Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych Człowiek i Środowisko 35 (3-4) 2011, s. 91-121 Waldemar Siemiński KSZTAŁTOWANIE WIĘZI SPOŁECZNYCH JAKO CEL TWORZENIA OSIEDLI MIESZKANIOWYCH Słowa kluczowe: osiedle mieszkaniowe, więzi sąsiedzkie w osiedlu i jednostka sąsiedzka, kształtowanie osiedli w oparciu o sąsiedztwo Kariera koncepcji „kształtowania więzi społecznych” jako celu tworzenia osiedli mieszkaniowych wymaga specjalnego omówienia jako swoisty fenomen. Rzadko zdarza się, ażeby termin tak typowo socjologiczny jak więź społeczna stał się obiektem tak szerokiej dyskusji, wciągającej specjalistów z różny dziedzin, działaczy społecznych i tzw. zwykłych ludzi. Rzadkie też są przypadki, ażeby koncepcja socjologiczna średniego – teoretycznie rzecz biorąc – zasięgu inspirowała do tak rozległych działań praktycznych, jakim było budownictwo osiedli w formie tzw. jednostek sąsiedzkich. J. Ziółkowski nazywa ideę osiedla, która miała u swych podstaw koncepcję więzi sąsiedzkiej „...sui generis socjologiczną koncepcją osiedla mieszkaniowego”1. I chociaż wzbogaca się poglądy na to, co w urbanistyce jest „socjologiczne”2, tłumaczy to zainteresowanie problematyką osiedlową 1 2 J. Ziółkowski: Urbanizacja, miasto, osiedle – studia socjologiczne. PWN, Warszawa 1965, str. 202 B. Jałowiecki za „urbanistykę socjologiczną” skłonny jest uważać „urbanistykę partycypacyjną”, skoncentrowaną przede wszystkim na angażowaniu w proces planowania przestrzennego przyszłych użytkowników; patrz jego artykuł pt. Wartości nowoczesnej urbanistyki, „Studia Socjologiczne” 1/1984 91 Waldemar Siemiński socjologów, wśród których, w Polsce, wymienić można najlepszych – od Stanisława Ossowskiego poczynając. Zainteresowanie, a nawet fascynacja urbanistów i architektów tym tematem wypływa z nieco odmiennych motywów. „Z jednej strony architekci i urbaniści czują się często powołani do wykonywania misji wychowawczej w stosunku do społeczeństwa” – pisze o tym cytowana przez B. Jałowieckiego autorka francuska L.Voye3. Z drugiej strony, „Autorzy koncepcji „osiedla społecznego” byli przekonani, że odpowiednie ustawienie domów i określona proporcja terenów zielonych oraz urządzeń zbiorowego użytkowania, wywołają w sposób konieczny pożądane zachowania społeczne, wytworzą więź społeczną i będą wyrazem demokracji” – pisał B. Jałowiecki4. Dziś te przekonania urbanistyczne określa się często jako świadomość o ideologicznym, bo reprezentującym profesjonalny punkt widzenia architektów, charakterze. W wytworzeniu się wielu przekonań tego typu mieli jednak swój udział i socjologowie, gdyż słabo empirycznie ugruntowane sądy o tym, że środkami urbanistycznymi można skutecznie kształtować postawy i zachowania człowieka były w jakiś sposób związane z niektórymi poglądami socjologicznymi, np. z teoriami Wirtha czy R. Parka. Charakterystyczny jest okres, w którym powstają więziotwórcze koncepcje osiedlowe. Lata 20-te i 30-te XX w. w Stanach Zjednoczonych były w socjologii okresem dostrzeżenia i intensywnej analizy przemian zachodzących w typie kontaktów międzyludzkich w mieście, zwłaszcza w mieście wielkim. Z analiz tych wyłoniła się szkoła postrzegania zjawisk społecznych w ich ścisłym kontekście przestrzennym – ekologia społeczna. Mało kto zwraca uwagę na to, że refleksem tych samych zjawisk w mieście amerykańskim – dostrzeżonego wtedy gwałtownego kurczenia się relacji międzyludzkich o starym, charakterystycznym dla małej społeczności, stylu – było również powstanie licznych społecznych inicjatyw mających na celu animowanie, czy raczej reanimowanie tych odchodzących w przeszłość więzi. Przedstawiał je u nas S. Ossowski5. Powstanie koncepcji „jednostki sąsiedzkiej” należy chyba zakwalifikować jako jedną z nich – urbanistyczną odmianę tych akcji. 3 4 5 B. Jałowiecki, op.cit., str. 199 B. Jałowiecki, jw. S. Ossowski: podrozdział: „Eksperymenty programowego budowania społeczności sąsiedzkich” w szkicu „Organizacja przestrzeni i życie społeczne w przyszłych osiedlach”. 92 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych W Europie koncepcji tej chyba nigdzie nie przyjęto w formie czystej, idealizującej rekonstrukcję pewnego typu więzi społecznych jako główny cel kształtowania nowego środowiska mieszkalnego. Cel ten łączono z postulatem możliwie pełnego zaspokajania potrzeb mieszkaniowych tych odłamów ludności miejskiej, które miały je w największym stopniu niezaspokojone i stłumione. Mało uwagi zwraca się na społeczno-instytucjonalne podłoże fuzji tych celów. Powodzenie postulatu kształtowania odpowiedniego typu więzi społecznych poprzez budownictwo osiedlowe nie było tylko spełnieniem sielankowych i naiwnych mrzonek niedouczonego odłamu urbanistów – co tak często wytykają im krytycy. Powodzenie to było w głównej mierze spowodowane tym, że zwracanie uwagi na rolę więzi bezpośrednich, nieformalnych, na ich inspirującą społecznie funkcję, mieściło się w amerykańskim ethosie liberalnym, a w Europie stanowiło jedną z najważniejszych zasad potężnych ruchów społecznych – ruchu spółdzielczego, ruchu związków zawodowych i miejskiej samorządności. Nowe osiedla były na ogół osiedlami spółdzielczymi; ten prosty fakt ciągle jest zbyt mało dostrzegany. Spowodowane jest to zapewne, między innymi, również tym, że spółdzielczą doktrynę społeczną uznano swego czasu za zachowawczą i drobnomieszczańską, co najwyżej „reformatorską”, a określenia te w ustach zwolenników ruchów społecznie radykalniejszych były raczej epitetami. Niezależnie jednak od analizy społecznego podłoża swoistej kariery koncepcji „osiedla więziotwórczego” istnieje problem, jakie dokładnie treści pod ten postulat podkładano, jak przedstawia się logiczna ich zwartość i jak postulat ten ma się do stanu wiedzy socjologicznej na temat więzi społecznych we współczesnym mieście. Koncepcje architektów i urbanistów Na przykładzie pracy B. Brukalskiej, a także prac J. Nowickiego i W. Czernego – architektów, którzy wyrazili swoje poglądy w pracach o charakterze teoretycznym – postaram się zrekonstruować stanowisko architektów w sprawie więzi społecznych, jakie powinny być, według nich, celem dla jednostki mieszkaniowej (osiedla). Zacznijmy od poglądów Barbary Brukalskiej. Typ osiedlowych stosunków społecznych, który bierze ona przede wszystkim pod uwagę, to stosunki sąsiedzkie. Charakterystyczne, że nawet wyznaczenie wielkości 93 Waldemar Siemiński osiedla było dla niej pochodne od możliwości rozwoju życia sąsiedzkiego. Pisze ona: „Osiedle mieszkaniowe o wielkości odpowiedniej dla rozwoju życia sąsiedzkiego... obejmuje parę lub kilka tysięcy ludności”6. Brukalska bierze pod uwagę i inne wyznaczniki społeczne. „Projektując siedzibę dla jakiejś zbiorowości należy tak ją obmyślać, aby uzyskać jak najwięcej korzyści, a jak najmniej strat płynących ze zbliżenia ludzi. Szukamy jakiegoś optimum, ale z góry już musimy przewidzieć, że będzie ono inne dla każdego stylu życia, w zależności od rodzaju pracy, od wieku, od stanu rodzinnego i wreszcie od upodobań indywidualnych”. Brukalska dokładnie charakteryzuje to, co rozumie przez „więzi sąsiedzkie” na osiedlu. „Mówiąc o więzi sąsiedzkiej mamy zwykle na myśli dwie różne rzeczy, które splatają się w nierozerwalną całość: stosunek sąsiedzki polegający na ograniczeniach wzajemnych (negatywnych) i stosunek sąsiedzki polegający na korzyściach płynących z wzajemnej pomocy i asekuracji (pozytywny)”7. Jest to stwierdzenie dotyczące empirycznej treści sąsiedztwa. Brukalska dostrzega jego dwie strony, jego dwa aspekty. Jest to bardzo istotne i trafne rozgraniczenie, którego nie stosowano długo po niej, zaciemniając w ten sposób zawartość pojęcia „sąsiedztwo”. W badaniach socjologicznych, wiele lat po Brukalskiej, na powrót zastosował to rozgraniczenie dopiero w latach 1965/66 J. Turowski. Badając wzór „dobrego sąsiada” stwierdził on, że przez mieszkańców badanych przez niego osiedli w Lublinie „dobry sąsiad” charakteryzowany jest głównie przez wyliczenie cech, których sąsiad powinien unikać („negatywne” w rozumieniu Brukalskiej) czyli przez spełnianie warunków „ograniczeń wzajemnych” (np. niewtrącania się, dyskrecji itp. itd.). W ten sposób koncepcja sąsiedzkości osiedlowej Brukalskiej została zweryfikowana i skonfrontowana z rzeczywistością. Druga część tej definicji znacznie wykracza poza zakres części pierwszej. „Więź sąsiedzka – pisze dalej Brukalska – to stosunek oparty na niepisanej umowie, ... umowie regulującej wzajemne zależności tak, aby każdy z „kontrahentów” wiedział, gdzie kończą się jego świadczenia i ograniczenia na korzyść gromady, a gdzie zaczynają się jego korzyści indywidualne i niezależność”8. Nie sposób oprzeć się tu wrażeniu, że Brukalska nie mówi już w tym ostatnim fragmencie o sąsiedzkości sensu stricto. „Niepisana umowa” ... 6 7 8 B. Brukalska: Zasady społeczne kształtowania osiedli mieszkaniowych. Wyd. Trzaska, Evert i Michalski, Warszawa 1948, str. 38 B. Brukalska, op.cit., str. 30 B. Brukalska, jw. 94 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych o której wspomina, to – jeśli do końca odczytać jej intencje – zespół norm wyznaczanych przez mieszkańców osiedla, dotyczących zasad ich współżycia społecznego. Tak odczytane sformułowanie Brukalskiej dotyczy raczej tego, co socjologowie nazywają „integracją normatywną”. Pod nazwą „sąsiedzkość” i „więzi sąsiedzkie” umieszczono więc zjawisko społeczne mające z sąsiedzkością raczej luźny związek, co utrudniło możliwość wyrobienia sobie stanowiska, czym sąsiedzkość jest, a czym nie jest w osiedlu mieszkaniowym. Trudno mieć do Brukalskiej pretensję o niejasności terminologiczne i brak klarowności stylu. Jej praca, wręcz przeciwnie, zadziwia precyzją. To, że sąsiedzkości przydaje ona wiele cech należących do zupełnie innego zespołu zjawisk społecznych, jest wynikiem – jak się zdaje – takiego, a nie innego stanu wiedzy socjologicznej w latach 40-tych, a także wąskiej bazy empirycznej, na jakiej opierali się ówcześni socjologowie (i architekci). W tych warunkach ogólna koncepcja współżycia społecznego w osiedlu nie mogła wykroczyć poza schemat myślowy, jaki narzucają jeszcze wtedy sugestywne i nie mające konkurencji idee „jednostki sąsiedzkiej” Perrego. Brukalska dobrze wiedziała jednak o ograniczeniach i oporach, jakie napotyka i napotykać może sąsiedztwo w społeczności wielkomiejskiej. Pisała ona: „W domach czynszowych dawnego typu, chociaż przy dużym zagęszczeniu mieszkańców, istniał jednak stosunek sąsiedzki, jedynie negatywny – pozytywnej więzi sąsiedzkiej nie było prawie wcale. Może skutkiem tego w tradycjach naszych istnieje duża niechęć do życia sąsiedzkiego w ogóle”9. Autorka „Zasad” podaje szereg sposobów formowania przestrzeni osiedlowej, by minimalizować negatywne aspekty sąsiedztwa. Formułuje też cel bardziej ogólny i nadrzędny wobec sąsiedzkości jako zasady współżycia zbiorowego w jednostce mieszkaniowej. Jest nim „uspołeczniony indywidualizm”. W gruncie rzeczy więc sąsiedzkość jest dla niej tylko jednym z celów społecznych dla osiedla, w dodatku – jak się zdaje – nie najważniejszym. Tylko jednak „sąsiedzkość” – wykraczamy tu już poza omawianie książki Brukalskiej – zdobyła sobie popularność i była ogólnie kojarzona z dominującą zasadą życia społecznego osiedla. „Sąsiedzkość” stała się programem społecznym i ideologią. Nie będąc rozumianą dostatecznie jednoznacznie, nie mogła stać się jednak celem jasnym i łatwo weryfikowalnym. 9 B. Brukalska, op.cit., str. 30-31 95 Waldemar Siemiński Postaram się teraz wykazać, że wspominane mankamenty, w większym lub mniejszym stopniu, przeszły i na inne prace archetektów teoretycznie formułujących zasady współżycia społecznego w osiedlu. „Jednostka sąsiedzka” J. Nowickiego została napisana jako teoretyczne uzasadnienie jego realizacji osiedlowej w zupełnie innym okresie niż praca B. Brukalskiej. Tak charakterystyczny dla Brukalskiej element normotwórczy, element dyskusji o społecznych zasadach, w pracy J. Nowickiego, wydanej w 1965 r. (gdy wiele mechanizmów funkcjonowania powojennego życia społecznego już się ustaliło) nie występuje. Książka Brukalskiej ma charakter na poły normatywny, na poły zaś – teoretyczno-programowy. Praca Nowickiego jest wyłącznie teoretycznym uzasadnieniem jego koncepcji i projektu osiedla „Zatrasie”. Ten charakter zadecydował o tym, że autor nie tylko prezentuje swoje koncepcje, lecz także równocześnie je sprawdza – poprzez filtr dotychczasowych doświadczeń polskich i zagranicznych. Tak jak u Brukalskiej, typ stosunków społecznych w osiedlu, któremu Nowicki poświęca najwięcej uwagi, to „więzi sąsiedzkie”. O ile jednak Brukalska nie wiązała – przynajmniej wprost – analizowanej przez siebie sąsiedzkości z anglosaską „jednostką sąsiedzką”, to Nowicki te dwie koncepcje wiąże. Interesują go elementarne, najprostsze typy styczności międzyludzkich, jakie mogą zawiązać się między mieszkańcami z racji bliskości przestrzennej i na jakie architekt, poprzez kształtowanie przestrzeni osiedla, może mieć realny wpływ. „...Należy szczególnie starannie rozważyć, co będziemy za bezpośrednie sąsiedztwo uważali – pisał Nowicki. – Jest rzeczą oczywistą, że odległości fizyczne między mieszkaniami mają tu pewne znaczenie. Ale istotniejszą od niej będzie dla naszego rozważania odległość ekologiczna ludzi – mierzona wysiłkiem jakiego wymaga spotkanie się z sąsiadem. Jeżeli wyjścia z dwu połówek domu bliźniaczego będą prowadziły na dwie różne uliczki mieszkaniowe, to wydaje się, że mimo fizycznej bliskości, rodziny zamieszkujące ten dom mogą się w ogóle nie stykać i nie znać”10 ... po czym następuje analiza doświadczeń White’a z Park Forest nad wpływem usytuowania wejść do domów na styczności mieszkańców osiedla. W cytowanym tu fragmencie, a także w tych partiach pracy, w których autor analizuje wpływ kształtowania ciągów pieszych na intensyfikację styczności międzyludzkich, Nowicki, mówiąc cały czas o „sąsiedzkości”, mówi w gruncie rzeczy o warunkach przestrzennych dla kształtowania typu interakcji, które Jan Szczepański określa jako styczność przestrzenną 10 J. Nowicki: Jednostka sąsiedzka. WSM, 1965, str. 29 96 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych lub, bardziej intensywną, styczność psychiczną i które z sąsiedzkością społeczną niekoniecznie muszą się łączyć. W ten sposób bezwiednie i znowu przy zachowaniu całej dokładności, a nawet drobiazgowości analitycznej, „sąsiedzkość” zyskuje znaczenie szersze niż dziś temu pojęciu nadajemy. „Sąsiedzkość” urasta w ten sposób do jedynego, a przynajmniej głównego, typu stosunków społecznych proponowanych dla jednostki mieszkaniowej. Nowicki dostrzega również i innego typu relacje społeczne. Omawiając rolę dzieci i ludzi starych w nawiązywaniu się więzi społecznych w osiedlu, pisze: „Ale za ich pośrednictwem mogą powstawać powiązania pomiędzy innymi osobami, wprawdzie nikłe i prawie niezauważalne – ale wystarczające dla formowania opinii publicznej”11. W dalszym ciągu swych rozważań nazywa jednak znowu środowiskową opinię publiczną „podstawowym rodzajem więzi sąsiedzkiej”. Jednym z następnych celów społecznych, jakie stawia Nowicki przed projektantem jednostki mieszkaniowej, jest to, by dążył on do kształtowania dostępnymi sobie środkami (które autor wylicza i analizuje) do identyfikacji mieszkańców osiedla z jego fizyczną przestrzenią. Tego elementu więzi społecznych nie wiąże ze zjawiskiem sąsiedzkości, co więcej – wprowadza pojęcie „integralności społecznej” osiedla i jego mieszkańców. Używa go jednak rzadko, co osłabia w jego pracy rolę tego pojęcia – wolnego od ładunku nieporozumień związanych na terenie urbanistyki z terminem „sąsiedzkość”. Nowicki wiązał układ stosunków społecznych w osiedlu ze zjawiskami społecznymi w skali całego kraju, co było w 1965 roku wyjątkiem nie tylko wśród architektów. Brał mianowicie pod uwagę rolę jednostek mieszkaniowych jako „ośrodków” adaptacji do życia w wielkim mieście dla migrantów ze wsi, wychodząc z założenia, że osiedle nie stanowiące jednostki społecznej nie jest zdolne do pełnienia takiej roli. Użyłem tu, zgodnie z intencją Nowickiego, określenia „osiedle nie stanowiące jednostki społecznej”. Niektóre fragmenty „Jednostki sąsiedzkiej” świadczą o tym, jak dalece, od czasów wydania „Zasad...” Brukalskiej, narosły wątpliwości co do tego, by jednostka przestrzenna (w naszym przypadku jednostka mieszkaniowa) pełniła równocześnie rolę jednostki społecznej; by jej mieszkańcy stawali się ze zbiorowości – społecznością. Nowicki swoim studium zwalcza ten sceptycyzm. Negatywnie odnosi się do tego, że: „Można się spotkać z opinią – polemizuje z widocznie występującymi wtedy wątpliwościami – że pobudzanie silnych więzów sąsiedzkich, silnej opinii publicznej jest, tym samym, ograniczeniem swobody jednostki, że 11 J. Nowicki, op.cit., str. 29 97 Waldemar Siemiński grupa jest często nietolerancyjna i konserwatywna, że dalszym skutkiem rozwijania więzi sąsiedzkich może stać się powstawanie środowisk hamujących rozwój jednostki...”12. Odpowiadając na te zarzuty Nowicki przypomina (może jedyny raz na przestrzeni całego swego tekstu), że dyskusje o sensie lub braku sensu kształtowania więzi społecznych („sąsiedzkich” – jak pisze Nowicki) w osiedlu mają charakter wyboru między konkurencyjnymi wartościami. Stwierdza więc – wobec tego – że „nawiązywanie się kontaktów społecznych na bazie terytorialnej uważamy za zjawisko pozytywne, korzystne”. Taką korzystną rolę kontakty te odegrać mogą poprzez „wyraźniejsze określenie miejsca jednostki w społeczeństwie – wyraźniejsze określenie jej praw i obowiązków w stosunku do grupy. Natomiast droga negliżowania bądź tłumienia takich więzi oznacza chyba trudniejszą do podjęcia decyzję rezygnacji z wychowywania człowieka poprzez kontakt z grupą, z uczenia go niepodporządkowania się, ale współdziałania”13. Charakterystyczna dla stanowiska aksjologicznego Nowickiego jest uwaga, jaką robi on na marginesie zwalczanego poglądu, że teren osiedla zamienia się współcześnie w strefę społecznie „pustą”. „Właśnie fakt – pisze Nowicki – braku więzi społecznych spontanicznie powstających w mieście XIX wieku stanowił jeden z impulsów do stawiania teorii jednostek sąsiedzkich. Jednostka sąsiedzka miała być w założeniu tym, co zmniejszy lub zlikwiduje „pustą przestrzeń”14. Przejdźmy do przedstawienia kolejnego stanowiska co do typu stosunków społecznych, jaki mógłby być celem dla osiedla. Władysław Czerny w swej książce wydanej w 1972 r. pt. „Architektura zespołów osiedleńczych” jest już świadomy tych rozlicznych racji i argumentów, które wysunięto przeciwko sąsiedzkości jako zasadzie i celowi życia społecznego jednostki mieszkaniowej. Czerny krytykuje koncepcję Perrego za jej konserwatyzm w tym miejscu, w którym sięga ona do starego anglosaskiego ideału osiedla-zaścianka, połączonego silnymi więzami sąsiedzkimi o „parafiańskim” – jak pisze – charakterze. Polemizując także z koncepcją osiedla jako strefy społecznie pustej wylicza, niemal bilansuje, wszystkie te społeczne elementy „socjologii osiedlowej”, które jej zaprzeczają. Nowicki koncentrował się głównie na wpływie na więzi społeczne czynnika przestrzennego lub społeczno-przestrzennego, Czerny skupia się przede wszystkim na wpływie J. Nowicki, op.cit., str. 24 J. Nowicki, op.cit., str. 24/25 14 J. Nowicki, op.cit., str. 34 12 13 98 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych elementów społecznych i demograficznych, w czym wykazuje dużą wnikliwość. Po krytycznym przeglądzie elementów budujących społeczne więzi osiedlowe wysuwa swój własny ideał w tej dziedzinie. W sformułowaniu tego celu znowu nie uniknięto charakterystycznej nieścisłości terminologicznej. „Współżycie sąsiedzkie” – pisze Czerny – nie ma nic wspólnego z przyjaźniami, podobnymi zainteresowaniami, zawodowymi lub innymi, których środowiska mieszczą się poza osiedlem. Sąsiedztwo w znaczeniu współczesnym powinno polegać na społecznym współgospodarowaniu współobywateli i współmieszkańców własnym osiedlem”15. Cel ten byłby chyba zdolny zaakceptować najzagorzalszy nawet przeciwnik „sąsiedzkości”. W rzeczywistości ma on z więzią sąsiedzką niewiele wspólnego. W gruncie rzeczy Czernemu chodzi o to, co w socjologii określane bywa jako „integracja funkcjonalna”. Integracja funkcjonalna to zharmonizowane współdziałanie instytucji, urządzeń i organizacji osiedlowych. Dalsza lektura „Architektury zespołów osiedleńczych” przekonuje, że o to właśnie Czernemu chodzi. Aby postulowane przez niego więzi działały, „konieczne jest – pisze Czerny – pojęcie ograniczonej terenowo współwłasności osiedlowych urządzeń”16 ... mieszkańców osiedla. Nawet jednak przy spełnianiu tego wymogu osiąganie wytyczonego przez niego celu „to proces społeczny, który w najkorzystniejszych warunkach urbanistycznych ma dłuższy okres dojrzewania, znany dobrze socjologom wszędzie na świecie”17. W ten oto sposób dokonaliśmy przeglądu niemal wszystkich znaczących, teoretycznych wystąpień architektów polskich w kwestii pożądanego dla osiedla typu stosunków społecznych. Na czym polega myśl przewodnia krytycznego przeglądu tych stanowisk? Otóż starałem się wychwycić występujący w nich wspólny błąd. Polega on na nadawaniu nadmiernej rangi „sąsiedzkości”, jako postulowanemu celowi dla społecznego życia jednostki mieszkaniowej. Błąd ten bierze się z kurczowego trzymania się pojęcia, co do zawartości którego każdy niemal z cytowanych autorów (prócz Brukalskiej) wie, że jest anachroniczna i kontrowersyjna. To kurczowe trzymanie się koncepcji „sąsiedzkości” wynika, być może, ze zbytniej uległości wobec przyjętej od czasów Perrego konwencji językowej. Mamy w każdym razie do czynienia z operowaniem tym samym pojęciem w stosunku do zupełnie różnych zagadnień. Obojętne jednak, jakie W. Czerny: Architektura zespołów osiedleńczych, Arkady, Warszawa 1972, str. 181 W. Czerny, op.cit., str. 182 17 W. Czerny, op.cit., str. 180 15 16 99 Waldemar Siemiński by tego nie były przyczyny, skutki wykraczają daleko poza wyłącznie terminologiczne tylko nieporozumienia. Naczelnym skutkiem tych nieporozumień było zubożenie obrazu życia społecznego osiedla, w którym widzi się i postuluje wyłącznie „sąsiedzkość”. Wyliczyliśmy szereg różnego rodzaju relacji społecznych mających z „sąsiedztwem” mało wspólnego, które cytowani autorzy proponują dla osiedli właśnie jako „więzi sąsiedzkie”. „Więź sąsiedzka – jeżeli jej nie traktować metaforycznie (to znaczy jako synonimu wszelkich więzi, jakie tylko są możliwe) – okazuje się jedną z wielu występujących, i do tego nie najważniejszych więzi w osiedlu” – pisał na ten właśnie temat A. Wallis, podając długi rejestr, bynajmniej nie sąsiedzkich, więzi i grup, jakie napotyka się we współczesnej jednostce mieszkaniowej18. Drugi skutek analizowanych tu nieporozumień jest, być może, groźniejszy od pierwszego. Otóż, jak wiadomo, „więź sąsiedzka” jest uważana, nie bez słuszności, za typ społecznej interakcji charakterystyczny dla wsi, a więc – na terenie współczesnego miasta – anachroniczny. Z chwilą gdy większa część postulatów społecznych dla miejskiego osiedla sprowadza się do takiego właśnie, anachronicznego ideału, cała koncepcja osiedla opartego o ten ideał może się wydać nie do przyjęcia. Z socjologicznego punktu widzenia „sąsiedzkość” jest stosunkiem niesformalizowanym, bezpośrednim, prostym. Tymczasem większość proponowanych przez trzech architektów stosunków „dobrych dla osiedla”, to stosunki społeczne sformalizowane, a przynajmniej pośrednie. Do nich należy przecież integracja funkcjonalna (Czerny), czy częściowo „układ niepisany” Brukalskiej, oraz „opinia publiczna” analizowana przez Nowickiego. Niedookreśloność i niejasność pojęć związanych z centralną kategorią społeczną koncepcji jednostki „sąsiedzkiej” uznać trzeba za jedną z istotnych przyczyn jej słabości. W sytuacji gdy realizacji tej koncepcji było coraz więcej i można się było pokusić o ocenę rzeczywistych rezultatów tych realizacji, argumentem krytycznym stała się również nieskuteczność koncepcji osiedla jako generatora więzi społecznych. Podzielało go coraz więcej projektantów i działaczy osiedlowych. W 1976 r. ogólnopolski sondaż przeprowadzony wśród działaczy spółdzielczości mieszkaniowej i architektów-projektantów osiedli ujawnił następujące opinie dotyczące głównej zasady, jaka powinna obowiązywać w życiu społecznym osiedli mieszkaniowych (autorzy badań A. Wallis i W. Siemiński): 18 A. Wallis: Socjologia i kształtowanie przestrzeni, PIW, Warszawa 1971, str. 76/77 100 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych działacze architekci l) tylko stosunki sąsiedzkie 49,2% 20,9% 2) stosunki sąsiedzkie i inne formy życia społecznego 17,9% 8,8% 3) formy i zasady życia społecznego nie oparte na więzi sąsiedzkiej 28,5% 61,5% 4) brak danych 4,4% 8,8% Przykładem architektoniczno-urbanistycznej krytyki przeprowadzonej z tej właśnie pozycji jest artykuł Jadwigi Guzickiej z 1968 r.19, w którym przedstawione jest stanowisko dużego odłamu ogółu opinii publicznej i opinii zawodowej urbanistów. Bardzo charakterystyczny jest styl pisania i typ argumentacji użyty przez autorkę. Guzicka nawiązuje mianowicie do tych wątków wielkich i o dużym stopniu ogólności teorii socjologicznych, które uwypuklają tendencje społeczne przeciwstawne założeniom społecznym jednostki sąsiedzkiej. W stwierdzeniu autorki, że w wielkim mieście „więź sąsiedzka”, charakterystyczna dla małych skupisk ludzkich, ulega w szybkim czasie rozluźnieniu, degeneracji, a wreszcie prawie całkowicie zanika, poznaje się, niewątpliwie koncepcję „wspólnoty” i „społeczeństwa” F. Toennisa. W twierdzeniu, że „czynnikiem zasadniczym i niejednokrotnie decydującym o obumieraniu więzi sąsiedzkich w wielkim mieście jest zupełnie świadoma, konsekwentna, subiektywna niechęć do nawiązywania tychże kontaktów” pobrzmiewa echo teorii społeczeństwa masowego.W artykule natknąć się można również na powoływanie się na normatywny, idealny model stosunków społecznych charakterystycznych dla wielkiego miasta i stwierdzenia o jego niezgodności z modelem osiedla jako jednostki sąsiedzkiej. Argument nieskuteczności jest w ten sposób podbudowany wyłącznie teoretycznie. Autorka tylko raz powołuje się na autorytet pracy socjologicznej bezpośrednio nakierowanej na problem więzi społecznych w osiedlu mieszkaniowym i tak się akurat składa, że przywołuje pracę zawierającą efektownie sformułowaną hipotezę, słabo udokumentowaną przez jej autora, socjologa holenderskiego Groemmana. 19 J. Guzicka: Jednostka sąsiedzka a problemy wielkich skupisk ludności. „Miasto” 7/1968 101 Waldemar Siemiński Na pierwszym, po latach socrealizmu, spotkaniu socjologów i urbanistów polskich w Kazimierzu w 1960 r. Groemman przedstawił hipotezę miejskich stref rozrzedzenia stosunków społecznych, do których zaliczył również osiedle mieszkaniowe. Hipoteza ta, znana polskim urbanistom ze streszczenia wystąpienia Groemmana zamieszczonego w „Biuletynie KBUA”, zrobiła zadziwiająco szybko karierę, jako hipoteza osiedla jako „strefy pustej”. Może nie Guzickiej, ale wielu innym rodzimym krytykom koncepcji jednostki sąsiedzkiej często zdawało się wystarczać jako argument krytyczny samo tylko sugestywne brzmienie tytułu tej hipotezy. Najcenniejszym elementem studium Guzickiej wydają się dwa proste i oczywiste stwierdzenia: l) nowo powstające zespoły zabudowy miejskiej powinny być tak kształtowane, aby „umożliwiały istnienie i rozwój współżycia lokalnego tych kategorii społecznych, dla których jest ono istotną potrzebą” (dzieci, młodzież szkolna do lat 14, dorośli w roli rodziców, zwłaszcza matki pracujące wyłącznie w domu, ludzie starsi, pewien odłam ludności zorientowany „superlokalnie”), oraz 2) „nowo powstające zespoły zabudowy miejskiej powinny być tak ukształtowane, aby ... stwarzały najlepsze warunki rozwoju więzi społecznych wyższego rzędu, opartych o stale rosnący krąg ogólnych zainteresowań”, „...o wspólnotę pewnych ogólnych pojęć i symbolów”. Te dwa stwierdzenia sprowadzają sprawę więzi sąsiedzkich w osiedlu do jej właściwych, jak mi się wydaje, wymiarów. Wydaje się, że same bezpośrednie więzi społeczne nie mogą w wystarczający sposób być społecznym tworzywem dla kształtowania nowych fragmentów miasta i że konieczne jest tu wzięcie pod uwagę także więzi symbolicznych, bardziej adekwatnych do sytuacji ekologicznej dorosłych mieszkańców. Jednocześnie wskazują, że tworzenie warunków życia miejskiej lokalności jest pożądane dla niektórych odłamów ludności, a lekceważenie tego faktu byłoby regresem wobec wiedzy o środowisku mieszkalnym, wypracowanej przez urbanistów z kręgu „osiedlowego”. Te konstatacje Guzickiej są interesującym podsumowaniem wielostronnych i długoletnich polskich dyskusji na temat wagi społecznie więziotwórczej koncepcji osiedla mieszkaniowego. W dyskusjach tych brakowało tylko jednego: empirycznego, socjologicznego zweryfikowania domniemań o nieskuteczności (lub skuteczności) tej koncepcji. Wydaje się, że największe zasługi w socjologicznej weryfikacji koncepcji jednostki sąsiedzkiej w Polsce ma grupa socjologów lubelskich kierowanych przez Jana Turowskiego i Piotra Kryczkę, która w latach 60-tych i 70-tych wystąpiła ze stosunkowo najpełniejszym programem badawczym w tej dziedzinie. 102 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych Wiedza socjologiczna Kłopoty pojęciowe Prezentację wyników badań socjologicznych przeprowadzonych w interesującej nas tu dziedzinie musi poprzedzić zastanowienie się nad naturą przedmiotu badań. Więzi społeczne są jedną z najważniejszych kategorii socjologicznych, doniosłych tak samo jak rola społeczna, struktura społeczna czy system społeczny. Ale trzeba wiedzieć, że status teoretyczny tej kategorii jest o wiele bardziej skomplikowany i niejasny niż wielu innych socjologicznych pojęć. Termin „więź społeczna”, wprowadzony przez Ludwika Krzywickiego, przeniknął do socjologii z języka potocznego. W socjologii innych krajów jest on używany raczej rzadko. Na oznaczenie zjawisk więzi używa się tam częściej określeń, takich jak „spójność”, „integracja”, „solidarność”, które mówią o systemie więzi (ich całokształcie) w grupie lub w szerszej zbiorowości. Natomiast subiektywny wymiar więzi – więź jednostek z grupą lub więź jednostek pomiędzy sobą – oznacza przyjęte z literatury amerykańskiej pojęcie „identyfikacja”. Przyjęcie tak wieloaspektowego sformułowania jako celu konkretnych, urbanistycznych działań, z pewnością stawało się potencjalną przyczyną wielu trudności realizacyjnych, przede wszystkim zaś trudności związanych z weryfikacją celu. Wieloznaczność centralnej kategorii koncepcji osiedla widać chociażby w tym, że przez długi okres jej urbanistycznej kariery nikt właściwie nie pokusił się o wprowadzenie rozróżnienia pomiędzy „więzią grupową”, a „więzią grupy” – rzeczy, wydawałoby się, niezbędnej przy jakiejkolwiek praktycznej aplikacji tego pojęcia. „Więź grupy” to całokształt powiązań, jakie istnieją w danej grupie, „więź grupowa” natomiast to „tylko te więzi, które konstatują daną grupę i decydują o jej istnieniu jako względnie odrębnej całości”20. Rozpatrywanie więzi społecznych w kontekście przestrzen nym, a zwłaszcza w kontekście bliskości przestrzennej (z czym mamy do czynienia, gdy mowa o osiedlu mieszkaniowym) jest związane z jeszcze innym niebezpieczeństwem. Etymologia słowa „bliski” w sensie 20 Rozróżnienie to wprowadza M. Malikowski w artykule pt. Pojęciowo-teoretyczne aspekty kontrowersji wokół istoty więzi społecznej („Studia Socjologiczne” 4/1979). Autorowi temu zawdzięczam też niektóre z innych, podawanych tu uwag o osobliwości kategorii „więzi społecznej”. 103 Waldemar Siemiński społecznym została najprawdopodobniej przejęta ze słownictwa dotyczącego przestrzeni (również „bliźni” pochodzi najprawdopodobniej od „bliskiego”). Bliskość przestrzenna zawarta jest również w etymologii słowa „sąsiedztwo” („sąsiad” to, według Brucknera, „ten, co ze mną siedzi”). Być może te, niemal archetypiczne skojarzenia pojęciowe każą wielu badaczom więzi społecznych, wytwarzających się na bazie bliskości przestrzennej, zwracać uwagę przede wszystkim na zawarte w niej elementy harmonii, spoistości, których przecież bliskość przestrzenna nie musi automatycznie sugerować. Badanie napięć, barier, psychicznych kosztów zachowania społecznego dystansu jest w ten sposób jakby odsuwane na dalszy plan. Rejestr zastrzeżeń pod adresem kategorii „więzi społecznej” jako instrumentu badania rzeczywistości społecznej można by jeszcze wydłużyć. Tym niemniej, wyeliminowanie tej kategorii z warsztatu badawczego wydaje się nieuzasadnione. Odsłania ona przecież całą skomplikowaną naturę kontaktów międzyludzkich, ich zmienny klimat, niezauważalną niemal siłę trwania i natężenie. Socjologia zasługiwałaby bez niej na miano niehumanistycznej. Kontekst badawczy Przedstawienie wyłaniającego się z badań socjologicznych stanu więzi społecznych w polskim osiedlu mieszkaniowym wymaga również zdania sobie sprawy z kontekstów, w jakich problem więzi i ich badania występowały. Po pierwsze trzeba wiedzieć, wobec jakiej ogólnej wizji teoretycznej badania więzi w osiedlach były sytuowane. Po drugie, trzeba również wiedzieć, co było wiadomo o stanie więzi nieformalnych, bezpośrednich (a do takich zalicza się przeważnie więzi oparte o bliskość przestrzenną) w polskich miastach w chwili podejmowania badań osiedlowych. Zwłaszcza bez tego drugiego rodzaju wiedzy przypuszczenia o nieskuteczności więziotwórczej roli osiedla mieszkaniowego zawisałyby w próżni. Przegląd usytuowania koncepcji osiedlowej wobec rozmaitych teorii socjologicznych więzi J. Ziółkowski podsumowuje następującym stwierdzeniem: „Najbardziej bezpośrednio z problematyką osiedla wiąże się konstrukcja colleyowska... Idea jednostki sąsiedzkiej to przecież nic innego, jak próba powołania do życia grupy pierwotnej, tej grupy, w której działania i kontakty międzyludzkie cechuje bezpośredniość i intymność. Urbaniści chcą tego dokonać przez odtworzenie więzi sąsiedzkiej, tak charakterystycznej dla społeczności wiejskiej, a zagubionej w wielkim mieście. Ufają 104 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych bowiem, że umiejętne zorganizowanie przestrzeni miejskiej, stworzenie warunków fizycznych do częstych kontaktów w obrębie niewielkiej, wyodrębnionej jednostki terytorialnej doprowadzi do tego, iż z osób żyjących obok siebie powstanie zespół osób współżyjących ze sobą”21. Jednakże, przynajmniej z punktu widzenia świadomości zawodowej przeciętnego urbanisty, a także potocznej opinii publicznej, w latach 60-tych i 70-tych społeczne treści i społeczne funkcje osiedla mieszkaniowego nie były odnoszone do klasycznych, socjologicznych teorii o ewolucji więzi społecznych. Odnosiło się je raczej do teorii społeczeństwa masowego, a ściślej do popularnej wersji tej teorii. „Obraz bezkształtnego, zatomizowanego świata współczesnej wielkomiejskiej cywilizacji, na której życie składają się nieskoordynowane, ale poddane wspólnym impulsom ruchy anonimowego ludzkiego mrowiska, był bardzo sugestywny. Do jego wzmocnienia, prócz potocznych doświadczeń wielkomiejskiego życia, przyczyniał się również pewien zakres obserwacji socjologicznych, a w szczególności badania posługujące się metodą ankietową, sprzyjającą indywidualizującemu ujęciu” – pisała na temat popularnej recepcji „mass society” w 1964 r. Antonina Kłoskowska22. Weryfikacji tego obrazu poświęcił swoją działalność naukową socjolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – Jan Turowski, skupiając wokół siebie grupę badaczy, wśród których przede wszystkim wymienić trzeba Piotra Kryczkę. Jeszcze przed ukazaniem się książki Kłoskowskiej o kulturze masowej, Turowski w artykule zamieszczonym w katolickim miesięczniku „Życie i Myśl” analizował problematykę socjologiczną osiedla mieszkaniowego na tle wizji miasta jako tworu stosunków kompletnie zdepersonalizowanych i zreifikowanych, zestawiając argumenty krytyczne wobec pesymistycznych modeli idealnych miasta, pochodzących od Spenglera, Simmla, Mumforda czy Cooley’a23. Oprócz tego, że w modelach tych mylono – wg niego – „miasto w ogóle” z miastem jako wytworem określonej formacji społecznej (kapitalizmem i jego kulturą), Turowski krytykuje również metodę doboru materiału empirycznego do konstrukcji tych modeli. Opierając się na badaniach slumsów, hoteli, dzielnic ludności „luźnej”, pomijano w nich problematykę całych miast, a zwłaszcza miast powstałych w pierwJ. Ziółkowski: Urbanizacja, miasto, osiedle. PWN, Warszawa 1965, str. 192 A. Kłoskowska: Kultura masowa. Krytyka i obrona. Warszawa 1964, PWN, str. 135 23 J. Turowski: Problematyka socjologiczna osiedla mieszkaniowego na tle przemian miasta i rodziny. „Życie i Myśl”, nr 9-10/1963. 21 22 105 Waldemar Siemiński szej połowie XX wieku (miasta satelitarne), wykorzystujących dorobek planowania przestrzennego. Turowski podawał wiele przykładów wyników badań socjologicznych każących krytycznie spoglądać na koncepcję masowego społeczeństwa i miasta jako środowiska ludzi anonimowych, unikających bezpośrednich kontaktów społecznych, bez reszty uwikłanych w organizacje formalne i podatnych wyłącznie na bodźce płynące z „mass mediów”. Wyniki te przytacza również w rok później A. Kłoskowska. Są to między innymi studia P. F. Lazarsfelda i E. Katza nad przepływem treści z masowych środków przekazu, ujawniające, że wśród masowej „publiczności” odbiorców wyróżnić można osoby, które szczególnie intensywnie korzystają z informacji przekazywanych przez mass media, ustosunkowują się do nich czynnie, dodając do nich swoje oceny i opinie. Osoby te wpływają na sądy innych osób, są „przywódcami opinii”, co przeczyłoby stereotypowi, iż informacje ze środków przekazu płyną prosto do wyizolowanego, odosobnionego odbiorcy. Badania Wileńskiego i Lebeaux przeprowadzone w 1955 r. w Detroit wykazały, że wbrew opinii potocznej, między mieszkańcami 3-milionowego miasta istnieją wielorakie formy nieformalnych powiązań społecznych. Stosunki rodzinne, sąsiedzkie, towarzyskie tworzą gęstą sieć kontaktów, zupełnie nie mieszczących się w modelu idealnym społeczeństwa masowego. Kłoskowska nie potrafiła w 1964 r. przytoczyć ani jednego polskiego badania, które by w ten sposób ukazywało „niemodelową” rzeczywistość miast polskich. Usprawiedliwiając to tym, że polskie badania są „dopiero w toku” powoływała się jedynie na materiały reportaży prasowych J. Walawskiego czy J. Lovella. Turowski przytaczał we wspomnianym artykule jedyny przykład polskich badań, które do 1963 r. przynajmniej częściowo dotyczyły problemu więzi społecznych w mieście, czyniąc to w miarę metodologicznie poprawnie. Były to poświęcone całokształtowi warunków życia w nowych osiedlach mieszkaniowych badania ankietowe W. Wiśniewskiego, przeprowadzone w 1962 r. przez OBOP. Można więc, z lekką przesadą, powiedzieć, że od samego początku badanie osiedli było w gruncie rzeczy jedynym u nas bodźcem do poznawania sieci nieformalnych, bezpośrednich stosunków w miastach polskich. Ażeby odpowiedzieć na pytanie, czy więziotwórcza koncepcja osiedla jest skuteczna, trzeba było jednak badać i inne fragmenty społecznej zbiorowości miasta, a nawet całe miasto. Zanim przejdziemy do zrelacjonowania dalszych losów polskich badań w tej dziedzinie zauważmy, że usytuowanie tych badań w kręgu pro106 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych blematyki społeczeństwa masowego nie było jedyną możliwą perspektywą poznawczą. Była to perspektywa interesująca chociażby z tego względu, że obiecywała porównywanie wyników polskich badań z badaniami z innych krajów, w których badacze społeczni patrzyli na swoje społeczeństwa jako na społeczeństwa masowe. Jednakże w Polsce „masowość” społeczeństwa odkształcały w znaczny sposób takie czynniki, jak stosunkowo wczesny, w po równaniu z Zachodem, etap industrializacji, określany niekiedy nawet jako „wczesny etap socjalistycznej akumulacji”, a także, a może przede wszystkim, socjalistyczny charakter tego społeczeństwa. Elementy te z pewnością rzutowały na styl przebiegu stosunków nieformalnych w mieście, już chociażby poprzez wyjątkową rolę zakładów pracy także w życiu prywatnym pracowników i ich rodzin, nie mówiąc o wpływie na zachowania mieszkańców relatywnie niższej niż na Zachodzie stopy życiowej. W badaniach więzi społecznych w polskim mieście taka orientacja była właściwie nieobecna, co z pewnością musiało rzutować na kształt wyników uzyskiwanych w badaniach nad więziotwórczą funkcją osiedla mieszkaniowego. Rozwój badań weryfikacyjnych nad więziotwórczą funkcją osiedla W 1962 r. socjologowie dysponowali u nas zaledwie jednym, fragmentarycznym sondażem tego, jakie rozmiary i wzory przybierało sąsiedztwo i życie towarzyskie w polskich miastach, konkretnie w trzech spółdzielczych osiedlach Warszawy, Wrocławia i Lublina (badania W. Wiśniewskiego). Nie poddane szczegółowej analizie wyniki badań Wiśniewskiego zawierały na trzech i pół stronach biuletynu OBOP-owskiego proste stwierdzenia, że „tylko mały odsetek mieszkańców ogranicza swoje stosunki towarzyskie do kontaktów z ludźmi z terenu osiedla mieszkaniowego”, oraz że około 60% mieszkańców osiedli utrzymuje kontakty sąsiedzkie ze współmieszkańcami, zaś około 40% powstrzymuje się od takich kontaktów24. Interpretując te dane w oparciu o wyniki badań z innych krajów J. Turowski stwierdzał, że w nowych osiedlach sąsiedztwo jest silniejsze niż w starych dzielnicach (sąd ten opierał na niepewnej raczej podstawie analiz rejestrów spraw sądowych pochodzących z obu typów środowisk 24 Wiesław Wiśniewski: Ogólne wyniki badań w spółdzielczych osiedlach mieszkaniowych. Ośrodek Badania Opinii Publicznej. Warszawa 1962. 107 Waldemar Siemiński mieszkalnych), ale nie jest ono tak silne, by tylko na nim budować organizację społeczną osiedla mieszkaniowego i więź lokalną na terenie wielkiego miasta. Ludność we współczesnym mieście opiera swe życie grupowe nie na bliskości przestrzennej, lecz na wspólnych interesach, dążeniach i potrzebach. Osiedle, jako jednostka społeczna, może więc istnieć, gdy oprze się nie na sąsiedztwie, lecz na funkcjonalnym wymogu zaspokajania potrzeb mieszkańców. W związku z tym osiedle mieszkaniowe powinno przejąć od miasta jak najwięcej funkcji i zadań, wśród których Turowski na pierwszym miejscu stawiał samorząd mieszkańców. Ten zestaw opinii był potem konsekwentnie wcielany w realizację długofalowego programu badawczego inspirowanego przez Turowskiego. W związku z tym narzuca się pytanie: czy traktować je jako typowe hipotezy-założenia badawcze, czy też przypuszczać, że już a priori zaciążyły one na kierunku dociekań grupy socjologów lubelskich, a przez to na wynikach ich badań. Jednak w opiniach tych da się wyczuć ukryty ton postulatywno-wartościujący, co zdaniem niektórych socjologów od razu kwalifikuje takie opinie jako „ideologie” raczej, niż opinie sensu stricte naukowe. Trudno rozstrzygnąć tę kwestię. Rozwój badań nad nieformalną strukturą organizacji miasta polskiego i jego środowiska mieszkalnego poszedł przede wszystkim w kierunku doskonalenia narzędzi i kategorii badawczych, a tego czego brakowało, to właśnie wielości konkurencyjnych wobec siebie programów, założeń i związanych z nimi wartości wyjściowych, nie mówiąc o sile i uporze w ich realizacji. Wspomniane wyżej doskonalenie warsztatu badawczego widać chociażby w uwadze, jaką na marginesie opublikowanych w 1965 r. badań i książek Puczyńskiej-Wentlandowej oraz Wałejki (poświęconych częściowo problemom więzi społecznych w osiedlu mieszkaniowym) czyni parę lat później Turowski, iż użyte w nich „określenie pojęcia więzi społecznej i jej klasyfikacje są pozbawione ścisłości sensu empirycznego”25. Doskonalenie badań polegało przede wszystkim na doskonaleniu operacjonalizacji pytań ankietowych, dowiadywaniu się od respondentów o dające się ściśle określić fakty (np. zamiast pytania, czy sąsiedztwo jest „zażyłe” pytanie, czy zna się imiona wszystkich dzieci sąsiada lub jego zawód). Drugi, znacznie ważniejszy, kierunek doskonalenia warsztatu badawczego polegał na reinterpretacji najważniejszych pojęć używanych do analizy 25 Nowe osiedla mieszkaniowe: ludność – środowisko mieszkalne – życie społeczne (pod redakcją J. Turowskiego). ZWCZSR, Warszawa 1976, str. 8 108 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych badanej rzeczywistości i nadania im nie tylko ścisłości (co zapewnia zabieg dobrze przeprowadzonej operacjonalizacji), ale i adekwatności do nowej sytuacji społecznej, w której te pojęcia funkcjonują i którą chce się badać. Tak np. pojęcie sąsiedztwa, które do pewnego czasu, na terenie małych społeczności lokalnych, oznaczało ścisłe powiązanie bliskości przestrzennej i koegzystencji społecznej, trzeba było – w odniesieniu do wielkiego miasta – zrewidować, wprowadzając (co zrobił w latach 50-tych P. Mann) pojęcie sąsiedztwa przestrzennego i niekoniecznie z nim związanego sąsiedztwa społecznego (uzupełnionych potem o użycie kategorii, takich jak „wzór sąsiedztwa praktykowanego” i „model normatywny sąsiedztwa”). Wprowadzenie do użytku badawczego nowych pojęć i kategorii nie jest tylko sprawą doskonalenia warsztatu. Wiąże się również z dokonywaniem pewnych opcji teoretycznych, dotyczących zwykle teorii tzw. średniego zasięgu. W latach 50-tych i 60-tych w naszej literaturze socjologicznej pojawiło się wiele nowych pojęć i kategorii ujmujących zagadnienia więzi nieformalnych, co pozwoliło potem dokonać postępu w ich analizie. Aleksander Wallis zaproponował po raz pierwszy stosowanie kategorii identyfikacji ze środowiskiem zamieszkania (którą zastosował i rozwinął teoretycznie J. Turowski); upowszechniło się i przyjęło ujmowanie integracji społecznej w zróżnicowaniu na cztery typy: funkcjo nalną, normatywną, kulturową i komunikatywną, co zaproponował w 1962 r. Landecker. Piotr Kryczka zastosował podział więzi są siedzkich na świadczeniowe, konwencjonalne, poinformowane, solidarnościowe, towarzysko-przyjacielskie i ograniczające, co nie pozostawało bez związku z pomysłami klasyfikacyjnymi form sąsiedztwa socjologa niemieckiego H. Klagesa z lat 50-tych. Te udoskonalenia teoretyczne, pojęciowe i warsztatowe obracały się w kręgu teorii małych grup, rodziny, społeczności lokalnych i bardzo znacznie poszerzyły wiedzę socjologiczną w tej właśnie dziedzinie. Byłoby jednak dużym przeoczeniem nie zasygnalizować w tym miejscu, iż w toku omawianych lat i opisywanych tu praktyk socjologicznych istniały również inne, odbiegające od wyżej wymienionych, perspektywy badania społecznych problemów miasta, w tym również jego organizacji nieformalnej. Mam tu na myśli nurt badań i teorii miasta związany z ekologią społeczną. Reprezentowali go Z. Pióro, W. Piotrowski i B. Jałowiecki swoimi studiami nad przestrzenną dystrybucją zjawisk społecznych w miastach (takich jak Lublin, Toruń, Łódź, Wrocław i innych), oraz pracami teoretycznymi. 109 Waldemar Siemiński Ogarnięcie jednym, syntetyzującym rzutem myśli badawczej całej przestrzeni miasta zmusza do szukania wskaźnikowych raczej, niż opisowo-kompleksowych metod analizy. Różnica pomiędzy orientacją ekologiczno-społeczną a tym nurtem zainteresowań życiem społecznym mieszkańców miasta, który oscyluje wokół zjawisk, takich jak grupa społeczna, więź społeczna, społeczność lokalna, polega również i na tym, że w pierwszym przypadku bada się społeczne relacje mieszkańców miasta w ścisłym kontekście przestrzennym całego miasta, podczas gdy w drugim przypadku kontekstem jest otoczenie społeczne, a mikroprzestrzeń grupy najwyżej tłem dalszego planu. Między innymi to właśnie doprowadziło do względnej separacji obu nurtów badania społecznej rzeczywistości miast w Polsce. Studium B. Jałowieckiego „Osiedle i miasto”, wydane w 1968 r., było chyba najdalej posuniętą próbą przełamania tej izolacji. Wzorcowe studium ekologii społecznej Łodzi, sporządzone w 1966 r. przez W. Piotrowskiego, zawierało analizę rozkładu przestrzennego jednego tylko rodzaju nieformalnej więzi społecznej w mieście – kontaktów towarzyskich. Jest to typowy sposób podchodzenia do problemów więzi społecznych w ekologii społecznej, która koncentruje się na analizie rozkładu przestrzennego zjawisk o charakterze raczej patologicznym, pozostawiając problem łączności społecznej – integracji, więzi – socjologii. „Osiedle i miasto” odchodziło od tej reguły, zawierając analizy więzi sąsiedzkiej, kontaktów towarzyskich, aktywności społecznej i zainteresowania sprawami lokalnymi (dzielnicy) wśród mieszkańców miasta. Jest rzeczą ciekawą, że w metodzie analizy więzi sąsiedzkiej Jałowiecki nawiązywał do kafeterii pytań zastosowanej przez Wiśniewskiego w badaniach OBOP z 1962 r., na które powoływał się również Turowski. Zastosowany przez Jałowieckiego podział problemów lokalności w wielkim mieście (sąsiedztwo, stosunki towarzyskie, aktywność społeczna mieszkańców) użyty był w późniejszych badaniach socjologów lubelskich. W „Osiedlu i mieście” napotykamy też na odwoływanie się do działania układów mikroprzestrzeni na stosunki społeczne (np. słabość więzi sąsiedzkich w jednym z osiedli tłumaczona jest „znacznym stopniem przestrzennej dezorganizacji osiedla”). Separacja dwu nurtów badawczych, o której wyżej wspomniałem, pozostała jednak, w gruncie rzeczy, nieprzezwyciężona. Analiza ekologiczna pomija sam proces tworzenia się (formowania) więzi społecznych, już choćby z tego powodu, iż do badań ekologicznych wybiera się przeważnie tzw. obszary naturalne, a więc tereny o względnie uformo110 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych wanym, ustalonym charakterze społecznym, gdy dla badaczy procesów więziotwórczych nowe osiedle było znacznie ciekawszym poligonem doświadczalnym. Z kolei słabością badań skoncentrowanych wyłącznie na problemach grupy lokalnej w mieście jest to, że nie mają one często odniesień do całości zbiorowości miejskiej, a nawet do innych grup lokalnych w mieście – coś, co przezwycięża metoda ekologii społecznej w sposób, niestety, zbyt często nader uproszczony (wskaźnikowy). Obraz stanu więzi społecznych w miejskim środowisku mieszkaniowym Badania, o których do tej pory napisałem, dostarczyły części przesłanek do podjęcia w latach 60-tych i na początku 70-tych XX w. szeroko zakrojonych badań nad stanem więzi społecznych w polskim mieście. Badania te przeprowadził zespół socjologów, kierowany przez J. Turowskiego, w kilkunastu lubelskich osiedlach mieszkaniowych. Zrelacjonuję te wyniki badań lubelskich, które pozostają w bezpośrednim związku z kluczowym pytaniem kierowanym pod adresem „więziotwórczej” koncepcji osiedla mieszkaniowego: czy więzi sąsiedzkie i inne elementy społeczne brane pod uwagę w koncepcji jednostki sąsiedzkiej stanowią wystarczające społeczne tworzywo, przy pomocy którego można przekształcić jednostkę przestrzenną w jednostkę społeczną? Innymi słowy, chcemy teraz dokonać bilansu rozmaitych społecznych aktywności zarejestrowanych i uchwyconych przez badaczy na terenie nowych osiedli mieszkaniowych i zastanowić się, czy stopień ich skupienia (zagęszczenia) w tej jednostce przestrzennej daje podstawy, by uznać, że tworzą one z osiedla jakąś całość społeczną (i jaki typ takiej całości). a) Postulowany przez mieszkańców wzór sąsiedztwa Na początku trzeba zastanowić się, czym dziś jest (i jak aktualnie jest odbierane przez ludzi w mieście) sąsiedztwo w porównaniu z poglądami na istotę sąsiedztwa, które reprezentowali twórcy koncepcji osiedlowych i które przedstawiłem na wstępie niniejszego rozdziału. Pełne niejasności i w gruncie rzeczy niemal wyłącznie intuicyjne hasło osiedla jako jednostki sąsiedzkiej przysporzyło, przez niesprecyzowanie głównego pojęcia, wiele polemik i działań niemal z góry skazanych na niepowodzenie. Analiza postulowanego wzoru sąsiada akceptowanego przez badanych wykazała, że większość (52%) respondentów określiła go poprzez 111 Waldemar Siemiński stwierdzenie, że „dobry sąsiad” potrafi zachować dystans, 42% zaś – przez określenie cech po części ograniczających aktywność w stosunku do mieszkańca zza ściany. Tak więc we wzorcu postulowanym (normatywnym) bardziej liczy się to, czego sąsiad nie powinien robić, niż to do czego jest zobowiązany26. W opiniach formułowanych w odpowiedzi na pytanie ankiety od instytucji miejskiego sąsiedztwa oczekuje się niezbyt wiele działań aktywnych, a więcej zachowań pasywnych. Interpretacja odpowiedzi ankietowych nie jest rzeczą prostą. Opisane wyżej zjawisko P. Kryczka określił jako specyficzny rodzaj sąsiedztwa – „sąsiedztwo ograniczające”, dostrzegając w formułowanym przez respondentów wymogu powstrzymywania się od aktywności sąsiedzkiej również aktywność, tyle że innego typu, polegającą na utrzymaniu umiarkowania we „wsadzaniu nosa w garnki sąsiada”, w zachowaniu taktu, dyskrecji itp. Kryczka analizował model postulowany jeszcze bardziej szczegółowo. Zwrócił uwagę, że w postulowanym wzorze sąsiedztwa „dla zdecydowanej większości badanych model ten nie ogranicza się tylko do konwencjonalnej wymiany pozdrowień”. Bardzo często postulowany jest model sąsiedztwa świadczeniowego, przy czym około 1/4 badanych opowiada się za intensywnym sąsiedztwem, manifestującym się w postaci częstych i bliskich kontaktów, świadczenia sobie częstej i wielorakiej pomocy, Postulowanie intensywnego sąsiedztwa świadczeniowego jest jednak częstsze od jego stwierdzonego w badaniach występowania. „Częstsze postulowanie sąsiedztwa świadczeniowego od jego występowania – komentował to P. Kryczka – może być traktowane jako potwierdzenie formułowanej przez Chombarta de Lauwe’a prawidłowości mówiącej, że reliktowe modele zachowań mają tendencję do dłuższego utrzymywania się na zasadzie swoistej inercji i współwystępowania obok realizowanych faktycznie, niejednokrotnie z nim sprzecznych, wzorów. Z drugiej strony, istnieje podstawa do twierdzenia, iż w sprzyjających okolicznościach modele funkcjonujące dotychczas jedynie w sferze świadomościowej mogą przybrać postać faktycznie realizowanych wzorców”27. „Konfrontacja postulowanego modelu sąsiedztwa – stwierdził Kryczka – z zaobserwowanym faktem gęstszej sieci powiązań sąsiedzkich na terenie J. Turowski: rozdział „Integracja społeczna i opinia publiczna w osiedlu” w książce „Lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa”. Warszawa, ZWCRS, str. 106-108; a także „Osiedle mieszkaniowe jako podstawa struktury i organizacji spół. miasta”. „Studia Socjologiczne” 4/1967 27 P. Kryczka: Społeczność osiedla mieszkaniowego w wielkim mieście. PWN, Warszawa 1981, str.153 26 112 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych jednostek (mieszkaniowych – W.S.) starszych oraz osiedli spółdzielczych w stosunku do komunalnych, dostarcza przesłanek do przypuszczenia, iż stworzenie odpowiednich warunków materialno-architektonicznych oraz określonego typu organizacji osiedlowej może prowadzić do odradzania się w zbiorowościach wielkomiejskich – wprawdzie nie w tak szerokim zasięgu jak na terenie tradycyjnych społeczności lokalnych – sąsiedztwa społecznego i to także sąsiedztwa świadczeniowego”28. Wydaje się jednak, że nawet uwzględniając możliwości interpretacyjne brane pod uwagę przez Kryczkę, z analizy modelu postulowanego nie można wnosić, aby sąsiedztwo mogło być mocną podstawą wypełniania jednostki przestrzennej treścią społeczną. b) Sąsiedztwo praktykowane O tym, że sąsiedztwo istnieje w osiedlach wznoszonych pod wpływem koncepcji jednostki sąsiedzkiej i że zbiorowości osiedlowe nie są agregatami anonimowych jednostek ani społecznymi pustyniami świadczy chociażby fakt, że około 2/3 badanych mieszkańców nowych osiedli stosunki sąsiedzkie świadczeniowe – a więc względnie intensywne – utrzymuje. Najliczeniejszą jednak kategorię wśród utrzymujących stosunki sąsiedzkie o charakterze bardziej intensywnym (świadczeniowym) stanowią ci respondenci, którzy utrzymują ten typ sąsiedztwa z 1-2 rodzinami, a więc z małą liczbą rodzin. Wymowa tych danych, potwierdzanych nie tylko w badaniach prowadzonych w naszym kraju, świadczy wymownie o tendencji do zmniejszania się zasięgu i znaczenia sąsiedztwa w tradycyjnym stylu („świadczeniowego” – w terminologii Kryczki). Wiele analiz socjologicznych świadczy przy tym, że – wbrew tradycyjnym stereotypowym wyobrażeniom – „tendencje izolacyjne, manifestujące się w postaci nieutrzymywania jakichkolwiek powiązań sąsiedzkich (świadczeniowych – W.S.), występowały najczęściej w kategorii respondentów o najniższych dochodach, ... z kolei zaś tendencje do poszerzonego sąsiedztwa świadczeniowego – w kategorii rodzin lepiej sytuowanych...”29. Ta konstatacja, charakteryzująca styl wielkomiejskiego sąsiedztwa nie tylko u nas, ale np. także we Francji i w USA, dowodzi, iż jedno z założeń „jednostki sąsiedzkiej”, a także i „osiedla społecznego” – liczenie na wzajemną pomoc sąsiedzką wśród gorzej społecznie sytuowanych, zorganizowanych i zlokalizowanych w jednej zbiorowości – było najprawdopodobniej błędne. 28 29 P. Kryczka, op.cit., str. 154 P. Kryczka, op.cit., str. 129 113 Waldemar Siemiński Badania wykazują, że typ organizacji społecznej koryguje nieco tę prawidłowość, gdyż „względnie rozszerzone sąsiedztwo występuje częściej na terenie osiedli spółdzielczych, a sąsiedztwo ograniczone w osiedlach komunalnych”, ale różnice pomiędzy obu typami osiedli nie są uderzająco wielkie. Jedna z zalet metody badawczej Kryczki polega na tym, że pokazuje ona także inne, poza świadczeniowym, aspekty sąsiedztwa (ceremonialne, poinformowane itp.) i udowadnia ich bardzo szeroki, statystycznie rzecz biorąc, zasięg wśród mieszkańców osiedla. Zjawisko to stwarza rodzaj „społecznej atmosfery” i kontroli społecznej w osiedlu, zapobiegających wytwarzaniu się strefy społecznej próżni wieszczonej przez popularne wersje teorii społeczeństwa masowego. Tę „społeczną atmosferę” można jednak, jak sądzę, porównać raczej ze stanem „podświadomości” niż „społecznej świadomości” i w związku z tym również na niej trudno budować zasadę społecznego funkcjonowania jakiejkolwiek zbiorowości. c) Stosunki towarzysko-przyjacielskie „Badania lubelskie i nie tylko one wykazały, że przeciętnie nie więcej niż 20-30% badanych ma wśród grona bliższych kolegów i przyjaciół osoby zamieszkałe na terenie tego samego osiedla. Powiązania tego typu w obrębie klatek schodowych tego samego domu i domów zlokalizowanych w bezpośrednim sąsiedztwie, z reguły nie przekraczają kilka procent... Do rzadkości należą wypadki, aby sama bliskość przestrzenna, jako jedyny i decydujący czynnik, tworzyła lub też leżała u podstaw tych powiązań. Najczęściej współwystępują tutaj takie czynniki, jak znajomość z lat szkolnych, praca w tej samej instytucji, podobny status społeczny”31. Te tendencje w kreowaniu więzi towarzysko-przyjacielskich ujawnia również wiele badań zagranicznych. Wskazuje to na to, że system powiązań towarzysko-przyjacielskich nie ma związku z typem jednostki przestrzennej. Zrozumienie tego faktu wybitnie osłabia założenia społeczne jednostki sąsiedzkiej. d) Kontrola społeczna Za jeden z ważniejszych regulatorów postępowania ludzi uważa się, oprócz reguł formalnych ujętych w prawie, także nieformalny układ odniesienia, tworzony, między innymi, przez opinię społeczną, np. przez opinię lokalną. 30 31 P. Kryczka, op.cit., str. 119 P. Kryczka, op.cit., str. 150 114 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych „Nie ulega wątpliwości – pisze P. Kryczka – że gęsta sieć różnorakich powiązań sąsiedzkich czyni z osiedla liczący się układ kontroli społecznej”32. Kryczka ilustruje tę tezę wynikami odpowiedzi na kilka pytań ankietowych, w świetle których sąsiad z klatki schodowej jest kimś, z którego opinią respondenci, w różnych drażliwych sytuacjach życiowych, liczą się bardziej niż z opiniami np. znajomych z pracy czy krewnych. Środowisko pracy, jako konkurencyjny układ odniesienia opiniotwórczego, prowadzi u 1/3 części respondentów do tworzenia się układu mieszanego, zorientowanego jednocześnie na zbiorowość osiedla i na zakład pracy, ale pierwszeństwo przyznawane bywa częściej układowi lokalnemu. Pod tym więc względem osiedle spełnia istotną, ze społecznego punktu widzenia, funkcję. Trudno jednak nie zauważyć, że jest to raczej funkcja represyjna i że przy generowaniu zjawisk społecznej aktywności osiedlowe zbiorowości mają mniejsze sukcesy. e) Identyfikacja z miejscem zamieszkania Za jeden z przejawów społecznej stabilności zjawiska osiedla mieszkaniowego, a nawet tego, że jest ono społecznie akceptowane, uważa się stabilizację przestrzenną jego mieszkańców, widoczną nie tylko w fakcie fizycznego pozostawania mieszkańca w otrzymanym mieszkaniu (pytanie, czy miał i ma on szansę łatwo zamienić je na inne?), lecz również w jego deklaracjach, że jest zadowolony z zamieszkiwania w osiedlu, że nie zamieniłby go na inne itp. Badanie tego typu zjawiska nazywa się raz badaniem identyfikacji z osiedlem (Turowski), raz badaniem poczucia przestrzennej stabilizacji (Kryczka), czy też badaniem postawy mieszkańców wobec osiedla (Skeris, Turowski). W zależności od użytych pytań wskaźnikowych stwierdza się, że mieszkańców nowych osiedli cechuje wysoki, a co najmniej średni stopień identyfikacji z miejscem zamieszkania. Bliższe zanalizowanie tego zjawiska komplikuje jednak ten, wydawałoby się czytelny, wynik. Przy rozdzieleniu w środowisku osiedla dwu jego składowych: środowiska materialnego osiedla od osiedlowego środowiska społecznego, wyniki badania identyfikacji będą zupełnie inne. Badania lubelskie prawie całkowicie pomijały to zagadnienie. Ażeby je bliżej naświetlić, przedstawię wyniki badań A. Turskiej przeprowadzonych w 1976 r. w 10 spółdzielczych (nowych) i komunalnych (starych) 32 P. Kryczka, op.cit., str. 157 115 Waldemar Siemiński osiedlach mieszkaniowych miast różnej wielkości. Badania te, wykonane na bardzo wysokim poziomie warsztatowym, doprowadziły autorkę do następującego wniosku: „Otrzymane wyniki świadczą o bardzo wysokim poziomie identyfikacji badanej populacji z osiedlem jako środowiskiem materialnym”33. (Autorka zastrzega się jednak, że: „Być może ten wysoki poziom identyfikacji powinien być interpretowany jako specyficzny przejaw zadowolenia nie tyle z osiedla, co faktu posiadania własnego mieszkania”). Mimo że w osiedlach spółdzielczych mamy do czynienia ze znacznie wyższym, niż w osiedlach komunalnych, poziomem zadowolenia z zamieszkiwania w nich, „fakt ten nie prowadzi jednak do większej skłonności mieszkańców osiedli spółdzielczych w identyfikowaniu się z osiedlowym środowiskiem społecznym. Przeciwnie, mieszkańcy osiedli komunalnych częściej identyfikują się z osiedlem jako środowiskiem społecznym”34 – pisze Turska. Od nieco innej strony wskazywałyby na to również wyniki badań J. Turowskiego, który szukając źródeł uwarunkowania identyfikacji mieszkańców z nowym osiedleni mieszkaniowym i wyróżniając trzy kategorie takich uwarunkowań [urbanistyczne (układ urbanistyczny, usługi itp.), społeczne (typ administracji, wyniki działalności samorządu spółdzielczego, ocena stosunków międzyludzkich itp.) oraz pozostałe], konstatuje: „Uwarunkowania typu urbanistycznego odgrywają rolę dominującą w kształtowaniu stosunku mieszkańców do osiedla. Znaczenie uwarunkowań społecznych wzrasta, gdy w rażącym stopniu nie występują braki w elementach osiedla jako środowiska przestrzennego, architektonicznego i materialno-technicznego, a więc w walorach osiedla jako jednostki funkcjonalnej”35. Te i inne, dosyć zbliżone, wyniki badań nad źródłem satysfakcji mieszkańców z zamieszkiwania w osiedlach, wraz z analizowanymi przeze mnie wcześniej kłopotami z socjologiczną interpretacją społecznego sensu 33 34 Anna Turska: Samorządność osiedlowa. KiW, Warszawa 1982, str. 64 A. Turska, op.cit., str.145/146. Ilustruje to następujące zestawienie: Osiedla spółdzielcze komunalne 35 niezidentyfikowani z osiedlem 32,8 20,5 częściowo zidentyfikowani z osiedlem 46,0 49,5 zidentyfikowani z osiedlem 21,2% 30,0% Jan Turowski: Uwarunkowanie identyfikacji mieszkańców z osiedlem – na podstawie badań lubelskich; artykuł w książce: „Przemiany miejskich społeczności lokalnych w Polsce”. PWN, Warszawa 1974, str. 170/171 116 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych „osiedla więziotwórczego”, doprowadziły do zupełnie zdecydowanego, w gronach ekspertów społecznych, zanegowania koncepcji jednostki przestrzennej, której byt społeczny miałby się opierać jedynie na krzewieniu więzi społecznych, wynikających z faktu bliskości zamieszkiwania. Badania nad źródłami identyfikacji wykazały, że mieszkańcy nowych osiedli cenią sobie, przede wszystkim, standard urbanistyczny osiedla – jego wyposażenie usługowe, położenie w mieście itp. Konstatacje te nie eliminują problematyki społecznej osiedla. Wprost przeciwnie, wynikły z badań, które ujawniły – wbrew potocznej wersji teorii społeczeństwa masowego – że w osiedlach miejskich istnieje dosyć rozgałęziona sieć stosunków społecznych pomiędzy mieszkańcami. Dlatego też z tego stanu rzeczy wynikają dwa oddzielne wnioski: • Czynnikiem, na którym powinno się opierać tworzenie nowych, miejskich jednostek mieszkaniowych, nie mogą być więzi społeczne, lecz raczej inne elementy, a przede wszystkim usługi zaspokajające potrzeby mieszkańców. Wymiarowanie wielkości nowych jednostek przestrzennych trzeba przede wszystkim oprzeć na zasadzie ekonomiczności funkcjonowania dobrze dobranego zestawu usług (H. P. Bahrdt). • Osiedla mieszkaniowe stają się jednostkami społecznymi, lecz nie na zasadzie więziotwórczego, prostego i bezpośredniego oddziaływania formy przestrzennej osiedla, lecz raczej jako skutek funkcjonowania szeregu „nieprzestrzennych” elementów osiedla – placówek usług, instytucji w rodzaju samorządu spółdzielczego itp. f) Integracja społeczna Stwierdzenie, że w oparciu o funkcjonowanie szeregu osiedlowych instytucji powstają społeczne zjawiska działające w kierunku zbliżenia do siebie mieszkańców, było powodem wysunięcia, na naszym gruncie, kolejnego społecznego postulatu – celu kształtowania jednostki mieszkaniowej jako jednostki społecznej, a mianowicie wytwarzania zintegrowanej społeczności osiedlowej. „Gdy koncepcja jednostki sąsiedzkiej nie zweryfikowała się w wielu krajach – pisała na ten temat W. Malicka – zresztą tylko w jej warstwie społecznej, a nie w przestrzenno-funkcjonalnej, coraz większe nadzieje wiąże się z pozytywnym integracyjnym oddziaływaniem sposobu zorganizowania życia w osiedlu, z tworzeniem form współdziałania pomiędzy mieszkańcami, głównie poprzez instytucje czy organizacje typu samorządowego. Wagę takich organizacji i niezbędność ich wpływu na tworzenie pewnego rodzaju zmodernizowanych „społeczności lokalnych” podkreśla wielu socjologów, 117 Waldemar Siemiński a także architektów – projektantów osiedli mieszkaniowych... Współżycie społeczne w osiedlu i aktywność społeczna, prowadzące do wytworzenia się zintegrowanej społeczności, są więc celem, który winien być osiągnięty tak, jak mają być zaspokojone podstawowe potrzeby bytowe w zakresie mieszkania, usług, rekreacji”36 – pisała dalej Malicka. Głównym socjologicznym „projektantem” osiedla, jako zintegrowanej społecznie zbiorowości, był w Polsce J. Turowski. Po stwierdzeniu, że badania przeprowadzone w polskich osiedlach spółdzielczych, charakteryzujących się rozkwitem zbiorowego działania, zakwestionowały tezy o więzi sąsiedzkiej jako czynniku integracji ludności w społeczność osiedlową, Turowski zapytuje, jakie inne czynniki sprzyjają tworzeniu się w miastach nowych osiedlowych środowisk społecznie zintegrowanych37. Odpowiedź na te pytania tworzy katalog czynników integracji społeczności osiedlowej38. Do czynników tych, według Turowskiego, należą: l) Wyodrębnienie w granicach miasta rejonów urbanistycznych, tworzenie jednostek mieszkaniowych z własnym ośrodkiem podstawowych usług, co nie przekształca automatycznie zbiorowości w społeczność, ale tworzy do tego przestrzenno-materialne warunki. 2) Zależności wynikłe z „sąsiedztwa przestrzennego”, tworzące „przedmiotową” („obiektywną”) odmianę więzi społecznej, mogą pozostać „nieujawnione”, ale po ujawnieniu czy rozwinięciu w postaci rożnych form zbiorowego działania stają się przesłanką powstawania społeczności lokalnej. Niezbędnym warunkiem realizacji tej przesłanki jest działanie inicjatorów, organizatorów, przywódców opinii oraz stworzenie form organizacyjnych, odpowiadających jednostkom urbanistycznym. Na pytanie więc, w czym tkwi tajemnica tworzenia się nowych, zintegrowanych środowisk społecznych czy zbiorowości lokalnych w obrębie niektórych osiedli spółdzielczych (czy nawet tzw. komunalnych) – odpowiadamy: „jedynie w czynniku organizacji” – konkluduje Turowski39. 3) Nie docenioną dotychczas rolę odgrywają w osiedlu stosunki znajomości i formujący się nowy typ opinii publicznej. „Przebogata, a nie ingerująca w sferę prywatnego życia, siatka stosunków znajomości stwarza u mieszW. Malicka: Uwagi o społecznych problemach osiedli mieszkaniowych. „Sprawy Mieszkaniowe” 3-4/1979 37 J. Turowski: Osiedle mieszkaniowe jako podstawy struktury i organizacji społecznej miasta. „Studia Socjologiczne” 4/1967 38 J. Turowski: op.cit., str. 192-199 39 J. Turowski: Socjologiczne aspekty społeczności osiedlowej. „Studia Socjologiczne” 3/1973, str. 231 36 118 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych kańców osiedla poczucie życia wśród ludzi „swoich”, „znajomych”, „życzliwych”. Stwarza świadomość, że nie jest się osamotnionym, że tkwi się w określonym, „nie anonimowym” środowisku. W obrębie koncepcji integracji osiedlowej używa się dwu podstawowych kategorii: integracji funkcjonalnej i integracji normatywnej. Integracja funkcjonalna to zharmonizowanie instytucji, ról społecznych, stanowisk i pozycji, które zapewniają realizację funkcji danej zbiorowości. Integracja normatywna zaś to uzgodnienie i upowszechnienie określonego systemu wartości i wzorów postępowania wśród członków danego zbioru ludzi. W odniesieniu do „integracji normatywnej”, jako kategorii wyodrębniającej istotny aspekt zbiorowości osiedlowej (a zwłaszcza co do operacjonalizacji tej kategorii przy pomocy takich wskaźników, jak np. przestrzeganie normy szanowania zieleni w osiedlu lub sprzątania pomieszczeń wspólnych przez mieszkańców), wysuwane są liczne wątpliwości. „Wydaje się – pisał B. Jałowiecki – iż używanie pojęcia integracji społecznej w znaczeniu normatywnym w stosunku do osiedla mieszkaniowego w mieście jest nieuprawnione. Nad wyraz wątpliwe bowiem, aby mogły się tam wytworzyć zespoły wartości, normy i wzory zachowania, odróżniające zarówno poszczególne jednostki, jak i całą zbiorowość od innych zbiorowości”40. Odnosząc się do tych uwag Turowski ograniczył stosowanie tej kategorii jedynie do wzorów zachowań i norm z zakresu tzw. „kultury zamieszkiwania”41. Stosowanie kategorii integracji funkcjonalnej nie budzi takich zastrzeżeń. Jako najbardziej całościowa kategoria analizy, a równocześnie koncepcja-cel, „integracja osiedlowa” jest niemal niemożliwa do zastosowania w badaniach weryfikujących stopień realizacji społecznego postulatu kształtowania jednostki mieszkaniowej. Miedzy innymi z tego względu B. Jałowiecki, nie bez racji, określił jej niektóre zastosowania w „socjologii osiedlowej” jako „mitologizację pojęcia integracji”. Krytykował on „mitologizację polegającą na jednoznacznym pozytywnym wartościowaniu stanu integracji, negatywnym zaś wartościowaniu stanu dezintegracji”42, co jest sprzeczne z regułami naukowości. B. Jałowiecki: Miasto i społeczne problemy urbanizacji. SIN, PWN, Warszawa-Kraków 1972, str. 126 41 J. Turowski: Socjologiczne aspekty społeczności osiedlowej; op.cit., str. 232 42 B. Jałowiecki, op.cit., str. 125 40 119 Waldemar Siemiński Mimo tych komplikacji powstała ciekawa książka, będąca empirycznym studium sumującym koncepcje integracji osiedlowej. To książka P. Kryczki „Społeczność osiedla mieszkaniowego w wielkim mieście”, stanowiąca chyba najbardziej pełną i klarowną syntezę badań lubelskich. Jako kategoria całościowa integracja jest procesualnym odpowiednikiem rzeczowej, również całościowej, kategorii analizy więzi społecznych – społeczności lokalnej. Po zastosowaniu kilkunastu elementów obu tych kategorii do analizy badanych osiedli Kryczka stwierdził: „Generalnie rzecz biorąc można stwierdzić, że jednostki mieszkaniowe typu osiedlowego, wyodrębniane przestrzennie i funkcjonalnie w strukturze wielkiego miasta, stwarzają rzeczywiste przesłanki powstawania i rozwoju mniejszych jednostek społecznych, spełniających wiele istotnych funkcji dawnych społeczności lokalnych. Mogą więc być traktowane jako ich funkcjonalna alternatywa”43. Tym ostrożnym, nie stawiającym kropki nad „i” stwierdzeniem, poprzedzonym przedstawieniem przeze mnie całej gamy zastrzeżeń i wątpliwości zgłaszanych do więziotwórczej koncepcji osiedla mieszkaniowego, chciałbym zamknąć niniejszy artykuł. Pojęcie integracji jako niezwykle szeroka, całościowa kategoria analizy procesów społecznych, bywa używane także do wysunięcia tez daleko wybiegających poza zakres problemów osiedla mieszkaniowego. Mam tu na myśli teorię reintegracji zbiorowości terytorialnych w polskich miastach, wysuniętą przez Turowskiego44. Oparta, między innymi, na wynikach badań nad osiedlami, odnosząca się do całego powojennego odcinka dziejów Polski, ma ona charakter twierdzenia historycznego. Jako taka, rzecz oczywista, odsłania najbardziej wyraźnie swoją wartościującą naturę, polegającą na szukaniu pierwiastków społecznego ładu, współdziałania, harmonii wśród dziesiątków innych symptomów skomplikowanej rzeczywistości społecznej omawianego okresu. Socjologiczna wizja społecznego ładu i porządku na odcinku zarówno osiedla mieszkaniowego, jak i tym bardziej całego społeczeństwa powojennego, była z pewnością funkcjonalna wobec np. dążeń władzy, która zawsze chciałaby zalegitymizować swoją wersję ładu i porządku społecznego, realizowaną w kraju. Jako taka może być koncepcja osiedlowej integracji – a tym bardziej teoria reintegracji zbiorowości lokalnych, uznana za – w pewnym P. Kryczka: Społeczność osiedla mieszkaniowego w wielkim mieście. PWN, Warszawa 1981, str. 207 44 J. Turowski: Rozwój badań w zakresie socjologii wsi i miast w 25-leciu PRL, w tomie: „Socjologia wsi i miasta w Polsce”, Dziesiąta Ogólnopolska Konferencja Socjologów Wsi i Rolnictwa. Warszawa 1971, str. 39-53. 43 120 Kształtowanie więzi społecznych jako cel tworzenia osiedli mieszkaniowych sensie – „ideologiczną”. Czy znaczy to, że jest również zmitologizowaną wizją społeczeństwa? W społeczeństwie o silnym ognisku politycznym każdy niemal pogląd społeczny (i nie tylko społeczny) może być użyty przez władzę jako argument. Kategoria „ideologiczności” sama ulega w tych warunkach mitologizacji. Ten aspekt społecznego funkcjonowania socjologicznych teorii jest równie nieodłącznym elementem ich statusu, co np. poprawność logiczna twierdzeń teorii. Sądzę, że pamiętając o tym można powiedzieć, iż badacze społeczni raczej wybierają jako przedmiot swoich zainteresowań określone aspekty społecznych zjawisk, niejednokrotnie, poprzez swój wybór, je współkreując. Dopiero powstające po dłuższym okresie czasu syntezy socjologiczne w wyważony sposób umiejscawiają poszczególne teorie w panoramicznym obrazie społeczeństwa w ogóle i społeczeństwa danego okresu historycznego – w szczególności. Adres Autora: dr Waldemar Siemiński Instytut Gospodarki Przestrzennej i Mieszkalnictwa 03-728 Warszawa, ul. Targowa 45 Development of Social Bonds as a Goal for Creating Housing Estates Summary The article verifies the often propagated theses, that housing estates in cities can and should be shaped around neighborly bonds developing in a properly designed, new housing environment. The author verifies this by presenting detailed results of an entire series of sociological studies on informal bonds (including neighborly bonds) in Polish cities, conducted in the 1970s (later, unfortunately, discontinued). 121 Waldemar Siemiński 122