Uniwersytet Śląski – Instytut Filozofii Katowice, 25 maja 2009 Wielki Jubileusz Profesora Kazimierza Ślęczki Od marksizmu do feminizmu Przesympatycznemu Jubilatowi mnóstwo serdeczności przekazują postacie z Teatrzyku Filozoficznego intelektualista marksistowski Peter Piotr Skudrzyk (również odpowiedzialny za teksty) dr hab., UŚ, Instytut Socjologii, Inst. Filozofii (współpraca) intelektualista marksistowski Valdö Waldemar Czajkowski prof. dr hab., Politechnika Śląska, Katedra Stosowanych Nauk Społecznych feministka Barbara Barbara Przybylska-Czajkowska dr, Politechnika Śląska, Katedra Stosowanych Nauk Społecznych feministka Radosława Radosław Małek mgr, UŚ, Instytut Filozofii 2 3 TEATRZYK FILOZOFICZNY Piotr Skudrzyk Scenka satyryczno-naukowa pt. Marksizm Obsada: Intelektualista marksistowski Peter – Piotr Skudrzyk Intelektualista marksistowski Valdö – Waldemar Czajkowski Pokój. Na tablicy napis „Budapest 1978”. Portrety Marksa i Lukacsa. Stolik, na nim butelka Egri bikaver, dwa kieliszki do wina, dwie książki. Na scenę wchodzi dwóch intelektualistów. Peter nalewa wino i podaje kieliszek Valdömu. Peter: Egesszegere, Valdö! (Na zdrowie!) Valdö: Egesszegere, Peter! [Wypijają.] P: Jo Egri Bikaver. (Dobry Egri Bikaver.) [Przez tonację i mimikę zadowolenia wypowiedź powinna być zrozumiała dla publiczności.] V: Nadjon jo bor. (Bardzo dobre wino.) P: Madziarorsag – imperiumus Egri Bikaver [Bierze do ręki butelkę wina] esz marxi intelektualismus! [Ręką wskazuje portret Marksa.] (Węgry to potęga wina i myśli marksistowskiej.) V: Igen! (O, tak!) Marx primo intlektualist, György Lukács [Tu z dumą akcentuje i pokazuje na portret.] – sekundo! (Marks to pierwszy intelektualista, GL - drugi!) Lukacs Geschichte und Klassenbewusstsein [Potrząsa trzymaną w ręku książką.] - tercjo tomus Das Kapital. (Lukacsa Geschichte… to trzeci tom Kapitału.) [Bez zapowiedzi aktorzy przechodzą na język polski.] P: Wiesz, w Polsce pojawiła się książka [Bierze ją do ręki] Dialektyka procesu rewolucji. W sporze o „Geschichte und Klassenbewustsein” , czyli w sporze o Historię i świadomość klasową naszego Lukacsa. Książka ma bardzo słuszną okładkę. [Pokazuje ją.] V: Kto ją napisał? P: Niejaki [ostrożnie wymawia] Kaz-imierz S-leczka. V: Ci Polacy noszą dziwne imiona i nazwiska ... i w ogóle są dziwni. P: Dziwni, ale sympatyczni: Węgier Polak dwa bratanki… 4 W: Madziar, Lendziel keyt jobarat, edziyt harcol esz issa borat! (Węgier Polak dwaj dobrzy przyjaciele razem walczą i piją wino!) P: Za sojusz marksistów węgierskich i polskich! V: Ale polscy marksiści tkwią w jakiejś stagnacji: owszem, krzewią myśl Marksa, ale nie są gotowi przejść do kolejnej twórczej fazy jej rozwoju. Na razie tylko nasz Lukacs miał tyle przenikliwości i odwagi, aby poszerzyć i pogłębić myślenie Marksa. P: Oj, odwagi on miał sporo. Jego ojciec był wielkim finansistą, nawet otrzymał tytuł szlachecki od króla węgierskiego. Synuś Gyorgy kształcony na najlepszych burżuazyjnych uniwersytetach przez najsławniejszych burżuazyjnych ideologów: Simmla, Rickerta, Windelbanda, przyjaźnią obdarzony przez samego Maxa Webera. A tu pod koniec I światowej wojny kapitalistów Gyorgy przystaje do… komunistów. V: Tak. Potem upadek Węgierskiej Republiki Rad, dojście Hitlera do władzy i Lukacs znajduje schronienie w Moskwie. Tam musi okupić prawo pobytu złożeniem samokrytyki, że w Historii i świadomości klasowej nie wyzbył się burżuazyjnego utopijnego humanizmu i estetyzmu. Nie było mu łatwo w Moskwie. P: Ale nie ugiął się. W 1956 roku Lukacs przyjmuje tekę ministra kultury w rządzie Imre Nagy’a. Trudno się dziwić, że ortodoksyjny ruch komunistyczny ledwo go tolerował. Wyrzucony z partii, ponownie został przyjęty dopiero w 1967 roku, na cztery lata przed śmiercią. V: Tak, nasz Lukacs był wielki odwagą poszukiwań. Kontrowersyjny, nie we wszystkim słuszny, ale to jest koszt postawy twórczego marksisty. P: Ten Sleczka jest pierwszym z polskich marksistów, który sięgnął poważnie do naszego Lukacsa. V: Musi mieć bardzo mocne plecy… albo małe wyczucie uwarunkowań intelektualisty w realiach socjalizmu. I cóż ten Sleczka napisał o naszym wielkim Lukacsu? P: No, pisze, że „Dzieło Lukacsa było wielokrotnie wykorzystywane przez kręgi jawnie zwalczające komunizm, jak i przez marksizujące lewackie koła krytyków tak zwanego <<sowieckiego marksizmu>>. Dla partyjnej ortodoksji było symbolem rewizjonizmu. Dla krytycznego marksizmu Historia i świadomość klasowa stanowi jedno z najważniejszych pism teoretycznych. Jako perspektywa działania ruchu komunistycznego może spełniać rolę coraz bardziej ważną praktycznie.” V: No, ładnie, ładnie. Odważny marksista i zaangażowany komunista z tego Sleczki. P: Ooo, a posłuchaj tutaj: „Nie ulega wątpliwości, że Geschichte und Klassenbewusstsein jest książką piękną, porywającą, wzbudzającą entuzjazm, tak jak piękna i porywająca jest odwieczna idea faustowska.” W: Eee, nie. To jest burżuazyjne pięknoduchostwo. Marksista powinien mówić innym językiem. [Wychodzą. Koniec pierwszej części scenki.] 5 [Aktor P wpisuje nowy napis „Budapest 1981”.] P: No, to w tym roku mamy dziesiątą rocznicę śmierci Gyorgy Lukacsa. Nasza wielka konferencja będzie godnym przypomnieniem jego wielkiego dzieła. V: Trzeba na nią zaprosić tego Sleczkę. P: Już to zrobiłem. Właśnie otrzymaliśmy od niego kwestionariusz. [Wyjmuje kartkę z koperty, czyta.] Punkt „Dlaczego zainteresowałem się postacią Gyorgy Lukacsa? Co ona dla mnie znaczy?” Pisze tu tak: „Gyorgy Lukacsa ogromnie sobie cenię, ponieważ dzięki niemu zrozumiałem marksizm znacznie głębiej, niż to udawało mi się dotychczas. Przez to zrozumiałem, jakim ograniczeniom podlega marksizm, i tym samym Lukacs pomógł mi z niego wyjść.” V: Isztenem! (O, Boże!) Temu Sleczce w głowie się przewróciło. W ogóle Polakom od zeszłego roku [Pokazuje na datę 1981 na tablicy.] w głowach się poprzewracało. Odwołaj zaproszenie. 6 7 TEATRZYK FILOZOFICZNY Piotr Skudrzyk Scenka satyryczno-naukowa pt. Feminizm Obsada: Feministka Barbara – Barbara Przybylska-Czajkowska Feministka Radosława – Radosław Małek Prowadzący zapowiada: „Scenka druga: Feminizm”; zmazuje z tablicy dotychczasowy napis i w jego miejsce pisze „Polska 1999”. Wychodzi. Na scenę wchodzą dwie feministki. Barbara: Naszemu ruchowi potrzeba dobrych haseł, tak żeby babki wreszcie ruszyło. Radosława: Nie wiem, kto mnie bardziej denerwuje: ci aroganci o urodzie kozłów, czy te potulne ślicznotki, gotowe służyć tym kozłom za byle komplementy i ewentualnie dach nad głową. B [Po chwili namysłu.]: Co sądzisz o takim haśle? [Wypisuje na ta tablicy i głośno wypowiada.] „Mężczyzna to kobieta, która nie umie rodzić!” R: Świetne! Podoba mi się! Pięknie dokłada tym arogantom! Jak ja nie cierpię, jak oni nas wciąż traktują, że my czegoś nie umiemy! Barany zarozumiałe! B [Ironizując.]: Nie umiemy prowadzić samochodu, nie znamy się na komputerze, nie znamy się na piłce nożnej… R: Ani na żużlu, ani na boksie… Choć na tym ostatnim to mogłybyśmy się poznać. B [W tym czasie wyciąga z torby dzieło Jubilata Feminizm i z entuzjazmem mówi]: Wiesz, wchodzę dziś do księgarni, a tam na półce od razu przy wejściu gruba księga o feminizmie. Gruba jak gruba baba. R: Grube babki są fajne! Energiczne, wesołe i niezależne od tych kościstych zarozumialców. Jaka gruba babka napisała to dzieło o feminizmie? B: Jakaś Ślęczka. Nie znam. Ale znaczy, że to Polka. Popatrz, wreszcie jakaś polska kobieta wzięła się tak solidnie za teoretyczne fundamenty naszego ruchu. Dotychczas to głównie Amerykanki… Fajne babki, ale chciałoby się mieć swoją. R: Też nie znam tej Ślęczki. Znowu nie czytam tak dużo tych teoretycznych wymysłów. Ale te wymysły trochę przydają się w naszym praktycznym ruchu. Trzeba by kiedyś zaprosić tę Ślęczkę. 8 B [Patrząc uważnie na książkę.]: O, cholera! R: Co? B: To nie jest żadna Ślęczka. R: To jak ona się nazywa? B: Ślęczka. R: Nie rozumiem. B: Nazywa się Ślęczka, ale to nie ona. R: To ona czy nie ona w końcu? B: To on. R: Jaki on? B: On Ślęczka, Kazimierz Ślęczka. R [Po chwili przetrawienia wiadomości.]: O, cholera. B [Odsuwa od siebie książkę]: To co my z tą książką zrobimy? R: Trzeba się zastanowić. B: Poczytać można. R: Od tego w ciążę nie zajdziemy. B: W ciążę nie, ale wodę z mózgu może nam zrobić. R [Z irytacją.]: Po cholerę on to napisał?! B: Żeby nas wyśmiać… a w najlepszym razie pouczyć, co i jak mamy robić. R: Mam dość ich pouczeń! B: Wyślemy to do profesor Marii Janion. Ona już to przebada, przejrzy ten tekst do trzeciego dna. R: Na wszelki wypadek ja bym przejrzała do czwartego. B: Może poczytajmy coś tego Ślęczki, co on takiego na nas powypisywał. [Przegląda książkę.] No, na przykład: 9 „Zupełnie niewłaściwe jest podciąganie miłości lesbijskiej pod ogólniejsze jakoby zjawisko homoseksualizmu. Ze względu na opiekę nad dziećmi, sprawowaną prawie całkowicie przez matki, u dzieci obu płci występuje pierwotnie tylko jeden kierunek miłości: do kobiet. Zatem męski homoseksualizm jest odwróceniem tego kierunku, jest czymś nienaturalnym, lesbizm – kontynuacją tego kierunku. Heteroseksualność jest narzucana kobietom przez mężczyzn jedynie dzięki posiadaniu przez nich władzy.” R: Ty, on z nas lesby robi, zboczeniec jeden! B: Zaczekaj. To nie jego poglądy, tylko referuje jakąś Adrienne Rich. R: I tak nie mam do niego zaufania. B [Przerzuca parę kartek.] No, zobaczmy tutaj: „Ogromna różnica między płciami polega na tym, że kobiety mają możliwość dawania życia. Właśnie ze względu na tę pierwotną różnicę stosunek kobiet do życia jest znacznie bardziej pozytywny niż mężczyzn. Są lepiej przystosowane do zrozumienia samej istoty bytu, bo życie jest istotą bytu.” R: To brzmi bardzo filozoficznie, ale mimo to sensownie. Właściwie, tutaj pisze jak fajna kobita. Nie można mu nic zarzucić. B [Czyta następny fragment.]: „Kiedy kobiety – z tą swoją nieskrępowaną kobiecością – wejdą naprawdę w sferę decyzji, polityki, zarządzania gospodarką i kulturą, to ów szacunek do życia zaowocuje w sferze publicznej. Jest nadzieja, że wytworzone przez mężczyzn wojownicze i agresywne relacje złagodnieją. Kobiecość wyzwolona w sferze publicznej może rzeczywiście tę sferę przeobrazić.” [Komentując przeczytany tekst.] Ma facet szerokie spojrzenie. Nauczyć się szanować to, co na szacunek zasługuje – to nas może uratować. A przecież tego, co zasługuje na szacunek, jest wiele, blisko wokół nas i w nas samych. Wiesz, ten facet właściwie wydaje mi się całkiem sympatyczny. Chyba rzucę mu się na szyję! [Bierze wiązankę kwiatów, podchodzi do Jubilata i rzuca Mu się na szyję.]