Świat składa się z cząstek czasu i cząstek przestrzeni – i co z tego

advertisement
Jerzy Damrosz
Szkoła Wyższa im. Pawła Włodkowica w Płocku
Świat składa się z cząstek czasu i cząstek przestrzeni
– i co z tego wynika…
(refleksje badacza i praktyka)
I. Ja i badania naukowe
Biorąc udział w interesującej inicjatywie pn. „Ja – regionalista” zdaję sobie
sprawę z tego, że wymieniony temat – wbrew pozorom – nie jest łatwy. Postanowiłem wszak spojrzeć na ten problem od nieco innej strony, nadając przy tym
swojej wypowiedzi tytuł dość kontrowersyjny. Wiadomo bowiem, że na pytanie,
„z czego składa się świat?”, należy odpowiedzieć: „z niezliczonych cząstek materii”, tej materii, która poczęła się przed kilkunastoma miliardami lat w momencie tzw. Wielkiego Wybuchu (niegdyś „atomy”, dziś „kwarki”, a przeczucie
podpowiada, że zapewne istnieją jeszcze inne elementy niewyobrażalnie małe).
Gdy jednak ze strefy mikrokosmosu przejdziemy do makrokosmosu, zetkniemy
się z kolei z niewyobrażalnie wielkimi odległościami, gigantycznymi skupiskami
gwiazd, z niepojętym zjawiskiem nieustannego rozszerzania się świata.
Cóż, po pierwsze – uparcie twierdzę, że przed Wielkim Wybuchem, czyli
przed zaistnieniem świata dostrzegalnej materii, nie było Czasu i nie było Przestrzeni. Dopiero w owym przełomowym momencie pojawiły się wzmiankowane
parametry. Dlatego dziś można mówić właśnie o cząstkach czasu i cząstkach
przestrzeni, o ich wzajemnych powiązaniach, o tym, że przestrzenie są bliższe
i dalsze, większe i mniejsze w stosunku do nas, że czas jest ułożony chronologicznie, a poszczególne odcinki czasu układają się w sposób indywidualny
i specyficzny w pamięci historycznej i poszczególnych osobników. Po wtóre –
autentyczny regionalista o szerszych horyzontach myślowych rozmyśla nie tylko
o regionach, regionalizacji i regionalizmie. Po trzecie – dojrzały „ja – regionalista” nie wyrasta nagle, nie jest w izolowanym nurcie wiedzy, przeżyć i oddziaływań społecznych, lecz pojawia się w istocie rzeczy po latach doświadczeń
i działań, zawsze – podkreślmy to wyraźnie – jako następstwo wielorakich zainteresowań, wyznaczających zarazem możliwość rozróżnienia tego, co istotne i co
marginalne.
Dzięki nowej inicjatywie ośrodka łódzkiego jestem wreszcie zmuszony do
zastanowienia się, dlaczego jestem taki a nie inny, a zwłaszcza: dlaczego problematyka regionalno-etniczna ma doniosłą pozycję w moich pracach badawczych i pracy społecznej.
22
Po kilkudziesięciu latach rozwoju własnych zainteresowań i prac badawczych zorientowałem się w pierwszej dekadzie XXI wieku (ujawniam to pierwszy raz w formie publikowanej), że struktura mojego obszernego programu badań da się ułożyć w pewien „krąg tematyczny” o wzajemnych przenikaniach
i stycznościach: osoba – rodzina i ród – krąg sąsiedzki – społeczność lokalna –
grupa regionalna – wspólnota etniczna i narodowa (tj. grupy narodowościowe
w strukturach unitarnego i suwerennego państwa lub w innych strukturach autonomicznych itp.) – wspólnota ponadnarodowa (o zasięgu kontynentalnym lub
subkontynentalnym) – wspólnota ogólnoludzka.
Dotykam niewątpliwie w różnym stopniu wybranych tu zagadnień z wielobarwnej palety tematycznej. Ale, gdy wezmę pod uwagę zebrane już zasoby
materiałowe (acz niepublikowane) i dalsze plany naukowe, to ogarniam już teraz
zdecydowanie większą część tego, co wyżej podaję.
Podejmuję więc próbę rozważenia i wyjaśnienia, dlaczego tyle miejsca
w moich publikacjach, referatach, wykładach i działalności społecznej, zajmuje
problematyka regionalno-etniczna, coraz częściej uzupełniana treściami turystyczno-krajoznawczymi. Dodajmy, że całość interesującej mnie tematyki
w procedurze badawczej jest przeze mnie lokowana w szerokim kontekście historyczno-kulturowym.
W równym stopniu interesuje mnie Przestrzeń (człowiek + materialne korelaty kultury + ziemia), jak i Czas (przemiany historyczne), czyli integralnie traktowany krajobraz kulturowy i przyrodniczy w strukturach i podziałach czasowoprzestrzennych.
Jak do tego właściwie doszło, że zainteresowania i pasje życiowe przeobraziły się w systematyczne prace badawcze, a po wielu latach z nadania prezydenckiego zostałem profesorem?
Nie przypadkowo i nie dla dekoracji frazeologicznej zacząłem od refleksji
nawiązującej do nauk ścisłych (Science), by przejść do kręgu myślowego nauk
humanistycznych, do humaniora (Art) – bowiem to do pewnego stopnia odzwierciedla ewolucję moich zainteresowań.
Sięgam więc do retrospekcji. A więc ab ovo („od jajka”), by następnie
przejść in medias res („do rzeczy”).
Pierwsze fascynacje, które u mnie się pojawiły, gdy posiadłem umiejętność
czytania i pisania (oraz liczenia), a więc przestałem być analfabetą (analfabetyzm
trwał u mnie do szóstego roku życia włącznie), nie uwzględniały jakiejś szczególnej specjalności, choć były głównie zbliżone do Science: geografia (m.in. jako
ośmiolatek znałem na pamięć nazwy stolic wszystkich państw świata, co nie było
nadzwyczajnym wyczynem, gdyż znaczną część globu ziemskiego pokrywały
wówczas obszary kolonialne), podróże, zdobycze techniki, science fiction (m.in.
Jules Verne, Jerzy Żuławski), mikrobiologia, a w szkole średniej kilkuletnia
pasja – biochemia. Zamierzałem nawet studiować chemię na Politechnice Warszawskiej. Na szczęście (dla chemii oczywiście) postanowiłem na miesiąc przed
23
maturą (1947) zamienić w liceum kierunek specjalizacji – z matematycznofizycznego na humanistyczny (za zgodą ówczesnego kuratorium warszawskiego). Uświadomiłem sobie nareszcie, że jestem par excellence humanistą, a po
wielu latach zgodziłem się nawet ze sformułowaniem jednego z wybitnych polskich matematyków. Mianowicie Hugo Dyonizy Steinhaus (1887-1972) wyraził
następujący pogląd: „Matematyka to nauka o przedmiotach nie istniejących”.
Przeżyłem więc w młodości sui generis przewrót kopernikański, a używając bardziej współczesnego języka – swoisty mały wybuch. Miało to dla mnie
ogromne znaczenie, zaważyło bowiem na ukierunkowaniu dalszych studiów
i badań. Po maturze odbyłem studia na Uniwersytecie Warszawskim (socjologia,
pobocznie etnografia). Otóż sądzę, że poprzez geografię i etnografię otworzyłem
drogę do poznawania właściwości lokalno-regionalnych. Oznaczało to, że zdobyłem możliwość ujrzenia ogromnej różnorodności zjawisk w świecie przyrody
i kultury, odmienności ludzi i wielości kodów kulturowych. Od najmłodszych lat
do dzisiaj mam głębokie przekonanie o tym, że świat jest niezwykle ciekawy.
Jednocześnie w latach studenckich (1947-1952) miałem styczność na wykładach, seminariach i konwersatoriach z wybitnymi wykładowcami tej klasy, co
profesorowie: Stanisław Ossowski (socjolog, promotor pracy magisterskiej),
Maria Ossowska (nauka o moralności), Witold Kula (historia gospodarcza),
Tadeusz Kotarbiński (metodologia nauk, logika, prakseologia), Władysław Tatarkiewicz (historia filozofii), Witold Dynowski (etnolog), Jan Stanisław Bystroń
(etnolog, historyk kultury, socjolog – tylko jeden rok akademicki ze względu na
jego stan zdrowia) i inni. To oni kształtowali i rozszerzali moje horyzonty myślowe, chociaż niejednokrotnie podtrzymywałem swoje racje światopoglądowe,
stojące w opozycji do ich niektórych przekonań i zachowań. To przede wszystkim dzięki nim, ja etnosocjolog, po tego rodzaju studiach i w czasie pracy zawodowej, zaczętej w 1954 roku w Zakładzie Etnografii IHKM Polskiej Akademii
Nauk, uformowałem w okresie znacznie późniejszym interdyscyplinarny warsztat naukowy. Im zawdzięczam docenianie szerszego kontekstu historycznokulturowego w humanistycznej procedurze badawczej. Wpływ ten poszerzony
został we wczesnym okresie pracy zawodowej dzięki historycznoetnograficznym zainteresowaniom prof. Anny Kutrzeba-Pojnarowej, a także
poprzez współdziałanie różnych działów i zakładów ówczesnego Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN, grupującym etnografów, historyków i archeologów
(obecnie placówka nosi nazwę: Instytut Archeologii i Etnologii PAN).
Odnotować warto kilka punktów zwrotnych, wzmacniających moje zainteresowania problematyką lokalno-regionalną i etniczną.
1) W latach 1953-54 Międzyuczelniane Obozy Etnograficzne na Kurpiach
(brałem udział w badaniach terenowych już jako magister) – Ostrołęka,
Wach. W 1958 r. MOE w Bielsku Podlaskim na pograniczu polskobiałoruskim. Wieloletni aktywny udział w różnych konferencjach nauko-
24
wych poświęconych regionom północno-wschodniej Polski (Mazowsze
wsch., Podlasie).
2) Jako główny redaktor – wraz z kilkuosobowym zespołem – rozpocząłem
w roku 1954 opracowywanie zbiorów rękopiśmiennych Michała Federowskiego (1853-1923) obejmujących tematycznie pieśni białoruskie. Nastąpiło
wtedy dalsze rozszerzenie moich zainteresowań na obszar polskobiałoruskich zagadnień etnicznych i folklorystycznych (znacznie wcześniej
rozpocząłem studia polsko-ukraińskie).
3) Dysertacja doktorska pt. „Problem regionu w etnografii polskiej” (promotor
prof. Józef Burszta, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, obrona – 1970).
4) Praca habilitacyjna („Rozwój pojęć podstawowych w polskiej nauce o kulturze ludowej do roku 1939”, 1988), której treść była uszeregowana wedle
czterech klas pojęciowych: a) zakres przedmiotowy kultury ludowej i pojęć
pokrewnych, jak „kultura chłopska”, „kultura wiejska” itp.; b) zakres dyscypliny naukowej oraz ujęć interdyscyplinarnych (nazwa i cechy dyscypliny) –
„etnografia”, „etnologia”, „antropologia kulturowa v. społeczna” itp.; c) zakres kategorii zróżnicowania przestrzennego, jak „region” itp.; d) zakres
zróżnicowania w czasie, jak „zmienność i ciągłość kulturowa”, „tradycja”
itp. Kolokwium habilitacyjne – UAM, 1988.
Konkludując stwierdzam, że były to czynniki pogłębiające i bardziej
wiążące mnie z problematyką regionalno-etniczną, poszerzoną zresztą w początkach XXI wieku – jak już wspomniałem – o treści turystyczno-krajoznawcze.
Przedmiot moich zainteresowań był i jest rozwijany zarówno w programie naukowo-badawczym (por. książkę „Ojczyzna i jej regiony…”, 2007), jak i w programie naukowo-dydaktycznym (por. m.in. zajęcia: „Wstęp do edukacji regionalnej”, „Turystyka i krajoznawstwo edukacyjne”). W przygotowaniu jest
kolejna książka.
Obecnie jestem kierownikiem Katedry Etnokulturologii i Edukacji Regionalnej w Szkole Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku.
II. Ja i praktyka społeczna
Wydaje mi się, że ograniczenie się do refleksji ściśle naukowej byłoby
zbytnim zawężeniem rozległej tematyki, mieszczącej się w pojęciu „ja – regionalista”.
Muszę przyznać się otwarcie, że bardziej niż uczone księgi i komputery, fascynują mnie sami ludzie. Człowiek jest najbardziej otwartą i mądrą Księgą,
z której próbujemy odczytywać sens otaczającej nas rzeczywistości. Dlatego
czuję nadal więź duchowo-intelektualną z ośrodkiem łódzkim, w którym autorytet profesor Kazimiery Zawistowicz-Adamskiej odgrywa nadal dominującą rolę.
A to właśnie szczególnie Jej zasługą jest potraktowanie respondenta (informato-
25
ra) jako osoby godnej szacunku i troskliwości, a nie tylko jako dawcy pożądanych informacji. Zresztą również kontakty naukowe i kontakty interpersonalne
z UAM (tu były: doktorat i habilitacja) i innymi uczelniami w dziedzinie etnologii (etnografii, antropologii kulturowej) pozostawiły ślad w moich poszukiwaniach badawczych, a także w określeniu postawy społecznej, kształtowaniu etosu
regionalisty.
Tak więc zastanawianie się nad implikacjami praktycznymi zaczynamy od
stwierdzenia, że Człowiek jest najciekawszym fragmentem otaczającego nas
świata. To on jest podstawowym źródłem naszej wiedzy, przeżyć i oddziaływań
społecznych. Dlatego nie stroniłem – jako zawsze bezpartyjny – od udziału
w różnorodnej działalności społecznej: Rada Krajowa Regionalnych Towarzystw
Kultury (1994-2002), Mazowieckie Towarzystwo Kultury i in.
W tym momencie muszę podkreślić, że osnową mojej pracy o charakterze
społeczno-praktycznym było i jest ukazanie wymiaru regionalnego jako cząstki
terytorium ojczystego – czyli „ojczyzna i jej regiony”, a nie cząstki rozsadzającej
unitarność i suwerenność państwa. Tym się różni regionalizm unijny od tradycyjnego regionalizmu polskiego.
Trzeba rozpatrywać te sprawy nie jako potrzebę zakonserwowania tzw. zaścianka polskiego, lecz równoczesnego respektowania wartości tradycyjnych
i nowopowstających, przeszłości i przyszłości.
Najważniejsze jest dostrzeżenie związku emocjonalno-intelektualnego
z bliską mi przestrzenią, usytuowaną w drabinie coraz bardziej poszerzających
się kręgów przestrzeni.
Dlatego od pewnego czasu zajmuję się też zbieraniem materiałów uzupełniających do oficjalnych dokumentów zawierających plany rozwoju woj. mazowieckiego, aby współdziałać w polepszeniu sytuacji życiowej mieszkańców
regionu mazowieckiego.
Chciałbym też zwrócić uwagę na to, że dzieła przyrody i wytwory kultury,
zwłaszcza sztuki plastyczne i muzyka, wzbogacają głębię naszych przeżyć, gdy
tworzą krąg nas bezpośrednio dotykający.
Najbliższa sfera życia, zawarta w „swojskim” kręgu przestrzeni i w „naszej
pamięci historycznej” daje poczucie stabilizacji psychicznej, wyznacza koleiny
naszego postępowania. Warto mieć swoje „ulubione miejsca”, „ulice i domy”,
„szlaki wędrówek”, „sentyment do miejsca urodzenia” etc., nie przestając wszak
być Polakiem, dla którego ojczyzna narodowa złożona z licznych regionów, jest
priorytetem i wartością, dla której warto żyć, pracować i działać społecznie.
Dodałbym jeszcze, że urodziłem się w Warszawie (a więc na Mazowszu),
przy czym koneksje rodzinne wiążą mnie m.in. z dawnymi Kresami (dzisiejsza
Białoruś i Ukraina), a jeden ze świeższych odłamów rodowych zakorzenił się
w… Wielkiej Brytanii po ostatniej wojnie.
26
Download