Ludność miast w mln

advertisement
Poszczególne kraje i regiony we współczesnym świecie charakteryzują się
niezwykle
zróżnicowanym
poziomem
rozwoju
gospodarczego.
O
rozwoju
poszczególnych państw i regionów decyduje dziś nie liczba ludności, rozległa
powierzchnia, zasoby naturalne czy siła armii, ale sprawność ekonomiczna. We
współczesnym świecie coraz wyraźniej uwidacznia się podział na obszary
dynamicznie rozwijające się oraz pozostające w tyle strefy uboższe.
Przestrzenne zróżnicowanie pozycji ekonomicznych poszczególnych regionów
występuje niemal w każdym kraju świata. Nawet w państwach najbogatszych nie
udało się zlikwidować dysproporcji gospodarczych i społecznych.
Przepaści między regionami towarzyszy przepaść między najbogatszymi i
najbiedniejszymi krajami. Staje się ona coraz wyraźniejsza, a rozwój ludzkości
postępuje bardzo nierównomiernie. Z ponad 6,1 miliarda mieszkańców Ziemi tylko
1/5 mieszka w regionach zamożnych, tj. Europie, Ameryce Północnej, Australii i
Japonii. Według ogłoszonego pod koniec lat 90. w Nowym Jorku Programu Rozwoju
Organizacji Narodów Zjednoczonych, 3 najbogatszych mieszkańców naszego globu
posiada większy majątek niż łączny PKB 48 najuboższych państw świata. Z kolei
358 największych na świecie miliarderów dysponuje łącznie taką ilością środków
finansowych, co 2,5 mld osób, czyli niemal połowa ludności kuli ziemskiej.
Na 20% ludności zamieszkałej w krajach najbogatszych, przypada aż 86%
globalnego PKB, podczas gdy 20% ludzi z krajów najbiedniejszych ma tylko 1%
światowego dochodu. Z ogółu mieszkańców Ziemi, ok. 307 mln żyje poniżej
granicy ubóstwa i ma do dyspozycji mniej niż dolara na dzień. W minionych 30
latach ich liczba podwoiła się. Jeżeli obecne tendencje utrzymają się, to do 2015 r.
liczba ta wzrośnie do 420 mln osób. W wielu krajach świata granice unóstwa znacznie
się rozszerzyły. Szczególnie trudna jest sytuacja w 34 krajach afrykańskich (z 49
najsłabiej rozwiniętych państw świata), gdzie odsetek ludzi żyjących za mniej niż
dolara dziennie zwiększył się z 56% w drugiej połowie lat siedemdziesiątych do 65%
20 lat później.
Powyższe dane zdają się wskazywać, że coraz wyraźniej zarysowuje się wizja
świata jako planety wysp dobrobytu w morzu slamsów i nędzy. Można zatem uznać, iż
rozziew między krajami rozwiniętymi, a zacofanymi, a tym samym różnice między
ludźmi żyjącymi w dobrobycie i nędzy należą do największych problemów w skali
globalnej.
We współczesnym świecie przeważają kraje słabo rozwinięte pod względem
gospodarczym. Zajmują one ponad połowę powierzchni zamieszkanej globu
ziemskiego, a ich udział w potencjale ludnościowym świata stale rośnie. Do tej grupy
państw zalicza się 127 krajów Afryki, Azji, Ameryki Łacińskiej i Oceanii. Kraje te
zamieszkuje ok. 80% ludności świata. Państwa te charakteryzuje surowcowo –
rolniczy charakter gospodarki, niska stopa życiowa ludności, niskie kwalifikacje siły
roboczej, niewystarczające zasoby kapitałowe oraz ogromne zadłużenie. Ich udział w
światowym eksporcie dóbr i usług wynosi nieco ponad 17%, a w światowym
produkcie krajowym brutto ok. 40%, z czego 11% przypada na Chiny.
Jest to grupa bardzo liczna i silnie zróżnicowana, tak pod względem rozmiarów,
jaki i cech fizycznogeograficznych (zwłaszcza zasobności surowcowej) oraz poziomu
rozwoju gospodarczego. Najlepiej rozwinięte w tej grupie są kraje Ameryki
Łacińskiej, dysponujące bogactwami naturalnymi i atrakcyjnymi dla światowego
rynku produktami rolnymi (Argentyna, Chile, Brazylia, Meksyk, Wenezuela,
Urugwaj). Są to zarazem kraje rozwijające wybrane gałęzie przemysłu, co sprawia, że
na kraje Ameryki Łacińskiej przypada aż 9% światowego PKB. Kraje te mają zarazem
najlepsze perspektywy rozwojowe i stosunkowo wysoki PKB na jednego mieszkańca
(Argentyna 8, Brazylia 4, Chile 5, Urugwaj 5, Wenezuela i Meksyk po 3 tysiące
USD), podczas gdy w Boliwii wynosi on zaledwie 800 USD, a na Haiti tylko 300
USD.
W najgorszej sytuacji gospodarczej znajdują się natomiast kraje Afryki
Centralnej i Zachodniej zwłaszcza Sahelu, charakteryzujące się gospodarką
zdominowaną przez prymitywne rolnictwo, pozbawione przemysłu i nie eksploatujące
w zasadzie surowców. W tej grupie państw nękanych jeszcze dodatkowo
wewnętrznymi konfliktami plemiennymi, PKB na głowę wynosi ok. 200-500 USD.
Cechą charakterystyczną krajów rozwijających się jest niski poziom rozwoju
czynników produkcji, a zarazem ich niedobór (kapitału, kwalifikowanej siły roboczej,
majątku trwałego, a zwłaszcza infrastruktury), niski poziom stopy życiowej, słabo
wykształcony rynek wewnętrzny, niewielkie powiązania z gospodarką światową.
Głównym
działem
gospodarki
jest
słabo
rozwinięte
rolnictwo,
zatrudniające 70%, a niekiedy nawet więcej ludności zawodowo czynnej. Rolnictwo
krajów słabo rozwiniętych charakteryzuje dominacja produkcji roślinnej
–
monokulturo – plantacyjnej. Ze względu na dużą liczbę ludności, która uzyskuje
stosunkowo niskie dochody, wystarczające zaledwie na najskromniejszą egzystencję,
istnieje w tych państwach mały popyt na żywność. Rolnictwo ma charakter naturalny,
a własność ziemska jest na ogół rozdrobniona, co wpływa na małą wydajność pracy,
przy jednoczesnym dużym zatrudnieniu członków rodzin. Z kolei monokulturowe
uprawy powodują wyjałowienie gleb i niedostatek żywności. Dochody uzyskiwane
przez te państwa z eksportu używek i roślin przemysłowych są często niższe od
kosztów niezbędnego importu żywności.
Ilość, rodzaj i jakość produkowanej żywności mimo rozwoju cywilizacji, w
dalszym ciągu zależą w znacznym stopniu od warunków przyrodniczych. Na
przełomie XX i XXI wieku większość regionów rolniczych w krajach rozwijających
się jest zagrożona procesami erozji gleb, pustynnieniem i wyjałowieniem. Procesy te
powodują że znaczna część mieszkańców tych państw jest niedożywiona. Według
ONZ w krajach tych żyje 1,5 mld ludzi chronicznie niedożywionych, a ok. 50 mln
zagraża głód na skutek klęsk żywiołowych. Szacuje się, że co roku z głodu i braku
jedzenia umiera ok. 30 mln ludzi. Żywienie niedostateczne i głodowe dotyczy ok.
25% ludności świata, mieszkańców 30 najbiedniejszych państw Afryki, np. Kenii,
Zambii, Demokratycznej Republiki Konga, Etiopii, Angoli, Sierra Leone, niektórych
państw Azji np.: Iraku, Bangladeszu, Nepalu, Afganistanu, Ameryki Łacińskiej – Peru
i Haiti. W grupie państw najbiedniejszych istnieją takie, w których spożycie dobowe
jest niższe 2 tysiące kilo kalorii, a spożycie białka nie przekracza 5 gram na dobę np.:
w Mozambiku, Bangladeszu, Ruandzie, Malawi, Afganistanie.
Zjawisko niedożywienia i głodu dotyka olbrzymiej grupy mieszkańców krajów
najbiedniejszych, pomimo że od 1950 roku wielkość produkcji zbóż stanowiących
podstawę wyżywienia wyprzedza przyrost liczby ludności świata. Powiększyła się
także produkcja roślin bulwiastych oraz owoców, warzyw i buraka cukrowego.
Potrzeby żywnościowe świata są obecnie pokrywane z mała nadwyżką, a
produkcja żywności jest większa niż kiedykolwiek w dziejach człowieka.
Według FAO przyczynami niedożywienia i głodu ludności są: klęski
żywiołowe i niewłaściwa polityka rolno – spożywcza, w tym nieustabilizowane ceny
na żywność, brak programu pomocy naukowo technicznej państwom słabo
rozwiniętym gospodarczo i zacofanie społeczno gospodarcze ludności wsi. Ponadto
stwierdzono, że problem niedożywienia jest związany z brakiem w wielu regionach
nowoczesnego rolnictwa z powodu niedostatku kapitału na jego rozwój, a także zbyt
małymi nakładami kapitałowymi na badania naukowe i technologiczne w celu
pozyskiwania nowych odmian roślin i zwierząt.
Dzięki wprowadzeniu do upraw nowych odmian pszenicy i ryżu Meksyk, Indie,
Bangladesz i Filipiny mogły zmniejszyć niedobór zbóż. Zapoczątkowało to „zieloną
rewolucję”. Polegała ona na upowszechnianiu na świecie upraw wysokoplennych
odmian pszenicy, a następnie ryżu. Z uprawą tych roślin wiąże się jednak duże zużycie
nawozów chemicznych, które są drogie i wielu rolników nie stać na ich zakup.
Rolnicy bogaci, których stać było na zakup nasion i nawozów sztucznych, stali się
jeszcze bogatsi. Sukces „zielonej rewolucji” z jednej strony spowodował znaczny
wzrost produkcji pszenicy i ryżu, ale z drugiej pogorszył jeszcze położenie biednych
rolników. Zielona rewolucja zmniejszyła, ale nie wyeliminowała niedoboru żywności
w państwach słabo rozwiniętych gospodarczo. ONZ widzi rozwiązanie problemu
niedożywienia ludności świata w rozwoju społeczno – gospodarczym wsi.
W krajach rozwijających się posiadających surowce silną gałęzią jest
pracujące na eksport górnictwo. Jest ono szczególnie ważne w państwach
dysponujących zasobami ropy naftowej i eksportujących ją (rejon zatoki perskiej,
Indonezja, Libia, Nigeria, Wenezuela, Meksyk). Dzięki utrzymującemu się dużemu
popytowi na ten surowiec kraje te osiągają znaczne wpływy dewizowe z eksportu.
Pozwala to na realizację różnych programów rozwojowych i import artykułów
konsumpcyjnych. Dochody te nie stały się jednak w zasadzie podstawą rozwoju
własnego przemysłu i są raczej przeznaczane na konsumpcję, zbrojenia i
inwestycje zagraniczne (zwłaszcza w Europie zachodniej i Stanach Zjednoczonych),
niż na własny rozwój gospodarczy.
Przemysł przetwórczy najsłabiej rozwinięty jest w Afryce, a zwłaszcza w
tych państwach, które przez setki lat były koloniami państw europejskich, źródłem
surowców i taniej siły roboczej. Dopiero po uzyskaniu w latach 60-tych
niepodległości, uniezależniając się politycznie od swych dawnych kolonizatorów,
zaczęły rozwijać przemysł przetwórczy, a często budować go od podstaw. Zachowanie
związków z państwami europejskimi pomogło im w rozwoju przemysłu, w
przygotowaniu kadr i wykorzystaniu miejscowych zasobów naturalnych, np.: ropy
naftowej i gazu ziemnego w leżących na północy Afryki państwach arabskich. W
Afryce największą i liczącą się w świecie koncentrację okręgów i ośrodków
przemysłowych ma Republika Południowej Afryki. Wydobywa się tam węgiel
kamienny, diamenty, złoto, platynę, rudy uranu i miedzi.
Państwa Ameryki Łacińskiej zaliczano jeszcze 15 lat temu do państw słabo
rozwiniętych
gospodarczo,
o
przestarzałej
strukturze
przemysłowej,
nie
odgrywających większej roli na międzynarodowych rynkach. Najszybszy i największy
rozwój gospodarki rynkowej nastąpił w Chile. Państwa Ameryki Łacińskiej wykazują
tendencję do integracji w skali kontynentu. Dzięki stopniowemu znoszeniu barier
celnych opóźniających przepływ kapitału rosną w tym regionie międzypaństwowe
obroty handlowe oraz powstają przedsiębiorstwa z udziałem firm zagranicznych. W
regionie działa ugrupowanie państw MERCOSUR, zrzeszające Brazylię, Paragwaj,
Argentynę, Urugwaj i stowarzyszone z nimi Boliwię i Chile. Najważniejszym
osiągnięciem tej integracji oprócz wymiany kapitału, stała się modernizacja przemysłu
dostosowująca go do wymagań międzynarodowej konkurencji w zakresie jakości
produktów i wydajności pracy.
Jednak w większości krajów rozwijających się przemysł przetwórczy jest
słabo rozwinięty i sprowadza się głownie do zakładów spożywczych, metalowych,
włókienniczych i dziewiarskich pracujących w zasadzie jedynie na potrzeby
krajowe. Ostatnio w niektórych krajach powstają zakłady przemysłu chemicznego i
metalurgii nieżelaznej, stosującej tzw. „brudne technologie”, które ze względu na
liberalne wymogi ochrony środowiska i tanią siłę roboczą bardziej opłaca się
lokalizować w krajach rozwijających się niż w rozwiniętych.
Surowcowo rolniczy charakter krajów słabo gospodarczo rozwiniętych
sprawia, że na ogół ich gospodarka jest monokulturowa, a więc opiera się na produkcji
i eksporcie jednego lub tylko kilku produktów. Taka jednostronność powoduje, że
wszelkie środki przeznaczone na rozwój są kierowane do tej gałęzi, a gospodarka jest
silnie uzależniona od popytu na dany towar na rynkach światowych, dyktatu
zmonopolizowanego rynku zbytu, a w przypadku płodów rolnych także od anomalii
pogodowych i jałowienia jednostronnie użytkowanych gleb. Przy dużej konkurencji na
rynkach światowych i utrzymywaniu się niskich cen na surowce i produkty rolne,
eksportowane przez kraje rozwijające się, a wzroście cen na artykuły konsumpcyjne i
dobra inwestycyjne importowane przez te kraje ich szanse rozwojowe są znikome,
zwłaszcza że są one zacofane technologicznie i cierpią na niedorozwój infrastruktury,
tj. dróg, łączy telekomunikacyjnych czy sieci elektroenergetycznej. Dla przykładu
podam, że sieć kolejowa w Polsce jest dłuższa od kilometrażu dróg żelaznych całego
kontynentu afrykańskiego.
Skromny
i
ciągle
malejący
jest
udział
Afryki
w
przepływie
kapitałów.Kontynent ten znajduje się na końcu listy adresatów inwestycji
zagranicznych. Bezpośrednią tego konsekwencją – obok braku bezpieczeństwa – jest
ogromne zacofanie afrykańskiej gospodarki i niska wydajność pracy w większości
krajów Czarnego Kontynentu. Omijana przez inwestorów zagranicznych Afryka
została zepchnięta
na margines życia społecznego i wyłączona z obiegu
nowoczesnych technologii i metod zarządzania, typowych dla firm z krajów
wysoko rozwiniętych gospodarczo.
Ubóstwo państw afrykańskich potęgują jeszcze przeżarte korupcją rządy,
które nie tylko uniemożliwiają tworzenie bogactwa, ale i okradają społeczności
lokalne z nagromadzonych dóbr. Poważnym hamulcem rozwoju gospodarczego
krajów „biednego Południa” jest ogromne zadłużenie zagraniczne. W krajach tych
zadłużenie waha się od 1 do 2 tys. USD na głowę mieszkańca, co przy małych zyskach
z handlu zagranicznego lub zupełnym ich braku, jest wielkością
praktycznie
niemożliwa do spłacenia. Dłużnicy z trudem spłacają odsetki, a często okazują się
zupełnie niewyplacalni, co ogranicza ich dalsze możliwości rozwojowe.
W szczególnie trudnej sytuacji znajdują się kraje pozbawione surowców i
zmuszone importować paliwa. Czterdzieści sześć najsłabiej rozwiniętych krajów
świata wytwarza zaledwie 1,7% światowego PKB i ma 0,5% udziału w światowym
eksporcie dóbr i usług.
Mamy jednak na świecie grupę państw bardzo dynamicznie rozwijających
się. Sukces Japonii stał się impulsem do powstania w Azji Południowo – Wschodniej i
Wschodniej grupy krajów nowo uprzemysłowionych. W latach 60-tych XX wieku
na drogę przyśpieszonego rozwoju gospodarczego wkroczyły Hongkong, Singapur,
Korea Południowa i Tajwan – nazywane „tygrysami azjatyckimi” pierwszej
generacji. Kraje te odziedziczyły rozbudowaną infrastrukturę – Hongkong i Singapur
po ponad stu latach panowania brytyjskiego, natomiast Kora Południowa i Tajwan po
kilku dziesięcioleciach rządów japońskich. W rozwoju przemysłu Hongkong i
Singapur – wielkie porty morskie – w których gospodarce ogromną rolę odgrywa
reeksport – wykorzystały atut otwarcia na świat, dzięki czemu stały się ważnymi
ośrodkami międzynarodowego handlu i finansów, natomiast Korea Południowa i
Tajwan które uzyskały odrębność państwową w okresie tzw. zimnej wojny,
skorzystały z pomocy gospodarczej Stanów Zjednoczonych. Przeprowadzone w obu
krajach reformy agrarne przyczyniły się do powstania klasy średniej i rozwoju
przemysłu w wyniku ulokowania w nim odszkodowań otrzymanych przez byłych
właścicieli ziemskich.
Do umocnienia pozycji nowo uprzemysłowionych krajów azjatyckich w
gospodarce światowej przyczynił się proces przemieszczania przemysłu z krajów
wysoko rozwiniętych gospodarczo do krajów rozwijających się. Decydujący wpływ na
to miały różnice w kosztach produkcji, zwłaszcza w kosztach siły roboczej, słabo
zorganizowanej w związkach zawodowych i słabo wyposażonej w uprawnienia
socjalne. W rezultacie płace w przemyśle przetwórczym w krajach rozwijających się
stanowiły wówczas 10%, a niekiedy nawet 5% płac w analogicznym przemyśle krajów
wysoko rozwiniętych gospodarczo.
Nowo uprzemysłowiono kraje azjatyckie, oprócz niskich kosztów siły
roboczej, charakteryzowała umiejętna adaptacja cech osobowych ludności
ukształtowanych przez „kulturę ryżową” w powiązaniu z tradycją konfucjańską
(pracowitość, dokładność, cierpliwość, posłuszeństwo, zdolności manualne, dążenie
do samodzielności w prowadzeniu działalności gospodarczej, ambicje kształcenia się i
podnoszenia kwalifikacji). Stała się ona istotnym czynnikiem pozainwestycyjnego i
pozatechnologicznego wzrostu produkcji przemysłowej, zarówno w pracochłonnych
gałęziach tradycyjnych (np.: produkcja odzieży), jak i w przemyśle zaawansowanych
technologii (np.: produkcja półprzewodników).
O rosnącej roli regionu Azji Południowo – Wschodniej i Wschodniej we
współczesnej gospodarce światowej w coraz większym stopniu decydują Chiny.
Ożywienie gospodarki chińskiej zapoczątkowały reformy w drugiej połowie lat XX
wieku. Istotnym ich elementem było utworzenie pięciu specjalnych stref
ekonomicznych, w których stworzono korzystne warunki dla inwestycji kapitału
zagranicznego, wprowadzono zasady gospodarki wolnorynkowej, a władzom
lokalnym przyznano dużą samodzielność w podejmowaniu decyzji gospodarczych.
Oprócz nich na terenie Chin utworzono jeszcze kilka rodzajów obszarów
uprzywilejowanych dla inwestorów zagranicznych min. miasta otwarte np.: Szanghaj,
strefę rozwoju ekonomicznego i technologicznego i inne. Łącznie obszary
uprzywilejowane zajmują 14% powierzchni Chin. Ich dodatkowym atutem są niskie
koszty pracy. Średnio wykwalifikowany pracownik zatrudniony w przemyśle
przetwórczym zarabia niecałe cztery dolary dziennie. W Chinach swoje filie utworzyły
największe
korporacje
świata
(energetyka,
telekomunikacja
i
przemysł
motoryzacyjny). W latach 1991-2001 wartość produkcji przemysłowej Chin
zwiększyła się ze 116 mld do 373 mld dolarów, a wartość eksportu z 62 mld do 266
mld dolarów. W 2000 roku, spośród wyrobów pracochłonnych, co trzecia walizka lub
torba, co czwarta zabawka oraz co ósma para butów lub ubranie sprzedawana na rynku
światowym pochodziła z Chin. Równocześnie w latach dziewięćdziesiątych XX wieku
zwiększył się udział Chin w światowym eksporcie produktów zaawansowanych
technologicznie, min. komputerów (z 0,37 do 3,24%) i urządzeń telekomunikacyjnych
(z 1,92 do 4,02%).
Nadal jednym z najważniejszych problemów gospodarczych Chin jest
opóźnienie reformy z sektora państwowych przedsiębiorstw przemysłowych,
poważnie obciążonych majątkiem socjalnym (szkoły, mieszkania, ośrodki zdrowia),
spośród których aż 70% charakteryzuje utrata rentowności i znaczna uciążliwość dla
środowiska. Opóźnienie to jest spowodowane głównie obawą przed gwałtownym
wzrostem stopy bezrobocia, przy słabo rozwiniętym systemie opieki społecznej.
Pod koniec XX wieku do rosnącego znaczenia rynku azjatyckiego dla
gospodarki światowej przyczyniły się Indie, dysponujące (podobnie jak Chiny)
ogromnym rynkiem zbytu. Ożywienie gospodarki Indii zapoczątkowały reformy w
1991 roku, umożliwiające min. napływ kapitału zagranicznego. Istotną rolę odgrywa
również liczna i władająca językiem angielskim kadra techniczna. Symbolem zmian
stało się Bangaluru, stolica stanu Karnataka. Dzięki skupieniu wysoko kwalifikowanej
kadry inżynierów – informatyków, których liczbę ocienia się na 150 tysięcy,
współpracującej z największymi światowymi firmami informatycznymi (IBM, Intel,
Teras
Instruments,
Microsoft)
stało
się
ważnym
ośrodkiem
przemysłu
zaawansowanych technologii. Wysokie kwalifikacje pracowników i niskie koszty
pracy powodują, że coraz więcej tutejszych przedsiębiorstw świadczy usługi
(finansowe, konsultingowe, projektowe, biurowe) dla dużych firm – głownie ze
Stanów Zjednoczonych.
W 2002 roku wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Indiach
przekroczyła zaledwie 26 mld dolarów. Większe zaangażowania inwestorów
zagranicznych, w tym Hindusów mieszkających poza granicami kraju, zwłaszcza w
RPA, ograniczają nadal głęboko zakorzenione w znacznej części społeczeństwa
poglądy Mahatmy Gandhiego (indyjskiego moralisty i polityka, duchowego
przywódcy), zgodnie z którymi gospodarka powinna opierać się wyłącznie na
rodzimej przedsiębiorczości.
Osiągnięcia te nie zmieniają faktu, że omawiane kraje mają nadal poważne
problemy gospodarcze. Wyrażają się one w silnym wewnętrznym zróżnicowaniu
ekonomicznym poszczególnych regionów i grup społecznych, relatywnie niskiej
stopie życiowej, małej stabilności wzrostu gospodarczego.
Ogromnym problemem najbiedniejszych krajów świata jest eksplozja
demograficzna występująca od drugiej połowy XX wieku. Proces gwałtownego
wzrostu populacji występuje przede wszystkim w państwach Afryki 27% , Bliskiego
Wschodu i Południowej Azji 16% , Ameryki Łacińskiej 18% , podczas gdy średni
przyrost naturalny na świecie wynosił w 2004 roku 13,2% . Eksplozja demograficzna
występuje w wielu krajach Afryki (np.: Nigeria, Sudan, Uganda, Zambia) w
niektórych krajach Ameryki Łacińskiej (np.: Meksyk, Haiti, Gwatemala, Boliwia,
Paragwaj) oraz w Azji. W tym ostatnim przypadku na uwagę zasługują przede
wszystkim mułzumańskie kraje Zatoki Perskiej, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie,
Katar, Oman w których utrzymująca się wyoka stopa urodzeń związana jest z
wyznawaną tam religią.
Kraje w których występuje zjawisko eksplozji demograficznej, charakteryzują
się z jednej strony bardzo wysoką stopą urodzeń żywych (30-40 urodzeń żywych na
1000 mieszkańców), z drugiej zaś – spadkiem stopy zgonów, zwłaszcza noworodków,
w wyniku wzrostu opieki zdrowotnej i poprawy higieny (stopa zgonów noworodków
jest i tak dużo wyższa niż w krajach wysoko rozwiniętych, w krajach biednych
występuje ok. 50-100 zgonów noworodków na 1000 urodzeń, zaś w krajach zachodnio
europejskich – poniżej 10). Nie bez znaczenia dla spadku stopy zgonów jest
zmniejszenie zachorowalności na wiele chorób tropikalnych i wydłużenie średniej
długości życia ( w latach 1950-98 średnia długość życia mężczyzn wzrosła w
Ugandzie z 38,5 do 41,8 lat; w Egipcie z 41,2 do 60,1 lat; a w Ghanie z 40,4 do 54,8
lat). W konsekwencji różnica pomiędzy liczbą urodzeń żywych, a liczbą zgonów jest
bardzo duża.
Na tak wysoki przyrost naturalny wpływa wiele różnych czynników. W
krajach rozwijających się znaczny procentowy udział mają ludzie młodzi,
podejmujący decyzje o założeniu rodziny.Przy niskim poziomie wykształcenia
ludności, a zwłaszcza kobiet, trudno tam mówić o planowaniu rodziny i stosowaniu
sprzyjających temu środków. W konsekwencji w krajach w których występuje
zjawisko eksplozji demograficznej, kobiety odznaczają się wysoką płodnością. W
krajach takich jak: Etiopia, Rwanda, Uganda, Niger, współczynnik ten kształtuje się na
poziomie od 6 do 7 urodzeń żywych na jedną kobietę w wieku rozrodczym. Nie bez
wpływu na tak znaczną liczbę potomstwa ma panujący model rodziny. Kształtuje go
między innymi religia, kultura, czy wreszcie środowisko zamieszkania. Z reguły w
krajach o niskim poziomie urbanizacji występuje wyższy przyrost naturalny ludności.
Na terenach wiejskich częściej niż w miastach spotykamy rodziny wielodzietne.
Osoby osiadłe na terenach wiejskich odznaczają się także niższym poziomem
wykształcenia niż osoby zamieszkałe w miastach, a kobiety rzadziej podejmują prace
zarobkową. Niska aktywnośc zawodowa kobiet wynika nie tylko z braku miejsc pracy,
ale także z licznego potomstwa, znacznie utrudniającego podjęcie pracy zawodowej.
W miastach kobietom łatwiej zdobyć jest wyksztłcenie, a także znaleźć pracę, częściej
też spotykamy się z planowaniem wielkości rodziny. W konsekwencji w miastach
notuje się niższy przyrost naturalny niż na terenach wiejskich.
Niektóre kraje w których występuje bądź w niedalekiej przeszłości
występował duży przyrost naturalny i eksplozja demograficzna, próbują
prowadzić politykę mającą na celu ograniczenie liczby urodzeń. Ze względu na
niski poziom rozwoju społeczno gospodarczego, a zwłaszcza rozpowrzechniony
anlfabetyzm (w większym stopniu wśród kobiet), nie zawsze przynosi ona pozytywne
efekty. Krajem, który najskuteczniej prowadzi tę politykę są Chiny – liczba urodzeń
żywych przypadająca na jedną kobietę w wieku rozrodczym wynosiła tam w 1998
roku 1,8 (dla porównania w USA wskaźnik ten kształtuje się na poziomie 2, a w
Wielkiej Brytanii 1,7), lecz metody walki są przedmiotem częstej krytyki (np.
obdarowywanie osób, które oddały się sterylizacji dobrami domowego użytku,
wysokie obciążenia finansowe z tytułu każdego kolejnego dziecka itp.). Mniej
drastyczną politykę, polegającą przede wszystkim na rozpowrzechnianiu środków
antykoncepcyjnych, prowadzą też i inne kraje rozwijające się. Jej skuteczność nie jest
tak duża, ale np.; w latach 1975-98 liczba dzieci przypadająca na jedną kobietę w
wieku rozrodczym w Bangladeszu spadła z 7 do 3,3.
Wysoki
przyrost
naturalny
powoduje
konsekwencje
o
charakterze
demograficznym, społecznym, gospodarczym oraz ekonomicznym. W krajach w
których jest duża stopa urodzeń żywych, mamy do czynienie z młodą strukturą wieku
ludności – bardzo duży jest udział osób w wieku przedprodukcyjnym (ok. 45-50%), a
bardzo mały osób starych. Bez zmiany modelu rodziny oznacza to nadal wysoki
przyrost naturalny. Duża liczba porodów i poronień w połączeniu z nie najlepszymi
warunkami życia wpływają na wyższą niż w krajach o niskim przyroście naturalnym
umieralność kobiet. W rezultacie w wielu krajach o wysokim przyroście naturalnym
wskażnik feminizacji wynosi poniżej 100.
W krajach o bardzo wysokim przyroście naturalnym niejednokrotnie
tempo wzrostu produkcji żywności nie nadąża za tempem wzrostu liczby
ludności. Dla wielu mieszkańców tych krajów oznacza to głód, niedożywienie, a
często również pozyskiwanie wody pitnej. Tej ogromnej presji demograficznej
towarzyszy nasilające się zjawisko erozji gleb. Jest ono min. wynikiem rezygnacji z
płodozmianu, budowania pośpiesznie i niewłaściewie tarasów na terenach górskich,
wycinania lasów. Niewłaściwa gospodarka rolna, wynikająca z presji demograficznej i
niskiego poziomu społeczno-gospodarczego powoduje także zjawisko pustynnienia.
Wysuszone, wyniszczone pola są przyczyna głodu w Afryce. Rocznie w tej części
świata ginie ok. 1 mld ha ziemi (w Azji 1,4 mld ha).
Przed krajami o wysokim poziomie przyrostu naturalnego stoją do rozwiązania
problemy nie tylko o charakterze żywnościowym. Duży odsetek w strukturze
demograficznej dzieci i młodzieży oznacza potrzebę budowy nowych szkół. Nie jest to
zadanie łatwe do wykonania, zwłaszcza w krajach o niskim poziomie rozwoju
gospodarczego. Stąd też często spotykaną w tych krajach istotną barierą rozwoju jest
duży analfabetyzm. W krajach tych brakuje nie tylko szkół ale także nowych miejsc
pracy dla stale powiększającej się grupy osób w wieku produkcjyjnym. Brak jest
środków finansowych na rozbudowę infrastruktury technicznej, która jest jednym z
warunków rozwoju pozarolniczych działów gospodarki oraz tworzenia nowych miejsc
pracy. Głód, brak pracy i bieda często prowadzą do podejmowania pracy przez dzieci,
patologii społecznych, a nawet wojen. Wiele osób zmuszonych jest migrować w
poszukiwaniu nowych źródeł utrzymania. W konsekwencji nasilają się ruchy
migracyjne ze wsi do miast. Część osób opuszcza granice kraju nie jednokrotnie w
sposób nielegalny płacąc za to zdrowiem, a nawet życiem.
Trudna i niestabilna sytuacja w krjach rozwijających się powoduje że
wykształceni pracownicy opuszczają te tereny i przenoszą się do bardziej
rozwiniętych i stabilnych państw. Warto podkreślić, iż w ostatniej dekadzie XX
wieku kraje rozwijające się opuściło ok. 1/3 profesjonalistów z zakresu badań i
rozwoju, by pracować w krajach wysoko rozwiniętych. Tylko do USA wyjechało w
tym czasie ok. 650 tysięcy profesjonalistów. W amerykańskim przemyśle IT imigranci
stanowią obecnie aż 20% wszystkich zatrunionych.
Emigracja ludzi wykształconych z najbardziej zacofanych obszarów świata
pozbawia je szans na szybszy rozwój. W efekcie regiony te nie mogą oprzeć się
chorobom i załamaniu ekonomicznemu. Np. w okresie, gdy Afryka przechodzi kryzys
spowodowany groźnymi chorobami, tysiące afrykańskich lekarzy, poszukując
przyzwoitego poziomu życia emigruje do USA, Europy Zachodniej i na Bliski
Wschód. Sytuacja taka sprzyja zaostrzeniu afrykańskiego kryzysu. Pogrążona w
ekonomicznej zapaści Afryka jest obecnie głównym hamulcem na drodze do postępu
dla całej ludzkości.
Szybkie tempo urbanizacji krajów Afryki stanowi stale rosnący problem, coraz
trudniej bowiem pokonywać liczne progi rozwoju. Koszty zaopatrzenia w wodę,
żywność i energię, a także odprowadzania zanieczyszczeń wzrastają, a pokrycie
związanych z tym wydatków na ogół przekracza możliwości finansowe władz.
Znaczna część mieszkańców wielkich miast afrykańskich – Lagos, Kinszasy, Nairobi,
Addis Abeby i wielu innych – pozbawiona jest dostępu do bieżącej wody i urządzeń
sanitarnych, a nieczystości odprowadza się wprost na ulicę. Afrykańskie miasta toną w
ściekach i odpadkach.
Warunki sanitarne bywają często przyczyną chorób skóry, a nierzadko są
odpowiedzialne za wybuchy epidemii chorób zakaźnych. Podobnie wygląda
zanieczyszczenie powietrza. Około 60% mieszkańców Kairu cierpi na choroby układu
oddechowego. Kolejnym problemem miast – gigantów jest zaopatrzenie w wodę.
Naturalnie zasoby wody są w wielu miejscach na wyczerpaniu (bądź już uległy
wyczerpaniu), co zmusza do doprowadzenia jej z coraz bardziej odległych miejsc.
Następny
problem
dotyczy
zaspokojenia
potrzeb
energetycznych.
Struktura
uzyskiwania i wykorzystywania energii zależy od poziomu rozwoju kraju. W miastach
Afryki znaczna część energii zużywana jest na przyrządzanie żywności, a głównym jej
źródłem jest drewno opałowe. Rozrost miast doprowadził, zwłaszcza w ostatnich
dziesięcioleciach, do przetrzebienia większości lasów w pobliżu dużych, a nawet
średnich miast. W chwili obecnej wokół Niamej (Niger) czy Wagadugu (Burkina
Faso) w promieniu co najmniej 70 km nie ma nawet skrawka lasu. W miarę
„oddalania” się źródeł drewna, trudniejsze staje się jego pozyskanie, wydłuża się
transport, co wpływa na dalszy wzrost cen. Z kolei sam transport potrzebuje źródeł
energii, której koszty z trudem udaje się pokryć ubogiej ludności.
Szybki wzrost kosztów utrzymania może już wkrótce okazać się dla wielu miast
nie do pokonania i stać się hamulcem ich rozwoju. Wielkie miasta są zatłoczone,
rozrastają się dzielnice nędzy, zwiększa się liczba bezrobotnych. Szerzą się przy tym
zjawiska patologii społecznej. Lagos uważane jest za jedno z najniebezpieczniejszych
miast świata. Kradzieże i napady z bronią w ręku zdarzają się tam często w biały dzień
i to nawet na najruchliwszych ulicach.
Udział liczby mieszkańców slumsów w zaludnieniu miast w 2001 r.
Region
Ludność miast w mln
Mieszkańcy slumsów w %
ludności miejskiej
Afryka Czarna
Azja Płd.
230
460
71,9
58,8
Azja Wschodnia
Azja Płd.-Zach.
Ameryka Łacińska
Afryka Płn.
Azja Płd.-Wsch.
Oceania
Europa
Inne
530
120
400
80
200
1
530
370
46,4
33,1
31,9
28,2
28
24,1
6,2
5,7
Źródło: raport ONZ 2001 rok.
Rozwój miast w krajach wysoko rozwiniętych jest następstwem rozwoju
gospodarki całego kraju i ewolucji systemów osadniczych. W większości państw
Afryki jest on raczej rezultatem upadku gospodarki na wsi, przy czym jest to rozwój
jednego lub najwyżej kilku wybranych ośrodków kosztem reszty kraju. Rządy państw
słabo rozwiniętych na ogół promują rozwój wielkich miast (w tych krajach są to z
reguły stolice, gdyż to właśnie te duże ośrodki miejskie stanowią ogniwa spajające
gospodarkę narodową z gospodarką światową). Część ludności podnosi swój status
materialny i społeczny czerpiąc zyski z kontroli wymiany miedzy wsią, a miastem
oraz między krajem, a zagranicą. Toteż kontrasty społeczne są w wielkich miastach
szczególnie widoczne. Centra wielkich stolic afrykańskich przypominają bardziej
Tokio i Nowy Jork niż własne przedmieścia. Jednak nawet miejskie slumsy na ogół
zapewniają lepszy standard życia niż przeludniona, często pozbawiona jakichkolwiek
inwestycji państwowych wieś. W krajach, w których 70-80% ludności mieszka na
wsi, wieś otrzymuje z reguły nie więcej niż 20% środków budżetowych. Miasta
zapewniają znacznie łatwiejszy dostęp do opieki zdrowotnej, do oświaty oraz wielu
innych dóbr i usług.
Niedobory żywności w miastach pokrywane są z importu, a środki finansowe
trafiają za grnicę. Gdyby zainwestowano je w rolnictwo, uzyskano by własną żywność
i nowe miejsca pracy. Polepszyłyby się warunki życia na wsi, co wpłynełoby z kolei
na zmniejszenie napływu ludności do miast. Tymczasem polityka finansowa państw,
głównie w postaci dotacji, powoduje zaniżanie cen importowanej żywności, czyniąc
własne towary mniej konkurencyjnymi. Dodatkowo ogranicza to miejsca pracy na wsi,
zniechęcając kapitał prywatny do inwestowania w rolnictwo.
Dotkliwa i upokarzająca nędza jednych w konfrontacji z luksusem innych
prowadzić może nie tylko do desperacji, ale i niekontrolowanego odruchu masowego
protestu i buntu przeciw dominacji globalnego kapitału. Nastroje takie wykorzystać
mogą nieodpowiedzialni demagodzy do podsycania nienawiści wobec wszystkiego, co
utożsamiane jest z dostatnim stylem życia i sprzeciwu wobec istniejącego rozdziału
światowych bogactw.
Bieda i beznadziejność są pożywką dla terroryzmu i fundamentalizmu. Nie
oznacza to oczywiście, że terroryzm jest jedynie wynikiem biedy i różnic w poziomie
rozwoju gospodarczego i społecznego. Źródło terroru tkwi również w kuturze, religii i
sprzeciwie wobec postępu. Uwagę zwraca zwłaszcza fundamentalizm islamski,
deklarujący powrót do korzeni wiary i walki z niewiernymi.
Jeżeli zatem nie doporowadzi się do złagodzenia dysproporcji gospodarczych i
społecznych oraz nie dojdzie do uporania się z problemami z których wyrasta
terroryzm, to sytuacja może się wykmnąć spod kontroli, a wówczas bezpieczeństwo
świata
może
zostać
zagrożony.
Niewykluczona
jest
możliwość
ataków
terrorystycznych na państwa bogate.
Dlatego konieczne jest rozwijanie dialogu pomiędzy bogatymi, a biednymi
regionami. Trzeba uważnie słuchać i wnikliwie analizować głosy ubogich tego świata.
W działaniach na rzecz likwidacji biedy, łagodzenia dysproporcji gospodarczych i
umacniania pokoju skorzystać należy z doświadczeń europejskich. Wskazują one
wyraźnie, że dla pokoju, stabilizacji i gospodarczego dobrobytu Plan Marshalla zrobił
więcej niż jakikolwiek traktat, wojsko czy istnienie broni nuklearnej.
Optymistycznym akcentem niech będą dane opublikowane w kwietniu 2004
roku w raporcie Banku Światowego o stanie świata. Biednych jest mniej, a to
głównie za sprawą wzrostu gospodarczego w Chinach i Indiach. W krajach tych
liczba osób najbiedniejszych znacznie się zmniejszyła.
Download