorie i hipotezy wywodzą się z danych empirycznych, a nie z założeń przyjętych a priori. Strony zainteresowane – ang. Stakeholders – nie ma dobrego polskiego odpowiednika – jeszcze niedawno stosowane do pojęcia „bukmacherzy”, teraz określa wszystkie podmioty mające interesy związane z działalnością korporacji, a nie tylko będące jej akcjonariuszami. 287 Struktura zarządzania – matryca instytucjonalna zapewniająca całościowy charakter transakcji; rozróżnia się co najmniej trzy takie struktury: rynek, hierarchie i hybrydy. Środowisko instytucjonalne – zbiór wartości, norm formalnych i nieformalnych, które wpływają na relacje bodźców (użyteczności, moralności, uczucia i przymusu) w prowadzonej działalności i które warunkują osiągnięcie minimalnej zgody uczestników współdziałania. Teoria wyboru społecznego – bada różne sposoby i metody, przy pomocy których ludzie wykorzystują instytucje publiczne w swoich własnych interesach. Transakcja – transfer praw na wykorzystywanie dóbr i usług, realizowany między niezależnymi jednostkami. Najbardziej rozpoznany typ transakcji sprowadza się do przekazywania praw własności. Umowa społeczna – zawarta miedzy obywatelami i państwem, której ustalenia nie są formalizowane, a ich zrozumienie osiąga się przez wyrzeczenie się obywatela i urzędnika od uznania własnych interesów za priorytetowe. Taka umowa różni się od transakcji z władzą stosującą wyłącznie przymus. Wbudowanie – włączenie, wpisanie działania ekonomicznego w aspekt społeczny lub szerzej – instytucjonalny. Przykładem może być wmontowanie rynku w rozmaite struktury (rodzina, grupa itp.), co oznacza bliskość jego uczestników w ujęciu społecznym. Władza sprawowana środkami przymusu – podmiot przekazuje prawo do kontroli swoich działań pod przymusem, w warunkach słabości lub całkowitego braku mechanizmów sprzężenia zwrotnego. Jest to równoznaczne z prawdopodobieństwem tego, że jeden z uczestników społecznego współdziałania okaże się zdolnym do narzucenia pozostałym swojej woli mimo ich oporu, niezależnie od tego, na czym takie prawdopodobieństwo się opiera. Władza tego typu wynika tej samej logiki, co i władza nad obiektem materialnym, stanowiona poprzez prawa własności. Wszechwładza menedżerów – działający menedżerowie przechwytują kontrolę nad przedsiębiorstwem poprzez nabycie akcji, specyficznych aktywów, tajną zmowę, ukrycie informacji i stworzenie przeszkód dla finansowej przejrzystości, w tym również za cenę bezpośredniego naruszenia prawa spółek akcyjnych. W rezultacie menedżerom udaje się obejść takie ograniczenia ich oportunizmu, jakimi są kontrakty, groźba przejęcia lub bankructwo. Wybór konstytucjonalny – wybór pierwotny, dokonywany przed przyjęciem konstytucji, w ramach którego określa się prawa jednostki i zasady stosunków między nimi. Wzajemność – zasada przyjęta w instytucji wymiany jako konieczność obopólnych, w miarę możliwości równoważnych świadczeń. Zabezpieczenie realizacji praw własności i kontraktów – kluczowy składnik instytucjonalnej struktury w gospodarce, obejmujący system sankcji i warunki ich stosowania. W przypadku kontraktów pojawia się często strona trzecia – zwykle państwo – jako gwarant realizacji warunków kontraktu. 288 Zależność od poprzedniej ścieżki rozwoju – podkreśla znaczenie historii, ponieważ nie można zrozumieć alternatywy, z którą spotykamy się dzisiaj, nie prześledziwszy ścieżki rozwoju instytucji. Jako wyjaśnienie deterministycznego wpływu historii na rozwój instytucjonalny, wskazuje się trudności przechodzenia z jednej technologii na drugą, hamujący wpływ ideologii i tradycyjną mentalność. Zasada – lub reguła – bazowa instytucja obejmująca atrybuty (grupy ludzi, na którą ona się rozciąga), obowiązki, cel, warunki działań i sankcje. Zaufanie, spółka powiernicza – oczekiwanie pewnych zachowań ludzi mających wpływ na podejmowane przez podmiot decyzje w sytuacji, kiedy powinien on zacząć działać, nie wiedząc, czy te zachowania zostały dokonane. Rozróżnia się zaufanie uogólnione (potencjalnie nieograniczony krąg osobiście nieznanych osób), personifikowane (krąg osobiście znanych osób) i instytucjonalne ( zaufanie do formalnych instytucji, jak np. państwo). Zmiana instytucjonalna – zmiana zasad (reguł) formalnych i nieformalnych, jak również sposobów i efektywności przymusu wykorzystywania tych zasad i ograniczeń. 289 BIBLIOGRAFIA Agapowa I. I., Institucyonalnaja ekonomika, Ekonomist, Moskwa 2006. Akerlof G., The Market for “Lemons”: Quality, Uncertainty and the Market Mechanism, “The Quarterly Journal of Economics” 1970, s. 488-500. Alchian A., Demsetz H., The Property Rights Paradigm, “Journal of Economic History” 1973, s. 174-183. Alessi L., Development of the Property Right Approach, “Journal of Institutional and Theoretical Economics” 1990 nr 146. Auzan A.A., (red.), Institucyonalnaja ekonomika: nowaja institucyonalnaja ekonomiczeskaja tieorija, INFRA-M, Moskwa 2005. Barzel Y., Economic Analysis of Property Rights, 2.ed., Cambridge University Press, New York 1997. Becker G.S., Ekonomiczna teoria zachowań ludzkich, PWN, Warszawa 1990. Briendielewa J.A., Neoinstitucyonalnaja ekonomiczeskaja tieorija: uczebnoje posobije.Izd. Dieło i Serwis, Moskwa 2006. Bromley D., Environment and Economy. Property Rights and Public Policy, Blackwell, Cambridge 1993. Bromley D.W., Economic Interests and Institutions: The Conceptual Foundations of Public Policy, Basil Blackwell, Oxford UK, 1989. Buchanan J.M., Freedom in Constitutional Contracts, College Station, Univ. Press, 1977. Buchanan J., Economics and the Ethics of Constitutional Order, Michigan University Press, Chicago 1991. Buchanan J.M., Liberty, Market and State, Wheatsheaf, Brighton 1986. Clark J.M., Social Control of Business, University of Chicago Press, Chicago 1926. Coase R., The Problem of Social Cost, “The Journal of Law and Economics” 1960, Oct. Coase R.H., The Institutional Structure of Production (Nobel Lecture), “American Economic Review” 1992, vol. 82, s. 713-719. Coase R.H., The Nature of Firm, “Economica” 1937, nr 4, s. 386-405. Commons J.R., Institutional Economics. Its Place in Political Economy, University of Wisconsin Press, Madison 1959. Commons J.R., Legal Foundations of Capitalism, University of Wisconsin Press, Madison 1957. Cyert R.M., March J.G., A Behavioral Theory of the Firm, Prentice-Hall, Englewood Cliffs 1963. Czernowałow A.W., Institucyonalistika, BrGU, Brest 2010. Czernowałow A.W., Niesostojatielnost` (bankrotstwo) w institucyonalnoj ekonomikie: biełorusskaja modiel, „Misanta”, Mińsk 2004. Davis L., North D., Institutional Change and American Growth, Cambridge 1971. Demsetz H., Ownership, Control, and the Firm, Blackwell, Oxford 1988. Demsetz H., The Firm in Economic Theory: A Quiet Revolution, “The American Economic Review” 1997, nr 2, s. 426-429. Douglas M., How Institutions Think, Routledge, London 1987. Dugger W., Methodological Differences Between Institutional and Neoclassical Economics, “Journal of Economic Issues” 1979 v. 13, s. 899-909. 290 Eggertsson T., Economic Behavior and Institutions .Cambridge University Press, Cambridge 1997. Eisenhardt K.M., Agency Theory: An Assessment and Review, “Academy of Management Review” 1989, nr 1, s. 57-74. England R.W., (ed.), Evolutionary Concepts in Contemporary Economics, Univ. of Michigan Press, Ann Arbor 1997. Furubotn E.G., Pejovich S., (ed.), The Economics of Property Rights, Ballinger, Cambridge, Mass., 1974. Furubotn E.G., Richter R., Institutions and Economic Theory. The Contribution of the New Institutional Economics, The University of Michigan Press, Ann Arbor 2000. Galbraith J.K., Godne społeczeństwo. Program troski o ludzkość, Bellona, Warszawa 1999. Geue H., Evolutionäre Institutionenökonomik. Ein Beitrag aus der Sicht der österreichischen Schule, Lucius, Stuttgart 1997. Godłów-Legiędź J., Transformacja ustrojowa z perspektywy nowej ekonomii instytucjonalnej, „Ekonomista” 2005, nr 2, s. 171-189. Godłów-Legiędź J., Współczesna ekonomia. Ku nowemu paradygmatowi? Wyd. C.H.Beck, Warszawa 2010. Greif A., Institutions and the Path to the Modern Economy: Lessons from Medievel Trade, Cambridge Univ. Press 2006. Groenewegen J., Spithoven A., Berg A. van den, Institutional Economics. An Introduction. Palgrave, Macmillan, New York 2010. Gruchy A.G., Contemporary Economic Thought: The Contributions of Neo-Institutionalist Economics, Kelley, Clifton,NJ 1972. Hayek F.A., Law, Legislation an Liberty, Chicago University Press, Chicago 1973. Hockuba Z., Droga do spontanicznego porządku. Transformacja ekonomiczna w świetle problemu regulacji, PWN, Warszawa 1995. Hodgson G.M., (ed.), Recent Developments in Institutional Economics, Elgar, Northampton, MA, USA, 2003. Hodgson G.M., Economics and Institutions. A Manifesto for a Modern Institutional Economics, Oxford 1989. Hodgson G.M., The Evolution of Institutional Economics: Agency, Structure and Darvinism in American Institutionalism, Routledge, London 2004. Hutchison T.W., Institutionalist Economics Old and New, “Journal of Institutional and Theoretical Economics” 1984 nr 140, s. 20-29. Inszakow O.W., (red.), Homo institutius – Czełowiek institucyonalnyj. Izd.WolgGosUniw., Wołgograd 2005. Iwanek M., Wilkin J., Instytucje i instytucjonalizm w ekonomii, WNE UW, wyd. 2, Warszawa 1998. Judkiewicz M.M., Podkołzina E.A., Rjabinina A.J., Osnowy tieorii kontraktow. Modieli i zadaczy. Uczebnoje posobije, GU WszE, Moskwa 2002. Kasper W., Streit M.E., Institutional Economics, Elgar, Cheltenham 1998. Kirdina S.G., Institucyonalnyje matricy i razwitije Rossii, RAN, Nowosybirsk 2001. Kirdina S.G., X- i Y-ekonomiki: Institucyonalnyj analiz, Institut Ekonomiki, Nauka, Moskwa 2004. Kleiner G.B., Ewolucyja institucyonalnych sistiem, Nauka, Moskwa 2004. Knight J., Institutions and Social Conflict, Cambridge University Press, Cambridge 1992. Korniejczuk B.W., Institucyonalnaja ekonomika, Gardariki, Moskwa 2007. Kuźminow J., Biendukidze K., Judkiewicz M., Kurs institucyonalnoj ekonomiki. Instituty, sieti, transakcyonnyje izdierżki, kontrakty. GUSzE, Moskwa 2006. 291 Lambsdorff J., The Institutional Economics of Corruption and Reform. Theory, Evidence and Policy. Cambridge Univ. Press 2007. Langlois R.N., (ed.), Economics as a Process. Essays in the New Institutional Economics, Cambridge 1990. Leibenstein H., Inside the Firm: The Inefficiencies of Hierarchy, Harvard University Press, Cambridge MA 1987. Loasby B., Choice, Complexity and Ignorance, Cambridge University Press, Cambridge 1976. Loasby B.J., Knowledge, Institutions and Evolution in Economics, Routledge, London and New York 2001. Lutz M.A., Lux K., Humanistic Economics: The New Challenge, The Bootstrap Press, New York 1988. Lwow D.S., (red.), Wwiedienije w institucyonalnuju ekonomiku. Uczebnoje posobije. Izd. „Ekonomika”, Moskwa 2005. Łatow J.W., Kowalow S.N., Tieniewaja ekonomika: uczebnoje posobije dla wuzow, Izd. „Norma”, Moskwa 2006. Mayhew A., The Beginnings of Institutionalism, “Journal of Economic Issues” 1987 nr 3. Medema S.G., (ed.), Coasean Economics: Law and Economics and the New Institutional Economics, Kluwer, Boston 1998. Ménard C., Shirley M., (eds.), Handbook of New Institutional Economics, Springer, Berlin 2005. Ménard C., Markets as Institutions versus Organizations as Markets? Disentangling Some Fundamental Concepts, “Journal of Economic Behavior and Organization” 1995, vol. 28. Mróz B., Gospodarka nieoficjalna w systemie ekonomicznym. SGH, Warszawa 2002. Neal W., Institutions, “Journal of Economic Issues” 1987 nr 3. Nelson R.R., Winter S.G., An Evolutionary Theory of Economic Change, The Belknap Press, Cambridge MA, 1982. North D.C., Institutions, Institutional Change and Economic Performance, Cambridge University Press, Cambridge 1990. North D.C., Structure and Change in Economic History, Norton, London 1981. North D.C., Understanding the Process of Economic Change, Mercatus Center, Washington D.C., 2003. North D.C., Wallis J., Integration Institutional Change in Economic History. A Transaction Cost Approach, “Journal of Institutional and Theoretical Economics” 1994, nr 4, s. 609-624. Nuriejew R.M., (red.), Postsowietskij institucyonalizm – 2006; Włast` i biznes. Izd. NaukaPress, Rostow-na-Donu 2006. Olejnik A. (red.), Institucyonalnaja ekonomika. Uczebnik, INFRA-M, Moskwa 2005. Olejnik A.N., Institucyonalnaja ekonomika. Uczebnoje posobije, INFRA-M, Moskwa 2000. Ostrom E., Governing the Commons: The Evolution of Institutions for Collective Action, Cambridge University Press, Cambridge 1990. Platteau J.-Ph, Institutions, Social Norms, and Economic Development, OPA, Amsterdam 2000. Polszakiewicz B., Boehlke, (red), Ład instytucjonalny w gospodarce, Tom I – VII.,Wyd. UMK, Toruń 2005 – 2011. Raczkowski K. (red.), Bezpieczeństwo ekonomiczne. Wyzwania dla zarządzania państwem. Wyd. Wolters Kluwer, Warszawa 2012. Ratajczak M., Nurt instytucjonalny we współczesnej myśli ekonomicznej, „Ruch prawniczy, ekonomiczny i socjologiczny” 1994, nr 1, s. 27-39. Reisman D., The Institutional Economy. Demand and Supply, Elgar, Cheltenham UK, 2002. 292 Rudolf S. (red.), Nowa ekonomia instytucjonalna wobec kryzysu gospodarczego. Wyd.WSEiP, Kielce 2012. Rudolf S. (red.), Nowa ekonomia instytucjonalna. Teoria i zastosowania. Wyd. WSEiP, Kielce 2009. Rudolf S., (red.), Nowa ekonomia instytucjonalna. Aspekty teoretyczne i praktyczne, Wyd. WSEiA, Kielce 2005. Rutherford M., Institutions in Economics. The Old and New Institutionalism, Cambridge University Press, Cambridge 1996. Salanié B., The Economics of Contracts. A Primer, The MIT Press, Cambridge MA 1997. Samuels W.J., Institutional Economics. 3 vols. E. Elgar, Aldershot 1988. Schenk K.-E., Economic Institutions and Complexity. Structures, Interactions and Emergent Properties, Elgar, Northampton, MA, USA, 2003. Schlicht E., On Custom in the Economy, Oxford University Press, Oxford 1998. Schotter A., The Economic Theory of Social Institutions, Cambridge University Press, Cambridge 1981. Stankiewicz W., Ekonomika instytucjonalna. Narodziny i rozwój BBS, PWSBiA, Warszawa 2004. Szara strefa gospodarcza w dobie globalizacji. Materiały z konferencji ekonomicznej z 6 października 2006 r. PWSBiA, Warszawa 2006. Szastitko A.E., Nowaja instutucyonalnaja ekonomiczeskaja tieorija, TEIS, Moskawa 2002. Sztaba S., Aktywne poszukiwanie renty. Teoria. Przykłady historyczne. Przejawy w polskiej gospodarce lat dziewięćdziesiątych. SGH, Warszawa 2002. Taruszkin A.B., Institucyonalnaja ekonomika. Idiei i koncepcyi, Pitier, Moskwa 2004. Tool M.R. (red.) Institutional Economics: Theory, Method, Policy. Kluwer, London Boston/Drodrecht 1993. Veblen T., Teoria klasy próżniaczej, PWN, Warszawa 1971. Veblen T., The Theory of Business Enterprise, Mentor, New York 1904. Williamson O.E., Ekonomiczne instytucje kapitalizmu. Firmy, rynki, relacje kontraktowe, PWN, Warszawa 1998. Williamson O.E., Markets and Hierarchies: Analysis and Antitrust Implications: A Study of Internal Organization, Free Press, New York 1975. Williamson O.E., The New Institutional Economics. Taking Stock. Looking Ahead, “Journal of Economic Literature” 2000 nr 3, s. 595-613. Ząbkowicz A., Współczesna ekonomia instytucjonalna wobec głównego nurtu ekonomii, „Ekonomista” 2003, nr 6, s. 795-824. 293 SPIS RYSUNKÓW I TABLIC Rysunki 1.1. Źródła amerykańskiej ekonomiki instytucjonalnej …………………………………… 8 2.1. Rozwój ekonomiki instytucjonalnej …………………………………………………... 26 2.2. Efekty zewnętrzne ……………………………………………………………………. 30 3.1. Przestrzeń działania matrycy instytucjonalnej ……………………………………….. 62 5.1. Trzy ujęcia relacji: społeczeństwo-rynek …………………………………………….. 92 6.1. Klasyfikacja kosztów księgowych i kontraktowania ………………………………… 103 6.2. Ogólna klasyfikacja kontraktów ……………………………………………………… 110 7.1. Proces zawierania i realizacji kontraktu wymiany …………………………………… 122 7.2. Szczegółowy proces zawierania i realizacji kontraktu wymiany …………………….. 122 7.3. Endogeneizacja struktur zarządzania w kontraktach niekompletnych ……………….. 123 8.1. Transakcje instytucjonalne i towarowe ………………………..……………………... 138 8.2. Niezerowe (dodatnie) koszty transakcji ……………………………………….…..…. 146 8.3. Dwustronne krzywe popytu w sytuacji dodatnich kosztów transakcji ………………. 146 8.4. Trójpoziomowy układ społeczno-gospodarczy ……………………………………… 148 8.5. Wybór struktur zarządzania ………………………………………………………….. 150 9.1. Schemat wyjściowy do analizy teorii firmy …………………………………………. 164 9.2. Przedsiębiorstwo jako koalicja agentów …………………………………………….. 168 9.3. Struktura kooperacji typu „zagroda-grupa” …………………………………………. 176 9.4. Alternatywne formy struktur organizacyjnych korporacji ………………………….. 178 10.1. Zależność dochodu narodowego od wielkości zatrudnienia w sektorze państwowym ……………………………………………………………. 183 10.2. Równowaga zatrudnienia w sektorze państwowym w państwie opartym na umowie społecznej ………………………………………………………………………… 184 10.3. Załamanie się maksymalizacji dochodu narodowego przy egzogenicznie wyznaczonej stawce opodatkowania (t0) lub w sytuacji, kiedy urzędnicy wyłamują się spod kontroli ………………………………………………………… 184 10.4. Powiązania instytucjonalne państwa, gospodarki, technologii i systemów prawa … 188 10.5. Równowaga w warunkach monopolu ……………………………………………… 190 12.1. System instytucjonalny …………………………………………………………….. 222 13.1. Struktura teorii projektowania mechanizmów społecznych …………………….…. 237 13.2. Mechanizm zgodności motywacyjnej ……………………………………………… 239 13.3. Bezpośredni mechanizm ujawnienia ………………………………………………. 240 14.1. Formuła Handa ……………………………………………………………….……. 252 15.1. Podstawowe powiązania instytucjonalizmu ……………………………………….. 276 Tablice 2.1. Podstawowe różnice między „starym” i „nowym” instytucjonalizmem ………..… 42 2.2. Charakterystyki „starego” i „nowego” instytucjonalizmu ………………………… 43 3.1. Zasady zachowań ………………………………………………………………….. 52 294 3.2. Nomenklatura kanonów zachowań ………………………………………………... 53 3.3. Instytucje bazowe w typach ustrojowych X i Y …………………………………… 63 4.1. System praw własności ……………………………………………………………. 68 4.2. Wiązka relacji rodzajów praw własności i klas ich posiadaczy …………………… 75 6.1. Atrybuty kontraktowania …………………………………………………………… 100 6.2. Porównanie charakterystyk trzech typów kontraktów …………………………..…. 112 8.1. Struktury zarządzania i przykłady ………………………………………………… 139 8.2. Zależność charakterystyki transakcji i struktur zarządzania ……………………… 140 8.3. Dynamika i struktura kosztów transakcyjnych w Stanach Zjednoczonych w okresie 1870-1990 ………………………………………………………………. 155 11.1. Klasyfikacja gospodarki nieformalnej …………………………………………… 203 11.2. Porównanie cech firm działających w sektorze formalnym i nieformalnym ….… 207 11.3. Udział (w %) „szarej strefy” w PKB …………………………………………….. 209 295 Biogram Wacław Stankiewicz Wacław Stankiewicz (ur. 12 października 1925 r. w Wilnie ) – ekonomista i wykładowca. Spis treści 1. Życiorys 2. Wybrane publikacje 3. Przypisy 4. Źródła 5. Linki zewnętrzne Życiorys Pochodzi z kresowej gałęzi Stankiewiczów, związanych pańszczyzną z rodem Giedrojciów (majątek Giejsiszki), później zamieszkałych we wsi Antokalce I, parafia w Kiernowie i w Duksztach Pijarskich. W 1939 r. po ukończeniu Szkoły Powszechnej Nr 21 im. Piramowicza w Wilnie, podjął naukę w Państwowym Gimnazjum im. Zygmunta Augusta, przerwaną wybuchem wojny. Włączył się w typową działalność okresu okupacji. Stał się żołnierzem Armii Krajowej i uczestniczył w Operacji „Ostra Brama” , także w bitwie pod Krawczunami (lipiec 1944 r.), jako szeregowiec (pseudonim – „Smętek”) 8 plutonu w 1 Wileńskiej Brygadzie „Juranda”. Dzielił losy towarzyszy broni po rozbrojeniu i wcieleniu do Armii Czerwonej, jako szeregowiec w 5 kompanii 2 batalionu 361 pp (Kaługa i Mieszczora). Od 1946 r. służył w Wojsku Polskim, do 1959 r. w wojskach łączności na stanowiskach dowódczo-sztabowych. Ukończył Oficerską Szkołę Łączności w Sieradzu (1948 r.) w stopniu podporucznika. Obowiązki zawodowego oficera łączył ze zdobywaniem kwalifikacji naukowych, studiując zaocznie w Szkole Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie. Po uzyskaniu w 1959 r. magisterium na Wydziale Przemysłu (promotor – prof. Edward Lipiński) został przeniesiony do Wojskowej Akademii Politycznej i włączony do zespołu naukowego rozwijającego podstawy ekonomiki obrony. Jako żołnierz zawodowy awansował kolejno do stopnia pułkownika, odchodząc na emeryturę w 1990 r. Jako pracownik dydaktyczny przeszedł wszystkie szczeble – od asystenta do wykładowcy, uzyskując w SGPiS stopień doktora ( 1962) i habilitując się (1966) oraz tytuły profesora nadzwyczajnego (1972) i zwyczajnego nauk ekonomicznych (1982). Pełnił obowiązki 296 kierownika Katedry Ekonomiki i Planowania Obronnego, komendanta (dyrektora) Wojskowego Instytutu Ekonomicznego (1973-85) i prorektora WAP ds. naukowo-badawczych (1985-1990). Jako cywil pracował w latach 19901998 w Akademii Obrony Narodowej w Instytucie Nauk Ekonomicznych. Od 1991 r. jest związany z Prywatną Wyższą Szkołą Businessu i Administracji, kierując Katedrą Ekonomii. Oprócz specjalizacji w dziedzinie historii myśli ekonomicznej skupił uwagę na promowaniu ekonomiki instytucjonalnej. Bibliografia jego publikacji obejmuje ponad 300 pozycji. Wypromował 21 doktorów nauk ekonomicznych. Wybrane publikacje Rozwój angielskiej myśli wojenno-ekonomicznej, Wyd. MON, Warszawa 1966. Logistyka. Z zagadnień gospodarki wojskowej państw NATO, Wyd. MON, Warszawa 1968 Ekonomika wojenna, Wyd. MON, Warszawa 1970 i 1981. Socjalistyczna myśl wojenno-ekonomiczna. Wyd. MON, Warszawa 1972. Planowanie obronne. Studium podstaw teoretycznych, Wyd.. MON 1977. Historia myśli ekonomicznej, Wyd. PWE, Warszawa 1983, 1987, 1998, 2000, 2007. Amerykańska ekonomika wojenna. Studium historyczno-ekonomiczne. Wyd. MON, Warszawa 1986. Nowe trendy we współczesnej logistyce zachodniej, Wyd. AON, Warszawa 1995. Konwersja zbrojeń. Oczekiwania i fakty, Dom Wyd. Bellona, Warszawa 1999. Ekonomika instytucjonalna. Narodziny i rozwój. Wyd. Prywatnej Wyższej Szkoły Businessu Administracji, Warszawa 2004. Ekonomika instytucjonalna. Zarys wykładu, Wyd. Prywatnej Wyższej Szkoły Businessu, Administracji i Technik Komputerowych, Warszawa 2005, 2007. Przypisy Źródła + Kto jest kim w Polsce. Edycja IV. Wyd. PAI, Warszawa 2001, s. 886-7. + J. Płaczek, Wacław Stankiewicz – współtwórca i mistrz ekonomiki obrony w Polsce, AON, Warszawa 2009. ss. 108. 297