Czy rozmowy telefoniczne z uprowadzonych samolotów

advertisement
ISSN 1542-7986
WASHINGTON, DC
grudzień, 2003
Numer 17
Kolejna zagadka 9-11?
Czy rozmowy telefoniczne z
uprowadzonych samolotów
były możliwe?
Lech Maziakowski
Ważne wydarzenia 11 września nie doczekały się jak do tej pory żadnych rzetelnych
wyjaśnień. Biały Dom usilnie chroni dostępu do wszystkich materiałów, które posiada, zaś
media nie ośmielają się poruszać zagadnienia zbyt głęboko. Nie ma też sprzyjającej
atmosfery, nie mówiąc już o funduszach na badania naukowe, które mogłyby rzucić nieco
światła na wiele niewyjaśnionych do tej pory zagadek,
jak spektakularne zawalenie się obu wież WTC, perfekcyjne zawalenie się budynku Numer 7
położonego w kompleksie WTC, dziwny brak podstawowych części samolotu, który uderzył w
skrzydło Pentagonu (na szczegółowych zdjęciach po katastrofie nie ma śladu po tak wielkich
częściach jak skrzydła, silniki, mechanizmy podwozia, co jest ewenementem na skalę historyczną
w liście katastrof lotniczych), przebieg tragedii w Pennsylvanii (Lot Numer 93), itp. Pomijając
aspekty polityczne tych katastrof, ich przyczyny i przebieg, skupię się tutaj jedynie na aspektach
technicznych, próbując odpowiedzieć na pytanie o zwykłą możliwość przeprowadzania rozmów
telefonicznych z uprowadzonych samolotów[1].
Przed tym jednak warto przypomnieć, że z pokładów samolotów przeprowadzono około 13
rozmów telefonicznych, w większości krótkich. Jak wynika z dostępnych materiałów, porywacze nie
tylko nie zabraniali przeprowadzania rozmów, ale w niektórych przypadkach wręcz do nich
zachęcali. Zachowanie takie samo w sobie powinno budzić zdziwienie, bowiem porywacz, który
pragnie dokończyć swoją misję, nie oznajmiałby o niej przed czasem, a w przypadku
uprowadzonych samolotów takie "afiszowanie" się wiązałoby się z tzw. przejęciem samolotu
(odpowiednik angielskiego fachowego terminu Intercept, oznaczający dojście wojskowego samolotu
patrolującego, wizualne sprawdzenie sytuacji i podjęcie decyzji, nawet z zestrzeleniem włącznie).
Również analiza rozmów rodzi wiele pytań, choćby to, że rozmowy prowadzone z członkami
rodzin (do matki, żony, teściowej) były krótkie i polegały raczej na jednostronnym przekazie
informacji, nie zaś na konwersacji i kończyły się nie nagłym przerwaniem połączenia, lecz na
świadomym zakończeniu rozmowy ("Dobrze, muszę już kończyć", "Dobrze. Musimy coś zrobić.
Zadzwonię później."), zaś te dłuższe prowadzone były z osobami postronnymi (operator
telefoniczny), nie znającymi prawdziwego głosu osoby dzwoniącej. Wszystkie rozmowy były mniej
lub bardziej niewyraźne i jedynie dwie ze wszystkich rozmów zostały nagrane, a treść reszty jest
przybliżona, gdyż odtworzono je z pamięci wstrząśniętych wydarzeniami osób. W rozmowach z
członkami rodzin dochodziło do takich dziwnych zachowań, jak np. przedstawienie się swojej matce
z imienia i nazwiska. Oto dla przykładu przebieg jednej z takich dziwnych rozmów (samolot Lot
Numer 93): "Mamusia? To mówi Mark Brigham. Chcę, byś wiedziała, że cię kocham. Jestem w
samolocie z Newark do San Francisco i jest tutaj trzech facetów, którzy porwali samolot i mówią, że
mają bombę." "Kim są ci ludzie"? - pyta matka. Chwila przerwy i pada odpowiedź: "Wierzysz mi,
prawda?" "Tak, Mark, wierzę ci, ale kim są ci ludzie" - ponownie pyta matka. Chwila przerwy
(konsternacja? brak przygotowanej odpowiedzi?) i rozmowa urywa się.
Powyższy przykład dość dobrze ilustruje przebieg rozmów z członkami rodzin, w których to
widać jakąś niechęć do odpowiadania na pytania, w przeciwieństwie do rozmów z osobami
postronnymi, gdzie prowadzono dość swobodną konwersację. Szczegółową analizę można jednak
odłożyć na inną okazję i powróćmy tutaj do zagadnień technicznych rozmów.
Zagadnieniem możliwości zainicjowania połączenia telefonicznego i kontynuowania rozmowy z
lecącego samolotu, z telefonu komórkowego do odbiorcy naziemnego, zajął się prof. dr Alexander
K. Dewdney z Uniwersytetu w Ontario[2]. W testach (określonych mianem Projektu Achilles),
przeprowadzonych w trzech etapach w dniach od 23 stycznia do 25 lutego 2003 roku,
wykorzystane zostały dwu- i czteromiejscowe samoloty Diamond Katana oraz czteromiejscową
Cessna 172-R. Loty dokonywane były w przestrzeni powietrznej miasta i okolic London, Ontario
(Kanada) na różnych wysokościach. W eksperymencie użyto różne modele cyfrowych telefonów
komórkowych firm: Motorola, Nokia i Audiovox.
Wyniki pomiarów są i zaskakujące i
"Wyniki pomiarów [prof. Dewdney] są i
niepokojące: ukazują one niezbicie, że
zaskakujące i niepokojące: wynika z
szansa zainicjowania jednego połączenia
nich niezbicie, że szansa zainicjowania
z telefonu komórkowego z samolotu
lecącego na tzw. wysokości przelotowej
jednego połączenia z telefonu
(Cruising Altitude - około 20 tysięcy stóp)
komórkowego z samolotu, jest mniejsza
jest mniejsza niż jeden do stu. Całkowite
niż jeden do stu. [...] Przy większej ilości
prawdopodobieństwo zaistnienia dwóch
takich połączeń jest sumą dwóch
rozmów można mówić już tylko o
prawdopodobieństw i wynosi jak jeden do
prawdopodobieństwie matematycznym,
10 tysięcy. Przy większej ilości rozmów, a
a w praktyce o
w naszym rozważanym przypadku 11
nieprawdopodobieństwie."
września mamy do czynienia z co
najmniej 13 połączeniami, można mówić
już tylko o prawdopodobieństwie matematycznym, a w praktyce o nieprawdopodobieństwie. Na
Strona 2 z 4
niższych wysokościach lotu szanse uzyskania połączenia są nieco większe, lecz cały czas określić
można je jako mało prawdopodobne.
Przedstawione przez prof. Dewdney szczegółowe wyniki i obliczenia z różnych faz testów
zsumowane są w tabeli, z której wynika, że dla samolotu poruszającego się z niższymi
prędkościami - co jest ważne i o czym za chwilę - prawdopodobieństwo zainicjowania połączenia
telefonicznego wynosi np.: dla wysokości 4000 stóp - 0.4, dla wysokości 8000 stóp - 0.1, dla
wysokości 16000 stóp - 0.025, a dla wysokości 32000 stóp - 0.006. Przy tym wszystkim należy
wziąć pod uwagę fakt, iż w eksperymencie wykorzystano samoloty niewielkie, zbudowane
całkowicie z kompozytów sztucznych, a więc o większej przenikalności fal radiowych niż samoloty
Boeing serii 700, które brały udział w wydarzeniach 11 września. Ponadto, telefony w samolotach
użytych w eksperymencie mogły odbierać sygnały poprzez większą i cieńszą warstwę ochrony
okiennej niż w samolotach Boeing, mających małe otwory okienne.
Przy lotach na wysokości już powyżej 8000 stóp szansa uzyskania połączenia spada
wyraźnie i - jak mówią doświadczeni piloci małych samolotów, niekiedy próbujący swoich telefonów
komórkowych - uzyskanie jakiegokolwiek połączenia jest praktycznie niemożliwe. W percepcji
sygnału, inicjacji i utrzymaniu połączenia, oprócz wysokości lotu, istotną rolę odgrywa również
prędkość samolotu. Prędkość jest szczególnie ważnym czynnikiem przy lotach na niższych
wysokościach, gdyż mamy wtedy do czynienia z pewnym zjawiskiem, którym warto zająć się
dokładniej.
Otóż, z chwilą włączenia telefonu komórkowego, główna stacja przekaźnikowa odbierająca
sygnał (Master Switch), rozeznaje siłę i inne parametry sygnału i odpowiednio decyduje o
przyznaniu wolnego kanału radiowego i stacji komórkowej (Cell - komórka) mającej realizować
połączenie telefoniczne. Siła sygnału radiowego jest cały czas analizowana i przy jej spadku, po
osiągnięciu pewnego krytycznego progu, następuje ponownie proces pomiaru najbliższych
komórek i przekazanie połączenia do innej komórki (procesy przejęcia nazywane są odpowiednio
Handoff i Handover). Procesy te, choć mamy do czynienia z coraz bardziej doskonałymi
systemami, nie przebiegają błyskawicznie i z reguły trwają od kilku do kilkunastu sekund.
Jeśli obiekt porusza się ze stosunkowo niewielką prędkością, tych kilka sekund na przekazanie
sygnału z jednej komórki do innej, nie odgrywa większej roli, chociaż i tutaj - wiemy to z praktyki poruszając się samochodem z prędkościami powyżej 70 mil na godzinę (112 km/h), zjawisko to
może o sobie dać znać. Jednak przy prędkościach dużo większych, może nie wystarczyć czasu na
przekazanie połączenia i obiekt przesunie się już w zasięg innej komórki, przez co proces
(Handshake) rozpoczyna się od nowa. Właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku
szybko poruszającego się obiektu jakim jest samolot. Przy prędkościach około 500 mil na godzinę,
nisko przelatujący samolot znajduje się w zasięgu komórki przez około od jednej do ośmiu sekund.
Jest to z reguły niewystarczający czas na zainicjowanie połączenia, a nawet w przypadku udanego
połączenia, nie wystarczy czasu na przekazanie połączenia do następnej komórki.
Przy wysokościach lotu poniżej 10000 stóp uwidacznia się jeszcze proces tzw. kaskadowego
wyłączania kanałów. Polega to na tym, że obiekt znajdujący się powyżej stacji komórkowych - w
przeciwieństwie do obiektu poruszającego się "płasko", poniżej anten (czyli zwyczajnie, na ziemi) może w pewnym momencie być w zasięgu kilku stacji komórkowych naraz i próba uzyskania
połączenia zawodzi, ponieważ system nie może określić różnicy w sile sygnału. W takich
sytuacjach, system zaprojektowany jest, by wyłączać te kanały i próbować uzyskać połączenie na
innych kanałach. Na tych nowych kanałach sytuacja jednak nie zmienia się i system znów wyłącza
kolejne kanały. Wtedy to właśnie występuje kaskadowe wyłączenie kanałów i, w praktyce, może
Strona 3 z 4
dojść do wyłączenia całej sieci telefonii komórkowej. Na początku rozwoju telefonii komórkowej
zaobserwowano to zjawisko i aby temu przeciwdziałać FCC (Federal Communication Commission),
amerykańska agencja odpowiedzialna za nadzór telekomunikacji, zabroniła używania telefonów
komórkowych w samolotach. Warto zwrócić uwagę, że to właśnie FCC, a nie agencja
odpowiedzialna za przemysł lotniczy: FAA (Federal Aviation Administration) wprowadziła te zakazy,
bowiem - wbrew powszechnej opinii - używanie telefonów nie stanowi większego zagrożenia dla
funkcjonowania dostatecznie izolowanej elektroniki samolotów.
Trudno jest ustalić czy teoria o praktycznej niemożliwości przeprowadzenia rozmów
telefonicznych z samolotów w dniu 11 września przyczyni się w jakimś stopniu do wyjaśnienia
licznych zagadek związanych z tymi tragicznymi wydarzeniami. Wyniki eksperymentów prof.
Dewdney, powtórzone kilkakrotnie amatorsko przez inne osoby[3], świadczą o tym, że aby rzetelnie
dyskutować o przebiegu wydarzeń w tym dniu, nie wolno uciekać od podstawowych pytań. Okazuje
się jednak, że zamiast badań naukowych, zamiast solidnej ekspertyzy, zamiast dochodzenia do
prawdy o przyczynach i przebiegu wydarzeń, które tak zaważyły na całej rzeczywistości świata,
jesteśmy zatapiani w mitologiczno-złowieszczą propagandę o nieokreślonych "terrorystach
atakujących niewinną Amerykę". ƒ
PRZYPISY
[1] Zastosowałem tutaj przyjętą terminologię, jak "porywacze", "uprowadzone samoloty", "pasażerowie rozmawiający
przez telefon z samolotu" chociaż nie są wyjaśnione prawdziwe związki domniemanych porywaczy, tj. osób
wyszczególnionych na listach FBI, z ich rolą. Podobnie, wnikliwa analiza rozmów telefonicznych przeprowadzonych z
samolotów w dniu 11 września, tworzy inną teorię mówiącą o możliwości "spreparowania" rozmów, czyli istnienia jakiegoś
"centrum", z którego wszystkie te rozmowy były inicjowane.
[2] A.K. Dewdney, Professor Emeritus Nauk Komputerowych i Adjunt Professor Nauk Biologicznych na University of
Western Ontario, oraz profesor Nauk Komputerowych na Uniwersytecie w Waterloo, jest kanadyjskim naukowcem z
dziedziny nauk komputerowych, autorem wielu rozpraw i książek naukowych i znany jest m.in. z prowadzenia działu
matematycznego w popularnym piśmie Scientific American. Prof. Dewdney zagadnieniem rozmów telefonicznych zajął się
prywatnie, nie jako pracownik Uniwersytetu.
[3] Zob. np.: eksperymenty znanego działacza rewizjonistycznego Germara Rudolfa ('Cell Phone Experiments in
Airliners', The Revisionist, Vol. 1, Numer 3, sierpień 2003)
Copyright (C) 2002-2003 Encore Publishing. All Rights Reserved.
www.bibula.com
Strona 4 z 4
Download