Clifford Geertz i nauki przyrodnicze

advertisement
Acta
Universitatis
Wratislaviensis
No 3425
Prace
Kulturoznawcze
XIV/1
Wrocław 2012
Jacek Małczyński
Uniwersytet Wrocławski
Niepojęte ocieplenie stosunków?
Clifford Geertz i nauki
przyrodnicze
Lis wie wiele rzeczy, ale jeż jedną niemałą1.
Archiloch
Wszyscy mamy bzika na punkcie kogutów2.
Clifford Geertz
W opublikowanym w 1995 r. artykule Niepojęte oziębienie stosunków: Charles
Taylor i nauki przyrodnicze Clifford Geertz wdał się w polemikę z autorem Źródeł
podmiotowości i Etyki autentyczności na temat statusu nauk humanistycznych,
a zwłaszcza ich relacji względem nauk przyrodniczych. Dyskusję tę traktować
można jako świadectwo toczącego się co najmniej od przełomu XIX i XX w.
„sporu o metodę”, który na gruncie humanistyki zwykło łączyć się z przełomem
antypozytywistycznym, zwanym też antynaturalistycznym3. Świadectwo o tyle
interesujące, iż Geertz, uznawany za przedstawiciela tak zwanego zwrotu interpretatywnego4, który w latach 70. XX w. wyzwolił antropologię kulturową spod
1
Słowa greckiego poety stały się podstawą znanego eseju Isaiaha Berlina, Jeż i lis. Esej o pojmowaniu historii u Tołstoja, przeł. A. Konarek, H. Krzeczkowski, K. Tarnowska, Warszawa 1993.
2 C. Geertz, Głęboka gra: uwagi o walkach kogucich na Bali, [w:] idem, Interpretacja kultur.
Wybrane eseje, przeł. M.M. Piechaczek, Kraków 2005, s. 469.
3 Dyskusja na temat relacji między humanistyką a przyrodoznawstwem powracała w XX w.
między innymi za sprawą Dwóch kultur C.P. Snowa (przeł. T. Baszniak, Warszawa 1999) czy Trzech
kultur W. Lepeniesa (Trzy kultury. Socjologia między literaturą a nauką, przeł. K. Krzemieniowa,
Poznań 1997).
4 Na temat zwrotu interpretatywnego zob. D. Bachmann-Medick, Cultural turns. Nowe orientacje w naukach o kulturze, przeł. K. Krzemieniowa, Warszawa 2012.
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 53
2012-10-19 09:47:49
54
Jacek Małczyński
jarzma funkcjonalizmu strukturalnego i promował jako swoistą dla niej metodę
„opis gęsty” — przyczyniając się tym samym raczej do wzmocnienia podziału
na humanistykę i przyrodoznawstwo niż jego przekroczenia — jawi się tym razem jako rzecznik ocieplenia stosunków między tymi gałęziami wiedzy.
Jak sądzę, podejmując temat naturalizmu, stanowiącego clou omawianej
polemiki, autor Interpretacji kultur dotyka sedna problemu nękającego współczesną humanistykę, poszukującą swej tożsamości na fali kolejnych zwrotów.
Po uwzględnieniu dokonujących się jednocześnie: „powrotu do rzeczy”, zwrotu
performatywnego czy też coraz popularniejszych studiów nad zwierzętami, roślinami i relacjami między czynnikami ludzkimi i nie-ludzkimi, okazuje się, iż wielu
badaczy coraz częściej poszukuje inspiracji w naukach przyrodniczych, zwłaszcza
biologicznych. Za sprawą eksperymentującej na materiale genetycznym biosztuki
czy zajmującej się nowymi sposobami identyfikacji człowieka na podstawie DNA
biometrii konieczna dla humanistyki staje się orientacja w genetyce. Osiągnięcia
z zakresu neurofizjologii, przefiltrowane przez psychologię, dostarczają z kolei
nowych wyjaśnień ludzkich działań, także tych łączonych ze sferą kultury.
Geertz rozpoczyna swą polemikę z Taylorem od przypomnienia swoistej obsesji na punkcie naturalizmu, przejawiającego się w „pragnieniu oparcia badań
nad człowiekiem na naukach przyrodniczych”5, do której przyznał się autor Etyki
autentyczności. Naturalizm przejawia się zwykle w dwóch wariantach: przedmiotowym oraz metodologicznym. W pierwszym chodzi o pewną wizję świata, zakładającą jego jedność i ciągłość oraz redukującą ogół zjawisk do jednego poziomu.
W drugim natomiast o przyjęcie założenia, iż cały świat z powodzeniem można
badać za pomocą metod oferowanych przez przyrodoznawstwo. Zarówno jedna,
jak i druga wersja naturalizmu zazwyczaj się uzupełniają: decyzje na temat sposobu badania rzeczywistości zwykle opierają się na pewnych założeniach o charakterze ontologicznym, nawet jeśli nie są wprost wyrażone. Postulowany przez
Taylora antynaturalizm, tak jak przedstawia go Geertz, ma przede wszystkim charakter metodologiczny. Sprzeciwia się on stosowaniu w naukach przyrodniczych
i humanistycznych tych samych procedur w imię „oczyszczenia przestrzeni dla
»hermeneutycznego« lub »interpretacyjnego« podejścia”6 w tych drugich. Zatem
kanadyjski filozof wpisuje się w tradycję mającą swe źródło co najmniej w filozofii Wilhelma Diltheya, która przeciwstawia wolne od wartościowania, dążące
do formułowania praw, wyjaśniania i przewidywania przyrodoznawstwo opartej
na rozumieniu i interpretacji humanistyce.
Geertz przyjmuje, być może nazbyt pospiesznie, iż rozpoczęty na przełomie
XIX i XX w. proces wyzwalania się humanistyki spod dyktatury przyrodoznaw5 C. Geertz, Niepojęte oziębienie stosunków: Charles Taylor i nauki przyrodnicze, [w:] idem,
Zastane światło. Antropologiczne refleksje na tematy filozoficzne, przeł. Z. Pucek, Kraków 2003,
s. 180.
6 Ibidem, s. 181.
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 54
2012-10-19 09:47:49
Niepojęte ocieplenie stosunków? Clifford Geertz i nauki przyrodnicze
55
stwa na naszych oczach dobiega końca. Wydaje się, że pozostający pod wpływem hermeneutyki humaniści pogodzili się z niepewnym statusem swej wiedzy
i nie potrzebują dłużej odpierać kierowanych przez przyrodoznawców zarzutów
o swej impotencji. Pojawia się więc pytanie, czy bogatsze o doświadczenie swej
odmienności nauki humanistyczne nie powinny na nowo zbliżyć się do nauk przyrodniczych, które w tym czasie znacznie się przekształciły. Zmiany te stanowią
dla amerykańskiego antropologa pretekst do ponownego przemyślenia relacji
między jednymi a drugimi. Jego zdaniem:
Punkt wyjścia takiej dekompozycji wymagałby poważnego potraktowania obrazu (i rzeczywistości) luźnego agregatu skoncentrowanych na różnych problemach, raczej egocentrycznych
i w zmienny sposób zachodzących na siebie, społeczności uczonych zarówno w dziedzinie nauk
humanistycznych, jak i przyrodniczych — ekonomii, embriologii, astronomii, antropologii —
i jednoczesnego porzucenia koncepcji Taylora-Diltheya zakładającej istnienie dwóch kontynentalnych projektów, z których jeden kieruje się ideałem neutralnej świadomości, przyglądającej
się z poznawczym zadufaniem absolutnemu światu sprawdzalnych faktów, drugi natomiast ideałem zaangażowanej jaźni, niepewnie zmagającej się ze znakami i formami ekspresji, by nadać
sens intencjonalnemu działaniu. To, z czym mamy do czynienia, to raczej archipelag, pomiędzy
wyspami którego — dużymi, małymi i średnimi — występują złożone i rozgałęzione stosunki,
a liczba możliwych sposobów ich uporządkowania jest prawie nieograniczona7.
Postulowane przez Geertza zmiany klimatu w stosunkach między humanistyką a przyrodoznawstwem stawiają pod znakiem zapytania jego wcześniejsze poglądy, w których próbom podboju humanistyki przez przyrodoznawstwo, między
innymi pod postacią socjobiologii, wielokrotnie się sprzeciwiał.
Świadectwem intelektualnych poszukiwań amerykańskiego antropologa
jest opublikowana w 1995 r. książka Po fakcie. Dwa kraje, cztery dekady, jeden
antropolog, stanowiąca rodzaj naukowej autobiografii, w której wątki osobiste
przeplatają się ze zmieniającymi się orientacjami badawczymi. Geertz przedstawia w niej swą przygodę z antropologią od lat 50., kiedy studiował na Uniwersytecie Harvarda, pozostającym wówczas pod wpływem Talcotta Parsonsa,
który marzył o zintegorwaniu nauk społecznych i stworzeniu ogólnej teorii działania — do czego autor Wiedzy lokalnej odnosił się z dystansem — przez pobyt
na Uniwersytecie w Chicago w latach 60., kiedy dojrzewa idea przekształcenia
etnografii w antropologię symboliczną, po objęcie w 1970 r. katedry w elitarnym
Instytucie Studiów Zaawansowanych w Princeton. Jak wspomina, metamorfoza,
która dokonała się za jego sprawą,
polegała na umiejscowieniu systematycznych studiów nad znaczeniem, nośnikami znaczenia
i jego rozumieniem w samym centrum pracy badawczej i analizy, czyli przekształceniu antropologii, a w każdym razie antropologii kulturowej, w dyscyplinę hermeneutyczną8.
7
Ibidem, s. 189.
C. Geertz, Po fakcie. Dwa kraje, cztery dekady, jeden antropolog, przeł. T. Teszner, Kraków
2010, s. 120.
8
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 55
2012-10-19 09:47:49
56
Jacek Małczyński
Swemu przywiązaniu do tradycji hermeneutycznej autor Interpretacji kultur
dał też wyraz w epilogu do wydanej w 1986 r. pracy zbiorowej Antropologia doświadczenia, w którym jako główne zadanie etnografii postulował badanie „środków wyrazu”, przypominających Diltheyowskie „przejawy życia”. „Nie możemy
— pisał — przeżyć życia innych ludzi i źle jest próbować to czynić. Możemy
tylko słuchać, co oni sami mówią o swoim życiu poprzez słowa, obrazy i działania”9. Czy przedstawione w polemice z Taylorem obawy oznaczają porzucenie
tych deklaracji? Co właściwie miałoby oznaczać pożądane ocieplenie stosunków
między humanistyką a przyrodoznawstwem?
Jak przekonuje Geertz, kanadyjski filozof stał się ofiarą fałszywego obrazu
nauk przyrodniczych, który, choć popularny w humanistyce, przynosi jej więcej
strat niż pożytków, stawiając ją w pozycji nauki niepełnosprawnej bądź sprowadzając na manowce relatywizmu. Jego zdaniem obraz przyrodoznawstwa, do jakiego przyzwyczaili się humaniści, jest nazbyt hermetyczny i statyczny, opiera
się bowiem na siedemnastowiecznym, pochodzącym z fizyki, mechanicystycznym modelu nauki promowanym przez Galileusza, Kartezjusza i Newtona (a nawet na jego późniejszym, dziewiętnastowiecznym wyobrażeniu). Modelu, który
już w XVIII w. stał się tematem polemik filozoficznych pod wpływem zainteresowania historią naturalną oraz witalizmem10. Tymczasem, jak przypomina amerykański antropolog, ze Struktury rewolucji naukowych, którą to książkę w innym
miejscu określił mianem „właściwego tekstu we właściwym czasie”11, wynika,
iż historia nauki jest raczej historią zerwań i zmiennych paradygmatów. Dzieło Thomasa S. Kuhna postrzegał jako przełomowe, gdyż za jego sprawą nauki
przyrodnicze zostały „zainfekowane” przez socjologię wiedzy, a ich niezmienny
i oderwany od historii obraz poddany został rewizji.
Tym, co miało umknąć uwagi humanistów, są przemiany, jakie od XIX w.
zaszły w przyrodoznawstwie, a mianowicie zrezygnowanie z jednej strony przez
fizykę z części swych aspiracji poznawczych, między innymi za sprawą zasady
nieoznaczoności Wernera Heisenberga czy teorii kwantów Maxa Plancka, z dru9
C. Geertz, Zdobywając doświadczenia, autoryzując siebie, [w:] Antropologia doświadczenia.
Z epilogiem Clifforda Geertza, red. V.W. Turner, E.M. Bruner, przeł. E. Klekot, A. Szurek, Kraków
2011, s. 393.
10 J. Zammito, Naturalizm XVIII wieku. Spinozyzm w filozofiach nauki Diderota i Herdera,
przeł. Z. Zwoliński, [w:] Rozum i świat. Herder i filozofia XVIII, XIX i XX wieku, red. M. Heinz,
M. Potępa, Z. Zwoliński, Warszawa 2004. Jak twierdzi Zammito: „Już na poczatku osiemnastego
stulecia mechanicyzm jako model wyjaśniania zjawisk chylił się ku upadkowi, nawet w obrębie
nauk fizykalnych” (ibidem, s. 120). W prowadzonych wówczas dyskusjach na temat siły i bezwładności materii brali udział między innymi Diderot i Herder, którzy podzielając przeświadczenie
o ciągłości między materią a życiem, jawią się Zammito jako naturaliści. Jego książce na temat początków antropologii (Kant, Herder, and the Birth of Anthropology, Chicago 2002) Geertz poświęcił
krótką, pochwalną notkę na łamach „Common Knowledge” 9, 2003, nr 3, s. 541.
11 C. Geertz, Dziedzictwo Thomasa Kuhna: właściwy tekst we właściwym czasie, [w:] idem,
Zastane swiatło…, s. 202.
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 56
2012-10-19 09:47:49
Niepojęte ocieplenie stosunków? Clifford Geertz i nauki przyrodnicze
57
giej natomiast narodziny i rozwój biologii. Ta ostatnia, nie mieszcząc się w modelu fizykalnym, stała się nowym „archetypem badań naukowych”12. O tym, jak
niewygodny dla biologii, zwłaszcza ewolucjonistycznej, stał się model fizykalny,
świadczyć mogą poglądy Henryka Skolimowskiego, który postulował porzucenie
pozytywistycznego „jarzma racjonalności”, redukującego ogół zjawisk do praw
fizycznych, poznawanych za pomocą metod pochodzących z nauk ścisłych,
na rzecz „racjonalności ewolucjonistycznej”, pozwalającej badać bardziej złożone i dynamiczne układy. Jak pisze Skolimowski,
język pozytywizmu stał się nieomal oficjalnym językiem nauki. Natomiast fenomen życia charakteryzuje się wewnętrzną nieostrością. Jak można adekwatnie uchwycić płynność i nieostrość
zjawisk życia mając do dyspozycji tylko ostre jak brzytwa pojęcia?13
I choć o inne życie zapewne tutaj chodzi, to wyrażona przez polskiego ekofilozofa wątpliwość wydaje się bliska naukom humanistycznym.
Podobnej ekspansji fizyki na teren antropologii sprzeciwiał się także Geertz.
Jego zdaniem:
Interpretacyjne wyjaśnianie — bo to jest forma wyjaśniania, a nie jedynie pełen egzaltacji komentarz — zwraca uwagę na sens, jaki instytucje, działania, wyobrażenia, eksklamacje, obyczaje, wszystkie te naturalne przedmioty zainteresowań badacza społecznego mają dla tych, czyje
są to instytucje, działania, obyczaje itd. Nie wynikają z tego prawa podobne do prawa
Boyle’a czy praw sił Volty ani też rodzaj darwinowskiego mechanizmu, lecz konstrukcje w rodzaju burchardowskich, weberowskich czy freudowskich: rozwikływanie pojęciowych światów,
w których żyją kondotierzy, kalwini czy paranoicy14.
Autor Wiedzy lokalnej nie zgadzał się tym samym, aby życie, tym razem duchowe, opisywać za pomocą kategorii praw, funkcji czy struktury, które to pojęcia, zaczerpnięte z nauk przyrodniczych, zostały zastąpione — jak sądził —
w naukach społecznych analogią gry, dramatu czy tekstu. „Czym dla fizyki była
dźwignia — pisał — tym dla socjologii są szachy”15. Gra bowiem, choć niepozbawiona reguł, nie przebiega dwa razy w ten sam sposób. Wyrażona przez Geertza niechęć do poszukiwania w humanistyce praw w rodzaju prawa Boyle’a tłumaczyć może także jego ambiwalentny stosunek do antropologii strukturalnej
Claude’a Lévi-Straussa, którą nazywał „wyższą szkołą kryptologii”16.
Twórcy antropologii interpretatywnej nie interesuje struktura czy też system
znaczeń, który byłby oderwany od działającego podmiotu. Sprzeciw wobec me12
C. Geertz, Niepojęte oziębienie…, s. 186.
H. Skolimowski, Problemy racjonalności w biologii, przeł. A. Chmielecki, „Literatura
na Świecie” 1991, nr 5, s. 222. Na problem ten zwrócił również uwagę Władysław J.H. Kunicki-Goldfinger, Redukcjonizm w biologii: biologia a nauki ścisłe i społeczne, [w:] Wizje człowieka
i społeczeństwa w teoriach i badaniach naukowych, red. S. Nowak, Warszawa 1984, s. 215–228.
14 C. Geertz, Wiedza lokalna. Dalsze eseje z zakresu antropologii interpretatywnej, przeł.
D. Wolska, Kraków 2005, s. 31.
15 Ibidem, s. 32.
16 Ibidem, s. 43.
13
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 57
2012-10-19 09:47:49
58
Jacek Małczyński
chanicystycznych wyjaśnień odnaleźć można również we wspomnianym już „epilogu” do Antropologii doświadczenia:
Jeśli to, co James Boon […] nazywa Mechanizmami kultury, nie ma działać w jakimś pozbawionym konfliktów raju, gdzie nikt się nie boi, nie pamięta, nie ma nadziei, nie wyobraża sobie, nikt
nie morduje ani nie ratuje, nie buntuje się ani nie pociesza — taki Mechanizm musi łączyć się
z pewnego rodzaju odczuwaniem życia: i to właśnie można określić mianem doświadczenia17.
W polemice z Taylorem ta sama kwestia powraca pod hasłem intencjonalności
i obiektywności. Geertz przywołuje w niej słowa Geralda M. Edelmana, amerykańskiego neurofizjologa, według którego dziedzina ta także nie mieści się w ramach fizykalnego modelu poznania. Jak pisał Edelman:
W problemach, jakie powstają w wyniku odkryć neurofizjologii, tkwi coś równie fundamentalnego jak w odkryciach teorii względności i w mechanice kwantowej. Czy obserwatorzy są jedynie „rzeczami”, tak jak pozostałe obiekty w świecie? Jak mamy wyjaśnić niezwykły dar […]
obserwatorów dzielenia świata na kategorie rzeczy i odnoszenia się do nich w specyficzny sposób, niedostępny dla obiektów nieożywionych? Kiedy przedmiotem naszej obserwacji staje się
sam obserwator, użycie pojęcia intencjonalności jest nieuniknione. Czy powinniśmy, idąc w ślady fizyki, ogłosić embargo na wszelkie cechy psychologiczne obecne w naszym codziennym
języku, takie jak świadomość, myśl, przekonanie, pragnienie?18
Nietrudno domyślić się, jakiej odpowiedzi na to pytanie udzieliłby autor Interpretacji kultur. Myśli, przekonania, pragnienia, podobnie jak emocje, nadzieje
i marzenia, stanowią stale powracające w jego twórczości tematy. Wypowiedź
amerykańskiego neurofizjologa ma jednak przede wszystkim na celu przekonać
czytelnika, iż podzielany przez humanistów obraz nauk przyrodniczych ma niewiele wspólnego z praktyką badawczą przyrodoznawców, a problemy, z którymi
się borykają, przypominają te, z jakimi oni sami mają do czynienia.
Nierzadkie odwołania do neurofizjologii, a także psychologii, jakie pojawiają się w Zastanym świetle, pozwalają sądzić, iż dyscypliny te stanowią dla
Geertza płaszczyznę, na której humaniści i przyrodoznawcy mogą się spotykać.
Uwagę autora Wiedzy lokalnej przykuły między innymi poglądy psychologa
Jerome’a Brunera, który rozpoczynał swą karierę od behawioryzmu, następnie
zajmował się kognitywizmem, by w końcu zająć się psychologią kulturową. Podjęty przez niego wysiłek miał na celu „przywrócić »umysł« naukom humanistycznym po długotrwałej zimnej wojnie obiektywizmu”19. Prowadzone pod szyldem
psychologii kulturowej badania nad sposobami podzielania znaczeń przez dzieci
podkreślają decydującą dla rozwoju rolę narracji, za pomocą której ludzie nadają
17
C. Geertz, Zdobywając doświadczenia…, s. 394–395.
G.M. Edelman, Przenikliwe powietrze, jasny ogień. O materii umysłu, przeł. J. Rączaszek,
Warszawa 1998, s. 23. Por. C. Geertz, Niepojęte oziębienie…, s. 190.
19 J. Bruner, cyt. za: C. Geertz, Zakłócanie spokoju: psychologia kulturowa Jerome’a Brunera,
[w:] idem, Zastane światło…, s. 236.
18
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 58
2012-10-19 09:47:49
Niepojęte ocieplenie stosunków? Clifford Geertz i nauki przyrodnicze
59
światu sens. Zdaniem Geertza Bruner nie uświadamiał sobie w pełni znaczenia,
jakie jego poglądy mogą mieć zarówno dla zorientowanej biologicznie psychologii, jak i antropologii:
Dowodzić, że kultura jest wytwarzana społecznie i historycznie, że narracja stanowi podstawowy […] sposób poznania, że składamy tożsamość, w której żyjemy, z materiałów znajdujących
się pod ręką w naszym otoczeniu społecznym oraz rozwijamy „teorie umysłowości”, by zrozumieć tożsamość innych, że działamy na środowisko nie bezpośrednio, ale na przeświadczenia
o świecie, które posiadamy, że począwszy od narodzin wszyscy jesteśmy aktywnymi, namiętnymi „wytwórcami znaczeń” poszukującymi wiarygodnych historii i że „umysł nie może być w żadnym sensie uważany za obiekt »naturalny« czy nagi, z kulturą pojmowaną jako środek do niego”
— taki pogląd jest czymś więcej niż tylko korektą wprowadzoną w locie20.
Stosunek amerykańskiego antropologa do psychologii kulturowej może rzucić
cień światła na promowany przez niego proces dekompozycji stosunków między
naukami humanistycznymi i przyrodniczymi. Nie wierzy on, iż osiągnięcia różnych dyscyplin mogłyby „rozpłynąć się” czy stworzyć bliżej nieokreśloną „ekumeniczną całość”. Wydaje się, iż chodzi tu raczej nie tyle o zacieranie granic,
ile ich nieustanne przekraczanie w obie strony, „ciągłą dyslokację”, „wzajemne
wytrącanie się ze stanu równowagi”21. Rola antropologii w owych potyczkach
miałaby według niego polegać przede wszystkim na akcentowaniu różnic kulturowych.
Do tematu relacji między psychologią i antropologią kulturową Geertz powraca raz jeszcze przy okazji rozważań na temat pochodzenia emocji, podjętych w artykule Kultura, umysł, mózg — mózg, umysł, kultura, którego tytuł, aczkolwiek
enigmatyczny, dobrze oddaje płynne granice między tymi trzema obszarami. Jak
przekonuje:
[D]roga ku doskonalszemu rozumieniu tego, co biologiczne, tego, co psychologiczne, i tego,
co socjokulturowe, nie prowadzi poprzez ułożenie ich w rodzaj hierarchicznego łańcucha bytu
rozpiętego pomiędzy tym, co fizyczne i biologiczne, oraz tym, co społeczne i semiotyczne, w którym każdy poziom wyłania się z poziomu niższego i pozostaje od niego zależny (a także, przy
odrobinie szczęścia, daje się do niego zredukować). Ani też przez uznanie ich za nieciągłe, suwerenne rzeczywistości, zamknięte i samowystarczalne domeny zewnętrznie powiązane ze sobą
[…] poprzez nieuchwytne i przygodne siły, czynniki, jakości i przyczyny. Kształtując się i tworząc nawzajem, muszą być rozpatrywane jako takie — jako dopełnienia, a nie poziomy; aspekty,
a nie byty; krajobrazy, a nie królestwa22.
Geertz zatem nie godzi się ani na przyjęcie wizji świata opartej na idei ciągłości, przez której pryzmat to, co społeczne, można by tłumaczyć tym, co biologiczne, ani na całkowite oddzielenie od siebie tych sfer jako w pełni autonomicznych;
20
C. Geertz, Zakłócanie spokoju…, s. 244–245.
Ibidem, s. 248–249.
22 C. Geertz, Kultura, umysł, mózg — mózg, umysł, kultura, przeł. M. Kamińska, A. Orzechowski, [w:] Clifford Geertz — lokalna lektura, red. D. Wolska, M. Brocki, Kraków 2003, s. 72.
21
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 59
2012-10-19 09:47:49
60
Jacek Małczyński
przekraczając tym samym opozycję naturalizm–antynaturalizm23. Tego rodzaju
„stratygraficznemu” pojmowaniu rzeczywistości, która miałaby składać się z ułożonych jedna na drugiej warstw: biologicznej, psychicznej, społecznej i kulturowej, sprzeciwiał się on już w Interpretacji kultur:
Jeśli raz przekształcimy kulturę, psychikę, społeczeństwo i organizm w odrębne naukowe poziomy, same w sobie kompletne i autonomiczne, bardzo trudno będzie nam złożyć to wszystko
z powrotem w jedną całość24.
Postuluje on w związku z tym zastąpienie koncepcji „stratygraficznej” przez
„syntetyczną”, w której wszystkie te warstwy stanowić będą „jednolite całości”.
Prowadzone w obrębie antropologii, lingwistyki czy psychologii kulturowej
badania nad emocjami, sposobami ich nazywania, wyrażania czy też nad ulokowanymi w nich znaczeniami stanowią dla Geertza asumpt do „splecenia ze sobą
na nowo” tego, co kulturowe, zewnętrzne i publiczne, z tym, co psychiczne, wewnętrzne i prywatne. Jego zdaniem: „tym, co stanowi tu zagadnienie i wymaga rozstrzygnięcia, jest pewnego rodzaju połączenie spinające świat w głowie
ze światem na zewnątrz niej”25. Jak sądzę, deklarowane przez amerykańskiego
antropologa porzucenie hierarchicznej wizji świata, unikanie esencjalizowania
(„krajobrazy, a nie królestwa”), próby scalenia tego, co wewnątrz, z tym, co na zewnątrz nas, a także podkreślanie roli działającego podmiotu26, stanowić mogą powody, dla których autor Zastanego światła z właściwym sobie „sympatyzującym
krytycyzmem” skierował swą uwagę w stronę teorii aktora-sieci Bruno Latoura.
W polemice z Taylorem Geertz odwołuje się do prowadzonych przez tego
francuskiego myśliciela w ramach „antropologii laboratorium” badań nad nauką, które rewidowały obiegowy obraz nauk przyrodniczych jako niezależnych
od tego, co społeczne. Latour pokazuje, w jaki sposób w wyniku wielu translacji
zostają naruszone granice między laboratorium a światem, mikro- i makroskalą.
Podjęte przez niego studia nad epidemią wąglika w dziewiętnastowiecznej Francji dowodzą, iż na skutek wynalezienia przez Ludwika Pasteura szczepionki całe
społeczeństwo francuskie, od tropików po fronty pierwszej wojny światowej,
zostało przekształcone w laboratorium. Według Latoura było to możliwe dzięki zastosowaniu różnego rodzaju „urządzeń zapisujących” umożliwiających pomniejszenie skali (mikroskopów, tabel, statystyk itp.)27. Geertz skomentował tego
typu badania następująco:
23 D. Wolska, Kilka uwag o zaangażowaniu, czyli o uczuciach i ich badaniu, „Teksty Drugie”
2007, nr 1–2, s. 17.
24 C. Geertz, Wpływ koncepcji kultury na koncepcję człowieka, [w:] idem, Interpretacja kultur…, s. 60.
25 C. Geertz, Kultura, umysł…, s. 70.
26 Kwestię „silnej podmiotowości” w myśli Geertza podjął ostatnio Rafał Nahirny w książce
Losy naukowej łamigłówki. Clifford Geertz, mikrohistorie i podmiotowość, Wrocław 2011, s. 47–52.
27 Zob. B. Latour, Dajcie mi laboratorium, a poruszę świat, przeł. K. Abriszewski, Ł. Afeltowicz, „Teksty Drugie” 2009, nr 1–2.
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 60
2012-10-19 09:47:49
Niepojęte ocieplenie stosunków? Clifford Geertz i nauki przyrodnicze
61
Maszyny, przedmioty, narzędzia, artefakty są w zasięgu ręki i dlatego nie traktuje się ich jako
elementów zewnętrznych w stosunku do tego, co się dzieje, są pozbawionymi znaczenia instrumentami. Jako „rzeczy” muszą jednak zostać wmontowane w opowieść, a wówczas opowiadanie przybiera dziwaczną postać — ludzkie i pozaludzkie czynniki splatają się ze sobą w interpretatywnych narracjach28.
Po tym komentarzu, pod którym Latour zapewne by się podpisał, amerykański
antropolog kieruje jednak pod adresem podobnych dociekań wiele zastrzeżeń:
Takie interpretatywne ujęcia, jako pomysły zupełnie świeżej daty, są zarazem niewłaściwie sformułowane i zmienne, są niepewnymi wstępnymi sondami w bezcelowym i przynajmniej w tej
chwili źle postrzeganym dociekaniu. Powstały analizy retoryki mówionego i pisanego dyskursu
naukowego, istnieją opisy ludzkich i pozaludzkich czynników, jako koaktywnych punktów węzłowych w rozgałęziających się sieciach znaczenia i władzy; pojawiły się etnograficzne i etnometodologiczne studia „faktu wytwarzania” i „procedur wyjaśniających”; prowadzone są badania nad planowaniem badań, konstruowaniem narzędzi i praktyką laboratoryjną. Wszystkie one
jednak [jakkolwiek nierozwinięte] pojmują naukę już w samych początkach jej rozwoju nie jako
nieprzejrzysty społeczny osad, lecz jako znaczącą społeczną działalność. „Nigdy nie interesowało nas wyjaśnianie czegokolwiek w kategoriach społecznych […], chcemy wyjaśniać społeczeństwo, którego […] głównymi komponentami są rzeczy, fakty i artefakty”29. Niezbyt to przypomina obiektywistyczny, pozbawiony działającego podmiotu „naturalizm”, którym Taylor tak
słusznie się niepokoi30.
Nie jestem pewny, w jakim stopniu krytyka skierowana w stronę „interpretatywnej orientacji” w socjologii wiedzy dotyczy też Latoura. Autor Wiedzy lokalnej przywołuje bowiem, jeden po drugim, różne nurty w ramach socjologicznych
studiów nad nauką, które są dziedziną niejednorodną. Kluczem do rozstrzygnięcia
tej kwestii okazać się może różnica między postrzeganiem nauki jako „nieprzejrzystego społecznego osadu” a „znaczącą społeczną działalnością”31.
O tym, jak były to dociekania „źle postrzegane” przez przyrodoznawców,
świadczy próba powołania Latoura na stanowisko profesora w kierowanej na początku lat 90. przez Geertza Szkole Nauk Społecznych w Princeton, przypominająca wywołaną dwadzieścia lat wcześniej „aferę Bellaha”. Gdy w 1972 r. autor
Wiedzy lokalnej zaproponował zatrudnienie w swej katedrze Roberta Bellaha,
socjologa religii, spotkał się ze sprzeciwem ze strony sprzymierzonych przyrodoznawców i historyków, co było szeroko dyskutowane na łamach amerykańskiej prasy. Na podobny sprzeciw Geertz natrafił raz jeszcze, gdy promował kandydaturę francuskiego socjologa nauki, o czym pośrednio wspomina w książce
Po fakcie:
28
C. Geertz, Niepojęte oziębienie…, s. 194.
M. Callon, B. Latour, Don’t throw the baby out with the bath school! A reply to Collins and
Yearley, [w:] Science as Practice and Culture, red. A. Pickering, Chicago 1992, s. 348.
30 C. Geertz, Niepojęte oziębienie…, s. 196.
31 Życzliwym okiem w kierunku socjologii wiedzy Geertz spoglądał także, tworząc projekt
„etnografii myśli współczesnej”. Zob. idem, Wiedza lokalna…, s. 153–169.
29
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 61
2012-10-19 09:47:50
62
Jacek Małczyński
Ostrzał ten tak naprawdę nie zelżał ani na chwilę w ciągu minionych dziesięcioleci. Niemal
równe dwadzieścia lat później afera Bellaha rozegrała się właściwie na nowo, tym razem
na szczęście bez udziału prasy, w związku z inną proponowaną nominacją w Katedrze32.
Trudno zrozumieć, dlaczego Geertz, znajdując się pod ostrzałem ze strony
przedstawicieli nauk przyrodniczych, doświadczając na własnej skórze „naukowych wojen”, upierał się przy konieczności zmiany podzielanego przez humanistów obrazu tych nauk. Dziwi też, iż w polemice z Taylorem nie odwołał się
do własnych doświadczeń, a jedynie posiłkował się studiami z zakresu szeroko
rozumianej socjologii wiedzy.
Podobieństwa i różnice między antropologią laboratorium a antropologią interpretatywną tkwią, moim zdaniem, na głębszym poziomie niż kwestia społecznego
osadzenia myśli naukowej. Podejrzewam, iż podjęta przez Geertza próba spięcia
świata w głowie ze światem poza nią przypomina stosowane przez Latoura „zaciski”, które pozwalają na powrót spleść z sobą to, co wewnętrzne, z tym, co zewnętrzne, a zarazem pokonać „przepaść wykonawczą” między aktorem a systemem, unikając popadnięcia w pułapkę bądź to hermeneutyki, bądź pozytywizmu.
Zdaniem francuskiego socjologa:
Jeśli to, co społeczne ujęte w ramę „od zewnątrz” nie wystarcza, by dopełnić działanie, wtedy
przypominamy sobie o zasobach „z wnętrza” […]. W którymś miejscu pozytywizm ustępuje
hermeneutyce, a socjologowie strukturalni zmieniają się w socjologów interpretatywnych. Lecz
jeśli istnieje zgoda na taki przeskok metodologiczny, to ciągły ślad, który usiłuję utrzymać od samego początku, zostanie nagle przerwany; płaska mapa zostanie znów rozcięta; powróci obraz
jednostkowego, subiektywnego aktora posiadającego „pewien zakres swobody” „w obrębie”
większego systemu; dwie mityczne krainy tego, co globalne, i tego, co lokalne, zostaną nakreślone na nowo; a na naszych oczach znów wyłoni się zamek Merlina. Toteż trzymając się naszej
krótkowzrocznej, ANT-owej [Actor-Network Theory — J.M.] obsesji, musimy po omacku,
w ciemności szukać kolejnego zacisku33.
Postulowana „zmiana topografii” polegająca na „spłaszczeniu terenu” wydaje
się odpowiadać płynnemu krajobrazowi szkicowanemu przez Geertza. W przywoływanym już artykule z Interpretacji kultur, książki, do której Latour się
odwoływał, amerykański antropolog pisał:
W podejściu zakładającym istnienie ustratygrafikowanych poziomów, nigdy — nawet przywołując „niezmienne punkty odniesienia” — nie będziemy w stanie skonstruować schematu autentycznych, funkcjonujących wzajemnych połączeń pomiędzy czynnikami kulturowymi i pozakulturowymi, możemy jedynie tworzyć mniej lub bardziej przekonujące analogie, paralelizmy,
sugestie i podobieństwa34.
32
C. Geertz, Po fakcie…, s. 131. Jako o przykładzie „naukowych wojen” wspomina o tym
U. Segerstråle, Science and science studies: Enemies or allies?, [w:] Beyond the Science Wars.
The Missing Discourse about Science and Society, red. U. Segerstråle, New York 2000, s. 19; a także
P. van der Veer, Clifford Geertz: A memory, „ISIM Review” 19, 2007, nr 1, s. 49.
33 B. Latour, Splatając na nowo to, co społeczne. Wprowadzenie do teorii aktora-sieci, przeł.
A. Derra, K. Abriszewski, Kraków 2010, s. 301.
34 C. Geertz, Wpływ koncepcji…, s. 61.
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 62
2012-10-19 09:47:50
Niepojęte ocieplenie stosunków? Clifford Geertz i nauki przyrodnicze
63
Stosunek francuskiego socjologa do antropologii interpretatywnej stanowi
osobną, choć niemniej ciekawą kwestię, zwłaszcza jeśli chodzi o wpływ „opisu
gęstego” na teorię aktora-sieci. Jak twierdzi Latour: „Tekst jest gęsty. Jeśli w ogóle istnieje jakiś dogmat ANT, to właśnie taki”35.
Jeśli sygnalizowane podobieństwa między obu badaczami nie są jedynie iluzją, to w moim przekonaniu pozwalają one lepiej zrozumieć zarówno poglądy
jednego, jak i drugiego z nich. Dowodem takiego powinowactwa myśli może być
również wywiad, jakiego Geertz udzielił w 2002 r. Zapytany o kwestię zaangażowania antropologii w technologicznie zglobalizowanym świecie, odpowiedział:
Jesteśmy coraz bardziej zaangażowani w świat technologiczny, znane są prace Bruno Latoura,
próbującego myśleć o obiektach jako części interakcji między ludźmi. Każdego dnia jesteśmy
coraz bardziej uwikłani w kulturę technologiczną. Jesteśmy połączeni przez nie-ludzkich interlokutorów. Nie można dłużej postrzegać technologii po prostu jako tła lub ramy, na której opiera się społeczeństwo. Technologia łączy się z interpretatywną strukturą rzeczywistości i nie może
być postrzegana jako instrument lub narzędzie, lecz jako aktor w społeczeństwie. Każdego dnia
wszystko jest coraz bardziej powiązane z technologią. Wszystko, co robimy. Brak prądu w Nowym Jorku jednego dnia, zmienia wszystko. A zatem nie możemy postrzegać technologii jako
pasywnej struktury. To jest istotna zmiana. Sądzę, że zmiana ta zostanie zauważona, lecz jak
to opisać, jak dyskutować o technologii jako aktorze, narzędziach technologicznych jako aktorach, to jest problem i dopiero uczymy się, jak to robić, niektórzy z nas wewnątrz, inni na zewnątrz antropologii. Myślę, że antropologia interpretatywna jest dużo bardziej gościnna dla tego
rodzaju rzeczy niż jakakolwiek inna, i że pociągnie to za sobą naukowe wojny, ponieważ stara,
pozytywistyczna tradycja jest silniejsza w naukach przyrodniczych niż społecznych36.
Jakie konsekwencje dla antropologii kulturowej, zwłaszcza interpretatywnej,
może mieć takie gościnne zaproszenie, jeszcze trudno sobie dziś wyobrazić. Wypowiedź ta sugeruje jednak, iż tak pożądane przez Geertza ocieplenie stosunków
między naukami humanistycznymi i przyrodniczymi ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co ogłaszane przez ekologów raz po raz ocieplenie bądź oziębienie klimatu. Jak się bowiem okazuje, potrzeba „denaturalizacji” przyrodoznawstwa wciąż stanowi wyzwanie, podobnie zresztą jak „naturalizacja” humanistyki,
do której zdecydowanym krokiem wkraczają nie-ludzie, a ich obecność coraz
trudniej jest ignorować.
***
W przywoływanym już artykule na temat psychologii kulturowej Brunera Geertz
dla zobrazowania dwóch strategii, jakie przyjmują badacze, nawiązał do znanej
z eseju Isaiaha Berlina metafory jeża i lisa37. Według amerykańskiego antropolo35
36
37
B. Latour, Splatając na nowo…, s. 214.
N. Panourgiá, Interview with Clifford Geertz, „Anthropological Theory” 2002, nr 2 (4), s. 430.
C. Geertz, Zakłócanie spokoju…, s. 250.
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 63
2012-10-19 09:47:50
64
Jacek Małczyński
ga zarówno przyjęcie strategii skulonego, zamkniętego w sobie jeża, jak i niezdecydowanego, kierującego się sprzecznymi interesami lisa jest dla nauk humanistycznych paraliżujące. Jeśli w świetle omawianej polemiki Charles Taylor jawi
się jako przykład lisa, to jakim zwierzęciem byłby Clifford Geertz?
An incomprehensible warming of
relations? Clifford Geertz and natural
sciences
Summary
The article discusses Clifford Geertz’s polemic with Charles Taylor. The American anthropologist
revises in it his views on the relations between humanities and natural sciences. Referring to the
achievements of contemporary physics (Heisenberg’ principle of indeterminacy, Planck’s quantum
theory), biology (brain research), Jerome Bruner’s cultural psychology and sociology of science
(Bruno Latour’s actor-network theory), the author of The Interpretation of Cultures encourages calls
for a warming of relations between them. I think that Geertz’s postulate to abandon the stratigraphic
vision of reality, where biological, psychical, social and cultural aspects would represent separate
layers, and attempts to consolidate the internal and the external resemble Latour’s efforts to re-unite
all that is social.
Prace Kulturoznawcze 14/1, 2012
© for this edition by CNS
PraKul_XIV.indd 64
2012-10-19 09:47:50
Download