Spór o sprzedaż leków poza aptekami data aktualizacji: 2013.03.12 – Mamy do czynienia z próbą zagarnięcia rynku. To tak, jakbyśmy ustalili, że wędlina może być sprzedawana wyłącznie w jednym rodzaju sklepów – protestują jedni. – Polski rynek to ogólnoeuropejski precedens. Trzeba go w końcu uporządkować, bo społeczeństwo ponosi zbyt duże koszty zdrowotne, a państwo – finansowe – odpowiadają drudzy. Czy handel lekami poza aptekami zostanie ograniczony? W zeszłym roku Naczelna Rada Aptekarska (NRA) wystosowała do ministra zdrowia pismo, w którym wskazywała, że do obrotu pozaaptecznego zakwalifikowanych jest zbyt wiele produktów leczniczych. Ich liczba powinna być mocno ograniczona, a kryteria dopuszczania leków do takiej sprzedaży zaostrzone – postulowała NRA. – Ogólnodostępna apteka gwarantuje zarówno właściwe warunki przechowywania leków, jak i profesjonalną opiekę nad pacjentem. Należy też zmienić regulacje dotyczące suplementów diety. Praktycznie niekontrolowana sprzedaż tych produktów i ich wszechobecna reklama, niezawsze rzetelna, stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli – uważa dr Grzegorz Kucharewicz, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. Taka sugestia oburzyła przedstawicieli handlu. – Wniosek ten jest prawdopodobnie skutkiem dużych ograniczeń dotyczących reklam i promocji leków w aptekach nałożonych przez Ministerstwo Zdrowia w zeszłym roku – uważa Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu (PIH). Obowiązująca od 1 stycznia 2012 roku ustawa refundacyjna nałożyła na apteki całkowity zakaz reklamy odnoszący się do wszystkich produktów oferowanych przez takie punkty, czyli m.in. leków, wyrobów medycznych, kosmetyków oraz suplementów diety. Sytuację postanowiły wykorzystać sieci handlowe, które wciąż mogą reklamować leki dostępne bez recepty. I tak np. E.Leclerc poinformował pod koniec zeszłego roku, że zamierza otworzyć we wszystkich polskich placówkach paraapteki oferujące leki OTC (czyli dostępne bez recepty), zioła i suplementy diety. Porządki w sektorze farmaceutycznym Dr Marek Jędrzejczak, wiceprezes NRA, przekonuje że proponowana zmiana jest kontynuacją porządków na rynku farmaceutycznym. Porządków koniecznych, bo rynki polski, litewski i brytyjski to europejskie ewenementy. – W żadnym innym kraju nie można kupić poza aptekami leków silnie działającyh, czyli zmieniajacych chemię organizmu. A do takich należy większość środków przeciwbólowych, które mogą być szkodliwe dla zdrowia. Tymczasem ich dystrybucja jest poza wszelką kontrolą Państwowej Inspekcji Farmaceutycznej. Czy to coś złego? W takich warunkach łatwo sfałszować lek. Proszę sobie dopowiedzieć, czym to grozi dla zdrowia obywateli – straszy Jędrzejczak. Według NRA istnieje jeszcze inne zagrożenie. Na rynku jest bardzo wiele leków przeciwbólowych, ale wszystkie bazują tylko na kilku różnych substancjach czynnych. Nieświadomy tego faktu klient może kupować ten sam lek pod różnymi nazwami, narażając się na przedawkowanie substancji czynnej, która może następnie neutralizować działanie przyjmowanych regularnie leków przez osoby przewlekle chore. – Błędem jest dopuszczenie tak dużej liczby podobnych leków do obrotu pozaaptecznego. Ta sytuacja to konsekwencja faktu, że mamy młodą gospodarkę rynkową. A taniej jest ograniczyć dostęp do leków, niż leczyć ludzi, którzy je przedawkowali – dodaje wiceperezes NRA. Próba zagarnięcia rynku? Jest jeszcze sprawa kompetencji osób wydających produkty lecznicze w placówkach obrotu pozaaptecznego. – Osoby zatrudnione na stacjach benzynowych czy w sklepach spożywczych nie mają kwalifikacji, by udzielać fachowych porad, informować o możliwych interakcjach z lekami stosowanymi w chorobach przewlekłych lub o niepożądanym działaniu leków – informuje Eugeniusz Jarosik z NRA. Zupełnie innego zdania są handlowcy. – Jako sklepy nie jesteśmy gorszym kanałem dystybucji leków. W przypadku środków przystosowanych do przechowywania w normalnych warunkach, z punktu widzenia prawa, nie ma żadnej różnicy między apteką, sklepem spożywczym a stacją benzynową – denerwuje się Maciej Ptaszyński z PIH. I dodaje, że niektórych leków OTC, jak np. Nurofenu Forte, nie dostanie się w sklepie spożywczym, więc nie ma mowy o jakimkolwiek niebezpieczeństwie, skoro po silniejsze specyfiki i tak trzeba chodzić do apteki. Z szacunków PIH wynika, że w sklepach sprzedaje sie od 12 do 15 proc. leków przeciwbólowych w Polsce. – Nie ma żadnych merytorycznych argumentów, by postulat Naczelnej Rady Aptekarskiej traktować poważnie. Każdy wniosek o wyłączność to działanie przeciwkonkurencyjne. Apteki chcą ten segment zagarnąć dla siebie – twierdzi Marcin Kraszewski, rzecznik prasowy PIH. Każda apteka kogoś zwolni Tą sugestią jest z kolei oburzony dr Jędrzejczak. – W świetle prawa apteka nie jest placówką handlową! To punk ochrony zdrowia, a zawód farmaceuty jest zawodem ochrony zdrowia – denerwuje się wiceprezes NRA. Ale czy Naczelna Izba Aptekarska martwi się tylko o nasze zdrowie? Po wprowadzeniu zakazu reklamy sprzedaż w aptekach zmalała w zeszłym roku o 5,7 proc. w porównaniu do roku 2011. Słabsze wyniki przełożyły się już na redukcję zatrudnienia – średnio o jedną osobę w każdej aptece, a do końca ub.r. z rynku ma zniknąć 2000 z 14 000 placówek – wynika z raportu firmy IMS Health i kancelarii Dziesięcina. Ministerstwo Zdrowia nie ustosunkowało się jeszcze do wniosku Naczelnej Rady Aptekarskiej. Nawet jeśli ten stosunek będzie przychylny i tak projekt ewentualnych zmian zostanie poddany konsultacjom społecznym, a następnie wróci do rządu, gdzie będzie musiał przejść całą procedurę legislacyjną. Na to wszystko potrzeba czasu. Dużo czasu. Uspokajamy więc, że ewentualne wejście w życie zakazu czy ograniczenia sprzedaży leków w punktach pozaaptecznych nie jest kwestią miesięcy, ale lat. Sebastian Szczepaniak Wiadomości Handlowe, Nr 3 (123) Marzec 2013 Źródło: https://www.wiadomoscihandlowe.pl/artykuly/spor-o-sprzedaz-lekow-poza-aptekami,238