Nie lubimy nachalnej propagandy - Wydział Rzeźby

advertisement
AKADEMIA SZTUK PIĘKNYCH
IM. JANA MATEJKI W KRAKOWIE
WYDZIAŁ RZEŹBY
ROZPRAWA DOKTORSKA
TOXICITY
Autor: Katarzyna Małek
Promotor: Prof. Bogusz Salwiński
Recenzenci: dr hab. Jacek Kucaba
Prof.dr hab. Grażyna Jaskierska- Albrzykowska
Kraków, 2011
1
I.
MIASTO JAKO OPRESJA
Nie lubimy nachalnej propagandy.
Nie lubimy narzuconego odgórnie stylu życia.
Nie lubimy systemów totalitarnych.
A jednak…
A jednak w nasze życie wkradła się manipulacja.
Żyjemy w społeczeństwie zdolnym do tworzenia i organizacji przestrzeni w sposób
technologicznie wysublimowany, korzystamy z wszelkich metod na uczynienie życia
łatwiejszym, toczymy walkę z Naturą, tworząc enklawy prawie od niej wolne - Miasta.
Niestety, wszystko ma swoją cenę.
„Społeczeństwa zdolne do tworzenia przestrzeni, są zawsze jej więźniami”1 – ta myśl
autorstwa Bernarda Tschumiego, architekta i pisarza dobrze wyraża współczesny konflikt
tragiczny, którego jesteśmy świadkami. Możemy żyć w Mieście i doświadczać jego
opresyjności, możemy też wybrać życie z dala od niego, które jednak wiąże się z jeszcze
większym zawężeniem gamy możliwości.
W konsekwencji nasz wybór skazany jest na porażkę.
Życie ludzkie jest takie smutne…
************
1
Bernard Tschumi, Architecture and Disjunction, s.22
2
Czym jest świat?
Jest systemem Miast i Miasteczek,
Metropolii i uroczych prowincji, które dają iluzję wolnego wyboru lecz w gruncie rzeczy nie
mamy go wcale.
Wciąż skazani na wybór mniejszego zła, wciąż szukający spokoju dla swojego udręczonego
umysłu, nie znajdujemy go nigdy, choć perspektywa wyzwolenia z opresji czasem wydaje się
bliska…
*************
Prawdą jest, że człowiek zawsze dąży do doskonałości gdyż stworzony jest na podobieństwo
Boga.
Właśnie dlatego na przestrzeni wieków zjawiali się różni „ naprawiacze” naszego miejskiego
świata, planiści, którzy myśleli, że jeżeli zaprojektują Miasto według własnego schematu, to
nasza egzystencja ulegnie znacznej poprawie…
Wbrew pierwotnym intencjom był to iście szatański pomysł, gdyż nagle otrzymaliśmy Miastalabirynty, Miasta- ogrody, Miasta- maszyny do mieszkania, Miasta- sypialnie, Miasta o
różnych planach urbanistycznych, z których każde było systemem totalitarnym, wtłaczającym
człowieka w sieć utartych ścieżek, którymi mógł się poruszać.
„Marzenia testowane w laboratorium miejskim nie są zatem nie tylko naiwne, lecz przede
wszystkim- nie są niewinne. Utopie miejskie, uciekinierki z wieży kości słoniowej teorii do
sfery publicznej komunikacji, usiłują zawsze w przestrzeni miasta zaprowadzić nowe
porządki. Jak wszyscy uciekinierzy są nieprzewidywalne i niebezpieczne.
3
(…) Zamiast doskonale pracującego mechanizmu i egalitarnego społeczeństwa pojawiło się
zatłoczone, klaustrofobiczne miasto, podkreślające stare podziały i produkujące nowe.”2
Obalona zostaje maksyma „Stadtluft macht frei” (miejskie powietrze wyzwala), gdyż Miasto
w samej swej istocie jest oparte na przymusie. Wszystkie miejskie regulacje: przepisy i
prawa tworzą ową maszynę, a budynki, place, ulice stanowią fizyczne dopełnienie owych
ściśle wyznaczonych norm. Biorąc pod lupę dowolnie wybrane miasto najbardziej rzuca się
w oczy zjawisko segregacji mieszkańców, podział na tzw. ”dobre” osiedla, dzielnice, ulice,
zamieszkiwane przez mieszkańców odpowiadających ideałowi danej miejskiej społeczności,
oraz osiedla, dzielnice, ulice „złe”, zamieszkane przez ludzi, których nie opłaca się
„wychowywać”. W konsekwencji przestrzeń miejska jest zagarniana przez mieszkańców
posiadających władzę a mieszkańcy „zli, nieprzystający” wypychani są na miejskie kresy,
gdzie tworzą w swej nienawiści do systemu jeszcze bardziej opresyjne i owładnięte terrorem
getta, pogłębiając swoją alienację. Co gorsza, segregacja mieszkańców nie dotyczy jedynie
miejsca zamieszkania ale też dostępności pewnych obszarów, np. brak publicznej
komunikacji sprzężony z dobrej jakości drogami jest wymierzony przeciwko mieszkańcom
nieposiadającym własnego samochodu. Zamknięcie ścisłego centrum dla ruchu kołowego
oraz wysokie ceny komunikacji zbiorowej też eliminują ze swego zbioru pokazną grupę osób.
Podobnie segregująco ( i dyscyplinująco) działają przepisy dotyczące tzw. „ zachowań
antyspołecznych”, stosowane przede wszystkim w miastach amerykańskich, ale z
powodzeniem wprowadzane również w Europie(głównie w miastach niemieckich). Ludzi,
którzy z jakichś powodów nie przystają do „prestiżowych” obszarów miejskich, a więc ludzi
pod wpływem alkoholu, narkotyków, włóczęgów ale też np. ulicznych grajków i artystów nie
posiadających zezwolenia na uliczne występy wypycha się poza ich obręb na podstawie
2
Ewa Rewers, „Post Polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta”. Universitas, Kraków 2005
4
ustanowionego prawa, które jasno przekazuje komunikat jak ma wyglądać i zachowywać
prawdziwy, pasujący do wzorca mieszkaniec miasta.
Równie dyscyplinująco działa tzw. zasada „rozbitej szyby” wprowadzona i szeroko
stosowana przez burmistrza Giulianiego w Nowym Jorku. Polega ona na penalizacji
najdrobniejszych wykroczeń, gdyż według zwolenników tej zasady nie ukaranie drobnego
przewinienia zachęca do eskalacji złych zachowań i może doprowadzić do największych
zbrodni.
Konsekwencja w stosowaniu tej metody doprowadziła rzeczywiście do spadku
przestępczości, ale tez starannie wyselekcjonowała mieszkańców, udostępniła centrum
Nowego Jorku głównie osobom ściśle stosującym się do panującego prawa, takim, którzy nie
wyrzucą niedopałka na bruk ani nie przejdą na czerwonym świetle nawet wtedy gdy ulica jest
pusta.
Ciekawym zagadnieniem, bo wprowadzonym nieco bocznymi drogami jest regulacja ludzkich
zachowań poprzez ukształtowanie i komponowanie przestrzeni.
Moderniści, a zwłaszcza Le Corbusier sprzeciwili się naturalnej kolei rzeczy - nawarstwianiu
struktury miejskiej wraz z biegiem czasu, odrzucili Miasto- palimpsest, krzycząc w swoich
manifestach wielkimi literami: „MUSIMY BUDOWAĆ NA OCZYSZCZONYM TERENIE”.
Miasto powstawać miało jako zupełnie nowa forma, zaprojektowana od podstaw,
odrzucająca tradycję. Corbusier uważał też, że planowanie przestrzeni miejskiej jest
zajęciem zbyt ważnym, by oddać je w ręce mieszkańców.
Realizacja modernistycznej utopii dała w efekcie współczesne „miasto sukcesów”, szybkości,
interesów, „miasto klasy średniej produkujące na swoich obrzeżach dystopijny, urbanistyczny
komentarz- miasta faveli ( Brazylia), slumsów (miasta amerykańskie), blokowisk ( miasta
5
europejskie), zamieszkiwane przez biednych, samotnych odrzuconych z powodów
klasowych, rasowych, etnicznych, czy jakichkolwiek innych.”3
Przestrzeń publiczna w miastach została ściśle usystematyzowana, podporządkowana
obiektom mieszkalnym oraz znacznym przestrzeniom prywatnym, które zawsze kojarzą się z
tamą. Dlaczego?
Według tezy Krzysztofa Nawratka, architekta i urbanisty, krytyka miejskiej rzeczywistościMiasto to przepływ, a przestrzenie prywatne ten przepływ blokują.
„I nie są one jakby się zdawać mogło- przestrzeniami intymnej wolności- są opresją
ufundowaną najpierw na oddzieleniu tego co „lepsze” od tego co „gorsze”, by potem tego
„lepszego” wciąż pilnować, by się nie zepsuło”4
Olbrzymie areały strzeżonych osiedli, prywatne parki, czy ogromne posesje tamują zawrotny
miejski nurt i zmuszają go do odwrotu, lub szukania okrężnej drogi. Im takich przestrzeni
więcej, tym większe spiętrzenie nurt ów osiąga w innych miejscach, powodując trudną do
zniesienia kumulację.
Rodzi się chaos.
I hałas.
Stężenie spalin niebezpiecznie wzrasta, frustracja osób siedzących w samochodach sięga
zenitu, a nagromadzona energia zaczyna przemieniać się w niszczącą siłę.
I nagle zwrot.
Wezbrana rzeka znajduje ujście.
Zielone światło uwalnia ją, ale tylko na chwilę, by potem znów ją zatrzymać.
To generuje stres, który unosi się w powietrzu wraz z chmurą zanieczyszczeń.
3
Ewa Rewers, „Post Polis. Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta”. Universitas, Kraków 2005
4
Krzysztof Nawratek, „Miasto jako idea polityczna”, Ha!Art, Kraków 2008
6
Osiadają na murach tworząc ciemną patynę, wżerają się w ściany budynków, wpadają do
domów.
Wszystko jest skażone, a nocą w mieście nie widać nawet gwiazd.
II.
MIEJSKI RUCH OPORU
Uliczni rebelianci kooperujący ze szczurami próbują zniszczyć Miasto, pisząc na murach
protesty swojej autonomii, podgryzając w najsłabszych punktach, kopiąc tunele przez które
zapadają się ulice.
Przejawy ich autoekspresji krzyczą kolorem na odartych murach, ale wdzierają się też na
świeżo otynkowane ściany, budząc sprzeciw wśród miłośników porządku.
Gdyby nienawiść, którą setki tysięcy mieszkańców miast żywią do grafficiarzy mogła się
zmaterializować, umieraliby oni powolną i bolesną śmiercią.
Najbardziej znienawidzoną grupą malarzy ulicznych są Ci zajmujący się tzw. „street
bombingiem”, skrajnie dewastacyjną odmianą street artu, w której chodzi o to , aby „obsikać
teren”, najlepiej trudno dostępny, zostawić po sobie ślad w postaci skreślonego byle jak,
szybkiego podpisu w jak największej ilości miejsc, nie zważając na jakąkolwiek estetykę.
Większość murów w mieście nosi na sobie piętno działalności anonimowych artystów,
buntowników subkultury, którą zrodziło Miasto.
Jakie są pobudki ich działań?
Analizując zjawisko sztuki ulicznej we wszystkich jej przejawach, pomimo pozornego jej
podobieństwa, widać jak bardzo ta grupa jest wewnętrznie niejednorodna.
7
Wandale w typie KRAC-a, Elmo, HXM, zostawiający po sobie gigantyczne podpisy wątpliwej
jakości artystycznej współistnieją z artystami sztuki ulicznej ( nierzadko z ukończonymi
studiami artystycznymi) takimi jak Czarnobyl, Sepe, grupa MassMix, czy M-City, nie
wspominając już o takich sławach jak Banksy czy Swoon.
Tym pierwszym chodzi zapewne o dziwacznie pojęty terytorializm, drugim- o realizacje
własnych wizji, czasem gorzki komentarz do otaczającej rzeczywistości, lub o zwykłą chęć
rozweselenia przechodniów.
Trafnie ujął to niejaki Resko, streetarter i performer, mówiąc o swojej działalności:
„ Moje projekty to reakcja na ohydę ulic, medialny bełkot, napastliwą reklamę, polityczną
poprawność, które to przepełniają miejską codzienność. Żyję w rzeczywistości, którą
określiłbym jako opresyjne małe piekło, nie tak oczywiste, a jednak jakże namacalne. To
świadoma potrzeba złamania codziennego marazmu, wpisania się w poetykę miasta poprzez
„dziecięcy psikus”, świadome działanie, bądź interwencję(…) choć na chwilę poprzez
działanie pragnę „porwać kogoś i uczynić szczęśliwym (Hakim Bey)”.5
Poza wzniosłymi intencjami twórców do wchodzenia w interakcje z mimowolnym widzem,
graffiti obnaża nieefektywność nadzoru nad przestrzenią publiczną, sprawia, że Miasto jawi
nam się jako obszar obniżonego bezpieczeństwa w którym każdy jest w stanie dokonać
interwencji wizualnej, czy tego chcemy czy nie.
Często stanowi też rodzaj obrazkowego slangu różnych grup (w tym przestępczych) który dla
większości społeczeństwa jest niezrozumiały.
5
Za Elzbieta Dymna, Marcin Rutkiewicz, „Polski street art.”wyd. CARTA BLANCA, Warszawa 2010
8
Tym samym włącza się w budowanie i ugruntowywanie społecznego przekonania, że
komunikacja między grupami, które na co dzień nie mają ze sobą nic wspólnego jest prawie
niemożliwa.
Wszystkich grafficiarzy łączy jeszcze jedna wspólna cecha- są oni „niewolnikami
przekraczania”, „którzy z dążenia do permanentnej gry z barierami i granicami tworzą swój
program społecznego zaistnienia. Graffiti, które bierze udział w grze z niemożliwym, które
chce jawić się jako program przekraczania, jest odbierane jako tyleż naiwne, co
przekonujące, przemawiające do wyobraźni streszczenie wymogów stawianych przez wielkie
miasto swoim potencjalnym beneficjentom: każdy, kto chce znaleźć się w tej grupie, musi się
ujawniać, uwidaczniać społecznie jako jednostka wyćwiczona w transgresji i w odpowiednim
stopniu do niej zdeterminowana”.6
Graffiti pomimo pozornie buntowniczego charakteru kooperuje z Miastem, nakłania do takich
sposobów postrzegania Miasta, które utwierdzają większość starych i nie zawsze
adekwatnych społecznych wyobrażeń na jego temat.
Inaczej rzecz się ma z wlepkami. Idąc za definicja słownikową: wlepki to mała,
samoprzylepna forma plastyczna, tworzona z myślą o ingerencji w przestrzeń publiczną.
Początkowo była to naklejka zawierająca rysunek (grafika, fotomontaż, zdjęcie), tekst, albo
jedno i drugie. Wlepki, poprzez minimalizm formy i treści ograniczają swoją ambicję do bycia
hiperwidzialnymi, nawiązują bardziej intymną relację z widzem, są gorzko-ironiczną
namiastką komunikacji „face to face”, a nie- jak to zazwyczaj bywa w miejskich relacjach„side by side” (obok siebie).
Rafał Drozdowski, „ Obraza na obrazy. Strategie społecznego oporu wobec obrazów dominujących”,wyd. Zysk
i s-ka,2009
6
9
Wlepki zmuszają nas też do zmiany postrzegania przestrzeni miejskiej- nie chcą, abyśmy
widzieli panoramę, ogólny widok lecz zbiory punktów i miejsc oderwanych od siebie, nie
koherentnych.
„Wlepki wydają się przy całej swojej wizualnej defensywności, zaskakująco mocno
przeciwstawne wszystkim najważniejszym elementom społecznej mitologii miasta.
Wlepki uderzają w sam rdzeń społecznych nawyków związanych z funkcjonowaniem w
mieście, z oglądaniem miasta, z poruszaniem się po mieście, z jego interpretowaniem.
Zarówno wlepki jak i graffiti odzwierciedlają tę samą starą i głęboko zakorzenioną w
potocznej świadomości ambiwalencję wobec miasta, które jednocześnie jawi się jako dobro
wspólne i jako dobro niczyje”.7
Kolejna odmianą reakcji na miejską opresję jest tzw. subvertising uznawany za jeden z
przejawów tzw. culture jamming (zagłuszania kultury). Za twórców tego terminu uważa się
grupę Negativeland działającą w latach 80. w San Francisco.
Nazwą tą określa się - podejmowaną przez wiele grup kontestujących współczesną kulturę –
specyficzną wojnę informacyjną, której głównym celem jest kompromitacja i odwrócenie
przesłań, pierwotnych znaczeń komunikatów, które są uznawane za element kultury
dominującej oraz odbierane jako „opresyjny przejaw jej roszczeń regulacyjnych i
wzorcotwórczych”.8
Działalność tych grup polega głównie na przygotowywaniu kampanii zagłuszających
reklamowy przekaz płynący z otaczających nas, agresywnie zagarniających przestrzeń
publiczną billboardów.
Rafał Drozdowski, „ Obraza na obrazy. Strategie społecznego oporu wobec obrazów dominujących” ,wyd.
Zysk i s-ka,2009
7
Rafał Drozdowski, „ Obraza na obrazy. Strategie społecznego oporu wobec obrazów dominujących” ,wyd.
Zysk i s-ka,2009
8
10
Nie jest to zwykły wandalizm, są to akcje dywersyjne mające na celu kompromitację
nachalnego systemu wielkich korporacji, który próbuje przekierować społeczne myślenie o
wartościach na myślenie o towarach i konsumpcji. Mniej lub bardziej subtelna gra reklamową
konwencją skłania do refleksji a przede wszystkim mocno uderza w korporacyjną goodwill
podważając autorytet. Przejęcie semantycznej kontroli nad perswazyjnym obrazem i
odwrócenie jego pierwotnego przesłania to główne cele wszystkich subvertiserów.
Ekstremalną odmianą subvertisingu wobec billboardów jest tzw. billboard bandity –są to
wszelkie działania zmierzające do zniszczenia wielkich plakatów- zamalowywanie, zrywanie,
zaklejanie, podpalanie itp.
Przekierowują one uwagę billboardowego odbiorcy z „legalnych komunikatów na ich
nielegalne zabrudzenia”9, a więc znów zagłuszają przekaz i zmuszają do krytycznego
spojrzenia na reklamę, jakość oferowanego produktu, a w ostatnich latach działania
subvertiserów uzyskały zabarwienie nie projakościowe czy antyproduktowe lecz ogólnie
antykonsumpcyjne.
Co bardziej zaangażowani ideowo działacze tego ruchu posunęli się nawet do stworzenia
własnych kontrkampanii społecznych na wynajętych lub nielegalnie zawłaszczonych
billboardach. Inni ograniczają się jedynie do akcji internetowych, sprzedaży przypinek,
kubków i koszulek z chwytliwymi, rewolucyjnymi hasłami, co niestety czasem sprowadza ten
nurt do „komercyjnej rebelii” i sprawia, że sam staje się rozpoznawalnym i wartym miliony
dolarów brandem.
Rafał Drozdowski, „ Obraza na obrazy. Strategie społecznego oporu wobec obrazów dominujących”,wyd. Zysk
i s-ka,2009
9
11
III.
TERROR ARCHITEKTURY
Człowiek potrzebny jest Miastu.
Jest jego darmowym wyrobnikiem, dba o jego skruszałe mury, sprawia, że odwieczny wróg
Miasta- Przyroda nie ma doń prawa wstępu.
Miasto obawia się Natury, złowieszczych roślin, które wymknąwszy się spod kontroli w
niedługim czasie rozparły by korzeniami bruki, wrosły w ulice, skruszyły ściany budynków,
wbiły swoje korzenie w – z pozoru- niezniszczalną konsystencję Miasta obnażając jego
prawdziwą kruchość, ulotność twardych ścian.
Odarte z godności Miasto już nigdy nie mogło by powstać – umierałoby w ciszy, samotnie,
tak jak Czarnobyl, jak Prypeć, zwyciężone przez Naturę, stracone dla Świata na zawsze.
Społeczeństwa miejskie poskramiając Naturę, odrzuciły ją po to, by stworzyć własną jej
namiastkę i zając się budową dostosowanego do własnych potrzeb, ujarzmionego habitatu.
W każdej epoce koncepcja architektury zmieniała się, więc większość miast zbudowana jest
poprzez nawarstwienie architektoniczne i planistyczne. To, co nowe musi znaleźć miejsce
pomiędzy tym, co zastane, odnaleźć swój kontekst w zdeterminowanej przestrzeni.
Taki sposób zabudowy miejskich obszarów rodzi postępującą dezorientację spowodowaną
brakiem spójności i fragmentaryzację przestrzeni miejskiej.
Powszechnym doświadczeniem staje się ambiwalencja, która jest jedną ze składowych
rozszczepienia, a ta zaś jednym z objawów schizofrenii w postrzeganiu miasta przez jego
mieszkańców.
Analizując XX wieczną historię architektury, widzimy, że tamę takiemu orwellowskiemu
dwójmyśleniu próbowali postawić moderniści (pierwsza połowa XX w.)ze wspomnianym
wcześniej Le Corbusierem na czele.
12
Jednak w dość krótkim czasie idea „miasta - maszyny- do – mieszkania” upadła, gdyż
została wypaczona i wyeksploatowana, a jej realizacja nie przyniosła żadnych pozytywnych
skutków.
Architekci działający w II połowie XX wieku zaczęli produkować nowe wizje „lepszych miast”.
Przede wszystkim jednak wrócili do idei „miasta- palimpsestu”, do łask wrócił pluralizm ( czy
multikulturalizm) w myśleniu o zagospodarowywaniu przestrzeni i tworzeniu nowych form
architektonicznych.
W zapomnienie poszły projekty dzielnic mrówkowców i koncepcja „oczyszczonego terenu”,
gdyż znów pojawił się postulat koegzystencji placu, ulic, ścian, dachów itp.- tworzenie nie w
oderwaniu OD- , ale W kontekście istniejących przestrzeni publicznych.
Jedyne , co pozostało w kulturowym spadku po rewolucji modernistycznej to prostota,
jednakże pod warunkiem, iż jest to „prostota złożona”.
Jednym z fundamentów postmodernistycznej architektury jest powrót do form i elementów
historycznych, jednak zestawionych ze sobą bez związku i kontekstu.
Te historyczne cytaty osadzane we współczesnych miastach bez żadnego uzasadnienia,
mające w pierwotnym założeniu być jedynie ironią, żartem, zabawą szybko zeszły z tego
poziomu i zaczęły ocierać się o kicz.
Nurt „postmodernistycznej cytatomanii” obrał jeszcze jeden szczególny kierunek, a
mianowicie chęć nadawania miastom znaczeń poprzez odbudowę i rekonstrukcję
zrujnowanych, a co gorsza nieistniejących od lat obiektów.
To przede wszystkim ( choć nie tylko) specyfika polskich , bardzo zniszczonych w czasie
wojny miast. Jednak jak łatwo można było przewidzieć, ta „rekonstrukcyjna pogoń za dawną
świetnością sprawiła, że zagubiło się pojęcie autentyczności przestrzeni miejskiej i samej
13
historii wypieranej przez historię ‘budowaną’, a jednocześnie rozbudziło przekonanie, że tyle
przecież mamy jeszcze do odbudowania, zanim nasze miasta odzyskają świetność.”10
Dobrymi przykładami może być tu Zamek Królewski w Warszawie czy poznański ratusz i
jego nowa, jaskrawa elewacja, która z obiektu historycznego szybko zmieniła go w zamek z
Disneylandu, a tym samym, zamiast być obiektem historycznym przeistoczył się w element
przemysłu turystycznego.
Koncepcja miasta jako dzieła otwartego, miasta jako kolażu powracała w wizjach architektów
wielokrotnie, wspierana przez takie autorytety jak Umberto Eco czy Jacques Derrida oraz
projekty architektów: Bruno Zeviego czy Philipa Johnsona. Poważnym wobec niej zarzutem
(oprócz wątpliwości czysto estetycznych) jest chaos i zamieszanie, jakie wprowadza do
miejskich przestrzeni, jej dysfunkcjonalność, a co za tym idzie – brak sensu.
W opozycji do nurtu „historycznego” stoi architektura minimalistyczna, której głównymi
cechami są : dążenie do maksymalnej prostoty formy oraz – często- wyabstrahowanie z
otoczenia.
Nurt ten wyraźnie zrywa z indywidualną retoryką budynków, promuje linię prostą, ciszę,
porządek i precyzję jako wartości nadrzędne, „jest w pewnym sensie wyrazem tęsknoty do
zapomnianego języka rozumianego jako abstrakcyjna struktura systemu, rozwijającego się
pomimo braku konfrontacji własnych konstrukcji z rzeczywistością (…) Przystaje też do opisu
jednostki autystycznej. Idealny porządek- pisał Antoni Kępiński, wybitny polski psychiatra – a
pod tym idealnym porządkiem ukryty lęk, brak spontaniczności, inność, niemożność
nawiązania kontaktu z otoczeniem.
Autystyczne budynki również nie nawiązują do kontekstu i niczego swemu otoczeniu nie
sygnalizują.”11
10
11
Ewa Rewers, „Post Polis.Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta”.Universitas, Kraków 2005
Ewa Rewers, „Post Polis.Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta”.Universitas, Kraków 2005
14
Dobrym przykładem takiej architektury jest wieża sygnalizacyjna w Bazylei projektu pracowni
Herzog & De Meuron.
Jej kształt zainspirowany został znalezioną przypadkowo przez przyszłych projektantów
cewką kondensacyjną, która zachwyciła ich swoją prostotą na tyle, że postanowili umieścić
ją w projekcie.
Minimalizm w architekturze jest zjawiskiem późniejszym również do królującej zwłaszcza w
latach 70. i 80. architektury high – tech : szklanych wieżowców zapełniających centra
wielkich miast, nakierowanych na siebie, będących wyraźną „wizualną ekspresją władzy,
technologii, ekspansji rządowych i biznesowych inwestycji, a także „przezroczystości” życia
społecznego” w tych latach.
Budynki te najbardziej kojarzą nam się z obrazem Miasta – Molocha, są jak idealny sen
futurystów, który po spełnieniu w rzeczywistości przeradza się w prawdziwy koszmar.
Wieżowce to współczesne wieże Babel, których budowy Bóg postanowił nie udaremniać,
lecz za karę pozwolił im pozostać w naszej ciasnej, ludzkiej przestrzeni…
15
IV.
SZCZUR MIEJSKI
Nieznane ścieżki wyobraźni nie wydają mu się kuszące, gdyż podświadomie wybiera utarty
schemat.
To właśnie Miasto i jego wyznaczone szlaki komunikacyjne wciąż wpajają Mu to
przekonanie.
Szarość murów nie napawa optymizmem, wysokość budynków odbiera pewność siebie, a
nieustający hałas odcina go od własnych myśli, które rozpaczliwie próbują zebrać się w
jedno stado.
Kamień, kamień, kamień przy kamieniu, szare oczy i zmętniały wzrok zakurzonych okien,
które usiłują odbić oblicze Szczura, uświadomić Go w jak ciężkiej znalazł się sytuacji.
Niestety, Miasto jest podstępne- tumany kurzu i pyłu wciąż przyćmiewają Jego umysł, aby na
zawsze go zniewolić, zakląć w pozbawioną wyobraźni, lichą formę życia.
V.
W BÓLACH ZRODZONE czyli INSPIRACJA OPRESJĄ
Pomiędzy koncepcją a kreacją,
Pomiędzy szpetotą a pięknem,
Pomiędzy wnętrzem a otoczeniem,
Pomiędzy ruchem a spazmem…
W tych okolicach stacjonuje kreacja mojej rzeczywistości.
Świadomie strukturalna i abstrakcyjna, kolorowa, ale odbierająca radość życia.
Ambiwalentna jak Miasto, które nie przestaje mnie inspirować…
16
Na miejsce ekspozycji celowo wybrałam duży strych w opuszczonej fabryce.
Moją intencją było stworzenie całości, aranżu , zagranie miejscem oraz pokazanie
współzależności mojego „świata wewnętrznego” z przestrzenią, miejscem znalezionym,
miejscem , które przez lata chłonąwszy różne funkcje stało się palimpsestem znaczeń
współgrających i wzbogacających moją artystyczną wypowiedz.
Mówi o tym Marion Milner, która w swej książce „O niemożliwości malowania” sugeruje iż
sztuka zapewnia odrębność pozwalając nam zespolić doświadczenie między tym co jest „Ja”
a nie „ja”: „Chociaż kawałek zewnętrznego świata zostaje zmieniony, jego naturalna forma,
odkształcona tak, aby pasował do wewnętrznego doświadczenia, to jednak pozostaje on
kawałkiem zewnętrznego świata, nadal jest farbą, kamieniem, mówionymi czy pisanymi
słowami (…).Pozostaje on kawałkiem zewnętrznego świata, ale różnica polega na tym, że
dzieło zostało wykonane, podjęto ciężką pracę, aby przybliżyć je do czyjegoś wyobrażenia
(…)
Zdaniem autorki ten bolesny akt twórczy łagodzi napięcie zrodzone z rozbieżności między
wewnętrznym a zewnętrznym światem: „ale nie tylko owa rozbieżność zostaje chwilowo
przekroczona, na pewno jest także trwale zmniejszona .Ponieważ w satysfakcjonującym
doświadczeniu ucieleśnienia iluzji dochodzi faktycznie do wymiany między światami.”
Mój mentalny obraz miasta znalazł doskonałą przestrzeń dla własnej artykulacji.
Główną myślą było czerpanie inspiracji ze wszystkich zjawisk miejskich, ale jednocześnie
takie wyczyszczenie form z wszelkich znaczeń treściowych, aby prace mogły mówić same,
poprzez swój kształt i kolor, bez zbędnych słów na dołączonych plakietkach.
17
a) Rzeźby
Jak można wyrzeźbić terror wielkomiejskiej architektury?
Jak w stosunkowo prostej i dalekiej od dosłowności formie zawrzeć dominację
wysokościowców, mentalną kontrolę urbanistycznego planu nad umysłami mieszkańców?
Jak opowiedzieć o supremacji betonu i cegły, wyparciu z miast naszego naturalnego
stwórcy- Przyrody?
Poszukiwania i praca nad ostateczną formą rzeźbiarskich obiektów trwały długo.
Dziesiątki modeli, pomysłów, które powstawały chyba tylko po to, aby zginąć z moich rąk.
Długo nie mogłam dojść do niezbędnej w działaniu twórczym syntezy, a dłoń nie mogła
skorelować się z targanym przez myślowy sztorm umysłem…
Aż pewnego dnia w drodze do pracowni znalazłam obtłuczony kawałek cegły. Był na tyle
interesujący, że postanowiłam użyć go jako podstawy do zarysowującego się gdzieś w
głowie projektu. Po przyjściu do pracowni niechybnie rozpoczęłam twórcze zmagania, tym
razem w arkuszach pszczelego wosku, materiału miękkiego i wdzięcznego w użyciu. Model
powstał szybko, spełniał też wszystkie założenia, które obrałam sobie jako wytyczne.
Umieszczony na podstawie ze znalezionej cegły wydał mi się na tyle odpowiedni, że
postanowiłam przenieść go w krainę Dużego Wymiaru.
I tak powstał „Miejski Pasożyt I”.
Rzeźba, która ostatecznie urosła do wymiaru 250 cm może kojarzyć się z tworem
faunopodobnym.
Dobry trop.
Pasożyt w ujęciu słownikowym to organizm żywy , „który wchodzi, stale lub czasowo, we
wzajemne oddziaływania metaboliczne z ciałem gospodarza i wykorzystuje go jako
18
środowisko życia i źródło pokarmu – odżywia się jego pokarmem lub tkanką, zazwyczaj
wykazując zdolność do pogodzenia zdobywania substancji pokarmowych z możliwie długą
egzystencją żywiciela. Pasożytnictwo przynosi bezpośrednią korzyść jedynie pasożytowi;
żywicielowi związek ten przynosi wyłącznie szkody (straty substancji odżywczych, destrukcja
tkanek, zatrucie produktami przemiany materii pasożyta itp.). Pasożyt może doprowadzić
organizm żywiciela do wyniszczenia, a nawet śmierci.”12
Tę toksyczną zależność chciałam pokazać w swojej pracy.
Organiczna forma pasożyta wydaję się zrastać w morderczym objęciu z zacytowanym
wprost kształtem cegły, która jest w mojej pracy symbolem tkanki miejskiej. Podstawa jest
duża, monolityczna, ale już nadgryziona przez pazernego lokatora, powoli odzierana z
godności prostych kątów, gdzieniegdzie jeszcze witalna i intensywna w kolorze, ale na wielu
fragmentach pociemniała i zgasła. Pasożyt wydaje się rosnąć w siłę, a jego pofałdowana
skóra twardnieje i przeistacza się w industrialny pancerz o metalicznym połysku.
Forma ta kojarzyć może się też ze współczesnymi udziwnionymi formami architektonicznymi
zwłaszcza projektami Santiago Calatravy czy Franka O’Ghery’ego. Nurt architektury
ekspresjonistycznej / dekonstruktywistycznej to istotny czynnik mający wpływ na powstanie
tej pracy. Budowle- rzeźby w pewien sposób pasożytują na poddanej sobie przestrzeni, są
piękne, ale odbierają możliwość bytu wszystkim innym budynkom w okolicy. Istnieją tylko
same dla siebie, nie idą na współpracę z otoczeniem.
Materiał użyty w tej rzeźbie nie jest przypadkowy. Żywica, z której wykonana jest górna
część umożliwiła mi dowolne kształtowanie powierzchni, rozrzeźbienie zgodnie z własną
wolą, dając od siebie piękną, organiczną strukturę zatopionych w epoksydowej masie
włókien maty szklanej. Czarna patyna z metalicznymi przecierkami bardzo dobrze wpłynęła
12
www.wikipedia.pl
19
na podkreślenie faktur. Podstawa została wykonana ze styropianu, na który nałożyłam
najpierw zaprawę klejącą a później tynk. Pozwoliło mi to uzyskać efekt nadtłuczonej cegły,
która była jedną z inspiracji do powstania tej rzeźby.
Idąc za ciosem postanowiłam znów skorzystać z obiektu „ready made” i na pobliskim
podwórku wyszukałam podstawę pod przygotowany już wcześniej model również wykonany
z wosku, ale już przetworzonego, zmieszanego ze stearyną i kalafonią. Grubo lub cieniej
poprzycinane nożem kawałki pięły się w górę, aż stworzyły wieżowiec, współczesną wieżę
Babel. Nie chciałam jednak dosłowności, musiałam też Myślec o koherentności tej pracy z
rzeźbą opisaną powyżej. Odejmując nadmiar materiału, nieco przebudowując masywną
formę, celowo nadawałam jej lekkość wysokiej rośliny, czy może szklanego wieżowca w
stylu high- tech. Tu dla odmiany podstawa jest stosunkowo nieduża, a strzelista,
floropodobna rzeźba, delikatna i wiotka zdecydowanie nad nią dominuje, jest silna w swej
dążności w górę. Jedynym materiałem, który pozwolił mi uzyskać pożądany efekt była płyta
PCV, kształtowana przeze mnie na gorąco i opalona palnikiem, co nadało jej organiczną,
spękaną fakturę. Opalanie dało jeszcze jedną korzyść, a mianowicie brązowy kolor, który
podkreśliłam jedynie delikatnymi, złotymi przecierkami. Podstawę, chociaż też jest niemal
dosłownym cytatem z kawałka betonu postanowiłam potraktować nieco inaczej. Nadałam jej
chropawą fakturę oraz barwę drobno potłuczonej, zalanej w żywicy cegły, gdzieniegdzie tylko
przeszlifowanej.
Trzy nastepne, nieco mniejsze formy również wyrosły na bazie połączonego zainteresowania
pasożytami (a więc światem zwierząt i roślin) oraz inspiracji współczesną architekturą.
20
b) Płaskorzeźby- działania z pogranicza malarstwa i reliefu
W pracach tych położyłam nacisk na strukturalną atrakcyjność, dodając do tego kolor, który
podkreśla fakturę. Tworząc te płaskorzeźby zainspirowałam się miejskimi murami pełnymi
ukrytych przesłań i znaczeń, posiadających swą osobliwą historię ukrytą pod warstwami
farby i wyspreyowanych napisów. Bogata i różnorodna tekstura, którą osiągnęłam poprzez
mieszanie ze sobą różnych materiałów budowlanych : począwszy od gipsu, akrylu, silikonu,
poprzez piankę, piasek aż do tynków strukturalnych daje w efekcie złożoną z wielu warstw,
nasyconą semantycznie i wizualnie parabolę miejskiego życia, którego głównymi składowymi
są brak monotonii i opresja ścian domykających ulice.
Tonacja płaskorzeźb oscylująca głównie wokół chłodnych barw- granatów, błękitów, zieleni
ma przywoływać surową prostotę miejskich murów i brak nadziei na wyzwolenie z
przymusowej koegzystencji z miejską zabudową. Inne zabiegi plastyczne, jakim poddałam
swoje prace : łączenie subtelnych acz różnorodnych reliefowych działań z maksymalnie
uproszczonymi elementami manekinów ( a konkretnie dłoni) oprócz oczywistego komunikatu
treściowego kojarzącego się przede wszystkim z rękami wyciągniętymi w geście proszącym
o pomoc, na poziomie strukturalnym, poprzez swoją maksymalną przeciwstawność formalną,
toczą ze sobą zażartą walkę o byt w granicach obrazu, wyrażając tym samym trud i duchotę
miejskich relacji, samotność pośród tłumu i zagubienie w ogromnych aglomeracjach.
Istotną inspiracją do tak dosłownego przedstawienia problemu społecznego były wszelkie
kampanie subvertisingowe, będące często jedynym racjonalnym głosem w miejskiej
zbiorowości. Kampanie te korzystając wprost z reklamowej stylistyki były dla mnie bodźcem
inspirującym, jednakże z powodu swojej wrodzonej antypatii do politycznego zaangażowania
21
w sztuce postanowiłam odrzucić konwencję reklamową i pozostawić jedynie silny akcent
symboliczny, którego celem jest mocne oddziaływanie na percepcję odbiorcy.
W tworzeniu wszystkich płaskorzeźb kierowałam się przede wszystkim w stronę
instynktownego działania w duchu ekspresjonistów abstrakcyjnych, pozwalałam dominować
używanej materii, prowadzić się jej, nie przestając równolegle myśleć o surowej ścianie dla i
dzięki której relief powstawał. Chciałam uzyskać efekt muru, który na chwilę ożył kolorem,
inną strukturą, ale tylko po to, aby mógł dalej toczyć swoją piękną monotonię. Nie chciałam
niszczyć cichego liryzmu ścian, a jedynie go podkreślić.
c)Obrazy
Obserwując jak funkcjonuje Miasto nie sposób wyobrazić go sobie bez różnego rodzaju sieci
połączeń, począwszy od kabli, przewodów , trakcji, rur, ulic poprzez fale radiowe i
magnetyczne po bardziej abstrakcyjne koneksje takie jak gęstwina relacji międzyludzkich i
społecznych powiązań. Myślenie o Mieście zasadza się na skojarzeniu z płynną struktura
połączeń, zwrotnic, z których wybiegają najróżniejsze odnogi tworzące nową siatkę połączeń
i przegubów tak, iż miasto jawi się nam jako labiryntowa sieć neuronów . W wyniku tych
obserwacji powstał cykl obrazów ukazujących te miejskie pajęczyny, które oplatają nas i
drażnią, ale bez których nie stworzylibyśmy miejskich potęg zarówno w sensie
technologicznym jak i społecznym. W moich obrazach sieć nie przemawia jednak na korzyść
Miasta. W podobnym, pesymistycznym tonie pisze o tym Tadeusz Sławek w eseju „Miasto.
Próba zrozumienia”: „ Geometryczny porządek miast, biorący swój początek w XVII wieku to
zwycięstwo Makiawelicznej zasady budzenia przestrachu nad ideą udzielania schronienia, a
22
uniwersalizacja tej zasady dokonała się w akcie powoływania do życia miast, będących w
istocie wiernym powieleniem tej samej geometrycznej struktury”
Gęstwina połączeń dzieli je na kawałki, separuje a nie scala, aż doprowadza do całkowitej
destrukcji Miasta jako wartości społecznej.
W pracach tych starałam się zawrzeć również jeszcze jeden antagonizm- zderzenie przyrody
z cywilizacją. I niekoniecznie Natura jest tu na straconej pozycji…
Głównym użytym przeze mnie medium jest tusz, który pozwolił utworzyć te niedosłowne
„sieci”. Całość została wzbogacona akrylem, pigmentem i pastelą, które wspomogły
uzyskanie zamierzonego efektu opresji, mroku i gęstej atmosfery Dużego Miasta.
d) Graffiti
Inspiracja sztuką uliczną była na tyle silna, że postanowiłam wykorzystać streetartowe środki
wyrazu plastycznego dosłownie. Potraktowałam surową ścianę jak dobrze zagruntowane
płótno i tak powstało ścienne malowidło.
Nadałam mu jak najprostszą formę przejmując z graffiti jego podstawowe cechy: syntezę i
lapidarność.
Mural połączyłam wraz z kolorową, wykonaną ze styroduru wiszącą płaskorzeźbą, która
została zakomponowana na tle oryginalnie stojących na strychu elementów konstrukcji
nośnej. Całość jest próbą trawestacji sztuki ulicznej na obiekt malarsko- rzeźbiarski
domykający moją koncepcję opresji murów miejskich, ich nawarstwionych, ukrytych znaczeń,
a w końcu ich krzyku, którego nikt nie słyszy.
23
VI. PODSUMOWANIE
Ukazując swój prywatny świat, tworząc go poprzez aranżacje wystawy w zamkniętym
wnętrzu podążałam za teorią Antoniego Kępińskiego o „patologii granicy”, która mówiła, że
„poczucie rzeczywistości tworzy się na powierzchni styku świata własnego z otaczającym”.
Wszelkie odchylenia w kierunku własnego wnętrza mogą być zaczątkiem autyzmu a nawet
schizofrenii. O tym , jakie są proporcje moich transgresji można się przekonać oglądając
prace. Nachalność i propaganda w negatywnym postrzeganiu Miasta nie były nigdy moją
intencją, wolałabym raczej, aby rzeczywistość jawiła się w żywszych kolorach. To pragnienie
również zawarłam w swoich pracach nadając ich surowym strukturom intensywną barwę. Nie
jestem jednak przekonana, czy takie zaklinanie rzeczywistości do czegoś zmierza, bowiem
mój prywatny weltschmertz ma się nadspodziewanie dobrze i nie wiem czy cokolwiek jest w
stanie zmienić to silne odczucie. Ambiwalencja to we współczesnych Miastach częsta
choroba, debaty i uchwały architektów, socjologów czy filozofów na temat kondycji Miast i
polepszania w nich warunków niewiele zmieniają a czasem doprowadzają wręcz do
wynaturzeń w obrębie systemu (wystarczy porównać choćby Kartę Ateńską z 1933 z Kartą
Lipską z 2007 roku- obydwie karty są uchwałami dotyczącymi poprawy warunków w
miastach, czas zweryfikował uchwały pierwszej Karty, Karta Lipska jest współczesną
odpowiedzią na konsekwencję przepisów Karty Ateńskiej). Mimo to jesteśmy skazani na
uzależnienie od Miast, nawet jeżeli je opuszczamy one wciąż nas wzywają abyśmy nigdy nie
doznali komfortu wyzwolenia.
24
BIBLIOGRAFIA
-Ewa Rewers, „Post Polis.Wstęp do filozofii ponowoczesnego miasta”.Universitas,
Kraków 2005
-Rafał Drozdowski, „ Obraza na obrazy. Strategie społecznego oporu wobec obrazów
dominujących”,wyd. Zysk i s-ka,2009
-Elzbieta Dymna, Marcin Rutkiewicz, „Polski street art.”wyd. CARTA BLANCA,
Warszawa 2010
-Agata Losantos,Daniela Santos Quartino, Bridget Vranckx, „Krajobraz miejski”,wyd. TMC,
Warszawa 2008
-Martin Kaltwasser, Ewa Majewska, Kuba Szreder, „Futuryzm Miast Przemysłowych. 100 lat
Wolfsburga i Nowej Huty”. wyd. Ha!Art, Kraków 2007
-Anita Włodarczyk- Kulak, Maurycy Kulak, „ O sztuce nowej i najnowszej”,Wydawnictwo
Szkolne PWN, Bielsko- Biała 2010
-Naomi Klein, „No Logo”,wyd. Świat Literacki, Izabelin 2004
-Andrzej Majer, „Socjologia i przestrzeń miejska”, Wydawnictwo Naukowe PWN,
Warszawa 2010
-Andrzej Basista, „Architektura i wartości”.wyd. Universitas, Kraków 2009
-Krzysztof Nawratek, „Miasto jako idea polityczna”, Ha!Art,Kraków 2008
-Tony Thorne, „Mody, kulty , fascynacje. Słownik pojęć kultury postmodernistycznej”,
Muza S.A., Warszawa 1999
-Antoni Kępiński, „Schizofrenia”, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich,
Warszawa 1979
-Tadeusz Sławek, „Miasto. Próba zrozumienia”
-Marion Milner, „On not being able to paint”, Hainemann Educational Books Ltd, London
1986
- Cathy Turner, „Palimpsest czy przestrzeń potencjalna? W poszukiwaniu słownictwa dla
widowiska w miejscu znalezionym”.
25
SPIS TREŚCI
Rozdział I. Miasto jako opresja………………………………………………
Rozdział II. Miejski ruch oporu……………………………………………….
Rozdział III. Terror miejskiej architektury……………………………………
Rozdział IV. Szczur miejski……………………………………………………
Rozdział V. W bólach zrodzone czyli inspiracja opresją……………………
Rozdział VI. Podsumowanie…………………………………………………...
Bibliografia……………………………………………………………………….
26
Download