Mierzenie satysfakcji i dobrobytu społecznego

advertisement
Marek Garbicz
Problemy rozwoju
i zacofania
ekonomicznego
Dlaczego jedne kraje są biedne,
podczas gdy inne są bogate?
Warszawa 2012
Spis treści
Wstęp ....................................................................................................
7
Rozdział
1. Mierzenie satysfakcji i dobrobytu społecznego .................
13
Rozdział
2. Mechanizmy budowania przewag i pułapki zastoju ..........
33
Rozdział
3. Strategie rozwoju – potrójne fiasko ...................................
65
Rozdział
4. Globalizacja na horyzoncie ...............................................
90
Rozdział
5. Nie ma dziś rozwiniętych krajów o zamkniętej
gospodarce ........................................................................ 108
Rozdział
6. Pod wpływem klimatu i w kleszczach malarii .................... 131
Rozdział
7. Izolacja geograficzna ........................................................ 156
Rozdział
8. Przekleństwo zasobów naturalnych ................................... 168
Rozdział
9. Kluczowa rola instytucji w rozwoju ................................... 182
Rozdział 10. Dlaczego istnieją złe instytucje? ........................................ 207
Rozdział 11. Studium przypadku: wahania wzrostu gospodarczego
w średniowiecznej Europie ................................................ 228
Zakończenie .......................................................................................... 241
Bibliografia ............................................................................................ 245
Indeks .................................................................................................... 253
Wstęp
W 2010 roku Polska, ze swym dochodem w wysokości 54 USD dziennie (według parytetu siły nabywczej), znajduje się gdzieś wśród uboższych członków klubu najbogatszych mieszkańców planety1. Oznacza
to, że wykazuje już ona wiele cech kraju rozwiniętego, ale ma także
sporo cech niedorozwoju. Mimo tego oczywistego dualizmu sytuacji
gospodarczej zainteresowania polskich ekonomistów są dość jednostronnie skierowane na studiowanie wyłącznie doświadczeń krajów
wysoko rozwiniętych. Te zainteresowania bardziej jednak wyrażają wygórowane ambicje niż przyziemne realia polskiej ekonomiki.
Nie mamy przecież pewności, że np. proces zbliżania się Polski do
unijnych gospodarek jest zapewniony automatycznie. Jest prawdą,
że w obrębie Unii Europejskiej procesy konwergencji postępują, ale
proces doganiania krajów wyżej rozwiniętych nie jest powszechny,
co m.in. znajduje wyraz w narastaniu nierówności ekonomicznych
w skali światowej.
Dlatego dla Polski kluczowy dziś problem to próba ustalenia źródeł naszego niedorozwoju gospodarczego i pytania o warunki oraz
szanse przezwyciężenia tego zacofania. Na te pytania główny nurt
współczesnej ekonomii odpowiada dość słabo. Do niedawna problemy rozwoju nie budziły w ogóle szczególnego zainteresowania ekonomistów, a zapewne także zainteresowania szerszej opinii publicznej
w krajach rozwiniętych. Dlaczego tak się działo? Bo to nie jest i nie
był zasadniczy problem dla Unii Europejskiej czy USA. Niedorozwój
jest kategorią względną i siłą rzeczy nie dotyczy tych, którzy repre1
Odpowiada to produktowi krajowemu brutto na głowę w wysokości nieznacznie
ponad 19 tys. USD rocznie. Według Banku Światowego to już kwalifikuje nas do grona
krajów o wysokich dochodach. Niemniej polski PKB na głowę wciąż znacznie ustępuje
średniej dla krajów rozwiniętych (ponad 37 tys. USD rocznie, czyli prawie dwa razy więcej niż w Polsce). Źródło: World Development Indicators Database, World Bank, 1 July
2011.
8
Problemy rozwoju i zacofania ekonomicznego
zentują technologicznie rozwinięte centrum. W obszarze tych krajów wzrost gospodarczy i postęp techniczny dokonuje się niejako samoczynnie i w dużym stopniu spontanicznie. Badanie mechanizmów
wzrostu i rozwoju nie jest zatem priorytetem dla nauk ekonomicznych w tych krajach ani też dla głównych ośrodków finansujących
badania ekonomiczne. Z tych względów to krótkookresowa równowaga ekonomiczna, a nie długookresowa dynamika gospodarki, była
do niedawna centralnym przedmiotem zainteresowania ekonomistów-teoretyków i głównego nurtu ekonomii. Ekonomię teoretyczną
uprawia się niemal wyłącznie w krajach wysoko rozwiniętych, a bez
większego ryzyka można sądzić, że ponad 90% teoretyków mieszka
i tworzy w centrach rozwiniętego kapitalizmu. Ekonomia rozwoju
była tu uprawiana bardziej z potrzeb poznawczych niż dla bieżącej,
praktycznej użyteczności (oczywiście z punktu widzenia użyteczności społeczeństw bogatych). Można stąd wyprowadzić wniosek, że
inspiracji dla odpowiedzi na polskie problemy należy szukać także
poza głównym nurtem ekonomii, w szczególności – choć nie tylko –
w znaczących dokonaniach współczesnej ekonomii rozwoju, która
w ostatnich latach wypracowała kilka nowych, interesujących idei.
Ostatnio sytuacja zaczyna się jednak powoli zmieniać. Przyczyniają się do tego procesy globalizacyjne. Problemy energetyczne,
surowcowe i demograficzne, zmiany klimatyczne na Ziemi, ekonomiczne skutki terroryzmu światowego, AIDS, wzbierające fale
migracyjne ludności czy światowy wymiar kryzysu finansowego
– wszystko to sprawia, że w coraz większym stopniu postrzegamy
świat jako całość. Mamy też rosnące przekonanie, że „płyniemy
w jednej łodzi”. Zwiększa to zainteresowanie przyczynami nierówności ekonomicznych, biedy i ubóstwa, gdyż te zjawiska, choć dolegliwe głównie dla obszarów niedorozwoju, przestały być jedynie
lokalnymi problemami, a zaczęły być odczuwane w skali globalnej.
Fascynujące procesy przebiegają dziś także w obszarze krajów dawniej peryferyjnych. Po raz pierwszy od 200 lat dominująca tendencja
zaczyna się zmieniać. Dystans rozwojowy między Europą (i Ameryką Północną) a resztą świata, rosnący od czasu rewolucji przemysłowej, od dwóch, trzech dekad zaczął się stopniowo zmniejszać.
Pozycja krajów Zachodu wobec rosnącej potęgi ekonomicznej Chin,
Indii, Brazylii i innych szybko rozwijających się gospodarek dawnego Trzeciego Świata względnie słabnie, a geopolityczna mapa świata
szybko się zmienia, oddając nowy układ sił w globalnej gospodarce.
Musi to rodzić zwiększone zainteresowanie zarówno analizą me-
Wstęp
9
chanizmów tego przyspieszenia u jednych, jak i zwolnienia wzrostu
u drugich.
Wśród kluczowych kwestii, na które ekonomia winna przekonująco odpowiedzieć, znajduje się pytanie, jakie czynniki mają decydujące znaczenie dla długookresowego wzrostu i rozwoju gospodarczego. Czy zasadniczą rolę odgrywają czynniki wewnętrzne, zależne od
danego społeczeństwa i na które ma ono wpływ poprzez swą politykę i działania własnych obywateli? Czy też może jest przeciwnie:
proces rozwoju i perspektywy sukcesu ekonomicznego zależą od jakichś czynników zewnętrznych? Zarówno w tej, jak i w wielu innych
kwestiach ekonomiści są bardzo podzieleni.
Oczywiście na wzrost gospodarczy możemy patrzeć jak na wynik nakładów czynników produkcji. Niedorozwój ekonomiczny byłby w tym świetle rezultatem niedostatecznego nasycenia gospodarki
kapitałem ludzkim i rzeczowym oraz technologiami. Gdyby usunąć
lukę technologiczną i kapitałową, to problemy zacofania gospodarczego i niskiej stopy życiowej rozwiązywałyby się automatycznie. Jest
to jednak rozumowanie, które niewiele wyjaśnia, gdyż pozostawia
otwarte pytania co do przyczyn, dla których luka technologiczna
i niedobory kapitału utrzymują się permanentnie i w długim okresie. Należałoby sięgnąć do tzw. głębokich źródeł rozwoju/niedorozwoju, pozwalających dotrzeć do mechanizmów odpowiedzialnych
za sukcesy i porażki procesów rozwojowych. Dlaczego do pewnych
krajów kapitał nie dopływa w dostatecznie dużej skali mimo ogromnych, niezaspokojonych potrzeb? Dlaczego wewnętrzny poziom
oszczędności jest tam niski? Co blokuje rodzimą przedsiębiorczość
i innowacyjność?
Ponieważ opinie co do przyczyn tych zjawisk różnią się radykalnie, to pomocna tu może być klasyfikacja odmiennych szkół myślenia, zaproponowana przez D. Rodrika2. Wskazuje on, że obecnie
trzy szkoły ekonomiczne zdominowały nasze myślenie na temat
mechanizmów napędowych (lub blokujących) pożądanej zmiany
społecznej i ekonomicznej oraz odpowiedzialnych za niedorozwój
ekonomiczny.
• Pierwsza z tych szkół zwraca uwagę na czynnik geograficzny, który ma w pełni wymiar egzogeniczny. Klimat, zasoby naturalne
2
D. Rodrik, Institutions, Integration, and Geography: In Search of the Deep Determinants of Economic Growth, [w:] In Search of Prosperity: Analytic Narratives on Economic Growth, red. D. Rodrik, Princeton University Press, Princeton 2003.
10
Problemy rozwoju i zacofania ekonomicznego
i położenie geograficzne (np. bliskość rynków zbytu czy izolacja
terytorialna) mogą mieć znaczenie rozstrzygające dla szans rozwojowych danego kraju.
• Druga szkoła reprezentuje podejście instytucjonalne. W tym przypadku źródeł porażek upatruje się w obszarze złych, toksycznych
instytucji, nieefektywnych reguł gry ekonomicznej, które blokują
pożądany postęp. Problemem mogą być źle zabezpieczone prawa
własności, wysokie ryzyko w obrocie towarowym, problemy korupcji czy brak wielu instytucji redukujących koszty transakcyjne.
Zwolennicy tego podejścia sądzą zatem, że źródła niedorozwoju
mają raczej wewnętrzny charakter i nie należy ich szukać poza
daną gospodarką.
• Zgodnie z trzecim punktem widzenia warunkiem szybkiego rozwoju jest integracja z gospodarką światową. Oznacza to stawkę
na rozwój handlu oraz możliwie pełne otwarcie własnej gospodarki, tj. przeprowadzenie liberalizacji na rynkach towarowych
i kapitałowych. Argumentuje się, że bardziej otwarte gospodarki
rozwijają się szybciej niż zamknięte.
Klasyfikacja D. Rodrika umożliwia zaprezentowanie głównych idei,
pomysłów i koncepcji, jakie współczesna myśl ekonomiczna ma dziś
do zaoferowania. Autor niniejszej książki przyjmuje ten punkt widzenia i wykorzystuje go do wyjaśnienia głównych źródeł ekonomicznego niedorozwoju, ale i do pokazania, jak rodzi się sukces gospodarczy
i jakie mechanizmy utrwalają przewagi ekonomiczne.
Niemniej byłyby tu potrzebne dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, całe
nasze dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że zjawisko wzrostu
ekonomicznego jest bardzo skomplikowanym procesem. Jego uruchomienie i podtrzymywanie wymaga spełnienia jednocześnie wielu warunków ekonomicznych, społecznych i politycznych. Nie jest to zmiana
o charakterze jednoczynnikowym, dlatego wszelkie próby poszukiwania Świętego Graala, jakiegoś kamienia filozoficznego czy cudownej
formuły wzrostu z reguły są skazane na niepowodzenie. Szybki rozwój
gospodarczy jest uwarunkowany istnieniem odpowiedniej infrastruktury instytucjonalnej, która jednak musi uwzględniać różne lokalne
uwarunkowania, w tym geograficzne, a także zmiany technologiczne,
które popychają w kierunku integracji ze światem zewnętrznym. Tak
więc każda szkoła reprezentuje nie jakiś całościowy ogląd, ale opisuje jedynie jakiś ważny, acz wyodrębniony aspekt problemu rozwoju.
Wstęp
11
W tym sensie nie mamy tu do czynienia wyłącznie z rywalizującymi
z sobą podejściami teoretycznymi, ale raczej winniśmy traktować te
szkoły jako – do pewnego stopnia – komplementarne.
Po drugie, zaprezentowany wyżej podział czynników rozwoju
może się wydawać niezbyt konsekwentny. Gdyby znacznie uprościć
obraz sytuacji, można by argumentować, że procesy rozwojowe dokonują się w obrębie dwóch kluczowych uwarunkowań: techniczno-przyrodniczych (geografia) oraz społecznych (instytucje). To przyroda nas ogranicza, gdyż to jej zasoby mamy przetwarzać na dobra
zaspokajające potrzeby społeczne. I to jakość instytucji określa, jak
ludzie w tym skomplikowanym dziele społecznego wytwarzania kooperują z sobą, zarówno tworząc nowe technologie, jak i posługując
się już dostępnymi. Problem integracji danego kraju z gospodarką
światową wydaje się jednak elementem jego infrastruktury instytucji. Otwieranie się (lub nie) danej gospodarki na świat jest bowiem
funkcją prowadzonej przezeń polityki gospodarczej, systemu prawa
i ewentualnie norm społecznych wyznawanych przez daną zbiorowość. Wszystko to jest już zawarte w istniejącym systemie instytucji i poniekąd stanowi jego część, a więc oddzielanie kwestii handlu
i integracji od reszty systemu instytucjonalnego wydaje się sztuczne
i niepotrzebne. Warto jednak bronić podejścia D. Rodrika w tym
względzie. Choć z formalnego punktu widzenia zarzut jest słuszny,
to z perspektywy poszczególnych gospodarek problem ich otwarcia
na świat zewnętrzny jawi się jako istotny i do pewnego stopnia samoistny czynnik rozwoju. Integracja ekonomiczna wyraża skłonność do
kooperacji danej gospodarki i jej podmiotów w wymiarze dużo szerszym niż tylko lokalny, regionalny. Historycznie rzecz biorąc, ludzie
bogacili się na różne sposoby: ekstensywnie zagospodarowując wolne przestrzenie, podbijając innych i przejmując ich zasoby lub w sposób bardziej wyrafinowany, tj. drogą wymiany, handlu. Pierwszy sposób ma swe oczywiste ograniczenia, drugi – w ogóle nie zwiększa
zasobów w skali globalnej i jest jedynie ich redystrybucją przy użyciu
przemocy. Jedynie ta trzecia droga sprzyja długookresowo dobrobytowi wszystkich (potencjalnie) zaangażowanych stron. Jeśli zatem
analiza rozwoju nie jest prowadzona wyłącznie w wymiarze globalnym – tj. z perspektywy całej ludzkości, lecz w układzie poszczególnych gospodarek narodowych – to warto uwzględnić stopień kooperacji czy rywalizacji tych gospodarek, wielkość ich narodowych
rynków zbytu, stopień przenikania przez granice nowych idei i tech-
12
Problemy rozwoju i zacofania ekonomicznego
nologii oraz migrację czynników produkcji. To samo w sobie bardzo
różnicuje sytuację i warunki rozwoju.
R. Lucas, dostrzegając wielkie nierówności społeczne między krajami i ogromne różnice w tempie ich wzrostu gospodarczego, pogłębiające te różnice, napisał w jednym ze swoich artykułów, że „kiedy
zaczynasz o tym myśleć, trudno jest myśleć o czym innym”3. Dlaczego jedni są tak bogaci, a drudzy tak biedni? Dzisiejsze różnice między dochodami najbogatszych krajów i najbiedniejszych są jak 150:1.
Czy da się to jakoś wyjaśnić? I dlaczego tak wielu krajom i społecznościom nie udaje się wejść na ścieżkę rozwoju? O tym jest ta książka.
3
R. Lucas, On the Mechanics of Economic Development, „Journal of Monetary Economics” 1988, Vol. 22, No. 1, s. 5.
Rozdział 1
Mierzenie satysfakcji i dobrobytu
społecznego
Kiedy turysta odwiedza Muzeum Egipskie w Kairze, wśród licznych
eksponatów może się natknąć na starożytną figurkę jakiegoś wielmoży egipskiego z bardzo wielkim, wyeksponowanym brzuchem. To
nie jest dzieło złośliwego artysty portretującego ówczesnego dygnitarza w sposób ośmieszający czy karykaturalny. Wprost przeciwnie,
egipski dostojnik został pokazany jako człowiek bogaty i żyjący dostatnio, a więc człowiek sukcesu. Możność najedzenia się do syta
i niedoświadczanie głodu były w całym średniowieczu i starożytności
synonimem zamożności i dostatku.
Aż do czasów nowożytnych, a być może nawet do XX wieku,
istniał oczywisty związek między konsumpcją i produkcją żywności
przypadającą na głowę a dobrobytem. Wcześniej ogromna większość
ludzi znajdowała się na granicy fizjologicznego minimum w dostępie do żywności i prowadziła wręcz rozpaczliwą walkę o przetrwanie1. Poza wąską grupą uprzywilejowanych2 pozostali cierpieli na
chroniczne niedożywienie, trapiły ich choroby, a średnia długość
ich życia ledwo przekraczała 30 lat. Nawet w stosunkowo wysoko
rozwiniętej Anglii i Francji oczekiwana długość trwania życia w momencie urodzenia przekroczyła 40 lat dopiero w połowie XIX wieku3. Na ten niezwykle niski wskaźnik wpływała, co prawda, bardzo
1
R. Fogel szacuje, że 20% populacji Anglii i Francji z końca XVIII wieku o najmniejszym dostępie do żywności było tak niedożywionych, że nie było zdolne do jakiejkolwiek pracy, ci zaś, którzy pracowali, mieli relatywnie mało siły (R. Fogel, The Escape
from Hunger and Premature Death, 1700–2100, Cambridge University Press, Cambridge
2004, s. 33).
2
Wielkość tej grupy zapewne się zmienia, ale jest to z reguły nie więcej niż kilka procent
całej społeczności. Na przykład dysponujemy szacunkami, że w Bizancjum w 1000 roku n.e. 0,5% najbogatszych ludzi rozporządzało 56% całego dochodu społeczeństwa,
a 5% najbogatszych – 63% dochodu (por. B. Milanovic et al., Measuring Ancient Inequality, NBER Working Paper 2007, No. 13550).
3
R. Fogel, op. cit., s. 2.
14
Problemy rozwoju i zacofania ekonomicznego
wysoka stopa śmiertelności wśród dzieci, z reguły szacowana na
ok. 30%, ale i śmiertelność wśród dorosłych była znaczna. W swej
ogromnej masie ludzie niedojadali i żyli krótko. Te dwie kwestie pozostają zresztą w ścisłym związku. Przyczyny wysokiej śmiertelności
w historii są wciąż przedmiotem naukowych kontrowersji. Wiemy
jednak na pewno, że podstawowe znaczenie miała tu poprawa wyżywienia, choć nastąpiło to dość późno. Stereotypowe, potoczne wyjaśnienia przyczyn znacznego wydłużenia się obecnej długości życia
z reguły wskazują przede wszystkim na osiągnięcia medycyny i/lub
poprawę higieny. To z pewnością ważne powody, ale większość specjalistów wskazuje jednak na postęp w dziedzinie konsumpcji żywności i zwiększenie kaloryczności diety. Nastąpiło to jednak bardzo
późno.
C. Clark, wykorzystując zarówno własne badania, jak i ustalenia
W.S. Jevonsa4, wylicza, że średni dochód klas pracujących w Bizancjum w czasach Justyniana był wyższy niż w Grecji i innych krajach
południowej Europy w latach 40. XX wieku5. A zatem w ciągu niemal półtora tysiąca lat nie zarysował się istotny lub wręcz żaden postęp w poziomie konsumpcji nieuprzywilejowanych grup społecznych.
Dysponujemy również dość dokładnymi szacunkami i wyliczeniami
dokonanymi dla Francji pierwszej połowy XIX wieku, dotyczącymi
płac realnych robotników6. Wynika z nich, że wydatki na żywność
stanowiły wówczas 65–70% budżetu domowego, przy czym wydatki
na chleb aż 30–50%. Po potrąceniu wydatków na ubranie, kosztów
mieszkania i podatków pozostawało jedynie 3% na zaspokajanie pozostałych potrzeb. Z tych danych wynika niezbicie, że aż do połowy XIX
wieku realne płace pracowników – i to w kraju relatywnie rozwiniętym
w tym okresie – kształtowały się na poziomie minimum fizjologicznego. Te z pewnością niepełne i niedoskonałe szacunki potwierdzają,
że ówczesne społeczeństwa, poza wyjątkowymi okresami prosperity,
znajdowały się w kleszczach pułapki Malthusa, spychającej dochody
większości ludności do poziomu minimum. Niedożywieni ludzie padali
często ofiarą chorób, które nie byłyby groźne dla zdrowego organizmu.
Wpływało to na obniżanie się oczekiwanego czasu życia. Cytowany
4
W.S. Jevons – na którego powołuje się C. Clark – pokazuje, że realne płace w Grecji
za czasów Aleksandra Wielkiego były mniej więcej na poziomie płac niewykwalifikowanych robotników w XIX wieku.
5
C. Clark, The Conditions of Economic Progress, Macmillan, London 1960, s. 622.
6
Poniższe dane zaczerpnięto z: A. Emmanuel, Unequal Exchange. A Study of the Imperialism of Trade, „Monthly Review Press”, London 1972, s. 50.
1. Mierzenie satysfakcji i dobrobytu społecznego
15
wcześniej R. Fogel podaje7, że ok. 1875 roku średnia długość trwania
życia brytyjskiej elity przekraczała aż o 17 lat średnią dla całego kraju. Dziś ta różnica, choć wciąż istnieje, zmniejszyła się do 4 lat, czyli
skurczyła się o 3/4. Czy był to wynik postępu medycyny? Raczej nie.
Co prawda, dostęp do nowoczesnej opieki zdrowotnej z pewnością
różnicował sytuację elity i klas pracujących w całym tym okresie, ale
nie na tyle, by wyjaśnić tak dużą różnicę. Natomiast poziom wyżywienia brytyjskiego społeczeństwa bardzo się wyrównał w ciągu tych
stu kilkudziesięciu lat. Jest to dość przekonująca przesłanka dotycząca
kluczowej roli poprawy wyżywienia jako czynnika odpowiedzialnego
za spadek śmiertelności i wydłużenie się życia. Widać zatem, że w całej
niemal historii ludzkości aż do czasów prawie współczesnych bogactwo i dobrobyt społeczny można utożsamiać z wielkością konsumpcji
żywności. Potwierdzeniem tego są np. spotykane w różnych miejscach
wzdłuż Nilu urządzenia zbudowane w starożytnym Egipcie, zwane
nilometrami i służące do pomiaru wysokości wody w rzece. Wiemy,
że pomiar ten służył pośrednio ustaleniu wielkości przewidywanych
zbiorów żywności. Ze względu na szczególny charakter gospodarki
ówczesnego Egiptu, w której oczywiście dominowała produkcja rolna – skoncentrowana wzdłuż Nilu i zależna od corocznych wylewów
rzeki – nilometry były swoistymi narzędziami pomiaru produkcji („starożytnego PKB”), a w dalszej kolejności – pozwalały oszacować wielkość wpływów podatkowych.
Dopiero rewolucja przemysłowa zapoczątkowała ucieczkę od
głodu i przedwczesnej śmierci. Od 1830 roku (jeśli ten rok przyjąć umownie za początek angielskiej rewolucji przemysłowej) do
dziś brytyjski produkt krajowy brutto (PKB) powiększył się 32 razy,
a PKB per capita 12 razy. Dzisiejszy PKB per capita w porównaniu
z początkiem XX wieku jest w przypadku Wielkiej Brytanii 4 razy
większy, Niemiec i USA – 5,5 razy, a Japonii aż 14 razy. Podobnie
w przypadku innych krajów rozwiniętych. Nawet gdybyśmy badali
jedynie kraje słabo rozwinięte, stanowiące wszak aż 4/5 całej światowej populacji, to i tak dzisiejszy świat jest niewiarygodnie bogaty
w porównaniu z całkiem jeszcze nieodległą przeszłością. R. Easterlin8 tak podsumowuje zmiany, jakie zaszły w okresie ostatniego półwiecza, tj. od 1950 roku, w kręgu krajów słabo rozwiniętych:
7
R. Fogel, op. cit., s. 40.
R. Easterlin, The Reluctant Economist. Perspectives on Economics, Economic History, and Demography, Cambridge University Press, Cambridge 2004, s. 33–34.
8
Download