KULISY WPROWADZENIA STANU WOJENNEGO wtorek 14 lipca 2009 18:32 Zima wasza, wiosna nasza Wbrew popularnemu wówczas optymistycznemu hasłu rozpoczęta w nocy 13 grudnia wojna polsko-jaruzelska wcale nie trwała krótko. Nie tylko pochłonęła wiele ofiar, przysporzyła cierpień i podzieliła naród, ale także na lata zahamowała zmiany demokratyczne i gospodarcze w kraju. Różne problemy polityczne wewnątrz rządzącej partii komunistycznej potwierdził w lipcu 1981 roku IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR. Dowiódł on niezdolności tej formacji do podjęcia decyzji o reformach społeczno-gospodarczych. Stanisław Kania pozostał na stanowisku I sekretarza. Wspólnie z premierem Wojciechem Jaruzelskim 14 sierpnia spotkał się na Krymie z Leonidem Breżniewem. Kilka dni później, 21 sierpnia, rzecznikiem rządu został Jerzy Urban, który rozpoczął kampanię medialną w obronie polityki rządu. Już w końcu sierpnia 1981 roku w dużym nakładzie wydrukowano w Moskwie odpowiednie obwieszczenie Rady Państwa "O wprowadzeniu stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa". Nie zamieszczono daty ani nazwiska przewodniczącego rady, dlatego można je było wykorzystać w każdym momencie. Biuro Polityczne KC PZPR 16 września zapowiedziało, że socjalizmu będzie bronić tak, jak broni się niepodległości Polski, a 18 września z Moskwy dotarła informacja o oświadczeniu KC KPZR, w którym wyrażono oczekiwanie, że PZPR i rząd PRL podejmą zdecydowane i radykalne kroki w celu przecięcia złośliwej, antyradzieckiej propagandy […]. Od 16 do 18 października obradowało IV Plenum KC PZPR, które - po rezygnacji Stanisława Kani - wybrało na I sekretarza KC Wojciecha Jaruzelskiego. Tym samym skupił on w swoich rękach pełnię władzy w państwie. Dlatego też stan wojenny bywa określany w literaturze - za historykiem Andrzejem Paczkowskim - "wojną polsko-jaruzelską". Z wydanego przez plenum oświadczenia wynikało, że z powodu istniejącego zagrożenia bytu narodowego i bezpieczeństwa państwa KC PZPR uważa za wskazane sięgnięcie przez najwyższe władze PRL w razie wyższej konieczności - do konstytucyjnych uprawnień w celu obrony najżywotniejszych interesów narodu i państwa. Niektórzy twierdzą, że czekano na odpowiedni moment; na pretekst, dzięki któremu o sprowokowanie wprowadzenia stanu wojennego będzie można oskarżyć Solidarność. Niewykluczone, że przywódcy partyjni rozważali różne scenariusze opanowania sytuacji i utrzymania władzy. Raczej nie brali już pod uwagę pomocy armii radzieckiej, na której interwencję mogli liczyć jeszcze w 1980 roku. Związek Radziecki zaangażowany od grudnia 1979 roku w wojnę w Afganistanie w zasadzie wykluczył działania w Polsce. Mimo to straszył interwencją, a KC PZPR pozostawał w stałym kontakcie z sojusznikami. Generał Jaruzelski 24 listopada spotkał się z marszałkiem Wiktorem Kulikowem, głównodowodzącym wojskami Układu Warszawskiego (widział się z nim także w marcu i w maju). Podczas narady Biura Politycznego KC KPZR w Moskwie 10 grudnia 1981 roku stwierdzono, że interwencja w Polsce to ostateczność możliwa jedynie wówczas, gdyby PZPR z pomocą własnego wojska i sił bezpieczeństwa nie udało się opanować sytuacji. Zdecydowanie przeciwko takiemu zaangażowaniu wystąpił członek Biura Politycznego KC KPZR Jurij Andropow (w latach 1982-1984 przywódca ZSRR), który argumentował m.in., że nie można ryzykować wprowadzenia wojsk do Polski, że władza Solidarności jest mniejszym zagrożeniem od możliwej reakcji na interwencję polityczną i ekonomiczną krajów kapitalistycznych, która może znacznie osłabić ZSRR. Mimo dość wiarygodnych źródeł pochodzących z archiwów ZSRR oraz USA niektórzy polscy politycy i historycy do dziś podtrzymują wersję, że pod koniec 1981 roku istniało poważne zagrożenie, że wojska Układu Warszawskiego wkroczą do Polski i dlatego ówczesne władze wprowadziły stan wojenny. Podobnie broni swojej decyzji sprzed lat generał Wojciech Jaruzelski. KŁOPOTY Z PRAWEM Podstawę prawną wprowadzenia stanu wojennego stanowił art. 33 ust. 2 Konstytucji PRL (w brzmieniu nadanym w 1976 r.). Stanowił on: Rada Państwa może wprowadzić stan wojenny na części lub na całym terytorium Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, jeżeli wymaga tego wzgląd na obronność lub bezpieczeństwo państwa [...]. Chociaż w myśl tego przepisu jedynym uprawnionym organem do decydowania o wprowadzeniu stanu wojennego była Rada Państwa, to brakowało regulacji ustawowej (ustawa z 23 czerwca 1939 r. o stanie wojennym nie obowiązywała) i aktów wykonawczych. Pomyślano o szybkim ich wprowadzeniu za pomocą dekretów Rady Państwa, jednak - w myśl art. 33 ust. 1 - mogła ona wydawać dekrety z mocą ustawy jedynie między sesjami sejmu, a wtedy sesja taka trwała. Mimo to 12 grudnia 1981 roku uchwaliła "Dekret o stanie wojennym" (DzU 1981, nr 29, poz. 154), a także "Dekret o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego" (DzU 1981, nr 29, poz. 156), "Dekret o przekazaniu do właściwości sądów wojskowych spraw o niektóre przestępstwa oraz o zmianie ustroju sądów wojskowych i wojskowych jednostek organizacyjnych Prokuratury Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w czasie obowiązywania stanu wojennego" (DzU 1981, nr 29, poz. 157) i inne. Tego samego dnia podjęła też uchwałę o wprowadzeniu 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo państwa (sprzeciwił się temu tylko jeden jej członek - Ryszard Reiff). Wymienione dekrety Rada Państwa wydała z naruszeniem przepisów Konstytucji PRL. Przekazała je sejmowi 6 stycznia 1982 roku do zatwierdzenia, a ten 25 stycznia, mając na względzie, że dla efektywnego przywracania pokoju społecznego i odbudowy życia gospodarczego kraju było niezbędne podjęcie nadzwyczajnych środków prawnych nie przewidzianych w dotychczasowych ustawach, zatwierdził mocą ustawy dekrety - ze skutecznością wsteczną od 12 grudnia 1981 roku. Stanowiło to przykład pogwałcenia zasady, że prawo nie działa wstecz (lex retro non agit). ŻEGNAJ WOLNOŚCI Dekret o stanie wojennym ograniczał znacznie wolność obywatelską. Przewidywał szczególną odpowiedzialność obywateli za nieprzestrzeganie porządku prawnego oraz za niesumienne wypełnianie obowiązków wobec państwa. Rada Ministrów uzyskała nieograniczone pełnomocnictwa do podejmowania uchwał w celu ochrony porządku, interesów państwa i praw obywateli, a prezes Rady Ministrów i wojewodowie mogli bez ograniczeń wydawać zarządzenia porządkowe. Aktem tym wprowadzono do systemu prawa karnego 26 nowych typów czynów karalnych, w tym 11 nowych przestępstw i 15 nowych wykroczeń. Podniesiono wysokość kary za znane już wcześniej prawu karnemu przestępstwa. Wprowadzono też obowiązek denuncjacji, a niewykonanie go groziło sankcją do pięciu lat więzienia. Z kolei za rozpowszechnianie fałszywych wiadomości mogących wywołać niepokój publiczny lub rozruchy i wykorzystywanie w tym celu, na przykład nielegalnego radia, groziła kara od roku do 10 lat więzienia. Wprowadzono postępowanie doraźne, w wyniku tego nastąpiło też drastyczne zaostrzenie sankcji karnych, gdyż w postępowaniu tym wymierzane były kary śmierci lub 25 lat pozbawienia wolności albo kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż trzy lata. W postępowaniu doraźnym zawsze orzekano karę dodatkową (środek karny) w postaci pozbawienia praw publicznych, a fakultatywnie także karę podania wyroku do publicznej wiadomości lub konfiskatę całości lub części mienia. Część spraw rozstrzyganych dotychczas przez sądy powszechne przekazano do sądów wojskowych. Jednocześnie przemyślanym posunięciem propagandowym i politycznym było wydanie "Dekretu o przebaczeniu i puszczeniu w niepamięć niektórych przestępstw i wykroczeń" - oczywiście popełnionych przed 13 grudnia 1981 roku. Miało to skłonić działaczy związkowych do nieangażowania się w dalszą działalność opozycyjną i pokazać dobrą wolę władzy. GENERAŁ ZAMIAST TELERANKA Wprowadzenie stanu wojennego ogłosił generał Wojciech Jaruzelski w transmitowanym przez radio i telewizję długim przemówieniu. Zwracam się dziś do Was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego - mówił. - Zwracam się do Was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią. […] Mnożą się wypadki terroru, pogróżek i samosądów moralnych, a także bezpośredniej przemocy. Szeroko rozlewa się po kraju fala zuchwałych przestępstw, napadów i włamań. Rosną milionowe fortuny rekinów podziemia gospodarczego. […] Trzeba powiedzieć: dość! Trzeba zapobiec, zagrodzić drogę konfrontacji, którą zapowiedzieli otwarcie przywódcy Solidarności. […] Awanturnikom trzeba skrępować ręce, zanim wtrącą ojczyznę w otchłań bratobójczej walki. Dalej wyjaśniał, że bierze na siebie wielką odpowiedzialność i oznajmił, że ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON), a Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o północy stan wojenny na obszarze całego kraju. Zapewniał, że nie zmierza do wojskowego zamachu czy dyktatury, a WRON nie zastępuje konstytucyjnych organów władzy i zostanie rozwiązana, gdy w kraju zapanują rządy prawa. Przekonywał, że zamierza wdrażać i rozwijać demokrację, apelował, aby nie wznosić barykad tam, gdzie jest potrzebny most, oznajmił, że sojusz polsko-radziecki jest i pozostanie kamieniem węgielnym polskiej racji stanu, gwarancją nienaruszalności naszych granic. W ostatniej części zwrócił się po kolei do: braci chłopów, obywateli starszych pokoleń, polskich matek, żon i sióstr, młodych Polek i Polaków, nauczycieli, twórców nauki i kultury, inżynierów, lekarzy, publicystów, towarzyszy broni, funkcjonariuszy MO i SB, po czym jeszcze raz do wszystkich obywateli, informując, że nadeszła godzina ciężkiej próby. Odezwę zakończył słowami: Rodacy! Wobec całego narodu polskiego i wobec całego świata pragnę powtórzyć te nieśmiertelne słowa: "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy". RZĄDY WRONY W nocy z 12 na 13 grudnia, o godzinie 0:00, oddziały ZOMO rozpoczęły ogólnokrajową akcję o kryptonimie "Jodła" aresztowań działaczy opozycyjnych. Uczestniczyło w niej 10 tysięcy funkcjonariuszy. Do przygotowanych obozów internowania trafiły tysiące osób uznanych za groźne dla porządku publicznego - przede wszystkim znani działacze opozycyjni, w tym Lech Wałęsa, ale też prominenci partyjni, jak Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz. Lista internowanych zawierała 9862 nazwiska i - jak podkreśla się w literaturze - było to bliskie prawdy, gdyż decyzje o internowaniu wydano wobec 9736 osób. Według danych przekazywanych przez Jerzego Urbana 30 grudnia 1981 roku do tego czasu internowano około 5000 osób, a 746 aresztowano. Ośrodki internowania znajdowały się w miejscowościach: Białołęka Dworska, Bytom, Cieszyn, Darłówko, Gębarzewo, Głogów, Gołdap, Grodków, Hrubieszów, Iława, Jastrzębie-Szeroka, Jaworze, Kamienna Góra, Katowice, Kielce-Piaski, Krasnystaw, Łęczyca, Kwidzyn, Łowicz, Lublin, Lubliniec, Nowy Łupków, Nowy Wiśnicz, Mielęcin, Nysa, Ostrów Wielkopolski, Piotrków Trybunalski, Potulice, Racibórz, Sieradz, Strzebielinek, Strzelce Opolskie, Suwałki, Uherce Mineralne, Wierzchowo, Włodawa, Wronki, Zabrze, Załęże (dzielnica Rzeszowa). Według danych MSW w pierwszym dniu stanu wojennego w Warszawie zatrzymano i internowano 303 osoby. Źródła opozycyjne mówiły o 425 internowanych. Przez kilka pierwszych dni akcji na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie internowano 1018 osób, w tym 62 kobiety. W regionie gdańskim w pierwszych pięciu miesiącach stanu wojennego internowano 370 osób. W katowickim do grudnia 1982 roku wydano 2021 decyzji o internowaniu. W tym samym czasie z regionu krakowskiego internowano około 220 osób, a z Lubelszczyzny co najmniej 225 osób. W pierwszym dniu stanu wojennego w działaniach wojskowo-milicyjnych uczestniczyło około 70 tysięcy żołnierzy i około 30 tysięcy funkcjonariuszy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Mieli do dyspozycji 1750 czołgów, 1400 pojazdów opancerzonych, 500 wozów bojowych, 9000 samochodów, a także helikoptery i samoloty transportowe. Aż jedną czwartą wszystkich sił skierowano do Warszawy i w jej okolice. Już drugiego dnia stanu wojennego Ochotniczej Rezerwie Milicji Obywatelskiej (ORMO) wydano broń, a decyzje o wydaniu amunicji miał podejmować komendant wojewódzki. Broń dostali też powołani emeryci i renciści SB i MO. Wraz z akcją "Jodła" służby prowadziły akcję "Azalia", której celem było opanowanie i wyłączenie central telefonicznych. Rozpoczęła się ona przed północą 12 grudnia. Uzbrojone oddziały funkcjonariuszy MO, SB oraz żołnierzy wkroczyły do 451 obiektów. Tuż po północy zamilkły telefony cywilne, również w placówkach dyplomatycznych. Służby zajęły też wszystkie obiekty radiowe i telewizyjne - odtąd prezenterzy "Dziennika Telewizyjnego" występowali na wizji w mundurach. O godzinie 4.20 Departament Stanu USA wydał komunikat, w którym informował, że nie zanotowano żadnego ruchu wojsk radzieckich. Zawieszono wydawanie prasy - z wyjątkiem reżimowych: "Trybuny Ludu", "Żołnierza Wolności" oraz gazet regionalnych. Brutalną propagandę w telewizji, radiu oraz gazetach prowadził rzecznik rządu Jerzy Urban, który na wiele sposobów próbował osłabić pozycję Solidarności, posługując się kłamstwami i fałszerstwami. Została ogłoszona godzina milicyjna od godziny 22 do 6. Do odwołania zakazano wyjazdów za granicę. Zablokowano granice oraz lotniska cywilne. Wprowadzono cenzurę korespondencji, a po przywróceniu łączności w słuchawkach brzmiał komunikat: Rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana… Wielu historyków uważa, że przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego trwały od połowy 1980 roku, czyli od strajków i porozumień sierpniowych, w wyniku których powstała Solidarność. Mimo wyraźnych sygnałów konfrontacyjnych, widocznych chociażby w prowokacjach Służby Bezpieczeństwa wobec działaczy opozycyjnych, władza ciągle się wahała, jak opanować sytuację. W PZPR ścierały się różne frakcje, a napięcie rosło. PRZYPADKOWA ZBIEŻNOŚĆ SYMBOLI Znakomity fotograf Chris Niedenthal 13 grudnia 1981 roku wykonał z ukrycia słynne zdjęcie z transporterem opancerzonym SKOT, stojącym na tle billboardu amerykańskiego filmu fabularnego z 1979 roku w reżyserii Francisa Forda Coppoli "Czas Apokalipsy" (ang. "Apocalypse Now"). Reklama wisiała na gmachu kina Moskwa w Warszawie przy ulicy Puławskiej. Film inspiruje się opowiadaniem "Jądro ciemności" wybitnego angielskiego pisarza polskiego pochodzenia Josepha Conrada. Mówi o losach kapitana Benjamina Willarda. Ma on zabić pułkownika Waltera Kurtza, żołnierza zielonych beretów, który w dżungli Kambodży założył własne zbrodnicze quasi-państwo. Filmowi towarzyszy utwór "The End" grupy The Doors, który był uważany za symbol wolności.