Wychowanie do człowieczeństwa Wanda Papugowa – psycholog, dyrektor Samorządowego Ośrodka Psychologiczno-Pedagogicznego w Krakowie … „Napełń myśli człowiecze refleksją, nad ludzką kondycją. Spraw, abyśmy używali rozumu. Abyśmy cieszyli się umiejętnością myślenia I nauczyli tego nasze dzieci.” Refleksja nad istotą człowieczeństwa, odpowiedź na pytanie kim jest człowiek, jak realizuje człowieczeństwo nieodłącznie towarzyszy każdej epoce, a także nurtuje nas indywidualnie. Przejawy człowieczeństwa to relacje w jakich pozostajemy, to ślady jakie zostawimy po sobie na ziemi i przeżycia, które uświadamiają nam, że możliwe jest przekroczenie własnej ograniczoności. Każdy humanizujący gest, decyzja, działanie które łączy się z wyrzeczeniem, czy podjęciem trudu, przyczynia się do naszego uczłowieczenia. Uświadomienie wartości takich epizodów dla ludzi pozostających w ich kontekście, oraz dla samego autora, nie zawsze dzieje się w tym samym czasie. Bywa, że odkrywamy wartość słowa, znaczenie decyzji dopiero po latach od momentu w których się realizowały. Ta swoista ograniczoność rozumienia prowadzi nas nieraz do błędów i konfliktów. Jednak owoce humanizujących zdarzeń są jednoznaczne. Opowiedzenie się za prawdą, wolnością, sprawiedliwością, rezygnacja z pychy, zarozumialstwa nadaje nowy wymiar człowieczeństwu. Wiara pozwala dostrzec, że za tym wymiarem stoi Bóg, gdyż heroizm i wielkość takich zachowań jest często ponad ludzką miarę. Na to jak realizujemy nasze człowieczeństwo w danym momencie życia, mają wpływ czynniki genetyczne, cechy wrodzone, oddziaływania wychowawcze jakim podlegaliśmy oraz własna aktywność i preferowane wartości. Trudno ocenić, który z tych czynników ma najistotniejszy wpływ na to, że człowiek wznosi się na wyżyny człowieczeństwa, trudno też którykolwiek wyeliminować. Oddziaływania wychowawcze a także ich skutki, zauważalne w naszym zachowaniu trudne są do wyodrębnienia. Pytanie o rolę samego wychowania w kształtowaniu dojrzałego człowieka, skłonnego do humanizujących decyzji jest trudne do rozstrzygnięcia. Na nasze człowieczeństwo składają się doświadczenia przodków, przekaz genetyczny, własne uczenie, i wreszcie to co odnosi się do celowych oddziaływań wychowawczych. Prezentujemy siebie w świecie nie do końca będąc świadomi wpływu jaki mieli na nas rodzice, dziadkowie, wychowawcy. Jak wobec tego ocenić czynnik wychowawczy w rodzinie, gdzie nikt nie wkłada wielkiego wysiłku w ten proces, ale przebiega on doskonale, dzięki dojrzałym relacjom między rodzicami i dziećmi? Jak z kolei wyodrębnić jego wpływ tam, gdzie sytuacje rodzinne są patologiczne, a jednak ktoś pomimo to staje się szlachetnym człowiekiem? Pomimo wielu wątpliwości o istotę i siłę wpływu czynnika wychowującego na kształtowanie się specyficznie ludzkich cech, istnieje przekonywujące doświadczenie tych, 1 którzy na skutek braku środowiska wychowującego długo poszukują drogi do swojego człowieczeństwa. Istnieją widoczne przejawy niedostosowania do społecznego porządku i norm ogólnoludzkich wynikające z braku doświadczeń i wychowawczych wymagań. Skrajnością są przykłady patologicznych zachowań dzieci, z ciągle jeszcze istniejących domów dziecka. Rodzina zastępcza wychowując siedmiolatka, który od urodzenia pozostawał w domu dziecka ma niejednokrotnie do pokonania jego agresję, przekleństwa i niezrozumiały paniczny lęk. Wysiłek włożony w uczłowieczanie często procentuje, ale łączy się z wyrzeczeniem i nieustannym uczeniem nowych zachowań. Ten proces pokazuje, że wychowanie człowieka to nie jego „posiadanie”. Dla wielu rodziców naturalnych sformułowanie: „mam dziecko” oznacza stan własności. Tymczasem jest to tylko rodzaj „dzierżawy”, formowanie człowieczeństwa w procesie stałej obecności. Przynależność do rodziny jest oczywiście istotna , ale wychowywanie przejawia się w procesie, działaniu, kontakcie, a nie w stanie posiadania. Wychowanie jest to, według Klausa Schellera :„całokształt sposobów i procesów pomagających istocie ludzkiej, zwłaszcza przez interakcję urzeczywistniać swoje człowieczeństwo”. Wielcy praktycy wychowania, szanowani za swoją postawę jak i metody wychowawcze wskazywali na znaczenie rozumu w tym trudnym procesie. Ksiądz Bosko wyodrębnił triadę: „rozum- religia -dobro” Janusz Korczak: „rozum – dobro- działanie” . Obaj udowodnili, że ich metody wychowania były sensowne, dobre, godne naśladowania. Obaj też kierowali się w wychowywaniu rozumem i intuicją. Wnioskowali w oparciu o bieżące zachowania, wspierali się doświadczeniem wyniesionym z własnych rodzin, szanowali odrębność dziecka ale także pokazywali w sobie wzór do naśladowania. Refleksyjne podejście do wychowania, z nastawieniem na wzajemny rozwój ku pełni człowieczeństwa to cechy metody księdza Bosko i Janusza Korczaka. Co to znaczy wychowywać rozumnie? Czy warto poruszać tę kwestię wobec powszechnego przekonania ludzkości o posiadaniu rozumu. Przecież ludzie myślą, rozwiązują naukowe zagadnienia, kierują poważnymi firmami, gromadzą majątki, a jednak w sprawach wychowywania dzieci nieraz pozostają bezradni, a nawet bezmyślni. Rodzice współcześni oderwani od korzeni rodziny macierzystej często gubią się w chaosie zaspokajania potrzeb dziecięcych nazywając to wychowaniem. Podziwiają swoje dziecko za kolejne drobne umiejętności, zapominając że to oni, jako dorośli uczą dziecko i sami są godni podziwu. Zapominają, że wychowanie jest ich powinnością a nie zadaniem jakiejkolwiek instytucji, czy przekaźników medialnych. Ufają różnorodnym trendom i wszelkimi sposobami usiłują swoje dziecko uszczęśliwić. Wydaje im się, że szczęśliwe, to takie które może sobie possać smoczek jak najdłużej, które ma suchy pampers do wieku szkolnego i posiada wszystko co wskaże paluszkiem. Kiedy nie mogą sprostać zachciankom dziecka, trudno im tez znieść jego bunt. Wobec takiego zachowania poddają się i ulegają dla upragnionej chwili spokoju. Uszczęśliwianie dzieci, zamiast wychowywania stało się stylem, modą. Jest to niestety mechanizm bezmyślny, ale za to niemal powszechny. Nie pomaga nawet mądrość ludowa zawarta w przysłowiach: „czego się Jaś nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał”, „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Ludzie nie zwracają uwagi na cel wychowania, ale na bieżące krótkotrwałe, płytkie, pozorne uszczęśliwienie. Odniesienie do celu prowadziłoby do konfrontacji z pytaniem „Ku czemu wychowujesz?”, „Jakim człowiekiem ma być w przyszłości twój syn, twoja córka”. „czy chcesz aby był dla ciebie wsparciem, czy też ma być uzależnionym od ciebie biorcą, który nauczył się tylko żądać?” Wiedza psychologiczno-socjologiczna zbudowana na analizie mechanizmów ludzkiego funkcjonowania wyjaśnia: dziecko potrzebuje mądrego dorosłego, który ma go nauczyć społecznego funkcjonowania. Dziecko nie jest szczęśliwe gdy ma wszystko na 2 własność, bo wtedy przestaje marzyć i nie ma motywacji do osiągnięć. Dziecko, tak jak dorosły nie osiąga szczęścia drogą posiadania. Mądry, myślący dorosły ze spokojem dziecku odmówi, gdy nie chce lub nie może spełnić jego pragnień, nie robiąc sobie wyrzutów i nie usprawiedliwiając się przed dzieckiem. Mądry dorosły wie, że to on decyduje, a jego dziecko mu ufa. Mądry dorosły wie, że jest to droga do opanowania i umiejętności radzenia sobie z trudnościami, a przeżywanie dziecięcych frustracji jest niezbędnym czynnikiem kształtującym charakter. Nie oznacza to jednak konieczności znoszenia przez dziecko stresów ponad miarę, które mogą niszczyć, zamiast pomagać w rozwoju. Wychowanie do człowieczeństwa to przekazanie dziecku podstawowych umiejętności społecznych, które pozwolą na przystosowanie się do życia w grupie, budowanie bezpiecznych relacji bliskości i empatyzowanie. Dziecko ma prawo do kształtowania tych umiejętności z racji swojej zależności od dorosłych, w otoczeniu najbliższych. Tymczasem wiele matek i ojców przyprowadza swoje trzylatki do przedszkola licząc, że to przedszkole wychowa, nauczy, ukształtuje. Utarło się powszechne mniemanie, że pobyt w przedszkolu jest dla wychowania niezbędny. Prowadzi to do swoistych rodzicielskich zaniedbań, wyrażających się postawą przyzwolenia na wszystko w nadziei, że wychowaniem zajmie się nauczycielka przedszkola. Zaniedbania wychowawcze często idą w parze z brakiem podstawowych umiejętności samodzielnego jedzenia, czy samoobsługi. Wyręczanie dzieci rozpoczynających edukację szkolną, a więc dojrzałych do samodzielności jest nagminne. Matki sprowadzają to do powinności odrabiania zadań z dzieckiem, noszenia jego ciężkich plecaków, ubierania dziecku butów, sprzątania pokoju. Po takim treningu trafiają czasem zdruzgotane do poradni psychologicznej z pytaniem „dlaczego moje dziecko jest takie leniwe, skoro ja wszystko mu robię?” Odpowiedź logiczna jest prosta. Dlaczego więc nie budzi się jako wychowawcza refleksja u rodziców?” Być może dlatego, że humanizujące wychowanie jest wymagające i trudne. Wymaga od rodziców przekroczenia własnego lęku, odnalezienia pierwotnej siły i ufności . Rodzicielstwo jest także wzrostem, rozwojem, dorastaniem razem z dzieckiem. Realizacja tego zadania życiowego to droga ku pełni człowieczeństwa dla obu stron tego procesu. Dla dorosłego obarczona jednak ciężarem odpowiedzialności, która zobowiązuje do myślenia i wnioskowania. Wychowując należy pamiętać, że jest to proces zwrotny, korzystny dla obu stron. Dorosły ma szansę na pogłębienie myślenia, samowychowanie, opanowanie odruchów, a dziecko w otoczeniu „dorastającego” dorosłego prowadzone jest na kolejne etapy ludzkiego rozwoju, kontynuując rolę wychowawczą wobec kolejnego pokolenia. Role związane z matczyną i ojcowską funkcją wychowawczą są różne. Bezwarunkowa miłość matczyna, istotna gdy człowiek jest całkowicie bezradny daje poczucie bezpieczeństwa, akceptację, kształtuje bliskość. Kobiecość realizuje się w wychowaniu poprzez nieograniczoną ufność i pragnienie szczęścia dla tego kogo kobieta wychowuje. Ale kobiecość tak wyrażona, aby prowadziła do „uczłowieczenia”, musi sama poddać się humanizującym decyzjom prowadzącym od zaufania człowiekowi do zaufania Bogu, od egoistycznego pragnienia szczęścia do ukazywania świata wartości i stawiania wymagań. Bez tego procesu kobiecość może nadać wychowaniu rysy zniekształcenia prowadzące do nadmiernej zależności i deformacji osobowości. Dlatego być może feminizacja w edukacji niestety nie sprzyja wychowaniu. Pierwiastek męskości narzucający dyscyplinę, ograniczenia, konsekwencję, ma w wychowaniu do człowieczeństwa ogromne uzupełniające znaczenie. Ojcowie rozumiejący tę powinność odnajdują się w relacji wobec kobiety i dziecka jako wspierający i sprawujący władzę rodzicielską. Drogę wychowania ku pełni człowieczeństwa realizuje się niełatwo. Potrzeba na niej męskiego hartu, kobiecej cierpliwości i używania rozumu. Wówczas przekraczanie własnej ograniczoności nas zdumiewa i uszlachetnia. 3