WIADOMOŚCI Numer 5 (70), Maj 1997 r. Nowoczesny management nie tylko zza biurka rozmowa z Dyrektorem Naczelnym Instytutu prof. dr hab. Stanisławem Speczikiem Jak z perspektywy czasu ocenia Pan swoje obowiązki jako Dyrektora Instytutu? Z blisko 3-letnich doświadczeń wynika, że pełnienie funkcji dyrektora nakłada na mnie wiele różnorakich, niekiedy niespodziewanych obowiązków. Podzieliłbym je na dwie grupy. Grupa pierwsza to zadania, które określiłbym jako wewnątrzinstytutowe. Do nich zaliczyć należy wszelkie działania związane z zarządzaniem tak dużą firmą jaką jest Państwowy Instytut Geologiczny, m. in. dbałość o nakreślanie właściwych planów naukowo-badawczych i pozyskiwanie środków na ich realizację, zapewnienie odpowiednich warunków pracy, zarówno lokalowych jak i aparaturowych, jak również skuteczną politykę finansową i kadrową. Istnieje także cała grupa zadań, które trudno uchwycić w ramy godzin pracy, a nawet jeśli tak, to polegają na mojej aktywności poza Instytutem. Są to tak oczywiste sprawy jak, wiążące się ze współpracą resortową spotkania z dyrektorami przedsiębiorstw, ale także kontakty mające na celu tworzenie jak najkorzystniejszego wizerunku naszej firmy w oczach instytucji w najpoważniejszy sposób finansujących naszą działalność, takich jak Komitet Badań Naukowych, Ministerstwo OŚZNiL i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W promowaniu naszych możliwości badawczych i rzeczywistych osiągnięć, moje osobiste kontakty z osobami mającymi wpływ na istotne dla Instytutu decyzje, odgrywają bardzo ważną rolę. Stąd częste wizyty w Instytucie ważnych osobistości przybywających na moje zaproszenie, jak również mój udział w różnych posiedzeniach odbywających się poza Instytutem. Nie mniej ważne jest pozyskiwanie i pogłębianie nowych, ważnych znajomości i kontaktów. Zawieram je czasem z racji pełnienia funkcji dyrektora Instytutu, ale często przy okazji uczestniczenia w imprezach nie mających pozornie z Instytutem związku. I tak, jako dyrektor PIG jedynie raz miałem okazję do spotkania z premierem podczas ubiegłorocznego jubileuszu 40-lecia odkrycia złóż rud miedzi, ale z innych racji spotykaliśmy się kilkakrotnie. Może dla lepszego zilustrowania wagi takich poza instytutowych kontaktów przytoczę moje zaangażowanie w Polskim Związku Piłki Nożnej. Przy okazji wyjazdu ma mecz Polska -Włochy, z sąsiadem z ławki na śląskim stadionie załatwiłem bardzo poważny kontrakt dla Instytutu.Tu też mogłem być podejmowany przez wojewodę katowickiego. Od niego bowiem otrzymałem zaproszenie na mecz jako Przewodniczący Komitetu Odbudowy Stadionu. Jako dyrektor Instytutu miałem jedynie raz okazję spotkania wojewody przy wręczaniu Atlasu geochemicznego Górnego Śląska, a jako działacz PZPN wielokrotnie. Instytut jest bardzo zainteresowany poważnym wejściem w badania środowiskowe na Górnym Śląsku przy okazji tzw. kontraktu dla Śląska. Takich przykładów mojej działalności, nie związanej bezpośrednio z Instytutem, a jednak na jego korzyść, mógłbym przytoczyć bardzo wiele. Niestety te działania zajmują bardzo wiele mego prywatnego czasu. Tu nie wystarcza pracować w godz. 8 - 16. Trzeba poświęcać popołudnia, a nierzadko i wieczory. Jednak nie widzę innego wyjścia. Jeśli chcemy nadal utrzymać tak wysoką dynamikę przyrostu przychodów w stosunku do kosztów, musimy właściwie reagować na zmieniającą się rzeczywistość i angażować w nowo otwierających się polach działania. Nowych kontaktów trzeba szukać przede wszystkim w terenie, stąd część tych działań będą musieli przejąć dyrektorzy Oddziałów. Wynika to z coraz większej samodzielności dyrektorów Oddziałów, za którą będą musieli zapłacić swoim prywatnym czasem, gdyż wielu spraw, niestety, nie daje się załatwić siedząc tylko za biurkiem. Dlatego też, na liczniku dyrektorskiego auta jest 70 tys. km przejechanych w ciągu roku. Udział dyrektora w życiu nie tylko instytutowym, ale i publicznym, to wymogi nowych czasów. Panie Dyrektorze, ostatnio w Instytucie nastąpiło sporo zmian, w związku z którymi pracownicy przesunięci zostali do innych działów. Czy może Pan coś na temat powiedzieć? Jest to normalny element tego, co można nazwać inżynierią właściwego wykorzystania pracowników. W ubiegłym roku nowym regulaminem PIG zmieniliśmy strukturę Instytutu, dopasowując ją lepiej do otoczenia zewnętrznego, jakim jest sytuacja na rynku prac geologicznych i aktualne zamówienia. Natomiast niektórzy specjaliści z różnych dziedzin pozostawali i nadal pozostają na stanowiskach, na których nie mogli być w pełni wykorzystani. Ta inżynieria, o której wspomniałem, polega na wykorzystaniu pracowników w firmie w jak najlepszy sposób, z jednoczesnym limitowaniem przyjęć pracowników z zewnątrz do koniecznych uzupełnień. Chciałbym bowiem utrzymać poziom 800 zatrudnionych w Instytucie przez kilka najbliższych lat. Oczywiście, biorąc pod uwagę miniony rok, moglibyśmy sobie zaprogramować dynamiczny wzrost kadr w przyszłości. Ale my tę przyszłość oceniamy bardzo realnie jako odpowiadającą naszemu aktualnemu przerobowi, a więc powinniśmy utrzymać obecny poziom zatrudnienia. Kiedy pracownicy odchodzą na emeryturę, lub z innego powodu, ich następców powinniśmy w pierwszej kolejności szukać wewnątrz Instytutu. W niektórych pracowniach wytworzyła się sytuacja, w której na 1 pracownika merytorycznego przypada 1 technik. Prawidłowe proporcje to takie, gdy na 4-5 pracowników merytorycznych przypada 1 technik. W większości są to dobrzy technicy i specjaliści, którzy sprawdzą się na innym stanowisku i w innym miejscu, dlatego przenosimy ich tam, gdzie będą lepiej wykorzystani, gdzie będą lepiej pracować i jednocześnie będą bardziej przydatni firmie. Ostatnio było już trochę takich ruchów, a w przyszłości należy się ich spodziewać jeszcze więcej. Panie Dyrektorze, w ostatnim okresie odeszło lub wkrótce odejdzie na emeryturę wielu wykwalifikowanych pracowników, w tym samodzielnych pracowników naukowych i profesorów. Jakie mogą być tego konsekwencje dla Instytutu? Monitorujemy fakty przejścia na emeryturę i widzimy, że mamy do czynienia ze zmianą pokoleniową. Osoby w wieku 60-70 lat to najliczniejsze i najlepiej edukowane roczniki, w związku z czym w najbliższym czasie należy liczyć się ze znacznym zmniejszeniem najbardziej wykwalifikowanych kadr. Duża liczba otwartych przewodów doktorskich i wiele prac habilitacyjnych zmierzających ku zakończeniu, pozwala sądzić, iż wkrótce uda nam się ten potencjał odbudować. Odpowiednia liczba osób z najwyższymi stopniami warunkuje bowiem nie tylko odpowiedni poziom pozyskiwanych z KBN środków, ale rzutuje również na nasz prestiż, a także na możliwości wykonywania prac o charakterze naukowym. Staramy się stworzyć zachęty formalne i finansowe dla szybszego awansu kadr. Myślę, że niedługo doczekamy się kilku doktorów poniżej 40-tki. W naszym Instytucie ukończenie doktoratu jest, z przyczyn obiektywnych, nieco późniejsze niż na wyższej uczelni. Jednak dla kogoś, kto myśli o habilitacji, doktorat w wieku lat 40 to trochę za późno. Dokonujemy teraz przeglądu kadr pod kątem możliwości ich rozwoju naukowego. Chcielibyśmy mieć jak najwięcej osób na etatach naukowych, jednak potrzebna jest krytyczna ocena wszystkich osób zatrudnionych na uprzywilejowanych etatach asystenckich. Uprzywilejowanie to polega na dłuższym urlopie i innym traktowaniu przy pozyskiwaniu środków. Byłoby niesprawiedliwe, gdyby z tych przywilejów korzystały osoby pozostające powyżej 15 lat na etacie asystenta, które nie tylko nie zrobiły doktoratu, ale nawet nie otworzyły przewodu, a niejednokrotnie nie opublikowały żadnego artykułu. Byłoby to niesprawiedliwe wobec osób zatrudnionych na stanowiskach inżynieryjnotechnicznych, które doktoraty realizują, posiadają lub do nich dążą. Tych ostatnich będziemy przenosić na etaty naukowe, a na inżynieryjno-techniczne tych, którzy nie wywiązują się ze swych naukowych zobowiązań. Myślę, że tego typu działania przyniosą pozytywne efekty doprowadzą do prawidłowego określenia przez pracowników pozycji wobec firmy i ich planów naukowych. Natomiast nie wypracowaliśmy sobie dotąd w Instytucie systemu odchodzenia pracowników na emeryturę. Na ogół jest to dla pracownika wielkim zaskoczeniem, nieraz przeżyciem dramatycznym przez to, że do ostatniej chwili uczestniczy on w pracach, w realizacji tematów i zupełnie nie ma czasu, aby się w sposób świadomy do emerytury przygotować. Musimy dopracować się tego, by pracownicy merytoryczni przed przejściem na emeryturę byli w świadomy sposób odciążani, dając im czas na uporządkowanie swoich kolekcji, przygotowanie okazów czy dokończenie dokumentacji. Dzięki temu moment pożegnania się z pracą będzie zapewne bardziej naturalny i prostszy. Ułatwi to nam również zatrudnienie takiej osoby na zasadzie umowy o dzieło, czy zlecenia, jeżeli będziemy chcieli z jej umiejętności w dalszym ciągu skorzystać. Dziękuję bardzo za rozmowę. B. Żbikowska