Dobre Słowo 25.06.2012 r. Czas na wyjaśnienia Duchu Święty, tylko Ty masz moc otwierać nasze serca na wolę Ojca. Prosimy Cię, abyś skutecznie dotknął nas w tej godzinie przez Jezusa, który mówi, że Jego pokarmem jest pełnić wolę Ojca. Jezus jest jedynym Zbawicielem, jedynym Panem każdej ludzkiej sytuacji. Przychodzą takie chwile w relacjach międzyludzkich, że coś nabrzmiewa, że czujemy, że coś trzeba przeciąć. Są to chwile, w których, prawie jak belka, coś nas przygniotło, coś niedopowiedzianego, niewyjaśnionego. Przez jakiś czas żyło w nas, odkładaliśmy to, a później w nas pękło. Niektóre małżeństwa przeprowadzają systematyczne dialogi małżeńskie, umawiają się na konkretny dzień, wyjaśniają sobie pewne rzeczy. Jedno z młodych małżeństw mówiło mi ostatnio, że nie potrzebują co miesiąc robić takich dialogów, bo jak coś się dzieje, to mówią na bieżąco. – Jak hukniemy, to hukniemy, jak się otworzymy, to się otworzymy. W relacji z Panem Bogiem jest podobnie. Przychodzi taki moment, kiedy miara zła osiąga już pewien pułap, którego nie może przekroczyć. Papież Jan Paweł II mówi, że jest miara wyznaczona złu. Wtedy następuje interwencja samego Pana Boga. Ta miara zła to nasze grzechy, zaniedbania, lekceważenia Bożych natchnień, często małych, drobnych, jak drzazga, to cierpienia odbierające nam często rozum. Psalmista mówi: Byłem jak muł i koń bez rozumu, kiedy cierpienie mnie dopadło. Także sytuacje zadanych nam zranień, czy grzechów, w które ktoś nas wprowadził, są jedną wielką blokadą przygniatającą nas, jak belka. Kiedy nas przygniata, wtedy spojrzenie na świat staje się straszliwie ubogie. Wiele rzeczy upraszczamy innym, wyrządzamy krzywdę. Uderzony belką sam rani. Zraniony – rani. Przychodzi taki moment, że nie da się dalej funkcjonować, jeśli się tego nie przerwie, nie wyjaśni. To są takie momenty prób. Słyszymy dzisiaj w Drugiej Księdze Królewskiej, że Izrael jest w takim momencie próby. Autor natchniony, przyglądając się temu, co się dzieje przez trzy lata, a potężne wojska nieprzyjacielskie oblegały przez trzy lata Samarię, widzi, że groza i śmiertelny lęk dotykają mieszkańców, bo oni przeczuwają, że się długo nie utrzymają, że za chwilę może nastąpić poważny dramat, że to jest próba, będąca już ponad ich siły. Trzy lata oblężenia przypomina trzy lata chodzenia po różnych lekarzach i niepostawienie diagnozy, która mogłaby paść w krótszym czasie. Coś przychodzi. Przychodzi moment przerwania tego. Autor natchniony widząc to, komentuje z innej perspektywy: Stało się tak, bo Izraelici zgrzeszyli przeciwko Panu Bogu swemu, który ich wyprowadził z Egiptu – pokazał moc, dał podstawy, żeby Mu ufać – spod ręki faraona, króla egipskiego. Na słowo faraon wszyscy się chowali, drżeli, bo wiedzieli, co to jest za potęga, a Bóg wyprowadził Izraela. Czcili oni bogów obcych i naśladowali obyczaje ludów, które Pan wypędził przed Izraelitami. Czcili bogów obcych życiu. Pan jednak ciągle ostrzegał, ciągle dawał szanse, posyłał natchnienia, sygnały, dawał światło. Pan jednak ciągle ostrzegał Izraela i Judę przez wszystkich swoich proroków i wszystkich „Widzących”, mówiąc: „Zawróćcie z waszych dróg”. Dogadajmy się, pozbierajmy się, te sprawy trzeba wyjaśnić. Nie odkładaj tego na później, bo będzie dramat. Przestrzegajcie poleceń moich i postanowień moich, według całego Prawa, które nadałem waszym przodkom i które przekazałem wam przez sługi moje, proroków. Najmniejsze nawet natchnienia bierzcie jako wielki dar oczyszczenia. Co mówi autor natchniony? – Lecz oni nie słuchali i twardym uczynili swój kark, jak kark ich przodków, którzy nie zawierzyli Panu Bogu swojemu. Nie oddali się w opiekę Najwyższego. Odrzucili Jego przykazania. Niezwykle ważne są ostatnie cztery wersety: Odrzucili przykazania Jego i przymierze, które zawarł z przodkami, oraz rozkazy, które im wydał. Wtedy Pan zapłonął gwałtownym gniewem przeciw Izraelowi i odrzucił go od swego oblicza. Pozostało tylko samo pokolenie Judy. Autor natchniony ma świadomość tego, jak Bóg bierze na siebie rzeczy, które sami na siebie ściągnęli ludzie. Słyszymy: Odrzucili przykazania, a tak naprawdę odrzucili Boga. Autor natchniony mówi: Pan odrzucił go od swego oblicza. Dramatyczny jest psalm kreślący niejako tę sytuację, kiedy Izraelici zmiażdżeni, złamani, poddani potwornej próbie, zdają sobie sprawę z tego, kto w taką sytuację ich wprowadził, kto ją dopuścił: Odrzuciłeś nas i złamałeś Boże. To jest prawda. Co zrobić, kiedy Bóg odrzuca, kiedy próba przerasta? Co zrobić, kiedy wydaje się, kiedy ma się takie odczucia że Bóg rzuca, jak zabawką, która Mu się przestała podobać? Psalmista odkrywa prawdę, co trzeba zrobić. Trzeba przyjąć to z pokorą. – Zgadzam się, miażdż mnie cierpieniem, odrzuć mnie. Daj mi ten kielich napełniony winem, które odbierze mi moc. Wypiję ten kielich. Wypiję to odrzucenie. Dlaczego? Żeby odkryć, jak stajesz się bliski, jak jesteś miłosierny, jak głęboko musisz nas oczyścić. Jak wiele rzeczy mamy w sobie nieuświadomionych. Jak czepiamy się byle drzazgi, nie widząc w sobie potwornych zranień, złamań, które, jak belka z dzisiejszej Ewangelii, przygniotły nas, a przez to sprawiają, że gnieciemy życie innym, sami nie widząc, jak się panoszymy w tym wszystkim. Psalmista mówi, że trzeba przyjąć odrzucenie. Ludowi Twemu zgotowałeś los twardy, napoiłeś nas winem, które moc odbiera. Czyż nie Ty, o Boże, nas odrzuciłeś? Nie jesteś obecny w sytuacji próby? Już nie wychodzisz, Boże, z naszymi wojskami? Jesteś po stronie faraona? Jak mówi psalmista z Psalmu22: Otoczyło mnie stado byków. Psalmista jest w takim położeniu, że w pewnym momencie myśli, że Bóg jest po stronie wrogów. Już nie wychodzisz, Boże, z naszymi wojskami? Jak głęboko przeorana musi być świadomość, jak głęboko musi być dotknięty człowiek tą świadomością odrzucenia, że zdobywa się na takie wyznanie? Co odkrywa? Daj nam pomoc przeciw nieprzyjacielowi, bo ludzkie wsparcie jest zawodne. Nasze filozofie, tłumaczenia, pokrzepienia, dają czasem pomoc, jak trzymanie za rękę kogoś, kto ma jechać na operację, kogoś najbliższego. Ale ludzkie wsparcie jest zawodne. Trzeba puścić tę rękę i oddać ją w inną rękę, mocniejszą. Dokonamy w Bogu czynów pełnych mocy, a On podepcze naszych nieprzyjaciół. Daj nam, Panie, łaskę, abyśmy potrafili przyjąć te doświadczenia, te sytuacje, w których czujemy się odrzuceni przez Ciebie, w których czujemy, że nas po prostu łamiesz, że wstrząsnąłeś i rozdarłeś serce. Ulecz te rozdarcia, albowiem się chwiejemy bez Ciebie. Bez Ciebie giniemy. Tylko Ty możesz to zrobić i zrobisz. Niech Twoja wola, która zawsze ma na celu dobro, nie to dobro z niskiej półki, średniej półki, po przecenie, nie doraźne, tylko dobro najwyższe, wypełnia się w życiu każdej i każdego z nas. Ksiądz Leszek Starczewski